rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Billy Summers to płatny zabójca, któremu towarzyszymy w jego ostatnim zleceniu. Początkowo plan wydaje się banalnie prosty: jeden, celny strzał, sowita nagroda pieniężna i zasłużone odejście na emeryturę. Dla wprawionego snajpera nie powinno być to nic trudnego. Im dalej jednak w las, tym sytuacja bardziej się komplikuje.
Towarzyszymy mu w jego podróży wgłąb siebie. Czytamy o jego wspomnieniach z Iraku, śpimy z nim w brudnych motelach, odwiedzamy z nim stacje benzynowe w zapadłych dziurach zachodnich Stanów, przemierzamy tysiące mil w zakurzonych samochodach. Obserwujemy uważnie piękny rozwój pewnej relacji i możemy tylko gdybać, jak historia potoczyłaby się dalej.
Pamiętacie "Leona Zawodowca" i rozważania na temat wrażliwego zabójcy?
To "Billy Summers: Opowieść o zagubionym człowieku".

Billy Summers to płatny zabójca, któremu towarzyszymy w jego ostatnim zleceniu. Początkowo plan wydaje się banalnie prosty: jeden, celny strzał, sowita nagroda pieniężna i zasłużone odejście na emeryturę. Dla wprawionego snajpera nie powinno być to nic trudnego. Im dalej jednak w las, tym sytuacja bardziej się komplikuje.
Towarzyszymy mu w jego podróży wgłąb siebie. Czytamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem porządne zestawienie statystyk; nie da się zaprzeczyć, że autorka odwaliła dobrą robotę, jeśli chodzi zarówno o liczby, jak i przegląd badań dotyczących tematu jako forma anegdoty. Książka jednak - pod względem treści właściwej - jest bardzo przeciętna i cały ten sekret przyjemności, o którym tak marketingowo wszyscy pieją, można opisać dosłownie jednym zdaniem: "Jeśli chcesz, by było przyjemnie - nie bój się eksperymentować"!

Nie polecam książki osobom choćby w niewielkim stopniu zaznajomionym z tematyką seksuologii i seksualności człowieka - wynudzicie się na śmierć i będziecie przewracać oczami bądź ziewać średnio kilka razy na rozdział.

Całkiem porządne zestawienie statystyk; nie da się zaprzeczyć, że autorka odwaliła dobrą robotę, jeśli chodzi zarówno o liczby, jak i przegląd badań dotyczących tematu jako forma anegdoty. Książka jednak - pod względem treści właściwej - jest bardzo przeciętna i cały ten sekret przyjemności, o którym tak marketingowo wszyscy pieją, można opisać dosłownie jednym zdaniem:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najczęściej wcale nie potrzeba wiele. Wystarczy coś pozornie błahego, by nagle zachwiała się racjonalna struktura rzeczywistości; coś, co bez ostrzeżenia wytrąci nas z ciepłego, komfortowego stanu, okazując się alarmującą nieprawidłowością w rutynie codziennego dnia; coś, co sprawi, że serce zacznie dudnić a nogi odmówią posłuszeństwa pomimo palącego pragnienia ucieczki; coś, co swoją dziwnością wypełni nas strachem po same opuszki palców.

Porównywanie do siebie poszczególnych opowiadań może okazać się zadaniem dość trudnym; nie są one na jednakowym poziomie. Wszystkie mają jednak wspólny element: ilustrują historie prostych Amerykanów, których życia w pewnym momencie zostają zburzone przez jedną, bardzo krótką chwilę, w której każde z nich myśli sobie: "Coś jest BARDZO nie tak". Za każdym razem wydarzyło się to gwałtownie, uderzyło z największą siłą, zgruchotało pewność, że mają jakiekolwiek poczucie sprawstwa - niestety, w wielu przypadkach na zawsze.

