-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Biblioteczka
Każdy od dziecka wie, że ma swojego Anioła Stróża, ale nie każdy pogłębia wiedzę na temat anielskiego świata i modli się do Aniołów. A jest to ogromna łaska, że można w każdej chwili zwrócić się do swojego niebieskiego opiekuna, wiedząc że zaniesie on nasze prośby do Boga. Ostatnio dużo książek zostało poświęconych Aniołom, ich ingerencji w ludzkie życie, pomocy człowiekowi. Wiele z tych tytułów traktuje o historiach opowiedzianych, zasłyszanych, w których opisane są niekiedy cudowne wydarzenia z udziałem boskich pomocników. Są także modlitewniki, albumy książki stricte naukowe, badające różne aspekty życia i dziedziny nauki pod kątem angelologii. Wydawnictwo Jedność oferuje coś zupełnie innego - bardzo ciekawą książeczkę, o niedużym formacie ale za to bogatą w cenną treść. Są to sentencje na każdy dzień roku, pomagające w codziennym życiu ale także systematyzujące i wzbogacające wiedzę na temat świata Aniołów.
Twarda okładka utrzymana jest w stonowanych barwach z wizerunkiem Aniołów, najprawdopodobniej oddanych modlitwie, adorujących zapewne Boga. W środku jest równie interesująco. Każda strona przynosi sentencję traktującą o aniołach, stanowiącą fragment Pisma Świętego (Starego lub Nowego Testamentu) albo Katechizmu Kościoła Katolickiego czy tekstów Ojców Kościoła. Nie brakuje także refleksji świętych, papieży, czy anonimowych pisarzy, co w sumie składa się na wyjątkową i mądrą opowieść ludzi, którzy żyli wiele wieków czy lat przed nami oraz tych co nie tak dawno przenieśli swoje myśli na papier. Wśród nich wymienić można chociażby papieży Benedykta XVI, Pawła VI czy Jana Pawła II, Św. Bazylego Wielkiego, Św. Franciszka Salezego, Św. Jana Bosko, czy Św. Jana od Krzyża. Mamy też cytaty z pism pisarzy, np. Williama Blake’a, Wiliama Shakespeare’a, Rainera Marii Rilkego, Paula Claudela czy Johna Miltona. Nie zabrakło także fragmentów zaczerpniętych ze źródeł franciszkańskich, z liturgii a nawet pojawiają się takie perełki jak Starożytna modlitwa odmawiana w Porcjunkuli.
Fragmenty te są powiązane często z jakimś świętem kościelnym czy uroczystością, na co naprowadza czytelnika informacja o tym, co w danym dniu świętujemy. Jeżeli np. 28 stycznia wspominamy Św. Tomasza z Akwinu to i sentencja z tego dnia jest jego autorstwa, jeżeli mamy Zwiastowanie Pańskie to możemy wspominać to wydarzenie dzięki fragmentowi z Ewangelii wg. Św. Łukasza, o nim traktującym. Dzięki temu można odnieść wrażenie, ze czyta się poszczególne wyimki z jednej całości na którą składa się mądrość pokoleń i ludzi współczesnych. Że każdy z tych głosów staje się jednym wspólnym wołaniem do Aniołów, sławieniem ich i przede wszystkim modlitwą, która dzięki niebieskim wysłannikom, zanoszona jest każdego dnia do Boga.
Z wszystkimi perykopami, które zostały przytoczone z Biblii można spotkać się w Kościele w ciągu roku liturgicznego, ale tylko wtedy, kiedy się do nich wraca i kontempluje treść jaką ze sobą niosą, można je zapamiętać i głąbiej zapisać w sercu. Oprócz tego, refleksji sprzyja barwna ilustracja, otulająca każdą myśl zapisaną w tej książce. A jest na czym „zawiesić oko”, bo są to obrazy z zabytkowego kompleksu bazyliki Świętego Antoniego w Padwie, arcydzieła chociażby Stefana z Ferrary, Filippo Parodiego czy Pietra Liberiego. Każda kartka przynosi więc inną arcyciekawą opowieść, składającą się ze słowa i obrazu, co sprawia że lektura uzyskuje nową jakość i bardziej przemawia. Ja osobiście bardzo się cieszę, że taka książka ukazała się na rynku wydawniczym. Do tej pory spotykałam się z mniejszymi książeczkami „perełkami”, które owszem, są cenne ze względu an treść, ale nie niosą ze sobą takiego przekazu i są z znikomym źródłem wiedzy. Ten tytuł natomiast urzekł mnie obfitością materiału i szata graficzną, co czyni z niego małe dzieło sztuki, do którego wciąż się wraca i zawsze inspiruje.
