-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2018-02-03
2018-02-02
2018-01-25
2018-01-12
2017-12-13
2017-11-19
2017-10-26
2017-10-04
2017-09-24
2017-08-18
2017-08-09
2017-07-31
2017-07-23
2017-07-18
2017-07-05
Na okładce "Akuszerki" można przeczytać: "Wyjątkowa powieść o miłości porównywana do „Oczyszczenia” Sofi Oksanen." Cóż, to dość eufemistyczne stwierdzenie. Bo jak dla mnie to Kettu chciała być drugą Oksanen, ale że trochę jej daleko do stylu powyższej, to stwierdziła, że wypełni książkę porównaniami do narządów rozrodczych. Męskich i żeńskich. Gdzie tylko się da. W każdej formie słownej, jaka jest w użyciu. Bo to kontrowersyjne, a kontrowersje dobrze się sprzedają. I to akurat jej się chyba udało.
Zacznijmy może od nawiązania do Oksanen, bo to bardzo istotna kwestia przy komentowaniu "Akuszerki" - co mam na myśli, pisząc, że Kettu aspiruje do miana drugiej Oksanen? Otóż czytelnikom zaznajomionym z "Oczyszczeniem" i "Gdy zniknęły gołębie" nietrudno będzie znaleźć ich elementy wspólne z "Akuszerką" - do tego stopnia, że ciężko mówić o przypadku. Po pierwsze (i chyba najbardziej rzucające się w oczy): bohaterowie. Jedynie na podstawie dwóch dostępnych na polskim rynku powieści Oksanen możemy stwierdzić, że główne postacie u Kettu mają podejrzanie wiele wspólnego z bohaterami Oksanen. Krzywe Oko z jednej strony przypomina Aliide z "Oczyszczenia" (przynajmniej na początku: zakochuje się w mężczyźnie, który wybiera inną kobietę i usiłuje mu się przypodobać - tu aż do końca - wybierając okrutne, nieraz wręcz nieludzkie sposoby), z drugiej strony można dostrzec także cechy Juudit, bohaterki powieści "Gdy zniknęły gołębie" (miłość do niemieckiego oficera, odrzucenie kobiety przez męża, osamotnenie). Chociaż Kettu stara się sprawić, żeby bohaterowie byli jedyni w swoim rodzaju i niepowtarzalni, to jak na dłoni widać jej inspiracje. Poza postaciami u obu autorek widzimy to samo umiejscowienie czasowe, skłonność do naturalistycznych opisów oraz zwrócenie uwagi na rolę kobiety.
Tym, co się nie zgadza, jest styl. Czytuję Harlequiny, romanse, czasem mam też momenty czytelniczego masochizmu i czytam książki z dolnych półek, totalne dna literatury. Mimo wszystko nie miałam jeszcze w rękach książki, która przedstawiałaby tak bogaty wachlarz słownictwa dotyczącego organów płciowych i tak licznych doń porównań. Być może autorka chciała tym udowodnić bogatość swojej wyobraźni albo zgodność z poglądami Freuda, ale nie wyszło to najlepiej. Nie wspominając o jakże "głębokim", moim ulubionym chyba, cytacie: "-Jadłaś owoce? -Nie, dlaczego? -Bo pachniesz płodnością." Może to świetna metoda na podryw, ale jakoś tak boję się sprawdzić...
Jedyne, co mi się spodobało, to zakończenie. Jestem tkliwa, sentymentalna i uwielbiam dramy, więc Kettu udało się mnie kupić. Za to dostała jedną gwiazdkę więcej, ale to i tak zawyżona nota...
Generalnie powieść polecam masochistom książkowym i osobom żądnym wrażeń literackich. Ci się nie zawiodą. Osobom lubującym się w pięknym stylu lub przewrażliwionym na seksistowskie metafory stanowczo odradzam.
Na okładce "Akuszerki" można przeczytać: "Wyjątkowa powieść o miłości porównywana do „Oczyszczenia” Sofi Oksanen." Cóż, to dość eufemistyczne stwierdzenie. Bo jak dla mnie to Kettu chciała być drugą Oksanen, ale że trochę jej daleko do stylu powyższej, to stwierdziła, że wypełni książkę porównaniami do narządów rozrodczych. Męskich i żeńskich. Gdzie tylko się da. W każdej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06
2017-06-13
2017-05
2017-06-07
Jest mi trudno ocenić tę książkę w ilości gwiazdek "iks na dziesięć", bo ma ona jeden ogromny plus i jeden ogromny minus. Skłaniam się z reguły ku opcji "szklanka jest w połowie pełna", więc dam stosunkowo wysoką siódemkę. A teraz do rzeczy.
Plusem książki jest jej przystępność przy dużej ilości faktów. Z "Bushido" dowiedziałam się bardzo dużo (przyznaję bez bicia - jestem laikiem), a jednocześnie nie była to jedna z tych ciężkich (metaforycznie) książek historycznych, przez które rzadko udaje mi się przebrnąć. "Bushido" jest napisana w prostym stylu - do prostego człowieka - akurat takiego jak ja. Wszystko, co najistotniejsze w tzw. etosie samuraja jest tu podane na tacy - i to mi się podoba.
Jest też jednak minus i to niemały. Coś, co bardzo mnie irytowało w trakcie lektury - a minowicie forma. "Bushido" to praca naukowa wydana w postaci książki. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nikt jej do tego nie przystosował. Tym, co denerwuje najbardziej są (uwaga, będzie złowrogie słowo nękające chyba wszystkich sudentów) PRZYPISY. Książka ma 350 stron, wyłączając źródła i bibliografię. I na tych 350 stronach znajdziemy 1267 przypisów. NAPRAWDĘ. Zaszufladkowałam je w głowie do trzech grup. Pierwsza - najliczniejsza - to przypisy źródłowe. Może są czytelnicy, którym się to przydało, ja tam nie wiem. Mnie nie. Mnie tylko denerwowały. Grupa druga to przypisy moim zdaniem zbędne. Najczęściej porównania do kultury europejskiej. Byłoby to może ciekawe, gdzyby nie fakt, że ciężko zrobić ciekawe porównanie w zdaniu czy tam trzech. Trzecią - najmniej liczną grupę - stanowią przypisy sensowne i na temat, które jednak w większości dałoby radę wrzucić w tekst. W nawias, w osobne zdanie. Jakkolwiek.
Co w przypisach tak irytującego? Ano to, że przy każdym mój wzrok wędruje w dół strony w poszukiwaniu przedstawicieli przypisowej grupy trzeciej, a natrafia na źródło z numerem strony. Moim oczom wystarcza w zupełności ruch poziomy podczas czytania, pionowe wybiegi to jeż za wiele. Dlatego ktoś powinien wziąć tę pracę naukową i zrobić z niej KSIĄŻKĘ. Taką serio-serio. Wtedy dam i 9/10.
Generalnie polecam osobom zainteresowanym tematyką - szczególnie laikom takim jak ja. Tylko dla zdrowia mentalnego: NIE CZYTAJCIE PRZYPISÓW!
Jest mi trudno ocenić tę książkę w ilości gwiazdek "iks na dziesięć", bo ma ona jeden ogromny plus i jeden ogromny minus. Skłaniam się z reguły ku opcji "szklanka jest w połowie pełna", więc dam stosunkowo wysoką siódemkę. A teraz do rzeczy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPlusem książki jest jej przystępność przy dużej ilości faktów. Z "Bushido" dowiedziałam się bardzo dużo (przyznaję bez bicia - jestem...