rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

"Pierwsze słowo" to najnowsza książka Marty Kisiel. Tym razem autorka zaspokoiła nas zbiorem przeróżnych opowiadań, które zaskoczą, wzruszą i skradną serce niejednej osoby. Lektura rozpoczyna się od historii pt. "Rozmowa kwalifikacyjna", która nawiązuje do dzisiejszych realiów, czyli pogoni za sukcesem, rozgłosem i wszelkimi dobrami materialnymi, które za tym idą. A przy okazji traktuje o tym, że współczesny człowiek trochę zagubiony zatracił prawidłową hierarchię wartości w swoim życiu. Przedstawia ludzi, którzy na pierwszym miejscu stawiają właśnie te wszystkie przemijające przedmioty nad dobro i szacunek dla drugiego człowieka. Kolejnym opowiadaniem, które mnie zachwyciło jest "Przeżycie Stanisława Kozika", czyli opowieść o mężczyźnie, który umiera, ale nadal żyje i funkcjonuje jak człowiek żyjący. Z dnia na dzień jego stan jest coraz gorszy i coraz bardziej przypomina kościotrupa, a mimo to jego znajomi i rodzina kompletnie nie zwracają na to uwagi. Nadal wytykają mu jego wady i wszelkie niedociągnięcia w jego życiu. Jednak nikt nie zwraca uwagi na to, że w pewnym momencie człowiek staje się po prostu szkieletem. Nikt nie wykazuje wobec niego ludzkich uczuć. Ważne jest tylko to, aby dalej robił projekty dla swojego szefa i był źródłem utrzymania dla swojej rodziny. W dalszej części zbioru spotykamy się z opowiadaniem pt. "Szaławiła", przy którym śmiałam się po prostu do łez. Z tego co wiem jest to historia związana z "Dożywociem" Kisiel, którego lekturę muszę nadrobić. "Szaławiła" opisuje historię kobiety, która przez całe swoje życie tułała się po całym świecie, aż w końcu znajduje swoje miejsce na ziemi. I to nie byle jakie miejsce! Bo magiczne i pełne niespodzianek! I historią, która również wywołała łzy, ale już te smutku było tytułowe opowiadanie - "Pierwsze słowo". Dawno nie spotkałam się z lekturą, która wywołałaby we mnie tyle refleksji i przemyśleń. Traktuje o mocy słowa, pokazuje, że warto przemyśleć zanim coś się powie, ponieważ skutki mogą być po prostu opłakane. Uważam, że to było naprawdę mocne zakończenie tego zbioru i chyba nie mogło być lepszego.

"Pierwsze słowo" Marty Kisiel to dopiero druga książka tej autorki, z którą się zapoznałam. Tak jak "Toń" bardzo mi się podobała, tak ten zbiór opowiadań mnie po prostu zachwycił i w pełni zachęcił mnie do poznania jeszcze innych książek Kisiel. Znowu spotkałam się z dość specyficznym językiem chyba charakterystycznym dla autorki. Jednak ten sposób pisania nadał jeszcze więcej magii i wyjątkowości tej książce. Tak jak wyżej pisałam w tym zbiorze można znaleźć wszystko co przysporzy nam skrajnych emocji - od śmiechu po zdezorientowanie aż po łzy smutku. Ponadto w niektórych opowiadaniach można znaleźć mnóstwo nawiązań do klasyków literatury takich jak: "Dziady" czy "Cudzoziemka". Oczywiście były opowiadania, które podobały mi się bardziej, a inne mniej jednak muszę stwierdzić, że dla mnie nie było w tym zbiorze historii złej, która spowodowałby, że zniechęciłabym się do tej książki. Każda opowieść była wyjątkowa i skłaniała do przemyśleń. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to, to, że niektóre utwory kończyły się za szybko, ale to w końcu taki urok tego typu zbiorów. Pozostaje przez to mały niedosyt, ale dzięki temu można wymyślić swoje własne zakończenie. Myślę, że "Pierwsze słowo" to nie jest książka do przeczytania "na raz". Raczej trzeba się nią rozkoszować i zwracać uwagę na każdy szczegół, bo tylko wtedy wyniesiemy naprawdę dużo z tych historii, które są godne uwagi i jak największego rozgłosu!

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

"Pierwsze słowo" to najnowsza książka Marty Kisiel. Tym razem autorka zaspokoiła nas zbiorem przeróżnych opowiadań, które zaskoczą, wzruszą i skradną serce niejednej osoby. Lektura rozpoczyna się od historii pt. "Rozmowa kwalifikacyjna", która nawiązuje do dzisiejszych realiów, czyli pogoni za sukcesem, rozgłosem i wszelkimi dobrami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Wychodzę z założenia, że książki dla dzieci nie są tylko przeznaczone dla najmłodszej grupy czytelników. To głównie właśnie one zawierają uniwersalne prawdy, motywy i ponadczasową puentę. Można też stwierdzić, że te lektury kształtują nasze początkowe życie, dzięki nim wybieramy życiowe ścieżki. Na nich opieramy nasz pierwszy samodzielne wybory. Ale najważniejsze jest to, że są to pierwsze książki, po które sięgamy sami, bądź po które sięgają nasi rodzice, aby wprowadzić nas w piękny książkowy świat. Z resztą o takich książkach zwykle się nie zapomina, a wręcz przeciwnie wspominamy je z uśmiechem na twarzy.

Jest sobie pewien domek, całkiem magiczny domek, w którym mieszka mały chłopiec - Bożęty, Bożek, Niebożątko - do niedawna. Wraz z nim oprócz mamy i wujków mieszka jego Anioł Stróż - Licho, które zawsze czuwa. To właśnie w tym azylu można odnaleźć potwory pod łóżkiem, które nie straszą tylko zawsze służą pomocną dłonią... Przepraszam, macką! :) Cała rodzina wraz ze swoimi towarzyszami wiodą dość spokojne życie. Jednak wszystko zmienia się, kiedy mały Bożek musi iść do szkoły, a konkretniej do trzeciej klasy. Do tej pory uczył się w domu, jednak nastąpił dogodny moment, aby poznał nowych kolegów, a przede wszystkim prawdziwe życie prawdziwego chłopca. Problem jest tylko jeden - Bożęty nie jest zwykłym chłopcem, a jego rodzina w żaden sposób nie przypomina tej tradycyjnej. Czy jednak, mimo to chłopiec odnajdzie się w nowym otoczeniu i towarzystwie?

"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to książka obok, której nie można przejść obojętnie. Ciekawa okładka, a jeszcze lepszy środek, który zapewnia nam niebywałe emocje. W pełni się zgadzam z napisem z tyłu, że to książka dla każdego bez względu na wiek czy wygląd. Lektura jest pisana bardzo prostym językiem, ale tutaj nie można niczego innego wymagać patrząc na to jaka jest docelowa grupa odbiorców. Z resztą owy zabieg też moim zdaniem nie przeszkodzi w lekturze dorosłemu czytelnikowi. Sama oprawa książki to nie tylko ładna okładka, ale w środku odnajdujemy piękne ilustracje, które idealnie współgrają z samą treścią tej pozycji. Historię spod pióra Marty Kisiel czyta się niesamowicie szybko - po pierwsze czcionka jest dość duża, po drugie fabuła jest bardzo wciągająca i ciężko się od niej oderwać. Przyznaję, że dawno nie czytałam tak uroczej książeczki, która przy okazji by mnie tak zachwyciła. Bardzo podobało mi się połączenie takiej zwykłej historii chłopca z elementami fantastycznymi. Dzięki temu dostaliśmy tu przepiękną, wypełnioną po brzegi magią treść. Jednak najważniejszą sprawą przy tej pozycji to jest zdecydowanie przesłanie książki. Mały chłopiec rzucony na głęboką wodę szuka akceptacji wśród swoich rówieśników. Problem w tym, że nie jest on taki jak inni chłopcy. Musi się zmagać z wyśmiewaniem, szyderstwem i niemiłymi wyzwiskami. Jednak lektura pokazuje, że nawet po ulewnej burzy i niepowodzeniach zawsze jest dzień pełen słońca i sukcesów. Każdy "dziwak" czy "odmieniec" znajdzie swojego przyjaciela, bratnią duszę, z którą będzie kroczył przez świat. Bo przecież każdy z nas jest inny, ale i wyjątkowy. A poza tym jakby wyglądał świat gdybyśmy byli wszyscy tacy sami? Byłoby po prostu nudno, a chyba nikt z nas nie lubi nudy. :D

