-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
Bezimienna bohaterka (ostatnio to strasznie modne, czy mi się wydaje?) zamierza odciąć się od rzeczywistości, przestać myśleć, przestać czuć, podtrzymywać tylko podstawowe funkcje fizjologiczne, śpiąc przez cały rok. Chciała, żeby to rzeczywistość stała się dla niej snem, a sen życiem. To nadrzędny cel, pragnienie, główna motywacja działań bohaterki. A działania te balansują na granicy moralności, „normalności”, ba, nawet legalności.
Akcja Mojego roku… nie porywa. Nie ma tu zapierających dech w piersiach wydarzeń, zwrotów akcji, w ogóle niewiele się dzieje. Okiem czytelnika obserwujemy, jak bohaterka dąży do swojego celu, jak czas przesypuje się jej przez palce. Cierpliwie nadstawiamy ucho, kiedy opowiada nam o swojej przeszłości – toksycznym związku ze starszym partnerem, równie chorych relacjach z uzależnioną matką i obojętnym ojcem, historii znajomości z Revą, która zdaje się być jedyną osobą na świecie, której zależy na bezimiennej. Zapewnia nam ogrom materiału do studium postaci.
A jest co studiować.
ksiazkapogrzbiecie.pl
Bezimienna bohaterka (ostatnio to strasznie modne, czy mi się wydaje?) zamierza odciąć się od rzeczywistości, przestać myśleć, przestać czuć, podtrzymywać tylko podstawowe funkcje fizjologiczne, śpiąc przez cały rok. Chciała, żeby to rzeczywistość stała się dla niej snem, a sen życiem. To nadrzędny cel, pragnienie, główna motywacja działań bohaterki. A działania te...
więcej mniej Pokaż mimo toAngielski tytuł w wolnym tłumaczeniu oznacza „świadectwa” i to tłumaczenie dość dokładnie oddaje charakter powieści. Trzy narratorki prowadzą nas przez wydarzenia ze swojego życia: ciotka Lydia, opowiada o swoich początkach w Gileadzie, stosunkach ciotek ze sobą nawzajem oraz ze służbami Republiki, i o przewrocie, który ma skończyć jej istnienie. Agnes, wychowanka komendanta i jego żony, daje nam wgląd w proces szkolenia przyszłych żon, a następnie przyszłych ciotek. Trzecia narratorka, którą na początku poznajemy jako Daisy, wychowuje się w Kanadzie, jednak jest nierozerwalnie związana z Republiką, a para ją wychowująca działa w szeregach Mayday – organizacji walczącej z Gileadem. Opowieści Agnes i Daisy są zawarte w rozdziałach opatrzonych tytułami „transkrypcja zeznania świadka”. Opowieść ciotki Lydii to spisane przez nią w tajemnicy teksty dla bezimiennego przyszłego czytelnika, znalazcy zapisków. Te opowieści to świadectwa prawdy ze świata, w którym prawda nie miała prawa istnienia. Ukłony w stronę autorki. Poruszanie tak istotnych spraw za pomocą tak misternie skonstruowanej fikcyjnej historii jest wielką sztuką. The Testaments prawdopodobnie nie jest książką wypełnioną po brzegi cytatami, które przejdą do historii i będą przytaczane przez politologów i polityków (i całe szczęście), ale to nie umniejsza jej wartości. Atwood stosuje zasadę "show don’t tell" w mistrzowski sposób.
Angielski tytuł w wolnym tłumaczeniu oznacza „świadectwa” i to tłumaczenie dość dokładnie oddaje charakter powieści. Trzy narratorki prowadzą nas przez wydarzenia ze swojego życia: ciotka Lydia, opowiada o swoich początkach w Gileadzie, stosunkach ciotek ze sobą nawzajem oraz ze służbami Republiki, i o przewrocie, który ma skończyć jej istnienie. Agnes, wychowanka...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak cudownie jest powiedzieć, że ma się nową ulubioną pisarkę.
Marianne i Connel są zepsuci. Zepsuci, ale nie w sensie rozpuszczenia, zepsucia charakteru. Zepsuci tak, jak zepsute jest stłuczone lusterko. Niegładcy, z mnóstwem bruzd i kawałków, które nie do końca do siebie pasują i strasznie trudno ułożyć je w całość. Kiedy próbujesz ich dotknąć, mogą cię skaleczyć. Taka, moim zdaniem, jest dwójka głównych bohaterów powieści, których poznajemy, kiedy są jeszcze nastolatkami, w szkole średniej.
