-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać413
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2014-06-29
Nie potrafię powiedzieć ile dokładnie zajęło mi przeczytanie tej pozycji, ale były to tygodnie. Przeczytawszy opis książki czułam się zaintrygowana, bo wszystko brzmiało oryginalnie. Wampirzyca z fobią krwi, facet przywiązany do łóżka. Mrrrr.
Tak. Tyle, że poza tym opisem z tyłu książki nie mam nic więcej pozytywnego do powiedzenia. Okładka jest idealnym opisem tego, co można znaleźć w środku. Jest tandetna, przerysowana i głupia. Ale to najmniejszy problem.
Greg – 35 letni psycholog o mentalności 17 latka robiącego tabelki „za i przeciw” zostaje „porwany”, przywiązany do łóżka i na dodatek przyozdobiony czerwoną kokardką na szyi. Lissianna – 202 letnia wampirzyca o mentalności 13 latki znajduje swój prezent urodzinowy i początkowo bierze go za coś na kształt tortu urodzinowego. Kosztuje go, zachodzi przy tym wymiana śliny z której nasz pan psycholog jest zachwycony. Wiecie, jestem związany, sam zamknąłem się w bagażniku i nie mam pojęcia co tu robię, ale jeśli mam tu być by przelecieć jakąś śliczną dziewczynę – to luz. Brakowało, żeby jeszcze przy tych myślach wzruszył ramionami, ale w sumie był przywiązany więc… Tutaj pierwszy raz przerwałam czytanie, bo nie byłam wstanie znieść tej dwójki głównych bohaterów.
Myślałam, że już gorszych nie znajdę, ale wtedy przeczytałam pamiętną scenę migracji do pokoju Grega całego kuzynostwa Lissiany. Oczywiście w tajemnicy, i przekonywanie go tymi samymi argumentami, by leczył ich cudowną kuzynkę. Dla wzbogacenia akcji autorka opisała koszulki nocne dziewczynek i piżamkę Spidermena kuzyna Thomasa. Muszę przyznać, że ma oko do szczegółów. Na przykład łazienkowa scena z opisem suszenia włosów, mycia zębów i golenia się. Poważnie, czekałam już tylko na opis korzystania z sedesu.
Nawet jakbym chciała opowiedzieć całą akcję, raczej bym nie potrafiła. Generalnie głównym motywem jest ciągła migracja. Greg został przywiązany do łóżka wieczorem, rano go uwolnili, ale popołudniu znowu po niego przyjechali i przywiązali. Nieco później przez kilkanaście stron mamy przechodzenie z jednego pokoju do drugiego ewentualnie jeszcze korzystanie z trzeciego, ale szczerze mówiąc nie mam pewności. Mega irytujące.
Wszelka większa akcja na koniec okazuje się… brakiem akcji? Niebezpieczeństwo nagle staje się tylko złudzeniem, a tożsamość osoby zagrażającej życiu Lissianny domyślasz się niemal przy jej pierwszym spotkaniu, a jeśli nie wtedy, to już z pewnością przy próbie otrucia ją zupą z czosnku (ZUPĄ Z CZOSNKU!). Czy może być jeszcze bardziej tandetnie? W przypadku tej książki – oczywiście!
„Nonoroboty” – komórki odpowiadające za wampiryczność. I skąd się wzięły? Z Atlantydy! Tak, tak moi drodzy TEJ Atlantydy. Tego jeszcze nie było? Owszem, czegoś tak durnego jeszcze nie było…
O głupocie tej książki mogłabym pisać i pisać, ale szkoda na nią mojego czasu. Niedawno przeczytałam w jednej recenzji jak bardzo ta książka jest głęboka, jak dużo w niej odniesień do prawdziwego życia każdego człowieka, jak to zmusza do zastanowienia się nad samym sobą w trakcie czytania. Tak… Ja czytając zastanawiałam się tylko po co się w ogóle męczę próbując to coś dokończyć. W życiu nie czytałam czegoś bardziej pustego, bezsensownego i przede wszystkim irytującego. Autorka próbuje być zabawna, co w ogóle jej nie wychodzi. Żarty są żałosne. Gdyby bohaterami były nastolatki – ok, w pewnym sensie to wszystko byłoby zrozumiałe. Ale nie, mamy tu dorosłych ludzi. Wykształconego faceta i 202 (!) letnią kobietę, którzy zachowują się gorzej od dzieci.
