rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zachęcona fragmentami i opiniami na temat książki „nasze małżeństwo” postanowiłam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Wciągnęła mnie praktycznie od pierwszego zdania. Podążając za szybko rozwijającą się akcją, czytało się ją zwinnie, a to sprawiło, że miałam duże nadzieje z nią związane. Szczególnie spodobała mi się druga część powieści, czyli listy, które bohaterowie pisali do siebie podczas pobytu Roya w więzieniu. Lubię taką formę narracji i była ona przeprowadzona w naprawdę dobrym stylu. Gdybym wiedziała, co czeka mnie dalej, to na tym zakończyłabym swoją przygodę z czytaniem tej książki...
Posypało się. Fakt, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie zachowywać się osoba, która została niesłusznie skazana, kiedy w końcu wyjdzie z więzienia. Jednakże mężczyzna, który postawił sobie za cel odzyskanie żony, a idzie do kobiety spotkanej przypadkiem, bo uważa, że po latach spędzonych za kratkami NALEŻY mu się dobry seks i jeszcze uważa to za normalne, jest dla mnie niegodny jakiejkolwiek uwagi. Satysfakcja, przekonanie o swojej wartości, a także postawa roszczeniowa skutecznie zraziły mnie do jego osoby. A później dołączyła ona, zdradzająca żona. Zrobiło się jej głupio po tym, jak traktowała swojego męża przez ten czas, więc stwierdziła, że pomimo tego, że chce ułożyć sobie życie z kochankiem, to może iść z Royem do łóżka, bo po takim czasie przecież mu się należy i takie jest zadanie małżonki. Jakby to była nagroda za dobre sprawowanie i szybsze opuszczenie więziennych murów. Poza tym okrutne było to, że była trochę zaskoczona i zniesmaczona krótszą odsiadką męża, bo myśląc, że Roy wróci do domu dopiero po kilkunastu latach i pewnie już o niej zapomni, zdążyła ułożyć sobie życie. Mało tego, rozpieszczając go jak małe dziecko, postanowiła stworzyć z nim udawaną, cudowną rodzinę, w której wszyscy są szczęśliwi, aby uratować go przed światem, w którym nie pozostał mu już żaden sens życia. Wow, co za bohaterka!
Cała ostatnia część była surrealistyczna, niedopracowana i chcąca wzbudzić sensację. U mnie tymczasem spowodowała jedynie obrzydzenie. Pierwsze co, to zaproponowałabym bohaterowi pójście na terapię, a nie do łóżka.
Problem opisywany w książce jest naprawdę poważny i to ważne, aby o nim mówić. Tym bardziej mi przykro, że z książki, która miała potencjał i naprawdę świetnie się zapowiadała, zrobił się na końcu totalny gniot. Brak rozwiązania problemu, zachowanie jak u dzieci, skupienie się na seksie, toksyczna relacja, szantaż emocjonalny i zakończenie przewidywalne do bólu sprawiają, że cały czar książki pryska tak, jak uczucia bohaterów. Miało być o małżeństwie, wyszło o niczym.

Zachęcona fragmentami i opiniami na temat książki „nasze małżeństwo” postanowiłam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Wciągnęła mnie praktycznie od pierwszego zdania. Podążając za szybko rozwijającą się akcją, czytało się ją zwinnie, a to sprawiło, że miałam duże nadzieje z nią związane. Szczególnie spodobała mi się druga część powieści, czyli listy, które bohaterowie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Trzy razy TAK!!!
Colleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam wrażenie, że znajduję się bardzo blisko wydarzeń opisywanych przez autorkę, co uważam, że jest jednym z wyznaczników tego, jak dobra jest ta książka.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to typowy thriller. Dużo opisów romantycznych może zniechęcić prawdziwego miłośnika mrocznego gatunku. Jednak dla mnie — głównej czytelniczki romansów, było to fajne oderwanie od rzeczywistości, zmiana klimatu. Uważam, że Colleen Hoover jest niezastąpiona, jej pisarstwo jest jak kameleon, nigdy nie wiadomo, czym nas jeszcze zaskoczy. Ja wiem jednak, że gdy to się stanie, będę ją kochać jeszcze bardziej!

Trzy razy TAK!!!
Colleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Moje uczucie do pana Janusza Leona można nazwać miłością. Od "samotności w sieci" poprzez "miłość oraz inne dysonanse", aż do tej najnowszej powieści, zakochanie trwa. Szczególnie dużym sentymentem darzę książki zawierające opowiadania, ponieważ mogę do nich wracać tak często, jak tylko mam ochotę.
"Nazwijmy to miłość" było zbiorem wyczekanym przeze mnie. Autor, zachowując swój mistrzowski styl, przekazuje między historiami z pozoru normalnych ludzi, przydatną wiedzę. Znajdziemy tam lekcje ze statystyki, chemii, biologii, ale także te ważniejsze - z emocji i empatii. I właśnie za to kocham pana Janusza. Otwiera mi oczy na świat, na ludzi, na problemy i pokazuje, że nic nie jest zero-jedynkowe. Chociażby możemy to odczuć, czytając tytułowe opowiadanie. Powracałam do niego kilka razy. Z podziwem, niedowierzaniem i ciarkami przebiegającymi po całym ciele. Pan Janusz Leon w czterech stronach tekstu potrafi zawrzeć więcej niż niejeden pisarz w całej powieści. A najważniejsza w tym wszystkim jest prawda. Ważni są ludzie, których autor poznaje, z uwagą wysłuchuje, a potem przekazuje ich historie nam, czytelnikom. Gdy czytam książki napisane przez pana Janusza Leona czuję się lepszym i mądrzejszym człowiekiem.
Czy wiedzieliście, że w Anglii została powołana minister samotności?

