Wyjątkowo dobrze czytało mi się tę książkę. Opisać ją mogę jako nad wyraz spokojną. Dzień po dniu punkt dziesiąta Shaun otwiera swój antykwariat, drzwi trzaskają, wpadają stali klienci, turyści. Za ladą możemy spotkać Nicky, która na pewno objada się czymś co zdecydowanie jest po terminie i tylko i wyłącznie nadaje się do wyrzucenia. Na plus - wspaniałe cytaty Orwella.
Początek zapowiadał się dobrze, a z każdym kolejnym miesiącem było coraz gorzej. Przede wszystkim w pewnym momencie zrobiło się strasznie nudno, a każdy dzień stał się wyliczanką codziennych, nic nie znaczących wydarzeń. Mam wrażenie, że ta książka to osobiste poletko autora gdzie musi dać upust swojemu cynizmowi i złośliwości. Naprawdę niektóre jego komentarze były zbędne i nie na miejscu. Nie polubiłam prawie żadnej z opisywanych osób, do autora czułam w trakcie lektury głównie niechęć. Od połowy książki czułam jakby autorowi się znudziło pisanie i zaczął robić to "na odwal". Kocham książki, ale z tego "pamiętnika" nie odczuwałam takich emocji jak moje. Rzeczywiście część historii i anegdotek była całkiem zabawna i interesująca, ale moim zdaniem było ich dosłownie kilka i ginęły one w zalewie sztywnych opisów każdego innego, nudnego dnia.