-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
Natalia to wyalienowana nastolatka, której toku myślenia nie zrozumie byle przechodzień, a jej umiejętności obserwowania osobnika są rozwinięte w takim stopniu, że bez problemu odczyta Twoje emocje - nawet te najbardziej skrywane. Co jednak się stanie, gdy pozna nową przyjaciółkę, której świat jest tak daleki od jej jak stąd do Jowisza? A no właśnie.
Homoseksualizm ( jak wnioskujmy po tytule ) jest tematem drażliwym w Polsce, jak i na świecie, a mimo wszystko wciąż wszechobecnym. Dużo słyszy się o gejach, a mniej o lesbijkach i chyba nie tylko ja mam wrażenie, że nasza społeczność o wiele bardziej przyjmuje do świadomości współżycie dwóch kobiet i ich związek niż dwóch mężczyzn. Jeśli ktoś wątpi to wystarczy bardziej zanurzyć się w wir faktów codzień serwowanych nam przez telewizję - pobici geje, którzy nawet nie okazywali uczuć publicznie ( nawet głupie trzymanie się za rękę ). Może i będę kontrowersyjna porszając temat nacjonalizmu w naszej drogiej Polsce, co tworzy z takich sebków kogoś kogo tylko się poklepuje i nie reaguje na wyrządzane szkody. Bo, nie oszukujmy się, właśnie im najbardziej homoseksualizm przeszkadza. Jeśli tak bardzo ich to ubolewa, to kto im każe wyobrażać sobie ich sprawy łóżkowe?
Mniejsza z tym. Polski nie zmienimy z dnia na dzień, nad tym trzeba pracować, a wydaje się, że dzieje się coraz gorzej. Jednak ja dzisiaj nie o historii ojzyzny, ale o pewnej książce.
Ogólne wrażenie jakie mam po odłożeniu tej książki nie jest negatywne. Początki były niesamowicie trudne. Autor bombardował mnie niesamowitą ilością słów, o których istanieniu nawet nie miałam pojęcia, a co dopiero do zrozumienia było mi nie po drodze. I tak przez pierwsze strony, a w sumie nawet rozdział. Potem Edwardsson pisał już w moim języku i spokojnie rozumiałam treść. Choć też nie zawsze, bo przy niektórych dialogach z Manat ( nową przyjaciółką gotką Natalii ) gubiłam się odrobinę, a na sprawdzanie znaczenia słów mi niepotrzebnych w życiu codziennym nie miałam czasu. Niekiedy czułam się przytłoczona natłokiem rozmyślań na temat danego pojęcia jakim jest życie czy faceci. Dlatego dla osób, które potrzebują czegoś cięższego dla mózgu i własnych myśli Pamiętnik lesbijki jest idealny, natomiast do lekkiej lektury na nudne wieczory nie nadaje się w żadnej mierze. Wymaga myślenia, inaczej pogubimy się i to mocno w niektórych momentach.
A skoro już o dialogach i języku... to było na prawdę dziwne spotkać się z językiem potocznym ( mówionym na codzień ) w książce. Nie mówię, że czytało się to źle, ale tak zwyczajnie dziwnie. Widocznie jestem już przyzwyczajona do książek w języku pisanym. I tak szczerze to nie chcę tego zmieniać. Mimo wszystko ciekawie było poczytać takich dialogów bohaterów. W dodatku każdy z nich jest pisany pogrubioną czcionką, w której nie da się pogubić, a sama wielkość liter jest duża, przez co Pamiętnik lesbijki czyta się w niesamowitym tempie. Brawa dla wydawnictwa!
Natalii ( nie lubię używać jej zdrobnienia „Nati" ) specjalnie nie polubiłam, ale też nie mogę powiedzieć, że jej nienawidziłam bo była taka i taka i taka. Zdarzyło jej się nazwać gotów oraz metali tzw. brudami, co nieźle mnie zdenerwowało, bo do jednego z ich odłamów należę. Oh, te drogie subkultury! Facetów z góry przekreślała, nawet nie bacząc na dłuższą rozmowę, ale po kilku zdaniach już wiedziała czy facet to tak zwany skurwiel, czy nudziaż lub amator kobiet.
