Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Cenię sobie prostotę. Zawsze ją ceniłem.
Prostotę w różnych aspektach. Chyba najbardziej jednak w kwestiach kulinarnych.
Prosta, niewyszukana potrawa smakuje najbardziej. Smaku dodają odpowiednie przyprawy i sposób podania.
Podobnie jak w kulinariach jest również w literaturze. Mocno rozbudowane teksty, pełne „psychologicznej głębi” i polisemicznej intelektualnej papki są dla mnie niestrawne. Męczą mnie i powodują, że z trudem docieram do końca książki, bądź usypiam w trakcie lektury.
Tego typu przykre doznania nie groziły mi przy lekturze powieści Izabelli Frączyk „Jedną nogą w niebie” będącej trzecią i niestety ostatnią częścią trylogii „Stajnia w Pieńkach”, gdyż autorka
również lubi prostą kuchnię czemu daje wyraz zarówno w redagowanym przez siebie i Jagnę Rolską blogu „Świeżo napisane” jak i w swojej twórczości nakierowanej na zwykłego, szarego odbiorcę.
Dobrą książkę czyta się od dechy do dechy bez oglądania się na obiad czy potrzebę snu. Dobra książka wciąga czytelnika od pierwszych stron a ostatnia strona oznacza pożegnanie się z pasjonującą przygodą i wzbudza w czytającym złość na autorkę, że wyrwała Cię z pięknego snu, który przecież mógłby jeszcze trwać i trwać.
Kontynuacja przygód Magdy, jak zwykle borykającej się z wieloma trudnościami, kibicowanie jej zmaganiom o postawienie na nogi stajni w Pieńkach, śledzenie jej zawiłych związków z mężczyznami powoduje, że czytelnik ma wrażenie realnego uczestnictwa we wszystkich opisywanych zdarzeniach.
Nie będę opisywał fabuły książki, gdyż tę znajdziecie na okładce książki czy na portalach i blogach literackich. Ja dzielę się swoimi wrażeniami po lekturze powieści.
Prosty, nie przeintelektualizowany, język autorki, wartka, wielowątkowa akcja powieści, świetnie skonstruowane dialogi i charakterystyczne dla Izabelli Frączyk poczucie humoru czynią z jej książek świetną lekturę. Czytając Izę Frączyk możemy być pewni, że nie zabraknie emocji, wzruszeń, czasami bezdechu w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Pomimo emocji towarzyszących lekturze czytelnik odpoczywa gdyż, znając autorkę wie, że powieść musi zakończyć się happy endem. Albowiem Izabella Frączyk, co sama wielokrotnie podkreśla, nie cierpi złych zakończeń.
I tak jest również w najnowszej, mającej swą premierę 9 listopada, powieści „Jedną nogą w niebie”.
Z żalem żegnam się z bohaterami „Stajni w Pieńkach” i jednocześnie z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Izabelli Frączyk. Tym bardziej, że w zapowiadanych powieściach chce zmienić konwencję swojej dotychczasowej twórczości, odejść od schematu biednej, skrzywdzonej przez los kobiety i zaproponować nam przeciwstawny biegun. Bohaterowie wcale nie będą biedni, co nie znaczy, że ich życie będzie usłane różami a lektura powieści dostarczy nam mniej emocji.
Trzymam kciuki !!!

Cenię sobie prostotę. Zawsze ją ceniłem.
Prostotę w różnych aspektach. Chyba najbardziej jednak w kwestiach kulinarnych.
Prosta, niewyszukana potrawa smakuje najbardziej. Smaku dodają odpowiednie przyprawy i sposób podania.
Podobnie jak w kulinariach jest również w literaturze. Mocno rozbudowane teksty, pełne „psychologicznej głębi” i polisemicznej intelektualnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyż książkę rozpoczynającą się zdaniem: „Bywają dni, które pachną nagrzaną ziemią, smakują sokiem malin, ściekającym z palców, brzmią nadzieją szeptaną przez łagodny wiatr” trzeba jeszcze recenzować???
Czyż to jedno, wprowadzające, zdanie nie jest zapowiedzią wspaniałej literackiej uczty???
Z odpowiedzią na te pytania uporamy się bardzo szybko gdyż już od pierwszych stron powieści Agnieszki Walczak-Chojeckiej „Nie czas na pożegnanie” będącej trzecim i niestety ostatnim tomem znakomitej bałkańskiej sagi, zatapiamy się w poetyce opowieści o dalszych losach Jasminy i Dragana.
Autorka, prozaistka o duszy poetki, choć starała się zmniejszyć dawkę poetyki w swojej najnowszej powieści, na szczęście nie podołała zadaniu i, dotychczas najbardziej charakterystyczny rys jej pisarstwa jakim właśnie jest poetyka, w dalszym ciągu jest obecny w jej prozie. Dzięki temu powieść jak zwykle nie tylko się czyta, ale i wchłania każdym zmysłem.
Jednakże atrakcyjność powieści tkwi nie tylko w poetyce.
Tragiczne losy dwojga kochanków: Jasminy i Dragana wynikające z ich wojennych przeżyć w burzliwym okresie zawieruchy bałkańskiej lat 1992-1995 i opisane w dwóch pierwszych tomach zdawały się zbliżać do szczęśliwego końca. Autorka miała jednak inny zamysł i mocno je skomplikowała. Na tyle, że wydawać się już mogło, że podzielą oni tragiczny los Romeo i Julii.
Swoją drogą ciekaw jestem jak się czuła ciągle rzucając zakochanym kłody pod nogi?
Prawie kryminalny wątek, ciągła niepewność, nieustannie zmieniająca się akcja, napięcie i oczekiwanie wywołują w czytelniku chęć zajrzenia na ostatnie strony powieści, chęć upewnienia się, że historia zakończy się happy endem.
Czy jednak tak się stanie możecie się przekonać czytając najnowszą powieść Agnieszki Walczak-Chojeckiej „Nie czas na pożegnanie”. Niezależnie od tego z jakim finałem się zmierzycie na pewno nie będziecie zawiedzeni. To książka, którą czyta się z zapartym tchem, bez przerwy na kawę czy herbatę, nie myśląc o potrzebie snu.
To po prostu kawał dobrej literatury.

Czyż książkę rozpoczynającą się zdaniem: „Bywają dni, które pachną nagrzaną ziemią, smakują sokiem malin, ściekającym z palców, brzmią nadzieją szeptaną przez łagodny wiatr” trzeba jeszcze recenzować???
Czyż to jedno, wprowadzające, zdanie nie jest zapowiedzią wspaniałej literackiej uczty???
Z odpowiedzią na te pytania uporamy się bardzo szybko gdyż już od pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ileż trzeba było przeżyć żeby napisać taką powieść!
Ileż trzeba mieć w sobie miłości! Jak kochać! żeby na przekór wojnie, odległości, długotrwałemu rozstaniu kultywować w sobie uczucie i wreszcie połączyć się z mężczyzną swego życia.
Ileż trzeba mieć odwagi i determinacji żeby pojechać do ogarniętego wojenną pożogą kraju, do oblężonego miasta żeby spotkać się z ukochanym!
A wszystko to za sprawą filigranowej, wychowywanej dotąd w cieplarnianych warunkach dziewczyny.
„Chwila na miłość” Joanny Stovrag jest właśnie zapisem tej miłości.
Zapisem, bo nie jest to wymyślona historia, to nie literacka fikcja. To, o czym czytamy w książce, zdarzyło się naprawdę. Uczucia, z którymi mamy do czynienia na łamach powieści, targały autorką w rzeczywistości. Lęk o ukochanego był prawdziwym lękiem. Rozpacz na widok okaleczonego, ukochanego Sarajewa nie była wydumana.
Bo Joanna Stovrag pisze sercem historię swoją i swojego męża Sejo. Pisze sercem historię miłości pomiędzy Polką a Bośniakiem. Pisze sercem tragiczną historię Sarajewa i bałkańskiego konfliktu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Zakochana nie tylko w Bośniaku ale i w Bałkanach; ich kulturze, klimacie, historii, muzyce daje temu wyraz na kartach powieści. Tę miłość, i do męża i do Bałkanów, odczujemy na każdej stronie książki. Wraz z Joanną przemierzamy ulice i place multikulturowego Sarajewa, pijemy mocną i aromatyczną kafę, posilamy się cevapi i rozkoszujemy smakiem tufahije, wędrujemy po Bascarsija, słuchamy bałkańskiej muzyki. A wszystko to na tle prawdziwej, żarliwej i namiętnej ljubav czyli miłości.
Żaden, choćby najlepszy przewodnik, nie powie Wam tyle o Bałkanach co „Chwila na miłość”.
I jeszcze ten wiele mówiący tytuł. Bo chwila na miłość jest zawsze i wszędzie. Na przekór wojnie, na przekór piętrzącym się trudnościom, na przekór obawom. Bo miłość nie zna granic, radzi sobie z przeszkodami, nie patrzy na wyznanie i różnice kulturowe, pokonuje czas i przestrzeń – jest ponadwymiarowa.
Gorąco zapraszam do pełnego miłości świata Joanny i Sejo.
Polecam tę wzruszającą, przepojoną prawdziwymi emocjami opowieść o miłości, oddaniu, wojennym okrucieństwie i zarazem ludzkiej życzliwości; opowieść o naszych wyborach w chwilach próby; wreszcie opowieść o nadziei i przekonaniu, że zawsze jest chwila na miłość.

