-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-12-20
2017-04-29
Ileż trzeba było przeżyć żeby napisać taką powieść!
Ileż trzeba mieć w sobie miłości! Jak kochać! żeby na przekór wojnie, odległości, długotrwałemu rozstaniu kultywować w sobie uczucie i wreszcie połączyć się z mężczyzną swego życia.
Ileż trzeba mieć odwagi i determinacji żeby pojechać do ogarniętego wojenną pożogą kraju, do oblężonego miasta żeby spotkać się z ukochanym!
A wszystko to za sprawą filigranowej, wychowywanej dotąd w cieplarnianych warunkach dziewczyny.
„Chwila na miłość” Joanny Stovrag jest właśnie zapisem tej miłości.
Zapisem, bo nie jest to wymyślona historia, to nie literacka fikcja. To, o czym czytamy w książce, zdarzyło się naprawdę. Uczucia, z którymi mamy do czynienia na łamach powieści, targały autorką w rzeczywistości. Lęk o ukochanego był prawdziwym lękiem. Rozpacz na widok okaleczonego, ukochanego Sarajewa nie była wydumana.
Bo Joanna Stovrag pisze sercem historię swoją i swojego męża Sejo. Pisze sercem historię miłości pomiędzy Polką a Bośniakiem. Pisze sercem tragiczną historię Sarajewa i bałkańskiego konfliktu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Zakochana nie tylko w Bośniaku ale i w Bałkanach; ich kulturze, klimacie, historii, muzyce daje temu wyraz na kartach powieści. Tę miłość, i do męża i do Bałkanów, odczujemy na każdej stronie książki. Wraz z Joanną przemierzamy ulice i place multikulturowego Sarajewa, pijemy mocną i aromatyczną kafę, posilamy się cevapi i rozkoszujemy smakiem tufahije, wędrujemy po Bascarsija, słuchamy bałkańskiej muzyki. A wszystko to na tle prawdziwej, żarliwej i namiętnej ljubav czyli miłości.
Żaden, choćby najlepszy przewodnik, nie powie Wam tyle o Bałkanach co „Chwila na miłość”.
I jeszcze ten wiele mówiący tytuł. Bo chwila na miłość jest zawsze i wszędzie. Na przekór wojnie, na przekór piętrzącym się trudnościom, na przekór obawom. Bo miłość nie zna granic, radzi sobie z przeszkodami, nie patrzy na wyznanie i różnice kulturowe, pokonuje czas i przestrzeń – jest ponadwymiarowa.
Gorąco zapraszam do pełnego miłości świata Joanny i Sejo.
Polecam tę wzruszającą, przepojoną prawdziwymi emocjami opowieść o miłości, oddaniu, wojennym okrucieństwie i zarazem ludzkiej życzliwości; opowieść o naszych wyborach w chwilach próby; wreszcie opowieść o nadziei i przekonaniu, że zawsze jest chwila na miłość.
Ileż trzeba było przeżyć żeby napisać taką powieść!
Ileż trzeba mieć w sobie miłości! Jak kochać! żeby na przekór wojnie, odległości, długotrwałemu rozstaniu kultywować w sobie uczucie i wreszcie połączyć się z mężczyzną swego życia.
Ileż trzeba mieć odwagi i determinacji żeby pojechać do ogarniętego wojenną pożogą kraju, do oblężonego miasta żeby spotkać się z ukochanym!
A...
2017-03-18
„Cień burzowych chmur” Edyty Świętek stanowi pierwszy tom pięcioczęściowej sagi o dziejach rodziny Szymczaków z podkrakowskiej wsi Pawlice.
Rodzina Szymczaków to miejscowi bogacze. Swój status osiągnęli dzięki ciężkiej pracy całej rodziny. W tym dochodzeniu do bogactwa rywalizowali z ziemiańską ale zubożałą rodziną Pawłowskich. Szymczakowie wyróżniali się na tle innych chłopów z Pawlic nie tylko bogactwem ale i wykształceniem i wielkopańskimi manierami. Powodowało to nie tylko zazdrość ale i zawiść większości gospodarzy. Rodzina Szymczaków szczególnie byłą solą w oku Bartłomieja Marczyka, który dzięki protekcji brata – funkcjonariusza UB robi wszystko aby uprzykrzyć życie rodziny Szymczaków i pozbawić ich ojcowizny. Dzięki niecnym zabiegom udaje mu się doprowadzić ich nie tylko do biedy ale i powoduje u członków znienawidzonej przez siebie rodziny wiele osobistych tragedii. Głowa rodziny Szymczaków Bronisław musi uciekać ze wsi i podejmuje pracę przy budowie Nowej Huty. To samo musi zrobić jego najmłodsza siostra Julcia zgwałcona przez Marczyka, który w międzyczasie zostaje kierownikiem miejscowej spółdzielni rolniczej - „kołchozu” i niepodzielnie rządzi wsią i okolicą.
Powieść osadzona jest w realiach przełomu lat 40 i 50 ubiegłego wieku. Fikcja literacka przeplata się z autentycznymi wydarzeniami nadając powieści rys historyczny.
Autorka nadaje powieści koloryt tamtych lat nie tylko w warstwie dialogowej ale i narracyjnej. Świadomie używa nieco archaicznego języka co powoduje, że czytelnik ma wrażenie, iż czyta powieść pisaną nie współcześnie a właśnie w tamtych, jakże tragicznych, ale i pięknych latach.
Melodyka powieści, ukazanie, mimo wielu elementów tragicznych, sielskości polskiej powojennej wsi, chłopskiej duszy, hierarchiczności wiejskiej społeczności zbliżona jest atmosferą do reymontowskich „Chłopów”. Mam wrażenie, że autorka odczuwa nostalgię za tamtą atmosferą i tamtymi czasy. Ja, czytając powieść, takową odczuwam.
Wieś jest jednak tylko punktem wyjścia do dalszych dziejów rodziny Szymczaków. Autorka ma możliwość skonfrontowania obrazu wsi z obrazem wielkiej socjalistycznej budowy. Tutaj bowiem z błota, rozszarpanych pól i sadów powstaje Nowa Huta – miasto człowieka socjalizmu. Tutaj, w zbieraninie głównie młodych ludzi z całej Polski dochodzi do scen jakby żywcem wyjętych z powieści o Dzikim Zachodzie – bójek, gwałtów, kradzieży, nierzadko morderstw czy pozbywania się niechcianych dzieci. Wielka budowa, oprócz ideowców przyciągnęła różne męty społeczne, uciekinierów przed sprawiedliwością, niebieskie ptaki, karierowiczów i dorobkiewiczów. Jakże szlachetnie na tym tle prezentują się Bronek i Julcia.
W powieści znajdziemy wiele wątków miłosnych. Nie jest to jednak miłość łatwa. Każdy z przypadków obarczony jest trudnościami, przeciwnościami losu, tragediami. Nie ma tu, jak na razie, happy endów.
Saga „Spacer Aleją Róż”, którą otwiera „Cień burzowych chmur” ma szansę zaistnieć na rynku wydawniczym i w świadomości czytelników i to różnych pokoleń. Porusza bowiem, rzadko obecną we współczesnej polskiej literaturze, tematykę polskiej wsi i transformacji ustrojowo-społecznych epoki stalinowskiej. O ile pozostałe części nie stracą impetu tomu pierwszego czeka nas pasjonująca lektura.
