-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Biblioteczka
2024-05
2024-04
Dotychczasowe książki Pana Koszeli kojarzę jako kompilujące ogólnie dostępną wiedzę i podające ją w eleganckiej oprawie graficznej, ze starannymi rysunkami autora, licznymi zdjęciami itd. W tym przypadku forma została zachowana - ponownie mamy do czynienia z dużym formatem, dobrej jakości papierem, sztywną oprawą, licznymi rysunkami "okrętów" (tym razem podniebnych) oraz dużą ilością fotografii. Natomiast treść jest już bardziej odkrywcza, ponieważ sterowce to temat u nas znacznie mniej znany i popularny od tych, którymi autor zajmował się do tej pory. A przecież nie mniej fascynujący. Muszę przyznać, że książka bardzo mnie zainteresowała. Gros materiału poświęcone jest sterowcom niemieckiej floty i ich rajdom nad Wielką Brytanię ale znajdziemy tu też ich historię, od pierwszych prób grafa von Zeppelin aż do czasu największych niemieckich powietrznych gigantów, w tym oczywiście "Hindenburga". Na końcu pracy znajduje się wykaz wszystkich niemieckich sterowców, razem z ich danymi technicznymi oraz uwagami na temat ich losu. Książka uświadamia jak trudną i niebezpieczną była służba na sterowcach w czasie wojny i z jakimi wiązała się wyzwaniami. Czuć też sentyment autora do nich i żal, który zresztą podzielam, że sterowce (oczywiście te pasażerskie, nie bojowe), okazały się ślepym zaułkiem w rozwoju lotnictwa. To były niesamowite i majestatyczne machiny, można sobie tylko wyobrażać jakie robiły wrażenie na ludziach w tamtej epoce. Z drugiej strony, pojawiają się ostatnio informacje, że może sterowce wrócą w bezpieczniejszej formie, do jakichś ograniczonych zastosowań. Kto wie. W oczekiwaniu na to można przeczytać książkę Witolda Koszeli, do czego zachęcam :)
Dotychczasowe książki Pana Koszeli kojarzę jako kompilujące ogólnie dostępną wiedzę i podające ją w eleganckiej oprawie graficznej, ze starannymi rysunkami autora, licznymi zdjęciami itd. W tym przypadku forma została zachowana - ponownie mamy do czynienia z dużym formatem, dobrej jakości papierem, sztywną oprawą, licznymi rysunkami "okrętów" (tym razem podniebnych) oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03
Z wszystkich książek wydanych w serii “Panorama techniki wojskowej”, z którymi miałem kontakt, właśnie ta wydała mi się najciekawsza. Tematyka lotnictwa z czasów Wielkiej Wojny nie jest tak dobrze znana i opisana jak w przypadku kampanii powietrznych i maszyn z IIWŚ. Na polskim rynku jest niewiele opracowań na ten temat, napisano o tym o wiele mniej artykułów. Oczywiście pozostaje Internet i to najlepiej anglojęzyczny ale wiadomo, że nie o to chodzi miłośnikowi książek :) Dlatego też ta pozycja ma sporą wartość poznawczą wcale nie tylko dla początkujących pasjonatów lotnictwa (tak generalnie widzę target tej serii). Ilustracje są staranne a przez to, że większość opisywanych maszyn miała niewielkie rozmiary to wizerunki samolotów są proporcjonalnie większe i czytelniejsze niż w książkach przedstawiających samoloty z IIWŚ i z czasów współczesnych. Poza tym wszystkim to zawsze miałem sentyment do dwupłatowców z czasów Czerwonego Barona. Jako dzieciak zagrywałem się na pececie popularnymi wówczas symulatorami samolotów z Wielkiej Wojny takimi jak np. "Flying Corps". To na pewno także przekłada się na moje pozytywne odczucia z lektury. Bardzo bym się ucieszył gdyby Alma-Press wydało coś podobnego o samolotach Ententy :)
Z wszystkich książek wydanych w serii “Panorama techniki wojskowej”, z którymi miałem kontakt, właśnie ta wydała mi się najciekawsza. Tematyka lotnictwa z czasów Wielkiej Wojny nie jest tak dobrze znana i opisana jak w przypadku kampanii powietrznych i maszyn z IIWŚ. Na polskim rynku jest niewiele opracowań na ten temat, napisano o tym o wiele mniej artykułów. Oczywiście...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03
Do holenderskiego malarstwa XVII wieku mam wielką słabość od lat, tj. od czasu gdy jako dziecko uświadomiłem sobie, że "zdjęcie" wiszące na ścianie w kuchni moich rodziców, przedstawiające suto zastawiony stół, tak naprawdę jest reprodukcją jednej z martwych natur Pietera Claesza :) Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać z jaką maestrią i pietyzmem holenderscy malarze Złotego wieku potrafili oddać banalne sytuacje, zwykłe przedmioty i całą przyziemną codzienność współczesnego im świata. Zupełnie jakbym oglądał nie obrazy a właśnie zdjęcia z XVII wieku. “Dychy” nie będzie, bo zabrakło mi tu oddzielnego rozdziału o holenderskich malarzach-marynistach, których autorzy albumu potraktowali po macoszemu. Z kwestii technicznych, ważnych w przypadku albumu - bardzo starannie wydana książka. Duży format, sztywna oprawa, obwoluta, dobry papier. Całostronicowe i dwustronicowe reprodukcje, zbliżenia na detale i bardzo ciekawy tekst o kupieckim społeczeństwie i jego zadziwiającej malarskiej pasji. Polecam!
Do holenderskiego malarstwa XVII wieku mam wielką słabość od lat, tj. od czasu gdy jako dziecko uświadomiłem sobie, że "zdjęcie" wiszące na ścianie w kuchni moich rodziców, przedstawiające suto zastawiony stół, tak naprawdę jest reprodukcją jednej z martwych natur Pietera Claesza :) Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać z jaką maestrią i pietyzmem holenderscy malarze Złotego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Debiutancka powieść Lema, niezbyt długa, raczej nowela. Całkiem dojrzała jeśli chodzi o styl i język, zawierająca motywy, które będą powracać w późniejszych dziełach autora. Niestety, szczerze pisząc, to niezbyt porywająca fabularnie, przynajmniej dla mnie. Jak to ze starą fantastyką bywa, dzisiaj to już raczej ciekawostka niż lektura, którą można brać zupełnie na serio i ekscytować się kolejnymi opisanymi w niej wydarzeniami. Natomiast trzeba mieć w pamięci, że Lem napisał ją w bardzo trudnych, powojennych realiach, mając w głowie świeże traumy, przecierając szlaki w gatunku, dla którego nawet nie istniała polska nazwa. W takiej sytuacji trudno na to dziełko nie spojrzeć jednak z pewnym uznaniem. Zastanawiałem się nawet, czy ktoś lub coś się za tym złowrogim i niezrozumiałym Marsjaninem nie kryje, czy można się tu doszukiwać jakiejś symboliki. Nie wiem jednak czy to nie za daleko idące interpretacje i czy młody pisarz miał w ogóle takie intencje.
Debiutancka powieść Lema, niezbyt długa, raczej nowela. Całkiem dojrzała jeśli chodzi o styl i język, zawierająca motywy, które będą powracać w późniejszych dziełach autora. Niestety, szczerze pisząc, to niezbyt porywająca fabularnie, przynajmniej dla mnie. Jak to ze starą fantastyką bywa, dzisiaj to już raczej ciekawostka niż lektura, którą można brać zupełnie na serio i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to