-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant64
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński32
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Biblioteczka
2024-04
2024-03
Z wszystkich książek wydanych w serii “Panorama techniki wojskowej”, z którymi miałem kontakt, właśnie ta wydała mi się najciekawsza. Tematyka lotnictwa z czasów Wielkiej Wojny nie jest tak dobrze znana i opisana jak w przypadku kampanii powietrznych i maszyn z IIWŚ. Na polskim rynku jest niewiele opracowań na ten temat, napisano o tym o wiele mniej artykułów. Oczywiście pozostaje Internet i to najlepiej anglojęzyczny ale wiadomo, że nie o to chodzi miłośnikowi książek :) Dlatego też ta pozycja ma sporą wartość poznawczą wcale nie tylko dla początkujących pasjonatów lotnictwa (tak generalnie widzę target tej serii). Ilustracje są staranne a przez to, że większość opisywanych maszyn miała niewielkie rozmiary to wizerunki samolotów są proporcjonalnie większe i czytelniejsze niż w książkach przedstawiających samoloty z IIWŚ i z czasów współczesnych. Poza tym wszystkim to zawsze miałem sentyment do dwupłatowców z czasów Czerwonego Barona. Jako dzieciak zagrywałem się na pececie popularnymi wówczas symulatorami samolotów z Wielkiej Wojny takimi jak np. "Flying Corps". To na pewno także przekłada się na moje pozytywne odczucia z lektury. Bardzo bym się ucieszył gdyby Alma-Press wydało coś podobnego o samolotach Ententy :)
Z wszystkich książek wydanych w serii “Panorama techniki wojskowej”, z którymi miałem kontakt, właśnie ta wydała mi się najciekawsza. Tematyka lotnictwa z czasów Wielkiej Wojny nie jest tak dobrze znana i opisana jak w przypadku kampanii powietrznych i maszyn z IIWŚ. Na polskim rynku jest niewiele opracowań na ten temat, napisano o tym o wiele mniej artykułów. Oczywiście...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Do holenderskiego malarstwa XVII wieku mam wielką słabość od lat, tj. od czasu gdy jako dziecko uświadomiłem sobie, że "zdjęcie" wiszące na ścianie w kuchni moich rodziców, przedstawiające suto zastawiony stół, tak naprawdę jest reprodukcją jednej z martwych natur Pietera Claesza :) Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać z jaką maestrią i pietyzmem holenderscy malarze Złotego wieku potrafili oddać banalne sytuacje, zwykłe przedmioty i całą przyziemną codzienność współczesnego im świata. Zupełnie jakbym oglądał nie obrazy a właśnie zdjęcia z XVII wieku. “Dychy” nie będzie, bo zabrakło mi tu oddzielnego rozdziału o holenderskich malarzach-marynistach, których autorzy albumu potraktowali po macoszemu. Z kwestii technicznych, ważnych w przypadku albumu - bardzo starannie wydana książka. Duży format, sztywna oprawa, obwoluta, dobry papier. Całostronicowe i dwustronicowe reprodukcje, zbliżenia na detale i bardzo ciekawy tekst o kupieckim społeczeństwie i jego zadziwiającej malarskiej pasji. Polecam!
Do holenderskiego malarstwa XVII wieku mam wielką słabość od lat, tj. od czasu gdy jako dziecko uświadomiłem sobie, że "zdjęcie" wiszące na ścianie w kuchni moich rodziców, przedstawiające suto zastawiony stół, tak naprawdę jest reprodukcją jednej z martwych natur Pietera Claesza :) Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać z jaką maestrią i pietyzmem holenderscy malarze Złotego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Debiut literacki, doszlifowany jak praca zaliczeniowa prymusa roku. Wszystko jest tu takie przemyślane - główny bohater i jego natręctwa, tajemnice z przeszłości, mniej lotni i wpatrzeni w lidera jak w obrazek współpracownicy, tajemnicze morderstwa. Nawet pies komisarza ma "policyjne" imię i dramatyczną przeszłość. Przyznam, że rozbroiła mnie informacja z podziękowań, o tym, jak to Autorka dociekała jakie wzory puzzli mógł 3 dekady temu układać jej bohater. Przecież nawet gdyby strzeliła tu gafę, to nie zauważyłoby tego 99,9% czytelników. Bardzo jednak szanuję taką pisarską staranność. Przemysłowa Bydgoszcz z siermiężnych lat 90-tych (ówczesny przydomek "Brzydgoszcz" nie wziął się znikąd) idealnie pasuje na miejsce akcji posępnego kryminału. Czytelnicy, którym to miasto jest bliskie na pewno spojrzą na powieść szczególnie łaskawym okiem. Zwłaszcza, że czyta się ją naprawdę nieźle a główne postacie są w swych zachowaniach i przemyśleniach bardzo wiarygodne. Jedyny zarzut jaki mi przychodzi do głowy, to fakt, że Autorka wypełniła swój literacki świat ludźmi tak podłymi, dwulicowymi, zaściankowymi, zawistnymi, wstecznymi, nienawidzącymi "inności", że czułem się trochę jak na filmie Smarzowskiego, za którym nie przepadam. Rozumiem, że taka była konwencja, rzecz właśnie w tym, że nie jestem pewien czy ona tu do końca "zagrała". Część z tych drugo- i trzecioplanowych postaci niepotrzebnie trąciła karykaturą. Mimo to uważam, że to bardzo dobry debiut i zwyczajnie wciągająca historia. Czekam na kolejne tomy.
