-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-09-21
2015-12-05
2015
Założę się, że po jakikolwiek romans sięgnęła każda kobieta przynajmniej jeden raz. Jedne pokochały ten gatunek, a inne wręcz znienawidziły. Niektóre z nas marzą o chwili zapomnienia lub przeżyciu czegoś wyjątkowego. Jak to jest z tym "Piekłem Gabriela"? Otóż na tylnej okładce spotkamy mylący czytelnika opis książki. To nie żaden diabelski erotyk tylko (nie)zwykły romans.
Właściwie nie wiem czemu sięgnęłam po tę książkę. Szukałam jakiegoś ciekawego romansu, przeszukiwałam różne strony w poszukiwaniu tego idealnego. Czy znalazłam? Poniekąd, ponieważ "Piekło Gabriela" jest jednym z najlepszych romansów jakie miałam okazję czytać. Nie zawiodłam się sięgając właśnie po nią.
Nawiązując do pierwszego akapitu, a raczej do jego zakończenia... czemu nie można nazwać tej książki erotykiem? Bo erotyzmu jest tam minimalna ilość, znikoma wręcz. W książce znajdziemy tylko jedną scenę erotyczną i to w dodatku tak subtelną, że czyta się ją z przyjemnością, a nie z odrazą. Porównywanie książki do Grey'a albo Crossa, to zupełna obraza dla tak fantastycznej powieści. Zapewniam Was, że z tymi dwoma wymienionymi wcześniej książkami "Piekło Gabriela" nie ma nic wspólnego. No prawie, ale o tym później. To przykład tego, jak opis na okładce potrafi być mylący.
"Kiedy mężczyzna klęczy przed kobietą, jest to gest rycerski. Kiedy kobieta klęczy przed mężczyzną, jest to gest niestosowny."
To tak słowem wstępu, ale może przejdę w końcu do samej historii. Pewnie spotkaliście się z romansem wykładowcy i studentki, prawda? Tutaj też to zobaczycie. Jednak książka jest o tyle ciekawa, że w cały romans zostaje wplątany nie kto inny jak Dante. Tak, ten sam który napisał Boską Komedię. Jest rok 2009, uniwersytet w Toronto. Na wydziale italianistyki wykłada Gabriel Emerson, ucieleśnienie kobiecych marzeń, stanowczy, władczy, diaboliczny, nieobliczalny i bardzo kapryśny mężczyzna. Na jego zajęcia zapisuje się skromna i nieśmiała Julia Mitchell. Według bohatera jest ona ucieleśnieniem wszystkich cnót. Rodzi się pomiędzy nimi więź, Gabriel jest zafascynowany młodziutką Julią, ale jednocześnie irytuje go fakt, że jest ona tak nieskazitelna. Tak naprawdę bohaterowie spotkali się pierwszy raz o wiele, wiele wcześniej. Kilka lat wcześniej Gabriel zwrócił się do Julii Beatrycze i od tamtej pory nie mógł wyrzucić jej z głowy. Bohater balansuje na krawędzi dobra i zła, zagląda w głąb swojej duszy, w której on sam widzi wyłącznie mrok. Dociera do swojego własnego inferno, jest niczym upadły anioł, który zstąpił z piekieł na ziemię, aby odpokutować. Boi się, że jego dusza nie dostąpi zbawienia, bo jest zbyt mroczna i nieokiełznana.
"Nie pragnę cię pochłonąć, chociaż nie zamierzam kłamać: przyciąga mnie twoja światłość. Jeżeli ja jestem mrokiem, ty jesteś gwiazdami."
Wiele romansów opiera się również na erotyzmie, chociaż erotykami ich nie nazywamy. Tutaj widać potrzebę zrozumienia i bliskości, wykaraskania się z mroku i krętego labiryntu, w którym utknął bohater. To niezwykła opowieść o powolnym wydostawaniu się z otchłani piekła. Nie ma powielonych schematów. Każdy wątek w tej historii to zupełnie coś innego i wyjątkowego. Historię czyta się z lekkością, skłania ona do refleksji nad własnym "ja".
Książka ma u mnie duży plus za wplecenie do historii Dantego. Widać, że autor wiedział o czym pisze. "Boska komedia" stanowi ciekawe tło dla całej opowieści. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie napisała o kilku mankamentach w historii. Całość czyta się przyjemnie, jednak w niektórych sytuacjach irytuje postawa głównej bohaterki - Julii. Jest to mały minus tej powieści, ale po zagłębieniu się w czeluście tej opowieści, mogę wybaczyć autorowi takie wykreowanie postaci. Nienawidzę Sylvain Reynard za napisanie tak fantastycznej książki, która całkowicie skradła moje serce, tak że długo po jej przeczytaniu nie mogłam wyleczyć się z książkowego kaca.
"Niekiedy ludzi trzeba zostawić samych, żeby przekonali się jak sami siebie nienawidzą. Czasem dobroć wystarczy, aby odkryć prawdziwe oblicze zła."
Dotarliście kiedyś do czeluści piekieł? Do swojego inferno? Znaleźliście się na samym skraju? Zgubiliście się w krętym, pełnym szaleństw rollercoasterze życia? Gabriel się w nim znalazł. I pragnie odkupienia. "Piekło Gabriela" mogę z czystym sercem polecić każdemu. I fanom romansów, fanom Dantego, po prostu wszystkim. Ja jeszcze pewnie nie raz sięgnę po tę książkę i zawsze będę czytała ją z przyjemnością.
