-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2019-05-09
2019-04-26
2019-02-25
2019-01-22
Po książkę "Pod mocnym aniołem" sięgnąłem po obejrzeniu adaptacji filmowej wg reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Zastanawiałem się jak może wyglądać powieść, która stała się podstawą takiego dobrego filmu dotykającego jednej z najważniejszych plag ludzkości - alkoholizmu. Powieść nie jest łatwa, i pewnie nie wpadnie jako całość do gustu wszystkim czytelnikom, ale mając pewne doświadczenia z tematem wiem, że jest bardzo prawdziwa. Autor w niezwykle ciekawy i bardzo barwny sposób przedstawia walkę z jednym z najgorszych nałogów naszej cywilizacji. Książka pomimo iż jest chwilami naprawdę śmieszna i utrzymana jest w optymistycznym tonie, to jednak tak naprawdę doskonale poprzez groteskę i ironię pokazuje tragizm związany z próbą podniesienia się człowieka, staczającego się na dno przez nadużywanie alkoholu. Historie, które przedstawia autor są prawdziwymi historiami, prawdziwych ludzi, pewnie zasłyszanymi na spotkaniach podczas pobytu na oddziale deliryków szpitala psychiatrycznego, którzy doświadczyli ich pod wpływem nałogu alkoholizmu i podejmowali często bardzo liczne próby wyrwania się z tego nałogu, oczywiście nie zawsze udane. Powieść jest prawdziwa, ponieważ jest po części powieścią autobiograficzną i tak naprawdę głównego bohatera możemy utożsamiać z jej autorem. Napisana jest bardzo ciekawym, barwnym stylem literackim świadczącym o niezwykłym talencie autora do bawienia się literaturą i formułowania myśli.
Książkę tę polecam w szczególności osobom, które znają kogoś, kto zmagał lub zmaga się z problemem alkoholizmu, lub sami się z nim zmagają. Myślę, że tylko oni do końca są w stanie zrozumieć i docenić tą powieść pod kątem jej prawdziwego, tragicznego wręcz wydźwięku.
Po książkę "Pod mocnym aniołem" sięgnąłem po obejrzeniu adaptacji filmowej wg reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Zastanawiałem się jak może wyglądać powieść, która stała się podstawą takiego dobrego filmu dotykającego jednej z najważniejszych plag ludzkości - alkoholizmu. Powieść nie jest łatwa, i pewnie nie wpadnie jako całość do gustu wszystkim czytelnikom, ale mając...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-21
Drugi tom Sagi o Wiedźminie "Czas pogardy" (pomijając opowieści i Sezon Burz) jest bezpośrednią kontynuacją przygód bohaterów poznanych w części pierwszej. W centrum uwagi nadal pozostaje postać młodej Cirilli - Dziecka Niespodzianki, która jest nierozerwalnie związana przeznaczeniem z naszym wiedźminem Geraltem i to właściwie wokół Niej toczy się cała intryga. Pewnie gdyby nie ta mała, bardzo utalentowana i posiadająca niezwykłe zdolności osoba, mielibyśmy więcej Wiedźmina znanego z opowiadań Sapkowskiego, czyli nieustraszonego i niezwykle walecznego pogromcy potworów i wszelkich sił nieczystych, które krążą po tym świecie i nękają głównie zwykłych biednych ludzi.
Ale to właśnie postać przybranej córki Wiedźmina jest najważniejszą postacią w całej Sadze, a ponieważ w jej żyłach płynie szlachetna krew, jest również bardzo istotnym pionkiem na arenie wiedźmińskiego świata. Interesują się nią władcy, czarodzieje, a także elfy, z racji jej pochodzenia i posiadania genu Starszej Krwi.
W drugiej części Sagi Ciri, która trafiła pod opiekę ukochanej Geralta jest przymierzana do umieszczenia w szkole czarodziejów, aby tam szlifować i rozwijać swoje niezwykłe zdolności i talenty. Niestety plany Wiedźmina i Yeneffer wobec ich nastoletniej podopiecznej pękają jak bańka ze szkła w obliczu wielkiej polityki, która trafia na pierwszy plan tej części powieści i staje się główną przyczyną i motorem napędowych dalszych wydarzeń.
Stary porządek i ład zostaje wywrócony do góry nogami i to nie tylko wśród możnowładców oraz ich poddanych, ale również wśród czarodziejów. Nastaje tytułowy "czas pogardy: czyli czas wojny, nienawiści, bólu, cierpienia, biedy, gwałtu, czas upadku wartości moralnych, czas bezprawia i terroru.
W wielką politykę i całą intrygę zamieszana zostaje postać głównej bohaterki, którą dla swoich celów chcą mieć wszystkie strony konfliktu. I w tym miejscu pojawia się nasz tytułowy bohater, który za wszelką cenę chce ochronić Ciri przed łapami intrygantów, pragnących wykorzystać dziewczynę jako narzędzie do osiągnięcia ich planów i zamierzeń, nie patrząc oczywiście na jej dobro.
Tak w ogólnym zarysie kształtuje się fabuła drugiej części Sagi.
Stylistycznie druga część jest bardzo zbliżona do części pierwszej. Powieść zawiera większość elementów, z którymi spotkaliśmy się w "Krwi Elfów". Jest ten sam charakterystyczny język, jakim posługują się bohaterowie, zawierający elementy słownictwa średniowiecznego, mamy te charakterystyczne elementy humoru występujące w dialogach i zachowaniach bohaterów. Każdy rozdział posiada unikalne przypisy wstępne, które ubarwiają i dopełniają obrazu całości i pozwalają czytelnikom lepiej zrozumieć fabułę. Jednym słowem powieść ma ten niesamowity średniowieczny klimat, oraz świetnie (choć nie tak szczegółowo jakby się chciało) wykreowany świat, który w znacznym stopniu zdecydował o międzynarodowym przecież sukcesie całej Sagi. Poznajemy kolejnych ciekawych i intrygujących bohaterów, niektórzy z nich będą ważnymi postaciami w kontekście całej historii. Jest również kilka mniej znaczących wątków pobocznych i mniej ważnych bohaterów, których historie uzupełniają i ubarwiają nam obraz wiedźmińskiego świata.
Drugi tom Sagi o Wiedźminie "Czas pogardy" (pomijając opowieści i Sezon Burz) jest bezpośrednią kontynuacją przygód bohaterów poznanych w części pierwszej. W centrum uwagi nadal pozostaje postać młodej Cirilli - Dziecka Niespodzianki, która jest nierozerwalnie związana przeznaczeniem z naszym wiedźminem Geraltem i to właściwie wokół Niej toczy się cała intryga. Pewnie gdyby...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-16
Historia byłego komisarza Wiktora Forsta i innych bohaterów dobiegła końca. Historia ta okazała się całkiem mocno rozbudowana, ponieważ ciągnęła się przez pięć dość obszernych tomów. Remigiusz Mróz zakończył ją w mojej opinii naprawdę całkiem udanie. Piąta część nie odstawała poziomem od pozostałych, a pomysły wykorzystane na zamknięcie toczących się w poprzednich częściach wątków oraz zakończenie sprawy bestii z Giewontu były według mnie interesujące, całkiem niebanalne, mało przewidywalne i wciągające. Może nie do końca takie jakich się spodziewałem, ale uważam że autor miał pomysł na zakończenie serii i przyzwoicie go zrealizował.
Przez całą pentalogię poznałem kilkunastu bohaterów, wśród nich kilku z pewnością zapadło mi w pamięć, kilku z nich polubiłem, innych mniej i w rezultacie całkiem mocno zżyłem się z tą historią i informacja, że była to część ostatnia wprowadziła u mnie pewną nutkę nostalgii.
Pocieszam się jednak faktem, że jak na nasz rynek literatury kryminalnej jest to całkiem udana seria i prawa do jej ekranizacji zostały już sprzedane, więc pewnie w przyszłości powstanie z tego materiału jakiś film lub serial, który pozwoli mi wrócić znowu do tego świata i poobcować na nowo z jego bohaterami. Z pewnością będzie to ciekawe doświadczenie skonfrontować wyobrażenia o bohaterach jakie powstały w mojej głowie podczas czytania tych wszystkich części z ich artystyczną wizją reżyserów, którzy podejmą się tego zadania.
Wiktor Forst przede wszystkim, ale również Edmund Osica czy Dominika Wadryś-Hansen to te postacie, które udało się autorowi nakreślić mocno i wyraziście i za którymi będę wyglądał w innych jego książkach, co zresztą obiecał sam autor.
