-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński12
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik3
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać49
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant3
Biblioteczka
2023-02-17
2023-06-23
2022-10-05
2022-09-03
Kocha nie kocha? Rzeczywiście chciał nią manipulować czy nie? Pójdzie na imprezę z jej kuzynką, czy wcale na nią się nie wybiera? Będzie ja kochał czy zostanie jej najlepszym przyjacielem? Po raz który bohaterka zalewa się łzami?
Ale oprócz tych rozważań, więcej się działo. I rzeczywiście było ciekawiej. Nie żeby opowiadać o nieziemskim przeskoku, ale lepiej. Sama bohaterka nabrała wiatru w żagle i zaczęła pokazywać na co ją stać. Uroku dodało jej zdecydowanie, ale i zauroczenie bohaterem. Było to takie bardzo szesnastoletnie.
Najsłabszy moment – impreza. Najlepsze – wyprawy w przeszłość, sceny z duchami, rodzice bohaterki. Końcówka? Po tym całym galimatiasie, trochę prosta się wydała.
Podsumowując:
Chyba największym moim zarzutem wobec tej opowieści jest rozłożenie jej na tak dużą ilość stron. Mam wrażenie sporego przegadania. Tyle, że jest to zarzut kogoś „dorosłego” przynajmniej wiekowo. Coś mi mówi, że moja Mała, gdyby w końcu zdecydowała się przeczytać ten cykl, to spijałaby te momenty patrzenia, zachwytu, rozpisania rzeczy oczywistych na ileś tam stron. Pewnie emocjonowała by się razem z główną bohaterką i oczywiście zakochiwała w jej ukochanym. Mnie te emocje raczej nie dotknęły.
Tak, wydaje mi się, że to całkiem niezła młodzieżówka, choć do tej pory byłam głęboko przekonana, że dzisiejsza młodzież potrzebuje znacznie więcej stymulacji, akcji, tempa i zaskoczenia. Żeby nie powiedzieć, że obawiałam się czy, przy obecnym poziomie wrażeń z jakimi młodzi ludzie maja do czynienia, ksiązka nie wyda im się nudna. Ale może nie.
Dawno nie mówiłam czegoś takiego, być może nawet nigdy, ale z chęcią obejrzę film. Bo na ekranie może być, dla mnie przynajmniej, znacznie bardziej atrakcyjny. A jeśli na dodatek skoncentruje się na akcji, a nie ogólnym trwaniu i gadaniu będzie super.
I co mi pozostało w głowie po lekturze? Stroje. Szalenie plastyczne opisy. I bardzo chciałabym je zobaczyć.
Kocha nie kocha? Rzeczywiście chciał nią manipulować czy nie? Pójdzie na imprezę z jej kuzynką, czy wcale na nią się nie wybiera? Będzie ja kochał czy zostanie jej najlepszym przyjacielem? Po raz który bohaterka zalewa się łzami?
Ale oprócz tych rozważań, więcej się działo. I rzeczywiście było ciekawiej. Nie żeby opowiadać o nieziemskim przeskoku, ale lepiej. Sama bohaterka...
2022-09-01
Niewiele się zmieniło. Nadal siedziałam w głowie 16-latki i zagłębiałam się w wygląd zewnętrzny, oczywiście nieziemsko atrakcyjny, jej ukochanego. W zasadzie ukochanego dopiero od pewnego momentu. Jak dla mnie było bardzo podobnie do części pierwszej. Może kilka detali zostało dodanych, elementów, które miały podkręcić tempo i atmosferę, ale podobnie jak w Czerwieni rubinu, najlepsza była końcówka.
Faktycznie, w tym momencie nie wyobrażałam sobie, aby przerwać lekturę.
Nie oczekuję czegoś wielkiego, spektakularnego, myślę, że całość powinna wolno dopłynąć do samego końca.
Niewiele się zmieniło. Nadal siedziałam w głowie 16-latki i zagłębiałam się w wygląd zewnętrzny, oczywiście nieziemsko atrakcyjny, jej ukochanego. W zasadzie ukochanego dopiero od pewnego momentu. Jak dla mnie było bardzo podobnie do części pierwszej. Może kilka detali zostało dodanych, elementów, które miały podkręcić tempo i atmosferę, ale podobnie jak w Czerwieni rubinu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-04-01
Nie ukrywam, że czekałam na tę część od samego początku. Mam wielką słabość do takich par. On bogaty, lekko wychuchany, dobry chłopiec z dobrego domu. Ona z mniej dobrego, ale pazurami walcząca o prawo do szczęścia, do pójścia swoją drogą. Samodzielna i w większości samowystarczalna. Nieziemska odskocznia od idiotek przewijających się po kartach literatury kobiecej. No i moment kiedy to ona przenosi ich znajomość na inny wymiar. Przyznaję, że uśmiechałam się przez większość tej książki. Dobrze zrobiła mojemu poszukiwaniu sensu w bohaterach i ich relacjach. Cudne są poszukiwania Zoe, jej cofanie się, odszukiwanie ścieżek, szukanie swojej drogi, wędrówki śladami przeszłości. I jej walka z niedźwiedziem. Nie ucieczka, ale walka. Czyż nie jest cudna?
No a Simon? I jego rozmowa z Bradem? Moja ulubiona. I oni, i psy, i ich przyjaciele. Jak dla mnie znakomite zakończenie tej serii. Często to części początkowe wzbudzają moją sympatię, ale tutaj zakończenie jest z mocnym przytupem. Oby takich więcej. No i to Zoe poprosiła Brada o rękę. Czułam się kupiona na amen.
