-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2024-02-18
2017-09-11
2015-07-01
2014-08-04
Strefa X rządzi się własnymi, niezrozumiałymi dla ludzi prawami. Jedenaście ekspedycji, które miało ją zbadać, poniosło porażkę. Ich członkowie umierali, popełniali samobójstwa lub zabijali się nawzajem. Dwunastą ekspedycję tworzą wyłącznie kobiety. Manipulowane i poddawane hipnozie, zmierzają ku unicestwieniu.
[źródło: okładka]
Zacznę nietypowo, bo od stwierdzenia, że ta książka jest piękna. W pierwszej kolejności chodzi tu o wygląd. Zawsze uważałam, że wydawnictwo Otwarte niezwykle przykłada się do szaty graficznej, ale to jest istny majstersztyk! Specyficzna grafika idealnie oddaje nastrój książki, a świetny gatunkowo papier potrafi doskonale zwieść czytelnika, który myśli, że powieść ma 400 stron, a nie 200... No gdyby tylko okładka była z innej tektury, bo na tej zostają paluchy!
A wracając do samej powieści to styl pisania autora określiłabym jako "dawkowanie". Dawkuje emocje, dawkuje napięcie, dawkuje informacje o bohaterach, nawet logikę dawkuje... A efekt jest świetny. Nie doczytałam się nigdzie, żeby ktoś to nazwał thrillerem, ale ja tak "Unicestwienie" odebrałam. Bardzo się wczułam w emocje głównej bohaterki, w jej niepokój, dezorientację, zdumienie. Dawno nie czytałam tak dobrego thrillera, a co dopiero thrillera SF!
"Jeśli nie znamy prawdziwych odpowiedzi, to tylko dlatego,że wciąż nie wiemy, jakie zadawać pytania."
Na okładce zacytowano fragment wypowiedzi Jerzego Rzymowskiego (redaktora naczelnego "Nowej Fantastyki"), w której mówi on: VanderMeer sprawnie łączy klasyczne motywy science fiction w pełną tajemnic, fascynującą całość. W pełni się z tym zgadzam. No bo motywy niby dobrze znane: dziwna "kraina"... ekipa badawcza... wszyscy giną... Ale autor napisał to inaczej, po swojemu, z bardzo dobrym, wciągającym efektem. To klasyczne science fiction wykonane w sposób absolutnie nowoczesny.
Książka ma nieco ponad dwieście stron, co, jak wspomniałam na początku, mocno mnie zaskoczyło. Czyta się ją jednak dosyć powoli i cały czas trzeba mocno pilnować treści (czytelniczy sprinter musiał się kilka razy cofać, bo "coś zgubił"). Narracja, jak przystało na naukowca, jest logiczna, oszczędna, a akcja powoli prze do przodu. Obydwa te elementy doskonale dopełniają nastroju całości.
"Milczenie też tworzy przemoc."
Zwróciłam uwagę na coś jeszcze. Autor jest mężczyzną, a główna bohaterka/narratorka - kobietą. Nie czuć jednak zupełnie tej rozdzielności. Byłam zdumiona jak VanderMeer doskonale wczuł się w naszą psychikę, nie ulegając typowym stereotypom. Świetnie zagłębia się w psychikę Biolożki (chyba nigdzie nie wymieniono jej imienia, co jest dodatkowym "smaczkiem"), a w osobnych fragmentach dotyczących jej przeszłości jasno i bezpretensjonalnie ukazuje nam wydarzenia wpływające na jej różne decyzje. Jako że część narracji dzieje się w głowie bohaterki, jest to bardzo duży plus.
Więc czy jest jakiś minus? Jest. Powieść jest za krótka. Mało co się wyjaśnia, a jeśli się wyjaśnia, to powoduje jeszcze więcej pytań. Fe, fe, to okrutne, bestialskie i powinno być zakazane. Wydano po polsku na razie tylko dwie pierwsze części i ja mam się tak długo męczyć!? Wiem, że się powtarzam, ale tworzyć książkę, która tak się wżera w mózg i zaburza percepcję, by podzielić ją na części...
"Jeśli wystarczająco długo nie dostajesz odpowiedzi, niektóre pytania mogą cię zniszczyć."