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Wychodzę z założenia, że książki dla dzieci nie są tylko przeznaczone dla najmłodszej grupy czytelników. To głównie właśnie one zawierają uniwersalne prawdy, motywy i ponadczasową puentę. Można też stwierdzić, że te lektury kształtują nasze początkowe życie, dzięki nim wybieramy życiowe ścieżki. Na nich opieramy nasz pierwszy samodzielne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Dzieciństwo i wiek nastoletni to z definicji najpiękniejszy czas w życiu każdego człowieka, bo jest to z reguły okres pełen beztroski, braku problemów, radości i zabawy. Przynajmniej tak powinno być. Wiadomo, że w rzeczywistości trochę inaczej to bywa - rówieśnicy są okrutni, a i czasami w domu się nie przelewa. Jak ma sobie poradzić młody człowiek, który można by powiedzieć, że nie ma w nikim oparcia, a wręcz przeciwnie - największymi wrogami chłopca są jego najbliżsi.
Alan Cole to dwunastoletni chłopak, który w żaden sposób nie wyróżnia się spośród swoich rówieśników. Chodzi do szkoły, lubi rysować i ma dwójkę specyficznych kolegów. Jego głównymi problemami są: bardzo wymagający ojciec niepotrafiący go w ogóle zrozumieć, prześladujący brat oraz tajemnica, o której nie chce, aby ktoś się dowiedział i robi wszystko, aby owa informacja nie ujrzała światła dziennego. Niestety jak to w życiu bywa, zawsze musi coś się popsuć i również jest tak w przypadku naszego głównego bohatera. I tak oto jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności brat Alana - Nathan dowiaduje się o tym, że chłopiec jest zakochany w swoim koledze. Na domiar złego postanawia go zaszantażować. Rozpoczyna się pojedynek Cole vs Cole. Czy młodszy brat po raz kolejny przegra? A może owa gra będzie początkiem nowego życia?
"Alan Cole nie jest tchórzem" to na pewno młodzieżówka, którą czyta się lekko i przyjemnie. Mimo tematyki, którą można nazwać dosyć ciężką, bo jednak główny bohater zmaga się tutaj z tym jak powiedzieć o swojej orientacji seksualnej i zadurzeniu w swoim koledze, który raczej nie jest nim zainteresowany w ten sposób to książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Myślę, że jest to idealna lektura dla młodszego odbiorcy, który może sam zmaga się z taką sprawą i szuka prawdziwego siebie. Na pewno ta książka nie pokazuje sposobu jak to zrobić tylko raczej określiłabym ją jako historię, która podniesie na duchu i pokaże, że w tym wszystkim nie jest się samemu, że są podobni do nas. Alan Cole nie zmaga się jedynie z samym sobą i z coming out'em, ale również nie może poradzić sobie ze swoją sytuacją rodzinną, w której jest trochę tak, że każdy żyje dla siebie, mama chłopców boi się przeciwstawić tacie, a sam ojciec jest bardzo wymagający, dla którego ważny jest tylko sukces i to, aby nie przynieść sobie wstydu przed innymi ludźmi. Tej rodzinie przede wszystkim brak rozmowy, przez co jest tyle nieporozumień między nimi. Rodzice kompletnie nie zauważają jak ciężkie są relacje miedzy ich synami. A jak sytuacja już wymaga ich zaangażowania to mimo wszystko udają, że nic się nie dzieje. Największą iskierką tej lektury jest przede wszystkim główny bohater, który mimo swoich problemów, nie poddaje się. Wręcz przeciwnie tryska humorem i wierzy, że wszystko będzie dobrze i jakoś się ułoży. Pomagają mu w tym początkowo dwaj koledzy, którzy dzięki grze wymyślonej przez Nathana zyskują miano przyjaciela, co jest kolejnym ogromnym plusem tej lektury, że jest ona również o przyjaźni na dobre i złe. Może się walić, mogą być nieporozumienia między chłopcami, ale oni dalej ze sobą są i się wspierają. Tak naprawdę jedyne co troszkę mi wadziło w tej książce to fakt, że główny bohater ma tylko dwanaście lat, co dla mnie jest trochę za mało, żeby mówić o seksualności i swojej tożsamości. Gdyby on miał trzy czy cztery lata więcej to jakoś inaczej bym to przyjęła, a tak to trochę wydawało mi się to abstrakcyjne. Jednak to nie zmienia faktu, że "Alan Cole nie jest tchórzem" to kolejna pozycja, która pokazuje potęgę rozmowy i przyjaźni. Uważam, że jest to lektura nie tylko dla młodzieży, ale i dla dorosłych, którzy mam nadzieję czytając ją spędzą miło czas tak samo jak ja!

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Dzieciństwo i wiek nastoletni to z definicji najpiękniejszy czas w życiu każdego człowieka, bo jest to z reguły okres pełen beztroski, braku problemów, radości i zabawy. Przynajmniej tak powinno być. Wiadomo, że w rzeczywistości trochę inaczej to bywa - rówieśnicy są okrutni, a i czasami w domu się nie przelewa. Jak ma sobie poradzić młody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Dość dobra promocja, świetne opinie i przepiękna okładka - to wszystko charakteryzuje "Toń" Marty Kisiel. Nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie i musiałam sama sprawdzić czy wszystko to, co słyszałam o tej pozycji, a słyszałam same pozytywy! faktycznie się sprawdzi.

Kiedy Dżusi Stern przyjeżdża do rodzinnego domu wyświadczając w ten sposób przysługę swojej ciotce jeszcze nie wie, że otwierając drzwi nieznanemu człowiekowi otworzy puszkę Pandory i na jej rodzinę spadną same nieszczęścia. Co więcej chcąc jakoś załagodzić sytuację i przywrócić ją do normy swoimi działaniami doprowadza do jeszcze gorszych konsekwencji. Młoda kobieta wraz ze swoją starszą i poukładaną siostrą oraz dziwną ciotką wplątują się w sieć zdarzeń, z których nie można wyjść bez szwanku. Muszą się zmierzyć z morderstwem, niebezpieczeństwem oraz przeszłością. Wszystkie drogi prowadzą do tajemniczego Ramzesa, o którym lepiej głośno nie mówić...

"Toń" to książka, która będzie chyba najbardziej zaskakującą lekturą tego roku. Mimo tylu pozytywnych opinii, które czytałam nie nastawiałam się na coś, co wbije mnie w fotel i pomiesza mi w głowie. A tak było! Bardzo spodobało mi się to, że to nie jest taka oczywista historia, wręcz ciężko cokolwiek więcej o niej napisać. Czytelnik po zakończeniu tej książki pozostaje z milionem pytań w głowie i to nie jest coś negatywnego. Wręcz przeciwnie podczas lektury autorka uwodzi czytelnika swoim stylem, kreatywnością, oryginalnymi pomysłami i nagle następuje zakończenie, które sprawia, że osoba czytająca chce więcej i więcej. Autorka łączy w tej książce wątek kryminalny z paranormalnym, a dość rzadko można się spotkać z takim zabiegiem we współczesnej literaturze. Ponadto robi to z takim smakiem i gracją, że nawet dość powolne tempo nie zraża do tej pozycji i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, kiedy przewracamy kolejne kartki tej historii. Kolejnym argumentem przemawiającym za przeczytaniem tej lektury są bohaterowie, którzy są tak różni przez co tak bardzo interesujący. Chyba nie ma kreacji, której bym nie polubiła czy w jakikolwiek sposób by mnie denerwowała. Poza tym jak dla mnie ogromny wpływ na odbiór tych postaci jest język, którym się posługują. Jest on tak inny od tego, z którym można się spotkać w dzisiejszej polskiej literaturze. Mam wrażenie, że nie jest on za bardzo współczesny, ale ja jestem jak najbardziej za i to mnie też kupiło! Podsumowując, wszystko to co wyżej wymieniłam składa się na kawał niepowtarzalnej, oryginalnej literatury, która nie ma chyba żadnej słabej strony! To po prostu trzeba przeczytać!

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Dość dobra promocja, świetne opinie i przepiękna okładka - to wszystko charakteryzuje "Toń" Marty Kisiel. Nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie i musiałam sama sprawdzić czy wszystko to, co słyszałam o tej pozycji, a słyszałam same pozytywy! faktycznie się sprawdzi.

Kiedy Dżusi Stern przyjeżdża do rodzinnego domu wyświadczając w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Kręgi" dostały ode mnie czystą kartę. Niczego nie oczekiwałam i się nie spodziewałam. Podeszłam do nich z takim neutralnym nastawieniem, więc gdyby mi się nie spodobała to za bardzo bym się nie zawiodła. Jednak tego problemu w moim przypadku nie było, bo po lekturze czuję, że z chęcią sięgnęłabym po kolejną tego typu historię, bo to co zrobiła ze mną książka Zbigniewa Zborowskiego to jest coś nie do opisania.

Głównym bohaterem jest Bartosz Konecki - kiedyś policjant, teraz prywatny detektyw. Pewnego dnia do jego biura przychodzi podejrzany mężczyzna, który zleca mu śledzenie Amelii Stokrockiej - bardzo pięknej aktorki. Początkowo Konecki nic nie przewiduje, jednak szybko orientuje się, że coś jest nie tak. Odkrywa, że kobieta szuka informacji na temat morderstwa sprzed lat, które jest łudząco podobne do zbrodni popełnionej niedawno w Warszawie. Mężczyzna zagłębiając się coraz bardziej w tę sprawę odkrywa przerażające fakty o morderstwach. Z czasem sam wpada w olbrzymie niebezpieczeństwo. Akcja książki przybiera na tempie, a czytelnik nie wie czy Konecki będzie w stanie pomóc sobie i Stokrockiej.

"Kręgi" to książka, która wciąga od pierwszych stron i trzyma w tym napięciu aż do samego końca. Autor nie pozwala czytelnikowi się nudzić i z każdą kolejną kartką przyprawia o szybsze bicie serca. Tak jak wcześniej wspomniałam niczego nie oczekiwałam od tej lektury. Podeszłam do niej z zupełnie neutralnym nastawieniem, a zostałam z wielkim szokiem i chęcią czytania dalej i dalej. Swoją drogą nie mogę się już doczekać kontynuacji tej historii, bo nie wątpię w to, że ona będzie. Autor stworzył głównego bohatera, któremu czytający kibicuje i razem z nim prowadzi walkę z czasem. Dla mnie ogromnym plusem jest to, że Zborowski stworzył człowieka, od którego wszystko zależy, ale nie jest on przedstawiony jako "superbohater", bo taki zabieg bardzo obrzydziłby mi tę lekturę. Nie przepadam za tego typu "upiększeniami", bo dla mnie jest to już trochę pozbawienie prawdziwości. Po prostu nie akceptuję takich dodatków w kryminałach. Dla mnie to musi być realne i mocne. I "Kręgi" właśnie takie są i dlatego tak bardzo Wam je polecam. Zapewniam, że nie będziecie się nudzić, bo autor naprawdę zapewnił nam ostrą jazdę bez trzymanki.

