-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-05-02
2024-04-26
Lata dziewięćdziesiąte XX wieku w... Strugach. Przepięknej, malowniczej wsi z historią w tle. To tam przyjeżdża pewnego upalnego lata młody "mieszczuch" - Piotr. Jego babcia imieniem Aniela od niedawna idzie przez życie zupełnie sama. Jej wnuk, w przerwie do egzaminów na studia, postanawia towarzyszyć wdowie w trudnych dla niej chwilach. Początkowo sceptycznie podchodzi do dziwactw staruszki: słowiańskie wierzenia, zabobony, a jednocześnie tak wielkie pokłady wiary chrześcijańskiej. Z czasem jednak Piotrek się zmienia. Patrzy na babcię przychylnym okiem i... zaczyna ją rozumieć.
Tymczasem dusza zmarłego dziadka - Bronka, nim ruszy w stronę Źródła, tuła się po Strugach i domostwie. Strzeże Anieli, przygląda się Piotrkowi, obserwuje jego decyzje, choć zna ich finał. Nie może odejść. Jeszcze nie. Wszak ma jeszcze tyle do zrobienia...
"Mój świat się skończył. Apokalipsa śmierci zmiotła moje wyobrażenia i plany (...). Pojawiła się wyrwa, którą z czasem coś zacznie wypełniać. Serce wtedy nie będzie już tak mocno kołatało. Będzie jedynie żyło wspomnienie - bardziej lub mniej wyblakłe. Ale zanim to nastąpi... Zanim życie ukołysze ból... Zanim..."
"Kołatanie" jest z pewnością wyjątkową powieścią obyczajową okoloną realizmem magicznym. Klimat wsi z lat dziewięćdziesiątych został odzwierciedlony w idealny sposób. Te wszelkie wierzenia, zabobony, a jednocześnie tak silna, przepełniona prawdą wiara w Boga... Artur Żak stworzył niezwykle przejmującą opowieść o życiu i śmierci. O życiu po śmierci. Rozczulały mnie fragmenty poświęcone babci Anieli i jej tęsknocie za mężem. Ten trzeci talerz z obiadem na stole podany z myślą o Bronku... O jego duszy obecnej w kuchni, przy stole. Te rozmowy ze zmarłym, ta pełna świadomość obecności małżonka... niesamowite. Do tego liczne retrospekcje przywołujące na myśl czasy wojny chociażby...
A po drugiej stronie - Piotrek. Powiew młodości. Pierwsza poważna miłość, motyle w brzuchu, chęć zaimponowania kobiecie, którą obdarzył czystą miłością, a jednocześnie lęk przed tym, co ma nadejść.
Myślę, że czytelnik jest w stanie przewidzieć, jaki finał będzie miała ta historia (tak było w moim przypadku), a jednocześnie chce ją odkrywać kawałek po kawałku. Powoli, bez pośpiechu.
Przyznam szczerze, że moja relacja z tą powieścią jest... skrajnie różna. Już dawno nie doświadczyłam tak dwojakich emocji podczas czytania książki. Początki były trudne. Nie mogłam się odnaleźć w tej historii, przeskoki w czasie i wydarzeniach nie ułatwiały sytuacji. Częściej trafiałam na momenty, które miały moją stuprocentową uwagę, niemniej zdarzało się i tak, że odpływałam myślami gdzieś daleko. Wydaje mi się, że to ciężki momentami sposób pisania Autora powodował, że miałam problem, by przebrnąć przez pewne treści. Przytłoczyła mnie również ilość tragedii, zarówno tych dotyczących głównych bohaterów jak i postaci drugoplanowych, bądź po prostu... mało istotnych.
Mimo to uważam, że "Kołatanie" jest dobrym debiutem powieściowym Artura Żaka, po który warto sięgnąć i wyrobić swoje własne zdanie. Według mnie, nie jest to lektura dla każdego. W moim przypadku obyło się bez zachwytów, jednak ten tytuł z pewnością zostanie w mojej głowie przez dłuższy czas.
Lata dziewięćdziesiąte XX wieku w... Strugach. Przepięknej, malowniczej wsi z historią w tle. To tam przyjeżdża pewnego upalnego lata młody "mieszczuch" - Piotr. Jego babcia imieniem Aniela od niedawna idzie przez życie zupełnie sama. Jej wnuk, w przerwie do egzaminów na studia, postanawia towarzyszyć wdowie w trudnych dla niej chwilach. Początkowo sceptycznie podchodzi do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-22
Przed dwudziestu laty, w wyniku wypadku, ginie osiemnastoletni chłopak Jacek Malinowski. Tak ustalili ówcześni śledczy mimo tego iż ciała nigdy nie odnaleziono. Sprawa zostaje zamknięta do momentu, gdy właśnie dziś, dwie dekady później, jeden z kluczowych świadków zmienia zeznania. Komisarz Maria Herman obudzi demony przeszłości i nie spocznie, póki nie odkryje prawdy, niegdyś zamiecionej pod dywan. Okazuje się niemal natychmiast, że Herman dążeniem do celu uruchomiła lawinę, która zbiera żniwo. Napaści, porachunki i liczne niedomówienia to jedynie wierzchołek góry lodowej. Nikt bowiem nie jest przygotowany na bolesny finał...
"- Wykończysz się tym szajsem - ostrzegła, ale wiedziała, że to nic nie da.
- A ty papierochami. Powinniśmy to sobie napisać na nagrobkach. Maria Herman, palaczka chesterfieldów, Olgierd Borewicz, światowej sławy redbullczyk."
Taaak... Maria Herman i Olgierd Borewicz to nieidealny duet idealny. Zdaję sobie sprawę jak bardzo paradoksalnie to brzmi, ale cóż. Tak właśnie rzecz się ma. Oboje mają swoje za uszami, nie są doskonali a "namacalni", co daje im pewną przewagę w oczach czytelnika. Sprawę domniemanej śmierci osiemnastoletniego Jacka Malinowskiego bierze pod lupę Herman, natomiast Borewicz, zwany również jako Zero Siedem działa nieoficjalnie (przebywa na urlopie).
Już od samego początku "Zapadliny" poczułam, że trzymam w dłoniach kryminał na bardzo dobrym poziomie. Śmiem twierdzić, że ze wszystkich przeczytanych przeze mnie książek Autora, ta wciągnęła mnie najbardziej. Dochodzenie przepełnione całą gamą niedomówień, liczne kłamstwa, zatajanie prawdy i sukcesywne drążenie do jej odkrycia - ze wzlotami i upadkami... do tego życie prywatne śledczych, które nie jest usłane różami. Lubię, gdy kryminał to nie tylko śledztwo, ale również problemy społeczne, z którymi (w mniejszym lub większym stopniu) borykają się bohaterowie. To wszystko sprawia, że powieść ta staje się niezwykle interesująca.
Jestem niezmiernie zauroczona tym duetem. Choć powinnam chyba słowo "duet" zamienić na "trio", bo pies Zero Siódemki - Kluska podbił moje serce. Sprawił też, że na moment się zatrzymało.
Sekrety rodziny Malinowskich dobiegły końca, a ja... czuję złość, bezsilność i przygnębienie. Choć domyśliłam się pewnej kwestii to jest zupełnie nieistotne. Robert Małecki udowodnił już kolejny raz, że potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika i nie traci jej do ostatniej strony. Mam również cichą nadzieję, że duet Herman - Borewicz nie dadzą o sobie zapomnieć i powrócą... za jakiś czas 😉.
Przed dwudziestu laty, w wyniku wypadku, ginie osiemnastoletni chłopak Jacek Malinowski. Tak ustalili ówcześni śledczy mimo tego iż ciała nigdy nie odnaleziono. Sprawa zostaje zamknięta do momentu, gdy właśnie dziś, dwie dekady później, jeden z kluczowych świadków zmienia zeznania. Komisarz Maria Herman obudzi demony przeszłości i nie spocznie, póki nie odkryje prawdy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-12
Po utracie bliskiej osoby życie nie wygląda, nie pachnie i nie smakuje już tak samo. Mijają dwa lata od śmierci ukochanej mamy i żony. Rodzina Deever usiłuje poradzić sobie z nagłą stratą, każdy na swój sposób. Tata w wolnych chwilach zaszywa się w garażu, by tam uwalniać emocje poddając renowacji stare, uszkodzone przedmioty tworząc z nich dzieła sztuki. Ollie znalazła przyjemność w sprawach modowych, mogłaby być niezłą stylistką. A Jamison... zajmuje się fotografią. Gdy nadchodzi dzień urodzin zmarłej, a J. niemal o nich zapomina, zapala mu się w głowie czerwona lampka. Chłopak chce zachować pamięć o mamie jak najdłużej. Siedemnastolatek rozpoczyna więc pewien projekt. Będzie fotografował ludzi w określonym miejscu i o określonym czasie. I o ile "modele" są kwestią przypadku, tak stałe miejsce i czas mają znaczenie. Tak powstaje "Projekt 21:09", początkowo prywatny z czasem staje się niezwykle popularny i przynosi zmiany nie tylko w życiu Jamisona, ale również jego rodziny.
