rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Rewelacyjny pomysł na fabułę, ale im dalej w las, tym gorzej. Autorka zaczęła z przytupem, ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym mocniej byłam rozczarowana kolejnymi wydarzeniami. Charakterna bohaterka przestała być taka już po kilkunastu stronach, a potem zaczęła wydziwiać takie rzeczy, że co chwilę łapałam się za głowę. Szkoda, bo potencjał był i to wcale nie taki mały.

Rewelacyjny pomysł na fabułę, ale im dalej w las, tym gorzej. Autorka zaczęła z przytupem, ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym mocniej byłam rozczarowana kolejnymi wydarzeniami. Charakterna bohaterka przestała być taka już po kilkunastu stronach, a potem zaczęła wydziwiać takie rzeczy, że co chwilę łapałam się za głowę. Szkoda, bo potencjał był i to wcale nie taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na książkę ciekawy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Niestabilni bohaterowie i brak konsekwencji w opisywanych zdarzeniach, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Pomysł na książkę ciekawy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Niestabilni bohaterowie i brak konsekwencji w opisywanych zdarzeniach, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To książka z ogromnym potencjałem, przypadł mi do gustu pomysł na fabułę, ale wykonanie już niekoniecznie. Podczas czytania brakowało mi tego "czegoś" i w niektórych momentach czułam pójście na skróty – może lepiej byłoby podzielić tę książkę na dwie części (niekoniecznie dwa tomy), rozwinąć relacje między bohaterami, zapełnić niektóre luki.

To książka z ogromnym potencjałem, przypadł mi do gustu pomysł na fabułę, ale wykonanie już niekoniecznie. Podczas czytania brakowało mi tego "czegoś" i w niektórych momentach czułam pójście na skróty – może lepiej byłoby podzielić tę książkę na dwie części (niekoniecznie dwa tomy), rozwinąć relacje między bohaterami, zapełnić niektóre luki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z braku laku można przeczytać, ale nie jest to rewelacyjna lektura, nawet na lato. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, ale po przeczytaniu kilkunastu stron, cała historia zaczyna być męcząca, a zachowanie bohaterów irytujące. Jednocześnie do książki wkradł się niezły chaos i łatwo można zgubić wątek.

Z braku laku można przeczytać, ale nie jest to rewelacyjna lektura, nawet na lato. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, ale po przeczytaniu kilkunastu stron, cała historia zaczyna być męcząca, a zachowanie bohaterów irytujące. Jednocześnie do książki wkradł się niezły chaos i łatwo można zgubić wątek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem co mnie popchnęło do tego, by przeczytać tę książkę, ale wiem na pewno, że do niej nie wrócę.

Zero emocji, wszystkie wątki potraktowane po macoszemu, przy czym niektóre z nich to typowe zapchaj dziury (jak relacja z panem prowadzącym cukiernię). Irytująca bohaterka, wiecznie użalająca się nad sobą, która dodatkowo ma mokre majtki praktycznie na widok każdego faceta, o czym narratorka nieustannie nam przypomina.

W takiej książce istotną rolę powinny odgrywać uczucia, ale między bohaterami nie czuć żadnej chemii, trudno uwierzyć, by faktycznie było między nimi coś więcej (o miłości nie wspominając), a nawet sam seks jest tak pokracznie opisany, że nic tylko omijać takie opisy.

Nie wiem co mnie popchnęło do tego, by przeczytać tę książkę, ale wiem na pewno, że do niej nie wrócę.

Zero emocji, wszystkie wątki potraktowane po macoszemu, przy czym niektóre z nich to typowe zapchaj dziury (jak relacja z panem prowadzącym cukiernię). Irytująca bohaterka, wiecznie użalająca się nad sobą, która dodatkowo ma mokre majtki praktycznie na widok każdego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Słodki drań Vi Keeland, Penelope Ward
Ocena 7,5
Słodki drań Vi Keeland, Penelop...

Na półkach: ,

Słodki drań to nie tylko opowieść o zabawnych perypetiach i podróży dwójki bohaterów, lecz także historia o podejmowaniu ważnych decyzji, wyrzeczeniach i poznawaniu samego siebie. Choć autorki korzystają momentami z utartych schematów, nie można odmówić tej książce uroku. Jedyne co mi pozostaje, to serdecznie Wam polecić tę pozycję. Podejrzewam, że fani tego duetu będą zadowoleni z kolejnej historii stworzonej przez te dwie autorki.

Całość: kulturalna-arena.pl

Słodki drań to nie tylko opowieść o zabawnych perypetiach i podróży dwójki bohaterów, lecz także historia o podejmowaniu ważnych decyzji, wyrzeczeniach i poznawaniu samego siebie. Choć autorki korzystają momentami z utartych schematów, nie można odmówić tej książce uroku. Jedyne co mi pozostaje, to serdecznie Wam polecić tę pozycję. Podejrzewam, że fani tego duetu będą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Plan Morgan jest prosty: znaleźć nową, wymarzoną pracę, stworzyć aplikację randkową, przestać umawiać się z dupkami. Brzmi jak plan idealny, ale czy faktycznie uda się go jej zrealizować? Morgan zaczyna pracę w wymarzonej firmie. Nie spodziewa się jednak spotkać tam mężczyzny, z którym spędziła wyjątkową noc rok temu. Bennett jest równie zaskoczony, jak ona i już w pierwszej chwili wie, że musi trzymać się od niej z daleka. Czy jednak jest to możliwe, biorąc pod uwagę to, że będą razem pracować? Czy będą w stanie zapomnieć o wydarzeniach sprzed roku

Pierwszą książką Claire Contreras, którą przeczytałam był The Player. Ogromnie przypadł mi do gustu styl tej autorki, więc szybko sięgnęłam po jej kolejne powieści. Pamiętam, że mój wybór, zupełnie przypadkowo, padł na serię Hearts (Kaleidoscope Hearts, Elastic Hearts, Paper Hearts). Wtedy przepadłam, bo seria ta całkowicie mnie oczarowała. Bez wahania sięgnęłam również po najnowszą książkę pisarki – The Trouble with Love.

Mam wrażenie, że styl pisania, który można odnaleźć w jej książkach, to połączenie stylu Vi Keeland ze stylem Corinne Michaels (przynajmniej w jakimś stopniu). Tworzy to niesamowitą mieszankę wybuchową, którą pokochałam od pierwszej książki, po którą sięgnęłam. Historia stworzona przez autorkę nie tylko bawi, ale również sprawia, że topnieje serce. Relacja Bennetta i Morgan jest w pełni naturalna, a chemia między tą dwójką jest widoczna już od pierwszych stron, kiedy mamy okazję poznać wydarzenia z przeszłości obojga. Pisarka, choć w największym stopniu swoją uwagę poświęca parze głównych bohaterów, nie zapomina o postaciach dalszoplanowych, które odgrywają istotną rolę w rozwoju akcji. Bardzo polubiłam zarówno rodzinę Bennetta, jak i brata Morgan. Całej historii towarzyszyły naturalne dialogi. Słowne przekomarzanki bohaterów to coś, co natomiast pokochałam już u innych autorek. Tutaj było podobnie.

