-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2019-10-20
2019-10-13
2015-02-27
Anglicy twierdzą, że herbatka po południu i piłka nożna to ich wynalazek narodowy. Powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim zdaje się obalać ten mit. Przekonajmy się, zatem. Niech rozlegnie się gwizdek! Piłka w grze.
Zawsze byłem ciekaw, kiedy i gdzie rozległ się pierwszy gwizdek a drużyny zwane dzisiaj piłkarskimi mogły zmierzyć się ze sobą w sparingu o…właśnie? O co?
Profesor Arnaldo Momigliano, włoski imigrant, znawca świata starożytnego i genialny historyk, który ze swojego kraju uciekł przed faszyzmem i schronił się na brytyjskich wyspach nie ma najmniejszej wątpliwości. To nie Anglicy są wynalazcami rozgrywek piłkarskich.
Światek akademicki i brytyjscy uczeni są zbulwersowani i dotknięci do żywego insynuacjami i wizjami, jakie roztacza włoski profesor. Ten natomiast snuje opowieść o tym, jak w roku 1530 na placu Santa Croce we Florencji po pierwszej w historii murawie potoczyła się okrągła skóra, zwana dzisiaj piłką do gry w futbol.
Trwa właśnie oblężenie Florencji. Pod murami miasta stanął cesarz Karol V z potężną hiszpańską armią. Wydaje się jednak, że panuje swego rodzaju impas. Nikt nie może osiągnąć zdecydowanej przewagi, chociaż dobre dni miasta wydają się już policzone. Determinacja Hiszpanów wydaje się jakby większa. Czy zdarzy się cud, który uratuje mieszkańców Florencji?
Zdarzył się cud. Potoczył się po placu w postaci okrągłego kawałka skóry. Florentyczy rozegrali pierwszy mecz z Hiszpanami. Stawką była…wolność. Czy ta historia zakończy się happy endem. Kto przeczyta – ten zobaczy.
Mistrzowsko napisana historia jest także hołdem złożonym dla jednego z największych piłkarzy wszech czasów – Diego Maradony. Jemu to autor dedykuje wpis na pierwszej stronie. Niezwykła książka, stanowi także pewnego rodzaju pastisz na skostniały angielski styl z zabawnym Oxfordem i osobliwą w tym klimacie Italią z jej nostalgią do piłki nożnej.
Dryblując narracją, doskonale żonglując akcją, przerzucając ją z czasów bliskich profesorowi w średniowieczną autor zachowując doskonałe tempo wspaniale prowadzi czytelnika od pierwszego gwizdka aż do ostatniego genialnie pisząc historie pierwszego meczu piłki nożnej.
Niech żyje i trwa. Wieczna i nieprzemijająca magia. Magia Calcio!
Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - Recenje Subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/
Anglicy twierdzą, że herbatka po południu i piłka nożna to ich wynalazek narodowy. Powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim zdaje się obalać ten mit. Przekonajmy się, zatem. Niech rozlegnie się gwizdek! Piłka w grze.
Zawsze byłem ciekaw, kiedy i gdzie rozległ się pierwszy gwizdek a drużyny zwane dzisiaj piłkarskimi mogły zmierzyć się ze sobą w sparingu o…właśnie? O...
2014-12-31
Niezwykła opowieść. Filmowa fabuła zręcznie spisana na kartach trzech kolejnych tomów. Mieszanka urzekającej fantasy z kryminałem wojennym osnutym w mrokach średniowiecza.
Pochodzący z USA autor jest twórcą książek dla dzieci oraz młodzieży. Jak sam przyznaje od najmłodszych lat nie rozstawał się z książkami. Żyjąc w wyimaginowanym świecie widział siebie na pierwszej linii bitew oraz, jako bohatera wojen. Zawodowo trudnił się przemytem petard przez granicę. Obecnie wolne chwile spędza z rodziną oddając się pasji tworzenia kolejnych powieści. Mieszka wraz z żoną i dziećmi w Michigan, pracując nad kolejnymi pasjonującymi powieściami.
Templariusz wciąga. Podobnie, jak chodzenie po bagnach. Dlatego do przeczytania trzech kolejnych tomów: „Strażnik Graala”, „Ścieżki przeznaczenia” oraz „Czas odrodzenia” przeznacz raczej dużą ilość wolnego czasu.
Oto Dover. Jest koniec XII wieku. Czasy pełne okrucieństwa, strachu i moralnego dualizmu. Ponure średniowiecze, gdzie wymagano całkowitego wyrzeczenia się wszelkich doczesnych uciech a zarazem tworzono jakieś dance macabre w pogoni za bogactwem i zaszczytami. Ciemne Wieki z nazwy. Epoka żywa i pełna zadziwiających namiętności.
Książka opisuje pełne przygód życie młodego giermka zakonu templariuszy o imieniu Tristan. Jako niemowlę podrzucono go do zakonu z listem, w którym proszono o opiekę nad nim. Historia miesza się z literacką fikcją, co nadaje dodatkowego dramatyzmu akcji. Poznajemy między innymi Ryszarda Lwie Serce, który spotyka się z bohaterem powieści na początku 1191 roku.
Tymczasem daleko na Wschodzie miasto Akka po długim oblężeniu poddaje się niewiernym. Całe zastępy rycerzy śpieszą, by bronić miejsc uznanych za święte. Jak się okaże Tristan niedługo znajdzie się w samym środku tych wydarzeń.
W tym czasie nasz bohater, od niedawna giermek rycerza sir Thomasa Leux, którego pochodzenie owiane jest tajemnicą, a rozwiązanie go okaże się zdumiewające, łączy swoje życie z zakonem Templariuszy i właściwie wbrew swej woli wplątuje się w coraz to barwniejsze przygody. Tristan nie może zrozumieć, dlaczego inny rycerz sir Hugh Monfort stara się ze wszystkich sił uniemożliwić mu wyprawę. Ich losy będą się jeszcze nie raz krzyżować, bo wydaje się, że rycerz odkrył coś niepokojącego w pochodzeniu giermka.
Łopocą białe tuniki, z czerwonym krzyżem na piersi, toczą bitwy, dzieją cuda, snują się barwne opowieści i dziwnie splatają losy Tristana. Oto w ostatnich godzinach przed upadkiem twierdzy sir Thomas Leux powierza Tristanowi misję dotarcia do Anglii z niezwykłym przedmiotem, którym jest największa chrześcijańska relikwia – Święty Graal.
W czasie wędrówki wspierać go będą, śmiertelnie niebezpieczny asasyński wojownik, który okaże się dziewczyną oraz znużony wojną perfekcyjny królewski łucznik, powracający do rodzinnego Sherwood. Nie będzie im łatwo, bo na ich tropie są zarówno Saraceni, różnego rodzaju rabusie, sprzedajni rycerze i szpiedzy. W dodatku po epizodzie, gdy trafią do Francji poznają katarską księżniczkę, wyklętą przez biskupa, który wraz z zaprzysięgłym wrogiem Tristana sir Hughiem, będzie starać się pozbawić całą trójkę życia a księżniczkę wydać za mąż za swojego wasala.
Czy dzielnego giermka uratuje matka Ryszarda Lwie Serce, czy może również będzie starać się pozbawić go życia? Czy skrywana tajemnica o drogocennej relikwii ujrzy światło dzienne i czy uda się ją dostarczyć w bezpieczne miejsce? Według legendy, ten, kto posiada Świętego Graala ma być niezwyciężonym.
Czas rozpocząć przygody z Tristanem, jego dzielnymi towarzyszami, Świętym Graalem i magią, która towarzyszy tej doskonale napisanej trylogii. W zupełności zapełniająca kilka długich wieczorów, wspaniała powieść. Lektura obowiązkowa dla miłośników powieści przygodowej.
Do przeczytania zachęca blog: https://bachorski.wordpress.com/
Niezwykła opowieść. Filmowa fabuła zręcznie spisana na kartach trzech kolejnych tomów. Mieszanka urzekającej fantasy z kryminałem wojennym osnutym w mrokach średniowiecza.
Pochodzący z USA autor jest twórcą książek dla dzieci oraz młodzieży. Jak sam przyznaje od najmłodszych lat nie rozstawał się z książkami. Żyjąc w wyimaginowanym świecie widział siebie na pierwszej linii...
2014-12-31
Niezwykła opowieść. Filmowa fabuła zręcznie spisana na kartach trzech kolejnych tomów. Mieszanka urzekającej fantasy z kryminałem wojennym osnutym w mrokach średniowiecza.
Pochodzący z USA autor jest twórcą książek dla dzieci oraz młodzieży. Jak sam przyznaje od najmłodszych lat nie rozstawał się z książkami. Żyjąc w wyimaginowanym świecie widział siebie na pierwszej linii bitew oraz, jako bohatera wojen. Zawodowo trudnił się przemytem petard przez granicę. Obecnie wolne chwile spędza z rodziną oddając się pasji tworzenia kolejnych powieści. Mieszka wraz z żoną i dziećmi w Michigan, pracując nad kolejnymi pasjonującymi powieściami.
Templariusz wciąga. Podobnie, jak chodzenie po bagnach. Dlatego do przeczytania trzech kolejnych tomów: „Strażnik Graala”, „Ścieżki przeznaczenia” oraz „Czas odrodzenia” przeznacz raczej dużą ilość wolnego czasu.
Oto Dover. Jest koniec XII wieku. Czasy pełne okrucieństwa, strachu i moralnego dualizmu. Ponure średniowiecze, gdzie wymagano całkowitego wyrzeczenia się wszelkich doczesnych uciech a zarazem tworzono jakieś dance macabre w pogoni za bogactwem i zaszczytami. Ciemne Wieki z nazwy. Epoka żywa i pełna zadziwiających namiętności.
Książka opisuje pełne przygód życie młodego giermka zakonu templariuszy o imieniu Tristan. Jako niemowlę podrzucono go do zakonu z listem, w którym proszono o opiekę nad nim. Historia miesza się z literacką fikcją, co nadaje dodatkowego dramatyzmu akcji. Poznajemy między innymi Ryszarda Lwie Serce, który spotyka się z bohaterem powieści na początku 1191 roku.
Tymczasem daleko na Wschodzie miasto Akka po długim oblężeniu poddaje się niewiernym. Całe zastępy rycerzy śpieszą, by bronić miejsc uznanych za święte. Jak się okaże Tristan niedługo znajdzie się w samym środku tych wydarzeń.
W tym czasie nasz bohater, od niedawna giermek rycerza sir Thomasa Leux, którego pochodzenie owiane jest tajemnicą, a rozwiązanie go okaże się zdumiewające, łączy swoje życie z zakonem Templariuszy i właściwie wbrew swej woli wplątuje się w coraz to barwniejsze przygody. Tristan nie może zrozumieć, dlaczego inny rycerz sir Hugh Monfort stara się ze wszystkich sił uniemożliwić mu wyprawę. Ich losy będą się jeszcze nie raz krzyżować, bo wydaje się, że rycerz odkrył coś niepokojącego w pochodzeniu giermka.
Łopocą białe tuniki, z czerwonym krzyżem na piersi, toczą bitwy, dzieją cuda, snują się barwne opowieści i dziwnie splatają losy Tristana. Oto w ostatnich godzinach przed upadkiem twierdzy sir Thomas Leux powierza Tristanowi misję dotarcia do Anglii z niezwykłym przedmiotem, którym jest największa chrześcijańska relikwia – Święty Graal.