"Unicestwienie" nie jest książką łatwą. Osoby, które nie czytają na co dzień fantastyki, mogą się poddać przed końcem. Ale miłośnicy SF, thrillerów i powieści psychologicznych powinni być wniebowzięci. Jak najbardziej polecam i czekam do września (przekroczyłam już sierpniowy limit zakupów), aby zdobyć część drugą :D
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Strefa X rządzi się własnymi, niezrozumiałymi dla ludzi prawami. Jedenaście ekspedycji, które miało ją zbadać, poniosło porażkę. Ich członkowie umierali, popełniali samobójstwa lub zabijali się nawzajem. Dwunastą ekspedycję tworzą wyłącznie kobiety. Manipulowane i poddawane hipnozie, zmierzają ku unicestwieniu.
[źródło: okładka]
Zacznę nietypowo, bo od stwierdzenia, że ta...
2013-10-20
Kolejny intrygujący thriller od Dana Browna. Jednak dopiero ten skłonił mnie do głębszej refleksji nad jego twórczością. Zrozumiałam, że nie lubię w nim samych wydarzeń (bo od tej strony jego powieści są, tak szczerze, niezwykle przeciętny). Tematyka ich jest też moim zdaniem zbyt sensacyjna i kontrowersyjna (Brown zrobił z niej swój znak rozpoznawczy). Chodzi tu o tajemnicę, intrygę oraz niezwykle barwne i obrazowe opisy historyczne, archotektoniczne itp. Sprawia to, iż od książek Browna nie sposób się oderwać i połyka się je w całości, pomimo nawet znacznych rozmiarów :D
Kolejny intrygujący thriller od Dana Browna. Jednak dopiero ten skłonił mnie do głębszej refleksji nad jego twórczością. Zrozumiałam, że nie lubię w nim samych wydarzeń (bo od tej strony jego powieści są, tak szczerze, niezwykle przeciętny). Tematyka ich jest też moim zdaniem zbyt sensacyjna i kontrowersyjna (Brown zrobił z niej swój znak rozpoznawczy). Chodzi tu o...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-25
2015-08-10
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/08/159-raymond-benson-hitman-potepienie.html
Z Hitmanem spotkałam się dzięki mojej przyjaciółce, która oszalała [wieczne za czymś szaleje] na punkcie najnowszej gry, Rozgrzeszenie. Wspólnie przeszłyśmy 2 misje [ale nie będę się nad tym rozwodzić, jako że zawsze mam duży problem z ogarnięciem sterowania w nowych grach], a jakiś czas temu dowiedziałam się przypadkiem, że wynalazła książkowy prequel owej gry. I oczywiście musiałam się za niego wziąć.
Po zakończonej niemal fiaskiem misji w Himalajach, Agent 47 opuszcza Agencję i powoli wylizuje rany. Jednak nigdzie się przed nią nie ukryje. Nowa misja będzie wymagała od niego całej kreatywności i poświęcenia. Oraz refleksu, bo łowcy można bardzo łatwo stać się zwierzyną.
I z góry mówię: jak dla mnie to spisany film akcji na granicy klasy A i B. I nic więcej. Z początku spodobał mi się oszczędny styl pisania, ale szybko zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest suchy. Szczęście, że całość czyta się naprawdę szybko i można skonsumować to w jeden wieczór. Dzięki temu książka dostaje ocenę przynajmniej o jeden punkt wyższą, a czytelnik nie musi za bardzo wnikać w sam tekst. Serio, wolę nie wiedzieć, jak bardzo zmasakrowałabym tę "powieść" w innym wypadku.
Wspomniałam o wątpliwym poziomie. Gdyby to był film, to mógłby zaliczać się do klasy A pod względem rozmachu. W końcu nie co dzień zabija się kogoś płynącego łódką, spadając na niego ciężarówką [nie wiecie, o kogo chodzi, więc to nie spoiler!]. Ale pod względem fabuły, a to przecież ona w książce się liczy bardziej, to poziom jest dużo niższy. Ile razy używano motywu sekty o zapędach politycznych? Serio, tak naprawdę, to niewiele więcej. A tego niewiele więcej nie ujawnię, bo stanowi clue powieści. Fabule brakuje tego czegoś, jakiegoś powiewu świeżości. Jakiejś odjechanej, dobrze rozpisanej akcji, lub ciekawego otoczenia. Dla mnie we wszelkiego rodzaju "sensacjach", niezależnie, czy chodzi o grę, film czy powieść, właśnie o oryginalność chodzi. Bo inaczej to tylko kilka kopniaków, pościgów i kulek w łeb.