„Cień burzowych chmur” Edyty Świętek stanowi pierwszy tom pięcioczęściowej sagi o dziejach rodziny Szymczaków z podkrakowskiej wsi Pawlice.
Rodzina Szymczaków to miejscowi bogacze. Swój status osiągnęli dzięki ciężkiej pracy całej rodziny. W tym dochodzeniu do bogactwa rywalizowali z ziemiańską ale zubożałą rodziną Pawłowskich. Szymczakowie wyróżniali się na tle innych...
2014-11-15
Jak zwykle u Higginsa doskonale skonstruowana powieść sensacyjno-przygodowa. Wartka akcja, piękne kobiety w tle, inteligentne dialogi.
Martin Shane, weteran wojny koreańskiej po siedmiu latach pobytu w zakładzie psychiatrycznym gdzie trafił w wyniku utknięcia w jego mózgu odłamka szrapnela co spowodowało utratę pamięci nagle odzyskuje pamięć i wydaje mu się, że ciągle jest rok 1952 i trwa wojna koreańska. Drzemie w nim pragnienie zemsty na jednym z członków jego oddziału, który zdradził ich Chińczykom. Postanawia go odnaleźć i zabić tym bardziej, że lekarze dają mu tylko kilka tygodni życia. Trafia do Burnham, gdzie mieszkają wszyscy podejrzani i tropi zdrajcę. Okazuje się, że nikomu nie zależy na wykryciu prawdy i Shane sam staje się celem dla innych. Najbardziej zaskakująca okazuje się pointa i to jest atut powieści Higginsa.
Jak zwykle u Higginsa doskonale skonstruowana powieść sensacyjno-przygodowa. Wartka akcja, piękne kobiety w tle, inteligentne dialogi.
Martin Shane, weteran wojny koreańskiej po siedmiu latach pobytu w zakładzie psychiatrycznym gdzie trafił w wyniku utknięcia w jego mózgu odłamka szrapnela co spowodowało utratę pamięci nagle odzyskuje pamięć i wydaje mu się, że ciągle jest...
2014-12-30
Nie można powieści Toma Clancy'ego wystawić innej noty niż najwyższa.
W tej powieści Jack Ryan jest początkującym analitykiem CIA oddelegowanym do Anglii do współpracy z tamtejszym odpowiednikiem CIA czyli MI6.
W tym czasie nowo wybrany Papież Jan Paweł II wysyła list do rodaków, który wzbudza gniew i niepokój na Kremlu. Szef KGB Jurij Andropow postanawia zlikwidować papieża rękoma bułgarskich służb specjalnych - Drżawnoj Sigurnosti.
Zachodnie służby wywiadowcze dowiadują się od tym od kapitana majora Olega Zajcewa z Centrali KGB, który chce zapobiec zabójstwu papieża i w związku z tym postanawia zdradzić kraj i uciec na Zachód - stąd tytułowy czerwony królik gdyż królikami nazywano osoby uciekające ze ZSRR.
Jack Ryan nadzoruje operację wywiezienia Zajcewa na Zachód, gdyż w operacji tej pomagają Amerykanom Anglicy. Następnie Ryan podąża na Plac Świętego Piotra, gdzie ma dojść do zamachu. Jego celem jest jego udaremnienie. Czy mu się uda????
Nie można powieści Toma Clancy'ego wystawić innej noty niż najwyższa.
W tej powieści Jack Ryan jest początkującym analitykiem CIA oddelegowanym do Anglii do współpracy z tamtejszym odpowiednikiem CIA czyli MI6.
W tym czasie nowo wybrany Papież Jan Paweł II wysyła list do rodaków, który wzbudza gniew i niepokój na Kremlu. Szef KGB Jurij Andropow postanawia zlikwidować...
2017-02-26
Miłosnych perypetii kolejnych bohaterek Izy Frączyk ciąg dalszy. Tym razem w przeuroczej, ociekającym wspaniałym humorem powieści „Do trzech razy sztuka”.
Anna sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, nie jest to jednak zajęcie, które by ją satysfakcjonowało. Pewnego dnia popełnia fatalną w skutkach pomyłkę i bez żalu rezygnuje z pracy w ubezpieczeniach. Na domiar złego przyłapuje na zdradzie mężczyznę, z którym za dwa tygodnie miała brać ślub. Aby otrząsnąć się po przeżyciach wyjeżdża na krótkie wakacje do Maroka. Dzięki uzyskanym w trakcie urlopu informacjom zatrudnia się w krakowskim oddziale międzynarodowej korporacji farmaceutycznej, w której pomimo rzucanych jej pod nogi kłód osiąga znakomite wyniki. Do tego nawiązuje kontakt z właścicielem sieci supermarketów i aptek, którego wszyscy w korporacji się boją, To dodaje jej skrzydeł i winduje w hierarchii korporacji.
Anna zakochuje się w Grzegorzu, który okazuje się być dyrektorem finansowym w jej korporacji. Muszą więc ukrywać swój związek gdyż związki pomiędzy pracownikami są źle widziane w tego typu firmach. Wokół Anny kręci się również Artur - szef działu IT korporacji. Pracując w firmie farmaceutycznej Anna czuje się coraz bardziej wykorzystywana, panujące tak stosunki międzyludzkie i różnorakie układy są jej obce, na dodatek bezwiednie zostaje wciągnięta w różne intrygi. W wyniku jednej z tych intryg dowiaduje się, że ukochany przez nią Grzegorz zdradza ją, w dodatku zostaje aresztowany za domniemane oszustwa finansowe.
Czy Anna da sobie radę w korporacyjnym wyścigu szczurów, czy nadaje się do roli menadżera w środowisku, które próbuje ją połknąć, czy wreszcie znajdzie miłość i ureguluje swoje życie prywatne?
Izabella Frączyk, która sama ma za sobą długi epizod korporacyjny, w bardzo sugestywny sposób pokazuje nam świat korporacyjnych realiów. Świat, w którym człowiek jest traktowany przedmiotowo, w którym aż roi się od ukrytych wrogów i fałszywych przyjaciół, gdzie trwa nieustanny wyścig szczurów, w którym w bezwzględny sposób eliminuje się tych, którzy, w tym wyścigu nie nadążają.
Jak zwykle u Izy Frączyk wiodącym motywem jej powieści jest miłość i różnorakie perypetie z nią związane. Sprawy uczuciowe w powieściach autorki nigdy nie są proste. Uczucia głównych bohaterek zazwyczaj meandrują w gąszczu przeróżnych trudności życiowych, zdrad, intryg, zmieniających się partnerów. Zawsze jednak kończą się happy endem niosąc przesłanie, że każdą przeciwność losu można pokonać i że warto czekać na wymarzoną miłość.
Miłosnych perypetii kolejnych bohaterek Izy Frączyk ciąg dalszy. Tym razem w przeuroczej, ociekającym wspaniałym humorem powieści „Do trzech razy sztuka”.
Anna sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, nie jest to jednak zajęcie, które by ją satysfakcjonowało. Pewnego dnia popełnia fatalną w skutkach pomyłkę i bez żalu rezygnuje z pracy w ubezpieczeniach. Na domiar złego przyłapuje...