I jeszcze na zakończenie przyznam, że albo nie pamiętam, albo w innych trójkącikach w poszczególnych tomach/częściach mniejszy nacisk położony był na inne pary. Tutaj choć każda z nich ma swój tom, to jednak mocno osadzeni są w historii pozostali bohaterowie. Na zasadzie aktywnych uczestników, a nie tylko elementów pobocznych, przestawianych w miarę zapotrzebowania. A może wszędzie tak było, a tutaj akurat jakoś szczególnie rzuciło mi się w oczy.
Polecam całą serię. Warto poznać kolejną serię Nory Roberts.
Nie ukrywam, że czekałam na tę część od samego początku. Mam wielką słabość do takich par. On bogaty, lekko wychuchany, dobry chłopiec z dobrego domu. Ona z mniej dobrego, ale pazurami walcząca o prawo do szczęścia, do pójścia swoją drogą. Samodzielna i w większości samowystarczalna. Nieziemska odskocznia od idiotek przewijających się po kartach literatury kobiecej. No i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-08
Jak dla mnie w porównaniu do części pierwszej było gorzej. Ale tym razem to śmiało mogę powiedzieć, że to moja wina. To jeden z nietrawionych przeze mnie motywów. Bardzo ciężko uwierzyć mi w taką historię „spotkania po latach”, a w wydaniu Nory, ja tego po prostu nie kupuję. Nie czuję się przekonana, ani do bohaterów, ani do tego, jak łatwo im poszło zapomnienie i wybaczenie. A Jordana nie znoszę, również z tego powodu, że przez niego znielubiłam Danę.
Za to warstwa tajemnicza jest tutaj zdecydowanie lepsza niż w części pierwszej. Fakt, że nie potrzebowała autorka tutaj wstępów, wprowadzeń, a więc miejsca na inne pomysły było całkiem sporo. I faktycznie, w niektórych momentach powiało grozą. A może raczej narastającym zagrożeniem, podskórnym oczekiwaniem na cios, atak. I to było dobre, nawet więcej niż dobre, ale nie na tyle dobre, abym polubiła tę część bardzo. Choć lubię w niej inne pary. No dobrze, może po akcji na cmentarzu i wyjaśnieniu nie było tak źle, ale nadal nie do końca czuję się przekonana.
Oczywiście polecam, nie wolno kończyć serii Nory Roberts w środku. Nawet jeśli któraś z części jest słabsza, a zdarza się to każdemu autorowi, to jednak trzeba czytać, aż do końca. Można miło się zaskoczyć.
Jak dla mnie w porównaniu do części pierwszej było gorzej. Ale tym razem to śmiało mogę powiedzieć, że to moja wina. To jeden z nietrawionych przeze mnie motywów. Bardzo ciężko uwierzyć mi w taką historię „spotkania po latach”, a w wydaniu Nory, ja tego po prostu nie kupuję. Nie czuję się przekonana, ani do bohaterów, ani do tego, jak łatwo im poszło zapomnienie i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-25
Cóż mogę powiedzieć o Ponad wszystko?
Najpierw to, że nie widziałam filmu i w sumie nikt specjalnie mi go nie zaspojlerował, a jako, że Mała szaleje po obcych landach, to nie miałam kogo męczyć o treść, zakończenie i w sumie o to wszystko, o co mi się zdarza.
Po drugie, nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, a już zdecydowanie nie podejrzewałam książki o elementy graficzne (które skądinąd bardzo lubię i ciepło je wspominam po książkach Matson).
Co mi się podobało? Chyba najbardziej skrywająca się na kartach delikatność. Sytuacji, uczuć i emocji. Podejścia i postrzegania. Relacje rodzinne i oczywiście to, jak łatwo jest przeoczyć coś, co jest tuż obok nas, na wyciągnięcie ręki. I nie, nie podobało mi się, ale po raz kolejny poraziła mnie swoista „władza”, „uzależnienie” od osób, którym wierzymy, do których mamy zaufanie, których nie podejrzewamy o złe zamiary względem naszej osoby. Może jestem mało domyślna, ale nie, nie spodziewałam się, że takie może być rozwiązanie problemu w Ponad wszystko, nie dostrzegałam podłoża, które spowodowało, taki a nie inny obrót spraw.
Oczywiście, że Olly jest cudowny. Nie powiem, że dziewiczy, bo śmiało można byłoby wymienić kliku bohaterów choćby z ostatnich książek, których cechuje ta sama delikatność, wrażliwość, znakomicie wymieszana z jakże pociągającą młodzieńczą męskością i otwartością czy zafascynowaniem bohaterką i jej problemami. Lekko porażający jest ten ideał, ale nie planuję o niego kruszyć kopii, zwłaszcza, że jakby nie patrzeć to książka dla młodszego czytelnika. Z drugiej strony, nie ukrywam, że to jedna z tych „dla młodych”, która powinna być przeczytana przez starszych, jeśli nie w celu nauki, to może w celu przypomnienia sobie pewnych rzeczy.
Spodobał mi się bunt Maddy. I to, że doszło do niego przed wyjawieniem prawdy o chorobie dziewczyny. To, że dziewczyna żałowała, że odrzuciła wszystko, że zerwała kontakt z Ollym. Nawet to, że nie przebaczyła matce. W tym czekaniu, a nie działaniu impulsywnym całkiem sporo jest dorosłości i dojrzałości. I to chyba też mnie kupiło.
Idealny chłopak z trudnej rodziny, młoda nieświadoma świata dziewczyna – czego chcieć więcej? Jak dla mnie znakomity mix młodości, niepewności, pewności i działań. Z zachowaniem dojrzałym i szczeniackim. Jak to bywa z młodymi ludźmi. Pewnie nie tylko z nimi, ale ich jakoś łatwiej wytłumaczyć właśnie ich z głupich zachowań.
Pełna ciepła historia dla młodego czytelnika.
Ale nie tylko dla niego.
Cóż mogę powiedzieć o Ponad wszystko?
