Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Polecam szczególnie gdy sięgamy po książkę na krótko - w oczekiwaniu na obiad w restauracji czy jadąc parę przystanków autobusem. Sprzyjają temu króciutkie historyjki. Niektóre mają po dwie nieco różniące się wersje. Wiele z nich wprawdzie trąci zabobonami, ale takie były kiedyś wierzenia ludowe, a chodzi o to, aby je poznać. Zresztą dziś też można by napisać takie opowiastki o ludziach, którzy myśleli, że jak założą sobie trzeci zamek w drzwiach, to wirus ich nie dopadnie. Opowieści z morałem też są.

Polecam szczególnie gdy sięgamy po książkę na krótko - w oczekiwaniu na obiad w restauracji czy jadąc parę przystanków autobusem. Sprzyjają temu króciutkie historyjki. Niektóre mają po dwie nieco różniące się wersje. Wiele z nich wprawdzie trąci zabobonami, ale takie były kiedyś wierzenia ludowe, a chodzi o to, aby je poznać. Zresztą dziś też można by napisać takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał roboty, to fakt. Sporo się dowiedziałem. Może tylko niepotrzebne są pewne pikantne szczegóły z prywatnego życia postaci historycznych - skąd ta pewność, że akurat tak było? Ale co do ogólnej wiedzy historycznej przekazywanej przez książkę nie mam zastrzeżeń. Autor chwilami przemyca sensacje, co nie dyskwalifikuje całego dzieła.
Szkoda tylko, że współczesne fotografie - w odróżnieniu od historycznych - nie są kolorowe.
Są rozdziały, w których jest dużo cytatów z literatury pięknej, co zaczyna sprawiać wrażenie antologii. Natomiast przewodnikiem, także historycznym, lektura jest. Dowiemy się z niej jak wyglądało życie kiedyś, a jak w czasach pisania książki przez S. Kopra. Porad dla turystów też nie brakuje.

Kawał roboty, to fakt. Sporo się dowiedziałem. Może tylko niepotrzebne są pewne pikantne szczegóły z prywatnego życia postaci historycznych - skąd ta pewność, że akurat tak było? Ale co do ogólnej wiedzy historycznej przekazywanej przez książkę nie mam zastrzeżeń. Autor chwilami przemyca sensacje, co nie dyskwalifikuje całego dzieła.
Szkoda tylko, że współczesne fotografie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miła książka do pociągu, czyta się sprawnie i nie jest długa. Może nie jest to coś wielkiego, ale warto. Najbardziej zaś przeszkadzało mi (miałem egzemplarz z serii "Złoty liść") umieszczenie przypisów na końcu. To uniemożliwiło ich bieżące śledzenie.

Miła książka do pociągu, czyta się sprawnie i nie jest długa. Może nie jest to coś wielkiego, ale warto. Najbardziej zaś przeszkadzało mi (miałem egzemplarz z serii "Złoty liść") umieszczenie przypisów na końcu. To uniemożliwiło ich bieżące śledzenie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowanie bardziej zainteresował mnie wątek wodolecznictwa i interesów z tym związanych niż wątek zdrady małżeńskiej. Bez tego drugiego książka dużo by nie straciła, choć nie jest to też coś, co by ją dyskwalifikowało. W tłumaczeniu było trochę pleonazmów, ale sama treść wciągająca, więc dużo nie obniżam noty.

