Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Krótka historia o długiej miłości Ewelina Karpacz-Oboładze, Angelika Kuźniak
Ocena 6,6
Krótka histori... Ewelina Karpacz-Obo...

Na półkach: ,

Mistrzowsko przełożona na karty książki opowieść o miłości dwojga ludzi, którzy nigdy się nie widząc, nie słysząc i nic o sobie nie wiedząc, pokochali się nad życie porozumiewając się jedynie alfabetem Morse’a. Niezwykła historia, która przydarzyła się zwykłym ludziom, w trudnych, stalinowskich czasach.

Kiedy wreszcie skończyła się II Wojna Światowa i wydawać by się mogło, że wszelkie represje, krzywdy i ból są już poza tymi, którzy walczyli za swoją ojczyznę okazać się miało, że dla wielu z nich złe dni miały dopiero nadejść. Wiesławę Pajdak aresztowano wczesnym popołudniem 5 listopada roku 1947. Rewizja w akademiku w Warszawie zakończyła się wieczorem. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa niczego specjalnego nie znaleźli. Wystarczyło jednak, ze ktoś zadenuncjował jej matkę, która mieszkała w Krakowie oraz wojenna przeszłość Wiesławy. Była łączniczką w czasie wojny, w organizacji, która dla nowego rządu stała w sprzeczności z ich ideologią. W dodatku ojciec był ministrem podziemnego rządu. Skazany na więzienie i wywieziony później na Syberię.

Dzień później, 6 listopada 1947 roku w Sopocie następuje aresztowanie maklera morskiego i studenta Wyższej Szkoły Handlowej Jerzego Śmiechowskiego. Urząd Bezpieczeństwa transportuje Jerzego do Warszawy, do siedziby Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Koszykowej. W ciągu trzech dni przeżywa on katusze związane z przesłuchaniem. Znęcają się nad nim psychicznie i fizycznie trzy ekipy oprawców na zmianę, nie pozwalając Jerzemu na nic, za wyjątkiem zeznawania. I bili, bili, bili. Aż powiedział wszystko, Nie ważne, że połowa z tego to historie zmyślone. Ważne, że przeżył.

Po tych przesłuchaniach Jerzy trafia tuż przed Bożym Narodzeniem 1947 roku na ulicę Rakowiecką. Skierowany zostaje na oddział jedenasty. Zajmuje celę czterdzieści trzy. Wiesia w tym czasie jest od listopada pensjonariuszką tego więzienia i zajmuje celę czterdzieści dwa. Była sobota, grudzień czterdziestego siódmego roku. W ścianę sąsiedniej celi zastukała tuż przed północą. Cicho, aby nikt nie słyszał i się nie zorientował. Stukała alfabetem Morse’a pytając krótko, kto tam siedzi, z jakiej sprawy? Co na wolności? Kiedy przyłożyła ucho do ściany, ściana się odezwała. Tak narodziła się miłość Ju i Małej, która przetrwała długie lata.

Książka jest zbiorem narracji, listów, zdjęć, spisów wspomnień osób, które były świadkami narodzin jednej z najpiękniejszych historii miłosnych w dziejach. W dodatku jest tak dobra, bo napisało ją samo życie. Przelana na papier przez dwie biografistki opowieść, niektórych może doprowadzić do zawału serca. Może się i tak zdarzyć, że, gdzieś po policzku pocieknie łza. Niejedna.

Mimo niedużej objętości książka nie jest lekturą prostą, łatwą i lekką. Jak to u autorki Angeliki Kuźniak(autorka Papuszy) bywa – minimalizm słów i emocje podgrzane do maksimum. Świetnie opowiedziana historia Wiesławy Pajdak i Jerzego Śmiechowskiego, których miłość zaczęła się w więzieniu, a dotrwała do końca ich dni. Pozycja mocna, prawdziwa, płynąca z serca i znajdująca tam swoje zakończenie. Zmusza do refleksji. Między innymi do takich, jak mało doceniamy fakt, że żyjemy w dobrobycie, na wolności i możemy się cieszyć każdą chwilą. Polecam bardzo.

Mistrzowsko przełożona na karty książki opowieść o miłości dwojga ludzi, którzy nigdy się nie widząc, nie słysząc i nic o sobie nie wiedząc, pokochali się nad życie porozumiewając się jedynie alfabetem Morse’a. Niezwykła historia, która przydarzyła się zwykłym ludziom, w trudnych, stalinowskich czasach.

Kiedy wreszcie skończyła się II Wojna Światowa i wydawać by się mogło,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Warto, zachęcam.

Warto, zachęcam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Małgorzata Mossakowska-Górnikowska. Pani Nela z Saskiej Kępy

Nela była kobietą nietuzinkową. Jej wiara we własne siły, aktywność, wigor, siła i pęd do wiedzy z dziedziny medycyny czy literatury powodowały, że zdecydowanie wyrastała ponad epokę, w której żyła i czasy, z którymi przyszło jej się zmierzyć.

Bohaterką książki jest Aniela Bińkowska. Urodziła się w Łodzi 17 maja 1911 roku. Właściwie nazywała się Bieńkowska, ale ktoś w dokumentach przed wojną popełnił w dokumentacji błąd i już pozostała Bińkowską. Jednak wszyscy, którzy znali Anielę zwracali się do niej Pani Nelu.
Najmłodsza z dziewięciorga rodzeństwa nie zaznała miłości rodzicielskiej
Gdy pojawiła się na świecie jej rodzice byli już w dość zaawansowanym wieku i nie mieli ani siły, ani ochoty się nią zajmować. Gdy skończyła 17 lat posłano ją do pracy. O chodzeniu do szkoły nie było mowy.
- Nela jest ładna i nie musi się uczyć. Po co jej szkoła. Wyjdzie za mąż i już. A do tego czasu musi zarabiać - mawiał jej ojciec.
Pierwsza praca w sklepie rybnym to mdłości i wymioty
Wieczny smród spowodował, że musiała szukać innego zajęcia. Mały sklepik z firanami, guzikami i drobną pasmanterią wydawał się idealnym miejscem, chociaż był ciemny i duszny a wchodziło się do niego przez ponure podwórze i zacienioną klatkę, cztery schodki poniżej parteru. Do dnia, gdy pewnego razu obleśny, spocony i gburowaty przewoźnik przycisnął swym ciężarem jej wątłe ciało do sterty materiałów. Gdyby nie jeden z sąsiadów, który wszedł do sklepu po sprawunki prawdopodobnie w tym dniu przewoźnik zagarnąłbym sobie część z jej kobiecości.
W Neli, zodiakalnym Byku odezwała się jej siła i upór
Z wrodzoną sobie pogodą ducha, wbrew przeciwnościom, rodzicom i całej sytuacji postanowiła rozpocząć nowe życie w innym miejscu, w innym mieście. Z jedną walizką, chuda i niedożywiona, 28 sierpnia 1928 roku wyjeżdża do Warszawy do brata, licząc na jego wsparcie i pomoc. Od teraz zawsze będzie powtarzać, że nie ma gorszej pracy niż w handlu.
Życie w Stolicy zaskoczyło ją swoją odmiennością od warunków panujących w Łodzi. Czyste, jasne ulice, ludzie ubrani zgodnie z najnowszą modą i jakże odrębny zapach od panującego wszech smrodu ulic jej poprzedniego miejsca zamieszkania.
Od tego momentu życie Neli układa się różnie, ale nadal bardzo barwnie
Brat nie bardzo ma czas na zajmowanie się młodszą siostrą, jest znanym socjalistą i działaczem politycznym. W późniejszych czasach pełni ważne role w aparacie państwowym. Na szczęście Aniela znajduje oparcie w jego przyjaciółce Florze. Zamieszkuje w pokoiku przy Kamionkowej i rozpoczyna naukę, dzięki nowym uporze nowej dziewczyny i swoim własnym. W Łodzi o tym wszystkim nawet nie mogła marzyć.
W szpitalu, do którego trafiła z powodu ropni na szyi poznaje przyjaciółkę Zosię. Jak się okazało będzie to przyjaźń na całe życie. Na początku lat trzydziestych, wiosną 1931 roku poznaje swojego przyszłego męża. Stanisław miał przyjemność być na tym samym spektaklu w teatrze Qui Pro Quo, do którego Nela wybrała się w towarzystwie Flory i jej przyjaciół. W Warszawie zachłystywano się wtedy skeczami granymi przez Adolfa Dymszę, do których teksty pisał Julian Tuwim. Tam też ujrzała słynną Ordonkę, czyli Hankę Ordonównę. Na niej wzorowała się przez kilka lat układając tak samo lekko falistą fryzurę.
Stanisław oczarował Nelę i uwiódł ją
Zrobił to w sposób w jaki chciałaby zostać oczarowana większość kobiet. Jak sama pisała mógłby nosić przydomek czarodzieja i bałamutnika II RP. Nieszczęście Neli – jeśli oceniać z perspektywy ich późniejszego, wspólnego życia polegało na tym, że w ogóle stanęli na swojej drodze. Nigdy nie było do końca wiadomo skąd miał pieniądze, Rzadko pracował, raczej uprawiał hazard, wygrywał duże sumy w karty, w ruletkę czy bilard. Był mistrzem pierwszego wrażenia i tym podbił serce Neli. Niedługo później zostali małżeństwem i z małego mieszkanka przenieśli się do willi na Saskiej Kępie. Nela patrzyła w Stanisława, na ich nowe mieszkanie i myślała, że w tak idealnym miejscu czeka ich idylliczne, pełne cudownych przeżyć życie. Jak bardzo miała się pomylić i rozczarować dowiemy się właśnie z książki Małgorzaty Mossakowskiej-Górnikowskiej na dalszych kartach tej osobliwej powieści. Mąż okazał się lekkoduchem, kobieciarzem i hazardzistą. Życie z nim dostarczyło jej wielu wyzwań.
„Pani Nela z Saskiej Kępy” to cudowne opowiadanie o losach wyjątkowej osobowości
Mieszanka wybuchowa w postaci determinacji, dyktatury, silnej osobowości i chęć odkrywania oraz poznawania nowych rzeczy wraz z pogodą ducha przysparzała pani Neli zawsze grono wiernych słuchaczy i mnóstwo nowych przyjaciółek. Otwartość na świat i wmawianie sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych nie raz wybawiały ją z opresji i trudnych sytuacji. Niełatwe relacje z mężem, II Wojna Światowa, ciężkie lata życia w innych niż poprzednio relacjach, wychowywanie dzieci, własna nauka i chęć doświadczania nowych wyzwań to cechy charakterystyczne dla Pani Neli. Ci, którzy ją znali pamiętają ją jako panią o lekko pochylonej sylwetce, w ciemnych okularach, z czerwoną szminką na ustach, która przemierza Saską Kępę krokiem energicznym, udzielając porad niezliczonym przygodnym znajomym, obdarowując ich radami, zaleceniami i skutecznymi radami na wszelkie smutki życia i cielesne dolegliwości.
Pozostała tylko kamienica, wspomnienia i powieść o losach mieszkańców
„Pani Nela z Saskiej Kępy” Małgorzaty Mossakowskiej-Górnikowskiej to świetnie napisana książka, lekkim piórem, niezwykle barwnie, pozwala ocalić od zapomnienia postać niezwykłą i nietuzinkową. Dzisiaj nie ma już nikogo ze świadków tamtych zdarzeń. Odeszli wszyscy do świata, gdzie wszelkie troski i zmartwienia nie mają racji bytu. Tutaj pozostała po nich tylko kamienica na Saskiej Kępie. I powieść o ich losach.
Książka zdecydowanie kierowana jest nie tylko do wąskiego grona mieszkańców Warszawy, ale do każdego z tych czytelników, którzy cenią sobie subtelność i dobrą literaturę. Lektura obowiązkowa dla osób w każdym wieku. Szczególnie dla tych bardzo młodych i dla tych, którzy nie wierząc we własne siły wciąż powtarzają, że czegoś się nie da. Pani Nela po raz ostatni udziela im porad. Na kartach książki o niej samej. Polecam.

