-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2017-11-04
2017-10-28
2017-10-15
Po książkę sięgnęłam, zachęcona tym, że akcja dzieje się m.in. w moim rodzinnym Szczecinie. "Swoje" kryminały mają już mieszkańcy różnych miast Polski, a teraz wreszcie ja poznałam przyjemność z czytania o tym, jak bohaterowie przemieszczają się po znanych mi terenach. Miło było obserwować, jak jedna z postaci zażywa płyn Lugola w tej samej przychodni dziecięcej co ja, i jak na drodze którą chodziłam do szkoły antyterroryści przeprowadzają akcję.
Osoby spoza województwa będą pozbawione tej radości, co nie znaczy że nie będą się dobrze bawić.
Początek historii tak mnie znudził, że zastanawiałam się, czy w ogóle nie porzucić lektury, ale potem akcja rozkręciła się i z żalem odkładałam książkę by wreszcie położyć się spać albo zabrać się za pracę. Zakończenie trochę mnie rozczarowało, ponieważ domyśliłam się szybko roli danej osoby.
Dużą zaletą jest wiarygodne przedstawienie sposobu myślenia mordercy. Wadą: wątek romansowy pisany w sposób trącący tanim harlekinem.
Nie jest jeszcze idealnie, ale jak na debiut całkiem nieźle, i chętnie przeczytam kolejny tom.
Po książkę sięgnęłam, zachęcona tym, że akcja dzieje się m.in. w moim rodzinnym Szczecinie. "Swoje" kryminały mają już mieszkańcy różnych miast Polski, a teraz wreszcie ja poznałam przyjemność z czytania o tym, jak bohaterowie przemieszczają się po znanych mi terenach. Miło było obserwować, jak jedna z postaci zażywa płyn Lugola w tej samej przychodni dziecięcej co ja, i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-03
Sięgnęłam po tę powieść ze względu na miejsce akcji, czyli mój rodzinny Szczecin. Liczyłam na coś w rodzaju szczecińskiej wersji kryminału w rodzaju "Ziarna prawdy", i mam wrażenie, że autor też chciał coś takiego napisać. Tylko mu nie wyszło.
Po pierwsze - styl pisania. Zdania tak wielokrotnie złożone, że trudno zrozumieć, o co chodziło. Dialogi napisane tak, że nie wiadomo, kto co powiedział.
Po drugie - bohaterowie to chodzące encyklopedie. Recytują z ochotą, jakie gatunki drzew rosną na cmentarzu, ile statków obsługuje port w Kopenhadze i jakie zespoły grały na festiwalu muzycznym w latach 60-tych. Brzmi to sztucznie i absurdalnie.
Po trzecie - humor. Nie twierdzę, że nic mnie nie rozśmieszyło. Ale jest jak w amerykańskiej komedii - statystycznie 2 na 3 żarty nie są śmieszne.
Po czwarte - bohaterowie mieli chyba budzić sympatię czytelnika. Niestety, w większości są irytujący. W dodatku zachowują się często nielogicznie, co w powieści kryminalnej nie powinno mieć miejsca.
I, co mnie najbardziej rozczarowało - książka nie oddaje w ogóle ducha Szczecina. Są tylko encyklopedyczne opisy miejsc i wydarzeń historycznych. Jedyne co się autorowi udało, to opis jednej z dzielnic, gdzie trzeba slalomem omijać psie kupy na chodniku, a pijani panowie wyglądają podejrzliwie z bram.
Na plus zaliczam to, że najbardziej irytująca postać marnie skończyła.
Sięgnęłam po tę powieść ze względu na miejsce akcji, czyli mój rodzinny Szczecin. Liczyłam na coś w rodzaju szczecińskiej wersji kryminału w rodzaju "Ziarna prawdy", i mam wrażenie, że autor też chciał coś takiego napisać. Tylko mu nie wyszło.
Po pierwsze - styl pisania. Zdania tak wielokrotnie złożone, że trudno zrozumieć, o co chodziło. Dialogi napisane tak, że nie...
Zgrabny kryminał, łamiący schematy.
Od początku wiemy, kto jest zabójcą (chociaż... czy aby na pewno wiemy?).
Przestępcy to nie żadni superinteligentni seryjni zabójcy z misternym planem. To idioci, w dodatku z ponadprzeciętnymi zdolnościami do pakowania się w zupełnie niepotrzebne kłopoty.
Wszystko, co się wydarzy, jest nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności.
Zakończenie zaś łamie jedną z najważniejszych zasad w kryminałach, ale nie napiszę którą żeby wam nie psuć niespodzianki.
Jest w tym powiew świeżości, zręczna gra ze schematami. A może nawet autor trochę sobie robi jaja z czytelników.
No i jest Szczecin, chociaż dalej uważam że można oddać klimat mojego rodzinnego miasta lepiej.
Dlaczego Marek Stelar nie zrobił dotąd większej kariery wśród autorów powieści kryminalnych, pozostaje dla mnie zagadką.
Zgrabny kryminał, łamiący schematy.
więcej Pokaż mimo toOd początku wiemy, kto jest zabójcą (chociaż... czy aby na pewno wiemy?).
Przestępcy to nie żadni superinteligentni seryjni zabójcy z misternym planem. To idioci, w dodatku z ponadprzeciętnymi zdolnościami do pakowania się w zupełnie niepotrzebne kłopoty.
Wszystko, co się wydarzy, jest nieprawdopodobnym zbiegiem...