rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Dobry początek to jeden z kluczy do dobrego kryminału. I Porzuceni taki posiadają. Mroczny, mocny i bardzo intrygujący, zmuszający do zagłębienia się w treść, szukania razem z bohaterami odpowiedzi na pojawiające się pytania.
Przyczynkiem do zawiązania opowieści jest odnalezienie w miejskim parku ciała zabitego chłopca w otoczeniu pomordowanych psów. Odkrycia dokonuje pies myśliwski ze swoim panem, a jego świadkiem jest kobieta z małym psem. Bohaterowie mniej lub bardziej świadomie zostają wplatani w fabułę, zaczynają brać udział w poszukiwaniu prawdy. Czasami można mieć wrażenie, że robią więcej niż policja, a już na pewno, wykazują się większą inicjatywą, podrzucając od czasu do czasu swoje tropy. A policja pracuje swoim rytmem i niekoniecznie nastawiona jest na pogłębianie pomysłów bohaterów.
Kaźmierczak opowiada bardzo mroczną historię. Opowieść o nieszczęściu, porzuceniu, niedoli, ludziach zatraconych i poszukujących. Zwykłych ludziach, którzy w pewnym momencie pogubili się i ciężko odzyskać im równowagę, ciężko znaleźć wyjście z trudnej sytuacji.
Choć krzywda u Kaźmierczaka dotyka dzieci, to pokrzywdzeni są również starsi. To o nich w głównej mierze jest ta opowieść. O piekle, które zgotowali sobie i swoim bliskim. O tym, jak trudno jest podejmować decyzje, które nie krzywdzą innych.
Bardzo odpowiada mi klimat Porzuconych. Ciężki, mroczny, uwypuklający bezradność dorosłych, osób, które powinny żyć, cieszyć się dniem codziennym, radować szczęściem i mierzyć z kłopotami dnia codziennego. Bohaterowie Kaźmierczaka tacy nie są. Z dnia na dzień trwają, niekiedy sparaliżowani swoją bezradnością w obliczu dawno podjętych decyzji.
Myślę, że nie jest trudno uwierzyć, że historia Porzuconych mogła wydarzyć się dzisiaj, wczoraj i a najpewniej również jutro. To historia z jednej strony niemal nieprawdopodobna, z drugiej boleśnie prawdziwa.
To moja pierwsza książka Macieja Kaźmierczaka, ale na pewno nie ostatnia. Odpowiada mi reporterskie oko autora, dystans do bohaterów i wydarzeń. Nie ukrywam, że w pewnym momencie zastanawiałam się czy znajdzie się bohater którego polubię (bo jak zawsze podkreślam, lubię lubić bohaterów). I nie, w sumie nie znalazł się, ale ku mojemu zdziwieniu, wcale mi to nie przeszkadzało. Wszystko tutaj pasowało jedno do drugiego.
Polecam, warto poświęcić chwilę czasu historii spisanej w Porzuconych. Myślę, że zwolennik polskiej literatury kryminalnej, sensacyjnej powinien bliżej przyjrzeć się autorowi i jego książkom. Ja mam taki plan.

Dobry początek to jeden z kluczy do dobrego kryminału. I Porzuceni taki posiadają. Mroczny, mocny i bardzo intrygujący, zmuszający do zagłębienia się w treść, szukania razem z bohaterami odpowiedzi na pojawiające się pytania.
Przyczynkiem do zawiązania opowieści jest odnalezienie w miejskim parku ciała zabitego chłopca w otoczeniu pomordowanych psów. Odkrycia dokonuje pies...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lubię thrillery, które rzeczywiście nimi są. Kiedy zaskakują, sprawiają, że nie możemy oderwać się od fabuły, kiedy trzymają nas w napięciu niemal do ostatnich stron. Mroczne wyznania właśnie takie są.
Trzy kobiety w różnych sytuacjach życiowych. Trzy kobiety, których życie potoczyło się inaczej niż sobie zaplanowały. Trzy kobiety, które przez lata znalazły sposób na życie. I trzy kobiety, których życie zmienia się z dnia na dzień.
Historia poskładana z kawałków umieszczonych w różnych przestrzeniach czasowych. Przyznaję, że w do pewnego momentu nie potrafiłam połączyć kawałków w całość. Próbowałam dopasować elementy do siebie, ale coś mi zgrzytało. Do momentu, w którym wszystko wskoczyło na odpowiednie miejsce, a akcja nabrała tempa. Historia rozpisana jest bardzo prawdopodobnie, widać w niej prawdopodobieństwo psychologiczne i emocjonalne. Dzięki temu bez problemu wierzymy autorce w jej opowieść, rozumiemy bohaterki, kibicujemy im lub nie zgadzamy się z nimi w ich wyborach.
Bardzo podobają mi się kobiety stworzone przez Lisę Unger. Realistyczne, pełne życia nawet w momentach bezradności. We mnie jako czytelniku wywoływały emocje, nie pozwalały na obojętność, na bycie jedynie obserwatorem.
Mroczne wyznania to dobrze rozpisany thriller psychologiczny z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. To rozpisana historia życia kobiet, pełna kobiecego klimatu. Przepełniona emocjami, działaniami jakie towarzyszą nam na co dzień. Mamy więc miłość w wielu wymiarach, ale jest i nienawiść, współczucie, potrzeba chronienia drugiej osoby, odwet, niezabliźnione rany, które nie pozwalają na poukładanie życia sobie i swoim bliskim.
Historia spisana jest językiem codziennym, pozbawionym dodatkowych ozdobników. Prostym i potocznym, jak sama historia. Jak niekiedy bywa nasze życie. To wszystko sprawia, że czyta się ja bardzo płynnie. Z momentami spokoju, ale i drżenia emocji kiedy historia zaczyna się składać w całość.
Polecam, Mroczne wyznania to fantastyczny thriller przejmujący nie litrami rozlanej krwi, ale tym, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi. To historia ciężka, trudna, raniąca i smutna. Zakończona nutką optymizmu, wiary w człowieka i jego działania. Zdecydowania warta polecenia.

Lubię thrillery, które rzeczywiście nimi są. Kiedy zaskakują, sprawiają, że nie możemy oderwać się od fabuły, kiedy trzymają nas w napięciu niemal do ostatnich stron. Mroczne wyznania właśnie takie są.
Trzy kobiety w różnych sytuacjach życiowych. Trzy kobiety, których życie potoczyło się inaczej niż sobie zaplanowały. Trzy kobiety, które przez lata znalazły sposób na życie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez czytelników.
A co do samej historii… Choć z całej serii, jak dla mnie, Płoń dla mnie jest najsłabszą częścią, to i tak przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Przypomniałam sobie bohaterów i otaczających ich przyjaciół (w sumie wrogów też) i nie ukrywam, że bawiłam się doskonale.
Rodzina… Andrews umie tworzyć rodzinę i przyjaciół. Seria Kate Daniels jest tego najlepszym przykładem. Tutaj jest podobnie. Rodzina Nevady to fantastyczna grupka indywidualności z których każdy ma znacznie więcej do pokazania niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Sama Nevada ma w sobie wiele cech wspólnych z Kate, tych które lubimy i za które tak cenimy postacie kobiece w powieściach Andrews.
Wszystko składa się w Płoń dla mnie w fantastyczną historię. Fabułę, przez którą jako czytelnik, przechodzi szybko, niekiedy bardzo szybko, szukając kolejnych części, sprawdzając ich termin wydania, poszukując wiedzy.
To znakomity początek serii. Cyklu z którego każda kolejna część jest lepsza, bardziej pochłaniająca, zajmująca.
Zdecydowanie polecam. Warto wejść w kolejny świat Ilony Andrews, warto poznać jej bohaterów, polubić ich i uczestniczyć w ich niekiedy wybuchowym, głośnym i bardzo szalonym życiu.