The Trouble with Love to książka, która dostarczyła mi wielu emocji. Wywoływała zarówno uśmiech, jak i lekkie wzruszenie. To historia dwójki ludzi, którzy są pełni pasji i zaangażowania. Przez całą opowieść można natknąć się na motywy znane z innych tytułów, ale autorka nie spoczęła na laurach i nie oddała w ręce czytelników niedopracowanej czy nudnej powieści. Przelała na papier wciągającą historię i nie zostawiła czytelników z pustymi rękoma. Sprawiła, że pokochałam historię Bennetta i Morgan od pierwszego rozdziału i chciałam zostać z nimi jak najdłużej. Claire Contreras zawarła w tym tytule wszystko, co cenię sobie w książkach z tego gatunku. Mamy tu charyzmatycznych bohaterów, którzy mają różne zainteresowania i nie są zwykłymi kukłami występującymi na kartach książki. Mamy tu również ciekawie prowadzoną fabułę i nagły zwrot akcji, który może zaskoczyć niejedną osobę. Ale najważniejsze, co ma w sobie ta książka, to emocje, a one są nie do podrobienia. Jeżeli jakaś książka nie potrafi wywołać we mnie emocji, czuję rozczarowanie. W tym przypadku tak nie było, a autorka zaserwowała mi istny rollercoaster. Czuję się w pełni usatysfakcjonowana poprowadzeniem losów bohaterów, a także domknięciem wszystkich wątków.

The Trouble With Love to nie tylko książka o miłości. To również historia bohaterów, którzy walczą o swoje i próbują spełniać swoje marzenia, ale także opowieść o trudnych relacjach rodzinnych i przebaczeniu. Książka ta pokazuje również, jak ważna w dzisiejszych czasach jest rozmowa z drugim człowiekiem. Serdecznie polecam!

Plan Morgan jest prosty: znaleźć nową, wymarzoną pracę, stworzyć aplikację randkową, przestać umawiać się z dupkami. Brzmi jak plan idealny, ale czy faktycznie uda się go jej zrealizować? Morgan zaczyna pracę w wymarzonej firmie. Nie spodziewa się jednak spotkać tam mężczyzny, z którym spędziła wyjątkową noc rok temu. Bennett jest równie zaskoczony, jak ona i już w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po debiut autorki sięgnęłam zaraz po premierze. Uznałam, że nie mogę czekać, bo książka niedługo wyskoczy mi z lodówki. Na długo przed premierą zostaliśmy zalani falą zdjęć tej książki, przy których mogliśmy znaleźć pełne zachwytu komentarze traktujące o tym, jakie to „cudo”. Od samego początku coś mi nie pasowało w tych zachwytach, bo z nich wyraźnie wynikało, że nie niektórzy nie przeczytali tej książki (bo niby jak, dopiero ją otrzymali), a i tak się tym tytułem zachwycają.

Druga sprawa, która nie dawała mi spokoju, to napis, który możemy znaleźć na okładce – „najlepsza książka tego roku”. Podchodzę do takich chwytów marketingowych z ogromnym dystansem, bo zazwyczaj takie opisy nijak mają się do rzeczywistości. Marketing marketingiem, ale nie róbmy z czytelników idiotów. Swoją drogą, takie napisy na książkach sprawiają, że rosną oczekiwania względem tytułu, po który sięgamy, często też działają jak antyreklama.

Jeżeli liczyliście na kolejny post pochwalny i ukłony w stronę tej powieści to niestety, przeliczyliście się i równie dobrze możecie pominąć mój wpis. Zachwycać się nie zamierzam, bo... nie ma czym.
Tak jak już wcześniej wspominałam, zaczęłam czytać tę książkę tuż po premierze (czyli po 15 maja). Pewnie zastanawiacie się, skoro zaczęłam ją czytać tak dawno, to czemu moja opinia nie pojawiła się wcześniej. Wytłumaczenie jest proste: skończyłam ją dopiero dzisiaj rano. I nie było to spowodowane brakiem czasu. Ta książka najzwyczajniej w świecie jest tak fatalnie napisana, że nie byłam momentami w stanie przez nią przebrnąć. Podczas gdy zazwyczaj potrafię przeczytać książkę przez jeden dzień (a w zasadzie kilka godzin), tym razem męczyłam się przy tym tytule niemal trzy tygodnie. Tak, tak, mogłam nie kontynuować czytania tej książki, skoro tak bardzo się przy niej męczyłam, ale nie po prostu nie potrafię porzucać książek w trakcie czytania. Wolę dobrnąć do końca i przekonać się, czy może coś się zmieniło. Nie lubię oceniać książki po przeczytaniu kilkunastu stron.

Fabuły tej książki nie zamierzam przytaczać w tym wpisie, możecie znaleźć go zarówno na stronie wydawcy, na okładce książki, jak w wielu innych miejscach, więc opisywanie wszystkiego od początku wydaje się zbędne. Przechodząc do samej treści, nie znajdziemy w niej niczego odkrywczego, ani czegoś, czego nie moglibyśmy znaleźć w innych tego typu powieściach. Jedyne takie miejsce bowiem powiela każdy możliwy schemat i nie proponuje czytelnikowi niczego więcej. To jak wrzucenie do wielkiego wora najczęściej pojawiających się motywów i napisanie książki w oparciu o... każdy. Nie będzie więc spojlerem, jeżeli napiszę, o jakie motywy chodzi, a jest ich całkiem sporo. Samotne macierzyństwo, brak zainteresowania ze strony ojca, przyjaciel z dzieciństwa, postać bohaterki wykreowana częściowo na Mary Sue, próba samobójcza, problemy rodziców, zakochanie się w przyjacielu, tajemnicza tożsamość ojca dziecka. Wymieniać dalej? Proszę bardzo. Udawanie, że bohaterów nie łączy nic poza przyjaźnią, szukanie pocieszenia w ramionach innych osób, była dziewczyna, która OCZYWIŚCIE musi namieszać w pewnym momencie. Mogę wymieniać i wymieniać i zapewniam, że żaden wątek was nie zaskoczy (no chyba, że ktoś mieszka w dziupli całe swoje życie). I teraz może sobie pomyślicie, że wymyślam, bo przecież schematy w książkach to chleb powszedni. Jasne! Zgadzam się w zupełności, bo teraz napisać książkę bez żadnego schematu jest naprawdę trudno, jestem zdania, że to praktycznie niemożliwe, ale! Przecież książka to nie tylko motywy, które wykorzystuje autor. To również styl, wykreowani bohaterowie, klimat powieści! Ba, nawet najzwyczajniejsze opisy mają znaczenie w książce i człowiek najzwyczajniej w świecie czuje się rozczarowany, kiedy autor nie podejmuje wysiłku w zaoferowaniu czegoś więcej, a jedynie skacze po każdym możliwym wątku i nie szuka nowych rozwiązań. Rozczarowujące jest również to, że o ojcu dziecka dowiadujemy się wielu informacji już na początku książki, co całkowicie mnie zdezorientowało, bo miałam nadzieję, że autorka potrzyma nas trochę w niepewności.

