-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać410
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-06-07
2017-04-06
http://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"Jest idealnie..."
Już nie pierwszy raz spotykam się z K. Bromberg, a jej najnowsza książka „Aced. Uwikłani” zrobiła na mnie ogromne wrażenie, nawet większe niż poprzednie części serii. W tej książce spotykamy się z przebiciem pięknej bańki z cudownym życiem bez zmartwień Rylee i Coltona. Oczywiście, jak przystało na tę cudowną kobietę usnuła przecudowną powieść, która nieco utraciła swój erotyzm, ale zyskała więcej ognia z jakim pisze autorka. Czytając opis z tyłu, K. Bromberg okazuje się cudowną matką, żoną, a nawet domowym Spidermanem, ale przede wszystkim jest autorką emocjonującego cyklu Driven, który z całą pewnością jest moim ulubionym.
Jak wspominałam sielanka w życiu Donovanów kończy się jednym incydentem, który w przyszłości połączył ich płomienną miłością. W tej części wydarza się także największy cud, na jaki czekali. Szczerze mówiąc było to przewidywalne, ale i tak czytałam każdą stronę z zapartym tchem. Język, którym posługuje się autorka jest przyjemny i łatwy do zrozumienia, a zróżnicowane słownictwo dodaje do całokształtu swoistego klimatu, który ma tylko ta seria. Oczywiście postać Coltona w dalszym ciągu pozostaje moją ulubioną, a jego miłość i zaangażowanie w związek jest zaskakujące, tym bardziej, że jego przeszłość skrzywdziła go na tyle, iż uważał, że nie zasługuje na taki dar, jakim było jego małżeństwo. W tej części Rylee ulega totalnej zmianie, która nie jest wcale dobra, irytuje mnie i czasem miałam ochotę podejść potrząsnąć ją i nakrzyczeć. Od uwielbienia spadła do strefy, w której się jej nie spodziewałam, straciła bowiem swój pazur, ale za to Colton zyskał w moich oczach jeszcze bardziej niż wcześniej. Ogromne plusy w powieści to na pewno lekkość tekstu, a także szczegółowe opisy. Odkąd przeczytałam pierwszą książkę K. Bromberg jestem zakochana w jej piórze i lekkości z jaką używa swojego atrybutu jakim jest umiejętność tak dobrego pisania. Co najbardziej mi się podobało, to na pewno sposób radzenia sobie z problemami, z którymi zmagali się bohaterowie.
Podsumowując,
Recenzja będzie nieco krótsza niż sobie bym życzyła, aczkolwiek wydaje mi się, że przekazuje ona wszystko co trzeba, ponieważ staram się nie streszczać książki, a sprawia mi to ogromną trudność, bo takiej nawałnicy emocji się nie spodziewałam, bo przede wszystkim Aced to książka, w której nie tylko góruje erotyzm, ale także piękna miłość, która jest doskonała w swojej niedoskonałości (tak, takich właśnie zwrotów użyto w książce), i to jest najpiękniejsze, że mimo wielu przeciwności losu ona i tak zwycięża, a następnie tak cudownie nagradza kochające się osoby. Trochę głupio będzie podsumowywać podsumowanie, ale ciężko tego nie zrobić, ponieważ tytuł ma ogromne znaczenie, którego domyśliłam się dopiero w połowie, przygotujcie się na olśnienie, ponieważ musiałam trochę pogłówkować aby dowiedzieć się znaczenia „Aced. Uwikłani” .
Pozdrawiam, Sara
http://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"Jest idealnie..."
Już nie pierwszy raz spotykam się z K. Bromberg, a jej najnowsza książka „Aced. Uwikłani” zrobiła na mnie ogromne wrażenie, nawet większe niż poprzednie części serii. W tej książce spotykamy się z przebiciem pięknej bańki z cudownym życiem bez zmartwień Rylee i Coltona. Oczywiście, jak przystało na tę...
2020-01-17
"Najlepsze w czytaniu jest to, że uciekasz ze swojego życia, możesz przeżyć setki, a nawet tysiące innych żyć."
O After słyszałam dosyć dawno, poczytałam nawet parę opinii, a potem w sumie zapomniałam. Wówczas zrobiło się głośno o filmie, już zapewne się domyślacie do czego zmierzam – tak, wprost nie mogłam się oprzeć, no i obejrzałam ten film, co więcej byłam zachwycona, a po jakimś czasie wzięłam się za książkę, gdy skończyłam, odświeżyłam sobie film, jednakże zanim rozwinę myśl, omówię troszkę książkę.
"Jestem jak ćma, która leci do jego ognia, a on nigdy nie waha się, żeby mnie oparzyć."
Tessa Young to naprawdę obiecująca młoda studentka, przed którą drzwi do kariery stoją praktycznie otworem. Bardzo grzeczna, uporządkowana no i pod sporą presją matki. Poznajemy ją w momencie przeprowadzki do WCU, który w sumie też był bardziej wyborem jej rodzicielki. Skoro już wiemy jak bardzo została zmanipulowana przez mamę, warto wspomnieć, że ona sama ma lekką manię na punkcie kontroli, gdy jej nie ma – można w sumie powiedzieć, iż jest źle. Ma chłopaka, którego kocha z wzajemnością, w dodatku pasują do siebie jak ulał. To bohaterka w typie kujona, skupiona tylko na nauce i przyszłości, totalnie wycofana towarzysko, ale wówczas poznaje Steph, swoją współlokatorkę, no i Hardina. Wtedy jej życie się zmienia, niesamowicie i nieodwracalnie. Zaczyna ją interesować wiele aspektów życia, które dotychczas były uśpione. Ta dziewczyna jest idealnym przykładem na to, że im bardziej ktoś nas odpycha, tym bardziej nas do tej osoby ciągnie, no i sprawdziło się to w wielu książkach, mogę to w sumie podciągnąć troszkę pod motyw hate to love.
"Czasami myślisz, że kogoś znasz ale to nieprawda."
Hardin, Hardin, Hardin. Tak oczywiście jestem fanką, bo wychodzi na to, że lubię czasem się nad sobą emocjonalnie poznęcać i Hardin Scott jest tego idealnym przykładem. Jest bohaterem w typie buntownika, przykro to stwierdzić, ale „puka” wszystko co się rusza, ma cycki i jest chociaż trochę atrakcyjne. Chyba mogę powiedzieć, że to troszeczkę stereotypowa postać – skrzywdzony za dzieciaka buduje wokół siebie mur i stwarza właśnie coś w rodzaju narastających stereotypów, które sprawiają, że ludzie czują do niego respekt, albo nawet strach. W dziewczynach budził jednak spory pociąg, mimo swojego chłodnego podejścia, no i nie ukrywajmy, był naprawdę sporym dupkiem. Polubiłam go, ale gdy traktował Tessę w tak okrutny sposób, wówczas oczywiście byłam całym sercem z Theresą. Hardin to dosyć skomplikowana postać, której w sumie okrutnego zachowania nic nie usprawiedliwia, niemniej jednak ten bohater bardzo mnie przyciąga.
"Nie potrafię zdecydować, czy jest dobrym aktorem, czy dobrym kłamcą."
Anna Todd napisała książkę, która niezwykle przypadła mi do gustu, co bardziej ciekawe – pragnę więcej. Oczywiście wiedziałam mnie więcej co się będzie działo przez to, że obejrzałam film,po odświeżeniu filmu, był mniej niż średni, bo książka wzbudziła we mnie tak wiele emocji jakich adaptacja nie była w stanie mi zapewnić. Autorka ma niebywale lekkie pióro, swobodnie prowadzi akcję i stopniowo wzbudzać czytelniku emocje – czasem niekoniecznie dobre. Może i nie jest to pod względem fabuły wybitnie oryginalna powieść, ale jak już kiedyś wspominałam ciężko teraz o cokolwiek na tyle oryginalnego, że niemalże niepowtarzalnego. Jestem niezwykle solidarna z Tessą, ale jednocześnie bardzo kibicuję shippowi Hessa - tak wiem, że to coś w rodzaju hipokryzji.
"Nie obiecuję, że nie będę się z tobą kłócił ani się na ciebie wściekał, ale zapewniam cię, że oddam ci się całkowicie. Proszę, pozwól mi spróbować być tym, czego potrzebujesz."
Reasumując, tak uwielbiam tego typu książki. Tak, nie są zbyt dojrzałe i ukazują toksyczny związek, niemniej taki rodzaj fikcji bardzo mnie przyciąga. Historia, a raczej jej początek był bardzo intensywny i nie raz ścisnęło mnie za serce zachowanie Hardina ( i mówię tu o tym nieprzyjemnym). Mam nadzieję na szybką kontynuację bo koniecznie muszę wiedzieć co dalej się wydarzyło. Przyznam, że uwielbiam filmową okładkę, jest miła dla oka, ale uważam, że Hardin ma zbyt mało tatuaży. Co tu więcej mówić – książka z całą pewnością usatysfakcjonowała mnie o wiele bardziej niż film, co w sumie jest świetną wiadomością. Myślę, że to dosyć lekka książka, choć wzbudziła we mnie sporo emocji, ale także zakorzeniły ogromne zaciekawienie – jak to dalej się potoczyło. Moim zdaniem warto ją przeczytać, miała wiele fajnych aspektów, choć troszkę podejrzewam Tessę o syndrom sztokholmski.
Pozdrawiam, Sara ❤
"Najlepsze w czytaniu jest to, że uciekasz ze swojego życia, możesz przeżyć setki, a nawet tysiące innych żyć."
O After słyszałam dosyć dawno, poczytałam nawet parę opinii, a potem w sumie zapomniałam. Wówczas zrobiło się głośno o filmie, już zapewne się domyślacie do czego zmierzam – tak, wprost nie mogłam się oprzeć, no i obejrzałam ten film, co więcej byłam...
2016-07-26
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ KLUCZOWE ELEMENTY KSIĄŻKI! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :)
Pokładaj nadzieję w czymś właściwym,a będzie to lina ratunkowa.Pokładaj nadzieję w czymś niewłaściwym,a będzie to pętla na szyję.
