-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-06-15
2016
Joann Davis to amerykańska pisarka, która ma na swoim koncie ponad sześć książek. W Polsce ukazały się jej dwie powieści: Księga Elżbiety oraz Księga nowej drogi.
Księga Elżbiety została wydana w 2011 roku dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka. Książka napisana przez Joann Davis zdobyła rzeszę fanów, ale i wielu przeciwników, ponieważ często była porównywana do książek Paulo Coelho.
Elżbieta znajduje nad rzeką ciało dziewczynki. Po oddaniu go rodzicom zaczyna się zastanawiać, czemu życie musi być tak gorzkie. Dlaczego ludzie umierają, a dookoła panuje cierpienie, przemoc i niesprawiedliwość. Po wątpliwościach, które nurtują bohaterkę, śni ona o źródle, które nigdy nie wysycha. Zmotywowana postanawia odnaleźć ów miejsce, towarzyszy jej Dawid oraz krewna Miriam.
Książka nie ma zbyt skomplikowanej fabuły. Jest prosta, może czasami aż za bardzo. Księga Elżbiety jest napisana lekkim, nieprzytłaczającym językiem. Czytelnik praktycznie ma wszystko podane na tacy, ponieważ mądrości wypływające z książki nie są ukryte, nie ma też potrzeby długo się nad nimi zastanawiać.
„Źródłem, które nigdy nie wysycha jest źródło miłości. Można je znaleźć w sercu każdego człowieka. Źródło dobroci i łagodności. Szczodrości i cierpliwości.”
W Księdze Elżbiety znajdziemy kilka historii opowiedzianych przez poszczególnych bohaterów. Właśnie przez nie autorka chce nauczyć czytelnika kilku rzeczy oraz pokazuje, że można patrzeć na świat z innej perspektywy. W książce znajdziemy historie opowiedziane przez Elżbietę, Dawida, Miriam, ale także przez ludzi, których bohaterowie spotykają podczas podróży, jak np. Żebraczkę oraz Starca. Autorka połączyła elementy fantastyczne, mitologiczne oraz biblijne w spójną całość.
Od strony graficznej książka prezentuje się bardzo schludnie. Połączenie kilku odcieni błękitu z czernią oraz srebrzystym napisem było dobrym pomysłem. W dotyku książka jest delikatna i miękka. Litery są średniej wielkości, ale pomiędzy nimi są dosyć spore odstępy. Nie przeszkadzało to w czytaniu książki, ale gdyby dobrze zagospodarować miejsce na kartkach książka miałaby osiemdziesiąt stron, a nie dwa razy więcej.
Podsumowując Księga Elżbiety to książka o poszukiwaniu właściwej drogi w życiu, o docenianiu nawet najmniejszych rzeczy, których nie trzeba szukać na drugim końcu świata, bo one są tuż obok, a także o najpiękniejszym uczuciu, jakim jest miłość, która uskrzydla i uzdrawia. Mimo niewielkich mankamentów jest to historia warta uwagi. Książkę czyta się szybko, więc nawet jeśli nie spodoba się Wam, to nie stracicie za wiele czasu.
***
97books.blogspot.com
Joann Davis to amerykańska pisarka, która ma na swoim koncie ponad sześć książek. W Polsce ukazały się jej dwie powieści: Księga Elżbiety oraz Księga nowej drogi.
Księga Elżbiety została wydana w 2011 roku dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka. Książka napisana przez Joann Davis zdobyła rzeszę fanów, ale i wielu przeciwników, ponieważ często była porównywana do książek...
2016-01-14
Małgorzata Maria Borochowska wydała swoją debiutancką powieść Złamane pióro w 2012 roku, dzięki wydawnictwu Poligraf.
Każdy marzy o spokoju, o domu pełnym miłości, czy o szczęśliwym życiu. Emily jest młodą pianistką, która stara się zostawić za sobą trudną przeszłość, a wyjść ku nieznanej przyszłości. Przeprowadza się z miasta na wieś, do starego domu swoich dziadków. Tam poznaje Jacoba, który okazuje się jej sąsiadem. Ich codziennością staje się wspólne picie kawy i rozmowy, których tematem nie są na pewno błahe tematy.
Przyznam szczerze, że początek był dla mnie niezwykle trudny do przebrnięcia. Książka zaczęła się banalnie. Z każdą kolejną stroną, powieść wydawała mi się coraz bardziej ciekawsza i wciągnęła mnie w swój wir. To książka, którą się powoli rozkoszuje, smakuje, jak najlepsze ciasto. Historia Emily zmusza do myślenia. Nie jest kolejną książką z nudną fabułą, Autorka niewątpliwie potrafi zainteresować czytelnika.
Książka porusza ważne problemy. Rasizm, czy brak akceptacji na tle religijnym, to tylko dwa z kilku tematów zawartych w Złamanym piórze. Ciekawym zabiegiem jest też umieszczenie fragmentów książki Emily, dzięki czemu czytelnik może przeczytać, o czym tak naprawdę pisała główna bohaterka. To książka o poszukiwaniu własnej drogi, własnego ja, o odkrywaniu czym jest miłość i prawdziwa przyjaźń.
Małgorzata Maria Borochowska ma niezwykły styl. Potrafi porwać czytelnika, zabrać go w podróż po najskrytszych zakątkach swojej opowieści. Mimo tylu plusów tej książki, nie jestem w stanie polubić głównej bohaterki. Irytował mnie jej sposób wypowiedzi. W jednym zdaniu pojawiało się wiele synonimów, co mnie doprowadzało do szewskiej pasji. Miałam ochotę uderzyć ją w twarz. Mam wrażenie, że autorka chciała stworzyć oryginalną postać, ale nie do końca jej to wyszło. Emily żyje w swoim świecie, na początku nie dopuszcza do siebie nikogo z wyjątkiem Alicji – najlepszej przyjaciółki. Zdecydowanie bardziej polubiłam postacie drugoplanowe
Złamane pióro ma zarówno plusy, jak i minusy. Na początku mnie nie porwała, było też kilka momentów, w których chciałam odłożyć książkę, jednak w końcu się przełamałam i przeczytałam ją do końca. Książka jest na pewno wartościową lekturą, która skłania do myślenia, ma szereg zalet oraz porusza trudne tematy. Każdy odbierze ją w inny sposób, ale jestem pewna, że nawet jeśli się nie spodoba, to zostawi trwały ślad w sercu czytelnika.
***
97books.blogspot.com
Małgorzata Maria Borochowska wydała swoją debiutancką powieść Złamane pióro w 2012 roku, dzięki wydawnictwu Poligraf.
Każdy marzy o spokoju, o domu pełnym miłości, czy o szczęśliwym życiu. Emily jest młodą pianistką, która stara się zostawić za sobą trudną przeszłość, a wyjść ku nieznanej przyszłości. Przeprowadza się z miasta na wieś, do starego domu swoich dziadków. ...
