Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przyznaję, ciekawie rozpędził się Herbert w "Diunie" , ale w "Mesjaszu Diuny" kółka jakby się rozjechały "temu wózku". Temat z potencjałem na gorącą dysputę filozoficzną a tu letniość i wątki rozwiązane niejako w biegu. Szkoda.

Przyznaję, ciekawie rozpędził się Herbert w "Diunie" , ale w "Mesjaszu Diuny" kółka jakby się rozjechały "temu wózku". Temat z potencjałem na gorącą dysputę filozoficzną a tu letniość i wątki rozwiązane niejako w biegu. Szkoda.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem mam wrażenie, że tacy ludzie już się chyba nie rodzą. I nie chodzi mi tylko o geniusz intelektualny a o dziecięcą ciekawość świata i żarliwość w odpowiadaniu sobie na pytania, zaczynające się od słów "jak" i "dlaczego". I pracowitość, o tak, bo przecież trzeba dokopać się do jądra tej ciekawości, nauczyć nowych rzeczy, rozważyć inne perspektywy, teorie ...

Wspomnienia autora z jego licznych projektów zaciekawiły mnie ideą ciekawości i pozytywnej zawziętości. Czas nieco "zmałpować" jego nawyki i wskoczyć na inne tory myślowe.

Dobrze się o Panu czytało, Panie Feynman!

Czasem mam wrażenie, że tacy ludzie już się chyba nie rodzą. I nie chodzi mi tylko o geniusz intelektualny a o dziecięcą ciekawość świata i żarliwość w odpowiadaniu sobie na pytania, zaczynające się od słów "jak" i "dlaczego". I pracowitość, o tak, bo przecież trzeba dokopać się do jądra tej ciekawości, nauczyć nowych rzeczy, rozważyć inne perspektywy, teorie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawy temat i bystry język to największe atuty książki. Wiele wątków zapączkowało obiecująco, ale nigdy się nie rozwinęło. Autorka miała kilka dobrych podejść do swoich bohaterów, które aż się prosiły o dogłębniejszą rozmowę, jednak zdecydowała się opowiedzieć szczegółowo tylko o sobie. Nie mam tego za złe, jej spostrzeżenia i odczucia kontrastujące pobyt w Norwegii i Ameryce Południowej są niebanalne, jednak w moim odczuciu materiału wystarcza na solidny artykuł w gazecie i zaczątek porządnego reportażu.

Mam spory niedosyt bo oto dotknęliśmy tematu klasowości w niby bezklasowym społeczeństwie, hipokryzji i wykluczania ze względu na narodowość, ale zabrakło innych aktorów, np. rdzennych Norwegów i ich perspektywy.

Miałam wrażenie, że autorka podeszła do tematu bojaźliwie, że jeszcze stoi w kącie i co chwilę powtarza, jak bardzo kocha Norwegię. I znów, nie mam jej tego za złe i gratuluję pierwszego kroku. Jednak jako czytelniczka dostałam ledwie przystawkę a liczyłam na dobry obiad z deserem.

Bardzo ciekawy temat i bystry język to największe atuty książki. Wiele wątków zapączkowało obiecująco, ale nigdy się nie rozwinęło. Autorka miała kilka dobrych podejść do swoich bohaterów, które aż się prosiły o dogłębniejszą rozmowę, jednak zdecydowała się opowiedzieć szczegółowo tylko o sobie. Nie mam tego za złe, jej spostrzeżenia i odczucia kontrastujące pobyt w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała książka, traktująca czule i ujmująco o istniejącej, nieistniejącej krainie, Odrzanii, czyli ziemiach odzyskanych. Patrzymy na jeden z największych przesiedleńczych eksperymentów świata z perspektywy polskich osadników i niemieckich wypędzonych, napisów z umlautami, wyzierających spod nowszego tynku, parującej zupy, pozostawionej na stole przez uciekinierów, która była totalną bujdą i skarbów wykopywanych po nocy z posesji nowych właścicieli, co bywało prawdą.

Jeździmy wraz z autorem do historyków, filozofów, aktywistów, pisarzy, poetów i wspólnie z puzzli układamy obraz lubuskiego, dolnośląskiego, opolskiego czy zachodniopomorskiego. Polska składa się z wielu mgławic: Odrzanii, Wiślanii, Zabużanii ... stanowimy jedno państwo, ale różnimy się od siebie.