Moje uczucie do pana Janusza Leona można nazwać miłością. Od "samotności w sieci" poprzez "miłość oraz inne dysonanse", aż do tej najnowszej powieści, zakochanie trwa. Szczególnie dużym sentymentem darzę książki zawierające opowiadania, ponieważ mogę do nich wracać tak często, jak tylko mam ochotę.
"Nazwijmy to miłość" było zbiorem wyczekanym przeze mnie. Autor, zachowując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po skończeniu "normalnych ludzi" miotają mną dziwne uczucia. Z jednej strony mnie wciągnęła, zainteresowała i mogę śmiało powiedzieć, że jest fajna. Jednak z drugiej strony to by było na tyle. Żadne "zachwycająca". Nie określiłabym jej również jako najważniejszą książkę roku. Za to z chęcią zmieniłam jej tytuł na "dziwni ludzie", bo czytając o emocjach i przekonaniach bohaterów ciągle miałam o nich takie wrażenie. Fabuła przypominała mi odrobinę "Love, Rosie", ale książka Ahern była romansidłem. Od tej powieści oczekiwałam jednak czegoś innego.
Styl pisania, opowiadanie historii i płynny przepływ pomiędzy czasem zdarzeń był nienaganny. Jednak bohaterowie, ich dylematy i wkraczanie w świat dorosłych nie zrobili już na mnie takiego wrażenia. Miłość jest trudna, uczucia są zgubne, jednakże nie rozumiem jak wstyd może aż tak bardzo rzutować na życie bohaterów, którzy nie są przezroczyści, lecz w gruncie rzeczy charakterni. Nie uczą się na błędach, a ich całe życie to jest pogoń za czymś niedoścignionym, a równocześnie będącym na wyciągniecie ręki. Mam wrażenie, że bohaterowie przestali dojrzewać i zatrzymali się na czasach gimnazjum, nie wyciągali wniosków ze swoich zachowań, nie wprowadzali zmian, bo tak im było łatwiej. I to jest mój zarzut do tej książki. Czas leci, a bohaterowie stoją w miejscu. Kończąc czytać tę powieść, wciąż miałam wrażenie, że zatrzymaliśmy się na etapie szkoły średniej. A pełne niedopowiedzeń zakończenie totalnie zbiło mnie z tropu. Ta książka zasługiwała na zamknięcie opowieści i bardzo mi przykro, że autorka pozostawiła nas z otwartym zakończeniem. Podsumowując jest to fajne czytadło, ale nie doszukiwałabym się w tej książce czegoś więcej. Raczej nie zostanie we mnie na długo.

Po skończeniu "normalnych ludzi" miotają mną dziwne uczucia. Z jednej strony mnie wciągnęła, zainteresowała i mogę śmiało powiedzieć, że jest fajna. Jednak z drugiej strony to by było na tyle. Żadne "zachwycająca". Nie określiłabym jej również jako najważniejszą książkę roku. Za to z chęcią zmieniłam jej tytuł na "dziwni ludzie", bo czytając o emocjach i przekonaniach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Druga książka Nataszy Sochy z serii (nie) opowiada o różnych sposobach poszukiwania piękna. Podoba mi się styl pisania autorki i przykłady, które przytacza. Historia czterech różnych od siebie osób splata się ze sobą w drodze do odkrycia granicy pomiędzy pięknością a brzydotą. Wciągająca opowieść pokazuje ogrom prawdy na temat tego, jak ciężko odnaleźć się w dzisiejszym świecie, jak ważne jest dbanie o swój wygląd i jak podświadomie oceniamy innych. Autorka jak zwykle trafia w punkt swoimi spostrzeżeniami i tworzy spójną całość wraz z ciekawostkami na temat rozwoju kanonu piękna na przestrzeni lat. Podoba mi się prowadzenie takiej narracji, choć akurat w przypadku tej książki miałam wrażenie, że staje się ona bardziej reportażem niż powieścią obyczajową. Mimo że można było przewidzieć, jak rozwinie się fabuła, uważam, że są w niej poruszone kwestie godne uwagi. W końcu nie urodziliśmy się perfekcyjni, a do tej perfekcji dążymy, często zatracając własne JA. Dlatego dziękuję autorce za te słowa prawdy, które otworzyły mi oczy. Od dzisiaj będę powtarzać sobie i innym, że nie jestem brzydka, lecz po prostu "niepiękna".

