Pracownik naukowy UJ. Tłumacz z języka angielskiego i niderlandzkiego. Przełożył siedemnastowieczny dramat niderlandzki "Lucyfer" autorstwa Joosta van den Vondla. Jest to pierwsze i jak dotąd jedyne tłumaczenie dramatów tego autora na język polski.
Jestem pod wielkim wrażeniem kultury, erudycji i inteligencji emocjonalnej autora. W całej książce nie było jednego nudnego eseju, co ja mówię, jednego nudnego zdania, dzięki jego podejściu do tematu. Nawet jeśli nie jesteś zainteresowany/a kulturą i sztuką Niderlandów i współczesnej Holandii to i tak będziesz w stanie bawić się świetnie przy tej lekturze - a przynajmniej ja się tak bawiłam. Za co bardzo panu Oczko dziękuję.
Czemu dwie gwiazdki mniej? Bo książka była za krótka.
Holandia, ziemia obiecana rodaków po roku 1989 i wyklęte jądro ciemności światopoglądowych ortodoksów (naszych krajowych, żeby było jasne). Kraj wielkich okien bez firanek, sąsiedzkich odległości (podróż np. z Eindhoven do Hagi to już przedsięwzięcie, które kwalifikuje się jak zagranica). Czerwona rozpusta, zioło, zajeżdżone rowery (znaczy rowerzyska),bezwzględny kapitalizm pracy wyciskający ludzi (znaczy nas amatorów holenderskich saksów) do suchego ojro.
Pocztówka z Mokum pozytywistycznie opowiada nam o innej Holandii. O kraju powstałym z przeciwstawienia się zmurszałej ortodoksji, o wiekowych zapasach z organiczną surowością ortodoksji konkurencyjnej, o oszałamiającym dziedzictwie mistrzów Złotego wieku, namiętności do flizów (czytajcie, a się dowiecie, co zacz),o pochodzeniu (nie, nie gatunków) tulipanów. Konieczną lekturą w "Pocztówkach" jest syntetycznie opowiedziana Historia najnowsza, szczególnie o Holendrach w czasie II Wojny Światowej. Uwagę zwraca przeobrażenie społeczne Holendrów od lat 80-tych XX. wieku (czyżbyśmy tu w Najjaśniejszej RP przespali ostatnie 40. lat otumanieni zniknięciem żelaznej kurtyny?!?).
Formuła zbioru esejów w Pocztówce świetnie się sprawdza w czytaniu, bo jest skuteczną techniką syntetycznego przekazu. Eksplorując historię uwagę czytelnika skupia niemalże punktowo, ale nie przelotnie i nie powierzchownie. Nieco zmącenia wprowadzają tu wątki osobiste Autora i bardzo dookólna narracja o jego comming-oucie, ale to tylko drobny mankament. "Pocztówka" mimo to świetną książką jest.
Co zaś się tyczy holenderskich kulinariów, to się do nich nie zrażajcie. Nie trzeba tego próbować. Opowiadając o tym co Holendrzy jedzą Autor jakoś widzę zapomniał (bo chyba nie o zgrozo intencjonalnie pominął) Vla.