-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik1
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać10
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
4/5 ⭐️
Siedemnastoletni Mickey James III jest studentem pierwszego roku college’u, bratem pięciu sióstr i potomkiem legend hokeju – dziadka i ojca, którzy przeszli do historii NHL. Mogłoby się wydawać, że pierwsze miejsce w lidze ma zagwarantowane, niestety w dążeniu do celu i sprostowaniu opinii publicznej na przeszkodzie stoi mu Jaysen Caulfield – jego odwieczny rywal w walce o pierwsze miejsce w hierarchii, a od niedawna też kolega z drużyny. Dlatego, kiedy obaj spotykają się na lodzie, rywalizacja przeradza się w coś więcej. A Mickey’emu ani trochę się to nie podoba.
Po rereadzie All for the Game szukałam czegoś podobnego i przeglądając goodreadsa, natrafiłam na tę pozycję. Czy dobrze mi się ją czytało? Jak najbardziej! Icebreaker różni się kilkoma aspektami od All for the Game; obie historie są słodko-gorzkie, ale w przypadku debiutu A.L. Graziadei mamy do czynienia z większą ilością słodyczy.
Icebreaker jest poniekąd lekką lekturą skupiającą się w dużej mierze na problemach zdrowotnych głównego bohatera Mickey’ego. Chłopak mierzy się z kilkuletnią depresją i lękiem społecznym. Nie rozmawiał do tej pory z nikim o tym i nie zabiera się na to, by w tej kwestii miało się cokolwiek zmienić. A.L. Graziadei świetnie przedstawiła zmagania Mickey’ego z chorobą. Widać, to kiedy chłopak podejmuje z trudem decyzje i kwestionuje wszystko, co robi. A gdyby tego było mało, wstydzi się, że zmaga się z depresją.
Mickey James III walcząc o swoją pozycję na lodzie, stara się udowodnić z każdym minionym dniem, że zasługuje na swoje imię i miejsce, w którym się znalazł. Dołączenie do Royalsów jest dla niego nowym startem i szansą na sukces.
Icebreaker porusza również kwestię rodzicielstwa, a właściwie jego brak. Autorka opisuje, co lata samotności mogą zrobić z człowiekiem pozostawionym samemu sobie. Skupia się także na sławie – jej plusach i minusach. Braku kontaktu z rówieśnikami i zrozumienia. Przyjaźniach i rodzinie (ps. siostry Mickey’ego są przekochane). I przede wszystkim ukrywaniu swojej tożsamości w obawie przed reakcją świata.
W trakcie lektury poznajemy bohaterów reprezentacji LGBT+, którzy nie są po to, tylko aby być! Każdy z nich wnosi coś od siebie do historii. Tym postaciom chce się kibicować! To bardzo ważne również z perspektywy sportowego światka, w którym sportowcy boją się wyjść z ukrycia.
Relacja między Mickey’em a Jaysenem jest skomplikowana. Chłopcy od lat rywalizują ze sobą o tytuł mistrza, a gdy spotykają się na lodzie, napięcie sięga zenitu. Kiedy nienawiść stopniowo zanika, na jej miejsce wskakuje ciekawość. Mickey boi się przed sobą samym przyznać, że ciągnie go do Jaysena. Nie wie, co ma z tym zrobić i jak sobie poradzić. Zdusić uczucia, czy pozwolić się ponieść. Ich wzajemne zainteresowanie rośnie z dnia na dzień. Jest slow burn, jest zabawa!
Podobało mi się również przedstawienie NHL. A.L. Graziadei zaserwowała nam kilka dobrych meczów, które apropo fajnie wyszłyby na dużym ekranie!
A zakończenie, co to były za jajca! Autorka zrobiła nas w niezłe bambuko, ale mi się to podobało! Mam jedno ale – Icebreaker mógłby być odrobinę dłuższy, a najlepiej, gdyby miał kolejną część!
Kochani… Polecam! Czytajcie!
4/5 ⭐️
Siedemnastoletni Mickey James III jest studentem pierwszego roku college’u, bratem pięciu sióstr i potomkiem legend hokeju – dziadka i ojca, którzy przeszli do historii NHL. Mogłoby się wydawać, że pierwsze miejsce w lidze ma zagwarantowane, niestety w dążeniu do celu i sprostowaniu opinii publicznej na przeszkodzie stoi mu Jaysen Caulfield – jego odwieczny rywal w...
2022-08-04
Długaśna recka, ale zapraszam serdecznie 😎
Wieczna Wojna, zakazana miłość i spiski!
Wieczna Wojna między Maridrianą a Valcottą trwa od wielu pokoleń. Śmierć poniosły tysiące istnień. Generał Zarrah Anaphora – następczyni Cesarzowej Valcotty usilnie dąży do zniszczenia wrogich sił Maridriany. Zemsta napędza jej siłę i nie spocznie, dopóki nie pośle na drugą stronę wszystkich potomków Veliantów, szczególnie króla szczura Silasa i jego następcę Kerisa. Jednakże przypadkowe spotkanie z anonimowym i urzekającym Maridrianem skłania ją do refleksji; czy przemoc, jakiej się dopuszczała, była aktem sprawiedliwości czy zbrodnią. A kolejne spotkania z nieznajomym tylko podsycają jej ciekawość.
„Niechciany następca” to bardzo dobra kontynuacja Królestwa Mostu. W większości jest to historia romantyczna z elementami akcyjnymi, nie na odwrót. Tutaj warto to podkreślić, gdyż różni się ona tym od swoich dwóch poprzedniczek. W zamian tego przyzwyczajcie się do zdrad i spisków, bo są one tutaj na porządku dziennym!
Po ogłoszeniu przez autorkę kontynuacji serii cierpliwie czekałam na trzecią część. Przeczytałam „Niechcianego następcę” z ekscytacją w oryginale kilka dni po premierze i zapoznałam się również z polskim przekładem, ale niestety z mniejszą fascynacją. Czytając po raz drugi, spostrzegłam, że wcześniej umknęło mi kilka ważnych aspektów, dlatego właśnie siedzę i przerabiam pierwotną reckę.
Historia opowiedziana w tym tomie rozpoczyna się w momencie przejęcia przez Maridrianę Ithiciańskiego mostu. Podążamy losem Kerisa i Zarrah w czasie trwania akcji w „Zdradzieckiej Królowej”. Początek mamy świeżutki, poznajemy nowe otoczenie Maridriany i Valcotty – miejsce starć żołnierzy Nerastis. Miasto pełne gruzów i trupów. To tutaj nasi bohaterowie splatają swoje losy. I prawdę mówiąc, ta część wcale nie była tak interesująca, jak się tego spodziewałam. Zaskoczeniem nie będzie fakt, że w kolejnej części historii przenosimy się do zamku w Maridrianie i powtarzamy niektóre sceny z poprzedniej części. Dla niektórych może być to utrapieniem, dla innych nie. Szczerze powiedziawszy, uważam ta część, była najlepsza ze wszystkich trzech (roboczo podzieliłam książkę na trzy części). To tutaj rozpoczynamy manipulacje, spiski i poznajemy bliżej harem! Trzecia część jest już plątaniną przednich i nowych wydarzeń. Osadzenie akcji w momencie trwania drugiego tomu miało swoje plusy i minusy. Z jednej strony wiesz, czego możesz się spodziewać, z drugiej nie.
Jak już wspomniałam historia Kerisa i Zarrah skupia się głównie na napięciu seksualnym i wzajemnym oczarowaniu. Niezmiernie lubię pióro autorki, jej książki są wciągające, przemyślane i zaskakujące. Danielle L. Jensen potrafi wzbudzić zainteresowanie czytelnika i pobudzić jego wyobraźnię. Sceny erotyczne są wyśmienicie napisane. Są śmielsze, ale z wyczuciem dobrego smaku. Zdecydowanie fanom takich wątków się one spodobają, mi samej się spodobały, a względem nich mam duże wymagania. Aczkolwiek, były momenty, w których obu bohaterom miłość (do której przejdę przy postaciach) przyćmiewała inne cele, o wiele ważniejsze i mające na uwadze miliony istnień, co mnie lekko irytowało.
Dowiadując się w drugim tomie, że Maridriański następca tronu i generał Valcotty mają się ku sobie, byłam ciekawa, co ich do siebie zbliżyło i przede wszystkim, w jakich okolicznościach się poznali. Autorka całkiem sprytnie splotła ze sobą ich drogi i początkowo byłam zadowolona rozwojem dalszej sytuacji. Podobał mi się mętlik i pewne niezdecydowanie obraną ścieżką, ale z biegiem czasu zauważyłam, że nie do końca kupuję ich „miłość”. Nie zrozumcie mnie źle, ich relacja jest iście skomplikowana i oboje mają pod górkę, ale w moim odczuciu bohaterowie nie mieli w ogóle czasu, aby wystarczająco się poznać i poczuć do siebie COŚ więcej. Nie mówię im “nie”, jestem optymistycznie nastawiona na rozbudowanie ich uczucia w kolejnym tomie.