***
97books.blogspot.com/
Założę się, że po jakikolwiek romans sięgnęła każda kobieta przynajmniej jeden raz. Jedne pokochały ten gatunek, a inne wręcz znienawidziły. Niektóre z nas marzą o chwili zapomnienia lub przeżyciu czegoś wyjątkowego. Jak to jest z tym "Piekłem Gabriela"? Otóż na tylnej okładce spotkamy mylący czytelnika opis książki. To nie żaden diabelski erotyk tylko (nie)zwykły romans....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-10
97books.blogspot.com
„Przekroczyć granice” Katy McGarry miało swoją premierę niedawno, bo ósmego czerwca 2016. Książka została wydana przez wydawnictwo Muza i rozpoczyna cykl Pushing the limits.
Przeczytałam zapowiedź tej książki na jednym blogu poświęconemu recenzjom i już wiedziałam, że jest to historia, o której chciałabym poczytać i przyjrzeć się jej bliżej. Nie spoilerowałam sobie przedpremierowymi recenzjami, a gdy natykałam się na coś związanego z tą książką, po prostu od razu wyłączałam stronę.
Jeszcze do niedawna Echo Emerson miała wszystko: pozycję w szkole, chłopaka sportowca, uznanie wśród znajomych. Jeden wypadek przekreślił wszystko, a Echo stała się odludkiem. Najgorszy wydaje się fakt, że nie pamięta tego wydarzenia. Jedyną pamiątką po tajemniczym wypadku są blizny na rękach oraz amnezja. Echo zaczyna uczęszczać na terapię do tej samej terapeutki, co Noah. Chłopak nosi ze sobą inny bagaż doświadczeń. Jedno wydarzenie sprawiło, że zaczął ćpać i szukać dziewczyn do zaliczenia. Za wszelką cenę chce odzyskać swoich braci, którzy przebywają w rodzinie zastępczej.
Oboje chcą powrotu do normalności, pragną uporządkować swoje życie i ruszyć do przodu. Czy będzie to możliwe, gdy los zacznie nieustannie krzyżować ich drogi? Czy Echo uda się odkryć prawdę i spełnić marzenia? Czy Noah będzie w stanie zaopiekować się dwójką rodzeństwa? Czy może jednak wydarzy się coś, co mu to uniemożliwi? Czy oboje przekroczą granice, nie patrząc na konsekwencje?
„Rany się zabliźniają i nie zawsze masz wrażenie, jakby haratał cię nóż. Ale kiedy najmniej się tego spodziewasz, pojawia się ból, który ci przypomina, że nic już nigdy nie będzie takie samo.”
Zacznę może od fabuły, która może wydawać się schematyczna i oklepana, bo ileż powstaje powieści opierających się na problemach nastolatków? Wiele. Jednak fabuła Przekraczając granice nie wydaje się tak oczywista. Owszem, mamy tu do czynienia z dwójką nastolatków z problemami, jednak opowieść jest tak dobrze skonstruowana, że czytając o Echo, Noahu, Beth, Lili, miałam wrażenie, że takie osoby naprawdę istnieją, że również borykają się z różnymi przeciwnościami losu. Bił od nich po prostu autentyzm. Żaden problem nie był wyolbrzymiony na tyle, aby wydawał się naciągany i sztuczny. W takiej sytuacji mógł się znaleźć każdy z nas.
Autorka wykreowała pełnokrwistych bohaterów. Takich, którzy mają zarówno zalety, jak i wady, swoje przyzwyczajenia, dziwactwa, czy słabości. Z ręką na sercu mogę przyznać, że po raz pierwszy żadna z postaci mnie nie denerwowała i nie irytowała, być może to właśnie dlatego pod koniec książki trudno było mi się z nimi rozstać. Chciałam nadal przeżywać ich historie. Echo polubiłam za jej wrażliwość i trafną ocenę sytuacji, natomiast Noaha za pikantne teksty, za skromność, a pod koniec powieści za podjęcie dojrzałej decyzji. Relacja między Echo a Noahem była wyjątkowa, przepełniona szczerością, przez co pokochałam tę dwójkę jeszcze bardziej. Nie zabrakło jednak dogryzania i zabawnych rozmów. Katie McGarry nie zapomniała o bohaterach drugoplanowych, których kreacja była przemyślana od początku do końca.
„Uwielbiałam te oczy. Czekoladowo-brązowe, z figlarnym błyskiem gotowym podpalić świat”.
Książka porusza wiele ważnych kwestii. To właśnie w „Przekroczyć granice” możemy poczytać o braku akceptacji ze strony bliskich, o kłamstwach i o radzeniu sobie z bólem. Czasami nie warto brnąć w związki, czy przyjaźnie, w których będziemy czuć się wykluczeni. To niesamowita historia o uzdrawiającej mocy miłości i przyjaźni. To książka, która uczy, że nie każde potknięcie oznacza przegraną, czasami musimy coś stracić, aby zyskać coś innego.
Katie McGarry pisze bardzo plastycznym językiem, nie używa zbędnych zapychaczy i ozdobników. Akcja toczy się stosunkowo wolno, ale nie uważam tego za jakąkolwiek wadę, ponieważ mogłam bardziej przyjrzeć się poszczególnym wydarzeniom i wczuć się w sytuację bohaterów.
„Przekroczyć granice” to książka, w której całkowicie się zakochałam. Przeżywałam z bohaterami wszystkie rozterki, cieszyłam się, gdy wszystko szło po ich myśli oraz czułam przygnębienie, czytając o komplikacjach w ich życiu. To właśnie w niej znajdziecie istne apogeum emocji w najlepszym wydaniu. Jest to historia, do której będę z przyjemnością wracać. Jestem nią absolutnie zachwycona i oczarowana, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z czystym sumieniem polecić ją każdemu.