Małgorzata Mossakowska-Górnikowska

Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa UW, warszawianka, urodziła się i spędziła pierwsze lata życia na Saskiej Kępie.

Małgorzata Mossakowska-Górnikowska. Pani Nela z Saskiej Kępy

Nela była kobietą nietuzinkową. Jej wiara we własne siły, aktywność, wigor, siła i pęd do wiedzy z dziedziny medycyny czy literatury powodowały, że zdecydowanie wyrastała ponad epokę, w której żyła i czasy, z którymi przyszło jej się zmierzyć.

Bohaterką książki jest Aniela Bińkowska. Urodziła się w Łodzi 17 maja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ewelina Rubinstein. Jerozolima. Miasto Boga, czyli kiedy przewodniki nie nudzą

Przewodniki z reguły bywają bardzo przydatne. Mniej lub bardziej obszerne, ilustrowane, z dużą kompresją wiedzy i w większości wszystkie one skaluje to samo – są po prostu nudne.
Kiedy w takim razie przewodniki nie są nudne a stają się niezwykłe?

Przypadek pierwszy
Przewodniki nie są nudne, gdy na swoich kartach toczą barwne opowieści i potrafią zaskoczyć. Na przykład opowieści o pięknym mieście w Izraelu – Jerozolimie. Ale zanim trafisz jako turysta do tego miasta musisz odwiedzić Tel Awiw. Jak do Tel Awiwu, jak ja chcę do Jerozolimy? A tak, że tylko w tym pierwszym mieście jest lotnisko. Jerozolima nie posiada portu lotniczego i to jest dla niektórych już na wstępie zaskakujące.

Przypadek drugi
Przewodniki nie są nudne, gdy zawierają praktyczne informacje. I tak. Pamiętaj też o bagażu, jego wadze i o tym, że w pewnych liniach lotniczych „złupią Ci skórę” a w innych obejdą łaskawie, jeśli chodzi o ceny przelotu. Dobrze jest kupić od razu bilet w obie strony. Dlaczego? Bo dla celnika wcale nie musisz być zwykłym turystą, który chciałby zobaczyć Bazylikę Grobu Świętego, Ogrody Getsemani czy Ścianę Płaczu. O bagażu, liniach lotniczych i o tym, dlaczego strażnik będzie nieufny, gdy nie zobaczy powrotnego biletu dowiesz się z kilkunastu pierwszych stron. I uwierz (w tym momencie na słowo), że towarzystwo Rosjanek, Chinek, Filipinek czy Ukrainek będzie wydawać się jeszcze znośnym w perspektywie przejścia przez tzw. lotniskowy „gabinet”, który można porównać do pokoju zwierzeń.

Przypadek trzeci
Przewodniki nie są nudne, gdy obok porad praktycznych zawierają ciekawe, ale nieprzesadzone opisy przyrody, czy specyficzne ludzkie zachowania, uchodzące w pewnych kręgach za zupełnie normalne a dla nas szokujące. W podróży busem z lotniska do Jerozolimy (o tym, dlaczego busem a nie autobusem czy taksówką też się z książki dowiesz) spotkasz się z ciekawym systemem opłat za podróż, pasażerami, którzy czasem krzyczą na kierowcę (z różnych powodów) i kierowcą, który nie jest im dłużny aż po niesamowitą architekturę oraz tutejszą florę, np. palmy. Piękne i zachwycające.

Przypadek czwarty
Przewodniki nie są nudne, gdy o czymś ciekawym opowiadają i nie są to tylko i jedynie daty historyczne. Co to są pudełeczka mocowane na drzwiach, czy kolor zakładanej jarmułki ma znaczenie, co to jest Tora i w co wierzą Żydzi, dlaczego garnitury są czarne i jak to jest z tą koszernością i czy na pewno kolor skarpet mówi o tym, który Żyd jest żonaty? Skąd się wzięły wspomniane wcześniej kobiety różnych narodowości w Izraelu i dlaczego w kraju liczącym niespełna osiem milionów mieszkańców domy publiczne odwiedza milion z nich rocznie.
Jak to jest z jedzeniem w Izraelu i co zamówić w restauracji, jakie to są te smaki lokalne i dlaczego w Jerozolimie żyje więcej kotów niż ludzi i po co Żydom pejsy i broda to tylko kilka zaledwie zagadnień poruszanych w tym jakże niezwykłym przewodniku.

Przypadek piąty
Przewodniki nie są nudne, gdy opowiadają o takich sprawach, które pozwolą Ci w wielu sytuacjach nie wyjść na idiotę i zachować twarz. Dlatego dobrze jest mieć taki podręcznik, który nie tylko powie Ci, kiedy wypadają żydowskie święta, ale i dowiesz się, jak powinieneś się wtedy zachować, aby nikogo nie urazić. Bo pewnie o szabacie niejeden z nas słyszał, ale czy na pewno wie o co chodzi? A jak zwracać się do rabina, gdy chcemy się go o coś zapytać. Czy wchodząc do świątyni musisz jako turysta zakładać tzw. kipę? Czy wiesz, jaki jest najważniejszy symbol państwowy tego kraju a czym jest siedmioramienny kandelabr, znany symbol religijny i państwowy Izraela? Dlatego ciekawy przewodnik to właśnie taki, który Ci o tym opowie i będziesz umieć nie tylko odróżniać Gwiazdę Dawida od menory, ale i będziesz wiedzieć skąd wzięły się te symbole.

Przypadek szósty
Przewodniki nie są nudne, gdy oprócz tego, że wskazują na miejsca szczególnie warte odwiedzenia, wskazują także na te inne, mniej ciekawe i opowiadają trochę więcej praktycznych szczegółów niż tylko suche fakty historyczne. Dlatego też dowiesz się nie tylko o najsłynniejszej na świecie Ścianie Płaczu, ale także o miejscowym shuk, czyli placu targowym, gdzie kupisz, co chcesz i za ile tylko chcesz. Poznasz zwyczaje kupców izraelskich i arabskich, bo może jeszcze nie wiesz, ale Jerozolima to miasto nie tylko trzech wielkich religii, ale i mieszkańców żydowskich i arabskich. Dowiesz się, dlaczego nie pograsz w gry hazardowe i co to jest tzw. tęczowy raj w tym kraju.

Przypadek siódmy
Przewodniki bywają niezbędne, gdy zawierają informacje, dzięki którym nie wpadniemy w kłopoty. Dlatego ważne jest znać nazwiska kilku szczególnych dla Izraela osób i wiedzieć chociaż w jednym zdaniu kim te osoby były. Oprócz tego ciekawym jest rozdział o cmentarzu, gdzie kwatera potrafi być kilkukrotnie droższa niż najdroższy apartament w Warszawie. Samochody, znaki, drogi i policja to osobny rozdział. Znak STOP tutaj nie wygląda tak, jak te znane z dróg europejskich i też wiąże się z tym osobna, ciekawa historia. Gdy robisz fotografie, także uważaj, w tym kraju trzeba zwracać uwagę na to, co się uwiecznia na elektronicznej kliszy.

Przypadek ósmy
Przewodniki nie są nudne, gdy zawierają wszelkie niezbędne informacje o np. hotelach, cenach, zabytkach, walucie, podstawowych zwrotach w języku kraju, w którym jesteśmy oraz wszystko to, co taka książeczka dla turysty zawierać powinna. Jednakże tylko wtedy, gdy jest to podane w sposób przystępny, zabawny, okraszony ciekawym komentarzem i szczyptą własnych doświadczeń, rad i wskazówek.

Przyznaję, że nie spodziewałem się takiego ciekawego przewodnika po Jerozolimie. Uczy i bawi jednocześnie. Opowiada ciekawe historie i przeplata je z codziennym życiem mieszkańców. Nie jest szablonowym, nudnym tomiszczem testującym cierpliwość turysty, ale ciekawą opowieścią o judaistycznym świecie, pełnym zagadek i niejasności dla polskiego turysty.

„Jerozolima. Miasto Boga” – lekka i czarująca lektura, dodatkowo usiana ciekawymi fotografiami. Pozycja obowiązkowa, nawet wtedy, gdy do Izraela się nie wybierasz. Takiego niezwykłego przewodnika z menorą szukać. Polecam.

Ewelina Rubinstein. Jerozolima. Miasto Boga, czyli kiedy przewodniki nie nudzą

Przewodniki z reguły bywają bardzo przydatne. Mniej lub bardziej obszerne, ilustrowane, z dużą kompresją wiedzy i w większości wszystkie one skaluje to samo – są po prostu nudne.
Kiedy w takim razie przewodniki nie są nudne a stają się niezwykłe?

Przypadek pierwszy
Przewodniki nie są nudne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jadwiga Wojtczak-Jarosz - Kobiety Afryki. Życie pełne przemocy


Gdy oddajemy się rozmyślaniom o Afryce, co pierwsze przychodzi nam na myśl? Egzotyka, odmienność, Safari, gorąco, susza, dzikie zwierzęta, przyroda, inne obyczaje i przygoda. Jest tez i drugie dno.

Niestety mało kto zdaje sobie sprawę z drugiego dna życia w Afryce. Z innych obyczajów, tradycji, obrzędów i rytuałów. Równie ciężkich warunków życia, bólu i chorób. Wszechobecnej, tańczącej Dance Macabre każdego dnia śmierci, która do tańca zaprasza każdego… mężczyzn, dzieci i kobiety. Te ostatnie niestety w jej pląsach zajmują czołową pozycję. O tym szczególnym problemie opowiada autorka. I robi to w sposób niebanalny.

Książka Jadwigi Wojtczak–Jarosz to powieść fabularna dedykowana kobietom Afryki. Oparta na własnych przeżyciach w czasie pobytu w Afryce, autorka opowiada o tym „o czym się nie mówi”. Miejscem akcji jest Nigeria w terminie, gdy państwo to po niedawnym odzyskaniu niepodległości uwikłało się w wojnę domową i właśnie niedawno nastąpił jej kres. W tym okresie w Polsce panuje jeszcze tzw. komuna w swoim schyłkowym periodzie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdzie w „sklepach tylko ocet na półkach”.

W ramach handlu zagranicznego specjaliści z różnych dziedzin wyjeżdżali wtedy do Krajów Trzeciego Świata, przede wszystkim jako pracownicy naukowi, gdzie swoją wiedzą i kadrą zasilali różnego rodzaju uczelnie. Dr hab. nauk medycznych Jadwiga Wojtczak–Jarosz trafiła tu wtedy w takich właśnie okolicznościach. Ale nie ona jest narratorem tej opowieści.

Autorka w sposób niebanalny opisuje wszystko czego tutaj doświadczyła. Robi to oczami polskiego naukowca, Feliksa. Bohater uwikłany w kraju, w polityczny miszmasz, przybity brakiem perspektyw i odsunięty na boczny partyjny i naukowy tor, za namową małżonki rusza na spotkanie z Nigerią. Wtedy jeszcze nie wie, że zderzenie cywilizacji tzw. Zachodniej z afrykańską będzie dla niego aż tak osobiste i przejmujące.

