-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2023-11-09
2022-02-09
Udało mi się dotrzeć do (chyba) dobrego zakończenia za trzecim razem, ale tylko przypadkiem... I na pewno sprawdzę jeszcze inne opcje!
Nawet jeśli przy kolejnych podejściach niektóre fragmenty wyglądają identycznie, tak wystarczy jedna mała decyzja i lądujemy na zupełnie innej ścieżce. Chęć odkrywania tych wszystkich dróg jest z pewnością motorem napędowym ,,Koszmaru". No i nie da się ukryć, że to po prostu kawał ciekawej historii - wypaczonej, niepokojącej i dzięki temu tym bardziej intrygującej.
Udało mi się dotrzeć do (chyba) dobrego zakończenia za trzecim razem, ale tylko przypadkiem... I na pewno sprawdzę jeszcze inne opcje!
Nawet jeśli przy kolejnych podejściach niektóre fragmenty wyglądają identycznie, tak wystarczy jedna mała decyzja i lądujemy na zupełnie innej ścieżce. Chęć odkrywania tych wszystkich dróg jest z pewnością motorem napędowym ,,Koszmaru"....
2023-10-22
Na początku nie zaiskrzyło, ale później trochę się wciągnęłam.
Nie jest to książka oryginalna, która przepisuje gatunek na nowo. Powiedziałabym nawet w drugą stronę - bardzo standardowy bardziej thriller niż horror. Czy to źle? Ani trochę! Dobra rozrywka do wyłączenia się, chociażby do poduchy przed snem.
Choć bohaterka może co niektórych odrzucać (i co po niektórych głosach widzę, że faktycznie odrzuca). Dla mnie jednak była w punkt - niestabilna emocjonalnie, zdrowo popieprzona, do tego czasami myląca rzeczywistość ze swoimi schizofrenicznymi wymysłami, do tego zapominająca o pewnych rzeczach lub wprost je wypierająca, przez co czytelnik może czuć się nie mniej zagubiony niż Lynnette. I choć lubię dostawać wskazówki, abym sama mogła tworzyć teorie o rozwiązaniu zagadki, tak tym razem zupełnie mi nie przeszkadzało, że czasem konkretnymi faktami dostawałam nieoczekiwanie w twarz dopiero po jakimś czasie.
Lynnette to naprawdę mocno zaburzona osoba, która potrafi nie dopuszczać do siebie faktów, które aktualnie nie pasują do jej przekonań. Może to irytować, ja natomiast dałam trochę się ponieść temu szaleństwu obserwowania perspektywy zaszczutego zwierzęcia, które nie wie, z której strony nadejdzie zagrożenie. I może nie jest to głębokie, za długo pewnie tego też nie zapamiętam, ale było wystarczająco wciągające na zabicie czasu przez kilka wieczorów. Sama intryga też była tylko pretekstem do czystej, krwawej rozrywki, której niektórzy potrzebują w bezpiecznym naleśniczku z koca w bezpiecznym domku.
Na początku nie zaiskrzyło, ale później trochę się wciągnęłam.
Nie jest to książka oryginalna, która przepisuje gatunek na nowo. Powiedziałabym nawet w drugą stronę - bardzo standardowy bardziej thriller niż horror. Czy to źle? Ani trochę! Dobra rozrywka do wyłączenia się, chociażby do poduchy przed snem.
Choć bohaterka może co niektórych odrzucać (i co po niektórych...
2022-02-13
O tej książce słyszałam dużo i czytałam sporo pochlebnych opinii. Ba! Jedno z opowiadań zaadaptowano na szklany ekran. Z drugiej strony nie nastawiałam się aż tak pozytywnie - wszak ojcu pana Hilla też zdarzały się gorsze teksty. I powiem szczerze, że nawet podchodząc z w pełni czystą głową zawiodłam się. Bardzo się zawiodłam.
