-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać211
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Biblioteczka
Biblia fana Death Metalu, prawdziwe Pismo Nieświęte ultrasa tej wspaniałej muzyki! "Oblicza śmierci" Alberta Mudriana, z fenomenalna okładką Dana Seagrave, są dla mnie tym samym w świecie Death Metalu, czym jest "Ewolucja kultu" i jej kontynuacja, obie autorstwa Dayala Pattersona, w czarnym świecie Black Metalu - czyli wspaniałą, niezapomnianą podróżą w młodzieńcze lata! W lata stopniowego odkrywania muzyki deathmetalowej, i coraz bardziej postępującej fascynacji nią - fascynacji która
trwa po dziś dzień, i nie zanosi się żeby miała się kiedyś zakończyć. Łezka się kręci w oku kiedy czyta się o powstawaniu, pierwszych próbach, nagraniach demo, czy późniejszych sesjach nagraniowych pełnowymiarowych albumów i koncertach takich bogów sceny DM jak Morbid Angel, Cannibal Corpse, Immolation (ich akurat w tej książce za dużo nie ma...) czy Deicide. Ważną częścią opowieści autora jest zespół Death, który jak dla mnie - fani zespołu, będę teraz bluźnił! - nagrał tylko trzy dobre płyty, numer 1, 2 i 3. Sorry, ale reszta jest dla mnie za bardzo progresywna, a w tym nurcie nie siedzę. Ale bez niezapomnianego Chucka Schuldinera chyba nie byłoby Death Metalu, nieprawdaż...? Oczywiście swoje miejsce ma też Europa, tu spotykamy naszego Vadera czy choćby szwedzkie Entombed i Dismember, a także holenderskie Pestilence czy Asphyx.... Dużo jest też o scenie grindcore'owej, a zwłaszcza ikonie takiego grania, czyli Napalm Death, ale to też nie moje klimaty. Owszem, od czasu do czasu posłucham Brytyjczyków, ale wpada mi to jednym uchem i wypada drugim. I na sam koniec pozwolę sobie nawiązać do fantastycznych słów Kamila Staniszka z przedmowy "Obliczy śmierci" - kiedy usłyszał pierwszy raz Deicide, to popatrzył na otchłań, a ta spojrzała na niego, a on jej jeszcze na to pozwolił. Ja miałem tak samo kiedy po raz pierwszy usłyszałem kawałek bogów z Morbid Angel, a był to "Chapel of Ghouls" - wtedy to właśnie popatrzyłem w otchłań, a ona odwzajemniła spojrzenie. A kiedy usłyszałem już pełnominutowy debiut Morbidów czyli fenomenalne "Altars of Madness", to zaprosiłem otchłań do siebie. Przepadłem w niej z kretesem.....
Biblia fana Death Metalu, prawdziwe Pismo Nieświęte ultrasa tej wspaniałej muzyki! "Oblicza śmierci" Alberta Mudriana, z fenomenalna okładką Dana Seagrave, są dla mnie tym samym w świecie Death Metalu, czym jest "Ewolucja kultu" i jej kontynuacja, obie autorstwa Dayala Pattersona, w czarnym świecie Black Metalu - czyli wspaniałą, niezapomnianą podróżą w młodzieńcze lata! W...
więcej mniej Pokaż mimo toBogusław Wołoszański jak zwykle nie zawiódł! "Testament OdeSSy" to kawał solidnej literatury. Czyta się to błyskawicznie, a jedyny - dla mnie - mankament, to takie trochę nijakie zakończenie. Wygląda to tak jakby autorowi zabrakło pomysłu i sklecił coś naprędce. Szkoda, bo to obniża nieco wartość powieści. Stąd 'tylko' siedem gwiazdek...
Bogusław Wołoszański jak zwykle nie zawiódł! "Testament OdeSSy" to kawał solidnej literatury. Czyta się to błyskawicznie, a jedyny - dla mnie - mankament, to takie trochę nijakie zakończenie. Wygląda to tak jakby autorowi zabrakło pomysłu i sklecił coś naprędce. Szkoda, bo to obniża nieco wartość powieści. Stąd 'tylko' siedem gwiazdek...
Pokaż mimo to
PRAWDA TO METAL I PIEKŁO... Słowa-klucze nieżyjącego już Romana Kostrzewskiego. Prawda to metal - to jest też moje osobiste credo, którym kieruję się od czterdziestu lat. Piekło? Też, ale nie jako obawa przed czymś wymyślonym w wiekach ciemnych przez katolicki kościół do straszenia i kontrolowania ludu, ale bardziej jako odnośnik wyrażający bunt przeciwko świętoszkowatości i hipokryzji tegoż właśnie kościoła katolickiego.