Mam oczywiście świadomość, że literacko książki o Wiktorze Forście nie stanowią arcydzieł literatury, ale z pewnością można je polecić jako dobrą odskocznię od codzienności, w szczególności osobom, które lubią kryminały i sensacje, ale również wielu pozostałym czytelnikom.
Na koniec, za tą książkę i całą "górską" serię wystawiam mocną 7. Przede wszystkim za klimat, wszechobecne polskie góry, ciekawe pomysły, i dobrze chociaż nie dokońca nakreśleni główni bohaterowie.
Historia byłego komisarza Wiktora Forsta i innych bohaterów dobiegła końca. Historia ta okazała się całkiem mocno rozbudowana, ponieważ ciągnęła się przez pięć dość obszernych tomów. Remigiusz Mróz zakończył ją w mojej opinii naprawdę całkiem udanie. Piąta część nie odstawała poziomem od pozostałych, a pomysły wykorzystane na zamknięcie toczących się w poprzednich częściach...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-26
Krew Elfów mimo iż chronologicznie nie stanowi początku przygód Wiedźmina Geralta z Rivii, to jednak otwiera główny wątek fabularny, który obejmuje 5 tomów i kręci się wokół postaci Cirilli, czyli Dziecka Niespodzianki, jednej z najważniejszych postaci wiedźmińskiego świata. Z samym wiedźminem miałem okazję zapoznać się czytając 2 tomy opowiadań, oraz powieść umieszczoną chronologicznie przed wydarzeniami z właściwej sagi, ale napisaną na końcu czyli Sezon Burz. "Krew Elfów" stanowi jakby nowe otwarcie, pozwalając nam ponownie spotkać poznanych już w opowiadaniach najważniejszych bohaterów i wciąga nas w nową fascynująca historię związaną z dzieckiem, w której żyłach płynie krew elfów.
Poszczególne rozdziały powieści przedstawiają nam różne sceny i wątki, w których poznajemy bardzo ciekawych bohaterów, mniej lub bardziej uwikłanych w historię związaną z ucieczką, ukrywaniem, edukacją oraz poszukiwaniem Lwiątka z Cintry. Przy okazji autor przedstawia nam dwa przeciwstawne obozy czyli tych złych, starających się za wszelką cenę schwytać dziecko starszej krwi (z niewyjaśnionych jeszcze do końca powodów), oraz tych dobrych, którzy chcą do tego nie dopuścić. Mamy również zarysowanie wiedźmińskiego świata, trochę historii, a także zapoznajemy się z aktualną sytuacją społeczno-polityczną. Dowiadujemy się o narastającym konflikcie między ludźmi i nieludźmi oraz o zbliżającej się wojnie pomiędzy tajemniczym i zaborczym agresorem z południa pod postacią Cesarstwa Nilfgardu oraz Królestwami Północy, w których umiejscowiona jest akcja powieści. Są spiski, intrygi, przyjaźnie, miłość oraz nienawiść. Słowem wszystko to co tworzy klimat i decyduje o jakości utworu literackiego.
Akcja powieści rozgrywa się w czasach średniowiecznych, dlatego autor zdecydował się wystylizować i ubarwić język powieści, oraz sposób wypowiedzi bohaterów aby bardziej przypominał nam epokę, więc mamy tutaj wiele archaizmów, wyrazów pochodzących z łaciny, zdania są zbudowane w nieco inny sposób. Uroku dodają również wulgarne i humorystyczne, niekiedy pełne ironii wypowiedzi niektórych bohaterów, w szczególności krasnoludów oraz niesamowity poetycki styl barda Jaskra. Postacie przedstawione w powieści są bardzo różnorodne pod względem rasy, usposobienia, wykształcenia, charakteru, sposobu bycia, zawodu. Powoduje to , że interakcje pomiędzy bohaterami są bardzo ciekawe i wciągające, a czytelnik nie może się nudzić.
Dodatkowym ubarwieniem, takim "smaczkiem" każdego rozdziału są charakterystyczne przypisy wstępne, stylizowane na cytaty z przeróżnych źródeł literackich z wiedźmińskiego świata, które mają nam przybliżyć, uzupełnić czy też umożliwić lepsze zrozumienie różnorodnych kwestii związanych z porządkiem i funkcjonowaniem tego właśnie świata.
Krew Elfów mimo iż chronologicznie nie stanowi początku przygód Wiedźmina Geralta z Rivii, to jednak otwiera główny wątek fabularny, który obejmuje 5 tomów i kręci się wokół postaci Cirilli, czyli Dziecka Niespodzianki, jednej z najważniejszych postaci wiedźmińskiego świata. Z samym wiedźminem miałem okazję zapoznać się czytając 2 tomy opowiadań, oraz powieść umieszczoną...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-10
Książka "Za zamkniętymi drzwiami" wpadła mi do ręki za namową i dzięki poleceniu pewnej znajomej, która zachęcona szumnymi reklamami i opiniami recenzentów nabyła egzemplarz tej powieści i wręcz ekspresowo ją przeczytała. Znajoma, była nią bardzo zachwycona (zapalona fanka kryminałów i thrillerów) i pożyczając mi książkę nie mogła się doczekać aby podzielić się swoimi wrażeniami na temat tej historii z inna osobą, która ją zna.
Postanowiłem więc zapoznać się z tą powieścią, jednak w odróżnieniu od koleżanki podchodziłem do debiutu literackiego brytyjskiej pisarki B.A. Paris z dużą rezerwą i zdecydowanie większym sceptycyzmem niż moja znajoma. Życie i poprzednie doświadczenia literackie nauczyły mnie, że silny marketing i reklama z reguły oznaczają średniej lub niskiej jakości produkt, na którym próbuje się zarobić szybo duże pieniądze. Dotyczy to wszelakich produktów, nie pomijając również produktów literatury.
Niestety z braku czasu troszkę zajęło mi przeczytanie tej niezbyt obszernej powieści, ale po jej zakończeniu muszę przyznać, że książka napisana jest prostym, łatwym językiem, jej treść wypełniona jest w całości dialogami i akcją umiejscowionymi w dwóch przestrzeniach czasowych (teraz i wcześniej) , brakuje w niej wszelkich "ozdobników", więc czyta się ją bardzo szybko i chciałoby się powiedzieć przyjemnie, ale w tym przypadku nie do końca.
W tym miejscu pojawia się pierwszy, główny zarzut z mojej strony dla tej powieści - czyli ubogość literacka tej powieści, że tak to okreslę. Oprócz dialogów i akcji powieść ta właściwie nie zawiera niczego więcej!
Brakuje tutaj wielu elementów, które tworzą klimat m. in. opisów natury, świata, całej rzeczywistości (mimo iż powieść dzieje się współcześnie, co mogłoby tłumaczyć te braki, uważam, że nie zwalnia to autora z aspiracjami z obowiązku opisów, jeżeli chce stworzyć coś więcej niż tylko opowiastkę na jeden raz) brak wielowątkowej fabuły, słaba analiza psychologiczna postaci, ogólnie jacyś tacy mało wyraziści bohaterowie, mało charyzmatyczni, niezbyt umiejętnie i dogłębnie nakreśleni, trudno się z nimi identyfikować, przez co książka ta nie wzbudzi zbyt wielkich emocji u świadomego i dojrzałego czytelnika.
Ot, taka historyjka dla szarych, niezbyt wymagających i (chyba) niezbyt inteligentnych zjadaczy chleba, czyli dla pospólstwa.
Mam również zastrzeżenie jeżeli chodzi o pomysł na tą książkę. Historia wydaję się być w wydaniu autorki naciągana i trochę mało realna i tak naprawdę nie jest to nic specjalnego, nic innowacyjnego. Może sposób przedstawienia całego procederu jest trochę nietypowy (nie do końca podoba mi się przedstawienie wszystkiego akcji z perspektywy ofiary), ale sytuacje, w których jedna osoba z rodziny znęca się, torturuje czy zastrasza i więzi innych członków rodziny zdarzają się bardzo często również wokół nas samych, w realnym życiu. Różnią się jedynie formą i sposobami, ale tak właściwie takie dramaty dzieją się każdego dnia, wszędzie na świecie. Podobnych psychopatów jest wokół nas na prawdę sporo. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, obejrzeć telewizję, przeczytać gazety czy portale informacyjne i chcieć zauważyć dramat ludzi, którzy są ofiarami tych historii. I bardzo często zdarza się, że takie zbrodnie popełniane są właśnie w białych rękawiczkach, pod płaszczykiem udanego związku czy szczęśliwej rodziny.