2017-04-15
Cudowna opowieść o miłości, walce z własnymi ograniczeniami, poszukiwaniu tożsamości i uwalnianiu się z okowów środowiskowych konwenansów i własnych przekonań.
Joanna wiedzie ustabilizowane życie jako ceniona menedżer w międzynarodowej korporacji farmaceutycznej. Korporacyjny tygiel, gdzie liczą się jedynie pozycja i pieniądze, stanowi jej całe życie. Poświęcając się pracy nie ma czasu na życie prywatne. Okazjonalne romanse, w tym romans biurowy z żonatym Mateuszem zaspokajają jej potrzebę bliskości.
Kiedy, na wskutek intrygi fałszywej przyjaciółki, Joanna traci pracę a zaraz potem w mało elegancki sposób dochodzi do zerwania związku z Mateuszem, Joanna musi przewartościować całe swoje życie.
Aby złapać nieco oddechu wyjeżdża do rodziców do Zakopanego. Tam dochodzi do spotkania z Robertem, kolegą ze szkolnej ławy, który obecnie jest fotografem pracującym dla jednego z magazynów podróżniczych,. Ten, słysząc o kłopotach z pracą Joanny i wiedząc o jej zdolnościach literackich proponuje jej wyjazd do Tajlandii w charakterze dziennikarki. Dodatkowym bonusem jest to, że może z nią jechać jej przyjaciółka Iza. W międzyczasie Joanna nawiązuje bliską znajomość z Krzysztofem, przyjacielem jej byłego kochanka Mateusza. Uświadamia sobie, że jej uczucia wobec Krzysztofa przekraczają ramy koleżeństwa.
Do Joanny, urzeczonej Tajlandią, prostotą życia jej mieszkańców, malowniczością krajobrazów zaczyna docierać, że można żyć inaczej niż dotychczas, że korporacyjny świat ograniczał jej wolność i że tak naprawdę jej młodzieńcze marzenia były zupełnie inne. Zafascynowana, odkrytą przez nią w starożytnej stolicy Ajutthai, kamienną rzeźbą dziewczyny oplecioną korzeniami drzewa Joanna podlega duchowej przemianie. Dojrzewa w niej przekonanie, że najwyższy czas zerwać z dotychczasowym życiem, przewartościować priorytety, dać szansę sercu.
Na wskutek nieszczęśliwego splotu zdarzeń uczucia Joanny i Krzysztofa podlegają dramatycznej próbie. Czy pokonają trudności, czy odnajdą do siebie drogę, wreszcie czy miłość zwycięży???
Aż trudno uwierzyć, że „Dziewczyna z Ajutthai”, bo o niej mowa, jest debiutancką powieścią, uznanej już obecnie powieściopisarki Agnieszki Walczak-Chojeckiej.
Zgrabnie skonstruowana fabuła, znakomicie scharakteryzowane sylwetki bohaterów, celne dialogi znamionują niebagatelny talent literacki. W kolejnych swoich powieściach Agnieszka Walczak-Chojecka nie zawiodła pokładanych w niej nadziei.
Cudowna opowieść o miłości, walce z własnymi ograniczeniami, poszukiwaniu tożsamości i uwalnianiu się z okowów środowiskowych konwenansów i własnych przekonań.
Joanna wiedzie ustabilizowane życie jako ceniona menedżer w międzynarodowej korporacji farmaceutycznej. Korporacyjny tygiel, gdzie liczą się jedynie pozycja i pieniądze, stanowi jej całe życie. Poświęcając się pracy...
2017-02-21
Droga siostrzyczko,
odbyłem właśnie fascynującą podróż. Podróż w towarzystwie uroczej Aleksandry, którą od tej pory będę nazywał Olą. Ola trochę skomplikowała sobie życie rezygnując z pracy w korporacji po rozwodzie z mężem, który również w tej korporacji był zatrudniony. W firmie tej robiła oszałamiającą karierę ale nie mogła pracować razem ze swoim byłym. Do tego jeszcze zmuszona była opuścić mieszkanie, w którym mieszkała z mężem. Nieźle ją to podłamało. Dlatego zgodziła się objąć posadę wiceprezesa fabryki win na głębokiej prowincji. Liczyła na to, że stanie tam na nogi, odbije się od dna i wróci w glorii chwały do Warszawy. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej ponura niż sobie wyobrażała. Fabryka markowych win okazała się zwykłą, do tego podupadającą wytwórnią najpodlejszych jaboli, służbowe mieszkanie było rozwalającą się klitką, a o służbowym aucie i innych zdobyczach techniki mogła tylko pomarzyć. Do tego jej przełożony okazał się nałogowym alkoholikiem a mieścina, w której wylądowała przypominała typowe miasteczko z okresu PRL-u. Ola oczywiście nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość i za wszelką cenę postanowiła wrócić do wielkiego świata. Pobyt w wytwórni win potraktowała jako krótkotrwały epizod w swoim życiu. Jako osoba na świeczniku w lokalnym światku zaczęła bywać na obowiązkowych imprezach towarzyskich powoli poznając ludzi i zwyczaje panujące, w tym jakże odległym od jej dotychczasowego życia, świecie. Ku własnemu zaskoczeniu zaczęła odkrywać pozytywne strony życia na prowincji, zaprzyjaźniła się z kilkoma osobami, zaczęła wyprowadzać wytwórnię win na prostą. Okazało się, że Ola zaczęła doceniać rzeczy, które do tej pory jej umykały: uroki przyrody, satysfakcję z luźnego, nie ograniczonego konwenansami, stylu życia, normalne relacje międzyludzkie, normowany czas pracy. Ponieważ Ola to atrakcyjna kobieta zaczęli kręcić się wokół niej mężczyźni co mogło sprowadzić na Olę kolejne problemy albo wielką miłość. Na dodatek Ola odkryła zwłoki jednego ze swoich pracowników, który jak się okazało został zamordowany. Kryminalny wątek jej życia zakończył się w sposób zgoła sensacyjny. Równie ciekawie wyglądały jej perypetie sercowe.
Ale o szczegółach, droga siostrzyczko, dowiesz się z książki Izy Frączyk „Dziś jak kiedyś”. Bo to właśnie z tą książką odbyłem tę urzekającą przygodę. Gorąco polecam Ci pójście moim śladem i wybranie się w podróż z powieścią Izy. Nie wstawiaj tylko obiadu ani nie planuj na kilka godzin żadnych innych zajęć bo nie oderwiesz się od książki.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Twój brat.
Droga siostrzyczko,
odbyłem właśnie fascynującą podróż. Podróż w towarzystwie uroczej Aleksandry, którą od tej pory będę nazywał Olą. Ola trochę skomplikowała sobie życie rezygnując z pracy w korporacji po rozwodzie z mężem, który również w tej korporacji był zatrudniony. W firmie tej robiła oszałamiającą karierę ale nie mogła pracować razem ze swoim byłym. Do tego jeszcze...
