-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-07-25
2015-11-02
O przypadku Billy`ego Milligana w Stanach Zjednoczonych było na prawdę głośno. Gazety dosłownie żywiły się jego upadkami, a zwłaszcza zadowolone były, gdy sprawy sądowe nie miały końca. Wiele osób ze środowiska mężczycny było podzielonych - jedni uważali, że udaje, a drudzy, że na prawdę choruje na nisamowicie rzadką i nadzwyczajną chorobę.
Rozszczepienie osobowości to coś osobliwego: mamy człowieka, który mówi o sobie, że jest kiloma osobami na raz. Mieszkają oni w jego ciele i czasem wychodzą na świat. Są to momenty przystosowane do osobowości, która odpowiada za przyjmowanie bólu lub w chwilach niebezpiecznych za bronienie ciała. Brzmi jak gotowy scenariusz filmu? Jak świetny pomysł na książkę? Błąd. To prawdziwa historia. A moje życie skończyło się wraz ze skończeniem jej.
Jak już udało mi się dojść do tego, że jest to biografia to brawa dla mnie należą się w stu procentach. Historia Milligana wchołonęła mnie tak bardzo, że granica pomiędzy fikcja, a prawdą zatarła się w tak znacznym stopniu, że to prawie nie pojęte.
Billy wcale nie miał łatwego życia - najpierw zmarł jego ojciec, a gdy jego matka ponownie wyszła za mąż wcale nie było lepiej. Pan Milligan znęcał się psychicznie i seksualnie na swoim przybranym synu. Książka wbrew pozorom nie zaczyna się wcale jak typowa biografia - Daniel Keyes (autor) zapoznaje nas najpierw dlaczego o Billym stało się tak głośno. Został on oskarżony o gwałty na trzech kobietach, a także o liczne rabunki i sprzedarz narkotyków. Macie racje, dziwny facet i na pewno niebezpieczny.
Jak już wspomniałam cierpiał on na rozszczepienie osobowości ( będę pisać fachowo jako osobowość wieloraka ) to znaczy, że w jego wnętrzu żyły dwadzieściacztery różne osobowości, które miały swój specyficzny charakter, akcent nie do podrobienia i role przydzielone, by bronić ciała Billy`ego. Niekiedy następował czas pomieszania, gdy osobowości przejmowały ciało i nie mogły skontaktować się w żaden sposób z innymi „mieszkańcami"; potem nagle znikał, a na jego miejsce wskakiwał następny.
Bardzo spodobało mi się prowadzenie tej historii - najpierw coś, co zdarzyło się ostatnio, a potem przechodzimy płynnie do nastepnej części, czyli życia od początku. Jak umrał jego ojciec, jak od dziecka coś dziwnego się z nim działo i jak powoli odkrywał, że nie jest „jedyny". Do tego często spotykamy się z fragmentami reportarzy z gazet na jego temat oraz listów Milligana do rodziny i lekarzy.
Trudno było mi uwierzyć jak wiele przeżył ten mężczyzna - mimo, iż faktycznie popełnił przez swoją chorobę wiele błędów i znaczych wykroczeń poza prawo to jednak niesamwicie było mi go żal. Danny, który został pogrzebany żywcem i boi się nawet własnego cienia; Ragen - bezlitosny strażnik ciała oraz kobiet i dzieci; Arthur - niesamowicie mądry anglik, który poniekąd jest szefem. Jednak to tylko trzy z dwudzestuczterech tytułowych osobowości.
Przyznajcie się szczerze, że ta okładka jednak jest świetna. Najbardziej podoba mi się w niej niedoskonałość tej twarzy - nie wyskubane brwi oraz kilka odstających włosów z wąsów sprawia, że jest to twarz człowieka, a nie manekina. Te zmęczone, zaczerwnienione oczy pełne koloru, choć widziały tak wiele * włącza się instyknt ładnego pisania*. Przyznam się szczerze, że nie obchodzi mnie, że był gwałcicielem i przestępcą - przytuliłabym go. Dzięki temu jak opisane jest jego życie przeżywałam obok niego wzloty i upadki; byłam przy nim na sali sądowej i dosłownie poprzez litery trzymałam go wtedy rękę.
Dodam także, że dzięki uprzejmości wydanictwa wiemy, iż powstaje właśnie ekranizacja tejże książki. A Billy`ego zagra nie kto inny jak w ł a ś n i e t e n Leonardo DiCaprio. I szczerze życzę mu złamania nogi. Jest to t a k t r u d n a rola, że to nie do pojęcia. Złam dwie nogi. Jeśli schrzanisz ten film to będę Cię tak hejtować, że Ty sobie tego nie wyobrażasz... ( i aż dziw bierze, że on sam wpadł na pomysł powstania filmu... )
Co mam jeszcze do dodania?
