Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

W tej historii poznacie szarmanckiego i sprytnego złodziejaszka, dla którego od honoru ważniejsza jest tylko rodzina. Zadziorny chłopak zupełnie nie pasuje do sielskiego, spokojnego miasteczka. Skoro już się tu zjawił, musi mieć ważną misję do wypełnienia. Nie spodziewa się, że w zostawionej przed laty Gołdapi czeka na niego więcej niż jedno poważne wyzwanie.
Lina to nieco roztrzepana, pełna ciepła dziewczyna, która każdego dnia próbuje okiełznać chaos wkradający się w jej życie. Niechętnie przyznaje, że wciąż nosi w sercu ślad namiętnej miłości, po której zostało jej więcej niż wyłącznie wspomnienia…
Gdy po długiej nieobecności, nieprzewidywalny i zabójczo przystojny Włoch znów staje w drzwiach Liny, dziewczyna czuje, że czekają ją kłopoty. Co się stanie, kiedy jej największa tajemnica ujrzy światło dzienne? Czy ich ogniste charaktery da się pogodzić, a stracona miłość będzie miała szansę rozkwitnąć na nowo?
Przygodę z twórczością Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zaczęłam od serii #BezlitosnaSiła z polecenia DNWalst, gdzie poznałam czarujących fighterów MMA, którzy oczarowali mnie na tyle, aby sięgnąć po inne pozycje tej autorki. I oczywiście standardowo musiałam zacząć od końca serii... Na moje szczęście znajomość poprzednich części nie była konieczna. Styl autorki polubiłam już w chwili, gdy zaczęłam czytać „Kastora” i nie zmieniło się to, gdy skończyłam czytać „Śniadanie z Arsenem". Niemal od początku towarzyszył mi dobry humor, którego w książce było pełno i dzięki któremu uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały dzień. Zaintrygowało mnie to, jak wiele narodowości zostało ukazane w tej historii. Chris to także Krzysiek. Jego ojciec jest Włochem, a matka była Polką, jednak włoska krew przeważyła szalę i to tam mężczyzna miał swój prawdziwy dom. Natomiast Lina jest piękną Litwinką, która osiadła w Polsce wraz z jedynym bratem. Miejscem akcji jest Polska i to tam zaczęła się historia miłosna tej dwójki pięć lat wcześniej. I to tam ich drogi rozeszły się bez słowa wyjaśnienia. Fabuła nie jest skomplikowana, bardzo łatwo można się w niej połapać i zrozumieć, na czym się opiera. A są to kolejno miłość, strata, tęsknota, strach i tajemnice. Bohaterowie intrygowali. Byli niezwykle charyzmatyczni i nie dało się ich nie polubić. W szczególności dwóch uroczych pań, które dodały całej tej historii ogromnego uroku. Jednak wisienką na torcie przyjaźni Natalii i Elizy była Lina. Przysięgam — takich czterech, jak ich trzy, to nie znajdziecie. W niektórych momentach zaczęłam nieco współczuć ich mężczyznom, gdyż mieli z nimi niezły rozgardiasz, jednak oni sami nie narzekali z miłości do nich, więc i ja nie zamierzałam. Więzy rodzinne były w ich życiu czymś niepodważalnym i najważniejszym, co bardzo mi imponowało. Małym minusem jest to, że w tej książce nie znajdziecie zwrotów akcji i czegoś, co Was zaskoczy, jak i to, że jak dla mnie powrót po pięciu latach rozłąki został nieco zbagatelizowany i bohaterowie dość szybko przeszli nad tym do porządku dziennego. Jednak pomimo tego, ta historia ogromnie mi się spodobała i gorąco Wam ją polecam! Za jakiś czas z pewnością sięgnę po poprzednie części tej serii, bo zdecydowanie warto!