Największą zaletą [oprócz prędkości akcji] jest z pewnością postać głównego bohatera, świetnie wykreowanego w kilku częściach serii. W każdej chwili mogę zamknąć oczy i zobaczyć łysego, białego faceta o bezlitosnej twarzy w czarnej garniturze i czerwonym krawacie. To Agent 47 "robi" całą powieść. Gdyby zamiast niego umieścić jakiegoś mniej charakterystycznego zabójcę, to kartkami tej książki można by, za przeproszeniem, tylko się podetrzeć. Chociaż i on w pewnym momencie może zacząć wkurzać nadludzkimi zdolnościami [nurkowanie w betonie zawsze spoko].
Dobra, wyszło ostrzej niż zamierzałam, bo całość czyta się dobrze. Wspomnianej przyjaciółce się podobało. Lekturę można zaliczyć do przyjemnych i na upalny sprawdzi się idealnie. Chociaż więcej sensu miałaby w formie gry. Wtedy przynajmniej mogłabym trochę "poprzeżywać", choćby miało to związek tylko i wyłącznie z ciągłym ładowaniem się na tego samego strażnika.
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2015/08/159-raymond-benson-hitman-potepienie.html
Z Hitmanem spotkałam się dzięki mojej przyjaciółce, która oszalała [wieczne za czymś szaleje] na punkcie najnowszej gry, Rozgrzeszenie. Wspólnie przeszłyśmy 2 misje [ale nie będę się nad tym rozwodzić, jako że zawsze mam duży problem z ogarnięciem sterowania w nowych grach], a...
2013-07-15
Świetny thriller. No i o książkach! Chciałam dać więcej, ale zakończenie siadło :\
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/
Świetny thriller. No i o książkach! Chciałam dać więcej, ale zakończenie siadło :\
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/
2014-07-10
Johannesburg. Zanimalizowana Zinzi December dźwiga na plecach Leniwca, parając się znajdowaniem zaginionych rzeczy i przekrętami internetowymi. Jej życie staje jednak do góry nogami, gdy spotyka Maltańczyka i Marabuta, którzy oferują jej zlecenie nie do odrzucenia. Zinzi zanurzy się w odmętach show-biznesu, szamańskich obrzędów mutti, swojego Poprzedniego Życie, a wszędzie towarzyszyć jej będą tajemnicze morderstwa zoolusów.
Moim pierwszym spotkaniem z twórczością Lauren Beukes były jej "Lśniące dziewczyny" (moja recenzja TUTAJ). To było coś! Zachwycona, sięgnęłam po jej wcześniejszą powieść "Zoo City". I nie zawiodłam się, choć otrzymałam coś zupełnie innego.
Zacznę nietypowo, bo od okładki. A ona jest nieprawdopodobna! Porównując okładkę "Zoo City" z okładką leżącego obok "Pendragona" (czeka w kolejce!) nie mogłam uwierzyć, że obie książki wydało to samo wydawnictwo. Graficzny czarno-biały miszmasz idealnie moim zdaniem oddaje atmosferę powieści.
"Golf to dżentelmeńska wersja polowania z pałkami na foki, tyle że nie taka zabawna."
A jest ona, powiedzmy "charakterystyczna". To pierwsza czytana przeze mnie powieść, której akcja dzieje się w Republice Południowej Afryki. Mamy więc szamańskie obrzędy, rytualne morderstwa, wojny gangów, przekręty internetowe na globalną skalę, przekręty show-biznesu, dziennikarstwo śledcze i dzielnice biedoty (to tylko takie moje pierwsze myśli). Taka mieszanka tylko w Johannesburgu. (Nie to, nie jest reklama biura podróży). A wszystko opisane niezwykle barwnym i niezwykle charakterystycznym językiem/stylem Lauren Beukes.
"Uśmiech odskakuje Emmanuelowi od twarzy jak kopnięty szczeniak, odbija się od chodnika i turla do rynsztoka, z cichym, żałosnym skowytem."
Ten styl można albo lubić, albo nienawidzić. Gdy przeczytałam jedno z jej porównań i zaczęłam się ryć na cały dom, rodzice powiedzieli, żebym im to przeczytała, a ich mina po tym była dziwna. Z resztą nie pierwszy raz. (Ów cytat powyżej.) To jest po prostu inne i to mi się podoba najbardziej.