W czasie wędrówki wspierać go będą, śmiertelnie niebezpieczny asasyński wojownik, który okaże się dziewczyną oraz znużony wojną perfekcyjny królewski łucznik, powracający do rodzinnego Sherwood. Nie będzie im łatwo, bo na ich tropie są zarówno Saraceni, różnego rodzaju rabusie, sprzedajni rycerze i szpiedzy. W dodatku po epizodzie, gdy trafią do Francji poznają katarską księżniczkę, wyklętą przez biskupa, który wraz z zaprzysięgłym wrogiem Tristana sir Hughiem, będzie starać się pozbawić całą trójkę życia a księżniczkę wydać za mąż za swojego wasala.
Czy dzielnego giermka uratuje matka Ryszarda Lwie Serce, czy może również będzie starać się pozbawić go życia? Czy skrywana tajemnica o drogocennej relikwii ujrzy światło dzienne i czy uda się ją dostarczyć w bezpieczne miejsce? Według legendy, ten, kto posiada Świętego Graala ma być niezwyciężonym.
Czas rozpocząć przygody z Tristanem, jego dzielnymi towarzyszami, Świętym Graalem i magią, która towarzyszy tej doskonale napisanej trylogii. W zupełności zapełniająca kilka długich wieczorów, wspaniała powieść. Lektura obowiązkowa dla miłośników powieści przygodowej.
Do przeczytania zachęca blog: https://bachorski.wordpress.com/
Niezwykła opowieść. Filmowa fabuła zręcznie spisana na kartach trzech kolejnych tomów. Mieszanka urzekającej fantasy z kryminałem wojennym osnutym w mrokach średniowiecza.
Pochodzący z USA autor jest twórcą książek dla dzieci oraz młodzieży. Jak sam przyznaje od najmłodszych lat nie rozstawał się z książkami. Żyjąc w wyimaginowanym świecie widział siebie na pierwszej linii...
2014-12-27
Mężczyźni, kobiety, pechowcy, szczęściarze, nieudacznicy, celebryci, inteligenci i ludzie zupełnie zwyczajni. Wśród nich nawet zbrodniarze i ci, którzy dla pieniędzy zrobiliby wszystko. Szpiedzy PRL-u.
Władysław Bułhak i Patryk Pleskot, dwaj historycy z Instytutu Pamięci Narodowej dokonali rzeczy niezwykłej. Oto zebrali w jednej książce i ukazali światu skrywane od lat ciemne interesy owianych tajemnicą służb wywiadowczych dawnej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Chociaż polskiemu wywiadowi daleko było do amerykańskiego odpowiednika CIA, sowieckiego KGB, izraelskiego Mosadu, czy Stasi z Niemieckiej Republiki Demokratycznej to i tak, jak na warunki i narzędzia, którymi dysponowało wtedy MSW i my posiadaliśmy swoich Stirlitzów, Bondów i Klossów. I to takich, którzy nie byli postaciami fikcyjnymi, tylko ludźmi z krwi i kości.
W książce dwojga autorów czytelnik zapozna się z biografią dziesięciu szpiegów komunistycznego wywiadu. Jak piszą sami twórcy nie wszystkie szczegóły udało się wiernie odtworzyć, część tylko zaledwie naszkicowano. Niedostępność źródeł, zwłaszcza sowieckich, uniemożliwia dokładne doprecyzowanie wielu historii. To i tak pozwala na dość wnikliwe zapoznanie się z ciemną stroną polityki oraz mroczną tajemnicą ówczesnych służb specjalnych i metod pracy związanych z wywiadem ludzi.
Kalejdoskop opisanych osób jest wprost niezwykły. Obok siebie znajdują się celebryci, pechowcy, szczęściarze, karierowicze, osoby żądne adrenaliny i przygody, niespełnieni kochankowie, kobiety, mężczyźni, nieosądzeni zbrodniarze wojenni, naturalizowani Niemcy, brutale, obłudnicy, inteligenci i tacy, o których powiedzielibyśmy – ot zwyczajny człowiek.
Ten barwny splot osób i wydarzeń, gdzie wątki szpiegowsko-polityczne mieszają się ze sobą i tworzą skomplikowana fabułę przyciąga i działa na czytelnika, jak pewnego rodzaju magia. Trudno się oderwać od dobrze napisanej książki, która nie jest może dziełem naukowym, ale niewiele jej brakuje do tego, aby nim się stać.
Warto zapoznać się z historią ludzi, którzy czasem działali na kilka frontów wprowadzając w błąd wywiady kilku krajów, lub dla kilku krajów pracując. Ciekawe są wątki o podszywaniu się pod czyjąś tożsamość czy też o stawaniu się szpiegiem „nielegałem”, by prowadzić działalność jeszcze skuteczniej.
Są też doskonale opisane chwile, gdy nasz wywiad nie radził sobie w sytuacjach skomplikowanych ucząc się na własnych błędach i skazując szpiega na łaskę obcego mocarstwa. Autorzy wspominają o tym, że z biegiem czasu zmieniały się priorytety i cele. Od nowo powstałego państwa niemieckiego, czyli RFN, po USA, Wielką Brytanię i Francję, aż po Watykan.
Wśród nazwisk pojawiają się zarówno oficerowi ówczesnych struktur MSW, jak i aktywnie działających szpiegów. Wśród nich Antoni Czechowicz, który przeniknął w struktury Radia Wolna Europa, czy Jan Kaszubowski, który aktywnie przyczynił się do zniszczenia struktur AK, by następnie zaprzedać się NKWD. Tymczasem Marian Zacharski, polski Bond, wykradł amerykanom schematy systemów zbrojeniowych, co spowodowało, że stał się żywą legendą polskiego wywiadu.
Z perspektywy przemian ustrojowych dokonanych na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy poczyniono sporo zniszczeń i utajnień w dokumentacji wywiadu książka Bułhaka i Pleskota jest lekturą wyjątkową. Autorzy musza zmierzyć się z trudnymi i kontrowersyjnymi zagadnieniami w dziejach służb specjalnych, gdzie większość dokumentacji już dzisiaj nie istnieje.
Stąd trudno będzie poznać pełną listę agentów oraz dotrzeć chociażby do ich pseudonimów operacyjnych, o prawdziwych nazwiskach nawet nie wspominając.
Dlatego literaci piszą o tych wydarzeniach według ściśle określonych faktów, ocenę wydarzeń i osób pozostawiając samemu czytelnikowi. Pozycja warta głębokiej analizy, doskonała dla czytelnika lubującego się w tego typu historiach.
Mężczyźni, kobiety, pechowcy, szczęściarze, nieudacznicy, celebryci, inteligenci i ludzie zupełnie zwyczajni. Wśród nich nawet zbrodniarze i ci, którzy dla pieniędzy zrobiliby wszystko. Szpiedzy PRL-u.
Władysław Bułhak i Patryk Pleskot, dwaj historycy z Instytutu Pamięci Narodowej dokonali rzeczy niezwykłej. Oto zebrali w jednej książce i ukazali światu skrywane od lat...
2014-12-27
Problem z dobrą książką jest bez wątpienia paradoksem. Jednocześnie chcesz skończyć ją czytać i nie chcesz skończyć jej czytać. Podobnie jest z najnowszą książką znanej wrocławskiej autorki – Jolanty Marii Kalety.
Nakładem wydawnictwa Psychoskok ukazała się niedawno nowa publikacja Jolanty Marii Kalety. Znana wrocławska pisarka, autorka wielu powieści sensacyjnych z domieszką kryminału i science-fiction i tym razem wprowadza czytelnika w książkową ekstazę doprowadzając nieomal do wyjątkowego, specyficznego uniesienia.
Do tej pory dzięki pisarce mogliśmy poznać losy Wrocławskiej Madonny, śledzić tajemnicę złota wywiezionego z banku Breslau, zgłębiać zakamarki podziemnego labiryntu Olbrzyma w Górach Sowich oraz przekonać się, że złoto Inków i strzegące go duchy w Niedzicy to niekoniecznie tylko wizja autorki. I na koniec czytelnicy mogli spotkać się z przybyszami z innej cywilizacji w jednym z wrocławskich antykwariatów.
Tym razem czytelnik ma przed sobą doskonałą opowieść o tajemniczej, znanej z przekazów historycznych i wielu legend zaginionej w czasie wojny „Bursztynowej Komnacie”. Pikanterii dodaje fakt, że osoby, które aktywnie uczestniczyły w realnych poszukiwaniach komnaty z reguły ginęły w tajemniczych okolicznościach bądź przepadały bez śladu. Autorka jednak podjęła to arcytrudne wyzwanie.
Oto kilku Rosjan, którzy właśnie „wyzwolili” Koningsberg (Królewiec) przy ognisku na dziedzińcu dawnego krzyżackiego zamku raczy się alkoholem i rozprawia o zwycięstwie Armii Czerwonej nad faszyzmem, rowerach i kobietach. Nagle z ciemności wyłania się Niemiec z zagadkową walizką w dłoni. Ten gestykuluje, próbując coś tłumaczyć i wyjaśniać. Rosjanie, którzy nie znają jego języka nie bardzo są zainteresowani tym, co ma im do powiedzenia. Bardziej interesują ich papiery w teczce, bo…właśnie ognisko zaczęło przygasać.
Niemiec uciekł, Rosjanie zamek spalili. Nagle okazuje się, że być może to właśnie tu gdzieś w podziemiach jest ukryta „Bursztynowa komnata” a spalone papiery to bardzo wartościowe dokumenty. Jednak każdy, kto próbuje zgłębić tajemnicę ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Jesienią 1991 roku podobny los spotyka Pawła Rylskiego, gdy wydawało mu się, że jest bliski rozwiązania zagadki.
Pierwsze podejrzenie pada na żonę, która historią zajmuje się zawodowo. Sprawy komplikują się jednak, gdy okazuje się, że cała dokumentacja Rylskiego nagle zaginęła i pojawia się kolejny trup. Wdowa, Ewa Rylska ma już dość opieszałości policji i jakiejś niezrozumiałej niechęci prokuratury do całej tej sprawy. Gdy pewnego dnia wchodzi w posiadanie pewnych wskazówek, które mogą rozwikłać zagadkę postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Jej tropem podąża emerytowany oficer MSW Mateusz Popiel, człowiek z pasją do historii i tajemniczych spraw. Na scenie pojawiają się rosyjscy szpiedzy, bardziej kojarzący się z rosyjską mafią. Wszyscy oni poszukują zaginionej „Bursztynowej Komnaty”, ósmego cudu świata, rzekomo wywiezionego przez nazistów pod sam koniec wojny.
Od tej pory akcja nabiera szalonego tempa. Nie obędzie się bez strzelaniny, zamachów na życie Ewy, pojedynków wywiadów i tropów, które prowadzą do rozwiązania zagadki. Zgrabna fabuła świetnie potrafi omotać czytelnika, który drąży ten sensacyjny temat do ostatniej karty.