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Kręgi" dostały ode mnie czystą kartę. Niczego nie oczekiwałam i się nie spodziewałam. Podeszłam do nich z takim neutralnym nastawieniem, więc gdyby mi się nie spodobała to za bardzo bym się nie zawiodła. Jednak tego problemu w moim przypadku nie było, bo po lekturze czuję, że z chęcią sięgnęłabym po kolejną tego typu historię, bo to co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Madżid to głowa rodziny Nasimich, jeden z najbogatszych ludzi w Dubaju. Od jakiegoś czasu jednak nie może się rozliczyć ze swoją przeszłością. Nękają go różne złe wspomnienia, koszmary o martwym bracie, któremu ukradł firmę. Oprócz tego musi zmierzyć się z nieposłuszeństwem swojej bratanicy i córki z nieprawego łoża. Czując, że traci nad nimi jakąkolwiek kontrolę zaczyna sterować ich życiem, co przynosi dość opłakane skutki. Dalal to córka Madżida, która jest przez niego "ukrywana", można by napisać, że jest nieco tematem tabu dla rodziny Nasimich. Starają się o niej nie pamiętać jednak dziewczyna jest dość odważną i buntowniczą osobą i robi wszystko, żeby spełniać swoje marzenia, a mianowicie wytrwale dąży do tego, aby zostać sławną piosenkarką. Nastolatce pomaga jej matka, z którą z czasem dziewczyna również traci dobrą relację. Dalal doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej muzyczna kariera zupełnie nie jest na rękę jej ojcu, że przynosi mu złą opinię jednak zupełnie się tym nie przejmuje przez co spotyka ją coraz więcej nieprzyjemności. Z kolei Mariam to studentka stomatologii, w pełni poświęca się nauce, ponieważ wierzy, że dzięki niej uda jej się w końcu porzucić dotychczasowe życie i przestanie żyć pod dyktando swego wuja. Jednak w college'u poznaje przystojnego chłopaka, w którym bez pamięci się zakochuje, co sprowadza ją jedynie na manowce...

"Ta druga ja" to książka, z którą początkowo miałam ogromny problem. Fabuła wydawała mi się nudna, a język dość oporny, przez co kompletnie nie umiałam się w tym wszystkim odnaleźć. Jednak im dalej w las tym było coraz lepiej, a sieć intryg coraz bardziej się zapętlała. Maha Gargash moim zdaniem bardzo dobrze przedstawiła pozycję kobiet w krajach arabskich. Pokazała wszystkie prawa płci żeńskiej, a raczej ich brak. Chociaż mam wrażenie, że i tak dość skromnie zostało to przedstawione. Według mnie Madżid to idealny przykład mężczyzny w krajach arabskich - zaborczy, niecierpiący sprzeciwu, wymagający pełnego podporządkowania ze strony kobiet. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, dręczą go wyrzuty sumienia, co z czasem powoduje u niego początki choroby psychicznej. Można by rzec, że jest to kara za popełnione czyny. I faktycznie lektura idealnie oddaje słynny motyw winy i kary, bo przecież na każdego przyjdzie czas i pora. W początkowej części książki miałam nieco problemy z wciągnięciem się w fabułę. Myślę, że wynikało to głównie z tego, że autorka bardzo dużo opisywała szczegółów, które trochę mnie nudziły i nie ciekawiły. Dość opornie mi szło, ale do czasu. Potem wraz z rozwojem wydarzeń nawet nie zauważyłam, kiedy przewracałam kolejne strony. Jednak to co najbardziej urzekło mnie w tej historii to fakt, że Gargash przedstawiła silne kobiety w świecie arabskim, które za wszelką cenę chcą przeciwstawić się mężczyznom. Chcą być wolne i same decydować o swoim losie. Nie chcą być od nikogo uzależnione zwłaszcza od swojego wuja czy ojca. Autorka przedstawia drogę Dalal i Mariam do wolności, do zrzucenia kontroli i do szczęśliwego życia.

*blog: oliviaczyta.blogspot.com*

Madżid to głowa rodziny Nasimich, jeden z najbogatszych ludzi w Dubaju. Od jakiegoś czasu jednak nie może się rozliczyć ze swoją przeszłością. Nękają go różne złe wspomnienia, koszmary o martwym bracie, któremu ukradł firmę. Oprócz tego musi zmierzyć się z nieposłuszeństwem swojej bratanicy i córki z nieprawego łoża. Czując, że traci nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Thrillery to chyba mój ulubiony gatunek. Zawsze przy nich mam niesamowitą frajdę z lektury i mimo, że dość często przewiduję zakończenie to są takie perełki, przy których nie miałam żadnych szans, żeby to zrobić. "33 dni prawdy" to właśnie jedna z takich książek, przy których mamy poczucie, że już wiemy jak to wszystko się zakończy, ale nagle mamy całkowity zwrot akcji i jest taka bomba na koniec, która nie pozwala nam o sobie zapomnieć.

Dana Johnson - przedszkolanka, mieszkanka spokojnego osiedla. Kiedy kobieta wraca do domu to rujnuje się jej cały świat. To, co zobaczyła w swoim mieszkaniu całkowicie ją paraliżuje i przywraca demony przeszłości. Dwa dni później policja odnajduje jej ciało w wannie z ranami wskazującymi na samobójstwo, a jedynym dowodem, który może w jakimś stopniu wskazać nową drogę dla śledztwa jest podejrzana fotografia znaleziona w mieszkaniu, która przedstawia ofiarę jako zakonnicę z grupką małych dzieci. Trop prowadzi do sierocińca, w którym kobieta pracowała przed wieloma laty. W trakcie śledztwa dochodzi do kolejnych zbrodni i z każdym następnym dowodem sprawy wyglądają na coraz bardziej powiązane. Dwaj detektywi - James Adams i David Ross muszą zmierzyć się początkowo z prostą sprawą, która przeobraża się w wielką sieć powiązań, za które prawdopodobnie jest odpowiedzialny jeden człowiek. Prawda jest ukryta głębiej niż sądzili.

"33 dni prawdy" to lektura idealna na oderwanie się od całej otaczającej nas rzeczywistości. Serio. Zaczyna się niewinnie, a kończy z wielkim przytupem. Mimo, że określiłam początek "niewinnym" to nie martwcie się - książka wciąga już od pierwszych stron. Dodatkowo patrząc na opis z tyłu i nazwisko autora można mieć całkiem uzasadnione wrażenie, że będzie to książka rodem z amerykańskiego rynku. A tu Was zdziwię Kochani! Ten thriller kryminalny został napisany przez naszego polskiego autora, więc można by rzec: "dobre, bo polskie". Cała treść opiera się na samobójstwie - jak wszyscy myślą - pewnej kobiety, która w żaden sposób nie wyróżniała się spośród innych przedstawicielek swojej płci. Miała opinię miłej i sympatycznej i nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że mogła ona komuś nadepnąć na odcisk. W toku prowadzonego śledztwa dochodzi do kolejnych podejrzanych przestępstw, które wraz z upływem czasu zaczynają się ze sobą coraz bardziej wiązać. Czytając tę historię, z każdą kolejną stroną chce się coraz więcej i więcej. Czuje się wręcz taki niedosyt. Według mnie fabuła ma naprawdę dobre tempo, które jest utrzymane przez całą lekturę. Autor trzyma nas w ciągłym napięciu, a my nie jesteśmy w stanie oderwać się od powieści. Nawet nie czujemy, kiedy przewracamy kolejne strony. Tak jak wcześniej pisałam - w trakcie czytania miałam już swoją wersję zakończenia i byłam już prawie pewna, że tak się to właśnie zakończy. Jakże miło mnie zaskoczył koniec, którego w ogóle się nie spodziewałam. Jedynym minusem, który trochę mnie irytował to fakt, że detektywi bardzo szybko łączyli ze sobą fakty, co wyglądało trochę nierealnie i przez to nie było moim zdaniem takiego elementu zaskoczenia dla czytelnika. Po prostu wyglądało to tak jakby ktoś rzucał jakimś tropem, a detektywi od razu przyjmowali to za pewne, co później takie faktycznie było. Jednak to nie przeważyło na mojej ocenie i uważam, że naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję chociażby dla samej rozrywki, bo ta lektura na pewno Wam jej dostarczy. A mi nie zostało już nic innego jak tylko kupienie kolejnych książek tego autora! :)

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Thrillery to chyba mój ulubiony gatunek. Zawsze przy nich mam niesamowitą frajdę z lektury i mimo, że dość często przewiduję zakończenie to są takie perełki, przy których nie miałam żadnych szans, żeby to zrobić. "33 dni prawdy" to właśnie jedna z takich książek, przy których mamy poczucie, że już wiemy jak to wszystko się zakończy, ale nagle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog *oliviaczyta.blogspot.com*

Nie ocenia się książek po okładkach, prawda? Sama prawda! Ale muszę przyznać, że nieraz ta okładka przekonuje mnie do przeczytania lektury. I tak było w przypadku "Niedźwiedzia i słowika". Jak tylko zobaczyłam oprawę tej powieści to w mojej głowie pojawiła się myśl: "muszę to mieć". I mam! I nawet przeczytałam! :D

"Niedźwiedź i słowik" to historia rozgrywająca się na dalekiej Rusi, gdzie zima trwa przez większą część roku. Główną bohaterką jest Wasilisa i jej rodzeństwo. Ich tradycją jest słuchanie bajek opowiadanych przez ich nianię. Ulubioną opowieścią Wasi jest historia o Mrozie - demonie zimy. Rosjanie boją się go i wierzą również w istnienie innych duchów, które mogą zaatakować ich kraj i skrzywdzić ich rodziny. Pewnego razu owdowiały ojciec dziewczynki przywozi do domu nową kobietę, która jest bardzo uwrażliwiona na dziwne istoty, które przebywają w domostwie rodziny Wasi. Fanatycznie pobożna macocha zakazuje składania im ofiar przez co na wioskę zaczynają spadać nieszczęścia i krzywdy. Jedyną możliwością uratowania wsi jest skrywana i olbrzymia magiczna moc Wasilisy.