Druga książka Nataszy Sochy z serii (nie) opowiada o różnych sposobach poszukiwania piękna. Podoba mi się styl pisania autorki i przykłady, które przytacza. Historia czterech różnych od siebie osób splata się ze sobą w drodze do odkrycia granicy pomiędzy pięknością a brzydotą. Wciągająca opowieść pokazuje ogrom prawdy na temat tego, jak ciężko odnaleźć się w dzisiejszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Niebo na własność" jest piękną opowieścią o miłości rodzicielskiej, ale również o brutalności tego świata. To jedna z tych historii, która jest z pozoru banalna, ale nadal trafia prosto w serce i sprawia, że po jej zakończeniu marzymy żeby być lepszym człowiekiem. Książka zadziałała na mnie, podczas czytania nie obyło się oczywiście bez łez.
Powieść Luka Allnut'a to smutna historia małżeństwa. Rob'owi i Annie do szczęścia brakuje jedynie dziecka. Po dwóch poronieniach w końcu udaje się bohaterce zajść w ciążę i urodzić ślicznego Jacka. Szczęście rodzinne nie trwa jednak długo, bo wkrótce u chłopca zostaje zdiagnozowany guz mózgu i zaczyna się walka o życie.
Wiele jest książek, które opisują podobne historie, ale "Niebo na własność" urzeka swoją prawdziwością. Nie jest to książka przesłodzona, pokazuje prawdziwe oblicze ludzi zmagających się z tragedią. Myślę, że temat raka w książkach nie został jeszcze wyczerpany i każdy, kto uważa podobnie powinien tę powieść przeczytać.

"Niebo na własność" jest piękną opowieścią o miłości rodzicielskiej, ale również o brutalności tego świata. To jedna z tych historii, która jest z pozoru banalna, ale nadal trafia prosto w serce i sprawia, że po jej zakończeniu marzymy żeby być lepszym człowiekiem. Książka zadziałała na mnie, podczas czytania nie obyło się oczywiście bez łez.
Powieść Luka Allnut'a to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak pewnie większość osób książkę "Pewnego dnia" zaczęłam czytać z przeświadczeniem, że są to dalsze losy bohaterów z pierwszej części. Gdy okazało się, że to ta sama historia, tylko pokazana oczami Rhiannon podeszłam do niej sceptycznie. Nie sądziłam, że tak bardzo mogę się mylić...
Nie będzie przesadą, gdy powiem, że bardziej mi się podobała niż pierwsza część. Przede wszystkim chłonęłam ją z lekkością, bez zamartwiania się trudną sytuacją, która była opisana z perspektywy A. Książka pozostała w klimacie poprzedniej i można było wyciągnąć z niej dużo emocji, których nie było czuć w "Każdego dnia".
Pierwszy raz czytałam tą samą historię po raz kolejny z równym zainteresowaniem. Strzał w dziesiątkę panie autorze! To się nazywa talent. I choć nadal jest mały minus za zakończenie to uważam, że każdy, kto przeczytał część pierwszą powinien sięgnąć również po drugą wersję.

Jak pewnie większość osób książkę "Pewnego dnia" zaczęłam czytać z przeświadczeniem, że są to dalsze losy bohaterów z pierwszej części. Gdy okazało się, że to ta sama historia, tylko pokazana oczami Rhiannon podeszłam do niej sceptycznie. Nie sądziłam, że tak bardzo mogę się mylić...
Nie będzie przesadą, gdy powiem, że bardziej mi się podobała niż pierwsza część. Przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam czytać książki, które są zekranizowane. Informacja o tym, że "najpierw mnie pocałuj" stała się inspiracją do serialu puszczanego na Netflixie zachęciła mnie do zapoznania się z nią. Po przeczytaniu notatki o książce stwierdziłam, że muszę ją przeczytać, mimo że nie jest ona do końca w moim klimacie.
Zaczęłam czytać i dość szybko wciągnęłam się w historię Leily i Tess. Wsiąkałam w tę opowieść, nie mogąc się doczekać, kiedy poznam jej rozwiązanie. Nie przeszkadzały mi opisy, a także mała ilość dialogów. Z czasem jednak zaczęła drażnić mnie głupota głównej bohaterki. Jej lekkomyślność, naiwność, a także zachowanie i próba zabiegania o względy osób, które dawały do zrozumienia, że nie są nią zainteresowane.
Koniec też mnie trochę zawiódł. Myślałam, że zostanie wszystko wyjaśnione. I choć cieszy mnie, że bohaterka wyszła z internetowego świata i książka w gruncie rzeczy jest przyjemnym czytadłem, to jednak do thrillera trochę jej daleko...

