-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2024-04-14
2024-03-22
Ciężko jest wydać opinie o tej książce. Nie mogę ocenić życia autora, więc oceniam ją za całokształt. Nie przeszkadzało mi skakanie po latach, po wydarzeniach. Być może to nadawało jej dynamizmu.
Widziałam w opublikowanych tu opiniach zarzut, że Matthew pisze ciągle o sobie. "JA we wszelkich odmianach". Otóż książka jest autobiografią. Nie spodziewajmy się, że książka z tego gatunku będzie o czymś innym. Owszem, wiele stron jest o jego uzależnieniu, trochę mniej o związkach, przyjaciołach, karierze, ale ja osobiście zupełnie nie odczułam, żeby jakiś temat pomijał bądź było go za mało w porównaniu do całości. To nie jest książka o serialu "Przyjaciele", z którego jest najbardziej znany. To Matthew Perry jest bohaterem tej książki, nie zarzucajmy jej braków w czymś, czego nie musi tam być. Życie autora nie zamyka się tylko w tym serialu.
Pisał o uzależnieniu, bo to miało wpływ na całe jego życie, na każdą sferę. Miał nie pisać albo pisać mniej o tym, co go trapiło przez większość życia, co go prawie zabiło tylko po to, by ktoś mu nie zarzucił, że napisał za dużo? To jego spowiedź. Był egoistyczny, bo mówil, że jest sławny? Ale nie skłamał, był sławny i rozpoznawalny, stwierdził fakt. Matthew szukał wymówek, żeby się usprawiedliwić? Być może. Był człowiekiem w silnym uzależnieniu, szukał powodów swojego postępowania. Każdy z nas w różnych sytuacjach próbuje sobie wytłumaczyć, dlaczego coś go spotkało, próbuje to zrozumieć. Matty również szukał powodów swojego uzależnienia, a mogło być ich wiele. Dlaczego oceniamy jego zdanid i jego samego tak, jakbyśmy sami byli idealni, krystalicznie czyści, zawsze i wszędzie logiczni i rozsądni, i potrafiący wszystko usprawiedliwić tak, że wszyscy są zadowoleni?
"Bogaty koleś płynący z prądem i narzekający" - Matty pokazał, jak osoba bogata, znana, która w pewnych sferach życia może odnosić sukcesy, być po prostu dobra w tym, co robi, w innych sferach zupełnie sobie nie radzić i cierpieć. Dlaczego umniejszamy jego odczuciom? Bogatemu, sławnemu to nie można? Mając wszystko, musi też być szczęśliwy i "jak może ci czegoś brakować, jak inni mają gorzej i sobie radzą"? To naiwne myślenie. Ten świat sławy może być gorszy niż nam się wydaje. Nadal był człowiekiem ze swoim życiom bagażem. Był człowiekiem, który wierzył, że sława i pieniądze go naprawią, wypełnią pustkę, ale tego nie zrobiły, o czym boleśnie się przekonał. I mówię to wszystko, patrząc na niego jak na zwykłego człowieka, nie aktora, którego znam i lubię. Cierpiał po cichu, bo na ekranie nigdy nie dawał po sobie tego poznać, w gronie znajomych zawsze dążył do bycia najzabawniejszym, czuł potrzebę rozśmieszania innych, mimo że w środku przeogromnie cierpiał.
Nie wybielam, nie wychwalam jego zachowania. My czytelnicy mogliśmy mieć o nim inne zdanie, zanim sięgnęliśmy po jego książkę, mieć o nim inne wyobrażenie. Na pewno po przeczytaniu jego autobiografii swoje zdanie, opinie niektórzy czytelnicy mogli zmienić, zmodyfikować. Spojrzeć na jego osobę z innej strony, bo nikt z nas nie jest jednowymiarowy i zmieniamy się przez całe życie. Na pewno wielu sytuacji też nie do końca zrozumiem jako osoba, która nie zmaga się z uzależnieniem, ale daje to wszystko do myślenia, aby nigdy do tego nie dopuścić.