Najpierw to, że nie widziałam filmu i w sumie nikt specjalnie mi go nie zaspojlerował, a jako, że Mała szaleje po obcych landach, to nie miałam kogo męczyć o treść, zakończenie i w sumie o to wszystko, o co mi się zdarza.
Po drugie, nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, a już zdecydowanie nie podejrzewałam książki o elementy...
2021-10-20
Zawalcz o mnie to druga część cyklu The Arrowood Brothers. Cyklu o braciach, którzy pewnego dnia porzucili dom rodzinny z obietnicą, że nigdy do niego nie wrócą, a później zmuszeni przez zmarłego ojca, wracają do miejsca swoich narodzin. Wracają niechętnie, ale okoliczności sprawiają, że ta nowa droga może okazać się nie taka straszna jak początkowo sądzili.
Zawalcz o mnie opowiada o losach Declana i Sydnej pary, która wiele lat temu rozstała się fizycznie, ale jak się okazuje, ich serca nadal biły dla tej drugiej osoby.
Przyznaję, że część pierwsza bardziej mi się spodobała. Być może było to prawo pierwszeństwa i dlatego w Zawalcz o mnie napotykałam na powtórzenia i znane schematy. Wydaje się jednak, że nadal jest to bardzo sympatyczna książka. Niby nic wielkiego, ale pozostawia po sobie dobre wrażenie i niewielki uśmiech na osłodę lektury. Znakomita lektura na spokojny jesienny wieczór, z kubkiem gorącej herbaty i grzejącym kotem na kolanach.
Pada w tej książce wiele mądrych słów i przemyśleń, powrotów do przeszłości, do zdarzeń, które wydawać by się mogło zostały zamknięte, jednak okazuje się, że nie wszystko można zamknąć na klucz, zapomnieć. Niewiele brakuje, aby uczucia i emocje ponownie odezwały się i zdeterminowały życie bohaterów.
Polecam, to bardzo fajna, ciepła opowieść o miłości, która nie przemija, o rodzinie, która zawsze stoi obok i losach ludzi, które niekiedy zmieniają się niespodziewanie dla wszystkich. Nie ukrywam, że jeśli tylko będę miała okazję przeczytam część kolejną, choć mam silne wrażenie, że wiele już wiele z fabuły jaką autorka przygotowała dla trzeciego z braci.
Zawalcz o mnie to druga część cyklu The Arrowood Brothers. Cyklu o braciach, którzy pewnego dnia porzucili dom rodzinny z obietnicą, że nigdy do niego nie wrócą, a później zmuszeni przez zmarłego ojca, wracają do miejsca swoich narodzin. Wracają niechętnie, ale okoliczności sprawiają, że ta nowa droga może okazać się nie taka straszna jak początkowo sądzili.
Zawalcz o mnie...
2021-08-20
Nie ukrywam, że nie zawsze było mi po drodze z autorką, tym bardziej jestem zaskoczona, bardzo mile zaskoczona, że Księżycowe miasto wyłamało się z tego schematu. Sięgnęłam po książkę raczej przypadkiem, po pochlebnych opiniach młodej czytelniczki z której zdaniem bardzo się liczę. Stwierdzenie – tym razem nie będziesz narzekać, miało również spore znacznie.
I tak rzeczywiście jest.
Nie narzekam.
Zabieram się od razu za lekturę drugiej części z nadzieją na kontynuowanie nie tylko historii, ale również przyjemności czytelniczej.
Księżycowe miasto to fantastyczny pomysł na świat przedstawiony. Cztery domy i zasady nimi kierujące. W jednym tyglu tak wiele ras. A kiedy tego wszystkiego jest tak wiele, dochodzi do konfliktów. Tutaj wydaje się, że wszystko oddziela bardzo, bardzo cienka linia, którą przekroczyć jest niezwykle łatwo. Konflikty wiszą na włosku, a mieszkańcy wcale nie są tak niechętni do ich rozpoczęcia.
Początkowa zbrodnia robi wrażenie. Tym bardziej, że w zasadzie w bardzo krótkim czasie, w przypadku niektórych postaci, niemal za jednokrotnym wprowadzeniem, udało się autorce sprawić, że jako czytelnik poczułam się mocno związana z grupą hałaśliwych, niesfornych, ale jakże fajnych wilków. Ciężko było pogodzić się z ich stratą.
Odnalezienie sprawców mordu stało się główną osią Księżycowego miasta. Główna bohaterka, można ją lubić lub nie, staje się pierwszą osobą w działaniach poszukiwawczych. Towarzyszący jej mężczyźni sprawiają, że niekiedy błyska, grzmi i dzieje się bardzo ciekawie. Znakomicie dobrane trio, które w motywie od nienawiści do… przyjaźni spisuje się rewelacyjnie.
Autorka umie budować napięcie między bohaterami, wprowadzić między nich rywalizację, ale również i poczucie humoru. Sprawić, że lubimy bohaterów, lubimy ich utarczki słowne i bardzo im kibicujemy nie tylko w poszukiwaniu winnych.
Polecam, to znakomita historia skierowana nie tylko do młodych ludzi. Jest bardzo brutalna, pełno w niej krwi, okrucieństwa, śmierci oraz żalu, rozpaczy, pogubienia i nienawiści. Jednak napisana jest bardzo sprawnie i w wątku kryminalnym i obczajowo-romantycznym. Myślę, że to znakomita powieść na sezon wakacyjny, choć nie tylko.
Nie ukrywam, że nie zawsze było mi po drodze z autorką, tym bardziej jestem zaskoczona, bardzo mile zaskoczona, że Księżycowe miasto wyłamało się z tego schematu. Sięgnęłam po książkę raczej przypadkiem, po pochlebnych opiniach młodej czytelniczki z której zdaniem bardzo się liczę. Stwierdzenie – tym razem nie będziesz narzekać, miało również spore znacznie.
I tak...
2021-08-22
Fantastyczna historia.
