-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
Biblioteczka
2021-07
2021-08-13
2020-08-24
2020-08-02
2020-08-07
2020-07-29
2020-07-14
2020-07-01
2020-06-11
"Małe kobietki" to książka, która roztopi wasze serca niczym masełko pozostawione na słońcu. Jest to pełna miłości opowieść o zwykłej, XIX- wiecznej, ubogiej rodzinie March oraz przygodach jakie ją spotykają przez cztery tak różniące się od siebie charakterami siostry - Meg, Jo, Beth i Amy. Mimo, że od jej powstania minęło aż 150 lat podczas czytania w ogóle nie odczuwa się tej różnicy wieku, gdyż język i styl pisania autorki jest zrozumiały i przystępny dla każdego. Czytając ją miałam to cudowne uczucie, kiedy powieść od razu wpada wprost do twojego serce. Jest przeurocza, kochana i wzruszająca, a zarazem zabawna i pouczająca. Jest to historia o dojrzewaniu młodych kobietek, które stają się prawdziwymi damami, pełnymi miłości i niezależności. Zapierająca dech w piersiach książka, która od razu pochłania człowieka, a ciepło z jakim została napisana sprawia, że ma się uczucie jakby siedziało się razem z siostrami March przy kominku. Daje siłę kobietom i pokazuje, że mogą one wszystko. Ta książka zaskakuje prostotą, bo przecież opowiada o zwykłej rodzinie i codziennych sytuacjach, i to właśnie tym sprawia, że zapada ona w pamięci na długo i nie sposób się od niej oderwać. A perypetie i przygody jakie spotykają te dziewczęta nie raz sprawią, że uśmiech pojawi się na waszej twarzy. Serdecznie ją wszystkim polecam, bo dopiero ta książka pokazała mi co to znaczy być klasykiem i wręcz namawia, by sięgnąć po ten gatunek.
Tutaj macie krótką charakterystykę każdej z sióstr:
Meg - to najstarsza z sióstr March, bo 16 letnia. Jest bardzo mądra, dojrzałą, dostojną, opanowaną i odpowiedzialną kobietką.
Jo - zwariowana, wybuchowa, żywiołowa, pełna werwy i pomysłów dziewczyna, przy której nie można narzekać na nudę. Jest piętnastoletnią miłośniczką książek, która sama także pisze opowiadania. Jest trochę taką chłopczycą, nie dba o wygląd czy maniery, bo najważniejsze dla niej jest aby jak najdłużej pozostać dzieckiem. A jej relacja z Lauriem, po prostu coś cudownego.
Beth - to trzynastolatka, która jest po prostu chodzącym ideałem, istnym aniołkiem i gwiazdką na niebie, oczkiem w głowie każdego. Kochana, cichutka, wielkoduszna osóbka o łagodnym usposobieniu, której zadaniem jest sprawianie innym przyjemności, a jej skromność i nieśmiałość oraz oddane serce sprawia, że nie sposób jej nie pokochać. W dodatku ta mała duszyczka jest miłośniczką muzyki, a swoją pasją, która jest granie na pragnienie raczy nie tylko i wyłącznie rodzinę
Amy - można, by ja nazwać taką małą księżniczką, troszkę próżną, z charakterkiem, która mimo, że jest najmłodsza w rodzinie już uważa się za dorosłą, która używa wyszukanego słownictwa (niekoniecznie zawsze poprawnego) i dba o maniery niczym wzorowa młoda dama.