Wystarczyło kilka minut. Spojrzałam na tę okładkę, przeczytałam opis i wiedziałam, że to książka dla mnie. Zajrzałam do środka i utwierdziłam się w przekonaniu, że miałam tzw. nosa. Rodzina Deever jest taka... normalna. Rodzina mierząca się ze stratą, każda jej część na swój sposób. Rodzina przepełniona miłością, ale z brakującym łączących ich wszystkich ogniwem. Ten brak jest tak bardzo wyczuwalny w życiu codziennym, ten ból, z którym nie do końca potrafią sobie poradzić w pojedynkę. Można by rzec: ale dlaczego nie połączą sił? Dlaczego nie przeżyją tej żałoby razem? A, no właśnie. Odpowiedzi znajdziecie na kartkach tej powieści.
Mark H. Parsons porusza w "Projekcie 21:09" kilka ważnych tematów. Sposoby mierzenia się ze stratą zarówno wśród dzieci jak i dorosłych, "inności" wśród młodzieży, problemy młodych ludzi, czy... synestezja. Znacie to pojęcie? To schorzenie, ale też swego rodzaju dar: kojarzenie liter i cyfr z kolorami, czasami dźwiękami. Główny bohater J. mierzy się właśnie z tą wyjątkową przypadłością, co jest opisane w lekki do przyswojenia sposób. Myślę, że ze względu na to, iż sam Autor posiada tę umiejętność. Parsons świetnie przedstawił pasję Jamisona. Bogaty w szczegóły projekt fotograficzny nastolatka; wykonywanie zdjęć, obróbka, praca nad idealnym ujęciem - to wszystko sprawia, że czytelnik ma wrażenie współudziału w owym przedsięwzięciu.
Istotny jest tu również motyw miłości. Miłości do rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, czy tej pierwszej/-go dziewczyny/chłopaka. To powieść o wszelakich relacjach międzyludzkich.
Jestem oczarowana historią młodego chłopaka z tak piękną, dojrzałą duszą.
Ostatnie strony "Projektu..." wzruszyły mnie. Posłowie dopełniło ten stan.
Ogromnie polecam tę powieść - każdemu.
"(...) czasami co najwyżej możemy nosić kogoś w sobie, idąc przez życie. I może kiedy pokazujesz go komuś nowemu - choćby przez opowieści, uczucia i marzenia - nie tylko utrzymujesz go przy życiu, ale sprawiasz, że zamiast zanikać, zaczyna wywierać wpływ na świat."
Po utracie bliskiej osoby życie nie wygląda, nie pachnie i nie smakuje już tak samo. Mijają dwa lata od śmierci ukochanej mamy i żony. Rodzina Deever usiłuje poradzić sobie z nagłą stratą, każdy na swój sposób. Tata w wolnych chwilach zaszywa się w garażu, by tam uwalniać emocje poddając renowacji stare, uszkodzone przedmioty tworząc z nich dzieła sztuki. Ollie znalazła...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-09
Iławskie jezioro. To właśnie tam, nad jego brzegiem, zostają odnalezione zwłoki nastolatki. Niemal od razu podejrzenia padają na Piotra Janika - chłopaka, który dorabiał sobie m.in. u rodziny zmarłej. Był bowiem widziany przy ciele ofiary.
Nieformalne śledztwo prowadzi Dominika Sajna. Młodsza inspektor wraca do pracy po urlopie wychowawczym i nie spocznie póki winny śmierci Kai Dolnej nie zazna sprawiedliwości. Czy wycofany społecznie chłopak byłby zdolny do czynienia zła w czystej postaci? Znany Sajnie kapelan więzienny, po rozmowie z Janikiem, podaje winę Piotra w wątpliwość, co zasiewa kolejne ziarnko niepewności w głowie policjantki.
Z czasem wychodzi na jaw, że rodzina podejrzanego skrywa niemały sekret. W 1973 roku zaginęła osiemnastoletnia Anna Janik - ciotka Piotra, siostra jego matki. Sprawa nie została rozwiązana, a po pięknej "makowej dziewczynie" ślad zaginął...
"(...) właśnie tak wygląda śmierć dziecka. Jest ciszą w ciemnym pokoju, którą przeżywa się w samotności. Jak po czymś takim się podnieść?"
Gdy zapowiedź "Szeptu" pojawiła się na stronie wydawnictwa Czwarta Strona poczułam niewytłumaczalną moc przyciągania. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki, więc wyruszyłam w podróż w nieznane mi rejony nie wiedząc, czego tak naprawdę się spodziewać. Nie zdążyłam zarejestrować momentu, kiedy zatraciłam się w treści, a szepty płynące z kart powieści dotknęły mojej duszy. Szepty płynące z teraźniejszości jak i przeszłości. Szepty, które oddziałują bardziej, niż głośny, przeszywający krzyk.
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch ramach czasowych: lata 70. - zaginięcie Anny Janik oraz współcześnie - śmierć Kai Dolnej. Jak możecie się domyślać, obie te sprawy posiadają wspólny mianownik. Można by rzec, że dla Dominiki Sajny nie ma rzeczy niemożliwych, ale czy w pojedynkę podoła wszystkim trudnościom?
Weronika Mathia ma zdolność do tworzenia postaci wyjątkowych, charakterystycznych, zapadających w pamięć. Ania, Kaja, Piotr, Dominika, Robert, Sandra, Krystian, Celina... każda z kreacji z pewnością zostanie zapamiętana. Do tego skrupulatnie utkana zagadka kryminalna, podrzucane przez Autorkę poszlaki, które momentami wydają się być tak oczywiste, by po chwili okazało się, że... zupełnie nie.
"Szept" jest kryminałem naszpikowanym emocjami. Nie znajdziecie tu krwawej jatki, za to otrzymacie pełen wachlarz wyżej wymienionych emocji. Ta powieść oddziałuje na czytelnika. Wywołuje uśmiech, by za chwilę wprowadzić w zadumę. Kończąc... ogarnęło mnie niedowierzanie. Po chwili zamieniło się w smutek.
Jestem przekonana, że właśnie ten "Szept" zapamiętacie na długo. Polecam!
Iławskie jezioro. To właśnie tam, nad jego brzegiem, zostają odnalezione zwłoki nastolatki. Niemal od razu podejrzenia padają na Piotra Janika - chłopaka, który dorabiał sobie m.in. u rodziny zmarłej. Był bowiem widziany przy ciele ofiary.
Nieformalne śledztwo prowadzi Dominika Sajna. Młodsza inspektor wraca do pracy po urlopie wychowawczym i nie spocznie póki winny...
2024-04-02
Londyn, epoka gregoriańska i... hotel, wyjątkowy - to z pewnością. Ale zanim...
Gdy bieda zajrzała w oczy lady Fortescue, ciężko było jej się z tym pogodzić, zupełnie zrozumiałe. Przyszedł czas, by oddać na handel kolejne ważne dla niej przedmioty, by móc utrzymać dom, a przede wszystkim przeżyć. Spacerując po Hyde Parku spotyka pułkownika Sandhursta słaniającego się na nogach... z głodu. Wspólna przechadzka, rozmowy i wtem narodził się pomysł, by piękny i duży dom lady Fortescue stał się hotelem! W ciągu kilku dni na dróżkach wyżej wymienionego parku spotykają jeszcze parę osób znajdujących się na podobnej finansowo pozycji. W ten sposób tworzą zespół upadłych arystokratów, którzy wespół stają się pracownikami hotelu "Ubodzy krewni".