Dawno nie czytałam książki od której nie mogłam się tak oderwać. A jej druga połowa to doprawdy majstersztyk. Warczałam bardzo głośno kiedy ktoś próbował przeszkodzić mi w lekturze. Tak więc ostrzegam, lepiej nie zakładać sobie dzielenia tej części, tylko znaleźć odpowiednią ilość czasu na zakończenie.
Fabuła jest znakomita. Dodatkowo napisana bardzo plastycznie, z masą scen, które domagają się kontynuacji. Nie można skończyć rozdziału, który kończy się w taki sposób. Nie można skończyć strony… I co dalej? Końcówka to gonitwa, i choć większość nie ma co ukrywać podejrzewa jak skończy się ta opowieść, i można skończyć ją dopiero na ostatniej tronie.
Druga część Księżycowego Miasta nabiera tempa kiedy po raz kolejny okazuje się, że nie wszystko jest takie jak wydawało nam się na początku, w poprzednim rozdziale czy na poprzedniej stronie.
Wiele jest bolesnych fragmentów. Na próbę zostaje wystawiona nie tylko Bryce, ale i czytelnik, który w pewnym momencie nie wie czy złościć się czy wściekać, płakać czy śmiać i kogo winić za galimatias, cierpienie i ból bohaterów.
Świat wykreowany przez Maas jest skomplikowany, niedopowiedziany do końca i przez to czytelniczo interesujący. Myślę, że w tej materii autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Dużo jest w tej opowieści momentów radosnych, dobrych, zapadających w pamięć. Fragmentów które sprawiają, że chcielibyśmy stać się elementem tej historii, przeżyć ją tak jak bohaterowie, śmiać się z nimi i płakać. Ale jest też wiele okrutnych, brutalnych, pozbawiających nadziei i radości. Jednak w myśl tego, że co nas nie zabije to nas wzmocni, bohaterowie walczą do samego końca. Ta opowieść stoi również ludźmi, ich przyjaźnią i miłością, oddaniem i wiarą w drugą osobę.
Ciekawe, moja alergia na zbyt idealnych bohaterów tym razem została uśpiona, nawet nie wychyla głowy i nie zwraca uwagi na Bryce, Hunta, Ruhna i pewnie jeszcze wielu innych. Być może, że to właśnie taki gatunek, który wymaga, aby bohater był Bohaterem. Nawet to pasuje.
A coś do skrytykowania? Podejrzewam, że jak zawsze kiedy ktoś szuka to znajdzie. Tym razem nie mam takiej potrzeby, co nie oznacza, że nic nie zauważyłam. Jednak niech pozostanie tak jak jest.
Polecam, to fantastyczna historia z którą powinien zapoznać się każdy kto ceni w powieściach: magię, odwagę, honor, poświęcenie, bohaterów zapadających w serce i pamięć. To pozycja którą należy przeczytać, a potem uzbroić się w worek cierpliwości i czekać na kolejne części.
Fantastyczna historia.
Dawno nie czytałam książki od której nie mogłam się tak oderwać. A jej druga połowa to doprawdy majstersztyk. Warczałam bardzo głośno kiedy ktoś próbował przeszkodzić mi w lekturze. Tak więc ostrzegam, lepiej nie zakładać sobie dzielenia tej części, tylko znaleźć odpowiednią ilość czasu na zakończenie.
Fabuła jest znakomita. Dodatkowo napisana bardzo...
2020-11-21
Czasami, czytając książki skierowane do młodego odbiorcy, mam wrażenie, że choć do kategorii młodego odbiorcy już od jakiegoś czasu nie należę, to jednak historia dobrze wpasowuje się w moje czytelnicze preferencje. Bywa, że nawet kiedy historia skierowana jest do młodego odbiorcy i starszy może z niej wyciągnąć niejedno.
Niekiedy natomiast historia nie da się przełożyć na starszego czytelnika. A przynajmniej nie da się przełożyć na mnie. Miałam tak z Gwiazdami nadziei. Sama historia choć do najbardziej odkrywczych nie należy, wcale nie jest jakaś szczególnie zła. Niespełniona, potem spełniona miłość, życie w poczuciu winy, tragedii, próby ułożenia sobie dnia codziennego, poszukiwanie nie tylko partnera, ale i siebie samego w życiu, związku i relacjach. Całkiem ciekawy zestaw problemów.
Tyle, że Gwiazdy nadziei jak dla mnie przynajmniej, postanowiły dodatkowo udramatycznić historię przeogromnym smutkiem głównej bohaterki, jej wyrzutami, jej nastawieniem na jednego jedynego, wymarzonego, wyśnionego. Co samo w sobie też nie musiałoby być takie złe, jednak powielane co stronę słowa, odczucia, emocje sprawiły, że oczy mimowolnie przebiegały po kartkach w poszukiwaniu czegoś innego, jakiejś zmiany, czegoś nieprzewidywalnego. I chyba nie znalazły.
Nie ukrywam, że wiele kosztowało mnie skończenie tej książki. Kilka razy miałam nawet plan porzucenia, ale jako, że nie lubię tego robić, wytrwałam na posterunku.
I tak po chwili czasu od lektury, kilku refleksjach myślę sobie, że być może problem nie tkwi w bohaterach, a w czytelniku, który jak na swój wiek oczekuje czegoś więcej, a nawet jeśli chodzi o młodych bohaterów, to też oczekuje czegoś więcej. Większej dojrzałości, dorosłości, odpowiedzialności. Refleksji. Większej niż powtarzanie w kółko tego samego.
Wydaje się, że Gwiazdy nadziei nie są dla mnie, choć podejrzewam, że młodszy, mniej krytyczny czytelnik będzie zadowolony.
