Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Hej, to ja, Lara Jean,

Piszę do Was, ponieważ chcę się pochwalić, że moja historia została utrwalona dłońmi i słowami  niezastąpionej, genialnej Jenny Han, która jest jedną z królowych powieści młodzieżowych przeznaczonych głównie dla kobiet. To znaczy, że praktycznie musi być świetna i porywająca już od pierwszych stron. Czy taka właśnie jest? Cóż, ciężko mi to ocenić, skoro w niej występuję, jednak nie wykluczam faktu, że ludzkie życie czasem bywa zaskakujące. Takim właśnie w pewnym momencie stało się moje, a mówię tu o chwili, gdy wszystkie moje listy miłosne zostały w okrutny, niewiadomy sposób wysłane do adresatów, czyli pięciu chłopców, których kochałam na różnych etapach mojego życia i dojrzewania. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, ze jeden z moich listów dostał Josh, chłopak (a w sumie to były chłopak) mojej siostry Margot, który w gruncie rzeczy jest też moim sąsiadem. Taki obrót sprawy totalnie namieszał w moim życiu, co idealnie zobrazowała Jenny. Z dokładnością i humorem opisała perypetie, które mnie spotkały, począwszy od wypadku samochodowego, na Peterze Kavinskym kończąc. Muszę przyznać sama przed sobą, że wyszło jej to naprawdę świetnie. Cieszę się, że Jenny nie pominęła żadnego ważnego aspektu mojego życia. Inna pisarka mogłaby skupić się tylko i wyłącznie na wątku miłosnym i sprawić, by grał on główną rolę w całej powieści. Jenny natomiast nie pominęła obszernego wątku mojej relacji z siostrami, przyjaźni i przywiązania, jakie nas łączy. Opisała mnie ze szczegółami, tworząc dla mnie realny świat, w którym poruszałam się i funkcjonowałam na kartach papieru. Cieszę się, gdy czytam dość obszerny opis mojego domu, tego jakie panują w nim zwyczaje, tradycje mimo, że czasami widzę jaki jest nieidealny, ale ciepły i po prostu mój. Przecież większość z nas, przeciętnych ludzi, mieszka właśnie w takich domach. W gruncie rzeczy zmienienie realnej scenerii na taką bajkową, którą dobrze jest sobie wyobrazić chyba popsuło by całe brzmienie i wygląd mojej historii. Jenny powiedziała, że zdaniem jej czytelników jestem zwyczajną dziewczyną, o której dobrze się czyta, bo być może inne nastolatki czy też młode dorosłe codziennie mierzą się z podobnymi problemami, nie wiedząc, jak z nich wybrnąć i bojąc się, że ich życie nigdy się nie ułoży. Błąd. Pamiętajcie, moja historia jest potwierdzeniem tego, że ile byście nie przeszli w ciągu lat swojego istnienia, zawsze jakoś się ułoży - lepiej lub gorzej - ale zawsze. Nie mogę się doczekać, aż poznacie moje siostry: cudowną Margot, która potrafi naprawdę wszystko i jest wspaniałą, niezastąpioną osobą oraz Kitty, która kocha Josha oraz psy rasy Akita. Myślę, że w stu procentach te dwie kobiety zachwycą Was bardziej ode mnie. Oczywiście, nie zapominajmy o Joshu, który w powieści Jenny został opisany w wyjątkowo delikatny, subtelny sposób. Czasem śmiem twierdzić, że brakuje mu męskości. O Peterze wcale nie wypowiem się lepiej mimo, że przez długi okres czasu udawałam jego dziewczynę. To nic nie zmienia. Faceci na kartach książki pozostawiają trochę do życzenia, jednakże nie martwcie się, w prawdziwym życiu również. Podsumowując, bo muszę się zbierać, żeby dokończyć list miłosny do Petera, moja historia została naprawdę dobrze napisana. Myślę, że najlepiej będzie Wam się ja czytało na wiosnę, lato, jesień. Niekoniecznie w zimie. Nie polecam jej też osobom, które nie lubią lekko naiwnych, słodkich historii. Zanudzicie się, a tego bym przecież nie chciała. To zdecydowanie coś dla dziewczyn i myślę, że to właśnie Wy, kobietki, mnie zrozumiecie. Dla tych z Was, które nie lubią czytać, zapraszam Was do spotkania mnie na wielkim ekranie już 17 sierpnia, ponieważ właśnie wtedy na platformie Netflix, z której korzysta chyba każda nastolatka, ukaże się film obrazujący całe moje życie w barwny, ciekawy sposób. Szaleństwo, co? Kto by pomyślał, że taka malutka Lara Jean będzie kiedyś inspiracją dla wielkich twórców. Cóż, na pewno nie ja. A kończąc powiem, że niewiele się u mnie zmieniło. Nadal uważam, że rzeczywistość jest przerażająca, kiedy nie tylko o kimś marzysz, ale masz przed sobą żywego człowieka, który czegoś oczekuje i potrzebuje. Taka właśnie jest prawda. Nic się nie zmieniłam. Życzę Wam miłej lektury i miłego seansu, gdziekolwiek jesteście na świecie.

Wasza Lara Jean

Hej, to ja, Lara Jean,

Piszę do Was, ponieważ chcę się pochwalić, że moja historia została utrwalona dłońmi i słowami  niezastąpionej, genialnej Jenny Han, która jest jedną z królowych powieści młodzieżowych przeznaczonych głównie dla kobiet. To znaczy, że praktycznie musi być świetna i porywająca już od pierwszych stron. Czy taka właśnie jest? Cóż, ciężko mi to ocenić,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Prawdodziejka" nowym bestselerem?

W ostatnim czasie miałam okazję czytać "Prawdodziejkę" Susanne Dennard. Przyznam, że początkowo przyciągnął mnie opis tej książki. Nie spotkałam jeszcze książki o takiej tematyce i byłam bardzo ciekawa tego słowotwórstwa, którego użyła autorka.

Niestety, gdy zaczęłam czytać, bardzo ciężko zapowiadała się cała lektura. Nietypowych słów było zbyt wiele i zaczęły mnie zniechęcać. Myślałam "to jest jednak przerost formy nad treścią". Bardzo się myliłam. Jestem tylko człowiekiem i muszę się do pewnych rzeczy przyzwyczaić, więc z czasem, gdy brnęłam dalej w tę historię, tym bardziej ją rozumiałam i doceniałam cały zabieg autorki. W pełni zgadzam się ze wszelkimi dobrymi opiniami o "Prawdodziejce" w tym z niezawodną, widniejącą na froncie okładki opinią autorki serii "Szklany tron" - ta książka już stoi na mojej półce z ulubionymi tytułami i już czekam na kontynuację tejże serii.

Na szczególne uhonorowanie i pochwałę zasługuje kreacja głównych bohaterek Safi i Iseult. To moim zdaniem nareszcie dwa szablony prawdziwych, silnych kobiet. Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko bohaterkom, które są delikatne i zmysłowe, ale spotykam się z takowymi książkach aż nazbyt często i ich przeciwstawne oblicza w postaci Iseult i Safi, to dla mnie bardzo miła odmiana. To złamanie stereotypu. Może to już nadinterpretacja tej książki, ale nareszcie ktoś chciał pokazać, że kobiety czasem są twardsze od mężczyzn i potrafią o siebie zadbać. Nie pominięto również kwestii uczuciowej, która w tej książce ma znaczenie - kobiety potrafią budować silne więzi i zrobić dla ich utrzymania wszystko.

Historia Safi i Iseult bardzo mnie poruszyła. Ich relacja jest wyaźnie naszkicowana i pozostanie przeze mnie kojarzona z tą dwójką dziewcząt. To prawdziwa przyjaźń, budowana latami., testowana wiele razy, co możemy dostrzec, czytając. W pewien sposób jestem o tę relację zazdrosna, bo nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki, ale myślę, że ten wzór relacji przyjacielskiej będzie dla mnie drogowskazem na przyszłość. Safi i Iseult przeżywają ze sobą wiele wspaniałych przygód (to może nie do końca odpowiednie określenie), trudnych, mrożących krew w żyłach chwil i każda jest gotowa poświęcić za drugą życie. To wyjątkowo piękne. Myślę, że w pełni rekompensuje to pewną brutalność wydarzeń, opisaną przez autorkę.

Ważnym aspektem jest również oprawa graficzna książki. "Prawdodziejka" jest mistrzowsko wydana. Już z daleka przyciąga wzrok. Od postaci na okładce bije temperament, zdecydowanie i siła. Cały projekt okłądki przywodzi mi na myśl książki wprost z zagranicznego booktuba, których zawsze zazdrościłam tamtejszym blogerom i vlogerom. To rodzaj tej okładki, która kusi Cię tak długo, aż jej dotkniesz, rozłożysz ją i zaczniesz czytać, nie mogąc się oderwać. Zdecydowanie jest to jedna z najpiękniejszych okładek książek fantastycznych, jakie mam na półce. Za to wielkie podziękowania kieruję do wydawnictwa SQN, które naprawdę dba o nasz rynek literacki.