"Dobre żony" to druga część i dalsze losy tej zwariowanej i kochanej rodzinki March. Od razu zauważamy jak zmieniły się nasze dziewczęta. Są już dorosłe, nie są już małymi kobietkami, a prawdziwymi damami, paniami domu i dobrymi żonami oraz pełnymi dobroci matkami swych pociech. O ile w pierwszej części mieliśmy przygody wszystkich czterech sióstr to w tej, mamy podział na rozdziały o konkretnej siostrze, w sumie to nie ma co się dziwić, siostry są rozdzielone, mają własne życie i własne przygody, zdobywają co rusz to nowe doświadczenie, wylatują z gniazda i same zakładają swoje. To część jest o wiele doroślejsza, pełna rad i mądrych słów na przyszłość. W tym momencie, ze względu też na mój wiek, "Małe kobietki" bardziej mi się podobały, przez te wszystkie przygody, zabawy oraz małe kłopoty jakie je spotykały, a także ze względu na uśmiech jaki wywołały na mojej twarzy podczas czytania, zajęły one czcigodne miejsce w moim sercu, "Dobre żony" natomiast zapadły mi w pamięci, w duszy, ze względu na te wszystkie rady i lekcje jakie wyniosłam z tej książki. Jestem przekonana, że muszę jeszcze do niej dorosnąć i przeczytać ją znowu za parę lat, by wynieść z niej jeszcze więcej. Oczywiście w drugiej części nie zabrakło zabawnych momentów i przygód oraz uśmiechu podczas lektury, jednak była ona o wiele smutniejsza, głębsza, poważniejsza, przy której uroniłam łzy. Jeżeli chodzi o bohaterów to w tej części przybyło ich bardzo dużo, choć też niektórych ubyło, a nasze główne bohaterki bardzo się zmieniły.
Meg mimo małych kłopotów na początku swej kariery jest kochającą swe pociechy mamą i dobrą żoną oraz panią swego małego Gołębnika, odpowiedzialną, pełna czułości i miłości kobietą, której nic do szczęścia nie potrzeba oprócz swego kochanego Johna, mimo, że jeszcze parę lat temu inaczej wyobrażała sobie swoje życie. Podobnie jak każda z sióstr, mimo, że teraz żałują swych wcześniejszych zamierzeń, gdyż teraz są najszczęśliwszymi kobietkami na świecie i nie zamieniły, by tego na nic w świecie.
Jo, ta porywcza i energiczna oraz żywiołowa dziewczyna, dojrzała i stała się dostojną, odpowiedzialną i pilnie wykonującą swoje obowiązki kobietką. A jej nieczułe i zimne serce, zamknięte kiedyś pod twardą skorupką przed jakimikolwiek czułościami i zalotami, otworzyło się jak dojrzały orzech. Znalazła swą miłość i przystań, w której mogła spełnić swoje wielkie plany, związane z małymi chłopcami.
Beth, nasza słodka i kochana Beth, pozostała dobrą, kochaną i czułą na potrzeby innych, pracowitą dziewczynką, której rączki do ostatnich dni pracowały zacięcie. Oddana swemu Przyjacielowi, nigdy nie zwątpiła w swą wiarę, mimo, że życie nie było dla niej zbyt łaskawe.
I na koniec Amy, najmłodsza z nich wszystkich, a najdostojniejsza i najbardziej wyrafinowana dama, która mimo swego młodego wieku i ubóstwa potrafi wyglądać nadzwyczaj ekskluzywnie, a znajomością manier i powściągliwością języka mogłaby wprawić w zakłopotanie nie jedną starszą od siebie damę. W dodatku wciąż prężnie rozwija swoje talenty i poprawiła się z charakteru, nie jest już tak próżna na bogactwo.
Wszystkie March'ówny zmieniły się na lepsze, choć wciąż zachowały swe dawne przyzwyczajenie, co jest miłym ukojeniem dla serca. Co mogę więcej powiedzieć? Czytajcie! Jest to książka tak ponadczasowa, że wstyd jej nie znać, a przygody tej wesołej gromadki sprawią, że będziecie się doskonale bawić podczas jej czytania.
"Małe kobietki" to książka, która roztopi wasze serca niczym masełko pozostawione na słońcu. Jest to pełna miłości opowieść o zwykłej, XIX- wiecznej, ubogiej rodzinie March oraz przygodach jakie ją spotykają przez cztery tak różniące się od siebie charakterami siostry - Meg, Jo, Beth i Amy. Mimo, że od jej powstania minęło aż 150 lat podczas czytania w ogóle nie odczuwa się...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-20
2019-10-15
2019-10-01
Lekturka. Fatum rządzące losem tytułowego Edypa.