Nie chciałabym nikogo obrażać, ale jak dla mnie trzeba mierzyć naprawdę, ale naprawdę nisko, żeby uznać tę książkę za coś dobrego, godnego uwagi czy (na Boga!) głębokiego.
----
http://vegaczyta.blogspot.com/
Nie potrafię powiedzieć ile dokładnie zajęło mi przeczytanie tej pozycji, ale były to tygodnie. Przeczytawszy opis książki czułam się zaintrygowana, bo wszystko brzmiało oryginalnie. Wampirzyca z fobią krwi, facet przywiązany do łóżka. Mrrrr.
Tak. Tyle, że poza tym opisem z tyłu książki nie mam nic więcej pozytywnego do powiedzenia. Okładka jest idealnym opisem tego, co...
2014-06-26
2014-05-26
2014-05-25
„Milczące słowa” Jagody Wochlik to książka, która z całą pewnością mnie zaskoczyła i zaintrygowała. Jest tu wiele opinii mówiących o zaletach tej pozycji i z większością mogłabym się zgodzić. Mam jednak wrażenie, że pozostało jeszcze kilka niedopowiedzianych rzeczy, być może dlatego, że nie są one zbyt pochlebne.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że mimo tego, co zamierzam zaraz napisać, książka mnie porwała. Szczególnie porwał mnie Henry Got, który odrębnie od całej reszty, okazał się po prostu cudowną, złożoną postacią, która nigdy do końca się nie zmienia, jak to często bywa w tego typu książkach.
A jednak mam swoje „ale”. Ale, które mnie nieco boli, bo gdyby go nie było, „Milczące słowa” mogłyby trafić na moją półkę z najlepszymi pozycjami. Niestety mam wrażenie, że pani Jagoda miała cudowny, oryginalny pomysł, talent do pisania – tego nie można jej odmówić, mam szereg pięknych cytatów z tej książki - tylko zabrakło w tym wszystkim logicznego budowania akcji.
Ilość pytań, niewyjaśnionych rzeczy, przeskakiwania z punktu „a” do punktu „d” z całkowitym pominięciem tego, co pomiędzy… Jak dla mnie jest potężnym minusem. Cała historia jest niedopracowana. Jakby autorka zostawiła to czytelnikowi i często to jest dobry ruch, jednak tutaj tych rzeczy jest stanowczo za dużo. A najgorsze jest to, że wystarczyłoby tylko trochę pracy, tylko trochę małych zmian, kilka dodatkowych scen, dialogów czy opisów z wyjaśnieniami. Jeśli nie na bieżąco, to przynajmniej pod koniec.
Dla kogoś, kto nie potrzebuje na koniec książki znać wszystkich odpowiedzi, ta pozycja może być naprawdę dobra. Dla mnie? Nie. Ja uwielbiam historie, które na koniec są jasne i klarowne, gdzie być może coś zostaje niedopowiedziane, ale nie z takim natężeniem. Tajemnice tajemnicą, ale z taką ich ilością książka po prostu przedstawia brak logiki. Komuś z mniejszą wyobraźnią ciężko jest wczuć się w tamten świat, bo zasady jakie nim rządzą nie są do końca wyjaśnione. Autorka rzuca stwierdzeniami tak, jakby czytelnik mógł zaglądnąć do jej umysłu i odnaleźć odpowiedzi, których nie zapisała. A niestety, tego jeszcze nie potrafimy.
Niemniej jednak trzeba przyznać, że Henry Got potrafi wiele wynagrodzić komuś takiemu jak ja. I głównie dzięki niemu mimo wszystko twierdzę, że to dobra książka. Bez niego, niestety, to byłoby tylko niezrozumiałe „bazgrolenie”, które ktoś jakimś cudem wydał.
----
http://vegaczyta.blogspot.com/
„Milczące słowa” Jagody Wochlik to książka, która z całą pewnością mnie zaskoczyła i zaintrygowała. Jest tu wiele opinii mówiących o zaletach tej pozycji i z większością mogłabym się zgodzić. Mam jednak wrażenie, że pozostało jeszcze kilka niedopowiedzianych rzeczy, być może dlatego, że nie są one zbyt pochlebne.
więcej Pokaż mimo toChciałabym jednak zaznaczyć, że mimo tego, co zamierzam...