2016-06-09
97books.blogspot.com
Szczęśliwe zakończenie to druga książka tajemniczej autorki Very Falski. Powieść została wydana w pierwszej połowie 2016 roku przez wydawnictwo Otwarte.
Kim tak naprawdę jest Vera Falski wiedzą tylko nieliczni. Sama się nad tym niejednokrotnie zastanawiałam, odkąd przeczytałam pierwszą powieść tej tajemniczej autorki. Właściwie nie wiadomo czy pod pseudonimem ukrywa się jedna, czy dwie osoby. Swoją przygodę z książkami autorki rozpoczęłam kilka dni po premierze Za żadne skarby, a samą powieść wspominam bardzo pozytywnie. Byłam więc ciekawa, czy i druga książka przypadnie mi do gustu.
Sabina Czerniak jest autorką specjalizującą się w literaturze kobiecej. Ukrywa się pod pseudonimem Sonia Geppert, a jej książki zostały okrzyknięte bestsellerami. Mimo sukcesów czterdziestolatka ma problemy z napisaniem kolejnej powieści. Jednak to nie jej jedyny problem. W niefortunny sposób zraża do siebie ludzi i naraża się na niepochlebne komentarze z ich strony. Dochodzi do wniosku, że musi w końcu zmienić coś w swoim życiu. Jej pierwszym krokiem jest wyjechanie nad polskie morze i ochłonięcie po całej sytuacji związanej z mediami.
Humor w tej książce jest dosyć specyficzny. Autorka w zabawny i nieco ironiczny sposób odnosi się do współczesnego świata. Wyśmiewa zdobywanie kolejnych znajomych poprzez portal, jakim jest facebook, czy też publikowanie prymitywnych wpisów na twitterze. Najważniejszy wydaje się jednak fakt, że rozpętała istny huragan w literackim świecie.
Warto też wspomnieć, że w Szczęśliwym zakończeniu pojawia się wątek miłosny. Zdecydowanie dodaje on smaku całej książce, ponieważ nie spotkacie się tutaj z ogromnymi pokładami słodyczy, lecz z uczuciem szczerym i nieprzerysowanym. Właśnie coś takiego cenię w książkach. Życie miłosne bohaterów nie wysuwa się na pierwszy plan, ale stanowi idealne tło dla kolejnych rozgrywających się wydarzeń.
Mam mieszane uczucia, co do głównej bohaterki. Z jednej strony jest postacią, którą naprawdę da się polubić, ale z drugiej momentami niesamowicie irytuje, a właściwie nie ona, lecz jej zachowanie, często naiwne i uległe. Po części rozumiem taką kreację postaci. W końcu Sabina jest pisarką, która przeżywa kryzys i jest to w jakiś sposób usprawiedliwione. Mimo wszystko jakoś zżyłam się z Sabiną i zapałałam do niej sympatią. Nie mogę powiedzieć tego samego o jej córce, która chyba jest najbardziej irytującą postacią, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. I uwierzcie, wiem, co mówię. Nie istnieje inna taka postać. Odnosiła się w protekcjonalny sposób do swojej matki, miałam wrażenie, że próbuje na siłę wszystkim udowodnić, że to ona zawsze ma grać pierwsze skrzypce.
Myślę, że książka jest dobrą satyrą na dzisiejsze zachowanie ludzi. Vera Falski obnaża literacki świat, ale także patrzy z dezaprobatą na technologię, która wypacza społeczeństwu mózg. Nic więc dziwnego w tym, że autorzy często próbują zachować anonimowość. W dzisiejszym świecie to niemal zbawienne.
Całą opowieść oceniam na bardzo duży plus. Mimo że Szczęśliwe zakończenie wypada w moich oczach nieco słabiej niż Za żadne skarby, to jednak czyta się je z lekkością. Książka jest z jednej strony lekturą zabawną, z drugiej natomiast nie brakuje w niej trafnych odniesień do dzisiejszego świata.
97books.blogspot.com
Szczęśliwe zakończenie to druga książka tajemniczej autorki Very Falski. Powieść została wydana w pierwszej połowie 2016 roku przez wydawnictwo Otwarte.
Kim tak naprawdę jest Vera Falski wiedzą tylko nieliczni. Sama się nad tym niejednokrotnie zastanawiałam, odkąd przeczytałam pierwszą powieść tej tajemniczej autorki. Właściwie nie wiadomo czy pod...
2016-06-29
Każdy z nas ma na pewno jakieś zajęcie, które pozwala nam ochłonąć i się odprężyć. Dla Davida takim zajęciem jest bieganie po dachach londyńskich budynków. Pewnej nocy spotyka tam przestraszoną Heaven, która twierdzi, że źli ludzie zabrali jej serce. David bez zbędnego zastanowienia postanawia pomóc dziewczynie odzyskać jej organ, nie bacząc na konsekwencje. Czy jednak podejmuje słuszną decyzję? Czy w pewnym momencie nie zacznie go przytłaczać ta decyzja?
Fabuła początkowo mocno mnie zaintrygowała, ponieważ nie przypominam sobie, abym miała okazję czytać o dziewczynie, której skradziono serce, więc pomysł wydał mi się ciekawy i niespotykany. O elfach natomiast czytałam, ale nie w takim wydaniu. W miarę zagłębiania się w treść książki czułam wyłącznie zmęczenie. Ciągłe opisy Londynu po jakimś czasie zaczęły nużyć, podobnie jak nawarstwiające się wątki i zagadki, których rozwiązania mogliśmy prześledzić dopiero na siedemdziesięciu ostatnich stronach książki. W tej powieści widać niezdecydowanie autora, który nie potrafił uporządkować całej treści oraz zaczął się gubić w poszczególnych wątkach. Wydaje mi się, że pomysł na książkę go przerósł i nie był w stanie przenieść go na karty powieści.
Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że to nie osiemnastolatkowie są jej bohaterami, lecz dwunastolatkowie. W dodatku prowadzili oni ze sobą tak infantylne rozmowy, że w pewnym momencie myślałam, że oszaleję. Zarówno Heaven, jak i David to postacie zdecydowanie niedopracowane. Brakuje im autentyczności, a ich zachowanie jest po prostu dziecinne, nierozsądne a czasami wręcz głupie. W Heaven. Mieście elfów możemy poczytać o przeszłości dziewczyny, nieco mniej o dzieciństwie Davida. Każde z nich jest w jakiś sposób osamotnione, nie potrafi dobrze odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości i... to tyle. Bohaterom brakuje cech, które mogłyby ich jakoś wyróżnić, są mało wyraziste i pozbawione charakteru.
Niestety bohaterzy drugoplanowi, czyli między innymi czarne charaktery są podobnie wykreowani, co bardzo mnie zmartwiło, ponieważ początkowo miałam nadzieję, że to oni uratują w jakiś sposób tę książkę. Tak się nie stało. Miałam z nimi jeszcze jeden problem, a mianowicie taki, że pojawiali się i znikali, wypowiadali krótkie kwestie i w zasadzie nie wnosili wiele do całej historii. Powiem więcej. Do tej pory nie jestem w stanie przypomnieć sobie ich imion. Oni po prostu przewijali się przez książkę, ale nie zapisali się w mojej pamięci.