2013-05-23
„Florystka” Katarzyny Bonda to książka niezwykła. Być może zostanę posądzony o szafowanie wielkimi słowami, ale inaczej tej książki nie da się określić. To kryminał inny niż wszystkie gdzie najważniejsze jest nie tyle dochodzenie do prawdy ile podróż w głąb ludzkich umysłów. Umysłów często wypaczonych, ogarniętych psychozami i fobiami, umysłów wręcz zbrodniczych.
Książka ta jest jednocześnie przerażająca. Przerażająca nie poprzez ścinającą krew w żyłach fabułę, nie poprzez makabryczne zbrodnie ale głównie i przede wszystkim poprzez konstatację, iż skłonność do zbrodni może urodzić się w umysłach ludzi wybitnie inteligentnych, uzdolnionych i w odczuciu społecznym będących poza wszelkimi podejrzeniami.
Czytelnik wychowany na PRL-owskich kryminałach milicyjnych czy kryminałach A. Christie, G. Simenona lub R. Chandlera zaskoczony zostanie zupełnie innym typem kryminału. Kryminału podobnego w nastroju do „Milczenia owiec” T. Harrisa czy „Kolekcjonera kości” J. Deavera.
Mamy tu zbrodnię, seryjnego mordercę, policjantów i prokuratorów fałszujących lub preparujących dowody, dobrych i złych „gliniarzy”. Mamy miłość i nienawiść, nadzieje i rozczarowania, wzloty i upadki bohaterów.
Powieść naładowana jest emocjami, cechuje się nagłymi i zaskakującymi zwrotami akcji, jest świetnie przygotowana pod względem warsztatowym, poprzedzona dogłębnymi studiami nad tematyką pracy śledczej, zagadnieniami psychologii i psychiatrii.
Czyta się ją jednym tchem, z dreszczykiem emocji, czasami w osłupieniu nad perfidią ludzkich zachowań.
„Florystka” to kolejne ze śledztw Huberta Meyera, najsłynniejszego i najlepszego polskiego profilera. To bez wątpienia najlepsza z książek z serii śledztw Huberta Meyera.
To też najlepsza z dotychczasowych powieści Katarzyny Bonda. Wznosi się ona tutaj na wyżyny swojego kunsztu. Popisuje się maestrią w konstruowaniu fabuły, w kreowaniu wielowątkowych akcji, w tworzeniu zróżnicowanych, często skomplikowanych psychologicznie i jednocześnie barwnych postaci. Możliwe, że Katarzyna Bonda nie napisze już tak dobrej książki choć obserwując rozwój jej talentu pisarskiego mam nadzieję graniczącą z pewnością, iż zaskoczy nas jeszcze niejedną doskonałą powieścią.
„Florystka” Katarzyny Bonda to książka niezwykła. Być może zostanę posądzony o szafowanie wielkimi słowami, ale inaczej tej książki nie da się określić. To kryminał inny niż wszystkie gdzie najważniejsze jest nie tyle dochodzenie do prawdy ile podróż w głąb ludzkich umysłów. Umysłów często wypaczonych, ogarniętych psychozami i fobiami, umysłów wręcz zbrodniczych.
...
2016-06-20
„Ja, kochanka” Karoliny Wilczyńskiej.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o kolejnej powieści Karoliny Wilczyńskiej „Ja, kochanka” reklamowanej jako erotyk na początku miałem obawy czy to nie będzie polska wersja „50 twarzy Greya”. To byłaby tragedia.... Z drugiej strony znając dotychczasową twórczość Karoliny i wielokrotnie z nią rozmawiając poznałem ją jako kobietę, która nie byłaby w stanie stworzyć niczego co można by porównać z Greyem. Mimo wszystko z pewną obawą przystąpiłem do czytania tej powieści. Z obawą tym większą, że prowokujący tytuł „Ja, kochanka” jakby z góry narzucał postrzeganie bohaterki przez pryzmat autorki. Jak gdyby Karolina dawała sygnał: to ja, ja sama wypełniam łamy tej powieści. Od razu przyszła jednak refleksja, że nie jest to literatura faktu, reportaż z miłosnych uniesień autorki a fikcja literacka. Po takiej konstatacji mogłem przystąpić do lektury.
I tutaj od razu zaskoczenie. Podział powieści na kilka wymiarów czasowych: teraz, niedawno, dawno temu i w marzeniach. Czasami jednostronicowe, króciutkie, jakby kilka refleksji rzuconych na papier. Czytelnicy przyzwyczajeni do tradycyjnego podziału na rozdziały czy części na początku będą mieli kłopot z dostosowaniem się. Ale szybko docenią zalety tego typu układu powieści.
Kolejne zaskoczenie to rezygnacja przez autorkę z tradycyjnego opisu obiektu miłości tytułowej kochanki. Jest on tu tajemniczy jak słynna „M” z Jamesa Bonda. A nawet bardziej. I tu już znajdujemy wyjaśnienie tytułu powieści. Ja, kochanka, z akcentem na ja gdyż jest to opowieść snuta tylko i wyłącznie przez tytułową bohaterkę, opowiadająca tylko o niej, wyrażająca jej uczucia, pragnienia, oczekiwania.
Wyrażenie „kochanka” w powszechnym odbiorze ma raczej wydźwięk pejoratywny. Ja również tak odbierałem tego typu osoby. W trakcie czytania powieści zmieniałem zdanie. Tutaj kochanka przedstawiona została raczej jako ofiara uczuć, które nią targają, ofiara miłości. Sens książki zawiera się w jednym zdaniu przytoczonym przez bohaterkę: „Ja, kochanka, kobieta której jedynym prawem jest miłość”. Jakże to tragiczne, nieomal szekspirowsko dramatyczne. Bohaterka budzi współczucie gdyż popadła w niewolę, w niewolę uczuć. Przeżywa swoiste upokorzenie: tęsknoty, oczekiwania, nadziei, obietnic, wątpliwości. Jednocześnie budzi zazdrość gdyż potrafi kochać bezgranicznie, potrafi dawać nie oczekując nic w zamian choć przeżywa huśtawkę nastrojów, krótkotrwałe okresy buntu, chęci zerwania krępujących ją więzi.
Powieść jest bardzo udaną próbą ukazania procesu odkrywania siebie w miłości, również a może przede wszystkim tej fizycznej. Seks, wszak to erotyk, jest tu ukazany jako nieodłączne i absolutnie konieczne uzupełnienie miłości zmysłowej, pełen emocji, pożądania, namiętności, szaleństwa zmysłów. Nie znajdziemy tu jednak wulgarności znanych z literatury erotycznej. Autorka przeprowadza nas przez wzburzone morze seksualności w taki sposób, że odczuwamy podniety, rośnie ciśnienie krwi, czujemy uderzenia gorąca ale nie stawia nas to w roli obserwatorów, podglądaczy a raczej powoduje współodczuwanie z aktorami rozgrywającej się sceny.
Powieść jest jednym wielkim peanem na cześć kobiecości, zmysłowości, miłości we wszystkich jej odcieniach. Temat, tak przecież wydawałoby się ograny, przerobiony na różne sposoby przez tysiące autorów zyskuje nową jakość, ukazuje nam inną, oryginalną twarz i zmusza do refleksji nad tym kim jesteśmy, do czego jesteśmy zdolni w imię miłości, jak różnie umiemy ją przeżywać i na ile potrafimy zrezygnować z siebie, swoich ambicji, przyzwyczajeń, planów dla dobra miłości.
