-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2016-02-26
2015-10-29
Czasami życie kończy się zbyt szybko. Nie można spełnić swoich planów i marzeń, przeżyć pierwszej miłości i pójść do wymarzonego liceum, tak było wypadku Susie Salomon, która została zamordowana w wieku 14 lat.
Główna bohaterka ,,Nostalgii anioła" została zgwałcona i zamordowana. Teraz z nieba obserwuję swoją rodzinę, przyjaciół, a także swojego mordercę. Nie potrafi ruszyć dalej i zostawić życia na Ziemi, nie może pogodzić się ze świadomością, że życie toczy się bez niej.
,,Naiwnie miała nadzieję, że któregoś dnia ból zelżeje, nie wiedząc, że będzie jej ciążył na nowe i odmienne sposoby przez resztę życia."
O książce usłyszałam dzięki filmowi o tym samym tytule, który obejrzałam jakiś czas temu. Wciągnął mnie i zachwycił, jak niewiele innych. Niedługo potem natrafiłam na książkę i zrobiła na mnie takie same wrażenie, jak ekranizacja. Jedyne, czego żałuję to tego, że oglądałam film najpierw i nie miałam niespodzianki podczas czytania.
,,Nostalgia anioła" jest naprawdę świetna. Historia, która opowiada jest wzruszająca i wzbudza bardzo dużo emocji. Opis morderstwa był bardzo dokładny i brutalny, ale dzięki temu też realistyczny. Tylko jedną rzecz autora mogłaby poprawić. Środkowa część książki był dla mnie trochę nudna, nie było w niej prawie akcji, przez co czytało mi się ją bardo powoli. Jednak i tak jestem bardzo usatysfakcjonowana.
,,Potworności są na Ziemi rzeczywiste i dzieją się codziennie. Są jak kwiat albo słońce; nie można ich powstrzymać."
Spodobał mi się pomysł przedstawienia zaświatów. Taka wersja nieba wydaję mi się bardzo prawdopodobna. Również pod względem psychologicznym ,,Nostalgia anioła" jest napisana znakomicie. Historia, i postacie były tak dopracowane, że książka mogła być napisana na podstawie faktów, a nie zdziwiłabym się.
Powieść polecam serdecznie wszystkim. Może z wyjątkiem tych osób, które może przerazić drastyczny opis morderstwa na początku. Jednak na pewno ,,Nostalgia anioła" jest książką wartą przeczytania, a oczywiście po lekturze ekranizacja obowiązkowa.
Czasami życie kończy się zbyt szybko. Nie można spełnić swoich planów i marzeń, przeżyć pierwszej miłości i pójść do wymarzonego liceum, tak było wypadku Susie Salomon, która została zamordowana w wieku 14 lat.
Główna bohaterka ,,Nostalgii anioła" została zgwałcona i zamordowana. Teraz z nieba obserwuję swoją rodzinę, przyjaciół, a także swojego mordercę. Nie potrafi...
2015-11-11
Anna Todd zaczęła publikować ,,After" na Wattpadzie. Jej książka odniosła ogromny sukces na tej platformie. Nic dziwnego, że pojawiła się papierowa wersja, która została okrzyknięta największym fenomenem wydawniczym tego roku. Zgadzam się, że naprawdę dużo osób kupiło ,,After. Płomień pod moją skórą", ale opinie po przeczytaniu tej książki bywały różne. Ja sama mam do niej mieszane uczucia.
Tessa prowadzi idealne życie. Ma perfekcyjnego chłopaka i idzie na wymarzone studia. Wszystko idzie po jej i jej mamy myśli, aż spotyka przystojnego Hardina. Nie jest on podobny do jej obecnego chłopaka - Noaha, ma tatuaże, kolczyki i spędza czas na imprezowaniu. Jednak Tessa nie potrafi trzymać się od niego z daleka.
Fabuła nie szczególnie mi się spodobała, ale od dawna chciałam przeczytać ,,After. Płomień pod moją skórą", bo czułam się, jakby wszyscy już po nią sięgnęli, oprócz mnie. Teraz nie do końca jestem pewna tego, czy należę do tych osób, którym nie spodobała się ta książka, czy do tych, których ona zachwyciła. Myślę że coś pośrodku. Z jednej strony miałam wrażenie, że już to było i autorka nie pokazała nam niczego nowego. Niebezpieczny chłopak i grzeczna dziewczyna. Nuda.
Jednak muszę przyznać, że Anna Todd piszę bardzo dobrze, co ewidentnie ją uratowało. ,,After" dostarczył mi bardzo wielu emocji, a zakończenie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się happy endu, ale na pewno nie tego, co dostałam. Autorka zakończyła pierwszy tom tak, żeby czytelnik, jak najszybciej sięgnął po kolejne części. Nie lubię tego. Wolę czytać kolejne tomy, dlatego że polubiłam bohaterów, a nie dlatego, że było tyle niedopowiedzeń.
,,After. Płomień pod moją skórą" jest powieścią młodzieżową z elementami erotyku. Spodoba się szczególnie dziewczynom, które lubią czytać o niebezpiecznych chłopcach, bo Hardin właśnie taki jest.
Nie jest to ambitna książka. Czyta się ją bardzo szybko, chociaż ma dużo stron. Uważam, że jest świetna, jako środek od stresujący po ciężkim dniu.
Wszystkim na pewno ,,After." nie przypadnie do gustu, ale fankom niebezpiecznych chłopców i intensywnych związków na pewno przypadnie do gustu.
,,Czasami myślisz, że kogoś znasz ale to nieprawda."
Anna Todd zaczęła publikować ,,After" na Wattpadzie. Jej książka odniosła ogromny sukces na tej platformie. Nic dziwnego, że pojawiła się papierowa wersja, która została okrzyknięta największym fenomenem wydawniczym tego roku. Zgadzam się, że naprawdę dużo osób kupiło ,,After. Płomień pod moją skórą", ale opinie po przeczytaniu tej książki bywały różne. Ja sama mam do niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-19
,,Po mroku nastaje światło."
Ten cytat zdecydowanie nie jest odpowiedni, żeby opisać ,,Black Ice" Becci Fitzpatrick. Po przeczytaniu ,,Szeptem" tej autorki nie chciałam czytać następnych jej książek. Jednak po wielu pozytywnych recenzji ,,Black Ice" postanowiłam dać jeszcze jedną szansę pisarce, ale niestety nie nastało upragnione światło.
Britt po rozstaniu ze swoim chłopakiem, postanawia udać się w wyprawę po łańcuchu górskim. Jednak okazuję się, że jej były też tam będzie. Dziewczyna chcę mu udowodnić, że pozbierała się po jego rozstaniu, a jednocześnie liczy na powrót do niego. Przeszkadza jej w tym porwanie. Teraz musi wyprowadzić z gór kryminalistów podczas największej śnieżycy, jaką kiedykolwiek wcześniej widziała.
