-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-02-04
Chyba każdy czytelnik zna ten ból - wspaniała, wciągająca książka, bohaterowie, których życiem żyje się przez długi czas. I to nieznośne oczekiwanie na kolejny tom. Czy to na jego zakupienie, wypożyczenie, i o zgrozo, kolejne wydanie. A co jeśli wydawnictwo nie ma na razie w planach wydania kontynuacji? Wtedy okazuje się, że nasza determinacja w jej zdobyciu jest na prawdę ogromna. Tak też stało się ze mną i Aleksandrą Rudą. "Odnaleźć swą drogę" tak mnie pochłonęło, że nie mogłam sięgnąć po inną książkę, dopóki nie dowiem się jakie są dalsze losy Oli, Otto, Irgi. Po wielu poszukiwaniach "Wybór" wreszcie znalazł się w moim posiadaniu.
Drugi tom przygód Oli i Otto dalej przedstawia dzieje tej niecodziennej pary młodych magów. W życiu Oli na stałe zagościł też Irga. O ile w pierwszym tomie wątek miłosny istniał nienachalnie, tak drugi tom zawiera go znacznie więcej. Ale to akurat działa na plus. Oczywiście nic w życiu bohaterki nie przychodzi łatwo, ciągle pakuje się ona w nowe kłopoty i przygody. Także rodzące się uczucie sprawia jej wiele problemów - głównie musi ona uporać się z własnym, ciężkim charakterem.
Na końcu "Odnaleźć swą drogę" Irga wyjeżdża. Ola musi znosić więc trudy związku na odległość. Jednak dziewczyna nie próżnuje. Wraz z Otto muszą ciężko pracować i udoskonalać swoją profesję. Co więcej - muszą utrzymać się na ciężkim rynku dostawców alkoholu. Przyjaciele, jak to już jest w ich zwyczaju, nie jeden raz ocierają się o śmierć, a lista ich wrogów ciągle się wydłuża. Nie brakuje też oczywiście niebezpiecznych magicznych eksperymentów, które przynoszą różne skutki. Bohaterowie przekonują się, że życie przynosi wiele niespodzianek i nieprzewidzianych zwrotów, które niekoniecznie są pożądane...
Czytając "Wybór" nie ma się poczucia, że książka była pisana na siłę. Cała akcja jest po prostu naturalną kontynuacją losów głównych bohaterów. Liczne zdarzenia w życiu Oli, Otto i Irgi, które mogą wydawać się przesadzone, nie są bowiem niczym nowym. Do tego przyzwyczaiło nas "Odnaleźć swą drogę". Drugi tom skupia się więc i na studenckich "wybrykach", obieraniu zawodowej drogi, dokształcaniu, przyjaźni, miłości i trudach dorosłego już życia. Aleksandra Ruda włożyła więc w swoją książkę wiele wątków. Ale czy to przeszkadza w czytaniu? Oczywiście nie. Co prawda ciągle ma się wrażenie, że niektóre zdarzenia są zaniedbane, inne z kolei za bardzo rozbudowane, ale ośmielę się stwierdzić, że "Wybór" jest nieco lepszy od swojej poprzedniczki. Może nawet więcej niż "nieco". Co się zmienia? W głównej mierze sama kreacja głównej bohaterki. Ola nie jest już tak irytująca. A może to po prostu coś na kształt przyzwyczajenia do postaci, jakie wyniosło się z pierwszej części. Jednakże ma się silne wrażenie, że autorka do "Wyboru" bardziej się przyłożyła.
"Wybór" więc, tak jak poprzedni tom, jest gwarancją wspaniale spędzonych godzin. Książka niestety ma poważny efekt uboczny - od razu chce się sięgnąć po kolejny tom, a dalsze losy bohaterów nie pozwalają myśleć o niczym innym. Ale dla mnie ten efekt uboczny jest bardzo pożądany.