Nieżyjąca już autorka M.C.Beaton (powieść ta powstała w 1992 roku) przypomniała mi właśnie tą historią jak bardzo lubię romanse kostiumowe. Uwielbiam ten klimat, słownictwo, czy ogólny charakter powieści. Mają swój urok, niepodrabialny swoją drogą. "Lady Fortescue wkracza na scenę" jest pierwszą częścią cyklu "Biedni krewni" i mam przeogromną nadzieję, że wydawnictwo wyda również kolejne. Aż żal, że nie mogę sięgnąć po kontynuację już teraz, zaraz! Wciągnęłam się okrutnie. Autorka na kartkach powieści odzwierciedla klimat tamtejszych czasów, przybliża konwenanse, zwyczaje, kulturę (kąpiel co pół roku delikatnie szokuje, nie powiem ;)). Skandale również są na porządku dziennym, wiadomo. Usługiwanie szlachcie, do niedawna należąc do tej grupy właśnie, staje się jednym z nich. Nic więc dziwnego, że nowo powstały hotel w natychmiastowym tempie cieszy się taką popularnością! Dużą zaletą są różnorodne, barwne postaci czy całkiem niezły humor cechujący Autorkę - parsknęłam pod nosem nieraz. I wiadomo... wątek miłosny! Książę Rowcester - siostrzeniec lady Fortescue (początkowo największy przeciwnik poronionego hotelowego pomysłu) oraz panna Harriett James (zielonooka piękność, która utraciła swój majątek po śmierci rodziców, by odbić się od dna podejmuje się pracy kucharki w hotelu Ubogich Krewnych). Taaak, wyczuwacie skandal, prawda? Chciałoby się powiedzieć, że to nie może się udać. Gdy w grę wchodzą silne uczucia... 😉 Jeśli jesteście ciekawi, jak potoczą się losy przedstawicieli upadłych arystokratów i jaką rolę zagra w tym wszystkim książę Rowcester... koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Polecam całym serduchem tę przyjemną, lekką w odbiorze, choć niełatwą w tematyce opowieść.
Londyn, epoka gregoriańska i... hotel, wyjątkowy - to z pewnością. Ale zanim...
Gdy bieda zajrzała w oczy lady Fortescue, ciężko było jej się z tym pogodzić, zupełnie zrozumiałe. Przyszedł czas, by oddać na handel kolejne ważne dla niej przedmioty, by móc utrzymać dom, a przede wszystkim przeżyć. Spacerując po Hyde Parku spotyka pułkownika Sandhursta słaniającego się na...
2024-03-29
Trzyletnia Jimena Ramos wraz z rodzicami opuszczają dotychczasowe miejsce zamieszkania, by rozpocząć nowe, lepsze życie w Nowym Jorku. Mijają lata. Wkraczająca w dorosłość Jimmy wiedzie raczej beztroskie życie, jednak pewna rozmowa z mamą wywołuje w dziewczynie lęk i sprowadza do parteru. Wiadomość, że obie kobiety od lat nie posiadają ważnych dokumentów, a co za tym idzie przebywają na terenie Nowego Jorku nielegalnie sprawia, że plany Jimeny odnośnie do najbliższej przyszłości runęły niczym domek z kart. Nie wyjedzie na wymarzone studia, nie zostanie nigdzie zatrudniona, a jakikolwiek nastoletni wybryk skutkujący interwencją policji może skończyć się deportacją. Dziewczyna musi szybko dorosnąć. Nie potrafi pogodzić się ze swoim losem i postanawia... wyjść za mąż, by otrzymać zieloną kartę. Natychmiast.
Czasami potrzebuję sięgnąć po lekką, niezobowiązującą powieść, która odciąży moją głowę. Gdy spojrzałam na tę książkę poczułam nić przyciągania. Teraz, już po lekturze, z czystym sumieniem mogę stwierdzić: i słusznie. "Powiedz tak" to taka słodko-gorzka historia nastolatki, której system nie pozwolił żyć tak, jak by chciała. Żyć pełną piersią, bez ograniczeń, dążyć do realizacji planów, spełniać marzenia. Wiadomość o braku ważnych dokumentów wywołuje w dziewczynie lęk. Pomysł jak i realizacja celu pt. "zamążpójście" jest szalony (w szczególności realizacja właśnie 😉), jednak Jimmy nie jest w tym sama. Wzloty i upadki dzieli z Vitaly'm - sąsiadem, kumplem ze szkolnej ławki, z czasem i przyjacielem.
Uwierzcie, przez większość tej historii krzyczałam w myślach. Krzyczałam w stronę Jimeny, by otworzyła szeroko oczy, gdyż nie widzi najistotniejszych rzeczy. Krzyczałam do Vitaly'ego. Do Sof - przyjaciółki głównej bohaterki. I jeszcze raz, i jeszcze. Do skutku. Tak, emocje towarzyszące czytelnikowi podczas poznawania tej historii są jej największą zaletą.
Jestem totalnie zauroczona postacią Vitaly'ego. Czekałam na moment, gdy pojawi się na kartkach powieści. Przeuroczy, skromny chłopak o złotym sercu. Chyba większość nastolatek chciałaby, by stanął na ich drodze 🙂.
Książka ta jest przeznaczona dla czytelników 14+ i żywię nadzieję, że trafi również w dłonie młodego pokolenia. Ta gorzka odsłona może być swego rodzaju ostrzeżeniem, nauką dla młodych kobiet, które będą dopiero stawiać pierwsze kroki ku dorosłości.
"Powiedz tak" jest powieścią z zakończeniem należącym do tych przewidywalnych, niemniej jednak droga prowadząca do finiszu jest satysfakcjonująca, a sama wiedza, jak potoczą się losy Jimeny nie ujmują jej absolutnie niczego.
Kręciłam nosem po przeczytaniu kilku stron epilogu. W zasadzie... ostatnich jego zdań. Poczułam ukłucie rozczarowania. Niemniej całość... może i jest schematyczna czy też niewiarygodna, jednak tak urocza zarazem, że uśmiech na mojej twarzy był częstym zjawiskiem. Czymże są więc ostatnie zdania w odniesieniu do całości? 😉 Polecam, tym - młodym metryką i tym - młodym duchem 😉.
Trzyletnia Jimena Ramos wraz z rodzicami opuszczają dotychczasowe miejsce zamieszkania, by rozpocząć nowe, lepsze życie w Nowym Jorku. Mijają lata. Wkraczająca w dorosłość Jimmy wiedzie raczej beztroskie życie, jednak pewna rozmowa z mamą wywołuje w dziewczynie lęk i sprowadza do parteru. Wiadomość, że obie kobiety od lat nie posiadają ważnych dokumentów, a co za tym idzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-25
Upalne lato, chełmżyńska plaża, gwar rozmów, krzyków, chichotów młodych ludzi wynikających z dobrej zabawy, niosący się wzdłuż i wszerz... a nieopodal - polana. I właśnie tu zostają wezwani śledczy. Uszkodzony namiot, damska bielizna, harcerska przypinka wbita w ziemię i... ślady krwi pozostawione w kilku miejscach danego obszaru. Kłótnia kochanków, która wymknęła się spod kontroli? Mimo nieprzychylnych komentarzy ze strony prokuratora, a przede wszystkim... najistotniejsze - braku ciała, Bernard Gross uznaje tę część polany za miejsce zbrodni. Rozpoczyna więc niełatwe do rozwiązania śledztwo. Niemal w tym samym momencie zostaje oddelegowany do próby rozwiązania sprawy sprzed trzydziestu lat: zaginięcia młodej kobiety z niemowlakiem. Wieś, kilka domów na krzyż, liczne niedomówienia i tajemnice nie ułatwiają sytuacji, w której znalazł się Gross. Przed komisarzem twardy orzech do zgryzienia. Czy podoła?
"Wada" to druga część cyklu chełmżyńskiego z komisarzem Bernardem Grossem w roli głównej. Powieść ta została wydana w 2019 roku, a dzięki @wydawnictwoliterackie otrzymała nowe życie z idealnie odzwierciedlającą treść szatą graficzną.
Dopiero poznaję tę serię kryminalną autorstwa Roberta Małeckiego, ale już mogę przyznać, że jestem bardzo na tak! Niespieszna akcja będąca cechą charakterystyczną tych powieści, jest dla mnie ogromną zaletą. Kto by przypuszczał, z reguły lubię, gdy dzieje się tyle, że nie mam czasu na wzięcie głębszego oddechu. Tymczasem śledztwo toczące się swoim rytmem jest bogate w szczegóły, staje się bardziej realistyczne i tak bardzo wciągające. Tempo akcji daje czytelnikowi mozliwość, by podążał szlakiem Bernarda Grossa i wraz z nim usiłował rozwikłać zagadkę kryminalną (w tym wypadku dwie). "Wada" jest utkana drobiazgami, obie sprawy intrygują równie mocno, a obyczajowa otoczka poświęcona Bernardowi i jego rodzinie staje się jej dopełnieniem. I tu zmierzamy do postaci. Może to banalne, ale są... "jacyś". Dobrze scharakteryzowani, różniący się od siebie, a zarazem równie ciekawi, godni zapamiętania (w pozytywny czy negatywny sposób, to już nieistotne 😉).