Fanem Kata nie byłem nigdy, takim fanem-szalikowcem. Przyznam się bez bicia że lwią część ich dyskografii - a mam tu na myśli tę część kiedy w zespole występowali razem Kostrzewski z Luczykiem bo to był TEN Kat - znam wybiórczo. Rzadko słucham np. "Bastarda" czy też "Szyderczego zwierciadła" bo średnio mi to siedzi. Jeden, dwa dobre utwory, i to wszystko. Z kolei to co następuje po rozłamie w zespole jest mi kompletnie obce - z małym wyjątkiem do którego jeszcze wrócę. Przesłuchałem raz czy dwa "Mind Cannibals", przesłuchałem "Biało-Czarną", inne wydawnictwa popłuczyn po Kacie też, ale to było i jest tak słabe że szkoda mi na to czasu. Ale... BYŁEM, JESTEM I BĘDĘ na wieki wieków amen ultrasem "666" i "Oddechu wymarłych światów"! To jedne z najlepszych płyt w historii nie tylko polskiego metalu, ale ogólnie. Te płyty ukształtowały mnie, podówczas będącego w pacholęcym wieku, na zawsze. Kiedy pierwszy raz usłyszałem debiut Kata to już wiedziałem że to jest to! Jadowita muzyka, bluźniercze teksty - cud, miód i orzeszki!!! Drugi album, nie tylko przeze mnie uznawany za opus magnum Kata - tylko to utwierdził; że tak powiem - "zaimpregnował" mnie. Pomiędzy tymi dwoma kamieniami milowymi polskiego metalu a resztą dyskografii zespołu i jego popłuczyn jest niewyobrażalna przepaść! Dla potomności dodam jeszcze że w dyskografii Kata bardzo cenię też "38 Minutes Of Life", ale to jest akurat płyta koncertowa i na nią patrzę na nieco innej płaszczyźnie. Kostrzewski jako jeden z pierwszych w Polsce nie bał się pokazać środkowego palca środowiskom katolickim poprzez satanistyczne i bluźniercze teksty i ogólnie całą otoczkę towarzyszącą muzyce Kata. Napisałem - jeden z pierwszych - bo tu trzeba koniecznie wspomnieć o koncercie zespołu Kreon w Jarocinie w 1986 roku; zainteresowani na pewno wiedzą o co chodzi. Do dziś pamiętam zaprezentowany w tv fragment rozmowy Kostrzewskiego z księdzem podczas festiwalu w Jarocinie, można to zresztą zobaczyć na YT. Otwarcie mówi o buncie przeciwko narzucanym przez kościół doktrynom. Warto zauważyć że miało to miejsce w schyłkowym okresie PRL-u, czyli wtedy kiedy kościół miał w naszym kraju bardzo mocną pozycję... Zresztą warto poczytać i posłuchać masę innych wywiadów z Kostrzewskim. Nie da się z nim nie zgadzać w większości kwestii jakie przytaczał w tym temacie, i za to będzie przeze mnie ceniony zawsze.
Napisałem że wrócę do jednej rzeczy w dyskografii (post)Kata po schizmie w zespole - otóż mam tu na myśli nagrany ponownie w 2015 roku album "666". Dla mnie osobiście jest to profanacja materiału z 1986 roku, i przesłuchawszy to raz dałem z tym sobie spokój. Takie pomyje po genialnym albumie - tyle dla mnie znaczy ten chłam.
Sama książka jest rewelacyjną opowieścią o zespole, o ludziach który go tworzyli, o ich muzyce, koncertach, sesjach nagraniowych i całej reszcie. Masa ciekawostek podana w tak przejrzysty sposób że czyta się to kapitalnie. Wielkie brawa dla autora!
PRAWDA TO METAL I PIEKŁO... Słowa-klucze nieżyjącego już Romana Kostrzewskiego. Prawda to metal - to jest też moje osobiste credo, którym kieruję się od czterdziestu lat. Piekło? Też, ale nie jako obawa przed czymś wymyślonym w wiekach ciemnych przez katolicki kościół do straszenia i kontrolowania ludu, ale bardziej jako odnośnik wyrażający bunt przeciwko świętoszkowatości...
więcej mniej Pokaż mimo toKolejna fenomenalna powieść Bernarda Cornwella; powieść którą z czystym sumieniem można nazwać spin-off'em serii o św. Graalu... Co prawda to już inni bohaterowie - acz wspomnienie Thomasa z Hookton ma tu swój akapit - ale to wciąż opowieść o Wojnie Stuletniej. Tym razem nie ma tu wątku, nazwijmy go - przygodowego (jakim było poszukiwanie św. Graala), a jest wyłącznie aspekt militarny. Aperitifem jest kapitalnie przedstawione oblężenie Harlfleur, a daniem głównym bitwa pod Azincourt opisana tak jak tylko ten autor potrafi. Dla fanów beletrystyki historycznej jest to lektura ponadobowiązkowa!
Kolejna fenomenalna powieść Bernarda Cornwella; powieść którą z czystym sumieniem można nazwać spin-off'em serii o św. Graalu... Co prawda to już inni bohaterowie - acz wspomnienie Thomasa z Hookton ma tu swój akapit - ale to wciąż opowieść o Wojnie Stuletniej. Tym razem nie ma tu wątku, nazwijmy go - przygodowego (jakim było poszukiwanie św. Graala), a jest wyłącznie...
więcej mniej Pokaż mimo to10 gwiazdek które niniejszym wystawiam jest nie tylko oceną czwartego tomu, ale ogólnie całego GENIALNEGO cyklu o św. Graalu! Dałbym tych gwiazdek więcej gdyby się dało, no ale że są limity to jest ich "tylko" dziesięć. Kiedy przeczytałem ostatnie zdanie "Łucznika" (oraz Posłowie autora) to żal d*** ścisnął że to już koniec tej wspaniałej przygody. Kiedyś na pewno do niej wrócę. Teraz - polecam bezwzględnie!