Chyba każdy czytelnik zna ten ból - wspaniała, wciągająca książka, bohaterowie, których życiem żyje się przez długi czas. I to nieznośne oczekiwanie na kolejny tom. Czy to na jego zakupienie, wypożyczenie, i o zgrozo, kolejne wydanie. A co jeśli wydawnictwo nie ma na razie w planach wydania kontynuacji? Wtedy okazuje się, że nasza determinacja w jej zdobyciu jest na prawdę...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-08-24
2020-02-04
2010-07-01
Któż z nas nie grał w gry komputerowe? Któż z nas nie spędzał godzin przed monitorem aby tylko przejść na kolejny poziom? Wszyscy traktowaliśmy nasze zadania poważnie, tak jakby fikcja była rzeczywistością. Co stanie się jednak, gdy ta fikcja naprawdę będzie realna?
Cecilia Randall to pisarka kierująca swe dzieła do młodego czytelnika. Debiutowała w 2006 roku właśnie powieścią "Hyperversum". Książka ta stała się pierwszą częścią fantastycznej serii, która zebrała nagrody i uznanie wśród czytających. Autorka napisała już kolejne dwie części sagi. Polski czytelnik musiał czekać na jej wydanie pięć lat. Czy było warto?
"Hyperversum" to opowieść o losach sześciorga przyjaciół. Daniel i Martin to dwaj bracia. Ian stał się ich przybranym krewnym po śmierci rodziców, znakomity student historii, trudniący się średniowiecznymi dziejami. Jodie to z kolei dziewczyna Daniela, studiująca medycynę. Donna i Carl, to wspólni znajomi wspomnianej czwórki, których połączyła fascynacja grą RPG. Kiedy Ian wymyśla nową misję i wprowadza ją do systemu, cała szóstka gromadzi się przed monitorem komputera. Jednak już na początku rozgrywki staje się coś nieoczekiwanego - cała szóstka zostaje przeniesiona w świat XIII-wiecznej Francji...
Zdezorientowani i w ogóle nie przygotowani na trudne warunki średniowiecznych czasów, muszą znaleźć w sobie wielkie pokłady odwagi. Najlepiej przygotowany jest Ian - lata studiów, samodzielna praca nad manuskryptami i fascynacja tamtejszą kulturą, pozwalają mu podejmować świadome decyzje. Jednak już na wstępie zmagają się z trudnościami - Donna i Carl zaginęli, a na pobliskim trakcie właśnie doszło do napaści. Przerażeni widokiem zabitych, desperacko poszukują możliwości powrotu do domu. Desperacko też pragną znaleźć schronienie przed niebezpieczeństwami czyhającymi na nich z każdej strony.
Młodzi bohaterowie w końcu odnajdują drogę prowadzącą do miasta. Tam mści się na nich nieznajomość panujących obyczajów. Kiedy pytają o drogę przypadkowo spotkaną kobietę, jeszcze nie wiedzą jak wielkie zmiany wprowadzi ona w ich życie. Na razie jednak występują w jej obronie, przez co Ian ponosi karę chłosty, a cała piątka trafia do więzienia. Wydarzenia te stają się początkiem wielkiej przygody. Przygody, która jednak niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw.
Przyjaciele trafiają w wyjątkowo burzliwe czasy. Anglia i Francja powoli szykują się do wojny, na dworach roi się od szpiegów, a dawne rodzinne waśnie odżywają na nowo. Cała szóstka musi przystosować się do panujących obyczajów: poznać język, kulturę, sposoby zachowania i w końcu metody walki. Każde z nich będzie zmuszone do odkrycia samego siebie - swoich wad i zalet. Świat XIII-wiecznej Francji, choć początkowo nieprzyjazny i niezrozumiały, z czasem stanie się miejscem fascynującym, gdzie wszyscy bohaterowie odnajdą swoje przeznaczenie.