Po przeczytaniu pierwszej części czułam niedosyt, a gdy wzięłam się za drugą część nie mogłam się od niej oderwać. Wciągnęła mnie równie mocno jak część pierwsza tym bardziej, że akcja z Cole'em i Zombie przybrała inny tor. Życie Ali zmieniło się jeszcze bardziej, straciła koleją bliską jej sercu osobę, jej dusza miała towarzysza, nieuleczalnego jak sądzili. Niemniej jednak silna nastolatka przezwyciężyła wszelkie trudności w związku z swoim ukochanym i smutkiem po stracie tej ważnej osoby. Najbardziej zaskoczył mnie koniec książki, a mianowicie Alicja spotkała się z niemałym zaskoczeniem, gdy okazało się dlaczego Zombie tak do niej lgną. Musiała też stoczyć walkę na
śmierć i życie z... Samą sobą. Odkryli również bardzo skuteczny sposób na pokonanie zombicznej toksyny, a co za tym idzie pan Holland może wrócić do zawodu. Emma, młodsza siostra Ali, która po śmierci została Świadkiem, była chyba moją ulubioną postacią w tej części, mimo swojego wieku i sytuacji,w której się znajdowała pomagała Ali bez względu na konsekwencje, które ponosiła, gdy próbowała się kontaktować z siostrą, a mianowicie traciła możliwość przebywania w realnym świecie.
Jeśli miałabym wybierać, w której książce typu fantasy o Zombie, chciałabym zamieszkać w świecie właśnie Alicji z Krainy Zombie.
Jest to tylko i wyłącznie moja opinia, z waszą z chęcią zapoznam się w komentarzach.
Cóż jeszcze mogę dopowiedzieć, otóż dawno mnie nie wciągnęła tak książka, czułam się tak, jakbym naprawdę była bohaterką tej książki.
Mam nadzieję, że Gena napisze dalsze i dalsze części tejże książki, z miłą chęcią przeczytam trzecią i czwartą część :)
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ KLUCZOWE ELEMENTY KSIĄŻKI! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ :)
Pokładaj nadzieję w czymś właściwym,a będzie to lina ratunkowa.Pokładaj nadzieję w czymś niewłaściwym,a będzie to pętla na szyję.
Po przeczytaniu pierwszej części czułam niedosyt, a gdy wzięłam się za drugą część nie mogłam się od niej oderwać. Wciągnęła mnie równie mocno jak...
2016-07
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ KLUCZOWE ELEMENTY KSIĄŻKI :)
Gdyby ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a drugim, parsknęłabym śmiechem. Od szczęścia i tragedii, od niewinności do upadku? Żarty. Ale tyle wystarczyło. Jedno uderzenie serca. Mgnienie oka, oddech, sekunda - i wszystko co znałam i kochałam zniknęło.*
Alicja wiodła spokojne życie, miała kochającą rodzinę, stukniętego ojca, opiekuńczą matkę i energiczną siostrę. A wszystko legło w gruzach za sprawą... Zombie. Bohaterka oczywiście nie wiedziała o ich istnieniu, a środki ostrożności wprowadzone przez jej ojca traktowała sceptycznie,
aczkolwiek pewnego feralnego dnia doświadczyła na własnej skórze bólu jaki sprawia utrata rodziny, tym bardziej, że na jej oczach dopadły ją Zombie, przeżyła tylko ona, ale pozostała z tamtej Alicji tylko cielesna skorupa. Przyznaję książka wpadła mi w ręce przez przypadek i podchodziłam do niej sceptycznie, ale zaskoczyła mnie totalnie. Chwyciłam za książkę przekonana, że jest to kolejna książka pozbawiona jakiegokolwiek ciekawego wątku, ale myliłam się. Początki są trudne i taki też był dla mnie początek tej lektury, ale z kolejnymi rozdziałami moja wyobraźnia zaczęła działać na pełnych obrotach i nie sposób było mi się od niej oderwać, a gdy tylko musiałam ją odłożyć czułam ogromny smutek i miałam wrażenie, że przerwałam film. Takich wrażeń doświadczam tylko przy naprawdę dobrych pozycjach, a ta właśnie taka była. W późniejszych rozdziałach Ali poznała Kat, Cole'a i resztę uczniów z Asher High (Naprzód Tygrysy!), akcja się rozwinęła, Alicji wytłumaczono czym są potwory, które widzą tylko nieliczni, nauczono walczyć, a nawet na nowo kochać. Od samego początku było wiadomo, że Ali jest inna niż reszta. Cole przekonał się o tym w pierwszej chwili, gdy ją tylko zobaczył, gdy ich oczy się spotkały. Śmiało można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wrażenia po książce? Cóż były mieszane, czułam ogromną potrzebę przeczytania następnej części. Urzekła mnie historia Alicji, nietypowa. Inne ukazanie Zombie, nie jako mięsożernych stworów... Ale jako duchy łaknące naszej egzystencji, naszego wnętrza, w przenośnym tego słowa znaczeniu.
Jest to tylko i wyłącznie moja opinia, swoje przemyślenia można śmiało napisać w komentarzu.
Sądzę, że "Alicja w Krainie Zombie" zasługuje na moją ocenę i jest z całą pewnością znakomitą książką młodzieżową, może nie najlepszą, ale jedną z lepszych.
UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ KLUCZOWE ELEMENTY KSIĄŻKI :)
Gdyby ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a drugim, parsknęłabym śmiechem. Od szczęścia i tragedii, od niewinności do upadku? Żarty. Ale tyle wystarczyło. Jedno uderzenie serca. Mgnienie oka, oddech, sekunda - i wszystko co znałam i kochałam zniknęło.*
Alicja wiodła...
2017-08-24
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Jeśli wiedza była władzą, wówczas niewiedza była największą słabością istot nieśmiertelnych.
Ilekroć przeglądałam jakieś blogi czy po prostu tablicę na Facebooku natykałam się na tę właśnie książkę, to samo z autorką, czytając podziękowania ktoś też uwzględnił jej imię. Recenzje są różne, ale przeważnie pozytywne. Oczywiście ciekawość nie pozwoliła mi przejść obojętnie. Po pierwsze okładka - piękne tłoczenia wypełnione złotem i pięknym odcieniem niebieskiego. Cudowny widok na budynki charakterystyczne dla krajów pustynnych no i oczywiście Buntowniczka na koniu. W sumie nie spodziewałam się takiego chłamu. Masakra. Dobra, już po pierwszym zdaniu możecie wywnioskować, że moje serce należy do tej powieści i Jina. Fakt nie spodziewałam się tak niebanalnej książki jak ta. Autorka uwielbia tworzyć bohaterki, które przebierają się za facetów, czy to jakieś jej skryte marzenie? Być może. Amani urzekła mnie swoją zawziętością, a jej charakter jest niesamowicie oryginalny i nie spotkałam się jeszcze z tak barwną postacią. Jedy, to miał być wstęp, a ja tu już jestem na etapie uwielbienia do głównej bohaterki. :D
Pragnę wydostać się z tego miasta. Pragnę tego tak, jak pragnę oddychać.
Dlatego najpierw wspomnę o samej Alwyn, która już po samym opisie wydaje się być bardzo ambitną i ciekawą osobą, mówiąc o piórze Hamilton mogę jedynie powiedzieć - intrygujące i naprawdę przyciągające. Wypiera stare schematy miłości aby zmienić je w elektryzujące powieści przygodowe z subtelną nutką miłości i pocałunków, na które wyczekuje się jak na szpilkach, a jak już zaspokojono nasze pragnienia, to czuło się odurzające spełnienie. Amani jak już wiadomo jest moją faworytką, nie bez powodu rzecz jasna. Ta dziewczyna to istna petarda, unikatowy charakter, a przede wszystkim brak jako takich irytujących cech, a przynajmniej ja ich nie wychwyciłam. Teraz czas na Jina, co do niego miałam parę teorii, szkoda, ale żadna się nie spełniła, chociaż w sumie to się cieszę, bo pokazał się z jak najlepszej strony, która sprawiła, że aż lektura była przyjemna. Przykro mi dziewczyny, ale go zaklepuję :D. O reszcie ciekawych bohaterów musicie dowiedzieć się sami.
Jesteś tutaj? - Jin zerknął na mnie i zaczął się serdecznie śmiać. - Albo śnię, albo umarłem.
Od siebie dodam, że bardzo podoba mi koncepcja, a jego wykonanie jeszcze bardziej. Fabularnie jest naprawdę oryginalna, przyznam, że dotychczas nie czytałam książki o pustyni, a tym bardziej o przygodach, magicznych stworzeniach i świecie ukrytym pod pryzmatem normalności w tym właśnie miejscu. Znów wrócę do moich przypuszczeń, bo spodziewałam się raczej pełno fantastycznej powieści, którą bez skrupułów mogłabym odłożyć na półkę, zatrzymując w pamięci jedynie okładkę, ale nie. W mojej pamięci zostanie nie tylko przepiękna oprawa, ale też jej zawartość, w której głównie utknęli w mi w głowie bohaterowie.
Nowy świt, nowa pustynia.
Z tego co mi wiadomo są jeszcze dwie części i nie ciężko ukryć, że mam ogromne oczekiwania i mam nadzieję na powtórkę sukcesu pierwszej części. No to podsumowując, Buntowniczka skradła moje serce niebanalną fabułą, dynamiczną akcją no i okładką. Polecam każdemu poszukiwaczowi przygód i cudownych bohaterów z delikatną nutką miłości. Kochani, gorąco polecam.
Pozdrawiam, Sara ❤
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Jeśli wiedza była władzą, wówczas niewiedza była największą słabością istot nieśmiertelnych.
Ilekroć przeglądałam jakieś blogi czy po prostu tablicę na Facebooku natykałam się na tę właśnie książkę, to samo z autorką, czytając podziękowania ktoś też uwzględnił jej imię. Recenzje są różne, ale przeważnie pozytywne. Oczywiście...
2016-10-07
Nie bój się walczyć marzenia!
