-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-13
2024-04-10
2024-04-10
2024-04-06
Nie ma nic gorszego od wściekłej kobiety… A gdy ta kobieta jest piratką, a do tego córką samozwańczego Króla Piratów, strzeżcie się, kto może! „Córka Królowej Oceanu” Trici Levenseller wchodzi na pokład i nie bierze jeńców!
Ach kamraci, kto żyw i przy zdrowych zmysłach, niech nie wystawia nosa ze swej szczurzej nory, bowiem kapitan Alosa idzie na wojnę z całym męskim pirackim światem! Oszukiwana, zdradzona, żądna zemsty, a do tego zakochana kobieta, to niebezpieczna kobieta. Znajduje oparcie jak zawsze w swej lojalnej załodze oraz wrogim oficerze Ridenie, który okazuje się niezwykłym sojusznikiem i uparcie trwa u jej boku. Rozpoczyna się śmiertelny wyścig po legendarny skarb i władzę na morzach, a córka Królowej Oceanu jest zdeterminowana, aby pokonać wszystkich rywali.
Jeśli marzy Wam się niezwykła morska przygoda, pełna wartkiej akcji, sztormów i zabawnych bohaterów, w ciemno sięgajcie po tę serię! To idealny przerywnik między cięższymi lekturami, lekki, uroczy i zabawny, przy którym nie musicie przewracać oczami. Wraz z Alosą i jej załogą doświadczycie morskiej przygody na miarę „Piratów z Karaibów”, pełnej niebezpieczeństw, mrocznych głębin, morskich stworzeń, porywających zwrotów akcji, zaprawioną beczułką rumu, nutką bólu oraz uroczym, acz subtelnym wątkiem romantycznym oraz bohaterami, z którymi będziecie chcieli zdobyć niejeden ocean. Szczególnie polecam towarzystwo Kearana i Enwena, przy których uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Jeśli nie cierpicie z powodu choroby morskiej, niestraszne Wam szorowanie pokładu, wspinanie się na grotmaszt, sztormowe fale, słona bryza, kordelasy czy abordaż, a co najważniejsze: straszni piraci, nie zwlekajcie i dajcie się porwać tej niezwykłej przygodzie!
Czy zakrzykniecie: aye, aye kapitanie?!
Nie ma nic gorszego od wściekłej kobiety… A gdy ta kobieta jest piratką, a do tego córką samozwańczego Króla Piratów, strzeżcie się, kto może! „Córka Królowej Oceanu” Trici Levenseller wchodzi na pokład i nie bierze jeńców!
Ach kamraci, kto żyw i przy zdrowych zmysłach, niech nie wystawia nosa ze swej szczurzej nory, bowiem kapitan Alosa idzie na wojnę z całym męskim...
2024-04-03
2024-04-02
Książki Mony Kasten chodziły za mną już od jakiegoś czasu, ale jakoś nasze drogi się rozmijały. Gdy więc ujrzałam „Fallen Princess” wiedziałam, że tym razem musi się udać, a gdy zobaczyłam to prześliczne wydanie, zakochałam się!
Zoey King żyje w świecie, gdzie istnieje pradawna magia. W swojej szkole jest gwiazdą – Miss Everfall, następczyni matki w Radzie, uwielbiana przez swoich przyjaciół. Jedyne, na co czeka, to objawienie się jej mocy. Gdy jednak przewiduje śmierć kolegi, okazuje się, że zamiast mocy uzdrawiania, do czego była szkolona, otrzymuje magię banshee. Jej dotychczasowe życie staje na głowie. Jej mentor, Dylan, który jest żniwiarzem, niezbyt kwapi się do pomocy, a samo zajście nie daje Zoey spokoju. Wszczynając własne śledztwo, odkrywa coraz mroczniejsze tajemnice skrywane przez społeczność Akademii.
„Fallen Princess” to książka napisana prostym i lekkim stylem, skierowana do nastoletniego czytelnika (15+) i to się czuje. Niemniej jeśli lubicie urban fantasy połączone z motywem kryminalnym, dark academia i szczyptą młodzieńczego romansu w tle, na pewno nie będziecie zawiedzeni. Znaczna część historii skupia się na prowadzonym śledztwie oraz przemianie, jaka zachodzi w Zoey pod jego wpływem – a raczej tego, co po kolei odkrywa. Autorka powolutku stopniuje napięcie i choć może z kapci nie wyrywa, to i tak mamy tu naprawdę fajny, mroczny klimacik. Ciekawe, choć mało skomplikowane postaci, utrzymują lekkość powieści i choć polubiłam Zoey, Dylana i ich przyjaciół, to najmocniej zaintrygowali mnie Pani King i uzdrowiciel Sheehan. Coś mi mówi, że odegrają w tej historii istotną rolę. Sądzę też, że Kasten całkiem dobrze poradziła sobie z wprowadzeniem do wykreowanego świata – jest on zrozumiały, mimo iż może niezbyt zawiły, a nawiązanie do irlandzkich bóstw i folkloru jest naprawdę intrygujące.
