-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-02-08
Spoiler: nic nie jest takie jak się wydaje.
Marc Elsberg przenosi Nas do świata teraźniejszego, na pograniczu prawdy a fikcji. Zabiera Nas do swojej bujnej wyobraźni i trzyma w napięciu i przekonaniu, że to wszystko prawda. Wizja jaką Nam przedstawia miejscami mrozi krew w żyłach, miejscami zadziwia a na koniec powala na kolana, zostawiając Nas samych sobie z posmakiem kompletnego szaleństwa w ustach. Ale od początku.
W Monachium umiera Amerykański sekretarz stanu. Wszystko wskazuje na zawał serca, ale prawda ukrywająca się w jego ciele wychodzi na jaw podczas sekcji zwłok. Po tych wydarzeniach Jessica Roberts staje na czele zespołu mającego rozwiązać zagadkę jego śmierci.
Po drugiej stronie świata pracownicy międzynarodowej firmy chemicznej trafiają w Brazylii, Tanzanii i Indiach niezwykłe zmiany genetyczne w roślinach uprawnych i zwierzętach hodowlanych. Rozpoczyna się wyścig by zmiany te wytłumaczyć i wyeliminować z rynku konkurencję. Za wszelką cenę.
Tymczasem małżeństwo- Helen i Greg starają się o dziecko. Lekarz z kliniki niepłodności w Kalifornii oferuje im nadzieję i ulepszony kod genetyczny ich dziecka. Zaczyna się nieprawdopodobna podróż ich życia przez nieoficjalne badania, które skutecznie doprowadziły już do narodzin setki takich, ulepszonych ,,dzieci na zamówienie".
Jednocześnie znika jedno z ,,nowoczesnych dzieci" i wszystko zmierza do wyjaśnienia, jednak droga ku temu nie jest tak prosta jak można by pomyśleć...
Ale nic nie jest takie jak się wydaje. Wątki nie specjalnie ze sobą powiązane. Zakręcone, nieprawdopodobne. Miejscami stają się monotonne w opisach, męczące w swojej zawiłości w końcu łączą się, doprowadzając czytelnika do nie małego szału. Podróżujemy przez kontynenty świata, skaczemy z science fiction w otchłanie prawdy i niezwykłego realizmu, po to by w końcu wylądować. Twardo, niespodziewanie i boleśnie. Niesmak pozostaje. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest proste i możemy się tylko domyślać, snuć własne podejrzenia na temat przedstawiony nam w powieści.
Technicznie Marc Elsberg nie zawodzi. Daje nam nie koniecznie czyste i perfekcyjne postacie, jednak odpowiednio zarysowane i przedstawione stają nam się bliskimi lub wrogimi. Przede wszystkim to one dają Nam realizm i wciągają Nas w historię i prowadzą za rękę przez wyżyny ,,Helisy". Każdą postać każdy sam musi odkryć, zrozumieć i ,,odebrać". Tu nie ma miejsca na obiektywizm, każdy sam, potem dyskusja, do której oczywiście zapraszam w wiadomości prywatnej.
,,Helisa" jest bardzo dokładna i rzeczowa. Wciąga i daje czytelnikowi to po co przyszedł. Zwroty akcji, ciekawych bohaterów i historię tak prostą w swojej zawiłości, że to aż miło czytać.
Polecam, dając zasłużone 10/10 gwiazdek.
Spoiler: nic nie jest takie jak się wydaje.
Marc Elsberg przenosi Nas do świata teraźniejszego, na pograniczu prawdy a fikcji. Zabiera Nas do swojej bujnej wyobraźni i trzyma w napięciu i przekonaniu, że to wszystko prawda. Wizja jaką Nam przedstawia miejscami mrozi krew w żyłach, miejscami zadziwia a na koniec powala na kolana, zostawiając Nas samych sobie z posmakiem...