Calder. Narodziny odwagi, nie powiedziałabym, ze jest to powieść erotyczna, ale śmiało mogę powiedzieć, że mnie urzekła, Eden i Calder zawładnęli moim sercem. Żyli w osadzie, bo tak można nazwać Akadie, która nie jest zwykła wioseczka, przypuszczam, ze było to coś w rodzaju sekty, której przewodził samozwańczy prorok Hector, mężczyzna wpajał ludziom nisko urodzonym, ze zasłużą na Elizjum, cos w rodzaju nieba, tylko ciężka praca, w takiej właśnie rodzinie został wychowywaniu Calder, nie zaznał w życiu wiele, ale miał kochającą rodzinę oraz lojalnego przyjaciela, Xandra. Jak było wiadomo Caldera i Eden połączyła miłość, ale tu pojawiają się konflikty, dziewczyna już od małości była przeznaczona Hectorowi jako wybranka bogów. Nie potrafię kontynuować tego bez zdradzenia szczegółów, więc książka jak najbardziej godna przeczytania, jest lekka i przyjemna, bohaterowie są żywi i niewyolbrzymieni. Idealna pozycja czytelnicza na jesienne wieczory. Co mogę jeszcze powiedzieć, otóż szczerze polecam i chyba mam kaca książkowego, bo od razu biorę się za Eden, co ja zrobię skoro nie ma trzeciej części :o
Nie bój się walczyć marzenia!
Calder. Narodziny odwagi, nie powiedziałabym, ze jest to powieść erotyczna, ale śmiało mogę powiedzieć, że mnie urzekła, Eden i Calder zawładnęli moim sercem. Żyli w osadzie, bo tak można nazwać Akadie, która nie jest zwykła wioseczka, przypuszczam, ze było to coś w rodzaju sekty, której przewodził samozwańczy prorok Hector, mężczyzna wpajał...
2017-03-20
Miałam prawo krzywdzić siebie jednak nigdy nie miałam prawa wyrządzać krzywdy jemu.
Diane Rose to nie tylko autorka „Carpe Diem”, ale także cudowna osoba, pełna optymizmu i inteligencji. Z tak wesołą i otwartą na ludzi personą dość dawno nie miałam kontaktu i ta radość emanująca od Diane jest niezwykle uzależniająca i zaraźliwa. Ta młoda kobieta pokazała, że można być blogerem, pisać książki, ale także robić masę innych rzeczy. Wiem, że ukrywasz resztę swoich niesamowicie dobrych książek, więc czekam! Czy wspominałam, że Diane to właścicielka bloga Recenzje z Pazurem? Nie? To koniecznie musicie tam zajrzeć.
Byłam egoistką, ale chciałam kochać i być kochana.
Rosalie Heart to młoda studentka, niby całkiem normalna sprawa, ale Rose zostało tylko 600 dni. Rosalie to bardzo specyficzna osoba, wręcz kpi ze zbliżającej się śmierci. Muszę przyznać, że uwielbienie do sarkazmu mamy bardzo zbliżone. Tematem głównie poruszanym w książce jest, nie co innego, jak Carpe Diem, czyli Chwytaj dzień. Rose żyje z chwili na chwilę, nic nie planuje z wyprzedzeniem. Prawdę mówiąc podoba mi się jej postawa, nie daje się złamać choć wie, że zostało mało czasu, żartuje z tego i czasem irytuje tym swoich bliskich. Nie czytałam jakoś nałogowo New Adult, ale ta książka wciąga bezpowrotnie. Carpe Diem to lekkie czytadełko z bardzo zaskakującym zaskoczeniem. Barwna i dynamiczna akcja jeszcze bardziej zachęca do dalszego czytania, a bohaterowie, czasem nieco irytujący, zwłaszcza przyjaciele Rose i nawet jej brat. Ale wtedy na jej drodze staje osoba, która sprawia, że dziewczyna zaczyna egzystować pełnią życia, no przynajmniej tyle, na ile może. Muszę przyznać, że ciekawie czyta się jej poczynania i szybkie rozwoje sytuacji, których tam nie brak, a ciekawe postacie tylko potęgują moje uwielbienie do tej książki. Zbliżając się do jej końca chciało mi się płakać, ale nie dlatego, że było coś smutnego, no dobra przez to też, ale głównie dlatego, że musiałam ją w końcu skończyć. Książka nie jest długa, aczkolwiek nadrabia treścią i spontanicznością, która emanuje z niej niczym Nova. Czy gdy powiem, że bardzo mi się podobała to się powtórzę? Nawet jeśli, to ta książka była po prostu niesamowicie wciągająca i jak najbardziej zasługuje na przeczytanie, a historia Rosalie i tego co ją spotkało chwyci was za serce, tak jak bohaterka chwytała się każdego dnia.
Czuję, że zmarnowałam mnóstwo czasu na bzdury.
Książka ma w sobie morał, który jest najbardziej dostrzegalny, gdzieś w połowie czytania i jak najbardziej skłania do większych refleksji. Carpe Diem to lekka powieść, którą czyta się najlepiej z gorącą czekoladą, paczką chusteczek oraz co najmniej jedną paczką czekoladowych ciasteczek. Jej treść zawiera bardzo wiele mądrych spostrzeżeń, które każdy z nas mógłby wprowadzić w życie i wykorzystać je tak jak należy. Wydaje mi się także, że każdy indywidualnie odbierze przekaz, który umieściła autorka, a tym bardziej inaczej to wykorzysta. Jedyne co mi zostało do napisania, aby się nie powtórzyć, to to, że Diane Rose to wspaniała osoba, która napisała ową książkę i przekazała, że mimo przeciwności losu, wszystko może się dobrze skończyć. Naprawdę podziwiam takich ludzi, którzy spełniają swoje marzenia i być może kiedyś osiągną tytuł autorów znanych na skalę światową, czego naprawdę życzę. Cieszę się, że mogę patronować tak dobrej książce i szczerze wam polecam. Mogę poręczyć za to, że się nie zawiedziecie, ponieważ nawet skamieniałe serce mięknie, gdy Rosalie Heart wkracza do jego życia.
Pozdrawiam, Sara ❤
Miałam prawo krzywdzić siebie jednak nigdy nie miałam prawa wyrządzać krzywdy jemu.
Diane Rose to nie tylko autorka „Carpe Diem”, ale także cudowna osoba, pełna optymizmu i inteligencji. Z tak wesołą i otwartą na ludzi personą dość dawno nie miałam kontaktu i ta radość emanująca od Diane jest niezwykle uzależniająca i zaraźliwa. Ta młoda kobieta pokazała, że można być...
2017-05-08
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"[...] Każdy kuśtyka na własny rachunek."
Książka trafiła do mnie nie całkiem przez przypadek, można powiedzieć, że wybrałam ją jako moje wyzwanie, ponieważ wcześniej nie czytałam tego typu książek. Jaki to gatunek? Przyznam, że nie mam bladego pojęcia, ale okazała się naprawdę pouczająca. "Całe życie" opowiada o Andreasie Egger'u, który do Doliny przybył, gdy był małym chłopcem i spędził tam całe życie. Nie mogę powiedzieć, że bohaterowie byli ciekawi, ponieważ czytało się to jak pamiętnik, a jego autor był po prostu interesującą osobą. Czy wspominałam, że Dolinę otaczają piękne góry, po których Egger chodził z zamiłowania. Autor opowiadał z taką pasją o życiu Andreasa, że ciężko było się oderwać, szybkie przejścia były kwintesencją wartkiej akcji. Czytało się to naprawdę lekko i szybko i nie, to nie było spowodowane długością tej książki. Wędrówka przez życie Andreasa okazała się naprawdę przyjemną lekturą, ponieważ opowiada on o tym co się działo jakby niczego nie żałował i był jak najbardziej dumny ze swojego życia. Z tego co widzę recenzja będzie mega lapidarna, aczkolwiek ciężko nie zdradzać szczegółów, gdy książka jest treściwa. Mimo naprawdę zdawkowej ilości stron była ciekawa i piękna, tak piękna. Pokazała, że można się cieszyć życiem mimo wszystko, a Egger oglądał jak świat ewoluuje i znane przez niego tereny zmieniają się tak, że sam nie jest pewien czy aby na pewno to te same miejsca. Piękna życiowa opowieść o tym, że nie ważna gdzie, ale ważne jak się egzystuje.
"Blizny są jak lata, uważał, nawarstwiają się a sobie i dopiero wszystkie razem tworzą człowieka."
Każdy z nas ma jakiś balast życiowy, który dokucz nam bardziej lub mniej, ale kluczem do szczęścia jest akceptacja i samozadowolenie, które osiągamy żyjąc zgodnie z sobą. Andreas Egger to jedna z najmądrzejszych postaci, o której miałam przyjemność czytać. Podobała mi się lekkość pióra jaką autor ukazał i przede wszystkim przedstawienie wojny ze strony niemieckiej. Skromność jaka emanowała z książki dodawała jej tylko uroku, a cudownie niedługie opisy dawały wyobraźni pole do popisu. Ogromny plus za nietuzinkową fabułę,w której na początku trochę połapać, ale potem wszystko się wyjaśnia. Przyznaję, że podchodziłam do książki z dystansem i traktowałam ją jako wyzwanie, które niesamowicie mnie usatysfakcjonowało i dało naprawdę ciekawy pogląd na życie, myślę, że nominacje do Międzynarodowej Nagrody Bookera jest w stu procentach zasłużona. Zapomniałam na początku wspomnieć o autorze, więc zrobię to teraz. Robert Seethaler urodził się w Wiedniu, według opisu książki jest znanym i docenianym pisarzem i autorem scenariuszy, szczerze mogę potwierdzić prawdziwość stwierdzenia, że jest ciekawym pisarzem. Okazało się również po małych poszukiwaniach, iż jest także aktorem. Nie przedłużając powiem tylko, że dla wytrawnego czytelnika będzie to naprawdę ciekawe przeżycie, które zapamięta na bardzo długi czas. Polecam z całego serca.
Pozdrawiam, Sara ❤
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"[...] Każdy kuśtyka na własny rachunek."