Widziałam w kilku recenzjach stwierdzenie, że to, co grało u Lary i Arena, nie do końca gra u Kerisa i Zarrah…i muszę się z tym zgodzić.
Moja relacja z Kerisem jest skomplikowana. To mocne love-hate. Podoba mi się jego odmienność. Jest jedynym mężczyzną w rodzie Veliantów, który nie pragnie wojny tylko pokój, marzy o wolności i możliwości rozwoju. Jest całkowitym przeciwieństwem swojego ojca – do czasu. Co prawda mam problem z jego tzw. manipulacjami, gdyż nazywa się ich mistrzem, a ja bym powiedziała, że jest co najwyżej przeciętniakiem, kiedy jego własna ciotka zrobiła go w bambuko. Jednakże istnieje jeden moment w historii, a dokładnie mówiąc w rozdziale 81, w którym Kerris stracił w moich oczach. I odnoszę się tutaj do owej miłości, która doprowadziła do tragedii. Zarrah miała, choć na tyle odwagi i honoru, by wyrzec się swojego szczęścia i wyruszyć na pomoc innym. Maridriański następca nie był do tego zdolny. Postąpił samolubnie. Nie potrafię do tej pory uwierzyć w jego zuchwałość i idiotyzm. Jeśli Lara i Aren nie spiorą go na kwaśne jabłko, to ja to zrobię.
Zarrah poznawało się nadzwyczaj dobrze. Początkowo nie wzbudziła mojej sympatii, powiedziałabym nawet, że przyprawiała mnie o ból głowy. Na całe szczęście im dalej w las, przepraszam w pustynię i morze, jej charakter ulegał zmianie. Lubię jej waleczność i empatię. Zarrah poświęciła własne życie, aby wspomóc tych w potrzebie. Ma trudny charakter i ciężko przebić się przez jej mury obronne, chociaż Keris sobie szybko z tym poradził.
Mamy również walki! Jeśli podobały wam się one w „Królestwie Mostu” i „Zdradzieckiej Królowej” to te również polubicie. Nawet jak poprzedniczki was nie zachwyciły, to te to nadrobią. Gwarantuje wam to.
Zakończenie budzi zdziwienie, gdyż nie pamiętałam, aby była o nim wzmianka w poprzedniej części. Wydaje mi się, że jest nowiutkie i dlatego tak dobrze je przyjęłam. Pozostawia duży potencjał do wykorzystania w kolejnym tomie. Po cichu liczę na epicką konfrontację Lary z Kersiem. Ale jak autorka wspomniała na swojej facebookowej grupie – Aren zrobi wszystko, by uchronić swoje baby! Kochani, będzie grubo!
Do polskiego wydania został także dołączony dodatek w postaci sześciorozdziałowej historii o Larze i Arenie tuż po „Zdradzieckiej Królowej” – czyli wisienka na torcie dla fanów tej dwójki <3. Jestem nią total zachwycona.
Pisałam już o tym na Instagramie, ale powtórzę jeszcze raz: overall bardzo podobał mi się „Niechciany następca” (aczkolwiek większą fanką jestem poprzednich części). Miał swoje lepsze i gorsze momenty. Historia jest ciekawa, niekiedy bardziej dojrzalsza, skupiona głównie na romansie, ale również na polityce i trudnych wyborach. Polecam!
Długaśna recka, ale zapraszam serdecznie 😎
Wieczna Wojna, zakazana miłość i spiski!
Wieczna Wojna między Maridrianą a Valcottą trwa od wielu pokoleń. Śmierć poniosły tysiące istnień. Generał Zarrah Anaphora – następczyni Cesarzowej Valcotty usilnie dąży do zniszczenia wrogich sił Maridriany. Zemsta napędza jej siłę i nie spocznie, dopóki nie pośle na drugą stronę...
2019-04
Druga część serii „Born in Blood Mafia Chronicles” okazała się odrobinę lepsza od poprzedniczki.
Powracamy tym razem do Chicago, gdzie poznajemy historię Valentiny i Dantego, których małżeństwo również zostało zaaranżowane.
Val zaimponowała mi swoją postawą. Była odważna, dążyła do swego, a przede wszystkim twardo stąpała po ziemi (nie zawsze, miejcie to na uwadze) i w porównaniu do Arii nie śniła na jawie. Wiedziała, co ją czeka i nie starała spierać się z wyznaczonym jej zadaniem. Umiała dostosować się do sytuacji i sprawie poruszała się po mafijnym świecie. Dantego polubiłam zdecydowanie bardziej niż Lucę. Mężczyzna był bardziej opanowany, zdyscyplinowany, momentami zimny, ale także potrafił być uczuciowy. Nie mógł wyzbyć się miłości i przywiązania do swojej zmarłej żony Carli, co skutkowało tym, że odsuwał od siebie Valentinę.
Przyczepię się jednak do tego, że troszkę irytacji przyniosła mi niekiedy Valentina, która była w gorącej wodzie kąpana i już, na teraz chciała miłości i atencji Dantego. Odnoszę wrażenie, że nie docierało do niej to, że przed nią Dante miał żonę, którą stracił i wciąż nie potrafił sobie wybaczyć. Momentami Val była egoistką.
Akcja niepotrzebnie brnie na łeb na szyję, ale chyba zdążyłam się już przyzwyczaić do takiego stylu autorki. Wielu osobom może to przeszkadzać i się ani trochę nie dziwię.
Tak naprawdę za wiele nie ma co pisać o tej książce. Zachwycająca nie jest, ale na jeden wieczór akurat.
Druga część serii „Born in Blood Mafia Chronicles” okazała się odrobinę lepsza od poprzedniczki.
Powracamy tym razem do Chicago, gdzie poznajemy historię Valentiny i Dantego, których małżeństwo również zostało zaaranżowane.
Val zaimponowała mi swoją postawą. Była odważna, dążyła do swego, a przede wszystkim twardo stąpała po ziemi (nie zawsze, miejcie to na uwadze) i w...
2021-09-29
Przeczytane: 29.09.2021
Nie będzie to recenzja taka jak zawsze, raczej luźna pogadanka, ot takie podsumowanie „Chain of Gold” (Łańcucha ze złota). Zapraszam!
Do tej pory przeczytałam prawie wszystkie książki Cassandry Clare i nie ukrywam, że jedne podobały mi się bardziej, a drugie mniej. Przykładowo: do serii Darów Anioła mam ogromny sentyment, gdyż od nich zaczęła się moja wariacka przygoda z czytaniem. Diabelskie Maszyny są moim zdaniem najlepszą powieścią Clare, a Panią Noc, którą aktualnie czytam, uznałabym na razie za średniaczka. Cienie Nocnego Targu i Akademię Nocnych Łowców — zbiór opowiadań — bardzo polubiłam. Clare ciekawie przedstawiła niektóre wydarzenia z życia znanych i nieznanych nam do tej pory postaci. Fajne dodatki do serii Łowców. Kroniki Bane’a i cykl Najstarszych Klątwy mam wciąż przed sobą!
Więc jak jest w przypadku „Chain of Gold”? Już wam mówię!
Cassandra Clare postawiła sobie nie lada poprzeczkę, ponieważ wielu z nas zna już bardzo dobrze świat Nocnych Łowców, pewnie niejedna osoba zastanawia się, co nowego może wymyślić jeszcze autorka? No i tu was może zaskoczę, bo uwierzcie mi, Clare ma jest dużo asów w rękawie. Tym razem przenosimy się do przeszłości i tu znajomość trylogii Diabelskich Maszyn jest konieczna, gdyż podążamy losami dzieci bohaterów wcześniej wspomnianej trylogii. Nastoletnie rozterki, walka z demonami z podziemia i tymi własnymi, brak samoakceptacji, aranżowane związki, zaufanie i jego brak, uzależnienia, miłość, nawet i wykorzystywanie, a także wiele więcej.