Ileż trzeba było przeżyć żeby napisać taką powieść!
Ileż trzeba mieć w sobie miłości! Jak kochać! żeby na przekór wojnie, odległości, długotrwałemu rozstaniu kultywować w sobie uczucie i wreszcie połączyć się z mężczyzną swego życia.
Ileż trzeba mieć odwagi i determinacji żeby pojechać do ogarniętego wojenną pożogą kraju, do oblężonego miasta żeby spotkać się z ukochanym!
A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cudowna opowieść o miłości, walce z własnymi ograniczeniami, poszukiwaniu tożsamości i uwalnianiu się z okowów środowiskowych konwenansów i własnych przekonań.
Joanna wiedzie ustabilizowane życie jako ceniona menedżer w międzynarodowej korporacji farmaceutycznej. Korporacyjny tygiel, gdzie liczą się jedynie pozycja i pieniądze, stanowi jej całe życie. Poświęcając się pracy nie ma czasu na życie prywatne. Okazjonalne romanse, w tym romans biurowy z żonatym Mateuszem zaspokajają jej potrzebę bliskości.
Kiedy, na wskutek intrygi fałszywej przyjaciółki, Joanna traci pracę a zaraz potem w mało elegancki sposób dochodzi do zerwania związku z Mateuszem, Joanna musi przewartościować całe swoje życie.
Aby złapać nieco oddechu wyjeżdża do rodziców do Zakopanego. Tam dochodzi do spotkania z Robertem, kolegą ze szkolnej ławy, który obecnie jest fotografem pracującym dla jednego z magazynów podróżniczych,. Ten, słysząc o kłopotach z pracą Joanny i wiedząc o jej zdolnościach literackich proponuje jej wyjazd do Tajlandii w charakterze dziennikarki. Dodatkowym bonusem jest to, że może z nią jechać jej przyjaciółka Iza. W międzyczasie Joanna nawiązuje bliską znajomość z Krzysztofem, przyjacielem jej byłego kochanka Mateusza. Uświadamia sobie, że jej uczucia wobec Krzysztofa przekraczają ramy koleżeństwa.
Do Joanny, urzeczonej Tajlandią, prostotą życia jej mieszkańców, malowniczością krajobrazów zaczyna docierać, że można żyć inaczej niż dotychczas, że korporacyjny świat ograniczał jej wolność i że tak naprawdę jej młodzieńcze marzenia były zupełnie inne. Zafascynowana, odkrytą przez nią w starożytnej stolicy Ajutthai, kamienną rzeźbą dziewczyny oplecioną korzeniami drzewa Joanna podlega duchowej przemianie. Dojrzewa w niej przekonanie, że najwyższy czas zerwać z dotychczasowym życiem, przewartościować priorytety, dać szansę sercu.
Na wskutek nieszczęśliwego splotu zdarzeń uczucia Joanny i Krzysztofa podlegają dramatycznej próbie. Czy pokonają trudności, czy odnajdą do siebie drogę, wreszcie czy miłość zwycięży???
Aż trudno uwierzyć, że „Dziewczyna z Ajutthai”, bo o niej mowa, jest debiutancką powieścią, uznanej już obecnie powieściopisarki Agnieszki Walczak-Chojeckiej.
Zgrabnie skonstruowana fabuła, znakomicie scharakteryzowane sylwetki bohaterów, celne dialogi znamionują niebagatelny talent literacki. W kolejnych swoich powieściach Agnieszka Walczak-Chojecka nie zawiodła pokładanych w niej nadziei.

Cudowna opowieść o miłości, walce z własnymi ograniczeniami, poszukiwaniu tożsamości i uwalnianiu się z okowów środowiskowych konwenansów i własnych przekonań.
Joanna wiedzie ustabilizowane życie jako ceniona menedżer w międzynarodowej korporacji farmaceutycznej. Korporacyjny tygiel, gdzie liczą się jedynie pozycja i pieniądze, stanowi jej całe życie. Poświęcając się pracy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jak u siebie” tak brzmi tytuł kolejnej powieści Izabelli Frączyk
I faktycznie, poczułem się jak u siebie w świecie Elizy, głównej bohaterki powieści.
Jak zwykle u tej autorki bohaterowie nie mają łatwego życia. I jak zwykle to życie zostaje przewrócone do góry nogami a sami bohaterowie muszą się czuć jakby jechali na rollercoasterze.
Eliza jest stateczną trzydziestolatką, uwielbianą przez pensjonariuszy ekskluzywnego domu seniora pielęgniarką. Wiedzie ustabilizowane życie u boku nudnego jak flaki w oleju partnera; Kiedy umiera jedna z jej ulubionych pacjentek okazuje się, że ta właśnie pacjentka obrała sobie za punkt honoru skomplikować życie Elizy i uczyniła ją swoja spadkobierczynią. Eliza przed przyjęciem spadku ogląda przedmiot spadku czyli elegancką przedwojenną willę. Zaraz jednak okazuje się, że trochę się pomyliła i obejrzała sąsiedni obiekt gdyż spadek dotyczył zapuszczonego hotelu Zacisze, rodem z lat siedemdziesiątych. Na dodatek w obiekcie tym rezyduje rosyjska mafia.
Na pomoc Elizie rusza jej serdeczna przyjaciółka Iga, która ma pojęcie o gastronomii ale o hotelarstwie już niekoniecznie. Ponieważ w spadku, oprócz hotelu, Eliza dostaje również diamenty może, po ich spieniężeniu, przystąpić do remontu hotelu.
Tu jednak pojawiają się nowe problemy. Po spadek zgłasza się syn spadkodawczyni i rzuca kłody pod nogi Elizy próbując skłonić ją groźbami i szantażem do sprzedaży nieruchomości.
W powieści nie brak oczywiście wątku miłosnego. Wszak autorką jest nie kto inny a Izabella Frączyk.
Jak potoczyły się losy Elizy i jej przyjaciółki Igi? Czy postawią hotel na nogi? Czy ominą pułapki zastawiane przez konkurenta do spadku? A miłość??? Co z miłością???
W książkach Izy Frączyk rodzi się wiele pytań. Odpowiedzi na większość z nich znajdujemy dopiero na ostatnich stronicach powieści. Jak w dobrych kryminałach.
Jak zwykle u tej autorki, mimo dramatyzmu niektórych sytuacji, czytelnik ma możność popłakania się ze śmiechu. Humor to nieodłączny element twórczości autorki „Jak u siebie”.
A że, jak zwykle fabuła jest ciekawie i dynamicznie skonstruowana a w warstwie dialogowej znajdziemy prawdziwe klejnoty powieść czyta się jednym tchem.
Jeśli więc zamierzacie ją przeczytać zagwarantujcie sobie kilka godzin czasu wolnego.