Schematy schematami, ale kolejny element, który wpłynął na negatywny odbiór tej książki to... stereotypy! W Jedynym takim miejscu zirytowała mnie najbardziej scena u weterynarza i powierzchowne ocenienie drugiego człowieka na podstawie tego, jak wygląda jakiś element jego ciała. Tak, dobrze czytacie. Bo przecież atrakcyjność drugiej osoby to wyłącznie wygląd. Tutaj o atrakcyjności zdecydował orli nos. Ale spoko! Przecież potem trzeba było się jeszcze z tego pośmiać. Ubaw po pachy, naprawdę.

Bohaterowie są kalką bohaterów z innych powieści. On, zaradny, borykający się z jakimiś tam problemami, chłopak z wielkiego miasta, który o wiele lepiej czuje się na wsi i tęskni za spokojem. Oczywiście przeraźliwie przystojny (i ładnie pachnący, to najważniejsze). Ona to natomiast dziewczyna ze wsi, nieśmiała, zahukana, która potrzebuje dowartościowania ze strony innych ludzi. Jak na osobę, która nie chciała być oceniania przez kogokolwiek, z łatwością oceniała innych ludzi: ich zachowanie czy chociażby wygląd. Jednocześnie była kreowana na postać idealną (stąd moja wzmianka o Mary Sue), miła, uczynna, pomocna, kochana, przesłodka i tak do znudzenia. To uczyniło ją postacią niezwykle nijaką, pozbawioną jakichś większych wad. Jej zachowanie wzbudzało we mnie wyłącznie irytację, a dodatkowo wzrastała ona, kiedy reszta bohaterów zachwycała się Leną i jej idealnością. No cud, nie dziewczyna! Co ona jeszcze robi tutaj, na ziemi, skoro od razu powinni wziąć ją do nieba. Marnuje się na tym ziemskim padole! Dla mnie jej postać jest całkowicie przerysowana i odrealniona. Bohaterka zamiast skupiać się na życiu, na pójściu do przodu, na chociażby daniu dobrego przykładu swojemu dziecku, woli skupiać się na robieniu z siebie cierpiętnicy.

W książce pojawiają się również bohaterowie, którzy są całkowicie zbędni, mówiąc szczerze. Zarówno postać Klary, jak i Antka równie dobrze mogłyby w ogóle nie pojawiać się na kartach książki, bo nie mają jakiegoś większego wpływu na przebieg zdarzeń. Ich pojawienie się to raczej kwestia pójścia na łatwiznę i uraczenie czytelnika kolejną porcją schematów. Tym bardziej, że ich wątki są ostateczne porzucone.

Skoro pod względem fabularnym ta książka była dla mnie rozczarowaniem, to może jednak styl autorki wszystko mi wynagrodził? Nie. Myślę, że to głównie przez niego miałam ogromny problem przebrnąć przez całą książkę. Po pierwsze ta historia jest przepełniona zbędnymi zdrobnieniami wszystkich możliwych wyrazów, przez co czytelnik całkowicie czuje się wytrącony z równowagi. Synek, ławeczka, jabłuszko, obiadek, kaszka, takie ciągłe zdrabnianie słów nie wpływa, przynajmniej według mnie, na odbiór historii. Rozprasza i to bardzo. I ustalmy coś – zdrobnienia czasami są potrzebne, ale nie wtedy, kiedy są wykorzystywane niemalże na każdej stronie. Większość tych wyrazów swobodnie można było zapisać syn, ławka, obiad, kasza. Zdrabnianie wyrazów w tym przypadku to infantylizacja nas, czytelników. Druga rzecz, która nie podobała mi się w samym zapisie, to sposób wypowiedzi małego Marcela. Zrozumiałe jest to, że to małe dziecko i jego wymowa pozostawia jeszcze wiele do życzenia, jednak czy naprawdę konieczny był zapis, który uniemożliwiał płynne czytanie? „Kaska juz ceka?” – niby nic nad wyraz trudnego do przeczytania, a jednak robi różnicę.

Kolejną rzeczą, która nie dawała mi spokoju podczas czytania, to ciągłe przypominanie autorki o tym, jak ktoś ma na imię. Wydaje mi się, że skoro bohaterów w książce jest tak naprawdę garstka, to nie ma potrzeby przypominać każdego imienia w każdej możliwej sytuacji. W „Jedynym takim miejscu” można natknąć się na ciągłe powtarzanie zwrotów „babcia Teresa”, „dziadek Teddy”, ale czy to faktycznie ma sens w momencie, w którym to jedyni dziadkowie, którzy pojawiają się w całej książce? Nie występuje to wyłącznie w dialogach, ale również w opisach. Nie mniej irytujący jest ciągły zwrot „mój synek”, którym posługuje się Lena. Nie widzę potrzeby podkreślania na każdym kroku, że to jest JEJ syn. O tym doskonale wiemy od pierwszych stron książki, dlatego tym bardziej nie rozumiem takiej decyzji. Gdy czytałam tę historię niejednokrotnie towarzyszyła mi myśl, że ta książka jest napisana przesadnie w patetycznym stylu. Niby opisy były barwne i piękne (pomijając to, o czym pisałam wcześniej w tym akapicie), a mimo to wszystko wydawało się sztuczne. Ale to może tylko moje zdanie.

Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, a w zasadzie jest to błąd logiczny. Nie chciałabym spojlerować, więc napiszę to tak, by zdradzać jak najmniej z fabuły, ale nie daję gwarancji. Na początku książki jest wspomniane, że pieniądze na dziecko będą przelewane z konta rodziców ojca dziecka. Ale im dalej w fabułę, tym mamy zasugerowane zupełnie coś innego. Skoro to jednak konto rodziców, to nikt na dobrą sprawę nie zauważył, że te pieniądze gdzieś wypływają? Rodzice dali dostęp do konta swojemu dorosłemu synowi, który sam na siebie zarabia? Nie brzmi to dla mnie wiarygodnie, zwłaszcza, że fabuła potem sugeruje coś zupełnie innego. Niby nic wielkiego, ale jednak momentami człowiek się zastanawia, co jest nie tak.