2023-01-20
2024-01-21
2023-03-09
2018-08-05
Do ,,Księgi Ogni” musiałam długo się przekonywać. Po pierwsze dla tego, że nie lubię książek pisanych z perspektywy pierwszej osoby. Po drugie dla tego, że mimo wymyślonych wydarzeń dziejących się w książce, akcja dzieje się niejako w rzeczywistości (pomijając fakt, że akcja rozgrywa się 266 lat temu licząc od obecnego roku). ,,Księga ogni” należy do gatunku fikcji historycznej, co po powieści ,,Łabędź i Złodzieje” skutecznie mnie i odpycha i przyciąga jednocześnie.
Jest rok 1752. Anglia. Młoda dziewczyna o imieniu Agnes Trussel żyje wraz z rodziną w małej wiosce w Sussex. Wiedzie im się dosyć średnio. Kolokwialnie mówiąc ,,jest dużo gęb do wykarmienia” a nie ma z czego. Agnes ma trzy siostry i jednego brata, ale nie jest najstarsza z całej tej zgrai. Jej ojciec łapie się każdej pracy jaką znajdzie, matka zajmuje się domem i najmłodszym dzieckiem. Agnes wraz z rodzeństwem pomagają jak mogą. To gotują, to wieczorami przędzą lub tkają. Jest wczesna jesień a Agnes ukrywa straszną tajemnicę, której wyjście na jaw zhańbi ją i całą jej rodzinę, na co dziewczyna nie może sobie pozwolić.
Pewnego dnia, wysłana do ,,sąsiadki” po garnki odkrywa, że ta nie żyje. Wstrząśnięta tym widokiem odkrywa, że kobieta miała sporo pieniędzy. Targana sprzecznymi emocjami tworzy naprędce plan. Ucieknie. Ucieknie, zabierając wcześniej pieniądze nieboszczce. Ukrywa więc monety pod gorsetem i jak gdyby nigdy nic wraca do domu, nic nikomu nie mówiąc, a w tajemnicy układając szczegóły swojego planu. W końcu Agnes ucieka, zabierając ze sobą jedynie kradzione monety i jedno ubranie na zmianę, należące niegdyś do jej starszej siostry. We wiosce znajduje wóz jadący do Londynu, na który wsiada rozpoczynając swoją podróż.
Podczas drogi towarzyszą Nam wspaniałe opisy natury i całego otoczenia. Pełne emocji niepokoje głównej bohaterki, jej przemyślenia, bolączki i wspomnienia. W podróży Agnes nawet zaprzyjaźnia się z jedną kobietą, która również podróżuje do Londynu. Lettice Talbot wydaje się Agnes dostojną i zamożną kobietą. Pachnąca, ładnie ubrana dziewczyna zabiera Agnes na obiad podczas jednego z postojów, a w samym Londynie oferuje jej pomoc w formie dachu nad głową i pracy. Jednak Agnes Trussel gubi kartkę z instrukcjami jak dojść na stancje poleconą jej przez Lettice Talbot i tym samym gubi się w nowym mieście. Uliczki Londynu, spowite mrokiem nocy i ulewnym deszczem wydają się jej być pełne grozy jak i niebezpieczeństw, których tak bardzo chciałaby uniknąć. Na całe szczęście Agnes znajduje miejsce gdzie może mieszkać i pracować. Na drzwiach jednego z wielu budynków znajduje ogłoszenie szukające gospodyni domowej. Jednak właściciel domu, pan John Blacklock, znalazłszy już gospodynię nie chce jej przyjąć pod swój dach. Agnes pozbawiona wszelkiej nadziei przekonuje go, że ma sprawne palce i może mu się przydać. Tak namówiony przyjmuje ją jako swoją asystentkę.
Następnego dnia Agnes Trussel rozpoczyna swoją pracę jako asystentka wytwórcy fajerwerków. Z początku ma zapoznać się z narzędziami i obserwować pana Blacklock'a a z czasem pomagać mu coraz bardziej i bardziej.