„Jak u siebie” tak brzmi tytuł kolejnej powieści Izabelli Frączyk
I faktycznie, poczułem się jak u siebie w świecie Elizy, głównej bohaterki powieści.
Jak zwykle u tej autorki bohaterowie nie mają łatwego życia. I jak zwykle to życie zostaje przewrócone do góry nogami a sami bohaterowie muszą się czuć jakby jechali na rollercoasterze.
Eliza jest stateczną trzydziestolatką,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Cień burzowych chmur” Edyty Świętek stanowi pierwszy tom pięcioczęściowej sagi o dziejach rodziny Szymczaków z podkrakowskiej wsi Pawlice.
Rodzina Szymczaków to miejscowi bogacze. Swój status osiągnęli dzięki ciężkiej pracy całej rodziny. W tym dochodzeniu do bogactwa rywalizowali z ziemiańską ale zubożałą rodziną Pawłowskich. Szymczakowie wyróżniali się na tle innych chłopów z Pawlic nie tylko bogactwem ale i wykształceniem i wielkopańskimi manierami. Powodowało to nie tylko zazdrość ale i zawiść większości gospodarzy. Rodzina Szymczaków szczególnie byłą solą w oku Bartłomieja Marczyka, który dzięki protekcji brata – funkcjonariusza UB robi wszystko aby uprzykrzyć życie rodziny Szymczaków i pozbawić ich ojcowizny. Dzięki niecnym zabiegom udaje mu się doprowadzić ich nie tylko do biedy ale i powoduje u członków znienawidzonej przez siebie rodziny wiele osobistych tragedii. Głowa rodziny Szymczaków Bronisław musi uciekać ze wsi i podejmuje pracę przy budowie Nowej Huty. To samo musi zrobić jego najmłodsza siostra Julcia zgwałcona przez Marczyka, który w międzyczasie zostaje kierownikiem miejscowej spółdzielni rolniczej - „kołchozu” i niepodzielnie rządzi wsią i okolicą.
Powieść osadzona jest w realiach przełomu lat 40 i 50 ubiegłego wieku. Fikcja literacka przeplata się z autentycznymi wydarzeniami nadając powieści rys historyczny.
Autorka nadaje powieści koloryt tamtych lat nie tylko w warstwie dialogowej ale i narracyjnej. Świadomie używa nieco archaicznego języka co powoduje, że czytelnik ma wrażenie, iż czyta powieść pisaną nie współcześnie a właśnie w tamtych, jakże tragicznych, ale i pięknych latach.
Melodyka powieści, ukazanie, mimo wielu elementów tragicznych, sielskości polskiej powojennej wsi, chłopskiej duszy, hierarchiczności wiejskiej społeczności zbliżona jest atmosferą do reymontowskich „Chłopów”. Mam wrażenie, że autorka odczuwa nostalgię za tamtą atmosferą i tamtymi czasy. Ja, czytając powieść, takową odczuwam.
Wieś jest jednak tylko punktem wyjścia do dalszych dziejów rodziny Szymczaków. Autorka ma możliwość skonfrontowania obrazu wsi z obrazem wielkiej socjalistycznej budowy. Tutaj bowiem z błota, rozszarpanych pól i sadów powstaje Nowa Huta – miasto człowieka socjalizmu. Tutaj, w zbieraninie głównie młodych ludzi z całej Polski dochodzi do scen jakby żywcem wyjętych z powieści o Dzikim Zachodzie – bójek, gwałtów, kradzieży, nierzadko morderstw czy pozbywania się niechcianych dzieci. Wielka budowa, oprócz ideowców przyciągnęła różne męty społeczne, uciekinierów przed sprawiedliwością, niebieskie ptaki, karierowiczów i dorobkiewiczów. Jakże szlachetnie na tym tle prezentują się Bronek i Julcia.
W powieści znajdziemy wiele wątków miłosnych. Nie jest to jednak miłość łatwa. Każdy z przypadków obarczony jest trudnościami, przeciwnościami losu, tragediami. Nie ma tu, jak na razie, happy endów.
Saga „Spacer Aleją Róż”, którą otwiera „Cień burzowych chmur” ma szansę zaistnieć na rynku wydawniczym i w świadomości czytelników i to różnych pokoleń. Porusza bowiem, rzadko obecną we współczesnej polskiej literaturze, tematykę polskiej wsi i transformacji ustrojowo-społecznych epoki stalinowskiej. O ile pozostałe części nie stracą impetu tomu pierwszego czeka nas pasjonująca lektura.

„Cień burzowych chmur” Edyty Świętek stanowi pierwszy tom pięcioczęściowej sagi o dziejach rodziny Szymczaków z podkrakowskiej wsi Pawlice.
Rodzina Szymczaków to miejscowi bogacze. Swój status osiągnęli dzięki ciężkiej pracy całej rodziny. W tym dochodzeniu do bogactwa rywalizowali z ziemiańską ale zubożałą rodziną Pawłowskich. Szymczakowie wyróżniali się na tle innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Tylko umarli wiedzą” Ryszarda Ćwirleja to bardzo zgrabnie skonstruowany kryminał z historią w tle. Autor zadał sobie niewątpliwy trud pieczołowitego odtworzenia miejsc i klimatu lat trzydziestych ubiegłego wieku na pograniczu polsko-niemieckim.
Akcja powieści toczy się głównie w niemieckim Schneidemühl (obecnie Piła). Tam to dochodzi do serii morderstw dokonywanych na działaczach Komunistycznej Partii Niemiec. Ponieważ za kilka dni miejscowość tę ma odwiedzić Adolf Hitler a w niedalekiej perpektywie mają się odbyć wybory do Reichstagu miejscowa policja zostaje postawiona w stan najwyższej gotowości. Wśród nich kapitan Carl Aschmutat, szef miejscowego Kripo. Od tego czy i jak szybko wyjaśni serię zabójstw zależy nie tylko jego kariera ale również przyszłość miejscowego gaulaitera NSDAP. Carl Aschmutat zwraca się więc z prośbą o pomoc do swojego przyjaciela poznańskiego policjanta Antoniego Fischera.
Komisarz Fischer z Wydziału Kryminalnego jest nie tylko policjantem ale współpracuje również z polskim wywiadem wojskowym. Ponieważ ma niewielki majątek w pobliżu Schneidemühl, jest przyjacielem kapitana Aschmutata i w połowie ma niemieckich przodków Antoni Fischer otrzymuje od polskiego wywiadu bardzo delikatną i trudną misję od której może zależeć los Rzeczypospolitej.
Czy jego misja się powiedzie? Czy seria zabójstw w Schneidemühl zostanie powstrzymana? I w końcu czy zostaną odkryci sprawcy i tło morderstw??? Pytania na te odpowiedzi znajdziecie w tej niezwykłej powieści.
Powieść brzmi jak mistrzowsko skomponowana symfonia. Bo jest w niej wszystko co w muzyce cenią melomani a w literaturze czytelnicy. Ekscytująca fabuła, skomplikowana intryga, tempo akcji i nieoczekiwane jej zwroty. Wszystko to okraszone świetnie skonstruowanymi dialogami z elementami humoru i po mistrzowsku oddanym klimatem i specyfiką klas społecznych, różnych grup zawodowych i etnicznych.
“Tylko umarli wiedzą” oprócz walorów czysto literackich niesie za sobą również walor edukacyjny, poznawczy wprowadzając nas w świat narodzin ruchu narodowosocjalistycznego u schyłku Republiki Weimarskiej.
W powieści tej czytelnik znajdzie wiele analogii do obecnej sytuacji w Polsce. Analogii tyleż celnych co zaskakujących.
Gorąco polecam.