Nie zawiodłem się na talencie Karoliny Wilczyńskiej. Z czystym sercem polecam wszystkim, kobietom i mężczyznom. Być może odkryjecie siebie na nowo.
„Ja, kochanka” Karoliny Wilczyńskiej.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o kolejnej powieści Karoliny Wilczyńskiej „Ja, kochanka” reklamowanej jako erotyk na początku miałem obawy czy to nie będzie polska wersja „50 twarzy Greya”. To byłaby tragedia.... Z drugiej strony znając dotychczasową twórczość Karoliny i wielokrotnie z nią rozmawiając poznałem ją jako kobietę, która...
2017-04-03
„Jak u siebie” tak brzmi tytuł kolejnej powieści Izabelli Frączyk
I faktycznie, poczułem się jak u siebie w świecie Elizy, głównej bohaterki powieści.
Jak zwykle u tej autorki bohaterowie nie mają łatwego życia. I jak zwykle to życie zostaje przewrócone do góry nogami a sami bohaterowie muszą się czuć jakby jechali na rollercoasterze.
Eliza jest stateczną trzydziestolatką, uwielbianą przez pensjonariuszy ekskluzywnego domu seniora pielęgniarką. Wiedzie ustabilizowane życie u boku nudnego jak flaki w oleju partnera; Kiedy umiera jedna z jej ulubionych pacjentek okazuje się, że ta właśnie pacjentka obrała sobie za punkt honoru skomplikować życie Elizy i uczyniła ją swoja spadkobierczynią. Eliza przed przyjęciem spadku ogląda przedmiot spadku czyli elegancką przedwojenną willę. Zaraz jednak okazuje się, że trochę się pomyliła i obejrzała sąsiedni obiekt gdyż spadek dotyczył zapuszczonego hotelu Zacisze, rodem z lat siedemdziesiątych. Na dodatek w obiekcie tym rezyduje rosyjska mafia.
Na pomoc Elizie rusza jej serdeczna przyjaciółka Iga, która ma pojęcie o gastronomii ale o hotelarstwie już niekoniecznie. Ponieważ w spadku, oprócz hotelu, Eliza dostaje również diamenty może, po ich spieniężeniu, przystąpić do remontu hotelu.
Tu jednak pojawiają się nowe problemy. Po spadek zgłasza się syn spadkodawczyni i rzuca kłody pod nogi Elizy próbując skłonić ją groźbami i szantażem do sprzedaży nieruchomości.
W powieści nie brak oczywiście wątku miłosnego. Wszak autorką jest nie kto inny a Izabella Frączyk.
Jak potoczyły się losy Elizy i jej przyjaciółki Igi? Czy postawią hotel na nogi? Czy ominą pułapki zastawiane przez konkurenta do spadku? A miłość??? Co z miłością???
W książkach Izy Frączyk rodzi się wiele pytań. Odpowiedzi na większość z nich znajdujemy dopiero na ostatnich stronicach powieści. Jak w dobrych kryminałach.
Jak zwykle u tej autorki, mimo dramatyzmu niektórych sytuacji, czytelnik ma możność popłakania się ze śmiechu. Humor to nieodłączny element twórczości autorki „Jak u siebie”.
A że, jak zwykle fabuła jest ciekawie i dynamicznie skonstruowana a w warstwie dialogowej znajdziemy prawdziwe klejnoty powieść czyta się jednym tchem.
Jeśli więc zamierzacie ją przeczytać zagwarantujcie sobie kilka godzin czasu wolnego.
„Jak u siebie” tak brzmi tytuł kolejnej powieści Izabelli Frączyk
I faktycznie, poczułem się jak u siebie w świecie Elizy, głównej bohaterki powieści.
Jak zwykle u tej autorki bohaterowie nie mają łatwego życia. I jak zwykle to życie zostaje przewrócone do góry nogami a sami bohaterowie muszą się czuć jakby jechali na rollercoasterze.
Eliza jest stateczną trzydziestolatką,...
2017-11-19
Cenię sobie prostotę. Zawsze ją ceniłem.
Prostotę w różnych aspektach. Chyba najbardziej jednak w kwestiach kulinarnych.
Prosta, niewyszukana potrawa smakuje najbardziej. Smaku dodają odpowiednie przyprawy i sposób podania.
Podobnie jak w kulinariach jest również w literaturze. Mocno rozbudowane teksty, pełne „psychologicznej głębi” i polisemicznej intelektualnej papki są dla mnie niestrawne. Męczą mnie i powodują, że z trudem docieram do końca książki, bądź usypiam w trakcie lektury.
Tego typu przykre doznania nie groziły mi przy lekturze powieści Izabelli Frączyk „Jedną nogą w niebie” będącej trzecią i niestety ostatnią częścią trylogii „Stajnia w Pieńkach”, gdyż autorka
również lubi prostą kuchnię czemu daje wyraz zarówno w redagowanym przez siebie i Jagnę Rolską blogu „Świeżo napisane” jak i w swojej twórczości nakierowanej na zwykłego, szarego odbiorcę.
Dobrą książkę czyta się od dechy do dechy bez oglądania się na obiad czy potrzebę snu. Dobra książka wciąga czytelnika od pierwszych stron a ostatnia strona oznacza pożegnanie się z pasjonującą przygodą i wzbudza w czytającym złość na autorkę, że wyrwała Cię z pięknego snu, który przecież mógłby jeszcze trwać i trwać.
Kontynuacja przygód Magdy, jak zwykle borykającej się z wieloma trudnościami, kibicowanie jej zmaganiom o postawienie na nogi stajni w Pieńkach, śledzenie jej zawiłych związków z mężczyznami powoduje, że czytelnik ma wrażenie realnego uczestnictwa we wszystkich opisywanych zdarzeniach.
Nie będę opisywał fabuły książki, gdyż tę znajdziecie na okładce książki czy na portalach i blogach literackich. Ja dzielę się swoimi wrażeniami po lekturze powieści.
Prosty, nie przeintelektualizowany, język autorki, wartka, wielowątkowa akcja powieści, świetnie skonstruowane dialogi i charakterystyczne dla Izabelli Frączyk poczucie humoru czynią z jej książek świetną lekturę. Czytając Izę Frączyk możemy być pewni, że nie zabraknie emocji, wzruszeń, czasami bezdechu w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Pomimo emocji towarzyszących lekturze czytelnik odpoczywa gdyż, znając autorkę wie, że powieść musi zakończyć się happy endem. Albowiem Izabella Frączyk, co sama wielokrotnie podkreśla, nie cierpi złych zakończeń.
I tak jest również w najnowszej, mającej swą premierę 9 listopada, powieści „Jedną nogą w niebie”.
Z żalem żegnam się z bohaterami „Stajni w Pieńkach” i jednocześnie z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Izabelli Frączyk. Tym bardziej, że w zapowiadanych powieściach chce zmienić konwencję swojej dotychczasowej twórczości, odejść od schematu biednej, skrzywdzonej przez los kobiety i zaproponować nam przeciwstawny biegun. Bohaterowie wcale nie będą biedni, co nie znaczy, że ich życie będzie usłane różami a lektura powieści dostarczy nam mniej emocji.