Pierwszy tom to jakby wprowadzenie w problematykę samych obyczajów, odmienności tradycji, zderzeń religijnych z dawnymi obrządkami i rytuałami, które tu w Afryce, powszechnie wzbudzają lekką grozę. Lekką, gdyż autorka oszczędziła czytelnikowi w tym tomie brutalniejszych obrazów i nie nakreśliła jaskrawo ich kształtów, ale każe nam się ich domyślać, zostawiając czytelnika z niedopowiedzeniami.

Feministyczny wątek obecny jest w książce przez cały czas. W rozmowach ze sobą bohaterowie opowieści rozprawiają chociażby o patologii związanej z celowym, wynikającym z obyczajów i kultury umyślnym okaleczaniem kobiet. Statystyki tego procederu są zatrważające. W dodatku w tym okresie czasu pojawia się w Afryce wirus niedoboru immunologicznego, zwiastun nowej plagi, nieznanej jeszcze ludziom, a nazwanej później HIV.

Pierwszy tom czyta się gładko. Jest jak powieść Szklarskiego „Tomek na Czarnym Lądzie”. Odmienność szokuje, ale nie przeraża. Zupełnie inny świat z reguły tylko zastanawia. Kobiety pracujące w polu z dziećmi przywiązanymi za pomocą chust do pleców lub te noszące ciężkie przedmioty na głowach, w tym np. beton na budowę oraz ludzie, którzy nie dożywają sześćdziesiątki na tle kontrastów takich, jak „widoki jak z bajki”.

„ …Tu wszystko dla mnie nowe. Czasami dziwią obyczaje, ale warunki hotelowe, jak na dobrych wczasach. I wspaniałe widoki. Zupełnie inny świat” – napisał do żony zaraz po śniadaniu (Feliks, główny bohater i narrator).

Palenie krowiego łajna zamiast tytoniu, czy kult krów, jako zwierząt nietykalnych, lub egzamin na prawo jazdy, nocne biegunki i wizyta u tzw. dentysty, który umiał rwać i zaszywać rany po zębinie (o ile akurat znalazł szpulkę nici walającą się gdzieś po podłodze) oraz spotkanie tradycji z religią chrześcijańską to w zasadzie główne zmartwienia Feliksa w tej części książki. Są też ciekawe opowieści o uniwersytecie i wykładach wzbogacone o stanowcze i zdecydowane stanowisko Feliksa w sprawie studentów, którzy nie słuchają wykładów lub lekceważąco podchodzą do spraw związanych z nauką.

Lecz to wszystko to tylko pozory. Drugi tom już nie jest tak łaskawym dla czytelnika i stanowi prawdziwą opowieść, którą opisać można „wyłącznie dla dorosłych”. Autorka nie szczędzi obrazów przerażających, opowiadających o kobietach właśnie. Nawet, trochę ojcowska, a trochę platoniczna miłość głównego bohatera, który z trudem panuje nad swoimi uczuciami do młodej afrykanki nie tuszuje w żadnym stopniu śladów krwi, które znaczy wszechobecna śmierć.

Czytelnika wstrząśnie opis szpitala, gdzie wszyscy chorzy leżą z napisem „rozpoznanie”. Rodziny przed budynkiem gotują dla nich posiłki, kto nie ma rodziny umiera z głodu. Kozy uganiające się za jakimiś starymi gazetami pomiędzy pacjentami, brak leków, wody, personelu, brud i choroby przenoszące się z pacjenta na pacjenta…apokalipsa. Odziały położnicze to z reguły farsa. Większość kobiet rodzi podczas prac domowych lub polowych, odcina lub odgryza pępowinę, po czym kładzie dziecko gdzieś w krzakach i dalej idzie pracować. Brak higieny zabija i matkę, i dziecko w wielu przypadkach.

Obrzezane kobiety, bo ten rytuał nadal jest praktykowany, mają ogromne problemy w dorosłym życiu. Znaczny odsetek kobiet tych obrzędów nie przeżywa i umiera z wykrwawienia. Wstrząsa obraz kobiet, którym zgodnie z tradycją po porodzie polewa się krocze wrzącą wodą z czajnika. W tym klimacie rany goją się latami, uraz psychiczny pozostaje do końca życia.

Na tym tle prostytucja za naukę na studiach jakże często praktykowana wśród młodych kobiet i wykładowców akademickich. Na tym tle przewijają się sprawy zupełnie niezrozumiałe, jak zderzenie starych wierzeń i kult innych bogów z nowym, dopiero co poznawanym chrześcijaństwem. Ot, któregoś dnia pewna sekta słynąca z poświęcania swoich ofiar w rytuałach, porywa wprost z przedszkola ponad dwadzieścioro dzieci na oczach rodziców. Policja obiecuje zająć się sprawą, po czym szczelnie zamyka posterunek a wszystkich policjantów wysyła się do policyjnych rodzin w obawie, aby „Oni” nie wrócili i nie porwali ich dzieci. Żaden policjant nie szuka sprawców, bo przecież ich religia jest potężniejsza niż Bóg chrześcijan. Szokujące. Jak śpiewa krakowski bard, Grzegorz Turnau: Lecz naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic…aż do końca.

Wstrząsa również historia pobierania krwi do rytuałów. Im bardziej ciemna barwa tym osobnik jest nieporównanie godny miana umierania w rytualnym mordzie. I dopiero doktor Feliks pokazuje studentom, dlaczego w człowieku krew jest raz jasna a raz ciemna i jak mówi jego kolega po fachu, gdy ten mu się zwierzył, że Feliks ma szczęście, że jego nie porwano i nie wzięto na rytualny stół.

Oba tomy czyta się z zaciekawieniem, chociaż każdy z nich jest trochę inny. Oba fascynują, frapują, ukazują nieznane historie z czasów współczesnych, nie aż tak bardzo odległych. Jeden z nich tylko pokazuje i naświetla problemy, drugi przybliża je i obnaża. Szkoda, że Wydawnictwo Psychoskok nie pokusiło się o zespolenie ich w jedną całość, bo osobno tworzą opowieść troszkę niepełną. Mam nadzieję, że wznowienie będzie już tylko jedną książką.

Przyznaję, że miałem burzliwe przemyślenia po przeczytaniu obu tomów. Cóż z tego, że świat stał się globalną wioską, skoro nadal występują takie podziały między poszczególnymi ludźmi tylko dlatego, że urodzili się w takim a nie innym miejscu. Przeraża, gdy ktoś w tymże miejscu urodził się dziewczynką.

Różnimy się i jesteśmy inni, aż po ostatek swoich cech. Mamy zupełnie inne priorytety, obyczaje, tradycje, obrzędy, wartości. Dlatego właśnie warto sięgnąć po książkę Jadwigi Wojtczak–Jarosz i zagłębić się w lekturze opowiadającej o tym, że świat chociaż jest takim to wcale takim być nie musi. Nigdy na nic nie jest za późno, zwłaszcza na zmiany.

W mojej ocenie ta powieść to doskonała lektura. To czego nie zabrakło to na pewno emocji. Od pierwszej do ostatniej strony. Jedyne czego żal, to tego, że pomimo upływu tylu lat od zaistnienia tych historii one wcale się nie zdezaktualizowały i nadal żyją swoim własnym życiem podsycane przez chciwość, religię, pieniądze i brak wiedzy.

Tytuł: Kobiety Afryki - obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały
Autor: Jadwiga Wojtczak-Jarosz
Wydawnictwo: Psychoskok
Wydanie: Tom I – 2014, Tom II - 2015

Do przeczytania zachęca blog: Recenzje subiektywne- https://bachorski.wordpress.com/2016/10/23/jadwiga-wojtczak-jarosz-kobiety-afryki-zycie-pelne-przemocy/#more-1709

Jadwiga Wojtczak-Jarosz - Kobiety Afryki. Życie pełne przemocy


Gdy oddajemy się rozmyślaniom o Afryce, co pierwsze przychodzi nam na myśl? Egzotyka, odmienność, Safari, gorąco, susza, dzikie zwierzęta, przyroda, inne obyczaje i przygoda. Jest tez i drugie dno.

Niestety mało kto zdaje sobie sprawę z drugiego dna życia w Afryce. Z innych obyczajów, tradycji, obrzędów i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jadwiga Wojtczak-Jarosz - Kobiety Afryki. Życie pełne przemocy


Gdy oddajemy się rozmyślaniom o Afryce, co pierwsze przychodzi nam na myśl? Egzotyka, odmienność, Safari, gorąco, susza, dzikie zwierzęta, przyroda, inne obyczaje i przygoda. Jest tez i drugie dno.

Niestety mało kto zdaje sobie sprawę z drugiego dna życia w Afryce. Z innych obyczajów, tradycji, obrzędów i rytuałów. Równie ciężkich warunków życia, bólu i chorób. Wszechobecnej, tańczącej Dance Macabre każdego dnia śmierci, która do tańca zaprasza każdego… mężczyzn, dzieci i kobiety. Te ostatnie niestety w jej pląsach zajmują czołową pozycję. O tym szczególnym problemie opowiada autorka. I robi to w sposób niebanalny.

Książka Jadwigi Wojtczak–Jarosz to powieść fabularna dedykowana kobietom Afryki. Oparta na własnych przeżyciach w czasie pobytu w Afryce, autorka opowiada o tym „o czym się nie mówi”. Miejscem akcji jest Nigeria w terminie, gdy państwo to po niedawnym odzyskaniu niepodległości uwikłało się w wojnę domową i właśnie niedawno nastąpił jej kres. W tym okresie w Polsce panuje jeszcze tzw. komuna w swoim schyłkowym periodzie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdzie w „sklepach tylko ocet na półkach”.

W ramach handlu zagranicznego specjaliści z różnych dziedzin wyjeżdżali wtedy do Krajów Trzeciego Świata, przede wszystkim jako pracownicy naukowi, gdzie swoją wiedzą i kadrą zasilali różnego rodzaju uczelnie. Dr hab. nauk medycznych Jadwiga Wojtczak–Jarosz trafiła tu wtedy w takich właśnie okolicznościach. Ale nie ona jest narratorem tej opowieści.

Autorka w sposób niebanalny opisuje wszystko czego tutaj doświadczyła. Robi to oczami polskiego naukowca, Feliksa. Bohater uwikłany w kraju, w polityczny miszmasz, przybity brakiem perspektyw i odsunięty na boczny partyjny i naukowy tor, za namową małżonki rusza na spotkanie z Nigerią. Wtedy jeszcze nie wie, że zderzenie cywilizacji tzw. Zachodniej z afrykańską będzie dla niego aż tak osobiste i przejmujące.

Pierwszy tom to jakby wprowadzenie w problematykę samych obyczajów, odmienności tradycji, zderzeń religijnych z dawnymi obrządkami i rytuałami, które tu w Afryce, powszechnie wzbudzają lekką grozę. Lekką, gdyż autorka oszczędziła czytelnikowi w tym tomie brutalniejszych obrazów i nie nakreśliła jaskrawo ich kształtów, ale każe nam się ich domyślać, zostawiając czytelnika z niedopowiedzeniami.

Feministyczny wątek obecny jest w książce przez cały czas. W rozmowach ze sobą bohaterowie opowieści rozprawiają chociażby o patologii związanej z celowym, wynikającym z obyczajów i kultury umyślnym okaleczaniem kobiet. Statystyki tego procederu są zatrważające. W dodatku w tym okresie czasu pojawia się w Afryce wirus niedoboru immunologicznego, zwiastun nowej plagi, nieznanej jeszcze ludziom, a nazwanej później HIV.