"Niedźwiedź i słowik" to książka wyjątkowa, ponieważ dawno nie czytałam lektury z tak magicznym, nieco mrocznym, ale poza tym świetnym klimatem. Mogłabym ją porównać do historii, które czytała mi mama czy babcia przed snem. Może z mniejszą ilością strasznych scen jednak w tym wszystkim bardzo podobną. Dlatego z wielkim sentymentem i przyjemnością czytało mi się tę powieść. Styl autorki był prosty, jednak jak dla mnie zabrakło tu lekkości, dzięki której wręcz płynęłoby się przez tę historię. Muszę przyznać, że dość ciężko było mi się wgryźć w całą fabułę i na pewno nie była to książka, do której po odłożeniu ciągnęłoby, żeby do niej wrócić. Bardzo długo rozgrywały się poszczególne sceny jednak nie mam odczucia, że były wyczerpująco opisane. Mam wrażenie, że można byłoby napisać więcej i dodać więcej mroku, dzięki czemu książka by tylko zyskała. Jednak mimo tych niedociągnięć naprawdę podobała mi się ta historia. Wydaje mi się, że wynika to głównie z tego sentymentu, o którym wcześniej wspomniałam. Podczas lektury miałam wrażenie, że znowu mam 5 lat i czekam z niecierpliwością na kolejną opowiadaną mi co wieczór bajkę. Ta książka przypomniała mi również jak bardzo uwielbiam baśnie i jak rzadko po nie niestety sięgam. Z pewnością muszę to zmienić! ;)

blog *oliviaczyta.blogspot.com*

Nie ocenia się książek po okładkach, prawda? Sama prawda! Ale muszę przyznać, że nieraz ta okładka przekonuje mnie do przeczytania lektury. I tak było w przypadku "Niedźwiedzia i słowika". Jak tylko zobaczyłam oprawę tej powieści to w mojej głowie pojawiła się myśl: "muszę to mieć". I mam! I nawet przeczytałam! :D

"Niedźwiedź i słowik" to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Już nie żyjesz Cody Cassidy, Paul Doherty
Ocena 6,7
Już nie żyjesz Cody Cassidy, Paul ...

Na półkach: , ,

oliviaczyta.blogspot.com

"Już nie żyjesz" to książka, która przekonuje już samym tytułem. Ja jak tylko go zobaczyłam to wiedziałam, że to będzie lektura idealna dla mnie. Początkowo byłam przekonana, że będzie to jakiś kryminał bądź thriller. Jakże się miło zaskoczyłam, że jest to kompletnie inna książka niż oczekiwałam. Nie zrozumcie mnie źle, kryminał to nadal mój ulubiony gatunek, ale czytanie tej lektury to była taka miła odskocznia od wszystkich innych książek.

"Już nie żyjesz" to zbiór ciekawostek naukowych przedstawiających dziwne i dość nietypowe sposoby na utratę swojego życia. Można spotkać się tu z przypadkiem przepłynięcia w beczce przez Niagarę, ukąszeniem przez setki tysięcy pszczół czy byciem ludzką armatą. Autorzy podejmują działania, aby za pomocą przeróżnych smaczków ze świata nauki w sposób prosty i zrozumiały wyjaśnić czytelnikowi co może się z nim stać gdyby znalazł się w tak ekstremalnej sytuacji.

Lektura od Cody Cassidy i Paula Doherty to można napisać, że pozycja idealna na jeden czy dwa wieczory. Czyta się ją niesamowicie szybko z ogromną ciekawością. Mimo tego, że książka jest w pewien sposób naukowa to język jakim jest ona napisana w żaden sposób tego nie prezentuje. Autorzy opisują tak świetne przypadki i wykorzystują w tych historiach tak ciekawe smaczki ze świata nauki, że potem czytelnik z wielką chęcią dzieli się tą wiedzą ze swoimi znajomymi. Poza tym historie przedstawione w lekturze są napisane z pewną dozą humoru, co sprzyja zapamiętywaniu danych przykładów i przekazywaniu ich dalej. Już na pierwszy rzut oka, chociażby po tytułach danych rozdziałów widać, że do poszczególnych historii trzeba podchodzić z pewnym dystansem i nie brać do siebie wszystkiego na serio. Autorzy zawsze na koniec starają się sprostować i w zrozumiały sposób przedstawić, co naprawdę może się z nami stać w danej sytuacji. Nie pozostawiają czytelnika samemu sobie z pełną ilością pytań w głowie. Uważam, że jest to książka idealna dla ludzi ciekawych świata i takich różnych rzadko poruszanych tematów, a wręcz nieco absurdalnych historii. Jednak muszę też zaznaczyć, że jest to książka dla czytelników, którzy nie wymagają od lektury takiej ciągłej fabuły z szybką akcją. Jednak mogę Was zapewnić, że i te nowinki naukowe na pewno przypadną Wam do gustu! :)

oliviaczyta.blogspot.com

"Już nie żyjesz" to książka, która przekonuje już samym tytułem. Ja jak tylko go zobaczyłam to wiedziałam, że to będzie lektura idealna dla mnie. Początkowo byłam przekonana, że będzie to jakiś kryminał bądź thriller. Jakże się miło zaskoczyłam, że jest to kompletnie inna książka niż oczekiwałam. Nie zrozumcie mnie źle, kryminał to nadal mój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*oliviaczyta.blogspot.com*

"Okrutny system, rebelianci obdarzeni nadnaturalnymi mocami i nieznane zagrożenie z innego świata" - kiedy tylko to przeczytałam od razu chciałam tę książkę przeczytać jednak z tyłu głowy nadal miałam myśl, że jest to powieść fantasy, czyli gatunek, który tak naprawdę dopiero poznaje. Czy to jakoś wpłynęło na ocenę tej książki?

Duncan od wielu lat służy w Sidheańskiej Armii Republikańskiej. Przy jego boku zawsze była Sinead, z którą ma obecnie ograniczony kontakt, ponieważ przebywa on w więzieniu. Jednak po odsiedzeniu wyroku leci do Scyld City - miasta, w którym kobieta studiuje i tam ma zamiar odszukać i spotkać się ze swoją wieloletnią przyjaciółką. W życiu dziewczyny również nastąpiły wielkie zmiany. Nie jest już cichą i szarą myszką jaką zapamiętał Duncan. Teraz kobieta służy w tytułowej Gwardii, która walczy o wolność i sprawiedliwość. Przyjmuje pseudonim Mayday i jest w każdej chwili gotowa do niesienia pomocy innym. Pomagają jej w tym Burza i Kret. Wszyscy z nich posiadają potężne moce. W mieście jest zaplanowany przyjazd lorda Jamesa Alexandra i Gwardia jest proszona o pomoc w ochronie gościa. Okazuje się, że Sinead dobrze zna tę osobistość jednak nie z tej dobrej strony. Oboje stoją po przeciwnych stronach barykady. Ponadto okazuje się, że w Scyld City działają jeszcze inne nieznane związki. Jednym z nich jest Lazur, którego zamiary są nieodgadnione. Czy wspaniała trójka zdoła stawić czoła niebezpieczeństwu i uratować miasto przed złem?

"Triskel. Gwardia." to pierwszy tom historii autorstwa Krystyny Chodorowskiej. Mało tego jest to debiut Autorki. Dodam jeszcze tylko, że jest to niesamowicie dobry początek. Przemyślana i ciekawa historia, prosty język, a w dodatku jeszcze ilustracje - to wszystko składa się na naprawdę kawał dobrej powieści. Uważam, że lekturę można traktować jako dość dobrze przemyślaną i dopracowaną. Przeszkadzało mi trochę, że w pewnych momentach, szczególnie pod koniec akcja bardzo się rozwlekała przez co miałam mały problem z zakończeniem tej opowieści. Momentami też trochę się gubiłam, za dużo się działo i musiałam wracać do danych fragmentów jednak moim zdaniem to w ogóle nie skreśla tej książki. Przez większą cześć powieści akcja jest dynamiczna, a autorka dzięki swoim pomysłom nie pozwala nam się nudzić. Czytając miałam wrażenie, że jest to nie dość, że powieść fantasy to jeszcze zostało w to wplecione trochę akcji, co dla mnie jest tylko na plus, bo chyba dzięki temu tak dobrze mi się to czytało. Obawiam się, że gdyby tego zabrakło miałabym niemały problem z wkręceniem się w tę historię. Cały czas przekonuję się do fantasy i powoli zaczynam poznawać coraz to ciekawsze propozycje z tego gatunku. Uważam, że mimo wszystko "Triskel. Gwardia." jest naprawdę dobrą pozycją na zaczytane, letnie dni.

*oliviaczyta.blogspot.com*

"Okrutny system, rebelianci obdarzeni nadnaturalnymi mocami i nieznane zagrożenie z innego świata" - kiedy tylko to przeczytałam od razu chciałam tę książkę przeczytać jednak z tyłu głowy nadal miałam myśl, że jest to powieść fantasy, czyli gatunek, który tak naprawdę dopiero poznaje. Czy to jakoś wpłynęło na ocenę tej książki?

Duncan od wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*oliviaczyta.blogspot.com*

Do "Przeklętych świętych" podchodziłam z dużym dystansem, bez jakichkolwiek oczekiwań. Wynika to z tego, że już od dłuższego czasu na mojej półce stoi cały kruczy cykl tej samej Autorki, a ilość przeczytanych przeze mnie tomów tej serii wynosi zero. Ale to nie jest tak, że ja nie próbowałam... (tak, tu próbuję się usprawiedliwić :D) Wręcz przeciwnie - miałam kilka podejść do pierwszego tomu, ale bardzo opornie mi szło. Po tej lekturze już chyba wiem, dlaczego tak było.