Także warto zaopatrzyć się w tę pozycję, bo oprócz wielu mądrości można oddać się estetycznym wrażeniom i zapomnieć na chwilę o często trudnej codzienności. Można czytać ją fragmentami, codziennie jeden, albo wybiorczo, wracać do ulubionych cytatów i napełniać nadzieją płynącą z każdego fragmentu.
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/#sthash.XLLgkw9f.dpuf
Każdy od dziecka wie, że ma swojego Anioła Stróża, ale nie każdy pogłębia wiedzę na temat anielskiego świata i modli się do Aniołów. A jest to ogromna łaska, że można w każdej chwili zwrócić się do swojego niebieskiego opiekuna, wiedząc że zaniesie on nasze prośby do Boga. Ostatnio dużo książek zostało poświęconych Aniołom, ich ingerencji w ludzkie życie, pomocy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Justyna Bargielska (1977r.), laureatka kilku nagród literackich (m.in. w 2010 roku za tomik „Dwa fiaty” otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia), oddała w ręce swoich czytelników nowy zbiór wierszy. Trzeba zaznaczyć, że jest przeznaczony dla osób o mocnych nerwach, lubiących poezję katastroficzną, z dozą naturalizmu, miejscami brutalną. Jedni zakochają się w tej twórczości, inni będą patrzeć z odrazą, nie ma tu innej opcji. Taka jest poezja Bargielskiej, chociaż to chyba pierwszy zbiorek, w którym w takim stopniu podejmuje wspomnianą powyżej narrację.
Ogólnie dużo tu o śmierci, czy ściślej rzecz ujmując o jej przeżywaniu przez podmiot, odczuwaniu każdym zmysłem. Nasuwają się obrazy iście katastroficzne, pełne zagłady i opuszczenia. Nie ma człowieka, Boga, miłości. Jest to, co jest i trzeba się z tym pogodzić, można co najwyżej mówić o tym i szukać jakiegoś ratunku, który może kiedyś nadejdzie. Podmiot jest bardzo mocno wycofany z życia: „Jaram się, że mnie wcale nie ma” (Rio Negra), aby za moment mocno je przeżywać, drążyć swoją duszę i samounicestwiać się. Może dziwi, że w tym wrogim, apokaliptycznym świecie pojawiają się wątki religijne, takie jakby ciche wołanie do Boga o pomoc a zaraz oskarżanie go o całe zło tego świata: ”Po prostu chodzi mi o to, żebyśmy pamiętali / że Bóg stworzył świat, żeby nas pobrudził (Mrs Wolverine). Ta rzeczywistość jest przerażająca, zewsząd czyha śmierć i rozpacz. W wierszu (Próba doszorowania) podmiot opowiada o zasłyszanym od włoskiego księdza ostrzeżeniu, aby podczas trzęsienie ziemi stać pod futryną, dalej dodaje: „Całe życie stoję pod futryną, a dwa razy nawet sama nią byłam”. Także tkwi w odrętwieniu i nieistnienieniu, ciągłym bólu i lęku przed rzeczywistością. A w tej brakuje także miłości, która owszem jest dana człowiekowi, ale na chwilę i niesie ze sobą wiele bólu, tęsknot: „ Ślicznie ci było w moim staniku, kochany / ale Pan najwyraźniej przeznaczył mi inny kielich (Król w świecie żaluzji). Może nie ma jej dlatego, albo może jest na chwilę tylko dlatego, że zamknięta jest w ciele. Tak samo, jak podmiot, który odczuwa swoje uwięzienie w materialności: „Opłakiwać twoje ciało, być zjadana w swoim, / i pilnować, by nikt nie podchodził” (Na czas zamknięcia gładki). Podmiot miota się, szuka i nie może ukonstytuować w zastanej rzeczywistości. Balansuje na granicy życia i śmierci, przeciwieństw, sensu i bezsensu. Moza odczuć, że przez szarą i gęstą mgłę utkaną z ciężkich wersów, przebija jakiś nikły płomyk światła, którego jednak żadną siłą nie da się rozpalić, zachować. Zostaje ciche czekanie i zgoda na życie ze wszystkimi jego ograniczeniami i bólem. W powodzi beznadziei, odczłowieczonego sexu i pustki, to właśnie pogodzenie się ze sobą i światem niesie jakieś pocieszenie: „Prawda mnie wyzwoli, czyli obedrze do kości (…) Po prostu będę z ty żyła (W tym kraju ludzie jedzą nadal mnóstwo wiewiórek).