Zebrane w "Nocnej zmianie" opowiadania zauważalnie różnią się poziomem - owszem, o tym już wspomniałam. Najlepsze jest jednak to, że Stephen King skonstruował wszystko w taki sposób, by doświadczenie tych wszystkich emocjonalnych okropieństw: od frustracji, przez niepokój a na strachu kończąc było niesamowicie proste. Chwytamy przynętę. Dajemy się w to wciągnąć. Przepadamy. Współczujemy bohaterom, kibicujemy im, frustrujemy, gdy dokonują złych decyzji, cieszymy, gdy są w stanie jakoś się wykaraskać z tarapatów. Po skończonej lekturze zadajemy sobie rutynowe pytanie: "Czy ta książka była dobra?". Odpowiedź wydaje się prosta: jeśli lektura prowokuje nas do zaangażowania emocjonalnego, to najwidoczniej dokonaliśmy słusznego wyboru.

Najczęściej wcale nie potrzeba wiele. Wystarczy coś pozornie błahego, by nagle zachwiała się racjonalna struktura rzeczywistości; coś, co bez ostrzeżenia wytrąci nas z ciepłego, komfortowego stanu, okazując się alarmującą nieprawidłowością w rutynie codziennego dnia; coś, co sprawi, że serce zacznie dudnić a nogi odmówią posłuszeństwa pomimo palącego pragnienia ucieczki;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem prawdziwie oczarowana talentem autora. Rzadko spotykam się z tak płynnym i umiejętnym przemieszaniem podwórkowego slangu z wysokiej klasy liryzmem. Na oklaski zasługuje tak samo jego dryg do niekonwencjonalnego, fantastycznego uchwycenia stanów emocjonalnych i zawirowań psychicznych targających poszczególnymi jednostkami.

"Próbował ani nie walczyć z obrazami ani im ulegać, ale mdłości nie ustępowały więc powoli zaczął kapitulować i poddał się temu pustemu, choremu, martwemu czemuś co w nim tkwiło i cały ból i lęk i niepokój zlały się w jeden wszechogarniający obłok rozpaczy i było nawet coś kojącego w tym że walka już się skończyła, więc wbił plecy w oparcie kanapy i gapił się w telewizor już niemal zaciekawiony tym co widzi, szukając sposobu na to by wiara w jedno kłamstwo pozwoliła mu uwierzyć w drugie."

Przeczytanie jednego fragmentu pozwoli wam wyobrazić sobie ponury, prawdziwie plugawy nastrój całej omawianej przeze mnie pozycji. Nie ma tutaj miejsca na nadzieję, a nawet jeśli przyjdzie wam natknąć się na jej pozór, szybko zdacie sobie sprawę, że w jej miejscu spoczywa już tylko żałosna w swej oczywistości porażka, która bez wytchnienia i cienia litości wdrąża się zapamiętale w każdego z bohaterów.

Jestem prawdziwie oczarowana talentem autora. Rzadko spotykam się z tak płynnym i umiejętnym przemieszaniem podwórkowego slangu z wysokiej klasy liryzmem. Na oklaski zasługuje tak samo jego dryg do niekonwencjonalnego, fantastycznego uchwycenia stanów emocjonalnych i zawirowań psychicznych targających poszczególnymi jednostkami.

"Próbował ani nie walczyć z obrazami ani im...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bywa dobrze, bywa intensywnie, ale zaraz potem cztery ściany i "znikąd pomocy, żadnego sensu, absolutnie żadnego sensu, mroczny, spływający potem kąt, ciemność i brud, fetor rzeczywistości, i nic nie należy do ciebie." Wszystko jest przygaszone, brudne, lapidarne. Śmiejesz się tam, gdzie wypada zapłakać, wątpisz tam, gdzie - wydawać by się mogło - stykasz się z czymś najbardziej powszechnym na świecie. Spotkasz tu smutnych ludzi - rozkładających się, począwszy od samej duszy. Poczujesz zapach ich samotności, dotkniesz ich zwątpienia i poczucia bezcelowości. Mimo wszystko, na końcu będziesz zadowolony - tak jak Bukowski, który na wszelkie trudności życia reagował szyderczym uśmiechem.