Podsumowując, jak na debiut literacki jest to propozycja przyzwoita, którą można przeczytać między kolejnymi książkami, jednak absolutnie nie jest to powieść, która zapada w pamięć na dłuższy czas.
Książka ta wydaje się szokująca i innowacyjna tylko na pozór. Jednak jeśli dobrze się zastanowić, podobnych historii w książkach i filmach przerabiałem już setki, więc dla mnie ten temat to takie odgrzewane po raz kolejny stare kotlety, może ubrane w świeżą panierkę dla ładnego wyglądu.
Książka "Za zamkniętymi drzwiami" wpadła mi do ręki za namową i dzięki poleceniu pewnej znajomej, która zachęcona szumnymi reklamami i opiniami recenzentów nabyła egzemplarz tej powieści i wręcz ekspresowo ją przeczytała. Znajoma, była nią bardzo zachwycona (zapalona fanka kryminałów i thrillerów) i pożyczając mi książkę nie mogła się doczekać aby podzielić się swoimi...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-11
Kolejny zbiór opowiadań mojego imiennika i muszę to również przyznać (po przeczytaniu - jak dotąd - zaledwie trzech Jego pozycji), ulubionego twórcy literatury fantasy, jest kolejną porcją przygód najbardziej znanego na Świecie Wiedźmina Geralta z Rivii, którego pokochałem od momentu rozpoczęcia mojej przygody z... grą komputerową Wiedźmin 3 Dziki Gon (pisałem to przy okazji recenzji zbioru "Ostatnie życzenie"). Grę już dawno ukończyłem (nawet kilka razy) i zdążyłem przeczytać zaledwie trzy książki z wiedźmińskiej serii, ale już wiem, że na tym się nie skończy i nie spocznę, dopóki nie przeczytam wszystkich pozycji Pana Andrzeja Sapkowskiego traktujących o Geralcie, oraz prawdopodobnie również innych opowiadań (innych autorów, fanów serii) nawiązujących do tego uniwersum. W zamiarze mam również zagranie w starsze gry traktujące o Wiedźminie, ponieważ ich twórcy (CD Projekt RED) uzupełnili i wzbogacili ten niezwykły świat w opowieści o jakich traktują kolejne gry, a których nie uświadczymy w prozie Pana Andrzeja. Ale nie o tym miałem pisać tylko o zbiorze "Miecz Przeznaczenia", który jest zbiorem sześciu bardzo ciekawych opowiadań przybliżających nam ten niezwykły i szalenie ciekawy wiedźmiński Świat.
Opowiadania napisane są bardzo przystępnym, stylizowanym językiem, który pozwala poczuć średniowieczny klimat rzeczywistości w jakiej są umieszczone. W każdej historii autor przybliża nam wiedźmińskie uniwersum, jednocześnie pozwalając stopniowo, poprzez perypetie głównego bohatera poznawać i odkrywać historię, osobowość głównego bohatera i jego najważniejszych towarzyszy oraz zapoznaje nas ze specyfiką i tajnikami wiedźmińskiej profesji.
Zaprezentowane w tym zbiorze opowiadania mają dość wąskie ramy czasowe, a przedstawiony w nich Świat i bohaterowie są scharakteryzowani raczej płytko i dość pobieżnie, jednak mimo wszystko te krótkie formy są chyba najlepszym, najciekawszym i najbardziej przystępnym sposobem na zapoznanie i wciągnięcie nas czytelników w ten jakże barwny i fascynujący świat, w którym umieszczona jest akcja wszystkich części Sagi. Dlatego opowiadania te są dla czytelników zaczynających swoją przygodę z Wiedźminem doskonałym wstępem do całej serii powieści o Geralcie z Rivii.
Wszystkie opowiadania są napisane wg mnie na mniej więcej równym poziomie i chociaż wydaje się, że trochę mało jest w nich tego czego najbardziej byśmy oczekiwali po Wiedźminie, czyli walk, zabijania potworów, krwi itp. to jednak mimo wszystko są on ciekawe, wciągające, dynamiczne. Czyta się je szybko i przyjemnie, a każde opowiadanie jak kolejne elementy układanki buduje w wyobraźni czytelnika niesamowity, fantastyczny średniowieczny świat ze wszystkimi zamieszkującymi go rasami ludzi i wszelkich innych stworzeń, tych dobrych i tych złych. Wielkim plusem dla mnie jest czerpanie przez autora z różnych motywów, legend i mitów i umiejętne wplatanie ich w fabułę swoich opowiadań i powieści.
Drugim, bardzo ważnym plusem opowiadań i powieści z wiedźmińskiego cyklu jest fakt, że pomimo ogromu zła, wojen, cierpienia, biedy jaka występuje dosłownie na każdym kroku w przedstawionym nam świecie, powieści te nie są w swojej wymowie przygnębiające i nie bije z nich pesymizm. Jest to spowodowane przede wszystkim postacią głównego bohatera, który w wiedźmińskim świecie jest pewnego rodzaju synonimem średniowiecznego rycerza. Nie jest to postać pozbawiona wad, jednak w tym jego pełnym zła i potworów świecie, wydaje się być jednym z niewielu bastionów dobra, który niezmordowanie i do końca jest gotów nieść pomoc słabym, ciemiężonym i potrzebującym, czasem za marny grosz a niekiedy również za darmo, w imię zasad i wartości które wyznaje i którymi się kieruje.
Kolejny zbiór opowiadań mojego imiennika i muszę to również przyznać (po przeczytaniu - jak dotąd - zaledwie trzech Jego pozycji), ulubionego twórcy literatury fantasy, jest kolejną porcją przygód najbardziej znanego na Świecie Wiedźmina Geralta z Rivii, którego pokochałem od momentu rozpoczęcia mojej przygody z... grą komputerową Wiedźmin 3 Dziki Gon (pisałem to przy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-23
Postać Wiedźmina, głównego bohatera książek Andrzeja Sapkowskiego znałem już od kilkunastu lat. Pierwszą styczność z tym bohaterem miałem za sprawą polskiej produkcji filmu i serialu wyprodukowanego i emitowanego kilkanaście lat temu w polskiej telewizji. Zarówno film, jak i serial nie były produkcjami najwyższych lotów, głównie z uwagi na ograniczone i niezbyt wygórowane budżety, niemniej jednak oglądałęm je z zaciekawieniem i mimo wszystko mam po latach miłe skojarzenia. Po serialu przez długi czas nie interesowałem się tematem Wiedźmina i tak naprawdę dopiero prezent w postaci bardzo dopracowanej i świetnie zrobionej gry komputerowej Wiedźmin 3 Dziki Gon spowodował u mnie powrót zainteresowania i był powodem sięgnięcia do źródeł, czyli do Sagi o zabójcy potworów pióra naszego rodzimego autora Andrzeja Sapkowskiego.
Na pierwszy rzut przerobiłem opowiadania z cyklu "Ostatnie życzenie", a jako pierwszą powieść wybrałem tą, którą Sapkowski napisał na końcu, czyli "Sezon Burz". Mój wybór podparty został dwoma faktami. Przede wszystkim wydarzenia w tej książce są chronologicznie umiejscowione przed resztą sagi. Drugim powodem był fakt, że Sezon Burz pomimo licznych pozytywnych ocen spotkał się również z pweną krytyka fanów pozostałych, wcześniejszych części Sagi i jest powszechnie uważany za jedną z najsłabszych powieści. Postanowiłem więc zweryfikować na jakim poziomie jest ta teoretycznie najsłabsza część całego cyklu o Wiedźminie Geralcie z Rivii.
Na początku muszę pochwalić styl w jakim napisana jest książka. Spora ilość archaizmów, wyrazó łacińskich, inaczej skonstruowane zdania w dialogach i specyficzne sposoby wypowiedzi postaci powodują, że powieść ma swój unikalny klimat, który jeszcze bardziej pozwala się czytelnikom wczuć w epokę w jakiej dzieje się akcja czyli średniowiecze. I pomimo pewnej uciążliwości związanej z używaniem wyrazów archaicznych (kilkunastokrotna konieczność zaglądania w słownik podczas czytania ksiązki) uważam, że zabieg ten był konieczny aby oddać styl i charakter epoki i z pewnością w znacznym stopniu dowartościowuje powieść.