Wreszcie, ta książka pozwoliła mi ugruntować sobie moją kolejną tożsamość. Jestem dumną Dolnoślązaczką, Wrocławianką a teraz Odrzanką, z wielkich liter. Zawsze chwaliłam Wrocław za jego otwartość na ludzi, za to, że tutaj każdy jest skądś a fajnie się dogadujemy. Część mojej rodziny przyjechała tu "zza Buga" i zbudowała dom dla kolejnych pokoleń. Cieszę się, że ziemie odzyskane głosują w wyborach tak a nie inaczej i że restaurują swoje piękne zabytki, mimo iż od wielu lat dostają na to ułamek funduszy w porównaniu z regionami Wiślanii, z Małopolską na czele.

I nawet jeśli "centrala" rozdziela środki niesprawiedliwie ja i tak znajduję rynek wrocławski z jego strzelistymi kamienicami daleko bardziej zachwycającym, niźli krakowski, mimo genialnych obwarzanek z solą, które giga szanuję. Handlujcie z tym.

Pozdro z Odrzanii, która istnieje nawet jeśli edytor podkreśla mi jej nazwę.

Wspaniała książka, traktująca czule i ujmująco o istniejącej, nieistniejącej krainie, Odrzanii, czyli ziemiach odzyskanych. Patrzymy na jeden z największych przesiedleńczych eksperymentów świata z perspektywy polskich osadników i niemieckich wypędzonych, napisów z umlautami, wyzierających spod nowszego tynku, parującej zupy, pozostawionej na stole przez uciekinierów, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nawet nie wiem, od czego zacząć. Tochman wrzuca mnie w świat, który jest nieprawdopodobny a jednak realny. Bieda w Filipinach materializuje się na cmentarzach, gdzie żywi śpią na grobach zmarłych. Prawie nigdy nie wychodzą poza swoje getto, nie odwiedzają lekarzy, żyją dopóki nie zasłabną. Potem zrozpaczona rodzina (jeśli w ogóle jakaś jest) kołuje klepaki na białą trumnę z okienkiem, która stoi przed "domem" tydzień a bliscy czuwają i czasem spoglądają na zastygłą twarz. Nie ma tam marzeń, idei, zaangażowania, jest nieustanna próba przetrwania.

A co robi tam Tochman? Przyjechał z przyjacielem (?), znanym fotografem. Przygląda się jego pracy, rozmawia z bohaterami zdjęć i rozlicza bezlitośnie reporterskie rzemiosło, bezczelną ludzką ciekawość, która wpada na pomysły organizowania bieda-wycieczek po slumsach. Potem wszyscy zarabiają na niesamowitych zdjęciach, książkach. Uznani twórcy wspinają się na piedestał sławy po owrzodzonych plecach swoich bohaterów. Tych ostatnich raczej mało kto spamięta.

Tochman ewidentnie się zagotował w tym reportażu. Ilość wykrzykników, bluzgów i kolokwializmów jest znaczna. Przyznaję, że nieco mi to przeszkadza, ponieważ emocjonalność autora niejako narzuca mi sposób odczuwania tego reportażu, a ja wolę sama mielić myśli.

Mimo tego mankamentu, "Eli Eli" to stara, dobra szkoła reportażu: warsztat, wiedza, empatia. Tochman robi samobiczowanie, niczym Filipińczycy podczas Wielkanocy.

Przy każdej kolejnej podróży do krajów rozwijających się, zastanowię się po wielokroć, zanim odpalę aparat.

Nawet nie wiem, od czego zacząć. Tochman wrzuca mnie w świat, który jest nieprawdopodobny a jednak realny. Bieda w Filipinach materializuje się na cmentarzach, gdzie żywi śpią na grobach zmarłych. Prawie nigdy nie wychodzą poza swoje getto, nie odwiedzają lekarzy, żyją dopóki nie zasłabną. Potem zrozpaczona rodzina (jeśli w ogóle jakaś jest) kołuje klepaki na białą trumnę z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dziś nam się nie udało, ale proszę pamiętać: wystarczy jeśli poszczęści nam się tylko raz. Pani będzie potrzebowała szczęścia nieustannie". Taki komentarz wydała IRA po nieudanej próbie zamachu bombowego na Margaret Thatcher.