Książka trafiła do mnie nie całkiem przez przypadek, można powiedzieć, że wybrałam ją jako moje wyzwanie, ponieważ wcześniej nie czytałam tego typu książek. Jaki to gatunek? Przyznam, że nie mam bladego pojęcia, ale okazała się naprawdę pouczająca. "Całe życie" opowiada o Andreasie...
2016-11-20
Pamiętaj, cierpieć to odczuwać, odczuwać to żyć, a czy nie lepiej żyć?
K. Bromberg nie pisze zwykłych erotyków... Nie. Jej książki są naprawdę "życiowe", takie przy których przystaniesz i zastanowisz się jak to jest możliwe, i takie przy których zdasz sobie sprawę, że każdy nawet ten najbardziej skrzywiony, skrzywdzony czy zepsuty też ma to swoje miejsce w miłości i osobę, która nie ucieknie, nawet, gdy będziesz ją tak dotkliwie ranił. Taka właśnie jest Rylee, ta kobieta przekonała mnie do siebie niezwykłą siłą woli i wytrwałością, bo sądzę, że ja po niektórych zagrywkach ukazanych w książce nie wytrzymałabym presji. Niemniej jednak Colton, jak to się mówi... A tak, że na jego widok wszystkie kobiety mają mokre majtki. Cóż... mnie niestety to ominęło, bo pokochałam go nie za wygląd, a wyobraźnia działała na wysokich obrotach, a za to, że mimo skrzywienia potrafił kochać tak bardzo, iż to aż bolało. Wyściguję tę książkę... Powieść pełna emocji, przede wszystkim miłości, kontrowersyjnych zdarzeń i jakże mogłam zapomnieć, seksu. Chociaż nie, ta autorka stawia bardziej na miłość, więc sceny łóżkowe, które swoją drogą nie zawsze odbywają się w łóżku, były sporadycznie i mimo, że "w erotykach powinno być ich w brud", to taka konstrukcja podoba mi się bardziej niż, np. Seks tu, seks tam. O i tu też. Nie, bo przecież nie tylko o to tu chodzi, a Pani K. Bromberg w jednej małej książce zawarła tak ważne dla wszystkich z nas wartości i połączyła to z nutą erotyzmu. Tradycyjnie oczywiście napiszę: Co mogę więcej powiedzieć, jej twórczość mnie urzeka i z całą pewnością na dwóch książkach się nie skończy. Gorąco polecam, bo naprawdę warto.
PS. Ale Wy zacznijcie od pierwszej części 😂
Pozdrawiam, Sara ❤
Pamiętaj, cierpieć to odczuwać, odczuwać to żyć, a czy nie lepiej żyć?
K. Bromberg nie pisze zwykłych erotyków... Nie. Jej książki są naprawdę "życiowe", takie przy których przystaniesz i zastanowisz się jak to jest możliwe, i takie przy których zdasz sobie sprawę, że każdy nawet ten najbardziej skrzywiony, skrzywdzony czy zepsuty też ma to swoje miejsce w miłości i...
2016-08-11
Powstaniemy. Czerwoni niczym świt.
Książka wpadła w moje ręce za sprawą mojego chłopaka, który nie mógł oprzeć się moim błaganiom. Do przeczytania zachęciła mnie okładka, tak wiem "Nie ocenia się książki po okładce", ale ta, ta sama w sobie jest intrygująca, a zawartość jeszcze bardziej. Fabuła tej powieści jest może trochę typowa dla tego gatunku, bo można powiedzieć, że są ci Lepsi i ci Gorsi i to w tych Gorszych rodzi się ta główna bohaterka, która ma nudne i biedne życie. Nie pracuje, ale za to kradnie. Jej rodzina składa się z niepełnosprawnego ojca, matki, która faworyzuje młodszą siostrę, która ma fach w ręku oraz braci Shade'a, Bree i imienia trzeciego nie mogę sobie przypomnieć, prawdopodobnie Mare nie ma trzeciego brata, a ja przeczytałam za dużo książek. Niemniej jednak książka niesamowicie wciąga, jak na kobietę przystało najbardziej podobały mi się momenty, w których Mare (główna bohaterka) była sam na sam z Calem (Srebrnym księciem) albo Mavenem, choć jeden z nich nie był tym za kogo się podawał. Mimo to bardzo shippuję Mare i właśnie młodszego brata Cala, Mavena. Cytat podany powyżej jest idealnym odzwierciedleniem charakteru tej właśnie książki. Zapomniałam wspomnieć, że nie jest to świat realny, ale królestwo podzielone na Czerwonych i Srebrnych, chodzi oczywiście o kolor krwi. Czerwono-krwiści to rzecz jasna ci gorsi, bo nie posiadają żadnych umiejętności i są niewolnikami Srebrno-krwistych, którzy z kolei posiadają przeróżne kompetencje związane z żywiołami,uzdrawianiem i innymi tego typu rzeczami. Jak się później okazuje Mare nie jest zwyczajną Czerwoną... Jest kimś więcej. Kimś kto jest ważnym elementem układanki, jednakże ukrytym. Dlaczego podobała mi się książka? Szczerze? Nie wiem, lubię książki młodzieżowe, zwłaszcza jak mają surrealistyczne wątki w fabule. Jest to tylko moja opinia, więc jeśli chcesz możesz się podzielić swoją w komentarzu :)
Pozdrawiam, Sara
Powstaniemy. Czerwoni niczym świt.
Książka wpadła w moje ręce za sprawą mojego chłopaka, który nie mógł oprzeć się moim błaganiom. Do przeczytania zachęciła mnie okładka, tak wiem "Nie ocenia się książki po okładce", ale ta, ta sama w sobie jest intrygująca, a zawartość jeszcze bardziej. Fabuła tej powieści jest może trochę typowa dla tego gatunku, bo można powiedzieć,...
Przyznaję od razu, że podeszłam do tej książki czysto humorystycznie. Widziałam oczywiście oburzenie internautów, którzy gorączkowali się tytułem, który według nich jest cytuję "nieodpowiedni i wulgarny". Osobiście uważam, że trzeba podejść do niego z dystansem, a niektóre osoby, które jak najbardziej staram się zrozumieć, uznały go za nieodpowiedni dla dzieci i być może w ogóle. Nie neguję, bo przecież każdy ma swoje zdanie, ale uważam, że jako gatunek ludzki powinniśmy się kierować stwierdzeniem "Nic co ludzkie, nie jest mi obce". Troszkę popłynęłam z tematem, a nawet odbiegłam w ogóle od książki, aczkolwiek chciałam też mieć swoje pięć minut i właśnie upłynęło, więc przejdźmy do rzeczy.
Robią to psy. Robią to krocionogi. Kiedyś robiły to dinozaury. I robisz to ty, w przeciwieństwie do ośmiornic. Być może robią to także pająki, ale pewności nabierzemy dopiero w toku dalszych badań. Nie robią tego ptaki, chociaż mogłyby, gdyby tylko chciały. A śledzie robią to po to, by się porozumiewać.
Czy to pierdzi? jest pełną zaskakujących faktów, bogato ilustrowaną i rzetelnie, a przy tym lekko napisaną książką o tym, co piszczy we wnętrznościach zwierząt. Autorzy omawiają aż 80 gatunków. Znajdziesz tu odpowiedzi na wiele intrygujących pytań.
Jaki pokarm sprawia, że wiatry hieny pachną wyjątkowo nieprzyjemnie? Co to takiego fossa? I czy fossa pierdzi? Dlaczego mięczaki wymiotują, ale nie puszczają bąków? No i czym właściwie są bąki? Książka Czy to pierdzi? powstała przy współpracy kilkudziesięciu uznanych biologów. Dzięki ich fachowej wiedzy krąg podejrzanych o nieprzyjemny zapach w twoim pobliżu zbawiennie się powiększy.
Nie ma fabuły co tak naprawdę nie powinno dziwić, bo jest to gatunek popularnonaukowy i po prostu w postaci krótkich, ale treściwych opisów przedstawiają nam dosyć osobliwe fakty na temat życia zwierząt. Autorzy oczywiście zdawali sobie sprawę, że nie każde zwierzę może być nam znane i opisy zostały tak skonstruowane, że wszystko jest jasne. Co podobało mi się najbardziej to chyba ilustracje, które prawdopodobnie zostały celowo pozbawione koloru, a papier jest w miarę dobry do pokolorowania, a co za tym idzie? Można się i czegoś nauczyć i troszkę pobawić. Język nie jest wymagający, a odpowiednie (trudne) określenia wyjaśniono w razie czego w słowniczku, który znajduje się na końcu. Książka jest w twardej oprawie, ale nie sprawia to praktycznie w ogóle żadnej trudności, kartki nie są sztywne i nie "łamią" się podczas czytania (jak to czasem zdarza się przy twardych oprawach :/). Okładka jest dosyć przyjemna dla oka, nawet jest nieco żartobliwa. Utrzymana została w dość ciekawej kolorystyce, choć niezbyt wyszukanej. Pochłonęłam ją dosłownie w chwilkę i przyznaję, że jestem zadowolona z tego, iż zdecydowałam się po nią sięgnąć. Nie są to jakieś szczególnie istotne fakty, ale musicie przyznać, że teraz będziecie się zastanawiać czy np. Komar pierdzi 😂
Pozdrawiam, Sara ❤
Przyznaję od razu, że podeszłam do tej książki czysto humorystycznie. Widziałam oczywiście oburzenie internautów, którzy gorączkowali się tytułem, który według nich jest cytuję "nieodpowiedni i wulgarny". Osobiście uważam, że trzeba podejść do niego z dystansem, a niektóre osoby, które jak najbardziej staram się zrozumieć, uznały go za nieodpowiedni dla dzieci i być może w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-09
https://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Jestem nienormalna według ciebie?! A myślałam, że się przyjaźnimy!