Początek książki zapowiadał się bardzo dobrze. Jednak im bliżej było do końca, tym coraz trudniej mi się czytało. Naprawdę podczas kilku pierwszych rozdziałów myślałam, że Becca Fitzpatrick napisała coś dużo lepszego od ,,Szeptem". Teraz mogę stwierdzić, że napisać coś nieco lepszego, co oznacza, że nie jest to nic wybitnego.
Z pewnością największym minusem jest przewidywalność. Każdy łatwo może odgadnąć winnego, oprócz oczywiście głównej bohaterów. Jak już jestem przy niej to napiszę o kolejnym minusie, którym jest sama Britt. Jest strasznie naiwna, głupia i żałosna. Nie dość, że typuje złego morderce to jeszcze za wszelką cenę próbuję wrócić do swojego byłego, nie widząc jego wad.
,,- Każdy musi mieć jakieś sekrety - oznajmił. - Dzięki nim jesteśmy podatni na ciosy."
,,Black Ice" kończy się happy endem, co jest irytujące, bo wszystko jest zbyt idealne. Winny jest ukarany, dobrzy żyją długo i szczęśliwie. Zero niespodzianek, zaskoczenia.
Mimo to muszę wziąć pod uwagę, że jest to kryminał młodzieżowy, wiec może nastolatkom może się on spodobać. Chwileczkę. Przecież sama jestem nastolatką, a nie jestem bardzo zachwycona tą książką. Więc jednak nie mam żadnych usprawiedliwień dla autorki.
Chociaż może dziewczynom w wieku 11-13 lat może się spodobać, a wyjaśnienie sprawy je zaskoczy. Starszych nie powinno.
,,Po mroku nastaje światło."
Ten cytat zdecydowanie nie jest odpowiedni, żeby opisać ,,Black Ice" Becci Fitzpatrick. Po przeczytaniu ,,Szeptem" tej autorki nie chciałam czytać następnych jej książek. Jednak po wielu pozytywnych recenzji ,,Black Ice" postanowiłam dać jeszcze jedną szansę pisarce, ale niestety nie nastało upragnione światło.
Britt po rozstaniu ze swoim...
2016-02-20
Każda książka jest na swój sposób wyjątkowa. Raz mamy do czynienia ze świetnie wykreowanymi postaciami, kiedy indziej z wartką akcją i ciekawą fabułą. A każdy maniak książkowy znajduje się w siódmym niebie, gdy wszystkie te elementy odnajduje w jednej powieści. Ja swój skrawek nieba znalazłam w ,,Kamieniu i soli”.
Tella jest już w połowie drogi, którą musi pokonać, aby zdobyć lekarstwo dla brata. Przejście przez dżunglę i pustynię sprawiło, że dziewczyna jest teraz zdeterminowana, żeby walczyć do końca i wygrać. Niestety nie będzie to łatwe, ponieważ organizatorzy dołożyli wszelkich starań, żeby wyścig zapadł w pamięci uczestników na długo…
Główna bohaterka wiele przeszła, dzięki czemu zhardziała i wydoroślała. Nie bała się brać odpowiedzialności za podjęte decyzje, a o swoich spostrzeżeniach mówiła otwarcie.
Tak jak widzicie dawna Tell już nie istnieje i w sumie dużo bardziej wolę jej wojowniczą odsłonę.Jednak w jej zachowaniu pojawiła się jedna rzecz, która mnie bardzo irytowała. Na samym początku obraziła się na Guy’a, właściwie z powodu błahostki. Ale oddajmy jej to, że w wieku siedemnastu lat jeszcze hormony buzują i można od czasu do czasu mieć humorki. Na szczęście szybko jej przeszło, a swoją dalszą postawą udowodniła ile jest warta.
,,Tak oto zginę, z nożem drżącym w niepewnej dłoni, ale może to dobrze. Może to znaczy, że po tym wszystkim, co przeszłam, moja niechęć do uśmiercenia tych, którzy się dla mnie liczą, dowodzi, że wciąż jestem człowiekiem."
Postacie drugoplanowe również były bardzo dobrze wykreowane. Z większością chciałabym się spotkać w realu, co już samo w sobie jest zaszczytem. Patrzyłam jak wachlarz przeróżnych osobowości sprzymierza się, żeby pomóc sobie nawzajem w osiągnięciu celu. A przynajmniej do pewnego momentu, ponieważ tylko jedna osoba mogła dostać lek.
Nie trzeba wspominać, że z ogromną chęcią zaadoptowałabym Pandorę. Te zwierzątka są naprawdę kochane i nieraz zaskakiwały mnie swoją lojalnością i pomysłowością.
,,Tak to już w życiu jest: kiedy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, myślisz sobie: "Przynajmniej nie może już być gorzej". I wtedy życie wali cię prosto w głowę za głupią naiwność."
W drugiej części walka o zwycięstwo była dużo bardziej niebezpieczna niż w poprzednim tomie. Ekosystemy, które przygotowali organizatorzy zostały stworzone z myślą o eliminacji najsłabszych i skłonnych do pomocy uczestników. Akcja ciągle pędziła, a przeszkody czekały na każdym zakręcie. Nietrudno się domyślić, że nie wszyscy przeżyli podczas pokonywania poszczególnych etapów, a na innych zawodnikach efekty walki o lek odbił się nie tylko w postaci fizycznej, ale również w ich psychice.
Wątek romantyczny jest odrobinę bardziej rozbudowany niż w „Ogniu i wodzie”, ale nie przysłania biegu głównych wydarzeń. Za co chwała pisarce.
,,Nie ma nic złego w przyznaniu się, że zszedłeś z tej wąskiej, mściwej ścieżki, od której zacząłeś.(...) Nie ma nic złego w przyznaniu się, że z niej spadłeś."
Victoria Scott manipuluje czytelnikiem - kiedy myślimy, że odgadliśmy zakończenie historii, autorka przewraca nasz punkt widzenia do góry nogami. Myślę, że właśnie takie zwroty akcji i ciekawa fabuła czynią z „Kamienia i soli” niezwykłą książkę.
Pisarka równie umiejętnie pokazuje wykreowany przez siebie świat. Nie jest on zbyt opisowy, co zdecydowanie wpływa na wartkość fabuły. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o pięknym wydaniu. Każdy nowy rozdział jest przyciemniony, a tekst nie rozmazuje się.
Jak widzicie, książka wywarła na mnie duże wrażenie. Co prawda ,,Kamień i sól” zalicza się do gatunku fantastyki, ale wszystko jest tak realne, że mogłoby się spokojnie wydarzyć w naszej rzeczywistości. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną część i polecać Wam tę serię na każdym kroku.