Zupełnie się nie dziwię, że cykl ten zyskał całkiem sporą rzeszę fanów. Myślę, że sama do nich dołączę 🙂.
Upalne lato, chełmżyńska plaża, gwar rozmów, krzyków, chichotów młodych ludzi wynikających z dobrej zabawy, niosący się wzdłuż i wszerz... a nieopodal - polana. I właśnie tu zostają wezwani śledczy. Uszkodzony namiot, damska bielizna, harcerska przypinka wbita w ziemię i... ślady krwi pozostawione w kilku miejscach danego obszaru. Kłótnia kochanków, która wymknęła się spod...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-20
Premiera: 26.03.2024
Grudzień 2015, miasteczko Tensas w Luizjanie. Czas pełen magii, radości i przygotowań do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Niestety, nie dla wszystkich. Niepełnosprawną staruszkę Rosie nawiedzają koszmary. Kobieta nie śpi zbyt dobrze do czasu, gdy pewnej nocy zauważa za oknem swojej sypialni zjawisko, które nie powinno mieć miejsca. W okolicy zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, do tego nagłe i intensywne opady śniegu wywołują niemałą dezorientację. Zima stulecia w Tensas? No właśnie. "Na szczęście" Rose nie spedzi tych świąt samotnie. Przyjazd córki Katie z mężem i ich oczkiem w głowie - Amy sprawią, że ten czas stanie się dla wszystkich... wyjątkowy. Przed nimi Wigilia inna niż wszystkie. Do miasteczka bowiem zbliża się coś jeszcze. "Coś", co odmieni życie wybrańców na zawsze. Przed nimi ciężki czas. Czas... próby sił.
Bywa, że sięgasz po książkę, czytasz kilka pierwszych zdań i już wiesz, że się w niej zatracisz. Niecodzienne uczucie muszę przyznać, w przypadku debiutu tym bardziej. "Próba sił" to wznowienie pierwszej książki Tomasza Sablika, która to dostała nowe życie pod skrzydłami wydawnictwa Vesper. Nie muszę chyba dodawać, że szata graficzna jest przepiękna, a ilustracje znajdujące się wewnątrz są istną wisienką na torcie.
Oczywiście powyżej wymienione są jedynie idealnym dopełnieniem zachwycającej treści.
Migająca Migotka, dom pani Rose i pewne "incydenty" przeznaczone dla oczu nielicznych. Postaci mocne, charakterne i tak różne zarazem.
Eddie. Ależ mnie ten gość wzruszał. Te retrospekcje chwytające za serducho... Jego postawa przez całą powieść. Od uśmiechu po łzy wzruszenia. To zdecydowanie moja ulubiona postać.
W tym wszystkim Amy, cudowna, delikatna dziewczynka, oczko w głowie rodziców - Katie i Stevena - tak różnych osobowości, dopełniających się w każdym calu.
Zjawiska paranormalne wywołujące dreszcze, wątek biblijny skłaniający do chwili zadumy, aż wreszcie moment kulminacyjny. To on sprawił, że moje myśli stały się chaosem. Krzyczałam wewnątrz siebie, a zarazem w głowie rodziła się masa pytań typu: "Co Ty byś zrobiła?". I do tego epilog. Zamknięcie opowieści w taki sposób... W moim odczuciu, nie można było zrobić tego lepiej.
"Próba sił" to groza w "kingowskim" klimacie. Może i inspiracja twórczością Stefana jest wyczuwalna, ale według mnie - tylko z korzyścią dla Sablika. Odkładając ten tytuł na półkę poświęconą grozie stwierdzam wszem i wobec, że Autor stał się właśnie moim ulubieńcem tegoż gatunku. Nie muszę więc dodawać, że polecam, prawda? 😉
PS Ta książka wygrała z potrzebą snu, a przy dwójce dzieci "wyskoki" tego typu już mi się nie zdarzają 🤷🏻♀️😂
Premiera: 26.03.2024
Grudzień 2015, miasteczko Tensas w Luizjanie. Czas pełen magii, radości i przygotowań do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Niestety, nie dla wszystkich. Niepełnosprawną staruszkę Rosie nawiedzają koszmary. Kobieta nie śpi zbyt dobrze do czasu, gdy pewnej nocy zauważa za oknem swojej sypialni zjawisko, które nie powinno mieć miejsca. W okolicy...
2024-03-15
"(...) kiedy zło ukrywa się pod postacią sprawiedliwego, my musimy zamienić się w upiory, bo tylko w ciemności mamy szansę z nimi wygrać."
Szczecin, lata siedemdziesiąte, czasy PRL. Wszystko zaczyna się od zgłoszenia zdarzenia mającego miejsce w jednym z miejscowych sierocińców. Irena Kumoch, była podopieczna tegoż przybytku nie potrafi już dłużej dusić w sobie prawdy o adopcji jej siostrzyczki. Młoda kobieta twierdzi, że Zosia została sprzedana na jej oczach. Przyjmująca zgłoszenie - Barbara Romanowska oddaje sprawie całe serce, bowiem kiedyś sama przebywała w domu dziecka, a wspomnienia z tego okresu są nadal żywe. Milicjantka zbiera zaufany zespół kryminalny, by móc przeprowadzić śledztwo w dyskretny sposób, gdyż już początkowe tropy prowadzą do komunistycznej władzy. Szlak prowadzący do prawdy staje się niezwykle niebezpieczny. Śledczy nie cofną się jednak przed niczym. Gra toczy się o dobro, a przede wszystkim życie najbardziej bezbronnych istot - dzieci.
Zacznę od tego, że powieści w klimacie retro przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Nie muszę więc chyba dodawać, że gdy przeczytałam opis nadchodzącej kryminalnej premiery autorstwa Przemysława Kowalewskiego moje oczy się zaświeciły - słusznie zresztą. Nie spodziewałam się jednak zupełnie, że historia ta niesie za sobą tak potężny ładunek emocjonalny. Sam tytuł - "Sierociniec" - alarmuje, że przed czytelnikiem niełatwa przeprawa, ale... nie przewidziałam, że zaboli aż tak bardzo.
Gdy wszelkie formy najgorszego zła uderzają w tych najmłodszych, moje serce pęka na pół. Na kartach tej właśnie powieści pękło wielokrotnie. Nie wiem, w jaki sposób Autor tego dokonał, ale po przeczytaniu ostatnich stron "Sierocińca" (posłowie odgrywa tutaj szczególną rolę) ogarnął mnie wewnętrzny smutek i trzymał w swym uścisku przez resztę dnia.
Tak, emocje to niezwykły atut tego kryminału.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Przemysława Kowalewskiego, a co za tym idzie... bohaterami cyklu z Ugne Galantem na czele. I tu również pieśń pochwalna w stronę Autora, który zadbał o to, by czytelnik sięgając po dowolną część serii nie napotykał po drodze znaków zapytania wynikających z nieznajomości poprzednich 👌. Nie zmienia to jednak faktu, że po tak dobrym starcie z przyjemnością "cofnę się w czasie" i tym razem z zachowaniem chronologii wejdę z butami do świata Galanta. I będę już przygotowana na to, co mnie czeka (mam nadzieję!).
Reasumując, "Sierociniec" to książka, obok której nie powinieneś przejść obojętnie. Ta opowieść nie da o sobie zapomnieć, tym bardziej, że inspiracją do jej powstania była prawdziwa historia. Momentami miałam ciarki. Czyżby odkrycie tego roku?
"(...) kiedy zło ukrywa się pod postacią sprawiedliwego, my musimy zamienić się w upiory, bo tylko w ciemności mamy szansę z nimi wygrać."
Szczecin, lata siedemdziesiąte, czasy PRL. Wszystko zaczyna się od zgłoszenia zdarzenia mającego miejsce w jednym z miejscowych sierocińców. Irena Kumoch, była podopieczna tegoż przybytku nie potrafi już dłużej dusić w sobie prawdy o...