Barwny, dowcipny język, niemożliwa do rozdzielenia mieszanka faktów historycznych z fikcją literacką, wartka akcja to doskonały przepis na świetną książkę sensacyjno-kryminalną, którą czyta się z ogromną przyjemnością aż do niezwykle zaskakującego zakończenia. Na tyle zaskakującego, że czytałem go kilka razy, aby zrozumieć, że to, co autorka nazwała fikcją literacką wcale fikcją być nie musi. Polecam.
Do przeczytania zachęca blog: https://bachorski.wordpress.com/
Problem z dobrą książką jest bez wątpienia paradoksem. Jednocześnie chcesz skończyć ją czytać i nie chcesz skończyć jej czytać. Podobnie jest z najnowszą książką znanej wrocławskiej autorki – Jolanty Marii Kalety.
Nakładem wydawnictwa Psychoskok ukazała się niedawno nowa publikacja Jolanty Marii Kalety. Znana wrocławska pisarka, autorka wielu powieści sensacyjnych z...
2014-12-13
Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle skrajnych emocji. Ten niesamowity reportaż rozpala zmysły i łamie stereotypy. Dzieło Jastrzębskiego jest bez wątpienia genialne. Salamit! Witajcie w Gruzji!
Z Gruzją jest jak z ciastem. Jeśli niewłaściwie dobierzesz składniki i pieczesz je w zbyt wysokiej temperaturze, po wyjęciu z piekarnika pokruszy się. Tak w wielkim skrócie można opisać książkę Macieja Jastrzębskiego „Klątwa gruzińskiego tortu”.
Pochodzący z Włocławka autor swoje życie zawodowe związał z Polskim Radiem. Pierwsze dziennikarskie kroki stawiał w radiowej Trójce, aby później przenieść się do rozgłośni regionalnej w Bydgoszczy. Od wielu lat jest zagranicznym korespondentem informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia.
Jest specjalnym wysłannikiem Polskiego Radia do Gruzji. Mieszka w Moskwie.
Gruzja to niewielki kraj. Leży u podnóża Kaukazu na pograniczu Europy i Azji. Stąd mieszają się tradycje i kultury. Kraj ludzi, którym przed laty według legendy powierzono obronę chrześcijaństwa przed Arabami, Turkami i Persami. Starszym czytelnikom kojarzący się z serialem „Czterej pancerni i pies” i rolą kierowcy czołgu Rudy, Grigorijem. Młodszym być może z doskonałym winem lub festiwalem Eurowizji albo z egzotycznymi wyjazdami na wakacje. No może ktoś, coś słyszał o wojnie Gruzji z Osetią i wmieszaną w konflikt Rosją.
O Gruzji, my Polacy wiemy niewiele. A to naród, gdzie naszą ojczyznę darzy się szczególną sympatią. To za sprawą nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wspierał Gruzinów w walce o odzyskanie utraconych terenów w Osetii, gdzie w konflikt wmieszali się Moskale.
Stąd książka Jastrzębskiego jest niezwykła. Z jednej strony to reportaż, aczkolwiek niezwykle interesujący i bardzo sumienny. Z drugiej strony opowiedziany w konwencji sensacji i kryminału z wyjątkowo interesującą fabułą. Wisienką na torcie jest tytułowa klątwa, którą wnikliwy czytelnik będzie starać się rozwikłać.
„Klątwa…” jest świetnie opisana. Do tego stopnia, że czytelnik ma ochotę na podróż do tego nieziemskiego kraju i zaznania tych samych przyjemności poznawania świata, co autor. Życzliwi ludzie, cudowny krajobraz, piękno natury i doskonały klimat to atrybuty nie do pogardzenia. Dodatkowo piękny kraj i cudowna historia zarówno ta dalsza, jak i bliższa stawiają kropkę nad „i”.
Dzięki książce łatwiej nam będzie zrozumieć teraźniejszość Gruzji, wgłębić się w przeszłość i wraz z mieszkańcami porozmyślać o przyszłości, która jawi się dość mętnie. Za sprawą Jastrzębskiego jest to bez wątpienia najlepsza pozycja o tym kraju, jaka ukazała się w Polsce. Idealna książka dla osób, które chciałyby pogłębić swoją wiedzę o mieszkańcach Gruzji, winie, śpiewie i górach, które królują nad widnokręgiem.
Co ciekawe, ta książka to ni powierzchowna ocena, lecz retrospekcja tak głęboka, że infiltruje nie tylko Gruzję i Gruzinów, jako mieszkańców. Ta książka zgłębia gruzińskie dusze i dokonuje tego w wersji dociekliwej, niejako przy okazji wyjaśniając, dlaczego Gruzini, jako naród utracili darowany im Raj. I to na zawsze. Piękna książka. Jest, jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, co Ci się trafi. Warto sięgnąć. Polecam.
Gruzini wierzą, że kraj podarował im Bóg. Gdy Stwórca dzielił ziemię między narody, oni przyszli ostatni.
— Spóźniliście się — rzekł do nich z wyrzutem Pan.
— Przepraszamy, ale piliśmy wino za Twoje zdrowie — tłumaczyli Gruzini.
— Cóż mam z wami począć, nie mam już ziemi, wszystko rozdałem — zatroskał się Pan Bóg. Gruzini pokornie pochylili głowy i trwali w milczeniu. Bóg pogładził swoją długą, siwą brodę, uśmiechnął się i rzekł: — Weźcie więc tę część, którą przygotowałem dla siebie.
I tak Gruzini dostali we władanie maleńki kawałeczek ziemi, wciśnięty między brzeg Morza Czarnego a góry Kaukazu.
– fragment książki
Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle skrajnych emocji. Ten niesamowity reportaż rozpala zmysły i łamie stereotypy. Dzieło Jastrzębskiego jest bez wątpienia genialne. Salamit! Witajcie w Gruzji!
Z Gruzją jest jak z ciastem. Jeśli niewłaściwie dobierzesz składniki i pieczesz je w zbyt wysokiej temperaturze, po wyjęciu z piekarnika pokruszy się. Tak w wielkim...
2014-12-08
Poezja Kotańskiego nie jest ani łatwa, ani prosta. Jego twórczość można lubić lub też nie, ale nie można koło niej przejść obojętnie. To głos w sporze o ideologiczną, narodową, religijną tożsamość Polaków.
O autorze, Januszu Kotańskim możemy przeczytać, że jest historykiem, poetą, autorem scenariuszy filmów dokumentalnych. Publikuje z powodzeniem w miesięczniku „ W sieci historii”. Do niego należy publikacja książki: „Prymas Wyszyński w służbie Boga, człowieka i narodu” oraz tomik wierszy „Nic niemożliwego”. Współpracuje z Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
Nakładem Wydawnictwa Fronda ukazał się tomik wierszy „Głos” opatrzony piękną przedmową ks. Jana Sochonia, który zatytułował ją „Poetyckie naśladowanie Chrystusa”. Z niej oto dowiadujemy się o ważnej społecznej misji, jakiej podjął się Kotański zarówno w poprzednich, jak i powyższym tomie.
Ksiądz Sochoń wskazuje na rzadkie zjawisko w literaturze polskiej, jakim jest bez wątpienia ujmowanie posłannictwa artystycznego w służbie prawdzie i Ojczyźnie. Poezja to misja i wyjątkowy dar, który autor umiejętnie i w sposób właściwy wykorzystuje.
Nie sposób nie zgodzić się z przedmówcą. Ot począwszy od utworu z lekkim zabarwieniem ironii, jakim jest „Poeta po pięćdziesiątce” poprzez niezwykle ujmujący „Ars poetica”, czy „Sierpniowi żołnierze” aż do dedykowany Edwardowi Stachurze „Poranek w warszawskim metrze” oraz wart podkreślenia „Kijowski Majdan luty 2014”.
POLACZEK 2010
odlewa się
na zdjęcia umarłych
rzuca spermą w krzyż
symuluje kopulację
do wtóru maryjnych pieśni
oblewa wódką kobiety
jego patroni
klepią go za to
upierścienioną dłonią
po wypasionym
czerwonym od śmiechu
pysku
Wiersze Janusza Kotańskiego to balsam na dzisiejszą rzeczywistość. Z pewnością jego poezja kreuje zupełnie nowe doznania, coś na kształt tworzenia nowych, nieodkrytych światów, gdzie i tak dobro toczy odwieczne boje ze złem a ciemność walczy ze światłością. Przesłanie, jakie niosą jego utwory są z pewnością zrozumiałe. To nie światy, które autor ukazuje są tymi zdeprawowanymi. To bez wątpienia ludzie tworzą rzeczywistość przesycając poezję Kotańskiego złymi i dobrymi symbolami.
Jego poezja jest trudna, ale warta poznania. Jest, bowiem, jak delikatny krem na zbyt nagrzane od słońca ciało i jak ciepły deszcz po skwarnym dniu Chociaż nie przepadam za tego typu liryką, przyznaję, że niektóre z wierszy, zwłaszcza te kierowane do Anny czytałem po kilka razy. I co zaskakujące za każdym razem odkrywając i przeżywając je na nowo.
To piękna poezja, wartościowa, pełna nadziei i wiary, przepełniona pokojem oraz społecznym zaangażowaniem. Kotański stosuje prosty przekaz informując czytelnika, że każdy z nas należy do Stwórcy i cokolwiek by się działo nie wyrzekniemy się jego opieki. Dzięki Niemu, otwierając jedną parę drzwi nie znajdujemy za nimi nieprzebranych mas drzwi zamkniętych, lecz odzyskamy spokój, równowagę i sprawiedliwość.
„Czytajmy tedy wielokrotnie, z pasją. Będziemy wówczas, proszę mi uwierzyć, szczęśliwsi…”
Poezja Kotańskiego nie jest ani łatwa, ani prosta. Jego twórczość można lubić lub też nie, ale nie można koło niej przejść obojętnie. To głos w sporze o ideologiczną, narodową, religijną tożsamość Polaków.
O autorze, Januszu Kotańskim możemy przeczytać, że jest historykiem, poetą, autorem scenariuszy filmów dokumentalnych. Publikuje z powodzeniem w miesięczniku „ W sieci...
2014-11-01
W antykwariacie dzieją się osobliwe rzeczy. Tak niesamowite, że nie da się ich mierzyć ziemską miarą. Czy ziele ayahuasca, dziwne banknoty oraz tajemnicza mapa będą kluczem do rozwiązania nieziemskiej zagadki?
Maksymilian Radwan, filolog klasyczny nagle za sprawą morderstwa stryja z dnia na dzień staje się właścicielem antykwariatu w centrum Wrocławia. W tym też czasie w tym mieście tuż obok rzeki ma miejsce lądowanie obiektu obcej cywilizacji. Uczeni już dawno to przewidzieli, łącznie z dokładnym miejscem, w którym nastąpić ma kontakt.
Nad całością operacji czuwają amerykańscy eksperci wojskowi i jak zwykle wydają się nieomylni. Stąd też, gdy pojazd obcych ląduje na nabrzeżu Odry, cały polski zwiad pod amerykańskim dowództwem znajduje się zupełnie gdzie indziej niż powinien i nie tam, gdzie przewidzieli to naukowcy.
Tymczasem Radwan ma dość pracy na uczelni oraz swojej despotycznej żony, której jedynym celem jest uprzykrzanie mu życia. Postanawia odkurzyć swoje zapomniane marzenia i oddać pasji, czyli z dnia na dzień poświęca swoje życie dla pracy w antykwariacie. W międzyczasie, gdy nie poświęca się pracy rozwodzi się z żoną.