I jeszcze okładka. Dom bez okien, ma jedyne drzwi i rośnie przy nim drzewo z umieszczonym wewnątrz korony liści chaotycznym tekstem. Ten dom to więzienie, w którym tkwi podmiot. Ale podczas lektury odnosi się wrażenie, że wciąż szuka swojego okna na świat, a może szuka w sobie siły aby takie okno na ten świat otworzyć?
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/search?updated-max=2014-09-09T14:25:00%2B02:00&max-results=3&start=3&by-date=false#sthash.PPt8xt3J.dpuf
Justyna Bargielska (1977r.), laureatka kilku nagród literackich (m.in. w 2010 roku za tomik „Dwa fiaty” otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia), oddała w ręce swoich czytelników nowy zbiór wierszy. Trzeba zaznaczyć, że jest przeznaczony dla osób o mocnych nerwach, lubiących poezję katastroficzną, z dozą naturalizmu, miejscami brutalną. Jedni zakochają się w tej twórczości,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-21
Nowa książka o Robercie Lewandowskim, autoryzowana biografia, może się spodobać z paru względów. Nie dotyka jedynie kwestii stricte sportowych i pokazuje piłkarza w kilku odsłonach, ze zwróceniem szczególnej uwagi na jego osobowość, tak aby każdy (nawet nie zagorzały kibic) mógł poukładać sobie i przyswoić wiedzę na temat naszego polskiego asa. A wszystko to przedstawione na tle rodzinnych wspomnień, z nawiązaniem do czasów młodości Roberta i jego zwykłego życia, jakie prowadził z bliskimi – rodzicami oraz siostrą.
Kwestii wyciągniętych z rodzinnego sztambucha nie jest może dużo, ale zdecydowanie wystarczy aby przyjrzeć się aktualnym sukcesom młodego piłkarza właśnie z tej perspektywy. Talenty rodzą się, owszem, ale nie wszystkie zostają rozwijane. Musi zaistnieć szereg różnych czynników, aby dziecko doskonaliło swoje zdolności a później zbierało plony swojej ciężkiej pracy. Do tego potrzebna jest pomoc bliskich, wsparcie w trudnych chwilach i oczywiście poświęcenie swojego czasu na rzecz czegoś innego. Robert to wszystko miał. Kochających rodziców sportowców, co stanowiło kolejny asumpt do szlifowania talentu i dawało motywację na drodze młodego piłkarza. Ojciec, Krzysztof Lewandowski był trenerem „Partyzanta”, gdzie uczył syna stawiać pierwsze kroki na boisku, matka siatkarką. Córka poszła w ślady matki. Każdy miał jakiś cel i załapał przysłowiowego „bakcyla” do aktywnego życia. W takich warunkach wzrastał junior Lewandowski, który początkowo trenował judo, zajmował wysokie miejsca w biegach przełajowych oraz tenisie stołowym. Trafił mu się także złoty medal w piłce ręcznej oraz miał w swoim życiu również epizod z unihokejem. Zawsze za czele, zawsze z ogromnym duchem walki. Pewnego dnia postanowił jednak, że chce tylko kopać piłkę. I tak też się stało. Szybko jednak zmarł jego tato (kiedy syn miał 16 lat) i trzeba było szybciej dorosnąć, zastąpić w domu głowę rodziny i oprzeć się na samym sobie, każdego dnia, z uporem, podczas kolejnych treningów i meczy.