Reasumując, serdecznie polecam Wam "Prawdodziejkę" Susanne Dennard, która ode mnie otrzymała 9 na 10 gwiazdek! Niech Safi i Iseult porwą Was w rwącą przygodę i pokażą część swojego życia!

Za egzemplarz recenzencki serdeczne podziękowania składam na ręce wydawnictwa SGN! :)



Zróbcie miejsce na półce z ulubionymi książkami - Prawdodziejka wejdzie do kanonu.

Sarah J. Mass autorka "Szklanego Tronu"

"Prawdodziejka" nowym bestselerem?

W ostatnim czasie miałam okazję czytać "Prawdodziejkę" Susanne Dennard. Przyznam, że początkowo przyciągnął mnie opis tej książki. Nie spotkałam jeszcze książki o takiej tematyce i byłam bardzo ciekawa tego słowotwórstwa, którego użyła autorka.

Niestety, gdy zaczęłam czytać, bardzo ciężko zapowiadała się cała lektura. Nietypowych słów...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ja, kobieta. Jak pokochać i zrozumieć swoje ciało Sandra Bark, Cameron Diaz
Ocena 6,7
Ja, kobieta. J... Sandra Bark, Camero...

Na półkach: ,

Co ja mogę Wam powiedzieć?
Przedstawiam Wam kolejną wspaniałą pozycję od wydawnictwa IUVI, które ubóstwiam i serdecznie Wam wszystkim polecam!


"Ja, kobieta" to zbiór informacji, które według mnie powinna posiąść każda kobieta po to, by żyć w zgodzie ze swoim ciałem, by potrafić je zrozumieć. To bardzo fajny pomysł na naukę moim zdaniem tym bardziej, że książka zyskuje na swojej popularności, dzięki osobie Cameron i zachęca zarówno młode kobiety jak i te starsze. 

Uzupełniona o rysunki, schematy książka dotyka nawet stref intymnych kobiecego wyglądu i niczego nie ukrywa. W książce znajdziemy rady na temat odpowiedniego żywienia, zdrowego umysłu oraz dobrej kondycji, które są w stanie sprawić, że poczujemy się dobrze w swoim ciele.

Lubię książki, które są oparte na faktach i czegoś uczą w sposób przyjemny. Taka właśnie jest "Ja, kobieta". Po za tym, uważam, że taka pomoc należy się płci pięknej w celu przygotowania jej do trudów, które jeszcze są na ich drodze lub w celu pomocy w przekwitaniu. Czytałam wiele recenzji na temat tej pozycji, niekoniecznie pozytywnych, takie również istnieją, ale są niesprawiedliwe w mojej ocenie, bo wnętrze książki to prawda, to poparte schematami fakty.

Na dużą uwagę zasługuje bezceremonialnie przepiękne wykończenie graficzne książki, pozostawiające marginesy do wpisywania osobistych przemyśleń, notatek czy komentarzy. Złote myśli wyłuszczone z tekstu, byśmy zwróciły na nie uwagę po otwarciu danej strony. Idealna całość, a przede wszystkim mistrzowska okładka, która przyciąga wzrok i zachęca do sięgnięcia po tą pozycję. Twarde wydanie, które mam, to jedna z najpiękniej wydanych książek na mojej półce i nikomu jej nie oddam (tak, będę samolubna). :)

Wierzę, że powrócę do poradnika Cameron Diaz jeszcze wiele razy jako nastolatka, ale i dojrzała kobieta, by zachować siebie i pokochać taką jaką mnie stworzono.

Polecam wszystkim kobietom! Sięgajcie po ten poradnik i żyjcie w zgodzie ze swoim ciałem! :)

Za książkę składam serdeczne, cieplutkie podziękowania cudownemu i mojemu od niedawna ulubionemu wydawnictwu IUVI! <3 Zwróćcie uwagę na książki tego wydawnictwa, bo naprawdę warto!

Co ja mogę Wam powiedzieć?
Przedstawiam Wam kolejną wspaniałą pozycję od wydawnictwa IUVI, które ubóstwiam i serdecznie Wam wszystkim polecam!


"Ja, kobieta" to zbiór informacji, które według mnie powinna posiąść każda kobieta po to, by żyć w zgodzie ze swoim ciałem, by potrafić je zrozumieć. To bardzo fajny pomysł na naukę moim zdaniem tym bardziej, że książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Doceń siebie" to książka, o której wyjątkowo ciężko mi mówić, a tym bardziej ją oceniać.
Dlaczego?
Bo ona może pomóc każdemu inaczej lub też nie, zależy jacy jesteśmy, a ja - ja jestem wrażliwa.

Prawda jest taka, że historie przedstawione przez Mirandę Kerr totalnie mnie poruszyły i wciągnęły, bo książkę skończyłam w jeden wieczór, wynosząc z niej tyle ważnych myśli i pięknych, motywujących afirmacji, jakich jeszcze z żadnej książki nie wyciągnęłam do tej pory.


Trudno się do tego przyznać, ale przeze mnie ta książka spuchła od zielonych i kremowych karteczek. Zielone oznaczają w tym wypadku "motywujące stwierdzenia", a kremowe "ważne pytania", które staram się zadawać sobie z umiarem, stopniowo.




Tę książkę trzeba po prostu przeczytać i ocenić we własnym zakresie, dla niektórych będzie to tylko miła lektura na wieczór, a dla innych wskazówka na życie, nauka wartości.

Tytuł książki zawiera w sobie wszelkie informacje na temat wnętrza, to pozycja, która uczy doceniania siebie, akceptowania swoich wad i dostrzegania zalet. Pomaga, naprawdę pomaga!


Polecam nie tylko kobietom, choć po okładce można by stwierdzić, że to książka tylko dla nich. Nie, uważam, że odważny mężczyzna dałby radę coś z tego wyłuszczyć. :)


W każdym razie... Drogie Kobiety.... CZYTAJCIE! Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! <3

Za książkę serdeczne podziękowania składam ponownie niezawodnemu wydawnictwu IUVI! Jestem totalnie zakochana w Waszych książkach! I co tu pisać? Wszystkie są naprawdę świetne! <3

"Doceń siebie" to książka, o której wyjątkowo ciężko mi mówić, a tym bardziej ją oceniać.
Dlaczego?
Bo ona może pomóc każdemu inaczej lub też nie, zależy jacy jesteśmy, a ja - ja jestem wrażliwa.

Prawda jest taka, że historie przedstawione przez Mirandę Kerr totalnie mnie poruszyły i wciągnęły, bo książkę skończyłam w jeden wieczór, wynosząc z niej tyle ważnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co mogę powiedzieć o "Eperu"? Cóż, chyba nic innego jak....

To największy złodziej jakiego widziałam!

TA KSIĄŻKA SKRADŁA MI SERCE! <3



Augusta Docher od dzisiaj będzie dla mnie autorytetem, gdyż stworzyła powieść, która poruszyła mnie mocniej niż "Gwiazd naszych wina" i zostawiła w większej rozpaczy, letargu oraz roztargnieniu, po przeczytaniu ostatniej linijki podziękowań niż "Igrzyska Śmierci"! Morał z tego taki, że zagraniczni pisarze nie dorastają polskim pisarkom do pięt!



Pierwszą ważną zaletą książki jest bardzo wciągająca fabuła, niecodzienna dla mnie. Muszę przyznać się do tego, że szukałam właśnie takiej historii. Lubię czytać powieści na temat sławnych ludzi, biografie, autobiografie itp., jednak mimo wszystko nie jestem w stanie wczuć się w życie danej osoby, o której czytam, mam zwykle nieodparte wrażenie, że większość prawdziwych sekretów jest utajniona, by nie niszczyć wizerunku medialnego celebryty. W "Eperu" jest inaczej, możemy obserwować poczynania Leo Blacka nie wychodząc z jego ciała (zostały mi myśli o reinkarnacji, już wchodzę w cudze ciała), odkrywamy jego najbardziej wstydliwe myśli i wcale nie przeszkadza w tym fakt, że taka osoba nie istnieje na tym świecie, bo uważam, że bez problemu mogłaby zaistnieć. Sama postać aktora jest bardzo kontrastowa, co dodatkowo barwi niektóre wydarzenia opisane przez autorkę. Z początku Leo wydawał mi się typowym, rozpuszczonym gwiazdorem, który myśli wyłącznie o sobie i tym jak najwięcej korzyści może przygarnąć dla siebie, jednak nie bardzo wierzyłam w ten opis. I nie pomyliłam się! W trakcie lektury poznajemy zupełnie innego chłopaka, którego miłość otwiera i uszlachetnia. Sam zaczyna dostrzegać swoje wady i stara się za wszelką cenę nad nimi pracować, by nie urazić Anny. Kompletnie lojalne z jego strony jest to, że bezpośrednio informuje swoją dziewczynę o tym, jaki bywa.