„Tylko umarli wiedzą” Ryszarda Ćwirleja to bardzo zgrabnie skonstruowany kryminał z historią w tle. Autor zadał sobie niewątpliwy trud pieczołowitego odtworzenia miejsc i klimatu lat trzydziestych ubiegłego wieku na pograniczu polsko-niemieckim.
Akcja powieści toczy się głównie w niemieckim Schneidemühl (obecnie Piła). Tam to dochodzi do serii morderstw dokonywanych na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Temat poważnych, śmiertelnych wręcz chorób i samej śmierci bardzo rzadko staje się tematem powieści. Zwłaszcza we współczesnej polskiej literaturze. Ukazanie tragedii, która dotyka bezpośrednio chorego ale przecież również w nie mniejszym stopniu najbliższych jest dla autora zadaniem tyleż trudnym z literackiego punktu widzenia jak i z pewnością przeżyciem osobistym – wszak w swoich bohaterów powieściopisarz wkłada cząstkę swojej duszy a ponadto przygotowując materiał do książki ociera się o materię, z którą nie każdy z nas daje sobie radę.
Takiego karkołomnego zadania podjęła się Agnieszka Lis w swojej najnowszej powieści „Karuzela”. Uprzedzając wszelkie pytania dodam, że poradziła sobie z materią w sposób znakomity.
Autorka, stosując najprostsze środki wyrazu, nie epatując czytelnika wymyślnymi, wyciskającymi łzy z oczu opisami uzyskała porażający efekt. Powieść wciąga, wzrusza, przeraża, skłania do głębokiej refleksji, wyciska łzy.
Dodatkową wartością książki jest fakt zwrócenia uwagi na problem osób poważnie chorych w naszym otoczeniu, na nasze relacje z nimi, nasz sposób ich postrzegania i traktowania, wreszcie potrzebę przygotowania się, przygotowania rodziny a zwłaszcza dzieci do konfrontacji z ostatecznym.
Renata, główna bohaterka powieści, żyje w ciągłym pędzie. Jej życie, skoncentrowane na trójce dzieci, korporacyjnym mężu będącym gościem w domu, przedszkolu, szkole, obiadach, prasowaniu etc nie może wyglądać inaczej. Dlatego Renata nie ma czasu dla siebie. Nie ma go nawet wówczas gdy zaczyna obserwować niepokojące objawy utraty zdrowia. Dlatego odsuwa na dalszy plan konieczność przebadania się. Dopiero kiedy objawy choroby są już widoczne dla wszystkich poddaje się badaniom, których wynik brzmi dla niej jak wyrok: przewlekła, ostra forma białaczki. Czy nie jest za późno na leczenie? Czy organizm poradzi sobie z chorobą? Czy rodzina poradzi sobie z chorobą i brakiem Renaty w ich dotychczas uporządkowanym życiu? Czy choroba zmieni coś w relacjach rodzinnych i towarzyskich Renaty? Te pytania będą nurtowały czytelnika do końca powieści.
Autorka zaproponowała nam tytuł „Karuzela”. Bo,faktycznie życie Renaty przypominało karuzelę; w ciągłym pędzie, czasami na wariackich papierach. Potem, już chorując wciąż przeżywała karuzelę, tym razem uczuć kiedy to nadzieja przeplatała się ze zniechęceniem, wola walki z rezygnacją, radość ze smutkiem, prawda z fałszem.
Równie dobrym tytułem mogłyby być „Frędzle”. Renata bowiem ściga się ze śmiercią próbując ukończyć szal dla syna. Kiedy już zupełnie opada z sił pozostają jej do zrobienia już tylko frędzle, które w pewnym momencie urastają do rangi symbolu.
Pomimo tego, że czytelnik jest przygotowany na to, że finał powieści może być tragiczny jej zakończenie wstrząsa nami do głębi. Lubimy happy endy, często wręcz ich oczekujemy; tutaj jednak.....
„Karuzela” to powieść, którą na długo zapamiętam, którą będę jeszcze przeżywał i analizował nie raz.

Temat poważnych, śmiertelnych wręcz chorób i samej śmierci bardzo rzadko staje się tematem powieści. Zwłaszcza we współczesnej polskiej literaturze. Ukazanie tragedii, która dotyka bezpośrednio chorego ale przecież również w nie mniejszym stopniu najbliższych jest dla autora zadaniem tyleż trudnym z literackiego punktu widzenia jak i z pewnością przeżyciem osobistym – wszak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nigdy nie byłem w Sarajewie a mam przed oczyma jego widok. Nie byłem w Mostarze a chodzę po jego uliczkach. Na wyspie Hvar też nie dane mi było być a widzę we mgle jej zarys.
Siedzę w kavanie. palę sziszę, piję wściekle czarną i mocną kawę, zachwycam się słodkością bakławy, rozkoszuję smakiem cevapcici czy sarmy.
Wszystko to dzięki Sadze Bałkańskiej Agnieszki Walczak-Chojeckiej.
Miłość do Bałkanów, jej tradycji, kultury, folkloru, wreszcie kuchni przebija z każdej strony książki.
Drugi tom sagi „Nie czas na zapomnienie” jest kontynuacją losów dramatycznej miłości Jasminy i Dragana. Jasmina wyrywa się z oblężonego Sarajewa usiłując uwolnić ojca z rąk Serbów. Trafia do Mostaru, który w tym czasie też był już ogarnięty ogniem wojny. Próbując dowiedzieć się czegokolwiek o losie ukochanego Dragana i nosząc w łonie jego dziecko Jasmina dociera wreszcie po wielu perypetiach do Polski. Co jednak z Draganem?? Czy udało mu się przeżyć?? Czy przed Jasminą i jej i Dragana synem Vukiem jest jeszcze jakaś przyszłość??
W powieści pojawiają się nowi bohaterowie, nowe miejsca. Wciąż ten sam jest jednak obraz brutalnej wojny toczonej w Bośni. Wojny prowadzonej przez polityków, w którą uwikłani są jednak zwykli ludzie; wojny, która przynosi śmierć, niewyobrażalne cierpienia, zniszczenia ale również a może przede wszystkim wywraca do góry nogami wyobrażenia o otaczającym ofiary wojny świecie, o sąsiadach, którzy stają się wrogami, o przyjaciołach, w oczach których dostrzegają nieufność a nierzadko i nienawiść.
Po lekturze tej przejmującej książki trudno nie zadać sobie pytania czemu to wszystko służy, kto jest ofiarą a kto katem w tej bałkańskiej wojnie, co takiego staje się z ludźmi, że zamieniają się w dzikie bestie. Co drzemie w człowieku, który z artysty staje się mordercą?
Pasjonując się zawikłanymi losami bośniackiej Chorwatki i Serba musimy jednak pamiętać, że w powieściach tworzących Sagę Bałkańską to tło jest najważniejsze, to ono tworzy obraz powieści, to ono jest zbiorowym bohaterem.
Już sam tytuł „Nie czas na zapomnienie” unaocznia nam, że to co wydarzyło się na Bałkanach w tragicznych latach 1992-1995 nie może zostać zapomniane. Nie wolno nam zapomnieć nie tylko o ofiarach tego kataklizmu, nie tylko o stratach materialnych i kulturowych ale i i przyczynach konfliktu, jego sprawcach i mocno spóźnionej i mało stanowczej reakcji międzynarodowej.
Nie czas zapomnieć tym bardziej, że i obecnie w Europie i w samej Polsce odżywają nastroje nacjonalistyczne, agresja wobec inności a więc i wobec innych kultur, religii, koloru skóry. W Bośni tak właśnie się zaczęło.
Agnieszka Walczak-Chojecka, mimo brutalności fabuły, jak zwykle epatuje poetyką. Poprzez ten dyskretny a jednak wyraźny poetycki nastrój zaciąga jak gdyby woal nad brudem wojny, próbując stępić wymowę tragicznych faktów. Czysta narracja, bez tych poetyckich ozdobników, byłaby wręcz reportażowa, natomiast spod pióra autorki wyłania się obraz pełen wzruszeń, emocji, romantyzmu. Jednak bez cienia patosu czy ckliwości. To się nazywa sztuka. Sztuka pisarska.
Polecam wszystkim podróż po Bałkanach czasów pokoju i wojny, podróż po pełnych uroku i zapachów uliczkach i kawiarniach bośniackich miast, wreszcie podróż po meandrach ludzkiej duszy z wielką miłością w tle.

Nigdy nie byłem w Sarajewie a mam przed oczyma jego widok. Nie byłem w Mostarze a chodzę po jego uliczkach. Na wyspie Hvar też nie dane mi było być a widzę we mgle jej zarys.
Siedzę w kavanie. palę sziszę, piję wściekle czarną i mocną kawę, zachwycam się słodkością bakławy, rozkoszuję smakiem cevapcici czy sarmy.
Wszystko to dzięki Sadze Bałkańskiej Agnieszki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miłosnych perypetii kolejnych bohaterek Izy Frączyk ciąg dalszy. Tym razem w przeuroczej, ociekającym wspaniałym humorem powieści „Do trzech razy sztuka”.
Anna sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, nie jest to jednak zajęcie, które by ją satysfakcjonowało. Pewnego dnia popełnia fatalną w skutkach pomyłkę i bez żalu rezygnuje z pracy w ubezpieczeniach. Na domiar złego przyłapuje na zdradzie mężczyznę, z którym za dwa tygodnie miała brać ślub. Aby otrząsnąć się po przeżyciach wyjeżdża na krótkie wakacje do Maroka. Dzięki uzyskanym w trakcie urlopu informacjom zatrudnia się w krakowskim oddziale międzynarodowej korporacji farmaceutycznej, w której pomimo rzucanych jej pod nogi kłód osiąga znakomite wyniki. Do tego nawiązuje kontakt z właścicielem sieci supermarketów i aptek, którego wszyscy w korporacji się boją, To dodaje jej skrzydeł i winduje w hierarchii korporacji.
Anna zakochuje się w Grzegorzu, który okazuje się być dyrektorem finansowym w jej korporacji. Muszą więc ukrywać swój związek gdyż związki pomiędzy pracownikami są źle widziane w tego typu firmach. Wokół Anny kręci się również Artur - szef działu IT korporacji. Pracując w firmie farmaceutycznej Anna czuje się coraz bardziej wykorzystywana, panujące tak stosunki międzyludzkie i różnorakie układy są jej obce, na dodatek bezwiednie zostaje wciągnięta w różne intrygi. W wyniku jednej z tych intryg dowiaduje się, że ukochany przez nią Grzegorz zdradza ją, w dodatku zostaje aresztowany za domniemane oszustwa finansowe.
Czy Anna da sobie radę w korporacyjnym wyścigu szczurów, czy nadaje się do roli menadżera w środowisku, które próbuje ją połknąć, czy wreszcie znajdzie miłość i ureguluje swoje życie prywatne?
Izabella Frączyk, która sama ma za sobą długi epizod korporacyjny, w bardzo sugestywny sposób pokazuje nam świat korporacyjnych realiów. Świat, w którym człowiek jest traktowany przedmiotowo, w którym aż roi się od ukrytych wrogów i fałszywych przyjaciół, gdzie trwa nieustanny wyścig szczurów, w którym w bezwzględny sposób eliminuje się tych, którzy, w tym wyścigu nie nadążają.
Jak zwykle u Izy Frączyk wiodącym motywem jej powieści jest miłość i różnorakie perypetie z nią związane. Sprawy uczuciowe w powieściach autorki nigdy nie są proste. Uczucia głównych bohaterek zazwyczaj meandrują w gąszczu przeróżnych trudności życiowych, zdrad, intryg, zmieniających się partnerów. Zawsze jednak kończą się happy endem niosąc przesłanie, że każdą przeciwność losu można pokonać i że warto czekać na wymarzoną miłość.