Okładka tej książki jest nieziemska, w zasadzie zakochałam się w niej od pierwszej chwili i być może to właśnie zachwyt nią mnie zgubił. Bo sami przyznajcie... czy widok tej grafiki nie zapiera tchu w piersiach? Londyn ukazany nocą, z fioletowymi, niebieskimi i turkusowymi elementami oraz bramą z ciekawymi ornamentami zdecydowanie podziałał na moją wyobraźnię.
Jestem niezwykle rozczarowana tą książką. Ze smutkiem muszę przyznać, że zapowiadała się naprawdę obiecująco, miała ciekawą promocję, a nawet od strony wizualnej prezentowała się obłędnie, ale niestety, to nie wystarczyło, aby podbić moje serce. Żałuję, że od bardzo dawna nie mogę trafić na dobrą książkę z gatunku urban fantasy, ale będę szukała dalej. „Heaven. Miasto elfów” nie spełniło moich oczekiwań, okazało się niebywałym rozczarowaniem. Nie jest to najgorsza książka, jaką miałam okazję przeczytać, ponieważ zarówno pomysł, jak i opisy Londynu wywarły na mnie duże wrażenie, ale jednak sztuczne postacie i ciągnące się wątki sprawiły, że książka po prostu była nudna i nijaka. Myślę, że sami powinniście zdecydować czy po nią sięgniecie, czy nie, bo jej odbiór zależy w głównej mierze od tego, jakie są Wasze zainteresowania. Lubię fantastykę, ale w nieco innym klimacie. Wydaje mi się, że wyrosłam po prostu z takich książek i nie potrafię się już w nich odnaleźć tak, jak kiedyś.
Każdy z nas ma na pewno jakieś zajęcie, które pozwala nam ochłonąć i się odprężyć. Dla Davida takim zajęciem jest bieganie po dachach londyńskich budynków. Pewnej nocy spotyka tam przestraszoną Heaven, która twierdzi, że źli ludzie zabrali jej serce. David bez zbędnego zastanowienia postanawia pomóc dziewczynie odzyskać jej organ, nie bacząc na konsekwencje. Czy jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-07
,,Wezwanie" to pierwsza część cyklu ,,Endgame" wydana w 2014 przez wydawnictwo Sine Qua Non. Powieść napisana przez Jamesa Freya oraz Nilsa Johnson-Sheltona zdobyła dużą popularność wśród młodzieży, zachęciła także starszych czytelników do sięgania po tego rodzaju książki.
Powiem szczerze, że książka przeleżała na mojej półce dosyć długo. Nie chodziło o jej całkiem spore gabaryty, ale o mój czas. Nie sądziłam, że w książce jest tyle ilustracji, dlatego ciągle odkładałam ją na bok, sięgając tym samym po nieco krótsze lektury.
Przez lata byli przygotowani do ostatecznego starcia, uczeni kamuflażu, taktyki i sposobów zabijania. Gdy w Ziemię uderza dwanaście meteorytów dwunastu reprezentantów musi się zmierzyć w grze zwanej Endgame. Aby wygrać, muszą znaleźć trzy klucze. Wygrana zapewni bezpieczeństwo zwycięzcy i jego ludowi. Pierwsza część dotyczy poszukiwania pierwszego klucza.
Wszystko fajnie, ale miałam wrażenie, że czytałam o tym już kilkakrotnie. Największe podobieństwo widzę tu do Igrzysk śmierci (choć fanką Igrzysk nie jestem). Zauważyłam zresztą, że powstaje coraz więcej książek opartych na takim samym schemacie. Po przeczytaniu którejś książki z kolei o tym samym zaczyna to irytować i męczyć.
W każdym rozdziale mamy do czynienia z inną postacią. Autorzy postawili na różnorodność, ale przyznam szczerze, że średnio im to wyszło. Cała powieść wydaje mi się niezwykle chaotyczna, co źle wpływa na jej odbiór. W zasadzie żaden z bohaterów nie wyróżniał się na tyle, abym mogła go zapamiętać po zapoznaniu się z całą historią. Postacie są nijakie, a słownictwo, jakim się posługują oraz ich zachowanie, woła o pomstę do nieba. Według mnie reprezentanci powinni zachować nieco klasy.
Wielkim minusem jest jak dla mnie wprowadzenie do książki wątku miłosnego. Dlaczego większość autorów musi wcisnąć jakiś romans do takiego typu powieści? Mnie osobiście to irytuje i zniechęca. Ba, w ,,Endgame. Wezwanie" pojawia się nawet trójkąt. Zupełnie nie pasował mi do tej historii, miałam wrażenie, że jest on tutaj na siłę, a autorzy nie radzą sobie z jego poprowadzeniem. Wolałabym, aby Frey i Johnson-Shelton skupili się na grze, a nie na wątkach, które właściwie nie były aż tak istotne.
Historia mnie nie wciągnęła, ale nie potrafię podważyć faktu, że Frey i Johnson-Shelton wiedzą, o czym piszą. Posługują się ciekawym słownictwem, piszą lekko, nie mydlą oczu niepotrzebnymi zapychaczami. Gdyby nie to, że książka mnie nie porwała, a wręcz wydała mi się nudna jak flaki z olejem, to nawet mogłabym stwierdzić, że jest warta uwagi. Ale! Nie podoba mi się sposób zapisu wszystkich wydarzeń. Niewyjustowany tekst irytował mnie na każdym kroku, choć na początku pojawiła się informacja, że to zamierzony zabieg. Nie zmienia to jednak faktu, że książkę czyta się po prostu źle. Musiałam ją co jakiś czas odkładać, bo moje oczy po prostu szybko się męczyły.
Pod względem graficznym ,,Endgame. Wezwanie" prezentuje się niezwykle pięknie. Gdy książka pierwszy raz trafiła w moje ręce nie mogłam się na nią napatrzeć. Całość jest utrzymana w żółto-złotej kolorystyce i mieni się niczym diament. Przypomina całkiem dużą sztabkę złota.
Pierwszy tom cyklu ,,Endgame" zawiódł moje oczekiwania. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego po tej historii. Jak widzicie, piękna okładka to nie wszystko. Czytanie tej książki niezwykle mi się dłużyło i nie zamierzam sięgać po drugą część, czyli Klucz niebios. Myślę jednak, że dobrze odnaleźliby się w niej fani Igrzysk śmierci oraz podobnych tego typu książek
,,Wezwanie" to pierwsza część cyklu ,,Endgame" wydana w 2014 przez wydawnictwo Sine Qua Non. Powieść napisana przez Jamesa Freya oraz Nilsa Johnson-Sheltona zdobyła dużą popularność wśród młodzieży, zachęciła także starszych czytelników do sięgania po tego rodzaju książki.