Sięgnęłam po tę książkę z czystej ciekawości. Zwykle dużą uwagę przywiązuję do okładki i gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że muszę ją mieć. I nie skrywam ogromnej radości, że ją mam. Odczuwam przeogromny niedosyt. Każdy wie, że miłość między celebrytą a jakąś osobą postronną to oklepany temat, ale... Ale tu brak mi słów, odpowiednich słów, które mogłyby wyrazić zachwyt nad debiutem młodej autorki Layli Wheldon, która najpierw podbiła serca swoją powieścią na Wattpad, a teraz także na papierze. No właśnie... Już wyjaśniam dlaczego brak mi słów, otóż ta książka sprawiła, że oklepany temat miłości celebryta-mało znana osoba stał się cudowną historią, której kontynuacji nie mogę się doczekać. Ojej nie wspomniałam jeszcze o bohaterach; Livia jest tancerką, która pracuje z wielkimi gwiazdami, oczywiście z zespołem do którego należy. Dziewczyna, która posiada włoskie rysy po ojcu i bladą skórę po matce. Ognisty temperament szlifuje podczas tańca i pracy zespołowej, nie sposób nie uwielbiać tej dziewczyny, ale jej naiwność czasem irytuje.
Nie wierzę, że go ugryzłaś. Nie mogę też zrozumieć tego, że wyszłaś z nim z klubu i polazłaś do parku palić zielsko!
Druga najważniejsza postać w książce to oczywiście celebryta - James Sheridan, znany na skalę światową piosenkarz POP. Zaślepiony sławą, nie uznający odpowiedzi negatywnej mężczyzn, którego najchętniej bym udusiła, a potem ożywiła i pocałowała, a potem znów ukatrupiła. James wzbudzał tak skrajne uczucia, że aż dziwne, jak Liv z nim wytrzymywała, bo przyznaję znosiła naprawdę wiele. Ale nic więcej na ten temat nie powiem, bo znając mnie powiem za dużo. Przechodząc do stylu pisarskiego autorki, przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem tak ciekawego pióra jaki ukazano w książce. Każdy autor ma unikatowy styl. a Layla, czy raczej Sandra Sotomska sprawiła, że po jednej powieści wciąż mi mało, a nawet do teraz cierpię na lekkiego kaca ksiażkowego. Przyznaję, że zakończenie było... Nieprzewidywalne, wyrwane z jakiegokolwiek schematu i po prostu nieodpowiednie dla osoby zakochanej w tej historii. Jak sobie pomyślę, że to dopiero pierwsza część ma premierę niedługo to mam ochotę potrząsnąć i nawet odrobinę stalkować autorkę, ale spokojnie aż tak dziwna nie jestem, poczekam cierpliwie :D. Szaleństwo na punkcie dobrych książek POŻĄDANE. Rzadko trafia się powieści, które mają aż tak oklepany wątek przewodni, ale tak dobrze wykonane, które szczerze mogę wam polecić. UWAGA! Layla Wheldon wchodząc do waszego życia, nie ma zamiaru go opuszczać!!!
Rozpacz ścisnęła moje serce i wyrwał mi się cichy jęk, załkałam, nie powstrzymując już łez.
Pamiętajcie, że Polscy autorzy mają dużo fajnych powieści w zanadrzu, ale najpierw trzeba ich dostrzec, a na Laylę warto zwrócić uwagę, bo ma ogromny potencjał. Z całego serca polecam, bo to na pewno nie jest zwykła opowieść o miłości. Przekonajcie się sami.
Pozdrawiam, Sara ❤
https://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Jestem nienormalna według ciebie?! A myślałam, że się przyjaźnimy!
Sięgnęłam po tę książkę z czystej ciekawości. Zwykle dużą uwagę przywiązuję do okładki i gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że muszę ją mieć. I nie skrywam ogromnej radości, że ją mam. Odczuwam przeogromny niedosyt. Każdy wie, że miłość między celebrytą a...
2017-12-05
"Ci posiadający najmniej niekiedy posiadają najwięcej i odwrotnie..."
Wiele razy widziałam okładkę, a także wiele razy zamierzałam po nią sięgnąć, teraz nie mogę uwierzyć jak mogłam tak długo zwlekać?! I niem nie mówię tak dlatego, że naprawdę lubię autorkę, po prostu jestem zachwycona tym co stworzyła.
Laura Irys jest mieszkanką Łodzi, poznajemy ją, gdy bodajże robi magisterkę. To żywiołowa i nieco roztrzepana dziewczyna i za to ją uwielbiam. Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że schematy się jej nie imają, a porywczość dostarcza nam wielu atrakcji. Chyba nie wspominałam, że dorywczo dorabia w kawiarence, a dopiero potem zdecydowała się na wolontariat, na który wybrała się ze swoim najlepszym przyjacielem Leonem, małym łaciatym kundelkiem, którego kiedyś przygarnęła.
Tajemniczy mężczyzna, którego Laura poznaje w Norwegii okazuje się być kimś naprawdę... Jeśli powiem tajemniczym to nie będę zbyt oryginalna, no w każdym bądź razie skrywa coś naprawdę ciekawego i bardzo niebanalnego. Jest władczy i opanowany, choć czasem jest nieco sztywny nie brakuje mu poczucia humoru. Uwielbiam go ze względu na wiele rzeczy, o których przekonać musicie się sami.
“[…] jak wielką moc mają słowa wypowiedziane ze szczerą intencją. Wszechświat zaczął już powoli się zmieniać, aby spełnić jej marzenie.”
Oczywiście nie mogło zabraknąć tych najbardziej irytujących postaci, jedną z nich jest brat zabójczo przystojnego tajemniczego mężczyzny, którego Laura spotkała w Norwegii, doprowadzał mnie czasem do szewskiej pasji... Na tyle, że miałam ochotę wniknąć do świata opisanego w książce i udusić go gołymi rękoma. Nawet nie wiem jak można go opisać, po prostu ktoś nie warty uwagi, irytujący i ach, szkoda w ogóle gadać.
Wszystko zaczęło się od dziwnego snu, co faktycznie było niecodzienne, ale niezwykle intrygujące. Autorka za punkt honoru postawiła sobie pewien romans, który gdy tylko się pojawiał wywoływał na mojej twarzy ogromny “banani”(chyba wymyśliłam nowe słowo) uśmiech (nie żeby coś, ale patrzyli na mnie jak na psychopatkę, która szczerzy się jak głupia do telefonu). Wszystko było raczej oczywiste, ale Adelina w pewnym momencie usnęła mi grunt spod nóg i zwątpiłam w absolutnie wszystko, za co ją też miałam ochotę udusić, ale spokojnie, wszystko się wyjaśniło i chyba wyszło na dobre, ale kto wie. Fabularnie książka jest bardzo innowacyjna i nietypowa. Autorka ma lekkie pióro, książkę czyta się szybko i przyjemnie. Najbardziej jestem zachwycona zakończeniem, można powiedzieć, że to szczyt marzeń czytelnika który uwielbia... No właśnie co takiego uwielbia? Niestety nie mogę wam powiedzieć.
"Istnieją miejsca i tajemnice, z których przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy."
Niezbyt się rozpisałam, choć zanim zaczęłam miałam masę myśli, a teraz zmniejszyło się to co najmniej o połowę, ale najważniejsze już przekazałam. Przechodząc powolutku do podsumowania, pozwolę sobie na momencik wspomnieć o przyjaciółkach Laury, które okazały się być postaciami jakimi i... Resztę dopowiem w recenzji Oddechu Wschodu. A także dodam, że powinniście zwracać sporą uwagę na to co autorka umieszcza między wierszami, bo wtedy o wiele szybciej (nawet przed Laurą) zrozumiecie jaki sekret skrywa owy przystojniak. Okładka, autorka postawienia na minimalizm, który według mnie był najlepszą opcją. Ciemne kolory i delikatna kobieca twarz nadają aurę tajemniczości, która akurat jest bardzo wskazana.
"Uważaj, czego pragniesz, bo się spełni"
Reasumując, nie spodziewałam się tak interesującej powieści, która spędzała mi sen z powiek, jeśli ktoś zna mnie nieco bliżej to wie, że nie przepadam za e-bookami, natomiast tego pochłonęłam w rekordowym tempie, przez co nieco zaniedbałam przez to inne sprawy( ale nie żałuję). Polecam tą książkę z całego serca, ot chwytliwy romans pomieszany z fantastyką i nutką thrillera. Przypominam też, że niedługo premiera drugiego tomu, który zagwarantuje nam kolejną dawkę dobrej powieści ale o tym nie tutaj i kiedy indziej. Polecam :)
Pozdrawiam, Sara ❤
"Ci posiadający najmniej niekiedy posiadają najwięcej i odwrotnie..."
Wiele razy widziałam okładkę, a także wiele razy zamierzałam po nią sięgnąć, teraz nie mogę uwierzyć jak mogłam tak długo zwlekać?! I niem nie mówię tak dlatego, że naprawdę lubię autorkę, po prostu jestem zachwycona tym co stworzyła.
Laura Irys jest mieszkanką Łodzi, poznajemy ją, gdy...
2017-04-02
http://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Czy nie sypiasz nocami, aby przygotować sobie świeży zapas ciętych ripost na kolejny dzień?
Sięgając po książkę Sarah J. Maas spodziewałam się raczej przedobrzonej i nieco nudnej powieści, którą każdy się zachwyca. Uwaga! Od teraz też jestem w kręgu uwielbiających ją fanów. Zwykle dzieje się tak, że gdy coś jest wychwalane i jest absolutnie wszędzie, nie trafia w moje gusta, ale tym razem myliłam się w stu procentach, przyznaję nie spodziewałam się tak dobrze wykreowanych bohaterów, dobrze dobranych charakterów , a także wysublimowany świat, który bezpowrotnie wciąga, wchodząc raz nie wyjdziesz już nigdy. Czytając pierwsze strony, które nie zdradzały absolutnie niczego z fabuły, myślałam, że będzie to pierwsza lepsza książka przygodowa, być może przeplatana wątkami fantastycznymi. Cóż… Tak się właśnie dzieje jak oceniasz książkę po okładce, opinii czy też wstępie, możemy się mylić, każdy wyrabia sobie sam opinię. Jak więc się stało, że sięgnęłam po tę książkę? W głównej mierze z ciekawości, którą na nowo i na nowo podsycałam, gdy tylko zobaczyłam na innych blogach, fanpage’ach, a także na forach wzmianki o tej serii, zachwyty i przysłowiowe ochy i achy. Sarah J. Maas zawojowała internet nie tylko „Dworem cierni i róż”, ale także serią Szklany Tron, z którą również zamierzam się zapoznać.
