Gość
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Drzazgi
- Data wydania:
- 2022-10-17
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-10-17
- Liczba stron:
- 184
- Czas czytania
- 3 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788396469625
- Tłumacz:
- Zofia Sucharska
W przestrzeń, w którą wkracza, gość wnosi zawsze element inności. Czasem zjawia się na krótko, by ruszyć w dalszą drogę, czasem na przemian przychodzi i odchodzi, czasem już zostaje, przestając być, kim był, czyli gościem właśnie. Zdarza się, że wizyta tego radykalnego innego, szczególnie jeśli się przedłuża, burzy dobre samopoczucie i światopogląd gospodarza, często wzbudzając w nim wrogość, niechęć i władczość ukryte pod maską empatii.
Kiedy więc do przepastnego domu bohaterki tej powieści wprowadza się nowy lokator, niemal natychmiast w ruch zostaje wprawiona dialektyka gościnności zagarniająca kolejne przestrzenie życia i przestrzenie tekstu. Kto tu się komu narzuca, kto na kim wywiera presję, kto czegoś wymaga, a kto się podporządkowuje? Ariane Koch, laureatka Szwajcarskiej Nagrody Literackiej, w swojej oszczędnej, wycyzelowanej prozie przetłumaczonej przez Zofię Sucharską opowiada historię pewnej nieistotnej z pozoru znajomości – tajemniczej narratorki i anonimowego przybysza. Kameralna scenografia tego spotkania służy jej jednak za arenę namysłu nad najbardziej palącymi problemami współczesnych społeczeństw Zachodu: nad integracją i asymilacją, nad migracją i tolerancją, wreszcie – nad przyszłością kultury, która występuje przeciw samej sobie, zamiast szansy widząc w innym zagrożenie.
Fragment książki:
Temu, kto chce się pozbyć gościa, zaleca się go wygłodzić. Produkty spożywcze powinny być zapakowane próżniowo. Należy zaprzestać chodzenia po zakupy. Spiżarka powinna zostać zabezpieczona korowodem zamków. Gdy tylko gość uzna, że jest sam, i ruszy wygłodniały w stronę szafek, nie znajdzie w nich nic do jedzenia. Okoliczności te sprawią, że natychmiast się rozbestwi. Nie da jednak tego po sobie poznać, bo musi okazywać wdzięczność – a ta powinna przepełniać go do granic – wynikającą z tymczasowego dachu nad głową czy też faktu, że jego pobyt jest tolerowany. Wygłodniałego gościa po początkowym rozdrażnieniu ogarnie apatia, która sprawi, że stanie się posłuszny.
Ariane Koch (ur. 1988) – autorka sztuk teatralnych, słuchowisk i tekstów prozatorskich. Za swoje utwory została uhonorowana wieloma nagrodami, a jej dramaty były wystawiane między innymi w Bazylei, Berlinie, Kairze, Stambule i Moskwie. Gość to jej debiut prozatorski, za który otrzymała Szwajcarską Nagrodę Literacką.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 32
- 23
- 5
- 5
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Z ręką na sercu jestem w stanie powiedzieć, że jest to jedna z najgorszych książek, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Przeczytałam od deski do deski i żałuje... Być może zawiniła tłumaczka, bo wiele zwrotów najzwyczajniej nie miało sensu. Fabuła też średnio porywająca, chaotyczna, niedopowiedziana i do niczego nie prowadząca.
Z ręką na sercu jestem w stanie powiedzieć, że jest to jedna z najgorszych książek, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Przeczytałam od deski do deski i żałuje... Być może zawiniła tłumaczka, bo wiele zwrotów najzwyczajniej nie miało sensu. Fabuła też średnio porywająca, chaotyczna, niedopowiedziana i do niczego nie prowadząca.
Pokaż mimo toKsiążka dziwna. Opowieść bohaterki o jej spotkaniu i koegzystencji z Gościem, przy czym czym ów gość jest, nie do końca się dowiemy. Raz jest osobą, raz staje się jakimś sprzętem domowym, to znów czasem zwierzęciem. To raczej chyba taka idea gościa, niż coś z krwi i ciała. Jakaś suma naszych leków związanych z nieznanym, obcym, innym. A może właśnie jakiś ironiczny opis naszego postrzegania świata i upadku tradycyjnych wartości, z gościnnością włącznie. I to jedyne, co mnie w tej książce choć trochę uwodzi i co jednak ostatecznie winduje ją na tych kilka gwiazdek.
O czymże to bowiem jest tak poza tym? “Książka o niczym” Barrowa jest o CZYMŚ; prawdziwie o niczym jest to tutaj właśnie! Taki trochę coehlowski pseudo-intelektualny czy pseudo-metafizyczny bełkocik.
Nie wczułem się w słuchowisko ani na jotę. Męczący styl narracji i spora trudność z utrzymaniem uwagi. Dosłuchałem do końca tylko ze względu na niewielką objętość, no i w czasie jazdy autem.
Przepiękna okładka (jedna z lepszych w minionym roku),a zmarnowana na poślednie czytadło; tak być nie powinno. Piękne okładki dla doskonałych książek! Tej nie polecam.