Za urban fantasy nie przepadam od czasu mojej mało chwalebnej fascynacji romansami paranormalnymi, ale tu ten wątek jest naprawdę świetny. Czuć tu silne inspiracje wierzeniami afrykańskimi, co wydaje mi się miłą odmianą po zatrzęsieniu wszelkiego rodzaju celtyckich druidów itp. Sam pomysł na zanimalizowanych i ich rolę w społeczeństwie też bardzo mi się spodobał. Plus za niewyjaśnienie ich pochodzenie i zostawienie sporego pola dla domysłów czytelników.
Zdziwił mnie wątek miłosny, ale znów zostałam mile zaskoczona. Na początku książki partner Zinzi, uchodźca Benoit, dowiaduje się, że jego zaginiona rodzina jednak żyje, a Zinzi... się wścieka. Główna bohaterka jest przyjemnie egoistyczna, elastyczna moralnie (będzie żyła zgodnie z prawem, ale najpierw spłaci długi) i ogólnie interesująca. Bardzo przypadła mi do gustu, tak samo jak jej Leniwiec, którego pokochałam od opisu na okładce. Scena, gdy gryzie byłego Zinzi w uchu - bezcenne.
"Pisanie o celebrytach jest jak umieranie od operacji plastycznej nosa, która skończyła się gangreną."
Chciałabym jeszcze wspomnieć o wtrętach w obcych języków. Chociaż normalnie ich nie cierpię, bo są bezsensowne i głupie, to tutaj tylko dopełniają obrazu całości. Ich użycie było ryzykowne, ale jakże udane!
Ogółem powieść jest świetna! Ocena jest trochę niższa od tej "Lśniących dziewczyn" z powodu słabszego wątku thrillerowego. Jej literatura jednak nadal stoi na bardzo wysokim poziomie. Polecam fanom niekonwencjonalnego urban fantasy i dziwnych mieszanek thrilleropodobnych.
miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Johannesburg. Zanimalizowana Zinzi December dźwiga na plecach Leniwca, parając się znajdowaniem zaginionych rzeczy i przekrętami internetowymi. Jej życie staje jednak do góry nogami, gdy spotyka Maltańczyka i Marabuta, którzy oferują jej zlecenie nie do odrzucenia. Zinzi zanurzy się w odmętach show-biznesu, szamańskich obrzędów mutti, swojego Poprzedniego Życie, a wszędzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-16
więcej moich tekstów na: miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Allie powraca na jesienny semestr do Cimmerii. Szkoła powoli podnosi się po pożarze. Ale dziewczyna nie jest bezpieczna. Latem ktoś próbuje ją porwać, a na terenie szkoły cały czas widuje obcego mężczyznę w garniturze. Być może ma to związek z odkrywaną powoli rodzinną tajemnicą... Isabelle podejmuje decyzję o przyłączeniu jej do Nocnej Szkoły. Dziewczyna ma nauczyć się samoobrony, ale jednocześnie odkryć szpiega. To może być każdy z jej przyjaciół...
Recenzji pierwszego tomu wyjątkowo nie ma blogu, bo lektura Wybranych wypadła w czasie przerwy w blogowaniu (nigdy więcej). Dlatego postaram się jak najlepiej oddać moje odczucia. Książka pozytywnie zaskoczyła mnie ciekawą atmosferą: dużo śledzenia (i bycia śledzonym), a także tajemnicza organizacja. Oczywiście pojawiła się średnio rozgarnięta główna bohaterka i mój ukochany motyw, czyli trójkącik miłosny, ale czytało się całkiem przyjemnie
Dziedzictwo jest dużo słabsze. Dzieje się niby trochę, ale znacznie mniej niż w tomie pierwszym. Pojawiło się dużo więcej "nastoletnich rozterek", które przyprawiały mnie chwilami o mdłości. Allie rzuca się od Sylvaina do Cartera (niemal dosłownie rzuca). Irytowała mnie jeszcze bardziej, do spółki z pozostałymi bohaterami, którzy wydawali się bardziej naiwni i papierowi (nawet ze świetnego pomysłu na Zoe zrobiono... to coś) niż w pierwszym tomie.