97books.blogspot.com
„Przekroczyć granice” Katy McGarry miało swoją premierę niedawno, bo ósmego czerwca 2016. Książka została wydana przez wydawnictwo Muza i rozpoczyna cykl Pushing the limits.
Przeczytałam zapowiedź tej książki na jednym blogu poświęconemu recenzjom i już wiedziałam, że jest to historia, o której chciałabym poczytać i przyjrzeć się jej bliżej. Nie...
2018-06-26
2016-06-22
Czy kiedykolwiek czuliście się wyobcowani? Czy inni uważali Was za dziwaków ze względu na to, że nie podążaliście za tłumem, a po prostu realizowaliście własne pasje i byliście sobą? Ile razy staraliście się udawać, że wszystko jest w porządku, próbowaliście się dopasować, aby ludzie nie patrzyli na Was z politowaniem?
Nie od dziś wiadomo, że poprzez sztukę i muzykę można pokazać wiele, ale przede wszystkim dzięki niej można wyrazić siebie. Zarówno sztuka, jak i muzyka ma na nas zbawienny wpływ, może nas odprężać, uspokajać bądź po prostu stanowi jedną z form wyrażania emocji.
,,Byliśmy znużeni, ale byliśmy razem, tworząc własny rodzaj sztuki. Staliśmy się arcydziełem stworzonym z dwóch samotnych dusz. Kolor w naszych oczach zmętniał, ponieważ wiedzieliśmy, że niekiedy najpiękniejsze dzieło sztuki tworzone było z najmroczniejszego zakątka duszy".
Aria od zawsze była uważana za dziwadło. Razem ze swoim przyjacielem Simonem przemierzała szkolne korytarze, pozostając niezauważana. Nie istniała, ale czuła się z tym dobrze. Jedno wydarzenie wystarczyło, aby cała szkoła zaczęła huczeć od plotek, a jej przypięto etykietę puszczalskiej. Był też on. Chłopak z Alabamy, próbujący robić dobrą minę do złej gry. Po przyjeździe do ojca musiał zmierzyć się z ponurą rzeczywistością. Nowy dom, nowa szkoła, nowi ludzie. Gdyby nie projekt Art&Soul Aria i Levi nie mieliby nawet okazji tak dobrze się poznać. Jednak czy to wystarczyło, aby dwie zagubione dusze znalazły w sobie oparcie?
,,Jeśli zbyt mocno skupimy się na tym, co było, lub zbyt intensywnie będziemy myśleć o tym, co będzie, przegapimy nasze obecne pragnienia, rzeczy, które chcemy tu i teraz".
Zdaję sobie sprawę, że fabuła nie należy do oryginalnych, ale myślę, że ta pozycja wyróżnia się na tle innych z tego gatunku, ze względu na to, że autorka tak fantastycznie opisuje wszystkie wydarzenia. W książce nie znajdziecie zbędnych opisów czy dialogów, wszystko układa się po prostu w doskonałą całość. Styl Brittainy C. Cherry jest niezwykle lekki, a zarazem plastyczny, przez co książkę można pochłonąć w jeden, ewentualnie dwa, wieczory.
Bohaterowie nie są w przejaskrawieni. Los nie rzuca im wyłącznie kłód pod nogi, dramat nie goni dramatu. Przez tę historię przemawia przede wszystkim realizm, ponieważ pojawiają się zarówno szczęśliwe, jak i smutne momenty w życiu Arii i Leviego. Levi za kurtyną sztucznego uśmiechu ukrywa swój ból spowodowany odrzuceniem ze strony ojca. Próbuje nawiązać z nim nić porozumienia, ale nawet to okazuje się zbyt trudne. Levi jest niezwykle sympatycznym chłopakiem, z którym mogłabym się zaprzyjaźnić bez wahania. Mimo problemów rodzinnych stara się iść do przodu, walczy o swoje marzenia i nie ulega wpływom innych ludzi. Aria natomiast jest zwyczajną dziewczyną, gotową stawić czoła problemom. Podjęła w życiu niejedną złą decyzję, ale mimo to próbuje wszystko naprawić. Jest artystką, więc nic dziwnego, że nieco odstaje od reszty. Według mnie, to właśnie Levi, Aria oraz Simon i Abigail są normalnymi ludźmi. Zostali nazwani dziwakami tylko ze względu na to, że nie pasowali do reszty, ponieważ mieli własne pragnienia i cele, mieli wady, swoje przyzwyczajenia i nawyki.
,,Może nie chodziło o sklejanie złamanych serc. Może chodziło o kochanie pokruszonych odłamków takimi, jakie one były".
Wielu może sądzić, że głównym tematem tej książki jest miłość. To jednak wątek poboczny, który stanowi niesamowite tło dla całej powieści. Na główny plan wysuwa się poznawanie siebie, swoich pragnień oraz marzeń. To książka o przyjaźni oraz o podejmowaniu decyzji, które nie zawsze będą słuszne. Poruszane są także inne kwestie, takie jak relacje dzieci i rodziców oraz różne postawy wobec choroby.
Miłość przedstawiona przez autorkę nie jest łatwa. Brittainy C. Cherry pokazuje złożoność tego uczucia, które dopiero kiełkuje. Właściwie ani Aria, ani Levi nigdy tego nie doświadczyli. Nie chodziło o fizyczność, a o harmonię dusz. To nie kolejna banalna historia miłosna, w której bohaterowie zakochują się od pierwszego wejrzenia. Oni dopiero poznają to uczucie. Małymi krokami zbliżają się do siebie, próbując zdobyć zaufanie drugiej osoby.