Lekturka. Fatum rządzące losem tytułowego Edypa.
Pokaż mimo to2020-05-06
2020-05-22
Lekturka. Klasyk. Komedia charakterów. Przyjemna.
Lekturka. Klasyk. Komedia charakterów. Przyjemna.
Pokaż mimo to2020-05-25
Lekturka. Klasyk. Ponadczasowa opowieść o nieszczęśliwej miłości.
Lekturka. Klasyk. Ponadczasowa opowieść o nieszczęśliwej miłości.
Pokaż mimo to2020-06-04
O "Normalnych ludziach" słyszałam naprawdę skrajne opinie od uwielbienia do niechęci. Dlatego postanowiłam sama przekonać się jak z nią jest. I niestety, ale muszę przyznać, że należę jednak do tej drugiej grupy. Ale zanim zdefiniuję wam moją opinię chciałabym pokrótce przedstawić wam o czym w ogóle jest ta historia.
A więc mamy tutaj do czynienia z dwójką bohaterów Marianne i Connellem, którzy znają się od liceum i dorastają razem w tym samym miasteczku. Na korytarzu nie rozmawiają ze sobą, pochodząc z różnych światów (ona bogata dziewczyna z rezydencji, on syn sprzątaczki pracującej w jej domu), jednak łączy ich coś o czym wiedzą tylko oni. Ukrywanie tej znajomości nie jest trudne, komplikacje zaczynają się wtedy, gdy między dwojgiem nastolatków budzi się uczucie. Jednak ich relacja jest naprawdę dziwna, są oni w nie-związku (sypiają ze sobą, ale nie są razem). Nie wiem co niby w takim zachowaniu jest normalne. Od samego początku wiadomo, że ukrywanie takich relacji nigdy nie kończy się dobrze i tak też było w tym przypadku. Ogólnie to rozdziały dzielą odstępy kilku miesiącu, więc cała akcja rozgrywa się podczas kilku lat. Jeżeli myślicie, że ich relacja jest taka tylko na początku bo są młodzi, dopiero dorastają, popełniają głupie decyzje, to się rozczarujecie, bo dalej jest tylko gorzej.
Książka jest całe szczęście krótka. Wiadomo nasi bohaterowie zmagają się ze swoimi problemami, ale jakoś nic moim zdaniem nie zostało solidnie opisane. Wszystko tak po macoszemu. Powiem wam, że nawet zbytnio nie wiem co mogłabym powiedzieć wam o tej książce. Nie przeczytałam nawet jednej strony i już chciałam ją odłożyć, ale postanowiłam dać jej szansę.
Zacznijmy może od plusów tej historii, bo za dużo to to ich nie ma. Na pewno od razy rzuca nam się w oczy fakt, że mamy tutaj do czynienia z odwróceniem ról. Co mam na myśli o tuż zwykle przyjmuje się w katastrofach, że osoba z bogatszej rodziny (często chłopak) jest popularna i lubiana w szkole, a biedniejszej osobie się dokucza no i ogólnie jednakże biorąc nie ma ona lekko. Jednak tutaj sytuacja nam się odwróciła, bowiem mamy tutaj z bogatą dziewczynę, którą jest totalnie wycofana z grupy, nie uczestniczy w życiu towarzyskim, nie ma przyjaciół i ogólnie uważana jest za dziwną, natomiast chłopak z biednej rodziny jest o dziwo lubiany, popularny, należy nawet do drużyny sportowej, a przy tym jest niezwykle inteligentny (najlepszy w całej szkole). Więc to było miłą odmianą. Chyba jedynym ciekawie wykreowanym bohaterem jest mama Conella. Podobał mi się też ten rodzaj więzi jaki ich łączył. Mimo tego wszystkiego co robili, mimo decyzji jakie podejmowali, przeszłości, którą dzielili ze sobą, oni wciąż na nowo do siebie wracali. I mimo tych wszystkich lat i rozpadł, a potem powrotów, wiedzieli, że należą do siebie. No i zdecydowanie podobała mi się końcówka, jednaj na tym kończą się plusy tej książki.
