-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1196
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać452
Biblioteczka
2015-09-25
Superbohater działający w obronie Królestwa Niebieskiego wyciągnięty z komiksów Marvel'a czy maszyna do zabijania? Daimon Frey powraca, ale w nieco innej odsłonie. Jako szaleniec. Tak przynajmniej uważają skrzydlaci. Abaddon twierdzi, że Jasność do niego przemówiła i nakazała zniszczyć świat. Ścigający nagle staje się ściganym a przyjaźń równa się ze swoim dotychczasowym przeciwieństwem. Rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę.
Po przeczytaniu Siewcy Wiatru musiałam sięgnąć po pierwszy tom Zbieracza Burz. Nie ukrywam, że obawiałam się, że książka nie spełni moich oczekiwań i Kossakowska nie utrzyma poziomu poprzedniej części. Myliłam się. Lektura jest równie zadziwiająca, wciągająca i intrygująca jak jej poprzedniczka, jednak brakowało mi tego chaosu obecnego w Siewcy Wiatru. W Zbieraczu burz wszystko trzyma się kupy a autorka nie wprowadza czytelnika w zakłopotanie poprzez dodawanie kolejnych wątków. Fabuła jest ściśle określona i da się ją opisać w prosty sposób mimo pojawiania się pobocznych motywów, których jest na prawdę niewiele.
Z bohaterami wykreowanymi w Siewcy Wiatru zżyłam się jeszcze bardziej podczas czytania Zbieracza Burz. Pomysł na wprowadzenie tak diametralnych zmian w charakterach postaci i całym świecie, do którego przenieśliśmy się tom wcześniej był po prostu genialny. Momentami odnosiłam wrażenie, że Michał w Zbieraczu to nie ten sam Michał, którego poznałam w Siewcy. To, jak bardzo Kossakowska namieszała w głowach bohaterom jest nie do opisania. Zapoznając się z ową lekturą można dostrzec, jak niektóre czynniki wpływają na psychikę człowieka i jakie są tego skutki.
Jak już wspominałam w recenzji Siewcy - Maja Lidia Kossakowska posługuje się dość specyficznym, ale przyjemnym do czytania językiem. Widać, że budowanie bardzo szczegółowych opisów sprawia jej przyjemność i nie robi tego na siłę, tylko przekazuje czytelnikom wszystko, co wpadnie jej do głowy, aby móc lepiej wczuć się w świat przedstawiony oraz lepiej poznać odczucia bohaterów. Książkę czyta się bardzo szybko. Wpływa na to między innymi dość duża czcionka, przejrzyście ułożony tekst, język, no i przede wszystkim fabuła, dzięki której od lektury nie da się oderwać.
Maja Lidia Kossakowska wciągnęła mnie w swój świat od pierwszej strony Siewcy Wiatru i nie ukrywam, że raczej mnie z niego nie wypuściła. Mimo tego, że obie książki czytałam ponad rok temu, nadal czuję, że w jakimś stopniu w nim pozostałam. Pierwszy tom Zbieracza Burz polecam każdemu, kto po zapoznaniu się z Siewcą jeszcze nie miał okazji po niego sięgnąć. Z kolei osobom, które nie miały styczności z twórczością pani Kossakowskiej jak najbardziej polecam tą serię. Na prawdę warto się z nią zapoznać.
Superbohater działający w obronie Królestwa Niebieskiego wyciągnięty z komiksów Marvel'a czy maszyna do zabijania? Daimon Frey powraca, ale w nieco innej odsłonie. Jako szaleniec. Tak przynajmniej uważają skrzydlaci. Abaddon twierdzi, że Jasność do niego przemówiła i nakazała zniszczyć świat. Ścigający nagle staje się ściganym a przyjaźń równa się ze swoim dotychczasowym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-10
O cyklu "Pieśń Lodu i Ognia" zrobiło się głośno, kiedy na ekranach pojawił się serial produkcji HBO nakręcony na podstawie dzieła George'a R.R. Martin'a. Zapewne każdemu owa saga jak i jej ekranizacja jest dobrze znana, więc myślę, że wszyscy dobrze wiedzą o czym mowa. "Gra o Tron" jest pierwszym tomem bestsellerowego cyklu, którego tytuł przywołałam wcześniej.
Królewski namiestnik - lord Jon Arryn nie żyje. Władca Siedmiu Królestw, Robert Baratheon przybywa do Winterfell i składa propozycję przejęcia stanowiska swojemu przyjacielowi Eddardowi, który jest właścicielem tamtejszych ziem. Z czasem wszystko zaczyna się komplikować co skutkuje napięciem między rodem Starków a rodem Lannisterów. W tym samym czasie Viserys Targaryen planuje przejęcie kontroli nad Żelaznym Tronem wykorzystując do spisku swoją siostrę - Daenerys Targaryen. Rozpoczyna się krwawa gra, w której każdy chce zostać zwycięzcą, ale miejsce jest tylko jedno.