Czasami, czytając książki skierowane do młodego odbiorcy, mam wrażenie, że choć do kategorii młodego odbiorcy już od jakiegoś czasu nie należę, to jednak historia dobrze wpasowuje się w moje czytelnicze preferencje. Bywa, że nawet kiedy historia skierowana jest do młodego odbiorcy i starszy może z niej wyciągnąć niejedno.
Niekiedy natomiast historia nie da się przełożyć na...
2020-02-21
Trzecia część historii braci de Vincent to historia Devlina. Przedstawionego w sposób najbardziej okrutny, demoniczny, diabelski, a przez to najbardziej interesujący. Nie ukrywam, że również i ja byłam zainteresowana co kryje się za jego zakładaną codziennie maską. Jaki jest naprawdę i co sprawiło, że stał się takim jaki jest?
Trudno nie polubić Rosie. Jej niewyparzony język, ale i ponętna figura zwracają uwagę najstarszego brata. Spotkania tej dwójki przebiegają nadzwyczaj burzliwie. Słowo za słowo, cięta riposta za ciętą ripostę. Bardzo dobrze czyta się ich potyczki słowne i kryjące się za nimi emocje.
Wątki paranormalne nie należą do moich ulubionych, jednak tutaj sprawdziły się bardzo dobrze. Są elementem łączącym nie tylko głównych bohaterów, ale również ich przyjaciół i rodzinę. Pomagają w wyjawieniu tajemnic bogatej, nie do końca uczciwej rodziny, wyciągają na światło dzienne kłamstwa, oszustwa, morderstwa i zwykła nieuczciwość.
Bardzo polubiłam bohaterów jako parę. Rzeczywiście pasują do siebie idealnie, a ich związek choć wybuchowy, jest ciekawy i dobrze rokujący na przyszłość. I choć nie raz zgrzytałam zębami na zachowanie Devlina i na miejscu bohaterki przetrzepałabym mu skórę, to okazuje się, że nawet tak twardogłowy facet jak Devlin potrafi pójść po odpowiednim czasie po rozum do głowy.
Devlin to książka szybka w czytaniu, wciągająca fabułą, kusząca tajemnicami i ich wyjaśnianiem. Okraszenie watkami paranormalnymi dodaje tajemniczości, ale pozwala jeż autorce na pewną swobodę fabularną, która czyni z rzeczy niemożliwych, możliwe i występujące.
Przyznaję, że choć początkowo podchodziłam sceptycznie do całej serii, po lekturze ostatniej części oceniam ją znacznie lepiej niż po pierwszej. Z biegiem czasu nabrała wyrazu, przestała być jednostronna i jednowymiarowa. Bohaterowie stali się bardziej interesujący, a ich związki ciekawe.
Miło czytało się perypetie rodziny de Vincent i z jednej strony cieszy fakt, że poukładali sobie życie, z drugiej jednak trochę szkoda, że to już koniec spotkania z braćmi i ich wybrankami.
Polecam. Głównie jako serię czytaną w odpowiedniej kolejności.
Trzecia część historii braci de Vincent to historia Devlina. Przedstawionego w sposób najbardziej okrutny, demoniczny, diabelski, a przez to najbardziej interesujący. Nie ukrywam, że również i ja byłam zainteresowana co kryje się za jego zakładaną codziennie maską. Jaki jest naprawdę i co sprawiło, że stał się takim jaki jest?
Trudno nie polubić Rosie. Jej niewyparzony...
2020-01-23
Dla mnie świetna książka. Nie do końca jestem przekonana czy młodzieżowa, ale nawet jeśli tak, to nie tylko młodzieżowa. Dająca wiele do myślenia, nie tylko młodzieży, ale wszystkim wokół nich.
Najpierw znaleziono zwłoki jednej siostry, później druga wyruszyła w ślad za kimś kto jej zdaniem był odpowiedzialny za jej śmierć. Słuch przepadł i po niej. Powstaje podcast młodego dziennikarza, który zafascynowany historią dwóch dziewczyn wyrusza po prawdę.
Bardzo wiele brudu życia codziennego niesie za sobą ta historia. Opowiedziana przerażająco wiarygodnie, obnaża jak dużo w imię różnych spraw, rzeczy, intencji są w stanie przemilczeć ludzie. Na jak wiele pozwolić innym, dla… świętego spokoju, z obawy o własny los, dla wygody? Narkotyki, pedofilia, przemoc, porzucenie, wykorzystywanie, obojętność ludzi i struktur, które w założeniach miały stać na straży młodych ludzi, ich bezpieczeństwa, ich dobrego rozwoju.
Świetnym zabiegiem było rozbicie narracji. Z jednej strony podążamy za Sadie w jej drodze ku prawdzie, z drugiej razem z dziennikarzem Westem odkrywamy kolejne szlaki dziewczyny, poznajemy spotkanych na jej drodze ludzi. Dzięki temu zabiegowi, książka zyskuje na wielowymiarowości, a bohaterowie stają się bardziej ludzcy również dzięki pokazaniu swoich ułomności. Z biegiem kolejnych stron historia zaczyna się dopełniać, uzupełniać.
Narrację Westa uznaję za bardzo udaną. Pomysł dialogów między bohaterami, świetnie wpisał się mroczny, niedopowiedziany klimat historii. We wgryzanie się w poszczególne słowa, poszukiwanie informacji, wiedzy w miejscach, w których wydaje się, że nie powinno być. Porwane zapisy rozmów bezwzględnie obnażają zawiłość historii, ale i ludzkiego postrzegania spraw „wygodnych” i „mniej wygodnych”.
Postać Sadie wydaje się wręcz niewiarygodna, nierealna, a jej miłość do siostry przepleciona z poczuciem winy gnającymi dziewczynę do zabójcy, mocno ściska za gardło.
Sadie pokazuje jak wiele zła jest wokół, pokazuje też jak wiele zła jest w nas, jak niekiedy nie sprawdzamy się jako ludzie.
