-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Biblioteczka
2024-04-07
2023-09-15
2023-08-04
2023-07-16
2023-06-29
2023-06-24
2023-06-04
2023-03-24
2023-02-22
2023-02-09
2023-01-17
2023-01-11
2022-12-23
2022-10-14
2022-09-26
2022-07-04
Liczyłem przynajmniej na sentymentalny powrót do dzieciństwa, a dostałem jakieś chaotyczne migawki z przeszłości. Niby sporo w „Dzieciach” przedmiotów, motywów oraz osób charakterystycznych dla lat 90/00, ale zostały one ukazane w sposób nieangażujący. Wyjątkiem jest historia Wariata. W wątku tym czuć spory ciężar emocjonalny; gdyby tylko Paśnik poświęcił mu więcej miejsca, miałby szansę stać się świetnym fundamentem dla mocnej fabuły. A tak rozmył się w natłoku przegadanych rozmyślań.
Czy autor daje radę językowo? I tak, i nie. Styl na początku wydawał się nawet interesujący, miał kilka bardzo dobrych momentów, jednak po jakimś czasie zaczął mnie drażnić swoją manierą. Szczególnie irytujące były nieustanne powtórzenia. Na stwierdzenia typu „budynek mieszkalny roku 2000”, „kawał chłopa po ojcu” albo „Klaudie i Kubowie” zacząłem reagować alergicznie; z kolei „generał” – widmo PRL-u wyskakujące z niemal każdego rozdziału – swoją pretensjonalnością na pewno przewyższa wszystko, co czytałem w ciągu ostatnich kilku lat. A było tego trochę.
Forma jest kolejnym elementem, którego nie kupuję. „Dzieci” stanowią niejako strumień myśli głównego bohatera – zabieg może nie nowatorski, ale na pewno ciekawy. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w pewnym momencie Paśnik traci nad nim panowanie; meandrowanie po wspomnieniach przestaje prowadzić do czegoś konkretnego. Autor chyba sam nie bardzo wiedział, co chce ostatecznie poprzez swoją książkę powiedzieć. I to niestety czuć.
„Dzieci” okazały się dosyć przeciętnym debiutem. Mimo to trzymam za Jacka Paśnika kciuki, bo mam wrażenie, że kiedyś spod jego pióra wyjdzie kawał naprawdę dobrej prozy.
Liczyłem przynajmniej na sentymentalny powrót do dzieciństwa, a dostałem jakieś chaotyczne migawki z przeszłości. Niby sporo w „Dzieciach” przedmiotów, motywów oraz osób charakterystycznych dla lat 90/00, ale zostały one ukazane w sposób nieangażujący. Wyjątkiem jest historia Wariata. W wątku tym czuć spory ciężar emocjonalny; gdyby tylko Paśnik poświęcił mu więcej miejsca,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-15
2022-05-23
Powtórka z rozrywki w kontekście pierwszego tomu. I to powtórka niestety mniej udana. Podobał mi się pomysł na fabułę, ale jej prowadzenie już trochę mniej. Cały czas miałem wrażenie, że „Tajemnica carycy” nie zdążyła się dobrze rozkręcić; sama intryga im bliżej rozwiązania (nijakiego - zaznaczam), tym bardziej traciła jakikolwiek suspens. Klasyczna sytuacja, w której na koniec czytelnik oczekuje jakiegoś mocniejszego uderzenia, a dostaje ledwie niemrawe pierdnięcie i myśli sobie „aha, ok i to wszystko?”. W ogóle to sporo rzeczy w tej książce – tak wątki, jak i poszczególne postaci – miało duży potencjał. Niestety został on niewykorzystany.
Humor jest zbliżony do tego, do czego Małgorzata Starosta przyzwyczaiła nas w poprzednim tomie. Na mnie jednak nie zadziałał aż tak bardzo; brakuje mi tutaj lekkości, jaką miały żarty w „Winie wina”.
Reasumując – choć słabsza od poprzedniczki, to nadal do zjedzenia. Bez narażania się na większą niestrawność.