Swoje pierwsze spotkanie z Moną Kasten uważam, za udane. Bawiłam się naprawdę dobrze, a 3/4 książki przeczytałam praktycznie w jeden dzień. Dla weteranów książkowych to dobry przerywnik między cięższymi lekturami, zaś dla czytelników rozpoczynających tę przygodę coś na bardzo dobry start. No i ta okładka i brzegi…
Książki Mony Kasten chodziły za mną już od jakiegoś czasu, ale jakoś nasze drogi się rozmijały. Gdy więc ujrzałam „Fallen Princess” wiedziałam, że tym razem musi się udać, a gdy zobaczyłam to prześliczne wydanie, zakochałam się!
Zoey King żyje w świecie, gdzie istnieje pradawna magia. W swojej szkole jest gwiazdą – Miss Everfall, następczyni matki w Radzie, uwielbiana...
2024-03-29
Czy można bardziej pokochać serię, która jest prequelem, a zarazem sequelem do serii głównej, niż tę, od której wszystko się zaczęło? Po raz kolejny Jennifer L. Armentrout udowadnia, że tak, dzięki książce „Światło w płomieniu”, która jest drugim tom serii „Z ciała i ognia”.
„Krew i popiół” było cudownym początkiem, jednak im dalej w las, a raczej w dołeczki Casteela, seria „Z krwi i popiołu” coraz mocniej wprawiała mnie w zadumę i konsternację. „Cień w żarze” był jak powiew orzeźwienia i dowód, że Armentrout potrafi stworzyć naprawdę świetną, wciągają i sensowną powieść. I, na szczęście, dalszy ciąg historii Sery i Nyktosa tylko to potwierdził, bo naprawdę mocno drżałam o losy tej książki, zwłaszcza że to spora cegiełka.
Ale skoro jest to ciąg dalszy, nie napiszę nic o fabule, gdyż rozpoczynamy dokładnie w tym samym miejscu, gdzie skończyliśmy poprzednią część, czyli w stali tronowej. Zresztą bądźmy szczerzy, nie sięgnie po tę książkę ktoś, kto nie zna wcześniejszych tomów i nie śledzi historii głównych bohaterów z wypiekami. Skupię się za to na swoich wrażeniach.
To, co ujmuje mnie w tej serii, to przyciągnie, napięcie i stopniowo rozwijająca się relacja między Serą a Nyktosem. Ta tworzącą się między nimi bliskość, zrozumienie i rodzące się uczucie. Czemu? Bo oni ze sobą ROZMAWIAJĄ i się SŁUCHAJĄ – starają się myśleć nie tylko o sobie, ale też postawić się na miejscu tego drugiego i są samokrytyczni. Sera to jedna z niewielu kobiecych postaci, które naprawdę lubię, zaś Nyktos to prawdziwie szarmancki i troskliwy typ. Całości dopełniają świetni bohaterowie drugoplanowi – szczególnie słodziaszne i urocze młode drakeny oraz genialny Nektas, który im wszystkim „matkuje” i zaskakuje cudownymi przemyśleniami. To kolejna książka, która mi udowadnia, że najbardziej kocham smoki!
Ale żeby nie było za prosto i za słodko, autorka raczy nas takim zwrotem akcji, że już dawno nie pamiętam, żebym dostała takiego nerwa, a do tego tak długo mnie trzymał! I choć wiedziałam, że znajdzie się logiczne i sensowne wyjaśnienie i przecież kocham emocje, to było za dużo jak na moje skołatane serce! Dosłownie toczyłam pianę!
Znajdziecie tu też inne emocje i raczej spokojny bieg zdarzeń w stosunku do „Cienia”. Tam mieliśmy napięcie i motyw w stylu slow burn, tu zbliżeń jest sporo, ale są one uzasadnione fabularnie i naprawdę mają znaczenie, a implikacje z nich wypływające okazują się bardzo istotne. Ponadto wiele pojęć i zjawisk zawiłych i niezrozumiałych w historii Poppy tu jest tłumaczone od podstaw.
Jestem zachwycona faktem, że ta historia trzyma poziom! Uwielbiam postaci, świat oraz to, w jaki sposób kończy się ten tom, choć wcale nie jest to cukierkowy finał, ale konkretna zapowiedź przyszłych wydarzeń, których już nie mogę się doczekać!
Czy można bardziej pokochać serię, która jest prequelem, a zarazem sequelem do serii głównej, niż tę, od której wszystko się zaczęło? Po raz kolejny Jennifer L. Armentrout udowadnia, że tak, dzięki książce „Światło w płomieniu”, która jest drugim tom serii „Z ciała i ognia”.
„Krew i popiół” było cudownym początkiem, jednak im dalej w las, a raczej w dołeczki Casteela,...
2024-03-27
Tajemnicza klątwa, motyw wieloświatów oraz magia tkana z blasku gwiazd… Zaintrygowałam Was? To wspaniale, bo to zaledwie zalążek tego, co znajdziecie w książce „Miasto gwiezdnego pyłu” Georgi Summers. Słowo „czarująca” jest tu niedopowiedzeniem.