Z bohaterami było różnie. Nie będę wam o nich zbyt dużo mówić, bo mogłabym niechcący coś ważnego zdradzić, więc postaram się streścić. Z Cordelią się nie polubiłyśmy. Zgraję Merry Thieves uwielbiam i z chęcią bym do nich dołączyła, a jeden z członków — Matthew jest moim ulubieńcem. Jedna z bardziej skomplikowanych postaci, łamiąca serca czytelnika. Warto zapoznać się z jego backstory z Cieni Nocnego Targu! Napięcie rosnące wokół Lucie i Jessego — bomba. O Annie mogłabym czytać godzinami, a brat Cordelii Alastair przykuł moją uwagę od pierwszych stron. Przemawia do mnie jego pogarda i próby naprawienia błędów z przeszłości, z którymi nie do końca sam wie, jak sobie poradzić.
Historia ma miejsce w czasach edwardiańskich, poznajemy przeróżne zakątki Londynu. Akcja jest zbilansowana. Clare wciąż potrafi zaskoczyć czytelnika i wprawić go w osłupienie.
Wydaje mi się, że już pewnie sami znacie odpowiedź, ale tak: „Chain of Gold” mi się podobało, chociaż niektóre rozwiązania uznaje za dziwne, to myślę, że The Last Hours będzie kolejną bardzo dobrą trylogią, którą zaoferuje nam Clare.
Przeczytane: 29.09.2021
Nie będzie to recenzja taka jak zawsze, raczej luźna pogadanka, ot takie podsumowanie „Chain of Gold” (Łańcucha ze złota). Zapraszam!
Do tej pory przeczytałam prawie wszystkie książki Cassandry Clare i nie ukrywam, że jedne podobały mi się bardziej, a drugie mniej. Przykładowo: do serii Darów Anioła mam ogromny sentyment, gdyż od nich zaczęła się...
Dwór seksów i żenady.
Kiedy dobre dwa lata temu skończyłam „Dwór skrzydeł i zguby”, powiedziałam, że z chęcią przeczytałabym kontynuację Dworów, ale wiecie co — cofam swoje słowa. Ta część jest zupełnie niepotrzebna. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle została wydana, ponieważ nie wnosi nic nowego. Czy ktokolwiek sprawdzał tę książkę? Przez 751 stron wynudziłam się jak nigdy dotąd.
Trzech poprzednich tomów jestem fanką, a raczej byłam, gdyż ta część sprawiła, że znienawidziłam w tej serii dosłownie wszystko. Począwszy od świata, kończąc na postaciach, które bardzo lubiłam. Do bohaterów i świata jeszcze wrócimy, chciałabym za to poruszyć najpierw kwestię, która zasługuje najbardziej na komentarz. Chodzi mi tutaj o sceny erotyczne. Ugh. Od czego by tu zacząć. Może od tego, że Maas nie potrafi pisać scen łóżkowych, erotycznych, zwał jak zwał. Wiecie, nie sztuką jest napisać erotyk. Sztuką jest napisane go sensownie, ładnie i przede wszystkim smacznie. Pani Maas absolutnie tego nie potrafi i lepiej dla niej, aby więcej już się za takie wątki nie zabierała. Ile razy na boga można powtarzać „seed” albo „cock”? Ile razy można czytać o tych samych scenach, tylko w innych miejscach i pozycjach? Dlaczego wszystkie problemy bohaterów muszą być rozwiązywane za pomocą seksu i do tego sprowadzane? Pominę już fakt, że Nesta jest przez całą część tak napalona, że nawet demon musiał ją o tym uświadomić. Mówienie o tym już nawet nie jest śmieszne. To dno. Sceny erotyczne doprowadziły mnie końcowo do napadów śmiechu, przewracania oczami, wewnętrznego bólu i męczarni.
Bohaterowie. Tutaj będzie się działo.
Na pierwszy ogień weźmy Nestę i Elain. Sukę i idiotkę. Tej pierwszej nie lubiłam już od początku serii i dodatkowo się w tym utwierdziłam. Wszyscy czekaliśmy na wytłumaczenie dotychczasowego zachowania Nesty i powiem wam, że jest one śmiechu warte. Absolutnie mnie nie przekonuje. Na ostatnich szesnastu stronach Nesta dostaje jakiegoś cudownego olśnienia i przechodzi niesamowitą duchową przemianę. Obraża i obwinia o swoje cierpienie wszystkich dookoła, pluje jadem, ale ostatecznie zdaje sobie sprawę, że wszyscy jej nienawidzą i ups, nie ma do kogo się odezwać, więc ich poprzeprasza. Mówią, że lepiej późno niż wcale, nie?
Elain. Po co ona jest w tej części? Poza użalaniem się nad sobą i współczuciem innym uświadomieniem sobie także, że Nesta faktycznie jest paskudna i nie da się z nią żyć, o czym wiedzą wszyscy inni. Gdyby jej nie było, nadal nic by się nie zmieniło.
Rhysand i Feyra, Kasjana zostawmy na później. Ta dwójka miała już swój czas, czy moglibyśmy zostawić ich w spokoju? Kochałam tę parę, ale Maas sprawiła, że ją znienawidziłam. Pojawiają się tylko po to, aby Rhys roztaczał wokół siebie „groźną” i obronną aurę, Feyra nie miała własnego zdania i możliwości decydowania o sobie, a na dodatek przypomnijmy czytelnikom, że cały czas się pieprzą i nie robią nic więcej. O, nie przepraszam. Składają też idiotyczną przysięgę.
Kasjan. Mój drogi Kasjan. Naprawdę go lubiłam, bardzo. Chłop miał świetne poczucie humoru, był sarkastyczny i potrafił się odpowiednio zachować, kiedy sytuacja tego wymagała, ale dłużej już tego nie potrafi. Za to biega jak piesek za Nestą. Nie umie utrzymać „sprzętu” (xD) w spodniach i jedynie, o czym myśli, to o przeleceniu Nesty. Dlaczego Sarah? Naprawdę chciałabym wiedzieć, dlaczego tak go skrzywdziłaś. Nie chce mi się wierzyć, że Illyrian mający ponad pięćset lat, przez cały ten czas nie umiał znaleźć żadnej innej odpowiedniej dziewczyny, bo przecież to Nesta sprawia, że aż go roznosi.
Chciałabym powiedzieć, że z pozostałymi postaciami jest lepiej, ale nie mogę. Amrena — tak, ta silna Amrena — drży i prawie ucieka w popłochu na widok Nesty, cholera wie czemu. Azriel na dobrą sprawę nie zrobił nic złego, ale przez fantazję, którą wyobraziła sobie z nim i Kasjanem Nesta, nie mogę patrzeć na niego jak dawniej. Wątek Mor i Erisa był niejakim zaskoczeniem. Dochodzą nowe postacie, „przyjaciółki” Nesty — Emerie i Gwyn i szczerze nie mam pojęcia, jak i jakim cudem funkcjonuje ta znajomość. Bohaterowie zostali strasznie zniszczeni.
Relacje między postaciami, to kolejna porażka. Nie ma nawet o czym do końca mówić, bo tych relacji jest brak. Nesta i Kasjan nawet nic do siebie szczególnego nie czują oprócz chorego przyciągania, które powoduje, że co dwadzieścia stron muszą się obmacywać i ocierać o siebie…
Przejdźmy do tego, że autorka absolutnie nie trzyma się pewnych reguł, które sama ustanowiła w uniwersum. Pisze tę historię jakby o nich zapomniała, przez co lektura jest miejscami nielogiczna, niespójna i absurdalna.
Plot. Właściwie jaki plot? Generalnie, gdyby usunąć sceny erotyczne, cringe’u, niepotrzebne nikomu opisy (np. muzyki i instrumentów przez 10 stron) i totalnie niedorzeczne dialogi, z tej książki nie zostałoby wiele. Maas powtarza swoje schematy po raz dziesiąty, setny, a nawet tysięczny. Nic w tej historii nie zaskakuje. I niby autorka porusza ważne kwestie związane z zaburzeniami psychicznymi, czy też przemocą cielesną, ale robi to tak nieumiejętnie, że szkoda gadać.
Naprawdę chcę zapomnieć o tym. Żałuję, że to przeczytałam. Według mnie ten tom jest niepotrzebny. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest to skok na kasę, bo wszystkim wyszłoby na dobre, gdyby ta część niepowstała. Porn without plot. Tyle w temacie.
Dwór seksów i żenady.
Kiedy dobre dwa lata temu skończyłam „Dwór skrzydeł i zguby”, powiedziałam, że z chęcią przeczytałabym kontynuację Dworów, ale wiecie co — cofam swoje słowa. Ta część jest zupełnie niepotrzebna. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle została wydana, ponieważ nie wnosi nic nowego. Czy ktokolwiek sprawdzał tę książkę? Przez 751 stron wynudziłam się jak nigdy...
2021-04-26
Po przeczytaniu tej części, zastanawiam się, dlaczego ja po to w ogóle sięgnęłam.