Zdecydowanie bardziej zainteresował mnie wątek wodolecznictwa i interesów z tym związanych niż wątek zdrady małżeńskiej. Bez tego drugiego książka dużo by nie straciła, choć nie jest to też coś, co by ją dyskwalifikowało. W tłumaczeniu było trochę pleonazmów, ale sama treść wciągająca, więc dużo nie obniżam noty.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Konstrukcja książki świetna. Niedługie rozdziały pisane dużą czcionką, wzbogacone zdjęciami. Lektura lekka, łatwa i przyjemna. Dawno nie przeczytałem żadnej książki tak szybko. Były przygotowania do podróży i sam wyjazd. Może Korea Północna nie pokazała autorowi zbyt wiele, bo w sumie za dużo się nie dowiedziałem, niemniej jednak mając na uwadze specyfikę podróżowania po tym kraju, dobrze, że chociaż tyle się udało. Jestem przyzwyczajony do tego, że po Polsce, ewentualnie Czechach czy Słowacji, poruszam się bez żadnych osobistych opiekunów, nie licząc obiektów, po których oprowadzanie przewodnickie jest normą. Od dawna nie mam też paszportu, bo do południowych sąsiadów nie jest potrzebny, nawet tracenie czasu na jego wyrobienie wydaje mi się biurokracją, a co dopiero konieczność uzyskiwania jakichś wiz i zezwoleń!
Może więc za dużo chcę. Autor wyjaśnił, ile było trudu z przekonaniem Koreańczyków do dotarcia w konkretne miejsca. Oceniając styl pisarski i całokształt książki daję 8 gwiazdek.

Konstrukcja książki świetna. Niedługie rozdziały pisane dużą czcionką, wzbogacone zdjęciami. Lektura lekka, łatwa i przyjemna. Dawno nie przeczytałem żadnej książki tak szybko. Były przygotowania do podróży i sam wyjazd. Może Korea Północna nie pokazała autorowi zbyt wiele, bo w sumie za dużo się nie dowiedziałem, niemniej jednak mając na uwadze specyfikę podróżowania po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Inspiracją do przeczytania był mój pobyt w Sanoku, gdzie widziałem ławeczkę Szwejka. Ogólnie fajne. Zdziwił brak scen batalistycznych, tylko sobie jeżdżą i jeżdżą. Zaskakujący zabieg z wplataniem niemieckich, czasem węgierskich słów bez tłumaczenia w przypisach. Celowe zamierzenie autora? Jakby chodziło o uchwycenie samej melodii języka bez konieczności jego zrozumienia.
Może mogłoby być zwięźlej napisane, bo mimo że to dzieło niedokończone, jest przydługawe, ale do przeczytania. Czcionka mojego wydania była dość mała, aby upchnąć w jednym tomie. Ale nie żałuję, taką klasykę warto przeczytać. Ubaw był.

Inspiracją do przeczytania był mój pobyt w Sanoku, gdzie widziałem ławeczkę Szwejka. Ogólnie fajne. Zdziwił brak scen batalistycznych, tylko sobie jeżdżą i jeżdżą. Zaskakujący zabieg z wplataniem niemieckich, czasem węgierskich słów bez tłumaczenia w przypisach. Celowe zamierzenie autora? Jakby chodziło o uchwycenie samej melodii języka bez konieczności jego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czerwony śnieg na Etnie Jarosław Mikołajewski, Paweł Smoleński
Ocena 6,3
Czerwony śnieg... Jarosław Mikołajews...

Na półkach:

Podobnie jak niedawno przeczytana przeze mnie książka "W krainie piłkarskich bogów" Dumanowskiego i Guziaka, tak i "Czerwony śnieg na Etnie" pozwala lepiej zrozumieć mentalność Włochów, tutaj głównie Sycylijczyków.
Tytuł jednak jest mylący. To nie jest tematyka geograficzna, lecz społeczna. Etny w książce jest stosunkowo niewiele - pod koniec trochę więcej, co może rozczarować, mimo że lektura jest ciekawa. To nie pierwszy raz, kiedy obniżam notę za tytuł, zbyt luźno, wręcz symbolicznie, powiązany z treścią. Gdyby to był tomik poezji, a nie reportaż, to co innego. Uderza też kompletny brak zdjęć poza okładką.
Na plus brak poważnych błędów, co ostatnio nie jest takie oczywiste w książkach.

