-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać140
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-03-21
2023-12-15
Mistrz nie zawodzi, Mistrz nie rozczarowuje, na Mistrza zawsze można liczyć. Tym razem Max Czornyj wybrał kontrowersyjny temat aborcji. Autor nie wypowiada się konkretnie za ani przeciw. Daje za to czytelnikom kolejny porywający dreszczowiec. Jest to trzecie i ostatnie spotkanie z profilerem Orestem Rembertem i detektywem Lizą Langer. Akcja, podobnie jak w poprzednich powieściach tej serii rozgrywa się w Gdańsku. Bestia, bo tak najlepiej określić tego mordercę atakuje i morduje kobiety w zaawansowanej ciąży oraz ich nienarodzone dzieci.
Jest brutalnie, strasznie i tajemniczo. Zbrodnie te cechuje ogromne okrucieństwo, a sprawca działa bez widocznego klucza. Pomiędzy ofiarami nie ma powiązań i w pewnym momencie śledztwo się nie klei. Zaczyna się wyścig z czasem, bo morderca rzuca policji wyzwanie i zaprasza do piekielnej gry, w której stawką jest życie ofiar. Fabuła jest nieprzewidywalna i niestety wiarygodna. Piszę „niestety”, bo jak wiemy życie potrafi pisać najstraszniejsze scenariusze. Nie ma granic zła, których człowiek nie jest w stanie przekroczyć. Max Czornyj jest pisarzem nie tylko utalentowanym, ale też odważnym. Nie każdy byłby w stanie wziąć na warsztat tak trudny i naładowany emocjami temat. Nie każdy by sobie z takim tematem poradził. Na szczęście Max Czornyj ma naprawdę niezwykły talent pisarski i świetny warsztat. Relacja pomiędzy Rembertem i Langer ewoluuje, dojrzewa. Dialogi są ciekawe i logiczne. Jednak momentami te konkretne zbrodnie emocjonalnie przerastają nawet tak doświadczonych profesjonalistów. Podobały mi się elementy włoskie zawarte w tej książce, czyli opisy potraw z restauracji. Przyznam, że niektóre z nich mnie wielce zaintrygowały i zainspirowały do dalszych poszukiwań. Widać, że autor ma w tej kwestii bardzo bogatą wiedzę. Inni bohaterowie również są wielowymiarowi, a nawet fascynujący w całej swojej rozciągłości przesiąkniętej złem. Kim jest nawiedzony Profet? Czy wśród jego wyznawców są fanatycy zdolni do popełniania zbrodni i to w tak okrutny sposób? Jak zwykle u tego autora do samego końca nie wiemy kto stoi za brutalnymi zbrodniami i co kieruje tą osobą. Szczerze polecam czytelnikom o mocnych nerwach. A ja niedługo sięgnę po inne książki tego pisarza.
Mistrz nie zawodzi, Mistrz nie rozczarowuje, na Mistrza zawsze można liczyć. Tym razem Max Czornyj wybrał kontrowersyjny temat aborcji. Autor nie wypowiada się konkretnie za ani przeciw. Daje za to czytelnikom kolejny porywający dreszczowiec. Jest to trzecie i ostatnie spotkanie z profilerem Orestem Rembertem i detektywem Lizą Langer. Akcja, podobnie jak w poprzednich...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-06
Nie jest to lektura ani łatwa, ani przyjemna. Wręcz przeciwnie, sporo jest tu drastycznych opisów z wojny w Afganistanie. Od razu chciałabym ostrzec zwierzolubów, bo niestety są tu również opisy cierpienia zwierząt. Ja oczywiście jak najszybciej pominęłam te opisy, bo to nie na moje nerwy. Książka składa się z wywiadów z weteranami wojny, ich matkami oraz żonami. Z tych rozmów – bez względu na to czy ktoś popierał interwencję w Afganistanie czy też nie – wyłania się cały jej koszmarny bezsens. Te bzdury, którymi było karmione społeczeństwo radzieckie o jakimś “obowiązku internacjonalistycznym“ i wypaczone pojęcie patriotyzmu stanowiły narzędzia propagandy. Niektórzy, w tym kobiety zgłaszali się na ochotnika. Inni zostali wcieleni do wojska przymusowo. Na wojnie jednak każdy miał pewien wybór czy strzelić do nieuzbrojonego cywila, w tym dziecka, czy nie, czy może w danej sytuacji spudłować. Czy zachować jakieś resztki człowieczeństwa i moralności czy też ślepo wykonywać rozkazy. Wielu żołnierzy wróciło w ocynkowanych trumnach. Stąd tytuł książki. Inni zostali do końca życia kalekami w sensie fizycznym oraz psychicznym. Nikt nie wrócił bez ran, czy to fizycznych czy tych niewidocznych. Zbrodniarze niemieccy po wojnie próbowali się usprawiedliwiać wykonywaniem rozkazów. Ta niby obrona była na szczęście nieskuteczna. Radzieccy zbrodniarze stosowali dokładnie taką samą retorykę. Jak sądzę była to obrona wykorzystywana raczej na własne potrzeby, bo społeczeństwo radzieckie trochę niechcący wymierzyło im bardzo dotkliwą karę, czyli zapomnienie. Zaczęły się wielkie, globalne przemiany i wstydliwa wojna i wszystkie jej straszne konsekwencje były po cichu chowane, grzebane w otchłani niepamięci. Nie było czerwonych dywanów ani wdzięczności dla bohaterów. Zaczęły się za to pojawiać informacje o zbrodniach popełnionych na afgańskich cywilach. Autorka nie stawia nikogo na piedestale ani nie potępia. Za to ze współczuciem słucha tych opowieści. Moje współczucie jednak było skierowane na zbiorowego bohatera jakim był naród afgański. Na przykładzie “Cynkowych chłopców“ widać również jak historia lubi się powtarzać i jak ludzkość jest boleśnie odporna na nauki z przeszłości. Teraz również głupi politycy prowadzą bezsensowne konflikty zbrojne mając poparcie ogłupiałych i tchórzliwych obywateli. Świat, a przynajmniej jego część wygląda obecnie jak swoje karykaturalne odbicie w krzywym zwierciadle. Ta karykatura ma jednak swoje bolesne konsekwencje w życiu milionów ludzi. Polecam tę lekturę, bo jest to w swoim rodzaju ciekawa lekcja niedawnej historii.