Teraz przejdźmy do minusów i niech się wyżalę. Zacznijmy od samej budowy: po pierwsze kto wymyślił aby dialogi były bez miłośników, serio to było tak denerwujące, nie wiedziałam czy teraz ktoś coś mówi, a może myśli. W ogóle cała budowa tej książki, to wszystko ehhh... nawet nie wiem jak mam to skomentować. Poza tym dialogi to jeden wielki koszmar wieje od tego takim cringem, że nie mogę. Nie mam na nie słów. Za to Marianne jest strasznie irytująca i bez wątpienia jest z nią coś nie halo. Ja nie rozumiem, naprawdę tak wyglądają normalni ludzie, tak się zachowują? Bo coś mi się nie wydaje. Czyta się to beznadziejnie i było to jedną wielką męką. Nie pamiętam żebym tak się kiedyś męczyła przy czytaniu. Nie mam pojęcia jak można ją nazwać stwierdzeniem, które widnieje na okładce: "Jedna z najważniejszych powieści ostatnich lat". Jest mnóstwo innych niesamowitych książek, które we wspaniały i przystępny dla każdego sposób w nietuzinkowej historii z świetnie wykreowanymi postaciami porusza naprawdę ważne tematy, które tu jeżeli już to zostały tylko wspomniane, jakby lekko draśnięte.
Co tu dużo gadać. Czy się zawiodłam - tak, czy sięgnę po jakaś inna książkę tej autorki - zdecydowanie nie, czy żałuję, że ją przeczytałam - mimo wszystko nie, pokazała mi ona pewien inny rodzaj relacji, brutalne podporządkowanie się innym. To było okropne, nie mogłam uwierzyć jak ona mogła pozwolić na takie traktowanie, tak sobą pomiatać, rządzić, mieć kogoś kontrolę nad sobą, choć to jest dla mnie niepojęte wiem, że coś takiego ma miejsce w życiu codziennym. Tak więc na pewno dała mi nową perspektywę. Uważam, że nawet w najgorszej naszym zdaniem książce zawsze można znaleźć coś dobrego, bo zawsze jest to inna historia, inni bohaterowie oraz autor, który ma swój unikalny styl pisania, który jednym przypadnie do gustu, a drugim nie, co jest normalne i piękne, bo dwóch pisarzy pisząc o tym samym będzie miało kompletnie inna wizję tego jak to przedstawić. Więc nie, nie żałuję, że ja przeczytałam, bo zawsze jest to nowe doświadczenie. Jednak w przeważającej mierze ta akurat książka nie spodobała mi się. Może innym przypaść do gustu, jednak mi nie skradła ona do serca.
O "Normalnych ludziach" słyszałam naprawdę skrajne opinie od uwielbienia do niechęci. Dlatego postanowiłam sama przekonać się jak z nią jest. I niestety, ale muszę przyznać, że należę jednak do tej drugiej grupy. Ale zanim zdefiniuję wam moją opinię chciałabym pokrótce przedstawić wam o czym w ogóle jest ta historia.
A więc mamy tutaj do czynienia z dwójką bohaterów...