Mimo iż na okładce znajdują się dwie postacie, które sugerują czytelnikowi, jak wyglądają bohaterowie, to jednak ja podczas czytania miałam w głowie zupełnie inne osoby. Okładka może nie jest oryginalna, ale uważam, że ma w sobie coś takiego, że po prostu przyciąga wzrok. Na tylnej okładce znajduje się krótki opis historii oraz dwa, naprawdę cudowne, cytaty.
,,W jakiś sposób jednocześnie była zimna i ciepła, jak słońce, które rankiem wschodzi nad zimowym lasem".
Jeżeli mieliście wątpliwości, sięgając po ,,Kochając Pana Danielsa", to ,,Art&Soul" powinno być dla Was lekturą obowiązkową. Jest zdecydowanie lepszą, bardziej dopracowaną pozycją, w której autorka zadbała o każdy szczegół oraz wplotła ciekawe wątki. Nie uważam, aby poprzednia książka autorki była zła, wręcz przeciwnie, podobała mi się, jednak ,,Art&Soul" wywołało we mnie o wiele więcej emocji i znacznie bardziej zżyłam się z bohaterami. Moim zdaniem nie jest to książka łatwa, ponieważ porusza wiele ważnych kwestii, pokazuje zupełnie inne spojrzenie na miłość i według mnie, to stanowi zdecydowany atut tej książki.
,,Była tęczą w mojej niekończącej się burzy".
Czy kiedykolwiek czuliście się wyobcowani? Czy inni uważali Was za dziwaków ze względu na to, że nie podążaliście za tłumem, a po prostu realizowaliście własne pasje i byliście sobą? Ile razy staraliście się udawać, że wszystko jest w porządku, próbowaliście się dopasować, aby ludzie nie patrzyli na Was z politowaniem?
Nie od dziś wiadomo, że poprzez sztukę i muzykę można...
Demetrię miałam okazję oglądać na dużym, jak i małym ekranie już od najmłodszych lat, i jej i moich. Zdobyła popularność dzięki serialowi "Słoneczna Sonny" oraz filmom "Camp rock" i "Program ochrony księżniczek". Wyfrunęła spod skrzydeł Disney'a i zajęła się muzyką.
Sława i narastające konflikty dopadły również Demi. Zniknęła na długie tygodnie i dopiero po jakimś czasie wszyscy dowiedzieli się z czym tak naprawdę borykała się młoda piosenkarka. Sama podzieliła się swoimi problemami z mediami, fanami. Jak sama mówi borykała się z problemami odżywiania, nałogami oraz przyznała, że jest "dwubiegunowa". Jednak to nie wszystko. Aktorka przyznała się także do samookaleczenia, była też dręczona w szkole.
Chociaż Demi wątpiła w poprawę swojego zdrowia, nie tylko fizycznego, los spojrzał na nią przychylnym okiem. Po terapii wróciła do swoich fanów, rodziny, pełna życia i ponownie uśmiechnięta.
Książka "Bądź swoją siłą przez 365 dni w roku" pokazuje, jak ważna jest wiara w samego siebie. Dzięki niej możemy dowiedzieć się więcej o sobie, a także jesteśmy w stanie zrozumieć jakie problemy dręczą nas samych. Każda strona jest poświęcona jednemu dniowi. Demi dzieli się z nami swoją historią kawałek po kawałku. Motywuje nas także do działania i podejmowania wyzwań. Po każdej refleksji Demi przychodzi czas na nasze osobiste rozmyślania. Autorka przygotowała dla nas szereg celów, które możemy zrealizować. Tym samym z każdym kolejnym dniem i my stajemy się silniejsi.
"Kiedy zamartwiamy się tym, co pomyślą o nas ludzie, pozwalamy im dyktować, jak mamy żyć, a przez to niepostrzeżenie tracimy kontakt z tym, kim jesteśmy."
Piosenkarka motywuje także do działania, nie oczekuje jednak od nas diametralnych zmian. Najważniejsze jest by pokochać samego siebie, z wszystkimi wadami i niedoskonałościami. Dzięki nim stajemy się autentyczni - nie sztuczni.
Demi zawarła w tej książce swoje największe tajemnice. Nie zagłębia się jednak we wszystkie historie. Każdy tekst nie przekracza dwudziestu zdań lecz dodatkowo jest okolony wartościowym cytatem znajdującym się tuż pod datą.
Staying strong to nie tylko piękny tekst, ale także przepiękna okładka. Gołębie znajdujące się w centralnej części okładki symbolizują m.in pokój i pogodę ducha, a także spokój. Dodatkowo niebieski kolor służy ukojeniu nerwów.
Dzięki tej książce miałam możliwość dowiedzieć się więcej o samej sobie. Zrozumiałam także, że nie muszę się zmieniać, mimo, że inni tego oczekują. Ciągle próbuję zaakceptować wszystkie swoje wady bądź staram się je niwelować do minimum. Nie polecam czytać od razu całej książki. Poświęćcie na czytanie jej cały rok lub chociażby pół. Usiądźcie i zastanówcie się nad swoim życiem, bo nigdy nie wiadomo, czy nie spotka Was coś podobnego. Nie pozwólcie także, aby nadmiar problemów zniszczył Was od środka. Staying strong.