Niezwykle rzetelna praca reporterska. Motywem przewodnim jest próba ustalenia losów Jean McConville, która została porwana przez IRA. Autor z detektywistyczną dociekliwością próbuje odtworzyć wydarzenia, które poprzedziły śmierć matki dziesięciorga dzieci. Nie da się tego zrobić bez zagłębienia się w konflikt i próby zrozumienia, czym kierowały się obydwie strony.

Powstaje mnóstwo pytań: czy walka zbrojna jest najlepszym rozwiązaniem? Czy podejrzani na pewno są winni? Kiedy przestać? Czy w ogóle przestać? Czym dla psychiki i ciała jest strajk głodowy? Czy "zgniłe" kompromisy są sposobem na szybsze osiąganie długofalowych celów, nawet jeśli oznaczają wejście do brudnej polityki? Może lepiej lawirować, kłamać i pokrętnie przeć do przodu, krok po kroku?

To niesamowicie istotna lektura, zwłaszcza w dobie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Setki flag palestyńskich na marszach poparcia w Belfaście sporo mówi o doświadczeniach i uczuciach Irlandczyków. Nawet jeśli Północ Irlandii jest obecnie najspokojniejszym miejscem pod słońcem, struktury IRA nadal istnieją, gotowe znów zagrozić Londynowi bombami.

Podskórna groza - Patrick Radden Keefe ubrał ją w słowa.

"Dziś nam się nie udało, ale proszę pamiętać: wystarczy jeśli poszczęści nam się tylko raz. Pani będzie potrzebowała szczęścia nieustannie". Taki komentarz wydała IRA po nieudanej próbie zamachu bombowego na Margaret Thatcher.

Niezwykle rzetelna praca reporterska. Motywem przewodnim jest próba ustalenia losów Jean McConville, która została porwana przez IRA. Autor z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra pozycja także dla czytelników zaznajomionych z tematem relacji republiki irlandzkiej z KK. Wciągający storytelling, równe tempo, ciekawy dobór bohaterek i bohaterów oraz wszechobecna nadzieja, że u nas też może być inaczej.

Da się odczuć zniesmaczenie autorki obecnymi realiami w Polsce i ogólną niechęć do instytucji kościoła. W reportażach stronniczość, nawet głęboko uzasadniona, nieco mnie razi, dlatego odjęłam jedną gwiazdkę.

Nie wybitnie, ale dobrze. Mam kilka dogłębnych refleksji szczególnie po lekturze rozmów z aktywistkami i byłymi premierkami bo to przede wszystkim one zmieniły ten kraj. Brawo Irlandki!

Dobra pozycja także dla czytelników zaznajomionych z tematem relacji republiki irlandzkiej z KK. Wciągający storytelling, równe tempo, ciekawy dobór bohaterek i bohaterów oraz wszechobecna nadzieja, że u nas też może być inaczej.

Da się odczuć zniesmaczenie autorki obecnymi realiami w Polsce i ogólną niechęć do instytucji kościoła. W reportażach stronniczość, nawet głęboko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto by pomyślał, że meandry powstawania i udoskonalania produkcji półprzewodników mogą mieć tak pasjonującą historię. To wartki reportaż, starannie wyważony tematycznie i geopolitycznie. Zaczynamy od Doliny Krzemowej, ale po jakimś czasie przenosimy się do Azji i Europy. Nieco rozczarował mnie ostatni rozdział, "Tajwańska zagwoztka" o chińsko - amerykańskim prężeniu muskułów na Pacyfiku. Miałam wrażenie, że jest napisany pospiesznie a przecież to najgorętszy temat w świecie półprzewodników i potencjalny zapalnik do kolejnej wojny światowej, ważniejszy niż konflikt w Ukrainie.

Jedyny spory minus dotyczy opracowania polskiego. W tekście roi się od błędów , zupełnie jakby redakcja nie pokusiła się o porządną korektę.

Kto by pomyślał, że meandry powstawania i udoskonalania produkcji półprzewodników mogą mieć tak pasjonującą historię. To wartki reportaż, starannie wyważony tematycznie i geopolitycznie. Zaczynamy od Doliny Krzemowej, ale po jakimś czasie przenosimy się do Azji i Europy. Nieco rozczarował mnie ostatni rozdział, "Tajwańska zagwoztka" o chińsko - amerykańskim prężeniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy apetyt na lot na Marsa a tymczasem kosmos naszego mózgu pozostaje nadal w dużym stopniu tajemnicą. Geny czy środowisko, a może jedno i drugie powoduje schizofrenię? To pojedyncza choroba czy spektrum? Jaka kombinacja decyduje o tym, że sześciu synów z dwunastoroga dzieci Państwa Galvin zapadło na schizofrenię a reszta pozostała zdrowa? Do dziś nie wiadomo. Naukowcy co prawda złożyli kilka puzzli, ale pełnego obrazu nie skompletowali.

