-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2023-08-31
2023-08-31
2021-10
2020-04
2020-05
Dobrze się czyta. Podoba mi się, że narrator jest neutralny, nie narzuca konkretnej wizji świata, nie moralizuje. Mało jest takich narracji. Historia jest technicznie bardzo fajnie rozwinięta, na przestrzeni wielu lat, bohaterowie namacalni. Polecam mimo, że czegoś mi tam brakowało. Cały czas czekałam na coś więcej, nie wiem do końca dlaczego.
Dobrze się czyta. Podoba mi się, że narrator jest neutralny, nie narzuca konkretnej wizji świata, nie moralizuje. Mało jest takich narracji. Historia jest technicznie bardzo fajnie rozwinięta, na przestrzeni wielu lat, bohaterowie namacalni. Polecam mimo, że czegoś mi tam brakowało. Cały czas czekałam na coś więcej, nie wiem do końca dlaczego.
Pokaż mimo to2019-12
Książka napisana nierówno, językowo (a może to tłumaczenie) czasem niedomaga, bardzo długo się rozkręca, przerwana w dziwny sposób w momencie kiedy cała historia zaczęła nabierać tempa. Ale jednocześnie prosta, przystępna i ciekawa. Szkoda, że nie wykorzystała swojego potencjału.
Książka napisana nierówno, językowo (a może to tłumaczenie) czasem niedomaga, bardzo długo się rozkręca, przerwana w dziwny sposób w momencie kiedy cała historia zaczęła nabierać tempa. Ale jednocześnie prosta, przystępna i ciekawa. Szkoda, że nie wykorzystała swojego potencjału.
Pokaż mimo to2019-11-18
Bardzo ciekawe historie opisane bez oceniania, ważna książka, napisana w prosty sposób. Jedyny mały minus to to, że momentami niektóre opisy się powtarzają, tak jakby każda historia była pisana zupełnie osobno. Np. tam gdzie historie himalaistek się przecinały, czasem czyta się powtórzenia.
Bardzo ciekawe historie opisane bez oceniania, ważna książka, napisana w prosty sposób. Jedyny mały minus to to, że momentami niektóre opisy się powtarzają, tak jakby każda historia była pisana zupełnie osobno. Np. tam gdzie historie himalaistek się przecinały, czasem czyta się powtórzenia.
Pokaż mimo to2002
2004
2017
2019-02
Cytat z książki: "Frank Zappa powiedział kiedyś, że ludzki umysł jest jak spadochron: niebezpieczny jeśli się nie otworzy." Ta książka pokazuje zupełnie inny świat, nie do pomyślenia dla Polaków. Jest wielowątkowa, pełna ciekawych informacji, zdarzeń, cytatów, ale czasem trudno się czyta. Sięgając po nią miałam mylne wrażenie, że to reportaż albo przynajmniej coś w tym stylu, może esej. Ale to leży bliżej rozprawy popularno-naukowej. Na pewno warto przeczytać, ale trzeba mieć trochę cierpliwości do autorki, która pisze jak naukowiec, humanistka ale jednak akademik.
Cytat z książki: "Frank Zappa powiedział kiedyś, że ludzki umysł jest jak spadochron: niebezpieczny jeśli się nie otworzy." Ta książka pokazuje zupełnie inny świat, nie do pomyślenia dla Polaków. Jest wielowątkowa, pełna ciekawych informacji, zdarzeń, cytatów, ale czasem trudno się czyta. Sięgając po nią miałam mylne wrażenie, że to reportaż albo przynajmniej coś w tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01
2018-12
2018-02
Książka ma tytuł "Wszyscy powinniśmy być feministami", ale mi w niej brakuje uzasadnienia tej tezy. To nie jest zła lektura. Jest wielowątkowa, choć prosta, pisana od serca i przede wszystkim pokazuje feminizm z perspektywy nigeryjskiej (lub afrykańskiej), co jest bardzo wartościowe. Adichie zadaje wiele pytań i wytyka absurdy swojej i nie tylko swojej kultury. To dobra lektura, ale raczej dla początkujących feministów i feministek.
