-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2021-12-12
2021-12-03
2021-11-26
Miłe kompendium podstawowej wiedzy o judaizmie. Przystępna forma. Ale zastanawiam się, jak to możliwe, że do oryginalnego wydania wkradło się tyle błędów i niezbędne były spore poprawki (o czym wspomina się we wstępie). Od tak zwartej publikacji wymagałbym jednak precyzji, zwłaszcza, że informacje w niej zawarte dotyczą podstawowych aspektów judaizmu, a autor jest wykształconym rabinem. Poza tym odnoszę wrażenie, że popełniono kilka błędów w tłumaczeniu - niektóre zdania brzmiały nienaturalnie, jakby przetłumaczone zbyt dosłownie, znowu, błąd, którego nie spodziewałbym się po tak krótkiej książeczce
Miłe kompendium podstawowej wiedzy o judaizmie. Przystępna forma. Ale zastanawiam się, jak to możliwe, że do oryginalnego wydania wkradło się tyle błędów i niezbędne były spore poprawki (o czym wspomina się we wstępie). Od tak zwartej publikacji wymagałbym jednak precyzji, zwłaszcza, że informacje w niej zawarte dotyczą podstawowych aspektów judaizmu, a autor jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-25
Jeśli nie możecie podróżować, to czytajcie. A jeśli chcecie odbyć podróż do serca Andaluzji, po prostu zanurzcie się w lekturze bezbłędnej publicystyki Aleksandry Lipczak.
Andaluzja jest wyrazista i kolorowa. Słynie z sewilskiego złota i islamskiej geometrii La Mezquity. Południe Hiszpanii to brzdąknięcia gitary, sevillana, którą Andaluzyjki tańczą na wiosennych feriach. Kojarzy się z upałem, mięsnymi tapas, do których zapraszają nas na każdym rogu, spontanicznymi botellones, w czasie których popija się gengibrę. Ale podziwiając Andaluzję możemy nie zdawać sobie sprawy ze splotu wydarzeń, postaci, migracji, które przez wieki kształtowały tożsamość tego regionu.
Jej kolory, piaskowa czerwień i biel, drzewa, na których rosną soczyste (ale niejadalne!) pomarańcze, to dziedzictwo islamskiej estetyki. Smaki, czyli wieprzowina i jamón serrano (serio nie rozumiem fenomenu tych wielkich kopyt do kupienia w Mercadonie), spożywana praktycznie przy każdej okazji, stanowi przypomnienie, że „my, wyznawcy Jezusa Chrystusa”, to już nie ci dawni „moros”. Z kolei nauka i filozofia, pierwsze księgi opisujące X-wieczny świat to żydowski pierwiastek, spuścizna Majmonidesa, Ibrahima ibn Jakuba i Józefa Karo. Ten ostatni pisał już swoje teksty po wygnaniu z „oczyszczającej się” etnicznie Hiszpanii w 1492 roku.
W „Lajla znaczy noc” opowieść o Andaluzyjczykach, ich kulturze i trudnej przeszłości, nabiera uniwersalnego charakteru. Jest lekcją o tolerancji, pokojowym współżyciu chrześcijan, żydów i muzułmanów, którzy rano witali się na ulicach Kordoby, a wieczorami wspólnie celebrowali święta, jedli i bawili się, zapraszali do swoich domów, tak jak dzisiaj mieszkańcy Kordoby zapraszają do siebie turystów w czasie majowego Fiesta de los Patios. Bajkowa opowieść brutalnie naznaczona polityką, walkami dynastycznymi i uprzedzeniami, które ostatecznie doprowadziły do skonfliktowania współżyjących ze sobą kultur. To również opowieść o tym, jak tożsamość narodowa bywa konstruowana na wątłych, jednostronnych narracjach politycznych, które na dekady odciskają swoje piętno w zbiorowej świadomości (i przyjmują tak groteskową formę jak chociażby klip z Santiago Abascalem jadącym na koniu, a do tego niektórzy się na to nabierają i zapraszają lidera Vox do sojuszu w Parlamencie Europejskim). Lipczak pokazuje również w swojej książce, jak wyrywkowa i ugrzęzła w narodowych mitach jest współczesna narracja Hiszpanów o ich własnej przeszłości.
Podejrzewam, że A.L. pisząc o Andaluzji, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że opisywana przez nią historia może okazać się całkiem aktualna dla polskiego czytelnika początku trzeciej dekady XXI wieku, czyli w czasie kiedy rząd odmawia przyjmowania muzułmańskich uchodźców i odwołuje się przy tym do naprawdę prymitywnych instynktów. Tylko nieuważny czytelnik nie dostrzeże aluzji do współczesnego świata, współczesnych narodowych fobii, tlącego się w Europie antysemityzmu i islamofobii.
A teraz krótka prywata: w 2018 roku spędziłem w Kordobie mojego Erasmusa. Przeszywał mnie więc lekki dreszczyk, kiedy czytałem o życiu miasta, które miałem okazję poznać i przechadzać się wśród tych samych białych ścian kordobańskiej starówki, które opisuje Lipczak. Nawet zdarzyło mi się, że mieszkałem rzut beretem od La Mezquity (dokładnie na Calle Dr. Barraquer 33). Mogę jedynie żałować, że „Lajlę…” przeczytałem dopiero teraz, bo jest to lektura zdecydowanie godna polecenia!
Tak, wiem, że strasznie osobista ta opinia, ale inaczej nie mogłem :)
Obejrzyjcie też koniecznie to: https://www.youtube.com/watch?v=0Tc01YLHwpk
Jeśli nie możecie podróżować, to czytajcie. A jeśli chcecie odbyć podróż do serca Andaluzji, po prostu zanurzcie się w lekturze bezbłędnej publicystyki Aleksandry Lipczak.
więcej Pokaż mimo toAndaluzja jest wyrazista i kolorowa. Słynie z sewilskiego złota i islamskiej geometrii La Mezquity. Południe Hiszpanii to brzdąknięcia gitary, sevillana, którą Andaluzyjki tańczą na wiosennych feriach....