Oprócz nawiązań do rodzinnych epizodów czytelnik dostaje także cenne wiadomości o pierwszych klubach i sukcesach Roberta. Otóż można dowiedzieć się, że swoją prawdziwą przygodę z piłką zaczął w 1997 od gry w Varsowi, z chłopcami o dwa lata starszymi, później Delta i krótki przystanek w rezerwach Legii. Następnie kontuzja, i …życie sportowe Roberta ( mimo pozorów porażki) weszło na dobre tory. Trafił do pruszkowskiego Znicza, po tym jak dano mu do zrozumienia, że nie jest już potrzebny w Legii. Tu jednak jego talent rozkwitł ze wzmożoną siłą i uśmiechnęło się do niego szczęście. W czasie treningów w swoim nowym klubie okazał się najlepszym strzelcem w III lidze po pierwszym sezonie. W Pruszkowie poznał swojego menedżera Cezarego Kucharskiego (byłego kapitana Legii), który okazał się w przyszłości bardzo dobrym doradcą. Później przyszedł czas na zmiany i Lewandowski trafiłdo Lecha, z którym zdobył mistrzostwo Polski po 17 latach przerwy. Autor książki zaznacza też, że w tamtym okresie pojawiło się kilka interesujących ofert – od ówczesnego trenera reprezentacji Polski, oferta Borusii Dortmund, klubu Szachtar Donieck, czy angielskiego Blackburn.
W książce nie brakło także informacji o grze Roberta w polskiej reprezentacji. Mamy więc wzmiankę o selekcjonerze Leo Beenhakeerze, o pierwszym zgrupowaniu Roberta we Wronkach i jego ówczesnej kontuzji (eliminacje ze Słowenią we Wrocławiu), o tym że w tamtym czasie Lewandowski grał tylko w końcówkach spotkań. Pojawiają się także kulisy przygotowań do Euro 2012 . Pierwszy gol Roberta w spotkaniu z Grecją, o grze reprezentacji, zmianie trenerów po nieudanym występie polskiej drużyny.
Książka pełna jest skrótowych, ale rzetelnie opracowanych informacji. Dla laika w dziedzinie piłki będzie łatwiej przyswoić podana wiedzę w takiej właśnie formie, natomiast komuś, kto śledzi losy Roberta powinny zupełnie wystarczyć wyszczególnione epizody. To np. wspomnienie o cenach za kolejne transfery: z Legii do Znicza 5 tys., później za 4,5 mln do Borusii, a na końcu 30 mln. euro zaoferowane przez Josepha Guardiolę. O pierwszym golu dla Lecha w meczu z Bełchatowem czy bramce w ekstraklasie. O grze w Borusii u Jürgena Kloppera, w zespole, który bardzo dużo pracuje w okresie przygotowawczym. Dużo można dowiedzieć się o sukcesach Lewandowskiego: o jego debiucie w Bundeslidze (podczas wyjazdowego meczu w europejskich pucharach z drużyną Khazarem Lankaran), w Borusii w meczu z Schalke . No i oczywiście spora dawka wiadomości o meczu ½ finałów w 2013 roku w Lidze Mistrzów z Realem, podczas którego Robert pokonał hiszpańską gwiazdę, bramkarza Ikera Cassilaca aż cztery razy. Dowiadujemy się też o planowanym wcześniej przejściu Roberta do Bayernu, z konkretną datą transferu.
Życie osobiste przeplata się tu cały czas z życiem zawodowym i odnosi się wrażenie, że między jednym a drugim panuje niezwykła harmonia. Dzięki żonie (podczas pisania książki jeszcze narzeczona), również sportsmence (mistrzyni w karate) świat Roberta stoi na mocnych fundamentach: miłości i bezpieczeństwa. To ona dokłada wszelkich starań aby mąż zdrowo się odżywiał a przez to efektowniej trenował, daje mu też potrzebne kobiece ciepło i wsparcie. Cały rozdział jest poświęcony właśnie Ani, co było dla mnie ciekawym antraktem i przybliżył postać jednej z najbliższych osób piłkarza. Nie mogło także zabraknąć informacji o najbliższym przyjacielu Roberta Tomku Zawiślaku (grali razem w Varsovii) oraz wielu innych osobach, sytuacjach rzeczach bliskich sercu piłkarza. A wszystko to opatrzone masą kolorowych zdjęć, z różnych okresów życia.
Książka składa się z kilkunastu krótkich rozdziałów, z których każdy zaczyna się od barwnej fotografii wprowadzającej w zapowiadaną tytułem treść. Twarda obwoluta dodaje uroku książce a niewielkie gabaryty zachęcają do lektury. Myślę, że to nie za wcześnie na wydanie właśnie takiego biograficznego albumu. Sumuje on i naświetla dotychczasowe fakty z życia sportowego ale i osobistego Roberta, co w przyszłości może być świetnym wyjściem do większej publikacji, kiedy zapewne znajdzie się w niej o wiele więcej treści. A tytuł? Pogromca Realu… być może mógłby brzmieć trochę inaczej, co nie zaciemnia faktu, iż książka Zawioły jest świetna i czyta się ją z wielkim zainteresowaniem.
