-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-02-16
2024-01-27
Jason Galaxy opowiada o kociej naturze, jak ją rozumieć i szanować. Naprawdę warto przeczytać, żeby inaczej spojrzeć na zachowania, które mogą nas np. denerwować w naszych kotach.
Bardzo lekka książka, ale równocześnie pełna porad i możliwych rozwiązań wielu problemów. Niektóre części pomijałam, bo zupełnie mnie nie dotyczyły, ale możliwe, że kiedyś wrócę.
Wiele wiedziałam, ale wyciągnęłam też trochę nowych pomysłów, które zamierzam przetestować.
Jason jest w swoich radach nienachalny. Nie przekazuje ich jako jedyną prawdę objawioną. Bierze pod uwagę różne scenariusze, a nie tylko ten czarno-biały. Np. nie poleca suchej karmy czy domów wychodzących, ale nie stawia takich właścicieli na równi z mordercami, tylko mimo wszystko daje dodatkowe rady jeśli ktoś zostanie przy tych nawykach. Kontrastuje to z fanatycznym podejściem wielu osób na kocich grupach na fb (ale to zrozumieją tylko ci, którzy zobaczyli co tam się dzieje). Dlatego się z nich wypisałam i wolę mieć książkę z konkretami.
Jason Galaxy opowiada o kociej naturze, jak ją rozumieć i szanować. Naprawdę warto przeczytać, żeby inaczej spojrzeć na zachowania, które mogą nas np. denerwować w naszych kotach.
Bardzo lekka książka, ale równocześnie pełna porad i możliwych rozwiązań wielu problemów. Niektóre części pomijałam, bo zupełnie mnie nie dotyczyły, ale możliwe, że kiedyś wrócę.
Wiele...
2020-01-03
2022-05-20
Lubię styl pisania Pauliny Młynarskiej. Zgadzam się z nią w wielu kwestiach. Joga za to jest obecna w moim życiu już od jakiegoś czasu więc stwierdziłam, że to idealne połączenie.
Jak chodzi o wprowadzenie do jogi - ok, nie znałam niektórych zagadnień, złapałam też pare inspiracji po jakie źródła warto sięgnąć. Podstawy są wytłumaczone w sposób naprawdę przystępny więc książka może być dobrym wyborem jeżeli chcemy poznać jogę od strony teoretycznej. To jest potrzebne, szczególnie że jak słusznie zauważa Młynarska, w naszym kręgu kulturowym mimo że joga jest obecnie niezwykle popularna, rzadko kiedy jest łączona z całym swoim duchowym zapleczem, które tak naprawdę jest w niej najważniejsze. Plus, że książka otwiera na to oczy i nie skupia się na asanach, czego jest już wszędzie przesyt.
Książkę ogólnie dobrze się czyta, jest też ładnie wydana.
aaaaale. Nie mogę jej polecić. Jest w niej bowiem coś bardzo niefajnego. Młynarska opisuje wartości, którymi powinien kierować się jogin, w sumie nie są one zaskakujące i myślę, że większości można się domyślić nawet bez czytania. Tak też jest tam oczywiście nieosądzanie innych, pokora, łagodność. Tu pojawia się problem, bo autorka najzwyczajniej się wywyższa. Ocenia ludzi na jakichś durnych, powierzchownych podstawach. Bardzo bawi mnie np. jej ironiczny i złośliwy opis guru u którego chciała się schronić na czas pandemii. We fragmencie zostaje wyśmiane, że jest to Włoch, to co on robi jako guru w Indiach? HALO :D Nasza autorka przecież sama prowadzi warsztaty dla kobiet i uczy jogi... w Indiach właśnie. Też ma biznes oparty na duchowości! Dodam, że oczywiście nie ma żadnego poparcia założenia, że ten guru był jakiś lewy (a przepraszam, miał biżuterię i według autorki przerysowane ubranie...)
Kolejny tego typu rarytas pojawia się kiedy autorka obgaduje jak przyjechały ubrane kobiety na jej warsztaty (!). Następuje po tym moment samouwielbienia kiedy Młynarska patrzy w lustro, że ona taka skromna, taka obdarta, rozciągnięte dresy ahhh prawdziwa jogini. Po co ten fragment? Naprawdę co komu przeszkadza manicure (to też jest ironizowane przez autorkę)? Rozumiem brak potrzeby upiększania się, ale naprawdę po co czepiać się tego u innych? Gdyby to nie miało dla autorki znaczenia to po prostu pominęłaby takie coś, nie zwróciła uwagi. A jednak następuje tu takie zabawne, niestandardowe wywyższczenie się pozujące na skromność.