10 gwiazdek które niniejszym wystawiam jest nie tylko oceną czwartego tomu, ale ogólnie całego GENIALNEGO cyklu o św. Graalu! Dałbym tych gwiazdek więcej gdyby się dało, no ale że są limity to jest ich "tylko" dziesięć. Kiedy przeczytałem ostatnie zdanie "Łucznika" (oraz Posłowie autora) to żal d*** ścisnął że to już koniec tej wspaniałej przygody. Kiedyś na pewno do niej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bernard Cornwell się nie zatrzymuje, Bernard Cornwell nie bierze jeńców.... "Heretyk" jest najlepszą powieścią cyklu o Graalu, a to jest duża sztuka albowiem poprzednie części były rewelacyjne! Tej powieści się nie czyta, ją się pochłania w tempie błyskawicznym. Nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda na to czasu który chcę spożytkować najlepiej jak się da - czyli biorąc się z marszu za (niestety!) ostatni tom cyklu. Cyklu, który polecam wszystkim bez wyjątku!
PS. Podoba mi się w "Heretyku" to, jak autor piętnuje hipokryzję kościoła katolickiego na przykładzie młodej dziewczyny Genevieve. Potrafiła różdżczką znajdywać źródła wody, czyli w oczach kleru momentalnie stała się wysłanniczką Złego, a w takim przypadku należał się jej wyłącznie stos. Ciemny lud to kupował, i tak właśnie kościół budował swoją potęgę...
Bernard Cornwell się nie zatrzymuje, Bernard Cornwell nie bierze jeńców.... "Heretyk" jest najlepszą powieścią cyklu o Graalu, a to jest duża sztuka albowiem poprzednie części były rewelacyjne! Tej powieści się nie czyta, ją się pochłania w tempie błyskawicznym. Nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda na to czasu który chcę spożytkować najlepiej jak się da - czyli biorąc...
więcej mniej Pokaż mimo toDrugi tom serii o św. Graalu jakościowo nie ustępuje pierwszemu w niczym. Zaczyna i kończy się z przytupem, czyli kapitalnie opisanymi bitwami - najpierw między Anglikami i Szkotami, a przy końcu pomiędzy tymi pierwszymi i Francuzami - kolejny epizod Wojny Stuletniej. Jak to u Bernarda Cornwella trup ściele się gęsto, krew przelewa a wnętrzności i kończyny fruwają! Z kolei umowny środek powieści jest wypełniony genialną fabułą awanturniczo-przygodową, a daniem głównym jest właśnie poszukiwanie św. Graala. Rewelacja, po prostu rewelacja!
Drugi tom serii o św. Graalu jakościowo nie ustępuje pierwszemu w niczym. Zaczyna i kończy się z przytupem, czyli kapitalnie opisanymi bitwami - najpierw między Anglikami i Szkotami, a przy końcu pomiędzy tymi pierwszymi i Francuzami - kolejny epizod Wojny Stuletniej. Jak to u Bernarda Cornwella trup ściele się gęsto, krew przelewa a wnętrzności i kończyny fruwają! Z kolei...
więcej mniej Pokaż mimo toBezwzględnie najlepsza powieść Bernarda Cornwella z tych przeczytanych przeze mnie! Nie mam zaliczonej jakiejś oszałamiającej liczby książek z jego dorobku - a mam zamiar to sukcesywnie zmieniać - ale zdanie mam wyrobione. Pierwszy tom cyklu o Graalu ma wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna - wartką, wciągającą akcję, rewelacyjne sceny batalistyczne, no i znajomość realiów epoki. Cornwell nie od dziś uznawany jest za jednego z najlepszych autorów powieści historycznych, a "Rycerz" udowadnia to ponad wszelką wątpliwość! Polecam.
Bezwzględnie najlepsza powieść Bernarda Cornwella z tych przeczytanych przeze mnie! Nie mam zaliczonej jakiejś oszałamiającej liczby książek z jego dorobku - a mam zamiar to sukcesywnie zmieniać - ale zdanie mam wyrobione. Pierwszy tom cyklu o Graalu ma wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna - wartką, wciągającą akcję, rewelacyjne sceny batalistyczne, no i...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzez 95 procent czasu lektury "Biblii Diabła" widziałem w głowie notę 7 - i to bardzo mocne 7. Na tyle ta książka zasługiwała. W całym cyklu 'Sedinum' pierwsza część nadal mocno siedzi na tronie i się nudzi, bo póki co nikt jej z owego tronu nie zrzuci. Druga część nieco odstawała poziomem, natomiast ta, rzeczona "Biblia Diabła" już mogła tron zobaczyć z dość bliska. Tym razem autor odszedł nieco od schematu poprzedniczek - nie ma tu stricte czarnego charakteru który, kolokwialnie mówiąc, bruździ bohaterom, a jest więcej kryminału. Nie mogło oczywiście zabraknąć poszukiwania skarbów, a dodatkowo niektóre fragmenty powieści mogą stanowić doskonałe uzupełnienie książki "Inkwizycja. Prawdziwa historia walki z herezją i czarami...", którą to nie tak dawno zaopiniowałem tu, na LC (Paulina Weber ma napisać cykl artykułów o procesach czarownic, i szukając materiałów i źródeł znajduje wspaniale udokumentowane działania Inkwizycji i kościoła wobec kobiet oskarżanych o czary... Naprawdę, hierarchowie krk powinni być "dumni"!). I wtedy przychodzi zakończenie, a właściwie jego TOTALNY BRAK! Kończąc lekturę czułem się tak jak gdyby ktoś wyrwał z książki kartki tworzące ostatni rozdział, między tym tutaj pełniącym obowiązki ostatniego, a epilogiem. Autor przeprasza w Posłowiu za otwarte zakończenie.... Panie Leszku, otwarte zakończenia były we "Wiadomości z podziemi' i w "Latarni umarłych"; w "Biblii Diabła" zakończenia NIE MA! Innymi słowy - przegięcie pały w skali kosmicznej! W związku z tym powieści która powinna dostać siedem gwiazdek tym razem nie ocenię!