Violet Everly nawet już nie wie, gdzie swój początek wzięła rodzinna klątwa. Jedno jest pewne – w każdym pokoleniu znika jeden, najzdolniejszy z członków rodziny. Pamięta za to doskonale, jak w dzieciństwie pewnej nocy jej matka wyjechała z zamiarem złamania klątwy i nigdy nie wróciła. Za to dwa lata później pojawiła się tajemnicza kobieta, Penelopa, która się nie starzeje ani nie zapomina… Rodzina Everlych dostaje dziesięć lat na znalezienie Marianny. W innym wypadku nieznajoma upomni się o jej córkę Violet. Dorosła już kobieta rusza śladem swej matki, aby odkryć prawdę, jaką skrywali dotąd przed nią wujowie. Wraz z asystentem Penelopy – Aleksandrem – odkrywa świat, o jakim jedynie słyszała, pełen uczonych, intryg, magicznej mocy, zapomnianych demonów i bóstw oraz sekretów.
Wszystko, co powiem Wam o tej książce, to będzie za mało, tak wiele bowiem oferuje i takie bogactwo skrywa. To wyjątkowe urban fantasy czaruje nie tylko fabułą, ale przede wszystkim plastycznym i pięknym stylem autorki tak bardzo, że obrazy same będą się Wam przesuwać przed oczami. To opowieść, która przeniesie Was na krańce światów tych znanych i nieznanych. Wraz z Violet odkrywamy kawałek po kawałku mroczne, ale i piękne sekrety, szukając odpowiedzi na pytania gdzie zniknęły bez śladu całe rzesze Everlych i dlaczego to właśnie na nich spadła klątwa. Ale żeby nie było za prosto, równocześnie na całym świecie giną dzieci, uczeni zabiegają o klucze, a tajemnicze drzwi kuszą obietnicą mitycznego miasta gwiezdnego pyłu, w którym wszystko się zaczęło.
Ta książka łączy w sobie wątki fantastyczne i przygodowe z pięknie wplecionym motywem slow burn, enemies to lovers, rodzinnymi tajemnicami, ale też wsparciem i ciepłem. Mówi o dojrzewaniu do samodzielnych decyzji, odkrywaniu siebie oraz swoich pragnień. Historia jest zbudowana na tak wielu warstwach i płaszczyznach, że urzeka i oszałamia w różnoraki sposób. A postaci? Violet – zawzięta, samodzielna, lecz też trzeźwo myśląca – i jej wujowie, indywidua, po cichu chroniący siostrzenicę; zagubiony i niepewny Aleksander, pełen sprzeczności; bezwzględna Penelopa, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć upragniony cel; a także wielu innych.
„Miasto gwiezdnego pyłu” to opowieść, w której sen miesza się z jawą, a marzenia stają się tak samo realne, jak koszmary. Porywa, by ostatecznie pozostawić niedosyt i złamane serce. Jest piękna, magiczna, wymagająca, mroczna, bolesna i tak bardzo metafizyczna, że poczujecie gwiazdy w swojej dłoni.
Tajemnicza klątwa, motyw wieloświatów oraz magia tkana z blasku gwiazd… Zaintrygowałam Was? To wspaniale, bo to zaledwie zalążek tego, co znajdziecie w książce „Miasto gwiezdnego pyłu” Georgi Summers. Słowo „czarująca” jest tu niedopowiedzeniem.
Violet Everly nawet już nie wie, gdzie swój początek wzięła rodzinna klątwa. Jedno jest pewne – w każdym pokoleniu znika jeden,...
2024-03-26
2024-03-19
„Lubię... Lubię wracać tam, gdzie byłem już…” śpiewał Zbigniew Wodecki. A ja lubię wracać do znajomych postaci i ich historii i z wielką przyjemnością zaglądnęłam ponownie do Jemiołek, żeby wraz z Renatą Kosin sprawdzić, co słychać we wsi i książce „Gdzie święty traci głowę”.
W Jemiołkach minął rok od wyborów na sołtysa i poprzednich wydarzeń. W tym czasie sporo się zmieniło, jednak nie zadawnione podziały i waśnie mieszkańców. Z nawy kościelnej nadal spoglądają dwie Madonny, a życie toczy się w miejscowym sklepie, choć ten ma nową właścicielkę. Tymczasem nadciągają kolejne wypadki i to wcale nie za sprawą Gai i jej niezwykłego daru, a gości, którzy skutecznie zamieszają we wsi i wyjawią niejedną tajemnicę, skrywaną dotąd pod kamieniem. Nowy wikary chce naprawiać świat, pewien Francuz szuka swoich korzeni, a owiana legendą ciotka z Ameryki namiesza w niejednym żywocie.
To było szalenie miłe i sympatyczne spotkanie, jak wakacje w ulubionym miejscu, które odkrywa się na nowo, więc jeśli stęskniliście się za bohaterami „Na dwoje babka wróżyła”, śmiało sięgajcie po nową książkę autorki. Życie okazuje się tu wcale nie tak sielskie i spokojne, jak mogłoby się wydawać, gdyż codzienność i obowiązki nie oszczędzają nikogo, rzeczywistość zaskakuje, a trupy z szafy wypadają w najmniej spodziewanych momentach. I chyba właśnie to lubię w tej powieści. Pokazuje życie takim, jakie jest, z jego blaskami i cieniami. Wszak jak twierdzi babcia Pogoda, po każdej burzy wychodzi słońce, choćby i przyszło czekać na nie pięćdziesiąt lat. A magiczne i nieco tajemnicze rozdroża nadal są źródłem zmian i refleksji.