Miłosnych perypetii kolejnych bohaterek Izy Frączyk ciąg dalszy. Tym razem w przeuroczej, ociekającym wspaniałym humorem powieści „Do trzech razy sztuka”.
Anna sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, nie jest to jednak zajęcie, które by ją satysfakcjonowało. Pewnego dnia popełnia fatalną w skutkach pomyłkę i bez żalu rezygnuje z pracy w ubezpieczeniach. Na domiar złego przyłapuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bałkański kocioł to powszechnie używany skrót na określenie sytuacji geopolitycznej na Bałkanach w wiekach XIX i XX. Po rozpadzie tzw. bloku wschodniego sytuacja na Bałkanach zaogniła się do tego stopnia, że poszczególne kraje składowe federacji Jugosławii ogłosiły niepodległość. Z decyzjami Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny nie pogodzili się zamieszkujący te tereny Serbowie i ogłosili secesję od tych krajów, tworząc separatystyczne republiki oraz doprowadzając do wojny na terenie Chorwacji i Bośni.
Ten niezwykle trudny i tragiczny w skutkach temat porusza Agnieszka Walczak-Chojecka w swojej Sadze Bałkańskiej. Pierwszy tom sagi „Nie czas na miłość” rozgrywa się w stolicy Bośni i Hercegowiny – Sarajewie. Na tle miłości Chorwatki Jasminy i Serba Dragana ukazuje tragiczne losy mieszkańców obleganego przez Serbów miasta. Miłość pomiędzy przedstawicielami zwaśnionych, walczących ze sobą stron w tamtym czasie nie miała prawa się zdarzyć. Ale zdarzyła się i trwała mimo przeciwności losu i niechęci rodzin zakochanych. Historia uczucia młodych ludzi stanowi pretekst do ukazania namiętności , instynktów i uprzedzeń tkwiących w ludziach, którzy żyli do tej pory obok siebie w dobrosąsiedzkich stosunkach a wystarczyła iskra aby wzbudzić w nich najgorsze instynkty pozwalające zabijać, gwałcić, grabić.
Makabryczność sytuacji, scen i zachowań na całe szczęście osłabia czasami wręcz poetycka narracja autorki. Agnieszka Walczak-Chojecka pomimo całej grozy wojny stara się ukazać dobre strony ludzkiej psychiki, świat wojny konfrontuje ze światem sztuki, teatru, niechlubnej Alei Snajperów przeciwstawia głęboką miłość pomiędzy głównymi bohaterami. Chociaż może głównymi bohaterami wcale nie są Jasmina i Dragan a jest nim bombardowane, rozstrzeliwane, niszczone i palone Sarajewo.
Autorka, z pewnością z rozmysłem, wprowadza aurę antycznej tragedii czy szekspirowskiego dramatu przez co powieść zyskuje na poetyce zacierając po trosze tragiczny obraz tamtych dni i wydarzeń.
Z pewnością jest to pozycja, która przemawia do nas, zmusza do refleksji, wywołuje przeróżne, często ambiwalentne uczucia. A wszak o to chodzi w pisarstwie. Dobrym pisarstwie.
Gorąco polecam i zachęcam do przeczytania.

Bałkański kocioł to powszechnie używany skrót na określenie sytuacji geopolitycznej na Bałkanach w wiekach XIX i XX. Po rozpadzie tzw. bloku wschodniego sytuacja na Bałkanach zaogniła się do tego stopnia, że poszczególne kraje składowe federacji Jugosławii ogłosiły niepodległość. Z decyzjami Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny nie pogodzili się zamieszkujący te tereny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Siostra mojej siostry” szósta z powieści autorstwa Izy Frączyk to moim skromnym zdaniem bezsprzecznie najlepsza powieść z jej literackiego dorobku.
Wielowątkowa wartka akcja, świetnie nakreślone portrety psychologiczne bohaterów, zderzenie dwóch światów i egzystencji w zapadłej bieszczadzkiej wiosce i metropolitarnej Warszawie, szczerość i prostolinijność skonfrontowana z obłudą i cynizmem dały wspaniałą ucztę czytelniczą.
Hanka, młoda samotna dziewczyna o artystycznej duszy, z bieszczadzkiej wioski, borykająca się z trudnościami dani codziennego, bez stałego źródła utrzymania, odcięta od świata i jego cywilizacyjnych zdobyczy próbuje wiązać koniec z końcem i utrzymać się na powierzchni życia. W jej wiosce a więc i jej życiu pojawia się przystojny Marcin, za namową i przy pomocy którego Hanka zmienia swoje życie na tyle, że łapie oddech finansowy. Dziewczyna wraca do malarstwa i w tym upatruje swoją szansę na lepszą przyszłość.
W jej nieco już, wydawałoby się, ustabilizowane życie wdziera się jednak Klara – jej przyrodnia siostra, o istnieniu której nie miała pojęcia. Klara jest celebrytką, kobietą z pierwszych stron gazet, znaną telewizyjną gwiazdą. Jest również wredną, zimną, cyniczną suką dążącą do celu po trupach, nie zważającą na nikogo koniunkturalistką wykorzystującą innych do osiągnięcia własnych celów. Ponieważ w jednym z programów Klara zalicza spektakularną wpadkę, za namową swojej menadżerki, próbuje wykorzystać Hankę do powrotu na wyżyny show biznesu.
W tym celu, wykorzystując przymusowe położenie Hanki, proponuje jej pełnienie roli gosposi w jej warszawskim apartamencie. Hanka godzi się na warunki Klary i wyjeżdża do Warszawy.
Tu jej życie nabiera przyspieszenia i zmienia się diametralnie. Przez przypadek otrzymuje pracę w telewizji, kariera w telewizji rozwija się w oszałamiającym tempie, wokół niej zaczynają kręcić się atrakcyjni mężczyźni, jednakże Klara ciągle miesza w życiu Hanki i wbija jej przysłowiowy nóż w plecy.
Poznany w Bieszczadach skromny, wydawałoby się Marcin, okazuje się właścicielem międzynarodowego konsorcjum, kochanek Klary – Hubert zaczyna przejawiać większe zainteresowanie Hanną niż jej siostrą, do tego Hanna wiązana jest ze swoim szefem Oskarem.
Hanka przeżywa burzę uczuć. Szaleje za Marcinem, lubi przebywać w towarzystwie Huberta i jego dzieci a do tego jest adorowana przez Oskara.
Jak potoczą się dalsze losy Hanki? Czy jej miłosne perypetie znajdą swój szczęśliwy finał? Czy relacje między siostrami poprawią się czy też doprowadzą do tragedii???
O tym dowiecie się po przeczytaniu „Siostry mojej siostry”.
Zapewniam, że będzie to urzekająca wyprawa po meandrach ludzkiej psychiki, wyprawa do tygielka celebryckiego światka okraszona zaskakującym zakończeniem.