Okazuje się, że antykwariat nie jest tylko miejscem, gdzie można kupić i sprzedać książki. Wkrótce zaczynają odwiedzać Radwana dość osobliwi goście, a zatrudniona w roli informatyka przecudnej urody Ada Majska nie do końca jest tą osobą, za którą się podaje. W sprawę zamieszana jest policja, wojsko a nawet siły specjalne USA. Napięcie rośnie.
Autorka zgrabnie przeskakuje w czasie, cofając się momentami w lata II wojny światowej, by po chwili harmonijnie poruszać się po teraźniejszym mieście, ukazując czytelnikowi urok dawnego Breslau i współczesnego Wrocławia. Narkotyczne wizje, dzięki niezwykłej mocy herbaty o nazwie telepatyna przenoszą bohatera powieści wraz z czytelnikiem w różne zakątki miasta tworząc napięcie i budując grozę.
W tle przewija się sprawa Obcych, kot tybetański muffin o imieniu Czomba, migmozorium, rawanestan i wciąż tajemnicza herbatka o magicznie brzmiącej nazwie telepatyna. W obiegu pojawiają się pieniądze i mapa z materiału, który formalnie nie istnieje. W całą historię wmieszany jest nawet znany z powieści Marka Krajewskiego radca kryminalny dawnej policji Breslau – Eberhard Mock.
Akcja toczy się z szybkością śnieżnej lawiny i czytelnik z wypiekami na twarzy oddaje się z każdą stroną zadumie na tym, jak zakończy się ta pełna ekspresji opowieść o obcych w antykwariacie.
Czy wyjaśnią się dziwnie brzmiące słowa oraz równie zagadkowe morderstwo stryja. Kim jest Ada i ludzie, którzy posługują się pieniędzmi wykonanymi z materiału, który nie istnieje? Czy to wszystko to intryga wywiadów, czy może żyją wśród nas stworzenia z innej galaktyki?
Książka może się podobać. To dość specyficzna mieszanka sensacji, fantastyki i humoru. Jolanta Maria Kaleta stworzyła ciekawą opowieść z intrygującą dawką fantastyki, jak puzzle składając niesamowitą historię w intrygującą opowieść o obcych w antykwariacie, którą polecić można czytelnikowi lubującemu się w tego typu literaturze.
W antykwariacie dzieją się osobliwe rzeczy. Tak niesamowite, że nie da się ich mierzyć ziemską miarą. Czy ziele ayahuasca, dziwne banknoty oraz tajemnicza mapa będą kluczem do rozwiązania nieziemskiej zagadki?
Maksymilian Radwan, filolog klasyczny nagle za sprawą morderstwa stryja z dnia na dzień staje się właścicielem antykwariatu w centrum Wrocławia. W tym też czasie w...
2014-06-04
Strach. Lęk przed śmiercią. Ludzki dramat, gdzie marzeniem było tylko przeżyć i wydostać się z piekła. W tym piekle dzieci, nastolatki, dziewczynki, kobiety. Opowiadają o piekle Powstania, o ideałach ważniejszych niż życie, o wojnie, która wyzwala z ludzi wszystko, co najlepsze i wszystko, co najgorsze.
Jedenaście opowiadań o czasach przerażających i tak wielkim dramacie, że nie sposób go sobie nawet wyobrazić. Kilkanaście historii przerażających i bardzo trudnych. O sprawach zwyczajnych, życiu, egzystencji, śmierci i kobietach, którym przyszło zmierzyć się z grozą rzeczywistości Powstania Warszawskiego.
Za sprawą Anny Herbich, która dokonuje retrospekcji życia mieszkańców podczas Powstania w Warszawie w roku 1944, czytelnik poznaje losy kilkunastu kobiet, które z okresu dziewczęcej niewinności i fascynacji światem stanęły na skraju piekła zwanego wojną, po czym zanurzyły się w tym piekielnym kotle, aby już na zawsze nosić w sobie piętno zwane przez potomnych dziewczynami z Powstania.
To, co przerażające to fakt, że są to historie prawdziwe. Wstrząsające. O tym, jak prawie za wszelką cenę w tym targanym wojną mieście dawały sobie radę kobiety. Najmłodsza z nich miała zaledwie osiem lat. Najstarsza niespełna dwadzieścia trzy. Każdą z nich wybuch Powstania zaskoczył w innym miejscu miasta i nie każda z nich była przygotowana. Żadna nie przypuszczała, że walki będą trwać dłużej niż kilka dni.
Żywe i dramatyczne sytuacje przeplatają się z tymi mniej drastycznymi a nawet radosnymi. Oto jedna z dziewczyn żegna swojego męża i kilka godzin później rodzi synka. Ukrywa się później w piwnicy i próbuje go chronić, aby dać mu życie. Spędzają tu wiele strasznych dni i wiele dramatycznych nocy. Jest także historia Jadwigi, która wraz z ponad tysiącem osób, gdzie większość stanowili partyzanci, uciekając przed Armią Czerwoną dociera do walczącej Warszawy. Partyzanci działają w Puszczy Kampinoskiej a ich oddział wsławił się zlikwidowaniem oddziałów rosyjskich walczących u boku Niemców, okrutników, którzy bestialsko mordowali ludność cywilną miasta w trakcie Powstania.
Jest także opowieść o kobiecie, która dwukrotnie uratowała życie przyszłemu ojcu braci Kaczyńskich a obecnie jest ciotką prezydenta Komorowskiego. Autorka opisuje także przeżycia arystokratki, Anny Branickiej, która mieszkała w majątku w Wilanowie, gdzie obecnie warszawiacy i przejezdni tłumnie chodzą na spacery. Ta dzielna kobieta wspomagała wtedy wraz z całą rodziną powstańców w tych ciężkich chwilach, za co przyszło im później ponieść srogie konsekwencje z rąk Sowietów.
Wszystkie bohaterki twierdzą, że trudno jest oceniać jednoznacznie Powstanie Warszawskie. Po krótkiej chwili euforii związanej z powrotem polskości do Stolicy, po chwilach nadziei, przyszło zwątpienie i przerażenie. Każda z nich mówi, że nikt nie spodziewał się tylu ofiar i tak ogromnych zniszczeń. Wszyscy wierzyli w zwycięstwo. Większość z nich cudem uniknęła śmierci. I co ciekawe – każda twierdzi, że gdyby znów przyszło wybierać, to bez wahania podjęłyby tę samą decyzję – poszłyby walczyć.
Książka Anny Herbich, wnuczki jednej z opisanych kobiet jest niezwykle ciekawa, ale i bardzo smutna. Wszystkie te historie, doskonale spisane przez autorkę są tak pełne dramatu, tak ogromnie wzruszające, że nad każdą stroną czytelnik nie tylko pochyla głowę w zadumie, ale ma wrażenie, iż łzy same cisną się do oczu. Książkę czyta się lekko, bardzo szybko z zainteresowaniem. Polecam, chociaż przyznaję, że wolałbym, aby takie dramaty nigdy się nikomu nie przytrafiły.
Zajrzyj i tutaj: http://bachorski.wordpress.com/
Strach. Lęk przed śmiercią. Ludzki dramat, gdzie marzeniem było tylko przeżyć i wydostać się z piekła. W tym piekle dzieci, nastolatki, dziewczynki, kobiety. Opowiadają o piekle Powstania, o ideałach ważniejszych niż życie, o wojnie, która wyzwala z ludzi wszystko, co najlepsze i wszystko, co najgorsze.
Jedenaście opowiadań o czasach przerażających i tak wielkim dramacie,...
2014-07-14
Wzruszająca, piękna powieść, która obala mit Ameryki, jako świata wolnych ludzi i z całą mocą okrucieństwa dotyka problemów tolerancji dla inności. Niektóre rzeczy się nie mieszają. Woda i oliwa, czarni i biali.
Debiut Anne Jean Mayhew jest niezwykły. Z jednej strony, dlatego, że jako pisarka stworzyła ona tą powieść w wieku siedemdziesięciu jeden lat a z drugiej strony, dlatego, że opisana historia amerykańskiego rasizmu robi ogromne wrażenie na czytelniku. Zwyczajnie zaczynająca się powieść wydawać by się mogła ckliwą opowieścią o jednej z wielu amerykańskich rodzin. Wielka tragedia zmienia całkowicie perspektywę zapatrywania się na świat wrażliwej nastoletniej dziewczynki.
Rzecz dzieje się w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Jest sierpień. Amerykańska rodzina właśnie przymierza się do wyjazdu na wakacje. W podróż zabierają także swoją służącą ciemnoskórą dziewczynę o imieniu Mary. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że podróżują na południe Ameryki, gdzie kolor skóry decyduje nadal o tym, jak należy egzystować w zdominowanym przez uprzedzenia rasistowskie społeczeństwie.
Narratorem powieści jest nastolatka, która z dziecięcą wrażliwością opowiada historię uprzedzeń i rasizmu widzianego z perspektywy „białego” dziecka. To także powieść o bolesnym dojrzewaniu w świecie, gdzie nadal jeden człowiek nie potrafi zaakceptować drugiego z racji jego koloru skóry. W tle ukazano podróż wielkim, wygodnym samochodem, kolorowe lunaparki, cukrową watę i beztroskie życie w świecie „białych”.
Jest i drugie dno. Tu mowa jest o „czarnych”, którzy w tym zdominowanym przez ludzi o jasnej skórze świecie skazani są jedynie na egzystowanie i co najwyżej na służenie swoim „panom”. A przecież jest XX wiek i każdy Amerykanin jest wolnym człowiekiem. Jak pisze autorka, niektóre rzeczy się nie mieszają. Woda i oliwa, czarni i biali. Ten napis to częsty widok na trasie, którą zmierzają podróżnicy na wakacje.
Tego typu rasistowskie zachowania przewijają się przez całą opowieść. Z reguły kończy się jedynie na obelżywych, brutalnych słowach, które uwłaczają ludzkiej godności, jednak na południu Ameryki uważane są za zwyczajne. Czasem czarnoskóra Mary spotyka się z innymi przejawami rasizmu. Nie może spać razem ze swoimi pryncypałami, nie może korzystać z tej samej łazienki, toalety, basenu a nawet jeść w tym samym, co oni pomieszczeniu.
Niestety pewnego dnia nie kończy się jedynie na słownych zaczepkach i braku tolerancji. Dochodzi do ludzkiej tragedii. Wolny kraj okazuje się piekłem dla inności, zwłaszcza dla tych, których jedynym przewinieniem jest inny kolor skóry.
Książka Anny Jean Mayhew nie mówi o niczym nowym, czym bywało i nadal jest uprzedzenie rasowe. Ale autorka pisze o tym problemie w sposób zupełnie nowy. To opowieść oczami dziecka o czasach trudnych, bolesnym dorastaniu, o pełnym burzliwych doświadczeń dzieciństwie i skomplikowanych relacjach rodzinnych.