W czasie gdy Agnes mieszka w domu pana Blacklocka, pomaga gospodyni, chodzi czasem na zakupy i pomaga w warsztacie Johna dowiadujemy się, że jej zhańbienie niedługo przyniesie skutek. Mianowicie ciążę. Wspomnienie gwałtu, którego ofiarą stała się Agnes towarzyszy bohaterce od początku książki a teraz jest już na 100% pewna, że jest brzemienna. W jej głowie rodzi się kolejny plan by uniknąć hańby. Postanawia wrobić w ożenek jednego z dostawców prochu pana Blacklocka. Jej plan postępuje, ale niestety gdy tylko jej ,,kandydat” orientuje się, że jest w ciąży- porzuca ją oskarżając ją w dodatku o nieczyste zagrania jej szefa (błędnie myśląc, że dziecko jest jego). Nieszczęśliwa Agnes, która kompletnie nie wie co zrobić, spotyka niespodziewanie Lettice Talbot, która okazuje się jedną z ,,dam do towarzystwa” cieszącą się złą opinią w społeczeństwie. Ta daje jej adres kobiety, która ma jej pomóc pozbyć się problemu. Agnes po wizycie u niej zażywa trutkę, która ma sprawić, że poroni. Niestety gdy przychodzi co do czego, ratuje ją jedna z pomocy domowych pana Blacklock'a i dziecko zostaje uratowane a Agnes postanawia je urodzić i oddać do przytułku (czego wolała uniknąć wiedząc że i tak dziecko będzie skazane na biedę tak samo gdyby miała sama je wychować).
Sprawy przybierają niespodziewany obrót kiedy jednej nocy John Blacklock umiera. Jedna z gospodyń natychmiast ucieka, kradnąc z gabinetu pana Blacklock'a zegar. A Agnes i druga z gospodyń zajmują się pogrzebem. Kolejną niespodzianką dla Nas i dla Agnes staje się dzień kiedy do domu Blacklock'a przybywa mecenas ze spisaną ostatnią wolą Johna Blacklock'a, w której stoi, że Agnes z domu Trussel jest żoną pana Blacklocka i przejmuje po nim cały majątek, warsztat i wszystko inne co zostawił po sobie nieboszczyk.
Na koniec książki Agnes (od teraz Blacklock) wysyła list do swojej najstarszej siostry, w którym informuje ją o tym, że jej mąż zmarł a ona sama niedługo urodzi jego dziecko. W międzyczasie Agnes znajduje w gabinecie swojego zmarłego męża jego notatnik, w którym zapisał jej wszystko co powinna wiedzieć by dalej wytwarzać fajerwerki tak dobre jakie wytwarzali razem. Ta jedna książeczka staje się dla niej jej własną ,,Księgą Ogni”- zapiskiem wszystkich sekretów i tajemnic, jakie zostawił po sobie John Blacklock. Agnes przeżywa też szok, kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka Lettice Talbot została stracona na placu Tyburn.
Co mam powiedzieć by dobrze zakończyć i zachęcić do przeczytania Księgi Ogni? To książka w całości poświęcona nierównej walce, niesprawiedliwości społecznej i hipokryzji. Chorobliwej religijności i sztywnej, niekiedy też obrzydliwej etykiety. Bohaterowie są doskonale zarysowani. Oschły pan Blacklock, który z czasem zyskuje cech szaleństwa i dobroci. Zagubiona i nieśmiała Agnes skrywająca w sobie tak wiele sekretów, jednocześnie mająca serce na wierzchu. Lettice Talbot, która pod idealną powłoką ukrywa resztki godności, skończona dla opinii publicznej, tak lubiana przez Agnes... Gospodynie domowe, twardo stąpające po ziemi, szorstkie i tak samo wyrachowane przez życie. Historia prosta, okraszona dużą porcją pięknych, obrazowych opisów przyrody i brudnego miasta. Pełna emocji tych dobrych i tych złych. Pełna wszystkiego co dobra książka powinna w sobie mieć. Jednym słowem Jane Borodale napisała cudowną opowieść, którą warto przeczytać.