Książka dziwna. Opowieść bohaterki o jej spotkaniu i koegzystencji z Gościem, przy czym czym ów gość jest, nie do końca się dowiemy. Raz jest osobą, raz staje się jakimś sprzętem domowym, to znów czasem zwierzęciem. To raczej chyba taka idea gościa, niż coś z krwi i ciała. Jakaś suma naszych leków związanych z nieznanym, obcym, innym. A może właśnie jakiś ironiczny opis...
więcej Pokaż mimo toChyba nie zrozumiałam przesłania tej książki, choć już czasami wydawało mi się, że byłam blisko. Czytałam najdziwniejsze książki, ale ta niestety do mnie nie przemówiła.
Chyba nie zrozumiałam przesłania tej książki, choć już czasami wydawało mi się, że byłam blisko. Czytałam najdziwniejsze książki, ale ta niestety do mnie nie przemówiła.
Pokaż mimo toPojęcie gościnności ma bogatą i niejednoznaczną genezę. W Starym Testamencie łączyło się ono z wyjściem na spotkanie przybywających, powitaniem ich, obmyciem im nóg, przygotowaniem posłania, zapewnieniem pożywienia oraz świadczeniem rozmaitych usług, poprawiających komfort życia. O nietykalności gościa mowa chociażby przy okazji opisu dziejów Lota. To właśnie on dla obrony swojego gościa wydał niemoralnym ludziom swoje dwie córki. Nieco inaczej, bardziej rozwojowo, gościnność rozumiano w starożytnej Grecji. Tam uchodziła ona za przejaw kultury i intelektualnego poziomu życia. Postać obcego przybywającego do domu nie mogła być w żaden sposób karana, poniżana, obrażana. Gość był także anonimowy, przez co rozumieć należy fakt, że gospodarz nie mógł w żaden sposób naciskać, aby ten pierwszy zdradził swoją tożsamość i motywacje. Jeszcze inaczej gościnność traktuje się w Nowym Testamencie. Tu ma ona dodatkowe znaczenie misyjne. Jej sens upatrywany jest w łączeniu wiernych w ich wspólnym wysiłku szerzenia zbawczego planu Boga. Kolejne lata, dekady i wieki, to stały rozwój pojęcia gościnności. Immanuel Kant w „O Wiecznym Pokoju” rozwinął zasady gościnności w teorię globalnych praw obywatelskich. Franz Kafka opisywał przybycie gościa, jako potencjalne zagrożenie dla zdrowia i harmonii życia przyjmującego. Wreszcie francuski filozof Jacques Derrida podkreślał, że ci, którzy wchodzą, zmieniają tych, którzy są w miejscu od wielu lat. Dla jednych przybycie obcego jest błogosławieństwem, dla innych przekleństwem. I to tej idei najbliżej jest do gościnności ukazanej w debiucie Ariane Koch – polegającej na wzajemnej manipulacji przybysza i gospodarza.
W samym centrum opowieści mamy dwójkę bohaterów. Ich spotkanie jest przypadkowe i pozbawione fajerwerków, podobnie jak banalne jest życie w przeciętnym szwajcarskim miasteczku na francuskiej granicy, w cieniu trójkątnej góry, na którą nie warto się wspinać, bo roztaczający się z niej krajobraz jest owszem piękny, ale jednak nudny. A przynajmniej tak mówi nam bezimienna protagonistka, która w imię złości na otoczenie, postanawia zemścić się w najbardziej przemyślny sposób – trwać w miejscu. Trwa więc w domu swojego rodzeństwa, odwiedza ponure bary i dworce kolejowe, gdzie od czasu do czasu spotyka obcych. Jeden z nich przykuwa jej uwagę, bo jest dziwny z wyglądu i porozumiewa się za pomocą słownika. Czarę przelewa jego pierwsze zdanie, w którym pyta rozmówczynię o chęć posiadania dzieci. To wystarcza, aby uzyskał zgodę na wprowadzenie się do dziesiątego pokoju w mieszkaniu protagonistki.
Tak rozpoczyna się ich relacja. Gospodyni początkowo chce wiedzieć wszystko o gościu, ale z czasem nie może znieść jego kolejnych słów. Najpierw próbuje zawłaszczyć całą jego uwagę, by później karnie odsyłać go do pokoju. Zaczyna też czuć przewagę, przejmuje nad nim kontrolę, rozważa nawet, czy nie wyrzucić go definitywnie. Tak wykreowany układ obrazuje wewnętrzny mętlik gospodyni – oscylujący między potrzebą akceptacji, a odrzuceniem, miłością, a nienawiścią. Z każdą kolejną stroną rejestry emocjonalne są coraz ostrzejsze, czemu towarzyszy zadziwiająca bezczynność. Bohaterka siedzi i myśli, spokojnie przygląda się, jak zmienia się układ sił. Gość czuje się, jakby żył tu od zawsze. Chodzi po salonie w bieliźnie, nie pyta o zgodę, wreszcie zaprasza przyjaciół. Ostatecznie jego przybycie zmienia bardziej nie jego, a właśnie gospodynię.