Lektura książek Ilony Andrews to plaster na moją czytelniczą duszę. Na oderwanie się od tego co codzienne, co nie do końca fajne, co mnie boli czy uwiera. Decyzja o wydaniu kolejnej historii małżeństwa Andrews przez Fabrykę słów, uważam, za strzał w dziesiątkę. Szata graficzna, dwie okładki… to fantastyczny pomysł i z tego co czytałam, bardzo dobrze odebrany przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lubię dobre romanse. Lubię oderwać się i przez chwilę pobuszować w obcym świecie. I czasami mi się to nawet udaje. Tak było i tym razem.
Niby książka krótka, niby nic wielkiego, ale jednak czytało się bardzo przyjemnie. Zdecydowanie do moich najulubieńszych scen należy spotkanie bohaterów, kiedy on jeszcze nie jest odkrytym onym, a jedynie lub aż, poetą. Powielając modne reklamy – bezcenne. I tak, wiadomo było, że mistyfikacja zostanie odkryta szybciej niż najszybszych, ale i tak było miło.
Tak, pewnie można byłoby się czepiać. Głównie pewnie o zachowanie bohaterów, zasad panujących w towarzystwie. Panuje pewna rozwiązłość zarówno w sferze zachowań jak i rzucanych słów. Ale z ręką na sercu, średnio wrażliwy czytelnik miast skupiać się na problemach, szybko wejdzie w intrygę i razem z bohaterami będzie poszukiwał złego szpiega.
Można się pośmiać, można i chwilkę podenerwować. Można pokręcić głową z niedowierzaniem, ale i przyjemnością. To po prostu całkiem dobry kawałek literatury romansowej. I tyle. I czasami to wystarczy. Niekiedy nie potrzeba nic wielkiego, przesadzonego, przeładowanego, aby czytelnik odczuł przyjemność z kontaktu ze słowami. Prosta forma niekiedy jak znakomita do oddania uczuć i emocji bohaterów.
Polecam, to dobry, nieskomplikowany romans historyczny. Na tyle zachęcający, że chętnie przeczytałabym kolejną książkę autorki. Kiedyś, za jakiś czas, ale przeczytałam. I tyle. Może nawet poszukam w tej samej serii.

Lubię dobre romanse. Lubię oderwać się i przez chwilę pobuszować w obcym świecie. I czasami mi się to nawet udaje. Tak było i tym razem.
Niby książka krótka, niby nic wielkiego, ale jednak czytało się bardzo przyjemnie. Zdecydowanie do moich najulubieńszych scen należy spotkanie bohaterów, kiedy on jeszcze nie jest odkrytym onym, a jedynie lub aż, poetą. Powielając modne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cherub to moje trzecie spotkanie z pomysłami Przemysława Piotrowskiego, ale i komisarzem Igorem Brudnym. Po każdej z poprzednich części miałam wrażenie, że autor pokazał wszystko co brudne, krwawe i okrutne. Okazuje się jednak, że każdy kolejny tom pokazuje, że Piotrowski ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o brutalny świat w jakim żyją i pracują jego bohaterowie.
Podobnie jak poprzednie dwie części również Cheruba czyta się bardzo szybko. Autor nie pozwala odłożyć książki na półkę, przerwać lektury, zająć się czymś innym. Czytamy w skupieniu, pochłonięci przez kolejne wydarzenia, które coraz bardziej mrożą krew żyłach. Akcja nie pozwala na złapanie głębszego oddechu, bohaterowie robią co mogą jednak rozwiązanie zagadki brutalnych morderstw jest tym razem wyjątkowo trudne.
„Przeszłość upomni się po niego po raz ostatni”. I nie ukrywam, że mam nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Chciałabym, aby Brudnemu udało się pokonać przeszłość na ile to możliwe i aby w kolejnych częściach historia nie powracała do tragicznych wydarzeń do jakich doszło w sierocińcu. Bardzo życzę tego głównemu bohaterowi, ale i sobie jako czytelnikowi jego przygód.
Cherub to bardzo mocna książka, w której żaden z bohaterów nie może czuć się bezpiecznie. Gdzie śmierć spada na ludzi w sposób wyjątkowo okrutny i bezwzględny. Obecność doborowego zespołu może tym razem nie wystarczyć do rozwiązania zagadki śmierci kolejnych osób.
Lubię pióro Piotrowskiego, lubię jego postaci i kłopoty w jakie je wpędza. Nawet to jak radzi sobie z traumami w życiu bohaterów, jak pomaga im leczyć rany, jak stara się poukładać im życie. Jednak niewątpliwym plusem pisarstwa Piotrowskiego jest przekonanie czytelnika, że jego historie mogły wydarzyć się w naszym codziennym życiu. Są mocno osadzone w naszym kraju, piętnują jego błędy, wskazują grzechy, pokazują winnych i oczekują sprawiedliwości.
Polecam, koniecznie do czytania w kolejności. Moim zdaniem, akurat w przypadku tej serii, to bardzo ważne.
I tak, zapisałam się w bibliotece na kolejny tom, ale chyba dobrze mi zrobi chwila wytchnienia. Tak z tydzień, no może dwa.