Podobnie jak niedawno przeczytana przeze mnie książka "W krainie piłkarskich bogów" Dumanowskiego i Guziaka, tak i "Czerwony śnieg na Etnie" pozwala lepiej zrozumieć mentalność Włochów, tutaj głównie Sycylijczyków.
Tytuł jednak jest mylący. To nie jest tematyka geograficzna, lecz społeczna. Etny w książce jest stosunkowo niewiele - pod koniec trochę więcej, co może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W krainie piłkarskich bogów. O Polakach w Serie A Piotr Dumanowski, Dominik Guziak
Ocena 7,8
W krainie piłk... Piotr Dumanowski, D...

Na półkach:

Fascynuję się językiem włoskim, choć nie byłem we Włoszech (przyczyny tej nieobecności to temat na inną dyskusję). Interesuję się też piłką nożną, lecz nie chodzę na mecze, ale oglądam je w telewizji. Sam grałem jedynie na szkolnym boisku, lecz to książka dla mnie. Pozwala zrozumieć mentalność Włochów, która chyba nie przypadłaby mi do gustu mimo mojego zamiłowania do ich mowy, a zwłaszcza piosenek - do tej pory pamiętam hymn Mistrzostw Świata 1990. Jeśli naprawdę tak podchodzą do życia, jak opisane jest to w książce, to byłoby mi trudno być tam piłkarzem czy kimkolwiek innym. Ale lektura wciąga.
Może przydałoby się trochę podrozdziałów, jednak lekkość czytania sprawia, że układ nie jest wielkim problemem, gdyż z łatwością można przeczytać kilkadziesiąt stron pod wieczór. Większy zamęt wprowadziło podawanie nazwisk wypowiadających się piłkarzy w trakcie cytatów, a nawet na ich końcu, zamiast na początku. Nie od razu wiedziałem, czyje to słowa.
PS: Przed laty słyszałem w radiu, że włoska prasa kobieca broniła krytykowanego za grę Christiana Vieriego, ponieważ... nie wypada krytykować tak przystojnego mężczyzny. Nie mogę znaleźć w sieci tej informacji, to było dawno, może kiedy internet nie był tak popularny. Jeśli to prawda, mogłaby posłużyć za puentę książki, bo po lekturze wnioskuję, że pasuje do mentalności Włochów.

Fascynuję się językiem włoskim, choć nie byłem we Włoszech (przyczyny tej nieobecności to temat na inną dyskusję). Interesuję się też piłką nożną, lecz nie chodzę na mecze, ale oglądam je w telewizji. Sam grałem jedynie na szkolnym boisku, lecz to książka dla mnie. Pozwala zrozumieć mentalność Włochów, która chyba nie przypadłaby mi do gustu mimo mojego zamiłowania do ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor ma dużo faktów do opowiedzenia. Gorzej, jeśli chodzi o ortografię. Irytować może nadużywanie dużych liter gdzie popadnie, np. "Msza Św." zamiast "msza św." - ta druga forma jest oficjalnie zatwierdzona, więc nie można mówić o braku szacunku pisząc małą literą, podobnie jak "pan", "kardynał" czy "papież" nie pisze się dużą literą w przypadku mówienia o kimś, a nie do niego. Co gorsza, było mnóstwo problemów z pisownią łączną i rozdzielną (m.in. "zagranicą", "zagranicę"). Jakbym tak napisał Dyktando Kaliskie 2023, to nie wygrałbym (a wygrałem!). Interpunkcja też kuleje. Zdziwiłem się widząc nazwisko korektorki, bo myślałem, że takiej funkcji nie było. Nie jest to zła książka, choć mogłaby być staranniej wydana (zasłużyłaby wtedy na więcej niż 5 gwiazdek). Coraz częściej trafiają mi się takie.
Na plus zaś podział rozdziałów na podrozdziały. W końcu to kawał historii, nawet jeśli nie bezstronnej, bo pamiętnik to przedstawienie jej z jednego punktu widzenia, a nie podręcznik.
Autor sporo miejsca poświęca wojennej traumie, z jaką jego podopieczni zmagali się w dorosłym życiu, ale widać, że sam też ją ma. Rysuje powojenną Polskę tylko w ponurych barwach, choć nie wszystko było szare w tym kraju. Mieszane uczucia miałem również przy fragmencie pochwalającym kary cielesne.