2024-03-11
/Współpraca reklamowa z @filianafaktach/
Premiera książki: 13.03.2024
Gdy słyszysz: "Ted Bundy"... jaka pierwsza myśl pojawia się w Twojej głowie? Jestem przekonana, że każde skojarzenie nie będzie mijać się z prawdą nawet w najmniejszym stopniu. W końcu nie bez powodu otrzymał miano najsłynniejszego współczesnego seryjnego mordercy.
Prawdą jest, że na półkach księgarń znajdziesz niejedną książkę poświęconą Bundy'emu. Co wyróżnia powieść spod pióra Maxa Czornyja? Z pewnością fakt, że całą historię widzimy oczyma... mordercy. Dzięki temu staje się bardziej intrygująca i przerażająca zarazem. Myślę, że Autor stanął przed niełatwym zadaniem, a poprzeczkę zawiesił sobie naprawdę wysoko. W moim odczuciu, udało Mu się ją przeskoczyć.
Co znajdziecie w tej książce? Wzmianki o dzieciństwie Teda, jego rodzicach czy rodzeństwie. O zagmatwanych relacjach z wymienionymi powyżej. O ścieżce kariery, jaką obrał. O związkach (!) z kobietami, o życiu z nimi pod jednym dachem. A wreszcie o zbrodniach, których dokonywał z uśmiechem na ustach. Fascynowały go zarówno kobiety jak i młodziutkie dziewczyny, niektóre z nich to jeszcze dzieci. Aż wreszcie... o schwytaniu sadysty, przebywaniu w więziennych murach, próbach ucieczki, samym procesie jak i dniu ostatecznym.
Co jest najbardziej przerażające? To, w jak łatwy sposób Ted Bundy potrafił przekonać do siebie kobietę pasującą do jego upodobań. Myślę, że nie minę się z prawdą gdy napiszę: "to mogła być każda z nas". Oczywiście gdyby żyła w tamtych czasach. "Cześć, muszę zanieść ten wielki karton książek do samochodu. Chyba przeceniłem swoje możliwości, nie poradzę sobie sam. Pomożesz mi? To niedaleko, widzisz? Tam stoi mój samochód". Dodaj do tego czarujący uśmiech, lekko nieporadną postawę... Jesteś kupiona? No właśnie.
Najbardziej zmroził mnie rozdział poświęcony wtargnięciu do jednego z akademików. To właśnie ten Bundy wywołał na moim ciele dreszcze. Pomijając fakt, co potrafił robić ze swoimi ofiarami już po śmierci. Ta fascynacja kobiecym ciałem... Prawdą jest, że "rzeczywistość przerosła najbardziej przerażającą fikcję".
"Statystyka zrobiła ze mnie zbrodniarza. Ba! Uczyniła ze mnie seryjnego mordercę, degenerata i sadystę. Nekrofila, gwałciciela, potwora w ludzkiej skórze. Szaleńca i psychopatę. Manipulatora, uwodziciela i geniusza zła. To ostatnie określenie nawet mi się podoba, ale nie aspirowałem do niego."
Ilu zbrodni dokonał Bundy? Tego nie dowiemy się nigdy. Zabrał tę informację ze sobą. Pewnym jest, że liczba ta, jaka by nie była, mrozi krew w żyłach.
Czy po lekturze tego tytułu wzbogacicie się w nowe informacje dotyczące jego osoby? Nie mam pojęcia. Niemniej uważam, że sposób, w jaki Max Czornyj postanowił przedstawić ją światu jest intrygujący i... dobrze przyswajalny przez czytelnika. Mimo ciężkiej tematyki ta powieść zasługuje na miano nieodkładalnej. Będę polecać.
/Współpraca reklamowa z @filianafaktach/
Premiera książki: 13.03.2024
Gdy słyszysz: "Ted Bundy"... jaka pierwsza myśl pojawia się w Twojej głowie? Jestem przekonana, że każde skojarzenie nie będzie mijać się z prawdą nawet w najmniejszym stopniu. W końcu nie bez powodu otrzymał miano najsłynniejszego współczesnego seryjnego mordercy.
Prawdą jest, że na półkach księgarń...
2024-03-07
Czas na kilka słów o książce jednego z moich ulubionych Autorów. "Przemytnik cudu" to powieść wydana kilkanaście lat temu, bo w 2008 roku. Szmat czasu, co? A Wy sięgacie po starsze tytuły? 🙂
Poznajcie głównych bohaterów tej historii. Hubert - doradca klienta w jednym z banków, wypalony zawodowo, męczy go obecna sytuacja życiowa. Jest też Joasia - kobieta opiekująca się schorowaną i (delikatnie rzecz ujmując) nieprzyjemną matką. Sprząta m.in. w banku, w którym pracuje Hubert. Są niczym dwa bieguny, niemniej coś ich łączy. Oboje są bardzo nieszczęśliwi, do tego stopnia, że czytelnik przesiąka tym smutkiem na wskroś.
Poznań. Noc. Komunikacja miejska. Jest niepokojąco. W pewnym momencie wszystko zwalnia. Wchodzi on. Gruby, obleśny mężczyzna. To tylko kontrola, podobno. Podchodzi do Ciebie. Cichutko. Wyjmuje siekierę. Odcina jedną z Twoich stóp. Zabiera ją ze sobą. Czasami przeprasza. Kto będzie następny?
Z drugiej strony... bezimienny mężczyzna. Swoim magnetyzmem i pewną dozą przekupstwa buduje grupę osób, która nie potrafi mu odmówić. Mimo cierpień, na które ich skazuje. Kim on jest? Czego oczekuje?
Całość dopełniają dusze dzieci... Dusze pragnące spotkania z Misjonarzami. A właśnie? Kim Oni są? Skąd się wzięli? Cała opowieść sprowadza się do pewnej klątwy. Zanim się nią stała, była prawdziwym... cudem.
Ta powieść... hipnotyzuje. Już na samym początku zyskała moją uwagę. Ta groteska, realizm przeplatany z fantastyką, elementy horroru... ten kontrast... to wszystko powoduje, że "Przemytnik cudu" mimo swoich niedoskonałości powoduje, że nie sposób jest się oderwać. Jestem zachwycona klimatem. Mrok wręcz wylewa się z kart powieści. I owszem, nie jest to historia idealna, ale w końcu to jedna z pierwszych książek Jakuba Małeckiego. Mimo tego "nieopierzenia" potencjał jest bardzo wyczuwalny. Czuć tę niepodrabialną "małeckość". Jedyną rzeczą, która mi przeszkadzała to... wulgaryzmy. Momentami psuły odbiór, może było ich po prostu za dużo? Nie wiem. Niemniej sama opowieść jak i przekaz wyłapany między wierszami... wywołują dreszcze, skłaniają do przemyśleń.
PS "Przemytnik cudu" zahacza również o tematykę religijną, uznałam, że warto to podkreślić.
Czas na kilka słów o książce jednego z moich ulubionych Autorów. "Przemytnik cudu" to powieść wydana kilkanaście lat temu, bo w 2008 roku. Szmat czasu, co? A Wy sięgacie po starsze tytuły? 🙂
Poznajcie głównych bohaterów tej historii. Hubert - doradca klienta w jednym z banków, wypalony zawodowo, męczy go obecna sytuacja życiowa. Jest też Joasia - kobieta opiekująca się...
2024-03-04
Gdy od dłuższego czasu siedzisz i dumasz, w jaki sposób rozpocząć opinię to wiedz, że coś się dzieje...
Uwielbiam serię Kwiat Paproci. Ta słowiańskość bijąca z treści całego cyklu, wyjątkowe "ludzkie" postaci, demony, aż wreszcie... (rozmarzone westchnięcie) bogowie (!) i, co najważniejsze, nietuzinkowa fabuła. Cóż mogę rzec, jest miłość...
... ale... nie do tej części, niestety. Jak może zasugerować czytelnikom tytuł, "Mszczuj" powinien być w głównej mierze o... tymże kapłanie właśnie. Żeby była jasność, nie oczekiwałam, że Mszczuj stanie się w magiczny sposób postacią pierwszoplanową, ale liczyłam na znaczne przybliżenie jego osoby, więcej Mszczuja w Mszczuju, po prostu. Dostałam jednak kolejną opowieść o młodości Jagi, której... daleko charakterem do jej samej. Zdecydowanie bardziej przypominała mi młodą Gosławę niżeli ją samą.