Uwielbiam czytać książki, które są zekranizowane. Informacja o tym, że "najpierw mnie pocałuj" stała się inspiracją do serialu puszczanego na Netflixie zachęciła mnie do zapoznania się z nią. Po przeczytaniu notatki o książce stwierdziłam, że muszę ją przeczytać, mimo że nie jest ona do końca w moim klimacie.
Zaczęłam czytać i dość szybko wciągnęłam się w historię Leily i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Colleen Hoover ma w swoim sposobie pisania coś tak niesamowitego, że nie chce się książki odkładać ani na chwilę na bok. Ich magia i mądrość sprawia, że nie kwalifikuję tych powieści jako młodzieżowych. Jak dla mnie nigdy nie jest się za starym na tego typu literaturę.
Książki Hoover urzekają mnie swoim przesłaniem. Nie są cukierkowo głupie, posiadają głębię, która przy zapoznaniu się z całością skłania do myślenia.
"Jestem smutna, zła, rozdrażniona, wszyscy są przeciwko mnie. Nienawidzę swojej rodziny. Tak jest u każdego nastolatka" - myśli Merit. Ale czy na pewno? Zawiłości rodzinne, tajemnice i kłamstwa są powodem wielu rozczarowań i prowadzą do kłótni rozbijających, już i tak znajdują się w trudnym położeniu, rodzinę Vossów. Gdy Merit ma już dość, wszystkie sekrety wychodzą na jaw. Stawiają one całą rodzinę przed trudnym czasem, w którym muszą się zmierzyć z tym, co przez tyle lat ukrywali. I dopiero wtedy zapala się czerwone światło i pojawia się słowo "depresja".
Książka poruszająca trudny temat choroby, ukazująca, że osoba zmierzająca się z nią nie musi mieć cały czas złego samopoczucia. Podoba mi się niebanalność powieści, chęć pokazania trudności życia codziennego, zmagań z chorobą i brakiem akceptacji bliskich. Warto ją przeczytać i zrozumieć inny punkt widzenia.

Colleen Hoover ma w swoim sposobie pisania coś tak niesamowitego, że nie chce się książki odkładać ani na chwilę na bok. Ich magia i mądrość sprawia, że nie kwalifikuję tych powieści jako młodzieżowych. Jak dla mnie nigdy nie jest się za starym na tego typu literaturę.
Książki Hoover urzekają mnie swoim przesłaniem. Nie są cukierkowo głupie, posiadają głębię, która przy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Musso jest jednym z tych autorów, których książki kupuję w ciemno. Po raz kolejny nie zwiodłam się na wyobraźni francuskiego pisarza. Choć pokochałam Jego książki jako romans kryminalny, to z powieści na powieść zauważam więcej kryminału, a mniej romansu. Bardzo się dziwię, ale mi, romantycznej duszy, wcale to nie przeszkadza.
"Apartament w Paryżu" jest równie zachwycającą, nieprzewidywalną i wciągającą książką, tak jak i pozostałe powieści Musso. Bardzo się cieszę, że autor utrzymuje swój klimat i wprowadza pełne zaskoczenia, niebanalne elementy do swojej historii. Nie obejdzie się bez emocji, dreszczyku i elementów wzruszenia.
Jest to historia, w której dwoje samotnych ludzi łącząc swoje siły, próbują rozwikłać zagadkę sprzed lat. Walcząc o kolejne dowody przydatne w śledztwie, odnajdują coś znacznie cenniejszego. Spokój, miłość i siłę do walki ze swoimi słabościami. Dużo można się nauczyć od bohaterów, którzy zaangażowaniem i determinacją odkrywają swoje drugie oblicze.

Musso jest jednym z tych autorów, których książki kupuję w ciemno. Po raz kolejny nie zwiodłam się na wyobraźni francuskiego pisarza. Choć pokochałam Jego książki jako romans kryminalny, to z powieści na powieść zauważam więcej kryminału, a mniej romansu. Bardzo się dziwię, ale mi, romantycznej duszy, wcale to nie przeszkadza.
"Apartament w Paryżu" jest równie zachwycającą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zawsze czułam się jak młoda Magda M. Identyfikowałam się z bohaterką serialu, który kochałam do tego stopnia, że oglądałam całość jakieś 5 razy. Czekałam na dzień ponownego wkroczenia do jej świata, jak na Boże Narodzenie. Chciałam ponownie wzruszać się i płakać ze śmiechu, dostawać słoneczniki i czuć światełko w oczach. I w końcu stało się, historia zaznała kontynuacji...
Zabrakło mi tchu. Zapomniałam jak się oddycha, dopóki nie skończyłam czytać książki. Panie autorze, jak Pan mógł...?
"Magda M. ciąg dalszy nastąpi" może być brutalnie smutną powieścią dla tych, którzy zakochali się w serialowej bohaterce. Dla mnie jest realistyczną, życiową opowieścią o kobiecie zmagającą się z dzisiejszym światem. Traktuję ją jak odrębną historię, choć z tymi samymi bohaterami, bo nie chcę niszczyć świata Magdy M, w którym się zakochałam i w którym sama chciałam żyć. Książka jest mocna, dobrze napisana i bardzo interesująca. Może nie jest promienna i zabawna, tak jak serial, ale jest dojrzalsza i bardzo realistyczna. Jest też smutna i brutalna, ale czy nie takie jest życie?