Pierwszy tom czyta się gładko. Jest jak powieść Szklarskiego „Tomek na Czarnym Lądzie”. Odmienność szokuje, ale nie przeraża. Zupełnie inny świat z reguły tylko zastanawia. Kobiety pracujące w polu z dziećmi przywiązanymi za pomocą chust do pleców lub te noszące ciężkie przedmioty na głowach, w tym np. beton na budowę oraz ludzie, którzy nie dożywają sześćdziesiątki na tle kontrastów takich, jak „widoki jak z bajki”.

„ …Tu wszystko dla mnie nowe. Czasami dziwią obyczaje, ale warunki hotelowe, jak na dobrych wczasach. I wspaniałe widoki. Zupełnie inny świat” – napisał do żony zaraz po śniadaniu (Feliks, główny bohater i narrator).

Palenie krowiego łajna zamiast tytoniu, czy kult krów, jako zwierząt nietykalnych, lub egzamin na prawo jazdy, nocne biegunki i wizyta u tzw. dentysty, który umiał rwać i zaszywać rany po zębinie (o ile akurat znalazł szpulkę nici walającą się gdzieś po podłodze) oraz spotkanie tradycji z religią chrześcijańską to w zasadzie główne zmartwienia Feliksa w tej części książki. Są też ciekawe opowieści o uniwersytecie i wykładach wzbogacone o stanowcze i zdecydowane stanowisko Feliksa w sprawie studentów, którzy nie słuchają wykładów lub lekceważąco podchodzą do spraw związanych z nauką.

Lecz to wszystko to tylko pozory. Drugi tom już nie jest tak łaskawym dla czytelnika i stanowi prawdziwą opowieść, którą opisać można „wyłącznie dla dorosłych”. Autorka nie szczędzi obrazów przerażających, opowiadających o kobietach właśnie. Nawet, trochę ojcowska, a trochę platoniczna miłość głównego bohatera, który z trudem panuje nad swoimi uczuciami do młodej afrykanki nie tuszuje w żadnym stopniu śladów krwi, które znaczy wszechobecna śmierć.

Czytelnika wstrząśnie opis szpitala, gdzie wszyscy chorzy leżą z napisem „rozpoznanie”. Rodziny przed budynkiem gotują dla nich posiłki, kto nie ma rodziny umiera z głodu. Kozy uganiające się za jakimiś starymi gazetami pomiędzy pacjentami, brak leków, wody, personelu, brud i choroby przenoszące się z pacjenta na pacjenta…apokalipsa. Odziały położnicze to z reguły farsa. Większość kobiet rodzi podczas prac domowych lub polowych, odcina lub odgryza pępowinę, po czym kładzie dziecko gdzieś w krzakach i dalej idzie pracować. Brak higieny zabija i matkę, i dziecko w wielu przypadkach.

Obrzezane kobiety, bo ten rytuał nadal jest praktykowany, mają ogromne problemy w dorosłym życiu. Znaczny odsetek kobiet tych obrzędów nie przeżywa i umiera z wykrwawienia. Wstrząsa obraz kobiet, którym zgodnie z tradycją po porodzie polewa się krocze wrzącą wodą z czajnika. W tym klimacie rany goją się latami, uraz psychiczny pozostaje do końca życia.

Na tym tle prostytucja za naukę na studiach jakże często praktykowana wśród młodych kobiet i wykładowców akademickich. Na tym tle przewijają się sprawy zupełnie niezrozumiałe, jak zderzenie starych wierzeń i kult innych bogów z nowym, dopiero co poznawanym chrześcijaństwem. Ot, któregoś dnia pewna sekta słynąca z poświęcania swoich ofiar w rytuałach, porywa wprost z przedszkola ponad dwadzieścioro dzieci na oczach rodziców. Policja obiecuje zająć się sprawą, po czym szczelnie zamyka posterunek a wszystkich policjantów wysyła się do policyjnych rodzin w obawie, aby „Oni” nie wrócili i nie porwali ich dzieci. Żaden policjant nie szuka sprawców, bo przecież ich religia jest potężniejsza niż Bóg chrześcijan. Szokujące. Jak śpiewa krakowski bard, Grzegorz Turnau: Lecz naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic…aż do końca.

Wstrząsa również historia pobierania krwi do rytuałów. Im bardziej ciemna barwa tym osobnik jest nieporównanie godny miana umierania w rytualnym mordzie. I dopiero doktor Feliks pokazuje studentom, dlaczego w człowieku krew jest raz jasna a raz ciemna i jak mówi jego kolega po fachu, gdy ten mu się zwierzył, że Feliks ma szczęście, że jego nie porwano i nie wzięto na rytualny stół.

Oba tomy czyta się z zaciekawieniem, chociaż każdy z nich jest trochę inny. Oba fascynują, frapują, ukazują nieznane historie z czasów współczesnych, nie aż tak bardzo odległych. Jeden z nich tylko pokazuje i naświetla problemy, drugi przybliża je i obnaża. Szkoda, że Wydawnictwo Psychoskok nie pokusiło się o zespolenie ich w jedną całość, bo osobno tworzą opowieść troszkę niepełną. Mam nadzieję, że wznowienie będzie już tylko jedną książką.

Przyznaję, że miałem burzliwe przemyślenia po przeczytaniu obu tomów. Cóż z tego, że świat stał się globalną wioską, skoro nadal występują takie podziały między poszczególnymi ludźmi tylko dlatego, że urodzili się w takim a nie innym miejscu. Przeraża, gdy ktoś w tymże miejscu urodził się dziewczynką.

Różnimy się i jesteśmy inni, aż po ostatek swoich cech. Mamy zupełnie inne priorytety, obyczaje, tradycje, obrzędy, wartości. Dlatego właśnie warto sięgnąć po książkę Jadwigi Wojtczak–Jarosz i zagłębić się w lekturze opowiadającej o tym, że świat chociaż jest takim to wcale takim być nie musi. Nigdy na nic nie jest za późno, zwłaszcza na zmiany.

W mojej ocenie ta powieść to doskonała lektura. To czego nie zabrakło to na pewno emocji. Od pierwszej do ostatniej strony. Jedyne czego żal, to tego, że pomimo upływu tylu lat od zaistnienia tych historii one wcale się nie zdezaktualizowały i nadal żyją swoim własnym życiem podsycane przez chciwość, religię, pieniądze i brak wiedzy.

Tytuł: Kobiety Afryki - obyczaje, tradycje, obrzędy, rytuały
Autor: Jadwiga Wojtczak-Jarosz
Wydawnictwo: Psychoskok
Wydanie: Tom I – 2014, Tom II - 2015

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - recenzje subiektywne
https://bachorski.wordpress.com/2016/10/23/jadwiga-wojtczak-jarosz-kobiety-afryki-zycie-pelne-przemocy/#more-1709

Jadwiga Wojtczak-Jarosz - Kobiety Afryki. Życie pełne przemocy


Gdy oddajemy się rozmyślaniom o Afryce, co pierwsze przychodzi nam na myśl? Egzotyka, odmienność, Safari, gorąco, susza, dzikie zwierzęta, przyroda, inne obyczaje i przygoda. Jest tez i drugie dno.

Niestety mało kto zdaje sobie sprawę z drugiego dna życia w Afryce. Z innych obyczajów, tradycji, obrzędów i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie zniszcz tej książki, ale chowaj przed szefem, rozciągnij umysł i poczuj się w pracy jak na wakacjach. Da się? No da się.

W szaleństwie jest metoda. Na zły humor, na kiepski nastrój, na chandrę, nostalgię i wrednego szefa, pracę, która od dawna nie daje satysfakcji. Książka, która pozwala bezkarnie obsmarowywać kolegów, wymierzać policzki i stawiać kropkę nad i.

W modzie są książki, które pozwalają na pozbycie się stresu za pomocą prostych destrukcyjnych poleceń typu podpal, rzuć, podepcz i zemnij. Zeszyt francuskiej autorki zalecany jest właśnie tym wszystkim, którzy są zainteresowani idealnym środkiem pozwalającym rozładować napięcie.

Dzięki zabawnym ćwiczeniom, z reguły polegającym na rysowaniu, z wykorzystaniem akcesoriów biurowych nudna, codzienna praca zaczyna nabierać kolorów i zupełnie innego znaczenia. Autorka zachęca poprzez osobliwą lekturę do rozciągnięcia umysłu i poczucia się, jak na wakacjach.

Całkowite wariactwo, ale w tym właśnie jest metoda. Początkowo przyznaję, byłem zdziwiony i lekko poirytowany – bo niby komu to potrzebne. Ale poddałem się kilku ćwiczeniom i powiem, że lektura wciąga, jak chodzenie po bagnach. Kolokwialnie mówiąc – durne to i fajne to.

Do dzieła: Znajdź dziurę w całym i dorysuj kolejne; Coś Cię gryzie? Zalej robaka (tuszem); W razie potrzeby zalewaj dalej, używając tuszu w różnych kolorach, Narysuj, co Ci leży na wątrobie, Odkręć słoiczki i obsmaruj kolegę, który sobie na to najbardziej zasłużył.

Książkę gorąco polecam ją wszystkim zestresowanym pracownikom. Ta pozycja to może nie idealny środek na rozładowanie napięcia i ćwiczenie swojej kreatywności, ale jest mu do niego bardzo blisko.

Do preczytania zachęca blog: Zakładka-Recenzje Subiektywne - https://bachorski.wordpress.com/author/marekamc/

Nie zniszcz tej książki, ale chowaj przed szefem, rozciągnij umysł i poczuj się w pracy jak na wakacjach. Da się? No da się.

W szaleństwie jest metoda. Na zły humor, na kiepski nastrój, na chandrę, nostalgię i wrednego szefa, pracę, która od dawna nie daje satysfakcji. Książka, która pozwala bezkarnie obsmarowywać kolegów, wymierzać policzki i stawiać kropkę nad i.

W...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Historia Polski 2.0: Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza Ewa Wróbel, Jan Wróbel
Ocena 6,8
Historia Polsk... Ewa Wróbel, Jan Wró...

Na półkach:

Historia może fascynować, urzekać, nudzić, być ciekawa, pasjonująca, irytująca lub po prostu zabawna. Dzięki wesoło opowiedzianym przygodom o życiu naszych przodków książka z cyklu Historia 2.0 doskonale przybliża fakty i ucząc, bawi.


Kiedy myślimy o sławnych Polakach z reguły do głowy przychodzi nam kilka postaci, które wniosły spory wkład w dzieje Europy i świata. Ten coś odkrył, tamten cos wynalazł, a tamta pani coś tam doniosłego zrobiła.

Jan Wróbel wraz z małżonką, Ewą Wróbel doszli do wniosku, że już najwyższy czas przybliżyć naszemu społeczeństwu sławnych rodaków i na kartach swojej książki w sposób zabawny, z humorem, ale i rzetelnie opowiadają ciekawostki, jakich na lekcji historii się raczej nie słyszy.

Kto z nas wie, że słynny Heweliusz był browarnikiem a dopiero później astronomem. Czy wiecie, że Polak wymyślił, jako pierwszy kamerę, inny budował, mosty spawane w dalekiej Ameryce, jeszcze inny uważany jest za protoplastę laptopa.