Bywa dobrze, bywa intensywnie, ale zaraz potem cztery ściany i "znikąd pomocy, żadnego sensu, absolutnie żadnego sensu, mroczny, spływający potem kąt, ciemność i brud, fetor rzeczywistości, i nic nie należy do ciebie." Wszystko jest przygaszone, brudne, lapidarne. Śmiejesz się tam, gdzie wypada zapłakać, wątpisz tam, gdzie - wydawać by się mogło - stykasz się z czymś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Miałeś kiedyś coś takiego? Czujesz się okropnie, a potem to przechodzi i nie umiesz sobie wytłumaczyć, dlaczego tak było." Tak. Wiele razy. Może to jest fenomenem popularności "Charliego"? To, że w bezpośredni, szczery sposób nazywa i opisuje stany, o których nie mawia się głośno?
Charlie to kilkunastoletni chłopiec, który na wszystko reaguje w dość specyficzny sposób. Często płacze, nie potrafiąc udźwignąć licznych bodźców pochodzących z zewnątrz. Jego odczuwanie jest bardzo złożone i chaotyczne, wszystko jest ze sobą powiązane; jedno wspomnienie jest zwykle sprowokowane przez inne, on sam zresztą przyznaje: "Jakoś za szybko myślę". Poznajemy całą złożoność jego percepcji, zbiór jego lęków, różnorodnych (często zaskakująco skrajnych) pragnień i przemyśleń. A te przemyślenia bywają naprawdę piękne.
Za zachowaniem Charliego stoi jego niebywała wrażliwość. Z czasem dowiadujemy się jednak o pewnej sytuacji z jego dzieciństwa, która rzuca nowe światło na tę kilkunastoletnią postać. Łatwo wówczas uświadomić sobie, jak pewne doświadczenia są w stanie wpłynąć na całe nasze życie: ukształtować nas, wytyczyć pewien sposób postrzegania ludzi, wszystkiego tego, co jest wokół nas. A na końcu okazuje się, że wcale nie jesteśmy tego wpływu świadomi.
"Charlie" w pewien sposób uczy. Mnie wprawił w zastanowienie. Twierdząco pokiwał głową mojemu przekonaniu, że bierność jest wyłącznie życiem na pół gwizdka, połową siebie, jakąś taką ponurą farsą.
Przeczytajcie. Warto. Będziecie się śmiać, będziecie się zastanawiać. Może płakać. Spojrzycie na pewne rzeczy z innej perspektywy.

"Miałeś kiedyś coś takiego? Czujesz się okropnie, a potem to przechodzi i nie umiesz sobie wytłumaczyć, dlaczego tak było." Tak. Wiele razy. Może to jest fenomenem popularności "Charliego"? To, że w bezpośredni, szczery sposób nazywa i opisuje stany, o których nie mawia się głośno?
Charlie to kilkunastoletni chłopiec, który na wszystko reaguje w dość specyficzny sposób....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stephen King inny niż dotychczas! A dlaczego? Nie ma tu mrocznego horroru, co dla jego książek jest tak typowe. Moim zdaniem to przede wszystkim kryminał, przyprawiony delikatną nutką strachu; to opowieść o młodym, dojrzewającym mężczyźnie, który relacjonuje rok swojego życia - praca w parku rozrywki, nowe przyjaźnie, doświadczenia, wszystko przeplecione jakąś życiową prawdą. Oczywiście do Kinga nie trzeba przekonywać. To, że jego książki uzyskały jeden z największych nakładów na świecie, wcale nie jest przypadkiem. To, o czym pisze i jak pisze, zaciekawia, nie pozwala się oderwać, potrafi rozbawić, przestraszyć nie na żarty.
Mam na koncie sporą ilość jego książek, ale w tej jest coś zgoła odmiennego. Jednakże odmienne, nie znaczy gorsze.