Marianne pochodzi z bogatej rodziny. Jej ojciec nie żyje, matka wydaje się być obojętna na jej los, brat się nad nią znęca (nie w przenośni, dosłownie znęca). W szkole nie jest lubiana, jest raczej wyrzutkiem – rozmawia się o niej, ale nie z nią. Connel za to jest lubiany, choć nie jest dobrze sytuowany. Zbliża ich, paradoksalnie, właśnie ta różnica „klasy społecznej” – mama Connela sprząta w domu rodzinnym Marianne.
Myślę, że nie będzie to ogromny spoiler, jeśli napiszę, że wyżej wspomniana dwójka nawiązuje romans. Poza szkołą namiętnie się kochają, w szkole nie odzywają się do siebie. Obydwoje na to przystali. Niemniej jednak to niechęć Connela do „przyznania się” do Marianne sprawia, że zrywają kontakt.
Nie dajcie się zwieść pozorom – to nie jest powieść young adult o szkolnej miłości. Rooney zabiera czytelnika w podróż przez kilka lat, od szkolnego romansu, przez przyjaźń, do…nie powiem czego. Centrum stanowi właśnie ta relacja, jej ewoluowanie.
Uwielbiam prozę Rooney. Czytajcie before it becomes cool ;)
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl
Jak cudownie jest powiedzieć, że ma się nową ulubioną pisarkę.
Marianne i Connel są zepsuci. Zepsuci, ale nie w sensie rozpuszczenia, zepsucia charakteru. Zepsuci tak, jak zepsute jest stłuczone lusterko. Niegładcy, z mnóstwem bruzd i kawałków, które nie do końca do siebie pasują i strasznie trudno ułożyć je w całość. Kiedy próbujesz ich dotknąć, mogą cię skaleczyć. Taka,...
Wyobraźcie sobie sytuację, w której tak bardzo chcecie zmienić swoje życie, że godzicie się na dziesięciodniowy pobyt w uzdrowisku za grube pieniądze, odcięci od świata. Nie wiecie, co dokładnie będziecie robić, jeść, z kim będziecie w tym miejscu. Co musiałoby się stać, żebyście zdecydowali się na taki krok, podobnie jak tytułowych „Dziewięcioro nieznajomych"?
Powieść wciąga. Czyta się dobrze (po angielsku), choć nie „szybko i lekko”. Opowiada o typowych ludzkich problemach poruszanych już niejednokrotnie przez literaturę, a te opowieści poprzetykane są niepokojącymi wątkami charakterystycznymi dla thrillerów psychologicznych. Podsumowując, to porządne czytadło na kanwie oryginalnego pomysłu. Nie „wyjątkowe”, nie „niezapomniane”. Porządne.
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl :)
Wyobraźcie sobie sytuację, w której tak bardzo chcecie zmienić swoje życie, że godzicie się na dziesięciodniowy pobyt w uzdrowisku za grube pieniądze, odcięci od świata. Nie wiecie, co dokładnie będziecie robić, jeść, z kim będziecie w tym miejscu. Co musiałoby się stać, żebyście zdecydowali się na taki krok, podobnie jak tytułowych „Dziewięcioro nieznajomych"?
Powieść...
Po kilkunastu pierwszych stronach byłam zachwycona. Tak trudne rzeczy wytłumaczone w tak prosty i ciekawy sposób, łał! Niestety, im dalej w las, tym gorzej z „prostotą”. Pojawiało się coraz więcej dygresji, skomplikowanych chemicznych nazw, nazw rozporządzeń i ustaw dotyczących substancji. Słowem, dużo rzeczy, których przeciętny czytelnik i tak nie zapamięta po zamknięciu książki, a więc takich, które rozpraszają. Nie uważam tego jednak za wadę stylu czy złe wybory autorki – myślę, że nie da się pisać na temat kosmetyków bez tego wszystkiego (no, może z wyjątkiem przydługawych dygresji, które teoretycznie miały ułatwiać zrozumienie, a sprawiały, że zapominałam o co w ogóle chodziło, np. fragment o Pigmencie Red s7). Mimo tego istota przekazu raczej dociera i jest zrozumiała. Na plus jest poczucie humoru autorki – choć nie ma na to zbyt dużo okazji, zważywszy na tematykę, przebłyski jej żartów są naprawdę zabawne.
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl :)
Po kilkunastu pierwszych stronach byłam zachwycona. Tak trudne rzeczy wytłumaczone w tak prosty i ciekawy sposób, łał! Niestety, im dalej w las, tym gorzej z „prostotą”. Pojawiało się coraz więcej dygresji, skomplikowanych chemicznych nazw, nazw rozporządzeń i ustaw dotyczących substancji. Słowem, dużo rzeczy, których przeciętny czytelnik i tak nie zapamięta po zamknięciu...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Nie rozświetlam pokoju, kiedy do niego wchodzę. Nikt nie pragnie mnie zobaczyć ani usłyszeć mojego głosu. Nie użalam się nad sobą, wcale nie. To tylko stwierdzenie faktu.”