Mimo trudnej tematyki książka napisana jest bardzo płynnie i zajmująco, ja miałam sporo problemów, ale oderwać się od tej historii.
Polecam tę opowieść o miłości i nienawiści.
Dla mnie świetna książka. Nie do końca jestem przekonana czy młodzieżowa, ale nawet jeśli tak, to nie tylko młodzieżowa. Dająca wiele do myślenia, nie tylko młodzieży, ale wszystkim wokół nich.
Najpierw znaleziono zwłoki jednej siostry, później druga wyruszyła w ślad za kimś kto jej zdaniem był odpowiedzialny za jej śmierć. Słuch przepadł i po niej. Powstaje podcast młodego...
2020-01-15
Miewam problemy z tą autorką. Potrafi mnie zaskoczyć bardzo pozytywnie, z prostej historii uczynić coś głębokiego, bez przelewania nadmiaru łez i oscylowania w górnych granicach emocjonalnych. Potrafi też wyciskać łzy z oczu czytelnika bawiąc się emocjami i uderzając w struny, których zadaniem jest drgać na konkretne hasło.
Tutaj jest jakby po środku. Sama historia, założenia, zamysł fabuły jest ciekawy i interesujący. Z tych trudniejszych, ale przez to i bardziej ciekawych. Jak dla mnie zaszwankowały elementy, których zadaniem było podkręcenie dramatyzmu historii, która zupełnie tego nie potrzebowała.
Świetnie skonstruowana rodzina – wolna, szalona, z trzema kobietami, jakże różnymi i jakże interesującymi w tej swojej odmienności.
Mężczyźni w sumie też niczego sobie.
I gdyby tylko autorka zatrzymała się w pewnym momencie i nie dokładała tragedii siostry, być może i części tragedii bohatera, paskudnej siostry (i to paskudnej dla wszystkich wkoło) to stworzyłaby historię nie tyko taką, przy jakiej można uronić łezkę, ale również taką, w która można uwierzyć.
A tak dostałam historię ciekawą, ale w pewien sposób przewidywalną, a co za tym idzie zbyt jednowymiarową. To dobra książka, to dobra historia, ale ja od autorki Art.&Soul czy Zawsze i wszędzie oczekiwałabym czegoś więcej.
Niemniej jednak to nadal książka, którą warto przeczytać, a jak na serię Żywioły jest i tak emocjonalnie wyważona.
Polecam, szczególnie fanom autorki oraz zwolennikom silnych emocji, bo tych tutaj nie zabrakło.
Miewam problemy z tą autorką. Potrafi mnie zaskoczyć bardzo pozytywnie, z prostej historii uczynić coś głębokiego, bez przelewania nadmiaru łez i oscylowania w górnych granicach emocjonalnych. Potrafi też wyciskać łzy z oczu czytelnika bawiąc się emocjami i uderzając w struny, których zadaniem jest drgać na konkretne hasło.
Tutaj jest jakby po środku. Sama historia,...
2019-12-10
Od razu powiem, że dla mnie to najsłabsza ze znanych mi części cyklu. I nie wynika to z samej historii, lecz raczej z głównej bohaterki, którą było mi bardzo ciężko polubić. I muszę przyznać, że chyba mi się to do końca nie udało. Dahlia stanowiła tak wielką przeciwwagę do Michaela, który wykreowany został na chodzący, świecący przykładem ideał mężczyzny, zakochanego przez całe życie w jednej kobiecie.
Young lubi pisać na wysokim C. Lubi swoich bohaterów kiedy rozkładają na czynniki pierwsze swoje myśli, emocje, działania. Lubi, utrzymywać ich w stanie wątpliwości, wyrzutów sumienia, niepewności. Czasami dostają od niej również za ten stan po przysłowiowym nosie. I wszystko być może byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Dahlia wyjątkowo dobrze realizuje zamiary autorki, przez co dla mnie była męcząca. Nie jej historia, która należy do interesujących, ale ona sama.
Jak zawsze Young czyta się szybko. „To, czego o mnie nie wiesz” to ciekawa, wciągająca opowieść o młodych ludziach i błędach jakie popełniają. Zresztą nie tylko oni. Cała rodzina głównej bohaterki, zachowanie w sytuacji kiedy dziewczyna zniknęła z ich świata, relacje z matką budzą wiele wątpliwości. Fantastyczny ojciec, który szanując decyzję córki, zatrzymał się w miejscu, które ona mu wyznaczyła.
To boląca historia nie tylko o młodych ludziach, ale również o relacjach w rodzinie, relacjach z przyjaciółkami, otoczeniem. I po raz kolejny cudowna kartka z życia małego miasteczka, znajomych łączących się w pary, przyjaciołach, którzy zajmują wiele miejsca w sercu głównej bohaterki.
Hartwell to miejsce do pokochania, senne małe miasteczko, do którego bije serce każdego czytelnika. Do niego i do jego mieszkańców.
I tak, bardzo czekam na kolejną część. Chyba najbardziej.
Polecam, i jako część kolejną część cyklu i jako oddzielną część.
Od razu powiem, że dla mnie to najsłabsza ze znanych mi części cyklu. I nie wynika to z samej historii, lecz raczej z głównej bohaterki, którą było mi bardzo ciężko polubić. I muszę przyznać, że chyba mi się to do końca nie udało. Dahlia stanowiła tak wielką przeciwwagę do Michaela, który wykreowany został na chodzący, świecący przykładem ideał mężczyzny, zakochanego przez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-11-04
Lubię Young. Cenię jej książki, cenię oko autorki pod warunkiem, że nie ponosi ją nadmiernie wyobraźnia i nie przejaskrawia swoich bohaterów.