Stephen King inny niż dotychczas! A dlaczego? Nie ma tu mrocznego horroru, co dla jego książek jest tak typowe. Moim zdaniem to przede wszystkim kryminał, przyprawiony delikatną nutką strachu; to opowieść o młodym, dojrzewającym mężczyźnie, który relacjonuje rok swojego życia - praca w parku rozrywki, nowe przyjaźnie, doświadczenia, wszystko przeplecione jakąś życiową...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobre. Cholera, naprawdę dobre.
Akcja powieści skupia się na pewnym szpitalu psychiatrycznym, którego codzienność opisuje jeden z pacjentów. "Lot nad kukułczym gniazdem" kryje w sobie moc interpretacji. Ukazuje hierarchię panującą między personelem a pacjentami; sposoby ich niewolenia oraz wzbudzania w nich respektu i bezgranicznego posłuszeństwa, polegające na zastraszaniu i wmawianiu im ich słabości i zależności od innych. To metafora współczesnego świata, w którym inność postrzegana jest w kategoriach dziwactwa, czegoś, czego społeczeństwo nie potrafi zaakceptować. Jest to też pewnego rodzaju apel, wzywający do walki o własną indywidualność, ponieważ "jeśli człowiek nie ma się na baczności, ludzie zmuszą go do robienia tego, czego chcą."*
A sam tytuł? Trudno mi ostatecznie powiedzieć. Kukułki nie budują gniazd, a jedynie podrzucają jaja do innych. Może tytułowy lot nad kukułczym gniazdem (które przecież nie istnieje), jest dokonaniem czegoś powszechnie niemożliwego?

__________

* Cytat pochodzi oczywiście z "Lotu nad kukułczym gniazdem", autorstwa K. Keseya

Dobre. Cholera, naprawdę dobre.
Akcja powieści skupia się na pewnym szpitalu psychiatrycznym, którego codzienność opisuje jeden z pacjentów. "Lot nad kukułczym gniazdem" kryje w sobie moc interpretacji. Ukazuje hierarchię panującą między personelem a pacjentami; sposoby ich niewolenia oraz wzbudzania w nich respektu i bezgranicznego posłuszeństwa, polegające na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myśli wyrażane bardzo konkretnie i jednoznacznie; szorstko, lapidarnie przedstawiona codzienność. Mniej lub bardziej trafne spostrzeżenia dotyczące kontaktów międzyludzkich i trudu, niekiedy wręcz banału egzystencji. Picie na umór i all the time, zamiłowanie do palenia, dystans do świata, mnóstwo, naprawdę mnóstwo kobiet. Praca wykonywana machinalnie przez wiele lat, oparta na wyznaczonych schematach. Pesymizm. Wypranie z ambicji, uczuć, jakaś prostota, nieskomplikowanie, sarkazm, wieczne zmęczenie. Cały - stworzony przez Bukowskiego - Henry Chinaski.

Myśli wyrażane bardzo konkretnie i jednoznacznie; szorstko, lapidarnie przedstawiona codzienność. Mniej lub bardziej trafne spostrzeżenia dotyczące kontaktów międzyludzkich i trudu, niekiedy wręcz banału egzystencji. Picie na umór i all the time, zamiłowanie do palenia, dystans do świata, mnóstwo, naprawdę mnóstwo kobiet. Praca wykonywana machinalnie przez wiele lat,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fabuła "Nigdziebądź" przenosi nas do współczesnego Londynu, gdzie poznajemy Richarda, człowieka o niezbyt ekscytującej egzystencji, dzielącego codzienność pomiędzy posadę szarego urzędnika biurowego a jego nieznoszącą sprzeciwu narzeczoną. (Nie)Przypadkowe spotkanie dziewczyny imieniem Drzwi rujnuje w pył dotychczasowe życie Richarda, którego tło odtąd zdaje się opierać na innych zasadach, rządzić innymi prawami i przybierać zgoła odmienny kształt. Z czasem poznaje uroki alternatywnej rzeczywistości; Londynu Pod, istnego składowiska rzeczy zapomnianych i zagubionych, stworzeń, których istnienia się nie podejrzewało. Postaci, z którymi przychodzi się zetknąć głównemu bohaterowi - chociażby wrażliwa Drzwi, łowca ptaków i informacji Stary Bailey oraz potworni Croup i Vandemar - posiadają swoją unikalną historię i są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Komizm postaci czy komizm słowny jak najbardziej obecny; rozbieżność charakterów pana Croupa i Vandemara w połączeniu z ich zimnym usposobieniem i rolą, jaką przypada im odegrać, niejednokrotnie doprowadzają do naprawdę świetnych dialogów i zabawnych nieporozumień. Wszystko fantastycznie, wszystko "gra i tańczy", ale czuję pewien niedosyt. Zaimponowała mi wizja przedstawiona przez Neila Gaimana, jednak nie mogę uwolnić się od poczucia, że w wielu wątkach drzemie potencjał, które niestety zostały zaniedbane, niedostatecznie rozwinięte.
Autor kreuje własne wyobrażenie świata magii, do którego uzupełnienia o własne pomysły i fantazje mimowolnie zachęca czytelnika. Powieść ta - z drugiej strony - uświadamia jak bardzo nudna jest nasza realność, dlatego też polecam "Nigdziebądź" jako lekką, przyjemną lekturę każdemu, kto boryka się z jednostajną rzeczywistością.