W tej historii poznacie szarmanckiego i sprytnego złodziejaszka, dla którego od honoru ważniejsza jest tylko rodzina. Zadziorny chłopak zupełnie nie pasuje do sielskiego, spokojnego miasteczka. Skoro już się tu zjawił, musi mieć ważną misję do wypełnienia. Nie spodziewa się, że w zostawionej przed laty Gołdapi czeka na niego więcej niż jedno poważne wyzwanie.
Lina to nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tutaj się działo. Kto czytał pierwszą część, to wie, co zrobiła Blair, jednak dla tych, którzy nie znają jeszcze tej historii postaram się nie spoilerować za bardzo. Fabuła w tej części jest dynamiczna. Dzieje się nieco więcej niż w „Zapach pokusy". Massimiliano powoli zaczyna składać wszystkie puzzle w jedną całość, jednak do złożenia pełnego obrazka będzie potrzebował Blair. Tutaj zaczynają się dla niego schody, ponieważ ciężko podejmować mu decyzje, gdy znajduje się pomiędzy młotem a kowadłem. Zasady to jedno, a uczucia drugie. Jedno jest pewne — jego postać niewiele się zmieniła. Pozostał tym siejącym dookoła respekt mężczyzną, z którym nie warto zadzierać, jednocześnie przy Blair sprawiał wrażenie normalnego faceta. Plusem jest to, że obie te rzeczy się ze sobą nie gryzły, jak to bywa w wielu książkach. Wiecie, z jednej strony groźny mafioso, a z drugiej zakochany chłopiec, który zapomina o bożym świecie, gdy ukochana jest obok. Tutaj tego nie ma. Wszystko się ze sobą ładnie połączyło i stworzyło twardego gościa z sercem. Tymczasem Blair wiele przeszła. Strach, niepewność i złość to nieodłączni towarzysze w jej podróży przez tę historię. Jedno kłamstwo pociągnęło za sobą kolejne, przez co nie dostała szansy na przedstawienie swojej wersji wydarzeń. Odniosłam wrażenie, iż dojrzała po tych wszystkich zdarzeniach. Miała większe pojęcie o tym, jak naprawdę wygląda świat Massimiliano i jakie panują w nim zasady. Pokazała jednak, że nie jest jej to straszne i że zasługuje na to, aby godnie stać u boku Massimo. Ich relacja była pod wielkim znakiem zapytania i tylko od dziewczyny zależało, czy wybaczy krzywdę, jakiej doznała. To w tej części wychodzi prawda o romansie Vincenza z Carlą, a sposób, w jaki się to wydało, nieszczególnie mnie zadowolił, czy zrobił wrażenie. Ot, krótka pogawędka. Przejdźmy do źródła całej tej historii, czyli do Vincenza. Po stracie ukochanej, przyjaciela i swojej pozycji w szeregach stał się groźniejszy, niż był wcześniej, a także nieobliczalny. Kierowała nim żądza zemsty i nie zamierzał odpuścić. W pewnym momencie zrobiło mi się go żal. Tutaj muszę pochwalić autorkę za mały progres, ponieważ w tej części zaserwowała więcej niewiadomych dla czytelnika, a także sprawiła, że książka trzymała nieco w napięciu. Romans mafijny, który na pewno zadowoli nie jednego fana tego gatunku. Polecam!

Tutaj się działo. Kto czytał pierwszą część, to wie, co zrobiła Blair, jednak dla tych, którzy nie znają jeszcze tej historii postaram się nie spoilerować za bardzo. Fabuła w tej części jest dynamiczna. Dzieje się nieco więcej niż w „Zapach pokusy". Massimiliano powoli zaczyna składać wszystkie puzzle w jedną całość, jednak do złożenia pełnego obrazka będzie potrzebował...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zapach pokusy” z cyklu #WSidłachZmysłów

Jak można wywnioskować po opisie, fabuła jest wciągająca i pełna zawrotnej akcji, więc w tym przypadku nie można narzekać na braki którejś z tych rzeczy. Spotykamy się w niej z narracją prowadzoną na zmianę przez kilkoro bohaterów, dzięki czemu znamy punkt widzenia każdego z nich i szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, czy to dobrze, czy jednak nie. Z jednej strony jestem ciekawska i chcę znać każdy z nich, a z drugiej chciałabym móc odkrywać tajemnice, snuć domysły i mieć jakiś element zaskoczenia. Co by nie było i tak było ciekawie.
Przejdę do bohaterów. Postać Blair była intrygująca. Miała charakterek i przysłowiowe jaja. Nieświadomie ściągnęła na siebie niebezpieczeństwo, lecz pomimo strachu, zachowała zdrowy rozsądek i zimną krew, a także z uniesioną głową wkroczyła w mafijny świat. Tymczasem Massimiliano był klasycznym przykładem groźnego gangstera. Choć muszę przyznać, że troszkę się wyróżniał. Głównie tym, iż nie był tak bardzo zadufanym w sobie panem i władcą i rozumiał, że Blair nie należy do ich świata i nie może nad nią panować i postępować tak, jak z osobami ze swojego świata. Może dlatego pozwolił, aby wywróciła jego życie do góry nogami. Otworzyła mu także oczy na wiele spraw, o jakich nie miał pojęcia. Polubiłam go. Przyczepię się do postaci Vincenzo Coletti. Na początku budził respekt swoją postawą groźnego i tajemniczego mężczyzny, jednak później zmieniłam o nim zdanie. Gdy przyszedł czas wykonania egzekucji Blair, zaczął bezsensownie nawijać, kim to nie jest, jakie problemy mu sprawiła, jakby koniecznie szukał towarzystwa do ploteczek. Wydawało mi się to błahe i słabe z racji tego, że praktycznie na starcie wszystko zostaje wyłożone na tacę. Konsekwencją tego jest to, iż książka nie trzymała w napięciu i nie miała w zanadrzu żadnych asów, którymi mogłaby mnie zaskoczyć. W napięciu czekałam tylko na to, kiedy Massimiliano się o wszystkim dowie. Co nie znaczy, że ta historia mi się nie podobała. Spędziłam z nią naprawdę miły czas i z ekscytacją sięgnęłam po drugą część. Wątek zdrady przez najbliższego przyjaciela i jednocześnie prawą rękę z narzeczoną dona, okazał się czymś świeżym, z czym jeszcze nie miałam do czynienia, za co ogromny plus. Całość oceniam pozytywnie. Gorąco polecam!