Po Pamietnik lesbijki sięgnęłam głównie dlatego, iż ciekawa byłam jak napisał takie coś... mężczyzna. To tak jakbym ja osobiście zaczęłąm mówić językiem psa i z tego pisała książkę. Poszło mu dobrza, ba!, nawet lepiej niż niejednemu by to się udało.
Nie licząc tych wad, o których wspominam, Pamiętnik lesbijki na prawdę mi się podobał. Potrzebowałam odskoczni od trudnych książek i może dlatego trak narzekam, ale mimo wszytsko myślę, że powinniście zapoznać się z historią Natalii oraz problemami jej umysłu, a także uczuć.
Natalia to wyalienowana nastolatka, której toku myślenia nie zrozumie byle przechodzień, a jej umiejętności obserwowania osobnika są rozwinięte w takim stopniu, że bez problemu odczyta Twoje emocje - nawet te najbardziej skrywane. Co jednak się stanie, gdy pozna nową przyjaciółkę, której świat jest tak daleki od jej jak stąd do Jowisza? A no właśnie.
Homoseksualizm ( jak...
Estella zostaje objęta programem ochrony świadków. Była ona bowiem świadkiem zabójstwa jednego z dillerów narkotyków, którzy sprzedawali towar jej mamie. Dziewczyna musi przeprowadzić się do Thunder Basin, gdzie ma zamieszkać z emerytowaną policjantką, jednak najważniejsze jest to, że znajdować się będzie zdala od szemranego towarzystwa jej matki oraz swojego dawnego życia. Dostaje nową tożsamość i nową historię. Jednak kłamstwa zapętlają się coraz bardziej, a wspomnienia z traumatycznego przeżycia nie pozwalają spokojnie spać w nocy. No ale przecież nawet największe z nich muszą w końcu zostać ujawnione. A wtedy może nie być tak kolorowo.
Zacznę od tego, że wiem, iż dzisiaj jest już drugi tydzień maja i przez te dwa tygodnie nie było postów. Ale cicho, dzisiaj jest. Czekajcie na najbliższe, będą ciekawe!
Z twórczością Becci Fitzpatrick miałam okazję spotkać się poprzez opinie moich zaufanych znajomych, a także blogerów. Do serii Szeptem zniechęcano mnie tak samo jak rozkochiwano. Jednak otrzymawszy propozycję zrecenzowania jej najnowszej książki, tym razem nie o Patchu czy Norze, stwierdziłam Czemu nie? i tak wlaśnie teraz piszę dla Was jej recenzję. Czy mi się spodobała?
Stella jest postacią, która przyżyła wiele, ale nie jest z tych co to rozpłaczą się przy każdej nadarzającej sie do tego okazji. Jest twarda, samodzielna i stara się być stabilna emocjonalnie. Niektórych może irytować, ponieważ czasem jest nie do zniesienia poprzez swoje zachowanie i jest denerwująca, jednak tylko na samym początku. Po kilkuset stronach ciągłej akcji i awantur, w które zaplątana była dziewczyna, zmienia się pod wpływem wydarzeń, co rozpisane jest jako bardzo naturalne i nie jest wymuszone. Stella mieszka u Carminy, a ich relacje są podobnego do tej sławnej dwójki z Toma i Jerrego. Tak samo jest z Chetem, którego Stella dopuszcza do siebie coraz bliżej.
W Niebezpiecznych kłamstwach, jak już ujawniłam, jest wątek miłosny. Bardzo dobrze wiecie, że w książkach ich nienawidzę. Muszę natomiast przyznać, że jest on w porządku. Nie denerwował mnie i był wprowadzony etapowo. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia i od razu padają sobie w ramiona. Dlatego miał u mnie plus. I do końca książki go nie stracił. Jest on także skonstruowany ciekawie, ponieważ brak w Niebezpiecznych kłamstwach trójkąta miłosnego, ale dylemat uczuciowy ( o ile można tak to nazwać ) jest wciąż obecny. Stella w swoim poprzendim życiu miała chłopaka imieniem Reed, a tu nagle poznaje innego. Stara się być wierna chłopakowi. Nie chcę Wam spojlerować dlatego powiem zaledwie, że warto się z tą sytuacją zapoznać.