(Nie)zwyczajna jest bardzo zwyczajna. To książka o młodych ludziach, o traumach, złych wydarzeniach, zdradzie rodzica, śmierci, odrzuceniu, ciężkich i trudnych sprawach i sytuacjach w które uwikłani są bohaterowie. A wszystko z odpowiednim wyważeniem, odpowiednią delikatnością, odpowiednią wiarygodnością.
Ona jest dziewczyną lubiącą naukę i szkołę, on jest chłopakiem, który usiłuje odnaleźć swoje miejsce w nowym miejscu. Nie jest łatwo, rodzina, którą stara się opiekować, kuzyn w złym środowisku i wszystko prowadzi do… nieszczęścia. Nieszczęścia, z którym nasi bohaterowie będą musieli sobie poradzić. Czy im się to uda?
I za to trzeba Young przyznać plusa, jej bohaterowie rzeczywiście mają tyle lat ile dała im autorka. Nie kreowani są na wyjątkowo mądrych, wyjątkowo dojrzałych, wyjątkowo zaradnych. Są po prostu młodzi, a co za tym idzie, nie zawsze rozumieją innych i siebie samego, robią rzeczy, których po chwili zastanowienia nie zrobiliby nigdy, przeżywają znacznie głębiej niż niekiedy sprawy są tego warty, czyli jak to młodzi.
Bywa niekiedy infantylnie i niekiedy zbyt słodko, ale jak na moje oko lubiące książki o młodych, wszystko zachowuje warunki prawdopodobieństwa.
Jest ciekawie. Młodzieńczo. Boleśnie. Negatywnie i pozytywnie. Różnorako.
Polecam, myślę, że warto spojrzeć na młodych w ich młodzieńczym wydaniu.
Lubię Young. Cenię jej książki, cenię oko autorki pod warunkiem, że nie ponosi ją nadmiernie wyobraźnia i nie przejaskrawia swoich bohaterów.
(Nie)zwyczajna jest bardzo zwyczajna. To książka o młodych ludziach, o traumach, złych wydarzeniach, zdradzie rodzica, śmierci, odrzuceniu, ciężkich i trudnych sprawach i sytuacjach w które uwikłani są bohaterowie. A wszystko z...
2019-11-02
Ojej. Jak dobrze od czasu do czasu przeczytać coś tak ładnego. Coś tak optymistycznego. Coś, co czyta się z uśmiechem na ustach i przekonaniem o dobrym zakończeniu. Coś co utwierdza nas w przekonaniu, że można napisać książkę rozczulającą, niekiedy ckliwą, momentami przesłodzoną, ale nadal mądrą. I na tyle interesującą, że po przeczytaniu ostatniej strony, udajemy się w poszukiwaniu kolejnych książek autorki. Jak dla mnie Devney Perry to się udało.
Historia wydawałby się banalna. Kolejna lista z kolejnymi życzeniami, mógłby ktoś pomyśleć. I tak, to prawda. Mieliśmy już i w literaturze, i w filmie, i w życiu codziennym pewnie niejedną listę. Początek u wszystkich jest bardzo podobny, ale realizacja bywa różna.
Poppy realizuje listę życzeń swojego tragicznie zmarłego męża. Jako podziękowanie, jako spełnienie czegoś, co nie udało się jej ukochanemu, jako zakończenie pewnego etapu, i jako wyraz pamięci po człowieku, który z biegiem lat, biegiem dni zaczyna zacierać się w jej pamięci. Lista ma zakończyć pewien etap, pomóc jej uporać się z tragedią poprzednich lat. Obok niej mężczyzna, którego najchętniej nie spotkałaby nigdy w życiu. Policjant, który lata wcześniej przyniósł jej tragiczną wiadomość. Wydawać by się mogło, że już wszystko wiadomo. Powiem jednak, że nie do końca…
Lista życzeń to pełna ciepła, miłości i żalu po utracie ukochanej osoby historia, która jednak nie pozbawiona jest realizmu życiowego. Trzeba iść dalej, trzeba walczyć o siebie, trzeba walczyć o szczęście. Dla człowieka stagnacja nie jest stanem normalnym tylko jedni potrzebują więcej czasu, aby to zrozumieć.
Zarówno Poppy jak i Cole są fantastyczni. I znakomicie do siebie dopasowani. Rodzina, przyjaciele, nawet dobre słowo można powiedzieć o najbardziej leniwym policjancie zajadającym się pączkami przed komputerem.
Nie ukrywam, że bardzo interesująco brzmi historia brata Poppy i jej najbliższej przyjaciółki, ich zakończonego małżeństwa. I tak, jest napisana. I tak, nie jest wydana u nas. Jakże często chciałoby się spytać wydawnictwo, czemu robi to nam czytelnikom. A więc czemu?
Polecam, bardzo rozgrzewająca książka.
Ojej. Jak dobrze od czasu do czasu przeczytać coś tak ładnego. Coś tak optymistycznego. Coś, co czyta się z uśmiechem na ustach i przekonaniem o dobrym zakończeniu. Coś co utwierdza nas w przekonaniu, że można napisać książkę rozczulającą, niekiedy ckliwą, momentami przesłodzoną, ale nadal mądrą. I na tyle interesującą, że po przeczytaniu ostatniej strony, udajemy się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-20
Niesamowita książka. Dla młodzieży. O młodzieży. Ale tak naprawdę, nie tylko dla nich. Myślę, że dla każdego. Każdemu przydałaby się lekcja pokory i szerszego myślenia w kontekście młodej dziewczyny z zespołem Aspergera, która próbuje żyć. Próbuje zyskać samodzielność, samowystarczalność. Chce być odpowiedzialna za siebie. W pełni. Na zawsze.
To bardzo ciekawa książka. Znakomita okazja do poznania jak radzą sobie z problemem tej choroby w innym miejscach. Jak wygląda pomoc państwa, na co mogą liczyć młodzi ludzie, których start w dorosłe życie jest utrudniony.