10/10
Do ,,Księgi Ogni” musiałam długo się przekonywać. Po pierwsze dla tego, że nie lubię książek pisanych z perspektywy pierwszej osoby. Po drugie dla tego, że mimo wymyślonych wydarzeń dziejących się w książce, akcja dzieje się niejako w rzeczywistości (pomijając fakt, że akcja rozgrywa się 266 lat temu licząc od obecnego roku). ,,Księga ogni” należy do gatunku fikcji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-25
Nie mogłam przestać czytać. Tak jak w poprzednich częściach autor przenosi nas pod ziemię- do moskiewskiego, tytułowego metra. Co jest inne w tej części? Częściej przenosimy się na powierzchnię! Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że akcja książki dzieje się i dotyczy bardziej powierzchni niż znanego nam z 2033 i z 2034 metra. Kiedy w pierwszej części śledziliśmy przygody Artema, w drugiej Homera i Saszy, tak w trzeciej mamy kumulację. Kontynuujemy przygody dorosłego sieroty,którego towarzyszem zostaje teraz Homer. Zaskoczeniem jest pojawienie się także Saszy, która dla wszystkich czytelników zginęła podczas zalewania jednego z tuneli metra w poprzedniej części. W ,,Metro 2035" mamy styczność z dobrze nam znanymi frakcjami, tunelami i ścieżkami wytyczonymi w poprzednich książkach, ale także z nieznaną, tajemniczą i dosłownie ,,liźniętą" wcześniej powierzchnią wymarłej Moskwy. W tej części odkrywamy powoli i w zaskakujący sposób odkrywamy całą prawdę, wszystkie tajemnice i prawa rządzące całym metrem. Dla wielu Glukhowsky przysłowiowo ,,odgrzewa kotleta", bierze oklepany temat, który się już po prostu przejadł. Ale według mnie robi to w sposób ciekawy, odgrzewa tego kotleta na świeżym tłuszczyku, podaje z młodymi ziemniaczkami z koperkiem i z dodatkiem świeżej, wiosennej sałatki podaje czytelnikom jako doskonałe, 5 gwiazdkowe danie- zwieńczenie całości. Oczywiście jak każda książka ma pewne wady. Mianowicie stale powtarzające się opisy, niekiedy powielające się postaci (wyglądem bądź charakterem), ale mimo wszystko cały zamysł robi robotę :). Zaskakujące zwroty akcji, dosadne, przyprawiające o gęsią skórkę opisy, czasem znajome sytuacje, romanse i erotyka, retrospekcje, odnowione historie bohaterów i dość otwarte zakończenie, sprawiają że mam ochotę na więcej, lecz nie z uniwersum a od samego autora, który po prostu wie jak pisać i robi to znakomicie! Polecam zdecydowanie fanom serii, nie tylko poprzednich części, ale też i gier. Całe 10/10!
Nie mogłam przestać czytać. Tak jak w poprzednich częściach autor przenosi nas pod ziemię- do moskiewskiego, tytułowego metra. Co jest inne w tej części? Częściej przenosimy się na powierzchnię! Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że akcja książki dzieje się i dotyczy bardziej powierzchni niż znanego nam z 2033 i z 2034 metra. Kiedy w pierwszej części śledziliśmy przygody...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-15
Co można powiedzieć o ,,Miłości z kamienia”... Jest to jedna z najbardziej dosadnych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Traktuje o miłości, przywiązaniu i wielkim strachu. Mimo głównego tematu, jakim jest życie z korespondentem wojennym jest przy tym powieścią uniwersalną, w której możemy znaleźć zarówno rozterki moralne jak i odniesienia historyczne. Ale od początku.