Czy są w tej książce jakieś plusy? Podobały mi się postacie babci i dziadka, które autorka wykreowała w tej powieści oraz podejście do zwierząt, bo w książce jest ich całkiem sporo i ich wątki są jakoś w miarę sensownie rozpisane. Nawet relacja Alana z Marcelem wydaje się w porządku, bo nie była sztucznie prowadzona i czytelnik faktycznie mógł w nią uwierzyć, jednak jeśli mam być szczera, nie zwracałam na nią jakoś szczególnie uwagi, ponieważ inne irytujące elementy czy postacie, skutecznie mnie od niej odsuwały.

Czy „Jedyne takie miejsce” zaskakuje? Nie. Czy oferuje zatem ciekawe rozwiązania fabularne? Nie. Czy mogę określić ją dobrym debiutem? Niestety nie. Czy to najważniejsza powieść roku? Nie. Czy najlepsza? W moim odczuciu, zdecydowanie nie. „Jedyne takie miejsce” jedyne co mi przyniosło to ogromne rozczarowanie. Dodatkowo wzbudziło we mnie irytację i cholernie zmęczenie. A chyba nie o to chodziło. Klaudii mogę pogratulować debiutu, bo niejedna osoba marzy o wydaniu książki, liczę jednak, że kolejne, które stworzy będą napisane z większą uwagą, a ona sama będzie pracowała nad swoim warsztatem.

Po debiut autorki sięgnęłam zaraz po premierze. Uznałam, że nie mogę czekać, bo książka niedługo wyskoczy mi z lodówki. Na długo przed premierą zostaliśmy zalani falą zdjęć tej książki, przy których mogliśmy znaleźć pełne zachwytu komentarze traktujące o tym, jakie to „cudo”. Od samego początku coś mi nie pasowało w tych zachwytach, bo z nich wyraźnie wynikało, że nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Hashimoto (i inne choroby tarczycy) to obecnie plaga XXI wieku. W swoim otoczeniu spotkałam wiele osób, które chorują na niedoczynność lub nadczynność tarczycy. Sama dopiero niedawno dowiedziałam się, że choruję na Hashimoto, dlatego jestem jeszcze „świeżakiem” i nie odkryłam jeszcze swojego złotego środka, by zminimalizować objawy tej dolegliwości. Jestem jednak zdania, że warto korzystać z różnych źródeł, by poszerzać swoją wiedzę.

Książka została podzielona na dwie części – w pierwszej części znajdziemy wiedzę czysto teoretyczną. To właśnie w niej Izabella Wentz opowiada swoją historię choroby, ale również opisuje stadia Hashimoto oraz dzieli się z czytelnikiem wieloma cennymi informacjami. Na samym początku dowiadujemy się również, jakie badania wykonać, by móc zdiagnozować tę dolegliwość. Nie każdy z nas spotka się jednak z takimi samymi objawami, dlatego czasami potrzeba wielu tygodni, a w niektórych przypadkach nawet lat, by prawidłowo zdiagnozować Hashimoto i działać dalej. W kolejnych rozdziałach największą uwagę poświęca leczniczym właściwościom jedzenia. Pisząc zupełnie szczerze – ja wierzę w dietoterapię. Czasami połączenie odpowiedniego sposobu odżywiania z lekami, potrafi zdziałać cuda. I w tym przypadku wierzę, że uda mi się zminimalizować dolegliwości, które bywają dokuczliwie i momentami uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie dzień w dzień.
Sporym zaskoczeniem był dla mnie rozdział o akcesoriach kuchennych, bo prawdę mówiąc, nie spodziewałam się takiego wpisu w książce, ale na pewno umieszczenie go w tutaj nie było czymś złym. Dowiedziałam się o kilku przydatnych narzędziach, które mogę wykorzystać w kuchni i na pewno w najbliższym czasie, zaopatrzę się w nie.

Druga część to gotowe plany żywieniowe oraz mnóstwo przepisów z uwzględnieniem składników odżywczych. Znajdują się tu przepisy zarówno oparte na diecie paleo, intro, jak i tej autoimmunologicznej. Nie miałam jeszcze okazji wypróbować tych wszystkich przepisów, ale z całą pewnością wrócę, by opisać swoje wrażenia, gdy uda mi się upichcić choć część w nich. Przejrzałam jednak wszystkie potrzebne składniki potrzebne do przygotowania posiłków i nie ukrywam – część z nich wprawia mnie w lekkie zaskoczenie. Są tu składniki, o których istnieniu nie miałam bladego pojęcia. Piszę tu np. o proteinowym proszku Rootcology Al Paleo Protein, aminokwasach kokosowych czy mące ararutowej. Nie są to składniki łatwo dostępne, raczej dostanie się je tylko w Internecie i to jak dobrze się poszuka. Chyba byłabym bardziej zadowolona z przepisów, w których składniki znajdziemy w większości sklepów. Nie mówię jednak NIE i na pewno wypróbuję większość z nich i wtedy ponownie podzielę się z Wami opinią.

Całość jest jednak opisana w sposób prosty i bardzo czytelny dla odbiorcy. Rozdziały są podzielone na jeszcze mniejsze podrozdziały, dzięki czemu z łatwością możemy odnaleźć interesujące nas informacje lub wiadomości, do których chcemy wrócić. Co jeść, by pozbyć się objawów Hashimoto to wiele cennych informacji, podanych w przyjaznej i łatwej w odbiorze formie. Warto przeczytać!

Hashimoto (i inne choroby tarczycy) to obecnie plaga XXI wieku. W swoim otoczeniu spotkałam wiele osób, które chorują na niedoczynność lub nadczynność tarczycy. Sama dopiero niedawno dowiedziałam się, że choruję na Hashimoto, dlatego jestem jeszcze „świeżakiem” i nie odkryłam jeszcze swojego złotego środka, by zminimalizować objawy tej dolegliwości. Jestem jednak zdania, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Linda Polman ze starannością i dbałością przytacza statystyki i stara się je analizować. Pokazuje, że świat nie jest czarno-biały i opisuje rzeczywistość taką jaka jest. Kara śmierci to niewątpliwie temat, o którym można dyskutować godzinami – o jej słuszności, o wykonywaniu egzekucji czy jej odraczaniu, o procedurach oraz o samych skazanych. Autorka nie narzuca czytelnikowi swojego zdania, co jest niezwykle ważne w reportażach. Tym samym jednak stara się (i robi to skutecznie) zmusić odbiorcę do refleksji na temat ludzkiego życia. Rzetelny i warty przeczytania reportaż.

Linda Polman ze starannością i dbałością przytacza statystyki i stara się je analizować. Pokazuje, że świat nie jest czarno-biały i opisuje rzeczywistość taką jaka jest. Kara śmierci to niewątpliwie temat, o którym można dyskutować godzinami – o jej słuszności, o wykonywaniu egzekucji czy jej odraczaniu, o procedurach oraz o samych skazanych. Autorka nie narzuca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Włoskie lato to słodko-gorzka opowieść o niedopowiedzeniach, niewyjaśnionych sprawach, trudnych relacjach z rodziną, poszukiwaniu własnego szczęścia, jak również o nie uginaniu się oczekiwaniom innych ludzi. Jednocześnie to historia napisana z ogromnym serduchem, która z całą pewnością umili czas niejednej osobie.