Trzymam kciuki !!!
Cenię sobie prostotę. Zawsze ją ceniłem.
Prostotę w różnych aspektach. Chyba najbardziej jednak w kwestiach kulinarnych.
Prosta, niewyszukana potrawa smakuje najbardziej. Smaku dodają odpowiednie przyprawy i sposób podania.
Podobnie jak w kulinariach jest również w literaturze. Mocno rozbudowane teksty, pełne „psychologicznej głębi” i polisemicznej intelektualnej...
2017-03-05
Temat poważnych, śmiertelnych wręcz chorób i samej śmierci bardzo rzadko staje się tematem powieści. Zwłaszcza we współczesnej polskiej literaturze. Ukazanie tragedii, która dotyka bezpośrednio chorego ale przecież również w nie mniejszym stopniu najbliższych jest dla autora zadaniem tyleż trudnym z literackiego punktu widzenia jak i z pewnością przeżyciem osobistym – wszak w swoich bohaterów powieściopisarz wkłada cząstkę swojej duszy a ponadto przygotowując materiał do książki ociera się o materię, z którą nie każdy z nas daje sobie radę.
Takiego karkołomnego zadania podjęła się Agnieszka Lis w swojej najnowszej powieści „Karuzela”. Uprzedzając wszelkie pytania dodam, że poradziła sobie z materią w sposób znakomity.
Autorka, stosując najprostsze środki wyrazu, nie epatując czytelnika wymyślnymi, wyciskającymi łzy z oczu opisami uzyskała porażający efekt. Powieść wciąga, wzrusza, przeraża, skłania do głębokiej refleksji, wyciska łzy.
Dodatkową wartością książki jest fakt zwrócenia uwagi na problem osób poważnie chorych w naszym otoczeniu, na nasze relacje z nimi, nasz sposób ich postrzegania i traktowania, wreszcie potrzebę przygotowania się, przygotowania rodziny a zwłaszcza dzieci do konfrontacji z ostatecznym.
Renata, główna bohaterka powieści, żyje w ciągłym pędzie. Jej życie, skoncentrowane na trójce dzieci, korporacyjnym mężu będącym gościem w domu, przedszkolu, szkole, obiadach, prasowaniu etc nie może wyglądać inaczej. Dlatego Renata nie ma czasu dla siebie. Nie ma go nawet wówczas gdy zaczyna obserwować niepokojące objawy utraty zdrowia. Dlatego odsuwa na dalszy plan konieczność przebadania się. Dopiero kiedy objawy choroby są już widoczne dla wszystkich poddaje się badaniom, których wynik brzmi dla niej jak wyrok: przewlekła, ostra forma białaczki. Czy nie jest za późno na leczenie? Czy organizm poradzi sobie z chorobą? Czy rodzina poradzi sobie z chorobą i brakiem Renaty w ich dotychczas uporządkowanym życiu? Czy choroba zmieni coś w relacjach rodzinnych i towarzyskich Renaty? Te pytania będą nurtowały czytelnika do końca powieści.
Autorka zaproponowała nam tytuł „Karuzela”. Bo,faktycznie życie Renaty przypominało karuzelę; w ciągłym pędzie, czasami na wariackich papierach. Potem, już chorując wciąż przeżywała karuzelę, tym razem uczuć kiedy to nadzieja przeplatała się ze zniechęceniem, wola walki z rezygnacją, radość ze smutkiem, prawda z fałszem.
Równie dobrym tytułem mogłyby być „Frędzle”. Renata bowiem ściga się ze śmiercią próbując ukończyć szal dla syna. Kiedy już zupełnie opada z sił pozostają jej do zrobienia już tylko frędzle, które w pewnym momencie urastają do rangi symbolu.
Pomimo tego, że czytelnik jest przygotowany na to, że finał powieści może być tragiczny jej zakończenie wstrząsa nami do głębi. Lubimy happy endy, często wręcz ich oczekujemy; tutaj jednak.....
„Karuzela” to powieść, którą na długo zapamiętam, którą będę jeszcze przeżywał i analizował nie raz.
Temat poważnych, śmiertelnych wręcz chorób i samej śmierci bardzo rzadko staje się tematem powieści. Zwłaszcza we współczesnej polskiej literaturze. Ukazanie tragedii, która dotyka bezpośrednio chorego ale przecież również w nie mniejszym stopniu najbliższych jest dla autora zadaniem tyleż trudnym z literackiego punktu widzenia jak i z pewnością przeżyciem osobistym – wszak...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-17
Nie dziwię się, że powieść „Kobiety z odzysku” Izy Frączyk po pięciu latach od premiery wciąż jest chętnie kupowana i czytana. Szalone przygody trzech zwariowanych przyjaciółek porywają czytelnika od pierwszych stron powieści.
Trzy zupełnie różne kobiety, o odmiennych osobowościach, z różnym bagażem doświadczenia życiowego (wdowa, rozwódka i i była żona bigamisty), różnych temperamentach łączy jedno: są zdeklarowanymi przyjaciółkami.
Każda z nich jest kobietą po przejściach. Każda z nich mogłaby powiedzieć, że jej życie się skończyło i niczego dobrego już od niego nie oczekują. Wyjeżdżają na wczasy do Egiptu i w życiu każdej z nich następuje gwałtowne przyspieszenie, nadchodzą diametralne zmiany, dzieją się rzeczy, które zadają kłam ich pesymistycznemu patrzeniu w przyszłość.
Iza Frączyk nie byłaby sobą gdyby nie wprowadziła zamieszania w życiu swoich bohaterek poprzez karkołomne skonstruowanie fabuły. Nie byłaby sobą gdyby nie zrobiła tego przy użyciu ogromnych pokładów humoru, co jest już cechą charakterystyczną jej pisarstwa.
Humor to jakby ślad linii papilarnych autorki w jej powieściach – jedyny, niepowtarzalny. To jak pieczęć lakowa na dawnym dokumencie - nie do podrobienia.
Z książek Izy Frączyk każdorazowo przebija optymizm, wiara w lepsze jutro. Motto jej twórczości winno brzmieć: Nieważne co było, ważne co będzie. W tle jej pisarstwa zawsze słychać przebój Boba Marleya „Don't worry, be happy”. Oprócz nieprzebranych pokładów humoru, wiara w lepszą przyszłość, w aklimatyzacyjne zdolności bohaterek jej powieści, przekonanie, że z każdej, nawet najtragiczniejszej, sytuacji jest jakieś wyjście a nawet dwa jest tym co najbardziej cenię sobie w jej pisarstwie.
Tracisz wiarę w siebie, w lepsze jutro??? Masz chandrę czy totalnego doła??? Uważasz, że masz pecha???? A może sądzisz wręcz, że Zycie straciło sens???
Sięgnij po powieść „Kobiety z odzysku”. Ona sprawi cuda. Odżyjesz !!!!
Nie dziwię się, że powieść „Kobiety z odzysku” Izy Frączyk po pięciu latach od premiery wciąż jest chętnie kupowana i czytana. Szalone przygody trzech zwariowanych przyjaciółek porywają czytelnika od pierwszych stron powieści.
Trzy zupełnie różne kobiety, o odmiennych osobowościach, z różnym bagażem doświadczenia życiowego (wdowa, rozwódka i i była żona bigamisty), różnych...