Przejmująca historia rodziny dotkniętej tragedią nieuleczalnej choroby. Opowieść o wyparciu, poświęceniu, harcie ducha, ucieczce i powrotach do przeszłości, gdzie każdy z członków rodziny zmaga się z własnym matrixem.

Rzetelnie i z uczuciem.

Mamy apetyt na lot na Marsa a tymczasem kosmos naszego mózgu pozostaje nadal w dużym stopniu tajemnicą. Geny czy środowisko, a może jedno i drugie powoduje schizofrenię? To pojedyncza choroba czy spektrum? Jaka kombinacja decyduje o tym, że sześciu synów z dwunastoroga dzieci Państwa Galvin zapadło na schizofrenię a reszta pozostała zdrowa? Do dziś nie wiadomo. Naukowcy co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Największymi potworami są ludzie. Zimny, gęsty thriller si-fi osadzony na wodach i wyspach Przejścia Północno-Zachodniego. Akcja toczy się dość wolno acz nieubłaganie, zupełnie jak losy bohaterów "Erebusa" i "Terroru", gdy lód Arktyki zatrzymuje ich w swoich objęciach. Wciągająca fabuła, momentami przygnębiająca bezsilnością i osamotnieniem. Czytałam na wdechu.

Największymi potworami są ludzie. Zimny, gęsty thriller si-fi osadzony na wodach i wyspach Przejścia Północno-Zachodniego. Akcja toczy się dość wolno acz nieubłaganie, zupełnie jak losy bohaterów "Erebusa" i "Terroru", gdy lód Arktyki zatrzymuje ich w swoich objęciach. Wciągająca fabuła, momentami przygnębiająca bezsilnością i osamotnieniem. Czytałam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ tak książka ma rozmach! Jakbym czytała "Filary Ziemi" Kena Folleta, przy czym jego postaci zrodziła wyobraźnia a bohaterki i bohaterowie "Kapelusza całego w czereśniach" żyli naprawdę. Fascynująca mozaika indywidualności: odważnych, bezczelnych, upartych, ukochanych. Praszczury i praszczurzyce Oriany, przedzierające się przez meandry burzliwych czasów. I tak, może czasem jej opowieść wpada na chwilowe mielizny, gdy autorka z pietyzmem wylicza nazwiska kilkudziesięciu żon mormońskiego świętego, ale przynajmmniej dostaję pełny kontekst wydarzeń i czuję jakość reporterskiej pracy. Dziś, w czasach para-reportażu, ślizgającego się po powierzchni, nikt już nie poświęca kilkudziesięciu lat na dogłębne badania, dlatego zachłannie czytam takie właśnie perełki.

Ależ tak książka ma rozmach! Jakbym czytała "Filary Ziemi" Kena Folleta, przy czym jego postaci zrodziła wyobraźnia a bohaterki i bohaterowie "Kapelusza całego w czereśniach" żyli naprawdę. Fascynująca mozaika indywidualności: odważnych, bezczelnych, upartych, ukochanych. Praszczury i praszczurzyce Oriany, przedzierające się przez meandry burzliwych czasów. I tak, może...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Iran - to była dwudziesta siódma rewolucja, jaką widziałem w Trzecim Świecie. W dymie i w huku zmieniali się władcy, upadały rządy, na fotelach zasiadali nowi ludzie. Ale jedno było niezmienne, niezniszczalne, boję się powiedzieć - wieczne: bezradność. Jakże mi te siedziby komitetów irańskich przypominały to, co widziałem w Boliwii i w Mozambiku, w Sudanie i w Beninie. Co robić? A ty wiesz, co robić? Ja? Nie wiem. A ty może wiesz? Ja? Poszedłbym na całość. Ale jak? Jak pójść na całość? Tak, to jest problem."