Włoskie lato to słodko-gorzka opowieść o niedopowiedzeniach, niewyjaśnionych sprawach, trudnych relacjach z rodziną, poszukiwaniu własnego szczęścia, jak również o nie uginaniu się oczekiwaniom innych ludzi. Jednocześnie to historia napisana z ogromnym serduchem, która z całą pewnością umili czas niejednej osobie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powinno powstawać więcej takich książek, jak Requiem Anny Bellon. Takich, które nie skupiają się wyłącznie na związkach, ale na pojedynczych jednostkach, ich przeżyciach, problemach, wątpliwościach, chwilach radości. Bo związek to nie wszystko i człowiek czasami potrzebuje pobyć sam.

Requiem, choć pozornie może wydawać się książką banalną, wcale taka nie jest.

Powinno powstawać więcej takich książek, jak Requiem Anny Bellon. Takich, które nie skupiają się wyłącznie na związkach, ale na pojedynczych jednostkach, ich przeżyciach, problemach, wątpliwościach, chwilach radości. Bo związek to nie wszystko i człowiek czasami potrzebuje pobyć sam.

Requiem, choć pozornie może wydawać się książką banalną, wcale taka nie jest.

Pokaż mimo to

Okładka książki Playboy za sterami Vi Keeland, Penelope Ward
Ocena 7,5
Playboy za ste... Vi Keeland, Penelop...

Na półkach: , ,

Historia opowiedziana przez Keeland i Ward wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Od samego początku czułam, że nie zawiodę się i faktycznie tak było do samego końca książki. Pozornie romans ten przypomina szereg innych, bo powiela wiele schematów i oczywistych rozwiązań, jednak ma w sobie coś, co nie pozwala mi o nim myśleć, jak o gorszym czy wtórnym. Autorki, mimo że postawiły w centrum historii miłosną relację tej dwójki, to wiedziały, że nie powinny skupiać się tylko i wyłącznie na niej. Dzięki temu więc mamy okazję odbyć wraz z Kendall i Carterem podróż po najróżniejszych zakątkach całego świata. Nie są to jednak podróże puste, gdyż autorki starają się przybliżyć kulturę danego regionu, robią to na tyle umiejętnie, że automatycznie stawia się wyżej ten tytuł niż inne romanse, gdzie takich wątków jest jak na lekarstwo.

Myślę, że Vi Keeland i Penelope Ward znalazły przepis na sukces. Ich książki pisane w duecie są totalnymi petardami, które nie tylko wywołują uśmiech na twarzy, lecz także wzbudzają wiele emocji, nie przytłaczając tym samym historiami, które są w nich zawarte.

Cała recenzja: http://www.kulturalna-arena.pl/2018/12/playboy-za-sterami-vi-keeland-penelope.html

Historia opowiedziana przez Keeland i Ward wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Od samego początku czułam, że nie zawiodę się i faktycznie tak było do samego końca książki. Pozornie romans ten przypomina szereg innych, bo powiela wiele schematów i oczywistych rozwiązań, jednak ma w sobie coś, co nie pozwala mi o nim myśleć, jak o gorszym czy wtórnym. Autorki, mimo że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Typowe guilty pleasure, które nic konkretnego nie wniosło do mojego życia. Za dużo dram, trochę za bardzo rozciągnięte, ale ostatecznie aż tragicznie nie było. Uwaga na irytującą bohaterkę, która jest bardzo roszczeniowa i wiecznie tylko krzyczy. Jednak aż tak źle nie czytało się tej książki.

Typowe guilty pleasure, które nic konkretnego nie wniosło do mojego życia. Za dużo dram, trochę za bardzo rozciągnięte, ale ostatecznie aż tragicznie nie było. Uwaga na irytującą bohaterkę, która jest bardzo roszczeniowa i wiecznie tylko krzyczy. Jednak aż tak źle nie czytało się tej książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy to książka napisana przez Grzegorza Lindenberga, doktora socjologii oraz dziennikarza. Lindenberg jest pomysłodawcą firm internetowych: Supermedia i eCard, jak również jednym z założycieli Webnalist, tj. portalu, na którym za niewielką opłatą, można czytać wartościowe teksty tworzone przez wielu autorów. Gdyby nie Robert Chojnacki, zapewne do powstania Ludzkości poprawionej by nie doszło. To właśnie on zaproponował Grzegorzowi Lindenbergowi napisanie książki dotyczącej sztucznej inteligencji oraz rewolucji w genetyce.

Sztuczna inteligencja jest jedną z najbardziej szerokich dziedzin wiedzy. Obejmuje ona między innymi robotykę, z którą jest wręcz utożsamiana, logikę rozmytą, która „wraz z algorytmami ewolucyjnymi i z sieciami neuronowymi stanowią nowoczesne narzędzie do budowy inteligentnych systemów, mających zdolności uogólniania wiedzy”[1], obliczenia ewolucyjne oraz sztuczne życie, które jest jednym z kierunków badań, opierających się na próbie zrozumienia i wykorzystywania istoty życia.

Świat nieustannie ewoluuje, gna do przodu, a co za tym idzie – zachodzące zmiany można zaobserwować w każdej dziedzinie życia, w tym w nauce i technice. Lindenberg w swojej książce wyznacza dwa horyzonty czasowe: rok 2030 oraz 2050. Przyjmuje, że rok 2030 to etap, w którym snujemy plany na przyszłość, wiemy mniej więcej, czego możemy się spodziewać, natomiast rok 2050 to okres, którym nie zawracamy sobie zbyt mocno głowy, bo jest zbyt odległy, by cokolwiek planować. Autor nie przedstawia szczegółowych scenariuszy rozwoju sytuacji związanych z rewolucją genetyki, przedstawia to, co logicznie wynika z już istniejących. Pisze zarówno o możliwościach, jak i zagrożeniach modyfikacji genetycznych oraz sztucznej inteligencji. Jak sam wspomina: „Ta książka ma pomagać w wyobrażaniu sobie rzeczy niewyobrażalnych, które jednak powstają”.