Przez 95 procent czasu lektury "Biblii Diabła" widziałem w głowie notę 7 - i to bardzo mocne 7. Na tyle ta książka zasługiwała. W całym cyklu 'Sedinum' pierwsza część nadal mocno siedzi na tronie i się nudzi, bo póki co nikt jej z owego tronu nie zrzuci. Druga część nieco odstawała poziomem, natomiast ta, rzeczona "Biblia Diabła" już mogła tron zobaczyć z dość bliska. Tym...
więcej mniej Pokaż mimo toMegapozytywne rozczarowanie! Lat temu kilka czytałem pierwszy tom tego cyklu, który nie był zły, ale nic ponadto; wyraziłem to w swojej opinii do tegoż. Ostatnio nabrało mnie na lekturę "Bram Kijowa", i różnica między obydwiema częściami cyklu jest kolosalna! Tu mamy bowiem do czynienia z pełnokrwistą powieścią historyczną przez duże P! Powieścią bardzo brutalną, przepełnioną hektolitrami krwi, odorem rozprutych wnętrzności, obciętych kończyn i wszechobecną śmiercią. Scen batalistycznych nie powstydziłby się zapewne np. Jacek Komuda, uznany autorytet w gatunku. Grzegorz Kochman rewelacyjnie pokazuje realia XI wieku, opisuje wszystko bardzo realnie i plastycznie; widać bardzo solidne przygotowanie do napisania tej powieści. Wiadomym jest że to kolejna część trylogii, tylko coś nie widać ostatniego tomu. Mam tylko nadzieję że pojawi się on wkrótce, a autor utrzyma wysoki poziom taki jak prezentują "Bramy Kijowa". Polecam!!!
Megapozytywne rozczarowanie! Lat temu kilka czytałem pierwszy tom tego cyklu, który nie był zły, ale nic ponadto; wyraziłem to w swojej opinii do tegoż. Ostatnio nabrało mnie na lekturę "Bram Kijowa", i różnica między obydwiema częściami cyklu jest kolosalna! Tu mamy bowiem do czynienia z pełnokrwistą powieścią historyczną przez duże P! Powieścią bardzo brutalną,...
więcej mniej Pokaż mimo toFilm "Gorączka" Michaela Manna z 1995 roku, z fenomenalnymi rolami Roberta De Niro i Ala Pacino, jak dla mnie jest jednym z najlepszych filmów jakie widziałem w życiu - a widziałem ich sporo! Lubię do niego wracać co jakiś czas i wiem że nigdy mi się nie znudzi. Ostatnio też do niego wróciłem, ale tym razem po to żeby się odpowiednio 'wprowadzić' w lekturę jego kontynuacji, czyli rzeczoną "Gorączkę 2". Dodam od razu że jest to nie tylko kontynuacja, ale również prequel filmu - opisane są tu bowiem pewne wydarzenia z 1988 roku, a więc 7 lat przed tym co jest pokazane w arcydziele Manna. Co do kontynuacji - akcja zaczyna się minuty po tym jak kończy się film. Wrażenia po lekturze? - jak najlepsze! Gdyby powieść uszczuplić powiedzmy o 100 stron byłoby jeszcze lepiej, ale nie zmienia to faktu że duet Mann/Gardiner stworzył coś, co bez wątpienia tworzy idealną symbiozę z filmem. Powieść jest napakowana akcją, intrygami, pościgami, strzelaninami i czego tylko dusza zapragnie. Filmowa "Gorączka" ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko, książkowa 'dwójka' dała radę ją przeskoczyć - niech to będzie dla niej najlepsza rekomendacja. Polecam!
Film "Gorączka" Michaela Manna z 1995 roku, z fenomenalnymi rolami Roberta De Niro i Ala Pacino, jak dla mnie jest jednym z najlepszych filmów jakie widziałem w życiu - a widziałem ich sporo! Lubię do niego wracać co jakiś czas i wiem że nigdy mi się nie znudzi. Ostatnio też do niego wróciłem, ale tym razem po to żeby się odpowiednio 'wprowadzić' w lekturę jego kontynuacji,...