Tak mówi Eleanor o sobie.
Zdaje sobie sprawę z własnej przeciętności pod wieloma względami, jednak pod innymi uznaje swoją wyższość. Od kilku lat trzyma się sztywno wyznaczonej rutyny – w tygodniu praca w księgowości, w weekend wódka, zakupy w Tesco Extra, krzyżówka podczas lunchu – nie nawiązując więcej kontaktów z ludźmi niż to konieczne. Najbliższa na świecie jest jej roślina doniczkowa Polly, która towarzyszy jej od dzieciństwa. I to właśnie dzieciństwo miało ogromny wpływ na to, jak wygląda życie Eleanor.
Czytam, żeby zostawały ze mną myśli, uczucia, żeby się rozwijać, przybierać inne punkty widzenia i dystansować, dzielić się tym z innymi. I z całą pewnością dzięki "Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze" ten cel został osiągnięty.
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl :)
„Nie rozświetlam pokoju, kiedy do niego wchodzę. Nikt nie pragnie mnie zobaczyć ani usłyszeć mojego głosu. Nie użalam się nad sobą, wcale nie. To tylko stwierdzenie faktu.”
Tak mówi Eleanor o sobie.
Zdaje sobie sprawę z własnej przeciętności pod wieloma względami, jednak pod innymi uznaje swoją wyższość. Od kilku lat trzyma się sztywno wyznaczonej rutyny – w tygodniu...
Snobistyczny antykwariusz wyzłośliwia się na klientów. Czy to się może dobrze czytać?
Pamiętnik księgarza, autentyczne zapiski właściciela antykwariatu „The Bookshop” w szkockim Wigtown, serdecznie poleciła mi Pani z księgarni w Krakowie. Podziękowałam, zrobiłam sobie notatkę w głowie, dodając ten tytuł do nieskończonej Listy Wstydu (książek do przeczytania), i wyszłam. Czyli zrobiłam dokładnie to, czego nie znosi Shaun Bythell, autor wspomnianej książki. Ups.
Antykwariusz z krwi i kości napisał książkę. O książkach. Z książkami (i kotem!) na okładce. Każdy szanujący się mól sięga więc po takie cudo. Jakże głęboki był mój smutek, kiedy przez pierwszych 40 stron Pamiętnik na przemian mnie nudził i irytował.
Nudził, ponieważ jest powtarzalny – opisuje wciąż to samo – kto przychodzi, czego nie kupuje, gdzie Bythell jedzie po książki, czy też co tym razem wygrzebała ze śmietnika Nicky, jego pracownica. Irytował, bo wpędza w poczucie winy – że kupuję książki online, nie wspieram niezależnych księgarni.
A jednak.
Wciągnęło. Wciągnęło i nawet po przeczytaniu nie chciało puścić, skutkując pierwszym od „Wielkiej samotności” Kristin Hannah książkowym kacem.
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl:)
Snobistyczny antykwariusz wyzłośliwia się na klientów. Czy to się może dobrze czytać?
Pamiętnik księgarza, autentyczne zapiski właściciela antykwariatu „The Bookshop” w szkockim Wigtown, serdecznie poleciła mi Pani z księgarni w Krakowie. Podziękowałam, zrobiłam sobie notatkę w głowie, dodając ten tytuł do nieskończonej Listy Wstydu (książek do przeczytania), i wyszłam....
Historia jest na pewno zapamiętywalna, przez swą niepokojącą ekscentryczność, czy właściwie może przez ekscentryczną bohaterkę. To Keiko opowiada swoją historię, w pierwszej osobie. Czasami można mieć wrażenie, że czytamy pamiętnik dziecka, kiedy prosty język i naiwność Keiko wychodzą na wierzch. Innym razem jej myśli są nad wyraz poważne, filozoficzne. Sprzeczności i kontrasty są i mieszają w głowie, nic nie jest oczywiste.
Czytałam po angielsku.
Cały tekst na http://ksiazkapogrzbiecie.pl/przeczytane/convenience-store-woman-sayaka-murata-en/
Historia jest na pewno zapamiętywalna, przez swą niepokojącą ekscentryczność, czy właściwie może przez ekscentryczną bohaterkę. To Keiko opowiada swoją historię, w pierwszej osobie. Czasami można mieć wrażenie, że czytamy pamiętnik dziecka, kiedy prosty język i naiwność Keiko wychodzą na wierzch. Innym razem jej myśli są nad wyraz poważne, filozoficzne. Sprzeczności i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Postaci są ciut przerysowane, ale umówmy się, to jest American high school drama 😉
Najlepsze w tej książce są błyskotliwe, zabawne dialogi z ciętymi ripostami i mnóstwem odniesień do popkultury. Śmiech na głos to normalny objaw jej czytania. Polecam więc jeśli macie ochotę na coś lekkiego, wciągającego i przy tym napakowanego inteligentnym, acz nie napuszonym humorem.