Feyra nie ma łatwego życia, odkąd pamięta to ona odpowiada za rodzinę, która upadła po niekorzystnych incydentach. Wyobraziłam ją sobie jako rudowłosą niską dziewczynę. Szczerze? Nie mam pojęcia dlaczego, ale jej charakter, który był niezwykle silny i niezłomny bardzo pasował do mojej wizji dziewczyny, natomiast gdy pojawił się Tamlin… Wiedziałam, że nie będzie to zwykła książka przygodowa, już od samego początku przeczuwałam, że coś się stanie, ale któż nie słyszał o Rhysandzie… Zapewne wszędzie już było mnóstwo shippów z Feyrą i Rhysem, ale jednak do mnie nie przemawiał, jestem w teamie Tamlina. Najbardziej urzekły mnie gatunki fae, czy innych stworów, a także lekkie pióro autorki. Szczegóły jakimi raczyła nas autorka, dawały całkowite wyobrażenie postaci czy opisywanych miejsc. Każda kolejna strona napawała mnie coraz to bardziej narastającą ciekawością, po prostu ciężko było mi się oderwać! Gdy musiałam zostawić książkę na dłuższy czas, stawałam się nerwowa i rozmyślałam ciągle co wydarzy się dalej. Nie łatwo było się domyślić co kryją kolejne strony, co tylko wciągało mnie bardziej.
Wszystko, co kocham, zawsze w końcu tracę.
Jaki kryje w sobie fenomen? Otóż dynamiczna akcja, nietuzinkowi bohaterowie, a także dobrze wykreowany świat to klucz do dobrej powieści, a ta takie cechy posiada. Elementy zaskoczenia, które pojawiają się w niektórych momentach sprawiają, że pragnie się coraz więcej i więcej, a dawka emocji, którą się raczymy wprawia w cudowny nastrój i nostalgię za kolejnymi częściami. Początkowo nie rozumiałam znaczenia okładki i ręki ozdobionej tatuażami, spodziewałam się silnej władczyni, choć z tyłu wyraźnie napisano, że była prostą łowczynią. Niemniej jednak owa tajemnica znajduje swoje rozwiązanie, ale o tym musicie się sami przekonać.
Gwarantuję wam, że wszystkie pochwały dotyczące tej serii nie są bezpodstawne, a ja sama przekonałam się, żeby nie oceniać po wyglądzie czy początkowych domysłach, mam nadzieję, że i was zachwyci równie mocno jak mnie.
Pozdrawiam, Sara
http://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Czy nie sypiasz nocami, aby przygotować sobie świeży zapas ciętych ripost na kolejny dzień?
Sięgając po książkę Sarah J. Maas spodziewałam się raczej przedobrzonej i nieco nudnej powieści, którą każdy się zachwyca. Uwaga! Od teraz też jestem w kręgu uwielbiających ją fanów. Zwykle dzieje się tak, że gdy coś jest wychwalane i...
2017-04-20
niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"Miłość potrafi być trucizną."
Czy Dwór Mgieł i furii zadowolił mnie tak samo jak poprzednia część? O nie, ta część była bardziej emocjonująca i wciągająca, działo się trochę mniej, ale za to autorka nadrobiła w wartkiej akcji. Feyra przeszła naprawdę wiele i jej charakter uległ znacznej modyfikacji, przyznam, że podobała mi się ta zmiana, nie jest już dziewczynką, która leci na chwilę luksusu, a potem aby ocalić miłość swojego życia posuwa się do ostateczności. Oczywiście nie mogło zabraknąć najbardziej irytującej postaci... UWAGA., ten tytuł otrzymuje Tamlin. Zdziwieni? Tak, tak ja też się zdziwiłam, ale przyznaję, że w niektórych momentach miałam ochotę go zdzielić łopatą, tak łopatą, bo nie mogłam zdzierżyć jego idiotycznego zachowania. Jego chorobliwa chęć bronienia była strasznie irytująca, a nawet brzydko mówiąc wku***ająca, ponieważ nie wyobrażam sobie jak można kogoś tak osaczać i ograniczać, bo nam się coś wydaje. Dobra, dobra odbiegam od tematu. Skoro mamy najgorszą postać, to wiadomo, że jest też ta najlepsza, tam da ra dam, Rhysand, tak kolejne zaskoczenie. Jak to się mówi "Nie taki diabeł straszny, jakim go malują", choć tu lepszym stwierdzeniem byłoby "Mówią", pozory potrafią mylić i tak było w tym wypadku, ale nie zdradzam nic więcej, aczkolwiek musicie wiedzieć, że trudno się powstrzymać. Druga część okazała się być przepełniona humorem, zwłaszcza, ze strony Rhysa, który nie żałował sobie ironicznych ripost.
"Kiedy leje, strzyka mi w prawym kolanie. Roztrzaskałemje podczas wojny i od tej pory ciągle mnie boli."
Książę Domu Nocy okazał się być idealnym bohaterem do zakochania się, a jego postawa i trochę moje wyobrażenie nie pomaga mi o nim zapomnieć, uważam, że wam też może się to przydarzyć. Tak, Rhys się okazał, to przejdę do tego, że ta część okazała się o wiele lepsza od drugiej, choć zwykle jest tak, że ta pierwsza jest najlepsza, niemniej jednak Dwór Mgieł i Furii zasłużył na tytuł tej lepszej części szybkim rozwojem akcji, a także bardzo ciekawym połączeniem niektórych wątków z poprzednią częścią, przede wszystkim wyjaśniła się masa rzeczy, o których nie mogłam zapomnieć, ale także tych, o których nawet nie pomyślałam. Przyznaję, że domyśliłam się zakończenia, niemniej jednak dalej byłam zaskoczona tym, jak bardzo mi się podobało, ale przejdźmy do konkretów. Lekka i przyjemna w czytaniu, bez zbędnych opisów czy zapożyczeń.
"Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności,
Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie."
Autorka postawiła na minimalizm, który opłacił się jej w więcej niż stu procentach, bo dodał powieści swoisty klimat. Książka wymaga od czytelnika bieżącego łączenia wątków, a także domyślania się przeróżnych rzeczy umieszczonych w najmniej spodziewanych momentach. Przechodząc powoli do podsumowania, bardzo podoba mi się styl autorki i to, jak dobrze potrafi wykreować świat wraz z bohaterami tak, aby nie znudzić czytelnika, tylko żeby zaczął błagać o więcej. Wysublimowane uniwersum z niebanalnymi postaciami wywindowały powieści Sarah J. Maas na same szczyty, któż o nich choćby nie słyszał? Jeśli choćby raz ten tytuł rzucił się wam w oczy, ale jeszcze po niego nie sięgnęliście to polecam z całego serca.
Chyba całej wieczności nie wystarczy, aby mnie posklejać z powrotem.
Króciutko podsumowując autorka tej części zachwyciła mnie jeszcze bardziej niż w poprzedniej, a do obu podchodziłam z rezerwą, a zobaczcie co to ze mną zrobiło. Trafiłam do kolejnych wielbicieli nie tylko książek, ale także samej autorki. Niezbyt wymagające myślenia, aczkolwiek niezwykle wciągające, dla wymagających czytelników, na pewno się nie zawiedziecie.
Pozdrawiam, Sara❤
niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
"Miłość potrafi być trucizną."
Czy Dwór Mgieł i furii zadowolił mnie tak samo jak poprzednia część? O nie, ta część była bardziej emocjonująca i wciągająca, działo się trochę mniej, ale za to autorka nadrobiła w wartkiej akcji. Feyra przeszła naprawdę wiele i jej charakter uległ znacznej modyfikacji, przyznam, że podobała mi się ta...
2017-02-07
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blospot.com
Audrey Carlan to jedna z lepszych autorek , z którymi udało mi się zapoznać, oczywiście wnioskuję tak po przeczytaniu pierwszego tomu Calendar Girl, według opisu na tylnym skrzydełku mieszka w California Valley z mężem i dwoma synami. Znalazłam w niej podobieństwo do mnie i zapewne was, uzależniona jest od czytania, a jej powieści są pełne emocji i namiętności, którą ukierunkowuje na przepełnione szaleństwem historie miłosne.
"I tak, mogę cię kochać, a potem puścić wolno. Ale zawsze będziesz mieć tę miłość przy sobie."
Dziewczyna na miesiąc. Styczeń, luty, marzec to historia młodej buntowniczki, której przyszło zmierzyć się z długami ojca i zmuszona zostaje do pozostawienia dotychczasowego życia i przyjąć pracę kobiety do towarzystwa. W tym momencie się zatrzymałam i przemyślałam parę spraw, dlaczego poszła w tym kierunku i musi się sprzedawać? Nic bardziej mylnego, w tej książce Audrey udowodniła, że kobieta do towarzystwa wcale nie oznacza, że kobieta jest prostytutką, tam panują pewne zasady i jeśli już dojdzie do aktu seksualnego, to tylko za zgodą i dobrym wynagrodzeniem. Zastanawiał mnie też tytuł, ale to pewnie dlatego, że nie doczytałam na początku do końca tekstu z tyłu okładki. Miejsce akcji zmienia się wraz z miesiącem, pierwszego jest w Malibu, drugiego w Seattle i trzeciego w Wietrznym mieście (Chicago), a tam zmieniają się też klienci, Mia pozostaje tylko bogatsza o parę tysięcy, które musi i tak oddać. Co mogę powiedzieć o bohaterach , to na pewno to, że są dynamiczni, bardzo charakterystyczni i trudno o nich zapomnieć, mimo że Mia tak szybko zmienia miejsce położenia, można wyczuć pewne powiązania między tymi miejscami, wszędzie kwitnie miłość, ale o tym musicie sami przeczytać. Najbardziej z trójki klientów polubiłam Wesa, on był chyba najbardziej oryginalnym bohaterem, z którym dane było mi się zetknąć w ciągu ostatnich paru tygodni, ale to nie umniejsza innych wspaniałych tworów wyobraźni autorki, która ma bardzo lekkie pióro i czyta się naprawdę przyjemnie i szybko, historia jest dynamiczna i z każdego miesiąca można wyciągnąć jakąś lekcję, nie będę wam tego zdradzać, ale muszę przyznać, iż po takiej książce nie spodziewałabym się takiego przesłania, które ukryte jest między wierszami, ale każda osoba, która kocha książki albo choćby je czyta, da radę je odszyfrować i być może zmienić swoje przekonania w niektórych sprawach.