Nie jest tak, że wszystko tu (przynajmniej według mnie) złe. Podziwiam wyobraźnię i pióro Hilla. Niezaprzeczalnie ma własny talent i mimo (świadomych lub nie) prób upodobnienia do ojca, ma swój własny styl. Jednak… cóż. Starałam znaleźć ,,to coś” w tych opowiadaniach, coś co ze mną zostanie, jakiś cel tych tekstów. I może jestem wybredna, ale nic takiego nie znalazłam. Niektóre z opowiadań uznałabym za ,,spoko” i to najwięcej, co mogę o nich powiedzieć. Zaczynają się całkiem w porządku, wprowadzają w niepokojący klimat i przedstawiają ciekawych bohaterów. Jednak gdy przychodzi do zakończenia wszystko nagle znika, jak po pstryknięciu palcami i zamiast satysfakcji zostawałam z wielkim ,,WTF, no i po co to było?”
Hill na pewno umie pisać świetne opowiadania - tylko nie potrafi ich kończyć. Przynajmniej takie mam wrażenie. A zepsute zakończenie psuje całe opowiadanie. I trochę szkoda, bo każdy z tych tekstów miał na siebie ciekawy, a czasem i oryginalny pomysł.
Zastanawiałam się nad oceną i gotowa byłabym wystawić tylko 5, bo momentami okrutnie męczyłam się przy czytaniu, ale mimo wszystko podziwiam wyobraźnię i warsztat Hilla. Gotowa jestem sięgnąć po inne jego teksty - aby sprawdzić, czy ma w zanadrzu coś lepszego.
O tej książce słyszałam dużo i czytałam sporo pochlebnych opinii. Ba! Jedno z opowiadań zaadaptowano na szklany ekran. Z drugiej strony nie nastawiałam się aż tak pozytywnie - wszak ojcu pana Hilla też zdarzały się gorsze teksty. I powiem szczerze, że nawet podchodząc z w pełni czystą głową zawiodłam się. Bardzo się zawiodłam.
Nie jest tak, że wszystko tu (przynajmniej...
2023-05-24
Nadal pozostaję przy opinii, że seria jest - skądinąd bardzo dobrym! - dodatkiem do filmów i raczej komuś, kto Obcego nie zna może nie siąść. Jednak fan na pewno poza znajomymi scenami znajdzie też ich rozszerzenie, a i parę zupełnie nowych sytuacji również.
Drugi tom podobał mi się trochę bardziej, bo i drugi film lubię nieznacznie lepiej od jedynki. To coś trochę innego niż ,,Ósmy pasażer Nostrono" - tu jest większy nacisk na akcję i ,,przygodę" niż na horror. Jak to niepisane prawo sequeli prawi - więcej, mocniej, głośniej. I choć zamiast jednego jest tu ksenomorfów od zasrania, tak nadal nie straciły tego impetu, jaki miały na początku. Tym razem to nie ,,niewiadoma" gra tu kluczową rolę, ale wiedza właśnie - to, jak ten gatunek działa jako gatunek, jak potrafi przejmować kolonie, a nawet planety... Już w poprzednim tomie dało się odczuć, że ksenomorf jest drapieżnikiem doskonałym, stającym na szczycie każdej z drabin w środowisku, w jakim się pojawia. Druga część to tylko dobitny dowód właśnie na to.
Choć wystarczy jedna, naprawdę zdeterminowana baba...
Nadal pozostaję przy opinii, że seria jest - skądinąd bardzo dobrym! - dodatkiem do filmów i raczej komuś, kto Obcego nie zna może nie siąść. Jednak fan na pewno poza znajomymi scenami znajdzie też ich rozszerzenie, a i parę zupełnie nowych sytuacji również.
Drugi tom podobał mi się trochę bardziej, bo i drugi film lubię nieznacznie lepiej od jedynki. To coś trochę innego...
2022-11-22
Sam fakt, że to po prostu Obcy - do tego w tak pięknym wydaniu - spowodował, że brałam w ciemno. Tylko czy polecam?
Cóż. Komuś, kto nigdy nie zetknął się z tą marką (lub jej nie lubi) poleciłabym poszukać czegoś innego. Co prawda nie jest to samo przełożenie scenariusza filmu 1:1 - chociażby pojawiło się trochę unikalnych scen plus książka i film to zupełnie inne doznania. Jednak mimo wszystko to będzie tylko dodatek do filmu. Ciekawostka rozwijająca to, czy tamto, nieszczególnie broniąca się jako odrębne dzieło.