Na pewno większość z nas wie kim był Kopernik, Maria Skłodowska, czy Korczak. Ale, czy wiemy, kto skonstruował kamizelkę kuloodporną, czy popularny w środkach komunikacji miejskiej kasownik? Kojarzycie zapewne kosmetyki Max Factor prawda? No, cóż ich twórcą jest nie kto inny, jak nasz rodak – Maksymilian Faktorowicz. Podobnie rzecz ma się z wyodrębnieniem witaminy B1, czy tworzeniem pierwszych maszyn latających.

Historia sławnych Polaków to także wydarzenia z udziałem kobiet. Jest historia sławnej himalaistki Wandy Rutkiewicz, jest opowieść o lotniczkach RAFu w trakcie II wojny światowej(wśród nich córka marszałka, Jadwiga Piłsudska), waleczna Emilia Plater, sympatyczna Janina Ochojska oraz Anna Dymna także znalazły się wśród sławnych osobistości.

Książka „Polak potrafi, Polka też” to opis spektakularnych karier, epokowych odkryć, czy dokonań o których mówi się że są niezwykłe. Dodatkowo historie te ukazane są w sposób szczególny, zabawny, krótki, ale i rzetelny, Okraszone komiksami oraz dymkami rozmów, jakby z portali społecznościowych, przybliżają współczesnemu czytelnikowi trudną dyscyplinę, jaką z pewnością jest historia.

Czego można spodziewać się po tej pozycji? Z pewnością lekkiej lektury, ciekawych opowieści i zabawnych historii. Książkę czyta się doskonale, to ta szczególna pozycja, gdy z jednej strony chciałoby się ją już skończyć, a z drugiej strony ma się nadzieję, ze nigdy się ona nie skończy. Ot, taki paradoks. W dodatku po tej lekturze każdy z nas będzie mieć powody do dumy. Bo Polacy to naprawdę genialny i utalentowany naród.

Do przeczytania zachęca blog Zakładka - https://bachorski.wordpress.com/

Historia może fascynować, urzekać, nudzić, być ciekawa, pasjonująca, irytująca lub po prostu zabawna. Dzięki wesoło opowiedzianym przygodom o życiu naszych przodków książka z cyklu Historia 2.0 doskonale przybliża fakty i ucząc, bawi.


Kiedy myślimy o sławnych Polakach z reguły do głowy przychodzi nam kilka postaci, które wniosły spory wkład w dzieje Europy i świata. Ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna dramatu i emocji historia o przygodzie korespondentki wojennej z damą niezwykle niestałą i pełną sprzeczności. Romans szczególny, dziennikarki z Polski z wielką Rosją.

Mikołaj Gogol, gdy kończy powieść „Martwe dusze”, zadaje retoryczne pytanie: Rosjo, dokądże pędzisz, daj odpowiedź. Pisarz wtedy odpowiedzi nie otrzymał, a dalsze losy dopisała historia. Po latach próby odpowiedzi na trudne pytanie związane z tym krajem próbuje znaleźć polska korespondentka wojenna - Anna Wojtacha. Zadanie wcale nie należy do łatwych.

Rosja to prawdziwa dama. Ale kapryśna, zmienna i nieobliczalna. Stąd tak trudno autorce opisać historie, których z reguły nie ujrzymy nigdy w telewizji. Jak mawiają sami mieszkańcy tych ziem, „ten kraj to Rosja pod rządami Putina, a bohaterami tej książki są jego poddani.

Anna Wojtacha przybliża nam społeczność tego ogromnego kraju. W swych wędrówkach los splata ją z człowiekiem bezdomnym z małego miasta Ułan Ude, moskiewską prostytutką, kombatantem wojny czeczeńskiej, (która autorce jest szczególnie bliska), budowniczymi rurociągu naftowego oraz na dłużej splata z losami snajpera Specnazu. W tym ostatnim zakochuje się bez pamięci. Ten romans jest tak burzliwy i pełen sprzeczności, jak zmienne potrafią być żywioły ognia i wody.

Jest i miłość, jest i dramat, są chwile straszne i zabawne, te, które mówią o pięknie tego kraju i te, które opisują życie zwykłych ludzi. Pisarka jest wszędzie tam, gdzie dzieją się rzeczy nie tyle przyprawiające o dreszczyk emocji, ale tam, gdzie sytuacje są już ekstremalne. Kiedyś w pociągu od poznanego przed chwila żołnierza usłyszała słowa, które stworzyły tą powieść: „ Z nami to jest prosta sprawa: albo cię zabijemy, albo cię pokochamy”.

Mieszkańcy imperium Putina przedstawieni oczami Anny Wojtachy to powieść wstrząsająca i niezwykła. Doskonale się ją czyta, z trudem przyswaja pewne rzeczy i z niedowierzaniem, czasem przeciera oczy.

Trudno niekiedy zrozumieć, co tak naprawdę jest ważne dla tych osób, które przybliża nam autorka, jak żyją, w jakich warunkach, kim są i skąd w nich przeświadczenie, że Putin jest im niezbędny jak powietrze. W końcu, jak sami Rosjanie mawiają, kochają go za to, że on wie, jak „ten naród trzeba trzymać za mordę”.

Zadziwiająca lektura, pełna niezwykłości, zawiłości wielkiego kraju, którego niewielu z nas potrafi zrozumieć oraz w tym wszystkim historii ludzi, najważniejszych bohaterów, którzy śnią o rosyjskiej potędze i sile, o rosyjskiej dumie i honorze.

Rosjo, dokądże pędzisz, daj odpowiedź.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka-Recenzje Subiektywne. https://bachorski.wordpress.com/

Pełna dramatu i emocji historia o przygodzie korespondentki wojennej z damą niezwykle niestałą i pełną sprzeczności. Romans szczególny, dziennikarki z Polski z wielką Rosją.

Mikołaj Gogol, gdy kończy powieść „Martwe dusze”, zadaje retoryczne pytanie: Rosjo, dokądże pędzisz, daj odpowiedź. Pisarz wtedy odpowiedzi nie otrzymał, a dalsze losy dopisała historia. Po latach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Istnieją miejsca na Ziemi przeklęte. Są takie, gdzie sam diabeł mówi dobranoc. Ale są i takie, gdzie nawet on nie zagląda. Witaj w Carandiru – najniebezpieczniejszym więzieniu na świecie.

Drauzio Varella urodził się w Brazylii, w Sao Paulo. Studiował medycynę, a po zakończeniu nauki rozpoczął pracę w tamtejszym szpitalu, gdzie zajmował się przypadkami nowotworowymi. Jako wolontariusz niósł pomoc chorym więźniom w Zakładzie Karnym w Carandiru. Ta książka to zbiór zapisków z tamtego okresu i doskonała retrospekcja jednego z najbardziej niebezpiecznym miejsc na Ziemi.

Na kartach tej powieści rozgrywają się ludzkie dramaty. Bieda przeplata się z drobnym cwaniactwem, oszustwem i zabójstwami. Carandiru to miejsce dla społecznych odrzutków, wykolejeńców, odmieńców, zboczeńców i różnego rodzaju dewiantów. Tu zawsze należy być przygotowanym na wszystko, bo każdy dzień, godzina, minuta może być ostatnią w życiu. Czasem wystarczy źle na kogoś spojrzeć, by otrzeć się o śmierć.

W tym miejscu o wszystko się walczy. Fragment kartonu, który można zaadoptować na łóżko, zdjęcie czy plakat na ścianie, kawałek nieprzydatnego komuś plastiku, lub okruszki chleba są wyzwaniem, dla których należy ponosić najwyższe ofiary. Wygrywa najsilniejszy. Lub najsilniejsi. Bo więzienie to także klany. Jeśli jesteś z większością twoje szanse na przetrwanie do następnego dnia rosną.

To wstrząsająca powieść o tym, że nawet w tak „parszywym” miejscu, jak więzienie Carandiru ceni się słowo honoru, które jest czasem więcej warte niż wszystkie skarby świata zebrane w jednym miejscu. Wszyscy więźniowie wiedzą, że krzywd się nie wybacza a popełnione raz przewinienie nigdy nie odchodzi w zapomnienie. Tu dzieją się rzeczy straszne, okropne, potworne, o których każdy chciałby, jak najszybciej zapomnieć.

W tym środowisku, niczym wysepkę na oceanie Drauzio Varella, stworzył mały gabinet lekarski. Spośród więźniów dobrał personel pomocniczy i z pomocą tego, co miał dostępne i co mógł pozyskać próbuje leczyć chorych więźniów. Tych jest niezwykle dużo. Od zwykłych medycznych schorzeń, tak pospolitych, jak gorączka, przeziębienie etc. poprzez choroby skóry, weneryczne, aż do AIDS, którego w tym więzieniu akurat nie brakuje. To wszystko pośród nierzadko skorumpowanej służby więziennej, której bardziej na rękę jest czasem dostarczać zabronione artykuły(wśród nich narkotyki) niż z przemytem więziennym walczyć.

Na kartach powieści autor zawarł niezwykłe wspomnienia i opisy osób, z którymi w tym miejscu się zetknął. Opisuje ich losy, przeżycia, codzienność i stara się tak przybliżyć czytelnikowi ich sylwetki, że po pewnym czasie ma się wrażenie, że adresat już gdzieś kiedyś o tym słyszał, już to widział, sam być może otarł się o tak nierealną rzeczywistość.
Varella pokazuje nocne i dzienne życie więzienia, niecierpliwie wyczekiwane weekendy, gdy na ten strzeżony teren mogą wejść kobiety, opisuje rzeczy powszednie i odświętne, z których najważniejszą jest „wściekła mańka”, czyli samodzielnie pędzony bimber.

Po przeczytaniu tej powieści można dojść do wniosku, że demonizowane przez ludzi piekło jest niczym niedzielny spacerek po parku w porównaniu do tego więzienia. „Ostatni krąg” to doskonale napisana powieść o świecie tak wyalienowanym, że sam diabeł tu nie zagląda. Prawdopodobnie i jego więzienie Carandiru napawa obrzydzeniem i odrazą. To świat tak niedorzeczny i brutalny, że zbyt straszny nawet i dla niego samego.

„Ostatni krąg” zdobył uznanie nie tylko czytelników. Autor powieści został uhonorowany podwójną Nagrodą Jabuti – w kategorii Literatura Faktu oraz Książka Roku. W 2003 roku została zekranizowana a samo więzienie w Carandiru posłużyło za wzorzec dla więzienia z popularnego serialu amerykańskiego „Skazany na śmierć”.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka-Recenzje Subiektywne- https://bachorski.wordpress.com/

Istnieją miejsca na Ziemi przeklęte. Są takie, gdzie sam diabeł mówi dobranoc. Ale są i takie, gdzie nawet on nie zagląda. Witaj w Carandiru – najniebezpieczniejszym więzieniu na świecie.

Drauzio Varella urodził się w Brazylii, w Sao Paulo. Studiował medycynę, a po zakończeniu nauki rozpoczął pracę w tamtejszym szpitalu, gdzie zajmował się przypadkami nowotworowymi. Jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontroler. Władca i tyran. Despotyczny marionetkarz. Okaleczone twarze i obcięte palce. Tajemniczy Byt rozpoczął właśnie panowanie w Harmony Corner. Są drzwi, których lepiej nie otwierać.

W małej, zapomnianej przez ludzi miejscowości Harmony Corner z pozoru życie toczy się swoim normalnym, spokojnym trybem. Gdyby nie potworne okaleczenia widoczne na twarzach niektórych mieszkańców wydawać by się mogło, że to miejscowość, jakich wiele z sielankową atmosferą i oferującą wszystko, czego pragnie strudzony podróżny.