Zawsze czułam się jak młoda Magda M. Identyfikowałam się z bohaterką serialu, który kochałam do tego stopnia, że oglądałam całość jakieś 5 razy. Czekałam na dzień ponownego wkroczenia do jej świata, jak na Boże Narodzenie. Chciałam ponownie wzruszać się i płakać ze śmiechu, dostawać słoneczniki i czuć światełko w oczach. I w końcu stało się, historia zaznała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzynaście powodów. Trzynaście osób. I jedna, która popełniła przez nich samobójstwo.
Hannah Baker.

Poznajemy ją, podczas gdy Clay Jensen, skrycie w niej zakochany chłopak, odsłuchuje taśmy, które zostawiła. Bohaterka przedstawia w nich powody swojej decyzji. Są to z pozoru błahe rzeczy, które jednak zostawiły odcisk na jej psychice i zmieniły sposób, w jaki patrzyli na nią inni. Tak, plotka to niebezpieczne narzędzie. Z każdą taśmą, kiedy jest już coraz gorzej z Hannah, uczucia się pogłębiają. Czuję się, jakbym nie tylko czytała, ale także słuchała jej głosu. Zauważam, jak słowa przez nią wypowiadane są coraz smutniejsze, jak z każdą taśmą coraz mniej jej zależy, brakuje jej entuzjazmu i radości, jak coraz bardziej się poddaje. Ludzie widzą, ale nie chcą widzieć, bo tak jest łatwiej. Odwracają się, nie siląc się na pomoc, bo przecież ich to nie dotyczy, to nie ich wina. Tak myśli każdy.
A jednak okazuje się, że zaczęło się od Justina, a później śnieżna kula toczyła się dalej...

Samobójstwo to taki temat tabu. Ta książka go to trochę przełamuje. Spotkałam się z opiniami, że nakłania ona do samobójstwa i pokazania ludziom, że to oni są powodem śmierci danej osoby. Ja natomiast uważam, że jest wręcz przeciwnie. Jeśli po tę książkę nie sięgnie osoba z głęboką depresją, to może ona przynieść same korzyści. Może następnym razem zastanowimy się, zanim uprzykrzymy komuś życie, zrobimy głupi żart czy obrazimy kogoś. Może widząc smutek na czyjejś twarzy, odważymy się zaoferować pomoc. Może nauczymy się zauważać.

Trzynaście powodów. Trzynaście osób. I jedna, która popełniła przez nich samobójstwo.
Hannah Baker.

Poznajemy ją, podczas gdy Clay Jensen, skrycie w niej zakochany chłopak, odsłuchuje taśmy, które zostawiła. Bohaterka przedstawia w nich powody swojej decyzji. Są to z pozoru błahe rzeczy, które jednak zostawiły odcisk na jej psychice i zmieniły sposób, w jaki patrzyli na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Smok i wiedźma już nigdy nie zabrzmią dla mnie tak samo. Od teraz te określenia będą mi się kojarzyć tylko i wyłącznie z książką „Bez Winy”, a to już jest pierwszy powód, aby nazwać ją bardzo dobrą.

Czułam tę powieść całą sobą! Nie byłam postronnym widzem, lecz odnajdywałam się w środku wydarzeń. I za to autorka ma u mnie ogromny plus. Akcja była płynna, nieprzerwana, rzeczywista, nie było niedomówień, a przy tym została zachowana tajemnica. Nie spodziewałam się, że ta książka mnie tak pochłonie. Nic w niej nie było podane na tacy, więc coraz bardziej się wciągałam, bo chciałam wiedzieć, jak się skończy. A to nie było takie proste przez ciągłe zwroty akcji i niedostępność Kiry. Ach, jak się wkurzałam, czekając chociażby na pocałunek, a jak smutno mi było podczas nocy poślubnej i jaką radość czerpałam ze starań bohaterki, która niejednokrotnie schowała dumę do kieszeni — tyle emocji kumulowało się we mnie podczas czytania. I to wszystko w historii, która z pozoru nie wydaje się ambitna.

Autorka jednak przedstawia ten motyw w sposób inny, oryginalny i przemyślany. Wszystko się ze sobą łączy, wszystko jest wyjaśnione, detale dopracowane. Kira jak na córkę bogacza ma nietypowy charakter i choć wiele przeszła potrafi czerpać radość z życia. Grayson wręcz przeciwnie, zamknął swoje serce w skale i nie chce się przywiązywać, aby nie doznać kolejnych rozczarowań. Współczułam Mu, rozumiałam, a momentami nienawidziłam. Parę razy polecały mi łzy i doceniam tę książkę za emocje, które we mnie wytworzyła.
O takich bohaterach chciałabym czytać częściej, aby przypominać sobie, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a lód da się stopić nawet w najtwardszym sercu. Zachowanie Kiry było godne podziwu tak samo, jak końcowa zmiana Graysona. Wielki szacunek autorce za obraz, jaki stworzyła.