Co tu owijać w bawełnę?! Leo jest wiarygodny w stu procentach! Bardzo się cieszę, że nie jest to wyidealizowany obraz głównego bohatera, a miałam takie przeczucie np. w przypadku Peety z "Igrzysk Śmierci", o których wspominałam.



Anna urzekła mnie od samego początku, ponieważ w pewnym sensie utożsamiałam się z nią, potrafiłam zrozumieć jej decyzje, wahania i co mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło w przypadku żadnej z głównych bohaterek - polubiłam ją i gdybym mogła spotkać się z nią w prawdziwym życiu, ufam, że byłybyśmy przyjaciółkami od serca. :) Myślę, że tyle wystarczy za podsumowanie tej bohaterki, jestem do niej bardzo przywiązana w kontekście emocjonalnym.



Omawiając dalej postacie... Wika wymiata! <3 Wyściskałabym tę uroczą istotę i nigdy nie wypuściła z ramion. To jest przykład prawdziwej przyjaciółki, troskliwej, zabawnej i ostrej, gdy trzeba. Wiele oddałabym za taką przyjaciółkę i za to, by mieć tak świetny kontakt z tą, którą mam obecnie (widzicie, pierwszy symptom tego, że "Eperu" zmusza do myślenia).



Język użyty przez Augustę Docher wyjątkowo przypadł mi do gustu, jest młodzieżowy, świeży i lekki. Czytałam "Eperu" z przyjemnością, ponieważ wszystko było dla mnie zrozumiałe i przejrzyste. Taki język jest cenny w przypadku powieści młodzieżowych. Dodatkowym plusem są wiersze oraz teksty utworów "złotych" polskich piosenkarek, na które większość osób w moim wieku zapewne nie zwraca uwagi. Dzięki tej książce z przyjemnością posłuchałam paru starych piosenek, a musicie wiedzieć, że przepadam za muzyką lat 80, dlatego chylę czoła dla autorki za użycie tej muzyki w "Eperu".



Ważną rzeczą, która po prostu muszę podkreślić w tej recenzji jest niezwykła dbałość o szczegóły, którą zaimponowała mi polska debiutantka. Wszystko jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Masa drobiazgów składa się na fabułę książki, wszystko zostaje wyjaśnione w kwestii postaci wędrowców pomijając - oczywiście - zakończenie, które otwiera ścieżkę do kolejnego tomu, na który z kolei ja czekam z niecierpliwością!



"Eperu" to historia miłosna, chciałabym się do tego odnieść w dużej mierze.

Wiele osób twierdzi, że całe to "love story" jest przesłodzone. Nie chcę nikogo obrazić, ale uważam, że to strasznie niesprawiedliwa ocena. Każdy ma swoje wyobrażenie miłości, autorka książki również. Osobiście bardzo się cieszę, że poznałam jej pogląd na tą interakcje międzyludzką, że dzięki wydawnictwu BIS jestem teraz bogatsza o nowe pojęcie najpiękniejszego uczucia na ziemi. Myślę, że relacja, która powstała między Wilczkiem a Blackiem była tak niesamowita ze względu na metodę dzięki, której powstała, jeśli można tak to określić. Rodzice zawsze uczyli mnie, że najbardziej zgrane, niekonfliktowe związki rodzą się z rozmowy, porozumienia między partnerami. To właśnie jest podstawą "Eperu" - rozmowa. Powieść składa się z niezliczonej ilości dialogów, rozbudowanych mniej czy więcej w zależności od sytuacji. Tutaj słowa łączą wszystko, jednocześnie potrafiąc rozdzielać bohaterów. Wiem, że miłość w tej powieści szybko rozkwitła, ale pozwólcie, że zacytuje tutaj fragment "Miles", gdyż to jest moje zdanie na temat szybkości rozwoju uczucia w "Eperu" jak i w życiu - "miłość nie potrzebuje czasu na to, żeby się rozwinąć, potrzebuje czasu na trwanie".



Mam jeszcze życzenie, by odnieść się do pewnych opinii, porównujących "Eperu" do "50 twarzy Greya". Pierwszym, co uważam za totalnie niezrozumiałe, jest w ogóle samo wysunięcie tak nietrafnego porównania, gdyż sądzę, że totalnie nieprofesjonalnym jest porównywać książki z dwóch różnych gatunków literatury, ale nawet jeśli... Jak można stwierdzić, że ten troskliwy, szanujący swoją kobietę i jej decyzje Leo jest podobny do myślącego wiecznie o jednym Greya, który chciał, by kobieta stała się mu uległa... Tym bardziej porównanie dziewczyny z temperamentem, upartej, ufnej, stałej, jaką była Anna Wilk do Anastasii Steel wiecznie gubiącej się w swoich uczuciach, "rozmiękczonej" i lekko żenującej.

Żadne z zestawień jakie przychodzą mi do głowy w przypadku tych dwóch powieści nie ma najmniejszego sensu nawet biorąc pod uwagę ogólnikowo zarys fabuły. Anastasia musiała wszystko od Christiana wyciągać, był zamknięty w sobie, gdy tymczasem Leo otworzył się przed Anną na drugim spotkaniu i bał się tego, że zasypie ją ilością informacji, których dziewczyna nie da rady przetrawić w tak szybkim tempie.

Moje pytanie brzmi: gdzie tu jest podobieństwo?

Bo jeżeli ktoś porównuje tylko to, że Leo miał na nazwisko Black, a Christian - Grey i są to dwa dość ciemne kolory, to przepraszam. :)

Myślę, że w tym wypadku najbardziej dotyka mnie porównanie dwóch głównych bohaterek, bo Anna nie zasłużyła sobie na miano tak rozwiązłej kobiety jak Anastasia i myślę, że osoba, która wystawiła taką opinię, nie przeczytała do końca książki, może czegoś nie zrozumiała, zapomniała o metamorfozie, jaką przeszedł nasz Wilczek, nie mam pojęcia, ale ta ocena jest krzywdząca dla Anny, jednak proszę pamiętać, że to tylko moje zdanie., nie chcę nikogo skrzywdzić lub obrazić.





Podsumowując zakres recenzji jakie możecie przeczytać w Internecie.... Uważam, że niektóre są bezpodstawne, niedopracowane i bardzo niesprawiedliwe, ale nie można stworzyć książki dla każdego.



Dla mnie "Eperu" to bardzo inspirująca powieść, która zmusiła mnie do głębszych przemyśleń na temat mojego życia, zaszczepiła we mnie coś pozytywnego, co przekazali mi młodzi, pełni życia bohaterowie. Płakałam przy tej książce mniej niż się śmiałam, co nie zmienia faktu, że bardzo się w nią wczułam dzięki opisom i dialogom, ale też świetnie zarysowanym bohaterom.



Książka Augusty Docher to opowieść o pięknej, niełatwej miłości dwojga początkowo totalnie różnych ludzi, których z czasem zaczyna łączyć coś więcej niż tylko miłość, którzy są dla siebie wsparciem, twierdzą sekretów i radością życia. Nie da się ukryć, że ta dwójka jest urocza i niech tak pozostanie!



Chcę serdecznie podziękować autorce za stworzenie "Eperu" i umilenie mi deszczowych, wrześniowych dni, czekam na jej kolejne książki i gratuluję wspaniałego debiutu. <3



"Eperu" polecam wszystkim bez względu na wiek, bo nigdy nie jest za późno, by poznawać historie pięknych, prawdziwych miłości...

Czekam na kolejny tom i serdecznie kibicuję tej parze!



Co tu więcej pisać - POLECAM, POLECAM I jeszcze raz POLECAM!





"Cierpienie pozostawiło na jego twarzy kilka autografów."

Co mogę powiedzieć o "Eperu"? Cóż, chyba nic innego jak....

To największy złodziej jakiego widziałam!

TA KSIĄŻKA SKRADŁA MI SERCE! <3



Augusta Docher od dzisiaj będzie dla mnie autorytetem, gdyż stworzyła powieść, która poruszyła mnie mocniej niż "Gwiazd naszych wina" i zostawiła w większej rozpaczy, letargu oraz roztargnieniu, po przeczytaniu ostatniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szczury wrocławia" to powieść, która wywolała wiele medialnego szumu na polskim rynku książki, a przynajmniej ja mam takie wrażenie, bo gdzie się nie obróciłam, to wszędzie na nią wpadalam.