Powtórka z rozrywki w kontekście pierwszego tomu. I to powtórka niestety mniej udana. Podobał mi się pomysł na fabułę, ale jej prowadzenie już trochę mniej. Cały czas miałem wrażenie, że „Tajemnica carycy” nie zdążyła się dobrze rozkręcić; sama intryga im bliżej rozwiązania (nijakiego - zaznaczam), tym bardziej traciła jakikolwiek suspens. Klasyczna sytuacja, w której na...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-30
„Wina wina” Małgorzaty Starosty to mój pierwszy raz z komedią kryminalną. Nie do końca wiedziałem, czego mogę się spodziewać; nie miałem też jakichś specjalnych oczekiwań, jednak mimo to całkiem dobrze się bawiłem. Książka raczej z tych lekkich, łatwych i przyjemnych niż specjalnie ambitnych, co ma oczywiście swoje plusy i minusy. Jak na mój gust autorka miejscami trochę za bardzo przeszarżowała z parodią, nie do końca satysfakcjonujące są także rozwiązania niektórych wątków, niemniej całość wypadła na tyle zgrabnie, że jestem w stanie przymknąć na to oko. Nawet warstwa humorystyczna prezentuje przyzwoity poziom – w „Winie wina” znajdziemy kilka naprawdę zabawnych ripost/dialogów/sytuacji.
Nie jestem znawcą komedii kryminalnych i zapewne najlepsze pozycje tego gatunku dopiero przede mną, ale wydaje mi się, że powieść Małgorzaty Starosty w kategorii literatury rozrywkowej jak najbardziej daje radę.
„Wina wina” Małgorzaty Starosty to mój pierwszy raz z komedią kryminalną. Nie do końca wiedziałem, czego mogę się spodziewać; nie miałem też jakichś specjalnych oczekiwań, jednak mimo to całkiem dobrze się bawiłem. Książka raczej z tych lekkich, łatwych i przyjemnych niż specjalnie ambitnych, co ma oczywiście swoje plusy i minusy. Jak na mój gust autorka miejscami trochę za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-23
Tak bardzo nie potrafię tej „literaturki” ocenić. Moje odczucia są ambiwalentne, niemniej jak się tak zastanowić te pozytywne przeważają. To i tak więcej niż się początkowo spodziewałem – wszelkie wynurzenia komików, stand-uperów czy kabareciarzy większości przypadków spływają po mnie jak po kaczce.
Miłym zaskoczeniem jest na pewno styl autora: lekki, swobodny, miejscami wręcz gawędziarski. Nie można odmówić Kempie dobrego flow, które sprawia, że nawet fragmenty o nieistotnych pierdołach czyta się z przyjemnością. W „Ostatnim roku…” znalazłem kilka naprawdę zabawnych momentów, a także trafne (choć niespecjalnie odkrywcze) spostrzeżenia dotyczące otaczającej nas rzeczywistości.
Niestety im bliżej końca, tym bardziej czuć nierówność książki. Listy autora do pewnej aktorki stanowią jak dla mnie przełom: od tej chwili narracja się posypała. Odniosłem wrażenie, że ta część była pisana na szybko, bez pomysłu, byle tylko coś było, bo wiadomo, terminy gonią… Sytuacji nie pomaga również konwencja, w jakiej został utrzymany „Ostatni rok…”. Niby jest klamra chronologiczna, która ma spiąć luźne przemyślenia Kempy, ale w rezultacie w to wszystko wkradło się zbyt dużo chaosu. Pozostaje jeszcze kwestia anegdot – niektóre zupełnie do mnie nie przemawiają. Brakuje im jakiejś mocniejszej puenty, przez co chwilami zastanawiałem się: po co?
Mam nadzieję, że „Ostatni rok…” nie będzie ostatnią książką Michała Kempy. Potencjał jest spory, więc trzymam kciuki. I choć jestem team winko/naleweczka, to i na koniaczka z autorem bym się skusił.
Tak bardzo nie potrafię tej „literaturki” ocenić. Moje odczucia są ambiwalentne, niemniej jak się tak zastanowić te pozytywne przeważają. To i tak więcej niż się początkowo spodziewałem – wszelkie wynurzenia komików, stand-uperów czy kabareciarzy większości przypadków spływają po mnie jak po kaczce.
więcej Pokaż mimo toMiłym zaskoczeniem jest na pewno styl autora: lekki, swobodny, miejscami...