Spodobało mi się w tej książce także poruszenie kwestii narkotyków, co pociągnęło za sobą życie w potologicznych relacjach oraz kwestie przebaczania. A tego ostatniego Becca Fitzpatrick nie poskąpiła.
Akcja głownie opiera się na nowym życiu Stelli wśród rancza, krów, pracy w barze, Checie i Carminie. Dochodzą do tego koszmary, wspomnienia i Trigger, który nie daje naszej bohaterce spokoju poprzez swoje ciągłe wybryki. Nie oszukujmy się, sama go do tego prowokuje. Jednak pod koniec Niebezpiecznych kłamstw dostajemy największą dawkę emocji.
Podsumowując: Niebezpieczne kłamstwa to na prawdę miła w czytaniu młodzieżówka. Główna bohaterka może lekko irytować, ale nie jest to aż tak bardzo dręczące jak w innych książkach, a samo zamieszkanie w Thunder Basin wprowadzi Was już w ten upragniony czas wakacji, ponieważ książka osadzona jest w lecie.
Estella zostaje objęta programem ochrony świadków. Była ona bowiem świadkiem zabójstwa jednego z dillerów narkotyków, którzy sprzedawali towar jej mamie. Dziewczyna musi przeprowadzić się do Thunder Basin, gdzie ma zamieszkać z emerytowaną policjantką, jednak najważniejsze jest to, że znajdować się będzie zdala od szemranego towarzystwa jej matki oraz swojego dawnego życia....
więcej mniej Pokaż mimo to
Kto z nas nie słyszał o zombie? Atakują nas zewsząd poprzez filmy ( takie jak World War Z ), seriale ( The Walking Dead ) czy książki. Alicja to zwykła nastolatka, o ile tak można ją określić. Posiada niezwykłe zdolności, które pozwalają jej na pokonywanie zombie. Jednak nie jest w tym sama. Wraz ze swoimi przyjaciółmi codziennie z nimi walczy, by ludzie czuli się bezpieczni. Jednak jak to wszytsko się potoczy? Co ich wszystkich czeka?
Alicja i uczta zombi to czwarty tom Kronik Białego Królika, który jest czymś w rodzaju zmodyfikowanej wersji naszej znanej Alicji z Krainy Czarów. Bardzo zmienionej. Alicja sama w sobie nie jest dzieckiem, ale pyskatą i denerwującą nastolatką. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że interesuje ją tylko i wyłącznie własna osoba, a jej udawana skromność, już na pierwszych kartach powieści, była powodem setek przewrotów oczami. Już od pierwszej strony jej nie polubiłam. Wymienia rzeczy, które potrafi typu widzi duchy, jest niesamowicie silna, wyrwała najgorętszego chłopaka w tym biznesie, a następnie mówi, że jednak tego nie powie, bo jest taka skormna. Na szczęście nie tylko ona była narratorem. Narracja podzielona jest na kilku bohaterów, co działa nawet bardzo na korzyść książki, ponieważ pokazuje nam dane przeżycia ze strony różnych widzów, a nie tylko subiektywnego obserwatora.
Przyzwyczailiśmy się już do angielskich odpowiedników danych pojęć, reakcji, na przykład codziennie po kilkanaście razy mówimy „okey", mamy taki sport jak snowboard i inne. To już zostało dlatego nie ma sensu tego spolszczać. W książce zdarzyło mi się zauważyć nieliczne spolszczenia takie jak dżip orza tytułowe zombi zamiast zombie. Jednak nie powtrza się to aż nadto, a książkę mimo to czyta się bardzo dobrze. Nie chcę Wam mówić o czym dokładnie opowiada Alicja i uczta zombi żeby nie popusć Wam lektury. Mam taki syndrom przy powieściach młodzieżowych. Alicja i uczta zombi to warta polecenia książka na oderwanie się od filozoficznyh powieści o egzystencji życia. Idealna na wolne dni.