Wydaje mi się jednak, że jest to książka z gatunku young adult przeznaczona głównie dla mężczyzn i wielbicieli różnych fantastycznych gier komputerowych, w których leje się masa czerwonej, lepiącej się krwi itp. yu już bez ograniczeń wiekowych, bo wiem, że gracze są w różnym wieku legalnie bądź też nie.

W każdym razie nie jest to powieść dla płci pięknej, czyli dla delikatnej, przeciętnej kobiety, która nie interesuje się zbytnio motoryzacją z roku 1963, syrenkami, ogórkami itp cudami techniki.

Przyznam szczerze, że bardzo ciężko czytalo mi się powieść Szmitta, ale nie zamierzam oceniać jej negatywnie, gdyż rozumiem to, że czasem nie trafimy w gusta każdego czytelnika, a po za tym wzięłam się za lekturę tej książki, ponieważ chcialam i to na mnie spoczywa odpowiedzialność nietrafionego w 100 procentach wyboru.

Uważam, że ta powieść ma w sobie pewien potencjał, biorąc pod uwagę chociażby to, że na ponad pięciuset stronach autor zmieścił tylko dwa dni pełne krwawej akcji i walki zomo z zombi, a to wszystko działo się w jego wyobraźni w roku 1963 i to jeszcze we Wrocławiu - w Polsce.

Osobiście, nie potrafiłam stworzyć dobrego wyobrażenia tego, co chciał przekazać autor dlatego, nie chcę tej książki negatywnie oceniać, bo wina nie leży po stronie autora w tym wypadku. Prosto rzecz ujmując, nie jestem fanką Wrocławia, szaleję za wszelkimi górskimi klimatami, a nie za Wroclawiem pełnym słodkich figórek krasnoludków. Wizja zombi w polskim mieście w ogóle do mnie nie przemawia, niestety.

Zasłużoną pochwałę muszę przyznać szacie graficznej książki i całemu jej wykonaniu, ponieważ biorąc pod uwagę tematykę ksiązki, graficy wydawnictwa Insignis spisali się na medal, ponieważ nawet ja nie mogę napatrzeć się na plan miasta i te wszystkie drobne szczegóły, o które się postarali. Świetna robota!

Bardzo jednak cieszy mnie fakt, że w ogóle mogłam sięgnąć po tą książkę i się z nią zmierzyć, bo w gruncie rzeczy było to dla mnie całkiem nowe doznanie i poznalam drugą stronę polskiej literatury fantasy.

Polecam tę książkę wszystkim spragnionym silnych wrażeń, nieustających emocji i krwi! Może Wy też zechciecie dołączyć do innych śmiałków, którzy wzięli udział w akcji chcę zginąć w Szczurach Wroclawia". :)

"Siostra Ina, jakiś lekarz i ktoś trzeci kogo sierżant nie poznawał z wyglądu, rozrywali brzuch Agnieszki gołymi rękami."

"Szczury wrocławia" to powieść, która wywolała wiele medialnego szumu na polskim rynku książki, a przynajmniej ja mam takie wrażenie, bo gdzie się nie obróciłam, to wszędzie na nią wpadalam.

Wydaje mi się jednak, że jest to książka z gatunku young adult przeznaczona głównie dla mężczyzn i wielbicieli różnych fantastycznych gier komputerowych, w których leje się masa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapewne pierwszym, co Was zastanawia, jest brak w poście zdjęcia zrobinego przeze mnie. Uprzedzę Wasze ewentualne pytania w tym temacie, otrzymałam tę książkę w e-booku od wydawnictwa Książkowe Klimaty, z którym współpracuję.

"Dziennik zdrady" to książka, która była dla mnie totalnym zaskoczeniem na każdym możliwym froncie. To pozycja niespotykana moim zdaniem.

Po pierwsze rzadko spotykam się z takim użyciem narracji trzecioosobowej, bo mi przywiodła ona na myśl starą, piękną mowę i początkowo sprawiała, że czułam się zagubiona... ale to może przez jakieś maksymalnie 20 stron, bo potem totalnie wkręcilam się w historię Dukarelisa, niespelnionego archeologa ( ta wiadomość wynika z mojego odczucia, więc jeśli się mylę, to przepraszam ), który wciąż krąży w poszukiwaniu nowych znalezisk, które okażą się z kolei fenomenem na skale światową i zapewnią mu wysoką pozycję w świecie archeologów.

Okładka była pierwszym elementem, który zaskoczył mnie tym, że mi się spodobał. Ogółem zastosowanie minimalizmu na tej okładce jest bardzo fajnym pomysłem, bo ostatnio strasznie lubię okładki minimalistyczne, a ta jest dodatkowo bardzo trafna i rozumiem to dopiero teraz, ponieważ przeczytałam książkę i wiem, o czym ona opowiada. Szczerze mówiąc, gdy przeglądałam książki na stronie wydawnictwa "Książkowe Klimaty" ona pierwsza skradła mi serce, więc jak zobaczyłam, że dostałam ją w PDF- ie, to myślę sobie "nie! a tyle jeszcze mam do przeczytania! Co teraz zrobić, skoro bardzo chcę to przeczytać?" i to była książka, dzięki której nauczylam się czytać kilka książek naraz, zobaczyłam, że się w tym nie gubię i polubilam to. Moim wielkim marzeniem jest mieć tą książkę w wersji papierowej, bo widziałam różne zdjęcia, zrobione przez osoby, które również już ją przeczytały i są cudowne. To taki mój rytulał, że szukam książek, które miałam okazję przeczytać. Lubię oglądać, jak wyglądają u innych, jakie mają boki i wyobrażać sobie, jak wyglądałyby na mojej półce (jeśli ich nie posiadam w wersji papierowej). :)

Samo umieszczenie akcji w Grecji ( a dokładnie na Greckiej wyspie Kufonisia) jest dla mnie dość nietypowe, gdyż do tej pory spotkalam się tylko z jedną książką, która miala miejsce w Grecji i o ile dobrze pamiętam były to "Greckie wakacje" Alison Noel, które czytałam dawno dawno temu, dlatego recenzji - niestety - tutaj nie znajdziecie. W książce przedstawiono Grecję z punktu widzenia ludzi, którzy mimo tego, iż ją zamieszkują, nie mają wiele czasu, by jej zwiedzić - tak jak turyści.

Głównym wątkiem książki Emiliosa Salomou jest jednak tytułowa zdrada, a dokładnie to, że Dukarelis kocha się w Antygonie - uczennicy,pracującej z nim na wykopaliskach - nie mając odwagi przyznać się żonie - której nie ma z nim na wyspie - do swojej słabości i zdrady.

Pełna zaskoczeń i przemyśleń książka Emiliosa Salomou to idealna lektura na letnie wieczory, gdy chcemy pogrążyć się w świecie tajemnic i dochodzić do sedna różnych spraw.
Polecam lekturę tej książki każdemu!

"Niewiarygodne, jak wiele można wydobyć z pamięci między pytaniem a odpowiedzią. W jednej krótkiej chwili staje mu przed oczami cała przeszłość, całe życie mieści się w wiązce światła, które rozbłyska i natychmiast gaśnie."

Recenzja także na:
www.laciatyblogksiazkowy.blogspot.com

Zapewne pierwszym, co Was zastanawia, jest brak w poście zdjęcia zrobinego przeze mnie. Uprzedzę Wasze ewentualne pytania w tym temacie, otrzymałam tę książkę w e-booku od wydawnictwa Książkowe Klimaty, z którym współpracuję.

"Dziennik zdrady" to książka, która była dla mnie totalnym zaskoczeniem na każdym możliwym froncie. To pozycja niespotykana moim zdaniem.

Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Alicja w Krainie Czarów" to bardzo fajna, ułożona książka....
Nie!
Dzisiaj zapraszam Was na nową odsłonę przygód kultowej bohaterki powieści Lewis Carolla!
"Alicja w Krainie Zombi" to naprawdę świetna powieść i od dzisiaj znajduje się na półce pełnej moich ulubionych książek!
Można powiedzieć, że wpadłam w tą historię jak śliwka w kompot i wcale tego nie żałuję! Nowy świat Alicji totalnie mnie porwał, Cole zaintrygował i nie mogłam się oderwać od tych wszystkich słów. Poświęciłam noc, by skończyć tą książkę, ale była to - jak dotychczas - najlepsza noc w moim życiu!
Totalnie spodobał mi się styl pisania autorki oraz zwrócenie przez nią uwagi czytelnika na emocje bohaterów. Kolejnym co mnie ujęło było bardzo ciepłe przedstawienie siostrzanej miłości między Emaliane Lily i Alicją. Totalnie pokochalam Emmę jeszcze za życia, a po śmierci jako świadka jeszcze bardziej! <3
Najlepsze w książce jest wykorzystanie motywów tej starej, dobrej Alicji i to na nie zwrócę teraz Waszą uwagę, bo to cała magia tej książki! Na okładce możecie dostrzec wszystkie znaczki, które występują na kartach, którymi zwykle gramy w "Kenta" lub "Wojnę", a wiadomo, że karty to pierwsze skojarzenie z książką Lewis Carolla. Następnie napis "skróć ich o głowę" - nie wiem, czy pamiętacie, kiedy to zdanie miało vmiejsce w "Alicji w Krainie Czrów, ale nie będę nic zdradzać, może zechcecie sobie przyomnieć, jak to było - oraz fantastyczne zastosowanie postaci Białego Królika, której na pewno nie trzeba nikomu przypominać, gdyż to początek książki, a mianowicie stworzenie białej chmury w kształcie królika (oczywiście, sprawka mojej kochanej Emmy - spoiler)! ;)
Tak wiele chciałabym Wam powiedzieć o tej książce, ale byloby w tej recenzji tak wiele spoilerów (więcej, niż ten jeden), że na pewno pojawiłyby się tu same negatywne komentarze, dlatego wolę nie ryzykować. :)
Krótko mówiąc, to książka, którą każdy fan "Alicji w Krainie Czarów", który nie boi się mieć potem koszmary, powinien obowiązkowo przeczytać, by poznać historię trudnego życia, zaplątanego w Zombie oraz narodzin pierwszej skomplikowanej relacji między młodą kobietą i niebezpiecznym, budzącym we wszystkich strach mężczyzną.
"Alicja w Krainie Zombi" pokazuje jak ciężko człowiek może radzić sobie ze stratami, jak trudno mu coś pojąć, w coś uwierzyć i przede wszystkim mieć nadzieje na lepszy świat - DOBRY ŚWIAT, a nie pełen zła i morderczych istot.
Ja w dużej mierze utożsamiłam się z główną bohaterką, nie tylko ze względu na identyczny wiek, ale również przeżycia i po prostu chęć wprowadzenia zmian do swojego życia, chęć walki!
To już powinnam Was nie zanudzać, tak?
Podsumowując, jestem szaleńczo zakochana w książce Geny Showalter i nie mogę się doczekać kolejnych dwóch części Kronik Białego Królika, a z tego co wiem, obie są już dostępne na rynku, więc mam nadzieję, że uda mi się je zdobyć! To chyba moje największe marzenie! <3
Polecam! Polecam! Polecam każdemu!

" Gdy nasze oczy się spotkały poczułam suchość w ustach i przestałam dostrzegać otoczenie. Widziałam tylko jego i tylko jego chcialam widzieć."

"Alicja w Krainie Czarów" to bardzo fajna, ułożona książka....
Nie!
Dzisiaj zapraszam Was na nową odsłonę przygód kultowej bohaterki powieści Lewis Carolla!
"Alicja w Krainie Zombi" to naprawdę świetna powieść i od dzisiaj znajduje się na półce pełnej moich ulubionych książek!
Można powiedzieć, że wpadłam w tą historię jak śliwka w kompot i wcale tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jacy jesteśmy" to oficjalna biografia zespołu One Direction, w którym - jak może już wiecie - wiele się dzialo i nadal się dzieje. Lecz jacy są Ci młodzi chłopcy, za ktorymi szaleją tłumy nastolatek?
Czy to wszystko to tylko przykrywka?
Okazuje się, że nie - chłopcy są tacy, jakich możecie ich spotkać na koncercie czy w trakcie podpisywania płyt. Naturalność i czysta chęć zabawy pomagają im przetrwać to szaleństwo, które zapełniło ich życie od dnia powstania One Direction oraz pozostać sobą, a nie stać się zadufanymi w sobie gwiazdkami popu.
Czy to jest prawda?
Nie wiem, co o tym sądzić, ponieważ w książce mówią jedno, a w życiu dzieje się drugie. Nie zamierzam jednak oceniać One Direction pod tym kontem.
Chłopcy piszą prostym językiem, który czyta się szybko i przyjemnie, który - rzeczowo ujmując - zachęca.
Ja - prawdę mówiąc - dzieliłam sobie tą książkę na części i czytałam rozdział dziennie, a w tym wypadku wyznacznikami rozdziałów były kolejno opowieści chłopaków. Każdy napisał swoją część, która zawiera jego odczucia z okresu, w którym 1D zaczynało swoją karierę w USA, występowało na MSG itd. Temu wszystkiemu towarzyszą wspomnienia z X-Factora, ktore - niestety - można znaleźć w każdej książce związanej z boysbandem, nawet w pojedynczej biografii któregoś z członków zespołu.
Radzę, byście nie czytali tej autobiografii ciągiem, gdyż może Wam się ona znudzić. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Chłopcy opowiadają kolejno o swoich odczuciach z bardzo konkretnego okresu i tak naprawdę te odczucia są zbliżone, żeby nie powiedzieć, że w większości takie same. Nie chcialabym, żeby ktoś z Was - potencjalnych czytelników - skreślił na "dzień dobry" tę pozycję, gdyż tak naprawdę to bardzo interesująca i DOBRA KSIĄŻKA.
Na wielką uwagę zasługuje fakt, iż oprawa "Jacy jesteśmy" jest cudowna i skradła moje małe czytelnicze serce w całości. Uważam, że to najpiękniejsza książka jaką mam obecnie w swojej biblioteczce!
Twarda oprawa sprawia, że książka się nie niszczy, wygląda naprawdę elegancko na półce oraz w stu procentach nadaje się na prezent! Obwoluta jest piękna, jednak lubię tą książkę również bez niej (tak, jak możecie dostrzec na zdjęciu). Kolory, które tworzą okładkę są wspaiale dobrane i bardzo mnie do siebie przyciągnęły. Ta książka jest dzielem sztuki i wydawnictwo Nowa Baśń powinno być z siebie dumne, bo ja się bardzo cieszę z tego, że tak fachowe i pomysłowe wydawnictwa istnieją.
Bardzo się cieszę, że bylo mi dane przeczytać tę autobiografię One Direction pomimo, że teraz lubię ich tylko za muzykę, a nie za moralność, która moim zdaniem się zachwiała w tym zespole, bo ta książka jest totalnie odmiennym spojrzeniem na uczucia osób, które w tak szybkim czasie osiągnęły tak wielki sukces i okryły się międzynarodową sławą.
Kończąc, pragnę polecić tę książkę każdej directionerce oraz tym dziewczynom, które dopiero wchodzą w świat One Direction, przekonują się do chłopaków - moze ta autobiografia będzie punktem zwrotnym w Waszym życiu i postanowicie dalej poznawać Nialla, Louisa, Liama, Harryego i Zayna (którego już obecnie nie ma w składzie boysbandu). Naprawdę warto to zrobić!

"Szczerze? Cała nasza historia jest moim ulubionym wspomnieniem." - Liam.

"Jacy jesteśmy" to oficjalna biografia zespołu One Direction, w którym - jak może już wiecie - wiele się dzialo i nadal się dzieje. Lecz jacy są Ci młodzi chłopcy, za ktorymi szaleją tłumy nastolatek?
Czy to wszystko to tylko przykrywka?
Okazuje się, że nie - chłopcy są tacy, jakich możecie ich spotkać na koncercie czy w trakcie podpisywania płyt. Naturalność i czysta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Duff" to książka, którą przeczytałam po obejrzeniu ekranizacji o tym samym tytule. Niestety, jak się okazuje, film, a książka to dwie kompletnie inne historie tych samych bohaterów, co może działać zarówno na plus jak i na minus.
Na plus dlatego, że mimo wszystko czytelnik jest zaskoczony totalnie niespodziewaną historią Bianki, a na minus, gdyż chciał przekonać się jak pisarz wybrnął z trudu stworzenia Bianki takiej, jaką przedstawiła nam filmowa Mae Whiyman.

Mi książka się w gruncie rzeczy podobała ze względu na to, że lubię szczęśliwe zakończenia. Początkowo jednak odnosiłam wrażenie, że to troszkę patologiczna książka. Nie zrozumcie mnie źle, ale rozwój wypadków w życiu siedemnastoletniej bohaterki nastąpił tak szybko, że sama byłam bliska zagubienia. Nieoczekiwany rozwód rodziców, pijany, agresywny ojciec i uprawianie seksu ze szkolną męską dziwką (chłopakiem, którego się nienawidzi za tę rozwiązłość) - absolutnie nienormalne.