Nie jest to lektura ani łatwa, ani przyjemna. Wręcz przeciwnie, sporo jest tu drastycznych opisów z wojny w Afganistanie. Od razu chciałabym ostrzec zwierzolubów, bo niestety są tu również opisy cierpienia zwierząt. Ja oczywiście jak najszybciej pominęłam te opisy, bo to nie na moje nerwy. Książka składa się z wywiadów z weteranami wojny, ich matkami oraz żonami. Z tych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Co prawda święta Bożego Narodzenia już dawno minęły, ale ja je przechorowałam, więc na dobrą sprawę cała atmosfera i ta przysłowiowa magia mnie ominęły. Postanowiłam więc choć trochę sobie nadrobić ten czas i przynajmniej na kilka chwil zanurzyć się w tej magicznej atmosferze. W książce Magdaleny Kordel mamy ciekawą historię, w którą wplecione są wyraziste, złożone i wiarygodne postacie. Michalina jest młodą dziewczyną, która z powodu problemów rodzinnych ląduje na ulicy. Dziewczyna jest bezdomna, co jak można się domyślić jest szczególnie ciężkim doświadczeniem w zimie. Petronela, zwana Nelą, to starsza, zamożna i bardzo samotna kobieta. Tęskni za siostrą, która zaginęła w czasie wojny, tęskni też za swoim nieżyjącym mężem. Zbliżają się święta i obydwie kobiety, które się nie znają i pochodzą z dwóch różnych światów decydują się na wizytę w jednym z warszawskich kościołów. Wtedy uruchamia się lawina rozmaitych zdarzeń, które już na zawsze zmienią życie obydwu kobiet i nie tylko ich. Pojawiają się też różne nowe osoby. Nie wszystkie są pozytywnymi bohaterami, ale ogólnie większość postaci występujących na kartach tej książki to dobrzy ludzie, wrażliwi na krzywdę innych. Autorce udało się stworzyć magiczną i tajemniczą zarazem atmosferę poprzedzającą Święta Bożego Narodzenia. Atmosfera ta spaja fabułę i jest jej nieodzowną częścią, bez popadania w irytujący infantylizm, który niejednokrotnie psuje lekturę książek z motywem świątecznym. O ile w powieści z kategorii “świątecznych“ można się spodziewać dużo pozytywnych przekazów, o tyle tutaj fabuła wcale nie była tak do końca przewidywalna. Nie była też przeładowana nierealistycznym optymizmem i przesłodzona. Chwała autorce za to. „Anioł do wynajęcia” przekazuje nam w dyskretny, ale jasny sposób, że każdy z nas może być czyimś aniołem. Wystarczy odrobina dobrej woli i empatii. Magdalena Kordel ma bardzo dobry warsztat, dzięki któremu powieść jest ciekawa i przyjemna w odbiorze. Rozgrzewa nas wewnętrznie bez względu na to jaka aura panuje za oknem. Muszę przyznać, że trochę się obawiałam, że będzie to totalnie nierealistyczna i naiwna książka, którą odłożę z poczuciem rozczarowania i niesmakiem na półkę. Taka, co to nie jest ani bajką, ani powieścią obyczajową, tylko jakimś potworkiem pomiędzy tymi gatunkami. Tak się jednak na szczęście nie stało. Polecam o każdej porze roku.
Co prawda święta Bożego Narodzenia już dawno minęły, ale ja je przechorowałam, więc na dobrą sprawę cała atmosfera i ta przysłowiowa magia mnie ominęły. Postanowiłam więc choć trochę sobie nadrobić ten czas i przynajmniej na kilka chwil zanurzyć się w tej magicznej atmosferze. W książce Magdaleny Kordel mamy ciekawą historię, w którą wplecione są wyraziste, złożone i...
więcej Pokaż mimo to