„Bound by temptation” opowiada o Lilianie Scuderi, najmłodszej dziewczynie z sióstr Scuderi i Romero, który jest ochroniarzem Arii żony Luki. Ich miłość jest niebezpieczna, zakazana, niewłaściwa, ale jednak trwa.
Historia Lilianny i Romero jest rozczarowaniem. Dostajemy tutaj drugi raz pokaz schematu, który jest do bólu przewidywalny. Przez większość książki romans tej dwójki jest na pokaz.
Ponownie najmłodsza siostra Scuderi pomimo swego dorosłego wieku zachowuje się dziecinnie. Jest identycznie jak w przypadku Gianne. Lilly przeżywa nastoletnie zauroczenie, a sądzi, że jest to miłość aż po grób. Romero na pierwszy rzut oka zdaje się zdyscyplinowany, powściągliwy i trzymający się wyznaczonych sobie zasad, a jednak daje się uwieść pierwszej panience.
Dla mnie zabrakło tutaj pasji, przyciągania. Cała historia brnie w jednym wyznaczonym kierunku i nie skupiamy się tutaj na niczym oprócz dziecinnego romansu, który mógłby zejść przy dobrych obrotach na drugi plan. Brakowało mi mafijnego świata, do którego wkroczyliśmy w pierwszej części.
„Bound by temptation” ma parę dobrych momentów, ale tylko trochę. Ciężko tutaj znaleźć coś pozytywnego i interesującego. Zakończenie jest w miarę dobre. Troszeczkę ratuje książkę, ale nie na tyle, abym ją polubiła i zachwalała. Książkę można przeczytać, jako uzupełnienie serii „Born in Blood Mafia Chronicles.”
Jednak w tym momencie mówię autorce „nie”. Zdecydowanie nie jest dla mnie.
Po przeczytaniu tej części, zastanawiam się, dlaczego ja po to w ogóle sięgnęłam.
„Bound by temptation” opowiada o Lilianie Scuderi, najmłodszej dziewczynie z sióstr Scuderi i Romero, który jest ochroniarzem Arii żony Luki. Ich miłość jest niebezpieczna, zakazana, niewłaściwa, ale jednak trwa.
Historia Lilianny i Romero jest rozczarowaniem. Dostajemy tutaj drugi raz...
2019-04-26
Po przeczytaniu tej części, zastanawiam się, dlaczego ja po to w ogóle sięgnęłam.
„Bound by temptation” opowiada o Lilianie Scuderi, najmłodszej dziewczynie z sióstr Scuderi i Romero, który jest ochroniarzem Arii żony Luki. Ich miłość jest niebezpieczna, zakazana, niewłaściwa, ale jednak trwa.
Historia Lilianny i Romero jest rozczarowaniem. Dostajemy tutaj drugi raz pokaz schematu, który jest do bólu przewidywalny. Przez większość książki romans tej dwójki jest na pokaz.
Ponownie najmłodsza siostra Scuderi pomimo swego dorosłego wieku zachowuje się dziecinnie. Jest identycznie jak w przypadku Gianne. Lilly przeżywa nastoletnie zauroczenie, a sądzi, że jest to miłość aż po grób. Romero na pierwszy rzut oka zdaje się zdyscyplinowany, powściągliwy i trzymający się wyznaczonych sobie zasad, a jednak daje się uwieść pierwszej panience.
Dla mnie zabrakło tutaj pasji, przyciągania. Cała historia brnie w jednym wyznaczonym kierunku i nie skupiamy się tutaj na niczym oprócz dziecinnego romansu, który mógłby zejść przy dobrych obrotach na drugi plan. Brakowało mi mafijnego świata, do którego wkroczyliśmy w pierwszej części.
„Bound by temptation” ma parę dobrych momentów, ale tylko trochę. Ciężko tutaj znaleźć coś pozytywnego i interesującego. Zakończenie jest w miarę dobre. Troszeczkę ratuje książkę, ale nie na tyle, abym ją polubiła i zachwalała. Książkę można przeczytać, jako uzupełnienie serii „Born in Blood Mafia Chronicles.”
Jednak w tym momencie mówię autorce „nie”. Zdecydowanie nie jest dla mnie.
Po przeczytaniu tej części, zastanawiam się, dlaczego ja po to w ogóle sięgnęłam.
„Bound by temptation” opowiada o Lilianie Scuderi, najmłodszej dziewczynie z sióstr Scuderi i Romero, który jest ochroniarzem Arii żony Luki. Ich miłość jest niebezpieczna, zakazana, niewłaściwa, ale jednak trwa.
Historia Lilianny i Romero jest rozczarowaniem. Dostajemy tutaj drugi raz...
2019-04-20
Historia opowiada o Arii Scuderi, która musi wyjść za mąż za najbardziej niebezpiecznego i pociągającego mężczyznę z mafijnego świata — Lucę Vitielli. Aria nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia, jej małżeństwo zaaranżowano tak jak każde inne, chociaż jej własne miało poglądy polityczne, które miało, zacisnąć więzły między rodami.
Kiedy pierwszy raz, jeszcze przed polskim wydaniem czytałam „Złączonych honorem”, to muszę przyznać, że książka nawet mi się spodobała, jednak z perspektywy czasu i ponownego zagłębienia się w historię, widzę tutaj kilka rzeczy, które nie do końca przypadły mi do gustu.
Tak jak można było się spodziewać, Aria jest szarą myszką, zaciekłą dziewczyną, walczącą o pozycję w świecie, który nie powinien ją interesować. Natomiast Luca to typowy badbody. Nic ciekawego na dobrą sprawę nie ma do zaoferowania. Zachowywał się tak, jak kilkanaście innych postaci z mafijnych książek.
Oprócz minusów, znalazło się także kilka plusów. Riley Cora uchyliła przed nami trochę więcej mafijnego, brutalnego świata, którego oczekiwałam w tej historii. Niestety mimo wszystko nie ma tutaj zbyt wiele akcji przyprawiających o zawał serca.
„Złączonych honorem” czyta się szybko, styl autorki jest lekki i przyjemny. Sceny erotyczne nie wzbudzały we mnie dużego zażenowania, więc dodaję za to dodatkową gwiazdkę.
Zakończenie jest miłym elementem zaskoczenia.
Aczkolwiek czy polecam? Nie sądzę, żeby do niej jeszcze kiedyś wróciła, więc bazując na tym, powiem wam, że nie, ale jeśli lubicie książki w ala mafijnym klimacie, to raczej jest to książka dla was.
Historia opowiada o Arii Scuderi, która musi wyjść za mąż za najbardziej niebezpiecznego i pociągającego mężczyznę z mafijnego świata — Lucę Vitielli. Aria nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia, jej małżeństwo zaaranżowano tak jak każde inne, chociaż jej własne miało poglądy polityczne, które miało, zacisnąć więzły między rodami.
Kiedy pierwszy raz, jeszcze przed polskim...
2021-04-26
Jedna dziewczyna, dwójka przyjaciół, tajemnice, żądza i seks.
Do tej pory nie za bardzo wiem, co mnie podkusiło do tej książki. Wydaje mi się, że pozytywne opinie zagranicznej społeczności, których na domiar złego jest dość dużo.
Początek zapowiadał się świetnie, fajne wprowadzenie, troszkę wątku kryminalnego, jakieś zagadki i tajemnice, mówię: to będzie to! Ale równie szybko, jak się ucieszyłam, tak szybko zostałam sprowadzona do parteru. Tutaj za bardzo fabuły to nie ma. Od początku na pierwszym planie jest seks, seks i jeszcze raz seks. Wypadałoby chyba wprowadzić jakiś zalążek ciekawej i intrygującej historii. Gdyby tylko J.A. Huss pociągnęła dalej ten dobrze zapowiadający się prolog, to w zupełności by wystarczyło.
Bohaterowie są do bani. Płytcy, jednolici i bez jakiegokolwiek charakteru. Usprawiedliwienie — jestem zaborczy, nie wystarczy. Warto byłoby napisać, dlaczego taki jest, co go skłoniło do podjęcia takich, a nie innych decyzji, ale po co prawda? Już nie wspomnę o głównej bohaterce, która ma idiotyczne podejście do całego bajzlu, którego narobiła. Za każdym razem, kiedy miałam z nią do czynienia, chciałam walić głową w mur.
Kochani NAJLEPSZE! W drugim rozdziale mamy zaprezentowany cudowny akt miłości! (wyczuliście ten sarkazm prawda?) Tutaj nie ma mowy o romansie, trójkącie miłosny, z grubej rury lecimy z erotyzmem, który momentami wylewa się z tych stron. Po co? Rozumiem, że jest to książka z gatunku dark romance, ale uwierzcie, dało się to dobrze poprowadzić.