Cherub to moje trzecie spotkanie z pomysłami Przemysława Piotrowskiego, ale i komisarzem Igorem Brudnym. Po każdej z poprzednich części miałam wrażenie, że autor pokazał wszystko co brudne, krwawe i okrutne. Okazuje się jednak, że każdy kolejny tom pokazuje, że Piotrowski ma jeszcze wiele do powiedzenia jeśli chodzi o brutalny świat w jakim żyją i pracują jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lubię Cobena. Raz na jakiś czas. Raz na jakiś czas lubię przeczytać historię spisaną jego ręką nawet jeśli mam wrażenie, że gdzieś coś podobnego u niego czytałam. Tak wiec zwykle w okolicach wakacji zabieram się za coś nowego.
Nie wiem czy ma to duże znaczenie, ale nie znam serii z Myronem Bolitarem. Z tego co udało mi się wyczytać, to osoba, która odegrała bardzo dużą rolę w życiu Windsora Hornea Lockwooda III. Może się mylę, ale być może udałoby mi się lepiej poznać głównego bohatera, może nawet udałoby mi się go polubić. Bo tego, którego poznałam w Mów mi Win, jakoś nie potrafię.
Tytułowy Win to milioner, awanturnik, mężczyzna w czepku urodzony, któremu udaje się wszystko co sobie postanowi, a świat krąży wokół niego w rymie który mu najbardziej odpowiada. Tak więc jak zawsze potwierdzam, lubię lubić bohaterów. Tego nie lubię, denerwuje mnie, wścieka i odpycha, więc szanse na polubienie książki były raczej małe.
Pomijając moją niechęć do tytułowego Wina, przyznaję, że to jedna ze słabszych książek Cobena jakie czytałam. Być może nie pomaga tutaj miłość własna Wina, jego monologi o swojej wyjątkowości, prawach i decydowanie o tym co słuszne, a co naganne.
Sama intryga nie należy do specjalnie zajmujących, ale trzeba przyznać, że Coben nadal posiada umiejętność zaciekawienia czytelnika. Pomysł porwania jak zwykle obecny u Cobena tutaj również znalazł swoje miejsce. Pomysł Chaty Grozy całkiem sprawnie przemyślany, choć miałam wątpliwości co do jego rozwiązania. Jednak trzeba przyznać, ze książkę czyta się bardzo szybko i w sumie zajmująco (pomijając wszelkie wstawki „ja” „ja” i „ja”). Obawiam się jednak, że z biegiem dni bardziej będę pamiętała motto „mam pieniądze mogę wszystko” niż samą fabułę.
Z lektury Mów mi Win wyniosę chęć zmierzenia się z Myronem Bolitarem. To on wydał mi się najbardziej interesujący z tej książki.

Lubię Cobena. Raz na jakiś czas. Raz na jakiś czas lubię przeczytać historię spisaną jego ręką nawet jeśli mam wrażenie, że gdzieś coś podobnego u niego czytałam. Tak wiec zwykle w okolicach wakacji zabieram się za coś nowego.
Nie wiem czy ma to duże znaczenie, ale nie znam serii z Myronem Bolitarem. Z tego co udało mi się wyczytać, to osoba, która odegrała bardzo dużą rolę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kocha nie kocha? Rzeczywiście chciał nią manipulować czy nie? Pójdzie na imprezę z jej kuzynką, czy wcale na nią się nie wybiera? Będzie ja kochał czy zostanie jej najlepszym przyjacielem? Po raz który bohaterka zalewa się łzami?
Ale oprócz tych rozważań, więcej się działo. I rzeczywiście było ciekawiej. Nie żeby opowiadać o nieziemskim przeskoku, ale lepiej. Sama bohaterka nabrała wiatru w żagle i zaczęła pokazywać na co ją stać. Uroku dodało jej zdecydowanie, ale i zauroczenie bohaterem. Było to takie bardzo szesnastoletnie.
Najsłabszy moment – impreza. Najlepsze – wyprawy w przeszłość, sceny z duchami, rodzice bohaterki. Końcówka? Po tym całym galimatiasie, trochę prosta się wydała.

Podsumowując:
Chyba największym moim zarzutem wobec tej opowieści jest rozłożenie jej na tak dużą ilość stron. Mam wrażenie sporego przegadania. Tyle, że jest to zarzut kogoś „dorosłego” przynajmniej wiekowo. Coś mi mówi, że moja Mała, gdyby w końcu zdecydowała się przeczytać ten cykl, to spijałaby te momenty patrzenia, zachwytu, rozpisania rzeczy oczywistych na ileś tam stron. Pewnie emocjonowała by się razem z główną bohaterką i oczywiście zakochiwała w jej ukochanym. Mnie te emocje raczej nie dotknęły.
Tak, wydaje mi się, że to całkiem niezła młodzieżówka, choć do tej pory byłam głęboko przekonana, że dzisiejsza młodzież potrzebuje znacznie więcej stymulacji, akcji, tempa i zaskoczenia. Żeby nie powiedzieć, że obawiałam się czy, przy obecnym poziomie wrażeń z jakimi młodzi ludzie maja do czynienia, ksiązka nie wyda im się nudna. Ale może nie.
Dawno nie mówiłam czegoś takiego, być może nawet nigdy, ale z chęcią obejrzę film. Bo na ekranie może być, dla mnie przynajmniej, znacznie bardziej atrakcyjny. A jeśli na dodatek skoncentruje się na akcji, a nie ogólnym trwaniu i gadaniu będzie super.
I co mi pozostało w głowie po lekturze? Stroje. Szalenie plastyczne opisy. I bardzo chciałabym je zobaczyć.

Kocha nie kocha? Rzeczywiście chciał nią manipulować czy nie? Pójdzie na imprezę z jej kuzynką, czy wcale na nią się nie wybiera? Będzie ja kochał czy zostanie jej najlepszym przyjacielem? Po raz który bohaterka zalewa się łzami?
Ale oprócz tych rozważań, więcej się działo. I rzeczywiście było ciekawiej. Nie żeby opowiadać o nieziemskim przeskoku, ale lepiej. Sama bohaterka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niewiele się zmieniło. Nadal siedziałam w głowie 16-latki i zagłębiałam się w wygląd zewnętrzny, oczywiście nieziemsko atrakcyjny, jej ukochanego. W zasadzie ukochanego dopiero od pewnego momentu. Jak dla mnie było bardzo podobnie do części pierwszej. Może kilka detali zostało dodanych, elementów, które miały podkręcić tempo i atmosferę, ale podobnie jak w Czerwieni rubinu, najlepsza była końcówka.
Faktycznie, w tym momencie nie wyobrażałam sobie, aby przerwać lekturę.
Nie oczekuję czegoś wielkiego, spektakularnego, myślę, że całość powinna wolno dopłynąć do samego końca.