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążkę tą polecił mi Znajomy z LC, i było to bardzo zacne polecenie - Robert, dzięki! Opisuje ona jak zbrodniczą organizacją był kościół katolicki na przestrzeni dziejów, mając za swoje zbrojne ramię właśnie Inkwizycję. Dla jasności - nie całą Inkwizycję należy utożsamiać z kk, albowiem jej hiszpańska "odnoga" miała charakter raczej polityczny, ale... - z kim walczyli, w imię czego i kogo? No właśnie..... Kościół pragnął władzy i bogactw od zawsze, i jeżeli ktoś miał odmienne zdanie - był wrogiem którego za wszelką cenę należało unicestwić! A Inkwizytorzy wykonywali te polecenia z największą sumiennością. Jednym z moich ulubionych akapitów tej książki jest to, jak opisane są wytyczne dla funkcjonariuszy Inkwizycji przy postępowaniu z "winnymi" - ma być jak najmniejszy rozlew krwi. Zatem było: łamanie kości, rozciąganie na kole, podtapianie i topienie, i znak firmowy Inkwizycji - stosy! Prawda jakie to "humanitarne".... Wszystkie zbrodnicze reżimy totalitarne XX wieku - czerpiące garściami z "dokonań" Inkwizycji! - były jak plac zabaw w porównaniu do "dzieł" swojej mentorki. Jest tu też osobny fragment dotyczący nieomylności papieży - wspomniałem o tym w swojej opinii do książki "Chrześcijaństwo". Amoralna religia". Tu jest to opisane bardzo szczegółowo, a na usta ciśnie mi się słowo "debilizm", które bardziej adekwatnie zastępuje "nieomylność". Są też rozdziały dotyczące Inkwizycji w XIX i XX wieku, tylko pod zmienioną nazwą - najpierw Święte Oficjum, a potem Kongregacja Doktryny Wiary. Czytając to utwierdziłem się jeszcze bardziej w tym że obecny kościół katolicki mentalnie zatrzymał się we wczesnych, ciemnych wiekach Średniowiecza i każe robić to samo swoim wyznawcom. A już zupełną wisienką na torcie jest to, że w stanie Arizona, w USA, Watykan ma swoje własne obserwatorium astronomiczne, szukające dowodów na istnienie życia pozaziemskiego. Jest tam m.in. rozpatrywana kwestia czy można zbawić kosmitów od grzechu pierworodnego. Dobra, tyle, dziękuję - tego nie wymyśliłby Monty Python w latach swojej największej świetności! Powiem tak - książka ta powinna być lekturą obowiązkową w szkołach - na lekcjach religioznawstwa, a nie religii. Warto dowiedzieć się jak wyglądały działania kościoła, niosącego od dwóch tysięcy lat religię "wolności, miłości i pokoju", byleby tylko utrzymać się przy władzy.
Książkę tą polecił mi Znajomy z LC, i było to bardzo zacne polecenie - Robert, dzięki! Opisuje ona jak zbrodniczą organizacją był kościół katolicki na przestrzeni dziejów, mając za swoje zbrojne ramię właśnie Inkwizycję. Dla jasności - nie całą Inkwizycję należy utożsamiać z kk, albowiem jej hiszpańska "odnoga" miała charakter raczej polityczny, ale... - z kim walczyli, w...
więcej mniej Pokaż mimo toPierwszy raz zetknąłem się z twórczością autora przy okazji cyklu Nielegalni. Co prawda przeczytałem tylko dwa pierwsze tomy, ale wiem że MUSZĘ do owego cyklu wrócić. Póki co przeczytałem "Plac Senacki, 6 PM". Wrażenia jak najbardziej pozytywne! Początek prawie jak "Polowanie na Czerwony Październik" (przymrużam teraz oko...), a potem świetnie opisana rozgrywka szpiegów brytyjskich i sowieckich przy niemałym udziale Finów, a wszystko w dniach kiedy upadał Związek Sowiecki. Severski kapitalnie oddaje ducha tych czasów, widać to zwłaszcza podczas dialogów sowieckich szpiegów; nie mają pojęcia jak będzie wyglądać ich przyszłość w świetle tego co zrobił Gorbaczow. Akcja może nie toczy się wartko, ale nie zmienia to faktu że dość sporą cegłę czyta się szybko i wybornie. Konspektowe siedem gwiazdek.
Pierwszy raz zetknąłem się z twórczością autora przy okazji cyklu Nielegalni. Co prawda przeczytałem tylko dwa pierwsze tomy, ale wiem że MUSZĘ do owego cyklu wrócić. Póki co przeczytałem "Plac Senacki, 6 PM". Wrażenia jak najbardziej pozytywne! Początek prawie jak "Polowanie na Czerwony Październik" (przymrużam teraz oko...), a potem świetnie opisana rozgrywka szpiegów...
więcej mniej Pokaż mimo toRozszerzone wznowienie rewelacyjnej opowieści o zespole Vader, zespole który przetarł szlak polskiej muzyce metalowej na świat. Tym razem okazją jest czterdziestolecie weteranów naszej sceny. Dużo tych nowych rozdziałów nie ma, ale to co jest i tak barwnie - jak zawsze! - opisał Jarek Szubrycht. Dodatkową wartością tej książki jest to że moje personalia znajdują się na jej kartach, na liście fanów Olsztynian. Tak jak napisałem w opinii do pierwszego wydania - mus dla maniax!!!