Pominę także to, że trzy czwarte tej książki przewinęłam. Była strasznie nuda, oklepana, bez fabuły, z idiotycznymi bohaterami i jeszcze gorszymi dialogami.
Jeśli zapytacie mnie, za co są te trzy gwiazdki, odpowiem wam, że sama nawet nie wiem. Chciałabym dać je, chociaż za dobry wstęp, ale czy to uratuje tę książkę, nie sądzę. Czy przeczytam jeszcze kiedyś coś J.A. Huss? Na razie napewno nie.
Jedna dziewczyna, dwójka przyjaciół, tajemnice, żądza i seks.
Do tej pory nie za bardzo wiem, co mnie podkusiło do tej książki. Wydaje mi się, że pozytywne opinie zagranicznej społeczności, których na domiar złego jest dość dużo.
Początek zapowiadał się świetnie, fajne wprowadzenie, troszkę wątku kryminalnego, jakieś zagadki i tajemnice, mówię: to będzie to! Ale równie...
2019-04-22
Ciężko było mi przebrnąć przez tę część. Dwie pierwsze nie były takie złe, dało się je szybko przeczytać i momentami miały dobre momenty, ale ta całkowicie od nich odbiega.
Przyznam, że przeczytałam ją ze względu na pojawienie się Arii i Luki, gdyż od początku Gianne absolutnie do mnie nie przemówiła. Od pierwszych stron książki łatwo się zorientować, że jest ona kapryśna, nieodpowiedzialna, wiecznie niezdecydowana i niedojrzała. Bez problemu możemy uznać ją za rozwydrzona dziewczynkę.
Niestety nie jestem w stanie pojąć zainteresowania Matteo Gianne. Co w niej jest takiego fascynującego? Upodobnił sobie irytującą, dziecinną i pyskatą dziewczynę, która sprawia same problemy. Miałam nadzieję, że odpuści sobie ją i prawie do tego doszło, ale niestety pani Cora poleciała po oczywistym schemacie.
Zakończenie banał. Przewidywalne do kwadratu.
„Bound by hatred” okazała się najnudniejszą częścią. Można było to poprowadzić w lepszym i o wiele ciekawszym kierunku. Momentami myślałam, że autorka nie miała już pomysłu na tę parę i dlatego posługiwała się schematem. Przeczytam kolejne części ze względu na dwie pierwsze i z nadzieją, że będzie lepiej.
Ciężko było mi przebrnąć przez tę część. Dwie pierwsze nie były takie złe, dało się je szybko przeczytać i momentami miały dobre momenty, ale ta całkowicie od nich odbiega.
Przyznam, że przeczytałam ją ze względu na pojawienie się Arii i Luki, gdyż od początku Gianne absolutnie do mnie nie przemówiła. Od pierwszych stron książki łatwo się zorientować, że jest ona kapryśna,...
2020-04-30
Ciężko było mi przebrnąć przez tę część. Dwie pierwsze nie były takie złe, dało się je szybko przeczytać i momentami miały dobre momenty, ale ta całkowicie od nich odbiega.
Przyznam, że przeczytałam ją ze względu na pojawienie się Arii i Luki, gdyż od początku Gianne absolutnie do mnie nie przemówiła. Od pierwszych stron książki łatwo się zorientować, że jest ona kapryśna, nieodpowiedzialna, wiecznie niezdecydowana i niedojrzała. Bez problemu możemy uznać ją za rozwydrzoną dziewczynkę.
Niestety nie jestem w stanie pojąć zainteresowania Matteo Gianne. Co w niej jest takiego fascynującego? Upodobnił sobie irytującą, dziecinną i pyskatą dziewczynę, która sprawia same problemy. Miałam nadzieję, że odpuści sobie ją i prawie do tego doszło, ale niestety pani Cora poleciała po oczywistym schemacie.
Zakończenie banał. Przewidywalne do kwadratu.
„Bound by hatred” okazała się najnudniejszą częścią. Można było to poprowadzić w lepszym i o wiele ciekawszym kierunku. Momentami myślałam, że autorka nie miała już pomysłu na tę parę i dlatego posługiwała się schematem. Przeczytam kolejne części ze względu na dwie pierwsze i z nadzieją, że będzie lepiej.
Ciężko było mi przebrnąć przez tę część. Dwie pierwsze nie były takie złe, dało się je szybko przeczytać i momentami miały dobre momenty, ale ta całkowicie od nich odbiega.
Przyznam, że przeczytałam ją ze względu na pojawienie się Arii i Luki, gdyż od początku Gianne absolutnie do mnie nie przemówiła. Od pierwszych stron książki łatwo się zorientować, że jest ona kapryśna,...
2020-11-03
Historia osadzona jest w alternatywnej Azji, w świecie, w którym najbardziej znienawidzonym gatunkiem są Arkanijczycy, hybrydy ludzi i Pradawnych. Główną bohaterkę, Maikę Halfwolf poznajemy w trudnej dla niej sytuacji. Dziewczyna zostaje sprzedana w niewolę. Szybko się jednak okazuje, że Maika skrywa w sobie pewną, mroczną tajemnicę, przez którą stanie się obiektem polowań przeróżnych sił, a ona sama chcąc poznać swoją przeszłość stanie się myśliwym.
Pierwszy raz stykam się z twórczością Marjorie Liu i powiem wam, że było to udane spotkanie. Autorka wraz z Saną Takedą świetnie poradziły sobie w zobrazowaniu czytelnikowi świata. Jego opisy, chociaż skromne są rozmieszczone w odpowiednich momentach, podane czytelnikowi wtedy, kiedy trzeba. Również mistycyzm zaprezentowany w powieści graficznej jest bardzo intrygujący i ciekawy.
Ilustracje wykonane przez Sanę Takedę najbardziej mnie w historii urzekły. Jej kreska jest przyjemna dla oka, dobrze dopracowana. Artystka świetnie zilustrowała fantastyczne postacie, scenografia jest godna podziwu i pochwał, a przepiękne kostiumy ozdobione najdrobniejszymi szczegółami wzbudzają w mnie zachwyt. W rysunkach dominują przeważnie ciemne barwy oddające klimat otoczenia.
Maika z pozoru jest hardą i odważną dziewczyną, jednak w środku skrycie boi się otaczającego ją świata, a przede wszystkim lęk w niej wzbudza skryty w jej wnętrzu potwór, który z każdym korkiem wymaga od niej niemożliwego i wiele ją kosztuje utrzymanie go w ryzach.
Jeśli chodzi o fabułę, to raczej nie ma się do czego przyczepić. Akcja nabiera stopniowo tępa i nie zwalnia aż do ostatniej strony. Historia jest wciągająca, nie mogę doczekać się, aż w kolejnych tomach poznamy lepiej starych i nowych bohaterów, otaczający świat, religię i wierzenia, a także rozwiane zostaną poszczególne tajemnice i sekrety.
„Monstress” pomimo pewnych schematów jest dobrym i interesującym tytułem. Wykreowany świat przyciąga uwagę czytelnika, a historia rozgrywająca się na kartach powieści jest pełna niespodzianek. Z chęcią sięgnę po kolejne tomy tej powieści graficznej.
Historia osadzona jest w alternatywnej Azji, w świecie, w którym najbardziej znienawidzonym gatunkiem są Arkanijczycy, hybrydy ludzi i Pradawnych. Główną bohaterkę, Maikę Halfwolf poznajemy w trudnej dla niej sytuacji. Dziewczyna zostaje sprzedana w niewolę. Szybko się jednak okazuje, że Maika skrywa w sobie pewną, mroczną tajemnicę, przez którą stanie się obiektem polowań...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-28
„Broken Throne” to zbiór opowieści stworzonych przez Victorie Aveyard. Ich akcja dzieje się przed wydarzeniami zawartymi w „Czerwonej królowej”, w ich trakcie i po zakończeniu serii. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się przeczytać te nowelki, gdyż pustka po zakończeniu „Wojennej burzy” została zapełniona dzięki tej książce.
„Queen song” to nowelka, która opowiada o matce Cala, Coriane. Historia ukazuje nam rozwój wydarzeń, dzięki któremu dowiadujemy się, jak od bycia cichą, skromną dziewczyną ze szlacheckiej rodziny, stała się Królową Notry.
Muszę przyznać, że ta nowelka jest jedną z mich ulubionych, głównie dlatego, że bardzo lubię postać Coriane. Zaintrygowała mnie już wcześniej, kiedy zaledwie została parę razy wspomniana w serii. Podobała mi się tajemnica, która została wokół niej owiana. Jest to również postać, z którą najbardziej się zżyłam, gdyż kobieta była wyraźnie przygnębiona i nieszczęśliwa, a jej romans z Tyberiuszem był niezwykle intrygujący i podniecający.