Książka została podzielona na dwie części. W pierwszej (W roli półbogów) skupia się na genetyce, jej rozwoju, a także opisaniu czym jest oraz jak działa CRISPR/Cas9. Snuje też rozważania na temat tego, czy możliwe jest, by człowiek dzięki ingerencji w DNA, stał się nieśmiertelny. Na samym początku przywołuje wypowiedź Krzysztofa Chylińskiego, jednej z osób odpowiedzialnych za odkrycie rewolucyjnego sposobu modyfikacji genów (wcześniej wspomniany CRISPR/Cas9). W kolejnym rozdziale opisuje, czym jest CRISPR/Cas9 – okazuje się, że o istnieniu tego, co potem określono mianem Clustered Regularly Interspaced Short Palindromic Repeats, biolodzy wiedzieli już od 1987 roku. Jednak dopiero w 2012 roku nastąpił przełom. Z dużą dokładnością pisze o tym, jak działa ten sposób oraz na czym polega jego rewolucyjność. CRISPR umożliwia modyfikację genów na 2 sposoby: poprzez zatrzymanie działania genu oraz przez zastąpienie genu innym genem albo nieprawidłowego fragmentu prawidłowym.

Obecnie około 7 tysięcy chorób ma podłoże genetyczne – dzięki CRISPR i innym metodom istnieje szansa na wyeliminowanie znacznej części. Metoda CRISPR daje praktycznie nieograniczone możliwości, jak opisuje autor – jest wszechstronna i uniwersalna. Jednak jak daleko nas to zaprowadzi? Autor zastanawia się, czy możliwe będzie „poprawianie” genów (np. w taki sposób poprawić gen, by dziecko nie urodziło się daltonistą), a także czy nie pójdziemy o krok dalej w badaniach i z zastosowań medycznych nie przejdziemy do zastosowań estetycznych [zmiana koloru oczu, włosów, powiększanie biustu (może zajmą się tym genetycy, a nie chirurdzy), poprawianie inteligencji (!)]. W przystępny sposób wyjaśnia też różnice między zmienianiem genów u osób dorosłych a u zarodków. Opisuje cztery kroki w wykorzystywaniu metody CRISPR: do leczenia chorób genetycznych, do zapobiegania chorobom na etapie zarodka, do poprawiania genów w celach estetycznych, a także do dodawania do naszego DNA genów roślin, zwierząt oraz genów syntetycznych. CRISPR jest na tyle rewolucyjną metodą, że badania nad naszymi genami znacznie przyśpieszą. Kto wie, czy za kilka bądź kilkanaście lat, nie będziemy jeszcze bardziej ingerować w DNA?

W drugiej części książki (Inteligencja poprawiona) skupia się przede wszystkim na sztucznej inteligencji. Pierwszy podrozdział rozpoczyna od opisania sytuacji, w której jeden z najwybitniejszych graczy musiał zmierzyć się w rozgrywce ze sztuczną inteligencją. Następnie płynnie przechodzi do wyjaśnienia definicji, czym jest Artificial Inteligence, uprzedza jednak, że czymkolwiek określamy AI, nie ma to jeszcze ludzkiej zdolności myślenia oraz jest nieświadome. Kolejny rozdział poświęca opisaniu tego, co na chwilę obecną potrafi sztuczna inteligencja i gdzie możemy się na nią natknąć (Netflix, Facebook, wyszukiwarka, Amazon etc.). Przywołuje wiele przykładów, dzięki którym zrozumienie, jak działa sztuczna inteligencja jest o wiele prostsze, nawet dla osoby, która niekoniecznie interesuje się tym tematem. Co potrafi AI? M.in. potrafi umówić spotkanie, może identyfikować ludzi na podstawie ich zachowania, z małą pomocą napisać baśń czy potrafi stawiać diagnozy i proponować leczenie. W następnych rozdziałach Grzegorz Lindenberg pisze, jak się narodziła, skąd się wzięła oraz jakie możliwości daje jej rozwój (jest np. świetnym narzędziem marketingowym czy doskonale sprawdzi się w polityce). W rozdziale trzynastym drugiej części pojawiają się dwa ważne pytania, od których zależy ludzka przyszłość: czy sztuczna inteligencja będzie w stanie osiągnąć poziom inteligencji człowieka oraz jeśli tak, to jaki los spotka ludzi?

Oprócz dwóch wyżej wymienionych części pojawia się też wpis zatytułowany Bez wielkiego zakończenia oraz Dodatek, w którym znajdziemy zasady z Asilomar dotyczące sztucznej inteligencji. Książka została również wzbogacona o liczne fotografie i rysunki, które dopełniają całość.

Czy jestem zadowolona z przeczytania tej książki? Jak najbardziej. Co prawda interesuję się rozwojem sztucznej inteligencji oraz badaniami nad genetyką, jednak zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze wiele czytania tego typu podobnych książek, bym mogła w pełni zrozumieć z czym się wiążę jej rozwój. Takie książki, jak Ludzkość poprawiona, doskonale wzbogacają wiedzę, a jednocześnie rozważania wzbudzają we mnie pewne obawy. Jak daleko możemy się posunąć w ingerowaniu w DNA? Z jakimi zagrożeniami wiąże się takie zachowanie? Do czego może to doprowadzić? Po przeczytaniu Ludzkości poprawionej Grzegorza Lindenberga jestem jeszcze bardziej zaniepokojona, co nie znaczy, że tę książkę trzeba omijać szerokim łukiem. Nie. Myślę, że w doskonały sposób wzbogaca wiedzę na temat rozwoju badań nad genetyką czy sztuczną inteligencją. Jest napisana prostym, przystępnym językiem, a także została wzbogacona o liczne przypisy, dzięki którym zrozumienie niektórych zagadnień czy przywołanych sytuacji, staje się jeszcze prostsze. Miejmy nadzieję, że takich książek będzie powstawać coraz więcej, które na bieżąco będą nas informować o zmianach, jakie zachodzą w nauce oraz o tym, jaki wpływ ta nauka oraz rozwój badań ma na ludzkość.


[1] Logika rozmyta, https://pl.wikipedia.org/wiki/Logika_rozmyta, dostęp online (06.01.2017).

Recenzja dostępna również na: kulturalna-arena.pl

Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy to książka napisana przez Grzegorza Lindenberga, doktora socjologii oraz dziennikarza. Lindenberg jest pomysłodawcą firm internetowych: Supermedia i eCard, jak również jednym z założycieli Webnalist, tj. portalu, na którym za niewielką opłatą, można czytać wartościowe teksty tworzone przez wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wbrew tylu negatywnym opiniom, na które się natknęłam, moim zdaniem, Mój zawodnik jest całkiem przyjemną w odbiorze książką. Myślę, że spodoba się fankom romansów sportowych, ale także wszystkim tym, którzy lubują się w literaturze tego gatunku. Dobrze bawiłam się przy jej czytaniu i nie mogę mówić o nużącej akcji czy irytujących bohaterach. Autorka umiejętnie buduje napięcie między bohaterami i zdecydowanie potrafi je rozładować w odpowiednich chwilach. Początkowo myślałam, że książka skupi się wyłącznie na opisie intymnych sytuacji bohaterów, jednak zostałam mile zaskoczona. Pisarka zwraca uwagę na fabułę i sukcesywnie prowadzi ją do przodu, o niczym nie zapominając. Podoba mi się też to, że nie robi z bohaterów papierowych i niczym nie wyróżniających się postaci, lecz dodaje im charakteru. Niektóre cech, jakie posiadają, są nieco wyolbrzymione, jednak nie uważam tego za jakikolwiek minus.