W tym wszystkim nastolatka zadaje jakże trudne pytanie o to, jak to możliwe, aby w świecie ludzi cywilizowanych dochodziło do skrajnej przemocy, morderstw, bestialstwa, gwałtów, które zupełnie bezkarnie uchodzą białym oprawcom, na co dzień mających opinie dobrych ojców, miłych sąsiadów, uczynnych kolegów…
Powieść „Sucha sierpniowa trawa” nie pozwala czytelnikowi się od siebie oderwać. Świetnie napisana, doskonałym językiem, z każdą przeczytaną kartą wciąga jak chodzenie po bagnach. I podobne jest niebezpieczna. Odkrywa, bowiem ciemną stronę amerykańskiego Południa i powoduje, że czytelnik rewiduje z wolna swoje poglądy o idyllicznej ułudzie amerykańskiego raju na rzecz tego, z czym naprawdę przyszło mierzyć się czarnym obywatelom USA w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
To się nie mogło zdarzyć, a jednak się zdarzyło.
Zajrzyj i tutaj: http://bachorski.wordpress.com/
Wzruszająca, piękna powieść, która obala mit Ameryki, jako świata wolnych ludzi i z całą mocą okrucieństwa dotyka problemów tolerancji dla inności. Niektóre rzeczy się nie mieszają. Woda i oliwa, czarni i biali.
Debiut Anne Jean Mayhew jest niezwykły. Z jednej strony, dlatego, że jako pisarka stworzyła ona tą powieść w wieku siedemdziesięciu jeden lat a z drugiej strony,...
2014-07-10
Agnessa marzyła zawsze o wielkim świecie. Przepustką do niego była jej przebojowość, uroda i mężczyźni, którymi się otaczała. Kobieta, którą huśtawka losu wyniosła na szczyt sowieckiej elity i zaraz potem wpędziła w piekło gułagu.
Pochodząca z Majkopu, małego miasta na południu Rosji Agnessa Argiropuło z pochodzenia greczynka, jako nastolatka marzy o wielkiej miłości i burzliwych romansach. Gdyby nie rok 1918 i czerwona rewolucja jej życie zapewne nigdy nie nabrałoby takiego kolorytu i nie obfitowałoby w burzliwe namiętności na miarę niemalże Scarlet O’Hary z Przeminęło z wiatrem.
Jako nastolatka zakochana była bez pamięci w kilkanaście lat od niej starszym „białym” oficerze. Tą dziewczęcą miłość przerywa brutalne nadejście „czerwonych”. W pożodze sowieckiego terroru ginie z rąk bolszewików mąż jej siostry, który był carskim oficerem a o jej wybranku słuch ginie. Następują ciężkie czasy. Dochodzi do wielu drastycznych scen. Terror sowieckiej rewolucji powoduje całkowity zanik norm moralnych.
Mężczyźni walczą, zabijają, mordują i giną a kobiety starają się odnaleźć w nowej rzeczywistości i funkcjonować tak, aby przeżyć. Agnessa zawsze stoi po stronie zwycięzców. I chociaż jej pierwszy mąż, Żarnicki nie wywodził się z proletariatu to udało mu się zrobić karierę w Armii Czerwonej. Ujął ją swoim wykształceniem i stylem bycia oraz tym, że zdobywając kolejne szczeble kariery nadal pielęgnował stare tradycje.
Agnessa nie pracuje, nie uczy się, jest żoną czerwonego dowódcy. Ten status najzupełniej jej odpowiada. Nie mają dzieci, więc spełnia się ona projektując eleganckie stroje. Bardzo szybko rozczarowuje się tym małżeństwem i gdy poznaje Siergieja Mironowa, który zostaje oddelegowany do prowadzenia zajęć politycznych dla żon dygnitarzy, wdaje się z nim w romans. Ten z kolei z czasem przerodzi się w największą miłość Agnessy.
Przystojny czekista, który bardzo szybko pnie się w górę z czasem zostaje jej drugim mężem. O jego pracy nigdy nie rozmawiają. On się na to nie zgadza. Ona nie miesza się do „męskich spraw” żyjąc w świecie jak z bajki, nie mając zupełnie pojęcia, co dzieje się wokół. Władza rozpieszcza i deprawuje. I oboje korzystają z tych przywilejów.
W środku sowieckiego piekła Mironowowie żyją jak na rajskiej wyspie. Wszystkie zachcianki spełniane są, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wokół krząta się służba, wszystko im podają, dostarczają, przynoszą. Nowa władza sieje terror, panuje głód, ludzie masowo są wywożeni do gułagów, rozstrzeliwani, więzieni a Agnessa martwi się, czy dobrze będzie wyglądać na kolejnym wieczornym balu w zaprojektowanej przez siebie sukni.
Agnessa nie dostrzega biedy, terroru, przymusowego głodu, żyje jakby miała ciągle przymknięte oczy. Nie wie lub tylko sprawia takie wrażenie, że nie wie o tym, że ludzie, aby przetrwać dopuszczają się nawet aktów kanibalizmu. I kiedy wydawać by się mogło, że epoka stalinowska oraz NKWD będą dla nich sielankowym wspomnieniem nadchodzi najgorsze.
Rozpoczynają się wewnętrzne czystki w NKWD. Nagle Mironow zostaje aresztowany. Przeczuwali to oboje, ale nie przyjmowali do świadomości, że to może się kiedyś stać ich udziałem. Po przesłuchaniach zapada wyrok. Władza utrzymuje, że Mironow skazany został na dziesięć lat łagru bez prawa do korespondencji. Agnessa wie, że to wyrok śmierci na jej męża, który zapewne już został gdzieś w lesie wykonany. Niedługo potem sama trafia do gułagu.
Ten okres jej życia jest niezwykle dramatyczny. Opisuje ona ciężkie życie obozowe, fatalne warunki, w jakich żyją skazani, stosy nieboszczyków układanych zimą w na ganku i chęć przetrwania za wszelką cenę. W książce nie brakuje brutalnych scen i dramatycznych opowieści o tym okresie jej życia.
Losy powojenne splatają się z losami brata jej męża, za którego wychodzi ona za mąż. To równie ciekawy okres w jej życiu obfitujący w wiele dobrych chwil i całe mnóstwo rozczarowań. Władza sowiecka pomimo tego, że terror już trochę ustał nadal nie zapomniała o tych, którzy kiedyś zostali aresztowani i skazani. Po wielu perypetiach, aresztowaniach jej trzeciego męża nadchodzi dla niej kolejne bolesne doświadczenie. W 1959 roku umiera jej mąż.
Bohaterka tych wspomnień przeżyła jeszcze swojego ostatniego mężczyznę o dwadzieścia trzy lata. W tym czasie dużo ona podróżuje za niewielkie pieniądze otrzymane w spadku, sporo czyta, odwiedza miejsca swojego dzieciństwa i wraca wspomnieniami do najlepszych chwil życia. Zdarza jej się także wdawać w spory z osobami, które w dyskusjach bronią czasów Stalina uważając je za najlepsze dla nowego państwa radzieckiego stając wtedy po stronie przeciwników. Zważywszy, ze była ona zoną kata i mordercy to niezwykle ciekawy punkt widzenia.
Książka jest wyborna. Napisana lekkim piórem fascynuje i potrafi zauroczyć. Autorka zwabia słowem, opowiadając historię niesłychaną, przybliżając czasy Wielkiego Terroru widziane oczyma jednej z żon. W dodatku żony enkawudzisty, kata, człowieka, który miał na rękach krew tysięcy ofiar i który wyniósł dzięki temu siebie i ją na sam szczyt czerwonej elity, po czym wpędził w samo dno piekła.
Ta książka to historia kobiety, którą huśtawka losu wyniosła na szczyt sowieckiej elity i zaraz potem wpędziła w piekło gułagu. To opowieść stanowiąca niejako głos z bezdusznej, nieludzkiej ziemi, przerażające świadectwo czerwonej rewolucji. Miał rację Danton, gdy pisał, że każda rewolucja jest, jak Saturn, bo pożera własne dzieci. Dla Agnessy Mironowej Saturn w swym kanibalistycznym szale okazał się umiarkowanie wyrozumiały.
Zajrzyj i tutaj: http://bachorski.wordpress.com/
Agnessa marzyła zawsze o wielkim świecie. Przepustką do niego była jej przebojowość, uroda i mężczyźni, którymi się otaczała. Kobieta, którą huśtawka losu wyniosła na szczyt sowieckiej elity i zaraz potem wpędziła w piekło gułagu.
Pochodząca z Majkopu, małego miasta na południu Rosji Agnessa Argiropuło z pochodzenia greczynka, jako nastolatka marzy o wielkiej miłości i...
2014-08-03
Pewien człowiek zwracał się codziennie do Stwórcy z prośbą o wygranie miliona w Lotto. Modlił się żarliwie i ciągle nic. Pewnego dnia Stwórca rzekł do niego: Jak mam Ci pomóc! Może w końcu wysłałbyś ten kupon! Nic się samo nie wydarzy.
Wszelkiego rodzaju poradniki jak zdobyć to czy tamto, jak ugotować, jak schudnąć, jak zarabiać z reguły szybko mnie nużą i w większości przypadków nasza wspólna przygoda kończy się na kilku, kilkunastu stronach.
Dlatego z pewną dozą nieśmiałości sięgnąłem po książkę, która ma z założenia zagwarantować czytelnikowi, nie tylko zdobycie pracy, ale zdobycie pracy wymarzonej. Zawsze marzyłem o takiej pracy. Ba! Kto nie marzył.
Stąd przeczytałem wstęp, potem pierwszy rozdział, a od następnych nie mogłem się już oderwać…potem żałowałem, że to już koniec książki. Dlaczego? Dlatego, że ta książeczka nie traktuje tylko o tym, jak znaleźć jakąś tam pierwszą lepszą pracę.
To pozycja o tym, jak należy właściwie podejść do tematu, a także bardzo ciekawa propozycja dla tych, którzy nie lubią swojego obecnego zajęcia, albo ciągle narzekają na powierzone im obowiązki. Można śmiało rzec, że to nieduże dzieło traktuje o tym, jak ważne jest, aby dobrze pracując wykonywać codzienne obowiązki z przyjemnością i zaangażowaniem. Wszak praca to nasze drugie życie.
Kto by nie chciał mieć pracy, którą lubi, wykonywać ją z przyjemnością i otrzymywać za to wynagrodzenie. Uważacie, że to tylko utopia? Otóż nie! Nic bardziej mylnego.
Cztery krótkie rozdziały traktują właśnie w sposób bardzo przystępny o tym, jak kształtuje się rynek okiem pracownika, jak szukać tej wymarzonej pracy w sytuacji, gdy jesteś absolwentem, młodą mamą, gdy chcesz zmienić zawód lub pracować zdalnie albo przyjechałeś z zagranicy. Dowiesz się, jak szukać, gdzie szukać, na co zwracać uwagę, jakie kompetencje są istotne, co należy promować a, gdzie popełnia się błędy.
Świetny jest rozdział trzeci, gdzie autorki zdecydowały się przedstawić na łamach książki kilka osób, które ze swojej perspektywy przedstawiają to, jak widzą obecny rynek pracy i jak się na nim odnalazły. Wywiady z tymi osobami ubarwiają poradnik, który nabiera jakby innego wymiaru. Jak w przysłowiu: „Bliższa koszula ciału”. W końcu tu nie chodzi o to, aby czytelnika zarzucić swoją wiedzą, (a tą autorki posiadają ogromną), ale przedstawić mu świat realny i praktycznie opisać problemy. Bo przecież każdy z nas dobrze wie, że teoria sobie a praktyka sobie.