Najbardziej ze wszytskich postaci zainteresował mnie Szron, który po śmierci swojej ukochanej nie mógł myśleć o niczym innym. Zwłaszcza, że w książce pojawiają się dwie postacie, które nie pomagają mu o stracie zapomnieć. Był taki jednocześnie zagubiony jak również pewny swoich działań.
Samej Kat jednak nie potrafiłam rozgryźć. Przez długi czas wydawało mi się, że autorka stworzyła postaci, które potrafią tylko irytować, a słowa dziewczyny „Jestem tak ciasteczkowa, że jestem istnym ciasteczkiem" ciągle dudniły mi w głowie jako głupia skromność.
Podsumowując jest to świetna książka na odpoczynek. Nie wymaga zbytniego ndywrężania umysłu, a jest bardzo przyjemna. Miłe oderwanie od trudnych książek.
Kto z nas nie słyszał o zombie? Atakują nas zewsząd poprzez filmy ( takie jak World War Z ), seriale ( The Walking Dead ) czy książki. Alicja to zwykła nastolatka, o ile tak można ją określić. Posiada niezwykłe zdolności, które pozwalają jej na pokonywanie zombie. Jednak nie jest w tym sama. Wraz ze swoimi przyjaciółmi codziennie z nimi walczy, by ludzie czuli się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-20
„Dziewiętnastoletnia Gwen Hooper przypływa na Cejlon, by zamieszkać z mężem na plantacji herbaty, którą jego rodzina prowadzi od pokoleń. Jest zakochana i zachwycona nowym życiem na egzotycznej wyspie.
Jednak Laurence, małomówny i zapracowany, nie poświęca żonie wiele czasu. Podczas samotnych dni w posiadłości Gwen natrafia na ślady tajemniczej przeszłości: ubranka dziecka w skrzyni, zamknięte drzwi, zarośnięty grób w ogrodzie. Laurence nie chce z nią rozmawiać o rodzinnych sekretach. Jednak Gwen sama już wkrótce będzie musiała ukrywać własną tajemnicę. "
Od niedawna jestem niezywkle zakochana w herbacie. Mogę pić ją litrami i wciąż pozostanie dla mnie niezwykle aromatycznym i smacznym napojem na każdą porę roku. Szczególnie kocham ją pić w moje oczko w głowie jakim jest zima. Wiadomy obraz, na zewnątrz lodówka i biało ( jeśli ma się szczęście... ) a Ty w środku w jednoczęściowej piżamie i z kubkiem herbaty przy jakiejś dobrej książce. Z opisu oraz tytułu książki mogliście się spodziewać, że zacznę od harbaty. Jestem odrobinę przewidywalna...
Jeśli już przejdziemy do książki to mam co do niej lekko mieszane uczucia. Z jednej strony było to, czego się spodziewałam czyli coś w podobie sensacji - ktoś coś ukrywa, jakiś sekret i nagle wychodzi to w jakimś stopniu na jaw, a druga osoba to zauważa i drąży. Z drugiej strony odrobinę się nudziłam. Autorka zdecydowanie widziała świat jaki został przedstawiony w książce. Są tam ujęte konkretne opisy, dzięki którym lepiej jest nam wyobrazić sobie świat zawarty w powieści.
Jeśli jednak chodzi o akcję jest ona prowadzona niezbyt szybko. Trochę trzeba się naczytać zanim przejdziemy do tych wszystkich tajemnic.
Podsumowując książka jest godna przeczytania, może bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn, ale jednak. Trzeba tylko przebrnąć przez niekiedy nudne opisy by dotrzeć do upragnionego wnętrza.
„Dziewiętnastoletnia Gwen Hooper przypływa na Cejlon, by zamieszkać z mężem na plantacji herbaty, którą jego rodzina prowadzi od pokoleń. Jest zakochana i zachwycona nowym życiem na egzotycznej wyspie.
więcej Pokaż mimo toJednak Laurence, małomówny i zapracowany, nie poświęca żonie wiele czasu. Podczas samotnych dni w posiadłości Gwen natrafia na ślady tajemniczej przeszłości:...