Recenzja po raz pierwszy ukazała się na stronie Papierowe Myśli
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/search?updated-max=2014-09-12T21:03:00%2B02:00&max-results=3#sthash.8gMm4PSS.dpuf
Nowa książka o Robercie Lewandowskim, autoryzowana biografia, może się spodobać z paru względów. Nie dotyka jedynie kwestii stricte sportowych i pokazuje piłkarza w kilku odsłonach, ze zwróceniem szczególnej uwagi na jego osobowość, tak aby każdy (nawet nie zagorzały kibic) mógł poukładać sobie i przyswoić wiedzę na temat naszego polskiego asa. A wszystko to przedstawione...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-21
Książki opatrzone tytułem „1001” – pomysłów, porad, filmów które warto zobaczyć czy miejsc wartych odwiedzenia, są bardzo przydatne ze względu na ciekawą i obszerną treść, zamkniętą w pigułce. W dzisiejszej kulturze istnieje zapotrzebowanie na skrót, co nie zawsze jest korzystne ale często pożądane. Lepiej czyta się krótsze artykuły z dobrym tytułem i celną pointą, recenzje z których po kilku zdaniach jasno wynika czy dana książka lub film jest warta obejrzenia i dlaczego. Książka 1001 samochodów jest właśnie takim dobrym kompendium, zawierającym masę cennych informacji dla fanów motoryzacji i tych, co dopiero zamierzają bardziej zaprzyjaźnić się z takim właśnie tematem. Czyli krótko, zwięźle i na temat.
Zaczyna się od streszczenia, tłumaczącego zamysł autorski, czyli po co, w jaki sposób i dla kogo powstał ten album. Pierwsze słowa do czytelnika kieruje Nick Mason, jeden z założycieli zespołu Pink Floyd, uczestnik wielu wyścigów samochodowych, członek i opiekun Brytyjskiego Klubu Kierowców Wyścigowych w Silverstone (to tylko niektóre z jego spełnianych funkcji). Wspomina między innymi o mnogości przedstawionych pojazdów, co jak sądzi, będzie dla wielu wielką czytelniczą przygodą, a u innych może wywołać jednak niezadowolenie z powodu braku konkretnego modelu wśród przedstawionych przez autorów. Podkreśla fakt, że książka ta jest zapisem treści uniwersalnej, ponadczasowej, dlatego że informacje w niej zawarte zostały zebrane z różnych źródeł. Nie da się jednak wszystkich zadowolić, a wybrane marki ukazują i tak bardzo szerokie spektrum pojazdów poczynając od najstarszego Cadillaca z 1910 r. po Mercedesa SLS AMG E-CELL, wciąż poddawanego próbom konstrukcyjnym.
Redaktor prowadzący, Simon Heptinstall, dziennikarz w dziedzinie motoryzacji, ten który odwiedził samochodem 12 krajów w jeden dzień, dodaje jeszcze więcej informacji, przybliżając historię pierwszego automobilu stworzonego przez Benza Motorwagena. Podaje kolejne wytyczne jakimi kierowano się podczas pisania książki – czyli czym się kierowano w doborze konkretnych treści i jak tę wiedze poukładano. Zwraca uwagę na poświęcenie uwagi takim kwestiom jak: przedstawienie nieznanych szerszemu gronu modeli samochodów, ich innowacyjność, połączenie danej marki z konkretną społecznością i kulturą czy zwrócenie uwagi na wyznaczniki wartości konkretnych aut. Pisze też o danych technicznych użytych do prezentacji konkretnego modelu, o trudności z przypisaniem konkretnej daty „narodzin” auta czy o informacjach dotyczących maksymalnych prędkości. Z ważnych informacji jest jeszcze ta, że obok każdego samochodu zostały podane symbole państwa z jakimi są związane oraz cena (w funtach i dolarach).