Rozszerzone wznowienie rewelacyjnej opowieści o zespole Vader, zespole który przetarł szlak polskiej muzyce metalowej na świat. Tym razem okazją jest czterdziestolecie weteranów naszej sceny. Dużo tych nowych rozdziałów nie ma, ale to co jest i tak barwnie - jak zawsze! - opisał Jarek Szubrycht. Dodatkową wartością tej książki jest to że moje personalia znajdują się na jej...
więcej mniej Pokaż mimo to"Dzień popiołów" Grange'a, podobnie jak "Ostatnie polowanie", to nic innego jak scenariusz do odcinka serialu "Purpurowe rzeki" przeniesiony na karty książki. I o ile "... polowanie" było takie sobie, to obecnie opiniowana książka jest dużo lepsza, i wciągająca pomimo tego że już to widziałem w formie serialu. Jak to u tego francuskiego autora - jest tajemniczo, brutalnie i "brudno". I, rzecz jasna, czyta się błyskawicznie. Polecam.
"Dzień popiołów" Grange'a, podobnie jak "Ostatnie polowanie", to nic innego jak scenariusz do odcinka serialu "Purpurowe rzeki" przeniesiony na karty książki. I o ile "... polowanie" było takie sobie, to obecnie opiniowana książka jest dużo lepsza, i wciągająca pomimo tego że już to widziałem w formie serialu. Jak to u tego francuskiego autora - jest tajemniczo, brutalnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsza część cyklu Sedinum, "Wiadomość z podziemi" była rewelacyjna, czego wyraz dałem w swojej opinii. Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, takie same oczekiwania miałem wobec kolejnej odsłony tego cyklu, czyli właśnie "Latarni Umarłych". Zadowolony jestem, ale w dość umiarkowany sposób. Strasznie długo ta powieść 'startuje'. O ile wątek Pauliny rusza z kopyta od samego początku, to wątki Igora i Johanna ciągną się mozolnie, a wszystko
nabiera barw dopiero kiedy w/w trójka bohaterów łączy siły, czyli grubo po 1/3 objętości książki. Ale to i tak odstaje od "Wiadomości z podziemi". Tamta część była jak coś w rodzaju "Skarbu Narodów", znanego filmu z Nicholasem Cage, parła do przodu z szybkością tsunami. Ta część, mnie osobiście kojarząca się nieco z twórczością Clive'a Cusslera, była dość powolna. A szkoda, bo sam temat - wyborny! Najbardziej miarodajną oceną byłoby 6,5 gwiazdki, ja to obligatoryjnie zaniżam o pół stopnia.
Pierwsza część cyklu Sedinum, "Wiadomość z podziemi" była rewelacyjna, czego wyraz dałem w swojej opinii. Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, takie same oczekiwania miałem wobec kolejnej odsłony tego cyklu, czyli właśnie "Latarni Umarłych". Zadowolony jestem, ale w dość umiarkowany sposób. Strasznie długo ta powieść 'startuje'. O ile wątek Pauliny rusza z kopyta od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo dobra książka, i bardzo potrzebna książka. Osobiście nie miałbym nic przeciw żeby w tytule było jeszcze jedno słowo - ABSURDALNA. Autorzy książki w bardzo przejrzysty sposób demaskują absurdy tej religii. Pierwszy z brzegu - małżeństwo się rozwodzi, i w oczach kościoła popełniają ciężki grzech śmiertelny, przez co nie dostąpią zbawienia (?????). Ale... Rudolf Höss, komendant obozu w Auschwitz, przed śmiercią się wyspowiadał, i pyk - on może dostąpić zbawienia. Oj tam, odpowiada za śmierć około półtora miliarda osób, ale co tam - wyspowiadał się i jest git! Można? Można. Właśnie, spowiedź, czyli kolejny absurd.
Jeśli osoba dorosła potrzebuje porozmawiać z księdzem i wyrzucić swoje grzechy, a w zasadzie grzechy "narzucone" przez kościół - nie zrozumiem tego, ale to osobista sprawa każdego kto chce się wyspowiadać i nic mi do tego. Ale zmuszanie do pójścia do spowiedzi sześcio- czy siedmioletnie dzieci??? Jakie one mają grzechy? Bo nie słuchali rodziców? No sorry! Byłem wychowywany w rodzinie katolickiej, chodziłem na katechezy, i odkąd pamiętam to ksiądz czy zakonnica robili ciągle jedno i to samo - wzbudzali we mnie i w moich rówieśnikach poczucie winy.