Jeżeli chodzi o samą akcję powieści (jej dynamizm oraz rozwój wydarzeń) to uważam, że jest całkiem dobrze, niemniej jednak po dośc mocnym i dynamicznym otwarciu, gdy nasze apetyty zostają rozbudzone i czekamy na więcej, akcja powieści zwalnia i generalnie część środkowa książki jest pod tym względem jej najsłabszym elementem. Na szczęście po tym okresie lekkiej nudy, gdy zbliżamy się powoli do końca, akcja znowu przyspiesza, nabiera tempa i do końca jest już całkiem ciekawie.
Główny wątek przygód Geralta opowiedziany w Sezonie Burz nie jest jakoś specjalnie emocjonujący i koncentruje się tak naprawdę wokół skradzionych wiedźmińskich mieczy i całej intrygi z tym związanej, ale wydarzenia poboczne jakie mają miejsce przy okazji próby ich odzyskania, w które nasz bohater zostaje mimo woli wciągnięty są już zdecydowanie ciekawsze i wreszcie mamy to czego najbardziej oczekujemy po Wiedźminie, czyli walkę Geralta z Rivii z wszelkim złem zagrażającym ludziom w całym wiedźmińskim świecie (czyli potoworami w ludzkiej i zwierzęcej skórze).
Jeżeli chodzi o głównego bohatera czyli Wiedźmina Geralta to przez większośc powieści jest on przedstawiany bardziej jako zwyczajny człowiek, ze wszystkimi ludzkimi wadami i ułomnościami, niż jako superbohater będący w stanie pokonać niemalże wszelkie zło świata. Ma on cechy charakteru zwykłego człowieka i absolutnie nie widać po jego zachowaniu wpływu mutacji jakich był poddawany stając się maszyną do zabijania potworów.
Nie mam większych zastrzeżeń do postaci Jaskra, chociaż wiem, że w pozostałych częściach Sagi jest ona bardziej wyrazista, bardziej śmieszna i błyskotliwa, ale o tym przyjdzie mi się przekonać w przyszłości po przeczytaniu kolejnych tomów. Inni bohaterowie jak czarodzieje i czarodziejki, królowie i urzędnicy, kupcy i zbójcy, strażnicy i inni występujący w książce są wg mnie przedstawieni ciekawie i wystarczająco w odniesieniu do fabuły. Nie mam tutaj uwag.
Żałuję tylko, że w książce nie ma zbyt wielu informacji o wiedźmińskim świecie w jakim toczy się akcja, o poszczególnych krainach, Państwach i sytuacji politycznej, gospodarczej i społecznej w jakiej się znajdowały. Ale być może w pozostałych częściach Sagi znajdę uzupełnienie tej kwestii. A takie informacje z pewnością dopełniłyby obrazu świata wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego i zdecydowanie wzbogaciły całą Sagę.
Postać Wiedźmina, głównego bohatera książek Andrzeja Sapkowskiego znałem już od kilkunastu lat. Pierwszą styczność z tym bohaterem miałem za sprawą polskiej produkcji filmu i serialu wyprodukowanego i emitowanego kilkanaście lat temu w polskiej telewizji. Zarówno film, jak i serial nie były produkcjami najwyższych lotów, głównie z uwagi na ograniczone i niezbyt wygórowane...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-18
Od małego interesowałem się geografią i lubiłem oglądać różne programy przyrodniczo-podróżnicze. "Boso przez Świat" Wojciecha Cejrowskiego należy do moich ulubionych. Wyróżnia się on bardzo ciekawym, innowacyjnym i niepowtarzalnym stylem oraz sposobem opowiadania o różnych zakątkach świata, który wynika bezpośrednio z osobowości, charakteru, inteligencji i charyzmy prowadzącego (którego poglądy, opinie i podejście do wielu spraw szanuję, wysoko oceniam i w wielu przypadkach się z Nim zgadzam).
Naturalną więc koleją rzeczy jest, że mając wiedzę o istnieniu książek napisanych przez Pana Cejrowskiego postanowiłem sprawdzić, czy historie w nich zawarte opisane są w podobnie barwny i interesujący sposób, pełen humoru a czasem również dramatyzmu.
Pierwszą pozycją jaką wziąłem na tapetę była książka "Gringo wśród dzikich plemion" z pięknym zdjęciem na okładce, przedstawiającym jednego z przedstawicieli indiańskiej społeczności zamieszkującej kraje Ameryki południowej.
Książka nie jest zbyt obszerna, a historie w niej opisane są zwięźle i konkretnie, więc dość szybko udało mi się ją przeczytać.
Co prawda czytanie takiego typu opowieści różni się znacząco od oglądania podobnych rzeczy w telewizji (możliwość obejrzenia tego o czym opowiada autor w tym wypadku robi sporą różnicę), jednak muszę przyznać, że książki utrzymane są w bardzo podobnym, takim gawędziarskim stylu. Jest to ten sam, charakterystycznym sposób przedstawiania nam obcych, nieznanych miejsc i żyjących w tych miejscach społeczności czyli tzw. "Dzikich" oraz ich życia codziennego, obyczajów, wierzeń, historii. Jest to podejście pełne humoru, dystansu, powiedziałbym nawet, że nieco kontrowersyjne i ekstrawaganckie, dzięki czemu z łatwością przyswajamy sobie fakty o innych Państwach, kulturach i społecznościach w nich żyjących. Pomagają nam w tym również fotografie znajdujące się w książce, których wg mnie powinno być zdecydowanie więcej.
Po przeczytaniu tej książki, która notabene powstała dużo wcześniej niż wspomniane przeze mnie programy i porównaniu jej właśnie z nimi, zauważam, że styl opowiadania Pana Wojciecha w książce "Gringo..." jest bardzo zbliżony do tego prezentowanego w programach, co oznacza, że z pewnością warto będzie zapoznać się z Jego pozostałymi pisarskimi dokonaniami.
Od małego interesowałem się geografią i lubiłem oglądać różne programy przyrodniczo-podróżnicze. "Boso przez Świat" Wojciecha Cejrowskiego należy do moich ulubionych. Wyróżnia się on bardzo ciekawym, innowacyjnym i niepowtarzalnym stylem oraz sposobem opowiadania o różnych zakątkach świata, który wynika bezpośrednio z osobowości, charakteru, inteligencji i charyzmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-11
Do momentu ukończenia czytania zbioru opowiadań Andrzeja Sapkowskiego "Ostatnie życzenie" nie byłem wielkim miłośnikiem fantastyki jako gatunku literackiego, a moje doświadczenia z tym rodzajem prozy ograniczały się do zaledwie kilku pozycji autorstwa m.in. naszego rodzimego pisarza Janusza Zajdla i kilku innych zagranicznych autorów takich jak Arthur C. Clarke czy Robert A. Heinlein. Była to odmiana fantastyki zwana fantastyką naukową - science fiction, która fascynowała mnie głównie z powodu tematu przewidywania tego co może nas czekać w przyszłości.
Z fantastyką przygodową miałem styczność głównie poprzez filmy takie jak "Władca Pierścieni" , "Hobbit" , "Opowieści z Narnii" , "Merlin" i całą plejadę o królu Arturze i wiele innych mniej znanych produkcji. Książek z tego podgatunku fantastyki natomiast nie przerabiałem.
Cykl Andrzeja Sapkowskiego o Wiedźminie jest więc moim pierwszym doświadczeniem czytelniczym związanym z fantastyką przygodową. Czy na nim się skończy, czy może zachęcony tym krótkim prologiem do całego cyklu, zacznę sięgać po kolejne jego części a w przyszłości być może inne pozycje z tego gatunku? Dla mnie odpowiedź jest już jasna.
Po ukończeniu tej książki jestem przekonany, że zbiór opowiadań "Ostatnie życzenie" będący wstępem do całej sagi o Wiedźminie, był zdecydowanie trafionym wyborem, a czas spędzony na jego przeczytanie na pewno nie był dla mnie czasem straconym.
Na początku jeszcze chciałem dodać,że do przeczytania tej niezbyt obszernej książki, skłoniło mnie coś zupełnie nieoczekiwanego, a mianowicie naszej rodzimej produkcji fantastyczna, rozbudowana i mega wciągająca
gra komputerowa "Wiedźmin 3", którą kupiłem sobie jako prezent gwiazdkowy w minione Święta. Gra wciągnęła mnie na kilkadziesiąt godzin i sprawiła, że postanowiłem bardziej zagłębić się w Uniwersum Wiedźmina, czyli cały fantastyczny i bardzo ciekawy świat wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego, inspirowany twórczością innych autorów oraz bazujący na mitach i legendach słowiańskich, skandynawskich oraz wielu innych.