Niewiele się zmieniło. Nadal siedziałam w głowie 16-latki i zagłębiałam się w wygląd zewnętrzny, oczywiście nieziemsko atrakcyjny, jej ukochanego. W zasadzie ukochanego dopiero od pewnego momentu. Jak dla mnie było bardzo podobnie do części pierwszej. Może kilka detali zostało dodanych, elementów, które miały podkręcić tempo i atmosferę, ale podobnie jak w Czerwieni rubinu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Śmiało można by życzyć każdemu autorowi takiego debiutu. Książki, która zaciekawia, wciąga, sprawia, że ciężko się od niej oderwać i co bardzo ważne, angażuje czytelnika nie tylko czasowo, ale również emocjonalnie.
Zniknięcie dwójki studentów archeologii staje się przyczynkiem do nieoczekiwanego zbiegu wydarzeń, który swój początek ma wiele lat temu.
Podobają mi się bohaterowie Wierzby. Celowo nie napisałam, że ich polubiłam, bo muszę jeszcze chwilę zastanowić się nad tym, ale na pewno podobają mi się. Wydają się bardzo ludzcy, tacy jakimi moglibyśmy być my czy nasi znajomi. Postępują emocjonalnie, impulsywnie, robią dobre rzeczy, ale i popełniają błędy, czasami nie widzą wyraźnych sygnałów, a niekiedy dostrzegają niuanse.
Niesamowitym wsparciem, bardzo pozytywnym, mądrym jest postać emerytowanego policjanta Horsta Millera. To on stanowi świetną przeciwwagę dla tych młodych i impulsywnych. Dobrze skonstruowana postać, a jej pojawienie się w historii znakomicie przemyślane.
To trudna książka, trudna i niekiedy nawet bardzo ciężka. Oprócz głównego wątku bohaterowie muszą zmierzyć się ze swoimi demonami, muszą zawalczyć o siebie, a niekiedy nawet pokonać samych siebie. I tak jak lubię połączenie kryminału z wątkami obyczajowymi, tak tutaj poczułam się czytelniczo zaspokojona. Jest i jedno i drugie, w odpowiednich proporcjach, nieprzytłaczających tej drugiej strony.
A sam Kult? Tak, chyba oczekiwałam czegoś innego, tyle, że to nie moja historia, a Michała Wierzby, więc jego prawo do przedstawienia i choć myślałam, że będzie inaczej, wyszło całkiem nieźle. Na tyle dobrze, że nie zamierzam się czepiać, efekt końcowy jest dobry i to najważniejsze.
Historia Wierzby to dobrze skrojona marynarka. Pozszywana z części, ale pasująca do siebie i sprawiająca dobre wrażenie. Nie ukrywam, że było kilka momentów, scen czy wydarzeń, których obecność mnie zaskoczyła, ale i tak powiem, że jako całość Zły pasterz spisuje się dobrze, niekiedy nawet bardzo. Jak to i w życiu i w książkach bywa – raz lepiej, a raz gorzej.
Samą książkę czyta się znakomicie. Choć to lekko ponad 600 stron, czyta się ją bardzo szybko, głównie przez dobrą fabułę, ale również przez język. Autor nie sili się na kwiecisty i barwny język, prosto i bezpośrednio opisuje rzeczywistość, wprowadzając często opisy, wspomnienia. Sprawia, że poznanie bohaterów nie odbywa się jedynie na płaszczyźnie teraźniejszości, nadaje im wielowymiarowości.
Polecam, to rzeczywiście debiut na dobrym poziomie, wart przeczytania i oczekiwania na kolejną książkę autora. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, ulubienia sądzę jednak, że Zły pasterz jest w stanie zainteresować większość czytelników literatury kryminalnej. Kryminalnej rozbudowanej nie tylko o wątek główny, ale również niezapominającej o wątkach pobocznych. Myślę, że warto dać szansę tej historii i jej twórcy.

Śmiało można by życzyć każdemu autorowi takiego debiutu. Książki, która zaciekawia, wciąga, sprawia, że ciężko się od niej oderwać i co bardzo ważne, angażuje czytelnika nie tylko czasowo, ale również emocjonalnie.
Zniknięcie dwójki studentów archeologii staje się przyczynkiem do nieoczekiwanego zbiegu wydarzeń, który swój początek ma wiele lat temu.
Podobają mi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo spodobała mi się część pierwsza, więc niecierpliwie czekałam na drugą.
I nie ukrywam, że poczułam się lekko zawiedziona. Znikło gdzieś to napięcie za które tak lubię i cenię twórczość Omera. Niby ci sami bohaterowie, znane i lubiane postaci, jednak zabrakło czegoś w samej akcji. Jakiejś iskry która sprawia, że zwykła historia przeradza się w coś, za rozwiązaniem czego czytelnik może zarwać niejedną noc.
Książka sprawia wrażenie jakby czegoś jej brakowało. Jakby była jedynie, dodatkowym opowiadaniem pojawiającym się pomiędzy dwoma tomami, historia na przeczekanie na ukazanie się kolejnego części.
Sama książka napisana jest bardzo prostym, szybkim językiem. Czyta się ją błyskawicznie, niemal za jednym podejściem. Jednak fabularnie nie pozostała w szczegółach długo w mojej pamięci. W przeciwieństwie do pierwszej, którą pamiętam bardzo dobrze.
Jestem trochę rozczarowana, ale i tak, kiedy pojawi się kolejny tom, z chęcią go przeczytam, Każdy z nas doskonale wie, że niemal każda seria ma w sobie słabsze i lepsze tomy. Akurat Zabójcza sieć jest jednym z tych mniej pasjonujących, tak więc kolejne muszą być lepsze.
Myślę, jednak, że warto poświecić Zabójczej sieci tę chwilę czasu. I potraktować ją jako wstęp do kolejnego tomu.

Bardzo spodobała mi się część pierwsza, więc niecierpliwie czekałam na drugą.
I nie ukrywam, że poczułam się lekko zawiedziona. Znikło gdzieś to napięcie za które tak lubię i cenię twórczość Omera. Niby ci sami bohaterowie, znane i lubiane postaci, jednak zabrakło czegoś w samej akcji. Jakiejś iskry która sprawia, że zwykła historia przeradza się w coś, za rozwiązaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Buntowniczka to druga część cyklu Ravenels. Historii opowiadającej o rodzinie Ravenels, zarówno w wydaniu męskim jak i damskim. Nie ma co ukrywać, to bardzo ciekawa rodzina. Wybuchowa w swoim działaniu, impulsywna, poddająca się pragnieniom i uparcie dążąca do celu.
Jakby wbrew temu wszystkiemu, Helen jest cichą i spokojną kobietą, która zafascynowana jest pewnym twardym Walijczykiem. Mężczyzną bogatym, przystojnym, takim, który przeraża ją swoim pierwszym pocałunkiem, ale równocześnie fascynuje i przyciąga. Właśnie to przyciąganie powoduje, że spokojna Helen łamie wiele zasad, aby stanąć u boku ukochanego. Para będzie musiała przejść wiele trudów, na światło dzienne wyjdą tajemnice, a bohaterowie nie raz będą musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu.
Wiele ciepła i miłości jest w tej historii. Bohaterów znamy z poprzednich części, znamy i lubimy więc tym chętniej czytamy o ich przygodach. Kibicujemy im i trzymamy za nich kciuki. Wiele jest niepewnych rzeczy na tym świecie, ale niewątpliwie miłość tych dwojga do nich nie należy.
Buntowniczka to ponownie pozycja na miłe spędzenie popołudnia. Szybko się ją czyta, akcja od samego początku nabiera tempa. Jest ciekawa i wciągająca.
Wielkim atutem historii jest postać Rhyse. Mężczyzny, który łamie serce nie tylko głównej bohaterki, ale podejrzewam, że również niejednej współcześnie.
I tak, każdy kto zna sagi rodzinne Kleypas musi mieć skojarzenia z pewnym przystojnym właścicielem hotelu, ale nie sadzę, aby to komukolwiek przeszkadzało. To tylko kolejny mężczyzna, o którym świetnie się czyta, zestawiony z kobietą, z która stworzą idealna parę.
Polecam, to znakomita część druga serii. Wielki plus za walijskie słowa i oczywiście za małą dziewczynkę, która zawładnęła sercem nie tylko głównych bohaterów.