Cieszę się jednak, że Wesley zmienił się dla Bianki, bo tym samym zdobył moje uznanie i przychylność mimo głupot, które wyczyniał. Do końca książki kibicowałam właśnie jemu, gdyż Toby był dla mnie zbyt ułożony, przesłodzony i lekko snobistyczny.

Bardzo podobał mi się motyw przyjaźni w tej powieści i myślę, że wiele młodych dziewczyn powinno ją przeczytać choćby dlatego.

Język użyty w książce jest typowy dla licealistów i myślę, że wulgaryzmy nie stanowią tutaj elementu, który mógłby kogokolwiek zniesmaczyć. Osobiście zdążyłam się już przyzwyczaić do prostego języka w książkach, więc nie robiło mi to żadnej różnicy, a wręcz pasowało do bohaterów.

Okładka, którą możecie zauważyć na zdjęciu jest filmowa, co dostaje ode mnie wielgachnego łacietego plusa, gdyż kocham wszystkie filmowe okładki!

"Duff" naprawdę nadaje się na wakacje mimo, że bohaterowie chodzą do szkoły, jednak na słoneczne dni lata polecam lekkie lektury, a to z całą pewnością jejst właśnie taka książka. Przeczytałam ją bardzo szybko i naprawdę mnie wciągnęła.

"Nieważne, jak daleko wyjedziesz ani czym się zajmiesz, rzeczywistość w końcu cię dogoni."

"Duff" to książka, którą przeczytałam po obejrzeniu ekranizacji o tym samym tytule. Niestety, jak się okazuje, film, a książka to dwie kompletnie inne historie tych samych bohaterów, co może działać zarówno na plus jak i na minus.
Na plus dlatego, że mimo wszystko czytelnik jest zaskoczony totalnie niespodziewaną historią Bianki, a na minus, gdyż chciał przekonać się jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mecze drużyny Orłów na stadionach, oglądanie transmisji w napięciu z tatą i bratem, spotkania z przyjaciółmi oraz wyciskanie siódmych potów na Masterze 6000 po to, by wyrobić sobie niezłą muskulaturę...
To może być życie każdego mężczyzny... i takie jest właśnie życie Pata.
Dodajmy do tego tylko terapeutę i lekkie problemy psychiczne.
"Poradnik pozytywnego myślenia" to książka opowiadająca historię rzekomo Pata i Tiffany, lecz dziewczyna wydaje się tu być postacią drugoplanową. To historia o tym, jak Pat rozpaczliwie próbóje odzyskać swoją żonę Nikki i stworzyć szczęśliwe zakończenie swojego życiowego filmu, który teraz ogląda.
To historia, która pokazuje to, jak łatwo nam oszukiwać samych siebie, jak łatwo wypierać trudne zdarzenia. To historia, która pokaże Wam to, jak króchy jest człowiek.
Pat to postać wyjątkowo pozytywna i miła. Ja z wielką przyjemnością poznałam jego życie.
Jeżeli ktoś nie lubi powtorzeń zdań, wydarzeń itp., to nie wiem, czy jest to książka odpowiednia dla niego, ponieważ właśnie te nużące czasami powtórzenia odgrywają dużą rolę w utworze.
Wątek miłości jest w tej książce ukazany wyjątkowo dziwnie, spodziewałam się czegoś innego po opisie na okładce książki. Tutaj jest wiele milczenia i głównie cała relacja opiera się na podobnych stanach psychicznych Tiffany i Pata, jak i na tym, że lubią przebywać w swoim towarzystwie, mają wspólną pasję jaką jest bieganie.
Jednak obserwowanie tego, jak budzi się w nich uczucie jest wyjątkowo przyjemne. Opiszę to jako lekko nieporadne zauroczenie nastolatków, a przecież Pat ma 35 lat.
Książkę polecam na lato ludziom w różnym wieku i tym starszym i tym młodszym! Ta książka była dla mnie prawdziwym relaksem w gorące, nerwowe dni tych wakacji!
Z chęcią obejrzę ekranizację powieści, gdzie w rolach glównych występują Bradley Cooper i Jennifer Lawrence, którą za rolę Tiffany uhonorowano Złotym Globem i Oscarem oraz sięgnę po kolejne powieści Matthew Quicka.
Zatraćcie się w nieopisywanej dotąd monotonii "Poradnika pozytywnego myślenia"! :)


" Robię, co w mojej mocy. Nie zawiodę Cię. Pamiętaj, przyszłość zaczyna się dziś."

Mecze drużyny Orłów na stadionach, oglądanie transmisji w napięciu z tatą i bratem, spotkania z przyjaciółmi oraz wyciskanie siódmych potów na Masterze 6000 po to, by wyrobić sobie niezłą muskulaturę...
To może być życie każdego mężczyzny... i takie jest właśnie życie Pata.
Dodajmy do tego tylko terapeutę i lekkie problemy psychiczne.
"Poradnik pozytywnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Girl Online" to książka, na której kontynuację czekam z niecierpliwością! Mimo, iż uważam, że zakończenie wyjątkowo mnie usatysfakcjonowało.

Pen stała się dla mnie prawdziwą książkową przyjaciółką i świetną podpowiedzią na temat tego, jak radzić sobie ze stresem i paniką, co akurat mi bardzo się przyda na teraz i na przyszłość, biorąc pod uwagę moją feerię dolegliwości zdrowotnych, która - niestety - nie maleje, a wręcz przeciwnie - zwiększa się w szalonym tempie.

Zoe napisała wspaniałą powieść, która - jak się spodziewałam - maksymalnie mnie wciągnęła. Książka ujmuje NIE TYLKO treścią, lecz i swoją okładką. Zdjęcia, które widzicie na błękicie, idealnie pasują do fabuły, o czym przekonałam się, w trakcie czytania. Front przyciąga uwagę i myślę, że przypada do gustu każdej dziewczynie, która lubi robić zdjęcia lub - mówiąc krótko - ładne książki. Moje wydanie jest lepsze, dlatego, że twarde, co za tym idzie, bardziej wytrzymałe i eleganckie. Zresztą UWIELBIAM KSIĄŻKI W TWARDEJ OPRAWIE! :)

Historia Pen może wydawać się dość niemożliwa, biorąc pod uwagę to, że zwykła dziewczyna nie zyskuje popularności w sieci tak szybko i nie zakochuje się w nowojorskiej gwieździe rocka, nie mając o tym drobnym szczególe zielonego pojęcia. Jednak ja pragnę zauważyć, że zwykłej dziewczynie MAJĄCEJ SZCZĘŚCIE wszystko może się przydarzyć!

Nie mogę pominąć faktu, że w "Girl Online" występują również czarne charaktery, które zostały idealnie wplecione w tą młodzieżową historię i zostały przedstawione w zabawny sposób.

Pozostając w temacie komizmu, dodam, iż w książce Zoe nie brakuje śmiesznych momentów i sprytnie przemyconych ciekawostek. Lubię również porównania, jakich dokonuje Zoe, ponieważ są bardzo trafne i rozbrajające.

Tematem książki - oprócz pierwszej, niepewnej miłości - jest przyjaźń Eliota i Penny, która jest bardzo rozbudowana. Ale trudno się temu dziwić, skoro tą dwójkę dzieli tylko ściana między budynkami. Chłopak jest przykładem typowego domowego buntownika i cały czas narzeka na swoich rodziców, którzy - trzeba przyznać - są dla niego bardzo wymagający.

Nie zgodzę się jednak z ukrytym między wierszami stwierdzeniem, że młodzi ludzie nie potrafią żyć bez internetu, gdyż ja nie mam problemów z zostawianiem mojego komputera na pastwę losu i robienia wielu innych ciekawych rzeczy. Może jednak należętdo mniejszości, więc nie zamierzam się z nikim kłócić, to tylko moje zdanie.

Podsumowując, chcę powiedzieć, że "Girl Online" to jedna z moich ulubionych książek i mimo tego, że nie płakałam, daje jej łaciatą szóstkę, bo trzymała mnie w takim napięciu i głodzie czytania, w jakim jeszcze chyba żadna książka mnie nie trzymała, do samego końca.

Polecam przeczytanie książki znanej na całym świecie vlogierki Zoe Sugg - szczególnie w okresie świątecznym, bądź sylwestrowym - ale również w nudny, deszczowy wieczór każdej młodej dziewczynie! Mogę ręczyć za to, że się nie zawiedziecie!

"Bo kiedy znajdziecie kogoś, kto lubi Was za to, jacy jesteście naprawdę i kogo wy lubicie za to, jaki on jest naprawdę, musicie zrobić wszystko, żeby go nie stracić."

"Girl Online" to książka, na której kontynuację czekam z niecierpliwością! Mimo, iż uważam, że zakończenie wyjątkowo mnie usatysfakcjonowało.