Każda książka jest na swój sposób wyjątkowa. Raz mamy do czynienia ze świetnie wykreowanymi postaciami, kiedy indziej z wartką akcją i ciekawą fabułą. A każdy maniak książkowy znajduje się w siódmym niebie, gdy wszystkie te elementy odnajduje w jednej powieści. Ja swój skrawek nieba znalazłam w ,,Kamieniu i soli”.
Tella jest już w połowie drogi, którą musi pokonać, aby...
2015-10-04
,,Nawet jeśli się udaje, że nic się nie stało, wciąż jest to tak samo realne."
Czasami popełniamy błędy. Chcemy zmienić swoje życie. Zacząć od nowa. Jednak nigdy nie jest to proste. Można uciekać, ale prędzej, czy później nasza przeszłość i tak nas odnajdzie.
Cal tęskni za przyjaciółką z dzieciństwa - Nicole, która dawno przestała utrzymywać z nim kontakt. Doznaję szoku, gdy widzi dziewczynę wyglądającą identycznie tak, jak ona, ale całkiem inaczej się zachowuję i nazywa się Nyelle. Cala ciągnie do niej ciekawość i chęć rozwiązania zagadki.
Naczytałam się wielu bardzo pozytywnych opinii na temat innej serii autorki - ,,Oddechy". Niestety nigdy nie nadarzyła mi się okazja, żeby sięgnąć po ,,Powód, by oddychać". Jednak gdy natrafiłam na akcję Book Tour z ,,Co, jeśli" długo się nie wahałam i szybko się zgłosiłam. Zdecydowanie nie żałuję.
,,Tyle razy rozmyślałam o decyzji, którą kiedyś podjęłam, zastanawiając się, co by było, gdybym postąpiła wtedy inaczej? Kim byłabym dzisiaj? Jak wyglądałoby moje życie? A co, jeśli..."
Rebecca Donovan napisała piękną powieść nie tylko dla młodzieży, chociaż to do niej głównie skierowana jest książka. Nie jest to lekka książka. Porusza ważne tematy, jak wysokie wymagania rodziców i kontrola nad życiem dziecka, czy też odnalezienie samego siebie. Jednak dzięki humorowi ,,Co, jeśli" daję również dużo przyjemności z czytania.
,,Czasami żałuję, że nie jestem inna: spontaniczna, żądna przygód, że nie umiem zrobić czegoś tylko dla zabawy, nie przejmować się tym, co inni pomyślą o moim wyglądzie czy zachowaniu, że nie umiem po prostu być …sobą."
Tajemniczość i ciekawość zmuszały mnie do szybkiego przewracania stron. Byłam bardzo ciekawa, kim jest Nyelle i co się z nią stało. Zadawałam sobie takie same pytania, jak główny bohater i snułam różne teorie. Autorka na końcu prosiła, żeby nie opisywać dokładnie fabuły i doskonale ją rozumiem, ponieważ to mogłoby zepsuć przyjemność z lektury. Dlatego nie będę Wam dużo zdradzać.
,,Niebo pełne możliwości i bólu. Przecież to sprzeczność. Chyba, że możliwości zawsze niosą ze sobą cierpienie..."
W ,,Co, jeśli" jest bardzo dużo cytatów, które wbijają się pamięć czytelnikowi. Jeśli ktoś zapisuję ulubione cytaty lub szuka ciekawych fragmentów w książkach jest to książka dla niego idealna, ponieważ w niej znajdzie ich pod dostatkiem. Sama nie mogłam się zdecydować, które wybrać do recenzji, ponieważ wszystkie mi się bardzo podobały, dlatego musiałam dać ich aż tak dużo.
Polecam książkę wszystkim, niezależnie od wieku. Chociaż, jeśli mam być szczera to wolałabym przeczytać tę książkę, kiedy spadłby śnieg, ponieważ zrobiłabym to samo, co bohaterowie (kto przeczytał ten doskonale wie, o co mi chodzi :D ).
,,Wyrzuty sumienia to przebiegłe bestie. Ranią głęboko, a kiedy rana już się zabliźnia, posypują ją solą."
,,Nawet jeśli się udaje, że nic się nie stało, wciąż jest to tak samo realne."
Czasami popełniamy błędy. Chcemy zmienić swoje życie. Zacząć od nowa. Jednak nigdy nie jest to proste. Można uciekać, ale prędzej, czy później nasza przeszłość i tak nas odnajdzie.
Cal tęskni za przyjaciółką z dzieciństwa - Nicole, która dawno przestała utrzymywać z nim kontakt....
2015-09-25
Niektóre książki mają za cel wstrząsnąć nami, zmienić nas lub przybliżyć nam trudne tematy. Jednak inne powieści są po to, żeby sprawić nam przyjemność, umilić nam wieczór. Taka właśnie jest ,,Szukaj mnie wśród lawendy".
Zuzanna Skotnicka myśli tylko o awansie. Najważniejsza dla mniej jest praca. Przez to zaniedbuję rodziców i siostry. Nawet kaktus pod jej opieką usycha. Jednak kiedy wraca do niej przeszłość, a w pracy nie dostaje upragnionego awansu, czas na zmiany. Zuzanna będzie musiała podjąć decyzję, czy zaryzykuję, czy znowu zagłębi się w ,,korpo".
Zosia, Zuzanna i Gabrysia są siostrami. W pierwszym tomie autorka przybliża nam najstarszą z nich - Zuzę. Jednak czytelnik może już zobaczyć, że życie pozostałych sióstr nie jest różowe.
Na razie trudno mi powiedzieć, którą z sióstr polubiłam najbardziej. Chyba dopiero będę mogła stwierdzić to z całą pewnością po przeczytaniu całej serii. Nie zmienia to faktu, że wszystkie siostry Skotnickie łatwo polubić.
Zdecydowanie w powieści dominuję wątek miłosny. Nie stanowi on zaskoczenia. Jest dość przewidujący, ale na szczęście nie ma trójkącika. Jednak nie jest całkiem banalnie, ponieważ autorka wplotła motyw przebaczenia. Zuza zastanawiała się, czy warto zaryzykować i dać drugą szansę i liczyć, że później nie będzie się cierpieć.
,,Zrozumiała, że czasami miłość nie wystarcza. Trzeba jeszcze zrozumienia, dojrzałości i wybaczenia."
Przed sięgnięciem po tę książkę naczytałam się bardzo wielu pozytywnych opinii na temat ,,Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna." Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Jednak nie miałam wielkich wymagań. Chciałam tylko zrelaksować się po męczącym dniu. Ten tytuł świetnie sprawdził się w tej roli.