Buntowniczka to druga część cyklu Ravenels. Historii opowiadającej o rodzinie Ravenels, zarówno w wydaniu męskim jak i damskim. Nie ma co ukrywać, to bardzo ciekawa rodzina. Wybuchowa w swoim działaniu, impulsywna, poddająca się pragnieniom i uparcie dążąca do celu.
Jakby wbrew temu wszystkiemu, Helen jest cichą i spokojną kobietą, która zafascynowana jest pewnym twardym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wróciłam do przeszłości. Nawet nie wiem kiedy to czytałam po raz pierwszy. Zostały mi po lekturze jakieś notatki co i jak, ale ciekawa byłam rzeczywiście jak to wygląda po latach.
Jak wygląda moja pamięć i wrażenia.
I chyba było bardzo podobnie.
Ale przeczytałam. Faktycznie stosunkowo szybko, choć nie tak jak mogłoby być przy tak niewielkiej książce. Powód – nie do końca byłam się zainteresowana. Całość uratowało ostatnich 50-60 stron, gdzie faktycznie poczułam się zaciekawiona i nie patrzyłam ile jeszcze kartek mam do końca.
A wiec mamy młodziutką nastolatkę, która w ciągu jednego dnia pokonuje drogę „od Zera do Bohatera”. Jej perypetie (nie ma tego zbyt wiele), jej myśli (tu jest wiecej), jej postrzeganie świata (też średnio). Co mnie dodatkowo odsunęło w swoich zachwytach – narracja pierwszoplanowa, z punktu widzenia szesnastolatki jednak świat wygląda deczko inaczej. Jak dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Te nawiązania do pocałunków, chłopaków, fascynacji światem, koleżeńskimi związkami. No dobrze, rozumiem, że tak musiało być, bo pewnie tak jest. Nie pamiętam.
Najfajniejszy moment w książce to zdecydowanie wizyta u Hrabiego i rozumienie „coś tam, coś tam…”
Najciekawszy – prolog i zakończenie.
Wniosek – czytam dalej, ale bez zbytniego przekonania, że będzie lepiej.
Choć to, że czytam nadal to dobry symptom. Może nie jedną po drugiej, ale z rosnącym zaciekawieniem tematem.

Wróciłam do przeszłości. Nawet nie wiem kiedy to czytałam po raz pierwszy. Zostały mi po lekturze jakieś notatki co i jak, ale ciekawa byłam rzeczywiście jak to wygląda po latach.
Jak wygląda moja pamięć i wrażenia.
I chyba było bardzo podobnie.
Ale przeczytałam. Faktycznie stosunkowo szybko, choć nie tak jak mogłoby być przy tak niewielkiej książce. Powód – nie do końca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W książkach potrzebny jest pomysł. Zarówno na historię jak i sposób jej przedstawienia. Moim zdaniem, Jane Heafield udało się spełnić oba te wymagania. W swojej książce dotyka kobiet w sytuacji zaginięcia bliskiego im mężczyzny – męża i brata.
Nie wierzcie jej to thriller psychologiczny. To historia o kobietach, mężczyźnie i relacjach międzyludzkich. O miłości i nienawiści. Również o tym, jak daleko potrafi nas zaprowadzić chciwość i bezwzględność.
Książka przedstawia starcie dwóch kobiet. Fabuła w większości rozpisana jest na partie opowiadane przez żonę i siostrę jej męża. Każda przedstawia swój punkt widzenia, realizuje swój plan i tworzy własną historię. Szybko można zorientować się również, że każda z nich tworzy swoją opowieść, zupełnie odmienną od tej drugiej.
Zarówno Lucy – żona, jak i Mary – siostra od początku nie potrafiły wzbudzić we mnie sympatii. Ani jedna ani druga, nie przekonały mnie do swojego punktu widzenia. Mary epatująca złością i zazdrością i Lucy niepewna i zmieniająca zdania skutecznie odgradzały się od czytelnika. W efekcie zła byłam na obie.
Tajemnicza postać Toma - męża i brata dodatkowo wprowadzała zamęt (zamierzony i kontrolowany). Nie ukrywam, że w pewnym momencie poczułam się skołowana i naprawdę nie wiedziałam kto stoi po której ze stron. Która z kobiet mówi prawdę? Która realizuje swój plan i jaki ma być jego efekt końcowy? Pojawiało się coraz więcej pytań, a trudno było znaleźć na nie odpowiedź.
To co uderzyło mnie w tej historii, to narastająca nienawiść, która może doprowadzić do zachowania mającego niewiele wspólnego z człowieczeństwem. Autorka pyta - Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się, aby zniszczyć człowieka stojącego na naszej drodze? Jak długo można w sobie pielęgnować niechęć czy nienawiść? Jak to wpływa na nas i jak przesuwa nasze granice?
Nie na wszystkie pytania postawione przez autorkę znajdziemy odpowiedzi w tej historii. Myślę, że na część z nich musimy odpowiedzieć sobie sami. Zastanowić się nad negatywnymi emocjami jakie są w stanie wzbudzić w nas inni ludzie.
Ja odebrałam tę historię mocno. Z jednej strony z niedowierzaniem, z drugiej z pewną obawą. Okazuje się, że emocje niekiedy potrafią zaprowadzić nas w zupełnie nieznane rejony.
Jane Heafield napisała wiarygodną historię o ludziach, ich emocjach, zachowaniu.
Polecam, warto poświęcić tej książce trochę czasu. Warto zastanowić się nad tym, jak sami zachowalibyśmy się w takiej sytuacji oraz na ile mamy kontrolę nad naszymi emocjami.