„Steel Scars” to również wcześniej opublikowana powieść, która rozgrywa się przed wydarzeniami zawartymi w pierwszej części serii. Śledzimy tutaj losy Farley, która zostaje wysłana na misję przez Szkarłatną Gwardię.
„World Behind” jedna z nowych nowelek, w której podążamy za losami Ashe i Lyrisą. Uważam, że ta opowieść była naprawdę dobra i interesująca. Poznajemy perspektywy dwóch osób, które nie są zaangażowane w główne wydarzenia serii i które nie chcą brać udziału w wojnie.
„Iron Heart” kolejna z moich ulubionych nowelek! Podążamy tu za losami Evangeline i Elane. Odkąd po raz pierwszy poznałam Evangeline, wiedziałam wtedy, że to będzie jedna z moich ulubionych postaci i tak zostało po dziś dzień. Cieszę się, że dziewczynom podarowano dodatkowe strony, bo rzeczywiście na nie zasługiwały. Evangeline jest silną i sprytną bestią, która nie cofnie się przed niczym, zwłaszcza teraz, aby uzyskać należyte jej szczęście, na które tak usilnie pracowała.
„Fire Light” jest nowelką, na którą najbardziej czekałam! Lektura ma miejsce dwa miesiące po wydarzeniach osadzonych w „Wojennej burzy” i jest opowiedziana z perspektywy Mare i Cala, którzy po pewnym czasie powracają do Monfort. Ta historia była wszystkim, czego potrzebowałam po zakończeniu czwartego tomu! Nadal pamiętam felerne zakończenie „Wojennej burzy” i to jak byłam nim oburzona. Tutaj dostałam obfite, dobre zakończenie wątku Mare i Cala i uważam, że było one wszystkim, czego potrzebowałam.
„Fare Well” nowelka opowiedziana z perspektywy Mavena, kiedy to konfrontuje się z Calem. Pomimo wszystko wzruszyłam się na tej opowieści, sądziłam, że wiem już wszystko, ale Victoria Aveyard uświadomiła mi, że jestem w wielkim błędzie. Cieszę się, że Maven dostał swoje pięć minut, bo pomimo wszystko na nie zasługiwał.
Do „Broken Throne” zostały dołączone także przeróżne mapy, wpisy w dziennikach i drzewa genealogiczne. Wszystko, czego dusza zapragnie.
Z pewnością będę wyczekiwać kolejnych książek Aveyard!
„Broken Throne” to zbiór opowieści stworzonych przez Victorie Aveyard. Ich akcja dzieje się przed wydarzeniami zawartymi w „Czerwonej królowej”, w ich trakcie i po zakończeniu serii. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się przeczytać te nowelki, gdyż pustka po zakończeniu „Wojennej burzy” została zapełniona dzięki tej książce.
„Queen song” to nowelka, która opowiada o matce...
2020-07-22
Izabel, Nora i Niklas wyruszają na misję we Włoszech, aby odnaleźć córkę klienta, która siedem lat temu została uprowadzona. Ich zadaniem jest także odnalezienie Francescy Moretti — kobietę, która najprawdopodobniej zamieszana jest w porwanie. Problem jest jednak taki, że nikt nie wie, jak ona wygląda.
Ponownie wkroczyłam w świat płatnych morderców, gdzie za każdym rogiem czyha zagrożenie. Tutaj, jak i w poprzednich częściach nie sposób się nudzić. Autorka powaliła mnie na kolana zwrotami akcji i tajemniczymi zagadkami. Akcja ze strony na stronę sięga zenitu!
Redmerski stworzyła świetnych bohaterów. Przede wszystkim są oni rzeczywiści i w każdym z nich znajdziemy coś podobnego, coś, co nas samych odzwierciedla. Niejeden z nich potrafi stać się krwiożerczą bestią i siać zamęt.
Victora wprawdzie jest tu mało, ale w każdym rozdziale czujemy, jak wywiera on presję na poszczególnych bohaterach. Izabel próbuje udowodnić sobie, jak i wszystkim dookoła, a w szczególności Victorowi, że jest w stanie wykonać powierzone jej zadanie i nadaje się do grona zabójców. Chce pokazać światu, że nie da się zepchnąć na drugi plan.
Intrygująca jest relacja Niklasa z Norą. Tajemnica, jaką owiana jest nadal dziewczyna, potęguje zainteresowanie chłopaka. Kobieta może odgrywać rolę niewiniątka, ale jest na tyle przebiegła i sprytna, że nie wiadomo, czy można jej do końca ufać.
„The Black Wolf” zdecydowanie trzyma w napięciu do ostatniej strony. Im dalej w to brniemy, tym trudniej jest się oderwać.
Izabel, Nora i Niklas wyruszają na misję we Włoszech, aby odnaleźć córkę klienta, która siedem lat temu została uprowadzona. Ich zadaniem jest także odnalezienie Francescy Moretti — kobietę, która najprawdopodobniej zamieszana jest w porwanie. Problem jest jednak taki, że nikt nie wie, jak ona wygląda.
Ponownie wkroczyłam w świat płatnych morderców, gdzie za każdym rogiem...
2020-06-03
Izabel, Nora i Niklas wyruszają na misję we Włoszech, aby odnaleźć córkę klienta, która siedem lat temu została uprowadzona. Ich zadaniem jest także odnalezienie Francescy Moretti — kobietę, która najprawdopodobniej zamieszana jest w porwanie. Problem jest jednak taki, że nikt nie wie, jak ona wygląda.
Ponownie wkroczyłam w świat płatnych morderców, gdzie za każdym rogiem czyha zagrożenie. Tutaj, jak i w poprzednich częściach nie sposób się nudzić. Autorka powaliła mnie na kolana zwrotami akcji i tajemniczymi zagadkami. Akcja ze strony na stronę sięga zenitu!
Redmerski stworzyła świetnych bohaterów. Przede wszystkim są oni rzeczywiści i w każdym z nich znajdziemy coś podobnego, coś, co nas samych odzwierciedla. Niejeden z nich potrafi stać się krwiożerczą bestią i siać zamęt.
Victora wprawdzie jest tu mało, ale w każdym rozdziale czujemy, jak wywiera on presję na poszczególnych bohaterach. Izabel próbuje udowodnić sobie, jak i wszystkim dookoła, a w szczególności Victorowi, że jest w stanie wykonać powierzone jej zadanie i nadaje się do grona zabójców. Chce pokazać światu, że nie da się zepchnąć na drugi plan.
Intrygująca jest relacja Niklasa z Norą. Tajemnica, jaką owiana jest nadal dziewczyna, potęguje zainteresowanie chłopaka. Kobieta może odgrywać rolę niewiniątka, ale jest na tyle przebiegła i sprytna, że nie wiadomo, czy można jej do końca ufać.
„The Black Wolf” zdecydowanie trzyma w napięciu do ostatniej strony. Im dalej w to brniemy, tym trudniej jest się oderwać.
Izabel, Nora i Niklas wyruszają na misję we Włoszech, aby odnaleźć córkę klienta, która siedem lat temu została uprowadzona. Ich zadaniem jest także odnalezienie Francescy Moretti — kobietę, która najprawdopodobniej zamieszana jest w porwanie. Problem jest jednak taki, że nikt nie wie, jak ona wygląda.
Ponownie wkroczyłam w świat płatnych morderców, gdzie za każdym rogiem...
2019
Druga część serii „Born in Blood Mafia Chronicles” okazała się odrobinę lepsza od poprzedniczki.
Powracamy tym razem do Chicago, gdzie poznajemy historię Valentiny i Dantego, których małżeństwo również zostało zaaranżowane.
Val zaimponowała mi swoją postawą. Była odważna, dążyła do swego, a przede wszystkim twardo stąpała po ziemi (nie zawsze, miejcie to na uwadze) i w porównaniu do Arii nie śniła na jawie. Wiedziała, co ją czeka i nie starała spierać się z wyznaczonym jej zadaniem. Umiała dostosować się do sytuacji i sprawie poruszała się po mafijnym świecie. Dantego polubiłam zdecydowanie bardziej niż Lucę. Mężczyzna był bardziej opanowany, zdyscyplinowany, momentami zimny, ale także potrafił być uczuciowy. Nie mógł wyzbyć się miłości i przywiązania do swojej zmarłej żony Carli, co skutkowało tym, że odsuwał od siebie Valentinę.