Autor ma dużo faktów do opowiedzenia. Gorzej, jeśli chodzi o ortografię. Irytować może nadużywanie dużych liter gdzie popadnie, np. "Msza Św." zamiast "msza św." - ta druga forma jest oficjalnie zatwierdzona, więc nie można mówić o braku szacunku pisząc małą literą, podobnie jak "pan", "kardynał" czy "papież" nie pisze się dużą literą w przypadku mówienia o kimś, a nie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa treść (mimo częściowej dezaktualizacji). Można się dowiedzieć, jak Bieszczady po wojnie, która tu trwała dłużej niż do 1945 r., stopniowo wracały do normalnego życia, a także otwierały się na turystów. Szkoda, że są uchybienia w tekście (zaniedbanie korekty) oraz słabej jakości zdjęcia.

Ciekawa treść (mimo częściowej dezaktualizacji). Można się dowiedzieć, jak Bieszczady po wojnie, która tu trwała dłużej niż do 1945 r., stopniowo wracały do normalnego życia, a także otwierały się na turystów. Szkoda, że są uchybienia w tekście (zaniedbanie korekty) oraz słabej jakości zdjęcia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zainteresowałem się książką, gdyż miałem okazję spotkać autora - księdza, a także nieraz byłem na odprawianej przez niego pasterce.
Byłoby nieźle, gdyby nie mnóstwo błędów interpunkcyjnych, a także ortograficzne. Czarę goryczy przelała "rządza", pomylony został też magnez z magnesem. Nie wiem, czy to wina autora - czy to możliwe, że tak pisze ktoś, kto na co dzień jest dyrektorem szkoły średniej, czy wydawnictwa - znam przypadek korektora, który komuś zawalił robotę. To odwracało uwagę od akcji. Szkoda, bo sama konstrukcja powieści jest dobra, dałbym nawet 7 gwiazdek, ale więcej jak 5 nie dam. Wydawnictwo powinno wiedzieć, co wydaje.
Autor porusza ważne sprawy. Nie chodzi tylko o samą możliwość nawrócenia się przestępcy, co jest głównym motywem, ale w dialogach oczywiste jest też skojarzenie z niedawną sytuacją, kiedy to podczas tzw. pandemii bezczelnie (może nie aż tak drastycznie jak w książce) uciszano uczciwych lekarzy, którzy mieli odwagę mieć własne zdanie o zwariowanych obostrzeniach i mówili o ich wątpliwej skuteczności (w książce jest mowa o leku o niepewnym działaniu, nie chodzi o covid). Tym bardziej szkoda, że niedbałym wydaniem częściowo zmarnowano potencjał powieści.

Zainteresowałem się książką, gdyż miałem okazję spotkać autora - księdza, a także nieraz byłem na odprawianej przez niego pasterce.
Byłoby nieźle, gdyby nie mnóstwo błędów interpunkcyjnych, a także ortograficzne. Czarę goryczy przelała "rządza", pomylony został też magnez z magnesem. Nie wiem, czy to wina autora - czy to możliwe, że tak pisze ktoś, kto na co dzień jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bieszczady Zbigniew Głowaciński, Kazimierz Zarzycki
Ocena 6,0
Bieszczady Zbigniew Głowacińsk...

Na półkach:

Książka chwilami ma charakter dość naukowy, więc przydałyby się lepszej jakości zdjęcia dla lepszego zobrazowania omawianych kwestii, ale nie zapominajmy, że pochodzi z lat 80. XX w. Jak na owe czasy może być, dziś oczekiwałbym ładniejszego wydania.