Debiut literacki, doszlifowany jak praca zaliczeniowa prymusa roku. Wszystko jest tu takie przemyślane - główny bohater i jego natręctwa, tajemnice z przeszłości, mniej lotni i wpatrzeni w lidera jak w obrazek współpracownicy, tajemnicze morderstwa. Nawet pies komisarza ma "policyjne" imię i dramatyczną przeszłość. Przyznam, że rozbroiła mnie informacja z podziękowań, o...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Korciło mnie, żeby wystawić “dychę” a w recenzji napisać tylko “Because F..k You, That's Why!” ale pomyślałem, że poza słuchaczami “Za Rubieżą” nikt nie złapałby żartu. Niech więc będzie bardziej na serio. Autora miałem okazję poznać na jednym ze spotkań promujących książkę. Zapewniam, że na żywo “nawija” równie zajmująco jak w podcaście. Mimo to bardzo mnie intrygowało “jak to będzie napisane”, bo książka wymaga jednak dyscypliny, stylu i umiejętności samoograniczania się, co nie występuje w podcaście, w którym można przecież mówić o czymś tak długo, jak uzna się za stosowne. No i muszę uczciwie przyznać, że to jest napisane lepiej niż się spodziewałem, momentami to już bardzo dojrzałe pisanie. Każda z tych kilkunastu mołdawskich historii mnie zainteresowała, kilka z nich mnie poruszyło a jedna dodatkowo zaskoczyła niebanalną formą. Całkiem nieźle jak na książkę o kraju, z którym wcześniej nie miałem dosłownie żadnych skojarzeń poza winem i blamażem naszej reprezentacji szlacheckiej (pod wodzą króla Olbrachta) oraz niedawno piłkarskiej (niestety nie pamiętam pod czyją wodzą, nie jestem fanem polskiej kopanej). Polecam. Oczywiście z zastrzeżeniem, że postsowiecka beznadzieja występuje tu w silnym stężeniu.
Korciło mnie, żeby wystawić “dychę” a w recenzji napisać tylko “Because F..k You, That's Why!” ale pomyślałem, że poza słuchaczami “Za Rubieżą” nikt nie złapałby żartu. Niech więc będzie bardziej na serio. Autora miałem okazję poznać na jednym ze spotkań promujących książkę. Zapewniam, że na żywo “nawija” równie zajmująco jak w podcaście. Mimo to bardzo mnie intrygowało...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Komandor Nowotny - Galicjanin, lojalny poddany cesarza Franciszka Józefa, rzutki dowódca kontrtorpedowców w IWŚ. W swoim pamiętniku napisał, że nie czuł się do końca Polakiem a sprawy niepodległościowe były mu raczej obce. Mimo to zaangażował się w tworzenie naszej marynarki wojennej po 1918 roku, co niestety nie przyniosło mu ani satysfakcji ani należytego uznania. Nawet biorąc pod uwagę to, że spisał swoje wspomnienia jako starszy wiekiem, zgorzkniały człowiek i że mogły być one nacechowane bardzo subiektywnym podejściem do pewnych faktów i osób, to ostatni rozdział i tak był dla mnie trudną lekturą. M.in. dlatego, że niepokojąco aktualną w swojej wymowie. Zanim jednak poczujemy ten gorzki posmak niepodległości to razem z młodym kadetem a potem oficerem odwiedzimy wyspy Pacyfiku, Chiny schyłkowego cesarstwa, Rosję, porty Adriatyku i weźmiemy udział w kilku dramatycznych akcjach w wojnie morskiej przeciwko Entencie. Trudno tę książkę uznać za wartościową literacko, wspomnienia napisane są stylem klarownym ale jednak żołnierskim. Na dodatek wcale nie były przewidziane do druku. Jest natomiast moim zdaniem ten pamiętnik świadectwem swoich czasów i pamiątką po świecie, który zniknął. Wielu za nim tęskniło i wspomnienia komandora Nowotnego trochę uświadamiają dlaczego tak było.