„Gościa” Ariane Koch należy czytać w szerszej perspektywie. Losy dwójki postaci to oczywista aluzja do zjawiska Willkommenskultur, czyli kultury gościnności realizowanej w Niemczech po 2015 roku. To właśnie wtedy obywatele zza naszej zachodniej granicy witali uchodźców brawami na dworcach kolejowych, a Angela Merkel zachęcała do otwartości poprzez promowanie hasła „Wir schaffen das!” („Damy radę!”). Z czasem owa przychylność zamieniła się w strach, gniew i nieufność, szczególnie po wydarzeniach w Kolonii. „Gość” odnosi się więc do powszechnego obecnie w Europie zjawiska uchodźctwa. Jest to więc proza aktualna, szczególnie dla nas, Polaków, właśnie teraz. Poza tym książką Ariane Koch jest po prostu przykładem literatury wyśmienitej, wysmakowanej, niepokojącej, tajemniczej. Odnaleźć możemy tu liczne tropy kafkowskie i to właśnie sympatykom autora „Procesu” ta niewielka powieść będzie się podobać najbardziej. To swoista groteska i alegoria jednocześnie, w której za kluczowe trzeba uznać kwestie włączenia i wykluczenia społecznego.
Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2022/11/recenzja-gosc-ariane-koch.html
Pojęcie gościnności ma bogatą i niejednoznaczną genezę. W Starym Testamencie łączyło się ono z wyjściem na spotkanie przybywających, powitaniem ich, obmyciem im nóg, przygotowaniem posłania, zapewnieniem pożywienia oraz świadczeniem rozmaitych usług, poprawiających komfort życia. O nietykalności gościa mowa chociażby przy okazji opisu dziejów Lota. To właśnie on dla obrony...
więcej Pokaż mimo toNie lubię pisać o książkach niekorzystnie. Naprawdę. Czasem, gdy książka nie wciąga, odkładam ją i już. W tym przypadku nie mogłam sobie na to pozwolić. Moje zaufanie do wydawnictwa Drzazgi jest tak wielkie, że przez całą lekturę szukałam nici porozumienia z treścią, fabułą, bohaterami, nastrojem. Na próżno. W żadnym stopniu, w najmniejszym nawet fragmencie nie poczułam się związana z książką, nie poczułam jej. Pustka.
Samo założenie fabularne było świetne - oto mieszkająca samotnie narratorka, która nie pracuje, a jednocześnie nie ma na nic czasu, bo samo mieszkanie w domu jest tak zajmujące, postanawia przyjąć pod swój dach Gościa. Tajemniczego, nieznanego z imienia mężczyznę (który czasem wydawał mi się mocno zezwierzęcony w niektórych przedstawieniach fabularnych). Oddaje mu jeden pokój, pozwalając na wspólne mieszkanie w jednym budynku.
Zresztą, nie wiadomo jak długo. Nad bohaterką wisi, niczym miecz Damoklesa wizja rodzeństwa, które znakomicie radząc sobie w życiu, pewnego dnia upomni się o podupadające, a wciąż rokujące domostwo, które rodzice, nieopatrznie zostawili narratorce. Póki co jednak mieszka ona i żyje pod jednym dachem z tajemniczym kimś, kto poznany w barze w tzw. rondlu, miejscu społecznych obserwacji, oknie na świat i relacje nim rządzące.
Gdy dostępujemy wyróżnienia, jakim jest obcowanie z tą pogmatwaną i dość ekstrawagancką historią, która dzieje się albo prawdziwie, albo tylko w wyobraźni bohaterki, nagle pojawia się gęstość emocji, niepewność znaczeń. Z jednej strony zbuntowana bohaterka pomstuje na miasteczko, w którym przyszło jej się urodzić wbrew własnej woli (i w którym nie ma zamiaru umierać),z drugiej zaś postanowiła podzielić się swoją wyjątkowością na życie we dwoje.
Nagle wszystko staje się przeciwstawne i zwalczające się: dowcipy stają w gardle i nie da się ich wyciągnąć, nawet przy pomocy dentysty, bohaterka zaczyna udawać umarłą, czy, dla przykładu: szukaniu zła dookoła, gdy, właściwie jest ono tylko we wnętrzu narratorki.
Jest duszno, jest emocjonalnie, ale nie esencjonalnie, fragmenty rwane, dziwne, czasem wydające się tylko figurą stylistyczną stworzoną na potrzebę zapisania jej. Ten rodzaj sztuczności, który udaje wyjątkowość jest nużący i monotematyczny. Zamiast klaustrofobicznego strachu o wolność mam wątłą radość, że jednak przebrnęłam przez treść. Dla mnie nietrafioną.
Nie lubię pisać o książkach niekorzystnie. Naprawdę. Czasem, gdy książka nie wciąga, odkładam ją i już. W tym przypadku nie mogłam sobie na to pozwolić. Moje zaufanie do wydawnictwa Drzazgi jest tak wielkie, że przez całą lekturę szukałam nici porozumienia z treścią, fabułą, bohaterami, nastrojem. Na próżno. W żadnym stopniu, w najmniejszym nawet fragmencie nie poczułam się...
więcej Pokaż mimo to