Zdziwił mnie format książki. Jest bardzo wąska, a marginesy bardzo duże. Dodać do tego dużą czcionkę oraz małą liczbę stron i mamy lekturę na nie więcej niż jeden wieczór.
Zakończenie ,,Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna." jest do przewidzenia. Jednakże nie potrafię sobie wyobrazić, żeby było inne.
Poza tym nie potrafię się do niczego przyczepić. Mogę tylko napisać, że nie jest to książka dla osób nie przepadających za wątkami miłosnymi i szukającymi ambitniejszej lektury. Jednak pozostałym, szczególnie tym zmęczonym po ciężkim dniu, serdecznie polecam. Ja jestem bardzo ciekawa, jak się potoczą dalsze losy Zosi, ponieważ zakończenie pierwszego tomu sugeruję ciężkie rozterki tej bohaterki. Muszę koniecznie sięgnąć po kontynuację i się przekonać.
Podsumowując ,,Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna." polecam szczególnie romantycznym duszom i zainteresowanym lżejszą lekturą.
,,Szukałem cię, Mała Zu. Szukałem cię wśród lawendy. I znalazłem."
Niektóre książki mają za cel wstrząsnąć nami, zmienić nas lub przybliżyć nam trudne tematy. Jednak inne powieści są po to, żeby sprawić nam przyjemność, umilić nam wieczór. Taka właśnie jest ,,Szukaj mnie wśród lawendy".
Zuzanna Skotnicka myśli tylko o awansie. Najważniejsza dla mniej jest praca. Przez to zaniedbuję rodziców i siostry. Nawet kaktus pod jej opieką...
2015-09-20
Czasami niektóre osoby czują się pokrzywdzone, gdy dostaną za wysoką ( w ich mniemaniu ) karę za popełnione przestępstwo. Odwołują się od decyzji sądu, ale łatwo jest zapomnieć o tym, że nie wszędzie ludzie mogą sobie na to pozwolić. W niektórych więzieniach siedzą obywatele, którzy nigdy nie popełnili zbrodni. Wynajęcie adwokata czy rozmowa z rodziną w ich przypadku jest przywilejem.
W takiej sytuacji znalazła się Roxana Saberi. Jej jedynymi przewinięciami były zbierane materiały do książek i podwójne obywatelstwo. Za to została zamknięta w surowym, teherańskim więzieniu Evin. Zagubiona i samotna zastanawiała się, czy wolność jest ważniejsza od prawdy.
,,W skrócie: prawda = więzienie, kłamstwo = wolność."
Książka ,,Między światami. Moje życie i niewola w Iranie" opowiada o stu dniach, które główna bohaterka spędziła w więzieniu. Pewnie niektórzy z Was pomyśleli, że ten okres przeleci bardzo szybko. Jednak nie zapominajmy, że nie jest to jakiś tam zakład karny. To teherańskie więzienie jest znane z łamania prawa człowieka, tortur i psychicznego znęcania się nad jednostką. Życie Roxany po tych ciężkich miesiącach na pewno nie jest takie same, jak przedtem.
Historia jest oparta na faktach. Autorka jest jednocześnie główną bohaterką powieści, więc wszystkie przeżycia i uczucia są bardzo realistyczne. Roxana Saberi jest dziennikarką i dzięki temu doskonale wiedziała, jak napisać wciągającą i emocjonującą książkę. Jej praca odbija się również na stylu pisania, który jest bez zarzutu.
,,Między światami. Moje życie i niewola w Iranie" to bardzo wzruszająca historia. Wzbudziła we mnie wiele emocji. Czułam głównie złość wobec ludzi, którzy przesłuchiwali główną bohaterkę oraz wobec systemu, który panuje w Iranie. Jednak tego typu biografie i sprawozdania są potrzebne, żebyśmy zaczęli reagować i zapobiegać podobnym zachowaniom.
,,Nie nazywamy tego szpiegowaniem - odparł. - Powiedzmy, że będziemy współpracować."
Mimo tego, Iran nie ma tylko mrocznych aspektów. Roxana nadal kocha kraj swojego ojca i dlatego zamierza zrobić wszystko co tylko może, żeby wprowadzić lepszy ład. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mogła tam pojechać, nie bojąc się, że znowu zamkną ją w więzieniu.
Chociaż ,,Między światami..." jest autobiografią, nie przedstawia nudnych faktów czy suchych prawd, ale przybliża nam emocje targające główną bohaterkę. Dzięki temu mogłam bardziej zżyć się z Roxaną i zapałać do niej sympatią. Była bardzo ludzka. Sama nie przedstawiała siebie, jako bohaterki. Napisała o wszystkich wątpliwościach, które nią targały i chwilach zwątpienia w Boga i samą siebie.
,,Niech więzienia będą szkołami ludzkiego doskonalenia."
Książka Roxany Saberi opowiada o walce z systemem i niesprawiedliwością. Pokazuje, że każdy ma szansę na wygraną. Wystarczy tylko mieć dużo determinacji oraz kochających bliskich, którzy nie będą bali się zawalczyć.
Polecam powieść tym, którzy cenią sobie historie biograficzne oraz przedstawiające odległy kraj i zasady w nim panujące. ,,Między światami. Moje życie i niewola w Iranie" jest również odpowiednią pozycją dla osób szukających autorytetów w silnych i odważnych bohaterkach. Na pewno warto sięgnąć po tę lekturę. Nie będziecie zawiedzeni.
Czasami niektóre osoby czują się pokrzywdzone, gdy dostaną za wysoką ( w ich mniemaniu ) karę za popełnione przestępstwo. Odwołują się od decyzji sądu, ale łatwo jest zapomnieć o tym, że nie wszędzie ludzie mogą sobie na to pozwolić. W niektórych więzieniach siedzą obywatele, którzy nigdy nie popełnili zbrodni. Wynajęcie adwokata czy rozmowa z rodziną w ich przypadku jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-27
2015-09-13
Każdy z nam ma coś, czego nienawidzi z całego serca. Staramy się tej rzeczy unikać za wszelką cenę. Jednak co jeśli ktoś nie znosi kawy. Omijanie jej jest nie możliwe, ponieważ na każdym rogu znajdują się kawiarnie, a większość społeczeństwa nie może zacząć dnia bez tego napoju. Można wyprowadzić się na pustkowie, albo wypowiedzieć kawie wojnę! Tak właśnie zrobił główny bohater ,,Pamiętnika z mrówkoszczelnej kasety".
"Kawa to diabelski nektar. Jest wstrętna, niezdrowa i zniewala pół świata".
Oscar Progresso przeżył wiele w swoim życiu. Teraz spisuję swoje wspomnienia w pamiętniku na wzgórzu z widokiem na Rio de Janeiro. Nigdy nie rozstaję się ze swoim pistoletem, a czytelnikowi przybliża powód takiego postępowania.