Jego ciągłe powroty do nałogu nie oznaczały, że tego chce, że nie chce być trzeźwy, nie chce być na odwyku. Picie i ćpanie nie sprawiały mu większej satysfakcji niż relacje z ludźmi czy kariera. Był zagubiony i całkowicie pochłonięty przez uzależnienie. Ale nie był złym człowiekiem. Był w tym słaby, ale każdy jest ulepiony z innej gliny, nie jesteśmy na wszystko tak samo odporni. Śmiem nawet powiedzieć, że większość nie borykała się z uzależnieniem i myślę, że nie powinniśmy oceniać Mattiego swoją miarą. Jedna osoba powie sobie dość i to będzie dla niej dość. Druga będzie mówiła sobie dosyć co drugi dzień, a jednak nie będzie miała wystarczyło dużo siły, aby faktycznie się oddzielić grubą kreską od tego, co jej szkodzi.
Ostatni rozdział czyta się najsmutniej. Zaznał spokoju za życia, a nie miał okazji się tym nacieszyć.
Ciężko jest wydać opinie o tej książce. Nie mogę ocenić życia autora, więc oceniam ją za całokształt. Nie przeszkadzało mi skakanie po latach, po wydarzeniach. Być może to nadawało jej dynamizmu.
Widziałam w opublikowanych tu opiniach zarzut, że Matthew pisze ciągle o sobie. "JA we wszelkich odmianach". Otóż książka jest autobiografią. Nie spodziewajmy się, że książka z...
2024-03-01
Przeczytałam drugą część tej serii, a raczej powinnam powiedzieć - wymęczyłam. I cieszę się, że nie ma kolejnej, ale nawet gdyby była, nie zdecydowałabym się na czytanie tej serii dalej. Była... nijaka, tak bym ją podsumowała jednym słowem. Bohaterowie byli nijacy. Czytając dialogi między głównymi bohaterami miałam bardzo mocne wrażenie, że zostały napisane przez jedną osobę, zlewały się ze sobą, brak w nich różnorodności, charakteru. Za bardzo się nie wyróżniali. Ani przez moment czytania tych książek nie poczułam takiego... dreszczyku emocji, że on jest prawnikiem, bezwzględnym, niezwyciężonym, odnoszącym sukcesy, z pozycją. Raczej widziałam go jako nastolatka zamkniętego w ciele dorosłego. Nie wzbudzał we mnie takiego respektu, "męskiej energii". Ani przez moment nie poczułam chemii między bohaterami. Po prostu się stało i już. Wydarzenia były nijakie, typowe dla książek z tego gatunku. Typowy wyjazd do rodziców jednej ze stron - wszyscy mili, wszyscy zadowoleni, istna sielanka. Wszyscy się od razu polubili i zrozumieli bez słów. Spotkanie z Vincentem, sposób prowadzenia sprawy - też nijaki, poza jednym spotkaniem w biurze, o reszcie natomiast dowiadujemy się tylko z jakichś wspomnień sprzed tygodnia aż do sceny finałowej, która okazała się być zupełnie przypadkową, podaną na tacy, bo jakoś trzeba było zakończyć. Wątek zdecydowanie miał potencjał na więcej.
W I tomie między bohaterami doszło tylko do kilku pocałunków, a w II - jakby nic poza scenami seksu więcej się nie liczyło. Dorośli ludzie, którzy zachowują się na zdecydowanie mniej lat niż mają.
Najbardziej zaciekawił mnie wątek sprawy młodego chłopaka, niewinnie oskarżonego. Został niestety potraktowany bardzo po macoszemu, a - podobnie jak w przypadku byłego Avy - mógł wyglądać lepiej, dostarczyć więcej dreszczyków emocji. Doskonale rozumiem, że to nie jest książka kryminalna ale jeżeli już takie wątki wprowadza się do książki, możnaby było je poprowadzić zdecydowanie ciekawiej, z większą dawką emocji i zaangażowania - w końcu wpływ na głównego bohatera ponoć miała bardzo duży. A zakończenie potoczyło się raz dwa i już, mamy happy end.