Kosin w lekki sposób, z humorem, ale i wzruszeniem pokazuje, że wszędzie prędzej czy później nadchodzi nowe, a rozliczenie ze sprawami z przeszłości wydaje się nieuniknione. Niezależnie czy dotyczy to ekscentrycznej i przebojowej ciotki Walerki, której przyjazd stawia wiele wiejskich spraw na głowie, leciwej babci Pogody, lubianego przez wszystkich Walentego, ale też Wioskowego Głupka, zapaleńca Eryka, czy nawet Gai z Radkiem. Bo przecież życie nie zawsze układa się tak, jak tego chcemy… a czasami nawet lepiej. Trzeba tylko dać mu szansę.
„Lubię... Lubię wracać tam, gdzie byłem już…” śpiewał Zbigniew Wodecki. A ja lubię wracać do znajomych postaci i ich historii i z wielką przyjemnością zaglądnęłam ponownie do Jemiołek, żeby wraz z Renatą Kosin sprawdzić, co słychać we wsi i książce „Gdzie święty traci głowę”.
W Jemiołkach minął rok od wyborów na sołtysa i poprzednich wydarzeń. W tym czasie sporo się...
2024-03-15
2024-03-15
Po rewelacyjnym „Fourth Wing” Rebekki Yarros nie mogłam doczekać się kontynuacji, więc gdy „Iron Flame. Żelazny płomień” trafił w moje ręce, od razu rzuciłam się do czytania.
„Na pierwszym roku niektórzy z nas tracą życie. Na drugim roku reszta traci człowieczeństwo”.
Po wydarzeniach z I tomu powrót do Basgiathu okazuje się sporym wyzwaniem. Na drużynę Czwartego Skrzydła czeka nie tylko zaskoczone dowództwo, ale i okrucieństwa drugiego roku, zaś Violet i Tairna rozłąka z Xadenem oraz ochrona sekretu, który może zaważyć na losie całej Navarry. Żaden z jeźdźców nie podejrzewa jednak, że to wierzchołek wydarzeń, jakim przyjdzie im stawić czoła i tego, dokąd ich zaprowadzą.
Jak ja mocno na to czekałam! Na cudowne smoki i ich jeźdźców oraz wyzwania, jakie czekają ich tym razem. Liczyłam na równie, jak nie bardziej fascynującą przygodę i z żalem muszę stwierdzić, że trochę się rozczarowałam. Nie zrozumcie mnie źle, to nadal bardzo dobra historia i rozrywka, ja jednak liczyłam na coś FENOMENALNEGO! IF składa się z dwóch części i gdyby książka skończyła się na pierwszej z nich, tak właśnie by było. Niestety… dla mnie druga część jest trochę przegadana, a finał, przy którym miałam zalewać się łzami, przyniósł zwroty akcji owszem – zaskakujące, jednak nie aż tak, żeby się ich nie spodziewać.
Nie wiem dlaczego, ale zabrakło mi ognia i emocji, jakie towarzyszyły mi poprzednio. Tak! Nadal kocham smoki, ich humorki, charakter i relacje. Tak samo, jak uwielbiam bohaterów – ekipa Czwartego Skrzydła to prawdziwy dream team, a ja wielokrotnie drżałam o ich losy. Uwielbiam Mirę i jej sierpowy! Wiele fragmentów to złoto, lecz są i takie, które nie wnoszą nic nowego, lub gdzie przewracałam oczami na poczynania naszego bad boya. Plus wędruje za złoli, którzy mocno drażnili moje nerwy, rozbudowany konflikt polityczno-militarny oraz podjęcie chwiejnego sojuszu. Hasło „nie zjadamy naszych sojuszników” staje się dla mnie mottem IF.
Tym, co mocno mnie irytowało, to szereg błędów stylistycznych, które nie powinny się znaleźć w żadnej książce, a co dopiero tak popularnej. Życzę sobie, aby to był ostatni raz.
Cóż… nadal uwielbiam ten świat i jego bohaterów, a nade wszystko pragnę własnego smoka! Zresztą SMOKI to najlepsze, co spotkało tę historię! Czuję jednak jakąś mentalną dziurę i emocjonalny niedosyt. Mam nadzieję, że kolejny tom je zaspokoi, bo na pewno po niego sięgnę.
Po rewelacyjnym „Fourth Wing” Rebekki Yarros nie mogłam doczekać się kontynuacji, więc gdy „Iron Flame. Żelazny płomień” trafił w moje ręce, od razu rzuciłam się do czytania.
„Na pierwszym roku niektórzy z nas tracą życie. Na drugim roku reszta traci człowieczeństwo”.