Kiedyś było naprawdę głośno o innej książce Helprina - ,,Zimowej opowieści". Miałam ochotę na tamtą książkę, ale tak się złożyło, że najpierw sięgnęłam po ,,Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety", który niestety nie spełnił moich oczekiwań.
Opis tej powieści bardzo mnie zainteresował. Spodziewałam się dużej ilości akcji, ale w tym przypadku zawiodłam się. Widząc w tytule słowo ,,pamiętnik" zdawałam sobie sprawę, że znaczną część książki zajmą rozmyślania, ale nie spodziewałam się, że aż tak dużo. Dialogów było niestety bardzo mało, co powodowało, że bardzo powoli szło mi czytania książki.
Co do akcji to muszę przyznać, że główny bohater miał bardzo barwne życie, ale sposób przekazywania jej sprawiał, że brakowało napięcia. Najpierw Oscar zdradzał najciekawsze momenty swojego życia. Potem opowiadał o czymś zupełnie innym, a później dopiero wracał do pierwszego tematu, ale już wiedziałam, co się wydarzy, więc nie byłam zaskoczenia. Bohater wyjaśnił na początku, że skacze między wspomnieniami, ponieważ piszę to, co właśnie mu się przypomina. Całkowicie go rozumiem, ale nie zmienia to faktu, że wolę, gdy historia jest opowiadana chronologicznie. Gdyby tak było ,,Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety" dużo bardziej przypadłby mi do gustu i byłby znaczenie ciekawszy.
,,Świat przekreśla rzeczy wielkie, mimo, że jeszcze przed chwilą je kochał. Potem znajduje sobie nowe obiekty miłości i również je porzuca. W tym pospiesznym i tchórzliwym pedzie nie ma miejsca na oddanie, nie ceni się stałości, a jedyną nagrodą za miłość jest zapomnienie."
Oscar Progresso nienawidzi kawy. Często rozwala automaty do tego diabelskiego napoju i nie może nawet być w obecności osoby, która ją piję. Przez większość książki zastanawiałam się dlaczego. Rozumiem, że ktoś może nienawidzić kawy, ale żeby od razu demolować i wściekać się. Brak zrozumienia sprawił, że nie polubiłam głównego bohatera. Dopiero pod koniec ta kwestia została wytłumaczona. Dla mnie zdecydowanie za późno, żebym mogła polubić główną postać tej książki. Niestety.
Muszę jednak przyznać, że czytając ,,Pamiętnik mrówkoszczelnej kasety" czułam się wyjątkowo. Dzięki takim słowom:
"Istnieje tylko jeden egzemplarz tego rękopisu, jeden jedyny, ponieważ w zakładzie kserograficznym w Niteroi samoobsługowa kopiarka stoi obok ekspresu do kawy. Błagałem obsługę, żeby ją przestawili, błagałem niemal na kolanach, z klamerką do bielizny na nosie, ale odmówili. By ochronić tę powieść przed ewentualnym zniszczeniem, kosztem żmudnych starań sprawiłem sobie mrówko szczelną kasetę – ufam, że będziecie do niej odkładać każdą przeczytaną kartkę."
Nie mogę napisać, że pióro autora było złe, bo tak zdecydowanie nie jest. Piszę fantastycznie, ale ja lubię zaskakujące zwroty akcji, a w tym przypadku ich nie ma. Gdyby w inny sposób Mark Helprin przekazał tą historię mogłabym mi się naprawdę dużo bardziej spodobać. Mimo to widziałam opinię innych i zdaję sobie sprawę, że Wam może się spodobać, ale wydaję mi się, że nie jest to książka dla fanów szybkiej akcji. Raczej dla osób, które lubią rozmyślania głównego bohatera.
,,Rodziców najpierw kochamy dlatego, że wydają się wszechpotężni, potem odkrywamy, że są straszliwie bezbronni, ale kochamy ich mimo wszystko, choć w codziennej krzątaninie czasem zdarza się nam o tym zapomnieć."
Każdy z nam ma coś, czego nienawidzi z całego serca. Staramy się tej rzeczy unikać za wszelką cenę. Jednak co jeśli ktoś nie znosi kawy. Omijanie jej jest nie możliwe, ponieważ na każdym rogu znajdują się kawiarnie, a większość społeczeństwa nie może zacząć dnia bez tego napoju. Można wyprowadzić się na pustkowie, albo wypowiedzieć kawie wojnę! Tak właśnie zrobił główny...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-28
Nie jedna osoba spędziła nad książką do historii wiele godzin, próbując zapamiętać daty i nazwiska postaci historycznych. Dla większości uczących się tego przedmiotu są to tylko imiona. Kiedy czytamy o danym bohaterze, który zasłynął czymś w przeszłości widzimy tylko, co zrobił, a nie wiem nic o jego osobowości. Przez to, jak tylko skończymy pisać test zapominamy o nim. Philippa Gregory nie tylko przybliżyła mi czyny Katarzyny Aragońskiej, ale również jej osobowości. Dzięki temu przez długi czas utkwi mi jej osoba w pamięci.
Catalinę od dzieciństwa nazywają Księżniczką Walii i przyszłą Królową Anglii. Zdaję sobie sprawę, że takie jest jej przeznaczenie. Jednak nie przypuszcza, że będzie musiała zawalczyć o ten tytuł i udowodnić, że odziedziczyła wiele cech po swoich rodzicach - Izabelii Kastylijskiej i Ferdynandzie Aragońskim.
,,Zostałam królową Anglii właśnie wtedy, gdy jestem potrzebna. To nie czasy dla monarchini, która chce tylko zasiadać na tronie i rozdawać trofea w turniejach rycerskich. To czasy dla władczyni, która ma serce i nerwy mężczyzny i wojownika. Ja jestem taką królową. Poprowadzę swoją armię do zwycięstwa."
Pierwszy raz przeczytałam książkę Philippy Gregory. Po wielu pozytywnych recenzjach miałam duże wymagania, co do tej książki, ale muszę przyznać, że mój apetyt został zaspokojony.
Nigdy mnie nie ciągnęło do książek historycznych, ale w tym przypadku daty, czy nazwiska nie przytłaczały. Ta książka nie została napisana, żeby tylko uczyć, ale po to by sprawić przyjemność. I spełniła swoją rolę.
Najbardziej spodobała mi się główna bohaterka - Catalina, która jest bardzo silną i mądrą bohaterką. W tym przypadku z pewnością nie mamy do czynienia z głupiutka księżniczką, ale z inteligentną osobą, wprost stworzoną do bycia królową. Uwielbiam takie postacie.
,,Musisz znaleźć sposób na spędzenie reszty życia bez wylewania niepotrzebnych żalów..."