Jednym słowem, można znaleźć wiele cennych wiadomości na temat motoryzacji, poznać pojazdy należące do celebrytów, zaznajomić się z nowinkami technologicznymi, sprawdzić pojemność silnika interesującej nas marki. W przyswajaniu informacji i prześledzeniu rozwoju przemysłu samochodowego pomaga ułożenie chronologiczne prezentowanych pojazdów. O tym, że jest to wartościowa publikacja świadczy fakt doboru materiałów: to że autorzy kierowali się w selekcji modeli zdaniem 12 autorów z różnych stron świata. Musieli przejrzeć ponad 800 zdjęć oraz 1000 specyfikacji technicznych. Także do oglądu jest wiele modeli, jakie pojawiły się w ciągu 125 lat na wielu kontynentach, w 31 krajach.
Zachwyca też warstwa graficzna książki. Śliski, dobry papier, masa kolorowych fotografii, słowniczek trudniejszych fachowych pojęć, indeks prezentowanych samochodów, źródła ilustracji i krótkie noty o autorach. To barwne kompendium motoryzacyjne przyniesie radość pasjonatom ale i dla laików stanie się zapewne źródłem pożytecznej wiedzy a może i zaczątkiem motoryzacyjnego hobby.
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/search?updated-max=2014-09-12T21:03:00%2B02:00&max-results=3#sthash.8gMm4PSS.dpuf
Książki opatrzone tytułem „1001” – pomysłów, porad, filmów które warto zobaczyć czy miejsc wartych odwiedzenia, są bardzo przydatne ze względu na ciekawą i obszerną treść, zamkniętą w pigułce. W dzisiejszej kulturze istnieje zapotrzebowanie na skrót, co nie zawsze jest korzystne ale często pożądane. Lepiej czyta się krótsze artykuły z dobrym tytułem i celną pointą, recenzje...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka Mistrzostwa Europy w piłce nożnej mile mnie zaskoczyła, kiedy zobaczyłam, że we wstępie można się zapoznać z bardzo dobrze zaprezentowaną historią tego sportu. Oczywiście autorka nie rozpisuje się w tym temacie, ale wiadomości przez nią uwzględnione, w zupełności wystarczają do zapoznania się z tą, jak się okazuje, bardzo starą dyscypliną.
A można się dowiedzieć m.in. o tym, że była ona już znana w starożytnym Egipcie (malowidła naskalne w Beni Hassan i odkrycia archeologiczne w Egipcie). Jest także wzmianka o treningach z III i II w. p.n.e, o czym można poczytać w podręcznikach wojskowych. Wspomniane są także różne odmiany gry, np. kemari z dalekiego wschodu, forma łagodna, pozbawiona rywalizacji czy harpastu, rodem z Rzymu. Ale fakt faktem to Anglia i Szkocja upowszechniły i utrwaliły wyżej wymienione odmiany odmiany i właśnie tam biło źródło prawdziwego futbolu. A jaka była angielska piłka? Chaotyczna, agresywna oraz spontaniczna.
Wszystko zaczęło się systematyzować w wieku XVII, kiedy to wprowadzono piłkę nożną do zajęć szkolnych na Uniwersytecie w Cambridge. Autorka podaje też kilka ważnych dat, jakie dały początek ważnym wydarzeniom w rozwoju tej dyscypliny, np. 24 października 1857 r. to dzień. powstania pierwszego na świecie klubu piłkarskiego Sheffiled Club, nb. istniejącego do dziś, a 26 października 1863 r. wyznacza się założenie pierwszego związku piłkarskiego The Football Association (FA). Mowa jest także o pierwszym Pucharze Związku Piłki Nożnej w 1871 r. oraz o krystalizowaniu się futbolu zawodowego, czego asumptem stało się wynagradzanie zwycięzców sumą 20 funtów. Mniej więcej w tym czasie ustalono ważne zasady gry, np. liczba zawodników (11), to, że tylko bramkarz może dotykać piłki rękoma , miejsce wykonywania rzutu rożnego itd. Ciekawe są także informacje dotyczące stroju zawodników i numeracji na koszulkach.
Kolejna ważna data to rok 1900, kiedy piłka nożna pojawiła się jeszcze nieoficjalnie w Paryżu a w programie igrzysk olimpijskich w 1908 zaliczono ją do sportowej rywalizacji młodzieży z całego świata. Trzeba sobie zapamiętać także nazwisko Francuza Julesa Rimeta, wybranego w 1921 r. na przewodniczącego FIFA, który zabiegał o to, aby igrzyska olimpijskie uznać za oficjalne mistrzostwa świata. Natomiast Henri Delaunay został wybrany sekretarzem generalnym francuskiej federacji piłkarskiej. Ten z kolei zainicjował Mistrzostwa Europy w 1968 r. Autorka opisuje trudną drogie do zaaprobowania tego przedsięwzięcia, powstania UEFA (22 czerwca 1954 r., którego sekretarzem generalnym został właśnie Delaunay a pierwsze oficjalne posiedzenie członków odbyło się w 3 marca 1955 r.