Wróćcie do pierwszego akapitu. I ostatniego zdania. Odpowiedź brzmi: William Stanley Milligan zmarł w grudniu 2014 roku ( w tym samym co Daniel Keyes ) w domu opieki w Columbus. W wieku 59 lat. Więcej na jego temat znajdziecie tutaj: Leonardo DiCaprio jako Billy Milligan.
Jako podsumowanie powiem tylko, że się po prostu załamałam. Dosłownie - mam kaca książkowego o długości kilometra. Pomórzcie mi ładnym komentarzem, proszę. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać.
O przypadku Billy`ego Milligana w Stanach Zjednoczonych było na prawdę głośno. Gazety dosłownie żywiły się jego upadkami, a zwłaszcza zadowolone były, gdy sprawy sądowe nie miały końca. Wiele osób ze środowiska mężczycny było podzielonych - jedni uważali, że udaje, a drudzy, że na prawdę choruje na nisamowicie rzadką i nadzwyczajną chorobę.
Rozszczepienie osobowości...
2016-03-13
Rodzina powinna kojarzyć się z ciepłem, bezpieczeństwem i wzajemnym zaufaniem. Większość ludzi zna to uczucie, jednak coraz liczniejsi znają także tą złą stronę, gdzie w domu jest przemoc, zło, pustka, alkohol i wzajemne problemy. Taki dom ma ośmioletnia Caroline Parker, której życie diametralnie zmieniło się w kilka ciężkich tygodni. Do jej rodziny wkroczył Richard - nowy mąż mamy. Carrie wraz z siostrą Emmą stara się jakoś przeżyć, a ze strony mamy na pomoc liczyć nie może. Wszytskie te wydarzenia prowadzą do nieuchronnej tragedii.
Śmierć jednego z rodziciela jest niewyobrażalnym ciosem emocjolanym. Jednak nie będę wypowiadała się zbyt obszernie, bo moja historia jest całkiem inna. Emma, jedna z sióstr, widziała na własne młode oczy jak złodziej zabił jej tatę. Jednak dziś jest zbyt mała, by to pamiętać, a już szczególnie związane z nim wspomnienia. Caroline natomiast pamięta i dba o to, byśmy wiedzieli jak bardzo go kochała oraz jak troszczył się o rodzinę. Dziewczynka regularnie wtrąca w opowieść przebłyski z czasów życia swojego taty, które pokazują jego obraz jako pełnego miłości i opiekuńczego.
Elizabeth Flock dopracowała tę książkę w niesamowity sposób - stworzyła narrację idealną dla ośmioletniego dziecka; zadbała o takie szczegóły jak mierzenie odległości lalkami Barbie oraz nazywanie ukochanego rodziciela jako tatusiem, a nie tatą/ojem/mężczyzną. Tok myślenia dziewczynki tworzy ją mądrą jak na swój wiek, ale też nie do granic możliwości. Albo autorka pamięta jak to jest być takim szkrabem, albo posiada takie dzieci. Cóż, mimo tego jestem pod ogromnie miłym zaskoczeniem, a to dopiero początek.
Emma i ja jest w pewnym stopniu brutalna, choć nie jest to rzeź o jakiej wspominałam w Muzeum Osobliwości Alice Hoffman, czy morderstwach typu Inna dusza Łukasza Orbitowskiego. Trzymając tę książkę w ręku czekałam na mordownię, masakry i wszystko co złe. Nie było czegoś takiego, choć nie zawiodłam się. Wyczekiwałam krwi, dostałam ją, choć w mniejszych ilościach niż się spodziewałam. Broń Boże nie jest to minus!
Postacie są bardzo dobrze wykreowane. Każda z nich ma w sobie to coś, co czyni je prawdziwymi. Pewnie spodziewacie się, że moją znienawidzoną postacią był Richard - zło wcielone, jednak nie. Mocno zła byłam na mamę Caroline, ponieważ była taką... lekką ciotą życiową, której obojętne jest dosłownie wszystko. Załamanie po stracie męża było uzasadnione, nie miałam pretensji, jednak po czystej nienawiści do swojej córki za to, że sobie radzi inaczej było po prostu karygodne ( osoby już czytające tę książkę wiedzą o co chodzi ).
Na początku Emma i ja była znośna, przeciętna i taka sobie. Jednak z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej ciekawa jak sprawy się potoczą, a w momencie już krytycznym w ciągu jednej sekundy moje serce przełamało się na dwie wymordowane połówki. A przy zamknięciu definitywnie książki jego stan wynosił zyliardy drobinek w mym wnętrzu. Elizabeth Flock posiekała moje uczucia, wrzuciła do garnka, ugotowała, póżniej zakopała w piwnicy, gdy nikt nie patrzył i nawet ugniotła ziemię własnymi stopami skacząc po niej jak na trampolinie. Ja nie żartuję.