Początek książki autorka poświęcenia na przybliżenie nam dzieciństwa Katarzyny i jej matki. Dopiero później pojawiają się intrygi królewskie i spiski, w których prym wiodła nasz główna postać.
Z pewnością książka rzetelnie przedstawiała fakty historyczne. Na samym końcu autorka spisała wszystkie książki, z których korzystała przy pisaniu ,,Wiecznej księżniczki", a było ich bardzo dużo. Na pewno Philippa spędziła wiele czasu nad tą pozycją.
Żałuję tylko tego, że przeczytałam opis z tyłu książki. Streścił on cały tom. Z pewnością wiele osób i tak zna życiorys Katarzyny Aragońskiej, ale ja nie, więc nie miałam niespodzianki. Tylko przez to nie dam najwyżej oceny.
Zostałam tak bardzo zachęcona przez autorkę do historii, że nawet nabrałam ochotę na obejrzenie ,,Tudorów". Jednak po pierwszym odcinku nie chcę kontynuować, ponieważ bardzo odbiega od książki. W przypadku serialu Henryk VIII i Catalina są całkowicie inaczej przedstawieni.
Mogę polecić książkę wszystkim. Nie tylko fanom historii, ale również tym, którzy uwielbiają intrygi. Zdecydowanie nie pożałujecie.
Nie jedna osoba spędziła nad książką do historii wiele godzin, próbując zapamiętać daty i nazwiska postaci historycznych. Dla większości uczących się tego przedmiotu są to tylko imiona. Kiedy czytamy o danym bohaterze, który zasłynął czymś w przeszłości widzimy tylko, co zrobił, a nie wiem nic o jego osobowości. Przez to, jak tylko skończymy pisać test zapominamy o nim....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-23
,,Tutaj ludzie też czują. Tę ciemność. Wszyscy patrzymy w stronę światła, licząc, że ciemność po prostu zniknie."
Czasami nie widzimy rzeczy, które nadchodzą. Nie chcemy ich, ale nie zmienia to faktu, że i tak przyszłe wydarzenia w końcu odnajdą nas i pochłoną. Tak samo postępowali mieszkańcy Dublina w 1934. Czuli ciemność, ale woleli ją zignorować. Michael Russel przedstawia nam w ,,Mieście cieni" historię, która ma miejsce w międzywojennej Europie.
Susan Field znika bez śladu. Jej przyjaciółka - Hannah Rosen przyjeżdża do Dublina, żeby dowiedzieć się, co przydarzyło się kobiecie. Wszyscy podejrzewają ucieczkę, do czasu gdy w górach odnajdują dwa ciała. W obu przypadkach integrował Kościół i aborcjonista. Jednak kto jest zabójcą?
,,Światła samochodu raziły go po oczach. Kierowca zapalił silnik. Walsh szedł , nie przestając się uśmiechać. Samochód również ruszył, stopniowa nabierając prędkości. Widząc, że jedzie prosto na niego, coraz szybciej, coraz głośniej, Vincent był zaskoczony. Ale dopóki wóz w niego nie uderzył, nie odczuwał strachu."
Akcja ,,Miasta cieni" rozgrywa się przede wszystkim w Dublinie, ale również w Gdańsku, który w latach 30 poprzedniego wieku był Wolnym Miastem.
Chociaż w Irlandii nie było jeszcze czuć nadciągającej wojny to w nadmorskim mieście wszędzie powiewały swastyki, a na ulicach śpiewano: ,,Gdańsk znów do Niemiec!". Według mnie autor świetnie przedstawił nastroje gdańszczan przed II wojną światową.
Początek książki zaczyna się niemrawo. Autor skupia się na opisach i przybliżenia nam Dublina. Kiedy wreszcie jesteśmy światkami morderstwa akcja przyśpiesza, żeby zaraz znów zwolnić i utrzymać taki dynamizm aż do końca. Niestety przez to czytanie ,,Miasta cieni" dłużyło mi się i czasami mnie nudziło. Szkoda, ponieważ sam pomysł jest naprawdę świetny.
,,Jednak już niedługo nie będzie musiał tolerować Żydów w swoim hotelu."
,,(...) Hitler już stworzył model obalania demokracji dzięki demokratycznym metodom. Gdańsk będzie następny."
Sama fabuła jest bardzo interesująca. W książce pojawiają się morderstwa, sekrety, zagadki, a do tego tło historyczne. Wszystko by zadowolić nawet wymagającego czytelnika. Mimo nudy uważam, że to dobra książka, którą można polubić.
Tło historyczne zostało przedstawione fantastycznie. Można łatwo przenieść się do międzywojennej Europy i poczuć jej klimat. Widać, że to na nim skupił się Michael Russell.
Wątek kryminały też jest dopracowany, a zagadka zawiła. Czasami można się pogubić, ale na pewno trudno wskazać morderce.
Oprócz tych wątków pojawia się też miłosny, ale jest on potraktowany po macoszemu. Widać, że pisał tę książkę mężczyzna, bo zbytnio nie przejmował się tym motywem. Niektórych może to odstraszyć, inni mogą uważać to za plus.
Innym pozytywnym aspektem powieści jest dodatek z tyłu książki - ,,Opowieść o dwóch traktatach", który przybliża historię tych dwóch miast osobom takim, jak ja, czyli niezbyt obeznanym w przeszłości.
Polecam książkę fanom kryminałów i wątków historycznych, którym nie będzie przeszkadzać powolna akcja i duża liczba opisów.
,,Tutaj ludzie też czują. Tę ciemność. Wszyscy patrzymy w stronę światła, licząc, że ciemność po prostu zniknie."
Czasami nie widzimy rzeczy, które nadchodzą. Nie chcemy ich, ale nie zmienia to faktu, że i tak przyszłe wydarzenia w końcu odnajdą nas i pochłoną. Tak samo postępowali mieszkańcy Dublina w 1934. Czuli ciemność, ale woleli ją zignorować. Michael Russel...
2015-08-17
Obiecałam sobie, że przeczytam tę książkę jeszcze przed jej ekranizacją, ale jak to bywa z moimi planami, ten też nie wypalił. Później już zabrakło motywacji i mimo, że czytałam wiele pozytywnych recenzji, nie mogłam się zmusić do poznania historii Thomasa. I muszę stwierdzić, że byłam kretynką marnując tyle okazji, dzięki którym mogłam wejść w świat labiryntu.
Pewnego dnia Thomas budzi się w klatce, zupełnie nie pamiętając o swojej przeszłości. Kiedy się z niej wydostaje, okazuje się, że jest jednym z chłopców, którzy zostali osadzeni w nowej rzeczywistości. Są jak w zamkniętym pudełku, wokół którego rozpościera się przerażający labirynt.