Po ciekawym wstępie autorka przedstawia kolejne spotkania piłkarskie (najpierw I i II Puchar Narodów Europy (czyli nieoficjalne Mistrzostwa Europy) a później już oficjalne spotkania pod taką nazwą, co czyni w porządku chronologicznym aż do czasów współczesnych. Każdy rozdział zaczyna się od wprowadzenia w klimat rozgrywek danych lat, często pojawiają się też echa polityczno-społecznych przemian wpływających na organizowane imprezy. W takim prologu można przeczytać krótkie podsumowanie spotkań a później w dobrze wizualnie przedstawionych tabelach i słupkach prześledzić wyniki poszczególnych meczów. Oprócz tego każdy taki rozdział kończy się wymienieniem strzelców bramek turnieju finałowego oraz dwóch piłkarzy wyróżniających się w imprezie. Z takich piłkarskich smaczków można wymienić chociażby krótkie ale ciekawe nowinki np. to, że od 1978 r. reprezentacja gospodarzy Mistrzostw nie musiała brać udziału w eliminacjach, to że od roku 1986 po raz pierwszy ME obsługiwały pozaeuropejskie stacje telewizyjne (np. Japonia, Irak, Chiny), albo informacja na temat drużyny Niemiec, która po raz pierwszy w 1990 roku wystąpiła pod jedna wspólną flagą a ZSRR(tak się jeszcze nazywał podczas eliminacji), po rozpadzie przyjął nazwę Wspólnoty Niepodległych Państw – już w turnieju finałowym. Wtedy też wojna domowa w Jugosławii sprawiła, że nie wystąpił w Mistrzostwach zespół z tego kraju. Dużo miejsca autorka poświęca też jubileuszowej imprezie z 1994 roku, odbywającymi się w Anglii. A cztery lata później ME odbyły się po raz pierwszy w dwóch krajach Belgii i Holandii. Były to pamiętne mecze, podczas których wiele silnych do tej pory drużyn odpadło w przedbiegach albo w zmaganiach o medale. W tym roku ponownie do gry kwalifikowało się szesnaście drużyn. No i oczywiście pamiętny rok 2008 kiedy to pierwszy raz udało się polskiej drużynie wejść do rozgrywek, z czego jednak nie przyszło się długo Cieszyc ani piłkarzom ani kibicom.
Ostatnim, chyba najciekawszym dla fanów polskiej piłki, jest rozdział traktujący o drodze biało-czerwonych w kolejnych eliminacjach. Jednym słowem jest o czym czytać i dużo można się dowiedzieć. A dla tych, którzy pilnie śledzą rozgrywki piłkarzy, książka ta stanie się zapewne pomocna w usystematyzowaniu wiedzy, czy przypomnieniu sobie różnych faktów i sytuacji z ME.
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/#sthash.0HAHXFQC.dpuf
Książka Mistrzostwa Europy w piłce nożnej mile mnie zaskoczyła, kiedy zobaczyłam, że we wstępie można się zapoznać z bardzo dobrze zaprezentowaną historią tego sportu. Oczywiście autorka nie rozpisuje się w tym temacie, ale wiadomości przez nią uwzględnione, w zupełności wystarczają do zapoznania się z tą, jak się okazuje, bardzo starą dyscypliną.
A można się...
W labiryncie ulubionych miejsc czyta się szybko i dużym zainteresowaniem. Czasami jest strasznie, niepokojąco ale i nastrojowo, dlatego emocje różnicują się i budują wyjątkowe napięcie. Mamy psychopatycznego człowieka, zwykłych ludzi z ich codziennymi problemami i delikatną ale silną charakterem sierżant Fryeyę Graffham, która próbuje ze wszystkich sił rozsupłać trudną zagadkę jaka została zadana mieszkańcom, znajomym ofiar i przede wszystkim miejscowej policji.