Autorką książki ,,Miłość z kamienia, życie z korespondentem wojennym” jest Grażyna Jagielska. Żona znanego dziennikarza, korespondenta wojennego, Wojciecha Jagielskiego. Razem przeżyli 53 wojny. Grażyna opisuje ogromny fragment swojego życia, uchyla nam, czytelnikom, sekretów z ich wspólnego życia. Wspólnego chociaż w większości przeżytego oddzielnie. Miłość z kamienia rozpoczyna się w momencie, w którym Wojciech Jagielski przywozi Grażynę do kliniki psychiatrycznej z objawami stresu pourazowego. W ośrodku poznajemy też Lucjana, Polaka, który w ośrodku był już wcześniej. Grażyna trafia tam, mimo że sama przeżyła wojnę tylko raz a to jej mąż wyjeżdżał, ryzykował i był w centrum wydarzeń wojen i rebelii. To on spotykał się z watażkami, mordercami i przywódcami i to on, w teorii, powinien odczuć tego skutki w postaci tej choroby. Tak się jednak nie stało. Grażyna z każdym dniem rozłąki, z każdym wyjazdem Wojtka przeżywała te same wojny, zostawiona sama sobie, zupełnie samotna, powoli staczając się apatię i dalej w zespół stresu pourazowego. Skulona na podłodze pod kuchenką, odbierała zmyślone telefony z informacją o śmierci jej męża. W szalonych myślach prowadziła na ten temat całe dialogi a informacje o śmierci były za każdym razem inne. W myślach nawet prowadziła życie, stopniowo odsuwając się od życia codziennego, takiego rzeczywistego. Zatracała kontakty, zatracała przyjaźnie. W którymś momencie zdała sobie sprawę z tego, że zatraciła również życie zawodowe, a ze swoją przyjaciółką nie miała kontaktu przez ponad 2 lata. Jak do tego doszło? Na pewno ,,pomogły” jej opowieści Wojtka, który wracając z podróży opowiadał jej ze szczegółami krwawe wydarzenia. Gwałty, morderstwa i wybuchy towarzyszyły im nawet podczas wspólnych aktywności. Historie z wojen mieszają się z historiami Lucjana i opowieściami o staraniach normalnego życia. Historie o sadzeniu kwiatów w ogrodzie przeplatają się z historiami o szale, strachu i rozpaczy. Nie do pomyślenia a jednak dla nich była to przykra codzienność. Liczne nagrody i wyróżnienia Wojtka nie były w stanie wynagrodzić Grażynie czasu spędzonego osobno, w strachu, że jej mąż już nigdy nie wróci do domu. Doszło nawet do sytuacji, w której Grażyna zawiózłszy swoje dziecko do szpitala, zapytana o ojca dziecka odpowiedziała, że ojciec zginął na wojnie. Ale w książce pojawiają się historie, w których oboje próbują odbudować łączące ich uczucie- historii o najważniejszej, 54 wojnie, którą stoczyli między sobą. Opis dwóch wojen, na które wyruszyli razem daje nadzieje. Pierwsza, którą obserwowali z daleka, z łodzi na jeziorze, słuchając tylko odległych wybuchów i druga, która przerwała ich wspólną podróż, wypełniona niebezpiecznymi sytuacjami jak przebieganie przez linię frontu. To właśnie ta druga najbardziej uświadamia Grażynie co w pracy korespondenta najbardziej się liczy i co w niej pociąga. Adrenalina, świadomość bycia w centrum wydarzeń, świadomość, że jest się jedyną osobą, która może opisać to wszystko światu...
Miłość z kamienia opisuje życie, śmierć, proces zapadania w chorobę psychiczną, proces wychodzenia z tej choroby, zawód korespondenta wojennego. Jest powieścią uniwersalną, ale jakże dosadną, trafiającą w sedno problemu. Chwyta za serce, ściska, miażdży je i wyciąga gardłem wśród łez. Czytając możemy poczuć to samo co Grażyna Jagielska. Czytając możemy przenieść się w jej świat, który wydawać by się mogło, jest fikcją a jednak to ten sam świat w którym żyjemy na co dzień. Do tej pory nie przeczytałam innej, tak wzruszającej, poruszającej i zaskakującej książki jak ta. Warto też wspomnieć, że w 2017 roku powstał film na podstawie Miłości z kamienia, za który, moim zdaniem, warto sięgnąć. Tak jak po inne książki Grażyny Jagielskiej na przykład ,,Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku.”
Kończąc... Zdecydowanie warto przeżyć tę książkę.
Zapraszam jak zwykle do wiadomości prywatnych, chętnie podyskutuję na temat tej książki.