Na plus należy zaliczyć ciekawe opisy patroli, treningów i walki (żadne kung fu, tylko palce w oczy ;)). Widać, że autorka nie wzięła za pisanie po lekturze jednej książki. Ale cały czas wątpliwości moralne co do samej idei Cimmerii. Allie jest gotowa obronić jej, ale czy tylko ja podzielam opinię Rachel, że tajna organizacja pomagająca najpotężniejszym ludziom być jeszcze potężniejszymi, nie może być taka dobra? Tak na zdrowy rozsądek?
Jednakże całość to bardzo dobre czytadło. Wymaga minimum skupienia, a myślenie tylko zaburza odbiór. Czyta się naprawdę szybko i w jeden dłuższy wieczór można się uwinąć z całą książką. Seria bardzo przyjemna. Polecam fanom młodzieżówek.
więcej moich tekstów na: miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Allie powraca na jesienny semestr do Cimmerii. Szkoła powoli podnosi się po pożarze. Ale dziewczyna nie jest bezpieczna. Latem ktoś próbuje ją porwać, a na terenie szkoły cały czas widuje obcego mężczyznę w garniturze. Być może ma to związek z odkrywaną powoli rodzinną tajemnicą... Isabelle podejmuje decyzję o...
2015-06-08
Po takie książki sięgam średnio raz do roku, sama nie wiedząc czemu. O czym mowa? O thrillerach opartych na teoriach spiskowych. Coś w stylu Dana Browna. James Rollins dodał tego pierwiastek pseudonaukowy.
Kilka kilometrów pod lodami Antarktydy zostaje znaleziony rozległy system jaskiń, ogrzewanych ciepłem pobliskiego wulkanu Erebus. Doktor Blakley organizuje wyprawę badawczą złożoną z antropolog Ashley, samotnej matki, która do bazy przybywa oczywiście ze swoim nastoletnim synkiem [i z czego oczywiście wynikają problemy], speleologa Bena, biolożki Lindy "obdarzonej" klaustrofobią [to tak absurdalne, że aż prawdopodobne], geologa Khalida oraz dwójki komandosów. Naukowcy wyruszają na pozornie spokojną wyprawą badawczą, nie wiedząc, że nie są pierwszą wysłaną tam ekipą...
Taa, wiedzie już, o co chodziło mi we wstępie? Ciut ciężko mi nie hejcić takiego zarysu fabuły, ale jako że z pełną świadomością wybrałam tę książkę, to postaram się powstrzymać i skupić na zaletach.
Książkę czyta się naprawdę szybko. To właściwie lektura na dwa dni. Akcja idzie bez zbędnych przestojów do przodu. Nawet jak coś irytuje [czyt. bohaterowie] to nie skupiamy się na tym za długo. Autor dobrze zbudował atmosferę, choć dla mnie mógłby już sobie podarować wątek miłosny ;\
No dobra, obiecałam, ale kilku absurdach wspomnieć muszę. Po pierwsze autor wspomniał o pomoście lądowym łączącym Australię z Antarktydą... Nie mogłam nie walić głową w ścianę. I to nie jest tylko sarkanie nerda: ta teoria została całkowicie obalona w I poł. XX w.! [no dobra, pomost był pomiędzy Azją a Ameryką, no i Amerykę Śr. można takim pomostem nazwać, ale na tym koniec!]. Boże, ja wiem, że na zachodzie geografia to tak średnio nauka przyrodnicza [serio piszę], ale żeby nie kojarzyć czegoś takiego, jak przemieszczanie się płyt tektonicznych? To chyba nawet "najgorszy humanista" coś słyszał!
Drugi tzw. "czep" wiążę się z tym, że Autor zawarł w swojej powieści niejakie wątki SF. A więc bez jakichkolwiek spoilerów zadam pytanie, które zrozumieją najprawdopodobniej tylko ci, co czytali książkę: dlaczego niektórzy uważają sylwetkę człowieka za doskonałą z punktu widzenia ewolucji? Toż to klapki na oczach trzeba mieć!
Podziemny labirynt jedzie na schematach, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Świetna oderwanie od "ambitniejszych" pozycji. Fanów akcji z pewnością zadowoli. Polecam.
Po takie książki sięgam średnio raz do roku, sama nie wiedząc czemu. O czym mowa? O thrillerach opartych na teoriach spiskowych. Coś w stylu Dana Browna. James Rollins dodał tego pierwiastek pseudonaukowy.
Kilka kilometrów pod lodami Antarktydy zostaje znaleziony rozległy system jaskiń, ogrzewanych ciepłem pobliskiego wulkanu Erebus. Doktor Blakley organizuje wyprawę...