Powiem szczerze, że książka przeleżała na mojej półce dosyć długo. Nie chodziło o jej całkiem spore...
2016-07-25
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/07/82-tamtego-lata-na-sycylii-marlena-de.html
Tamtego lata na Sycylii to opowieść o odnalezieniu drogi do własnego szczęścia, o trudnościach, jakie można napotkać w życiu, a także o marzeniach, których realizacja nie jest łatwa. Marlena de Blasi funduje niezapomnianą podróż po najpiękniejszych włoskich zakątkach, w których jest ukryta opowieść o nieszczęśliwej miłości Toski i księcia Leo. (...)
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/07/82-tamtego-lata-na-sycylii-marlena-de.html
Tamtego lata na Sycylii to opowieść o odnalezieniu drogi do własnego szczęścia, o trudnościach, jakie można napotkać w życiu, a także o marzeniach, których realizacja nie jest łatwa. Marlena de Blasi funduje niezapomnianą podróż po najpiękniejszych włoskich zakątkach, w których...
2016-09-15
Opis wydawał się zachęcający, dlatego bez wahania sięgnęłam po Glorię, pierwszą część cyklu Sprawiedliwi stworzoną przez Monikę Błądek. Pokładałam w tej lekturze duże nadzieje, ponieważ lubię dystopie, a od dawna nie trafiłam na jakąkolwiek godną uwagi. Jak więc było tym razem?
Rok 2025. Unia Europejska rozpadła się, każde państwo zaczyna działać na własną rękę. Pomiędzy Polską a Rosją znajduje się Ukraina, która została doszczętnie spalona. Jako dziecko Gloria trafia pod opiekę ciotki, która mieszka w Paryżu. Obserwujemy wydarzenia rozgrywające się dziesięć lat później, kiedy bohaterka ma siedemnaście lat i wstępuje do grupy Pierwszych Sprawiedliwych. Grupa ta chce przejąć władzę oraz pragnie zdobyć poparcie wśród społeczeństwa. Po jakimś czasie Francja przestaje być bezpiecznym schronieniem, a Gloria musi wrócić do starszej siostry — Lidii. W tym samym czasie na planecie Trion, Trojlo Oril zostaje skazany na likwidację. Aby uniknąć śmierci, musi poddać się resocjalizacji na Ziemi.
Przyznam szczerze, że napis na okładce okazał się trochę mylący. Mocno kuszący obiecywał niezapomnianą przygodę rozgrywającą się na europejskim kontynencie. Tym bardziej byłam zaintrygowana, ponieważ nie miałam jeszcze okazji czytać dystopii, która opisywałaby wydarzenia po rozpadzie Unii Europejskiej. W rzeczywistości okazał się mocno naciągany i średnio pokrywał się z tym, co znalazłam na tylnej okładce. Na początku poczułam lekki zawód, ponieważ nie lubię, gdy ktoś lub coś wprowadza mnie w błąd. Tutaj tak właśnie się stało.
Zacznę może od tego, że ta książka to jeden, wielki chaos. Myślę, że to ze względu na wiele elementów wprowadzonych do tej książki. Jest ich zbyt dużo, przez co czytelnik zaczyna się gubić w tym, co czyta. Utrudnia to odbiór i zdecydowanie działa na niekorzyść książki. Co więcej, mam wrażenie, że Monika Błądek poniekąd sama pogubiła się w tym, co pisała. Nie zrozumcie mnie źle, ale akcja tak szybko nabrała tempa, że zanim się obejrzałam, skończyłam już czytać Glorię. I w żaden sposób nie mogę uznać tego za plus, gdyż nie wywołała we mnie żadnych emocji, nie zmusiła do jakiejkolwiek refleksji i nie zapewniła godziwej rozrywki i to chyba jej największa wada.
Na domiar złego książce brakuje spójności, logiki i konsekwentnego prowadzenia akcji. W dodatku książka jest napisana tak ciężkim językiem, że niekiedy miałam problem ze zrozumieniem i z wywnioskowaniem, o czym tak właściwie jest w niej mowa. Nie jestem osobą posiadającą jakąkolwiek wiedzę o broni, a w Glorii co rusz pojawiały się wzmianki o tego typu rzeczach i najnowszych mechanizmach. Jeżeli to książka dla młodzieży, to nie powinna być napisana przystępniejszym językiem? W końcu który nastolatek aż taką uwagę przywiązuje do uzbrojenia? Druga sprawa: niekończące się opisy. Zamiast poświęcić czas na kolejne wydarzenia rozgrywające się na kartach książki, czytelnik co chwilę czytał o najróżniejszych maszynach. Początkowo było to interesujące, ale ileż można?
Czy książka była mroczna? Nie. Niepokojąca? Zależy, pod jakim kątem byśmy na to patrzyli. Jednak czy bohaterowie zapadają w pamięć? Absolutnie nie. Przynajmniej mi nie zapadli. Część z nich była dobrze wykreowana, ale druga część wołała dosłownie o pomstę do nieba. Zostałam za to rozbawiona przedstawieniem i opisem kosmitów. Tak wykreowanych obcych jeszcze nie widziałam. I aż sama nie wiem, co mam o tym zabiegu myśleć, wydawali się zbyt sztuczni, za sztuczni.
Niezwykle zasmucił mnie fakt, że potencjał Glorii został całkowicie zmarnowany. Bo to mogła być dobra historia, mogła, ale niestety tak się nie stało. Podobne odczucia miałam w przypadku Heaven. Miasta elfów. Lubię historie osadzone w przyszłości, a dodatkowym plusem było dla mnie umieszczenie wydarzeń na terenie Unii Europejskiej, tylko co z tego, skoro historia Glorii jest tak niespójna i nieciekawa. Zachęcająca okładka i opis znajdujący się na tylnej okładce również nie dały rady.
Nie będę zachęcać Was do przeczytania tej książki, ale nie będę też do tego zniechęcała. Ja odebrałam książkę bardzo negatywnie, ale to nie znaczy, że i Wam nie przypadnie do gustu. Z tego co zauważyłam, to pierwszy tom Sprawiedliwych znalazł też swoich fanów. Może i Wy znajdziecie się w tym gronie? Sami sprawdźcie, o co tyle szumu.
Opis wydawał się zachęcający, dlatego bez wahania sięgnęłam po Glorię, pierwszą część cyklu Sprawiedliwi stworzoną przez Monikę Błądek. Pokładałam w tej lekturze duże nadzieje, ponieważ lubię dystopie, a od dawna nie trafiłam na jakąkolwiek godną uwagi. Jak więc było tym razem?
Rok 2025. Unia Europejska rozpadła się, każde państwo zaczyna działać na własną rękę. Pomiędzy...