Co można powiedzieć o ,,Miłości z kamienia”... Jest to jedna z najbardziej dosadnych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Traktuje o miłości, przywiązaniu i wielkim strachu. Mimo głównego tematu, jakim jest życie z korespondentem wojennym jest przy tym powieścią uniwersalną, w której możemy znaleźć zarówno rozterki moralne jak i odniesienia historyczne. Ale od...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-19
Książka dla dzieci- fakt. Ale każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Całkiem zabawna historia :)
Książka dla dzieci- fakt. Ale każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Całkiem zabawna historia :)
Pokaż mimo to
Owa książka zaplątała mi się gdzieś wśród książek, które wygrałam w konkursie literackim. Zupełnie niepozorna. Książka jest w twardej oprawie, która otoczona jest zwyczajną, papierową obwolutą o tej samej grafice. Moim zdaniem, stylizowana na stary papier, jakiś pergamin czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, to postać przedstawiona na okładce, zbudowana z otwartych i zamkniętych ksiąg, papieru, lekko mnie przerażała. Gdy tylko zobaczyłam tę książkę od razu poczułam, że nie jest to książka zwyczajna, jednak długo zwlekałam z przeczytaniem jej. Kilka razy ją przekartkowałam i to co mnie zniechęcało to nie czarna, lecz jasno brązowa czcionka, która wydała mi się bardzo mało czytelną. W rzeczywistości jednak było inaczej. Czytało mi się ją świetnie, ale to też główna zasługa samej treści niż czcionki. Format dzieła jest, jak dla mnie, mało spotykany. Około 22,5 cm na 12,5 cm. Długa, dość wąska, ale o dziwo niesamowicie poręczna. Gdy już zabrałam się za czytanie, nie mogłam jej odłożyć. Dopasowała mi się w dłonie i prawie dosłownie stopiła się ze mną w całość. Nie mogłam jej odłożyć nawet na chwilę!
Co do treści utworu to nie chcę zbytnio opisywać fabuły. Chcę by ta książka była dla Was tak samo wielkim zaskoczeniem jak dla mnie. Ogólnie rzecz biorąc książka opowiada o wykładowcy pewnego uniwersytetu, który podążając za przypadkowymi wskazówkami, próbuje na własną rękę wytłumaczyć na czym polegało życie jego zmarłej tragicznie koleżanki- Blumy, z którą ponad to miał romans. Losy bohatera opisane są w sposób ciekawy, niepozwalający "oderwać" się od dzieła. Co można jeszcze powiedzieć, by nie zdradzać Wam zbyt wiele?
Autor w niekoniecznie prosty sposób ukazuje zwyczajne i nie zwyczajne prawdy i wartości życiowe. Utwór od początku do końca był dla mnie czymś niesamowitym i zaskakującym. Z całą pewnością nie dzieło przypadku. Niepoprawna i nietypowa miłość do książek, która doprowadza do całkowitego obłędu, wręcz opętania. Doskonały opis pięknego wariactwa. Po przeczytaniu owej książki, kilka dni zajęło mi przyzwyczajenie się do "nowej siebie". To dzieło nakierowało mnie na pewien tor, na początku którego pokochałam wszystkie książki, bez względu na okładkę, rok wydania, autora. Sięgnęłam po książkę, która pokazała mi całkiem nowy lecz niebezpieczny świat. Wcześniej też kochałam czytać i kochałam te małe, papierowe stworzonka mieszkające w każdej bibliotece, księgarni, domu. Ale po przeczytaniu tej, zmieniło się moje nastawienie do starych książek. Bardziej zaczęłam doceniać ich moc i ich przekaz. Polecam ją każdemu.
Owa książka zaplątała mi się gdzieś wśród książek, które wygrałam w konkursie literackim. Zupełnie niepozorna. Książka jest w twardej oprawie, która otoczona jest zwyczajną, papierową obwolutą o tej samej grafice. Moim zdaniem, stylizowana na stary papier, jakiś pergamin czy coś w tym stylu. Szczerze mówiąc, to postać przedstawiona na okładce, zbudowana z otwartych i...
więcej Pokaż mimo to