Albo pisze o swojej koleżance, która jest pulchna, po porodach wiadomo - "nie jest umieśnionym szkieletem" :)))) Ciekawe jakby to było w drugą stronę gdyby ktoś napisał "przecież nie jest grubasem". Czemu body positivity u niektórych działa tylko w jedną stronę i ciałom szczupłym, wysportowanym już można cisnąć?
Kolejna hipokryzja - z jednej strony mega otwarty umysł - autorka jest bardzo obyta wśród ludzi uduchowionych więc jasnowidzenie z czoła już nawet nie robi na niej wrażenia. Prosta sprawa, jogini tak mają. Natomiast jakieś wierzenia New Age, z którymi się nie zgadza? Pogarda: mode on. Bleh.
Nie chciałabym pojechać do Pauliny Młynarskiej na warsztaty, wiedząc na jakie duperele zwraca uwagę i wydaje osądy.
Ton książki jest pretensjonalny, złośliwy (i nie chodzi mi tu o wzmianki polityczne), budzi jakieś takie niemiłe emocje. Żałuję, że ją przeczytałam, bo zupełnie inaczej będę teraz patrzeć na autorkę i nie wiem czy sięgnę jeszcze po jej książki.
Lubię styl pisania Pauliny Młynarskiej. Zgadzam się z nią w wielu kwestiach. Joga za to jest obecna w moim życiu już od jakiegoś czasu więc stwierdziłam, że to idealne połączenie.
Jak chodzi o wprowadzenie do jogi - ok, nie znałam niektórych zagadnień, złapałam też pare inspiracji po jakie źródła warto sięgnąć. Podstawy są wytłumaczone w sposób naprawdę przystępny więc...
2021-07-10
Bardzo ciekawy pomysł na wyzwanie i przyznam, że nawet czekałam na premierę tej książki, bo potrzebuję aktualnie trochę inspiracji i powiewu świeżości w moim życiu.
Niestety (chociaż na pewno dla niektórych będzie to 'stety') podejście autorki do deadline'u jest dla mnie zbyt.. bezbarwne lub może po prostu realistyczne.
Liczyłam na coś bardziej szalonego w stylu rzucenia pracy i podróży dookoła świata. Z drugiej strony, zdaję sobie oczywiście sprawę, że nawet w obliczu prawdziwej daty śmierci, niekażdy postąpiłby właśnie w taki sposób. Ja po prostu potrzebowałam jakiegoś ostrzejszego wyrwania się codzienności, a dostałam szereg bardzo oczywistych przemyśleń tj., to że warto doceniać czas spędzony z rodziną, wyrażać uczucia itp, itd.
Przyszła mi też do głowy refleksja, że ten challenge jest niemal niemożliwy do wykonania, biorąc go 100% na serio (czego autorka tak naprawdę nie zrobiła). Myślę bowiem, że w obliczu rocznego deadline'u, większość osób rzuciłaby jednak pracę i dała sobie spokój z oszczędnościami, chcąc zrobić i zobaczyć jak najwięcej albo przynajmniej odpocząć. W prawdziwym życiu kiedy za rok trzeba będzie jednak normalnie żyć (hura), skutki tego wyzwania mogłyby być bardzo trudne do odwrócenia ;)
Bardzo ciekawy pomysł na wyzwanie i przyznam, że nawet czekałam na premierę tej książki, bo potrzebuję aktualnie trochę inspiracji i powiewu świeżości w moim życiu.
Niestety (chociaż na pewno dla niektórych będzie to 'stety') podejście autorki do deadline'u jest dla mnie zbyt.. bezbarwne lub może po prostu realistyczne.
Liczyłam na coś bardziej szalonego w stylu rzucenia...
2020-12-24
Książka nie zmieniła mojego życia, ale przyjemnie się ją czytało i na pewno warto po nią sięgnąć w przypadku spadku motywacji - może zachęcić do działania i podniesienia się z dołka.
Nie zgadzam się z jedną z zamieszczonych tu opinii, jako że jest to książka typowo amerykańska. Raczej jest to właśnie podejście przeciwne standardowym poradnikom, głoszącym, że każdy może wszystko. Autor zwraca uwagę na to, że mamy jednak swoje ograniczenia i przekonuje żeby po prostu się nimi nie przejmować, robić to, co dla nas ważne i nie starać się zadowolić każdego dookoło. Książka mówi wprost:
,,Nie bądź nietypowy; nie bądź wyjątkowy. Zdefiniuj na nowo własne kryteria w prozaiczny i przyziemny sposób. Zacznij spoglądać na siebie nie w kategoriach wschodzącej gwiazdy czy nieodkrytego geniusza, nie w kategoriach beznadziejnej ofiary czy posępnego nieudacznika. Spójrz na siebie w sposób bardziej przyziemny."