Cała akcja rozgrywa się w Bicho Raro. To właśnie tu możemy spotkać kobietę, nad którą zawsze pada deszcz, czy pastora z głową kojota. Wszyscy pątnicy przebywają w tej spokojnej osadzie w oczekiwaniu na cud, którego ma dokonać rodzina Soria, czyli święci zamieszkujący te ziemie. Tysiące ludzi przybywają do nich, aby pozbyć się swojego mroku, wyleczyć się z niego. Jednak nie jest to takie proste na jakie wygląda, dlatego pątnicy i święci żyją razem, ich losy bardzo się łączą, choć nie powinny, ponieważ zgodnie z tradycją i wierzeniami rodziny Soria przez to grozi im jeszcze większy mrok. Jak w każdej familii znajdą się odważne jednostki, które chcą się przeciwstawić legendom. Beatriz i Joaquin chcą zawalczyć o swoją przyszłość i dlatego postanawiają odgraniczyć się od przekleństwa, które ciągnie się za ich rodziną od lat. Bohaterowie muszą pokonać mrok, co jest możliwe tylko wtedy, kiedy ma się odwagę spojrzeć w głąb siebie i zmierzyć się z własnymi uczuciami.

"Przeklęci święci" to w czystej postaci powieść fantasy. Zawsze twierdziłam, że ten gatunek to nie moja bajka, że nie lubię tego typu książek. Ale Maggie Stiefvater chyba to odczarowała i mimo, że miałam ogromny problem na początku, aby "wbić" się w całą akcję, co chyba wynikało z dość opornego stylu Autorki to koniec końców bardzo podobała mi się ta lektura. Wszystkie metafory, kreacja bohaterów i nawet język, sprawiały, że cała akcja książki była owiana tajemnicą, mrokiem i dość specyficznym nastrojem, który powodował, że czytelnik nie był w stanie domyślić się co będzie dalej. Bardzo spodobało mi się to, że lektura jest dopracowana w każdym calu i to dosłownie! Bohaterowie, których po prostu nie można nie lubić. Każdy z nich zmaga się z własnymi problemami i którym musi stawić czoła. Minusem na pewno w tej książce jest to, że faktycznie nie wszystkim się ona spodoba, bo najzwyczajniej w świecie książka nie wciąga od pierwszych stron i też trochę mało w niej dynamiki, która sprawiłaby, że lekturę by się dobrze czytało. Jednak moim zdaniem to wszystko złożyło się na to, że jest to niesamowicie dobra książka fantasy, która sięga w głąb człowieka odkrywając jego mrok.

*oliviaczyta.blogspot.com*

Do "Przeklętych świętych" podchodziłam z dużym dystansem, bez jakichkolwiek oczekiwań. Wynika to z tego, że już od dłuższego czasu na mojej półce stoi cały kruczy cykl tej samej Autorki, a ilość przeczytanych przeze mnie tomów tej serii wynosi zero. Ale to nie jest tak, że ja nie próbowałam... (tak, tu próbuję się usprawiedliwić :D) Wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

*oliviaczyta.blogspot.com

Lubię czytać książki młodzieżowe. Zawsze są one dla mnie miłą odskocznią od tych różnych dramatów i kryminałów. Mam też wrażenie, że "młodzieżówki" stały się lekturami trochę niższej kategorii. Sama mam nieraz problem z ogarnięciem "co autor miał na myśli?" pisząc daną historię, ponieważ młodzi ludzie są nieraz przesadnie wykreowani na takich nieporadnych życiowo, nieszczęśliwie zakochanych, co bez tej drugiej osoby przy boku już nie potrafią funkcjonować w świecie. Szczególnie przedstawiane są tak dziewczyny, co moim zdaniem jest bardzo umniejszające dla naszej płci. Jednak są też historie, w których poruszane są bardzo uniwersalne wartości, z których nie tylko młodzież mogłaby korzystać, a i nie jeden dorosły. Sądzę, że "Historia pewnej dziewczyny" właśnie do takiej pretenduje.

Deanna Lambert to nastolatka, której cały świat zawalił się, kiedy można powiedzieć, że była jeszcze dzieckiem, bo miała wtedy dopiero 13 lat. Wpadła "w sidła" kolegi swojego starszego brata, który nie był dobrym towarzyszem życia. Kiedy jej ojciec przyłapuje ich w intymnej sytuacji z Tommym życie dziewczyny zmienia się bezpowrotnie. Jeszcze 3 lata po tym zdarzeniu wszyscy jej to wypominają i wyśmiewają. Powstaje mnóstwo wersji tej historii, co jest jeszcze bardziej podsycane przez chłopaka. Jednak nikt w tym wszystkim nie chce słuchać nastolatki. Deanna zyskuje wiele niepochlebnych pseudonimów. Jednak nic tak bardzo nie boli nastolatki jak to, że przez ten okres bardzo popsuł jej się kontakt z tatą. Dziewczyna ma wieczne wyrzuty sumienia i sądzi, że już nigdy nie będzie normalnie rozmawiała z ojcem. Nie pomagają w tym wszystkim ciągłe wypominania mężczyzny jak to bardzo córka zniszczyła mu opinię i życie. Deanna ucieka w świat wyobraźni, marzy o wyrwaniu się z ponurego domu i stworzeniu własnej małej rodziny.

"Historia pewnej dziewczyny" to książka, która pokazuje jak ważna jest rozmowa i akceptacja samego siebie. W rodzinie Deanny nigdy nie było normalnej konwersacji. Niedwuznaczna sytuacja jeszcze to pogorszyła. Nastolatka stała się czarną owcą w rodzinie. Jedyną osobą, która chciała jej wysłuchać był jej starszy brat. Ojciec traktował ją jak powietrze, a matka była między młotem, a kowadłem i nie wiedziała, po której stronie stanąć. Nieudolnie udawała, że wszystko w ich rodzinie jest dobrze. Kiedy dziewczyna próbuje wziąć sprawy w swoje ręce okazuje się, że znowu robi coś nie tak, że nie wie tak naprawdę co powinna zrobić, żeby naprawić swoją sytuację. Nie wie jaką obrać drogę w życiu. Popada w świat marzeń i w swojej wyobraźni tworzy swoją prawdziwą rodzinę. Kiedy jej plany się nie spełniają, a wręcz traci ona panowanie nad sytuacją reaguje w bardzo emocjonalny sposób. Ale kto z nas by tak nie zrobił? Nagle nawet jej wykreowany w głowie świat runął. Tym bardziej, że ma ona dopiero 16 lat i niezły bagaż doświadczeń, za który już dawno dostała nauczkę. Koniec końców Deanna wykazuje się dojrzałością nawet większą od swojego ojca, bo sama dochodzi do rozwiązania problemów. Zaczyna mówić co ją dręczy, opowiadać swoją wersję historii i o tym jak bardzo była zakochana w chłopaku, z którym podobno łączył ją tylko seks. To ona łamie temat tabu w swojej rodzinie. I mimo, że w drodze do tego rozwiązania popełnia jeszcze jakąś ilość błędów to w końcu zaczyna rozumieć, że najpierw sama musi zaakceptować to jaka jest, a wtedy inni również będą widzieć w niej kogoś więcej niż tylko Deannę - "puszczalską dziewczynę". Co do samej konstrukcji książki to na pewno ogromnym plusem jest to, że lektura wciąga od samego początku. Mimo poruszanego ciężkiego tematu przez książkę się płynie i nie można się oderwać. Muszę się przyczepić do długości samej powieści, bo sądzę, że 220 stron to za mało, żeby oddać wszystkie emocje bohaterów, a myślę, że to urozmaiciłoby całą historię. Mam nadzieję, że w choć w filmie będzie to bardziej rozbudowane. Podsumowując, naprawdę polecam Wam tę książkę. Nie poświęcicie jej dużo czasu, ale uważam, że to lektura naprawdę warta poznania. Bo nie jest to tylko opowieść o zagubionej nastolatce, ale też o sile rozmowy i akceptacji nie tylko innych, ale i samego siebie.

*oliviaczyta.blogspot.com

Lubię czytać książki młodzieżowe. Zawsze są one dla mnie miłą odskocznią od tych różnych dramatów i kryminałów. Mam też wrażenie, że "młodzieżówki" stały się lekturami trochę niższej kategorii. Sama mam nieraz problem z ogarnięciem "co autor miał na myśli?" pisząc daną historię, ponieważ młodzi ludzie są nieraz przesadnie wykreowani na takich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Chyba każdy z nas ma książkę/serię książek, które są w jakiś sposób wyjątkowy dla niego. U mnie zdecydowanie szczególne miejsce w sercu zajmuje arabska saga, która zapoczątkowała moją przygodę z czytaniem. Chyba nigdy w życiu nie spotkałam się z książką/serią, która wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatnich stron. I nie są to słowa rzucane na wiatr. Większość książek z tej serii sprawia, że nie sposób ich odłożyć i nie ważne jest to, co robisz następnego dnia, dla tych lektur warto zarwać nockę. Mimo, że niektóre tomy mają ok. 800 stron to przeczytanie ich nie zajmuje dużej ilości czasu. Czyta się je jednym tchem i czeka niecierpliwie na kolejne części.