***
97books.blogspot.com/
Demetrię miałam okazję oglądać na dużym, jak i małym ekranie już od najmłodszych lat, i jej i moich. Zdobyła popularność dzięki serialowi "Słoneczna Sonny" oraz filmom "Camp rock" i "Program ochrony księżniczek". Wyfrunęła spod skrzydeł Disney'a i zajęła się muzyką.
Sława i narastające konflikty dopadły również Demi. Zniknęła na długie tygodnie i dopiero po jakimś czasie...
2016-05
Cieszę się, że mogę w końcu podzielić się z wami refleksjami dotyczącymi książki Chilli napisanej przez polską debiutującą pisarkę Polę Rewako. Rzadko mam okazję czytać książki psychologiczne, Chilli niewątpliwie do nich należy, jednak jeśli już po jakąś sięgam, to staram się z niej wynieść jak najwięcej. Gdy pojawiła się okazja zrecenzowania książki z tego gatunku, długo się nie wahałam.
Mea Chubin to dwudziestolatka, która postanowiła studiować psychologię. Jest inna niż większość osób w jej wieku. Nie potrafi odnaleźć się w świecie alkoholu, kolejnych imprez, związków damsko-męskich, a przede wszystkim wśród ludzi, którzy są pogrążeni w rutynie. Nierozumiana przez bliskich postanawia zmienić świat. Bohaterkę poznajemy w chwili rozmowy z psychologiem. Jest dzień przed rozprawą, a Mea zaczyna swoją opowieść o grupie o nazwie Demolka, o całej idei przedsięwzięcia oraz o bezdomnym, dzięki któremu w jej głowie zakiełkowała myśl o próbie naprawy społeczeństwa.
"Jedynie mała cząstka ludzi jest w stanie odblokować represję i zmusić umysł do analizowania świata."
Książka jest swego rodzaju spowiedzią nie tyle przed psychologiem i milionami ludzi, którzy siedzą przed telewizorami, ile przed samą sobą. Ilu ludzi potrafi dostrzec, że świat to źle poukładane puzzle, które trzeba ułożyć ponownie, aby tworzyły spójną całość? Czy każdy jest gotowy podjąć jakieś działanie, wziąć jeden z puzzli i położyć go w prawidłowym miejscu? Na te pytania musimy sobie odpowiedzieć sami.
Czy ktoś chciałby czytać książkę, w której akcja porusza się mozolnie, praktycznie nic się nie dzieje, a bohaterowie są po prostu nijacy? Zapewne nie. Chilli zapewnia przede wszystkim ciekawą i niebanalną fabułę oraz wartką akcję. Raz wysłuchujemy rozmowy Mei z psychologiem, a raz zanurzamy się we wspomnienia bohaterki, która opowiada nam całą historię od samego początku.
Niektóre ze zdarzeń wydały mi się wręcz absurdalne i mało prawdopodobne, ale to tylko fikcja literacka, więc przymknęłam na to oko. Po przeczytaniu tej książki zdałam sobie sprawę, że nie pochwalam wielu działań Mei, jednak mimo wszystko doceniam jej trud i ciężką pracę. Sama raczej jestem negatywnie nastawiona do agresji, bo wiem, że ciężko przynosi ona niepożądane skutki i staram się ją eliminować ze swojego życia. Wielu ludzi po prostu nie podejmuje działań, balansuje na granicy dobra i zła, w ich życiu dominuje fałsz i egoizm. Bohaterka wybrała jedną z gorszych dróg naprawy społeczeństwa, jednak nie była bierna. Swoim działaniom i przekonaniom była wierna do samego końca. Agresją nie do końca da się zniwelować rodzące się zło, ale jest to jakiś sposób na zwrócenie uwagi społeczeństwa.
"Motyw wyboru, przez które drzwi masz przejść, odzwierciedla twój przymus stałego podejmowania decyzji w rzeczywistości."
W Chilli znajdziemy szereg ilustracji dopasowanych do całej fabuły. Okładka natomiast przyciągnęła moją uwagę już w pierwszej chwili. Widzimy na niej dwa ptaki, a jeżeli miałabym powiedzieć precyzyjniej, to kruka i gołębia. Dodatkowo wokół ptaków możemy dostrzec wyrazy, które w jakiś sposób łączą się z książką. Całość jest ukazana w czarno-białych barwach, co wywołuje raczej pesymistyczne skojarzenia, mimo to ten gołąb symbolizujący pokój daje czytelnikowi swego rodzaju nadzieję. Można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że zwierzęta z okładki toczą ze sobą nieustanną walkę, tak samo, jak zło wytacza ciężkie działa przeciwko dobru.
Język książki jest barwny, w całej opowieści nie brakuje wulgaryzmów, ale mają one na celu wzmocnienie poszczególnych wypowiedzi. Tak gdzieś do połowy opowieści możemy natknąć się na wiele powtórzeń, ale z każdą kolejną stroną książkę czyta się coraz przyjemniej.
Tę książkę każdy czytelnik może odbierać inaczej. Ja odbieram ją jako próbę walki dobra ze złem, jako niezgodę na istniejącą niesprawiedliwość, obłudę i fałsz. To swoista próba naprawy świata i ludzi różnymi metodami. Myślę również, że jest to doskonała opowieść o ulotności i marności ludzkiego życia, o rutynie, która próbuje zapanować nad całym światem. Polecam tę książkę każdemu, kto choć trochę myśli o tym, jakie jest nasze społeczeństwo.
Natomiast w samej autorce widzę ogromny potencjał. Widać, że Pola Rewako dokładnie przemyślała całą opowieść, mimo kilku małych mankamentów książkę czyta się nadzwyczaj dobrze. Największym zaskoczeniem było dla mnie samo zakończenie, mam jednak nadzieję, że Chilli to nie ostatnia książka napisana przez Polę Rewako, a ja jeszcze będę mogła przeczytać coś jej autorstwa.