2016-07-20
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/07/80-sny-morfeusza-kn-haner.html
Myślałam, a właściwie miałam nadzieję, że skoro to erotyk, to chociaż sceny erotyczne obronią tę książkę. Myliłam się. Seks Cassandry i Morfeusza wyglądał jak kopulacja dzikich zwierząt, co po prostu mnie zniesmaczyło, a powinno hmmm, według opisu znajdującego się na okładce, rozpalić? Nadmiar wulgaryzmów również nie działa na korzyść tej książki. Autorka całkowicie przekroczyła granice, opisując scenę gwałtu, która wywołała we mnie dodatkowe obrzydzenie.
Przede wszystkim tej książce brakuje realizmu. Zarówno postacie, jak i wątki są wręcz abstrakcyjne, sytuacje absurdalne, a autorka potraktowała całą powieść po macoszemu. Brakuje spójności i konsekwentnego prowadzenia akcji. W pewnym momencie następuje nawet zaburzenie chronologii, co źle wpływa na odbiór całości, a czytelnik zaczyna się zastanawiać, skąd autorka wytrzasnęła ten wątek.
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/07/80-sny-morfeusza-kn-haner.html
Myślałam, a właściwie miałam nadzieję, że skoro to erotyk, to chociaż sceny erotyczne obronią tę książkę. Myliłam się. Seks Cassandry i Morfeusza wyglądał jak kopulacja dzikich zwierząt, co po prostu mnie zniesmaczyło, a powinno hmmm, według opisu znajdującego się na okładce, rozpalić?...
2016-10-20
2016-10
2016-09-25
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Karen Foxlee nie okazało się tak udane, jak się spodziewałam. Z pewnymi obawami sięgnęłam więc po jej kolejną książkę tej autorki i muszę przyznać, że to była dobra decyzja. Sukienka w kolorze nocnego nieba to książka młodzieżowa, wydana w 2016 roku przez wydawnictwo Dobra Literatura.
Rose od zawsze nie mogła zagrzać nigdzie miejsca. Przeprowadzała się z jednego miasta do drugiego wraz ze swoim uzależnionym od alkoholu ojcem. Gdy pewnego razu trafia do australijskiego miasteczka położonego na wybrzeżu, nie wie, że pobyt tutaj zmieni jej życie na zawsze. W szkole poznaje grupę dziewczyn, ale tylko z jedną z nich się zaprzyjaźnia. Pearl Kelly zachęca ją do wzięcia udziału w corocznej paradzie. Warunek jest jeden: każda z dziewczyn musi znaleźć wyjątkową suknię na tę okazję. W tym celu Rose udaje się do Edi Baker, zdziwaczałej kobiety, którą większość ludzi z miasteczka uważa za czarownicę. Jak potoczy się ta historia? Czy sukienka uszyta przez czarownicę zmieni życie Rose?
Od samego początku czułam, że ta historia będzie inna, przepełniona magią, tajemnicami i niezwykłym klimatem. I wiecie co? Nie pomyliłam się. Od pierwszych stron autorka zachęca do przeczytania kolejnych rozdziałów, którym dodatkowo nadała oryginalne tytuły. Pojawiają się takie rozdziały jak Ścieg stokrotkowy czy Ścieg bargello. Wiele akapitów zostało poświęconych opisom przyrody. Obraz natury, jaki rysuje się na kartach powieści, jest nieco przytłaczający, ale jednocześnie intrygujący. Ciężkie, przygnębiające ulewy mieszają się z duchotą. Zdecydowaną większość stanowią wszelkie opisy krajobrazu czy sytuacji, a dialogów jest naprawdę niewiele na tle całej książki, jednak to nie zmienia faktu, że czyta się ją naprawdę szybko. Płynnie przekręcamy kolejne strony, chcąc dowiedzieć się, co będzie dalej.
Podobno każde ubranie ma swoją historię. I tak jest również w przypadku sukienki z tej książki. Staje się ona pełnoprawnym bohaterem wszelkich wydarzeń. Historia z nią związana jest bardzo tajemnicza, a wydarzenia towarzyszące jej powstawaniu ciekawe. Sukienka zostaje uszyta ze skrawków materiałów, a z każdą kolejną stroną Rose jest coraz bardziej zafascynowana ubraniem. Edi Baker snuje natomiast kolejne opowieści i wciąga nastolatkę w swój świat.
Pozostali bohaterowie również mają swoje miejsce w tej opowieści. Pearl jest całkowitym przeciwieństwem Rose, ale i jej historia jest ciekawa. Bohaterka za wszelką cenę próbuję odnaleźć ojca, który prawdopodobnie przebywa w Rosji. Jednak to nie wszystko. Przez książkę przewija się naprawdę wiele postaci, które mają mniejszy lub większy wpływ na rozwój wydarzeń. W centrum jest jednak Rose oraz Edi Baker.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Z jednej strony czytamy o wydarzeniach rozgrywających się przed zniknięciem dziewczyny, o jej nowej szkole oraz o przygotowaniach do parady, a z drugiej strony poznajemy historię śledztwa, które prowadzi jeden z detektywów, poszukujących Rose. Powoli dochodzimy do momentu kulminacyjnego, w którym zostają rozwiane wszelkie nasze wątpliwości, a wszystkie sprawy zostają rozwiązane. Jednak niełatwo jest się domyślić zakończenia, ponieważ autorka potrafi wyprowadzić czytelnika w przysłowiowe pole.
Sukienka w kolorze nocnego nieba to opowieść o nastolatce, która poszukuje samej siebie, nie wie, dokąd tak naprawdę ma zmierzać, szuka, błądzi, w poszukiwaniu lepszego życia. To także historia przepełniona smutkiem i gorzkimi momentami. Mimo wszystko po przeczytaniu całej książki widzimy tlącą się nadzieję. Autorka pokazuje także ludzką samotność oraz przybieranie masek. Czytając książkę Karen Foxlee niekoniecznie możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie, a dodatkowo autorka stawia przed czytelnikiem wiele pytań, na które nie znajdziemy odpowiedzi w książce.
Sukienka w kolorze nocnego nieba jest o wiele lepszą książką od Kruchości skrzydeł. Autorka zdecydowanie dopracowała swój warsztat, książkę czyta się przyjemniej, a sama fabuła jest dopracowana niemal do perfekcji. To przyjemna opowieść dla tych, którzy lubują się w książkach obyczajowych, a nawet w kryminałach, bo takich wątków również w niej nie brakuje. Nie są może one bardzo drastyczne, ale zdecydowanie zasługują na uwagę. Ze swojej strony mogę polecić Wam tę książkę, zapewniając, że takich książek młodzieżowych jest niewiele.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Karen Foxlee nie okazało się tak udane, jak się spodziewałam. Z pewnymi obawami sięgnęłam więc po jej kolejną książkę tej autorki i muszę przyznać, że to była dobra decyzja. Sukienka w kolorze nocnego nieba to książka młodzieżowa, wydana w 2016 roku przez wydawnictwo Dobra Literatura.
Rose od zawsze nie mogła zagrzać nigdzie miejsca....