W książkach potrzebny jest pomysł. Zarówno na historię jak i sposób jej przedstawienia. Moim zdaniem, Jane Heafield udało się spełnić oba te wymagania. W swojej książce dotyka kobiet w sytuacji zaginięcia bliskiego im mężczyzny – męża i brata.
Nie wierzcie jej to thriller psychologiczny. To historia o kobietach, mężczyźnie i relacjach międzyludzkich. O miłości i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo lubię Norę Roberts w tym wydaniu.
Serię In Death zaczęłam czytać wiele lat temu. Od pierwszego tomu, chronologicznie, zgodnie z rytmem pisarskim autorki. Zmieniały się wydawnictwa i osoby tłumaczące, ale jedno pozostawało takie samo. Nadal to byli ci sami bohaterowie, których poznałam w Dotyku śmierci. Nadal zachowywali się podobnie, podobnie myśleli, podobnie się wypowiadali, zachowywali klasę w każdej sytuacji. Byli moimi przez te kilkadziesiąt tomów.
Jakiś czas temu poczułam się nieswojo, jakbym czytała o kimś zupełnie innym. O bohaterach, którzy tylko nazywają się tak jak ci, o których czytałam i których tak lubiłam.
I niestety to wrażenie trwa nadal. W poprzednich recenzjach pisałam już o tym więc nie będę się powtarzać, ale nadal twierdzę, że sztuką jest wejść w tłumaczenie kolejnych części bez utraty klimatu i postaci z poprzednich. I nie każdemu się to udaje… Niestety, ze szkodą dla nas czytelników, ale i dla wizerunku serii czy samego wydawnictwa.
Przyznaje, że niekiedy chciałam zapytać czy ktoś zadał sobie odrobine trudu przy korekcie tego tłumaczenia? Czy nie pomylił gatunku książki?
Co do samej książki, to nie wiem czy jest to kwestia tłumaczenia czy zniżki formy samej autorki czy również tutaj postanowiła posiłkować się pomocą innych pisarczyków, ale nie znalazłam tutaj tego jakże charakterystycznego bicia serca fabuły. Książka jak najbardziej, jest poprawna, miejscami zajmująca, ale zdecydowanie to nie ten klimat do którego byłam przyzwyczajona. Wcale nie goniłam za bohaterami za akcją, za wydarzeniami. W jakiejś mierze były mi obojętne. Zastanawiam się czy za miesiąc będę w stanie bez blurba przypomnieć sobie jej treść.
Chyba zbyt wiele mi zabrakło w tej historii, fabule czy formule przekazu.
W pewnym momencie na tyle poczułam się zagubiona, że sięgnęłam po Dotyk śmierci. Czasami warto powrócić do korzeni, aby sprawdzić czy to pamięć płata na figle, czy rzeczywiście to ta sama seria tylko z nazwy.
Czytelnicy serii przeczytają tę historię, bo czytają każdą kolejną, jednak nie sądzę, aby ten tom był najlepszym dla zapoznania się z bohaterami i wszystkim co ich otacza. Polecam zacząć od początku.

Bardzo lubię Norę Roberts w tym wydaniu.
Serię In Death zaczęłam czytać wiele lat temu. Od pierwszego tomu, chronologicznie, zgodnie z rytmem pisarskim autorki. Zmieniały się wydawnictwa i osoby tłumaczące, ale jedno pozostawało takie samo. Nadal to byli ci sami bohaterowie, których poznałam w Dotyku śmierci. Nadal zachowywali się podobnie, podobnie myśleli, podobnie się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tak więc sięgnęłam do korzeni.
(A teraz nawiązanie do mojej poprzedniej recenzji – Strefa śmierci)
I nie, moja pamięć nie płata mi figla. Dotyk śmierci to bardzo dobra książka i choć od czasu kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy minęło wiele lat, a preferencje czytelnicze mogły ulec zmianom, nadal ma w sobie cechy, które sprawiają, że czyta się ją świetnie, z zainteresowaniem, niemal uczestnicząc w każdej scenie.
Dotyk śmierci nie tylko opowiada historię, on prowadzi czytelnika razem ze swoimi bohaterami. Pozwala im uczestniczyć w wydarzeniach, pozwala samodzielnie wysnuwać wnioski. Autorce udało się sprawić, że czytelnik mimowolnie stał się uczestnikiem śledztwa. Zresztą nie tylko śledztwa.
Życie prywatne bohaterów pełni tutaj równie ważną rolę. Poznajemy ich, zaczynamy lubić, zastanawiać się nad ich przeszłością. Robb znakomicie poprowadziła wątki sprzed lat. Nic o nich nie wiemy, ale mamy świadomość, że w kolejnych częściach będą stanowiły bardzo ważny wątek. Sprawiają, ze każdy chce wiedzieć co przydarzyło się Dallas, jak wyglądała droga Rourke do tego co ma dzisiaj, kim jest tajemniczy Summerset… i wiele innych.
Myślę, że wątek kryminalny mógłby zadowolić nawet najbardziej wybrednych. Ja przynajmniej nie podejrzewałam takiego rozwiązania, nie przypuszczałam, że korzenie zbrodni sięgają tak głęboko i są tak przerażające. Ktoś powiedziałby życie…
Dotyk śmierci ma swój rytm, bicie fabuły. To one sprawiają, że tak ciężko odłożyć książkę na chwilę przerwy czy nie sięgnąć po kolejny tom, po zakończeniu tego.
Z perspektywy znajomości kolejnych kilkudziesięciu części muszę przyznać, że warto zapoznać się z tą serią. Jak w każdej, są lepsze i gorsze części, zmiana wydawnictw i tłumaczy też może stanowić problem, jednak to świetna historia rozciągnięta na wiele, wiele godzin lektury. Historie kryminalne, ale również społeczno-obyczajowe podczas których poznajemy spore grono fantastycznych bohaterów.
Polecam, z całego serca.

Tak więc sięgnęłam do korzeni.
(A teraz nawiązanie do mojej poprzedniej recenzji – Strefa śmierci)
I nie, moja pamięć nie płata mi figla. Dotyk śmierci to bardzo dobra książka i choć od czasu kiedy przeczytałam ją po raz pierwszy minęło wiele lat, a preferencje czytelnicze mogły ulec zmianom, nadal ma w sobie cechy, które sprawiają, że czyta się ją świetnie, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dawno nie czytałam romansu historycznego. Tak więc nie ma się dziwić, że Nieczułego rozpustnika połknęłam w jedno popołudnie. Dopiero teraz mogę powiedzieć, że jednak od czasu do czasu dobrze jest przepleść kryminały czymś bardziej miękkim, delikatnym, no i romantycznym.
Bardzo lubię Kleypas. Doceniam jej romanse historyczne za możliwość oderwania się od dnia codziennego, odetchnięcia klimatem historii, czasami pięknych sukien, rękawiczek, jedwabnych pończoch, przystojnych, męskich facetów. I oczywiście miłości, której nikt nie zaplanował, a która spada na bohaterów i wywraca ich życie do góry nogami.
Tak jest też w Nieczułym rozpustniku. Z dnia na dzień Devon staje się właścicielem upadającego majątku, z którym w komplecie dostaje młoda wdowę i trzy siostry jej zmarłego męża. Rozpustnik i hulaka, zgodnie z naszymi oczekiwaniami i potrzebami, przechodzi przemianę i zamiast sprzedać obciążający majątek postanawia zająć się nim. I nie tylko nim.
To bardzo przyjemna historia. Pełna sympatycznych postaci kobiet stojących twardo na swoim stanowisku, mężczyzn, którzy postanawiają zmienić swoją drogę życia. Wszystko dzieje się w otoczeniu cudownych bliźniaczek, cichej i pięknej młodej kobiety oraz dwóch psów i jednej świni.
To znakomita pozycja na odstresowanie, na oderwanie od codziennych kłopotów. Napisana z lekkim przymrużeniem oka, interesująca fabularnie. Czytelnik lubi bohaterów, kibicuje im w ich wyborach. W sumie czego chcieć więcej?
Odrobią humoru i świetne przepychanki słowne stanowią znakomite uzupełnienie historii.
Polecam, ten przyjemny, ciepły i lekki romans historyczny.
Mam nadzieję, że kolejne części cyklu Ravenels będą równie udane, ciekaw i interesujące. I nie ukrywam, z niecierpliwością czekam na części dedykowane bliźniaczkom. I już zastanawiam się z jakimi mężczyznami postanowi połączyć je autorka.