Smok i wiedźma już nigdy nie zabrzmią dla mnie tak samo. Od teraz te określenia będą mi się kojarzyć tylko i wyłącznie z książką „Bez Winy”, a to już jest pierwszy powód, aby nazwać ją bardzo dobrą.

Czułam tę powieść całą sobą! Nie byłam postronnym widzem, lecz odnajdywałam się w środku wydarzeń. I za to autorka ma u mnie ogromny plus. Akcja była płynna, nieprzerwana,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeśli miałabym opisać „Zazdrośnice” jednym słowem, napisałabym MOCNE. Jednak to nie nowość, jeśli chodzi o twórczość pana Schmitta. Uwielbiam Jego książki, bo potrafi w niewiele ponad stu stronach zawrzeć tyle emocji, ile czasami nie ma w opasłych tomiskach. Jestem zachwycona uczuciami, które towarzyszyły mi podczas czytania. Szczęka mi opadła, bo spodziewałam się lekkiej historii z morałem, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że przerażająca.

Opowieść o czterech przyjaciółkach, które powoli zaczynają dojrzewać, jest współczesną wersją „Romea i Julii”. Dziewczyny opisują w pamiętnikach swoje żale, swoją radość, emocje dotyczące wystawiania sztuki, piszą o swojej rodzinie, ale przede wszystkim o przyjaźni i miłości. Nie doceniają jej, lecz jej pragną. To przyjaźń przedstawiają jako najwyższą wartość, ale nie są wierne temu stwierdzeniu, bo gdy przychodzi okazja, aby stać się lepszą niż inne — wykorzystują ją, nie myśląc o konsekwencjach. A te doprowadzają do tragedii...

Najsmutniejsze w tej książce jest to, że jest ona bardzo prawdziwa. Zazdrość potrafi zabić każde uczucie, może zniszczyć zarówno przyjaźń, jak i miłość, a także i samego człowieka. Autor porusza ważne kwestie życiowe w dobitny sposób, więc warto zapoznać się z tą książką i skłonić się do refleksji.

Jeśli miałabym opisać „Zazdrośnice” jednym słowem, napisałabym MOCNE. Jednak to nie nowość, jeśli chodzi o twórczość pana Schmitta. Uwielbiam Jego książki, bo potrafi w niewiele ponad stu stronach zawrzeć tyle emocji, ile czasami nie ma w opasłych tomiskach. Jestem zachwycona uczuciami, które towarzyszyły mi podczas czytania. Szczęka mi opadła, bo spodziewałam się lekkiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdybym wiedziała o czym jest ta książka zapewne bym jej nie kupiła, ale zaufałam autorowi, którego uwielbiam i wzięłam ją w ciemno. Kierując się opisem „Nocy ognia”, popełniłabym wielki błąd, bo z moim ograniczonym umysłem odrzuciłabym nie romans. Jednak intuicja i zaufanie do pana Schmitta nie zawiodło mnie, zaczęłam czytać i z każdym rozdziałem coraz bardziej czułam palący wewnątrz mnie żar. Przeżywałam te wydarzenia razem z autorem. Zgubiłam się na pustyni razem z Nim i próbowałam odnaleźć się nie tylko fizycznie, ale i wewnętrznie. Jak dużo niepojętych mi rzeczy autor ujął w książce, nie potrafię zliczyć, ale wiem, że pomogła mi ona trochę w zrozumieniu świata, ale przede wszystkim siebie.

Gdybym wiedziała o czym jest ta książka zapewne bym jej nie kupiła, ale zaufałam autorowi, którego uwielbiam i wzięłam ją w ciemno. Kierując się opisem „Nocy ognia”, popełniłabym wielki błąd, bo z moim ograniczonym umysłem odrzuciłabym nie romans. Jednak intuicja i zaufanie do pana Schmitta nie zawiodło mnie, zaczęłam czytać i z każdym rozdziałem coraz bardziej czułam...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Eksplozje Igor Brejdygant, A.J. Gabryel, Tomasz Jastrun, Jacek Melchior, Daniel Odija, Paweł Paliński, Ahsan Ridha Hassan, Alek Rogoziński, Janusz Leon Wiśniewski
Ocena 6,6
Eksplozje Igor Brejdygant, A....

Na półkach: , , , ,

Odliczałam dni do premiery, odkąd dowiedziałam się o wydaniu tej książki. Chciałam przeżyć te eksplozje uczuć na własnej skórze. Kupiłam ją zaraz po tym, gdy wróciłam z podróży i od razu zaczęłam czytać. Miałam nadzieję, że dorówna ona „Kulminacjom” i również tak bardzo się nią zachwycę! Niestety... to już nie to.