George R.R. Martin przedstawia nam całą masę barwnych i dopracowanych postaci, które mamy okazję bardzo blisko poznać. Charakterystyka poszczególnych rodów i wykreowanie świata, do którego przenosimy się czytając pierwszy tom "Pieśni Lodu i Ognia" przypomina mi nieco styl znanego wszystkim J.R.R. Tolkien'a, który jest specyficzny i dość ciężki. Jest to oczywiście ogromny plus dla autora, ponieważ tak, jak twórca Śródziemia przedstawia wszystko bardzo dokładnie, każdą intrygę, których jest multum rozwija do tego stopnia, że momentami trudno jest się odnaleźć w całej historii a także dopina wszystko na ostatni guzik, co niestety nie zawsze jest obecne w książkach.
"Gra o Tron" wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron i nie chciała wypuścić. Na początku czytało mi się dość ciężko, jednak cała historia bardzo mnie zaintrygowała i nie mogłam się od niej oderwać. Nic dodać nic ująć. Zdecydowanie lektura godna polecenia, z którą każdy miłośnik fantastyki powinien się zapoznać.
O cyklu "Pieśń Lodu i Ognia" zrobiło się głośno, kiedy na ekranach pojawił się serial produkcji HBO nakręcony na podstawie dzieła George'a R.R. Martin'a. Zapewne każdemu owa saga jak i jej ekranizacja jest dobrze znana, więc myślę, że wszyscy dobrze wiedzą o czym mowa. "Gra o Tron" jest pierwszym tomem bestsellerowego cyklu, którego tytuł przywołałam wcześniej.
Królewski...
2014-07-17
2014-08-18
2012
2012
2012
„Kłamcę” widywałam na półce w Empiku bardzo często i za każdym razem był to pierwszy tom. Dobre kilka miesięcy wmawiałam sobie, że niedługo nadejdzie czas kupienia tej książki, gdyż nawiedza mnie za każdym razem kiedy wchodzę do działu z fantastyką. Co tu ukrywać –zachęciła mnie okładka. Długowłosy blondyn ze spluwą w ręce i wisiorem z młotem Thora. Po przeczytaniu ogólnego zarysu fabuły, „Kłamca” siedział mi w głowie aż do momentu kupienia książki.
Tom jest podzielony na opowiadania, których głównym bohaterem jest Loki –nordycki bóg kłamstwa. Jednak książka nabita jest również innymi postaciami z mitologii nordyckiej a także egipskiej czy słowiańskiej. Co mnie zaskoczyło najbardziej? Otóż fakt, że wszystko dzieje się w świecie współczesnym oraz tytułowy Kłamca pracuje dla aniołów. Nie ukrywam, że te dwa zjawiska nie wywołały we mnie radości. Wręcz przeciwnie. Lekko mnie zniechęciły. Dlaczego? Po pierwsze, nie preferuję książek, których akcja toczy się w czasach współczesnych. Po drugie, anioły kojarzą mi się tylko i wyłącznie z powieściami i filmami dla nastolatek, które oglądają i czytają nie to na co mają ochotę, tylko to co jest „modne”. Miłość między aniołem a człowiekiem, przemiana w anioła, bo bohaterka nie jest szczęśliwa w swoim ciele itd. Zawiewa nudą i oklepaną fabułą. Jednak po przeczytaniu „Kłamcy” zdałam sobie sprawę z tego, że nie każda książka o aniołach jest zła i oklepana. Zmienił się mój pogląd na ogólny udział tych istot w książkach a nawet mnie zainteresował. Oczywiście nie mam na myśli przykładów takich, jakie podałam wcześniej, bo do nich zawsze będę sceptycznie nastawiona. W „Kłamcy” każdy dialog potrafi rozbawić. Sposób bycia głównego bohatera również, ponieważ nie każdy potrafi powiedzieć wprost, że ma wszystko w dupie.
Lektura jest pisana prostym językiem, przez co szybko się ją czyta. Wcześniej wspomniani aniołowie są całkiem inaczej przedstawieni niż każdy sobie ich na początku wyobraża. Ćwiek w swoim dziele pokazuje, że nie każda dobra książka musi być pisana trudnym językiem i być przedstawiona w poważnym klimacie. Jednak każdy ma odmienny gust co do literatury. Jeden powie, że książka była świetna i bardzo zabawna, drugi z kolei uzna, że była nudna i nic śmiesznego w niej nie było. Uważam, że teraz mało ludzi posiada takie poczucie humoru, chyba, że trafiam na same sknery.