Przyczepię się jednak do tego, że troszkę irytacji przyniosła mi niekiedy Valentina, która była w gorącej wodzie kąpanej i już, na teraz chciała miłości i atencji Dantego. Odnoszę wrażenie, że kobieta nie rozumiała tego, że jej mąż stracił już żonę i nadal nie potrafi sobie wybaczyć...
Akcja momentami brnie na łeb na szyję, ale chyba zdążyłam się już przyzwyczaić do takiego stylu autorki. Wielu osobom może to przeszkadzać i się ani trochę nie dziwię.
Tak naprawdę za wiele nie ma co pisać o tej książce. Zachwycająca nie jest, ale na jeden wieczór akurat.
Druga część serii „Born in Blood Mafia Chronicles” okazała się odrobinę lepsza od poprzedniczki.
Powracamy tym razem do Chicago, gdzie poznajemy historię Valentiny i Dantego, których małżeństwo również zostało zaaranżowane.
Val zaimponowała mi swoją postawą. Była odważna, dążyła do swego, a przede wszystkim twardo stąpała po ziemi (nie zawsze, miejcie to na uwadze) i w...
2019-04-20
Raven to dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi i prawie niczego się nie boi. Wychowana w trudnym środowisku przez prostytutkę codziennie musi mierzyć się z obelgami na jej temat. Kiedy zostaje przeniesiona do domu dla trudnej młodzieży, wie, że nie da się nikomu podporządkować. Problemy zaczynają się już pierwszego dnia, gdy przechodzi przez próg nowej szkoły, w której panują ścisłe zasady, do których Raven nie ma zamiaru się dostosować. Przez agresywne zachowanie i swój cięty język naraża się Elicie, która musi pokazać dziewczynie, gdzie jej miejsce.
Ciężko mi ocenić tę książkę, gdyż z początku mnie nie pociągała pod względem stylistycznym, jak i dość przewidywalną fabułą. Mam mieszane uczucia względem niej. Widzę parę niedociągnięć, a także sporo kwestii mi się zwyczajnie nie podobało. Z początku planowałam odłożyć tę historię, jednak gdzieś po dobrych stu stronach nastąpił przełom i jednak stwierdziłam, że dam jej szansę.
Życie nauczyło Raven, że na nikogo nie można liczyć. W swoim słowniku nie zna takiego słowa jak bezinteresowna pomoc. Wychowana przez matkę prostytutkę, zmuszona była do radzenia sobie z problemami sama, przez co otoczyła się solidnym murem i nie dopuszcza nikogo. Raven posiada niezły zadziorny i silny charakterek. Nie da sobie wejść na głowę i nie pozwoli sobą rządzić.
Elita Brayshaw to trójka groźnych chłopaków, którzy sprawują władzę w mieście. Maddoc, Royce i Cap są silni, sprytni, zadziorni, o dziwo pomocni i lojalni aż do bólu. Chłopaki chronią siebie i tych, o których się troszczą.
Relacja, jaka rodzi się pomiędzy tą czwórką, od początku była mocno skomplikowana. Najpierw chłopaki chcieli dać nauczkę Raven i jednocześnie mieć ją na oku, aby nie wywinęła niczego głupiego, lecz później dziewczyna kilkoma zwrotami akcji zyskała ich szacunek i sympatię. Jednogłośnie ich relację można nazwać love-hate relationship, co dodaje tej książce pikanterii.
W historii możemy zauważyć parę oczywistych schematów, których nie da się ukryć, jednak książka nadrabia fajną fabułą, silną i niepoddającą się mężczyźnie bohaterkę, dobrym humorem, ciekawymi i niespodziewanymi zwrotami akcji. Tutaj znajdziemy wszystkiego po trochu: zazdrość, miłość, pożądanie, rodzina i zemsta, która może zaszkodzić niewinnym.
Przechodząc do meritum, czy książka mi się podobała? Tak. W ogólnym rozrachunku wychodzi całkiem nieźle. Bohaterowie są ciekawi, ich przeszłość jest intrygująca, nadal skrywają mnóstwo tajemnic, które pragnę poznać. A zakończenie? Wymiata! Jak można w takim momencie skończyć książkę? Czekam na kolejny tom!
Raven to dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi i prawie niczego się nie boi. Wychowana w trudnym środowisku przez prostytutkę codziennie musi mierzyć się z obelgami na jej temat. Kiedy zostaje przeniesiona do domu dla trudnej młodzieży, wie, że nie da się nikomu podporządkować. Problemy zaczynają się już pierwszego dnia, gdy przechodzi przez próg nowej szkoły, w której...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
Tę recenzję przyjdzie mi napisać z bólem serca, gdyż uwielbiam twórczość Bardugo, ale „Król z Bliznami” był rozczarowaniem.
Kiedy dowiedziałam się, że powstanie dylogia Nikołaja bardzo się cieszyłam. Z zapartym tchem oczekiwałam premiery i nawet odliczałam dni do niej. Wyobraźcie sobie jednak mój zawód, kiedy zaczęłam czytać książkę i zorientowałam się, że nie jest to książka w dawnym stylu Bardugo. Nie zrozumcie mnie źle, autorzy się rozwijają, pisarstwo się rozwija, my się rozwijamy, ale ta pozycja brzmiała dla mnie jak fanfiction, a nie jak stare dobre pisarstwo Bardugo.
Przede wszystkim książka bardzo mi się dłużyła. Leigh Bardugo przyzwyczaiła nas do szybkiego tempa powieści, akcja goniła za akcją, wątki się rozwijały, a tutaj wszystko zostało za bardzo naciągane i niepotrzebnie przedłużane.
Pierwsza część była katorgą, co zabierałam się do ponownego sięgnięcia i wkręcenia się w historię, tym bardziej byłam zniesmaczona, tym co się w niej działo.
Moim największym zarzutem jest wykorzystanie Niny w tej książce. Uważam, że wątek jest niepotrzebny i źle przeprowadzony. Nie podobała mi się zbytnio zmiana, jaka zaszła w Ninie. Pamiętam ją jako super, pomocną, pełną charyzmy i współczucia dziewczynę, która pojawiła się we Wronach. Rozumiem, że śmierć Matthiasa ją zmieniła, ale żeby aż tak? Sam wątek rozpaczy Niny nad ukochanym został potraktowany jak powietrze. Chwila smutku, cierpienia i jak za pomocą magicznej różdżki dziewczyna o nim zapomniała. Sądzę, że Nina powinna dostać oddzielną książkę i może wtedy to wszystko nabrałoby jakiekolwiek sensu.
Po drugie, czy naprawdę trzeba na siłę łączyć niektóre postacie w pary? Nie, nie trzeba. Gołym okiem widać kto ma się ku sobie i dokąd to wszystko zmierza.
Już nie wspomnę o pominięciu niektórych wątków, które zostały potraktowane po macoszemu, jakby nigdy nikt się nimi nie interesował. Mam na myśli tutaj wątek Matthiasa i nie tylko... Zaznaczę też, że niektóre z nich zostały przyklejone jak na ślinę i nie wytrzymują napięcia z tym, co dzieje się dalej.
Żeby nie było tak pesymistycznie, parę rzeczy wyszło całkiem fajnie. Bardzo się cieszę, że Nikołaj został starym Nikołajem, który jest facetem z charyzmą, dobrym poczuciem humoru, kolesiem, który zawsze sypnie jakimś żartem. Świadomy jest swojego urodzenia, dobrze to wykorzystuje, ale w dobrym znaczeniu. Zoya nadal jest twarda, niepowtarzalna, arogancka i niekiedy brutalna. Ciesze się, że Genya, David i bliźniaki nadal tutaj się pojawiają i współpracują.
Zadowolona jestem z rozwinięcia wątku mocy Griszów. Podoba mi się, że Bardugo pokazała nam tutaj, że tak naprawdę ma jeszcze w rękawie parę asów, na które będziemy musieli się przygotować. Fajnie jest to, że wszystko, co do tej pory znaliśmy, kształtuje się i rozwija na naszych oczach.
Akcja w drugiej części historii przyśpiesza i w miarę nadrabia tempu narzuconego przez inne powieści autorki. Tutaj mniej się nudziłam i mniej narzekałam, ale też jest parę momentów, do których mogłabym się przyczepić. Jednak patrzę na nie z totalnie innej perspektywy i potrafię przegryźć niektóre z nich.
No i zakończenie. Zdania są podzielone, jednym się podobało innym nie. Stoję pośrodku, ponieważ jestem w stanie zrozumieć motyw i to, w jakim kierunku cała ta akcja zmierza, ale z drugiej strony jestem niezadowolona tym, jak dana postać, którą bardzo lubiłam, została potraktowana i :wink: przywrócona.