Elizabeth Flock manipuluje nami wmawiając kłamstwa, których prawda jest głęboko ukryta. Wszystko siedzi w psychice dziewczynki, a także świecie do jakiego się przenosimy. Nie dajmy się zwieść, to własnie autorka pociąga za wszytskie sznurki. Zresztą jak zawsze.
Emma i ja to książka, która prawdą maluje nam najpiękniejszy obraz ośmiotalatka w domu skażonym obojętnością. Osobliwi bohaterowie i cudna złotowłosa Emma sprawią, że tej książki przez długi czas nie da się zapomnieć.
Rodzina powinna kojarzyć się z ciepłem, bezpieczeństwem i wzajemnym zaufaniem. Większość ludzi zna to uczucie, jednak coraz liczniejsi znają także tą złą stronę, gdzie w domu jest przemoc, zło, pustka, alkohol i wzajemne problemy. Taki dom ma ośmioletnia Caroline Parker, której życie diametralnie zmieniło się w kilka ciężkich tygodni. Do jej rodziny wkroczył Richard - nowy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzieci moje drogie, rozpozyna się Endgame! Walka na śmierć i życie. Coś niedoopsania, co pomoże Ci zyskać sławę oraz życie. Jednak licz się z tym, że śmierć to także jedna z opcji. Każdy z 12. Graczy reprezntuje swój lud - pradawny, istniejący od tysięcy lat. Szkolono ich wszytskich od pierwszych kroków ich życia. Każdy już widział śmierć na własne oczy przynajmniej kilka razy: czy to jelenia, dzika lub człowieka. Urodzeni zabójcy - pogodzeni ze swoim losem, który nawet w głebi serca pragneli. Rozpoczyna się Engame!
Muszę wspomnieć, że czytanie tak dziwnie ( w sumie to NIE ) obrobionego tekstu na prośbę autorów było...dziwne. Jednak po jakimś czasie się przyzwyczaiłam i nawet przestało mi to sprawiać problem. Czytało sie w miarę szybko zwłaszcza, że czasem zdarzało się nawet pięć zdań linijka pod linijką. Jednak z racji tego, że ostatnio jestem wszytkim zawalona ( święto, książka idąca pocztą, szkoła i projekty...i bolący właśnie teraz palec ) niestety recenzja pojawia się teraz a nie kilka dni wcześniej. Mniejsza z tym.
Głównych bohaterów trudno jest wytyczyć lecz od samego początku najbardziej da się zauważyć, że pierwsze skrzypce grają Jago oraz Sarah. Niezbyt polubiłam Sarę i szczerze nie wiem dlaczego. Niekiedy zdarza się coś takiego, że po prostu za samo istanienie postaci jest ona od razu skreślona. W moim przypadku jedna na książkę - tutaj padło na Sarę! Jago natomiast bardzo polubiłam, to mój typ faceta!
Nawet nie wiecie jak bardzo bałam się tego, że nie podołam i nie uda mi się sprostać zagadce zawartej w tej książce. Zawsze - czy to konkurs czy zwykłe granie w zbijaka - z a w s z e przegrywam. Uwierzcie mi, że nawet te jakieś niestworzone linki próbowałam wpisywać w wyszukiwarkę! Spełzło to...na niczym.
Gdybym miała Wam opisać drugą część na pewno sypałabym spojlerami na prawo i lewo. Jednak powiem, że na prawdę się wciągnęłam. W każdej z części czułam się co najmniej jak w filmie science-fiction. Na prawdę! *taki mały ekranik w głowie* Byłam jednym z Graczy walczących o życie i jeśli miałabym się do czegoś przynać to w sumie na prawdę chciałabym wziąć udział w Endgame - to świat wykreowany prosto z moich snów. Uwielbiam szyfry, zagadki i tajemnicze wskazówki. Zwłaszcza połączony z tym parkur!
Jest to na pewno seria, która zaciekawi nie jednego, a po jej lekturze aż chce się odnaleźć drugie dno w czymś co tak na prawde go nie ma lub... po prostu kilku meteorytów spadających z nieba.
Książki lądują na honorowym miejscu na półce. Okładkami w stronę obserwatora.
Dzieci moje drogie, rozpozyna się Endgame! Walka na śmierć i życie. Coś niedoopsania, co pomoże Ci zyskać sławę oraz życie. Jednak licz się z tym, że śmierć to także jedna z opcji. Każdy z 12. Graczy reprezntuje swój lud - pradawny, istniejący od tysięcy lat. Szkolono ich wszytskich od pierwszych kroków ich życia. Każdy już widział śmierć na własne oczy przynajmniej kilka...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od początku gnębiło mnie przeczucie, że książka skończy się właśnine tak.
Od początku gnębiło mnie przeczucie, że książka skończy się właśnine tak.
Pokaż mimo to