"Arabski syn" to już 7. tom arabskiej sagi. W tej części śledzimy losy Darii i jej rodziny. Akcja powieści toczy się na Bliskim Wschodzie. Świat niesamowitego bogactwa miesza się z obrazem kraju zniszczonego przez wojnę, pełnego nędzy i rozpaczy. Życie na salonach i w obozie dla uchodźców, w nowoczesnych stolicach wielkich mocarstw i Rakce, stolicy kalifatu. Po raz kolejny mamy do czynienia z bohaterami z rodu Salimich - Doroty, Marysi oraz Darii. Jak zwykle los ich nie oszczędza, a kobiety muszą się zmagać z coraz to gorszymi sytuacjami. Czy i tym razem przy boku Marysi będzie Hamid? Czy ich miłość przetrwa tę ciężką próbę? Czy Darii uda się uciec z rąk dżihadysty? Na te i inne pytania, odpowiedź znajdziecie w samej książce :D

Tanya Valko wraca w wielkim stylu z kolejnym tomem swojej serii. I tak jak miałam niemały problem z poprzednią częścią, żeby się w nią "wgryźć" i przeczytać, tak tę przeczytałam w jeden dzień i musiałam leczyć książkowego kaca, bo kolejny tom dopiero za rok. Lekturę się dosłownie pochłania i nawet nie wiemy kiedy, a już jesteśmy na pięćsetnej stronie i zbliżamy się ku końcowi. Na pewno jest to zasługa wartkiej akcji i tego, że Autorka nie pozwala nam się nudzić. Mimo, że jest dość dużo wątków i mnóstwo bohaterów to Valko prowadzi tę akcję tak, aby czytelnik się nie pogubił, ale nawet gdyby tak się stało to, żeby szybko się odnalazł. Język również jest bardzo przystępny dla przeciętnego czytelnika i też ma duży wpływ na tę dynamiczną akcję, o której wcześniej wspomniałam. Jednak największym plusem tej powieści jest to, że mimo, iż porusza ona naprawdę ciężkie tematy, drastyczne sceny tj. wojny, brak szacunku wobec kobiet wręcz ich poniżanie, przemocy itp., które wręcz trudno zrozumieć i umieścić sobie na półkach w głowie, to tej książki nie da się po prostu odłożyć. I wbrew pozorom to nie musi być wcale lektura na zimowy wieczór. Śmiem twierdzić, że nawet lepiej, kiedy czytamy ją w letni weekend, bo mimo wszystko "Arabski syn" jest niezobowiązującą książką. Nie wymaga jakoś zagłębiania się w treść, przez tekst się po prostu płynie i czeka na więcej.

Chyba każdy z nas ma książkę/serię książek, które są w jakiś sposób wyjątkowy dla niego. U mnie zdecydowanie szczególne miejsce w sercu zajmuje arabska saga, która zapoczątkowała moją przygodę z czytaniem. Chyba nigdy w życiu nie spotkałam się z książką/serią, która wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatnich stron. I nie są to słowa rzucane na wiatr....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

oliviaczyta.blogspot.com

Lukrecja - kobieta (prawie!) czterdziestoletnia, szukająca prawdziwej siebie, a przede wszystkim prawdziwego szczęścia. Pragnąca się ustatkować, znaleźć swoją drogę i przeznaczenie. Pomagają jej w tym dwie przyjaciółki - Claudynka oraz Wera. Główna bohaterka do tej pory mieszkała we Włoszech i cały czas nie znalazła szczęśliwej miłości. Wszystkie jej związki były tylko chwilowe albo były kompletnym nieporozumieniem. Chcąc zmienić swoje życie wyprowadza się na "ziemię swoich przodkiń", czyli do Polski i tu szuka mężczyzny na całe życie, szczęścia, sukcesu i spokoju. Czy losy Lukrecji, które do tej pory były pełne zawirowań w końcu się ułożą, a życie głównej bohaterki stanie się spokojne i bez niespodzianek?

"Przebudzenie Lukrecji" to idealna pozycja na jeden słoneczny dzień. Wciągnie i rozbawi do łez. Lukrecja to kobieta wyzwolona, optymistycznie nastawiona do tego, co przygotował jej los. Główna bohaterka jak na swój wiek mam wrażenie, że jest nieco niedojrzała. Jednak nie można jej odmówić poczucia humoru i smykałki do prowadzenia interesów. Kiedy zakłada kulinarnego bloga to całkiem dobrze jej to wychodzi. Robi to z pasją, a przede wszystkim to, czym się zajmuje jest w końcu spełnianiem siebie. Lukrecja to kobieta doświadczona przez los. Przez wiele lat nie mogła znaleźć miłości swojego życia. Jednak jak na tego typu książki przystało i ją dotyka strzała amora. Czy jej się w końcu poszczęści? Lukrecja to bohaterka, która może nieco irytować, przynajmniej w moim przypadku tak poniekąd było. Nie zmienia to faktu, że książkę czytało mi się bardzo dobrze, a dość dziwny charakter kobiety nie sprawił, że książki nie dało się czytać. Pragnę też zwrócić uwagę na przyjaciółki głównej bohaterki - Werę i Claudynkę, które są wzorcowym obrazem idealnych przyjaciółek, które są na dobre i na złe. Język w tej książce jest niby prosty, ale ma coś w sobie takiego, że nie jest on typowy dla książek obyczajowych. Nie był zły, bo dzięki niemu przez książkę się płynęło i nie czuło się kiedy tak naprawdę lekturę się skończyło. "Przebudzenie Lukrecji" to książka, która na pewno dostarczy Wam rozrywki. Ja spędziłam z nią całkiem przyjemnie kilka letnich wieczorów.

oliviaczyta.blogspot.com

Lukrecja - kobieta (prawie!) czterdziestoletnia, szukająca prawdziwej siebie, a przede wszystkim prawdziwego szczęścia. Pragnąca się ustatkować, znaleźć swoją drogę i przeznaczenie. Pomagają jej w tym dwie przyjaciółki - Claudynka oraz Wera. Główna bohaterka do tej pory mieszkała we Włoszech i cały czas nie znalazła szczęśliwej miłości. Wszystkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

W podolsztyńskim lesie zostaje zamordowana piętnastolatka. Ślady na ciele oraz ubraniach wskazują, że morderca był dość bezwzględny. Kiedy po kilku dniach prowadzenia śledztwa do popełnienia zbrodni przyznaje się okoliczny pijak, sprawa wydaje się być zamknięta. Do czasu, kiedy na komisariat przychodzi proboszcz miejscowej parafii i twierdzi, że to on zabił nastolatkę. Presja ze wszystkich stron, aby odnaleźć prawdziwego mordercę jest tak duża, że policja zwraca się o pomoc do psychologa - Zygmunta Rozłuckiego, który podejmuje się działania wraz z dziennikarką - Karoliną Janczewską. Rozłucki nie wierzy w winę księdza, dlatego za wszelką cenę chce się dowiedzieć prawdy i znaleźć prawdziwego mordercę. Znajdując to kolejne elementy układanki układa mu się cały obraz zbrodni, który naprawdę zaskakuje. Działając w duecie, przysporzą sobie wielu wrogów, a ich własne życia znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

"Niedobry pasterz" to pierwsza książka autorstwa Przemysława Borkowskiego, którą przeczytałam, ale już dziś mogę Was zapewnić, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z tym autorem. Lektura wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do ostatnich. Razem z komisarzem Sądeckim, psychologiem Rozłuckim oraz dziennikarką Janczewską odkrywamy kolejne karty tej historii, które cały czas są zaskakujące i w żadnym wypadku czytelnik nie spodziewa się takiego obrotu spraw. Styl autora sprawia jedynie, że książki nie da się odłożyć na półkę. Każdy rozdział kończy się taką sytuacją, która powoduje, że koniecznie musimy czytać dalej. Nie można też nie wspomnieć o bardzo zaskakującym zakończeniu, które pozostawia czytelnik w osłupieniu, i po którym nie mogę się doczekać kolejnego tomu, bo sugeruje ono, że taki będzie! Wielkie brawa autor zasługuje również za kreację swoich bohaterów, szczególnie głównego - Zygmunta Rozłuckiego, który jest inteligentnym mężczyzną, zdającym sobie sprawę ze swoich słabości i próbującym z nimi walczyć. A przede wszystkim próbuje dać sobie radę ze swoją przeszłością, która rzutuje na całe jego teraźniejsze życie. Powieść mimo, iż jest to kryminał można w niej znaleźć nieco śmiesznych sytuacji, które naprawdę porządnie rozbawią. Jedynym minusem dla niektórych może być fakt, że autor nie wyzbył się schematów. Jednak jak dla mnie nie są one nachalne ani w żaden sposób nie umniejszają książce. Nadal się ją bardzo dobrze i szybko czyta. Warto wspomnieć również o tym, że jest to drugi tom z cyklu. Jednak ja z pierwszym jeszcze się nie zapoznałam, co planuję nadrobić jednak mimo to tę część czytało mi się naprawdę dobrze. I uważam, że spokojnie można ją przeczytać bez znajomości tej pierwszej. Są wspominane pewne sytuacje, ale nie są one żadnym spojlerem, ani też nie wpływają na to, że nie mamy pojęcia o tym, co się dzieje w drugim tomie. Podsumowując, jeżeli szukacie dobrego kryminału, który od początku do końca trzyma w ciągłym napięciu to "Niedobry pasterz" Przemysława Borkowskiego jest książką dla Was. Na pewno nie będziecie się nudzić! ;)

blog: oliviaczyta.blogspot.com

W podolsztyńskim lesie zostaje zamordowana piętnastolatka. Ślady na ciele oraz ubraniach wskazują, że morderca był dość bezwzględny. Kiedy po kilku dniach prowadzenia śledztwa do popełnienia zbrodni przyznaje się okoliczny pijak, sprawa wydaje się być zamknięta. Do czasu, kiedy na komisariat przychodzi proboszcz miejscowej parafii i twierdzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Jar nie może pogodzić się ze stratą swojej ukochanej - Rosy. Kobieta prawdopodobnie popełniła samobójstwo, w co główny bohater nie wierzy. Od pięciu lat cały czas o niej myśli oraz dręczą go wizje dziewczyny, bardzo realistyczne i pojawiające się w nieoczekiwanych momentach. Jego znajomi proszą go, aby skorzystał z pomocy specjalisty, który stwierdza, że są to halucynacje żałobne. Momentem przełomowym w życiu Jara jest odnalezienie dziennika Rosy, którym zaczyna się on sugerować i coraz bardziej wierzy w to, że miał rację, że jego ukochana nadal żyje. Zaczyna gorączkowe poszukiwania swojej ukochanej. Z pomocą przychodzi mu jego przyjaciel Carl oraz dziennikarz, z którym nawiązuję kontakt w czasie poszukiwań. Im głębiej mężczyzna zanurza się w tę sprawę tym większe grozi mu niebezpieczeństwo. Trafia do dość... specyficznego środowiska, w którym nic nie jest oczywiste i jasne. Co tak naprawdę stało się z Rosą? A może to problem leży po stronie Jara?