2014-06-08
DZIEWCZYNA, KTÓRA NIE CHCIAŁA UMRZEĆ
MORDERCA, KTÓRY NIE POWINIEN ŻYĆ
Alice
Julia
Margot
Jin-Sook
Kirby
Zora
Willie
Mysha
Catherine
Jego lśniące dziewczyny.
Wszystkie muszą umrzeć.
Powiadają, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Nikt nie wie o tym lepiej niż Kirby Mazrachi, której życie legło w gruzach, gdy ktoś próbował ją zamordować. Kirby postanawia odnaleźć napastnika. Wsparcie znajduje w Danie, byłym reporterze zajmującym się sprawami kryminalnymi, który kiedyś opisywał jej przypadek, a teraz być może się w niej zakochał.
W trakcie swojego śledztwa Kirby odnajduje inne dziewczyny - te, które nie przeżyły. Dowody są nieprawdopodobne. Ale dla niej, która nie powinna żyć, to, że coś jest nieprawdopodobne, wcale jeszcze nie oznacza, że się nie zdarzyło...
[źródło opisu: okładka]
Na wstępie pragnę zauważyć, że ostatnio zaczynam czytać nowości. Bo zanim założyłam bloga, z nowości kupowałam tylko kontynuację czytanych serii. A teraz... Wiążę się to jednak z faktem kupowania większej "ogólnej" liczby książek. Natomiast tempo czytania się nie zmienia...
Ale wracając do tej książki, to jest to jedna z tych "zaryzykowanych nowości". Zauroczyła mnie oryginalną okładką oraz działającym na wyobraźnię opisem. Nie byłam jednak pewna zakupu. Bo ile razy zachwycałam się opisem, a trafiałam na przeciętniaczka? Więc nie kupiłam jej. Kazałam kupić przyjaciółce. A teraz żałuję.
Dlaczego? BO CHCĘ MIEĆ JĄ U SIEBIE! Ta książka jest G E N I A L N A. Zaraz więcej konkretów.
Zacznę od zachwalanej przeze mnie fabuły. Zapewniam, że jeśli spodobał ci się opis, to na pewno się nie zawiedziesz na samej powieści. Może jest delikatnie przewidywalna, ale i tak wciąga. To połączenie fantasy (podróże w czasie) i thriller (psychopatyczny seryjny morderca). Moim zdaniem spodoba się fanom obu tych gatunków, a jeśli, tak jak ja, jesteście wielbicielami i tego, i tego, to nie czekajcie dłużej i lećcie do księgarni.
Sama historia jest "poszatkowana". Książkę podzielono na krótkie rozdziały, a przy każdym napisano imię narratora i datę wydarzeń - żeby nikt się nie pogubił. No właśnie. Powieść z tyloma płaszczyznami czasowymi łatwo zepsuć błędami rzeczowymi i nieznajomością realiów. Tutaj czegoś takiego nie zauważyłam. Mordowane bohaterki, które żyją w okresie od lat 30. XX w. do 90., były dla mnie kwintesencją swoich epok. Różniły się od siebie wszystkim poza jednym - każda z nich LŚNIŁA. I każda z nich umierała. Kto nie lubi zagłębiać się w szczegóły brutalnego morderstwa "od środka"?
Ale to nie koniec narracji. Pozostają te najważniejsze. Harper i Kirby. Ten pierwszy całkowicie zaspokoił moje pragnienie włażenia do głowy psychopatom. Świetne wrażenia. Polecam. Kirby często denerwuje, ale czytelnik czuje do niej sympatię, gdy próbuje ona rozwikłać zagadkę "swojego morderstwa". Razem z pozostałymi bohaterami tworzą oni hiperkolorowy miks charakterów, co niezwykle mi się spodobało.
Język używany przez autorkę jest niezwykle barwny - używa cudownie oryginalnych porównań, od których zaczynałam "cieszyć ryjka" :3 Byłam zaskoczona. bo czytało mi się powoli, ale dzięki temu mogłam przez kilka dni rozkoszować się wewnętrznym pięknem literatury...
Książka jest ogółem po prostu GENIALNA (czy mi się wydaje, czy już o tym pisałam O.o). To kolejny świetny kawałek literatury. Polecam wszystkim, a sama idę szukać jej w empiku :) Niedługo sięgnę też pewnie po inną książkę tej autorki pt. Zoo City. Opis również brzmi ekscytująco.