Co na plus? Z pewnością humor charakterystyczny dla danej serii. Żarciki Jagi ratują sytuację, choć "heheszki" występują w zdecydowanie mniejszej częstotliwości niż dotychczas, tak na moje oko. Zaletą tej części jest ta "ciemniejsza strona mocy". Postać Dziada Mroza wraz z jego demonicznym orszakiem budzi respekt. W szczególności leleń... ten to wywołuje dreszcze. Ogólnie rzecz biorąc, wątek Dziada Mroza, powód, dla którego pojawia się w Bielinach jest najciekawszy, trzymający w napięciu.
I żeby była jasność, to nie jest zła książka, niech wybrzmi. Może nie zawiodłam się na "Mszczuju", niemniej jednak oczekiwałam czegoś więcej. Najsłabsza część cyklu, niestety. Oczywiście liczę na kolejną dawkę tego świata w postaci tomu numer osiem 😉, niemniej jednak będę do niego podchodzić z mniejszym zapałem.
Gdy od dłuższego czasu siedzisz i dumasz, w jaki sposób rozpocząć opinię to wiedz, że coś się dzieje...
Uwielbiam serię Kwiat Paproci. Ta słowiańskość bijąca z treści całego cyklu, wyjątkowe "ludzkie" postaci, demony, aż wreszcie... (rozmarzone westchnięcie) bogowie (!) i, co najważniejsze, nietuzinkowa fabuła. Cóż mogę rzec, jest miłość...
... ale... nie do tej części,...
2024-02-26
Niniejsza książka jest drugą częścią cyklu, pewne wydarzenia są powiązane, dlatego na wstępie zachęcam do sięgnięcia w pierwszej kolejności po "Nagle trup", coby nic Ci nie umknęło, a humor sytuacyjny bawił tak, jak powinien 😉.
Gdy myślisz, że nie może się zdarzyć już nic gorszego... to wiedz, że jesteś w błędzie. Wydawnictwu JaMas za sprawą treści pewnego testamentu grozi bankructwo. Głazina ogląda świat zza krat, na jej pomoc nie ma co liczyć, niestety. Towarzystwo chwyta się więc ostatniej deski ratunku, którą jest... survivalowo-literacki obóz dla początkujących autorów. No kto by pomyślał! Dzielnymi mentorami będzie "święta trójca": Wojciech Szumski - sztywny kierownik działu promocji, pan Sekretarka - Arkadiusz Krawczyk oraz przedstawiciel służb mundurowych aktualnie cieszący się urlopem - Michał Mogiła. Stary, trochę zapomniany ośrodek wojskowy umiejscowiony na niezłym wygwizdowie stoi otworem i zaprasza w swoje jakże skromne salony powyżej wymienionych, a także garstkę wybrańców z podgatunku ludzkiego o nazwie Pisarz. Początkujący, rzecz jasna! Nie może też zabraknąć influ - blogera Rafała Manieckiego, który to będzie relacjonował całe przedsięwzięcie w mediach społecznościowych. Wydawałoby się, że w zasadzie, na upartego... to może się udać. Aż wtem... denat! Serio. Serio serio.
Podkreślałam to już wiele razy, ale tak całkiem monotematycznie wspomnę kolejny raz: uwielbiam twórczość Marty Kisiel! Swoją przygodę zaczęłam parę lat wstecz od "Dożywocia" i ta miłość trwa do dziś. Podobno istnieje coś takiego, jak klątwa drugiego tomu i tak delikatnie, jednym pośladkiem przycupnęła sobie na powieści, by "Wtem denat" nie mógł dorównać pierwszej części cyklu. Owszem, było zabawnie, a jakże! Jednak zdecydowanie mniej tu kisielowych heheszków niżeli w "Nagle trup". Odlewy z owsianki bawią za to wyjątkowo mocno 😅. Zagadka kryminalna nie jest może wybitnie skomplikowana, ale jej rozwiązanie... istny majstersztyk. No kto by pomyślał? Poraz kolejny jestem zachwycona barwnymi, wyrazistymi postaciami, skrajnie różnymi, a zarazem z tak mocnymi osobowościami. Że cała historia została napisana pięknym językiem to wiadomo, prawda? Marta Kisiel potrafi nawet ładnie, poetycko przeklinać 😅. Chyba nie muszę więc ukrywać swej radości, że drugi tom nie był tym ostatnim? Chetnie stanę ponownie w progach wydawnictwa JaMas, bo bawię się całkiem dobrze!
Niniejsza książka jest drugą częścią cyklu, pewne wydarzenia są powiązane, dlatego na wstępie zachęcam do sięgnięcia w pierwszej kolejności po "Nagle trup", coby nic Ci nie umknęło, a humor sytuacyjny bawił tak, jak powinien 😉.
Gdy myślisz, że nie może się zdarzyć już nic gorszego... to wiedz, że jesteś w błędzie. Wydawnictwu JaMas za sprawą treści pewnego testamentu...
2024-02-22
Jak wiele byłbyś/byłabyś w stanie zrobić wiedząc, że możesz uratować komuś życie?
Czasy po trzeciej wojnie światowej. Ludzie, którym było dane żyć dalej, zostają podzieleni na dwie grupy, można by rzec "klasy", jak dawniej. "Naturalni" to ci, którzy żyją skromnie, za to dla drugiego człowieka. Cenią sobie bliskość, fizyczność jest dla nich równie ważna. Natomiast "Czyści".... luksusy nie są im obce. Mają fundusze, możliwości, gwarancję dobrej przyszłości (w kwestii edukacji chociażby). Brakuje im chyba tylko jednego... zdrowia.
Alex jest młodą kobietą należącą do naturalsów. Uczęszcza do szkoły przygotowującej do zawodu, zajmuje się domem i kilkuletnią siostrzyczką Leną. Dziewczyny żyją we trójkę. Najstarsza z nich - Sara, utrzymuje rodzinę. Skromna pensja i trzy dziewczyny, z których jedna wymaga szczególnej opieki i... funduszy, by móc lepiej żyć.
Pewnego dnia do szkoły Alex zostaje przyjęty nowy uczeń. Tak bardzo odmienny od nich wszystkich natychmiast rzuca się w oczy i budzi nieprzychylne komentarze. I słusznie, bo... jest czysty. Julian zostaje podopiecznym Al. Na zlecenie Dyrektora szkoły ma chronić chłopaka. Początkowa niechęć dziewczyny do nowego z czasem mija, a na jej miejsce wkracza odmienne uczucie. Ale czy dwoje ludzi z innych grup społecznych ma szansę na dozwoloną miłość?
Tak wiele emocji obudziła we mnie ta książka! Losy młodych, dorosłych już ludzi, których życie doświadczyło w odmienny, choć równie bolesny sposób, ściskają za serce. "Twoja krew" Elżbiety Rodzeń zaczyna się stosunkowo niewinnie, nic nie zwiastuje tego, co czeka czytelnika na kolejnych kartkach powieści. Choroba, która dotyka czystych jest zapalnikiem całej historii. Nie zliczę, ile razy miałam łzy w oczach podczas czytania. Nie będę ukrywać, to historia przez którą krwawi serce. Tworzy w nim rany, ale potrafi również je łatać. To opowieść o sile przyjaźni, miłości. O rodzinnych relacjach i jej braku. O życiu i śmierci. O stracie. O docenianiu najdrobniejszych radości dnia codziennego. O niesieniu pomocy drugiemu człowiekowi. O poświęceniu. O zaufaniu. O wzlotach i upadkach. Niejednokrotnie przekonałam się, że pióro Elżbiety Rodzeń jest wyjątkowe. Znów jestem pod wrażeniem.
Mogłabym pogrymasić jedynie w kwestii zakończenia. Nie przepadam za przeskokami czasowymi między ostatnim rozdziałem a epilogiem. Zdecydowanie wolę "tu i teraz" do samego końca. Niemniej rozumiem tak obrany szlak i akceptuję 😉.
PS Zwróćcie uwagę na wydanie, istny obłęd! 😍
Jak wiele byłbyś/byłabyś w stanie zrobić wiedząc, że możesz uratować komuś życie?
Czasy po trzeciej wojnie światowej. Ludzie, którym było dane żyć dalej, zostają podzieleni na dwie grupy, można by rzec "klasy", jak dawniej. "Naturalni" to ci, którzy żyją skromnie, za to dla drugiego człowieka. Cenią sobie bliskość, fizyczność jest dla nich równie ważna. Natomiast...
2024-02-19
"Czasami wcale nie to, co mamy, czyni nas nieszczęśliwymi, ale to, czego nam brakuje."
Bernard Gross. Jeśli czytelnik lubujący się w literaturze kryminalnej powie mi, że nie kojarzy, chociażby ze słyszenia, tego nazwiska... nie uwierzę, przepraszam 😉.