A wszystko rozgrywa się w małym miasteczku Lafferton, uroczym azylu dla młodej policjantki chcącą uporać się z bolącą przeszłością, naznaczoną nieudanym małżeństwem i życiowym niespełnieniem. Wątek ten autorka dość mocno zaznaczyła, uwypuklając sferę uczuciową bohaterki. Śledzimy stopniowy rozwój zauroczenia pewnym mężczyzną z otoczenia Graffham, co zostało przedstawione przez panią Hill w sposób niezwykle subtelny i ciepły. Szybko można, się dzięki temu autorskiemu przybliżaniu do konkretnego człowieka i sytuacji w jakiej się znajduje, polubić bohaterkę. Zresztą, podobnie jest z innymi postaciami, niektóre są mocniej naszkicowane, z głębszym filtrowaniem ich uczuć i myśli. Tak jest przede wszystkim z kolejnymi ofiarami, które giną w niewyjaśnionych okolicznościach a czytelnik przez dłuższy czas nie otrzymuje wiedzy, co się z nimi stało. Później pojawiają się sygnały naprowadzające na ich trop ale można się tylko domyślać ich losów. Wyjechały, popełniły samobójstwo, czy zostały zamordowane?
Miejscem centralnym, gdzie dzieją się rzeczy dziwne i owiane tajemnicą jest Wzgórze na obrzeżach miasta. Tam udaje się na spacer Debbie Parker, pogubiona i niewierząca w siebie dziewczyna, Angella Randall, samotna i tajemnicza kobiet. Zapuszcza się tam też rowerzysta i ślad po nim ginie a co najdziwniejsze pies spuszczony ze smyczy nie wraca już do swojego właściciela. Miejsce to jest więc wiążące dla fabuły.
Trzecim, obok personalnego i kryminalnego, równie mocno rozwijanym wątkiem, jest wszystko to, co oscyluje wokół tematyki: parapsychologia, medycyna naturalna itp. Mamy więc seanse spirytualistyczne, medium, duchy, akupunkturzystów, uzdrowicieli (wśród nich m.in. Tajemniczy Dava w długiej granatowej todze) oraz ludzi chętnie korzystających z usług tych ludzi. Świat ten kręci się szybko i żyje swoim własnych życiem. Czy ma on jakikolwiek związek z zarejestrowanymi zaginięciami? Mogą rodzic się takie skojarzenia ale czy są słuszne?
Oprócz ciekawej warstwy fabularnej mamy równie dobrą stylistykę i ciekawe zabiegi sytuacyjne. Wartka akcja przetykana luźniejszymi antraktami związanymi z codziennym życiem bohaterów (praca, miłość, pasje) składa się na dobrą udaną całość, trzymającą do końca w napięciu i dozującą emocje. Zaskoczyło mnie jednak zakończenie. Spodziewałam się, że losy pani sierżant poukładają się inaczej. Szkoda. Zresztą i sytuacja Debbie mogłaby mieć inny finał, ale to już inna bajka.
Bardzo ważnym elementem fabuły są krótkie fragmenty (rozdziały) pt. Taśma. Z nich krok po kroku odczytujemy ważne informacje (zawarte w listach mężczyzny do kobiety) - do czytelnika będzie należało odszyfrowanie do kogo - które będą pomocne przy rozwiązywaniu kryminalnej zagadki. Te przerywniki wnoszą też element tajemniczości i strachu, czego w kryminałach przecież zabraknąć nie może.
Ogólnie polecam. Szczególnie kobietom i wszystkim tym, którzy cenią sobie książki klimatyczne, lżejsze kryminały, odciążone z czerni i brutalności. Tutaj owszem, i te się pojawiają, ale przedstawione są delikatniej, nie przytłaczają mrocznym obrazem. Każdy powinien więc znaleźć swoje miejsce w labiryncie ulubionych miejsc, przez który przemierzał wraz z autorka podczas tej fascynującej lektury.
- See more at: http://annanogaj31.blogspot.com/#sthash.eZXwC8bq.dpuf
W labiryncie ulubionych miejsc czyta się szybko i dużym zainteresowaniem. Czasami jest strasznie, niepokojąco ale i nastrojowo, dlatego emocje różnicują się i budują wyjątkowe napięcie. Mamy psychopatycznego człowieka, zwykłych ludzi z ich codziennymi problemami i delikatną ale silną charakterem sierżant Fryeyę Graffham, która próbuje ze wszystkich sił rozsupłać trudną...
więcej Pokaż mimo to