-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-04-27
2019-03-14
2019-01-19
2017-08-13
2018-08-28
2018-08-24
2018-04-12
2018-02-12
2018-02-10
Świetne zakończenie opowieći. Wszystkie wątki były zgrabnie zakończone, trochę wariactwa z podróżowaniem w czasie i braku logiki przy Paulu i Lucy, ale to zostawie, bo czytało się naprawdę dobrze.
Świetne zakończenie opowieći. Wszystkie wątki były zgrabnie zakończone, trochę wariactwa z podróżowaniem w czasie i braku logiki przy Paulu i Lucy, ale to zostawie, bo czytało się naprawdę dobrze.
Pokaż mimo to2018-02-09
Druga część "Trylogii Czasu" jest utrzymana w tym samym klimacie co pierwsza. Bardzo dobrze się ją czyta, mimo tego, że nie jest to literatura wysokich lotów, lecz czysto rozrywkowa powieść.
Historia Gwendy toczy się dalej, niedawno dowiedziała się, że posiada gen podróżowania w czasie, a już uwikłana jest w spisek przeciwko tajemnemu stowarzyszeniu strażników. Nurtuje mnie pytanie czy to Gwendy z przyszłości kontroluje spisek i kim tak naprawdę jest Hrabia Saint Germain.
Druga część "Trylogii Czasu" jest utrzymana w tym samym klimacie co pierwsza. Bardzo dobrze się ją czyta, mimo tego, że nie jest to literatura wysokich lotów, lecz czysto rozrywkowa powieść.
Historia Gwendy toczy się dalej, niedawno dowiedziała się, że posiada gen podróżowania w czasie, a już uwikłana jest w spisek przeciwko tajemnemu stowarzyszeniu strażników. Nurtuje...
2018-02-08
Zaskakująco dobre czytadło przygodowe. Mamy młodą, odważną ale też fajtłapowatą bohaterkę obdarzoną niezwykłymi zdolnościami, jej przyjaciółkę, która służy radą i wspiera ją na każdym kroku, tajne stowarzyszenie niczym zakon templariuszy strzegący tajemnicy, podróże w czasie i plejadę zabawnych postaci. Czyta się szybko, rozrywka na fajnym poziomie.
Zaskakująco dobre czytadło przygodowe. Mamy młodą, odważną ale też fajtłapowatą bohaterkę obdarzoną niezwykłymi zdolnościami, jej przyjaciółkę, która służy radą i wspiera ją na każdym kroku, tajne stowarzyszenie niczym zakon templariuszy strzegący tajemnicy, podróże w czasie i plejadę zabawnych postaci. Czyta się szybko, rozrywka na fajnym poziomie.
Pokaż mimo to2018-01-07
Lekcje historii i nauka o królach Polski bywały i pewnie nadal bywają dla niejednego ucznia istną katorgą - wykuć i zapomnieć - tak uczono się imion i przydomków Naszych królów.
Dlatego niesamowite jest z jaką pasją czyta się historię piastowskich książąt i w końcu tego jednego, rzuconego przez los, aby zjednoczył podzielone ziemie królestwa. Kim był Przemysł II ? Czy ktoś z Nas pamięta to imię z lekcji historii? Poznajemy młodego Piasta i jego wujów, kuzynów. Poznajemy również książęce małżonki, kochanki, matki i córki, które są czasem pionkami w walce o liczne terytoria i przede wszystkim o liczne sojusze.
Oprócz zawartej w powieści prawdy z podręczników historii mamy również nutkę pogańskiego miscytyzmu i fanastycznych stworzeń, co dodaje uroku powieści. Niewątpliwie najbardziej ciekawymi posaciami są Przemysł II (szczególnie jako młody, narwany jeszcze książe poznański), Metchylda Askańska (tyle zła w jednej istocie), Mały Książe (którego późniejszego przydomka od razu można się domyślić) oraz Jakub Świnka (każdy król chciałby mieć takiego doradcę).
Polecam!
Lekcje historii i nauka o królach Polski bywały i pewnie nadal bywają dla niejednego ucznia istną katorgą - wykuć i zapomnieć - tak uczono się imion i przydomków Naszych królów.
Dlatego niesamowite jest z jaką pasją czyta się historię piastowskich książąt i w końcu tego jednego, rzuconego przez los, aby zjednoczył podzielone ziemie królestwa. Kim był Przemysł II ? Czy ktoś...
