-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-05
2024-04
2024-04
2024-04
2024-04
2024-03
Swobodna narracja powieści przykuła moja uwagę od samego początku. Podobało mi się, że główną bohaterką jest nastolatka, że miała ona swoją niechlubną przeszłość, która pragnęłam odkryć. Do jej patchworkowej rodziny poczułam się zaproszona od pierwszych stron, myśląc: "co za sympatyczni ludzie!".
Klimat grozy? Tajemnica? Obecne! Dodawały książce uroku. Naprawdę chciałam dowidzieć się, co będzie dalej.
Idylla pękła na koniec. Wtedy rozpadła się koncepcja, a wielki twist okazał mało wyszukany i rozczarowujący. Ostatnich scen zwyczajnie nie kupuję - za szybko, zby mało oryginalnie. Fani horroru nie mają tu za bardzo czego szukać.
Swobodna narracja powieści przykuła moja uwagę od samego początku. Podobało mi się, że główną bohaterką jest nastolatka, że miała ona swoją niechlubną przeszłość, która pragnęłam odkryć. Do jej patchworkowej rodziny poczułam się zaproszona od pierwszych stron, myśląc: "co za sympatyczni ludzie!".
Klimat grozy? Tajemnica? Obecne! Dodawały książce uroku. Naprawdę chciałam...
2024-03
Jak na tak krótką książkę oraz poranek pierwszego, powtarzającego się dnia w nowej szkole ciut dużo tych nieszczęśliwych wypadków. Jednak Artie da się lubić, a domieszka grozy (zwłaszcza z końca opowieści) była miłym zaskoczeniem.
Jak na tak krótką książkę oraz poranek pierwszego, powtarzającego się dnia w nowej szkole ciut dużo tych nieszczęśliwych wypadków. Jednak Artie da się lubić, a domieszka grozy (zwłaszcza z końca opowieści) była miłym zaskoczeniem.
Pokaż mimo to2024-02
To jedna z tych książek, której ekranizację ogromnie chciałabym zobaczyć - najlepiej o zmroku, by poczuć na ramionach dreszczyk emocji.
Na mocniejsze przeżycia z pewnością podczas lektury "Hex" jest szansa dla pokaźnego grona czytelników. Mnie autorowi akurat przestraszyć się nie udało, ale ogromnie doceniam gęsty klimat powieści, pomysł oraz drobiazgowość i wnikliwość, z jaką został zrealizowany, jak i zacięcie humorystyczne.
No i Katherine. To kawał porządnej, mrocznej wiedźmy.
To jedna z tych książek, której ekranizację ogromnie chciałabym zobaczyć - najlepiej o zmroku, by poczuć na ramionach dreszczyk emocji.
Na mocniejsze przeżycia z pewnością podczas lektury "Hex" jest szansa dla pokaźnego grona czytelników. Mnie autorowi akurat przestraszyć się nie udało, ale ogromnie doceniam gęsty klimat powieści, pomysł oraz drobiazgowość i wnikliwość, z...
2024-01
Nazwisko Jo Nesbo otoczył dobry marketing. Sięgnęłam po tę książkę, bo autor jest popularny.
Dałam się zrobić w konia.
To jest zła opowieść. Głównego bohatera nie da się polubić, przez co ciężko mu kibicować. Zwroty akcji nie robią wrażenia, fabularnie skaczemy tu od zdrady do zdrady, a niektóre sceny są po prostu obrzydliwe. Głębia, którą momentami autor wyraźnie próbował wciskać między zdania, nie działa.
Szkoda, bo pióro Jo Nesbo jest obiecujące, płynne. Gdyby tylko autor użył swych zdolności nieco inaczej...
Nazwisko Jo Nesbo otoczył dobry marketing. Sięgnęłam po tę książkę, bo autor jest popularny.
Dałam się zrobić w konia.
To jest zła opowieść. Głównego bohatera nie da się polubić, przez co ciężko mu kibicować. Zwroty akcji nie robią wrażenia, fabularnie skaczemy tu od zdrady do zdrady, a niektóre sceny są po prostu obrzydliwe. Głębia, którą momentami autor wyraźnie...
2024-01
2024-01
Horroru tu jak na lekarstwo. W sceny, które mogły/miały być niepokojące, nijak nie da się wczuć z powodu nadmiernych żartów sypanych przez bohaterów - nijak nie pasujących do atmosfery domu a już na pewno nie w takiej ilości. W "Nawiedzonym domu na Wzgórzu" bowiem niemal każda rozmowa jest jak głupkowata zabawa dwójki znudzonych dzieci.