Widzę możliwy potencjał w kolejnym tomie, więc naprawdę jestem ciekawa jak Bardugo ma zamiar to wszystko odkręcić. Liczę na to, że druga część będzie zdecydowanie lepsza od pierwszej. Chcę w to wierzyć.
Tę recenzję przyjdzie mi napisać z bólem serca, gdyż uwielbiam twórczość Bardugo, ale „Król z Bliznami” był rozczarowaniem.
Kiedy dowiedziałam się, że powstanie dylogia Nikołaja bardzo się cieszyłam. Z zapartym tchem oczekiwałam premiery i nawet odliczałam dni do niej. Wyobraźcie sobie jednak mój zawód, kiedy zaczęłam czytać książkę i zorientowałam się, że nie jest to...
UPDATE: nie sięgnęłam po 2 tom i definitywnie tego nie zrobię.
Hej, na wstępie chciałabym zaznaczyć, że będę posługiwała się terminologią angielską, gdyż czytałam książkę właśnie w tym języku.
[2/5]
Poppy jest Maiden, Wybranką Bogów z urodzenia. Jej życie składa się z samych zakazów i ścisłych reguł. Jako Wybranka nie może mieć przyjaciół, a rozmawiać może jedynie z wybranymi odgórnie osobami. Wszelka rozrywka jest poza zasięgiem jej ręki, a okrytą welonem twarz Poppy widzieli tylko nieliczni. Krótko mówiąc, nie może dopuścić się niczego, co uznałoby ją za niegodną miana Maiden.
Poppy jednak nie jest posłuszną Wybranką. Szkoli się w walce pod okiem jednego z gwardzistów. Wymyka się również do Red Pearl w zasmakowaniu prawdziwego życia, gdzie nieoczekiwanie spotyka Hawke — młodego, pnącego się po szczeblach wojownika.
W tym samym czasie czarne chmury zbierają się nad
Masadonią: tajemnicze zgony, próby porwania, ataki krwiożerczych Carven i groźba ataku ze strony The Dark One. W związku z obawą dotyczącą życia Poppy zostaje przydzielony jej nowy strażnik, którym na domiar złego okazuje się Hawke. Intrygujący, szalenie przystojny mężczyzna coraz częściej zajmuje myśli Poppy. A przecież nie powinno tak być, prawda?
Co mogę powiedzieć? Liczyłam na coś innego? Na bardziej fascynującą i zaskakującą historię? Niestety tak. Miałam okazję przeczytać wiele pozytywnych recenzji i dzięki nim sięgnęłam po From Blood and Ash.
W moim odczuciu jednym z problemów FBAA jest to, że przez pierwszą połowę nic, ale to nic się nie dzieje. W większości czytamy o licznych rozterkach Poppy, które na dobrą sprawę są nieustannie powtarzane: Poppy nie chce być Maiden, przeszkadza jej to, że nie może być jak wszystkie inne dziewczęta. Nie wspominając już o tym, że Poppy cały czas wspomina o tym, jaki to Hawke jest seksowny. Oczywiście są (bodajże) z 2/3 sceny w pierwszej połowie, gdzie miejsce ma fajna akcja, ale szybciutko się kończy, a zaraz potem wracamy do głowy Poppy.
Tak naprawdę ostatnie 60 stron to jazda bez trzymanki. Autorka obsypuje nas informacjami, które mogły być wplecione wcześniej, np. właśnie przy przemyśleniach Poppy — dziewczyna mogłaby debatować, czy wszystko, co się wokół niej dzieje jest prawdą. Przez całą książkę miałam więcej pytań niż odpowiedzi i nie wiem, czy tutaj chodziło o to, aby czytelnik zainteresowany pewnymi kwestiami, sięgnął po kolejny tom, ale jak dla mnie, to było męczące i denerwujące.
Poppy. Muszę przyznać, że nie lubię jej jako głównej bohaterki. Jej naiwność i głupie wybory w całej historii sprawiły mi tylko frustrację. Jest uparta aż nadto. Nie potrafi słuchać innych, a zwłaszcza w momentach, kiedy ktoś stara się jej przekazać prawdę. Poppy zobowiązana jest do bycia posłuszną. Nie powinna robić niczego, co w rozzłościłoby bogów i ukazałoby ją w ich oczach jako niegodną bycia Maiden. Poppy zabroniona jest rozmowa czy to socjalizacja z innymi ludźmi. Obracać może się jedynie w kręgu wyselekcjonowanych. Problem jest w tym, że nigdy jakoś szczególnie w jej postaci tego nie czułam. Poppy ma bzika na punkcie swojej urody. Nieustannie powtarza, że nie jest piękna z powodu kilku blizn, które posiada. Ok, łapię, ale ile razy można? Hawke musi uświadamiać ją, że jest śliczna i nigdy nie spotkał nikogo tak olśniewającego, jak ona. Omal bym nie zapomniała — Poppy intryguje Hawke do tego stopnia, że stwierdza on, iż Poppy nie jest taka sama jak inne dziewczyny. Ale wiecie co? Za wiele to się od nich nie różni.
Oczywiście, Poppy stara się, abyśmy przypadkiem nie zapomnieli o tym, że jest THE MAIDEN, THE CHOSEN…z urodzenia. Przez całą książkę zastanawiałam się, kim dokładnie jest Maiden, i jak się nią staje. Ostatecznie nie doczekałam się odpowiedzi.
Muszę przyznać, mam odrobinę sympatii do tej bohaterki. Głównie dlatego, że umie walczyć i posługiwać się bronią. Trzymam kciuki za to, że Poppy zmieni się w kolejnej części.
Jeśli ktoś kazałby mi wybrać pomiędzy Hawke a Poppy, z automatu wybrałabym Hawke’a. Zapytacie dlaczego — on przynajmniej miał jakiś cel do którego dążył i nie zwracał uwagi na koszta. Jednakże…ugh, uważam, że był creepy. Początkowo, polubiłam go, ale niektóre jego wypowiedzi sprawiły, że zmieniłam zdanie. Hawke jest typowym złotym chłopcem, w którym zakochują się dziewczyny — silny, seksowny, pan i władca, który wie, czego chce.
Pewnie was to nie zdziwi, ale niespodzianka — Poppy zakochuje się w nim! Muszę być z wami szczera — nie mam pojęcia, jak to się stało. Może to wina jego przeszywających, złotych oczu, a może sprawka seksownego ciała?
Romans, czyli główny wątek. Po pierwsze dzieje się za szybko! Poppy zakochuje się po uszy w kimś, kogo nie zna. Hawke okazał jej odrobinę wsparcia, czułości i zrozumienia, nic poza tym. Mimo wszystko muszę przyznać, że sceny +18 zostały całkiem nieźle napisane (w większości). Hawke i Poppy tworzą główną parę i idąc tym tropem powinnam ich shipować — niestety, wcale tak nie było. Nie wyobrażam ich sobie razem. Przynajmniej na razie.
Spodziewałam się lepszych plot twistów — skończyło się tak, że odgadłam je bez najmniejszych problemów. Moim zdaniem dość łatwo jest się zorientować, kto jest kim, kto jest tym zwodzącym już na początkowym etapie opowieści. Szkoda, bo liczyłam na coś lepszego.
Worldbuilding. Praktycznie nic o nim nie wiemy. Jest strasznie okrojony. Autorka zrzuca go na dalszy plan i skupia się na kompletnie czymś innym. Byłoby fajnie mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, o czym czytamy. Nadal nie do końca rozumiem, czy są Ascended i jak właściwie ten proces stania się jednym z nich wygląda. To jeden z głównych elementów fabuły, ale nie mamy żadnych informacji na jego temat. Nie wspominając już o THE Maiden, THE Chosen One.
Zawiodłam się. Nie mówię, że książka jest do bani, bo nie. Ma kilka dobrych momentów, ale na przestrzeni 600 stron, uważam, że jest ich za mało.
Powiem wam więcej — jest mi przykro, że FBAA nie spodobało mi się tak jak większości.
Czy sięgnę po kolejny tom? Tak. Głównie dlatego, że mam drugi i trzeci na półce, a dodatkowo żyję naprawdę ogromną nadzieją, że historia obierze lepszy kierunek.
UPDATE: nie sięgnęłam po 2 tom i definitywnie tego nie zrobię.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHej, na wstępie chciałabym zaznaczyć, że będę posługiwała się terminologią angielską, gdyż czytałam książkę właśnie w tym języku.
[2/5]
Poppy jest Maiden, Wybranką Bogów z urodzenia. Jej życie składa się z samych zakazów i ścisłych reguł. Jako Wybranka nie może mieć przyjaciół, a rozmawiać może jedynie z...