Właśnie czwarty rozdział, zatytułowany „Poradnik praktyka” wyśmienicie ukazuje sedno problemu. Dowiemy się z niego, jak szukać ofert, jak czytać i analizować ogłoszenia, jak rozmawiać z rekruterem i przygotować się do takiego spotkania. Jest nawet krótki poradnik w formie rysunków o tym, w jaki sposób mogą wyglądać dokumenty aplikacyjne.
Wisienką na torcie jest rozdział piąty. Traktuje on o równowadze pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym, co stanowi rzadkość w tego typu publikacjach. Króciutki, ale dosadny, z właściwą dla autorek werwą i energią pokazuje problem balansu między pracą i życiem prywatnym w naszej polskiej rzeczywistości. Autorki przedstawiają problem ze strony zarówno pracownika, jak i pracodawcy. Także i tym razem świetnie wyczerpują temat i skłaniają do refleksji.
Książka napisana przez Sylwię Konik i Justynę Wydrę traktuje z pewnością o jednej bardzo istotnej rzeczy. Praca wymarzona to taka, o którą musimy się postarać, zanim ją wreszcie zdobędziemy. Być może na trudnej drodze do sukcesu nie raz przyjdzie zmienić nam swój punkt widzenia. Bo przecież nic się samo nie wydarzy. Nie można liczyć na to, że nagle stanie się cud i trafisz sześć liczb w Lotto, gdy nawet nie wysłałeś kuponu. Napisana lekko, świetnym, bardzo ciekawym, dowcipnym i zrozumiałym językiem książka o tym, jak znaleźć skutecznie pracę i to właśnie tą wymarzoną wpasowuje się genialnie na obecnym dość specyficznym i trudnym rynku.
I co ciekawe niesie jeszcze jedno bardzo ważne przesłanie. W życiu można wszystko. No może nie wszystko, ale bardzo wiele. Trzeba tylko ruszyć się wreszcie, zacząć od pierwszego kroku i unieść największy ciężar świata, czyli...WŁASNE…cztery litery". Bez tego nic się samo nie wydarzy.
Czytaj więcej: http://bachorski.wordpress.com/
Pewien człowiek zwracał się codziennie do Stwórcy z prośbą o wygranie miliona w Lotto. Modlił się żarliwie i ciągle nic. Pewnego dnia Stwórca rzekł do niego: Jak mam Ci pomóc! Może w końcu wysłałbyś ten kupon! Nic się samo nie wydarzy.
Wszelkiego rodzaju poradniki jak zdobyć to czy tamto, jak ugotować, jak schudnąć, jak zarabiać z reguły szybko mnie nużą i w większości...
2014-04-21
Pasja do kolejnictwa miała stać się jego największą życiową udręką. Do tego stopnia, że pewne dramatyczne wydarzenia z przeszłości wspominał jeszcze długo po ich zakończeniu. Czym skończy się ta próba rozliczenia z przeszłością. Czy udało mu się wybaczyć, zmierzyć z koszmarem i odnaleźć samego siebie?
Urodzony w roku 1919 Eric Lomax przez ponad pięćdziesiąt lat zmagał się z tym, co zgotował dla niego los podczas drugiej wojny światowej, gdy nagle z brytyjskiego żołnierza stał się jeńcem wojennym na łasce surowych i bezwzględnych Japończyków.
Książka zaczyna się bardzo niewinnie. Lomax opisuje swoją rodzinę, sposób, w jaki został wychowany, swoją pasję do lokomotyw i kolejnictwa oraz to, jak układały się jego zawodowe losy począwszy od brytyjskiej poczty a skończywszy na zaciągnięciu się do wojska w charakterze oficera łączności.
Oto dumny oficer łączności w randze podporucznika trafia podczas II wojny światowej do Singapuru, gdzie razem z kilkudziesięcioma tysiącami takich, jak on ma stawić czoło Cesarskiej Armii Japonii. Dobrze ufortyfikowana baza, brytyjska dyscyplina i największe okręty królewskiej marynarki angielskiej mają być gwarancją zwycięstwa.
Okazało się, że to nie wystarczyło. Japończycy w ciągu kilku godzin rozprawili się z brytyjskimi okrętami, obronę twierdzy zaatakowali w miejscach, gdzie nikt się tego nie spodziewał, chaos spotęgowany błędami w dowodzeniu po stronie brytyjskiej szybko doprowadził do kapitulacji Singapuru. Żołnierzom walczącym po stronie aliantów przyszło się zmierzyć z Japończykami, którzy za nic mieli przestrzeganie praw człowieka. I niestety przegrać.
Eric Lomax w niewoli podobnie, jak wielu jego rodaków poddany zostaje okrutnym torturom fizycznym i psychicznym. Głodzony, bity i upodlany w więzieniu o nazwie Outram Road przechodzi prawdziwe piekło. Dodatkowo, jako oficer łączności był przez Japończyków traktowany szczególnie okrutnie. Obawiają się oni, aby dzięki takim ludziom, jak Lomax więźniowie nie skonstruowali nadajnika i nie próbowali się porozumiewać z ruchem oporu.
O tyle było to ważne dla japońskiego dowództwa, że wykoncypowali oni sobie, iż w tym rejonie można zbudować kolej(birmańsko-syjamską), która przyczyni się do ich zwycięstwa w Azji. Paradoksalnie największa pasja autora staje się jego zmorą. Wyzuty z godności i człowieczeństwa Lomax opisuje budowę tego szlaku kolejowego, gdzie, jak się domniemywa na jeden podkład kolejowy przypada jedno ludzkie życie. Autor pisze także o tym, że nakręcony obraz „Most na rzece Kwai” bardzo mija się z prawdą opisując tamte wydarzenia i nie oddaje w całej pełni historycznej prawdy.
Lomax przesłuchiwany przez japońskiego tłumacza, którego szczerze nienawidził i torturowany przez japońskich oprawców, nieludzko głodzony, męczony i upadlany do końca wojny stara się wegetować tak, aby za wszelką cenę przeżyć. Już wtedy tak mocno zapada mu w pamięć ten japoński tłumacz, że na samą myśl o nim jeszcze w niewoli dręczą go okropne koszmary.
Oswobodzenie zastaje go w szpitalu w Changi. Jednak dla tego udręczonego człowieka wyzwolenie nie było żadną wolnością. Skończyły się tortury, nadeszły koszmary. Po powrocie do domu pragnie on jedynie powrotu do normalności. Szybko jednak przekonuje się, ze nie jest to takie proste. Nowo poślubiona żona nie rozumie go, nie wie, co się z nim działo i dzieje. Nie jest w stanie zgłębić jego wewnętrznych rozterek. Jak pisze Lomax, czy dla kogoś, kto w czasie wojny borykał się z reglamentowaniem mięsa, chleba i brakiem cukru, fizyczne i psychiczne tortury są do zrozumienia?
Autor po kilku latach rozwodzi się i próbuje sam mierzyć się z koszmarem z przeszłości i japońskim tłumaczem, który prześladując go w snach(już nigdy miał go nie opuścić). Nadal wierny swojej pasji do kolejnictwa stara się zajmować wszystkim, co może przynieść mu ukojenie. Pewnego dnia, w oczekiwaniu na spóźniony pociąg poznaje kobietę, która okazuje się później jego wybranką i towarzyszką życia.
Lomax nie potrafi jednak ani mówić otwarcie ani tym bardziej pisać o tym, czego doświadczył podczas wojny. Sytuacja jednak za sprawą doświadczonej pani doktor pewnego dnia zmienia się diametralnie. Skorzystał on skwapliwie z ostatniej deski ratunku, aby wyrwać się ze świata, z którego, jak myślał nie ma już wyjścia. I tak naprawdę o tym jest ta książka. Pełna tragizmu, wzruszająca, opowiada o próbie otrząśnięcia się z tragicznych wspomnień i wyzwolenia spod ich wpływu.
W tym też okresie Eric Lomax dowiedział się, że ten znienawidzony japoński tłumacz przeżył wojnę i zaangażował się w pomoc aliantom przy ustalaniu liczby ofiar budowy kolei. Powoli, z dnia na dzień dojrzewa w nim myśl o tym, aby spotkać się z dawnym oprawcą i odpłacić mu w podobny sposób, w jaki on sam został doświadczony.
Po kilkudziesięciu latach od tragicznych przeżyć Lomax ma zamiar zmierzyć się z widmem własnej przeszłości. Po wielu perypetiach do ich spotkania dochodzi na moście na rzece Kwai. Czy to spotkanie będzie dla niego okazją do zemsty, czy do przebaczenia?
Realizm i świadomość, że zagłębiamy się w opis prywatnych, intymnych przeżyć powoduje, że warto sięgnąć po poniższą pozycję, aby samemu się o tym przekonać. Droga do zapomnienia Erica Lomaxa, jak budowana swego czasu Kolej Śmierci jest, jak się okazuje niezwykle długa i wyboista.
Zachęcam do zagłębienia się w tą niezwykłą lekturę, bo opisana tu surowo i z dystansem wstrząsająca historia pozwala lepiej zrozumieć, czym dla tak okrutnie doświadczonego człowieka jest siła płynąca z możliwości przebaczenia największych nawet win.
Więcej: http://bachorski.wordpress.com/
Pasja do kolejnictwa miała stać się jego największą życiową udręką. Do tego stopnia, że pewne dramatyczne wydarzenia z przeszłości wspominał jeszcze długo po ich zakończeniu. Czym skończy się ta próba rozliczenia z przeszłością. Czy udało mu się wybaczyć, zmierzyć z koszmarem i odnaleźć samego siebie?
Urodzony w roku 1919 Eric Lomax przez ponad pięćdziesiąt lat zmagał się...
2014-05-11
Droga Polski do demokracji w latach 80-tych nie zawsze wiodła ścieżkami wzajemnego dialogu i w duchu zrozumienia. Dążenia do wolności okazały się kręte i wyboiste. Dla niektórych miały prowadzić tylko w jedną stronę. Bez prawa powrotu.
Początki z reguły są bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy w skostniałych strukturach próbuje się tworzyć zalążki zupełnie nowych kompozycji. Niełatwo jest przeciwstawiać się komunistycznemu systemowi, gdy dysponuje się marzeniami i ideami a przeciwnik karabinami i czołgami. Jednak, gdy jest się głęboko przekonanym o swoich racjach i uparcie dąży się do celu można go osiągnąć. Chociaż nierzadko cena zwycięstwa bywa bardzo wysoka.
Ewa Kubasiewicz-Houée to z wykształcenia polonistka oraz dyplomowany bibliotekarz. W latach 80-tych była członkiem Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „”Solidarność”” i wiceprzewodniczącą Komisji Zakładowej związku w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni.
Pochodzi z rodziny o tradycjach niepodległościowych i patriotycznych. Jej ojciec za swoją działalność był więziony przez NKWD. Bracia: Ryszard i Andrzej również byli zaangażowani w działalność antykomunistyczną. Ryszard zmarł na zawał serca we wrześniu 1980, Andrzej został zamordowany w czerwcu w 1988 roku przez Służbę Bezpieczeństwa. Syn Ewy Kubasiewicz Marek Czachor również był działaczem Solidarności Walczącej.