Tym, co faktycznie zaciekawia, jest psychiczny rozjazd bohaterki. Zagłębianie się w jej rozterki ratowało powieść. Podobnie jak żona jednego z bohaterów. Jako jedyna miała krzepę i dający się polubić charakter. Odnoszę jednak wrażenie, że paradoksalnie wzbudzenie sympatii akurat do niej nie było intencją autorki.
Horroru tu jak na lekarstwo. W sceny, które mogły/miały być niepokojące, nijak nie da się wczuć z powodu nadmiernych żartów sypanych przez bohaterów - nijak nie pasujących do atmosfery domu a już na pewno nie w takiej ilości. W "Nawiedzonym domu na Wzgórzu" bowiem niemal każda rozmowa jest jak głupkowata zabawa dwójki znudzonych dzieci.
Tym, co faktycznie zaciekawia, jest...
2024-01
2024-01
2024-01
Obcowanie z książkami Matthew Quicka ociera się o moją prywatną definicję przyjemności, jaka płynie z obcowania z literaturą. "Płynie" to nieprzypadkowe słowo. Przez powieści autora, dzięki stylowi i znakomicie prowadzonej narracji, płynie się bowiem niczym olimpijczyk. Trochę wpław, bo emocji tu nie brakuje, ale to kolejna zaleta.
"Wybacz mi, Leonardzie" nie odczarowuje jednak pewnej Matthew Quickowej klątwy. Autor notorycznie i jednostronnie zachwala "bycie innym, wyjątkowym", co niestety w jego definicji niekiedy ociera się o niekoniecznie uzasadnioną bucowatość. A przecież bycie "tym normalnym", podążającym za trendami czy pewnymi społecznymi tendencjami, nie zasługuje na potępienie.
No i sam Leonard. To pierwszy przypadek, gdy szczerze nie czułam sympatii do głównego bohatera.
Czy mimo to nadal uwielbiam twórczość Quicka?
Tak. Bo naprawdę potrafi w opowieści. I pokazuje, że te porywające niekoniecznie muszą zawierać elementy bohaterskich przygód czy nadnaturalnych mocy i zjawisk.
Uwielbiam Quicka, bo pisze dużo o nas. O tym, czego często nie wypowiadamy na głos.
Obcowanie z książkami Matthew Quicka ociera się o moją prywatną definicję przyjemności, jaka płynie z obcowania z literaturą. "Płynie" to nieprzypadkowe słowo. Przez powieści autora, dzięki stylowi i znakomicie prowadzonej narracji, płynie się bowiem niczym olimpijczyk. Trochę wpław, bo emocji tu nie brakuje, ale to kolejna zaleta.
"Wybacz mi, Leonardzie" nie odczarowuje...
2024-01
2023-12
Był humor. Była tajemnica, intryga. Było dobre, lekkie, a zarazem cięte pióro.
Było i rozczarowanie - końcówką.
Było i warto jednak przeczytać.
Był humor. Była tajemnica, intryga. Było dobre, lekkie, a zarazem cięte pióro.
Było i rozczarowanie - końcówką.
Było i warto jednak przeczytać.
2023-12
Czy książeczka ta faktycznie nadaje się dla najmłodszych czytelników - nie mi oceniać.
Natomiast te ilustracje - to jest coś niewątpliwie wartego uwagi! Szczegółowe, bardzo dopracowane. Wspaniałe!
Czy książeczka ta faktycznie nadaje się dla najmłodszych czytelników - nie mi oceniać.
Natomiast te ilustracje - to jest coś niewątpliwie wartego uwagi! Szczegółowe, bardzo dopracowane. Wspaniałe!
2023-12
Czy jako entuzjastka horroru i wiktoriańskich oraz gotyckich powieści znalazłam tu coś dla siebie?
Tak.
Czy się bałam?
Nie.
Naprawdę nawet krzty niepokoju?
No serio. Zero dreszczyku, który obiecywano w opisach na okładce.
A pomysły zaintrygowały?
Umiarkowanie.
Tekst się kleił?
Raczej!
Poleciłabym?
Nie tym, którzy liczą na horrorowe odkrycia.
Czy jako entuzjastka horroru i wiktoriańskich oraz gotyckich powieści znalazłam tu coś dla siebie?