Wszystko co robię - robię źle, i muszę się z tego wyspowiadać. I tak jest po dziś dzień. To jest właśnie kolejny absurd! Kościół katolicki zbudował swoją potęgę we wczesnym średniowieczu, strasząc możnych tego świata i ciemnotę ekskomuniką i piekłem - dzięki temu wdrapał się na szczyt. I hierarchowie kościoła do dnia dzisiejszego uważają że sterują ciemnotą, że świat nie poszedł do przodu z wynalazkami, ze zdobyczami cywilizacji. Nie tak dawno psycholog pewnego znanego radia powiązanego z krk powiedział, cytuję : "...rozwój osobisty człowieka jest zagrożeniem dla naszej świętej wiary...". Dokładnie, tak właśnie jest w mniemaniu kościoła. Bo kiedy np. tysiące lat przed naszą erą egipscy czy perscy uczeni znali terminy zaćmień słońca czy wogóle dokładną mapę nieba, kiedy Aztekowie znali podział roku na 365 dni to krk jeszcze w XIX wieku palił ludzi na stosie za to że mieli rację! Taki piorunochron był długi szmat czasu uznawany przez kościół za wynalazek i dzieło szatana, że podam przykład pierwszy z brzegu! Absurd do potęgi! Człowiek wykształcony, umiejący czytać - to był wróg kościoła! Tak stwierdził papież, a jak wiadomo - był nieomylny. Poczytajcie historię papiestwa, tylko taką bezstronną, obiektywną - zobaczycie "nieomylność" wielu papieży... Kolejna sprawa - hipokryzja. Raz zapytałem jednego księdza, czemu w niektórych fragmentach ewangelie przeczą samym sobie. "Merytorycznie" odpowiedział - nie dyskutuj, co ty tam wiesz, kościół to religia miłości, pokoju i wolności. Taaaaa.... Tą "miłość" kościół pokazał np. na rzeziach katarów, hugenotów, na Zakonie Templariuszy czy na rdzennej ludności obydwu Ameryk. Jak widać piąte przykazanie ma dla kościoła dość marginalne znaczenie jeśli chodzi o ich własne czyny. Albo przyjmiesz "jedyną słuszną wiarę", albo cię nie będzie, dosłownie. Proste, nie? Albo Inkwizycja. Ci to dopiero szerzyli pokój, miłość i wolność! Dziś jeden biskup czy ciul wie kim on tam jest, ubrany jak pisanka, nazywa osoby homoseksualne "tęczową zarazą'... Prawda jaka miłość do bliźniego wypływa z jego ust...? Z kolei weźmy dla przykładu takie szóste przykazanie.... Samo patrzenie na obcą osobę płci przeciwnej jest cudzołóstwem.... Kolejny szczyt absurdu! Dobra, tyle, nie będę więcej kopał leżącego bo szkoda mi na to czasu. Jeszcze tylko dwa słowa o opiniach do tej książki, tu, na LC. Podoba mi się kwik i ból czterech liter tych wszystkich którzy szczodrze obdzielili "Chrześcijaństwo..." jedną gwiazdką, nie mając pojęcia o czym ta książka jest. Normalnie prawie nadstawili drugi policzek, zgodnie z doktryną chrześcijaństwa... ;) Książkę polecam wszystkim którzy mają otwarte spojrzenie na to zagadnienie.
Bardzo dobra książka, i bardzo potrzebna książka. Osobiście nie miałbym nic przeciw żeby w tytule było jeszcze jedno słowo - ABSURDALNA. Autorzy książki w bardzo przejrzysty sposób demaskują absurdy tej religii. Pierwszy z brzegu - małżeństwo się rozwodzi, i w oczach kościoła popełniają ciężki grzech śmiertelny, przez co nie dostąpią zbawienia (?????). Ale... Rudolf Höss,...
więcej mniej Pokaż mimo toIstnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że o książce "Rzeka" nie usłyszałbym - nie mówiąc o przeczytaniu jej! - gdyby nie rekomendacja mojej serdecznej przyjaciółki - Justynko, pozdrawiam!!! I dziękuję za ową rekomendację... "Rzeka" okazała się być całkiem fajnym kryminałem, przy lekturze którego czas się nie dłużył. Owszem, przyznaję się bez bicia - w dużym stopniu kieruje mną lokalny 'patriotyzm', jako że lwia część powieści dzieje się w Rzeszowie, a więc w mieście które znam dobrze i w którym zdarza mi się często przebywać. Bardzo fajną sprawą jest czytać o przebiegu akcji w miejscach, w których się niejednokrotnie przebywało... Ale to jest, powiedzmy, bonus za który daję dodatkowy plusik, a raczej gwiazdkę. Bo oprócz tego "Rzeka" to solidna powieść - może bez jakiegoś błysku, ale też nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Może do tego że akcja toczy się nieco powoli, co nie znaczy że nie jest interesująca. Podoba mi się też postać głównej bohaterki, prywatnej detektyw Dobrosławy Machniewicz - bardzo rezolutna i zdeterminowana osoba, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Mocny charakter. To wszystko składa się na to że do cyklu "Żywoty Podkarpacia" powrócę jak się tylko pojawi kolejna część, i to bynajmniej nie z powodu w/w lokalnego aspektu.
Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że o książce "Rzeka" nie usłyszałbym - nie mówiąc o przeczytaniu jej! - gdyby nie rekomendacja mojej serdecznej przyjaciółki - Justynko, pozdrawiam!!! I dziękuję za ową rekomendację... "Rzeka" okazała się być całkiem fajnym kryminałem, przy lekturze którego czas się nie dłużył. Owszem, przyznaję się bez bicia - w dużym stopniu...