Fabuła "Nigdziebądź" przenosi nas do współczesnego Londynu, gdzie poznajemy Richarda, człowieka o niezbyt ekscytującej egzystencji, dzielącego codzienność pomiędzy posadę szarego urzędnika biurowego a jego nieznoszącą sprzeciwu narzeczoną. (Nie)Przypadkowe spotkanie dziewczyny imieniem Drzwi rujnuje w pył dotychczasowe życie Richarda, którego tło odtąd zdaje się opierać na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja przygoda z książką "Milion małych kawałków" zaczęła się dłuższy czas temu; musiałam najpierw usłyszeć sporą ilość dotyczących jej pozytywnych opinii i przekopać się przez stertę cytatów z niej pochodzących (których w pewnych obszarach naszej globalnej wioski wcale niemało!), by w końcu wpadła ona w moje ręce. Na samym początku autor dla jasności zaznacza, że jest to powieść oparta na motywach autobiograficznych, wiążąca się z jego wspomnieniami podczas przebywania w ośrodku leczenia alkoholizmu i narkomanii. Historię liczącą nieskromne ponad pięćset stron przeczytałam jednym tchem i miałam wrażenie, jakby jednym tchem została ona opowiedziana; styl pisania Jamesa Freya jest bardzo chaotyczny, intensywny, charateryzujący się licznym nadużywaniem spójników. Z początku ten zabieg interesuje, ciekawi, zastanawia, potem jednak zdałam sobie sprawę jak bardzo był on potrzebny, by w pewnym stopniu oddać zgruchotany stan emocjonalny głównego bohatera, przedstawić sposób, w jaki postrzega on świat, przewijających się przez niego ludzi i samego siebie, któremu nie jest w stanie spojrzeć w oczy. Książka ta nie dotyka jednak wyłącznie problemu nałogu; tam jest skrajne wyobcowanie, tam jest odrzucenie, tam jest przez wiele lat skrywana krzywda, tam jest wszystko to, co tylko złego może przylgnąć do człowieka. Rozpaczliwy strach, samotność czy próby odnalezienia się we własnym ciele, którymi była przesiąknięta każda strona, sprawiły, że to wszystko czytało mi się niekiedy po prostu płaczliwie. Zdarzało mi się również uśmiechać, kiedy James raz za razem był coraz bliżej wyjścia z dziury, którą sam sobie wykopał, bo - jak sam stwierdził - ogrom jego kłopotów jest wynikiem jego woli, jego "tak" lub "nie", czegoś, za co musi wziąć odpowiedzialność.
Autor na pierwszych stronach przyznaje się do ubarwienia licznych szczegółów dotyczących własnych doświadczeń, by odpowiednio podkreślić nadrzędne przesłanie, które niesie ze sobą ta książka. Faktycznie, w niektórych momentach wszystko toczy się jak z bajki, wydaje się zbyt proste i przekolorowane, ale - a co tam! - przymknę na to oko: James Frey przecież bez zarzutu dopiął swego. Dał czytelnikom do zrozumienia, że alkoholizm i narkomanię da się pokonać, że zawsze istnieje druga szansa dla tych, którzy pragną o siebie zawalczyć. "Milion małych kawałków" to strzał w samo sedno.