***
97books.blogspot.com/
Cieszę się, że mogę w końcu podzielić się z wami refleksjami dotyczącymi książki Chilli napisanej przez polską debiutującą pisarkę Polę Rewako. Rzadko mam okazję czytać książki psychologiczne, Chilli niewątpliwie do nich należy, jednak jeśli już po jakąś sięgam, to staram się z niej wynieść jak najwięcej. Gdy pojawiła się okazja zrecenzowania książki z tego gatunku, długo...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-01
Historia chłopca z Aleppo działa na zmysły, onieśmiela, szokuje, dezorientuje, a przede wszystkim wzrusza. Pisarka gra na emocjach czytelnika i zmusza go do chwili refleksji. Pokazuje tym samym, jak cenne jest życie i wartości, o których powinniśmy pamiętać w każdym momencie naszej egzystencji. Przygnębiająca i rozdzierająca serce, a także do bólu szczera opowieść, którą powinien poznać każdy.
Cała recenzja: http://www.kulturalna-arena.pl/2017/09/chopiec-z-aleppo-ktory-namalowa-wojne.html
Historia chłopca z Aleppo działa na zmysły, onieśmiela, szokuje, dezorientuje, a przede wszystkim wzrusza. Pisarka gra na emocjach czytelnika i zmusza go do chwili refleksji. Pokazuje tym samym, jak cenne jest życie i wartości, o których powinniśmy pamiętać w każdym momencie naszej egzystencji. Przygnębiająca i rozdzierająca serce, a także do bólu szczera opowieść, którą...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-19
Przenosimy się do roku 1880. Natalia jest służącą w domu rodziny Księgopolskich. W wyniku romansu z hrabią zachodzi w ciążę, jednak nie ona jedna spodziewa się dziecka. Elżbieta, żona hrabiego Jana, również jest w ciąży i ma urodzić mu dziedzica. Natka w końcu dostrzega, że Jan nigdy nie odejdzie od żony, a ona sama nie będzie wiodła szczęśliwego i zamożnego życia obok ukochanego. Dziewczyna postanawia poprosić o pomoc szeptuchę, aby zrealizować swoje marzenia. Przynosi to straszne w skutkach konsekwencje, przez co tej samej nocy na świat przychodzi dwójka dzieci, ale tylko jedno z nich ma szansę przeżyć.
Ałbena Grabowska jest autorką, z której twórczością miałam dopiero okazję się zapoznać. Kilkukrotnie słyszałam o jej książkach, ale nigdy nie miałam szansy po nie sięgnąć. Czas zaklęty to pierwsza część trylogii „Alicja w krainie czasów”.
Książkę rozpoczyna prolog, którego wydarzenia zaburzają nieco chronologię całej powieści. Ale to plus, ponieważ po zapoznaniu się ze wstępem czytelnik z niecierpliwością chce przeczytać, co się stanie dalej. Początkowo poznajemy bohaterów, autorka delikatnie i subtelnie zarysowuje całą historię, a my powoli wchodzimy w tamtejszy świat. Jest to świat twardych zasad, których złamanie grozi konsekwencjami.
Historia małej Alicji i pozostałych bohaterów tak na mnie wpłynęła, że nie miałam ochoty odkładać książki na bok. Często targały mną sprzeczne uczucia, razem z bohaterką szukałam odpowiedzi na nurtujące pytania, chciałam z nią poznawać świat. Myślę, że Alicja jest bardzo mądrą i uroczą dziewczynką i zdecydowanie różni się od większości dzieci. Zamiast uczenia się dobrych manier i wybierania sukni na kolejne przyjęcia woli czytanie, spędzanie czasu w domowej bibliotece oraz odkrywanie nowych miejsc. Czułam, że bohaterka jest mi naprawdę bliska, rozumiałam ją i targające nią wątpliwości. Współczułam, gdy przez pozostałych była traktowała w podły sposób.
Autorka stworzyła pełnowymiarowych bohaterów z krwi i kości. Oprócz Alicji mamy okazję poznać Jana, jego żonę Elżbietę, a także cały szereg służących i nauczycieli dziewczynki. Jednak niektórych postaci po prostu nie da się polubić. Nie jest to oczywiście wadą, ponieważ bohaterowie mają za zadanie wzbudzać w nas różnego rodzaju emocje, możemy pałać do nich sympatią, polubić, albo wręcz przeciwnie — znienawidzić. Jeżeli mam być szczera, to Elżbieta była postacią, której nie byłam w stanie w żaden sposób polubić. Początkowo jej współczułam — zamknięta w sobie, cicha, wychowana przez ojca, który nie wpoił jej żadnych ważnych wartości, potem jednak zmieniłam o niej zdanie. Znienawidziłam w niej wszystko, co było możliwe. Elżbieta niejednokrotnie w powieści pokazała swoje prawdziwe oblicze.
Ałbena Grabowska w swojej książce pokazała szereg wad polskiej arystokracji. Wspomniała nie tylko o ich konsumpcyjnym trybie życie, ale również o wybredności oraz o dbaniu tylko i wyłącznie o własne potrzeby. Nie interesowały ich nawet własne dzieci, które według niektórych, potrafiły przynieść tylko wstyd. Opisała również zamiłowanie arystokracji do seansów spirytystycznych. Dodatkowym atutem powieści było wplecenie w nią wątku magicznego, który nie jest może obszerny, ale odgrywa znaczącą rolę w całej historii. W szczególności postać baby może zbudzić zainteresowanie czytelnika.