Jeżeli mam porównywać obie książki to z całą pewnością stwierdzę, że kobiety sprostały zadaniu, a mężczyźni pozostali daleko w tyle. Pan Wiśniewski nazywany jest znawcą płci pięknej i może to właśnie ten czynnik był tym, który stawiał resztę autorów od razu na starcie na przegranej pozycji. Kobiety ze swoją wrażliwą duszą i zrozumieniem miały ułatwione zadanie, a mężczyźni... musieli być chociaż w połowie Panem Wiśniewskim, aby to udźwignąć. Były opowiadania, które mi się podobały, ale większość mnie nużyła, a nawet sprawiała trudności w czytaniu. Nie zachwyciły mnie odpowiedzi mężczyzn, a wiązałam z tą książką ogromne nadzieje.

Odliczałam dni do premiery, odkąd dowiedziałam się o wydaniu tej książki. Chciałam przeżyć te eksplozje uczuć na własnej skórze. Kupiłam ją zaraz po tym, gdy wróciłam z podróży i od razu zaczęłam czytać. Miałam nadzieję, że dorówna ona „Kulminacjom” i również tak bardzo się nią zachwycę! Niestety... to już nie to.

Jeżeli mam porównywać obie książki to z całą pewnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę „Ponad wszystko” kupiłam po tym, gdy oglądnęłam zwiastun filmu na jej podstawie, który niedługo będzie w kinach. Reklamują go jako „bardziej wzruszający niż 'Zanim się pojawiłeś'”. Ten film bardzo mi się podobał, a książka wstrząsnęła mnie jeszcze bardziej, więc wiedziałam, że „Ponad wszystko” to kolejna pozycja na mojej liście do przeczytania. I chociaż nie napiszę, że się zawiodłam, to jednak nie zgadzam się z powyższym stwierdzeniem — tamta powieść nie dała mi spokoju przez co najmniej tydzień, a dobre pół godziny po jej skończeniu łzy wciąż leciały po mojej twarzy. Dzięki „Ponad wszystko” również się wzruszyłam, ale już nie tak i choć będę ją polecać, to nie zajmie w moim sercu honorowego miejsca.

Przede wszystkim jestem zachwycona jej wydaniem — prosta, ale piękna okładka i dodające uroku rysunki, które stworzył mąż autorki. Uwielbiam, gdy książka „ożywa”, a dzięki takiemu zabiegowi stajemy się częścią historii, czytamy maile, nie musimy sobie wyobrażać, lecz widzimy poszczególne rzeczy, które bohaterka ma na myśli.

Historia Maddy jest niezwykła, niebanalna, ale szokująca. Czytając ją, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że takie życie mogłoby niejednego doprowadzić do depresji i chęci popełnienia samobójstwa. Być zamkniętym w czterech ścianach, podczas gdy tyle wspaniałych rzeczy dzieje się na zewnątrz? Nie mogłabym siebie wyobrazić w takiej sytuacji. Chociaż zasadnicza różnica jest taka, że ja wiem, co bym straciła, a Maddy nie znała innego życia, niż te w zamknięciu.

Wszystko się zmienia, gdy do domu obok wprowadzają się nowi sąsiedzi i Maddy zauważa Olly’ego. Ich zainteresowanie sobą rośnie, oprócz spotykania się w oknie, zaczynają czatować ze sobą, aż w końcu przestaje im to wystarczać. Jest to piękna i bardzo romantyczna historia, bo miłość, którą przeżywają bohaterowie, rozwija się bez dotyku, bez spotkań i pocałunków. Nie mogą chodzić na randki, nie poznają siebie tak, jak inni ludzie. Ich uczucie opiera się na rozmowach i na wzajemnym patrzeniu. Zwracają uwagę na to, czego inni by nawet nie zauważyli. Jednak ludzie są tacy, że zawsze pragną więcej, niż mają. Maddy podejmuje decyzję, która może ją kosztować utratą życia.

Nie sądziłam, że ta historia potoczy się i zakończy w tak niespodziewany sposób. Pod koniec zaczęłam się domyślać, do czego to wszystko dąży, ale i tak byłam zaskoczona i nie dowierzałam, czytając ostatnie rozdziały.

Książka urzekła mnie swoją fabułą i lekkością w czytaniu. Podobały mi się tytuły rozdziałów i wspomniane już ilustracje. Historia piękniej i niebanalnej miłości, która zachęca do ryzyka, nie zważając na skutki. Naprawdę warto ją przeczytać.
„Zanim go poznałam, byłam szczęśliwa. Teraz za to żyję, a jedno wcale nie równa się drugiemu”.