Moja przygoda z książką "Milion małych kawałków" zaczęła się dłuższy czas temu; musiałam najpierw usłyszeć sporą ilość dotyczących jej pozytywnych opinii i przekopać się przez stertę cytatów z niej pochodzących (których w pewnych obszarach naszej globalnej wioski wcale niemało!), by w końcu wpadła ona w moje ręce. Na samym początku autor dla jasności zaznacza, że jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma tu nic ponad to, co jest obowiązkowe do opowiedzenia tej całej historii - konkrety, konkrety, konkrety. Od czasu do czasu wpleciony jakiś cytat, niby błyskotliwa myśl, wszystko zwięźle i krótko. Chociaż można to nawet nazwać pozytywną stroną, bo skoro czytamy o byłym gangsterze, nie powinniśmy myśleć o obecności nie wiadomo jak kwiecistego języka.
Z książką można uporać się bez problemu w jedno popołudnie. Ociekający sarkazmem i dystansem do otaczającego świata główny bohater potrafi niejednokrotnie przyprawić o uśmiech. Zbliżając się wielkimi krokami do nieuchronnego końca ma się wrażenie, że wszystko się stabilizuje, że to kolejna pozycja o dość nudnym i przewidywalnym zakończeniu,ale - UWAGA - ostatnie cztery strony zmieniają wszystko zupełnie nagle, w chwilę, sekundę, mgnienie oka, a usta nie zamykają się ze zdziwienia. Dosłownie.
Mimo wszystko, jak to zauważył już ktoś z komentujących, książka może być dobra na wypełnienie wolnego czasu, jako "przerywnik" między ambitniejszymi lekturami. Bywa i tak.

Nie ma tu nic ponad to, co jest obowiązkowe do opowiedzenia tej całej historii - konkrety, konkrety, konkrety. Od czasu do czasu wpleciony jakiś cytat, niby błyskotliwa myśl, wszystko zwięźle i krótko. Chociaż można to nawet nazwać pozytywną stroną, bo skoro czytamy o byłym gangsterze, nie powinniśmy myśleć o obecności nie wiadomo jak kwiecistego języka.
Z książką można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka opisuje życie obleczonego legendą Iana Curtisa, człowieka lubiącego uchodzić za centrum zainteresowania, wzbudzać kontrowersje wśród otoczenia, prowokującego do spojrzeń zdumienia i przyciągającego innością jak magnes, jak i również nieprzeciętnie wrażliwego, nie potrafiącego odnaleźć się w przytłaczającej go rzeczywistości. <br />
Nie jestem pewna jak ostatecznie ująć w słowa te wszystkie sprzeczności, które nie dawały mi spokoju jakiś czas po uporaniu się z powyższym tytułem. Nazwanie tego właśnie "uporaniem się" to w moim przypadku z pewnością odpowiednie posunięcie. Dlaczego? Nie mogę powiedzieć, że powyższą lekturę czytało się przyjemnie - to z całą pewnością nie to słowo - raczej wprawiła mnie w zastanowienie i zainteresowanie nasilające się wraz z każdym kolejnym rozdziałem razem z ciężarem przykrej świadomości tego, do czego to wszystko zmierza. Zanim zdecydowałam się sięgnąć po tę biografię, znałam bardzo dobrze historię Joy Division, jak i samego Iana Curtisa, ale miałam nadzieję zyskać jakiś szerszy obraz na dzieje czegoś, co ostatecznie tak bardzo mnie oczarowało swoją niepowtarzalnością, ciężką aurą rozpaczy i kipiących emocji, kryjących się za zimnym, surowym murem muzyki Joy Division. <br />
Książka w zasadzie nie zawiera w sobie odpowiedzi na pytania, które to formowały się w mojej głowie przez pewien czas i wydaje mi się, że moja dociekliwość nie zostanie zaspokojona, choć w pewnym sensie wydaje mi się to po części atutem. Zaletą, ponieważ czy nie kryjąca się w tym wszystkim tajemnica pociąga nas najintensywniej? Czy nie teksty powstałych utworów nieprzerwanie wywierają na nas wrażenie bezdennych, które rozpatrywać możemy wciąż i wciąż pod innym kątem, z którymi nawet się utożsamiamy? Dzięki książce Deborah możemy przeżyć z Ianem te kilka lat, począwszy od młodzieńczych wybryków i nienazwanego buntu, poprzez małżeństwo skazane na powolny upadek i formowanie grupy, skończywszy na coraz częstszych załamaniach nerwowych i samobójstwie znamienitego artysty wtedy, kiedy tylko najdzie nas takowa ochota. To pozycja obowiązkowa dla fana muzyki - według mnie - najprawdziwszej.