Po wydarzeniach z I tomu powrót do Basgiathu okazuje się sporym wyzwaniem. Na drużynę Czwartego Skrzydła...
2024-03-08
Motyw dark academy w fantastyce zyskuje coraz więcej fanów. Mnie jednak do książki „Zabij mrok” Stelli Tack, pierwszego tomu serii „Black Bird Academy”, bardziej niż motyw akademii zachęcili jej adepci. Bo czy spotkaliście się już ze szkołą dla egzorcystów? Jak dla mnie brzmi ekscytująco!
Leaf Young, nowojorska kelnerka, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Do czasu…
Gdy zostaje opętana przez demona, jej życie staje na głowie. Dowiaduje się, że cała ich rzesza żyje między ludźmi, a na wyspie Black Rock kształcą się egzorcyści – członkowie Zakonu Paracelsusa, którzy chronią świat przed złem. Zaskakujący okazuje się fakt, że kobieta potrafi nad owym demonem zapanować. To z kolei fascynuje Falco, bezwzględnego i najlepszego pogromcę demonów. Lefa ma przed sobą do wyboru śmierć z ręki Zakonu lub przystąpienie do Akademii Black Bird i szkolenie na egzorcystkę. Wybór jest prosty. Falco rozpoczyna żmudny trening, demon zaś nie próżnuje, próbując przekonać Leaf do swoich racji. A ta zaczyna mieć wątpliwości, któremu z nich powinna zaufać.
Wyobraźcie sobie mroczne, długowłose, obleczone w czerń połączenie Constantina i Sandmana, z manią pedanterii – tak, to nasz mruk Falco. Niezwykle skuteczny i zdeterminowany w swoim fachu, wręcz egzorcysta-legenda. A teraz dajcie mu podopieczną: inteligentną, pyskatą, upartą nowicjuszkę, która swoją świadomość dzieli z niewiele mniej upartym, cynicznym i sarkastycznym demonem, który nie szczędzi jej kąśliwych uwag. Przed Wami Leaf i jej uroczy współlokator Lore. Uwierzcie mi na słowo, że pokochacie całą tę trójkę. A intrygujących postaci spotkacie znacznie więcej – przy czym trudno doszukiwać się tu jednoznacznych bohaterów, za każdym z nich bowiem ciągnie się cień.
Track stworzyła świetne urban fantasy osadzone w Nowym Jorku, pełne napięcia, mroku, akcji, intryg i spisków na szczeblach władzy, zaskakujących plot twistów i kapitalnych, dojrzałych bohaterów. Do tego mamy organizację ze swoją genezą i demony z własną historią i konfliktem wewnętrznym sięgającym tysiącleci. A wszystko to skomponowane w spójną, naprawdę dobrze napisaną opowieść, ze świetnie wyważonymi energią, humorem, emocjami, relacją mistrz-uczennica i romansem w tle.
Liczyłam na ciekawą książkę, nie spodziewałam się jednak, że wciągnie mnie tak bardzo – wprost nie potrafiłam się od niej oderwać, a ostatnie strony czytałam z rozdziawionymi ustami tak mocno, że złapałam się na bólu szczęki. To nie kolejna młodzieżówka, a dobrze skonstruowana powieść z ładunkiem przeznaczonym dla dorosłego czytelnika. Naprawdę nie mogę doczekać się kolejnej wizyty w Black Bird Academy!
Motyw dark academy w fantastyce zyskuje coraz więcej fanów. Mnie jednak do książki „Zabij mrok” Stelli Tack, pierwszego tomu serii „Black Bird Academy”, bardziej niż motyw akademii zachęcili jej adepci. Bo czy spotkaliście się już ze szkołą dla egzorcystów? Jak dla mnie brzmi ekscytująco!
Leaf Young, nowojorska kelnerka, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Do czasu…
Gdy...
2024-03-03
„Nienawiść wymaga namiętności”.
Osierocona Talasyn żyje w świecie owładniętym przez Wojny Huraganowe. Nocny Imperator nie spocznie, dopóki nie zrówna jej kraju z ziemią. Jako żołnierka wraz z resztkami armii walczy o skrawki terytorium, jakie im zostały. Zwłaszcza że dziewczyna włada magią światła, mogącą pokonać cienie Keasathu. Gdy na placu boju spotyka Księcia Alarica, dziedzica Nocnego Imperium, zderzenie ich mocy tworzy niespotykaną dotąd siłę. Okazuje się, że owa siła może nie tylko zakończyć wojnę, ale także pokonać nową magię, będącą jeszcze większym zagrożeniem. Czy sojusz pełen tarć i napięć, tajemnic, polityki i skomplikowanych, bolesnych uczuć jest w ogóle możliwy?
Tę książkę określa się mianem militarnego romantasy. Co więc w niej znajdziecie?