Tak.
Czy się bałam?
Nie.
Naprawdę nawet krzty niepokoju?
No serio. Zero dreszczyku, który obiecywano w opisach na okładce.
A pomysły zaintrygowały?
Umiarkowanie.
Tekst się kleił?
Raczej!
Poleciłabym?
Nie tym, którzy liczą na horrorowe odkrycia.
2023-11
"Zanim wystygnie kawa" to czarująca opowieść z intrygującym pomysłem na fabułę. Cofanie się w czasie w podziemnej kawiarni oparte na nietypowych zasadach rzeczywiście bardzo się sprawdza, podobnie jak dobrze działają w tej historii bohaterowie. Wzbudzają szczere emocje, trudno pozostać wobec ich losów obojętnym.
Książka cierpi jednocześnie na nieuzasadnione uciekanie się do powtórzeń pewnych kwestii, głównie zasad obowiązujących w kawiarni czy wystroju samego lokalu. Zdarzało się też, że autor zbyt "łopatologicznie" wyjaśniał zaistniałą sytuację zaraz po skoncentrowanej na niej rozmowie postaci. Czasem odnosiłam przez to wrażenie, że Toshikazu Kawaguchi wątpi w skupienie (zdolności interpretacyjne?) czytelnika. A może to po prostu silnie zakorzeniona naleciałość scenarzysty?
Niezmiennie "Zanim wystygnie kawa" pozostaje jednak pozycją solidną i świeżą w swym pomyśle, lekką i płynną w odbiorze, a zarazem niesamowicie przejmującą.
"Zanim wystygnie kawa" to czarująca opowieść z intrygującym pomysłem na fabułę. Cofanie się w czasie w podziemnej kawiarni oparte na nietypowych zasadach rzeczywiście bardzo się sprawdza, podobnie jak dobrze działają w tej historii bohaterowie. Wzbudzają szczere emocje, trudno pozostać wobec ich losów obojętnym.
Książka cierpi jednocześnie na nieuzasadnione uciekanie się...
2023-10
Słyszałam o autorze niniejszego zbioru dużo dobrego, dlatego - jako zagorzała fanka horroru - nie mogłam przejść wobec niego obojętnie. Tak się jednak złożyło, że proza Poe'go, choć niewątpliwie pełna pomysłów zaciągniętych z głębi wyobraźni, zupełnie mnie do siebie nie przekonała. Winowajcą jest tu toporny, "bełkotliwy" styl (tłumaczenie?), który nie pozwalał zatopić się w świecie przedstawionym, a zamiast tego skłaniał do walki o skupienie nad czytanym zdaniem.
Poe. Czy wybitny twórca gatunku, jak mówią? Nie oceniam. Ale...
No nie - nie dla mnie.
Słyszałam o autorze niniejszego zbioru dużo dobrego, dlatego - jako zagorzała fanka horroru - nie mogłam przejść wobec niego obojętnie. Tak się jednak złożyło, że proza Poe'go, choć niewątpliwie pełna pomysłów zaciągniętych z głębi wyobraźni, zupełnie mnie do siebie nie przekonała. Winowajcą jest tu toporny, "bełkotliwy" styl (tłumaczenie?), który nie pozwalał zatopić się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książkę zmęczyłam. Byłam do niej dobrze nastawiona, wydawca kusił z tyłu okładki pierwszą naukową próbą wyjaśnienia paranormalnego przez Wiktoriankę, tymczasem był to zlepek zasłyszanych przez nią opowieści. Historii, które się powtarzały. Pozycja mogłaby zostać odchudzona o połowę i niewiele by na tym straciła.
Czy było w niej coś dla horroro-wyjadaczy? Owszem. Osoby poszukujące przerażających treści jednak ostrzegam - osobiście wciągająca wydała mi się tylko jedna relacja. Na ponad 500 stron książki - just to remind.
Książkę zmęczyłam. Byłam do niej dobrze nastawiona, wydawca kusił z tyłu okładki pierwszą naukową próbą wyjaśnienia paranormalnego przez Wiktoriankę, tymczasem był to zlepek zasłyszanych przez nią opowieści. Historii, które się powtarzały. Pozycja mogłaby zostać odchudzona o połowę i niewiele by na tym straciła.
więcej Pokaż mimo toCzy było w niej coś dla horroro-wyjadaczy? Owszem. Osoby...