Komandor Nowotny - Galicjanin, lojalny poddany cesarza Franciszka Józefa, rzutki dowódca kontrtorpedowców w IWŚ. W swoim pamiętniku napisał, że nie czuł się do końca Polakiem a sprawy niepodległościowe były mu raczej obce. Mimo to zaangażował się w tworzenie naszej marynarki wojennej po 1918 roku, co niestety nie przyniosło mu ani satysfakcji ani należytego uznania. Nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02
Książka jest tak bardzo dobra w wielu kwestiach, że aż zadziwiają pewne jej braki. Najpierw jednak o plusach. Po pierwsze jest o mojej ulubionej flocie z okresu Wielkiej Wojny, której lekkie i podwodne siły wykazywały zadziorność odwrotnie proporcjonalną do skromnej liczebności. Po drugie jest ciekawie napisana i zawiera bardzo wartościowe aneksy. Wśród nich jest m.in. tekst Pawła Wieczorkiewicza o Polakach w ck flocie i ich powojennych losach, jest ordre de bataille ck floty i innych flot działających na Adriatyku. Jest także wykaz okrętów, z rysunkami ich sylwetek oraz podstawowymi danymi technicznymi. Jest tu wreszcie bardzo dużo zdjęć. Książka jest ładnie wydana i aż żal, że nie można jej nazwać idealną. Czego zabrakło? Przede wszystkim mapek taktycznych przedstawiających przebieg poszczególnych starć. Uwielbiam analizować je podczas lektury a bez nich czasem trudno zorientować się dobrze w przebiegu bitwy. W książce znalazły się dokładnie dwie. Mało! Po drugie autor konsekwentnie stosuje nazwy miejscowości, zatok, wysp itd. w ich brzmieniu z czasów Austro-Węgier. Węgrzy ponoć tak mają, nawet na współczesnych, oficjalnych mapach. Ok, wiem bez sprawdzania w google, że np. dawne Fiume to dzisiejsza Rijeka ale w przypadku jakiś albańskich albo czarnogórskich zakamarków już tak dobrze nie jest. Tłumacz mógł pokusić się o dopisek w przypisach w rodzaju “nazwa stosowana przez autora - dzisiejsze …, w ….”. Po trzecie, w książce nie ma ani słowa o działaniach na Dunaju, co jest o tyle dziwne, że to właśnie okręty Flotylli Dunajskiej rozpoczęły wojnę ostrzeliwując Belgrad. Poza tym okręty rzeczne wymienione są w aneksie, więc sam autor uważał je za część ck floty. Jakąś niekonsekwencję tu widzę. Koniec końców i tak oczywiście jest to bardzo wartościowa praca, która obowiązkowo powinna znaleźć się na półce miłośnika historii wojen morskich ale jednak mały niedosyt po lekturze mi towarzyszy.
Książka jest tak bardzo dobra w wielu kwestiach, że aż zadziwiają pewne jej braki. Najpierw jednak o plusach. Po pierwsze jest o mojej ulubionej flocie z okresu Wielkiej Wojny, której lekkie i podwodne siły wykazywały zadziorność odwrotnie proporcjonalną do skromnej liczebności. Po drugie jest ciekawie napisana i zawiera bardzo wartościowe aneksy. Wśród nich jest m.in....
więcej mniej Pokaż mimo to
Dotychczasowe książki Pana Koszeli kojarzę jako kompilujące ogólnie dostępną wiedzę i podające ją w eleganckiej oprawie graficznej, ze starannymi rysunkami autora, licznymi zdjęciami itd. W tym przypadku forma została zachowana - ponownie mamy do czynienia z dużym formatem, dobrej jakości papierem, sztywną oprawą, licznymi rysunkami "okrętów" (tym razem podniebnych) oraz dużą ilością fotografii. Natomiast treść jest już bardziej odkrywcza, ponieważ sterowce to temat u nas znacznie mniej znany i popularny od tych, którymi autor zajmował się do tej pory. A przecież nie mniej fascynujący. Muszę przyznać, że książka bardzo mnie zainteresowała. Gros materiału poświęcone jest sterowcom niemieckiej floty i ich rajdom nad Wielką Brytanię ale znajdziemy tu też ich historię, od pierwszych prób grafa von Zeppelin aż do czasu największych niemieckich powietrznych gigantów, w tym oczywiście "Hindenburga". Na końcu pracy znajduje się wykaz wszystkich niemieckich sterowców, razem z ich danymi technicznymi oraz uwagami na temat ich losu. Książka uświadamia jak trudną i niebezpieczną była służba na sterowcach w czasie wojny i z jakimi wiązała się wyzwaniami. Czuć też sentyment autora do nich i żal, który zresztą podzielam, że sterowce (oczywiście te pasażerskie, nie bojowe), okazały się ślepym zaułkiem w rozwoju lotnictwa. To były niesamowite i majestatyczne machiny, można sobie tylko wyobrażać jakie robiły wrażenie na ludziach w tamtej epoce. Z drugiej strony, pojawiają się ostatnio informacje, że może sterowce wrócą w bezpieczniejszej formie, do jakichś ograniczonych zastosowań. Kto wie. W oczekiwaniu na to można przeczytać książkę Witolda Koszeli, do czego zachęcam :)
Dotychczasowe książki Pana Koszeli kojarzę jako kompilujące ogólnie dostępną wiedzę i podające ją w eleganckiej oprawie graficznej, ze starannymi rysunkami autora, licznymi zdjęciami itd. W tym przypadku forma została zachowana - ponownie mamy do czynienia z dużym formatem, dobrej jakości papierem, sztywną oprawą, licznymi rysunkami "okrętów" (tym razem podniebnych) oraz...
więcej Pokaż mimo to