W czasie stanu wojennego, w dniach 14–16 grudnia 1981 autorka uczestniczyła w strajku okupacyjnym w WSM w Gdyni. Została aresztowana 20 grudnia 1981. W lutym 1982 została skazana przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na karę 10 lat więzienia i 5 pozbawienia praw publicznych za rozpowszechnianie ulotki nawołującej do czynnego oporu przeciwko stanowi wojennemu. To był najwyższy wyrok wydany w Polsce za działalność przeciw Polsce Ludowej. Sam proces był farsą a sfingowane dowody i podstawieni świadkowie okazali się mało przekonujący nawet dla oskarżyciela. Na mocy amnestii na wolność wychodzi w 1983 roku.
Krótkie dzieło Ewy Kubasiewicz traktuje właśnie o tamtych dniach. Napisana lekko historia w formie osobistego pamiętnika pozwala na lepsze zrozumienie i refleksję nad tym, co doprowadziło do powstania idei wolnościowych i o tym, w jaki sposób kształtowało się tamto pokolenie. Autorka przybliża czytelnikowi zarówno powiew wolności, jaki ogarnął społeczeństwo, opisuje czas upokorzenia, gdy ludowa władza postanowiła położyć kres „Solidarności”, pisze o swoich przeżyciach w więzieniu oraz o tym, czym była dla ta niezwykle trudna i skomplikowana w tamtych latach idea.
Zwłaszcza, że po latach okazało się, że idea wolności nacechowana była rozłamem w środowisku solidarnościowym, sprzecznymi dążeniami, podstawionymi osobami, podającymi się za gorących orędowników wolnościowych a podsuniętych przez Służbę Bezpieczeństwa.
Autorka nikogo nie ocenia, a jedynie opisuje wydarzenia z tamtych czasów. Mówi o trudnym charakterze Wałęsy, jego niezrozumiałych dla środowiska decyzjach, częstym obrażaniu się, gdy nie zgadzano się z jego zdaniem, forsowaniu swoich decyzji, alienacji Andrzeja i Joanny Gwiazdów, wyobcowaniu z kręgów ludzi zaufanych przez ekipę Wałęsy w tym Anny Walentynowicz, spotkaniach z księdzem Jerzym Popiełuszko oraz sprzecznych działaniach prowadzonych przez Bogdana Borusewicza, który jak pisze autorka prawdopodobnie padł ofiarą różnych manipulacji.
Wspomina ona o tym, jak na mocy amnestii, gdy mogła wyjść na wolność oddaje się sprawom walki o demokrację w Polsce. Opisuje, dlaczego powstaje w oderwaniu od grupy Wałęsy „Solidarność Walcząca” i skąd pomysł na wydawanie pisma „Poza Układem” wspólnie z Joanną Gwiazdą. Jest także refleksja o podjęciu współpracy z Kornelem Morawieckim, który w tym okresie czasu wykazywał się odwagą i niezłomną postawą wbrew zaleceniom swoich kolegów z NSZZ Solidarność.
Autorka opisuje, że nieraz przyszło jej się zmierzyć z niechęcią ludzką. Nawet we własnym mocno podzielonym środowisku. Momentem przełomowym okazały się oskarżenia rzucane przez kolegów z Solidarności, że jej mąż jest agentem Służby Bezpieczeństwa. Pisze też o tym, jak znani obecnie politycy z pierwszych stron gazet w tamtym okresie czasu rozpowszechniali szkalujące informacje o innych członkach grupy oraz w jaki sposób dokonywano dyskredytacji znanych w środowisku solidarnościowym postaci na arenie międzynarodowej.
W 1987 roku po raz drugi wychodzi za mąż, za członka bretońskiego oddziału Amnesty International i 31 stycznia 1988 roku wyjeżdza do Francji na zasadzie prawa o łączeniu rodzin, uzyskując paszport tylko w jedną stronę. Z polecenia Komitetu Wykonawczego „Solidarności Walczącej” do lipca 1989 roku pełniła funkcję przedstawiciela tej organizacji na Zachodzie. Obecnie mieszka wraz mężem w Bretanii, gdzie związała się z dwoma stowarzyszeniami działającymi na rzecz polskich dzieci: „Lumiére des Enfants” (Światło dzieci) oraz „Les Enfants de la Baltique” (Dzieci Bałtyku).
Książkę gorąco polecam nie tylko osobom zainteresowanym historią. Ta szczególna pozycja jest opowieścią o wydarzeniach z tamtego okresu, ale podaną w zupełnie inny sposób niż te, które znamy i uznajemy za oficjalne. Okazuje się, że walka o demokrację miała także drugie dno, a osoby zaangażowane w kampanię o wolność nie zawsze odznaczały się krystalicznym charakterem i „czystymi” rękami.
Więcej: http://bachorski.wordpress.com/2014/05/04/ewa-kubasiewicz-houee-bez-prawa-powrotu/
Droga Polski do demokracji w latach 80-tych nie zawsze wiodła ścieżkami wzajemnego dialogu i w duchu zrozumienia. Dążenia do wolności okazały się kręte i wyboiste. Dla niektórych miały prowadzić tylko w jedną stronę. Bez prawa powrotu.
Początki z reguły są bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy w skostniałych strukturach próbuje się tworzyć zalążki zupełnie nowych kompozycji....
2014-05-31
Żydowski golibroda, Albańczyk Awraham Bahar w swoim kraju czuje się zaszczuty i prześladowany. Słusznie obawiając się o swoje życie na wieść o tym, że w ZSRR narodziła się kraina mlekiem płynąca postanawia tam emigrować. Gdy już tam trafia dostaje propozycję nie do odrzucenia.
W ZSRR w 1931 roku za sprawą Stalina następują wielkie przemiany. Media światowe donoszą o tym, że już niedługo będzie to kraina szczęśliwości, równości i demokracji. W tym czasie w Albanii Awraham Bahar, z pochodzenia żyd z powodzeniem prowadzi zakład fryzjerski. Jest utalentowanym golibrodą. Jednak w jego kraju ludzie z jego pochodzeniem mają się z dnia na dzień coraz gorzej. Gdy z prasy dowiaduję się o tym, jak żyje się w komunizmie podejmuje on decyzję o sprzedaży swojego zakładu i migracji do ZSRR celem polepszenia swojego bytu.
Po drodze przeżywa wiele przygód. Ceniony za swój fach albański golibroda bardzo szybko przekonuję się, że podróż nie poszła na marne. Nie jest on osobą zbyt wymagającą, potrafi cieszyć się z każdej dobrej chwili, która go spotyka. Klepie czasem biedę, ale nie uskarża się na swój los, który płata mu różne figle, z reguły okazując się dla niego łaskawym.
Za sprawą dziwnego zrządzenia losu trafia przed oblicze samego Stalina i dzięki swoim niezwykłym umiejętnościom zostaje jego fryzjerem. Cieszy się splendorem i profitami ludzi związanymi blisko ze środowiskiem władców Kremla. Jednak kulisy jego zawodu doprowadzają go do konkluzji, że osoba podająca się za Stalina to za każdym razem inny człowiek. Poniekąd strzyżenie i golenie jest to samo, ale nigdy nie przebiega tak samo.
Awraham zastanawia się, który Stalin jest tym prawdziwym, które oblicze jest tym należącym do Wodza i ile jeszcze nastrojów Wierchuszki będzie musiał znieść zanim nie popadnie w obłęd. Stalin jest raz gadatliwy, raz mruk, raz sentymentalny a niekiedy okrutny i straszny. W końcu golibroda odkrywa prawdę, że stworzony przez komunistów raj na ziemi to sam środek piekła. Doprowadzony na skraj przepaści postanawia poderżnąć Stalinowi gardło. Tylko, jak odkryć, który z tych, których goli jest prawdziwy?
W tle powieści przewija się wierny tamtemu okresowi klimat Rosji stalinowskiej łącznie z jej paradoksami, mrocznym donosicielstwem, nasyłaniem służb specjalnych, inwigilacją, wywożeniem na Syberię i zesłaniem za każde słowo sprzeciwu lub w wyniku oszczerczego donosu. Tej ciekawej pozycji towarzyszy stale mroczny humor i chociaż czasem jest to śmiech przez łzy, to jednak czytelnik ma wrażenie, że jedynym, co zostało wtedy ludziom, aby mogli egzystować i nie popaść w paranoję był właśnie cichy śmiech. Za zbyt głośny można było trafić do radzieckiego łagru.
Surrealizm i absurd towarzyszy czytelnikowi od początku do końca. Rosja czystek, terroru, głodu, pokazowych procesów, zesłań, szpicli, donosicielstwa i agentów to smutny obraz tamtej stalinowskiej rzeczywistości zawartych na kartach książki. Autor świetnie oddał apatyczność społeczną i ukazał to, co znane jest dzisiaj z podręczników do historii. W tym ogromnym kraju szerzy się społeczna apatyczność a Paul T. Levitt z całości tego obrazu uczynił źródło filozofii i humoru.
Ta lektura skierowana jest do czytelników, którzy lubują się w oryginalnych, dających do myślenia dziełach, czym wzbudzają wiele emocji i dostarczają niezapomnianych wrażeń. To świat właściwy ludziom żyjącym na przestrzeni dziejów zdających sobie sprawę z zagrożeń wynikających z systemów totalitarnych. Warto po nią sięgnąć a każdy, kto tak uczyni nie będzie czuł się rozczarowany. Polecam.
Więcej: http://bachorski.wordpress.com/
Żydowski golibroda, Albańczyk Awraham Bahar w swoim kraju czuje się zaszczuty i prześladowany. Słusznie obawiając się o swoje życie na wieść o tym, że w ZSRR narodziła się kraina mlekiem płynąca postanawia tam emigrować. Gdy już tam trafia dostaje propozycję nie do odrzucenia.
W ZSRR w 1931 roku za sprawą Stalina następują wielkie przemiany. Media światowe donoszą o tym,...
http://bachorski.wordpress.com/2014/07/06/marcin-ciszewski-krzysztof-liedel-gliniarz-najlepsze-scenariusze-pisze-zycie/#more-1327
Krzysztof Liedel zawsze wyobrażał siebie w roli policjanta, który z bezwzględną stanowczością egzekwuje prawo i ściga przestępców. Rzeczywistość lat 90-tych zweryfikowała te marzenia do starego sprzętu i skostniałych procedur. W takich warunkach nie jest łatwo robić karierę w tym zawodzie.
Kiedy nasz kraj przechodził ustrojowe reformy na początku lat dziewięćdziesiątych zmiany w oczywisty sposób dotknęły także służby mundurowe. Na bazie skostniałych, socjalistycznych struktur Milicji Obywatelskiej powstała Policja. Tylko, że niestety o ile łatwo jest zmienić nazwę, trudniej stworzyć nowe procedury, pozyskać sprzęt i przeszkolić nowe kadry do zupełnie innych realiów, gdy nie się, kto tym zająć.