2016-09-19
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/09/96-manwhore-katy-evans.html
Jeżeli spodziewaliście się mocnego erotyku, to niestety, ale poczujecie się rozczarowani. Manwhore to przede wszystkim historia, w której napięcie zostaje budowane stopniowo, akcja toczy się powoli, a emocje, które towarzyszą przy czytaniu, są często skrajne. Katy Evans po raz kolejny udowodniła, że potrafi poprowadzić historię w taki sposób, aby była ona zarówno zabawna, jak i wzruszająca.
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/09/96-manwhore-katy-evans.html
Jeżeli spodziewaliście się mocnego erotyku, to niestety, ale poczujecie się rozczarowani. Manwhore to przede wszystkim historia, w której napięcie zostaje budowane stopniowo, akcja toczy się powoli, a emocje, które towarzyszą przy czytaniu, są często skrajne. Katy Evans po raz kolejny...
2016-08-17
Z ciekawości, jak Marta Staniszewska poradziła sobie z kolejną książką, postanowiłam sięgnąć po I obiecuję ci miłość. Nie minęło wiele czasu od przeczytania dwóch poprzednich książek tej autorki, więc doskonale pamiętam większość potknięć i niedociągnięć znajdujących się w tamtej serii. Jednocześnie nie nastawiałam się na nic konkretnego, bo nie chciałam się zawieść. Po raz kolejny książkę autorki postanowiło wydać wydawnictwo Psychoskok. Premiera została zaplanowana na 15 września.
Wincent obiecał przyjacielowi, że nigdy nie będzie walczył o kobietę, dla której stracił głowę. Z bólem pozwolił, aby żyła u boku mężczyzny, który jej nie szanuje, nie jest jej wierny i określa mianem zimnej ryby oraz dziwki. Gdy powrócił po jakimś czasie, dostrzegł, jak z wesołej i zaradnej kobiety przemieniła się we wrak człowieka. Zdał sobie także sprawę, że nigdy nie przestał jej kochać. Jednak czy zdoła dotrzymać obietnicy danej Tomaszowi i będzie trzymał się z daleka od kobiety, którą kocha z każdym dniem coraz bardziej? Czy postawi wszystko na jedną kartę i straci przez to przyjaciela?
Wielu z Was pewnie pomyśli, że takich historii jest na pęczki w literackim świecie, a I obiecuję ci miłość nie reprezentuje sobą nic oryginalnego i wartego uwagi. Chciałabym wszystkich wyprowadzić z błędu, ponieważ mimo szablonowości, potrafi momentami zaskoczyć czytelnika, a także wywołać w nim szereg mieszanych uczuć. Historia z tej książki mogła przydarzyć się każdemu z nas, może dlatego mi się spodobała i być może przez to nie odbieram jej jako pełnej sztuczności i schematyczności. Fabuła nie jest jednak tak rozbudowana, jak myślałam. W niektórych momentach zabrakło mi konsekwentnego prowadzenia akcji i to chyba jedyny minus, jaki dostrzegłam w tej książce.
Planuję spędzić resztę mojego życia na uczeniu się ciebie na pamięć, tak abym po zamknięciu oczu mógł w dowolnej chwili przywołać wspomnienie twoich ust.
Autorka wprowadziła do powieści ciekawe wątki oraz wykreowała autentycznych bohaterów. Nie skupiła się wyłącznie na wątku miłosnym, lecz poświęciła wyjątkowo dużo uwagi trudnym relacjom Izabelli i Tomasza, a także sprawom codziennym. Nie zapomniała o bohaterach drugoplanowych oraz ich rozterkach. Nie brakuje też małego wątku sensacyjnego, który nadaje świeżości całej książce, która dzięki niemu zyskuje na wartości.
Jestem pewna, że autorka opisując historię Wincenta i Izabelli, nie chciała pokazać wyłącznie banalnego romansu, lecz także małżeński konflikt, którego rozwiązanie nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się początkowo wydawać. Na świecie jest wiele małżeństw borykających się z mnóstwem problemów. Są też związki niezwykle toksyczne, a życie w nich jest zgubne dla kobiety, dla mężczyzny, albo dla obojga. Jeden z takich problemów przedstawia Marta Staniszewska w swojej książce. Związek z despotycznym, dwulicowym mężczyzną nie jest spełnieniem marzeń i Izabella przekonuje się o tym bardzo szybko. Uzależnienie od męża i strach mogą być zgubne. Czy bohaterka znajdzie w sobie dużo siły, aby walczyć o szczęście i spokój?
Kolejny raz nie wiem, co mam myśleć o głównej bohaterce. Nie była irytująca, ale też nie byłam w stanie jej polubić. Być może taki jej urok, ale według mnie była nieco rozlazła. Autentyczności jej naprawdę nie brakuje, ale czytanie o jej problemach lub wątpliwościach, nie wywoływało we mnie współczucia. Od początku do końca jej postać była dla mnie zupełnie obojętna. Wincent natomiast był postacią, którą polubiłam od pierwszych kart książki. To właśnie jego zachowanie i postępowanie wywoływało u mnie najwięcej emocji. Od złości aż po wzruszenie. Warto wspomnieć, że w książce pojawiają się też inne postacie. Jest zwariowana przyjaciółka Izabelli, despotyczny mąż głównej bohaterki, a także epizodyczne postacie, mające wpływ na rozwój całej historii.
To zadziwiające jak miłość przypomina obłęd.
Po raz kolejny Pani Marta Staniszewska pozytywnie mnie zaskoczyła. Jej styl jest lekki, a język, jakim się posługuje prosty oraz przystępny. Oczywiście nie obyło się bez wulgaryzmów, ale nie rażą czytelnika, ponieważ nie jest ich zbyt wiele. Zdania nie są długie i zawiłe, przez co czytelnik czerpie wyłącznie przyjemność z czytania. Widzę naprawdę duży progres, jaki autorka zrobiła od swojej pierwszej książki. Błędy i niedociągnięcia zostały zniwelowane do minimum, a tekst czyta się naprawdę przyjemnie.
I obiecuję ci miłość to historia o miłości i nienawiści, o bólu i rozkoszy, o pożądaniu i wyraźnej niechęci, a także o strachu i uzależnieniu od męża. Autorka stworzyła bohaterów z krwi i kości, którym będziemy współczuć, a także im kibicować. To książka, która da nadzieję, pobudzi wyobraźnię, a także wyostrzy zmysły. To idealna pozycja dla kobiet, lubiących historie z życia wzięte.
Z ciekawości, jak Marta Staniszewska poradziła sobie z kolejną książką, postanowiłam sięgnąć po I obiecuję ci miłość. Nie minęło wiele czasu od przeczytania dwóch poprzednich książek tej autorki, więc doskonale pamiętam większość potknięć i niedociągnięć znajdujących się w tamtej serii. Jednocześnie nie nastawiałam się na nic konkretnego, bo nie chciałam się zawieść. Po raz...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-09
Widziałam zachwyty i opinie opiewające debiut Nadi Hashimi, czyli Afgańską perłę, widziałam, w jaki sposób ludzie reagują na jej powieści, aż w końcu sama postanowiłam się przekonać, czy i we mnie wywoła podobne emocje. Sama nigdy nie miałam styczności z żadnym utworem, więc to była dobra okazja, aby to zmienić.