"Świetna robota. Z początku myślałem, że to będzie porno, ale to nie ma z nim nic wspólnego."
Podsumowując książka pozwala nam przenieść się w trzy różne zakątki USA i eksplorować myśli, uczucia czy nawet same miasta wraz z bohaterami, gdy skończyłam czytać czułam nostalgię, która nie opuszcza mnie do teraz i ciekawość, odnośnie kolejnych przeżyć Mii, co spotka ją dalej, albo czy uda jej się osiągnąć to szczęście, którego tak uporczywie poszukuje przez całe swoje życie i gdy myśli, że już je ma ono przesypuje się niczym piasek przez jej palce. Nie wiem dlaczego, może to taka wrodzona solidarność jajników, ale bardzo dopinguję Mii aby osiągnęła upragniony cel i spełniła się życiowo, bo jak przystało na kobietę znosi naprawdę wiele, aby uchronić osoby, które kochały ją, może na swoje sposoby, ale jednak. Dobra, dobra trochę się rozpisałam i odbiegłam od tematu, ale ciężko ukryć emocje, które budzi ta książka, świetna to mało powiedziane, ale rewelacyjna też nie jest wystarczająca, cóż więc tak to zostawię, a was gorąco zachęcam po sięgnięcie po Dziewczynę na miesiąc, bo zakochacie się już od pierwszej strony.
Pozdrawiam, Sara ❤
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blospot.com
Audrey Carlan to jedna z lepszych autorek , z którymi udało mi się zapoznać, oczywiście wnioskuję tak po przeczytaniu pierwszego tomu Calendar Girl, według opisu na tylnym skrzydełku mieszka w California Valley z mężem i dwoma synami. Znalazłam w niej podobieństwo do mnie i zapewne was, uzależniona jest od czytania, a jej powieści...
2016-08-22
Nie jesteś podniecony? W końcu spotkasz ludzi, którzy zrozumieją twój staroświecki, dziwaczny ziemski slang.
Książkę dostałam dziś rano i już zdążyłam ją przeczytać! Gdy tylko wzięłam ją w swoje dłonie i zagłębiłam się w powieść nie mogłam się oderwać. Pierwsza część została przerwana w tak nieodpowiednim momencie, że oczekiwanie na drugą część było dla mnie katorgą, ale przejdźmy do rzeczy, otóż okazuje się, że nie są sami na Ziemi, gdzieś tam czai się na nich przebiegły wróg, który jest niezwykle przebiegły. Clarke i Bellamy stają przed kolejnymi wyborami, Wells zostanie zaakceptowany, a Glass... Ma do wyboru Luke'a lub własne życie, ja już wiem co wybrała, Wy też koniecznie musicie się dowiedzieć jak toczą się losy Octavii, kto nie kocha słodkich dzieci. Druga część też nie skończyła się tak jak oczekiwałam, bo znów przerwano w nieodpowiednim momencie, zwariuję jeśli nie przeczytam trzeciej części. Książka absolutnie fantastyczna w tej części było jeszcze więcej Bellarke, shippuje ich z całego serca! Tym razem Kass zaskoczyła mnie niesamowicie, nawet przedwczesne obejrzenie serialu nie zepsuło mi frajdy z czytania,gorąco polecam i czekamy na trzecią część, która pojawi się już 26 sierpnia! Jaka jest wasza opinia na temat tej książki? Zachęcam do komentowania, lajkowania FP oraz obserwowania bloga :)
Pozdrawiam, Corvus Lupus
Nie jesteś podniecony? W końcu spotkasz ludzi, którzy zrozumieją twój staroświecki, dziwaczny ziemski slang.
Książkę dostałam dziś rano i już zdążyłam ją przeczytać! Gdy tylko wzięłam ją w swoje dłonie i zagłębiłam się w powieść nie mogłam się oderwać. Pierwsza część została przerwana w tak nieodpowiednim momencie, że oczekiwanie na drugą część było dla mnie katorgą,...
2018-09-02
"W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy."
Pierwszym co przykuwa wzrok w tej książce to z całą pewnością okładka, która skradła moje serce już od pierwszego wejrzenia, o dziwo ma niewiele szczegółów, ale jest przy tym niezwykle przyciągająca. Już sam opis bardzo mnie zaciekawił. Każdy z nas należy do jakiegoś fandomu, więc temat obcy nam nie jest, pomysł na tę powieść jest nie dość, że ciekawa to w dodatku niezwykle innowacyjna, w końcu coś nowego na rynku. Zapewne tak jak mnie zaintryguje was sam opis, a zapewniam, że treść wcale nie odbiega od niego poziomem.
Violet z bratem i przyjaciółkami wybierają się na Comic Con w przebraniach ze swojej ulubionej powieści - Tańca na szubienicy. Kurde już na samą myśl mi się to podoba choć już kupę czasu jestem po przeczytaniu. No w każdym bądź razie żeby nie było nudno trafiają do świata swojej ulubionej książki. Cholerka czy to nie brzmi świetnie?! To prawie jak powieść w powieści. Ale co najbardziej mnie ciekawiło, to to, że główna bohaterka Tańca ginie z ich winy i muszą doprowadzić tę powieść do końca wcielając się w postacie, Violet przypada rola Rose (właśnie głównej postaci). Trzeba przyznać, że jest to niezwykle oryginalne. Przybliżając jednak troszkę bohaterów.
Violet jest nieco flegmatyczna, ale nie nudna. To dziewczyna, która żyje w cieniu "ładniejszej" przyjaciółki. Troszkę stereotypowe, ale nie jest to aż tak złe jak może się wydawać. Jest wycofana i nieśmiała, niemniej jednak zdarza się, że jest konkretna. Wykazała się sporą odwagą brnąc w dalszą część powieści.
Nate to żywiołowy czternastolatek, wiele cech odróżnia go od siostry, jest między innymi ekstrawertykiem, którego wszędzie jest pełno, cechuje się ciekawską naturą. Nie przeczę, że mnie nie irytował, ale nie był aż tak upierdliwy jak mi się wydawało, potem przyznaję nawet go polubiłam.
Alice to ta ładna przyjaciółka, dziewczyna ideał - kształtna buźka, długie proste nogi i blond pukle. Ale za to jest dosyć próżna i zakochana w sobie, co w sumie nie jest ani troszkę dziwne, bo gdzieś musiała się trafić snobka, która nie do końca, a prawdę mówiąc wcale nie docenia prawdziwych przyjaciół, ale jak ma prześwity to potrafi być lojalna. Ciężko ukryć, że niezbyt ją lubiłam i to w sumie nie bez powodu, ale o tym już przekonacie się sami.
Katie to chyba jedyna z przyjaciółek, która ma naprawdę blade pojęcie o Tańcu na szubienicy, choć z całą pewnością opowiadano jej o tym wiele, wiele, wiele razy. Zakręcona, ale z dosyć rozumna osoba, zapewniam, że ją dało się lubić miliard razy bardziej niżeli Alice.
Gwoli wyjaśnienia, w książce pojawiają się dwa gatunki - Genule i Niedoski, nie ciężko się domyślić, że te pierwsze są lepsze ( i to dosłownie, pod każdym względem). Otóż Genule to zmodyfikowani genetycznie ludzie - wysocy, smukli i niezwykle piękni, normalnie chodzące ideały. Natomiast Niedoskowie to ludzie pełni skaz, z chudymi ciałami, niskim wzrostem i masą niedoskonałości - "Ci gorsi, sługusy i pomioty". No wiadomka, że kimś trzeba się wysługiwać. Oczywiście Violet, Nate i Katie to stu procentowe Niedoski, a "przepięknie" irytująca Alice to Genul z krwi i kości. Fabularnie Fandom to innowacja, jeśli chodzi o schematy... To tu ich nie doświadczycie, bo ta książka nagina wszelkie znane dotychczas granice. Bohaterowie okazali się naprawdę nieźli, barwni i dynamiczni, a akcja utrzymywała się w dobrym i przyjemnym tempie.
Anna Day weszła na Polski rynek mocnym i dobrym debiutem. Ma lekkie i ciekawe pióro, stworzyła całkiem interesującą powieść, która na dość długo zapada w pamięci. O okładce już wspominałam na początku, ale teraz bardzo chętnie wrócę do tematu. Motyw jest minimalistyczny, aczkolwiek ładny, tłoczone ciernie i sznur oddają klimat tej powieści, a złoto na tych właśnie cierniach może np symbolizować krew Niedosków, choć przypuszczam, że interpretacji może być wiele. Myślę, że nie raz wrócę do tej powieści, bo z całą pewnością od dawien dawna nie przeczytałam czegoś, co było całkowicie pozbawione schematów, ale z kolei wypełnione oryginalnością i świetnymi bohaterami.
Reasumując, jest to jedna z lepszych książek, które ostatnio wpadły w moje ręce. Okładka strasznie mi się podoba, należy do jednej z oryginalniejszych w mojej kolekcji. Myślę, że spodoba się raczej każdemu - jest to połączenie młodzieżówki, fantastyki z nutką thrillera. Świetna mieszanka, która wciąga i skutecznie uniemożliwia zapomnienie o przygodach znajdujących się na tych stronach, co lepsze zakończenie jest dosyć zaskakujące. Jeśli dalej nie jesteście pewni co do tej książki, to w linku poniżej zostawiam wam fragment tej powieści:
FRAGMENT
Pozdrawiam, Sara ❤
"W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy."
Pierwszym co przykuwa wzrok w tej książce to z całą pewnością okładka, która skradła moje serce już od pierwszego wejrzenia, o dziwo ma niewiele szczegółów, ale jest przy tym niezwykle przyciągająca. Już sam opis bardzo mnie zaciekawił. Każdy z nas należy do...