- dwie wrogie armie trwające w wieloletnim konflikcie
- bolesną historię całych narodów
- dwoje ludzi po przeciwnych stronach barykady, których niezbadane moce ciągną niebezpiecznie ku sobie
- sekrety przeszłości i rodzinne tajemnice
- intrygi polityczne
- trening mocy
- aranżowane małżeństwo
- bardzo powolne slow burn z motywem enemies to lovers
Czy widoczna jest inspiracja Star Wars i postacią Adama Drivera? Tak. Jednak to też cała masa zagmatwanych wątków przeplatających się ze sobą przez całą historię, która od samego początku jest dość wymagająca, fabuła zaś toczy się stosunkowo wolno. Warto zaznaczyć dopracowaną narrację z dwóch perspektyw – Talasyn i Alarica – dzięki której mamy pełen obraz wydarzeń i ich relacji oraz ładny i zgrabny język, jakim napisana jest książka, szczególnie że jest to debiut. W czasie wojny pomiędzy narodami walczącymi o swoją tożsamość i suwerenność, między pasmami mocy, przewrotną arystokracją, powietrznymi statkami i smokami poznajemy wrogich sobie bohaterów, ich trudną przeszłość, blizny, nie tylko te widoczne, i śledzimy bardzo powoli budującą się nić zrozumienia… bo do zaufania tu jeszcze bardzo daleko.
Naprawdę nie mogłam doczekać się tej książki i… koniec końców czytałam ją prawie dwa tygodnie. Nie potrafię powiedzieć, z czego to wynikło. Czy z apatycznego rozwoju fabuły, braku spektakularnych zwrotów akcji, czy to po prostu nie był mój moment? Mimo iż podoba mi się relacja między głównymi postaciami, ich uszczypliwości, stopniowe odkrywanie warstw, rodzące się uczucie, humor, a ostatnią 1/3 książki czytałam z prawdziwą przyjemnością, to jednak nie porwała mnie tak bardzo, jak na to liczyłam. To typowy dobry, sympatyczny i dobrze napisany początek serii, więc jeśli lubicie, gdy bieg zdarzeń nie dyszy Wam w kark, zapewne będzie to coś właśnie dla Was i warto dać jej szansę.
Mimo wszystko jestem ciekawa kontynuacji, bo jest spora szansa, że tam wreszcie zaczną się dziać RZECZY dynamiczne i zaskakujące.
„Nienawiść wymaga namiętności”.
Osierocona Talasyn żyje w świecie owładniętym przez Wojny Huraganowe. Nocny Imperator nie spocznie, dopóki nie zrówna jej kraju z ziemią. Jako żołnierka wraz z resztkami armii walczy o skrawki terytorium, jakie im zostały. Zwłaszcza że dziewczyna włada magią światła, mogącą pokonać cienie Keasathu. Gdy na placu boju spotyka Księcia Alarica,...
2024-02-26
2024-02-20
Ahoj, kamraci!
Czy są tu nieustraszone wilki morskie, żądne pirackich przygód na miarę karaibskich fal? Jeśli tak, to „Córka Króla Piratów” Trici Levenseller jest właśnie dla Was.
Kapitan Alosa, córka samozwańczego Króla Piratów, wyrusza na misję, której celem jest odnalezienie legendarnego skarbu. Aby zdobyć jeden z trzech kawałków mapy, daje się pojmać wrogiej załodze Nocnego Wędrowca. Gorączkowe poszukiwania i bezwzględni piraci to najmniejszy z problemów kobiety. Znacznie większym okazuje się pierwszy oficer Riden – o niespodziewanej przenikliwości i nieprzeciętnej urodzie. Jednak Alosa ma swój sekret i jeśli raz poweźmie decyzję, nikt nie stanie jej na drodze do celu.
Jak ja dobrze bawiłam się przy tej książce i Wam obiecuję to samo! Poczujecie powiew morskiej bryzy i słone krople niczym z „Piratów z Karaibów”. Butna i uparta pani kapitan za nic ma zgrywanie damy w opałach, chyba że właśnie jest jej to na rękę. To nieustraszona i cwana niewiasta, która nie uchyli się przed żadnym ostrzem czy wyzwaniem, jakie rzuci jej los. Wszak reputacja córki Króla Piratów zobowiązuje. Tylko co, gdy trafi na równie bystry umysł jak własny, a do tego pirackie ciacho? Uwierzcie, że polubicie tę dwójkę równie mocno jak ja.
Oj… strzeżcie się, szczury lądowe, bowiem czeka Was nie lada przygoda! Morskie fale, niebezpieczne towarzystwo, zaginione skarby, mityczne wyspy i syreny… a do tego walka na szpady i kordelasy, porywy serca i piracki humor. Czego chcieć więcej?
Ahoj, kamraci!
Czy są tu nieustraszone wilki morskie, żądne pirackich przygód na miarę karaibskich fal? Jeśli tak, to „Córka Króla Piratów” Trici Levenseller jest właśnie dla Was.
Kapitan Alosa, córka samozwańczego Króla Piratów, wyrusza na misję, której celem jest odnalezienie legendarnego skarbu. Aby zdobyć jeden z trzech kawałków mapy, daje się pojmać wrogiej załodze...
2024-02-17
Jeśli lubicie książki z motywem zdrady, zemsty i walki o tron, mocną postacią kobiecą oraz fabułą osadzoną w azjatyckich klimatach, to jest spora szansa, że „Czyste serce” Kate Chenli trafi w Wasze gusta.