„Alicja w krainie czasów” to w gruncie rzeczy opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości oraz o radzeniu sobie z odrzuceniem ze strony innych ludzi. Mała Alicja musiała odnaleźć się w otaczającej ją rzeczywistości, ale nie miała w nikim oparcia. To doskonała powieść obyczajowa, której walka o własne ja wysuwa się na pierwszy plan.
Jestem pełna podziwu dla pracy, jaką autorka musiała włożyć, aby oddać klimat dziewiętnastowiecznej Polski i poszczególnych wydarzeń rozgrywających się na kartach powieści. To nie lada wyczyn, gdyż zarówno język, jak i kreacja postaci są tu na wysokim poziomie. Zadbała o każdy, nawet najmniejszy, szczegół. Dzięki zastosowaniu stylizacji językowej od książki bije autentyzm i realizm. Natomiast dzięki indywidualizacji językowej wiemy, z jaką postacią mamy do czynienia.
Jak już wspominałam, to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Ałbeny Grabowskiej, ale jakże udane. W zasadzie nigdy nie czytałam tak ciekawej powieści umieszczonej w XIX-wiecznej Polsce, zazwyczaj coś mi w nich zgrzytało, w tej natomiast idealnie się odnalazłam, po prostu czułam klimat tej powieści. Zarówno podobała mi się kompozycja, interesująca fabuła, jak i sposób, w jaki zostali wykreowani bohaterowie. Nie będę polecała „Alicji w krainie czasów” nikomu konkretnemu, powinniście sami po nią sięgnąć i przekonać się, czy Ałbena Grabowska i Was będzie w stanie zaczarować swoją opowieścią.
Przenosimy się do roku 1880. Natalia jest służącą w domu rodziny Księgopolskich. W wyniku romansu z hrabią zachodzi w ciążę, jednak nie ona jedna spodziewa się dziecka. Elżbieta, żona hrabiego Jana, również jest w ciąży i ma urodzić mu dziedzica. Natka w końcu dostrzega, że Jan nigdy nie odejdzie od żony, a ona sama nie będzie wiodła szczęśliwego i zamożnego życia obok...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-17
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/08/87-czcij-ojca-swego-ela-sidi-premierowo.html
Czcij ojca swego to smutna i gorzka opowieść o utraconym dzieciństwie. Książkę pochłania się błyskawicznie, ponieważ nie sposób jest się od niej oderwać. Wzbudza wiele skrajnych emocji, a także zmusza do refleksji. To swoisty zapis koszmaru, w którym przyszło żyć kilkuletniej dziewczynce. To książka, które porusza wiele istotnych problemów obecnych nawet w dwudziestym pierwszym wieku. Opowiada o tym, jak trudno jest funkcjonować i godnie żyć w patologicznej rodzinie. To bardzo mądra i pouczająca, którą powinno przeczytać jak najwięcej osób. Dopiero gdy sami zapoznacie się z tą historią, zrozumiecie, jak trwały ślad może ona odcisnąć na psychice czytelnika.
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/08/87-czcij-ojca-swego-ela-sidi-premierowo.html
Czcij ojca swego to smutna i gorzka opowieść o utraconym dzieciństwie. Książkę pochłania się błyskawicznie, ponieważ nie sposób jest się od niej oderwać. Wzbudza wiele skrajnych emocji, a także zmusza do refleksji. To swoisty zapis koszmaru, w którym przyszło żyć kilkuletniej...
2015-12-20
Czekając na odkupienie została wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą mniej więcej rok temu. O Katarzynie Łochowskiej wiem niewiele. Wydała dwie książki i na tym moje informacje niestety się kończą.
Książka łączy w sobie dwa gatunki, które bardzo lubię: historię i fantastykę. Byłam ciekawa, co może wyjść z takiego połączenia, dlatego nie wahałam się długo i zamiast Drogi do ukojenia sięgnęłam najpierw po Czekając na odkupienie.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę była okładka i choć zdaję sobie sprawę, że nie ocenia się książki po okładce, to ten właśnie aspekt miał duży wpływ na moją decyzję o sięgnięciu po tę książkę. Jak sami widzicie na zdjęciu możemy dostrzec dwie postacie: zrozpaczoną dziewczynę (główną bohaterkę) oraz tajemniczą postać, która w ręku trzyma jedną z kart tarota. Całość jest utrzymana w mrocznym klimacie. Od razu zwracamy uwagę na przerażające zielone oczy wyłaniające się spod kaptura.
Cassandra Spencer wyjeżdża do Nowego Orleanu, a za sobą ciągnie bagaż przykrych doświadczeń. Los jej nie oszczędzał, ale mimo wszystko Cass jest kobietą niezwykle silną, z jasno postawionymi celami. Kiedyś na jednej z imprez poznała tajemniczego mężczyznę, z którym postanowiła wyjść. Nie skończyło się to dla niej dobrze, bo została brutalnie zgwałcona. Rodzice uznali ją za dziwkę i odwrócili się od niej. Seria niefortunnych zdarzeń miała jednak swój początek kilkaset lat wcześniej, a dokładniej w V wieku. Historia zatacza koło, bo kilka wieków wcześniej pewien Hun zgwałcił Rzymiankę, przez co został przeklęty. I tak samo miał niesamowite zielone oczy, które prześladują Cassandrę każdego dnia. Aż do parady Mardi Grass, podczas której spotyka wiedźmę, która raz na zawsze komplikuje jej życie.