Odsuwając całą moją sympatię do Obcego na bok (choć nie da się w pełni) muszę niestety przyznać, że książka to taki niezły średniak. Choć sporo daje tu samo wydanie, tak na pewno można przeczytać bez uszczerbku na zdrowiu czy honorze. Wątpię czy nie-fanów zachwyci, ale nie musi być stratą czasu. Z zaznaczeniem, że niekoniecznie powinno patrzeć się na książkowego Obcego jak na horror. Science fiction z elementami grozy już bardziej.
A jak oglądałeś/łaś film, to dobrze wiesz, jak się wszystko kończy i czytasz, bo jesteś fanem.
Sam fakt, że to po prostu Obcy - do tego w tak pięknym wydaniu - spowodował, że brałam w ciemno. Tylko czy polecam?
Cóż. Komuś, kto nigdy nie zetknął się z tą marką (lub jej nie lubi) poleciłabym poszukać czegoś innego. Co prawda nie jest to samo przełożenie scenariusza filmu 1:1 - chociażby pojawiło się trochę unikalnych scen plus książka i film to zupełnie inne doznania....
2022-06-30
W sumie nie wiem co mnie podkusiło - nie jestem szczególną czytelniczką komiksów, ale nie żałuję przeczytania!
To nie jest historia wbijająca w fotel, tylko że świetnie pasująca do uniwersum Obcego - choć samego ksenomorfa może wydawać się zbyt mało. Zdecydowanie pierwsze skrzypce grają tu Zula i Davis - i dobrze, bo ich relacja to dobre mięsko. Chcący ratować ludzkość android i kontuzjowana marines. O ile ten pierwszy może śmierdzieć fanom na kilometr, tak za Zulą można pójść w ogień. Drobna kobietka, która poświęciła masę sił i czasu, aby dorównać innym i sprawdzić się jako żołnierz przez jeden wypadek traci wszystko na co pracowała i staje się ,,upośledzona". I jej największym wrogiem nie jest chore ciało, ale umysł - jej wręcz chorobliwe pragnienie, by być potrzebną, a nie tylko śmieciem odrzuconym w kąt.
A Davis to wykorzystuje.
Jak mówiąc o komiksie nie wspomnieć o ilustracjach? Pracowało przy nich kilka osób i co mogę powiedzieć ze swojej strony - są pięknie... ochydne? Obleśne? W tym świecie nie ma piękna - jest brud, śluz, krew i wnętrzności, a ilustratorzy świetnie to oddali. Każda ilustracja, nawet ta przedstawiająca bohaterkę całkiem korzystnie (bo i Zula taka brzydka nie jest) ma w sobie coś niepokojącego.
Plus dla osób grających w Alien: Izolacja - w tle przewija się Amanda Ripley ;)
W sumie nie wiem co mnie podkusiło - nie jestem szczególną czytelniczką komiksów, ale nie żałuję przeczytania!
To nie jest historia wbijająca w fotel, tylko że świetnie pasująca do uniwersum Obcego - choć samego ksenomorfa może wydawać się zbyt mało. Zdecydowanie pierwsze skrzypce grają tu Zula i Davis - i dobrze, bo ich relacja to dobre mięsko. Chcący ratować ludzkość...
2022-06-30
Muszę zwrócić honor Davisowi... ale nie spoileruję dlaczego. W każdym razie nawet o mało nie płakałam.
Drugi tom to oczywiście kontynuacja przygód Zuli i Davisa, gdzie ksenomorfy schodzą trochę na bok, aby zrobić więcej miejsca intrydze znanej w tym uniwersum jak świat - ludzie nigdy się nie nauczą i zawsze będą próbować okiełznać te bestie...
Pierwszy tom podobał mi się bardziej, aczkolwiek drugi jako swego rodzaju zamknięcie historii również plusuje. Oczywiście mam świadomość, że Zula jeszcze gdzieś się przewija w komiksach i z miłą chęcią zapoznam się z jej kolejnymi przygodami.
Muszę zwrócić honor Davisowi... ale nie spoileruję dlaczego. W każdym razie nawet o mało nie płakałam.
Drugi tom to oczywiście kontynuacja przygód Zuli i Davisa, gdzie ksenomorfy schodzą trochę na bok, aby zrobić więcej miejsca intrydze znanej w tym uniwersum jak świat - ludzie nigdy się nie nauczą i zawsze będą próbować okiełznać te bestie...