Nazwa książki "Ostatnie życzenie" pochodzi od tytułu chyba najważniejszego opowiadania w niej zawartego.
Historie zawarte w tej pozycji napisane są przystępnym językiem, który jest częściowo stylizowany na język średniowiecza (w takim okresie umiejscowiona jest akcja opowiadań) i obfituje w różne ciekawe archaizmy. Nie sprawia on jednak większej trudności w zrozumieniu i poza kilkoma trudniejszymi określeniami, każdy zrozumie teksty bez większego problemu. A szukając znaczeń nieznanych sobie słów, zwrotów czy wyrażeń, przy okazji wzbogacimy swoje słownictwo. Ta stylizacja jest jednym z elementów, który buduje niezwykły średniowieczny klimat i pozwala naszej wyobraźni lepiej "zobaczyć" to co się w danym momencie dzieje.
Dialogi są ciekawe, zwięzłe, dynamiczne, często żartobliwe.
Autor nie rozpisuje się zanadto, dzięki czemu ani na chwilę nie poczujemy się znużeni Jego prozą. Poszczególne elementy tworzące treść opowiadań są wg mnie bardzo dobrze wyważone. Jest odpowiednia ilość opisów, odpowiednia ilość dialogów, akcja dzieje się szybko, opisy walk są malownicze. Bohaterowie i świat, jak to w opowiadaniach bywa nie są przedstawieni zbyt szczegółowo, ale nie przeszkadza nam to w odbiorze treści i nie wpływa negatywnie na zrozumienie ich sensu. Musimy przy tym pamiętać, że jest to zaledwie prolog do całego cyklu, na który składa się wiele opowiadań i powieści, więc jestem pewien, że w miarę czytania kolejnych części, wiedza o przedstawionym świecie i jej bohaterach będzie stopniowo uzupełniana. I prawdopodobnie jest to wielka zaleta, ponieważ dzięki odpowiedniemu dawkowaniu nam tego świata i jego bohaterów przez autora cyklu, stopniowo wciągamy się w kolejne historie i mamy motywację do sięgania po kolejne części i ukończenia całego cyklu. A już po pierwszej jego odsłonie, którą stanowi książka "Ostatnie życzenie", już po tych kilku krótkich formach w niej przedstawionych, wiem, że zdecydowanie warto będzie kontynuować przygodę z Uniwersum Wiedźmina.
Do momentu ukończenia czytania zbioru opowiadań Andrzeja Sapkowskiego "Ostatnie życzenie" nie byłem wielkim miłośnikiem fantastyki jako gatunku literackiego, a moje doświadczenia z tym rodzajem prozy ograniczały się do zaledwie kilku pozycji autorstwa m.in. naszego rodzimego pisarza Janusza Zajdla i kilku innych zagranicznych autorów takich jak Arthur C. Clarke czy Robert...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-20
Kilka tygodni temu ukończyłem czytać trzeci tom przygód komisarza Wiktora Forsta i choć historia opisana w trylogii dobiegła końca, a sprawa rozwiązana, nie było to moje ostatnie spotkanie z tym interesującym i na swój sposób sympatycznym (byłym) funkcjonariuszem policji. Jak się okazało główny bohater przypadł do gustu nie tylko czytelnikom (fanom kryminałów), ale również samemu autorowi (chociaż tutaj nie wykluczam również względów finansowych). Niemalże równy rok po wydaniu trzeciej części na rynku pojawiła się "Deniwelacja". Tytuł wyraźnie nawiązujący do poprzednich części, który jest bezpośrednią kontynuacją losów byłego policjanta oraz innych postaci poznanych w poprzednich częściach sagi. Mimo iż Bestia z Giewontu została pokonana to Wiktor Forst i spółka nie mogą spać spokojnie. Tym razem akcja dzieje się nie tylko w stolicy polskich Tatr, ale również w słonecznej Hiszpanii. Nieopodal Zakopanego zostają odkryte ciała kilku martwych kobiet, a Forst za sprawą starego znajomego wplątuje się w nową intrygę. Na dodatek początkowe ustalenia wskazują, że Wiktor Forst może być zamieszany w śmierć znalezionych w górach ofiar. I cała zabawa czyli śledztwo prowadzone przez znaną prokurator Wadryś-Hansen i jej kolegę Gerca, oraz nowo mianowanego komendanta Osicę rozkręca się na nowo. Tym bardziej, że w miarę rozwoju akcji powieści pojawiają się kolejne ofiary, a zabójca zaczyna kopiować styl Bestii z Giewontu. Atmosfera w miarę upływu czasu staję się coraz bardziej napięta, w Zakopanem wybucha panika, a śledczy nie mogą odnaleźć jedynej osoby, która jak się wydaje ma z tym wszystkim coś wspólnego, czyli Forsta.
Jednym słowem powraca wszystko to za co najbardziej polubiliśmy poprzednie części tej sagi.
Powieść "Deniwelacja" jest dobrą kontynuacją i zdecydowanie trzyma poziom poprzednich części. Mróz napisał tą książkę w tym samym stylu, a na dodatek zastosował bardzo ciekawy zabieg w postaci przesunięcia chronologii wydarzeń, dzięki czemu czytelnik nie jest się w stanie zbyt szybko domyślić przebiegu całej historii i jej zakończenia. Dopiero pod koniec książki wszystkie wydarzenia zaczynają układać się w logiczną całość i powoli domyślamy się kto może być zabójcą. Ale finał i rozwiązanie zagadki jest na tyle nietypowe i zaskakujące, że z pewnością zmyli większość czytelników.
Pod tym względem autorowi należą się duże brawa.
Poza tym w książce nadal brakuje mi tego samego, czego nie mogłem uświadczyć w poprzednich częściach, czyli tych tzw. ozdobników, oraz głębszego wniknięcia w historię i psychikę bohaterów, aby w pełni zrozumieć ich postępowanie, wybory i losy.
Zaskakująca dla mnie jest konkluzja, że tak naprawdę w całej tetralogii praktycznie wszyscy główni bohaterowie to osoby niezbyt pozytywne (Forst to wyalienowany samotnik z bagażem traumatycznych doświadczeń, mający problemy osobiste i nie potrafiący odnaleźć się w rzeczywistości i powoli staczającym się , Wadryś-Hansen to zła matka, zimna suka i karierowiczka, która wydaje się gotowa jest sprzedać duszę diabłu aby dopiąć swego i rozwiązać sprawę, Gerc, jej pomocnik to jeszcze większa gnida i w tym wszystkim tylko Osica, którego autor początkowo przedstawiał jako niezbyt rozgarniętego starego milicjanta uformowanego przez komunizm, wydaje się być pozytywną, ciepłą i uczuciową postacią, z ciekawym poczuciem humoru, pomimo swojej niezbyt urzekającej powierzchowności.
Na koniec muszę stwierdzić, że książkę oceniam podobnie jak "Przewieszenie" i Trawers" czyli 7/10.
A wszystkie powieści z tego cyklu to solidnie napisana saga, w stylu który w dzisiejszych czasach sprzedaje się najlepiej i odpowiada większości dzisiejszych czytelników(akcja,akcja,akcja). Brakuje mu sporo do doskonałości, ale mimo wszystko wyróżnia się z tłumu i fanom kryminałów czy thrillerów warto ją polecić szczególnie na długie, zimne, jesienne wieczory jako alternatywę dla ogłupiającej telewizji i pełnego śmieci internetu.
Czekam też na kolejny tom przygód komisarza Forsta, komendanta Osicy, prokurator Wadryś-Hansen i być może Olgi Szrebskiej... A z tego co wstępnie obiecał autor, jest szansa, że już niedługo się doczekam.
A tymczasem powracam do mojego ulubionego autora , króla horroru...
Kilka tygodni temu ukończyłem czytać trzeci tom przygód komisarza Wiktora Forsta i choć historia opisana w trylogii dobiegła końca, a sprawa rozwiązana, nie było to moje ostatnie spotkanie z tym interesującym i na swój sposób sympatycznym (byłym) funkcjonariuszem policji. Jak się okazało główny bohater przypadł do gustu nie tylko czytelnikom (fanom kryminałów), ale również...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-20
Wreszcie koniec...