więcej mniej Pokaż mimo toKolejny tom cyklu, którego bohaterem jest Matthew Corbett - za mną. Oceniam go identycznie jak tom nr 1, czyli na siedem gwiazdek, niemniej jednak uważam że jest od tamtego ciut lepszy. A może nie tyle lepszy, co bardziej spójny i dopracowany. "Zew..." przez długi czas lektury był powieścią na wskroś obyczajową, by w dalszej części stać się przygodowym kryminałem. Tymczasem "Królowa Bedlam" to już klasyczny kryminał od samego początku, z zagadkowymi zabójstwami w roli głównej. Corbett odnajduje się w samym środku wszystkich wydarzeń, z początku sam, a potem z nieoczekiwanym sprzymierzeńcem, i jak zwykle z determinacją stara się ujawnić kim jest zabójca, co z kolei prowadzi do kolejnej tajemnicy - kim jest Królowa Bedlam? To danie główne, bo oczywiście McCammon wprowadza też i poboczne wątki, ale są one na tyle 'stonowane' że nie są zbędnym balastem tej powieści. Tyle tylko, że... Wszystko to fajnie wyglądało, fajnie się czytało, ale do ocenienia wyżej "Królowej Bedlam" zabrakło mi efektu 'WOW' - a kiedy czyta się taką cegłę to można oczekiwać jakiegoś wystrzałowego końca. Tutaj tego nie ma, ale i tak powieść ta jest godna uwagi.
Kolejny tom cyklu, którego bohaterem jest Matthew Corbett - za mną. Oceniam go identycznie jak tom nr 1, czyli na siedem gwiazdek, niemniej jednak uważam że jest od tamtego ciut lepszy. A może nie tyle lepszy, co bardziej spójny i dopracowany. "Zew..." przez długi czas lektury był powieścią na wskroś obyczajową, by w dalszej części stać się przygodowym kryminałem. Tymczasem...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Zdążyć przed śmiercią", czyli kontynuacja rewelacyjnej "Sąsiadki" autorstwa Justyny Jelińskiej.... Jednak zanim napiszę parę słów o tej kontynuacji, odniosę się jeszcze do "Sąsiadki", a w zasadzie do jednej z opinii do niej, jaką tu przeczytałem na LC. Taki już jestem że jak mi coś siedzi na duszy to muszę to z siebie wyrzucić. Dodam że Justyna jest moją serdeczną przyjaciółką, ale to o czym chcę napisać w tej chwili nie ma najmniejszego znaczenia, i chromolę to czy ktoś ma odmienne zdanie w tej kwestii. Krytyka jest potrzebna, ale krytyka konstruktywna, a nie przypie@#$%^&*e się dla samego przypie@#$%^&*a! A piszę tak bo we wspomnianej opinii czytam że "Sąsiadka" powinna być odznaczona jako książka młodzieżowa. Serio???? Cóż, może zmiana lekarza pomoże, bo obecny kłamie. Może ten nowy przepisze lepsze leki, a te pomogą spojrzeć z szerszej perspektywy? Druga sprawa - Justyna w każdej swojej powieści umieszcza playlisty, i kierując się jej sugestią można sobie posłuchać tych wybranych utworów; MOŻNA ale się NIE MUSI. Jako autorka Justyna ma święte prawo umieścić wybrane piosenki takie jakie się jej żywnie podobają, i tyle. A tu czytam że to lista najbardziej przaśnych piosenek na świecie?! Człowieku, czy ktoś ci każe tego słuchać??? Już abstrahuję od tego że jest tam masa kapitalnych klasyków rocka, ale do jasnej cholery - nie podoba się dobór to nie krytykuj! Może te utwory są zbyt inteligentne, wtedy zawsze można sobie puścić "Majteczki w kropeczki" albo innego Martyniuka! Będzie idealna playlista, prawda? I tak jeszcze pójdę dalej, i powiem że rzuciłem okiem na inne opinie owego użytkownika forum, i widzę że zdecydowana większość to utyskiwanie i narzekanie, że ta powieść jest taka, ta szmaka, a tamta jeszcze siaka, a noty dla książek to głównie przedział od 2 do 5. Być może zasugeruję Justynie żeby napisała kiedyś książkę dla sfrustrowanych i zgryźliwych starych panien w ten sposób leczących swoje kompleksy; a nuż trafi w czytelniczy gust...? Dobra, tyle, czas przejść do dania głównego. Rzeczone "Zdążyć przed śmiercią" jest równie dobre i wciągające jak swoja zacna poprzedniczka, a nawet nie wiem czy nie lepsze... Niejednokrotnie podkreślałem że Justyna rewelacyjnie operuje słowem, potrafi kapitalnie wciągnąć w wykreowany przez siebie świat. Nie inaczej jest i tutaj, a mam nadzieję - nie, wróć! - wiem, że w przyszłości będzie jeszcze lepiej! Daję "tylko" osiem gwiazdek żeby zdopingować Ją do tego żeby z każdą kolejną powieścią wydobywała z siebie jeszcze więcej maxa! Potrafi to, co udowadnia ostatnim zdaniem tej powieści - tam Justyna narobiła potężnego smaka na Grande Finale tej historii, i oby ono pojawiło się jak najszybciej!
I jeszcze jedno, tak zupełnie od siebie - Justynko, dziękuję, Ty wiesz za co...
"Zdążyć przed śmiercią", czyli kontynuacja rewelacyjnej "Sąsiadki" autorstwa Justyny Jelińskiej.... Jednak zanim napiszę parę słów o tej kontynuacji, odniosę się jeszcze do "Sąsiadki", a w zasadzie do jednej z opinii do niej, jaką tu przeczytałem na LC. Taki już jestem że jak mi coś siedzi na duszy to muszę to z siebie wyrzucić. Dodam że Justyna jest moją serdeczną...
więcej Pokaż mimo to