Fascynująca to książka i niech nikogo nie zmyli jej nikczemna objętość. W "Szachinszachu" Kapuściński realizuje się poetycko acz gęsto. Czasem jedną stronę studiowałam przez dłuższą chwilę. Tu też pojawiła się pewna kwestia, którą dobrze diagnozuje Helena Zaworska z swoim posłowiu "Herodot w dżinsach?".

Otóż, Kapuściński wrzuca nas między Irańczyków. Oglądamy rządy i upadek szacha z ich perspektywy, zupełnie inaczej niż w "Cesarzu". Irańczycy to niesamowity, straumatyzowany naród zraniony psychicznie okrucieństwem najeźdźców lub własnych zwierzchników, pielęgnujący swoje irańskie "cierpimy za miliony". Naród - feniks, który powstanie spod najcięższego jażma, ale nie wie, co dalej zrobić z owocem swoich powstań. W rezultacie tkwi w potwornym kołowrotku powracających tyranii i rewolucji. Kapuściński pokazuje nam, jak tworzy się i spada lawina zmian, ale dlaczego po czasie powraca status quo dyktatury? Tego rozdziału "nie ma".

To jest wartościowa relacja, która byłaby unikatem, gdyby Kapuściński dopisał "brakujący" rozdział. Rozumiem jednak, że mógł mieć dosyć oglądania krwawych i doniosłych momentów, które w efekcie nie doprowadziły do trwałego rozwoju cywilizacyjnego Iranu.

Mimo wszystko "Szachinszach" jest wybornym non-fiction w formie pamiętnika z wieloma cytatami godnymi dogłębnej refleksji. Jestem oczarowana Irańczykami i zdruzgotana ich losem.

"Iran - to była dwudziesta siódma rewolucja, jaką widziałem w Trzecim Świecie. W dymie i w huku zmieniali się władcy, upadały rządy, na fotelach zasiadali nowi ludzie. Ale jedno było niezmienne, niezniszczalne, boję się powiedzieć - wieczne: bezradność. Jakże mi te siedziby komitetów irańskich przypominały to, co widziałem w Boliwii i w Mozambiku, w Sudanie i w Beninie. Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cenna analiza autorki, "wyjaśniająca" Rosjan.

Pierwszą część nazwałabym reporterskim haiku. Ot, spostrzeżenia na temat codziennego życia, wstęp do rosyjskiej inności, dziwności, niemożliwości. Warto na spokojnie przejść przez ten etap, ponieważ dwa kolejne rozdziały to serce reportażu a tematy ciężkie niczym ołów.

Co to znaczy zostać więźniem w Rosji?

Co to znaczy być Czeczenem w Rosji?

I nie tylko Czeczenem a każdym dumnym i mądrym narodem, który chce autonomii. Rosyjska tyrania nigdy nie odpuszcza, próby wybicia się na niezależność zawsze kończą się krwawo.

Czeczeni nie byli terrorystami, zostali nimi w rosyjskiej propagandzie bo tak się kalkulowało Putinowi i, podobnym mu, ludzkim odpadom. Jako że mają geograficznego "pecha" być daleko od Europy Zachodniej, pośród mniej lub bardziej "egzotycznych" stanów byłego ZSRR, mało kto się interesuje ich losem. Tym bardziej świadectwa Krystyny Kurczab - Redlich są arcyważne.

Nie jest to łatwa lektura, ale bardzo potrzebna, szczególnie dziś, gdy Ukraina ostatecznie urywa się z rosyjskiego postronka. Czeczeńskich Buczy, czasem bardziej "wyrafinowanych", jeśli można w ogóle tak nazwać rosyjskie bestialstwo, były tysiące.

Temat na dziesiątkę, odwaga na jedenastkę. Odjęłam gwiazdki za lekko chaotyczny początek i warsztat, który, w mojej ocenie, w czasie "Pandrioszki" dopiero dojrzewał do doskonałości, zaprezentowanej w "Wowie, Wołodii, Wladimirze".

Cenna analiza autorki, "wyjaśniająca" Rosjan.

Pierwszą część nazwałabym reporterskim haiku. Ot, spostrzeżenia na temat codziennego życia, wstęp do rosyjskiej inności, dziwności, niemożliwości. Warto na spokojnie przejść przez ten etap, ponieważ dwa kolejne rozdziały to serce reportażu a tematy ciężkie niczym ołów.

Co to znaczy zostać więźniem w Rosji?