Młoda Mingshin dysponuje ostrym jak brzytwa umysłem oraz fortuną zmarłego ojca. Dla ukochanego Rena zrobi wszystko, by ten sięgnął po upragniony tron, pokonując trzech braci. Zamiast jednak u jego boku ląduje u podnóża pałacu w kałuży własnej krwi. W ostatnim przebłysku świadomości dziewczyna prosi o drugą szansę – szansę na zemstę. Budzi się dwa lata wcześniej i poprzysięga, że nie dopuści księcia do władzy, oraz że już nigdy nie odda nikomu swego złamanego serca. Jednak tym razem oprócz Rena, królestwu zagraża dyplomata władający magią. Aby chronić króla Mingshin łączy swoje siły ze znienawidzonym w poprzednim życiu księciem Jiehem.
„Czyste serce” to historia pełna lubianych motywów, całkiem zgrabnie poprowadzona, lekka i bardzo przystępna. Idealna dla kogoś, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę z fantastyką. Spotkacie tu bohaterów zarówno do polubienia, jak i prawdziwe żmije, ale też budzących wątpliwości co do swych intencji. Wątek romantyczny poprowadzony jest naprawdę przyjemnie, z nutką rywalizacji o względy damy. Bardzo podobał mi się motyw zadań, a także łowieckiego turnieju oraz tajemniczego kamienia, o którym za wiele nie powiem, wszak to sekret (i dodatkowa furtka) ;). Momentami czułam klimat niczym z „Mulan”.
Książkę otwiera mocny prolog, potem zaś fabuła nabiera rozpędu stopniowo. Za to gdy już ruszy z kopyta, wydarzenia i zwroty akcji są tak dynamiczne, że można złapać zadyszkę. I to jest coś, do czego się przyczepię – jak dla mnie wszystko pędzi zbyt szybko. Autorka upchnęła masę wątków na naprawdę małej ilości stron, przez co chwilami czułam się, jakbym scrollowała sm.
Taka insta historia być może zadowoli młodszego czytelnika, ja jednak widzę potencjał na kawał dobrej opowieści. Zwłaszcza iż byłam przekonana, że to jednotomówka – tymczasem zakończenie sugeruje coś zupełnie innego. I choć książkę czytało się szybko i z uśmiechem, to jednak liczę na bardziej rozbudowany i wymagający ciąg dalszy.
Jeśli lubicie książki z motywem zdrady, zemsty i walki o tron, mocną postacią kobiecą oraz fabułą osadzoną w azjatyckich klimatach, to jest spora szansa, że „Czyste serce” Kate Chenli trafi w Wasze gusta.
Młoda Mingshin dysponuje ostrym jak brzytwa umysłem oraz fortuną zmarłego ojca. Dla ukochanego Rena zrobi wszystko, by ten sięgnął po upragniony tron, pokonując trzech...
2024-02-13
Znacie „Wilczą pieśń” TJ Kluna, która jesienią wzbudziła niemałe kontrowersje? Teraz wilkołaki, czarownice i niewielkie miasteczko Green Creek powracają w drugim tomie serii – „Kruczej pieśni”.
Gordo Livingstone jest czarownicą watahy Bennettów. Przebył długą i wyboistą drogę do miejsca, w którym jest obecnie. Już samo bycie synem swojego ojca okazało się trudnym wyzwaniem. Dzieciństwo pełne bólu, dziedzictwo nie do udźwignięcia, porzucenie, zdrada ukochanych wilków… wreszcie pociecha w pracy, przyjaciołach i opiece nad małym Oxem. Spokojne życie pęka jak bańka mydlana, gdy rodzina Bennettów powraca do miasteczka, a wraz z nią Mark. I o ile początkowo Gordo mógł skupić się na innych problemach, teraz, rok po tych wydarzeniach, musi wreszcie stanąć oko w oko ze swoją przeszłością oraz nowym zagrożeniem.
Jeśli pokochaliście „Wilczą pieść”, zapewne porwie Was też zew tej kruczej. Tym razem Klune poświęca uwagę Gordo: poznajemy historię jego dzieciństwa i rodziny; to, jak stopniowo los splatał jego drogi z innymi bohaterami, jak zmagał się z problemami i uczuciami ponad siły oraz dlaczego tak bardzo znienawidził Marka. Towarzyszymy mu podczas trzyletniej podróży z Joem, Carterem i Kellym obserwując, jak zacieśniały się ich więzi. A potem ruszamy dalej. Bo czas nie stoi w miejscu, a wrogowie Bennettów nie cofną się przed niczym, by osiągnąć swój cel.
Poprzedni tom oczarował mnie narracją i liryzmem tak, że wiele razy pękało mi serce. I choć tu autor również wiele uwagi poświęca uczuciom – mówi o rodzinie, przywiązaniu, stracie, pustce, samotności i szukaniu swego miejsca – nie miały już w sobie takiego ładunku emocjonalnego, niemniej w wielu miejscach było nadal niebiesko. Nie wiem, czy to dlatego, że tym razem wiedziałam, czego się spodziewać, czy dlatego, że Gordo to twardy, dorosły facet, mocno stąpający po ziemi. Potrzeba nie lada wysiłku, bo obniżył swoją gardę.