W swojej wędrówce Odd Thomas, wiedziony dziwnym przeświadczeniem, właśnie to miejsce wybiera na kilkudniowy odpoczynek. Chłopak ma niespełna dwadzieścia dwa lata i bagaż doświadczeń za sobą, których nie powstydziłby się nawet najtwardszy globtroter.

Jednak Odd nie jest zdobywcą ośnieżonych szczytów, czy podmorskich głębin. To, co widzi i czuje mężczyzna jest dalekie od postrzegania rzeczywistości przez innych ludzi, ot chociażby duchy zmarłych ludzi, czy zwierząt, które błąkają się jeszcze po ziemi w drodze do innego bytu. Chłopak ma też niezwykłą intuicję, która zawsze wskaże mu drogę do największych kłopotów i dzięki której Odd pakuje się zazwyczaj w ogromne tarapaty.

Tym razem nie jest inaczej. Bohater szybko orientuje się, że pokaleczone twarze mieszkańców, obcięte palce i panująca wszędzie atmosfera strachu nie jest czymś naturalnym i społecznie akceptowalnym w tej małej mieścinie. Tu żyje coś, co wpełza do świadomości, opanowuje umysł, zniewala serca i pozostaje tam, czyniąc ze swojego żywiciela sensorium.

Co więcej to coś opanowało dom na wzgórzu, otoczyło się zmutowanymi genetycznie strażnikami o nieziemskim kształcie i włada telepatycznie całą okolicą za pomocą ciał i umysłów mieszkańców. Tych, którzy próbują mu się przeciwstawić zmusza do samookaleczeń lub do okaleczeń rodziny, czy sąsiadów. Znikają też podróżni, którzy nie mają bliskich i o których nikt się nie upomni. Dochodzi też do krwawych, bestialskich zabójstw, gdy bestii przyjdzie na to ochota. Panuje psychoza strachu.

Do walki z monstrum staje Odd Thomas, mając za sojusznika niedoszłą ofiarę w postaci dwunastoletniej dziewczynki, pistolet z siedmioma kulami i jak się okaże jeszcze jednego niezwykłego sojusznika pozbawionego jakichkolwiek uczuć i sentymentów. Odkrywana stopniowa prawda staje się coraz bardziej niewiarygodna. Mieszkańcy nie chcą nic powiedzieć, bojąc się zemsty potwora. Jednak powoli Odd rozplątuje zagadkę.

Pojawia się coraz więcej pytań. Czyżby tajemnicze eksperymenty amerykańskiej armii prowadzone niedaleko Harmony Corner wymknęły się spod kontroli. Może jednak stwór jest tylko ubocznym projektem szalonego naukowca. Nie można wykluczyć, że być może ktoś celowo zamaskował i ukrył projekty związane z badaniem nad nieznanymi formami życia.

Odd Thomas, nieustraszony łowca przygód i eksplorator zdarzeń niezwykłych musi stoczyć z nim walkę. Jednak nie wszystko udało się kontrolować, nie wszystko przewidzieć. Chyba coś po drodze poszło nie tak…

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - Recenzje Subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Kontroler. Władca i tyran. Despotyczny marionetkarz. Okaleczone twarze i obcięte palce. Tajemniczy Byt rozpoczął właśnie panowanie w Harmony Corner. Są drzwi, których lepiej nie otwierać.

W małej, zapomnianej przez ludzi miejscowości Harmony Corner z pozoru życie toczy się swoim normalnym, spokojnym trybem. Gdyby nie potworne okaleczenia widoczne na twarzach niektórych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Masz wrażenie, że kontrolujesz swoje życie, podejmujesz własne decyzje, doświadczasz emocji i wydaje Ci się, że wszystko masz pod kontrolą. Masz rację – wydaje Ci się.

Dawno nie czytałem tak ciekawej pozycji o tym, jak bardzo jesteśmy w naszym życiu zależni od innych. Co ciekawe, autor twierdzi i co nawet udowadnia, że i w życiu pustelnika, dzieją się rzeczy, w których to nie on jest decydentem i nie podejmuje autonomicznych decyzji, lecz pewne uwarunkowania społeczne orzekają za niego.

Jeśli tak, to jak inni ludzie żyjący w społeczeństwie są od siebie uzależnieni? Okazuje się, ze bardzo, wręcz dosłownie karmią się sobą spożywając wspólnie posiłki. Otóż w pewnym laboratorium dokonano eksperymentu na losowo wybranej grupie. Rozstawiono stoły, położono sztućce i ustawiono naprzeciw siebie dwa krzesła. W lampach ukryto specjalne kamery.

W tym eksperymencie posiłek podano siedemdziesięciu parom młodych kobiet i nagrano, ile każda z nich zjadła, ile razy raczyła się posiłkiem, po czym ustalono dokładną godzinę, w której to się dokonywało. Gdy z talerzy zniknęło już trzy tysiące osiemset osiem kęsów, uczeni dokładnie znali ilość spożytego pokarmu i na tej podstawie potrafili określić, że jedzenie odbywało się w sposób skoordynowany, ilość spożytego pokarmu jednej osoby zależała ściśle od drugiej a na koniec ustalono, że kobiety wkładały posiłek do ust raczej jednocześnie niż we własnym rytmie. Szczególnie na początku posiłku. Prawd,a że ciekawe?

Książka Michaela Bonda genialnie opisuje nie tylko przypadek imitacji społecznej, podając przy okazji jeszcze kilka innych doskonałych przykładów. Autor świetnie opisuje presję otoczenia, wyjawia, czym jest syndrom grupowego myślenia oraz rozpisuje się na temat tego, że z natury nie jesteśmy samotnikami, więc ludzie wokół nas wpływają z reguły na wszystkie nasze poczynania. Tu polecam opis wyprawy Courtaulda na Grenlandię.

Pozycji nie czyta się, jak akademickiego podręcznika, chociaż jest tu wiele skomplikowanych teorii i nazwisk, które mogą nic nie mówić osobie nieobeznanej z tematem. Ciekawie napisana, kształcąca i wciągająca aż do samego końca. Czyta się ją bardziej, jak dobrze napisaną powieść, uświadamiając sobie w trakcie jej czytania, że nasze własne postępowanie w dużej mierze zależy właśnie od postaw innych ludzi, oraz od tego, co inni robią.

Umysł jest siłą niezależną i sam może sprawić, że Piekło stanie się Niebem, a Niebo – Piekłem. Wystarczy sięgnąć po książkę, aby samemu się o tym przekonać. Polecam.

Masz wrażenie, że kontrolujesz swoje życie, podejmujesz własne decyzje, doświadczasz emocji i wydaje Ci się, że wszystko masz pod kontrolą. Masz rację – wydaje Ci się.

Dawno nie czytałem tak ciekawej pozycji o tym, jak bardzo jesteśmy w naszym życiu zależni od innych. Co ciekawe, autor twierdzi i co nawet udowadnia, że i w życiu pustelnika, dzieją się rzeczy, w których to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doktor Madej właśnie rozpoczyna swoją nową drogę życiową w maleńkich Kowarach na Dolnym Śląsku. Ten były Akowiec dopiero, co opuścił więzienie i dostał nakaz pracy w miejscu, które, jak się wkrótce okaże skrywa mroczną tajemnicę.

Rok, 1948 chociaż wojna się już skończyła, wcale nie należał do tych, w którym ludziom żyło się łatwo. Zwłaszcza na tak zwanych „Ziemiach Odzyskanych”, gdzie wszechobecna „bezpieka”, donosicielstwo i panoszący się oficerowie Ludowego Wojska Polskiego stanowili jedyne i niepodważalne prawo.
Ot, mroczne wieki stalinizmu, od których w powieści włos na głowie się jeży.
W tej nowej rzeczywistości swojego novum próbuje Jędrek Madej vel „Lawina”, czyli dawny partyzant AK, a obecnie skierowany do pracy, jako lekarz do Kowar, do niewielkiego szpitala. Zastanawia go skąd w tak niewielkiej miejscowości tylu żołnierzy i dlaczego ludzie z jego otoczenia czasem bezpowrotnie znikają.

Madej wiąże te wydarzenia z tutejszą kopalnią, w której to wcale nie wydobywa się węgla, czy innych minerałów. Stąd czerpie się rudę uranu do eksperymentów nad sowiecką bombą atomową. Warunki pracy górników są dość specyficzne, nikt nie wiąże zagrożenia z promieniowaniem i związanym z tym ryzykiem. Wielu zapłaci za tę niewiedzę zdrowiem życiem. Niektórzy zginą zamęczeni z rąk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jako zdrajcy narodu.

Tymczasem Jędrek dowiaduje się, że Rosjanie wcale nie są pierwszymi, którzy prowadzili tu prace nad nową bronią. Pewne ślady wskazują na to, ze gdzieś w okolicy ukryta jest prawdopodobnie poniemiecka fabryka tzw. „cudownej broni” Hitlera. Miejscowa ludność opowiada o hitlerowskich żołnierzach, którzy mają się ukrywać w lasach i strzec mrocznej tajemnicy. Na własną rękę rozpoczyna on poszukiwania. W tle pojawi się dość zaskakująco wątek największego zaginionego skarbu - „Bursztynowej Komnaty”.

Na tym tle jawi się straszna postać oficera KBW ze spotkania, z którym niewielu ludzi wychodziło żywym. Losy Jędrka i porucznika będą się splatać ze sobą wielokrotnie. Oboje pragną rozwiązania zagadki, oboje chcą zdobyć tą samą kobietę i obu marzy się inne, lepsze życie. Ale w tej rozgrywce to oficer KBW rozdaje karty.

Autorka genialnie opowiedziała losy bohaterów na kanwie prawdziwych osób z tamtego okresu i owych trudnych stalinowskich dni. Przyjaciel Madeja, leśniczy Kujawa to prawdopodobnie pewnego rodzaju hybryda życiorysu autentycznego leśniczego Henryka Kukszy, porucznik „bezpieki” to być może znany z okrucieństw autentyczny oficer zwany tutaj Białym Aniołem. Porwanie małego samolotu transportowego miało również miejsce. Kilku byłych żołnierzy AK porwało „kukuryźnika” na lotnisku w Jeżowie Sudeckim.

Tą powieść czyta się rewelacyjnie. Świetna sensacja z elementami kryminału i thrillera. Napisana w taki sposób, że czytelnik całym sobą przeżywa losy bohatera o tak silnym przekazie, że niemalże czuje na własnej skórze to, co doświadcza Madej. Żal jedynie, wielki żal, że powieść kończy się aż tak szybko.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka-Recenzje Subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Doktor Madej właśnie rozpoczyna swoją nową drogę życiową w maleńkich Kowarach na Dolnym Śląsku. Ten były Akowiec dopiero, co opuścił więzienie i dostał nakaz pracy w miejscu, które, jak się wkrótce okaże skrywa mroczną tajemnicę.

Rok, 1948 chociaż wojna się już skończyła, wcale nie należał do tych, w którym ludziom żyło się łatwo. Zwłaszcza na tak zwanych „Ziemiach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historie, które się znoszą i uzupełniają. Wizje pełne tych samych, ale nie takich samych rzeczywistości. Te klonują się i tworzą mapy. Mapy sobowtórów układają się w atlasy. Każdy doppelganger ma swój atlas.

Doppelganger: zjawisko amorficzne

Gdzieś w czasoprzestrzeni, na śląskim blokowisku w okolicach transformacji lat dziewięćdziesiątych, w czasach kręcenia złotych biznesów, w państwie rencistów i inwalidów, w micie postindustrialnych obiecanych wałęsowskich milionów, Polonezów i czarnych teczek, rozpoczyna się akcja książki, o której Paweł Huelle powiedział: „Od wielu lat czekaliśmy na taki debiut”.