Co to znaczy być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny arcyważny temat, dogłębna i odważna analiza pisarki. Za prawdę na kartach tej książki na początku lat 90. ciągano ją po sądach. Swietłana Aleksijewicz, jak nikt inny, potrafi "wyjaśnić" skomplikowaną "rosyjską duszę" wraz z jej ambicjami, namiętnościami i oddaniem dla ojczyzny.

Afganistan "skończył się", gdy zdesperowane matki zaczęły głośno domagać się powrotu swoich synów z nikomu niepotrzebnej wojny, za którą świat potępił ZSRR.

Dziś Putin także zaczął rozmawiać z matkami żołnierzy walczących w Ukrainie. Historia lubi się powtarzać i to jest kolejna "wielkość" Świetłany Aleksijewicz. Jej reportaże, choć nawiązujące do przeszłości, są uniwersalne i ponadczasowe.

Czapki z głów.

Kolejny arcyważny temat, dogłębna i odważna analiza pisarki. Za prawdę na kartach tej książki na początku lat 90. ciągano ją po sądach. Swietłana Aleksijewicz, jak nikt inny, potrafi "wyjaśnić" skomplikowaną "rosyjską duszę" wraz z jej ambicjami, namiętnościami i oddaniem dla ojczyzny.

Afganistan "skończył się", gdy zdesperowane matki zaczęły głośno domagać się powrotu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Korea Północna to kraj zagadka, wiemy o niej tylko tyle, ile chcą lub mogą powiedzieć nam jej mieszkańcy, którzy zbiegli do wolnego świata. Ich historie są absolutnie przerażające. Niewyobrażalna indoktrynacja, inwigilacja, głód ...

Czasami bałam się przerzucać kolejne kartki, ponieważ to co czytałam było już wystarczająco bolesne a wiedziałam, że prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej. Gdy w którymś momencie stwierdziłam, że w sytuacji wielkiego głodu usprawiedliwiam kanibalizm wstrząśnięta odłożyłam na jakiś czas czytanie.

Kolejny rzetelny i arcyważny reportaż o brutalnej rzeczywistości, która wyżera Koreańczyków jak rak, powoduje wyrwę na dziesiątki lat. Po lekturze mam obawy, że nie da się już tego zasypać. Nawet jeśli kiedyś dojdzie do udanego przewrotu, uzdrowienie całego narodu może być niewykonalne.

Zarwane noce, morze refleksji.
Już nigdy nie będę narzekać na cokolwiek w moim życiu.

Korea Północna to kraj zagadka, wiemy o niej tylko tyle, ile chcą lub mogą powiedzieć nam jej mieszkańcy, którzy zbiegli do wolnego świata. Ich historie są absolutnie przerażające. Niewyobrażalna indoktrynacja, inwigilacja, głód ...

Czasami bałam się przerzucać kolejne kartki, ponieważ to co czytałam było już wystarczająco bolesne a wiedziałam, że prawdopodobnie będzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historie mieszkańców małej mieściny hen na północy Grenlandii, w skrajnie niegościnnym środowisku. Zanikające ludy i tradycje, dość obce nawet dla reszty populacji Grenlandii, bezkompromisowe w swej codzienności, traktujące psy tak a nie inaczej z ważnych względów, żywiące się tak a nie inaczej, zmagające z własnymi demonami ...

Zasygnalizowane ciekawe problemy i historie, w których zabrakło mi wnikliwszego oka. Potencjał jest ogromny, ale obawiam się, że jedna podróż to za mało, by objąć bohaterów dogłębną uwagą. W ostateczności dostałam sporo imion, pocztówki ze współczesnego życia tamże i czasem niebanalne podsumowania, jak np. to o Japończyku.

Mało mi zostało, mimo iż czytałam z uwagą. Dziwne uczucie.
Darzę ogromnym szacunkiem za podróż. Przebywanie tam musiało być nie lada wysiłkiem fizycznym i psychicznym.

Historie mieszkańców małej mieściny hen na północy Grenlandii, w skrajnie niegościnnym środowisku. Zanikające ludy i tradycje, dość obce nawet dla reszty populacji Grenlandii, bezkompromisowe w swej codzienności, traktujące psy tak a nie inaczej z ważnych względów, żywiące się tak a nie inaczej, zmagające z własnymi demonami ...