Książka chwilami ma charakter dość naukowy, więc przydałyby się lepszej jakości zdjęcia dla lepszego zobrazowania omawianych kwestii, ale nie zapominajmy, że pochodzi z lat 80. XX w. Jak na owe czasy może być, dziś oczekiwałbym ładniejszego wydania.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bezpośrednio przed tą książką przeczytałem dwutomową powieść "Łuny w Bieszczadach" Jana Gerharda, o której Artur Bata też wspomina. Teraz przyszedł czas na zapoznaniem się z materiałem w formie historycznej, z punktu widzenia PRL-owskiego, ale chyba niepozbawionego zupełnie racji.
Na pewno nie jestem zawiedziony lekturą, daje ona dość bogate informacje. Czcionka cytatów trochę mała, więc najistotniejsze zastrzeżenie dotyczy formy wydania, zaś za uporządkowanie zgromadzonego materiału w takiej formie daję plus.

Bezpośrednio przed tą książką przeczytałem dwutomową powieść "Łuny w Bieszczadach" Jana Gerharda, o której Artur Bata też wspomina. Teraz przyszedł czas na zapoznaniem się z materiałem w formie historycznej, z punktu widzenia PRL-owskiego, ale chyba niepozbawionego zupełnie racji.
Na pewno nie jestem zawiedziony lekturą, daje ona dość bogate informacje. Czcionka cytatów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak jak Kruczkowski w "Kordianie i chamie" uświadamia, dlaczego chłopi wbrew romantycznemu mitowi walecznego Polaka nie palili się do powstania, tak Gerhard pokazuje, że zmęczeni wojną Polacy pragnęli spokoju (kto by nie pragnął po 5 i pół roku?) i nie chcieli kolejnej, a o jej wybuchu zapewniały mieszkańców bandy.
Można mówić, że ta książka to propaganda - przykład miłującego żołnierzy Generała, co kulom się nie kłania i z narażeniem życia musi ich odwiedzić, ale tak zupełnie chyba nie zafałszowuje realiów życia w strachu. Autor mógł coś dodać od siebie, lecz to tylko powieść i nie wszystko musi być "co do joty". Mnie akcja wciągnęła bardzo, choć czytam, że niektórych męczyła. Owszem, czcionka mogłaby być większa, ale pokazywanie sytuacji na przemian z pozycji wojska i jego wrogów było ciekawe.
Do przeczytania zainspirował mnie zeszłoroczny pobyt w Cisnej. Aktywnie wypoczywając miałem świadomość, że kilkadziesiąt lat wcześniej działy się tam rzeczy, które nie wpływały dobrze na turystyczną atrakcyjność tego terenu.

Tak jak Kruczkowski w "Kordianie i chamie" uświadamia, dlaczego chłopi wbrew romantycznemu mitowi walecznego Polaka nie palili się do powstania, tak Gerhard pokazuje, że zmęczeni wojną Polacy pragnęli spokoju (kto by nie pragnął po 5 i pół roku?) i nie chcieli kolejnej, a o jej wybuchu zapewniały mieszkańców bandy.
Można mówić, że ta książka to propaganda - przykład...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oryginalny styl. Prawie każdy rozdział ma pisaną zieloną czcionką część, którą można by nazwać literaturą piękną, i drugą - popularnonaukową. Trudno więc zaliczyć tę książkę do jednego gatunku, ale mimo że napisana przez osobę reprezentującą naukę, naukową piłą nie jest. Trudniejszy język ma tylko jeden z ostatnich rozdziałów.
Dość gruba, może nie czyta się zbyt szybko, jednak nie jest szczególnie męcząca.
Raz byłem w Puszczy Białowieskiej, co skłoniło mnie do sięgnięcie po lekturę.