To, co uwielbiam w tym tomie to typowy, męski (samczy wręcz) humor – nie zawsze smaczny, ale serio zabawny! Carter i Rico nie mają w tym sobie równych. Zresztą Drużyna Ludzi to cudowne zjawisko. I choć znajdzie się tu sporo analogii do „Wilczej”, to finał zaskakuje i zapowiada gorące wydarzenia. Obawiam się, że Bennettowie jeszcze długo nie zaznają spokoju.
Przygotujcie się na książkę dla czytelnika 18+, z queerowym romansem, dorosłymi facetami, którzy miotają się między miłością a nienawiścią, spicy sceną, ale też na wartką, niebezpieczną i brutalną akcję oraz emocje i wątpliwości, które spotykają każdego.
Znacie „Wilczą pieśń” TJ Kluna, która jesienią wzbudziła niemałe kontrowersje? Teraz wilkołaki, czarownice i niewielkie miasteczko Green Creek powracają w drugim tomie serii – „Kruczej pieśni”.
Gordo Livingstone jest czarownicą watahy Bennettów. Przebył długą i wyboistą drogę do miejsca, w którym jest obecnie. Już samo bycie synem swojego ojca okazało się trudnym...
Morza szum, ptaków śpiew… a nie, to nie ta bajka. W tej znajdziecie influencerkę i pirata zaklętych w czasie, miłość, która nie miała prawa się zdarzyć, legendy, które ożywają na naszych oczach i tajemniczą morzycę o wątpliwych intencjach. A to i tak nie wszystko, co czeka Was w II tomie serii „Pajęczyna czasu” Jagny Rolskiej pt. „Śpiew morzycy”.
Jeśli jeszcze nie czytaliście „Klątwy kani”, szybko biegnijcie nadrobić – bez tego ani rusz!
Gina i Markus, za sprawą przeklętej kani, trafiają do Helu u schyłku XIX w. Czasy zdecydowanie bliższe dziewczynie nie powinny stanowić dla niej problemu. Tymczasem okazuje się, że rzeczywistość różni się znacznie od jej wiedzy i wyobrażeń. Skołowani, zagubieni i osamotnieni muszą stawić czoła chwili obecnej, bowiem w odmętach czasu zgubili nie tylko Geczetę, ale też drogę do siebie nawzajem. A może to sprawka czarnej morzycy?
Uwielbiam motyw podróży w czasie, jednak to bałtycki folklor i kaszubskie legendy ciągną mnie do tej serii. To na ich kanwie rozgrywają się wydarzenia niezależnie od epoki. Miejsce jednak pozostaje to samo – Półwysep Helski. Dzięki temu autorka odkrywa przed nami jego historię i zmiany, jakie zachodziły tu na przestrzeni wieków. Tym razem dowiecie się, skąd swą nazwę wzięło Władysławowo, jak rozbudowywało się wybrzeże i jakich ludzi przyciągało. Tego nie uczą w szkole. Szczególny nacisk Rolska kładzie też na postaci kobiece – ich rolę, prawa i emancypację na łamach historii. Stąd tak wiele ich w tej powieści obok Reginy – Iwona, Judyta, Aniela… zwróćcie na nie uwagę.
Problemy epoki to nie wszystko, z czym przyjdzie się zmierzyć bohaterom. Nadchodzi bowiem sztorm, który zwiastuje nie tylko niebezpieczeństwo, ale i kłopoty, a wraz z nimi nadciąga czarna morzyca. Kim jest i jaki wpływ wywrze na Ginę ta kaszubska syrena? Bo możecie być pewni, że solidnie namiesza. Do czego zmierza ta niecodzienna przygoda? Pytań znajdziecie tu więcej niż odpowiedzi, brew nie raz powędruje Wam w górę, a zwroty akcji wywołają lodowaty dreszcz jak ostry podmuch znad samego Bałtyku.
Jagna Rolska niczym tytułowa morzyca sieje chaos i zamęt w życiu swoich bohaterów. Pajęczyna czasu zatacza coraz ciaśniejsze kręgi. Burzliwe nie tylko morze, ale także fabuła sprawiają, że trudno pozostać przy zdrowych zmysłach. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Jeśli jesteście fanami niewyjaśnionych, skomplikowanych i wątpliwych teorii, a przy tym nieszablonowych historii z wątkiem podróży w czasie i romansem, polecam Wam tę książkę.
Morza szum, ptaków śpiew… a nie, to nie ta bajka. W tej znajdziecie influencerkę i pirata zaklętych w czasie, miłość, która nie miała prawa się zdarzyć, legendy, które ożywają na naszych oczach i tajemniczą morzycę o wątpliwych intencjach. A to i tak nie wszystko, co czeka Was w II tomie serii „Pajęczyna czasu” Jagny Rolskiej pt. „Śpiew morzycy”.
więcej Pokaż mimo toJeśli jeszcze nie...