2020-05-11
"Oddam ci słońce" to książka, która rozdziera na pół, po to, by cię połączyć. Opowiada ona o niezwykłym i utalentowanym rodzeństwie, dzielącym wszechświat na pół. Przy czym nie mogło zabraknąć zazdrości, nie tylko z powodu sztuki, ale i miłości rodziców. Jest to bez wątpienia opowieść o poznawaniu samego sobie, o tym, że trzema mierzyć się z własnymi lękami i słabościami oraz o tym, że dla miłości warto żyć i zrobić dla niej wszystko. Jest ona przepiękną i zapadającą w pamięci historią o bliźniakach, którzy chcąc się chronić, oddalali się od siebie, tak że nie widzieli dla siebie ratunku, a NoahiJude stali się Noah i Jude. Zwłaszcza gdy ich matka-spadochron odeszła, zmieniając przy tym ich życie i ich samych nie do poznania. Pokazuje jaką wielką moc i siłę sprawczą mają czyny i słowa. To opowieść także o wielkiej sile, o magii kolorów, tajemnicy i olbrzymach z kamienia. Pokazuje nam, że piękno otacza nas ona ze wszystkich stron, choć tylko nieliczni mogą je dostrzec. Pozostaje ona na długo po jej przeczytaniu. A samą książkę się wręcz połyka, bo akcja toczy się niesamowitym tempem. Poza tym mamy tutaj także bardzo ciekawy sposób narracji gdyż historia przeplata się między opisem 13-letniego Noaha i 16-letniej Jude. Więc między rozdziałami mamy trzy lata różnicy. Niektórym na pewno ciężko będzie się przyzwyczaić, ale spokojnie wszystko wyjaśni się na koniec. Mi natomiast bardzo się spodobał. Jest to coś zupełnie innego niż dotychczas czytałam Powiem wam, że trzymała mnie w napięciu, nie dając czasu na wytchnienie, pożerając nas w całości. Każdy z poznanych przez nas bohaterów mierzy się z innym wyzwaniem, jest nim zazdrość, niezrozumienie, ból po stracie, rozstanie, ale i używki oraz orientacja seksualna. Jednak każda z tych postaci jest wspaniale i z charakterem wykreowana. Dzieje się tam, mamy chaos i to właśnie dzięki temu pozostajemy zmieceni z powierzchni, pozostawieni z huraganem myśli, po czym następuje ład, porządek i spokój. Bo właśnie taką jest ta książka. Taką, której emocje wywracają człowieka na drugą stronę, sprawiając, że świat staje do góry nogami. Jest ona napisana tak barwnym językiem, a wszystko jest tak wspaniale opisane, że widzimy przed oczyma obrazy Noaha w pełnej okazałości, tak, że wręcz sami pragniemy przelać to na papier. Ta opowieść jest napisana, tak, że wręcz czujemy jakbyśmy stali na klifie, czując wiatr na twarzy i szum wody. Cała tę historię można by wręcz narysować. Mamy w niej całe spektrum emocji: gniew, smutek, łzy, radość, miłość... Ona daje drugą szansę, przebacza, dając wytchnienie i spokój.
"Oddam ci słońce" to książka, która rozdziera na pół, po to, by cię połączyć. Opowiada ona o niezwykłym i utalentowanym rodzeństwie, dzielącym wszechświat na pół. Przy czym nie mogło zabraknąć zazdrości, nie tylko z powodu sztuki, ale i miłości rodziców. Jest to bez wątpienia opowieść o poznawaniu samego sobie, o tym, że trzema mierzyć się z własnymi lękami i słabościami...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-25