Czytając "Hyperversum" nie sposób pozbyć się odczucia, że jest to książka pisana wyłącznie dla młodzieży. Wskazuje na to pewna naiwność w losach młodych bohaterów - najpierw nieoczekiwane przeniesienie w czasie, później szybkie przystosowanie się do średniowiecznych warunków czy w końcu wręcz błyskawiczna przemiana charakterów. I chociaż przez całą powieść ma się właśnie to wrażenie oraz odczucie, że nie jest to dzieło wyśmienite, tak kończąc ostatnie zdanie pojawia się coś nowego - niedosyt. Przez ponad siedemset stron niesamowicie silnie identyfikujemy się z bohaterami, a koniec ich przygód (przynajmniej w tej pierwszej części) powoduje coś na kształt żalu. Zamykając książkę poprzednie, niezbyt może pozytywne odczucia, zmieniają się w zachwyt. A moment w jakim pozostawia nas pisarka sprawia, że natychmiast chcemy sięgnąć po kolejną część.
"Hyperversum" to wspaniała powieść, w której chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Pozostawiając cechy gatunkowe, a więc elementy fantastyczne, historyczne i przygodowe, sama tematyka przyciąga uwagę. W książce Cecylii Randall jest bowiem miejsce na przyjaźń i miłość. To także powieść o przemianach, własnej sile i odwadze, która pojawia się w chwilach kryzysu. Bohaterowie, których nie sposób nie lubić, to także mocny element "Hyperversum". Całość więc tworzy świetną książkę - wciągającą i lekką, którą czyta się niesamowicie szybko. Teraz nie pozostaje nic innego jak oczekiwanie na kolejne, polskie wydania sagi Cecylii Randall!
Któż z nas nie grał w gry komputerowe? Któż z nas nie spędzał godzin przed monitorem aby tylko przejść na kolejny poziom? Wszyscy traktowaliśmy nasze zadania poważnie, tak jakby fikcja była rzeczywistością. Co stanie się jednak, gdy ta fikcja naprawdę będzie realna?
Cecilia Randall to pisarka kierująca swe dzieła do młodego czytelnika. Debiutowała w 2006 roku właśnie...
Są książki, którymi czytelnik się delektuje. Są dzieła, które wymagają czasu i pełnego zaangażowania czytelnika. Nie da się ich przeczytać w kilka godzin, w przerwie pomiędzy licznymi obowiązkami i zajęciami. "Axis mundi" to właśnie taka książka - sporo żąda, ale w zamian daje jeszcze więcej.
O samym autorze wiadomo właściwie niewiele. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, właściciel firmy, który pasjonuje się historią, religią i w końcu szeroko pojętą magią. "Axis mundi" to jego debiut, planowane są też wydania kolejnej powieści i opowiadań. Owy debiut jest jednak zadziwiający. Po pierwsze "Axis mundi" to ogromna księga (nawiasem mówiąc pięknie wydana). Po drugie dosyć ciężka tematyka, która trafia chyba raczej do zamkniętego grona odbiorców. Wszak niewiele jest miłośników niejednokrotnie zapętlonych historycznych wątków. A szkoda...
Witolda Bohuszewicza, głównego bohatera książki, poznajemy na kilka dni przed tradycyjnymi postrzyżynami. Jego wychowaniem zajmuje się praktycznie stary sługa Kmita, którego przeszłość rysuje się dosyć mgliście. Mężczyzna, posiadający ogromną wiedzę nie tylko z zakresu historii, ale i pradawnych wierzeń, otoczony jest aurą tajemniczości. Witolda traktuje jednak jak syna. Na wieść o tym, że chłopiec ma podjąć służbę na dworze Radziwiłłów, Kmita postanawia odwołać się do pierwotnej magii - przy pomocy Wiedźmy tworzy kamień z zamkniętą w nim duszą. Owy talizman stanie się później przyczyną licznych przygód Witolda...
Po latach spędzonych u Radziwiłłów, Witold podejmuje naukę na Akademii Krakowskiej. Zdobywa wszechstronne wykształcenie głównie za sprawą samodzielnej nauki. Jest on też osobą, której władanie bronią nie jest obce, co później przyniesie mu niespodziewaną odmianę losu. Młodzieniec wdaje się bowiem w bójkę, choć właściwie była to obrona zarówno własnego życia, jak i życia towarzyszy zabaw. Ląduje w więzieniu, ale niespodziewanie wstawia się za nim sam Olbracht Łaski. Będąc świadkiem burdy, docenia niepospolite umiejętności młodego Bohuszewicza, a także dostrzega otaczającą go aurę urodzonego pod szczęśliwą gwiazdę. Dla Witolda jest to szansa na zdobycie sławy i majątku. To sposobność by nazwisko Bohuszewicz stało się znane szerokiemu gronu społeczeństwa.