Książka ma tytuł "Wszyscy powinniśmy być feministami", ale mi w niej brakuje uzasadnienia tej tezy. To nie jest zła lektura. Jest wielowątkowa, choć prosta, pisana od serca i przede wszystkim pokazuje feminizm z perspektywy nigeryjskiej (lub afrykańskiej), co jest bardzo wartościowe. Adichie zadaje wiele pytań i wytyka absurdy swojej i nie tylko swojej kultury. To dobra...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08
Uwaga! Polski Coehlo pojechał do Australii i stwierdził, że zrobi z tego książkę. Słów zna dużo, ale o Aborygenach nie dowiemy się wiele. Co strona, to przerost formy nad treścią (w końcu autor jest poetą). Książka ma w sobie mało z reportażu, a tak jest reklamowana. Oto próbka tekstu: "Ta scena dotyka czegoś co jest w głowie, wciska się w podświadomość i choć jest to uczucie wyraźne, wcale nie chce się dać wyrazić. Mowię sobie, że to uczucie jest za stare zeby próbować je nazwać. Albo, że jest zbyt subtelne. Bez sensu byłoby je spłaszczać słowami." I takich coehlo-dyrdymałów jest w tej książce pełno!
Na koniec miałam wrażenie, że autor z żadnym bohaterem nie rozmawiał naprawdę długo. Zabrakło mi też kobiecych postaci, rodzin itp. Na okładce ma recenzje trzech panów, którzy używają słów "niezwykle ambitna, absolutna perła literacka" - bardzo dziwne... Może mężczyznom wystarczą opowieści o brudzie, pijaństwie, nieudanych polowaniach, kradzieżach aut itd. Opowieści tak niefajne, że można się w nich taplać jak w głupocie bohaterów Warsaw Shore, ale dla mnie to za mało. Wygląda to jakby Marczewski poszedł po najmniejszej linii oporu i opisał napotkanych obok swojego namiotu pijaczków, których nietrudno było znaleźć. Nie przypadło mi też do gustu to, jak ich ocenia. Nie jest to reporter opisujący bohaterów z godnością, obiektywizmem. Książka nie wyjaśnia historii podziału społecznego w Australii, ani różnic kulturowych czy biedy, w której żyją Aborygeni.
Strata czasu niestety. Dziwi mnie, że Wydawnictwo Czarne to sprzedaje.
Uwaga! Polski Coehlo pojechał do Australii i stwierdził, że zrobi z tego książkę. Słów zna dużo, ale o Aborygenach nie dowiemy się wiele. Co strona, to przerost formy nad treścią (w końcu autor jest poetą). Książka ma w sobie mało z reportażu, a tak jest reklamowana. Oto próbka tekstu: "Ta scena dotyka czegoś co jest w głowie, wciska się w podświadomość i choć jest to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka na pewno lepsza niż jego poprzednia "przyjdzie mordor i nas zje", ale dla mnie nadal męczarnia! Nie wiem jaki był cel, oprócz pisania o wszystkim, co kiedyś wydarzyło się temu panu na Ukrainie lub co o niej przeczytał. Ok, możemy się dowiedzieć trochę o historii i relacjach Polski z Ukrainą, i o mentalności niektórych Ukraińców, głównie zwykłych, zmęczonych życiem mężczyzn, z którymi Szczerek uwielbia pić i rozmawiać tylko, o tym co nie wyszło albo zaraz się spieprzy. Nie można powiedzieć, że niczego się nie dowiadujemy z tych ciągnących się opisów i porwanych wspomnień, ale dla mnie to za mało.
Szczerek nie umie przestać oceniać wszystkiego i wszystkich. Ma kolonialistyczne nadęcie. Jakby chciał żeby Ukraina specjalnie dla niego była skansenem, w którym czas się zatrzymał. Oczywiście on nam powie, że ten skansen to było obrzydlistwo, ale jednocześnie każda inwestycja czy zmiana, to jeszcze bardziej ohyda, bo za bardzo małomiasteczkowe, radzieckie, pstrokate itd. Pławi się w krajobrazach miejskich i życiach, które im brzydsze czy trudniejsze, tym dla niego lepsze. Takie coś może napisać tylko ktoś, kto ma komfort wizji powrotu do bogatszego kraju.
No i razi mnie, że Szczerek pisze głównie o sobie. Wystarczą dwie dowolne strony, żeby poczytać o tym co on "uwielbia, gdzie odpoczywa, co go męczy, co lubi, czego nie cierpi, co mu imponuje itd.". To moje ostatnie podejście do Szczerka. Mam dość czytania o tym jak miał "ochotę na jakąś obskurną mordownię, gdzie można było się najebać wódką pod śledzia i odpalać szluga od szluga". Żenujące brandzlowanie się prymitywizmem.
Książka na pewno lepsza niż jego poprzednia "przyjdzie mordor i nas zje", ale dla mnie nadal męczarnia! Nie wiem jaki był cel, oprócz pisania o wszystkim, co kiedyś wydarzyło się temu panu na Ukrainie lub co o niej przeczytał. Ok, możemy się dowiedzieć trochę o historii i relacjach Polski z Ukrainą, i o mentalności niektórych Ukraińców, głównie zwykłych, zmęczonych życiem...
więcej Pokaż mimo to