DZIEWCZYNA, KTÓRA NIE CHCIAŁA UMRZEĆ
MORDERCA, KTÓRY NIE POWINIEN ŻYĆ
Alice
Julia
Margot
Jin-Sook
Kirby
Zora
Willie
Mysha
Catherine
Jego lśniące dziewczyny.
Wszystkie muszą umrzeć.
Powiadają, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Nikt nie wie o tym lepiej niż Kirby Mazrachi, której życie legło w gruzach, gdy ktoś próbował ją zamordować. Kirby postanawia odnaleźć...
2014-04-23
Wielki, ponury budynek w centrum miasta, ginący w szarej kotłowaninie chmur. Nikt w okolicy nie wie, co się tam mieści, i nikt tego wiedzieć nie chce. Ci, którzy dostali się do wnętrza dziwnej budowli, znikają, by po jakimś czasie powrócić – ale zupełnie odmienieni. Strażnik Instytutu przegania wścibskich natrętów, lecz jeśli już ktoś pozna tajemnicę, nie ma drogi odwrotu. Co się wydarzyło setki lat temu na dalekiej Syberii? Kim jest człowiek w czarnej pelerynie biegnący do tramwaju? Czy można przekazać swe życie komuś innemu? [źródło: lubimyczytac.pl]
Mam co do tej pozycji mieszane uczucia. Od pierwszych stron w oczy rzuca się inteligentny humor autora, dzięki któremu wielokrotnie śmiałam się do rozpuku. Od pierwszych stron historia wciągnęła mnie. Główny bohater, komisarz Wątroba, jest bardzo niebanalną postacią. "Wchodzenie" w jego głowę sprawiło mi wiele przyjemności i uśmiechu. Początkowo podobne wrażenie wywoływały we mnie również przygody Stalowego i spółki, ale w pewnym momencie czułam się nimi strasznie zmęczona. Zupełnie nie pasowały mi do ogólnego charakteru książki i cieszyłam się, gdy dobiegły końca.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy nie dać tej książce piątki. Kiedy jednak przeczytałam zakończenie, to mój nastrój nieco się poprawił. Lubię takie niebanalne rozwiązania. Ogółem jakość książki przypomina nieco dla mnie parabolę - raz lepiej, raz gorzej. Ale czy jest zła i niewarta polecenia? Oczywiście, że nie. Ale polecałabym raczej fanom POLSKIEJ fantastyki. Z doświadczenia wiem, że są oni przygotowani na więcej, niż czytelnicy tej amerykańskiej...
Wielki, ponury budynek w centrum miasta, ginący w szarej kotłowaninie chmur. Nikt w okolicy nie wie, co się tam mieści, i nikt tego wiedzieć nie chce. Ci, którzy dostali się do wnętrza dziwnej budowli, znikają, by po jakimś czasie powrócić – ale zupełnie odmienieni. Strażnik Instytutu przegania wścibskich natrętów, lecz jeśli już ktoś pozna tajemnicę, nie ma drogi odwrotu....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-29
więcej moich tekstów na: miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Przez trzydzieści lat uczestnicy kolejnych ekspedycji, którzy mieli zbadać Strefę X, zabijali się nawzajem, umierali lub popełniali samobójstwo. Tajemniczy obszar rozszerza się, stanowiąc zagrożenie dla świata zewnętrznego.
Czy ostatnia wyprawa, która wyrusza, aby znaleźć zaginionego członka poprzedniej ekspedycji, odkryje w końcu, co tak naprawdę dzieje się w Strefie X? A może rozwiązanie zagadki kryje się w dzienniku Latarnika?
Nie wierz zmysłom. Strefa X zmienia każdego.
[źródło opisu: okładka]
Niesamowicie nie mogłam się doczekać ostatniego tomu trylogii Southern Reach, ale jednocześnie niesamowicie się bałam. Czy się nie zawiodę. A teraz przede wszystkim mam wielkiego wk**wa.
Pierwszy tom to była przede wszystkim rosnąca tajemnica. W drugim co nieco się wyjaśniło, ale jak to bywa, każda odpowiedź rodziła dwa kolejne pytania. I to było obłędne. Vandermeer stworzył serię na pewno nie dla ograniczonych w wyobraźni i intelekcie. Nic dziwnego, że serię zaliczyłam do najlepszych książek 2014 roku.