Przyznam szczerze, że bardzo ciężko mi jest cokolwiek o tej książce napisać zarówno pod względem treści jak i moich uczuć wobec niej. Jeżeli chodzi o fabułę to nie chcę dużo o niej wspominać, żeby czegoś nie zaspojlerować, ale muszę tu zaznaczyć, że nie warto przy tej powieści kierować się opisem z tyłu, który z ciężkim sercem muszę ocenić na taki, który obiecuje za dużo. Notatka z tyłu sugeruje, że jest to doskonały thriller psychologiczny pełen zawirowań, niedopowiedzeń, zwrotów akcji. Ja natomiast uważam, że jest to nieco naciągana sensacja pozbawiona w pewnym stopniu związku przyczynowo-skutkowego. Spotykamy się tutaj z niektórymi takimi sytuacjami, które nie mają żadnego sensu, racji bytu, a przede wszystkim ciężko znaleźć przyczynę takich zachowań. Są one najzwyczajniej w świecie nierealne, a nawet sam autor nie próbuje znaleźć ich wyjaśnienia. One po prostu w tej książce są i nic poza tym. W tej opowieści występuje mnóstwo absurdów, które są w pewnym już momencie czytania po prostu śmieszne. Jest mi bardzo smutno, że taki ciekawy pomysł na fabułę został tak źle zrealizowany. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że autor ma za dużo pomysłów i na siłę chce je wszystkie wpleść w swoją historię. Bohaterowie w tej książce nie wzbudzili we mnie żadnych emocji - ani pozytywnych, ani negatywnych. Jedyne, co zwróciło moją uwagę to fakt, że te postaci nie skupiały się na niczym innym niż cała sprawa, która dotyczyła Rosy. Mimo, że mieli pracę, problemy z własnym zdrowiem to byli oni w pełni pochłonięci przez tę sytuację. I rozumiem, że zaginięcie kobiety było bardzo absorbujące i dla Jara nic innego nie miało sensu jak odnalezienie jej, ale wyjaśnienie, że nie idzie do pracy, bo nie w ogóle mnie nie satysfakcjonuje. Jest to po prostu przykład na to, że autor, w ogóle nie próbuje znaleźć wyjaśnienia dla pewnych spraw. Ale, żeby nie było aż tak negatywnie to trzeba też wspomnieć, że powieść nie ma samych minusów. Książkę niesamowicie szybko się czyta. Ona bardzo wciąga i mimo tych wszystkich niedopowiedzeń i niedociągnięć chce się poznać tę historię już od samego początku. Autor nadał tej opowieści niesamowite tempo, co sprawia, że przez tę lekturę po prostu się "płynie". Myślę, że w tej kwestii może mieć duże znaczenie to, że Monroe ze względu na to, że ma tak mnóstwo pomysłów, o których wcześniej wspomniałam, skacze po nich i co chwila dzieje się coś, co mimo, że jest nierealne może zaciekawić czytelnika i sprawić, że nie odłoży on książki na półkę. "Znajdź mnie" to historia, która wciąga i zapewnia rozrywkę. Jest wręcz idealną pozycją na niezobowiązujący, majowy weekend. Jeżeli nie oczekujecie żadnej ambitnej literatury i szukacie jakiejś sensacji, bo jednak tak nazwałabym tę historię, która nie pochłonie Was w pełni, ale mimo wszystko zaciekawi - to polecam.

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Jar nie może pogodzić się ze stratą swojej ukochanej - Rosy. Kobieta prawdopodobnie popełniła samobójstwo, w co główny bohater nie wierzy. Od pięciu lat cały czas o niej myśli oraz dręczą go wizje dziewczyny, bardzo realistyczne i pojawiające się w nieoczekiwanych momentach. Jego znajomi proszą go, aby skorzystał z pomocy specjalisty, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Wszyscy mają jakieś sekrety, prawda?"

W poniedziałkowe popołudnie pięcioro uczniów liceum Bayview zostaje zatrzymanych za karę po lekcjach za posiadanie telefonów komórkowych na lekcji, na której jest to zabronione. Wśród bohaterów mamy Bronwyn - kujonkę, starającą się o przyjęcie do najlepszej uczelni, nigdy nie łamiącą zasad. Dobra uczennica, która jest w pełni skupiona na swoim osobistym rozwoju. Addy - ślicznotka, znana dzięki swojemu sławnemu w szkole chłopakowi. Najbardziej dba o swój wygląd, ponieważ boi się odrzucenia. Nate - diler narkotyków, który znajduje się pod nadzorem kuratora. Cooper - sportowiec, gwiazda szkolnej drużyny baseballu oraz Simon - twórca słynnej aplikacji plotkarskiej. Pisze plotki o ludziach ze szkoły, które zawsze są prawdziwe. Mimo, że nigdy nie popiera ich mocnymi dowodami zawsze wszyscy w nie wierzą. Tyle, że ten ostatni wymieniony nie wyjdzie żywo ze szkolnej kozy. Dostaje silnego ataku alergii w skutek czego umiera. Wydawać by się mogło, że to zwykły przypadek czy zbieg okoliczności. Niestety policja odnajduje poszlakę sugerującą, że nie jest to nieszczęśliwy wypadek, a morderstwo, o które zostaje oskarżona pozostała czwórka. Sprawy nie ułatwia fakt, że w najbliższym czasie Simon miał opublikować na swoim portalu plotki właśnie na temat Bronwyn, Addy, Coopera oraz Nate'a, które mogły zniszczyć całe ich dotychczasowe życie. Jakby tego było mało w czasie śledztwa na Tumblr pojawia się konto, z którego zostają udostępnione wpisy autorstwa jednej z czterech oskarżonych osób. Przynajmniej tak wydaje się na pierwszy rzut oka.

"Jedno z nas kłamie" to książka, która klimatem i motywem przypomina "Pretty Little Liars" czy też "Riverdale". Akcja toczy się wokół bohaterów i ich tajemnic. Z każdą kartką dowiadujemy się coraz więcej o zabójstwie, a czytelnik sam może typować kto zabił. Z racji tego, że takie książki czytam dość często to nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem rozwiązanie tej zagadki. Gdzieś tam już w połowie historii zaczęłam się domyślać, kto mógł zabić. Mimo to, nie zabrało mi to przyjemności z czytania tej opowieści. Ogromnym plusem jest też dodanie do całego obrazu powieści szczegółowych informacji o głównych bohaterach. Dowiadujemy się o ich życiu, problemach czy marzeniach. "Jedno z nas kłamie" to książka przeznaczona głównie dla młodzieży, jednak sądzę, że i dorosły spędzi z tą lekturą miło czas. Opowieść wciąga od pierwszych stron, a sam czytelnik może czuć się nieco jak uczestnik wszystkich zdarzeń. Autorka potrafi pobudzić wyobraźnię i zaangażować osobę czytającą w sieć zagadek do rozwikłania. Karen M. McManus zwraca przy tym uwagę na problemy współczesnej młodzieży. Pokazuje stereotypowe podejście do siebie wzajemnie miedzy młodymi ludźmi. Spotykamy się tutaj z typową kujonką, ślicznotką czy też gwiazdą sportu, za którą biegają wszystkie dziewczyny. Jedynym minusem tej powieści jak dla mnie jest wplecenie w ten cały ciąg zdarzeń wątku romantycznego, który uważam za zbędny i niepotrzebny w tej książce. Oczywiście jak słyszymy powieść młodzieżowa to pojawia nam się taka lampka, szczególnie mi, że zaraz jakiś romans się z tego wywiąże, czego ja po prostu nie lubię i sądzę, że ta historia naprawdę obeszłaby się bez tego. Tym bardziej, że ten motyw został oparty na schematach często powtarzających się w młodzieżówkach. Jednak na pewno nie jest to powód do tego, aby tej książki nie czytać. Myślę, że powieść nadaje się świetnie na kilka wieczorów. Zapewni ona świetną rozrywkę, niewymagającą od nas większego zaangażowania. Krótkie rozdziały, dość prosty język sprawia, że przez całą powieść się po prostu płynie i przyjemnie się ją czyta. "Jedno z nas kłamie" to interesująca pozycja z ciekawymi kreacjami głównych bohaterów, która wciąga od pierwszych stron.

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Wszyscy mają jakieś sekrety, prawda?"

W poniedziałkowe popołudnie pięcioro uczniów liceum Bayview zostaje zatrzymanych za karę po lekcjach za posiadanie telefonów komórkowych na lekcji, na której jest to zabronione. Wśród bohaterów mamy Bronwyn - kujonkę, starającą się o przyjęcie do najlepszej uczelni, nigdy nie łamiącą zasad. Dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Czy to, co widzimy, dostrzegamy jest na pewno prawdą?