"Zakupoholiczka i siostra" jest 4 z kolei nową przygodą Becky Bloomwood z serii Zakupoholiczki od Sophie Kinselli. Jest ona także moją pierwszą książka tej autorki. W tej części spotykamy się z Becky i Lukiem podczas podróży poślubnej na Sri Lance. Jak wiadomo nasza Backy nie próżnowała w kupowaniu pamiątek z tych wszystkich egzotycznych krajów, dlatego też po powrocie czekają na nią dwie ciężarówki wypchane po brzegi. Można się spodziewać, że Luke nie będzie zachwycony, zwłaszcza, że całą swoją uwagę poświęca teraz podpisaniu kontraktu z ważnym klientem. Jakby problemów było mało Becky właśnie dowiaduje się, że ma siostrę. Jest prze szczęśliwa, jednak cała ta euforia pryska gdy po jej spotyka, okazuje się bowiem, że Jess nienawidzi zakupów. "Zakupoholiczka i siostra" jest zabawną i wciągającą historią, po której fani na pewno nie będą zawiedzeni. Bez czytania poprzednich tomów można spokojnie włączyć się w akcję, jednak wiadomo gdyby czytało się wszystkie po kolei odczucia byłyby pewnie silniejsze. Jak już powiedziałam nie czytałam poprzednich tomów ani Zakupoholiczki ani innych książek tej autorki co pewnie wpłynęło trochę na moją ocenę. Becky wydawała mi się strasznie dziecinna, dziewczyna, która musi mieć wszystko co zechce i to też otrzymuje, a jej entuzjazm w podejściu do przyrodniej siostry był aż za wysoki. Gdybym czytała poprzednie części przyzwyczaiłabym się pewnie do jej stylu bycia i wypowiedzi, ale przez to, że tego nie zrobiłam trochę mnie denerwowała. Książka była naprawdę zabawna, zwroty akcji także były i gdy zaczęło się ją czytać od razu wciągało się w akcję. Może kiedyś spróbuję jeszcze raz podejść do tej autorki w kolejności. Może wtedy bardziej by mi się ona spodobała.
"Zakupoholiczka i siostra" jest 4 z kolei nową przygodą Becky Bloomwood z serii Zakupoholiczki od Sophie Kinselli. Jest ona także moją pierwszą książka tej autorki. W tej części spotykamy się z Becky i Lukiem podczas podróży poślubnej na Sri Lance. Jak wiadomo nasza Backy nie próżnowała w kupowaniu pamiątek z tych wszystkich egzotycznych krajów, dlatego też po powrocie...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" Magdaleny Witkiewicz to książka ukazująca jak wielki wpływ na nasze życie mają nawet najdrobniejsze decyzje, oraz tym, że tak jak tytułowych czereśni, ludzi zawsze musi być dwoje.
"I wtedy wszystko zrozumiałam. Człowiek nie powinien być sam na tym świecie.
Drzewo czereśni potrzebuje innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce.
Tak jak człowiek, gdy kocha - rozkwita"
Główna bohaterka - Zosia Krasnopolska - nie miała łatwego dzieciństwa, żyła pod ciągłą presją ze strony rodziców, przez co nie miała przyjaciół i czuła się bardzo samotna. Dlatego też postanowiła pójść na wagary razem z całą klasą. Oczywiście nie obyło się to bez konsekwencji. Od tak niepozornej decyzji w życiu tej dziewczyny rozpoczyna nam się cała opowieść. Bo gdyby została wtedy w szkole, nigdy nie poznałaby pani Stefanii, która stała się jej najlepszą przyjaciółką, nie otrzymała by w spadku willi w Rudzie Pabianickiej, ani nie poznałaby Szymona. Ta wielowątkowa powieść, mocno osadzona w historii Łodzi i Rudy, nie pozwoli wam się od niej oderwać, aż do ostatniej strony, a tajemnice i sekrety, tragedie i miłości jaką spowita jest ta willa sprawi, że sami będziecie chcieli odkryć prawdę o tym miejscu. Niesamowicie wciągająca, ze wspaniale wykreowanymi postaciami, których nie sposób polubić. Przy tej lekturze z pewnością nie będziecie się nudzić. Idealna na letnie popołudnie. Serdecznie polecam.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" Magdaleny Witkiewicz to książka ukazująca jak wielki wpływ na nasze życie mają nawet najdrobniejsze decyzje, oraz tym, że tak jak tytułowych czereśni, ludzi zawsze musi być dwoje.
więcej Pokaż mimo to"I wtedy wszystko zrozumiałam. Człowiek nie powinien być sam na tym świecie.
Drzewo czereśni potrzebuje innego drzewa, aby rosnąć i dawać owoce.
Tak jak...