"Właśnie tutaj okazuje się, że biel i czerń wcale nie są takie proste. Tutaj biel jest czernią, a czerń bielą. Tutaj możesz zginąć, nawet o tym nie wiedząc i jeszcze będziesz się z tego cieszyć."
Światy wykreowane przez Katarzynę Łochowską zachwycają, ale i przerażają czytelnika. Wszystko zostało opisane z niezwykłą dokładnością, czytelnik może sobie wyobrazić każde miejsce opisane w książce i aż może zadrżeć ze strachu, gdy razem z Cassandrą będzie przemierzał mroczne zakątki.
Czekając na odkupienie, to nie tylko malownicze krajobrazy, ale także pełne temperamentu postacie. Główna bohaterka nie jest irytująca, przez co bardzo ją polubiłam. Fang to postać niezwykle dynamiczna, która ma w sobie duże pokłady złości, ale jest ona jak najbardziej uzasadniona. Dużym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z wiedźmą, której chyba nikt nie będzie w stanie polubić. Wywołuje ona w czytelniku wszystkie negatywne emocje, jest ordynarna i bezwzględna, sprytnie manipuluje Fangiem i pozostałymi postaciami.
Autorka ma niezwykle lekkie pióro, a książkę wręcz się pochłania. Przeczytanie tej książki zajęło mi bardzo mało czasu, ponieważ historia wciąga i jest napisana plastycznym językiem. Mimo że w książce pojawiają się wulgaryzmy, to myślę, że w tym przypadku stanowią one atut. Muszę Was jednak ostrzec - w książce można natknąć się na kilka scen erotycznych, więc tym samym książka nie nadaje się dla młodszych czytelników.
Nie jestem w stanie powiedzieć złego słowa o tej książce, bo spodobała mi się na tyle, że po prostu się w niej zakochałam. Cieszę się, że poznałam twórczość Katarzyny Łochowskiej i w najbliższym czasie mam zamiar sięgnąć po jej kolejną książkę. Mogę jak najbardziej polecić Czekając na odkupienie, bo jestem pewna, że nie zmarnujecie swojego czasu czytając tę książkę.
Czekając na odkupienie została wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą mniej więcej rok temu. O Katarzynie Łochowskiej wiem niewiele. Wydała dwie książki i na tym moje informacje niestety się kończą.
Książka łączy w sobie dwa gatunki, które bardzo lubię: historię i fantastykę. Byłam ciekawa, co może wyjść z takiego połączenia, dlatego nie wahałam się długo i zamiast...
Nie pamiętam, kiedy zrodziło się moje zainteresowanie literaturą faktu oraz literaturą wojny. To chyba przyszło nagle. Na lekcjach historii w gimnazjum nie byłam zainteresowana wieloma tematami. Gdy poszłam do liceum moje nastawienie się zmieniło. Chociaż za lekturami nie przepadałam, to zaczęłam czytać bardzo dużo reportaży i historii opartych na prawdziwych faktach.
Wiem, że wielu z nas dosyć niechętnie podchodzi do lektur. Jestem też świadoma tego, że niektórzy uważają je za coś zupełnie niepotrzebnego. Myślę, że nie wszystkie są ciekawe, ale wiele może zapaść nam w pamięć w szczególny sposób.
"To ludzie ludziom zgotowali ten los."
"Medaliony" Zofii Nałkowskiej to zbiór ośmiu opowiadań, które przybliżają relacje świadków na temat druzgocących wydarzeń. To książka dla osób o mocnych nerwach, bo historie tam zawarte są naprawdę wstrząsające i... prawdziwe. Tak, wiele osób żartuje sobie z takich tematów (wiem, bo byłam świadkiem kilku takich "przedstawień"), jednak nie zdają sobie sprawy, że takie rzeczy naprawdę miały miejsce. Człowiek zabijał człowieka zupełnie bez konsekwencji. To był upadek człowieczeństwa.
Dla osób, które przeżyły drugą wojnę światową i były w jakiś sposób prześladowane, nic już nie jest takie samo, nie potrafią do końca normalnie żyć i radzić sobie z tym, bo są naznaczeni piętnem tych makabrycznych wydarzeń. Opowiadania opisują historie robienia z ludzi mydeł, katowania ich, trzymania w nieludzkich warunkach.
"Rzeczywistość jest do zniesienia, gdyż jest niecała wiadoma. Dociera do nas w ułamkach zdarzeń, w strzępach relacji."
Książka opowiada o kontrowersyjnych wydarzeniach, nikt nie mydli ludziom oczu. Wszystko tam zawarte to prawda o świecie, o tym co działo się podczas drugiej wojny światowej, o zagładzie Żydów i innych sytuacjach. Po tę książkę nie można sięgnąć, gdy nam się nudzi. Jak już wcześniej wspomniałam, to książka dla ludzi o dosyć mocnych nerwach, bo niełatwo jest czytać o czymś takim. Trzeba usiąść, przeczytać, a na pewno wzbudzi w nas skrajne emocje i skłoni nas do refleksji. Mimo, że od przeczytania książki minęło już kilka dni, to nadal towarzyszy mi uczucie pustki.
Nie pamiętam, kiedy zrodziło się moje zainteresowanie literaturą faktu oraz literaturą wojny. To chyba przyszło nagle. Na lekcjach historii w gimnazjum nie byłam zainteresowana wieloma tematami. Gdy poszłam do liceum moje nastawienie się zmieniło. Chociaż za lekturami nie przepadałam, to zaczęłam czytać bardzo dużo reportaży i historii opartych na prawdziwych...
więcej Pokaż mimo to