"Zapach pokusy” z cyklu #WSidłachZmysłów

Jak można wywnioskować po opisie, fabuła jest wciągająca i pełna zawrotnej akcji, więc w tym przypadku nie można narzekać na braki którejś z tych rzeczy. Spotykamy się w niej z narracją prowadzoną na zmianę przez kilkoro bohaterów, dzięki czemu znamy punkt widzenia każdego z nich i szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, czy to dobrze,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poznajemy historię dwójki złamanych ludzi. Max jest byłym żołnierzem, który podczas ostatniej misji stracił najlepszego przyjaciela i przeżył ogromną traumę. Po tym zdarzeniu przeprowadził się do Lewes, gdzie pragnął rozpocząć nowe, spokojne życie, z dala od gwaru miasta. Zespół stresu pourazowego sprawił, iż rozstał się ze swoją narzeczoną, jednak zachował przyjacielskie relacje z nią, a także zbudował nowe przyjaźnie w Lewes, gdzie nie ma osoby, która by go nie kochała. W jego codzienność wkrada się Alex — nowa sąsiadka z obłędnie długimi nogami i talentem kulinarnym. Kobieta tak samo jak on, przeniosła się do Lewes w poszukiwaniu spokoju, jednak ciekawski i niezwykle rozgadany Max koniecznie chciał zaprzyjaźnić się z nowo przybyłą mieszkanką. Choć na początku Alex stawiała opór nowej znajomości, to jednak urok mężczyzny sprawił, iż zawarli układ nie do odrzucenia — Max wyremontuje jej dom, w zamian ona będzie mu gotować i dotrzymywać towarzystwa. Mężczyzna koniecznie chciał dowiedzieć się, jaki był powód ucieczki Alex z Londynu, gdzie prowadziła znane wydawnictwo literatury kobiecej, a także życie jak z bajki. Choć nie byli w swoim typie, to jednak z czasem coś zaczęło ich do siebie ciągnąć, a zdanie sobie z tego sprawy było tylko kwestią czasu.

„Stay with me. Dla ciebie wszystko” to spokojna i dojrzała historia z wątkiem opowiadającym o stracie, traumach i niespełnionej miłości. Wszystko toczy się spokojnym i miarowym tempem, nie pędzi i nie ciągnie się ślamazarnie, a karty są odkrywane stopniowo. Autorka ma lekki i przyjemny styl. Dało się poczuć chemię pomiędzy bohaterami, którzy swoją drogą byli wykreowani w dość przyjemny i naturalny sposób. Oboje byli dla siebie wsparciem i dawali poczucie stabilności. Całość niesie pozytywny przekaz, że człowiek jest w stanie odbudować siebie i swoje życie od nowa, gdy znajdzie się kogoś, kto będzie dla niego ogromnym wsparciem. Myślę, że mogę Wam polecić tę pozycję, szczególnie fanom romansów, jednak szczerze przyznam, iż mi ta historia nie podeszła. Brakowało mi jakiegoś ciekawego zwrotu akcji, zawiłej i wciągającej historii, która przyciągnęłaby moją uwagę na dłużej i sprawiła, że nie czytam jej jakby za karę. Nie wzbudziła we mnie też żadnych emocji. Dla mnie ta książka jest tylko w porządku. Uważam, że research autorki na temat PTSD jest mocno niedopracowany, co mocno odbiło się na moim postrzeganiu głównego bohatera i jego życiu. Natomiast w przypadku Alex, choć naprawdę rozumiem, przez co przeszła i jak wiele nerwów i zdrowia ją to kosztowało, to jednak było to zbyt rozdmuchane. Momentami odnosiłam wrażenie, iż w kółko czytam o tym samym. Wiele wątków było zbędnych i tak naprawdę pełniły tylko rolę w podbiciu ilości stron, podobnie było z dialogami. Choć główne tematy faktycznie nie były zbyt łatwe, to jednak takie krążenie wokół nich było męczące. To dopiero debiut autorki, więc ufam, że kolejne książki, jakie wyjdą spod pióra tej autorki, będą dużo ciekawsze.