Pen stała się dla mnie prawdziwą książkową przyjaciółką i świetną podpowiedzią na temat tego, jak radzić sobie ze stresem i paniką, co akurat mi bardzo się przyda na teraz i na przyszłość, biorąc pod uwagę moją feerię dolegliwości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Jan Karski. Jedno życie" to bardzo wyczerpująca pozycja, gdyż jej objętość wynosi 928 stron zadrukowanych od początku do końca.

Ze względu na to, iż jest to biografia patrioty, myślałam, że znajdę w niej suche fakty, daty i wydarzenia. Ku mojemu jakże pozytywnemu zaskoczeniu "Jedno życie" to wspaniały i wciągający opis życia człowieka, który w swych wielkich dokonaniach okazał się być małym i skromnym człowiekiem.

Waldemar Piasecki czyni Karskiego człowiekiem wręcz przeciętnym , którego łatwiej nam poznać bliżej, bo jak wiemy niewiele z nas zna prezydentów lub inne sławy, chociażby muzyczne. A normalnych ludzi znamy masę.

Książka, którą widzicie na zdjęciu przyszła do mnie od wydawnictwa Insignis, któremu bardzo za to dziękuję. Nie żałuję mojej spontanicznej decyzji.

Mimo wszystko ze względu na to, że Waldemar Piasecki napisał biografię z tekstu można wyłuszczyć wiele ważnych dat i osobistości, których już z nami nie ma.

Ta książka to perełka, moim zdaniem. To piękny symbol przyjaźni Piaseckiego z Karskim. Wielki hołd i docenienie pracy, która wydawała się być żmudna i pokazanie tego, jak od najmłodszych lat rodzi się w człowieku powołanie.

Polecam przeczytać ją wszystkim! Tą książkę można sobie "dawkować", gdyż rozdziały są odpowiednio skonstruowane.

Naprawdę polecam! Wszystkim historykom, żydom i Wam - moim czytelnikom!

Nie będę się rozpisywać na temat tego, jak wspaniałą osobą był Jan Karski, gdyż to wszystko możecie znaleźć w tej książce. To książkę po prostu trzeba przeczytać!

Ja już ma swoje ulubione cytaty, a jakie będą Wasze?

"Jeśli już muszę, chcę pozostać w ludzkiej pamięci, a nie tylko w książce. Nie chcę, aby o mnie pisano po to, żeby było... napisane, tylko żeby ktoś to czytał. Jestem już zbyt stary i zbyt... próżny, aby tracić czas na coś innego..." - powiedział Jan Karski, kiedy ostatecznie zgodził się na powstanie jego biografii.

"Jan Karski. Jedno życie" to bardzo wyczerpująca pozycja, gdyż jej objętość wynosi 928 stron zadrukowanych od początku do końca.

Ze względu na to, iż jest to biografia patrioty, myślałam, że znajdę w niej suche fakty, daty i wydarzenia. Ku mojemu jakże pozytywnemu zaskoczeniu "Jedno życie" to wspaniały i wciągający opis życia człowieka, który w swych wielkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Księżyc w nowiu", jak wszyscy zapewne wiedzą, jest drugą częścią czterotomowej książki opowiadającej historię życia pewnej nastolatki imieniem Isabella Swan.

Saga Zmierzch to połączenie romansu z horrorem, choć według mnie nie ma w tych książkach nic szczególnie strasznego. Oczywiście nie da się ukryć, że cały "Zmierzch" to w tym momencie praktycznie rzecz ujmując klasyk i nieodwracalny przebój nastolatków z całego świata.

W tej części książki wątpliwości Belli zwiększyły się jeszcze bardziej, więc możecie sobie wydedukować to, jak wyglądał stan mojej duszy podczas czytania z poprzedniego posta, w którym recenzowałam część pierwszą.

Uważam, że Jacob idealnie pasuje do Belli, bo oboje mają u mnie miano "zgryźliwych" i dziwnych ogółem. Edward mimo tego, że był wampirem, wydał mi się bardziej normalny, biorąc pod uwagę jego wychowanie, troskę o ród Cullenów itp.

Chciałabym poznać Waszą opinię na temat książek Stephenie Meyer, bo jak sądzę, u każdego reakcje były inne, chociażby dlatego, że niektórym łatwiej czyta się tego typu książki, a niektórym trudniej.

"Wyprostowana, wyszłam na przeciw losowi, z przeznaczonym mi mężczyzną u boku."

"Księżyc w nowiu", jak wszyscy zapewne wiedzą, jest drugą częścią czterotomowej książki opowiadającej historię życia pewnej nastolatki imieniem Isabella Swan.

Saga Zmierzch to połączenie romansu z horrorem, choć według mnie nie ma w tych książkach nic szczególnie strasznego. Oczywiście nie da się ukryć, że cały "Zmierzch" to w tym momencie praktycznie rzecz ujmując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zaćmienie" to trzecia część niepowszedniego życia dziewczyny zakochanej w wampirze.

W tym tomie Bella zostaje podstawiona pod ścianą. Jej decyzja może odnowić konflikt między wampirami, a wilkołakami. Kogo zatem ma wybrać: Edwarda czy Jacoba?
Nienawidzę tego pytania od początku książki.

Biorąc pod uwagę to, że "Zaćmienie" zostało sfilmowane, jak pozostał części, uważam, że książka mimo wszystko jest lepsza dlatego, że możemy poznać emocje towarzyszące Belli do czasu dokonania wyboru. Dla emocjonalnego czytelnika to ważne.

Kolejnym problemem, który staje na drodze Belli jest spragniona krwi wampirzyca o imieniu Victoria, która ma bardzo ładne włosy, moim zdaniem. Autorka, jak widać, wykorzystała stereotyp, mówiący o tym, że rude są wredne.

W tej części również Jacob pocałował Bellę, co mnie totalnie wkurzyło! Czy ta dziewczyna nie rozumie tego, że w życiu nie można mieć wszystkiego i trzeba umieć z czegoś zrezygnować?!

Umm..
Jak widzicie moje negatywne emocje sięgają zenitu, więc nie będę więcej mówić, czekam na wasze opinie. Może ktoś znalazł coś pozytywnego w tej książce oprócz rozbudowanej i wciągającej fabuły. Czekam na oświecenie.

- Dlaczego akurat trzynasty sierpnia? - spytał niby od niechcenia.- Żeby mieć dostatecznie szeroki margines. To dokładnie miesiąc przed moimi urodzinami.

"Zaćmienie" to trzecia część niepowszedniego życia dziewczyny zakochanej w wampirze.

W tym tomie Bella zostaje podstawiona pod ścianą. Jej decyzja może odnowić konflikt między wampirami, a wilkołakami. Kogo zatem ma wybrać: Edwarda czy Jacoba?
Nienawidzę tego pytania od początku książki.

Biorąc pod uwagę to, że "Zaćmienie" zostało sfilmowane, jak pozostał części,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Przed świtem" to zdecydowanie najgrubsza i moim zdaniem najlepsza część Sagi Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer.

Fabuła została podzielona na trzy księgi: Belli, Jacoba i ponownie Belli. Jest to dość przydatne i łatwiej nam ocenić obiektywnie niektóre sytuacje i wydarzenia, które mają miejsce w życiu bohaterów.

Biorąc pod uwagę ekranizację "Przed świtem" uważam, że w książce bitwa została przedstawiona lepiej i zupełnie inaczej. Oczywiście, rozumiem to, że w filmie czas na pokazanie danej sceny jest dość ograniczony, lecz wizja reżyserki chyba do mnie nie przemówiła.

Przez ostatni tom przebrnęłam dość powoli i nie ukrywam, że do połowy książki czytanie szło mi dość opornie, bo nie wciągnęła mnie fabuła. Od rozpoczęcia przygotowań do starcia z Volturi wchłonęłam książkę do końca. :)

Renesme w mojej wyobraźni była dziewczynką identyczną jak ta, którą mieliście okazję zobaczyć w kinie, więc to chyba moja ulubiona bohaterka, biorąc pod uwagę już całą Sagę Zmierzch.

Czekam na Wasze oceny.

"Otarłam się o śmierć tyle razy, że dawno wyrobiłam normę przeciętnego śmiertelnika - do czegoś takiego jednak trudno się przyzwyczaić."

"Przed świtem" to zdecydowanie najgrubsza i moim zdaniem najlepsza część Sagi Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer.

Fabuła została podzielona na trzy księgi: Belli, Jacoba i ponownie Belli. Jest to dość przydatne i łatwiej nam ocenić obiektywnie niektóre sytuacje i wydarzenia, które mają miejsce w życiu bohaterów.