„Siostra mojej siostry” szósta z powieści autorstwa Izy Frączyk to moim skromnym zdaniem bezsprzecznie najlepsza powieść z jej literackiego dorobku.
Wielowątkowa wartka akcja, świetnie nakreślone portrety psychologiczne bohaterów, zderzenie dwóch światów i egzystencji w zapadłej bieszczadzkiej wiosce i metropolitarnej Warszawie, szczerość i prostolinijność skonfrontowana z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marylka, młoda, atrakcyjna kobieta, choć sama ma wiele uwag i wątpliwości co do swojej atrakcyjności, wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Po przykrym doświadczeniu z narzeczonym, który porzucił ją kiedy dowiedział się, że Marylka nie może mieć dzieci, nie szuka przygód i trzyma mężczyzn na dystans. Jest jedną z najbardziej cenionych pracowników agencji reklamowej z szansami na dużą karierę . Młoda, piękna, spełniająca się zawodowo, finansowo niezależna, pogodzona już z myślą, że nie może być matką Marylka ma wszystko o czym może marzyć dziewczyna w jej wielu. Swój instynkt macierzyński może realizować opiekując się nastoletnim bratankiem Kubą gdyż jego ojciec a brat Marylki po wypadku leży w szpitalu a jego rehabilitacja trwa miesiące.
Spokojny, unormowany tryb życia mąci jedynie perspektywa końca świata, który według przepowiedni Majów ma niedługo nastąpić i uciążliwy żeby nie powiedzieć upierdliwy i bardzo wymagający główny klient Marylki Krzysztof Gawłowicz - mieszkający w Szwajcarii milioner, właściciel ekspansywnej sieci gastronomicznej.
Realizując jedno ze zleceń agencji Marylka wyjeżdża do Sopotu gdzie, ulegając okolicznościom, nawiązuje romans ze swoim współpracownikiem, agencyjnym lowelasem Marcelem. Po powrocie z Sopotu zakochanej Marylce pozostaje tęsknota gdyż Marcel, nie uprzedzając jej o niczym, wyjeżdża na kilkutygodniowe szkolenie do Madrytu.
Marylka zaproszona przez Gawłowicza wylatuje do Szwajcarii. Na miejscu okazuje się, że Krzysztof, którego Marylka wyobrażała sobie jako nadętego, bogatego bufona jest przemiłym a do tego niezwykle atrakcyjnym mężczyzną. Na dodatek jest nią wyraźnie zainteresowany.
Marcel, po weekendzie w Sopocie, nie odzywa się, , Marylka dowiaduje się, że pomimo wcześniejszej diagnozy lekarskiej o bezpłodności jest w ciąży a Krzysztof oferuje jej atrakcyjne zatrudnienie w jego konsorcjum.
Jak potoczą się losy Marylki? Jakie decyzje podejmie? Czy zwiążę się z którymś z adorujących ją mężczyzn? Wreszcie czy znajdzie szczęście i prawdziwą miłość?
O tym dowiecie się po lekturze powieści Izy Izabella Frączyk „Koniec świata”.
Jak zwykle u Izy Frączyk znajdziecie ciekawie skonstruowaną fabułę podaną z pewną dozą humoru i ironii, napisaną lekkim piórem, z dużą znajomością reguł rządzących korporacjami i zagadnień mody – jakże atrakcyjnych dla kobiet.
Autorka nie ma ambicji tworzenia wielkiej, ambitnej literatury. „Koniec świata” to lekka, łatwa i przyjemna powieść dla kobiet.

Marylka, młoda, atrakcyjna kobieta, choć sama ma wiele uwag i wątpliwości co do swojej atrakcyjności, wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Po przykrym doświadczeniu z narzeczonym, który porzucił ją kiedy dowiedział się, że Marylka nie może mieć dzieci, nie szuka przygód i trzyma mężczyzn na dystans. Jest jedną z najbardziej cenionych pracowników agencji reklamowej z szansami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Droga siostrzyczko,
odbyłem właśnie fascynującą podróż. Podróż w towarzystwie uroczej Aleksandry, którą od tej pory będę nazywał Olą. Ola trochę skomplikowała sobie życie rezygnując z pracy w korporacji po rozwodzie z mężem, który również w tej korporacji był zatrudniony. W firmie tej robiła oszałamiającą karierę ale nie mogła pracować razem ze swoim byłym. Do tego jeszcze zmuszona była opuścić mieszkanie, w którym mieszkała z mężem. Nieźle ją to podłamało. Dlatego zgodziła się objąć posadę wiceprezesa fabryki win na głębokiej prowincji. Liczyła na to, że stanie tam na nogi, odbije się od dna i wróci w glorii chwały do Warszawy. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej ponura niż sobie wyobrażała. Fabryka markowych win okazała się zwykłą, do tego podupadającą wytwórnią najpodlejszych jaboli, służbowe mieszkanie było rozwalającą się klitką, a o służbowym aucie i innych zdobyczach techniki mogła tylko pomarzyć. Do tego jej przełożony okazał się nałogowym alkoholikiem a mieścina, w której wylądowała przypominała typowe miasteczko z okresu PRL-u. Ola oczywiście nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość i za wszelką cenę postanowiła wrócić do wielkiego świata. Pobyt w wytwórni win potraktowała jako krótkotrwały epizod w swoim życiu. Jako osoba na świeczniku w lokalnym światku zaczęła bywać na obowiązkowych imprezach towarzyskich powoli poznając ludzi i zwyczaje panujące, w tym jakże odległym od jej dotychczasowego życia, świecie. Ku własnemu zaskoczeniu zaczęła odkrywać pozytywne strony życia na prowincji, zaprzyjaźniła się z kilkoma osobami, zaczęła wyprowadzać wytwórnię win na prostą. Okazało się, że Ola zaczęła doceniać rzeczy, które do tej pory jej umykały: uroki przyrody, satysfakcję z luźnego, nie ograniczonego konwenansami, stylu życia, normalne relacje międzyludzkie, normowany czas pracy. Ponieważ Ola to atrakcyjna kobieta zaczęli kręcić się wokół niej mężczyźni co mogło sprowadzić na Olę kolejne problemy albo wielką miłość. Na dodatek Ola odkryła zwłoki jednego ze swoich pracowników, który jak się okazało został zamordowany. Kryminalny wątek jej życia zakończył się w sposób zgoła sensacyjny. Równie ciekawie wyglądały jej perypetie sercowe.
Ale o szczegółach, droga siostrzyczko, dowiesz się z książki Izy Frączyk „Dziś jak kiedyś”. Bo to właśnie z tą książką odbyłem tę urzekającą przygodę. Gorąco polecam Ci pójście moim śladem i wybranie się w podróż z powieścią Izy. Nie wstawiaj tylko obiadu ani nie planuj na kilka godzin żadnych innych zajęć bo nie oderwiesz się od książki.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Twój brat.

Droga siostrzyczko,
odbyłem właśnie fascynującą podróż. Podróż w towarzystwie uroczej Aleksandry, którą od tej pory będę nazywał Olą. Ola trochę skomplikowała sobie życie rezygnując z pracy w korporacji po rozwodzie z mężem, który również w tej korporacji był zatrudniony. W firmie tej robiła oszałamiającą karierę ale nie mogła pracować razem ze swoim byłym. Do tego jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie dziwię się, że powieść „Kobiety z odzysku” Izy Frączyk po pięciu latach od premiery wciąż jest chętnie kupowana i czytana. Szalone przygody trzech zwariowanych przyjaciółek porywają czytelnika od pierwszych stron powieści.
Trzy zupełnie różne kobiety, o odmiennych osobowościach, z różnym bagażem doświadczenia życiowego (wdowa, rozwódka i i była żona bigamisty), różnych temperamentach łączy jedno: są zdeklarowanymi przyjaciółkami.
Każda z nich jest kobietą po przejściach. Każda z nich mogłaby powiedzieć, że jej życie się skończyło i niczego dobrego już od niego nie oczekują. Wyjeżdżają na wczasy do Egiptu i w życiu każdej z nich następuje gwałtowne przyspieszenie, nadchodzą diametralne zmiany, dzieją się rzeczy, które zadają kłam ich pesymistycznemu patrzeniu w przyszłość.
Iza Frączyk nie byłaby sobą gdyby nie wprowadziła zamieszania w życiu swoich bohaterek poprzez karkołomne skonstruowanie fabuły. Nie byłaby sobą gdyby nie zrobiła tego przy użyciu ogromnych pokładów humoru, co jest już cechą charakterystyczną jej pisarstwa.
Humor to jakby ślad linii papilarnych autorki w jej powieściach – jedyny, niepowtarzalny. To jak pieczęć lakowa na dawnym dokumencie - nie do podrobienia.
Z książek Izy Frączyk każdorazowo przebija optymizm, wiara w lepsze jutro. Motto jej twórczości winno brzmieć: Nieważne co było, ważne co będzie. W tle jej pisarstwa zawsze słychać przebój Boba Marleya „Don't worry, be happy”. Oprócz nieprzebranych pokładów humoru, wiara w lepszą przyszłość, w aklimatyzacyjne zdolności bohaterek jej powieści, przekonanie, że z każdej, nawet najtragiczniejszej, sytuacji jest jakieś wyjście a nawet dwa jest tym co najbardziej cenię sobie w jej pisarstwie.
Tracisz wiarę w siebie, w lepsze jutro??? Masz chandrę czy totalnego doła??? Uważasz, że masz pecha???? A może sądzisz wręcz, że Zycie straciło sens???
Sięgnij po powieść „Kobiety z odzysku”. Ona sprawi cuda. Odżyjesz !!!!