Doppelganger: cień

To świat pełen legend, plotek, prostych, nie zawsze trafnych metafor, okraszonych dosadnymi wulgaryzmami na tle azbestowych blokowisk z przepastnymi kopalnianymi szybami i przesądami tamtych zupełnie nierzeczywistych, odrealnionych czasów.

Doppelganger: dualizm, podwójny wędrowiec

Autorka tworzy swój świat i nazywa go po swojemu. Stąd każdy w tej książce znajdzie coś innego. Jest niemały wątek o Polsce, która wtedy przechodzi diametralne zmiany i w wirze transformacji gorączkuje w różnego rodzaju hybrydach ewolucji. To także powieść o zadawaniu sobie nieustannych pytań z cyklu:, Kiedy, dlaczego, po co, w jakim celu. W dodatku odpowiedzi na te pytania nie padają, bo nie istnieją. Jednak i tak powtarzają się raz po raz, jak nakręcona w kółko katarynka. I to jest zarówno ironicznie zabawne i smutne w jednym.

Doppelganger: rozdwojona jaźń

Tu świat górnika, wilka morskiego i kreatora w jednym przeplata się z wiekowym dziadkiem i schorowanym mężem w jednej i tej samej osobie. To miejsce, gdzieś tam na Śląsku, w którym, aby ukraść rower wystarczy zaledwie przesunąć blok mieszkalny, a aby zostać bohaterem lokalnej społeczności wystarczy opowiadać przygody, które balansują na krawędzi realizmu i niecodzienności. Po drodze ocierając się o filozoficzne najogólniejsze własności bytu.

Atlas Doppelganger: byt poszukujący - więcej niż jedna książka

Kapitalny debiut i zarazem powieść, która pojawiła się w ramach pracy magisterskiej. Wspaniałe dzieło. Powieść, która stroni od ckliwości i taniego sentymentalizmu, pełna ironicznego humoru i twardej rzeczywistości ujętej w persyflażowe klamry. Atlas, który czyta się na więcej niż jednej płaszczyźnie narracyjnej.

Historie, które się znoszą i uzupełniają. Wizje pełne tych samych, ale nie takich samych rzeczywistości. Te klonują się i tworzą mapy. Mapy sobowtórów układają się w atlasy. Każdy doppelganger ma swój atlas.

Doppelganger: zjawisko amorficzne

Gdzieś w czasoprzestrzeni, na śląskim blokowisku w okolicach transformacji lat dziewięćdziesiątych, w czasach kręcenia złotych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwa różne światy, dwaj różni bracia, dwie różne Warszawy. Wir dramatycznych wydarzeń. Jedno Powstanie Warszawskie.

„ I w tym momencie na ekranie, w samym rogu kadru pojawiło się dwóch chłopców, z których niższy miał na sobie bufiaste spodnie do kolan, a wyższy…dziwnie znajomą bluzę z napisem „CALIFORNIA BEACH GUARD. Chłopak stroił głupie miny…Wojtek wytrzeszczał z niedowierzaniem oczy. Przecież to autentyczna kronika, widział ją niejeden raz!”

Tym chłopakiem na ekranie dawnej kroniki z Powstania Warszawskiego był jego młodszy brat. Z tym, że obaj chłopcy żyli w XXI. Jak zatem tam się znalazł?
Czyżby zgrabny fotomontaż? Prawda okazuje się jednak bardziej przerażająca.
Dwaj nastoletni bracia są tak różni, że w zasadzie nie łączy ich zupełnie nic poza jedną rzeczą. Otóż ich rodzice uparli się, aby chłopcy wspólnie uczyli się gry na pianinie oraz, aby oboje poznali historię Powstania Warszawskiego. Rokrocznie w tym szczególnym dniu, gdy Powstanie wybuchło, młodzieńcy z nakazu rodziców spędzają czas w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jak się okaże wspólne koncertowanie być może uratuje im obu życie…podczas Powstania.

Pewnego dnia, gdy chłopcy spędzają wspólnie czas w Muzeum, młodszy zwiedzająca rekonstrukcję powstańczego kanału odkrywa tajemniczy właz. Kiedy go otwiera i wychodzi na ulicę okazuje się, że właśnie dziwnym zbiegiem okoliczności znalazł się w samym środku walk. Udaje mu się nawet wziąć udział w kręceniu krótkiej kroniki powstańczej.

Starszy brat, który siedzi w Muzeum i ogląda po raz któryś kronikę nagle z zadziwieniem na ekranie dostrzega na czarno-białej kliszy postać ubraną zupełnie współcześnie i w dodatku będącą jego bratem! Nie chcąc dać wiary temu, co widzi, sam schodzi do kanału i po chwili wynurza się na ulicy dawnej Warszawy ogarniętej walkami.

Mikołaj i Wojtek od momentu podróży w przeszłość przechodzą niesamowitą metamorfozę. Obaj poznają smak zwycięstwa i gorycz porażki. Przy okazji dowiadują się, co oznacza bohaterstwo, męstwo, czym jest walka i śmierć, prawdziwa przyjaźń oraz niespełniona miłość.

Książka Moniki Kowaleczko-Szumowskiej jest niezwykła. Tak samo, jak opowiedziana w niej historia. Na każdej karcie autorka zawarła wiele z przerażających wydarzeń z Powstania i doskonale wplotła w ten epizod losy dwóch nastoletnich chłopaków.

Dzięki temu, czytelnikowi przyjdzie zmierzyć się z niełatwą historią Powstania, wplecioną w losy młodzieńców, z ich rozterkami, marzeniami, wyobrażeniami o dawnych czasach i heroizmie oraz cenie, jaką tamto pokolenie musiało zapłacić za pragnienie wolności. Ta książka to wspaniała powieść dla każdego czytelnika.

Dlatego też tą wyjątkową książkę polecam wyjątkowo gorąco.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka-Recenzje Subiektywne - https://bachorski.wordpress.com/

Dwa różne światy, dwaj różni bracia, dwie różne Warszawy. Wir dramatycznych wydarzeń. Jedno Powstanie Warszawskie.

„ I w tym momencie na ekranie, w samym rogu kadru pojawiło się dwóch chłopców, z których niższy miał na sobie bufiaste spodnie do kolan, a wyższy…dziwnie znajomą bluzę z napisem „CALIFORNIA BEACH GUARD. Chłopak stroił głupie miny…Wojtek wytrzeszczał z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga wojna nigdy nie wybuchła. Anglicy zawarli przymierze z Niemcami. Stalin nie żyje, Churchill ukrywa się i stoi po stronie opozycji. Alternatywna rzeczywistość roku 1952. Papierowy świat z korektą, której nie było…

Jest rok 1952. Od ostatniej bitwy pod Dunkierką pomiędzy Brytyjczykami a Niemcami minęło dwanaście lat. Naziści roztoczyli swoje panowanie na całą Europę i obecnie do pokonania pozostał im Związek Radziecki. Stalin nie jest głównodowodzącym, gdyż zmarł w 1940 roku. Nikt po nim specjalnie nie rozpaczał. Winston Churchill, po sfałszowanych wyborach wycofał się z aktywnej polityki i staje na czele ruchu oporu.

Tak oto alternatywny świat rysuje przed czytelnikiem C.J. Sanson, angielski pisarz, który dopracowuje każdy szczegół w książce i zdaje się być tak perfekcyjny w szczegółach, że powieść staje się trudna do przebrnięcia. Być może, dlatego, że więcej w niej powieści obyczajowej niż powieści szpiegowskiej, czy tzw. political fiction.

Wyimaginowana rzeczywistość płynąca z kart książki czasem jest dość trudna do zaakceptowania. W obszerne tomisko trzeba się po prostu „wpasować”, wejrzeć, wgryźć i co najtrudniejsze – zaakceptować. To nie jest łatwe, bo to zupełnie inny świat niż ten znany z podręczników do historii.

Jeśli się tego dokona, przed czytelnikiem roztoczy się szaleńcza wizja nazistowskiej ekspansji z coraz silniejszymi wpływami na świecie. Do tego stopnia, że w Wielkiej Brytanii ośrodkiem prawdziwej władzy wydawać się może nie suwerenny rząd, lecz kierowana przez Erwina Rommla ambasada III Rzeszy. Winston Churchill staje na czele ruchu oporu, w którym jednym z członków jest urzędnik żydowskiego pochodzenia – David Fitzgerald.

To właśnie jemu powierzona zostaje niezwykle trudna i niebezpieczna misja. Musi uwolnić przetrzymywanego naukowca, doktora Franka Muncastera. Ten człowiek jest w posiadaniu wiadomości, które być może zmienią przyszłość. Tymczasem Niemcy również wysyłają swojego człowieka. Na arenę wkracza zapiekły i bezwzględny morderca Sturmbannführer Gunther Hoth.

Jak potoczą się losy bohaterów, czy Europa zrzuci jarzmo faszyzmu, jaką rolę odegrają czołowi politycy i czy ta pozycja zasługuje na miano thrillera szpiegowskiego. O tym wszystkim czytelnik może przekonać się wyłącznie sam, próbując zgłębić wyczerpująco drobiazgowy wolumen i dobrnąć do końca.

Z pewnością ta sztuka nie udała się osobie odpowiedzialnej za korektę książki. „Poległa” ona już na obwolucie nie „wyłapując” perełek typu: Churchil, czy Ministestwo. Szkoda, bo zła korekta z reguły krzywdzi dobrą książkę. W tym przypadku powieść obroniła się na szczęście sama.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - recenzje subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Druga wojna nigdy nie wybuchła. Anglicy zawarli przymierze z Niemcami. Stalin nie żyje, Churchill ukrywa się i stoi po stronie opozycji. Alternatywna rzeczywistość roku 1952. Papierowy świat z korektą, której nie było…

Jest rok 1952. Od ostatniej bitwy pod Dunkierką pomiędzy Brytyjczykami a Niemcami minęło dwanaście lat. Naziści roztoczyli swoje panowanie na całą Europę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybyś miał odpowiedzieć na pytanie, kim jesteś i dlaczego jesteś w swoim życiu tam, gdzie jesteś to, co być odpowiedział? Ta krótka historia w doskonały sposób uświadomi ci, że strefa komfortu dla każdego znaczy zupełnie coś innego.

Kamila Kruk to trenerka rozwoju osobistego. Od 2005 roku jej artykuły ukazują się w czasopismach i na internetowych portalach, które są związane z tematyką zawodowego i osobistego rozwoju. Jest autorką programów szkoleniowych oraz inicjatorką wielu projektów. To dzięki nim wiele osób potrafi przełamywać swoje ograniczenia oraz tworzyć na nową swoją rzeczywistość.

Po lekturę „Wyspy komfortu” sięgnąłem z największym zainteresowaniem i nieskrywaną ciekawością. I przyznaję – od tej pobudzającej lektury naprawdę trudno się oderwać. Ta ciekawa historia opowiada o pięciu bohaterach. Na pięknych wyspach poznajemy Obawnika, Przeboja, Gdybasia, Ostrożniaka i Zapobiegacza.

W specyficzny i metaforyczny sposób autorka ukazuje zachowania ludzi i ich postawy do tego, do czego się przyzwyczailiśmy w życiu oraz tego, co jest nieznane i zupełnie nowe. Każdy z poznanych bohaterów kieruje się w życiu tym, co uważa za najlepsze dla niego samego.