Twórczość Roberta Małeckiego jest mi znana, jednak po cykl z powyżej wymienionym komisarzem nie udało mi się dotychczas sięgnąć. Uznałam, że wznowienie serii jest idealnym momentem na rozpoczęcie kryminalnej przygody u boku Grossa.
2018 rok. Pod zamarzniętym jeziorem w Chełmży zostają odnalezione zwłoki nastolatka. Nieopodal, wewnątrz łódki Bernard odkrywa kolejne ciało - dorosłego mężczyzny, prawdopodobnie bezdomnego. Zbieg okoliczności? Czy obie sprawy są ze sobą powiązane? Gross nie spocznie, póki nie pozna odpowiedzi na dręczące go pytania, które mnożą się z każdą godziną trwania śledztwa.
Myślę, że niezaprzeczalnym atutem powieści jest postać głównego bohatera. Bernard Gross zdecydowanie wyróżnia się osobowością pośród typowych książkowych śledczych. Wstrząsające wydarzenia mające miejsce dekadę temu, dotyczące życia prywatnego komisarza, ukształtowały człowieka, chciałoby się rzec, z krwi i kości. Autentycznego w opór.
Akcja powieści dzieje się w dwóch plaszczyzach czasowych. Rok 2018 - teraźniejszość oraz 2008. Wydarzenia mają związek oczywiście ze śledztwem, ale dotyczą również życia prywatnego Bernarda. Pewnej rodzinnej tragedii oraz (nie)radzenia sobie z jej skutkami.
Robert Małecki napisał dobrą, niespiesznie płynącą historię kryminalną, z twistami, które z pewnością zostaną docenione. Myślę, że warto wspomnieć również o aspekcie psychologicznym będącym "kropką nad i" dla całej powieści.
Mocną stroną "Skazy" są również bohaterowie. Nie tylko Gross, ale również jego syn Bartek, Skałka czy Otremba. Polubiłam się z panią bibliotekarką mimo tego że cały czas miałam gdzieś za uszami myśl, że nie jest tą, za którą się podaje 😅🙈.
Cóż mogę rzec. "Skaza" wciąga, a słowa: "jeszcze tylko jeden rozdział..." pasują tu idealnie. Z chęcią sięgnę po kolejną część z kilku powodów. Po pierwsze: by spróbować rozwikłać zagadkę kryminalną, a po drugie: by poznać Grossa jeszcze bliżej 😉.
"Czasami wcale nie to, co mamy, czyni nas nieszczęśliwymi, ale to, czego nam brakuje."
Bernard Gross. Jeśli czytelnik lubujący się w literaturze kryminalnej powie mi, że nie kojarzy, chociażby ze słyszenia, tego nazwiska... nie uwierzę, przepraszam 😉.
Twórczość Roberta Małeckiego jest mi znana, jednak po cykl z powyżej wymienionym komisarzem nie udało mi się dotychczas...
2024-02-16
"Grzechy naszych przodków nie są naszymi grzechami (...)."
Po tak bardzo ściskającej za serce drugiej części sagi autorstwa Tomasza Betchera musiałam koniecznie sięgnąć po "Po tamtej stronie nieba", by poznać finał historii braci Bury-Steinke oraz ich rodziny.
Powieść "Po tamtej stronie piekła" mocno mną wstrząsnęła. Polały się łzy wzruszenia, smutek towarzyszył mi przez długi czas. Mimo tego że mamy do czynienia z fikcją literacką to jednak tak dobrze dopracowane tło historyczne sprawia, że patrzę na tę opowieść również z perspektywy prawnuczki/wnuczki ważnych dla mnie ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową i podzielili się ze mną swoją historią.
"Po tamtej stronie nieba" jest dużo spokojniejszą opowieścią, co nie oznacza, że losy poszczególnych bohaterów nie wywołują emocji. Z ogromną ciekawością przerzucałam stronę za stroną, by poznać finał tej historii, w głównej mierze sekrety Edwarda Kamińskiego. Swoją drogą, bardzo polubiłam tego charakternego dziadka, a "pieszczotliwy" zwrot skierowany do wnuczek - per "dziewucho" z czasem zaczął mnie rozczulać.
Nadal mam złamane serce za sprawą pewnych wydarzeń mających miejsce w drugiej części sagi, niemniej jeden z końcowych rozdziałów "nieba" przyniósł ukojenie. Piękny to był rozdział, choć wzruszający, uroniłam łzę.
Tomasz Betcher stworzył piękną, choć trudną i przejmującą opowieść, gdzie fikcja literacka przeplata się z faktami historycznymi. "Po tamtej stronie nieba" jest tzw. "wisienką na torcie", idealnym dopełnieniem całego cyklu, a także odpowiedzią na wszelkie pytania rodzące się w głowie czytelnika podczas lektury całości. Muszę dodać, że ostatni akapit jest NIE-SA-MO-WI-TY! Pozostawia uśmiech na ustach. Jestem pod wrażeniem i chylę czoła. Jeśli nie znasz jeszcze tej sagi lub wahasz się, czy po nią sięgnąć... może przekona Cię fakt, że właśnie trafiła na listę moich ulubionych książkowych serii? Ogromnie polecam!
"Grzechy naszych przodków nie są naszymi grzechami (...)."
Po tak bardzo ściskającej za serce drugiej części sagi autorstwa Tomasza Betchera musiałam koniecznie sięgnąć po "Po tamtej stronie nieba", by poznać finał historii braci Bury-Steinke oraz ich rodziny.
Powieść "Po tamtej stronie piekła" mocno mną wstrząsnęła. Polały się łzy wzruszenia, smutek towarzyszył mi przez...
2024-02-08
Alicja Mort to niesamowicie silna kobieta. Kilkanaście lat wstecz wiązała swoją przyszłość z pracą w policji, teraz wykorzystuje swoje umiejętności w inny sposób. Na obecnym "stanowisku" jest sama sobie szefem, a jaka jest jej specjalność? Cóż... nie skłamię, gdy napiszę, że Mort jest żywym wykrywaczem kłamstw (mogłaby mnie teraz sprawdzić, serio, sama prawda😉). To niezwykle utalentowana kobieta potrafiąca odpowiednio odczytać każdy gest, niekontrolowany ruch dłoni, drgnięcie powieki, postawę ciała etc. W mgnieniu oka odkryje, kiedy blefujesz. Czyta z człowieka niczym z otwartej księgi.
Szarą codzienność Alicji przerywa przesyłka, którą znalazł pod drzwiami jej mąż Jacek. Tylko jedno zerknięcie w stronę zawartości paczki wystarcza, by uświadomić kobietę, że przeszłość w brutalny sposób daje o sobie znać. Pora odnowić stare kontakty i uporać się z jej demonami. Nie spodziewa się jednak ich rozmiarów...
Gdybym miała opisać "Asymetrię" w trzech słowach, z pewnością postawiłabym na: kłamstwo, zdradę i zemstę. Patrzycie na to właśnie trio i myślicie, że już wszystko jasne? Otóż... niekoniecznie. Wielkie buuum przychodzi powoli, a Autor idealnie dozuje napięcie. W zasadzie zastanawiam się, czy "dozuje" to jednak dobre słowo. Akcja powieści przez większą jej część płynie raczej niespiesznie. W pewnym momencie sama złapałam się na tym, że ten swego rodzaju spokój płynący z treści sprawia, że czuję namiastkę niepokoju. I słusznie, swoją drogą.
Wydarzenia w "Asymetrii" zostały przedstawione w dwóch ramach czasowych: naprzemiennie rok 2019 i 2004 (raz 2011). Rozdziały poświęcone przeszłości głównej bohaterki dotyczą w większości jej pierwszej sprawy. Mort wykorzystuje swoje zdolności, by odkryć, czy podejrzana o zabójstwo kobieta, dokonała tego czynu na swojej córce.
Zagłębiając się w budowę powieści muszę wspomnieć o charakterystycznym dla Bartosza Szczygielskiego sposobie kończenia i rozpoczynania kolejnego rozdziału. Jak to się idealnie ze sobą łączy! Z każdą kolejną powieścią Autora mam taką samą frajdę wynikającą z owego zabiegu i jestem pod wrażeniem, niezmiennie 😉.
Dla bookstagrammerów, którzy już trochę "siedzą" w tym książkowym świecie, Szczygielski przygotował pewnego smaczka. A w zasadzie dwa "smaczki" 😀. Pewnych bohaterów będzie można sobie zwizualizować 😉. Miejcie się na baczności 😀.