Książka opisuje życie obleczonego legendą Iana Curtisa, człowieka lubiącego uchodzić za centrum zainteresowania, wzbudzać kontrowersje wśród otoczenia, prowokującego do spojrzeń zdumienia i przyciągającego innością jak magnes, jak i również nieprzeciętnie wrażliwego, nie potrafiącego odnaleźć się w przytłaczającej go rzeczywistości. <br />
Nie jestem pewna jak ostatecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam, że z wielkim entuzjazmem zabrałam się za czytanie. Uśmiech niestety bledł coraz bardziej, wraz z każdym kolejnym rozdziałem. Czy tylko mnie tak strasznie irytowały te sztuczne dialogi, przerysowane sytuacje? Skąd tyle pozytywnych opinii? Jawne żarty! Pomysł dobry, ale realizacja opłakana.

Przyznam, że z wielkim entuzjazmem zabrałam się za czytanie. Uśmiech niestety bledł coraz bardziej, wraz z każdym kolejnym rozdziałem. Czy tylko mnie tak strasznie irytowały te sztuczne dialogi, przerysowane sytuacje? Skąd tyle pozytywnych opinii? Jawne żarty! Pomysł dobry, ale realizacja opłakana.

Pokaż mimo to


Na półkach:

NO NIE! ALE ZASKOCZENIE. Sięgając po tę konkretną powieść nie przypuszczałam - nawet nie ośmieliłam się przypuszczać - że zdoła ona wzbudzić we mnie tak skrajne emocje, będące w stanie doprowadzić do łez cieknących po moich policzkach lśniącym ciurkiem. Nie zaliczyłabym tego do gatunku horroru, mimo wszystko o stokroć wolę S. Kinga właśnie w takim wydaniu. Z pewnością jeszcze niejednokrotnie powrócę do powyższego tytułu, choćby tylko myślami, bo niezaprzeczalnie na to zasługuje.
(Powieść może i nie ma wysokich ocen, ale wydaje mi się, że fani S. Kinga są po prostu przyzwyczajeni do czegoś innego).

NO NIE! ALE ZASKOCZENIE. Sięgając po tę konkretną powieść nie przypuszczałam - nawet nie ośmieliłam się przypuszczać - że zdoła ona wzbudzić we mnie tak skrajne emocje, będące w stanie doprowadzić do łez cieknących po moich policzkach lśniącym ciurkiem. Nie zaliczyłabym tego do gatunku horroru, mimo wszystko o stokroć wolę S. Kinga właśnie w takim wydaniu. Z pewnością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka napisana językiem na tyle dobrym, na tyle ciekawym i wyśmienitym, by móc delektować się każdym słowem - według mnie, Zafón jest niekwestionowanym mistrzem obrazów.
Pomysł wcale nie gorszy. Wszystko spod pióra Zafóna ma ten specyficzny klimat i już, dyskusje są zbędne. Intrygująco zrealizowana fabuła z przyjemnymi retardacjami po drodze. Można się i pośmiać, i wzruszyć, i zastanowić - a czy nie tego każdy oczekuje od lektury? Wtrącę jeszcze, że za zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewałam, autorowi należy się podziw, brawa i wszystko.
Książka przewróciła mi w głowie już od pierwszej strony. Jestem skłonna przyznać z pewnością, ze jest to jedna z najlepszych pozycji, jakie było mi do tej pory dane przeczytać. Książki takie jak ta - naprawdę - aż chce się czytać bez końca.