Nie dziwię się, że powieść „Kobiety z odzysku” Izy Frączyk po pięciu latach od premiery wciąż jest chętnie kupowana i czytana. Szalone przygody trzech zwariowanych przyjaciółek porywają czytelnika od pierwszych stron powieści.
Trzy zupełnie różne kobiety, o odmiennych osobowościach, z różnym bagażem doświadczenia życiowego (wdowa, rozwódka i i była żona bigamisty), różnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Izabella Frączyk zaczęła od razu od wysokiego „C”.
„Szczęście w nieszczęściu” czyli debiutancka powieść „Pokręcone losy Klary” w nowym, uzupełnionym wydaniu zadziwia tempem i zwrotem akcji, szalonymi pomysłami pary przyjaciółek i humorem rodem z Monty Pythona.
Wielbiciele Izy Frączyk wiedzą już, że cechą charakterystyczną jej twórczości jest specyficzny humor przebijający z jej powieści. Nawet w momentach dramatycznych autorka z powodzeniem wplata humorystyczne elementy przez co czytelnik zamiast płakać z nieszczęścia płacze ze śmiechu. Gdyby Iza Frączyk pisała kryminały to bardzo blisko byłoby jej do Joanny Chmielewskiej czy Alka Rogozińskiego.
Pod przykrywką humoru autorka przemyca jednak poważne treści, przemyca problemy, z którymi kobiety borykają się na co dzień. W przypadku tej powieści to przede wszystkim zaufanie w relacjach damsko-męskich, obawy przed nietrafionym lokowaniem swoich uczuć, lęk przed odrzuceniem i samotnością,
Główne przesłanie powieści sprowadza się do konstatacji, że nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło. Klara, główna bohaterka powieści wiedzie ustabilizowane życie. Wydaje się, że ma wszystko o czym może marzyć kobieta: urodę, dobrą pracę, atrakcyjnego, bogatego partnera. Z dnia na dzień okazuje się, że to tylko ułuda. Klara traci pracę, życiowy partner okazuje się niegodnym zaufania oszustem a na dodatek w trybie ekspresowym musi opuścić zajmowane mieszkanie. Chcąc nie chcąc, za namową serdecznej przyjaciółki, Klara zamieszkuje w zrujnowanym domku, który odziedziczyła po babci. I tu następuje zwrot akcji. I choć po drodze przyjdzie jej przeżyć jeszcze ogromne rozczarowanie to happy end jest nieunikniony. Iza Frączyk mówi nam: nasze problemy to nie koniec świata, nie ma sytuacji bez wyjścia, czasami jesteśmy doświadczani żeby zostać wynagrodzonymi.
Powieść tchnie optymizmem, bawi humorem, momentami zaskakuje, generalnie niesie nadzieje.
Dla mnie miarą dobrej powieści są dialogi. One są solą powieści. U Izy Frączyk dialogi są jakby naturalnym skutkiem sytuacji. Czytelnik ma wrażenie, ze to z nim rozmawia autorka, że w każdej chwili możemy się w ten dialog włączyć a mimo to konstrukcja literacka nie ucierpi. A to dzięki temu, że te dialogi są tak zwyczajnie ludzkie, prowadzone językiem jakim na co dzień mówi większość z nas, bez zadęcia, bez upiększeń, bez wymyślnych figur retorycznych.
Pamiętacie program „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”???? Wielu z nas się podobał. Myślę, że literatura lekka, łatwa i przyjemna w wydaniu Izy Frączyk też Wam się spodoba.
Zachęcam do lektury.

Izabella Frączyk zaczęła od razu od wysokiego „C”.
„Szczęście w nieszczęściu” czyli debiutancka powieść „Pokręcone losy Klary” w nowym, uzupełnionym wydaniu zadziwia tempem i zwrotem akcji, szalonymi pomysłami pary przyjaciółek i humorem rodem z Monty Pythona.
Wielbiciele Izy Frączyk wiedzą już, że cechą charakterystyczną jej twórczości jest specyficzny humor przebijający z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Główna bohaterka powieści „Koncert cudzych życzeń” Izabelli Frączyk - Magda to kobieta jak wiele innych: zabiegana, zapracowana, zajmująca się domem, dbająca o rodzinę. W miarę zadowolona ze swojego życia. Ten obraz psuje utrata pracy, teściowa jak z kawałów o teściowych i mąż maminsynek, którego jednak Magda darzy szczerym uczuciem.
Życie jednak lubi nas zaskakiwać i tak też dzieje się w przypadku Magdy. Wraz z siostrą otrzymuje w spadku po swojej babci stadninę koni. Okazuje się jednak, że stadnina to obraz nędzy i rozpaczy, nie rokuje żadnych nadziei na doprowadzenie jej do stanu używalności, a ponadto obciążona jest długami.
Magda postanawia jednak, wbrew rodzinie, a początkowo chyba nawet wbrew sobie utrzymać stadninę i utworzyć z niej swój azyl. Ta decyzja całkowicie zmienia jej życie.
Nie będę zdradzał dalszych losów Magdy i jej otoczenia. Przeczytajcie sami.
Autorka tak operuje słowem, że czytając powieść miałem nieodpartą ochotę rzucić wszystko i przenieść się na wieś. Rzecz nie w sielskości życia na wsi, bo takiego obrazu autorka nam nie prezentuje, czasami wręcz odwrotnie. To raczej umiejętna gra na emocjach czytelnika, prowadzenie akcji w taki sposób, że czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, utożsamia się z jej bohaterami, jak gdyby współgra w sztuce stworzonej przez autorkę. W trakcie czytania czasami miałem wrażenie jakbym uczestniczył w przedstawieniu Teatru Laboratorium J. Grotowskiego, stawałem się współuczestnikiem. To dużą sztuka tak skomponować i poprowadzić literacko powieść żeby z czytelnika stworzyć uczestnika. Izabelli Frączyk to się udało i mam wrażenie, że przyszło jej to bardzo łatwo, jakby mimochodem.
Nie wspominałbym o tym, że w takim kreowaniu powieści dużą rolę odgrywa specyficzne poczucie humoru autorki ponieważ od tej strony dała się poznać już dawno. Nie mogę jednak pominąć sceny „sprzedaży” samochodu Magdy gdyż tak „szwejkowskiego” humoru nie spotkałem dawno w literaturze, chyba, że w czeskiej. Dla tego jednego fragmentu warto przeczytać „Koncert”.
Wkomponowanie w akcję wątku kryminalnego przydało powieści smaczku, jak dodanie pieprzu do zupy. Bez tego wątku powieść byłaby fajna ale z historią kryminalną jest jeszcze lepsza.
Reasumując: cieszę się, że opisana powieść jest pierwszą z cyklu „Stajnia w Pieńkach” gdyż z wielką przyjemnością czekać będę na dalsze losy bohaterów, aby żyć ich życiem, emocjonować się ich przeżyciami, kibicować stadninie w Pieńkach.
Już niedługo tom drugi sagi „Spalone mosty”. Czekam z utęsknieniem.