Kiedy księżyc jest nisko to druga w dorobku tej autorki książka wydana przez wydawnictwo Kobiece. Na polskim rynku wydawniczym pojawiła się pod koniec pierwszego kwartału, a dokładnie 28 kwietnia 2016 roku.
Feriba nie miała łatwego dzieciństwa. Tuż po narodzinach straciła najważniejszą osobę — mamę. Mimo wszystko wyrosła na inteligentną i ambitną młodą kobietę. Macocha nigdy nie pałała do niej sympatią, więc poniekąd jako mała dziewczynka czuła się wyobcowana. Wkrótce została wydana za mąż, za Mahmuda. Uczucie nie przyszło jednak od razu. Po śmierci męża, Feriba ucieka z Kabulu wraz z trójką dzieci. Doskonale zdaje sobie sprawę, że w jej kraju nie jest już bezpiecznie, a ona musi ochronić nie tylko siebie, ale także swoje dzieci. Chce przedostać się do Anglii, do swojej siostry, jednak nie będzie to łatwa i przyjemna podróż. Czy Feriba sobie poradzi? Czy coś uniemożliwi jej spotkanie z siostrą? Czy będzie w stanie zapewnić dzieciom odpowiednie warunki do życia?
Kiedy do władzy dochodzą talibowie, wszystko się zmienia. Afganistan przestaje być kolorowym i przyjaznym miejscem, jak do tej pory, kobiety zamieniają zaś normalne ubrania na burki. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby ktoś w pewnym momencie zabronił mi praktycznie wszystkiego, ograniczył moją przestrzeń życiową czy próbował mnie stłamsić. Czułabym się zaszczuta i poniżona. Czy da się czerpać radość z mieszkania w takim miejscu? Nie. Nic więc dziwnego, że Feriba postanawia z niego jak najszybciej się wydostać. Podróż jest niezwykle trudna, męcząca i wymaga pełnego poświęcenia bohaterki. Feriba zdecydowała się na ten ryzykowny krok, choć wiedziała, jakie mogą być jego konsekwencje.
Los w końcu wszystko naprawia, ale dopiero po tym, kiedy cała praca zostanie wykonana, wszystkie łzy przelane, kiedy już się przetrwa wszystkie bezsenne noce
Bohaterowie wykreowani przez autorkę, choć fikcyjni, są naturalni i ukazani w bardzo realistyczny sposób. Na główny plan wysuwa się Feriba oraz jej syn Selim, ale bohaterowie drugoplanowi czy też epizodyczni grają kluczowe role w całej opowieści. Bez nich wędrówka Feriby i jej dzieci nie miałaby sensu. Nadia Hashimi oczarowała mnie swoim pięknym, choć ciężkim, stylem. Kilkakrotnie nużyły mnie monologi wygłaszane przez główną bohaterkę, ponieważ w pewnym momencie poczułam ich wyraźny przesyt, ale wszystko zrekompensowały mi opisy tułaczki oraz miejsca, otaczające bohaterów.
Nadia Hashimi dosłownie igrała z moimi uczuciami. Wiele razy odkładałam książkę na bok, bo wzbudzała we mnie silne emocje. Czasami ogarniał mnie smutek i współczucie, a czasami na mojej twarzy pojawiał się po prostu uśmiech, a w sercu tliła się nadzieja, że może nie wszystko jest jeszcze stracone. Najważniejsze przyszło jednak na koniec. Po przeczytaniu Kiedy księżyc jest nisko naszła mnie głęboka refleksja. Długo myślałam też nad tym, jak właściwie powinnam odebrać tę książkę. Bo choć to czysta fikcja, to opowiada jednak o wydarzeniach, które są bardzo prawdopodobne w świecie, w którym przyszło nam żyć. To książka trudna w odbiorze, ze względu na to, jakie emocje towarzyszą czytelnikowi przy jej czytaniu. I jeśli w człowieku jest choć odrobina empatii, to nie przejdzie obojętnie obok tej pozycji.
Afganistan jest teraz krajem wdów i wdowców, sierot i kalek. Kalek bez prawej nogi… bez lewej ręki… bez dziecka… bez matki. Każdy coś utracił. Tak jakby pośrodku ziemi rozpostarła się czarna dziura, która wciągała kraj w swój nienasycony brzuch.
Książka porusza dosyć dogłębnie tematy emigracji i uchodźców. Są to sprawy, o których obecnie mówi się bardzo często, a informacje o kolejnych zamachach czy fali napływających osób, pojawiają się w wiadomościach przynajmniej raz dziennie. Z jednej strony autorka nie do końca wykorzystała te tematy, z drugiej zaś, w końcu miałam okazję poznać, jak cała wędrówka wygląda z perspektywy uchodźcy. Poczułam, choć tylko przez moment, jak muszą czuć się osoby, które tyle czasu wędrują w poszukiwaniu lepszego życia, jak szukają miejsca, gdzie mogą osiąść i spokojnie żyć.
To nie tylko opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca, o dążeniu do celu czy odnajdywaniu szczęścia. To także akt bezgranicznej miłości i oddania ze strony matki. Czy wszystkie byłyby w stanie poświęcić wszystko dla dzieci? To książka, która wywoła w czytelniku szereg emocji, przeniesie go całkowicie w tamten świat i pozwoli spojrzeć na niektóre sprawy z nieco innej perspektywy. Czytelnik sam zdecyduje, czy Kiedy księżyc jest nisko to opowieść, która zmusi go do refleksji, czy to kolejna nudna historia, z której niczego nie wyniesie.
Kiedy księżyc jest nisko to książka, która mimo iż jest przepełniona smutkiem, daje nadzieję na lepsze jutro. Dzięki niej możemy spojrzeć na uchodźców z innej perspektywy, możemy wiedzieć, co czują, jaka jest ich historia i z czym borykają się na co dzień. To historia matki, która chciała znaleźć dzieciom lepszy dom oraz lepsze warunki do życia. Nie chciała żyć w niewoli, chciała żyć tak, jak każdy człowiek, który ma prawo do wolności. To opowieść dla każdej osoby, która nie boi się ciężkiej tematyki, i która ma w sobie choć odrobinę współczucia dla drugiego człowieka.
Widziałam zachwyty i opinie opiewające debiut Nadi Hashimi, czyli Afgańską perłę, widziałam, w jaki sposób ludzie reagują na jej powieści, aż w końcu sama postanowiłam się przekonać, czy i we mnie wywoła podobne emocje. Sama nigdy nie miałam styczności z żadnym utworem, więc to była dobra okazja, aby to zmienić.
Kiedy księżyc jest nisko to druga w dorobku tej autorki...