2017-08-16
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Mówią, że kiedy się zakochujesz, czujesz, jakbyś mógł latać wysoko nad ziemią i dotykać chmur. Ja czuję coś całkowicie przeciwnego, ale jestem gotowa przysiąc, że tak właśnie wygląda miłość.
Któż nie słyszał o pojęciu Friendzone (Strefa przyjaciela, w wolnym tłumaczeniu) czyli moment kiedy jedno z przyjaciół chce czegoś więcej, ale albo to drugie jest zajęte albo nie czuje tego samego, aczkolwiek dalej chce się przyjaźnić. Wśród nastolatków jest to bardzo znane pojęcie i jestem w stanie odciąć sobie lewą rękę żeby powiedzieć, iż ponad połowa doświadczyła Friendzonu. Sandra Nowaczyk to dziewczyna w moim wieku i szczerze ją podziwiam, bo choć sama marzę o własnej książce to nigdy nie miałam odpowiedniej motywacji. Teraz Sandra jest moją inspiracją i chcę spróbować swoich sił, ale przecież nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Friendzone opowiada o Tatum i Griffinie, dwójce przyjaciół, którzy znają się od kołyski. Tate to dziewczyna niezwykle ironiczna i sarkastyczna (uwielbiam ją), która posiada dziwny gust muzyczny, twierdzę tak dlatego, że słucha czegoś na pograniczu metalu, ale też łagodniejsze gatunki, z perspektywy trzecioosobowej mogę powiedzieć, że próbuje się lekko dopasować do Griffa. No właśnie, Griffin to szkolna gwiazda koszykówki, chłopak po przejściach, który posiada cudowną przyjaciółkę, a także dziewczynę. Po pewnym bardzo intymnym i emocjonalnym tańcu zaczyna między nimi iskrzyć. Ich przyjaźń przechodzi ciężką próbę.
Boję się odsłonić oczy i zmierzyć z problemami, które szturmem wkroczyły w moje życie.
Przestanę już mówić, bo czasem powiem aż za dużo. Przejdę więc do stylu w jakim pisze autorka, otóż jest przyjemny i czasem chaotyczny, ale trening czyni mistrza. Sandra pisze ciekawie i zostawia miejsce dla wyobraźni, nie przesadza z opisami i to się chwali, bo zwykle debiutantki chcą dobrze, rozwinięcie historii i więcej szczegółów, ale nie zawsze wychodzi to dobrze. Dużą uwagę zwróciłam uwagę na okładkę i jej kolorystykę, bardzo podobało mi się kolorowe oddzielenie, które być może miało pokazać zażyłość między postaciami na okładce. Domysłów może być wiele, ale co tak naprawdę się za tym kryje wie tylko autorka. Friendzone to cudowna powieść dla młodzieży, ale też dla osób, które lubią niebanalne historie i świeże spojrzenie na miłość. Powolutku zbliżając się do podsumowania dodam, że jest to powieść z happy endem. Dobra wrócę na momencik do bohaterów, którzy według mnie zasługują na szczególną uwagę ze względu na bardzo ciekawe charaktery choć przyznam, że Griffin w pewnym momencie zaczął mnie niezwykle irytować i wtedy z bezstronności zostały nici, bo Tatum została moją faworytką. Najbardziej dziwiło mnie zachowanie rodziców wobec Tate, ale do oceny zostawię to wam.
Nie okazywać słabości, oto mój priorytet.
Dobra już powiedziałam co chciałam, więc reasumując książkę czyta się szybko i przyjemnie. Oprawa wizualna na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć, zwłaszcza okładkowym srokom. Jest to idealna powieść, na lato, którą polecam absolutnie każdemu, bo Sandra wprowadziła świeże spojrzenie na miłość i przyjaźń damsko-męską. Polecam gorąco, a także życzę żeby przyciągnęła do was ładną pogodę.
Pozdrawiam, Sara ❤
www.niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com
Mówią, że kiedy się zakochujesz, czujesz, jakbyś mógł latać wysoko nad ziemią i dotykać chmur. Ja czuję coś całkowicie przeciwnego, ale jestem gotowa przysiąc, że tak właśnie wygląda miłość.
Któż nie słyszał o pojęciu Friendzone (Strefa przyjaciela, w wolnym tłumaczeniu) czyli moment kiedy jedno z przyjaciół chce czegoś więcej,...
https://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com/
Zwykle, kiedy jakaś osoba ma nieskalaną opinię, reszta tylko czeka wypatrując okazji, by nie zostawić na niej suchej nitki.
Ostatnimi czasy stało się bardzo głośno na temat tej książki, głównie dlatego, że powstał serial, który oczywiście zdążyłam już obejrzeć. I tak pluję sobie w brodę, że to zrobiłam, ale co się stało to się nie odstanie. Posiadam co prawda okładkę filmową, ale spotkałam się też wcześniej z oryginalną i szczerze mogę powiedzieć, że filmowa bardziej mnie urzekła. Utwór sam w sobie poruszył mną do głębi, ponieważ pokazuje jak w dzisiejszych czasach traktujemy swoich rówieśników, mówię oczywiście o młodzieży w wieku od 13 do 18 lat, a może wzwyż. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co o niej powiedzieć, jestem po prostu poruszona faktem jak ślepi potrafimy być na czyjeś cierpienie i nie dostrzegać niemego wołania o pomoc, choć dzieje się to pod naszym nosem. Odrobinę odbiegam od książki, ale już wracam. Clay Jensen to złoty chłopiec, nikt nie może powiedzieć o nim złego słowa, natomiast Hannah to jego rówieśniczka ścigana plotkami i niekoniecznie prawdziwymi obelgami. Jak mówi tytuł Hannah popełniła samobójstwo z trzynastu powodów, a Clay jest jednym z nich, czy aby na pewno przyczynił się do jej decyzji? Podoba mi się styl, którym posługuje się autor, ukazuje książkę i powieść z pierwszej osoby, tak jakbyśmy się w niej znajdowali i czuli to co czuje Clay. Postać Hannah pojawia się oczywiście tylko na taśmach i wspomnieniach chłopaka, ale nam całkiem dobre wyobrażenie. Nie jestem zadowolona z faktu, iż najpierw obejrzałam, a dopiero teraz przeczytałam, aczkolwiek przynajmniej dało mi to jakieś wyobrażenie postaci, gdyż książka nie zawiera opisów wyglądu postaci, ani nie określała jako tako ich wyglądu, więc autor pozostawił pole do popisu wyobraźni, za co należy się ogromny plus dla powieści. Porównam oczywiście serial i książkę, bo skoro już popełniłam zbrodnię na moim czytelnictwie to szkoda byłoby to pominąć. Otóż to oczywiste, że adaptacja różni się totalnie od książki, więc zacznę od tego, że wymienię te największe różnice:
Trudno mówić o rozczarowaniu, gdy potwierdzają się twoje oczekiwania.
Otóż akcja w książce toczy się jednego dnia, wieczoru i nocy, a w serialu rozdzielono to na parę dni i pokazano co się dzieje w między czasie. W książce Clay słucha wszystko od razu, natomiast w serialu jest zupełnie inaczej, jakby to przekazać, ale nie namieszać, tak jakby chciał a nie mógł.
Dość zdradzania szczegółów, jeśli jesteście ciekawi to szczerze wam polecam i jedno i drugie. Przeczytałam tę książkę w parę godzin i muszę przyznać, że nie do końca potrafię pozbierać się po kacu książkowym, jakiego doświadczyłam od czasu przeczytania Dworu.
Opis sam w sobie jest intrygujący, a wygląd tylnej strony okładki zapada w pamięci, dlatego uważam, że wizualnie, ale też fabuła i ogromny przekaz, który w sobie ma przeogromny przekaz wart tego aby go ujrzeć. Książka zmusiła mnie do myślenia i łączenia różnych wątków, a także dała powód do zmienienia sposobu w jaki patrzę na swoich rówieśników, bo choć bohaterowie nie zdawali sobie sprawy co się dzieje to takie przypadki zdarzają się niezwykle często, może nie tuż obok nas, ale dzieją i czasem mamy szansę żeby temu zapobiec, aczkolwiek musimy otworzyć się na drugiego człowieka i nie oceniać go po tym, co mówią inni, bo plotki to najgorsze co może być, a my możemy temu zapobiec. Niech teraz każdy pomyśli, kiedy ostatnio plotkował? Ja się przyznam, mogę powiedzieć, że robiłam to zaledwie parę godzin temu, każdy to robi, bez wyjątku, nawet nieświadomie i czasem taka mała plotka, może przyczynić się do okropnych skutków. Żeby nie przeciągać, a także niepotrzebnie kręcić się wokół tematu, więc przejdę do podsumowania.
Książka zasługuje na totalne uznanie,za sam styl autora, który na pewno na długo zapadnie mi w pamięci, a także podobają mi się książki, które w tak wysublimowany sposób ukazują naturę ludzką, która niekoniecznie jest piękna i czysta, pokazuje bolesną prawdę, która krzywdzi otaczających nas przyjaciół, znajomych czy po prostu innych ludzi, po których mogłoby się wszystko spływa jak po kaczce, ale w istocie ich wewnętrzna powłoka pęka, choć na zewnątrz wyglądają zupełnie normalnie, to w środku może być istne pobojowisko. Dlatego zostawiam was z moim przemyśleniem, otóż czasem powinniśmy dwa razy pomyśleć zanim coś powiemy czy zrobimy, bo możemy naprawdę kogoś skrzywdzić.
Z tym jakże refleksyjnym tematem zostawiam was i liczę, że zachęciłam was do przeczytania, tak naprawdę ze szczerego serca.
Pozdrawiam Sara
https://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com/
więcej Pokaż mimo toZwykle, kiedy jakaś osoba ma nieskalaną opinię, reszta tylko czeka wypatrując okazji, by nie zostawić na niej suchej nitki.
Ostatnimi czasy stało się bardzo głośno na temat tej książki, głównie dlatego, że powstał serial, który oczywiście zdążyłam już obejrzeć. I tak pluję sobie w brodę, że to zrobiłam, ale co się stało to...