Książkę „Ponad wszystko” kupiłam po tym, gdy oglądnęłam zwiastun filmu na jej podstawie, który niedługo będzie w kinach. Reklamują go jako „bardziej wzruszający niż 'Zanim się pojawiłeś'”. Ten film bardzo mi się podobał, a książka wstrząsnęła mnie jeszcze bardziej, więc wiedziałam, że „Ponad wszystko” to kolejna pozycja na mojej liście do przeczytania. I chociaż nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdybym miała wybrać jeden bardzo trudny moment w moim życie, który wpłynął na nie i na moją osobę, to co by to było? Czy chciałabym wymazać go z pamięci i zastąpić lepszym wspomnieniem? Pewnie tak, bo nieważne jak zmienił bieg mojego życia, bez tego byłoby lepiej. Nie dostałam drugiej szansy.
Dostała ją Rachel. Pewnego dnia budzi się i uświadamia sobie, że życie, które znała i prowadziła, nie istnieje. Mimo że wszystko jest z pozoru lepsze, nie jest tym, co zna.
Od momentu przeczytania opisu "Drugiej szansy" wiedziałam, że znajdzie się ona w mojej biblioteczce. Nie przypuszczałam jednak, że będzie tak niebanalna i ciekawa. Każdy ma w życiu taką osobę, za której chociażby krótki widok, oddałby wszystko. Ta książka pięknie to ukazuje i mimo iż w realnym świecie nie mogłoby się zdarzyć coś podobnego, to jednak druga szansa dla miłości jest jak najbardziej prawdziwa. W końcu każdy na nią zasługuje.

Gdybym miała wybrać jeden bardzo trudny moment w moim życie, który wpłynął na nie i na moją osobę, to co by to było? Czy chciałabym wymazać go z pamięci i zastąpić lepszym wspomnieniem? Pewnie tak, bo nieważne jak zmienił bieg mojego życia, bez tego byłoby lepiej. Nie dostałam drugiej szansy.
Dostała ją Rachel. Pewnego dnia budzi się i uświadamia sobie, że życie, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Never Never Tarryn Fisher, Colleen Hoover
Ocena 7,3
Never Never Tarryn Fisher, Coll...

Na półkach: , , ,

Tajemnica. Miłość. Przeznaczenie. Nigdy. Przenigdy.
Nie zapomnę o tej książce. Ma w sobie taki czar, który wciąga czytelnika i nie pozwala mu odłożyć czytania na później. Jest to książka młodzieżowa, ale mądra i ambitna. Nawet moja Babcia się nią zachwyciła. Jestem fanką twórczości pani Hoover, bo tworzy ona powieści niebanalne, z wartościami i historiami godnymi uwagi. W tej książce także to wszystko można znaleźć.
Para nastolatków traci pamięć i próbuje dojść do tego, jak to się stało. Odkrywają swoje tajemnice, uczucia, a przede wszystkim siebie nawzajem. Jest to opowieść o sile miłości, o przeznaczeniu, z którym nie powinno się walczyć. Dla mnie jej lektura była przyjemnością, a oprócz tego pozwoliła mi przemyśleć kilka ważnych rzeczy, dlatego z całego serca polecam.
"Nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy."

Tajemnica. Miłość. Przeznaczenie. Nigdy. Przenigdy.
Nie zapomnę o tej książce. Ma w sobie taki czar, który wciąga czytelnika i nie pozwala mu odłożyć czytania na później. Jest to książka młodzieżowa, ale mądra i ambitna. Nawet moja Babcia się nią zachwyciła. Jestem fanką twórczości pani Hoover, bo tworzy ona powieści niebanalne, z wartościami i historiami godnymi uwagi. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"To nie miłość odchodzi od ludzi, ale ludzie odchodzą od miłości..."

Na samą myśl o twórczości pana Borszewicza czuję poruszenie. Gdy dowiedziałam się o "Pomrokach" płakałam ze wzruszenia, a gdy trzymałam już książkę w rękach, nie potrafiłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tej historii towarzyszą zupełnie inne emocje niż przy "Mrokach". Owszem jest smutek i tęsknota, ale jest też dużo miłości i chęci do życia. Przede wszystkim nie brakuje pięknych słów. Autor dał mi to, czego potrzebowałam i na co liczyłam. To, co siedziało w mojej głowie, znalazło wyjście i przemówiło do mnie ze stron czytanej książki. Czułam się jakbym była jej współautorem, bo przemyślenia bohatera były mi dobrze znane.
Pan Borszewicz miał zmysł, który pozwolił Mu pisać od serca dla serca, niby banalnie, ale tak pięknie, że nie sposób tego nie analizować i nie zapłakać. Zaskoczyła mnie informacja o Jego śmierci, teraz to On stał się Nieobecny. Zawsze będę Go wspominać jako wspaniałego artystę, który nie mrok, a światło wprowadził w moje życie. Zostawił piękno, prawdę i miłość. Dziękuję Mu za to...

"Nazostawiałeś siebie Nieobecny."

"To nie miłość odchodzi od ludzi, ale ludzie odchodzą od miłości..."

Na samą myśl o twórczości pana Borszewicza czuję poruszenie. Gdy dowiedziałam się o "Pomrokach" płakałam ze wzruszenia, a gdy trzymałam już książkę w rękach, nie potrafiłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tej historii towarzyszą zupełnie inne emocje niż przy "Mrokach". Owszem jest smutek i tęsknota,...

więcej Pokaż mimo to