Zasygnalizowane ciekawe problemy i historie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Putin: bandyta, morderca, zbrodniarz, potwór. Sku***el. Nie są to słowa "na gorąco" i epitety na wyrost, wywołane mnóstwem emocji choć tych nie brakowało podczas lektury. Tyle tytułem wstępu.

Fascynujące w tej pozycji są co najmniej trzy rzeczy:

1) Fakt, że autorka jest świadkiem okrucieństw Putina i mimo to odważnie powraca do jądra zbrodni, ryzykując życie by dawać świadectwo prawdy.

2) Nie ukrywa swoich myśli. Komentuje oceniająco, ale w moim odczuciu każdy empatyczny i inteligentny człowiek przyzna jej rację.

3) Zdecydowała się wpleść wątki psychologiczne, mimo iż nie ma wykształcenia kierunkowego. Przytoczone opinie i cytaty znanych ekspertów są momentami zaskakujące, rzucają nowe światło na zachowania Putina, jego fenomenalne zdolności manipulacyjne, wyczucie czasu, kpiarstwo, niewiarygodny cynizm. Teraz mam chęć poszukać książki o czynnikach kształtujących umysły tyranów.

Jednak najbardziej jestem wdzięczna autorce za "odczarowanie" Czeczeni. W czasach wojen czeczeńskich częściowo uległam propagandzie rosyjskiej, wierząc w brodatych terrorystów a tak naprawdę geneza pierwszej napaści Rosji na Czeczenię jest ściśle powiązana z zagrywkami na szczycie Kremla. Natomiast nasz "bohater", najpierw jako dyrektor KGB a potem jako prezydent, odpowiada za intrygi i stworzenie systemowego aparatu represji głównie wobec cywili.

Wreszcie poraża mnie dedykacja książki i historie stojące za wymienionymi nazwiskami oraz ostatni rozdział, który nazwę "wyliczanką" i zamilknę by nie spoilerować.

Współczuję Czeczeni, Syrii i Ukrainie. Putin = Hitler, nie ma tu przesady.

W epilogu dodam, iż Krystyna Kurczab-Redlich jest też doskonałą dyskutantką. Polecam jej wywiady na youtube. Obecnie jest ich sporo w internecie w związku z wojną u naszego sąsiada. W załączonej poniżej rozmowie prowadzący wyraża zdziwienie i radość, że autorka po napisaniu tej książki jeszcze żyje. Według Pani Krystyny czynnikiem "łagodzącym" napięcie jest dotychczasowa niechęć Zachodu do jej publikacji i brak tłumaczeń chociażby na angielski. Wygląda na to, że zaślepienie Zachodu i bezlitosny prymat biznesu nad ludzkim życiem i prawdą w przypadku autorki okazał się zbawienny.

Putin: bandyta, morderca, zbrodniarz, potwór. Sku***el. Nie są to słowa "na gorąco" i epitety na wyrost, wywołane mnóstwem emocji choć tych nie brakowało podczas lektury. Tyle tytułem wstępu.

Fascynujące w tej pozycji są co najmniej trzy rzeczy:

1) Fakt, że autorka jest świadkiem okrucieństw Putina i mimo to odważnie powraca do jądra zbrodni, ryzykując życie by dawać...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Kocham platonicznie Swietłanę Aleksijewicz. Jej przenikliwość, oddanie wobec tematu i umiejętność słuchania za każdym razem mnie urzeka i powala. O zmyśle obserwacji i etosie reporterskim nawet nie wspomnę. "Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka" to nie jest "tylko reportaż", to głęboki rys psychologiczny "homo soviecticus" i obrazowy opis katastrofalnej transformacji w Rosji. Dziś lepiej rozumiem, albo dokładniej, potrafię poczuć zaskakującą i często beznadziejną atmosferę nowej rzeczywistości, która zastała Rosjan po upadku ZSRR. Nie dziwię się także, dlaczego koncept kapitalizmu ostatecznie został przez nich odrzucony.

"Czasy secondhand" to także książka o Polsce. Mamy bardzo wiele wspólnego choć jest kilka istotnych różnic między naszymi narodami (celowo nie używam określenia "społeczeństwo"). Tak sobie czasem myślę, że nasza butność, impregnowanie na "wciskanie kitu o zgniłym zachodzie" i emigracja milionów współobywateli, szczególnie do USA, pozwoliły Polakom nie dać się do końca omamić propagandą i ostatecznie wyzwolić spod "radzieckiej przyjaźni". Nie ma się jednak co oszukiwać, każde państwo z byłego bloku sowieckiego ma całe pokolenia, wręcz zdewastowane psychicznie i narodowa trauma nie skończy się wraz z ich śmiercią. Będziemy jeszcze długo i wytrwale leczyć kolejnych ludzi z sowieckości.