Cała recenzja dostępna na: http://www.kulturalna-arena.pl/2018/08/moj-zawodnik-k-bromberg.html

Wbrew tylu negatywnym opiniom, na które się natknęłam, moim zdaniem, Mój zawodnik jest całkiem przyjemną w odbiorze książką. Myślę, że spodoba się fankom romansów sportowych, ale także wszystkim tym, którzy lubują się w literaturze tego gatunku. Dobrze bawiłam się przy jej czytaniu i nie mogę mówić o nużącej akcji czy irytujących bohaterach. Autorka umiejętnie buduje...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Drań z Manhattanu Vi Keeland, Penelope Ward
Ocena 7,5
Drań z Manhattanu Vi Keeland, Penelop...

Na półkach: , , ,

Kolejna książka Vi Keeland, która zdecydowanie podbiła moje serce. W tak upalne dni wolę sięgać po coś lżejszego, a Drań z Manhattanu właśnie taki się okazał. Z pozoru lekka opowieść, która niejedną osobę rozbawi do łez. Jednak pod płaszczykiem dobrego humoru oraz wielu śmiesznych sytuacji, obie autorki przemyciły ważne zagadnienia, takie jak zatajanie prawdy przed dziećmi (ale nie tylko przed nimi), zawiść, zazdrość, mszczenie się na innych ludziach. Okazuje się, że prawda w dzisiejszych czasach jest towarem deficytowym i nie każdego na nią stać. Drań z Manhattanu przełamuje schemat zwykłego romansu i oferuje czytelnikowi coś więcej niż opis scen erotycznych. Jest pikantny, ale nie brakuje też odrobiny romantyzmu i zabawy.

Cała recenzja dostępna tutaj: http://www.kulturalna-arena.pl/2018/08/dran-z-manhattanu-vi-keeland-penelope.html

Kolejna książka Vi Keeland, która zdecydowanie podbiła moje serce. W tak upalne dni wolę sięgać po coś lżejszego, a Drań z Manhattanu właśnie taki się okazał. Z pozoru lekka opowieść, która niejedną osobę rozbawi do łez. Jednak pod płaszczykiem dobrego humoru oraz wielu śmiesznych sytuacji, obie autorki przemyciły ważne zagadnienia, takie jak zatajanie prawdy przed dziećmi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koty są towarzyszami ludzi od niepamiętnych czasów. Nasi milusińscy nie zawsze byli postrzegani w sposób pozytywny przez społeczeństwo. Symbolika kota, szczególnie czarnego, budzi mieszane uczucia w wielu osobach. Często temu zwierzęciu przypisuje się wyłącznie negatywne cechy. Jest uważany za symbol zła i grzechu. Czarny kot symbolizuje śmierć. Jego postać nie jest jednoznacznie uważana za pozytywną, wręcz przeciwnie — koty obarcza się winą za wszelkie nieszczęścia i niepowodzenia. Ile raz przywołuje się powiedzenia i przesądy o czarnym kocie, by obwinić to zwierzę o nieszczęśliwe sytuacje, które zdarzają się każdemu z nas? Gdyby tak zastanowić się, odpowiedź byłaby prosta — zbyt często. Skąd jednak takie, a nie inne zdanie, na ten temat? Książka Tajemniczy czarny kot pozwoliła rozwiać trochę wątpliwości.



Na pierwszych stronach umieszczono spis treści oraz przedmowę, by czytelnik mógł zapoznać się z treścią publikacji oraz poznać cel jej powstania. Początkowo zajęto się przedstawieniem historii kota na przestrzeni wieków: od starożytności, przez średniowiecze, aż po współczesność. Dużą uwagę przywiązano do początków istnienia tego zwierzęcia oraz jego życia w starożytnym Egipcie. Niewiele osób pamięta, że w tamtych czasach był on uważany za zwierzę pożyteczne oraz święte. Tak, lata temu zwierzęta takie jak koty czczono i oddawano im cześć. Niejednokrotnie wiązano je z postacią bogini Bastet oraz licznymi jej wcieleniami. Jednak w średniowieczu kotom zaczęto przypisywać diaboliczne cechy i szukać w nich wcieleń szatana. Dokonywano wielu egzekucji oraz znęcano się nad nimi. Ich postać łączono także z czarownicami i czarną magią, czego skutkiem była nieustannie rosnąca nienawiść wobec nich.


Tajemniczy czarny kot to dość interesująca publikacja, która spodoba się przede wszystkim miłośnikom kotów. W tej krótkiej, jednak bogatej w informacje książce, zawarto najważniejsze wiadomości dotyczące legend i kocich przesądów. Książka została wzbogacona o ilustracje przedstawiające koty, wiele rysunków oraz grafik, a także o wiersze. Na prawie każdej stronie można dostrzec wizerunek czarnego kota. Autorka przedstawia jego pozytywny, jak i negatywny obraz, przez co wyraźnie można zauważyć, że nie zawsze ludzie pałali do tych zwierząt sympatią i zmieniało się to na przestrzeni lat. Nathalie Semenuik w swojej publikacji wspomina też o wielu sławnych osobistościach, które kochały koty całym sercem.



Jedynym minusem tej publikacji są powtórzenia i potknięcia językowe. Odniosłam też wrażenie, że autorka zgubiła wątek w kilku rozdziałach, przez co w tekście panował lekki chaos. Nie zepsuło to jednak mojego odbioru tej książki. Są w niej interesujące spostrzeżenia, a wszystkie informacje zostały zaprezentowane w sposób klarowny (mimo tych mankamentów). Książka ta pozwoliła mi uzupełnić wiedzę o tych zwierzętach. Poznałam również kilka przesądów i legend, o których nie miałam okazji słyszeć wcześniej, dlatego uważam, że czas spędzony przy tej książce, nie był czasem straconym.

Koty są towarzyszami ludzi od niepamiętnych czasów. Nasi milusińscy nie zawsze byli postrzegani w sposób pozytywny przez społeczeństwo. Symbolika kota, szczególnie czarnego, budzi mieszane uczucia w wielu osobach. Często temu zwierzęciu przypisuje się wyłącznie negatywne cechy. Jest uważany za symbol zła i grzechu. Czarny kot symbolizuje śmierć. Jego postać nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla wielu osób, szczególnie tych lubujących się w kryminałach czy też thrillerach, ta książka może nie być czymś wyjątkowym lub zaskakującym, jednak dla mnie, osoby, która nie ma okazji często sięgać po ten gatunek, Kredziarz okazał się bardzo satysfakcjonującą lekturą. Z dużym zaangażowaniem śledziłam rozwój wydarzeń i jak najszybciej chciałam poznać zakończenie, które mimo wszystko okazało się małym rozczarowaniem. Myślałam, że autorka nieco bardziej pobawi się z czytelnikami i nie dopuści do tego, by finał był tak oczywisty. Mimo wszystko nie czuję, by czas, który spędziłam przy tej książce, był czasem straconym. Świetnie się bawiłam, poznałam kolejną interesującą pozycję, do której mam nadzieję wkrótce powrócę, a co najważniejsze — przeczytałam bardzo udany debiut, od którego nie mogłam się oderwać.