Książka napisana językiem na tyle dobrym, na tyle ciekawym i wyśmienitym, by móc delektować się każdym słowem - według mnie, Zafón jest niekwestionowanym mistrzem obrazów.
Pomysł wcale nie gorszy. Wszystko spod pióra Zafóna ma ten specyficzny klimat i już, dyskusje są zbędne. Intrygująco zrealizowana fabuła z przyjemnymi retardacjami po drodze. Można się i pośmiać, i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisana prostym językiem, łatwa w odbiorze, w zasadzie przewidywalna do bólu. Nie ma fajerwerków, naprawdę. Książka na jeden wieczór, bo gdy już zaczęłam czytać - przeczytałam od razu do końca. Trudno powiedzieć, że spodziewałam się czegoś lepszego, bo to kolejna książka typu: "miłość ponad wszystko i od pierwszego wejrzenia, ona się boi; najpierw chce tej miłości, potem nie chce, a następnie nie chce chcieć, by potem znowu chcieć".
Dodatkowo muszę przyznać, że imię chłopaka-demona jest niezwykle irytujące: Guglielmo? No proooszę, litości.

Napisana prostym językiem, łatwa w odbiorze, w zasadzie przewidywalna do bólu. Nie ma fajerwerków, naprawdę. Książka na jeden wieczór, bo gdy już zaczęłam czytać - przeczytałam od razu do końca. Trudno powiedzieć, że spodziewałam się czegoś lepszego, bo to kolejna książka typu: "miłość ponad wszystko i od pierwszego wejrzenia, ona się boi; najpierw chce tej miłości, potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozostawia niedosyt, tak jak moja opinia.

Pozostawia niedosyt, tak jak moja opinia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niech będzie... choć to jednak pewien rodzaj rozczarowania - spodziewałam się czegoś lepszego spod pióra mistrza, a tymczasem trudno to w ogóle zaakceptować. Pomysł bardzo nietrafiony. Konkretniej o samej książce: przytłoczyła mnie ilość bohaterów, no ale w końcu Stephen King to Stephen King - z tego go znamy. Często musiałam zerkać na mapkę miejsca wydarzenia zamieszczoną na jednej z pierwszych stron książki, by się nie pogubić. Opis masakry dokonanej na ulicy Topolowej taki, że momentami powodował dreszcze, a kiedy indziej rzeczy bywały tak przekolorowane i w jakiś sposób patetyczne, że wznosiłam oczy ku górze. Nieee, to się zdecydowanie nie nadaje do czytania.

Niech będzie... choć to jednak pewien rodzaj rozczarowania - spodziewałam się czegoś lepszego spod pióra mistrza, a tymczasem trudno to w ogóle zaakceptować. Pomysł bardzo nietrafiony. Konkretniej o samej książce: przytłoczyła mnie ilość bohaterów, no ale w końcu Stephen King to Stephen King - z tego go znamy. Często musiałam zerkać na mapkę miejsca wydarzenia zamieszczoną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po mniejszych i większych rozczarowaniach, postanowiłam dać Coelho jeszcze jedną szansę - a co, może byłam po prostu zbyt surowa! E, gdzie tam... Ta książka tylko umocniła mnie w stwierdzeniu, że już NIGDY WIĘCEJ nie odważę się sięgnąć po Coelho.

Po mniejszych i większych rozczarowaniach, postanowiłam dać Coelho jeszcze jedną szansę - a co, może byłam po prostu zbyt surowa! E, gdzie tam... Ta książka tylko umocniła mnie w stwierdzeniu, że już NIGDY WIĘCEJ nie odważę się sięgnąć po Coelho.

Pokaż mimo to