Rekomendacja na kiazkapogrzbiecie.pl
Postaci są ciut przerysowane, ale umówmy się, to jest American high school drama 😉
Najlepsze w tej książce są błyskotliwe, zabawne dialogi z ciętymi ripostami i mnóstwem odniesień do popkultury. Śmiech na głos to normalny objaw jej czytania. Polecam więc jeśli macie ochotę na coś lekkiego, wciągającego i przy tym napakowanego inteligentnym, acz nie napuszonym...
Książka przedstawia historię ewolucji Santany od prostego, niewinnego chłopaka, do człowieka, któremu podobały się emocje odczuwane podczas zabijania, do niezwykle skutecznego zabójcy. Historię napisaną porządnie, ciekawiej niż mogłoby się wydawać, napisaną jak fikcję. Ze sławetnych 492 zabójstw opisanych jest tylko kilka, bo to nie same zabójstwa są centrum opowieści, a proces stawania się zabójcą i sam Julio Santana.
Polecam tę lekturę fascynatom niejednoznacznych postaci, rozważań o wolnej woli w zderzeniu z okolicznościami i rozmytych granicach między dobrem i złem, o tym jak wiele człowiek jest w stanie zrobić dla pieniędzy.
Książka przedstawia historię ewolucji Santany od prostego, niewinnego chłopaka, do człowieka, któremu podobały się emocje odczuwane podczas zabijania, do niezwykle skutecznego zabójcy. Historię napisaną porządnie, ciekawiej niż mogłoby się wydawać, napisaną jak fikcję. Ze sławetnych 492 zabójstw opisanych jest tylko kilka, bo to nie same zabójstwa są centrum opowieści, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
To wartościowa, nietuzinkowa książka, w małej ilości stron przekazująca tak wiele emocji, że aż trudno w to uwierzyć. Owszem, spodziewałam się trochę więcej w kwestii warstwy fabularnej. Nie oczekujcie jednak wartkiej fabuły, niezwykłych nadprzyrodzonych mocy Apolla i tym podobnych, bo to nie fabuła jest w centrum uwagi. To opowieść o poświęceniu, o tym, że zawsze jest szansa, że jest sens. Jeden z cytatów przytoczonych na początku książki przez Nunez mówi:
"Każda powieść próbuje tak naprawdę odpowiedzieć na pytanie: „Czy warto żyć?”"
Po przeczytaniu „Przyjaciela” nie mam wątpliwości. I chcę psa!
Cały tekst na ksiazkapogrzbiecie.pl
To wartościowa, nietuzinkowa książka, w małej ilości stron przekazująca tak wiele emocji, że aż trudno w to uwierzyć. Owszem, spodziewałam się trochę więcej w kwestii warstwy fabularnej. Nie oczekujcie jednak wartkiej fabuły, niezwykłych nadprzyrodzonych mocy Apolla i tym podobnych, bo to nie fabuła jest w centrum uwagi. To opowieść o poświęceniu, o tym, że zawsze jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka jasno i precyzyjnie opisuje szereg zasad skutecznego planowania pracy – ustalania priorytetów, obiegu dokumentów, pracy z pocztą elektroniczną. Niektóre z zasad mogą wydawać się kontrowersyjne – np. sprawdzanie maila tylko 2 czy 3 razy dziennie, o stałych porach. Inne z kolei wydają się oczywiste i logiczne, np. to że cel oszczędzania musi być emocjonujący, realny i mierzalny, ale ja przeanalizowałam swoje cele i żaden nie spełniał wszystkich kryteriów. Czyli to wszystko nie jest takie oczywiste i proste. Ogólnie poradnik jest przystępny (może poza fragmentem o funduszach inwestycyjnych, tu trochę trudniej) i konkretny. Osobom z doświadczeniem w project managemencie pewnie niewiele da w kwestii organizacji pracy.
(ksiazkapogrzbiecie.pl)
Książka jasno i precyzyjnie opisuje szereg zasad skutecznego planowania pracy – ustalania priorytetów, obiegu dokumentów, pracy z pocztą elektroniczną. Niektóre z zasad mogą wydawać się kontrowersyjne – np. sprawdzanie maila tylko 2 czy 3 razy dziennie, o stałych porach. Inne z kolei wydają się oczywiste i logiczne, np. to że cel oszczędzania musi być emocjonujący, realny i...
więcej Pokaż mimo to