Anna Fox straciła wszystko - pracę, rodzinę i zdrowie. Od miesięcy nie wyszła nawet z domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem z lampką winą lub szpiegując swoich sąsiadów. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna żyć cudzym. Najwięcej uwagi poświęca Russelom - nowej rodzinie w okolicy - bardzo podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Życie Anny zmienia się pewnej nocy, kiedy dostrzega coś, czego nie powinien nikt zobaczyć. Dotychczasowy świat głównej bohaterki się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Kobieta sama nie wie, co jest dla niej prawdą, a co wymysłem. Czy Anna jest w niebezpieczeństwie? A może to ona je stwarza dla innych? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w książce A. J. Finn'a. :)

Anna Fox to bohaterka, która jest jedną z tych irytujących czytelnika. Ma tak dziwną konstrukcję w tej książce, że nie do końca wiem, co autor miał na myśli przedstawiając ją w ten sposób. Dla niektórych może być na pewno ciekawą kreacją - jej problemy ze zdrowiem i dość niespotykana choroba, jaką jest agorafobia, może naprawdę zaciekawić. I tak było ze mną. Na początku bardzo ciekawiło mnie, co się stanie, czekałam na ten nagły zwrot akcji. Ale ta historia tak bardzo się wlecze, tak bardzo się przeciąga, że w pewnym momencie stało się to wręcz nudne i miałam najzwyczajniej w świecie ochotę odłożyć książkę na półkę. Zachowanie głównej bohaterki coraz bardziej mnie denerwowało, a końca powieści nie było końca. Jednak nastał moment, w którym nagle zobaczyłam światełko w tunelu i końcówkę czytałam z taką pasją, z jaką powinno się czytać thriller od samego początku aż do samego końca.

Zdania o tej książce są podzielone - jednym bardzo się podobała, a drudzy nie rozumieją jej fenomenu. Ja jestem gdzieś pomiędzy jednak skłaniam się bardziej ku tej drugiej stronie. Uwielbiam książki, które pochłaniają od samego początku i są w tym spójne aż do zakończenia. Oczekiwałam, że faktycznie dostanę coś, co będzie mi trudno odłożyć na półkę, a ja w tym przypadku nie mogłam się doczekać, kiedy to zrobię i kiedy w końcu zakończę przygodę z tą powieścią. Myślę, że mogło mieć to związek ze świetną promocją tej książki, co trochę przypomina mi historię z "Dziewczyną z pociągu", której było wszędzie równie dużo, co "Kobiety w oknie". Jednak na tym porównania do książki Pauli Hawkins się nie kończą. Główna bohaterka podglądająca innych ludzi i nagle zdarzenie, którego nie powinna była zobaczyć. Myślę jednak, że mimo wszystko "Kobieta w oknie" jest nieco lepsza od "Dziewczyny z pociągu". W historii Finn'a są tajemnice, które wychodzą na światło dzienne w nieoczekiwanych momentach i zaskakują w ten sposób czytelnika, jednak są to takie chwilowe wzloty, bo zaraz po tym znowu mamy bardzo monotonną opowieść.

"Kobieta w oknie" to książka, którą raczej trzeba przeczytać, żeby wyrobić sobie własną opinię na jej temat. Tak jak wcześniej pisałam - ma ona swoich zwolenników, ale i przeciwników. Mnie nie do końca zachwyciła. Trochę się przy niej wynudziłam, ale były momenty dobre, jednak nie na tyle, żebym czytała tę książkę z przyspieszonym biciem serca i nie mogła się doczekać dalszej części powieści. Moim zdaniem też bardzo naciąganym faktem jest nazywanie tej książki bestsellerem. Nie sądzę, żeby zasłużyła na to miano. Promocja jej jak na najbardziej, ale ona sama jest raczej przeciętnym thrillerem, o którym szybko się zapomina i nie poleca się swoim znajomym.

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Czy to, co widzimy, dostrzegamy jest na pewno prawdą?

Anna Fox straciła wszystko - pracę, rodzinę i zdrowie. Od miesięcy nie wyszła nawet z domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem z lampką winą lub szpiegując swoich sąsiadów. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna żyć cudzym. Najwięcej uwagi poświęca Russelom - nowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Biografia Wandy Rutkiewicz to opowieść o jej życiu od początku aż do nieznanego w pełni końca. Wanda Rutkiewicz to kobieta, która od swoich najmłodszych lat musiała zmagać się z przeszkodami, które dla wielu byłyby nie do przejścia. Już w dzieciństwie pokazuje swój wielki upór nie tylko w kwestii swojej pasji, ale i życia prywatnego, co dla wielu z jej bliskich i znajomych było ogromną jej wadą. Wanda Rutkiewicz na pewno nie należała do osób, z którymi łatwo żyć. Była zawsze pewna swojego zdania i podejmowanych przez siebie decyzji. Była bezkompromisowa i przeważnie pewna siebie. Czasami zbyt pewna. Jednak te wszystkie cechy nasilały się głównie wtedy, kiedy zbliżała się kolejna wyprawa w góry. Wielu nie chciało z nią brać w tym udziału. Ale i wielu widziało w niej Mistrza, osobę, z której trzeba brać przykład. W życiu prywatnym Rutkiewicz również była człowiekiem dość konfliktowym, nie przyjmującym do siebie zdania innych, była bardzo zamknięta w sobie. Zawsze wiedziała najlepiej. Ale była również człowiekiem, który z wielką chęcią niesie pomoc nie oglądając się przy tym na żaden zwrot. Sama do wszystkiego dochodziła i sama to wszystko sobie odebrała. Niewielu akceptowało jej dość szalone i kontrowersyjne pomysły. Ale to właśnie dzięki nim Wanda Rutkiewicz stała się dla wielu autorytetem i osobą, z której można brać przykład. Wanda Rutkiewicz była człowiekiem, który wytrwale dążył do postawionego sobie celu. Już wtedy była przykładem na to, że można wszystko tylko, jeśli się chcę i robi wszystko, aby to osiągnąć. Rutkiewicz podporządkowała całe swoje życie górom. Liczyły się dla niej tylko one. Mam wrażenie, że w pewnym momencie ona sama zatraciła granicę między pasją, a niebezpieczeństwem, które zagrażało jej życiu. Biografia napisana przez Annę Kamińską to pasjonująca opowieść o życiu kobiety, z której na pewno można brać przykład, ale jest to też historia, która znajdzie swoich przeciwników, którzy będą twierdzić, że Wanda Rutkiewicz nie jest człowiekiem godnym naśladowania. Ale to czego nie można na pewno odmówić Wandzie Rutkiewicz to jej wielkiej miłości do gór, która była wręcz bezgraniczna.

blog: oliviaczyta.blogspot.com

Biografia Wandy Rutkiewicz to opowieść o jej życiu od początku aż do nieznanego w pełni końca. Wanda Rutkiewicz to kobieta, która od swoich najmłodszych lat musiała zmagać się z przeszkodami, które dla wielu byłyby nie do przejścia. Już w dzieciństwie pokazuje swój wielki upór nie tylko w kwestii swojej pasji, ale i życia prywatnego, co dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Znasz to uczucie? Kiedy zależy Ci na czymś tak bardzo, że byłabyś gotowa za to zabić?"

Kat i Nick to szczęśliwe małżeństwo, któremu na pierwszy rzut oka nic nie brakuje. Jednak poznając ich lepiej dostrzegamy to jak bardzo zależy im na posiadaniu dziecka, które scaliłoby ich związek. Próbują robić wszystko, aby spełnić swoje największe marzenie i kiedy po raz kolejny ponoszą porażkę i są bliscy rezygnacji w ich życiu pojawia się Lisa - dawna przyjaciółka Kat, która staje się dla nich ostatnią szansą na spełnienie ich największego marzenia.

Jednak nie bez przyczyny kobiety nie utrzymują już kontaktu. Ich przeszłość jest pełna tajemnic, które rzutują na całe obecne życie. Ich relacja jest pełna niedopowiedzeń i Kat obawia się, że Lisa, która zgodziła się na bycie surogatką, oszukuje ją i nie mówi jej wszystkiego. Perfekcyjne życie głównej bohaterki zaczyna się rozpadać, a ona traci nad nim kontrolę. Zaczyna rozumieć, że aby być szczęśliwą musi rozliczyć się z własną przeszłością.

"Surogatka" to pierwsza książka Louis Jensen, którą przeczytałam. I na pewno nie ostatnia! Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu i kreatywności autorki. Stworzyła ona historię, której nie da się porzucić. Poznając świat głównych bohaterów i wgłębiając się w jej treść chcemy coraz więcej i więcej. I kiedy wydaje nam się, że już wszystko staje się jasne nagle autorka po raz kolejny nas zaskakuje.

Louis Jensen od pierwszych stron kreuje swoją historię i bohaterów na nieoczywistych. Czytelnik nie do końca wie co ma o tym wszystkim sądzić i kiedy już przyjmuje jakieś stanowisko nagle okazuje się, że nie ma ono racji bytu i wszystko zaczyna się od nowa. Autorka perfekcyjnie potrafi kręcić i sprytnie zaskakiwać, co wpływa jednynie na pozytywny odbiór tej książki.

Jensen świetnie oddała portrety psychologiczne stworzonych przez siebie bohaterów. Przedstawiła kobietę pragnącą dziecka i gotową zrobić wszystko, aby spełnić swoje marzenia, dla której nieważne jest to, że burzy jej się całe dotychczasowe życie i zmienia się ono jedynie w kłamstwa, które tak naprawdę napędzają całą fabułę i intrygują osobę czytającą.

Nie można też nie wspomnieć o zakończeniu, którego nie powstydziłby się żaden mistrz gatunku i które wprawia czytelnika w osłupienie. Myślę, że będzie ono dla fanów thrillerów bardzo satysfakcjonujące, a i dla osób, które rzadko sięgają po ten gatunek będzie to dobry powód do przeczytania znakomitej książki!

blog: oliviaczyta.blogspot.com

"Znasz to uczucie? Kiedy zależy Ci na czymś tak bardzo, że byłabyś gotowa za to zabić?"

Kat i Nick to szczęśliwe małżeństwo, któremu na pierwszy rzut oka nic nie brakuje. Jednak poznając ich lepiej dostrzegamy to jak bardzo zależy im na posiadaniu dziecka, które scaliłoby ich związek. Próbują robić wszystko, aby spełnić swoje największe...

więcej Pokaż mimo to