Trylogię o komisarzu Forście uznaję za zakończoną. Dosłownie przed chwilą doczytałem ostatnie akapity jej ostatniej odsłony o wdzięcznym tytule "Trawers". I muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Jednak już na wstępie muszę również przyznać, że czas poświęcony na przeczytanie tej części (i całej historii oczywiście taż) nie był dla mnie czasem straconym.
Po przeczytaniu drugiej części moje oczekiwania odnośnie zakończenia tej historii były naprawdę spore. Balonik został napompowany naprawdę porządnie. Przy okazji recenzji części pierwszej i drugiej wspominałem czego mi brakowało w tej opowieści i nie ukrywam, że po części trzeciej - finałowej oczekiwałem uzupełnienia brakujących elementów. I z taką nadzieją przystąpiłem do lektury "Trawersu". Oczekiwałem, że zwieńczenie trylogii będzie zawierało brakujące elementy, a cała historia zostania dopowiedziana w pełni, natomiast wszystkie wątki wyjaśnione do końca. Wtedy mógłbym z czystym sumieniem stwierdzić, że "Trawers" jest najlepszą częścią trylogii a cała seria - bardzo dobra.
Ale zacznijmy tą recenzję od początku a nie od końca.
Trzecia część jest bezpośrednią kontynuacją części drugiej i w mojej opinii napisana została na mniej więcej podobnym poziomie i w podobnym stylu (literackim) jak część druga. Mam nawet takie odczucie, że druga i trzecia część powstała w tym samym czasie jako całość, a następnie została przez autora podzielona na dwie odrębne powieści.
Przystępując do oceny mam świadomość, że "Trawers" oceniam w dużej mierze przez pryzmat całej trylogii. Bo nie da się ukryć, że zakończenie każdej historii ma duży wpływ na ocenę całości, dlatego moje kryteria oceny finałowej części (jeżeli chodzi o fabułę) są w tym wypadku bardziej surowe.
Na początku muszę podkreślić, że książka napisana jest przystępnym, prostym i zrozumiałym językiem, wydarzenia poukładane są chronologicznie, akcja dzieje się w dość szybkim tempie, wszystko jest spójne i w miarę poukładane, a całość czyta się szybko i przyjemnie.
I podobnie jak w poprzednich częściach, autor stawia głównie na akcję, pomijając wszelkie ozdobniki, o których już pisałem przy okazji recenzji dwóch poprzednich części. To nie jest oczywiście wada, ale nie da się ukryć, że gdyby Mróz rozszerzył swoje dzieło i wysilił się np. na bardziej szczegółowe opisy miejsc, otaczającej je w większości pięknej górskiej przyrody z całą jej surowością i majestatem, byłoby to piękne dopełnienie dobrej poniekąd fabuły, które pozwoliłoby zbudować wyjątkowy i niepowtarzalny klimat, a czytelnik mógłby odnieść wrażenie jakby towarzyszył bohaterom ramię w ramię.
Nie czepiałbym się tego tak bardzo gdyby nie fakt, że miejscem akcji są tak piękne okolice, które znam i do których uwielbiam wracać. Nawet bez tego, czytając część drugą i teraz trzecią, miałem przed oczami niektóre miejsca, ale gdyby zostały one bardziej szczegółowo scharakteryzowane i opisane ciekawym literackim językiem, byłoby naprawdę świetnie. Na tym polu uważam, że autor zmarnował tkwiący w tej historii potencjał. To jest jedna z moich dwóch największych uwag odnośnie całej trylogii.
Druga uwaga dotyczy portretów psychologicznych głównych bohaterów. Również tutaj mogłoby być zdecydowanie lepiej. Brakuje mi bardzo w tej książce zagłębienia się w historię i psychikę głównych postaci. Bez tego śledzimy losy i zachowania bohaterów, nie mając kompletnie żadnego pojęcia dlaczego podejmują takie a nie inne decyzje. Nie wiemy np. dlaczego Forst jest od samego początku taki wyalienowany, dlaczego ma taki ciężki charakter, jest konfliktowy i nikt go nie lubi (poza przełożonym). Nie mamy odpowiedzi z jakiego powodu Wadryś-Hansen jest taką mało uczuciową i chłodną karierowiczką, która nie okazuje uczuć nawet własnym dzieciom. Po Osicy, który z wierzchu wydaje się zimnym i nieprzystępnym służbistą, a tak naprawdę jest ciepłym i uczuciowym człowiekiem (o czym świadczy jego relacja z Forstem), nie widać żadnej żałoby jaką przeżywa po utracie córki. Nie znamy wszystkich (przede wszystkim osobistych) motywów jakie kierują Bestią (motywy ideologiczne do mnie nie przemawiają) i powodu dla którego tak właściwie zaczął zabijać. Nie mamy rozwiązania zagadki zabójstw z przeszłości, o których była mowa w części pierwszej. Tak właściwie nie poznaliśmy ani trochę prawdziwej tożsamości Bestii, tylko jego dwie twarze, które były maskami przyjętymi w celu realizacji pewnych celów. Szkoda, naprawdę szkoda, że autor ne dopowiedział tej historii... A co z losami zadziornej i sympatycznej dziennikarki Olgi Szrebskiej ? A skąd to wielkie uczucie Forsta i obsesja na jej punkcie ?
Tych pytań jest na prawdę bardzo wiele. I podejrzewam, że pozostaną bez odpowiedzi. Bo nie sądzę, że autor w przyszłości dopisze część czwartą, będącą wyjaśnieniem tych wątków. Wiem, że o komisarzu Forście jest jeszcze jedna książka, ale z recenzji i opisów wynika, że to nie kolejna część tej opowieści, a nowa opowieść z tym samym głównym bohaterem. Zresztą postaram się w najbliższych tygodniach osobiście to zweryfikować. A na razie... Na razie jest przynajmniej lekkie rozczarowanie zakończeniem i taka a nie inna ocena tej książki (myślę, że i tak dość wysoka). Daję 7/10, chociaż powinno być 6,5/10. Dobra ocena to wynik ciekawej, wciągającej intrygi, interesujących postaci, braku nudy podczas czytania i przystępnego języka. Historia ta stanowi również ciekawą podstawę do ewentualnego filmu, więc będę czekał, aż któryś z naszych rodzimych reżyserów postanowi zrealizować obraz na podstawie prozy Mroza. Myślę, że jest szansa na solidny rodzimy film sensacyjno-kryminalny.
Na pewno z czystym sumieniem mogę polecić trylogię osobom szukającym rozrywki na długie jesienno-zimowe wieczory, które właśnie się zaczynają.
Wreszcie koniec...
Trylogię o komisarzu Forście uznaję za zakończoną. Dosłownie przed chwilą doczytałem ostatnie akapity jej ostatniej odsłony o wdzięcznym tytule "Trawers". I muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Jednak już na wstępie muszę również przyznać, że czas poświęcony na przeczytanie tej części (i całej historii oczywiście taż) nie był dla mnie czasem...
2017-06-15
Drugi tom trylogii Remigiusza Mroza "Przewieszenie", to kontynuacja "Ekspozycji" i dalszy ciąg śledztwa, mającego na celu ujęcie mordercy lub morderców, które prowadzi bardzo ciekawy i intrygujący swoją osobą, charakterem i dość nietypowymi metodami, komisarz Wiktor Forst z Zakopiańskiej jednostki policji.
Za drugi tom cyklu zabrałem się z powodu ciekawości o dalsze losy tego intrygującego bohatera i złości wywołanej po przeczytaniu pierwszej części. Zakończenie "Ekspozycji" nie daje bowiem czytelnikowi praktycznie żadnych odpowiedzi w sprawie śledztwa prowadzonego przez Forsta w duecie z pewną dziennikarką, a dodatkowo mnoży pytania. Pewnie było to celowe działanie zaplanowane przez autora, aby nakręcić sobie sprzedaż kolejnych części cyklu.
Poza tym pierwsza część jako powieść kryminalna nie powaliła mnie na kolana, i zabierając się do czytania "Przewieszenia" i czytając pobieżnie recenzje drugiego tomu, miałem nadzieję, że może być już tylko lepiej.
I już na samym początku muszę zaznaczyć, że moje nadzieje nie okazały się płonne. Już pierwsze rozdziały drugiej części zwiastowały, że z każdym kolejnym akapitem będzie lepiej i ciekawiej.