Główna bohaterka powieści „Koncert cudzych życzeń” Izabelli Frączyk - Magda to kobieta jak wiele innych: zabiegana, zapracowana, zajmująca się domem, dbająca o rodzinę. W miarę zadowolona ze swojego życia. Ten obraz psuje utrata pracy, teściowa jak z kawałów o teściowych i mąż maminsynek, którego jednak Magda darzy szczerym uczuciem.
Życie jednak lubi nas zaskakiwać i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mówią, trening czyni mistrza. Coś w tym jest.
„Riese, tam gdzie śmierć ma sowie oczy” to jedenasta powieść Jolanty Marii Kalety. Bez wątpienia najlepsza.
Z każdą kolejną powieścią autorka coraz bardziej rozwija skrzydła. Literacko powieści są coraz lepiej skonstruowane, w każdej z nich z łatwością rozpoznać można jej indywidualny styl, co stanowi o klasie autorki.
„Riese...”, będę używał tego skrótu, to jak większość utworów tej autorki powieść sensacyjno-przygodowa z elementami sfabularyzowanych autentycznych wydarzeń z powojennych dziejów Dolnego Śląska.
Powieść o naprawdę niezwykle kunsztownie skonstruowanej, wielowątkowej fabule, wartkiej akcji, niespodziewanym finale, rozgrywająca się w dwóch wymiarach czasowych, tuż po wojnie i w roku 1992 osnuta jest wokół do tej pory nie rozwiązanych tajemnicach związanych z największym projektem górniczo-budowlanym realizowanym przez hitlerowską Rzesze w Górach Sowich, będących częścią Sudetów.
Jest ona jednocześnie peanem na cześć ofiar stalinowskiego terroru, więzionych, torturowanych i mordowanych przez Ubowskich i NKWDowskich oprawców.
Najważniejszym jednak przesłaniem powieści jest uzmysłowienie czytelnikowi, że nic nie musi być takim na jakie wygląda, że każde zdarzenie, sytuacja, fakt mogą mieć drugie a często i trzecie dno. Rzeczywistość może okazać się fikcją, a fikcja.... cóż..... wcale nią być nie musi.
Gorąco zachęcam do lektury tej powieści.
Pięćset stron łyknąłem w jedną noc. Wam też to grozi

Mówią, trening czyni mistrza. Coś w tym jest.
„Riese, tam gdzie śmierć ma sowie oczy” to jedenasta powieść Jolanty Marii Kalety. Bez wątpienia najlepsza.
Z każdą kolejną powieścią autorka coraz bardziej rozwija skrzydła. Literacko powieści są coraz lepiej skonstruowane, w każdej z nich z łatwością rozpoznać można jej indywidualny styl, co stanowi o klasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ja, kochanka” Karoliny Wilczyńskiej.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o kolejnej powieści Karoliny Wilczyńskiej „Ja, kochanka” reklamowanej jako erotyk na początku miałem obawy czy to nie będzie polska wersja „50 twarzy Greya”. To byłaby tragedia.... Z drugiej strony znając dotychczasową twórczość Karoliny i wielokrotnie z nią rozmawiając poznałem ją jako kobietę, która nie byłaby w stanie stworzyć niczego co można by porównać z Greyem. Mimo wszystko z pewną obawą przystąpiłem do czytania tej powieści. Z obawą tym większą, że prowokujący tytuł „Ja, kochanka” jakby z góry narzucał postrzeganie bohaterki przez pryzmat autorki. Jak gdyby Karolina dawała sygnał: to ja, ja sama wypełniam łamy tej powieści. Od razu przyszła jednak refleksja, że nie jest to literatura faktu, reportaż z miłosnych uniesień autorki a fikcja literacka. Po takiej konstatacji mogłem przystąpić do lektury.
I tutaj od razu zaskoczenie. Podział powieści na kilka wymiarów czasowych: teraz, niedawno, dawno temu i w marzeniach. Czasami jednostronicowe, króciutkie, jakby kilka refleksji rzuconych na papier. Czytelnicy przyzwyczajeni do tradycyjnego podziału na rozdziały czy części na początku będą mieli kłopot z dostosowaniem się. Ale szybko docenią zalety tego typu układu powieści.
Kolejne zaskoczenie to rezygnacja przez autorkę z tradycyjnego opisu obiektu miłości tytułowej kochanki. Jest on tu tajemniczy jak słynna „M” z Jamesa Bonda. A nawet bardziej. I tu już znajdujemy wyjaśnienie tytułu powieści. Ja, kochanka, z akcentem na ja gdyż jest to opowieść snuta tylko i wyłącznie przez tytułową bohaterkę, opowiadająca tylko o niej, wyrażająca jej uczucia, pragnienia, oczekiwania.
Wyrażenie „kochanka” w powszechnym odbiorze ma raczej wydźwięk pejoratywny. Ja również tak odbierałem tego typu osoby. W trakcie czytania powieści zmieniałem zdanie. Tutaj kochanka przedstawiona została raczej jako ofiara uczuć, które nią targają, ofiara miłości. Sens książki zawiera się w jednym zdaniu przytoczonym przez bohaterkę: „Ja, kochanka, kobieta której jedynym prawem jest miłość”. Jakże to tragiczne, nieomal szekspirowsko dramatyczne. Bohaterka budzi współczucie gdyż popadła w niewolę, w niewolę uczuć. Przeżywa swoiste upokorzenie: tęsknoty, oczekiwania, nadziei, obietnic, wątpliwości. Jednocześnie budzi zazdrość gdyż potrafi kochać bezgranicznie, potrafi dawać nie oczekując nic w zamian choć przeżywa huśtawkę nastrojów, krótkotrwałe okresy buntu, chęci zerwania krępujących ją więzi.
Powieść jest bardzo udaną próbą ukazania procesu odkrywania siebie w miłości, również a może przede wszystkim tej fizycznej. Seks, wszak to erotyk, jest tu ukazany jako nieodłączne i absolutnie konieczne uzupełnienie miłości zmysłowej, pełen emocji, pożądania, namiętności, szaleństwa zmysłów. Nie znajdziemy tu jednak wulgarności znanych z literatury erotycznej. Autorka przeprowadza nas przez wzburzone morze seksualności w taki sposób, że odczuwamy podniety, rośnie ciśnienie krwi, czujemy uderzenia gorąca ale nie stawia nas to w roli obserwatorów, podglądaczy a raczej powoduje współodczuwanie z aktorami rozgrywającej się sceny.
Powieść jest jednym wielkim peanem na cześć kobiecości, zmysłowości, miłości we wszystkich jej odcieniach. Temat, tak przecież wydawałoby się ograny, przerobiony na różne sposoby przez tysiące autorów zyskuje nową jakość, ukazuje nam inną, oryginalną twarz i zmusza do refleksji nad tym kim jesteśmy, do czego jesteśmy zdolni w imię miłości, jak różnie umiemy ją przeżywać i na ile potrafimy zrezygnować z siebie, swoich ambicji, przyzwyczajeń, planów dla dobra miłości.
Nie zawiodłem się na talencie Karoliny Wilczyńskiej. Z czystym sercem polecam wszystkim, kobietom i mężczyznom. Być może odkryjecie siebie na nowo.

„Ja, kochanka” Karoliny Wilczyńskiej.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o kolejnej powieści Karoliny Wilczyńskiej „Ja, kochanka” reklamowanej jako erotyk na początku miałem obawy czy to nie będzie polska wersja „50 twarzy Greya”. To byłaby tragedia.... Z drugiej strony znając dotychczasową twórczość Karoliny i wielokrotnie z nią rozmawiając poznałem ją jako kobietę, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabójstwo w szacownym gronie i zamach na profesora będącego na tropie zabójcy to jedyne akcje w tej książce. Reszta to żmudne ale i nudne dochodzenie do prawdy pozbawione elementów sensacji i dreszczyku właściwego kryminałom.
Autorowi wyraźnie zabrakło konceptu na rozwinięcie powieści a na dodatek popełnia błędy językowe jak chociażby kilkakrotne określanie twarzy jako "ściągłej" - rozumiem, że chodziło o twarz pociągłą. Słowa ściągła nie znajdziemy w słowniku języka polskiego.
Końcowa scena samobójstwa zabójcy, przekazana zresztą jedynie w postaci relacji milicyjnej, również pozbawia czytelnika satysfakcji z rozwiązania zagadki i ujęcia sprawcy zabójstwa.
Jednym słowem nie polecam książki - chyba, że komuś kto nie ma pod ręką środków nasennych.

Zabójstwo w szacownym gronie i zamach na profesora będącego na tropie zabójcy to jedyne akcje w tej książce. Reszta to żmudne ale i nudne dochodzenie do prawdy pozbawione elementów sensacji i dreszczyku właściwego kryminałom.
Autorowi wyraźnie zabrakło konceptu na rozwinięcie powieści a na dodatek popełnia błędy językowe jak chociażby kilkakrotne określanie twarzy jako...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to