2016-08-26
2016-08-18
2016-08-17
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/08/87-czcij-ojca-swego-ela-sidi-premierowo.html
Czcij ojca swego to smutna i gorzka opowieść o utraconym dzieciństwie. Książkę pochłania się błyskawicznie, ponieważ nie sposób jest się od niej oderwać. Wzbudza wiele skrajnych emocji, a także zmusza do refleksji. To swoisty zapis koszmaru, w którym przyszło żyć kilkuletniej dziewczynce. To książka, które porusza wiele istotnych problemów obecnych nawet w dwudziestym pierwszym wieku. Opowiada o tym, jak trudno jest funkcjonować i godnie żyć w patologicznej rodzinie. To bardzo mądra i pouczająca, którą powinno przeczytać jak najwięcej osób. Dopiero gdy sami zapoznacie się z tą historią, zrozumiecie, jak trwały ślad może ona odcisnąć na psychice czytelnika.
Cała recenzja: http://97books.blogspot.com/2016/08/87-czcij-ojca-swego-ela-sidi-premierowo.html
Czcij ojca swego to smutna i gorzka opowieść o utraconym dzieciństwie. Książkę pochłania się błyskawicznie, ponieważ nie sposób jest się od niej oderwać. Wzbudza wiele skrajnych emocji, a także zmusza do refleksji. To swoisty zapis koszmaru, w którym przyszło żyć kilkuletniej...
Recenzja: 97books.blogspot.com
Prawie rok temu na rynku wydawniczym pojawiła się pierwsza książka Augusty Docher pt. „Eperu”. „Habbatum” to jej druga część, która miała swoją premierę w maju 2016 roku. Książka tak jak poprzednia z tego cyklu została wydana przez wydawnictwo Bis.
Sielanka nie była pisana Annie i Leo. Nie minęło dużo czasu, a Leo stracił ukochaną z oczu. Anna po porwaniu budzi się w zamkniętym pomieszczeniu. Nie wie ani gdzie jest, ani jakie dokładnie plany ma Dorothy, kobieta, która sprawiała wrażenie miłej i serdecznej, a tak naprawdę okazała się członkinią wrogiego plemienia Habbatum. Anna nie jest w stanie uwolnić się sama, dlatego skupia się na telepatycznej próbie skontaktowania się z ukochanym. Leo natomiast wraz z najlepszym przyjacielem Krisem robi wszystko, aby za wszelką cenę odnaleźć Annę i odbić ją z rąk wrogiego plemienia. Czy poszukiwania się powiodą?
„Habbatum” to książka z gatunku literatury młodzieżowej, jednak nie brakuje w niej wątków fantastycznych, czy charakterystycznych dla powieści romantycznej. „Habbatum” wyróżnia się na tle pozostałych książek dla młodzieży, ponieważ jego głównym atutem jest zdecydowanie fabuła, która należy do oryginalnych i zaskakujących. Większość młodzieżówek, choć nie mówię, że wszystkie, jest napisana w oparciu o określony schemat. Augusta Docher nie powiela utartych schematów, potrafi zainteresować odbiorcę, a przede wszystkim konsekwentnie trzyma się pomysłu. Książka nie jest chaotyczna, czyta się ją nadzwyczaj dobrze i to jest zdecydowanie plus powieści.
Druga część, choć liczy niemal 560 stron, wciąga już od pierwszych chwil. Akcja „Habbatum” przypomina sinusoidę. Są momenty, które wyciszają czytelnika, by po chwili sprawić, aby jego tętno nieco przyśpieszyło. Autorka nie pozwala nudzić się, co rusz opisując kolejne wydarzenia bądź wprowadzając nowe postacie. Odbiorca ma okazję poznać nowych bohaterów, m.in. Dalilę, Thora, Alana oraz Briana.
Jedną z ciekawszych postaci, które pojawiają się w książce, jest Brian. Jest Wędrowcem, podobnie jak Leo. Jednak po przeczytaniu całej książki nie byłam w stanie stwierdzić, czy go lubię, czy nie. Niewątpliwie należy do bohaterów, którzy wprowadzają niemałe zamieszanie. Według mnie nie jest to postać jednoznaczna moralnie, co nie znaczy, że nie da się jej polubić. Przyznam, że niejednokrotnie uśmiechałam się ze złośliwością, gdy mieszał w życiu pozostałych bohaterów, ale podejrzewam, że taki już jego urok.
Warto też wspomnieć o jednym z głównych bohaterów, czyli o Leo, który na kartach powieści przechodzi przemianę, nie tylko wewnętrzną, ale też zewnętrzną. Mężnieje oraz staje się bardziej zdeterminowany. Cenię bohaterów, którzy nie są nijacy, a wzbudzają w czytelniku zaciekawienie. Nie mogę tego powiedzieć o Annie, do której nie zapałałam sympatią od pierwszej części. Stanowczo postacie męskie wiodą prym w tym cyklu.
Mimo iż cała powieść nie wzbudza we mnie tak skrajnych emocji, to jednak muszę przyznać, że dobrze bawiłam się, czytając drugi tom Wędrowców. Właśnie w tej części czytelnik ma okazję bliżej poznać dwa plemiona: Eperu i Habbatum. Dobrym posunięciem ze strony autorki było to, że nie opisała wszystkiego w pierwszej części. Pozostawiła niedosyt, nie rozwiała wątpliwości, przez co odbiorca chciał tym bardziej sięgnąć po drugą część, aby zaspokoić swoją ciekawość i pogłębić swoją wiedzę na temat tych plemion.
Zdecydowanie od strony graficznej „Habbatum” nie prezentuje się dobrze. Nie mówię tutaj o postaciach, które są na okładce, ale o foncie. Nieumiejętne posługiwanie się płaskorzeźbą może narobić więcej szkód niż pożytku. Dodatkowo gradient w brudnożółtym odcieniu nie pasuje do kolorystyki tła i postaci, które są utrzymane raczej w chłodnych kolorach takich jak zieleń, turkus, czy szarość.
Według mnie „Habbatum” wypada mimo wszystko lepiej niż „Eperu”. Jest ciekawsze, wzbogacone o interesujące wątki, postacie i dialogi. Augusta Docher z każdą kolejną książką się rozwija, robi postępy, więc jestem pewna, że trzecia część cyklu wypadnie jeszcze lepiej. Czy polecam? Tak, zdecydowanie. To dobra książka młodzieżowa, która umili Wam letnie wieczory.
Recenzja: 97books.blogspot.com
więcej Pokaż mimo toPrawie rok temu na rynku wydawniczym pojawiła się pierwsza książka Augusty Docher pt. „Eperu”. „Habbatum” to jej druga część, która miała swoją premierę w maju 2016 roku. Książka tak jak poprzednia z tego cyklu została wydana przez wydawnictwo Bis.
Sielanka nie była pisana Annie i Leo. Nie minęło dużo czasu, a Leo stracił ukochaną z oczu....