Jedyną możliwością powrotu okazuje się znalezienie przejścia w ogromnej konstrukcji. Może wydawać się Wam to łatwe, ale trzeba do tego dodać hordy potworów, które tylko na Was czekają.
Sytuacji nie poprawia fakt, że Stwórcy labiryntu zmuszają swoich więźniów do szybszego działania, odcinając im zapasy wody i energii.
,,Nie było błękitu, nie było czerni, nie było gwiazd, nie było również fioletowego wachlarza budzącego się do życia porannego słońca. Niebo, w całej swej rozciągłości, było ciemnopopielate. Bezbarwne i martwe."
Pierwsze rozdziały nie zachwyciły mnie tak, jak bym tego chciała. Co prawda nie nudziłam się, ale czegoś mi brakowało. Jednak to uczucie szybko zmieniło się w ciekawość w chwili pojawienia się Teresy. Później nie było na co narzekać, ponieważ w każdym rozdziale czekały zagadki i pędząca akcja. Trudno było oderwać się od lektury, czytając o kolejnych próbach ucieczki.
Uważam, że autor stworzył nowatorski świat, choć dopiero w kolejnych częściach będę mogła go całkowicie poznać. Mimo tego, już widać, że James Dashner bardzo rozważnie planował stworzenie systemu labiryntu.
Na pewno nie można przyczepić się do kreacji bohaterów. Nie zachowywali się jak supermeny, ale czuli strach czy zwątpienie w słuszność ucieczki. Tak jak każdy człowiek popełniali błędy, co czyniło ich jeszcze bardziej naturalnymi i bliskimi czytelnikowi.
Każdy z uwiezionych był inny i na swój sposób wyjątkowy. Szybko ich polubiłam, choć niektórzy wzbudzali strach. Pewnie nie będę wyjątkowa, ale najbardziej polubiłam Thomasa i Newta.
,,Znowu odzywa się w tobie pragnienie śmierci? Chcesz się powłóczyć z Bóldożercami, a może wyskoczyć razem na piwo?"
Po przeczytaniu pierwszej części czułam duży niedosyt i od razu wzięłam się za kontynuację. Lubię zaskakujące zakończenia, a to do nich należało.
Myślę, że nie ma potrzeby dalszego pisania, ponieważ uważam, że każdy powinien sięgnąć po ,,Więźnia labiryntu" i zatracić się w jego wyjątkowym świecie.
Obiecałam sobie, że przeczytam tę książkę jeszcze przed jej ekranizacją, ale jak to bywa z moimi planami, ten też nie wypalił. Później już zabrakło motywacji i mimo, że czytałam wiele pozytywnych recenzji, nie mogłam się zmusić do poznania historii Thomasa. I muszę stwierdzić, że byłam kretynką marnując tyle okazji, dzięki którym mogłam wejść w świat labiryntu.
Pewnego...
2015-08-26
Trudno być "innym" w dzisiejszych czasach. Człowiek, który od dziecka nie rozumie i przeciwstawia się ogólnie przyjętym normom, od początku ma pod górkę. Mimo tego czerpie z życia wszystko, co staje na jego drodze i jest szczęśliwy. Robi to co kocha, a nie to czego inni od niego oczekują. A co najważniejsze nikogo nie udaje i jest sobą.
Trudno natrafić na takie osoby wśród dorosłych, nie mówiąc tego typu nastolatkach.
Leonard jest "inny". Nie interesuje go imponowanie przed rówieśnikami, ale odkrycie tajemnicy smutku dorosłych, których uważnie obserwuje.
,,Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym.''
Jednak jeden, długo szykowany plan może wiele zmienić. W dniu swoich osiemnastych urodzin Leonard postanawia popełnić samobójstwo. Ale nie tylko sobie zamierza odebrać życie...
Rzadko trafiam na autora, który każdą książką wywołuje łzy. Przeczytałam wszystkie powieści Matthew Quicka, które były dedykowane nastolatkom i każda wzbudzała we mnie skrajne emocje.
Historia Leonarda nie była wyjątkiem. Od początku czytelnik zostaje rzucony na głęboką wodę. Ojciec nastolatka zostawił rodzinę jak chłopiec był młody, a matka przez większość roku przebywa na innym kontynencie. Cienie przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Nastolatek czuje się odrzucony, a jego codzienność rozświetlają spotkania przy filmach ze starszym sąsiadem, słuchanie grającego kolegi na skrzypcach i lekcje o Holokauście.
,,Najpierw cię ignorują,potem się z ciebie śmieją, potem cię zwalczają,potem wygrywasz."
Często narzekamy na swoje życie i nie doceniamy tego, co mamy. Matthew Quick, znowu pokazuje i przypomina o wielu wartościach, ale również o problemach. Łatwo odebrać sobie życie, ale czy warto? Trudno być wykluczonym przez rodziców i rówieśników, tylko dlatego, że jest się sobą.
Historia jest bardzo prawdziwa. Czasami żałowałam, że aż tak. Jednak dzięki temu jest piękna i wyjątkowa. Tak jak Leonard, którego nie sposób nie polubić.
Fabuła przeskakuje z teraźniejszości do przeszłości. Czasami trudno było mi się odnaleźć, ale wydaje mi się, że Matthew Quick w ten sposób idealnie pokazał psychikę głównego bohatera.
"Rewolucja rozpoczyna się od ciągu pojedynczych decyzji, od kolejnych wdechów i wydechów"
Autor użył w książce wiele nietypowych pomysłów, które od razu polubiłam. Specyficzny humor również przypadł mi do gustu. ,,Wybacz mi Leonardzie" przypomina o akceptacji drugiego człowieka i empatii. Pobudza szare komórki i nie pozostawia obojętnym. Na pewno wrócę do tej historii jeszcze nie raz i bardzo ją Wam polecam.
Trudno być "innym" w dzisiejszych czasach. Człowiek, który od dziecka nie rozumie i przeciwstawia się ogólnie przyjętym normom, od początku ma pod górkę. Mimo tego czerpie z życia wszystko, co staje na jego drodze i jest szczęśliwy. Robi to co kocha, a nie to czego inni od niego oczekują. A co najważniejsze nikogo nie udaje i jest sobą.
Trudno natrafić na takie osoby...
2015-08-18
W pewnym momencie życia każdej kobiety pojawia się facet, żeby je doszczętnie zrujnować. Tak jest i w przypadku Stephanie Plum, która na szczęście potrafi się zemścić.
Stephanie nie potrafi się oprzeć urokowi Morellego, jak większość dziewczyn z New Jersey i traci dziewictwo za ladą z eklerkami. Gdyby jeszcze tego było mało Morelli nie zamierza potem się do niej odezwać. W zamian za to Plum przejeżdża go samochodem, a to dopiero początek, bo została łowcą nagród i za złapanie Joego Morelliego ma dostać dziesięć tysięcy. Propozycja nie do odrzucenia.