Przede wszystkim akcja powieści przenosi się do jednego z moich ulubionych miejsc wypoczynku, które miałem przyjemność odwiedzić już wielokrotnie. Mowa oczywiście o naszych rodzimych Tatrach i ich stolicy czyli Zakopanem.
Uważam, że już samo przeniesienie akcji książki i śledztwa właśnie do tego miejsca było ze strony autora strzałem w dziesiątkę i dobrym sposobem na zainteresowanie czytelników, oraz promocję naszej zimowej stolicy Polski. Jestem również przekonany, że wielu fanów prozy Pana Mroza odwiedzało i będzie odwiedzało Zakopane i zupełnie inaczej będzie im się czytało powieść zlokalizowaną w miejscu, które chociaż trochę znają, lub mają zamiar lepiej poznać.
Czytając kolejne rozdziały i śledząc rozwijającą się fabułę i dramatyczny pościg głównego bohatera za mordercą, łatwiej było mi wyobrazić sobie poszczególne miejsca i lokalizacje, w których toczyła się akcja powieści, co spowodowało, że lektura drugiej części dużo bardziej mnie wciągnęła.
Ale w tym miejscu muszę także przyznać, że po ukończeniu drugiej części nadal odczuwam pewien niedosyt. Według mnie zarówno w tej części jak i w poprzedniej, narrator skupił się za bardzo na samej akcji i po raz kolejny pominął tzw. "ozdobniki", które dopełniają klimat większości dobrych powieści. Mam tutaj na myśli praktycznie zupełny brak opisów piękna tatrzańskiej przyrody i krajobrazu, w którym umiejscowione były wydarzenia. Na przykład opis pościgu głównego bohatera za mordercą przez górskie szlaki, mógłby z powodzeniem zostać wzbogacony o opisy tras, podejść, szczytów górskich, schronisk, jezior, zmieniającej się pogody, pogody itp., jednak niestety nic takiego nie uświadczyłem.
A mogłaby to być przy okazji doskonała promocja polskich Tatr.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że malownicze i fascynujące opisy piękna przyrody i otaczającego nas świata wymagają pewnych lirycznych umiejętności i nie każdy epicki autor jest w stanie dobrze je nakreślić, jednak po cichu bardzo liczyłem, że Remigiusz Mróz wykorzysta tę doskonałą okazję i pokusi się choćby o kilka takich ozdobników.
Podobnie zresztą ma się rzecz z psychiką i osobowością bohaterów. Również na tym polu autor się niestety nie wykazał, nie poprawił w stosunku do pierwszej części, nie dając czytelnikom możliwości poznać bliżej głównych bohaterów książki, a przez to zrozumieć ich motywacje, postępowanie i podejmowane przez nich decyzje.
Podsumowując, muszę zdecydowanie przyznać, że druga część cyklu o komisarzu Forście jest lepsza i ciekawsza od części pierwszej i już wiem, że kolejną lekturą za jaką się zabiorę będzie "Trawers", czyli ostatni tom tej historii. Bo niestety nadal nie mamy rozwiązania historii i nadal brakuje odpowiedzi na kluczowe w tej historii pytania.
Drugi tom trylogii Remigiusza Mroza "Przewieszenie", to kontynuacja "Ekspozycji" i dalszy ciąg śledztwa, mającego na celu ujęcie mordercy lub morderców, które prowadzi bardzo ciekawy i intrygujący swoją osobą, charakterem i dość nietypowymi metodami, komisarz Wiktor Forst z Zakopiańskiej jednostki policji.
Za drugi tom cyklu zabrałem się z powodu ciekawości o dalsze losy...
2017-05-20
Pierwszy tom serii kryminalnej z komisarzem Wiktorem Forstem to premierowa książka Remigiusza Mroza, którą miałem możliwość przeczytać, za sprawą mojej znajomej, zaczytującej się ostatnio w tymże gatunku literackim. Postanowiłem przeczytać tą historię, chociaż nie jestem wielkim fanem kryminałów. Jednym z głównych czynników, który zdecydował o sięgnięciu po pozycję z dorobku tego autora, był fakt, że zostałem niejako zbombardowany reklamami Jego książek, dlatego nie mając nic do stracenia poza (notabene niezwykle cennym) czasem, postanowiłem zaryzykować i zweryfikować osobiście, jaki poziom literacki prezentuje sobą jeden z naszych najbardziej rozreklamowanych ostatnio pisarzy, którego książki można kupić za niewielkie kwoty, co pewien czas w większości naszych marketów.
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się po tej książce jakiegoś wielkiego dzieła literackiego, niemniej jednak reklama oraz oceny twórczości Mroza na wielu portalach zachęciły mnie skutecznie aby sięgnąć po jedną z jego pozycji i zapoznać się z jego stylem literackim i sposobem pisania.
Do tej pory nie miałem okazji oraz sposobności aby zapoznać się z kryminałami rodzimego pochodzenia , dlatego swoje oceny odnoszę raczej do książek zagranicznych autorów.
Na początku na pewno chciałbym podkreślić fakt, że książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Napisana jest prostym, zrozumiałym językiem. W zdecydowanej większości wypełniona jest akcją, bohaterów jest niewielu, wątków pobocznych też prawie nie ma, więc historię w niej przedstawioną (a właściwie jej pierwszy akt) przyswaja się bardzo szybko i przebrnięcie przez ponad 400 stron nie stanowi większego problemu. Nie ma konieczności wracać się do poprzednich rozdziałów, aby zrozumieć bieżące wydarzenia, fabuła jest liniowa i prosta do ogarnięcia.
Zaznaczyć muszę w tym miejscu, że stanowi to zarówno zaletę tej powieści, jak również jej wadę. Wady jaką dostrzegam dla tak skomponowanej treści to : brak zaskakujących elementów, niezbyt wysoki poziom literacki powieści, brak innowacyjności, pewna monotonia, brak zagłębienia się w psychikę postaci, ich historie i charaktery, brak odpowiedniego klimatu, dreszczyku emocji i napięcia, które powinno w mojej ocenie towarzyszyć utworom z tego gatunku. Są to elementy, które oddzielają przeciętne pozycje, od tych bardzo dobrych, czy nawet wybitnych. I w zasadzie te elementy, a w przypadku tej powieści ich brak zadecydowały o mojej ocenie końcowej. Poza tym sama zagadka kryminalna jest jakaś taka mało realna, sztuczna i naciągana, a sposób w jaki bohaterowie ją rozwikłali i odkryli zabójcę - mało przekonujący. Również ich perypetie związane z poszukiwaniem zabójcy są mocno naciągane. Ciekawe dla mnie - jako pasjonata historii i poniekąd teorii spiskowych - okazały się dwa wątki : związane z Wołyniem, oraz rękopisami z Morza Martwego, ale nie zostały one zbyt dobrze przedstawione, nie okazały się być kluczowymi, i nie ratują oceny końcowej dla tej książki.
Dwie główne postacie tej powieści zostały słabo scharakteryzowane, ale mimo to są całkiem ciekawie przedstawione i pasują do siebie. W szczególności zainteresowała mnie osoba Wiktora Forsta - starego wyjadacza, po przejściach, z bagażem doświadczeń - i być może z uwagi na ta postać zabiorę się do przeczytania II i III tomu trylogii z komisarzem Forstem, tylko po to aby dowiedzieć się coś więcej na temat charakteru, psychiki i historii tej postaci, która bardzo pasuje mi pod kątem charakteru i sposobu podejścia do życia. Widzę tutaj pewne podobieństwa do siebie, może dlatego od początku poczułem sympatię do tego bohatera. Ciekawi mnie czy w kolejnych częściach tej historii zostanie ona nam bliżej przedstawiony i ukazana jego historia, poprzedzająca wydarzenia opisane w kolejnych tomach.
Na koniec najważniejsze - pierwsza część tej trylogii czyli Ekspozycja kończy się tak, że właściwie się nie kończy, a sprawa nie zostaje rozwiązana, więc aby poznać rozwiązanie całej historii autor zmusza niejako czytelnika do przebrnięcia przez "Przewieszenie" i "Trawers". Od razu wyczuwam w tym posunięciu zabieg typowo marketingowy, mający na celu związać czytelnika i zmusić do zakupu kolejnych książek. Nie przeszkadza mi to specjalnie, ale jednak trochę drażni takie marketingowe, nastawione na zysk działanie, autorów i wydawców.