Przeczytałam drugą część tej serii, a raczej powinnam powiedzieć - wymęczyłam. I cieszę się, że nie ma kolejnej, ale nawet gdyby była, nie zdecydowałabym się na czytanie tej serii dalej. Była... nijaka, tak bym ją podsumowała jednym słowem. Bohaterowie byli nijacy. Czytając dialogi między głównymi bohaterami miałam bardzo mocne wrażenie, że zostały napisane przez jedną...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-03
Daję szansę drugiemu tomowi, ponieważ ten nie był w żaden sposób porywający. Owszem, książkę czyta się przyjemnie, pod względem językowym jest na plus. Jednak co właściwie się w tej części wydarzyło? Bardzo dużo zbędnych opisów, rozwlekania pewnych momentów, a za mało akcji.
Daję szansę drugiemu tomowi, ponieważ ten nie był w żaden sposób porywający. Owszem, książkę czyta się przyjemnie, pod względem językowym jest na plus. Jednak co właściwie się w tej części wydarzyło? Bardzo dużo zbędnych opisów, rozwlekania pewnych momentów, a za mało akcji.
Pokaż mimo to2024-02-04
2017
2017
Podobała mi się. Naprawdę mi się podobała, mimo że w życiu przeczytałam wiele książek z tego gatunku i miałam już wysoko podniesioną poprzeczkę. Styl pisania autorki bardzo przyjemny, widać, jak pracowała nad swoim warsztatem.
Baaaaaardzo duży plus za to, że Reed nie był taki, jak we wszystkich romansach - zimny, bezwzględny, twardy, unikający emocji i związków za wszelką cenę, chodzący do łóżka ze wszystkim, co się rusza, i uciekający gdzie pieprz rośnie, gdy się pojawi pierwsza przeszkoda, bo kiedyś został zraniony i już wszystko straciło sens. Miał swoją przeszłość, nie był aniołkiem, co już sam romans ze studentką potwierdza, ale był dojrzały (choć nie zawsze rozsądny) i tak się zachowywał. Brał odpowiedzialność. Briana i Reed rozmawiali ze sobą, to obecnie jest tak ważne w relacjach i super, że książka to oddała. Pod tym względem daje dobry przykład, choć jednocześnie nie chcę tu mówić, że ich całokształt jest godny pochwały, że byli krystaliczni, bo mieli swoje za uszami.
Ogromny plus za rozbudowane wątki psychologiczne. Nie był to temat tylko poboczny, stanowiący tło wydarzeń, ale jego istotna część.
Momentami przeszkadzały mi sceny erotyczne, a dokładniej ich częstotliwość. Nie zawsze do końca odnajdywałam się w tym, że jednak mimo wszystko między bohaterami była spora różnica wieku, pewnie dlatego, że oceniam to przez pryzmat własnych odczuć, ale tak jak autorka napisała w podsumowaniu - trzeba przekraczać własne granice, próbować, nie przekreślać od razu. Cieszę się, że dałam im szanse. Ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że oni do siebie nie pasują, chemia między bohaterami była wyczuwalna.
Plot twist nie do końca mnie zaskoczył, były sygnały wcześniej i pewne sugestie, choć żałuję, że trochę "zbyt łatwo" poradzili sobie z tym problemem.
Podobała mi się. Naprawdę mi się podobała, mimo że w życiu przeczytałam wiele książek z tego gatunku i miałam już wysoko podniesioną poprzeczkę. Styl pisania autorki bardzo przyjemny, widać, jak pracowała nad swoim warsztatem.
więcej Pokaż mimo toBaaaaaardzo duży plus za to, że Reed nie był taki, jak we wszystkich romansach - zimny, bezwzględny, twardy, unikający emocji i związków za wszelką...