Bardzo dawno nie czytałam romansu historycznego. Tak więc nie ma się dziwić, że Nieczułego rozpustnika połknęłam w jedno popołudnie. Dopiero teraz mogę powiedzieć, że jednak od czasu do czasu dobrze jest przepleść kryminały czymś bardziej miękkim, delikatnym, no i romantycznym.
Bardzo lubię Kleypas. Doceniam jej romanse historyczne za możliwość oderwania się od dnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W zasadzie łatwo było przewidzieć, że im dalej tym ciemniej, więc treść i jej mroczność nie powinno być zaskoczeniem. A jednak była.
Podobnie jak w poprzednich częściach sporo mieszaniny: ja… ty… ja… ale albo się przyzwyczaiłam, albo nie było jej już tak dużo. Bonusem całości jest niewątpliwie wprowadzenie do historii całej rodziny. I choć udział braci z żonami jest ze względów oczywistych mały, jest to przyjemny element. Zawsze dobrze się przekonać, że te poprzednie HEA nadal trwają. No i rodzice, ich konflikt, wyciągane z przeszłości fakty mocno działają na czytelnika.
Najbardziej polubiłam tych bohaterów. Chyba najbardziej byłam w stanie ich zrozumieć i uchwycić się nie tylko tego co w tle, ale również miłości, fascynacji, romansu. Najwięcej go tutaj było, choć podobnie jak w poprzednich częściach, fabuła obfitująca w zdarzenia i przewrotność losu.
Chyba dla mnie była to najbardziej spójna część. Najmniej w niej panowało chaosu, trochę mniej traumy, albo innego rodzaju. No i w końcu znalazła się dziewica w tej serii, bo do tej pory to ze świecą szukać, włącznie z nestorką rodu przed ślubem. Podobała mi się bardzo. Być może nawet najbardziej ze wszystkich.
Podsumowując trzy części, trzech braci:
Jak dobrze przeczytać od czasu do czasu dobrego historyka. Odpowiednio rozbudowanego, z wyważoną ilością scen namiętnych, a co ważniejsze dopasowaną do całości. Fajnie.
Ale wcale nie jest to łatwa lektura. Zdrady, zabójstwa, wykorzystywania, gwałty to i jeszcze wiele dotyczy głównych bohaterów. Nie kogoś dalekiego, ale tych najważniejszych. Tych za których trzymamy kciuki i którym kibicujemy.
Zdecydowanie zabrakło mi zakończenia konfliktu rodziców braci H. Bo oni to historia opisywana przy okazji tych trzech pierwszoplanowych. Znowu historia oparta na zdradzie i oszustwie, ale i niezaspokajaniu potrzeb tej drugiej strony. Bardzo wzruszająca, pełna dumy i honoru i głupiej zawiści, niedojrzałości. Tego tutaj nie ma. I wcale nie musiałoby skończyć się wielkim pojednaniem. Nawet pewnie zabrzmiałoby ono szalenie niewiarygodnie, ale jak nie przepadam za epilogami, tutaj go brakuje. Niby jest jedno małe zdanie, ale wcale nie jestem przekonana, czy znaczy to co znaczy i czy aby ja nie doszukuję się czegoś więcej.
Książka kończy się w pół zdania. Jakby zginęły kartki ostatnie, a nikt tego nie zauważył. Szkoda. Wielka szkoda. Nieczęsto epilog jest na groma, tu na zakończenie serii jest boleśnie wskazany.

W zasadzie łatwo było przewidzieć, że im dalej tym ciemniej, więc treść i jej mroczność nie powinno być zaskoczeniem. A jednak była.
Podobnie jak w poprzednich częściach sporo mieszaniny: ja… ty… ja… ale albo się przyzwyczaiłam, albo nie było jej już tak dużo. Bonusem całości jest niewątpliwie wprowadzenie do historii całej rodziny. I choć udział braci z żonami jest ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przeczytałam książkę kilka dni temu jednak musiałam pewne sprawy poukładać sobie w głowie zanim usiadłam do spisania tych kilkunastu zdań swoich wrażeń czy przemyśleń.
Chyba po pierwsze zaskoczyła mnie ta książka. Momentami jest jak dramat rozpisany na dwie osoby. Rozpisany ze świetną znajomością ludzkich zachowań, psychiki, ułomności, dążeń i pragnień. Ze znajomością ludzkiej psychiki, która tak często marzy o dwóch przeciwstawnych rzeczach, sprawach czy wydarzeniach. Z wiedzą o tajemnicach, które przetrzymywane w sobie potrafią zniszczyć zbyt wiele rzeczy, nie pozwalają pójść dalej, utrzymują człowieka w jednym miejscu, a niekiedy zmuszają do działania. Do czego doprowadziły naszych bohaterów?
Romantyczny wyjazd wykładowcy literatury ze studentką dla uczczenia rocznicy ich związku, staje się początkiem odkrycia bolesnej przeszłości, zapłatą za krzywdę, odkupieniem. Strona winna i strona wymierzająca sprawiedliwość. Jak dla mnie wcale nie jest to tutaj takie jednoznaczne. Autorka umiejętnie miesza emocje i wrażenia. I choć można potępić głównego bohatera za jego działania, to czy nie należy potępić również głównej bohaterki za jej? Bywały momenty kiedy przyklaskiwałam którejś ze stron, ale bywały też chwile kiedy widziałam tę drugą stronę coraz wyraźniej.
Nie udało mi się polubić bohaterów. Chociaż sądzę, że akurat w tym przypadku to lubienie nie było obowiązkowe. Są zbyt kontrowersyjni i jako sprawcy i jako ofiary.
Jak dla mnie książka nie należała do najłatwiejszych w lekturze. To całkiem niezły trzymający w napięciu thriller, jednak taki, który wzbudza obawy o zakończenie. Bo czy w takim układzie można powiedzieć kto zostanie zwycięzcą? I na ile to zwycięstwo będzie powodem do chwały, da poczucie zwycięstwa?
Nikt tylko my napisane jest ciekawie. Dobry język, opisy bardzo pobudzające wyobraźnię czytelnika. Świat widziany oczami głównych bohaterów sprawdza się i zaciekawia. I rzeczywiście, podobnie jak w tytule, tworzy świat wokół dwójki bohaterów.
Duży plus trzeba przyznać książce za klimat. Otoczenie budowane słowami i wrażeniami bohaterów. Przez zainteresowanie, zaciekawienie przez niedowierzanie, grozę, przerażanie. Napięcie które powstaje na pierwszych stronach ewoluuje, ale towarzyszy nam do samego końca.
Polecam, to bardzo ciekawa książka. Historia o ludzkim zachowaniu i jego konsekwencjach. Opowieść o ludziach i ich potrzebach. Historia do zastanowienia, do przemyślenia. Może nie najłatwiejsza, ale warta poświęconego czasu.