Jednocześnie, celem książki nie jest zachęcenie czytelnika do leżenia do góry brzuchem i przespanie życia. Wręcz przeciwnie - autor skłania do wzięcia odpowiedzialności za własne problemy, bo nawet jeżeli to nie my bezpośrednio do nich doprowadziliśmy - mamy wpływ na to jak do nich podejdziemy.
,,Wielu ludzi możesz obarczać winą za to, że jesteś nieszczęśliwy, ale nikt poza Tobą nie ponosi odpowiedzialności za to, że czujesz się nieszczęśliwy. A dzieje się tak dlatego, że wyłącznie Twoim wyborem jest sposób, w jaki postrzegasz rzeczywistość, jak na nią reagujesz i jak ją oceniasz."
Według autora, celem życie wydaje się sama tułaczka - choć pozornie męcząca i trudna - a nie dojście na szczyt sam w sobie. Trudno się z tym nie zgodzić - chyba każdy z nas zauważył jak krótko potrafi trwać tak naprawdę radość z osiągniętego celu.
,,Unikanie cierpienia jest formą cierpienia. Unikanie wysiłku jest wysiłkiem. Zaprzeczanie porażce jest porażką. Ukrywanie tego, co wstydliwe jest samo w sobie czymś w pewnym sensie wstydliwym."
Zgadzam się z wieloma opiniami autora. Podoba mi się również jego styl pisania i obrazowanie tez historiami z życia znanych osób.
Uwielbiam tytuł w oryginale - 'The subtle art of not giving a f*ck' - niestety polskie tłumaczenie jest beznadziejne i sens gdzieś się zgubił.
Książka nie zmieniła mojego życia, ale przyjemnie się ją czytało i na pewno warto po nią sięgnąć w przypadku spadku motywacji - może zachęcić do działania i podniesienia się z dołka.
Nie zgadzam się z jedną z zamieszczonych tu opinii, jako że jest to książka typowo amerykańska. Raczej jest to właśnie podejście przeciwne standardowym poradnikom, głoszącym, że każdy może...
2019-10-06
2019-06-02
2019-05-08
2014-01-06
2015-08-31
2015-02-06
2013-10-27
2014-12-26
2014-10-17
2014-03-19
Panie Mariuszu, mam dla Pana pomysł na następną książkę:
WŁADCA CZASU
czyli jak (bez)skutecznie lać wodę przez 370 stron.
Książka nie jest najgorsza, czyta się ją nawet przyjemnie, ale ciężko dowiedzieć się z niej czegoś nowego. Szczególnie dłużyły mi się momenty dotyczące motywacji i opisów poszczególnych osób, którym nie chciało się uczyć. Fajnie. Sięgnęłam po tę książkę, a więc jestem już zainteresowana nauką.
A czego się spodziewałam? Czegoś w stylu bloga swiatjezykow.blogspot.com, którego z resztą bardzo polecam.
Niestety, rozczarowanie.
Panie Mariuszu, mam dla Pana pomysł na następną książkę:
WŁADCA CZASU
czyli jak (bez)skutecznie lać wodę przez 370 stron.
Książka nie jest najgorsza, czyta się ją nawet przyjemnie, ale ciężko dowiedzieć się z niej czegoś nowego. Szczególnie dłużyły mi się momenty dotyczące motywacji i opisów poszczególnych osób, którym nie chciało się uczyć. Fajnie. Sięgnęłam po tę...
Książka wprowadza do tematu endometriozy, nie jest jednak szczegółowa. Większość rad jest dość oczywista i pasująca do większości schorzeń (sen, ruch, brak stresu, podstawowe zasady zdrowego odżywiania). Uczucie trochę, jakbym przeczytała artykuł w gazecie, trochę wszystko, trochę nic.
Przepisy są bardzo proste, spróbowałam kilku i mimo że zapowiadają się niepozornie, wyszły naprawdę smacznie :)
Podsumowując, całkiem spoko, żeby liznąć tematu endo i może zainspirować się dietą, ograniczającą mięso
Książka wprowadza do tematu endometriozy, nie jest jednak szczegółowa. Większość rad jest dość oczywista i pasująca do większości schorzeń (sen, ruch, brak stresu, podstawowe zasady zdrowego odżywiania). Uczucie trochę, jakbym przeczytała artykuł w gazecie, trochę wszystko, trochę nic.
więcej Pokaż mimo toPrzepisy są bardzo proste, spróbowałam kilku i mimo że zapowiadają się niepozornie,...