Pierwszy tom podobał mi się...
2023-01-14
W mojej sympatii do Outsidera dużą rolę na pewno odgrywa ,,gościnny” występ Holly Gibney, znanej z trylogii Billa Hodgesa. Głównie dlatego, że tym razem mogła zabłysnąć sama, a w każdym razie bez Billa i spółki. Bystra, choć zahukana, ze swoimi dziwactwami na pewno nie jest wzorem najciekawszej bohaterki, ale też potrafi czasem pojechać po bandzie.
Co do samej powieści - zaczyna się z kopyta: od widowiskowego aresztowania podejrzanego o brutalne morderstwo. Niby sprawa prosta, policja ma bezsprzeczne dowody, tylko że w pewnym momencie wszystko zaczyna się komplikować. Dlaczego? Otóż pojawiają się kolejne dowody - tylko tym razem na to, że podejrzany w chwili morderstwa był wiele kilometrów od miejsca zbrodni... Rasowy kryminał przechodzi w typowo kingowski horror. Gdy odrzucisz to, co prawdopodobne, pozostaje ci tylko to, co nieprawdopodobne.
Cegiełka z tego niemała, ja jednak nawet nie wiem kiedy przeleciałam przez całość. Lubię styl Kinga - niespieszny, nastawiony na klimat. No i po raz kolejny poza wątkami fantastycznymi dostaję kryminał - dla mnie zestawienie idealne.
W mojej sympatii do Outsidera dużą rolę na pewno odgrywa ,,gościnny” występ Holly Gibney, znanej z trylogii Billa Hodgesa. Głównie dlatego, że tym razem mogła zabłysnąć sama, a w każdym razie bez Billa i spółki. Bystra, choć zahukana, ze swoimi dziwactwami na pewno nie jest wzorem najciekawszej bohaterki, ale też potrafi czasem pojechać po bandzie.
Co do samej powieści -...
2022-10-10
Sama nie wiem.
Może to wina zmęczenia, ale nie wciągnęło mnie tak, jak myślałam, że wciągnie. A na pewno nie wciągnęło tak jak kiedyś Alicja.
Pierwsze podejście zakończyło się bardzo szybko - dorwała mniej banda gości w maskach kóz. I na razie nie mam większej ochoty powtarzać. Może jak trochę odpocznę i zejdzie mi z głowy.
Co nie znaczy, że to zła lub nudna pozycja! To całkiem sympatyczna gra horrojkowa. Klasyczna nawet bym powiedziała. Tylko z zastrzeżeniem, że pupy nie musi urywać.
Jeszcze kiedyś na pewno podejdę - choćby żeby poznać jakieś inne zakończenie poza złapaniem przez ludzi-kozy...
Sama nie wiem.
Może to wina zmęczenia, ale nie wciągnęło mnie tak, jak myślałam, że wciągnie. A na pewno nie wciągnęło tak jak kiedyś Alicja.
Pierwsze podejście zakończyło się bardzo szybko - dorwała mniej banda gości w maskach kóz. I na razie nie mam większej ochoty powtarzać. Może jak trochę odpocznę i zejdzie mi z głowy.
Co nie znaczy, że to zła lub nudna pozycja! To...
2022-10-30
I mam tu problem. Bo ogólnie rzecz biorąc mogę całość ocenić jako niezłą - historia sama w sobie naprawdę jest ciekawa, takie połączenie Piły z Outlastem podlane slasherami z nastolatkami. No dla mnie kombo do brania w ciemno i gdyby to była zwykła książka, to pewnie bym nie narzekała.
Ale.
Paragrafówka z tego, niestety, mierna, choć dla kogoś, kto chciałby zacząć przygodę z tego typu grami pewnie byłaby okey. Bo osoby, które miały do czynienia z innymi tytułami tego typu mogą poczuć się rozczarowane. Ja nie uważam się za wielkiego znawcę paragrafówek, ale po genialnej Alicji i Piekle na autostradzie poczułam spory niedosyt.