Diament reportażu, powoduje opad rąk. Czytać wolno i oddychać.

Kocham platonicznie Swietłanę Aleksijewicz. Jej przenikliwość, oddanie wobec tematu i umiejętność słuchania za każdym razem mnie urzeka i powala. O zmyśle obserwacji i etosie reporterskim nawet nie wspomnę. "Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka" to nie jest "tylko reportaż", to głęboki rys psychologiczny "homo soviecticus" i obrazowy opis katastrofalnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klara. Android. Czuła obserwatorka.

Gdyby wyposażyć choć połowę ludzkości we wrażliwość, wnikliwość i umiejętności komunikacyjne naszej bohaterki to, jako cywilizacja, bylibyśmy dziś prawdopodobnie na zupełnie innym poziomie poznania siebie i świata. Można dostrzec mnóstwo emocji stojąc jedynie w witrynie sklepowej, wystarczy ciekawość i empatia.

Cieszy mnie, że w świecie książki i filmu coraz częściej sztuczna inteligencja nie jest naszym wrogiem (vide, skądinąd znakomite, "Terminator" czy "Matrix"), nie jest także zaledwie usłużna lub pożyteczna. Może, w sposób urzekający, uzyskać podmiotowość i nam partnerować.

Pytanie tylko, czy jesteśmy na nią gotowi? Czy potrafimy odwzajemniać pozytywne zachowania, czy chcemy uczyć się od sztucznej inteligencji?

Nowa powieść Kazuo Ishigury to ciekawa perspektywa równoległego świata bliskiej przyszłości, z klasą i bohaterami, na których mi zależało. Szkoda, że autor, wg. mnie, zbyt wcześnie rozwiązał ich wątki. Ta książka mogłaby dostarczyć o wiele więcej powodów do przemyśleń.

Ps. Momentami miałam bezpośrednie skojarzenia z filmem "Gattaca". Polecam.

Klara. Android. Czuła obserwatorka.

Gdyby wyposażyć choć połowę ludzkości we wrażliwość, wnikliwość i umiejętności komunikacyjne naszej bohaterki to, jako cywilizacja, bylibyśmy dziś prawdopodobnie na zupełnie innym poziomie poznania siebie i świata. Można dostrzec mnóstwo emocji stojąc jedynie w witrynie sklepowej, wystarczy ciekawość i empatia.

Cieszy mnie, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Żeby rozwiązać zagadnienie przyszłości, musimy ocalić przeszłość. Proponuję zatem przyjąć prostą zasadę: kiedy ścinamy drzewo, to, co z niego uzyskamy, powinno być niemniej cudowne od tego, co ścięliśmy".

Dziękuję - dycha.

Dodatkowe gwiazdki za tytuł, doskonałe tłumaczenie i oprawę.

Ps. A co gdyby przyjąć do świadomości, że człowiek nie jest najdoskonalszym cudem natury, że istnieją byty, których kolektywna świadomość wyewoluowała na długo przed nami. Drzewa przesyłają sobie wiadomości w powietrzu i przez system korzeni, troszczą się o siebie, szczególnie seniorzy o młodsze pokolenia, wymieniają się niezbędnymi do życia suplementami, potrafią razem bronić się przed szkodnikami. Jedyne, co odróżnia je od nas to fakt, że nie wykształciły mowy i nie krzyczą, gdy wycinamy w pień całe połacie lasów.

Ps2. Polecam dokument "inteligencja drzew". Wraz z "Listowieścią" stworzy idealny dwupak.

"Żeby rozwiązać zagadnienie przyszłości, musimy ocalić przeszłość. Proponuję zatem przyjąć prostą zasadę: kiedy ścinamy drzewo, to, co z niego uzyskamy, powinno być niemniej cudowne od tego, co ścięliśmy".

Dziękuję - dycha.

Dodatkowe gwiazdki za tytuł, doskonałe tłumaczenie i oprawę.

Ps. A co gdyby przyjąć do świadomości, że człowiek nie jest najdoskonalszym cudem...

więcej Pokaż mimo to