Przeczytałam książkę kilka dni temu jednak musiałam pewne sprawy poukładać sobie w głowie zanim usiadłam do spisania tych kilkunastu zdań swoich wrażeń czy przemyśleń.
Chyba po pierwsze zaskoczyła mnie ta książka. Momentami jest jak dramat rozpisany na dwie osoby. Rozpisany ze świetną znajomością ludzkich zachowań, psychiki, ułomności, dążeń i pragnień. Ze znajomością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo odpowiada mi pióro autora. Niemal z książki na książkę coraz bardziej. Historie Mieczysława Gorzki coraz bardziej mnie pochłaniają i mam coraz większe problemy z oderwaniem się od lektury. Dlatego już wiem, że muszę starannie dobierać czas kiedy będę czytała kolejną jego książkę. Odpowiednio dużo czasu, bo te książki do małych nie należą. I choć w przypadku niektórych autorów można powiedzieć, że to problem, tutaj tak nie jest. Powiedziałabym nawet, że tutaj ilość nie ma najmniejszego wpływu na jakość.
Dziewięć to druga część zakończonego z wielkim przytupem Polowania na psy. Historia, która być może biorąc pod uwagę końcówkę poprzedniej części, w ogóle mogłaby się nie zdarzyć. Ale zdarzyła się. Bohaterowie mniej lub bardziej podnieśli się po tym co zgotował im los i autor. I jak to w życiu stają przed nowymi wyzwaniami.
Akcja jest fantastyczna, wartka, wciągająca, pochłaniająca. Sprawiająca, że nie chce się odłożyć książki chociaż na chwilę.
Część bohaterów znamy i lubimy. I ponownie, jednych bardziej innych mniej, ale niewątpliwie stanowią grupę osób, współpracowników z którymi chciałoby się przebywać, do których ma się zaufanie, których bardzo dobrze mieć obok siebie.
Podobnie jak w poprzednich książkach Mieczysław Gorzka buduje nie tylko fabułę, akcje i bohaterów, on nie zapomina o otoczeniu, o tym wszystkim co umiejscawia w tle jednak jest dopracowane, szczegółowe, tworzy pełny obraz ludzi i wydarzeń.
Samą historię czyta się znakomicie. Autor potrafi trzymać czytelnika w niepewności, potrafi zwodzić swoich bohaterów, wystawiać ich na przeciwności.
Polecam z całego serca. Koniecznie po przeczytaniu części pierwszej i po zarezerwowaniu odpowiedniej ilości wolnego czasu na lekturę. Warto! Zdecydowanie warto!!!

Bardzo odpowiada mi pióro autora. Niemal z książki na książkę coraz bardziej. Historie Mieczysława Gorzki coraz bardziej mnie pochłaniają i mam coraz większe problemy z oderwaniem się od lektury. Dlatego już wiem, że muszę starannie dobierać czas kiedy będę czytała kolejną jego książkę. Odpowiednio dużo czasu, bo te książki do małych nie należą. I choć w przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Strasznie długo było. I niestety, ja przynajmniej nie znalazłam fabularnego usprawiedliwienia dla tej długości książki. Wyrzuciłabym połowę bez szkody dla fabuły i jeśli w ogóle, to z bardzo niewielką szkodą dla klimatu. Przykład? Na dwóch stronach opisana jest sytuacja zmuszająca bohatera do pójścia na zebranie do szkoły, telefony, wyjaśnienia, tłumaczenia, jakaś historyjka ojca o lądowaniu szybowca na Okęciu w skutek czego, jego klientka nie może dotrzeć do kancelarii, ponieważ od dwóch godzin krąży nad lotniskiem. Ja zmęczyłam się samym opisywaniem… W toku rozważań Mateusza wystarczyło jedno, dwa, czy nawet dziesięć zdań o ojcu, który zmusił go do udziału w zebraniu. Nie powiem, gdyby to była sytuacja jednostkowa, nie narzekałabym, ale taka sytuacja jest charakterystyczna powiedziałabym. Elementy które są by być. Nawet nie po to, aby dopełnić coś i uzupełnić. By być.
Rzeczywiście autorka lubuje się w szczegółach i detalach pobocznych, dodanych, niekoniecznie koniecznych. Nie da uniknąć się pytania - ile te informacje wnoszą? Czy coś budują? Czy współtworzą coś? Czy coś dodają czytelnikowi? Mnie nie dawały. Gubiłam się w kolorach płytek na jakie patrzyła bohaterka, zjedzonych łyżkach zupy czy innych zupełnie nieważnych rzeczownikach okraszonych przymiotnikami.
Wszystko było bardzo, bardzo poukładane. Nawet wypowiedzi bohaterów. Od linijki do linijki. Od sensu do sensu. To tego stopnia, że w pewnych momentach brzmiały jak wypracowania dzieci ze szkoły. Rozpoczęte dużą literą, z odpowiednimi przecinkami i zakończone kropką. W moim własnym przekonaniu odbiera to dialogom życie. Giną śmiercią tragiczną, przywalone regułami konstrukcji zdań. Nawet faceci, którzy w swoich wypowiedziach próbują „świntuszyć” robią to tak intelektualnie, że aż ciężko.
Było mi nudno podczas lektury. Z ręką na sercu, ta książka aż się prosi o jakiś zgrzyt. Wszystko jest w niej tak doskonałe, że aż brakuje tchu, aby tę doskonałość objąć. Bohaterowie, ich miłość, relacje, nawet to co jest powszechnie uznawane za wadę, tutaj błyszczy w świetle chwały z wieńcem laurowym na głowie. Nawet wielka tragedia, utrata rodziców i męża dzień po ślubie jest idealna. Doskonała.
Dawno, bardzo dawno nie czytałam tak nijakiej bohaterki. Bez życia, bez serca swojego, ale z kilkoma innymi w piersi i duszy, z cierpieniem w oczach, od choroby do choroby i od nieszczęścia do nieszczęścia. Ona zawsze jest na czas, wszyscy inni zawalają a ona musi ich ratować sytuację, przeżywać, martwić się. Zero atrakcyjności. Zero ciekawości.
Okropne jest również to, że facet, który przy pierwszym spotkaniu sprawia pozytywne wrażenie, dobrze rokuje, głupieje. I staje się kolejną wielką kluchą.
Jak dla mnie największą porażką tej książki dla tak mało współczującego czytelnika jakim pewnie ja jestem, jest fakt, że w sumie zupełnie nie interesuje mnie co będzie dalej. Co wydarzy się w kolejnej części i ile jeszcze stron autorka poświęci na rozważania na ten temat.

Strasznie długo było. I niestety, ja przynajmniej nie znalazłam fabularnego usprawiedliwienia dla tej długości książki. Wyrzuciłabym połowę bez szkody dla fabuły i jeśli w ogóle, to z bardzo niewielką szkodą dla klimatu. Przykład? Na dwóch stronach opisana jest sytuacja zmuszająca bohatera do pójścia na zebranie do szkoły, telefony, wyjaśnienia, tłumaczenia, jakaś...

więcej Pokaż mimo to