W tym też czasie do Policji wstępuje Krzysztof Liedel, który zawsze marzył o tym, aby stać na straży sprawiedliwości i jak na policjanta przystało ścigać przestępców z całą bezwzględnością. Niestety szybko okazało się, że samo bycie „gliniarzem” nie wystarcza do tego, aby należycie wypełniać swoje obowiązki. W naszym społeczeństwie, które nigdy jakoś szczególnie nie poważało zawodu milicjanta, policjanci musieli dopiero zasłużyć sobie na respekt przestępców i szacunek szerokich społecznych mas.
Marcin Ciszewski spisując losy autentycznej postaci, jaką jest Krzysztof Liedel, (w książce Krzysztof Zaręba) odkrył, że te wspomnienia są kapitalnym materiałem na książkę o treści, jakiej tak naprawdę jeszcze w naszym kraju nie było. Oto bohater powieści w roli narratora opowiada nam o swoim starcie w policyjnej prewencji, śledzimy jego karierę w wydziale kryminalnym, następnie poznajemy najlepszy sposób na awans, czyli moment, gdy zostaje on wykładowcą w Szkole Policyjnej w Legionowie, aż do objęcia kierownictwa nad Wydziałem Zwalczania Terroryzmu w Departamencie Bezpieczeństwa Publicznego. W 2012 roku odpowiadał on za bezpieczeństwo podczas odbywających się w naszym kraju mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Po drodze ten doskonały policjant opisuje, często w sposób anegdotyczny swoje perypetie z przestępcami, liczne, często bardzo niebezpieczne akcje, szkolenia w amerykańskiej bazie CIA, czy też swój udział w akcji policyjnej po zamachu Al-Kaidy w londyńskim metrze. Opowieść czyta się szybko, akcja toczy się wartko, każda chwila spędzona nad lekturą jest bardzo przyjemna i pouczająca. Dosadności dodaje fakt, że każda z opowieści wydarzyła się naprawdę. Z niektórych historii czytelnik może się pośmiać, z innych wyniesie przeświadczenie, iż możemy być dumni, że nasi „stróże prawa” są naprawdę bardzo dobrze wyszkolonymi i sprawnymi policjantami.
Zawiedzie się jednak ten, co w książce doszukiwać się będzie skrywanych policyjnych tajemnic, szczegółów szkoleń, czy wyciągniętych na światło dzienne pikantnych szczegółów z życia zawodowego policjanta. Pomimo tego opowieść o życiu „gliniarza” czyta się jednym tchem i łatwo się przy niej odprężyć i zapomnieć.
Marcin Ciszewski, autor znany z takich bestselerów, jak „Upał” oraz „www.ru2012.pl” jest najlepszym przykładem na to, że dobry pisarz potrafi zaskoczyć czytelnika tworząc książkę trochę w innym stylu niż te, do których przyzwyczaił do tej pory swoich fanów. Co najlepsze, nie dając się zaszufladkować tworzy następny bestseller. To doskonała lektura dla wszystkich fanów filmu „Psy” Pasikowskiego wraz z rozwinięciem tego, co zastajemy w polskiej policji na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia. Nie było łatwo być policjantem w naszym kraju ścigając bandytów z rosyjskiej mafii, starym, wysłużonym samochodem marki: Polonez, z wiecznie zacinającym się służbowym pistoletem P-64 w ręce.
Więcej: http://bachorski.wordpress.com/
http://bachorski.wordpress.com/2014/07/06/marcin-ciszewski-krzysztof-liedel-gliniarz-najlepsze-scenariusze-pisze-zycie/#more-1327
Krzysztof Liedel zawsze wyobrażał siebie w roli policjanta, który z bezwzględną stanowczością egzekwuje prawo i ściga przestępców. Rzeczywistość lat 90-tych zweryfikowała te marzenia do starego sprzętu i skostniałych procedur. W takich warunkach...
2014-06-17
W XIX wiecznej Łodzi ktoś morduje młode kobiety. Ich ciała okrutnie okalecza. Zajęta rozruchami robotniczymi policja zupełnie sobie nie radzi w tej sprawie. Do akcji wkracza prywatny detektyw. Czy uda mu się rozwiązać mroczną zagadkę?
Po „Trzecim brzegu Styksu”, „Pozdrowienia z Londynu” to kolejna część serii autora. Także i tym razem przenosimy się do XIX wiecznej Łodzi, w której dochodzi do makabrycznych zbrodni. Zamordowano dwie młode kobiety, a ciała okaleczono wycinając narządy rodne. Ponieważ dokonano tego z chirurgiczną precyzją o to zabójstwo policja podejrzewa kogoś z dużą wiedzą medyczną. Niestety policja zmuszona jest odsunąć śledztwo na dalszy plan, gdyż robotnicza Łódź właśnie przeżywa rozkwit socjalistycznego Proletariatu.
Częste strajki, rozruchy w mieście i demonstracje nie sprzyjają postępom w śledztwie. W Łodzi trwa chaos, nad którym trudno zapanować. Do akcji wkraczają Kozacy niejednokrotnie brutalnie pacyfikując demonstrantów. W tym czasie na jaw wychodzą kolejne zbrodnie popełniane przez zwyrodniałego mordercę.
Ponieważ sytuacja powoli wymyka się spod kontroli zapada decyzja o zaangażowaniu prywatnego detektywa, który za zadanie ma uporać się z tym przykrym śledztwem. Niestety zatrudniony w tej roli Stanisław Berg właśnie mocno przeżywa miłosne załamanie, co zdecydowanie nie sprzyja właściwej ocenie sytuacji.
Intryga goni intrygę, częste zwroty akcji zaskakują, co chwilę pojawiają się nowe wątki, przybywa morderstw. Wpleciona w XIX wieczną Łódź fabuła przybliża czytelnikowi sytuację polityczną tamtych dni nazwanych później „buntem łódzkim”. Zaglądamy wraz z autorem do domów publicznych, poznajemy kryminalny półświatek, ale i bogatych przemysłowców, którzy często nie potrafili poradzić sobie z otaczającą ich nową rzeczywistością. W tle widzimy carską policję i wojsko, które za wszelką cenę wprowadza porządek w mieście.
Autor w interesujący sposób nakreśla czytelnikowi postacie bohaterów przenosząc go w dawne czasy i powodując, że, gdy się czyta tą książkę po plecach przechodzą lodowate ciarki. Powieść Krzysztofa Beśki to zajmująca historia kryminalna z zaskakującym zakończeniem, która dedykowana jest szczególnie dla tych osób, które lubują się w tego typu literaturze. Autor zapowiada kontynuację cyklu w III tomie pt. Dolina Popiołów.
Więcej: http://bachorski.wordpress.com/
W XIX wiecznej Łodzi ktoś morduje młode kobiety. Ich ciała okrutnie okalecza. Zajęta rozruchami robotniczymi policja zupełnie sobie nie radzi w tej sprawie. Do akcji wkracza prywatny detektyw. Czy uda mu się rozwiązać mroczną zagadkę?
Po „Trzecim brzegu Styksu”, „Pozdrowienia z Londynu” to kolejna część serii autora. Także i tym razem przenosimy się do XIX wiecznej Łodzi,...
Mistrzowsko przełożona na karty książki opowieść o miłości dwojga ludzi, którzy nigdy się nie widząc, nie słysząc i nic o sobie nie wiedząc, pokochali się nad życie porozumiewając się jedynie alfabetem Morse’a. Niezwykła historia, która przydarzyła się zwykłym ludziom, w trudnych, stalinowskich czasach.
Kiedy wreszcie skończyła się II Wojna Światowa i wydawać by się mogło, że wszelkie represje, krzywdy i ból są już poza tymi, którzy walczyli za swoją ojczyznę okazać się miało, że dla wielu z nich złe dni miały dopiero nadejść. Wiesławę Pajdak aresztowano wczesnym popołudniem 5 listopada roku 1947. Rewizja w akademiku w Warszawie zakończyła się wieczorem. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa niczego specjalnego nie znaleźli. Wystarczyło jednak, ze ktoś zadenuncjował jej matkę, która mieszkała w Krakowie oraz wojenna przeszłość Wiesławy. Była łączniczką w czasie wojny, w organizacji, która dla nowego rządu stała w sprzeczności z ich ideologią. W dodatku ojciec był ministrem podziemnego rządu. Skazany na więzienie i wywieziony później na Syberię.
Dzień później, 6 listopada 1947 roku w Sopocie następuje aresztowanie maklera morskiego i studenta Wyższej Szkoły Handlowej Jerzego Śmiechowskiego. Urząd Bezpieczeństwa transportuje Jerzego do Warszawy, do siedziby Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Koszykowej. W ciągu trzech dni przeżywa on katusze związane z przesłuchaniem. Znęcają się nad nim psychicznie i fizycznie trzy ekipy oprawców na zmianę, nie pozwalając Jerzemu na nic, za wyjątkiem zeznawania. I bili, bili, bili. Aż powiedział wszystko, Nie ważne, że połowa z tego to historie zmyślone. Ważne, że przeżył.
Po tych przesłuchaniach Jerzy trafia tuż przed Bożym Narodzeniem 1947 roku na ulicę Rakowiecką. Skierowany zostaje na oddział jedenasty. Zajmuje celę czterdzieści trzy. Wiesia w tym czasie jest od listopada pensjonariuszką tego więzienia i zajmuje celę czterdzieści dwa. Była sobota, grudzień czterdziestego siódmego roku. W ścianę sąsiedniej celi zastukała tuż przed północą. Cicho, aby nikt nie słyszał i się nie zorientował. Stukała alfabetem Morse’a pytając krótko, kto tam siedzi, z jakiej sprawy? Co na wolności? Kiedy przyłożyła ucho do ściany, ściana się odezwała. Tak narodziła się miłość Ju i Małej, która przetrwała długie lata.
Książka jest zbiorem narracji, listów, zdjęć, spisów wspomnień osób, które były świadkami narodzin jednej z najpiękniejszych historii miłosnych w dziejach. W dodatku jest tak dobra, bo napisało ją samo życie. Przelana na papier przez dwie biografistki opowieść, niektórych może doprowadzić do zawału serca. Może się i tak zdarzyć, że, gdzieś po policzku pocieknie łza. Niejedna.
Mimo niedużej objętości książka nie jest lekturą prostą, łatwą i lekką. Jak to u autorki Angeliki Kuźniak(autorka Papuszy) bywa – minimalizm słów i emocje podgrzane do maksimum. Świetnie opowiedziana historia Wiesławy Pajdak i Jerzego Śmiechowskiego, których miłość zaczęła się w więzieniu, a dotrwała do końca ich dni. Pozycja mocna, prawdziwa, płynąca z serca i znajdująca tam swoje zakończenie. Zmusza do refleksji. Między innymi do takich, jak mało doceniamy fakt, że żyjemy w dobrobycie, na wolności i możemy się cieszyć każdą chwilą. Polecam bardzo.
Mistrzowsko przełożona na karty książki opowieść o miłości dwojga ludzi, którzy nigdy się nie widząc, nie słysząc i nic o sobie nie wiedząc, pokochali się nad życie porozumiewając się jedynie alfabetem Morse’a. Niezwykła historia, która przydarzyła się zwykłym ludziom, w trudnych, stalinowskich czasach.
więcej Pokaż mimo toKiedy wreszcie skończyła się II Wojna Światowa i wydawać by się mogło,...