Jednak służba u Łaskiego niesie pewne niedogodności. W XVI wieku był on bowiem jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci. Niezwykle inteligenty i przebiegły, potrafił zjednać sobie potrzebnych mu ludzi. Pragnienie władzy i bogactwa budzi w nim wiele talentów, które mają mu pomóc w zdobyciu upragnionego celu - Mołdawii. Łaski to także osoba odwołująca się do alchemii, która ma przynieść potrzebne złoto, człowiek posiadający znajomości z największymi "czarownikami" świata. Dzięki nim poznaje też niezwykłe przeznaczenie swego sługi Witolda. Odtąd staje się on jego narzędziem w dążeniu do władzy. Łaski wykorzysta wszystkie jego zdolności tak, by odnieść upragniony sukces. Na jego nieszczęście, "szczęśliwa gwiazda" Witolda, uwikła go w znacznie bardziej skomplikowane perypetie...
Dla wkraczającego w dorosłe życie Bohuszewicza, czas drugiej połowy XVI wieku, niesie wiele prób. Młodzieniec doświadcza czym jest ambicja, do czego prowadzą niespełnione marzenia, uprzedzenia i brak tolerancji. Poznaje też smak wojny i wszystkich tragedii jakie ona niesie. Na jego życiowej drodze pojawiają się też silne kobiety, magnaci, znane osobowości, liczni szpiedzy. Witold zostaje więc wplątany w wydarzenia, które niejednokrotnie przyniosą mu cierpienie i zwątpienie. Będzie zmuszony do trudnych wyborów, a upragnionego spokoju nie będzie mu dane zaznać.
"Axis mundi" to książka niezwykła. Dzieje się to za sprawą samego autora. Chylę czoła przed ogromem wiedzy i pracy, jaką włożył on w swoje dzieło. Dzieje Witolda są umieszczone w autentycznych wydarzeniach, na swojej drodze spotyka osoby znane nam z lekcji historii czy języka polskiego. Sprawnie wprowadzana sfera mistyczna, nadaje całej powieści tajemniczość, niecodzienność i wyjątkowość. Nie brakuje tutaj teorii znanych filozofów czy naukowców. Religia miesza się z pradawnymi wierzeniami i obrzędami, a naukowe teorie zmagają się z konserwatywnym pojmowaniem świata.
Sama historia życia Witolda opowiedziana jest w sposób niezwykle barwny. Liczne aluzje do chociażby powszechnie znanych dzieł literackich, znakomicie wpływają na przyjemność czytania. Całej książce nie brakuje też świetnego poczucia humoru, a kreacja postaci sprawia, że chętnie zagłębiamy się w kolejne strony.
Przyznam, że dawno nie czytałam tak dobrej powieści historycznej. I chociaż nie jestem znawcą dziejów świata, to ich wykorzystywanie w literaturze jest dla mnie sprawą fantastyczną. Tak - "Axis mundi" wymaga od czytelnika wiele, jednak warto te wymagania spełnić by przeczytać kawał dobrej literatury. Wiktor Trojan to świetny gawędziarz, który wciąga w swoją opowieść a poprzez liczne przypisy nawiązuje kontakt z czytelnikiem. "Axis mundi" jest perfekcyjna właściwie w każdym względzie, a kolejne strony niosą niesamowicie dużą dawkę świetnej zabawy. Z całego serca polecam i z niecierpliwością czekam na kolejne powieści autora !
Są książki, którymi czytelnik się delektuje. Są dzieła, które wymagają czasu i pełnego zaangażowania czytelnika. Nie da się ich przeczytać w kilka godzin, w przerwie pomiędzy licznymi obowiązkami i zajęciami. "Axis mundi" to właśnie taka książka - sporo żąda, ale w zamian daje jeszcze więcej.
więcej Pokaż mimo toO samym autorze wiadomo właściwie niewiele. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego,...