Moim głównym problemem ze Świrownią, która powinna dawać mi ułudę znaczenia moich wyborów jest to... że w ogólnie nie czułam tego znaczenia. Często, gęsto musiałam przechodzić po 5-6 razy pod rząd od paragrafu do paragrafu bez żadnej możliwości wyboru. A gdy pojawiła się ta możliwość wyboru? Nawet jeśli z A i B wybrałam B, to gra i tak od razu kierowała mnie na ścieżkę A. Później kolejny ciąg paragrafów bez wyborów. Zakończenie? Znienienacka cała czwórka została zabita w dwóch krótkich akapitach. No fajnie.
Jakbym nie starała się podejmować głupich decyzji, działo się co powyżej - gra i tak kierowała mnie na prawilną ścieżkę. A system baterii? Nie wiem po chusteczkę. Chciałam sprawdzić co złego się stanie po rozładownaniu... Odpowiedź - nic. A po prawdzie skończyłam jedną rozgrywkę z minus dwoma kreskami baterii.
Moja przygoda ze Świrownią to była taka sinusoida. Zarąbista historia, sporo fajnych pomysłów i zabiegów. A z drugiej mańki zero frajdy, a nawet irytacja z powodu beznadziejnej rozgrywki.
Dla fajnej historii - warto! Ale jeśli ktoś chce ,,grać", to chyba poleciłabym poszukać czegoś innego...
I mam tu problem. Bo ogólnie rzecz biorąc mogę całość ocenić jako niezłą - historia sama w sobie naprawdę jest ciekawa, takie połączenie Piły z Outlastem podlane slasherami z nastolatkami. No dla mnie kombo do brania w ciemno i gdyby to była zwykła książka, to pewnie bym nie narzekała.
Ale.
Paragrafówka z tego, niestety, mierna, choć dla kogoś, kto chciałby zacząć przygodę...
2022-09-18
Jak to przy zbiorach opowiadań bywa - część tekstów jest dobra, część niekoniecznie.
W ogólnym rozrachunku mogę powiedzieć, że podobało mi się, aczkolwiek muszę przestrzec osoby liczące na horror - bo tak bym tych opowiadań nie nazwała. Nie da się tu odmówić niepokojącego, specyficznego klimatu, ale stricte straszyć nic nie straszy.
Moimi faworytami są Wierzby, Pradawna magia, tytułowe Wendigo oraz bardzo inne od pozostałych opowiadanie Max Hensig - będące pełnoprawnym i ciekawym thrillerem. W sumie właśnie to ostatnie najbardziej zapadło mi w pamięć przez to, jak różniło się od reszty tomu - zamiast duchów, demonów, magii i Natury dostałam opowieść o psychopatycznym, piekielnie inteligentnym i przez to śmiertelnie groźnym mordercy i jego ofierze.
A co z resztą? No różnie. Niektóre, choć tytuły gdzieś mi umknęły, czytało się całkiem przyjemne. Inne ledwo dałam radę przebrnąć, nawet jeśli to były krótkie teksty. Ogólnie na pewno nie żałuję spędzonego czasu, a do niektórych opowiadań - na pewno do Maxa Hensiga - jeszcze kiedyś wrócę!
Jak to przy zbiorach opowiadań bywa - część tekstów jest dobra, część niekoniecznie.
W ogólnym rozrachunku mogę powiedzieć, że podobało mi się, aczkolwiek muszę przestrzec osoby liczące na horror - bo tak bym tych opowiadań nie nazwała. Nie da się tu odmówić niepokojącego, specyficznego klimatu, ale stricte straszyć nic nie straszy.
Moimi faworytami są Wierzby, Pradawna...
2022-07-04
Moje pierwsze spotkanie face to face z bizarro fiction.
Oh boy
A nie chciałam wierzyć autorowi, że ta książka jest posrana...
Pozycja zdecydowanie 18+ i to dla osób o mocnych nerwach i żołądkach. Małpi Szał miał być takim miłosnym liścikiem do wszelkich horrorów klasy B - grupka popularnych dzieciaków i dom w środku lasu. No klasyka jak się patrzy. Spodziewałam się czegoś pokroju Strasznego Filmu lub Domu Bardzo Nawiedzonego tylko trochę ,,bardziej", ale to było... bardziej BARDZIEJ.