Osobiście pokochałam „Kłamcę” po pierwszym opowiadaniu i obecnie znajduje się na liście moich ulubionych książek. Planuję przeczytać tą lekturę jeszcze kilka razy i bardzo zazdroszczę osobom, które zapoznają się z nią pierwszy raz.
„Kłamcę” widywałam na półce w Empiku bardzo często i za każdym razem był to pierwszy tom. Dobre kilka miesięcy wmawiałam sobie, że niedługo nadejdzie czas kupienia tej książki, gdyż nawiedza mnie za każdym razem kiedy wchodzę do działu z fantastyką. Co tu ukrywać –zachęciła mnie okładka. Długowłosy blondyn ze spluwą w ręce i wisiorem z młotem Thora. Po przeczytaniu ogólnego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jako, że poprzednie dwie książki - Schronienie oraz Kilka sekund od śmierci bardzo mi się podobały nie byłabym sobą, gdybym nie sięgnęła po kolejny tom, w którym rolę głównego bohatera stanowi Mickey Bolitar, bratanek Myrona. Długo czekałam na tą książkę, spodziewałam się czegoś niesamowitego i skłamałabym, gdybym stwierdziła, że się zawiodłam.
Minęło osiem miesięcy od tragicznej śmierci ojca Mickeya. Osiem miesięcy kłamstw, przemilczeń i pytań bez odpowiedzi. Chłopak wciąż wierzy, że wypadek samochodowy, w którym ojciec podobno zginął, był jedną wielką mistyfikacją. Ekshumacja zwłok tylko utwierdza go w tym przekonaniu. Mickey próbuje dociec prawdy o ojcu, ale prowadzi jeszcze dwa niezależne śledztwa. Jedno dotyczy afery dopingowej w szkolnej drużynie koszykówki. Drugie – zaginięcia chłopaka jego przyjaciółki Emy. Chłopaka, który być może w ogóle nie istnieje.
Nigdy tego nie robię, ale w tym przypadku coś skłoniło mnie do skomentowania okładki. Przez długi okres czasu już po przeczytaniu książka leżała w zasięgu mojego wzroku, gdyż nie mogłam go od niej oderwać (teraz podczas pisania recenzji też mnie trochę rozprasza). Okładka jest bardzo klimatyczna i nie ukrywam, że uważam ją za dość tajemniczą. Koszykówka dla mnie jak i głównego bohatera stanowi dużą część życia, dlatego też wszystko co z nią związane musi wpaść w moje ręce. Między innymi dlatego koniecznie musiałam mieć tą książkę na własność.
Język, którym posługuje się Harlan Coben jest prosty przez co książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Autor nie bawi się w urozmaicanie tekstu trudnymi opisami, ciężkimi dla oczu zagadnieniami czy skomplikowanymi dialogami. Ewidentnie widać, że Coben skupia się na fabule i intrydze, którą stopniowo rozbudowuje trzymając czytelnika w niepewności a może nawet napięciu.
Z góry mogę powiedzieć, że niespodziewane zwroty akcji, których dostarcza Coben w większości swoich utworów diametralnie zmieniają przebieg zdarzeń, co nie pozwala czytelnikowi oderwać się od lektury. W Odnalezionym jest ich co niemiara. Trzy główne wątki, które przeplatają się między sobą sprawiają, że zaczynamy się niecierpliwić a w naszych głowach kotłują się najróżniejsze pytania, na które koniecznie chcielibyśmy poznać odpowiedzi. Chęć dowiedzenia się co, jak, gdzie, kto, dlaczego, doprowadza do całkowitego pogrążenia się w lekturze.
Harlan Coben mimo prostego języka potrafi wzbudzić w czytelniku silne uczucia takie jak ciekawość, gniew, współczucie, może nawet strach. Nie mogłabym też nie wspomnieć o wzruszeniu. Mam tutaj na myśli głównie zakończenie, na którym zalałam się łzami.
Odnaleziony to majstersztyk, który wciągnął mnie od pierwszej strony i nie pozwolił oderwać do ostatniej. Jak najbardziej polecam.
Jako, że poprzednie dwie książki - Schronienie oraz Kilka sekund od śmierci bardzo mi się podobały nie byłabym sobą, gdybym nie sięgnęła po kolejny tom, w którym rolę głównego bohatera stanowi Mickey Bolitar, bratanek Myrona. Długo czekałam na tą książkę, spodziewałam się czegoś niesamowitego i skłamałabym, gdybym stwierdziła, że się zawiodłam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMinęło osiem miesięcy od...