Alvie jest inna. Inna z powodu choroby. Inna z powodu problemów jakie choroba generuje. Inna w relacjach z innymi. Inna w pracy. Po prostu inna.
Stanley też jest inny. Inny w relacjach. Inny w swojej chorobie.
Mniej lub bardziej przypadkowo ta dwójka innych ludzi spotyka się. Mailowo, telefonicznie, bezpośrednio. Zaczynają żyć obok siebie, a z czasem z sobą. I nie, to nie jest ładna historia z wielkim szczęśliwym zakończeniem. To raczej mądra, boleśnie prawdziwa, raniąca niesprawiedliwością i bezdusznością historia z otwartym końcem. Ładna, mądra, przejmująca. Iinna. Inna jak inni są jej bohaterowie.
Napisana prostym językiem, prostym i bezpośrednim, bardzo wyraźnym, wymagającym uwagi. Sama historia napisana szybko i bardzo wciągająco.
Polecam z całego serca. Warto zajrzeć przez okno do świata trochę innych ludzi.
Niesamowita książka. Dla młodzieży. O młodzieży. Ale tak naprawdę, nie tylko dla nich. Myślę, że dla każdego. Każdemu przydałaby się lekcja pokory i szerszego myślenia w kontekście młodej dziewczyny z zespołem Aspergera, która próbuje żyć. Próbuje zyskać samodzielność, samowystarczalność. Chce być odpowiedzialna za siebie. W pełni. Na zawsze.
To bardzo ciekawa książka....
2019-10-11
Jestem mocno zaskoczona tą książką. I to raczej pozytywnie. Nie przypuszczałam, że książka którą wzięłam do przysłowiowej kawy, na kilkunastominutową przerwę wciągnie mnie tak, że zapomnę o obowiązkach i kawa zajmie mi znacznie więcej czasu niż planowałam.
Grzechy Sevina tytułem wprowadzają czytelnika w błąd. Nie wiem czy tytuł miał pełnić rolę przyciągającą, ale tak sobie myślę, że na świecie nie byłoby tak źle gdyby przeciętny Sevin miał tyle grzechów ile miał nasz bohater. Sam Sevin ma całkiem spory bagaż pozytywów. Bagaż, który plasuje go na bardzo stabilnej pozycji mądrego, myślącego, atrakcyjnego głównego bohatera. Bohatera, którego system wartości może budzić zdziwienie, ale i podziw. Tak więc śmiało można zapomnieć o pierwszych stronach książki, na których faktycznie dzieje się coś grzesznego.
Wracając do sedna – Grzechy Sevina to rozciągnięta na lata historia życia dwójki ludzi, którzy powinni być ze sobą, byli ze sobą, ale jedno z nich w kluczowym momencie podjęło decyzję o ucieczce. Z konsekwencjami tego kroku bohaterowie musieli mierzyć się przez kolejne lata, a dla żadnego z nich, nie było to proste.
To co przekonuje w tej historii, to powrót bohaterów do siebie. Ponowne odkrywanie, i przebaczenie. Przebaczenie nie tylko tej drugiej stronie, ale przebaczenie również sobie, żeby nie powiedzieć głownie sobie. Decyzje jakie podejmują są bardzo trudne, ale jako, że bohaterowie odnaleźli się po raz drugi, łatwiej jest zmierzyć się im wspólnie z konsekwencjami nierozważnych czynów z przeszłości. Podejmują je, a kiedy w pewnym momencie, po wielu latach los się do nich uśmiecha wyjątkowo szeroko, są gotowi na jego przyjęcie.
Bywały momenty kiedy wzruszała mnie ta książka. Bywały, że przekonywała dobrocią i wyrozumiałością bohaterów. Bywały, że denerwowała uporem bohaterów. Ale te wszystkie pojedyncze momenty, bardzo dobrze składają całą historię w całość, sprawiając, że nie jest ona jedną z dziesiątek, które szybciej niż później ulatują z głowy.
Wydaje mi się, że to bardzo dobra pozycja w twórczości autorki i z czystym sumieniem mogę ja polecić.
Jestem mocno zaskoczona tą książką. I to raczej pozytywnie. Nie przypuszczałam, że książka którą wzięłam do przysłowiowej kawy, na kilkunastominutową przerwę wciągnie mnie tak, że zapomnę o obowiązkach i kawa zajmie mi znacznie więcej czasu niż planowałam.
Grzechy Sevina tytułem wprowadzają czytelnika w błąd. Nie wiem czy tytuł miał pełnić rolę przyciągającą, ale tak...
Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez czytelników.
A co do samej historii… Choć z całej serii, jak dla mnie, Płoń dla mnie jest najsłabszą częścią, to i tak przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Przypomniałam sobie bohaterów i otaczających ich przyjaciół (w sumie wrogów też) i nie ukrywam, że bawiłam się doskonale.
Rodzina… Andrews umie tworzyć rodzinę i przyjaciół. Seria Kate Daniels jest tego najlepszym przykładem. Tutaj jest podobnie. Rodzina Nevady to fantastyczna grupka indywidualności z których każdy ma znacznie więcej do pokazania niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Sama Nevada ma w sobie wiele cech wspólnych z Kate, tych które lubimy i za które tak cenimy postacie kobiece w powieściach Andrews.
Wszystko składa się w Płoń dla mnie w fantastyczną historię. Fabułę, przez którą jako czytelnik, przechodzi szybko, niekiedy bardzo szybko, szukając kolejnych części, sprawdzając ich termin wydania, poszukując wiedzy.
To znakomity początek serii. Cyklu z którego każda kolejna część jest lepsza, bardziej pochłaniająca, zajmująca.
Zdecydowanie polecam. Warto wejść w kolejny świat Ilony Andrews, warto poznać jej bohaterów, polubić ich i uczestniczyć w ich niekiedy wybuchowym, głośnym i bardzo szalonym życiu.
Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to