Biorąc pod uwagę ekranizację "Przed świtem" uważam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Saga Zmierzch to połączenie romansu z horrorem, choć według mnie nie ma w tych książkach nic szczególnie strasznego. Oczywiście nie da się ukryć, że cały "Zmierzch" to w tym momencie praktycznie rzecz ujmując klasyk i nieodwracalny przebój nastolatków z całego świata.

W tej części książki wątpliwości Belli zwiększyły się jeszcze bardziej, więc możecie sobie wydedukować to, jak wyglądał stan mojej duszy podczas czytania z poprzedniego posta, w którym recenzowałam część pierwszą.

Uważam, że Jacob idealnie pasuje do Belli, bo oboje mają u mnie miano "zgryźliwych" i dziwnych ogółem. Edward mimo tego, że był wampirem, wydał mi się bardziej normalny, biorąc pod uwagę jego wychowanie, troskę o ród Cullenów itp.

Chciałabym poznać Waszą opinię na temat książek Stephenie Meyer, bo jak sądzę, u każdego reakcje były inne, chociażby dlatego, że niektórym łatwiej czyta się tego typu książki, a niektórym trudniej.

"Wyprostowana, wyszłam na przeciw losowi, z przeznaczonym mi mężczyzną u boku."

Saga Zmierzch to połączenie romansu z horrorem, choć według mnie nie ma w tych książkach nic szczególnie strasznego. Oczywiście nie da się ukryć, że cały "Zmierzch" to w tym momencie praktycznie rzecz ujmując klasyk i nieodwracalny przebój nastolatków z całego świata.

W tej części książki wątpliwości Belli zwiększyły się jeszcze bardziej, więc możecie sobie wydedukować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Szukając Noel" to kolejna z powieści Richarda Paula Evansa, która zagościła na mojej półce. Uważam bowiem, że warto kupować książki tego autora, bo każda z napisanych przez niego historii - mówię tu o tych, które miałam okazję przeczytać - była elektryzująca.

Zadziwił mnie fakt, iż Noel tak naprawdę nie jest główną bohaterką powieści, lecz użyłabym określenia, postacią drugoplanową. Główną rolę gra tu Macy i Mark, którzy spotykają się dosłownie przez niefortunny przypadek, zmieniający ich życie.

Mark zaczyna wierzyć w to, że Macy jest tylko wytworem jego wyobraźni, gdy następnego dnia w kawiarni okazuje się, że żadna dziewczyna o imieniu Macy tam nie pracuje. Mężczyzna czuje się rozczarowany, bo mimo wszystko grasuje w nim jedno z najpiękniejszych uczuć na świecie i nie potrafi go zastopować.

Szczególnie spodobała mi się przyjaciółka Macy - Jotte, która była, jest i zawsze będzie dla mnie tak samo wspaniała i niezapomniana!

"Szukając Noel" to opowieść o rozstaniach i powrotach, przemocy, chorobie i stracie. Można w niej znaleźć bardzo dużo inspiracji do tego, by mimo przeciwności losu walczyć o to, co jest dla nas ważne. By nie zniechęcać się porażkami i trwać wytrwale, nie bacząc na czas.

Polecam tą książkę każdej kobiecie, ponieważ powieści Pana Richarda Paula Evansa są przeznaczone dla młodych, jak i starszych, bądź Pań w podeszłym wieku. Żadna z Was nie będzie miała problemu z jej zrozumieniem i mam wielką nadzieję, że ta książka zmusi Was do refleksji i analizy swojego życia, tego w jakim stopniu dbacie o swoje szczęście, wykorzystujecie swoje szanse i być może nauczy Was wierzyć w cuda, a przynajmniej w lepsze jutro.

"Byłem tu wczoraj i będę znów jutro,Lecz dziś zbłądziłem do krainy smutku...Alicja gdzieś drogę zgubiła...Do krainy czarów nigdy nie trafiła." - Tekst piosenki z dziennika Marka Smarta.

"Szukając Noel" to kolejna z powieści Richarda Paula Evansa, która zagościła na mojej półce. Uważam bowiem, że warto kupować książki tego autora, bo każda z napisanych przez niego historii - mówię tu o tych, które miałam okazję przeczytać - była elektryzująca.

Zadziwił mnie fakt, iż Noel tak naprawdę nie jest główną bohaterką powieści, lecz użyłabym określenia, postacią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://laciatyblogksiazkowy.blogspot.com/2015/06/aciata-recenzja-24.html



Przedstawiam Wam "Południcę ze Świątyni Słońca", czyli debiutancką powieść polskiej autorki Patrycji Maczyńskiej, którą otrzymałam w ramach rozpoczęcia współpracy z wydawnictwem Novae Res.

Książka zaskoczyła mnie treścią i nigdy po przeczytaniu opisu nie cieszyłam się tak bardzo.

Wplecenie legend słowiańskich w fabułę jest dla mnie zabiegiem dotychczas niespotkanym w żadnej z czytanych przeze książek i tworzy bardzo ciekawy, porywający mix.

Kolejnym plusem książki jest jej okładka, która mnie ujęła od pierwszego spojrzenia. Dopasowanie grafiki do treści pokrywa się z moimi wyobrażeniami i pragnę pogratulować grafikowi w tym wypadku Pani Magdalenie Zawadzkiej. Perfekcjonizm i klasa!

Zważając też na to, że mój tata, który absolutnie nie czyta książek sięgnął po nią i skończył po trzech dniach świadczy o jakości całego dzieła.

Ja jako recenzent pragnę serdecznie polecić Wam "Południcę ze Świątyni Słońca" i zachęcić do czytania. :)

http://laciatyblogksiazkowy.blogspot.com/2015/06/aciata-recenzja-24.html



Przedstawiam Wam "Południcę ze Świątyni Słońca", czyli debiutancką powieść polskiej autorki Patrycji Maczyńskiej, którą otrzymałam w ramach rozpoczęcia współpracy z wydawnictwem Novae Res.

Książka zaskoczyła mnie treścią i nigdy po przeczytaniu opisu nie cieszyłam się tak bardzo.

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy byłam młodsza szalałam za zespołem One Direction, choć teraz ciężko mi się do tego przyznać. W dzień moich urodzin rodzice podarowali mi książkę, która w tamtym okresie była najnowszą z wszystkich napisanych przez boysband autobiografii.

Czytając poznajemy życie każdego z chłopaków, ich wspomnienia z dzieciństwa oraz to, co czuli podczas eliminacji do brytyjskiego X-Factora.

Książka jest o tyle ciekawa dlatego, że każdy z nich tak naprawdę miał swoje wyjątkowe życie, a dopiero potem Simon stworzył z nich zespół.

Kolejnym plusem "Siły marzeń" jest to, że w środku możemy znaleźć dużo zdjęć Liama, Harry'ego, Niall'a, Louis'a i Zayn'a (który ostatnio odszedł z zespołu).

Myślę, że tą książkę pokocha każda starsza lub młodsza fanka 1D, a każdy "hejter" spróbuje ich poznać. Osobiście uważam, że ta piątka osiągnęła wiele i stworzyła coś niesamowitego - marzenia innych ludzi. Nadal znam osoby, które marzyły o ich koncercie w Polsce i niestety teraz te nadzieje legły w gruzach, skoro nie ma Zayna. Warto jednak uwierzyć w to, że jemu jest tak lepiej, że wyrósł już z grania, a woli się ustatkować.

Wszystkie Directionerki dziękują za te prawie pięć lat i nigdy nie zapomną tych wszystkich wzruszeń, za co mogę poświadczyć tu i teraz.

Myślę, że po tym wszystkim, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu, z chęcią usiądę i przeczytam "Siłę marzeń" raz jeszcze.

Książkę polecam wszystkim fanom One Direction, osobom, które wybierają się do X-Factora, niewierzącym w marzenia i lubiącym biografie. Nie zawiedziecie się! ;)
Zapraszam wszystkich fanów do indywidualnej oceny!

"Znacie to, kiedy ogląda się jakiś występ i ciarki przechodzą po plecach? Śpiewanie z Robbinem to było coś takiego, tylko do dziesiątej potęgi. Jarzyłem się od ucha do ucha. Wiem, że będę z dumą pokazywał wideo z tego wnukom, gdy zostanę już dziadkiem." - Zayn Malik str. 211

!Dla tych, którzy nie mają ochoty przeczytać książki. O One Direction powstały dwa filmy "This Is Us" oraz "Where We Are. Live from San Siro".

Kiedy byłam młodsza szalałam za zespołem One Direction, choć teraz ciężko mi się do tego przyznać. W dzień moich urodzin rodzice podarowali mi książkę, która w tamtym okresie była najnowszą z wszystkich napisanych przez boysband autobiografii.

Czytając poznajemy życie każdego z chłopaków, ich wspomnienia z dzieciństwa oraz to, co czuli podczas eliminacji do brytyjskiego...

więcej Pokaż mimo to