,,Jechałam wtedy buickiem mojego ojca do galerii handlowej i zaskoczona spostrzegłam Morellego przed sklepem mięsnym Giovichinniego. Depnęłam pedał gazy, ryknął potężny silnik, wóz podskoczył na krawężniku, a prawy przedni błotnik zbił Morellego z nóg. Zatrzymałam samochód i wysiadłam, żeby ocenić uszkodzenia.
- Stało się coś?"
Niedawno w telewizji leciała ekranizacja ,,Jak upolować faceta" i chociaż oglądałam już ją kilka razy to jeszcze nie miałam okazji by sięgnąć po książkę. Jednak tym razem tak się wciągnęłam w film, że następnego dnia już czytałam książkę. Jakby było tego mało to mama poszła moim śladem, a to coś, ponieważ zwykle nie ma wystarczająco czasu, żeby czytać.
Na pewno największym plusem są bohaterowie, których nie da się nie polubić. Stephanie jest bardzo zabawna, a do tego prawdziwa. Również Morelliego obdarzyłam sympatią, bo potrafi przytknąć nosa głównej bohaterce.
,, - Podoba mi się, jak ci się kręcą włosy - powiedział wreszcie. - Pasują do twojej osobowości. Mnóstwo energii, niewiele kontroli, seksowne jak cholera."
Książka jest wyjątkowo zabawna. Chociaż znałam niektóre sceny z filmu to i tak nie raz się śmiałam. Mało było powieści, przy których aż tak szeroko się uśmiechałam.
,,-Nie ujdzie ci to na sucho.
- A co, wezwiesz policję?
- Pan Bóg cię pokarze.
- Pierdolić go. (...)
Wypadłam przed drzwi i zobaczyłam, jak Beyers przekręca kluczyki w stacyjce. W ułamku sekundy samochód eksplodował w ogłuszającym huku. Drzwi poleciały na obie strony jak frisbee. (..)
- Myślisz, że Bóg wkurzył się na Beyersa i go usmażył?
- To tylko teoria."
Głównym wątkiem ,,Jak upolować faceta" jest zagadka i gdybym nie widziałam ekranizacji to zakończenie zaskoczyłoby mnie. O dziwo nie pojawił się wątek miłosny. Spodziewałam się, że między bohaterami coś zajdzie, ale się myliłam. Może w ,,Po drugie dla kasy" to się zmieni. Trochę mi smutno, że nie obejrzałam filmy dopiero po skończeniu powieści. Jednak i tak jestem zachwycona pierwszą częścią wielotomowego cyklu.
Nowe wydanie jest śliczne. Jednak pojawiały się drobne błędy: brakowało literki w jakimś słowie albo było źle napisane. Bardzo mi to nie przeszkadzało, ale niektórych może to bardzo irytować.
Poza tym w książce nie mam się do czego przyczepić, ale do cyklu już tak, ponieważ według mnie ma zdecydowanie za dużo tomów. Nigdy jeszcze nie przeczytałam aż tyle części o jednej postaci. Mam przynajmniej nadzieję, że wysoki poziom będzie utrzymany, a autorka nie kontynuowała serii tylko dla pieniędzy. Muszę się koniecznie tego dowiedzieć.
Książkę polecam wszystkim, bo jest świetna. Idealna na lato, ale też na inne pory roku. Po prostu warto przeczytać.
W pewnym momencie życia każdej kobiety pojawia się facet, żeby je doszczętnie zrujnować. Tak jest i w przypadku Stephanie Plum, która na szczęście potrafi się zemścić.
Stephanie nie potrafi się oprzeć urokowi Morellego, jak większość dziewczyn z New Jersey i traci dziewictwo za ladą z eklerkami. Gdyby jeszcze tego było mało Morelli nie zamierza potem się do niej...
,,Wolność ma swoją cenę."
Jakbyście się czuli, gdybyście byli tylko numerem, a wszystkie Wasze umiejętności i zalety zwiększały tylko wartość, za którą zostaniecie sprzedani? Jakbyście się czuli, gdyby wolność była przywilejem, a obroża na Waszej szyi przypominała o tym, że do kogoś należycie?
Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Violet, a raczej numer 197. Została sprzedana Księżnej Jeziora i od teraz będzie surogatką, której obowiązkiem jest urodzenie dziecka swojej pani. Violet wkracza w świat arystokracji i zaczyna zdawać sobie sprawę, że wcale nie jest taki cudowny, jaki wydaję się z zewnątrz. Powoli zaczyna rozumieć zasady panujące w Klejnocie, ale wciąż ma nadzieję, że odzyska wolność.
,,Nadzieja to cudowna rzecz (...). A jednak nie doceniamy jej, póki nie zniknie."
Amy Ewing przedstawiła nowy i ciekawy pomysł na książkę, jednak na pierwszy rzut oka może się wydawać, że autorka powielała dobrze znane schematy. Główna bohaterka pochodzi z nizin społecznych i pragnie poprawić byt swojej rodziny. Ląduje w pięknym pałacu i spotyka przystojnego mężczyznę, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Dopiero później czytelnik dowiaduje się, że szklany świat pęka na miliony kawałków
,,Klejnot" bardzo przypomina mi ,,Rywalki", tylko, że według mnie książka Amy Ewing jest zdecydowanie lepsza.
Wątek miłosny najbardziej mnie irytował w powieści. Bohaterowie zdecydowanie za szybko wyznali sobie miłość. Oczywiście mogę próbować usprawiedliwić Violet, bo była naprawdę w trudnej sytuacji, ale nie zmienia to faktu, że było to dość drażniące.
Poza tym nie podobały mi się często pojawiające się literówki, które bardzo rzucały się w oczy. Mam nadzieję, że wydawnictwo poprawi się i w drugiej części nie będę mogła się już przyczepić do tego aspektu.
,,Klejnot" nie jest najbardziej ambitną książką, jaką było mi dane poznać, ale dzięki temu można przyjemnie spędzić przy niej czas i się zrelaksować. Zakończenie jest dość zaskakujące i zmusza do sięgnięcia po następny tom. Na pewno przeczytam ,,Białą róże", chociaż specjalnie po nią nie pójdę do księgarni.
Uważam, że jest to świetna książka dla nastolateków, ale również fanom ,,Rywalek" powinna przypaść do gustu.
,,Wolność ma swoją cenę."
więcej Pokaż mimo toJakbyście się czuli, gdybyście byli tylko numerem, a wszystkie Wasze umiejętności i zalety zwiększały tylko wartość, za którą zostaniecie sprzedani? Jakbyście się czuli, gdyby wolność była przywilejem, a obroża na Waszej szyi przypominała o tym, że do kogoś należycie?
Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Violet, a raczej numer 197....