Oryginalny styl. Prawie każdy rozdział ma pisaną zieloną czcionką część, którą można by nazwać literaturą piękną, i drugą - popularnonaukową. Trudno więc zaliczyć tę książkę do jednego gatunku, ale mimo że napisana przez osobę reprezentującą naukę, naukową piłą nie jest. Trudniejszy język ma tylko jeden z ostatnich rozdziałów.
Dość gruba, może nie czyta się zbyt szybko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pisałem nieraz, że interesują mnie książki o zacofaniu, no to mam arcydzieło! Uważam, że dziś Polska też jest dość archaiczna obyczajowo jak na XXI w., m.in. ze względu na obrażanie się o byle co, a do jakich to doprowadza nieporozumień kulturowych pisał Steffen Möller https://lubimyczytac.pl/cytat/359275, ale wtedy to było! Ludzie, którzy nie wiedzą, jak się nazywają! (Zamieściłem cytat). Więcej nie zdradzę, przeczytajcie sami.
Język archaiczny, lecz w tym przypadku on dodaje klimatu utworowi. Wcześniej widziałem film, też dobry.

Pisałem nieraz, że interesują mnie książki o zacofaniu, no to mam arcydzieło! Uważam, że dziś Polska też jest dość archaiczna obyczajowo jak na XXI w., m.in. ze względu na obrażanie się o byle co, a do jakich to doprowadza nieporozumień kulturowych pisał Steffen Möller https://lubimyczytac.pl/cytat/359275, ale wtedy to było! Ludzie, którzy nie wiedzą, jak się nazywają!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografia jakiej oczekiwałem. Bez plotkarstwa, spraw prywatnych tylko tyle, żeby zrozumieć ich wpływ na karierę. Trochę zdjęć też jest. Może czasem przydałby się odsyłacz do wyjaśnienia jakiegoś fachowego terminu, ale tylko sporadycznie. Nie mam wykształcenia muzycznego, a czytało mi się dobrze.

Biografia jakiej oczekiwałem. Bez plotkarstwa, spraw prywatnych tylko tyle, żeby zrozumieć ich wpływ na karierę. Trochę zdjęć też jest. Może czasem przydałby się odsyłacz do wyjaśnienia jakiegoś fachowego terminu, ale tylko sporadycznie. Nie mam wykształcenia muzycznego, a czytało mi się dobrze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby nic wielkiego tam się nie dzieje, a jednak wciąga.

Niby nic wielkiego tam się nie dzieje, a jednak wciąga.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Obraz Gdańska oczami zwykłego mieszkańca. Może nie jest to książka na dziesiątkę, występuje trochę pleonazmów, ale jednak to cenne źródło wiedzy. Są ponadto zdjęcia. Przeczytałem dwa tomy.
Jedyne co utrudniało mi czytanie, to bardzo długie rozdziały, czyli jakby ich brak. Nie zawsze wiadomo, kiedy przerwać.
Lektura towarzyszyła mi podczas kolejowej podróży do Gdańska.

Obraz Gdańska oczami zwykłego mieszkańca. Może nie jest to książka na dziesiątkę, występuje trochę pleonazmów, ale jednak to cenne źródło wiedzy. Są ponadto zdjęcia. Przeczytałem dwa tomy.
Jedyne co utrudniało mi czytanie, to bardzo długie rozdziały, czyli jakby ich brak. Nie zawsze wiadomo, kiedy przerwać.
Lektura towarzyszyła mi podczas kolejowej podróży do Gdańska.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo wciągająca, a miejscami wstrząsająca powieść. Główna bohaterka, Indianka Wayra, może nie jest ideałem, ale jej losy przykuwają uwagę. Napisane tak, że trzyma czytelnika przy książce. Opowieść o losach ludzi, którzy nie mogli liczyć na wymiar "sprawiedliwości".
Czytałem już jakiś czas temu, więc nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale ogólnie to powieść, której całkiem się nie zapomina, choć dziś jest o niej cicho. Niedługie rozdziały ułatwiają lekturę.

Bardzo wciągająca, a miejscami wstrząsająca powieść. Główna bohaterka, Indianka Wayra, może nie jest ideałem, ale jej losy przykuwają uwagę. Napisane tak, że trzyma czytelnika przy książce. Opowieść o losach ludzi, którzy nie mogli liczyć na wymiar "sprawiedliwości".
Czytałem już jakiś czas temu, więc nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale ogólnie to powieść, której...

więcej Pokaż mimo to