Trzecią część autor rozbił na narrację kilku bohaterów w różnych okresach. Mamy więc latarnika w okresie tuż przed powstaniem Strefy X. To było jednym z największych zaskoczeń. Kogo jak kogo, ale nie spodziewałam się sprowadzenia go do roli narratora. Jego postać okazała się jednak konieczna do zrozumienia całej sprawy i roli, jaką odegrała w niej Brygada Spirytystyczno-Naukowa. I to na jego część czekałam w trakcie lektury najbardziej. Z kolei dyrektorka zgłębia (a raczej dyrektorko, zgłębiasz - narracja drugoosobowa :3) sekrety Southern Reach tuż przed wyruszeniem dwunastej ekspedycji. Zaglądamy do początków szaleństwa Whitby'ego oraz dalej odkrywamy wpływ Lowry'ego na całą organizację. No i oczywiście wracamy do Ptasiego Ducha i kontrolera.
Vandermeer nadal utrzymuje intrygę na wysokim poziomie, nie dopuszczając czytelnika blisko rozwiązania ani na chwilę (to by było zbyt oczywiste, prawda?). I tu leży problem. Mam wrażenie, że coś ominęłam (obawiam się, czy tak się stało w istocie). Bo autor nie oświecił nas nawet na koniec. To by oczywiście zepsuło cały efekt, ale pozostawienie tylu pytań bez odpowiedzi nie jest humanitarne. Bo chyba nie zamierza tego ciągnąć na przekór wszystkiemu? (I to jest ten mój wielki, zapowiadany na początku wk**w).
Autor po raz kolejny zadziwia mnie prostym językiem, ale ubranym w zaskakujący styl. Nie jest łatwo sugestywnie opisać najdziwniejsze wytwory ludzkiej wyobraźni, jednak jemu to się udało. I to jak! Zazdroszczę mu zdolności tworzenia oryginalnych, plastycznych porównań, które jednocześnie brzmią tak naturalnie.
Pomimo końcowego rozczarowania jest to książka naprawdę świetna, stanowiąca godne dopełnienie serii. Jak najbardziej polecam czytelnikom cierpliwym i głodnym nowych doznań. Bo to prawdziwa uczta wyobraźni (mimo że to nie ta seria ;)).
więcej moich tekstów na: miedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Przez trzydzieści lat uczestnicy kolejnych ekspedycji, którzy mieli zbadać Strefę X, zabijali się nawzajem, umierali lub popełniali samobójstwo. Tajemniczy obszar rozszerza się, stanowiąc zagrożenie dla świata zewnętrznego.
Czy ostatnia wyprawa, która wyrusza, aby znaleźć zaginionego członka poprzedniej...
2014-11-12
Bardzo przyjemne. Aż sama jestem zdziwiona swoją reakcją, bo podchodziłam raczej sceptycznie. No tak, trójkącik i nierozgarnięta główna bohaterka obecne. Ale jest też fajne napięcie. Sięgnę chyba nawet po kolejne części, bo chcę wiedzieć, co z tego wyniknie ^_^
Bardzo przyjemne. Aż sama jestem zdziwiona swoją reakcją, bo podchodziłam raczej sceptycznie. No tak, trójkącik i nierozgarnięta główna bohaterka obecne. Ale jest też fajne napięcie. Sięgnę chyba nawet po kolejne części, bo chcę wiedzieć, co z tego wyniknie ^_^
Pokaż mimo to
Po fascynującym "Domu dziennym, domu nocnym" Olgi Tokarczuk dość szybko zdecydowałam się sięgnąć po "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Wielokrotnie pisałam o swoim zamiłowaniu do prozy gatunkowej tworzonej przez autorów zajmujących się na co dzień raczej literaturą ambitną. Tym smutniej mi, że "Prowadź swój pług..." nie zachwyca, a elementy thrillera schodzą mocno na dalszy plan. Zapraszam.
Ciąg dalszy na:
http://bit.ly/2zrMfEA
Po fascynującym "Domu dziennym, domu nocnym" Olgi Tokarczuk dość szybko zdecydowałam się sięgnąć po "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Wielokrotnie pisałam o swoim zamiłowaniu do prozy gatunkowej tworzonej przez autorów zajmujących się na co dzień raczej literaturą ambitną. Tym smutniej mi, że "Prowadź swój pług..." nie zachwyca, a elementy thrillera schodzą mocno na...
więcej Pokaż mimo to