Wszystko zaczyna się naprawdę niewinnie i standardowo, jak przystało na horror z paczką nastolatków. Ba! Niektóre postaci idzie nawet polubić, bo choć jadą na znanym schemacie, są ,,jakieś", mają jakiś charakter i historię. Jest blondi, jest jej kumpela, są mięśniaki z drużyny i ta jedna niepasująca dziewczyna, która chciała być popularna więc trzyma się z popularnymi. I to jest, moi drodzy, tylko uśpienie czujności. Bo atak przychodzi z zaskoczenia, jakby ktoś przyczaił się i pieprznął łopatą przez łeb. I nie chodzi tu o zmutowanego mordercę psychopatę - on tu jest tym najmniejszym problemem!
To nawet nie jest jakieś odwracanie do góry nogami znanych schematów. W sumie... nie wiem nawet co to jest. ,,Jechanie po bandzie" to ogromne niedopowiedzenie na to, co się tam od...walało. Kilka razy chciałam już to rzucić w piździec. Nie dlatego, że to shit, ale poziom brutalności, obrzydliwości i makabry chyba pierwszy raz w życiu zaczął mnie przerastać. Ale i tak... kiedyś na pewno sięgnę po więcej! Tej niepokojącej cząstce mnie podobało się to doświadczenie.
Małpi Szał polecam TYLKO z pełną świadomością tego, na co ochotnik się pisze. To nie jest parodia, to nie jest czarny humor. To nawet nie jest mocniejszy horror. Niepokojące, chore, obrzydliwe, ale i w jakiś sposób nęcące.
LEPIEJ UWIERZCIE AUTOROWI, ŻE TO NAPRAWDĘ JEST POSRANA KSIĄŻKA!
Moje pierwsze spotkanie face to face z bizarro fiction.
Oh boy
A nie chciałam wierzyć autorowi, że ta książka jest posrana...
Pozycja zdecydowanie 18+ i to dla osób o mocnych nerwach i żołądkach. Małpi Szał miał być takim miłosnym liścikiem do wszelkich horrorów klasy B - grupka popularnych dzieciaków i dom w środku lasu. No klasyka jak się patrzy. Spodziewałam się czegoś...
2017-02-13
2017-05-07
Największe plusy? Możliwość wyboru z kilku postaci oraz to, że możemy grać tym złym!
Już w Koszmarze Alicji przy kolejnych podejściach można było przeżyć historię zupełnie inaczej, tak tym razem podniesiono poprzeczkę jeszcze wyżej. Nie dość, że możemy wybrać jednego z trzech bohaterów (albo grać całą trójką!), to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zagrać samym Hrabią Draculą. To daje naprawdę spore pole do popisu przy kolejnych podejściach i nie będzie tu mowy o żadnej nudzie. Szczególnie że każdy z bohaterów ma inne statystyki, przez co każdy jest lepszy w czymś innym i warto o tym pamiętać. Taka Mina na przykład nie jest typem wojownika i bardzo łatwo ją przestraszyć, ale z drugiej strony jest bardziej spostrzegawcza.
A Hrabia Dracula to już zupełnie inny level!
I jak przy Koszmarze znajomość oryginalnej Alicji w Krainie Czarów czasem mogła pomóc, tak samo w Klątwie Wampira znajomość Drakuli nie zaszkodzi, ale też nie jest zupełnie potrzebna. Choć trudno mi uwierzyć, aby ktokolwiek choć nie słyszał o najbardziej znanym na świecie wampirze, to z pewnością w Klątwie nikt się nie zagubi.
Osobiście bardziej podobał mi się Koszmar Alicji, ale w głównej mierze z powodu większej prywatnej sympatii do oryginalnej historii. Czy to znaczy, że Drakuli nie lubię? Wręcz przeciwnie! Dobrze było zanurzyć się w klasycznej opowieści o wampirach.
Największe plusy? Możliwość wyboru z kilku postaci oraz to, że możemy grać tym złym!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJuż w Koszmarze Alicji przy kolejnych podejściach można było przeżyć historię zupełnie inaczej, tak tym razem podniesiono poprzeczkę jeszcze wyżej. Nie dość, że możemy wybrać jednego z trzech bohaterów (albo grać całą trójką!), to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zagrać samym Hrabią...