Cała recenzja dostępna tutaj: http://www.kulturalna-arena.pl/2018/02/przedpremierowo-kredziarz-c-j-tudor.html

Dla wielu osób, szczególnie tych lubujących się w kryminałach czy też thrillerach, ta książka może nie być czymś wyjątkowym lub zaskakującym, jednak dla mnie, osoby, która nie ma okazji często sięgać po ten gatunek, Kredziarz okazał się bardzo satysfakcjonującą lekturą. Z dużym zaangażowaniem śledziłam rozwój wydarzeń i jak najszybciej chciałam poznać zakończenie, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mirror, Mirror Rowan Coleman, Cara Delevingne
Ocena 6,8
Mirror, Mirror Rowan Coleman, Cara...

Na półkach: , ,

Cara Delevingne jest brytyjską modelką, aktorką (Suicide Squad, Papierowe miasta), początkującą piosenkarką, a teraz swoich sił próbuje w pisarstwie. Mirror, Mirror to jej literacki debiut, który postanowiła napisać wraz z autorką, której książki pną się po kolejnych listach bestsellerów. W Polsce zostały wydane dwie książki Rowan Coleman: Słowa pamięci oraz Szczęśliwy dom złamanych serc.

Mirror, Mirror to książka o nastolatkach, którzy próbują odnaleźć się w otaczającym ich świecie. Borykają się z problemami, jakie zazwyczaj mają młodzi ludzie, a jednym z nich staje się poradzenie z trudną wiadomością, która spada na nich w jednej chwili. Red, Naomi, Leo oraz Rose są czwórką znajomych, których zbliża muzyka. Dzięki zespołowi mają okazję, by pokazać, kim są i co czują. Nie mogą jednak długo nacieszyć się swoją pasją, ponieważ Naomi pewnego dnia znika. Wkrótce dziewczyna zostaje wyciągnięta z rzeki. Żyje, ale nie wiadomo jak długo jeszcze. Każdy z bohaterów inaczej reaguje na wiadomość o stanie przyjaciółki. Co jednak wydarzyło się tak naprawdę? Czy wypadek Naomi był faktycznie tylko próbą samobójczą, czy jednak miało to związek z jakimś konkretnym wydarzeniem lub osobą?

Narratorem powieści jest jeden z bohaterów — Red. To właśnie ta postać wprowadza czytelnika w całą historię, opowiada mu o tym, co spotkało jej rówieśniczkę, a jednocześnie przybliża nam sylwetki pozostałych postaci. Bohaterowie są postaciami na tyle autentycznymi, że czytelnikowi nietrudno jest się z nimi utożsamiać w pewnych momentach. Ich decyzje bywają czasami niezrozumiałe, a zachowanie mocno irytujące, jednak nie przeszkadza to w zaangażowaniu się i śledzeniu kolejnych wydarzeń. Akcja toczy się spokojnym tempem, aby w pewnym momencie przyśpieszyć i zafundować czytelnikowi kilka zaskakujących zwrotów.

Książka jest reklamowana jako thriller, ale to nieco przekłamane stwierdzenie — Mirror, Mirror jest po prostu umiejętnie skonstruowaną książką młodzieżową z elementami kryminału oraz thrillera. Choć niektóre wydarzenia wydają się trochę naciągane, to nie zaburzają w znaczący sposób odbioru książki. Początkowo można było odnieść wrażenie, że to wątek Naomi będzie główną osią historii, jednak potem na pierwszy plan wysuwa się postać Red i problemy związane z rodziną.

Cara Delevingne i Rowan Coleman nie tylko przedstawiają historię młodych ludzi, których pasją jest muzyka, ale też zwracają uwagę na szereg problemów, z którymi obcują na co dzień. Na kartach powieści pojawia się wątek odizolowania, akceptacji, zaufania, jak również niezrozumienia ze strony dorosłych. Autorki przybliżają rolę mediów społecznościowych i ich wpływ na ludzi (nie tylko nastolatków). Sama Delevingne we wstępie pisze tak: Teraz, kiedy media społecznościowe odgrywają tak wielką rolę w naszym codziennym życiu, młodość jest jeszcze trudniejsza niż dawniej, szczególnie z powodu stale narastającej presji, by być idealnym. W tym świecie ludzie szybko wydają sądy na temat innych, nie poświęcając zbyt wiele czasu, by w pełni zrozumieć daną osobę czy zastanowić się, co tak naprawdę dzieje się w jej życiu. I tu muszę przyznać autorce rację — żyjemy w czasach, gdzie powierzchowne ocenianie innych jest na porządku dziennym i mało kogo obchodzi, jakimi ludźmi jesteśmy naprawdę. Przybieramy maski, ukrywając prawdziwe ja, bojąc się tego, że ktoś nas wyśmieje. Zwracają też uwagę na problem, jakim jest nękanie w sieci, a o tym, wydaje mi się, że nie mówi się zbyt często. Ludzie nie dostrzegają zagrożenia, jakim jest gnębienie w Internecie. Większość bagatelizuje problem i obraca wszystko w żart, nie zdając sobie sprawy, jak tragicznie skutki może przynieść takie zachowanie. Mimo poruszenia licznych problemów mam wrażenie, że kilka z nich zostało potraktowanych po macoszemu, a autorki nie poświeciły im wystarczająco dużo uwagi.

Mirror, Mirror to dobry debiut Cary Delevingne, która wraz z Rowan Coleman stworzyła spójną historię o nastolatkach, z którymi może utożsamiać się wiele osób. Autorki nie spoczęły na laurach i nie zaprezentowały światu typowo sztampowej, pozbawionej emocji i przepełnionej schematami opowieści, których jest na pęczki w literackim świecie, lecz stworzyły książkę, która obnaża problemy nastolatków i stawia ich w centrum.

Cara Delevingne jest brytyjską modelką, aktorką (Suicide Squad, Papierowe miasta), początkującą piosenkarką, a teraz swoich sił próbuje w pisarstwie. Mirror, Mirror to jej literacki debiut, który postanowiła napisać wraz z autorką, której książki pną się po kolejnych listach bestsellerów. W Polsce zostały wydane dwie książki Rowan Coleman: Słowa pamięci oraz Szczęśliwy dom...

więcej Pokaż mimo to