2017-01-23
Główna bohaterka powieści „Koncert cudzych życzeń” Izabelli Frączyk - Magda to kobieta jak wiele innych: zabiegana, zapracowana, zajmująca się domem, dbająca o rodzinę. W miarę zadowolona ze swojego życia. Ten obraz psuje utrata pracy, teściowa jak z kawałów o teściowych i mąż maminsynek, którego jednak Magda darzy szczerym uczuciem.
Życie jednak lubi nas zaskakiwać i tak też dzieje się w przypadku Magdy. Wraz z siostrą otrzymuje w spadku po swojej babci stadninę koni. Okazuje się jednak, że stadnina to obraz nędzy i rozpaczy, nie rokuje żadnych nadziei na doprowadzenie jej do stanu używalności, a ponadto obciążona jest długami.
Magda postanawia jednak, wbrew rodzinie, a początkowo chyba nawet wbrew sobie utrzymać stadninę i utworzyć z niej swój azyl. Ta decyzja całkowicie zmienia jej życie.
Nie będę zdradzał dalszych losów Magdy i jej otoczenia. Przeczytajcie sami.
Autorka tak operuje słowem, że czytając powieść miałem nieodpartą ochotę rzucić wszystko i przenieść się na wieś. Rzecz nie w sielskości życia na wsi, bo takiego obrazu autorka nam nie prezentuje, czasami wręcz odwrotnie. To raczej umiejętna gra na emocjach czytelnika, prowadzenie akcji w taki sposób, że czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, utożsamia się z jej bohaterami, jak gdyby współgra w sztuce stworzonej przez autorkę. W trakcie czytania czasami miałem wrażenie jakbym uczestniczył w przedstawieniu Teatru Laboratorium J. Grotowskiego, stawałem się współuczestnikiem. To dużą sztuka tak skomponować i poprowadzić literacko powieść żeby z czytelnika stworzyć uczestnika. Izabelli Frączyk to się udało i mam wrażenie, że przyszło jej to bardzo łatwo, jakby mimochodem.
Nie wspominałbym o tym, że w takim kreowaniu powieści dużą rolę odgrywa specyficzne poczucie humoru autorki ponieważ od tej strony dała się poznać już dawno. Nie mogę jednak pominąć sceny „sprzedaży” samochodu Magdy gdyż tak „szwejkowskiego” humoru nie spotkałem dawno w literaturze, chyba, że w czeskiej. Dla tego jednego fragmentu warto przeczytać „Koncert”.
Wkomponowanie w akcję wątku kryminalnego przydało powieści smaczku, jak dodanie pieprzu do zupy. Bez tego wątku powieść byłaby fajna ale z historią kryminalną jest jeszcze lepsza.
Reasumując: cieszę się, że opisana powieść jest pierwszą z cyklu „Stajnia w Pieńkach” gdyż z wielką przyjemnością czekać będę na dalsze losy bohaterów, aby żyć ich życiem, emocjonować się ich przeżyciami, kibicować stadninie w Pieńkach.
Już niedługo tom drugi sagi „Spalone mosty”. Czekam z utęsknieniem.
Główna bohaterka powieści „Koncert cudzych życzeń” Izabelli Frączyk - Magda to kobieta jak wiele innych: zabiegana, zapracowana, zajmująca się domem, dbająca o rodzinę. W miarę zadowolona ze swojego życia. Ten obraz psuje utrata pracy, teściowa jak z kawałów o teściowych i mąż maminsynek, którego jednak Magda darzy szczerym uczuciem.
Życie jednak lubi nas zaskakiwać i tak...
2017-02-23
Marylka, młoda, atrakcyjna kobieta, choć sama ma wiele uwag i wątpliwości co do swojej atrakcyjności, wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Po przykrym doświadczeniu z narzeczonym, który porzucił ją kiedy dowiedział się, że Marylka nie może mieć dzieci, nie szuka przygód i trzyma mężczyzn na dystans. Jest jedną z najbardziej cenionych pracowników agencji reklamowej z szansami na dużą karierę . Młoda, piękna, spełniająca się zawodowo, finansowo niezależna, pogodzona już z myślą, że nie może być matką Marylka ma wszystko o czym może marzyć dziewczyna w jej wielu. Swój instynkt macierzyński może realizować opiekując się nastoletnim bratankiem Kubą gdyż jego ojciec a brat Marylki po wypadku leży w szpitalu a jego rehabilitacja trwa miesiące.
Spokojny, unormowany tryb życia mąci jedynie perspektywa końca świata, który według przepowiedni Majów ma niedługo nastąpić i uciążliwy żeby nie powiedzieć upierdliwy i bardzo wymagający główny klient Marylki Krzysztof Gawłowicz - mieszkający w Szwajcarii milioner, właściciel ekspansywnej sieci gastronomicznej.
Realizując jedno ze zleceń agencji Marylka wyjeżdża do Sopotu gdzie, ulegając okolicznościom, nawiązuje romans ze swoim współpracownikiem, agencyjnym lowelasem Marcelem. Po powrocie z Sopotu zakochanej Marylce pozostaje tęsknota gdyż Marcel, nie uprzedzając jej o niczym, wyjeżdża na kilkutygodniowe szkolenie do Madrytu.
Marylka zaproszona przez Gawłowicza wylatuje do Szwajcarii. Na miejscu okazuje się, że Krzysztof, którego Marylka wyobrażała sobie jako nadętego, bogatego bufona jest przemiłym a do tego niezwykle atrakcyjnym mężczyzną. Na dodatek jest nią wyraźnie zainteresowany.
Marcel, po weekendzie w Sopocie, nie odzywa się, , Marylka dowiaduje się, że pomimo wcześniejszej diagnozy lekarskiej o bezpłodności jest w ciąży a Krzysztof oferuje jej atrakcyjne zatrudnienie w jego konsorcjum.
Jak potoczą się losy Marylki? Jakie decyzje podejmie? Czy zwiążę się z którymś z adorujących ją mężczyzn? Wreszcie czy znajdzie szczęście i prawdziwą miłość?
O tym dowiecie się po lekturze powieści Izy Izabella Frączyk „Koniec świata”.
Jak zwykle u Izy Frączyk znajdziecie ciekawie skonstruowaną fabułę podaną z pewną dozą humoru i ironii, napisaną lekkim piórem, z dużą znajomością reguł rządzących korporacjami i zagadnień mody – jakże atrakcyjnych dla kobiet.
Autorka nie ma ambicji tworzenia wielkiej, ambitnej literatury. „Koniec świata” to lekka, łatwa i przyjemna powieść dla kobiet.
Marylka, młoda, atrakcyjna kobieta, choć sama ma wiele uwag i wątpliwości co do swojej atrakcyjności, wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Po przykrym doświadczeniu z narzeczonym, który porzucił ją kiedy dowiedział się, że Marylka nie może mieć dzieci, nie szuka przygód i trzyma mężczyzn na dystans. Jest jedną z najbardziej cenionych pracowników agencji reklamowej z szansami...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-08
Kupiłem tę książkę jakiś czas temu i leżała w domu czekając na swoją kolej. Teraz żałuję, że czekała tak długo bo to naprawdę świetna powieść kryminalna. Nie czytałem do tej pory żadnej pozycji L.J. Braun ale teraz odrobię zaległości.