Ciekawie kształtują się zachowania w kontekście pewnych przemyśleń, sposobów reakcji i zachowań w sytuacjach codziennych i tych ekstremalnych. Każda z postaci inaczej rozwiązuje swoje problemy przy okazji ukazując, czym jest dla niej strefa komfortu i jak daleko jest w stanie się posunąć, aby utrzymać to, co się posiada i być może rozszerzyć swoje granice.

Kamila Kruk w sposób przejrzysty i zrozumiały, alegorycznie przenosi nas do świata komfortu ukazując nam, że to, co spotkało bohaterów książki jest przecież naszym codziennym życiem z jego wzlotami i upadkami. Dzięki tej krótkiej lekturze łatwiej będzie nam się zmierzyć z naszymi obawami, przezwyciężyć strach czy okiełznać swoje ciągłe dążenia do zmian, które niewiele wnoszą poza samym ryzykiem związanym z taką sytuacją.

Ciekawa lektura, która pomaga żyć odważniej, z energią, pasją i radością. Gorąco polecam.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - Recenzje Subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Gdybyś miał odpowiedzieć na pytanie, kim jesteś i dlaczego jesteś w swoim życiu tam, gdzie jesteś to, co być odpowiedział? Ta krótka historia w doskonały sposób uświadomi ci, że strefa komfortu dla każdego znaczy zupełnie coś innego.

Kamila Kruk to trenerka rozwoju osobistego. Od 2005 roku jej artykuły ukazują się w czasopismach i na internetowych portalach, które są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anglicy twierdzą, że herbatka po południu i piłka nożna to ich wynalazek narodowy. Powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim zdaje się obalać ten mit. Przekonajmy się, zatem. Niech rozlegnie się gwizdek! Piłka w grze.

Zawsze byłem ciekaw, kiedy i gdzie rozległ się pierwszy gwizdek a drużyny zwane dzisiaj piłkarskimi mogły zmierzyć się ze sobą w sparingu o…właśnie? O co?

Profesor Arnaldo Momigliano, włoski imigrant, znawca świata starożytnego i genialny historyk, który ze swojego kraju uciekł przed faszyzmem i schronił się na brytyjskich wyspach nie ma najmniejszej wątpliwości. To nie Anglicy są wynalazcami rozgrywek piłkarskich.

Światek akademicki i brytyjscy uczeni są zbulwersowani i dotknięci do żywego insynuacjami i wizjami, jakie roztacza włoski profesor. Ten natomiast snuje opowieść o tym, jak w roku 1530 na placu Santa Croce we Florencji po pierwszej w historii murawie potoczyła się okrągła skóra, zwana dzisiaj piłką do gry w futbol.

Trwa właśnie oblężenie Florencji. Pod murami miasta stanął cesarz Karol V z potężną hiszpańską armią. Wydaje się jednak, że panuje swego rodzaju impas. Nikt nie może osiągnąć zdecydowanej przewagi, chociaż dobre dni miasta wydają się już policzone. Determinacja Hiszpanów wydaje się jakby większa. Czy zdarzy się cud, który uratuje mieszkańców Florencji?

Zdarzył się cud. Potoczył się po placu w postaci okrągłego kawałka skóry. Florentyczy rozegrali pierwszy mecz z Hiszpanami. Stawką była…wolność. Czy ta historia zakończy się happy endem. Kto przeczyta – ten zobaczy.

Mistrzowsko napisana historia jest także hołdem złożonym dla jednego z największych piłkarzy wszech czasów – Diego Maradony. Jemu to autor dedykuje wpis na pierwszej stronie. Niezwykła książka, stanowi także pewnego rodzaju pastisz na skostniały angielski styl z zabawnym Oxfordem i osobliwą w tym klimacie Italią z jej nostalgią do piłki nożnej.

Dryblując narracją, doskonale żonglując akcją, przerzucając ją z czasów bliskich profesorowi w średniowieczną autor zachowując doskonałe tempo wspaniale prowadzi czytelnika od pierwszego gwizdka aż do ostatniego genialnie pisząc historie pierwszego meczu piłki nożnej.

Niech żyje i trwa. Wieczna i nieprzemijająca magia. Magia Calcio!

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - Recenje Subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Anglicy twierdzą, że herbatka po południu i piłka nożna to ich wynalazek narodowy. Powieść o pierwszym w dziejach meczu piłkarskim zdaje się obalać ten mit. Przekonajmy się, zatem. Niech rozlegnie się gwizdek! Piłka w grze.

Zawsze byłem ciekaw, kiedy i gdzie rozległ się pierwszy gwizdek a drużyny zwane dzisiaj piłkarskimi mogły zmierzyć się ze sobą w sparingu o…właśnie? O...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile jeszcze można oszukiwać samą siebie, aby starać się za wszelką cenę wtopić w tłum, gdy jest się kobietą kompletnie pozbawioną włosów, mąż jest kosmonautą, a dziecko ma wrodzony autyzm. Piękna powieść z genialnym zakończeniem.

Debiutanci nigdy nie mają łatwo. Pochodząca z Detroit pisarka tworząc swoje dzieło też zapewne nie miała lekko. Jednak coś sprawiło, że „The Wall Street Journal” recenzując powieść autorki napisał tylko jedno zdanie: Całkowity tryumf…

Sunny urodziła się pozbawiona zupełnie jakiegokolwiek owłosienia. W jej dorosłym życiu wszystko musi być uporządkowane i poukładane. Nic nie zostawia przypadkowi. Maxon jej mąż to astronauta, wybitny naukowiec, który pracuje dla NASA. Jemu to zostaje powierzona misja skolonizowania Księżyca.

Jednak wszystko zaczyna się komplikować w dniu startu Maxona. Wtedy to Sunny, która jest w zaawansowanej ciąży ma wypadek samochodowy. Nie odnosi żadnych obrażeń a jednak ten dzień zmienia diametralnie jej życie. Oto w wyniku zderzenia spada jej peruka. Kobieta staje się nagle jakby naga i obnażona. Wszyscy sąsiedzi widza ją nagle bez włosów, taką, jaką jest ona naprawdę.

Nagle Sunny zdaje sobie sprawę, że musi poradzić sobie sama ze swoją odmiennością. Z tym, że jej mąż jest ekscentrycznym astronautą, autystyczny synek jest ogromnie nieprzewidywalny, a ciąża, w której obecnie się znajduje odkrywa przed nią samą zupełnie nowe wyzwania. I nagle okazuje się, że jej mąż być może nigdy nie wróci ze swojej kosmicznej misji, bo kapsuła, w której podróżują kolonizatorzy Księżyca ma poważną awarię.

Opowieść o tym, jaką cenę trzeba zapłacić za oszukiwanie samej siebie, o miłości, przeciwnościach losu i ciągłych wyborach jest naprawdę fantastyczna. Autorka świetnie buduje napięcie, fantastycznie operuje narracją i tworzy pełen punktów zwrotnych i przeciwności świat, w którym, aby się odnaleźć należy odrzucić swoje dotychczasowe życie.

Debiutancka powieść Lydii Netzer niesie ze sobą też genialne przesłanie, którego treść autorka umieściła na jednej ze stron książki:

„Nasza historia jest jedną z najpiękniejszych historii naszych czasów. A może nawet wszech czasów. Jakie to ma znaczenie, że patrząc na nas, nikt tego nie zauważa?”

W swojej ocenie tej książki The Wall Street Journal nie pomylił się nawet o jotę. Wciągająca, niesamowita, nietuzinkowa i nieprawdopodobnie oryginalna powieść z niezwykle złożoną i fantastycznie dopracowaną fabułą wciąga, jak chodzenie po bagnach.

Aby tego doświadczyć należy po tą książkę sięgnąć. Polecam – pozycja obowiązkowa.
Do przeczytania zachęca blog: Zakładka - recenzje subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Ile jeszcze można oszukiwać samą siebie, aby starać się za wszelką cenę wtopić w tłum, gdy jest się kobietą kompletnie pozbawioną włosów, mąż jest kosmonautą, a dziecko ma wrodzony autyzm. Piękna powieść z genialnym zakończeniem.

Debiutanci nigdy nie mają łatwo. Pochodząca z Detroit pisarka tworząc swoje dzieło też zapewne nie miała lekko. Jednak coś sprawiło, że „The Wall...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektórzy powiadają, że gdyby mogli kogoś zabić wzrokiem to z pewnością by tego dokonali. Nadie Grant nigdy nie miała takich zachcianek, a jednak los spłatał jej strasznego figla. Jej dar stał się przekleństwem.

Nadie Grant jest świeżo upieczoną studentką architektury krajobrazu, którą ktoś obdarzył niezwykłym darem. Każde jej spojrzenie prosto w oczy rozmówcy może okazać się nie tylko niebezpieczne, ale i dla niego śmiertelne. Dziewczyna zdaje sobie z sprawę ze swojego przekleństwa, ale nie może zrozumieć, co sprawiło, że znalazła się w tak niezwykłej sytuacji.

Dodatkowo strach i lęk potęgują już pierwsze dni w nowym akademiku, gdzie Nadie ciągle odczuwa dziwny niepokój. Grozę potęgują rozgrywające się wokół niej dramatyczne i pełne napięcia wydarzenia. Nowo poznani znajomi wcale nie są tymi, za których się podają. Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że nie są oni nawet ludźmi.

W końcu przychodzi ten dzień, gdy Nadie odkrywa wstrząsającą prawdę. Epilegmena, czyli wybrana wśród kobiet musi stawić czoła nie tylko swojemu przekleństwu, ale i zapomnianym bóstwom i ich wysłannikom z dawnych mitologii i wierzeń. Czy uda jej się wykonać to zadanie i co najważniejsze ujść z życiem? Wiele wskazuje na to, że pomimo pomocy potężnych sojuszników może jej się to nie udać.

„Dar” (autorki pochodzącej z Wrocławia z dzielnicy najbardziej znanej w całej Polsce, czyli Psie Pole) Doroty Majsterkiewicz jest ciekawą propozycją dla osób, które zaczytują się w literaturze science-fiction. Ale nie tylko. To opowieść o miłości, przyjaźni, trudach życia z jego przeciwnościami i tym, co można osiągnąć, gdy bardzo się tego chce i można liczyć na wsparcie przyjaciół.

Ciekawym wydaje się pomysł z przekleństwem tytułowej bohaterki osnutym na kanwie intrygi Bogów z mitologii greckiej. Powolne rozsupływanie tajemnic jest jak kłębek nici, który w mitologii Ariadna podarowała Tezeuszowi, aby ten mógł wydostać się z labiryntu Minotaura.

Podobnie czytelnik zagłębiając się w lekturę ma wrażenie, jakby pokonując kolejne korytarze labiryntu odkrywał nowe przestrzenie, jednocześnie będąc prowadzonym po nitce do kłębka, którym to okazuje się zaskakujące zakończenie.

Książka Doroty Majsterkiewicz to doskonały debiut i świetna, wciągająca, na co najmniej kilka wieczorów pozycja,. Polecam gorąco.

Do przeczytania zachęca blog: Zakładka-recenzje subiektywne: https://bachorski.wordpress.com/

Niektórzy powiadają, że gdyby mogli kogoś zabić wzrokiem to z pewnością by tego dokonali. Nadie Grant nigdy nie miała takich zachcianek, a jednak los spłatał jej strasznego figla. Jej dar stał się przekleństwem.

Nadie Grant jest świeżo upieczoną studentką architektury krajobrazu, którą ktoś obdarzył niezwykłym darem. Każde jej spojrzenie prosto w oczy rozmówcy może okazać...

więcej Pokaż mimo to