2017-10-05
2017-09-30
2017-09-27
2017-09-10
Bardzo sceptycznie podchodzę do literatury gatunkowo określanej jako fantasy. W młodzieńczych latach zaczytywałam się Terakowską i tylko po niej pozostały mi dobre wspomnienia, jeśli chodzi o czarownice, magów, inne światy. Ale takie bajki dla dzieci, a wybitny kunszt Brandona Sandersona dzieli ogromna przepaść. I tak też było z moimi wyobrażeniami na temat tego opasłego tomiska, na które zwracali uwagę goście błądząc oczami po moich regałach. Co to za książka? Taka gruba? - Pytali. A ja jeszcze wtedy czekałam na chwile z "Drogą królów"
Początek jest dla mnie szokiem. Gatunkowym. Zaczytuje się w literaturze faktu, powieści klasycznej, literaturze pięknej i współczesnej. Jakie fantasy? Ano takie - wybitne.
Wątki sa mistrzowsko poprowadzone, akcja zwięźle zespolona, a postaci...o tych można by wiele napisać.
Kaladin. Mój numer jeden. Postać dzięki retrospekcjom do młodości nabiera wyjątkowej barwy, widzi się go całego ze słabościami i cechami, które wyjaśniają jego naturę oraz postępowanie.
Shallan - cudowna dziewczyna, nieco zagubiona w wielkim świecie, ale intrygująca.
Delinar - Postać bardzo moralna, według mnie czyniło ją nudną.
Szeth - Ciekawa równowaga do pozostałych, ale nie chcę spojlerować.
Trefniś - mistrz słowa, inteligenty "błazen" i bardzo ciekawa postać, której niestety mamy bardzo mało.
Przełamałam się co do gatunku i w ogóle nie żałuję, a wręcz rozbudziła się we mnie ciekawość co do dalszych losów bohaterów tej sagi, oraz innych, które wyszły spod pióra Sandersona.
Polecam!
Bardzo sceptycznie podchodzę do literatury gatunkowo określanej jako fantasy. W młodzieńczych latach zaczytywałam się Terakowską i tylko po niej pozostały mi dobre wspomnienia, jeśli chodzi o czarownice, magów, inne światy. Ale takie bajki dla dzieci, a wybitny kunszt Brandona Sandersona dzieli ogromna przepaść. I tak też było z moimi wyobrażeniami na temat tego opasłego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-10
2017-08-16
2017-08-19
Cała recenzja: https://www.gloskultury.pl/inkub-recenzja/
Niewyjaśnione zjawiska, przeklęte domy, zło czyhające na polskiej prowincji lat 70. – to wszystko stworzył Artur Urbanowicz w swojej najnowszej powieści Inkub. Obok horrorowych elementów nie zabraknie tutaj również dobrze napisanego i trzymającego w dużym napięciu kryminału, który pełen jest pełnokrwistych postaci, a zagadka goni zagadkę. Po tej lekturze spodziewałam się wiele, ponieważ Inkub miał być kolejną perełką wydawnictwa Vesper, które słynie z horroru, ale Artura Urbanowicza publikowało po raz pierwszy. I muszę przyznać, że dostałam więcej, niż oczekiwałam. To, co robi autor, to definiowanie na nowo horroru polskiego, który zazwyczaj był tak niszowy, jak tylko niszowy mógł być. Pisarze tworzący horrory w Polsce są praktycznie zawsze porównywani do swoich sławnych zagranicznych kolegów. Zawsze mamy przecież jakiegoś polskiego Stephena Kinga – o zgrozo, jednym z nich był przez pewien czas nawet Remigiusz Mróz ze swoją Czarną Madonną. Wtedy już wiem, że takie porównania to jedyne, czym mogą zareklamować daną książkę wydawcy. Inaczej rzecz ma się z Inkubem. Nie trzeba posługiwać się nazwiskiem innego twórcy, ponieważ ta książka broni się sama. Artur Urbanowicz ma swój własny styl, swoje pomysły; okrasza je sporą dawką polskiej demonologii, folklorem, szarością prowincji, gęstą atmosferą tajemnicy. To wszystko i fakt, że autor czerpie garściami z kultury horroru, sprawia, że lektura Inkuba była dla mnie ogromną przyjemnością, a przede wszystkim świetną, doprawioną dreszczem, zabawą.
Cała recenzja: https://www.gloskultury.pl/inkub-recenzja/
więcej Pokaż mimo toNiewyjaśnione zjawiska, przeklęte domy, zło czyhające na polskiej prowincji lat 70. – to wszystko stworzył Artur Urbanowicz w swojej najnowszej powieści Inkub. Obok horrorowych elementów nie zabraknie tutaj również dobrze napisanego i trzymającego w dużym napięciu kryminału, który pełen jest pełnokrwistych postaci,...