Pierwszy tom serii kryminalnej z komisarzem Wiktorem Forstem to premierowa książka Remigiusza Mroza, którą miałem możliwość przeczytać, za sprawą mojej znajomej, zaczytującej się ostatnio w tymże gatunku literackim. Postanowiłem przeczytać tą historię, chociaż nie jestem wielkim fanem kryminałów. Jednym z głównych czynników, który zdecydował o sięgnięciu po pozycję z...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-25
Opowiadanie to jest dziełem dwóch autorów. Ojca - zasłużonego i doświadczonego pisarza,króla gatunku zwanego horrorem, który chyba jednak lata najlepszej świetności ma już trochę za sobą oraz syna, młodego, zdolnego i dobrze rokującego naśladowcy gatunku swojego nestora, którego obserwuję i któremu bardzo kibicuję jako temu , który przejmie kiedyś schedę po swoim sławnym Ojcu i Mistrzu.
Wydaje się więc, że jest to wręcz wymarzony duet, dla mojego ulubionego gatunku literackiego, dlatego też moje oczekiwania, oraz pewnie wielu innych czytelników były w stosunku do tego utworu również wysokie.
I z przykrością muszę stwierdzić, że opowiadanie "W wysokiej trawie" zdecydowanie nie spełnia tych oczekiwań. Po przeczytaniu tej krótkiej formy czuję się dość mocno zawiedziony i odczuwam duży niedosyt.
Styl pisarski oczywiście pozostał i można w nim rozpoznać w szczególności rękę Mistrza, jednak sama treść utworu i ogólnie realizacja pomysłu na to opowiadanie wydaje mi się być dość sporym niewypałem.
Stylizowane i przypominające "Dzieci kukurydzy" opowiadanie niestety nie jest w stanie zbliżyć się poziomem do swojego "kultowego" poprzednika i protoplasty pomysłu, a przebieg akcji jest raczej mało wciągający i brakuje w nim elementu zaskoczenia, nowych pomysłów, których spodziewałem się widząc na okładce nazwisko Joe Hill i zważając na jego dotychczasowy bardzo obiecujący dorobek.
I wcale nie przeszkadza mi tutaj odgrzewanie starego tematu. Bo pomysł jest w mojej opinii bardzo dobry i właściwie to oczekiwałem tego, że kiedyś jeszcze King nawiąże do niego i stworzy coś w rodzaju saquela(przypominają mi się tutaj kolejne części filmowej sagi Dzieci kukurydzy, niestety niezbyt udane), jednak największym minusem opowiadania "W wysokiej trawie" jest właściwie to, że nie wnosi ono nic nowego do starego dobrego tematu. Jest może trochę bardziej krwawe, ale niczym nie zaskakuje, niczym nie błyszczy i jest takie jakieś niespójne i zagmatwane (szczególnie końcówka). Jedyna istotna różnica to fakt, że pola kukurydzy zostały zastąpione polami wysokiej trawy i właściwie nic więcej. Opowiadanie jest też wg mnie zbyt mało rozbudowane, za dużo nasuwa się pytań pozostających bez odpowiedzi, za dużo jest niewiadomych. Wiem, że to tylko opowiadanie, i nie można spodziewać się wszystkiego, ale w pierwowzorze było o wiele lepiej.
Ponieważ "Dzieci kukurydzy" uważam za naprawdę świetne i udane opowiadaniem, moje oczekiwania w stosunku do tego utworu były dość spore, więc i moje rozczarowanie na końcu jest duże.
Uważam, jednak że ten duet autorów stać na stworzenie dużo lepszych dzieł i z niecierpliwością będę czekał na kolejne pomysły realizowane przez ten jakże intrygujący i obiecujący team.
Opowiadanie to jest dziełem dwóch autorów. Ojca - zasłużonego i doświadczonego pisarza,króla gatunku zwanego horrorem, który chyba jednak lata najlepszej świetności ma już trochę za sobą oraz syna, młodego, zdolnego i dobrze rokującego naśladowcy gatunku swojego nestora, którego obserwuję i któremu bardzo kibicuję jako temu , który przejmie kiedyś schedę po swoim sławnym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Klasyczny kryminał mistrzyni gatunku sprzed lat.
Do przeczytania tej ksiązki zachęcił mnie film "Morderstwo w Orient Expresie", który spowodował moje zainteresowanie się autorką, na podstawie której powstała powieść, zamieniona później w bardzo dobry film. Wertując jej dorobek natknąłem się na tytuł, który w opinii wielu czytelnikó jest najlepszym kryminałem w jej dorobku literackim, więc postanowiłem osobiście się z nim zapoznać i zweryfikować tą opinię. Ksiązka, która wpadła mi w ręce okazała się być dość zwięzła więc przeczytanie jej nie zajęło mi wiele czasu. W sumie troszkę mnie zdziwiła niewialka objętość treści w powieści, która została uznana za jedną z najlepszych w dorobku autorki, ponieważ przyzwyczaiłem się już czytając pozycję innych pisarzy, że bardzo dobre powieści muszą swoje "ważyć". Ale postanowiłem nie sugerować się tym aspektem i przystąpiłem do czytania. Muszę się rónież przyznać, że nie wytrzymałem i dodatkowo postanowiłęm obejrzeć adaptację tej powieści z 2015 roku. Przy okazji zaskoczył mnie fakt, że tak krótką pozycję literacką zekranizowano tworząc prawie 3 godzinne seans filmowy.
Przechodząc do meritum już po kilkunastu stronach czytania, wyjaśniło się dlaczego ta powieść nie jest zbyt obszerna. Autorka skupiła się przede wszystkim na przedstawieniu wydarzeń będących treścią tej powieści, pozostałe aspekty (występujące w wielu klasycznych powieściach) pomijając lub dawkując w niewielkich ilościach. Nawet bohaterowie są nam przedstawieni dość pobieżnie, w taki sposób, że dowiadujemy się o nich tylko tego, co ma znaczenie dla samej intrygi, całkowicie pomijając pozostałe elementy ich tożsamości i historii. Oczywiście okazuje się, że w przypadku tej powieści te elementy nie były konieczne, a ich pominięcie tworzy odpowiedni "klimat", wprowadzając atmosferę tajemniczości, niepokoju oraz powoduje, że akcja powieści nie ciągnie się jak flaki z olejem tylko rozwija w błyskawicznym tempie, a trup ściele się gęsto!
Podsumowując, kryminał "I nie było już nikogo" Agathy Christie jest z pewnością jednym z najciekawszych w jej dorobku i pewnie jednym z najciekawszych, najbardziej oryginalnych kryminałów jakie powstały wogóle. Jest to powieść, która zaskakuje czytelnika swoją konstrukcją, wodzi go za nos, myli tropy i do końca nie pozwala wydedukować kim jest morderca. Zestawiając tą pozycję z pozostałymi powieściami z tego gatunku z jakimi miałem możliwość się zapoznać doceniam przede wszystkim oryginalny pomysł i misternie opracowaną intrygę, oraz klimat i tajemniczość, której bardzo często brakuje współczesnym kryminałom, gdzie albo po przeczytaniu połowy powieści domyślamy się zakończenia, albo jest ono jakby zupełnie z innej bajki i nie mamy szans z treści na nie wpaść, ponieważ wiele faktów wskazujących mordercę wychodzi na jaw już po jego ujawnieniu. A uważam, że bardzo dobry kryminał powinien być tak skonstruowany, że morderca przewija się na kartach powieści od początku i towarzyszy nam do samego finału, ale jest tak dobrze ukryty i zakamuflowany, że nie jesteśmy się w stanie domyślić kim on jest, mając jednocześnie taką możliwość.
Kryminał Agathy Christie ma tą przewagę nad wieloma innymi, że morderca jest wśród nas od samego początku, ale za cholerę nie możemy domyślić się kim on jest, za co powieści należy się duży plus.
Poza tym wartka akcja, przystępny język, zwięzłość to główne zalety tej powieści.
Klasyczny kryminał mistrzyni gatunku sprzed lat.
więcej Pokaż mimo toDo przeczytania tej ksiązki zachęcił mnie film "Morderstwo w Orient Expresie", który spowodował moje zainteresowanie się autorką, na podstawie której powstała powieść, zamieniona później w bardzo dobry film. Wertując jej dorobek natknąłem się na tytuł, który w opinii wielu czytelnikó jest najlepszym kryminałem w jej dorobku...