"Asymetria" to w moim odczuciu niezwykle dojrzała powieść. Ona nie wymaga fajerwerków, krwi lejącej się strumieniami czy efektów specjalnych rodem z sensacyjnego filmu. Zdecydowanie nie. Warstwa psychologiczna gra tu główną rolę, a uwierzcie, ta strona została dopracowana w najmniejszym szczególe. Ostatni rozdział spowodował, że gdybym miała w danym momencie kapcie na stopach, to bym z nich wyskoczyła. Pozostawił we mnie taką... pustkę? A zarazem zrodził pytania. Myślę, że może skłonić czytelnika do przemyśleń.
Chyba nie muszę dodawać, że warto sięgnąć po "Asymetrię". Zróbcie to, koniecznie. A ja już mogę wyczekiwać kolejnych części z Alicją w roli głównej, prawda? 😉
Premiera już 15.02!
Zapraszam: http://instagram.com/kasiachrzescijan
Alicja Mort to niesamowicie silna kobieta. Kilkanaście lat wstecz wiązała swoją przyszłość z pracą w policji, teraz wykorzystuje swoje umiejętności w inny sposób. Na obecnym "stanowisku" jest sama sobie szefem, a jaka jest jej specjalność? Cóż... nie skłamię, gdy napiszę, że Mort jest żywym wykrywaczem kłamstw (mogłaby mnie teraz sprawdzić, serio, sama prawda😉). To...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-02
Czasy drugiej wojny światowej, 1941 rok. Bracia bliźniacy - Bruno i Teodor Bury-Steinke służą w Siłach Powietrznych z tym, że... w innych krajach. Połączyła ich pasja do lotnictwa, a dzieli ich coraz większa odległość. Są niczym ogień i woda. Teo surowy, bezwzględny, brutalny w swoich działaniach. W końcu zostaje wykluczony ze służby. Niemniej jednak nie cofnie się przed niczym, by dostać się do RAF. Zna już pewną drogę, która wiedzie do sukcesu...
Bruno... spokojny, opanowany, człowiek o złotym sercu. Przed nim trudna walka. Walka o własne życie. Na szczęście pojawia się ktoś, dla kogo los mężczyzny nie jest obojętny.
Moje serce pękło. Kilkukrotnie. Druga część sagi wojennej autorstwa Tomasza Betchera rozwaliła mnie emocjonalnie. Początek nie zapowiadał mojego późniejszego rozbicia. Wiadomo, że powieści, których akcja dzieje się w czasach wojny nie należą do łatwych, ale początkowo udawało mi się dźwigać ten ładunek. Gdy akcja zaczęła nabierać tempa... nie potrafiłam. Pierwsza łza poleciała podczas jednej ze scen w obozie koncentracyjnym Buchenwald. Początkowo się wzruszyłam, a kilka stron dalej... kap, kap, kap. Łzy pełne bólu, bezsilności, smutku. Nie, to nie był koniec. Miałam czas, by się pozbierać. Serce pękło, znowu. Scena "finałowa"... słowa są zbędne.
Warto zaznaczyć, że akcja powieści dzieje się w dwóch ramach czasowych: II wojna światowa i czasy współczesne (o kolejnych pokoleniach). Poznajemy dalsze losy sióstr - Magdy i Wiktorii, którym przyjdzie się zmierzyć z niemałymi problemami "dnia codziennego", choć w przypadku Wiki to nie do końca sformułowanie o prawidłowym wydźwięku ;).
Jestem pod wrażeniem pracy, jaką włożył Autor, by "Po tamtej stronie piekła" tak właśnie wybrzmiało. Research w przypadku chociażby scen dotyczących lotnictwa jest bardzo wyczuwalny. Czytelnik znajdzie tu również fakty historyczne.
Mocną stroną sagi są również bohaterowie. Tak różni, a równie mocno wyraziści. Bruno, Greta, Sara, Henryk czy Klara... to postaci, które zostawiają ślad w sercu czytelnika. Do Teo nie pałam sympatią od samego początku, ale wydaje mi się, że może jeszcze niejednego zaskoczyć.
Nie skłamię, gdy napiszę, że, w moim odczuciu, "Po tamtej stronie piekła" jest najlepszą powieścią w dorobku Autora. Chylę czoła. Dopracowana w stu procentach. I bije z niej prawdziwość.
Polecam. OGROMNIE.
Czasy drugiej wojny światowej, 1941 rok. Bracia bliźniacy - Bruno i Teodor Bury-Steinke służą w Siłach Powietrznych z tym, że... w innych krajach. Połączyła ich pasja do lotnictwa, a dzieli ich coraz większa odległość. Są niczym ogień i woda. Teo surowy, bezwzględny, brutalny w swoich działaniach. W końcu zostaje wykluczony ze służby. Niemniej jednak nie cofnie się przed...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na jednym z wrocławskich osiedli zamordowany zostaje policjant Szawczak, niegdyś kolega Marcina Zakrzewskiego. Nadkomisarz, przebywając na miejscu zbrodni, otrzymuje telefon od sprawcy przedstawiającego się jako Anioł Stróż. Ten przekazuje mu dosyć nietypową wiadomość, mrożącą krew w żyłach.
Podczas napadu na hurtownię zastrzelony zostaje jeden z napastników. Zakrzewski, po kilkukrotnym obejrzeniu filmu ze zdarzenia, nie potrafi wybić sobie z głowy myśli, że w zachowaniu dwójki wspólników jest coś nie w porządku. Tylko co? W trakcie trwania dochodzenia staje się jasne, że obie sprawy łączą się ze sobą.
Marcin Zakrzewski znów znajdzie się w szponach demonów przeszłości... tym razem stanie się ich ofiarą...
Początkowo... zachwycisz się okładką, gdy przewrócisz ostatnią stronę, przeczytasz ostatnie słowa... równie mocno zachwycisz się treścią. A może i bardziej?
Tak dobrze było wrócić na "stare śmieci"! Bohaterów cyklu "Cienie przeszłości" darzę ogromną sympatią i cieszę się, że za sprawą "Nie Anioła" spotkaliśmy się znów. Co prawda w pomniejszonym składzie, ale jednak.
Sięgając po ten tytuł liczyłam na dobrze spędzony czas i... nie przeliczyłam się. Początkowo niespieszna akcja z czasem nabiera tempa, by na końcu uderzyć ogromnymi pokładami mocy. Tak, zaczynam od finału tejże powieści, ale... zmiażdżyło mnie, emocjonalnie przeorało. Uczucia, które towarzyszyły jednej z bohaterek, stały się moimi uczuciami. Przeżywałam okrutnie. Stałam się jedną wielką emocją.
Rzekłabym, że zaczyna się dosyć niepozornie. Autor daje prowadzić śledztwo Zakrzewskiemu niespiesznym rytmem, by czytelnik mógł świadomie, z pełną gamą emocji, zbierając te wszystkie kłody rzucone pod nogi, odkrywać karty kawałek po kawałku. Gorzka daje przestrzeń na "kilka słów" również czarnemu charakterowi, dzięki czemu powieść nabiera pełnego kształtu. Postać Anioła Stróża jest dobrze skonstruowana, wywołuje ciarki na plecach, a zarazem tak bardzo fascynuje...
Nie skłamię pisząc, że Autor sukcesywnie kieruje czytelnika prowadzącego własne śledztwo na niewłaściwe tory. Przez większą część książki miałam wrażenie, że nic tu się nie klei, byłam ciekawa, co takiego trzyma w zanadrzu Mieczysław Gorzka. I trzymał takiego Asa, takieeeeego! Wow. Czapki z głów.
Poraz kolejny jestem totalnie zauroczona kryminalnym piórem. I choć ostatnie strony mogą sugerować, że coś się zaczyna i coś się kończy, to... akceptuję każdą decyzję 🙂. A "Nie Anioła" polecam. Warto jest spędzić z nim czas i poznać go bliżej.
Na jednym z wrocławskich osiedli zamordowany zostaje policjant Szawczak, niegdyś kolega Marcina Zakrzewskiego. Nadkomisarz, przebywając na miejscu zbrodni, otrzymuje telefon od sprawcy przedstawiającego się jako Anioł Stróż. Ten przekazuje mu dosyć nietypową wiadomość, mrożącą krew w żyłach.
więcej Pokaż mimo toPodczas napadu na hurtownię zastrzelony zostaje jeden z napastników. Zakrzewski,...