Świetne pióro, lekkie, z polotem, cudowne charakterystyki postaci a także głównego bohatera czyli kota syjamskiego Kao K'o-Kunga, ciekawe wątki obyczajowe wplecione w kryminalną fabułę. Jednym słowem świetny prognostyk dalszych części gdyż jest to pierwszy z trzydziestu tomów cyklu.
Ponadto czytelnik od razu darzy sympatią reportera gazety "Daily Fluxion" Jima Qwillerana, który popisuje się swoimi zdolnościami detektywistycznymi.
Polecam nie tylko fanom kryminałów.
Kupiłem tę książkę jakiś czas temu i leżała w domu czekając na swoją kolej. Teraz żałuję, że czekała tak długo bo to naprawdę świetna powieść kryminalna. Nie czytałem do tej pory żadnej pozycji L.J. Braun ale teraz odrobię zaległości.
Świetne pióro, lekkie, z polotem, cudowne charakterystyki postaci a także głównego bohatera czyli kota syjamskiego Kao K'o-Kunga, ciekawe...
2015-01-31
Komisarz Wroński jest wybijającym się ale niepokornym oficerem Komendy policji w Oleśnicy. Prowadząc sprawę zabójstwa odkrywa, że podobnych zabójstw było co najmniej kilka. Otrzymuje jednak kategoryczny zakaz łączenia tych spraw i interesowania się nie swoimi śledztwami. Jak już wspomniałem Wroński jest jednak niepokorny i odkrywa, że tuż po wojnie Oleśnica była świadkiem podobnych zbrodni. Czy coś je łączy?. Kiedy ginie jeszcze anatomopatolog z Wrocławia, który ma przekazać Wrońskiemu ważne informacje komisarz jest zdeterminowany aby wykryć sprawców. Na dodatek na horyzoncie pojawiają się służby specjalne i to nie tylko polskie. O co idzie gra??? i co odkryje Wroński???
Komisarz Wroński jest wybijającym się ale niepokornym oficerem Komendy policji w Oleśnicy. Prowadząc sprawę zabójstwa odkrywa, że podobnych zabójstw było co najmniej kilka. Otrzymuje jednak kategoryczny zakaz łączenia tych spraw i interesowania się nie swoimi śledztwami. Jak już wspomniałem Wroński jest jednak niepokorny i odkrywa, że tuż po wojnie Oleśnica była świadkiem...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-17
Jedna z najlepszych książek, które ostatnio przeczytałem. Pierwsza książka Moniki Szwaji, którą miałem okazję czytać i już po kilkunastu stronach byłem zakochany w autorce. . Od pierwszych wersów powieści można wyczuć lekkość pióra autorki. A swoją drogą szkoda, że pióra zostały zastąpione przez laptopy. Co teraz z rękopisami ?????
Mimo, że M. Szwaja porusza w książce bardzo poważny temat germanizowania polskich dzieci o aryjskiej urodzie, a właściwie ich porywania rodzicom i umieszczania ich w niemieckich rodzinach , w tym przypadku poprzez osławiony Lebensborn to poprzez styl prowadzenia narracji, włączenie wielu innych wątków, z których na plan pierwszy wysuwa się historia Claire Autret, dziewczyny z Bretanii, która okazuje się najczystszą Polką - dziewczyną o dwóch ojcach.
Dla mnie osobiście książka o tyle ciekawa i frapująca gdyż znaczna część akcji rozgrywa się w polskich Karkonoszach a zwłaszcza w Zachełmiu, które widzę z okien swojego mieszkania.
Jedna z najlepszych książek, które ostatnio przeczytałem. Pierwsza książka Moniki Szwaji, którą miałem okazję czytać i już po kilkunastu stronach byłem zakochany w autorce. . Od pierwszych wersów powieści można wyczuć lekkość pióra autorki. A swoją drogą szkoda, że pióra zostały zastąpione przez laptopy. Co teraz z rękopisami ?????
Mimo, że M. Szwaja porusza w książce...
2014-11-23
Podkomisarz Zygmunt Maciejewski rozwiązuje kolejną kryminalną zagadkę. Zamordowany zostaje redaktor prawicowej gazety Roman Binder. Następnego dnia ginie cenzor ze starostwa. Do Wydziału Śledczego, którym kieruje Maciejewski zostaje przydzielony podkomisarz Tomaszczyk z wydziału politycznego. Maciejewski od początku podejrzewa Tomaszczyka o to, że ten kopie pod nim dołki. Maciejewski wpada na trop zabójców Bindera i cenzora. Okazuje się, że motywem zabójstw była afera związana z kradzieżą żydowskiego skarbu ukrytego w czasie poprzednich wojen na zamku lubelskim. W aferę zamieszany jest przyjaciel Maciejewskiego mecenas Lennert. Maciejewski pozbywa się Tomaszczyka wplątując go w zabór pieniędzy z mieszkania jednej z ofiar. Nie udaje mu się jednak dopaść mecenasa Lennerta. Może w następnej powieści o komisarzu Maciejewskim????
Podkomisarz Zygmunt Maciejewski rozwiązuje kolejną kryminalną zagadkę. Zamordowany zostaje redaktor prawicowej gazety Roman Binder. Następnego dnia ginie cenzor ze starostwa. Do Wydziału Śledczego, którym kieruje Maciejewski zostaje przydzielony podkomisarz Tomaszczyk z wydziału politycznego. Maciejewski od początku podejrzewa Tomaszczyka o to, że ten kopie pod nim dołki....
więcej mniej Pokaż mimo to
Tym razem przenosimy się do czasów, gdy Jack Ryan był jeszcze dzieckiem. Głównym bohaterem książki jest młody komandos John Terrence Kelly. Gdy z rąk narkotykowego gangu ginie jego dziewczyna, Kelly decyduje się na samotną krucjatę przeciwko narkotykowemu światu. Książka każe zadać sobie pytanie, co to jest zło. Czy zabójstwo mordercy, potencjalnego mordercy, też jest złem? Czy prawo dostatecznie nas chroni, czy musimy sami walczyć o swoje bezpieczeństwo?
Kelly'ego ściga całe FBI oraz miejscowa policja z ojcem Ryana na czele. Dodatkowo jako komandos Kelly wykonać musi niebezpieczną misję ratunkową w Wietnamie dla CIA. Czy wyjdzie z niej cało, czy wróci do domu? A jeśli wróci, to czy nie pozbawi się tym samym wolności?
Wartka akcja, wielkie emocje, niespodziewane zakończenie, które określić można stanem śmierci i zmartwychwstania bohatera. Książkę gorąco polecam.
Tym razem przenosimy się do czasów, gdy Jack Ryan był jeszcze dzieckiem. Głównym bohaterem książki jest młody komandos John Terrence Kelly. Gdy z rąk narkotykowego gangu ginie jego dziewczyna, Kelly decyduje się na samotną krucjatę przeciwko narkotykowemu światu. Książka każe zadać sobie pytanie, co to jest zło. Czy zabójstwo mordercy, potencjalnego mordercy, też jest złem?...
więcej Pokaż mimo to