Poznajemy historię dwójki złamanych ludzi. Max jest byłym żołnierzem, który podczas ostatniej misji stracił najlepszego przyjaciela i przeżył ogromną traumę. Po tym zdarzeniu przeprowadził się do Lewes, gdzie pragnął rozpocząć nowe, spokojne życie, z dala od gwaru miasta. Zespół stresu pourazowego sprawił, iż rozstał się ze swoją narzeczoną, jednak zachował przyjacielskie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tylko na chwilę" #NiePoDrodze
Życie dziewiętnastoletniej Lauren Sanders kończy się w chwili, w której giną jej rodzice, a ona całkiem przez przypadek staje się posiadaczką pendrive'a swojego ojca, który był znanym senatorem. Na urządzeniu znajdują się wszystkie brudy i dowody obciążające wielu polityków oraz kilkanaście wpływowych rodzin. Z tego powodu Lauren grozi niebezpieczeństwo, lecz dzięki pomocy przyjaciela rodziny, dziewczyna rozpoczyna nowe życie z dala od Stanów Zjednoczonych, jednak poprzysięgła sobie, iż wróci do ojczyzny i dowie się, czy śmierć jej rodziców naprawdę była tylko wypadkiem. Warunek Samuela Bakera był jeden — nie może wrócić wcześniej niż za dziesięć lat. Czas zleciał szybko i Lauren, a raczej Finley wraca do Stanów, jednak nie do rodzinnego Waszyngtonu, a do Floryda, gdzie zatrudnia się w jednym z plażowych klubów jako menadżerka. To tam poznaje przystojnego i tajemniczego Logana Scotta, który zaczyna wzbudzać w niej uczucia, od jakich stroniła od dziesięciu lat. Przez skrywane od lat sekrety oboje nie mogą i nie chcą się angażować w żaden poważny związek, jednak wiszące w powietrzu pożądanie sprawia, iż decydują się na wakacyjny romans bez zobowiązań. Ten jednak nie trwa długo, gdyż wizyta rodziców Logana przypomina mu, że zobowiązał się poślubić kobietę, którą dla niego wybrali, a on nie ma innego wyjścia, jak tylko ten obowiązek spełnić. Czy poddanie się tymczasowej rozkoszy było dobrym pomysłem? Czy Lauren i Logan zdejmą swoje maski i odkryją przed sobą wszystkie tajemnice? Jaki finał czeka tę dwójkę?
"Tylko na chwilę" to lekka, niebanalna i przyjemna historia, z którą niewątpliwie można miło spędzić czas. Znajdziemy w niej tajemnice wagi państwowej, sporą dawkę humoru oraz romans, który nie ma racji bytu. Polubiłam głównych bohaterów, są barwni i dobrze wykreowani. Lauren à la Finley to zdeterminowana i naprawdę silna kobieta. Spotkała ją tragedia, jaką była śmierć ukochanych rodziców, a następnie została zmuszona do opuszczenia ojczyzny na długie lata i zmiany wizerunku. Pomimo to, starała się wieść z pozoru normalne życie z nadzieją, iż kiedyś odzyska, choć namiastkę starego. Jest charakterna, ale jak się z czasem okazuje również uczuciowa. Postać Logana zaskoczyła mnie tym, iż nie był typowym bohaterem, który za żadne skarby świata nie chce okazać uczuć. Troszczył się o Finley, nie ukrywał, że mu na niej zależy. W ich relacji nie brakowało emocji i pikanterii i pomimo faktu, że miała datę ważności, nie zabrakło także przywiązania. Całość oceniam pozytywnie, choć muszę przyznać, że po debiutanckiej powieści autorki spodziewałam się nieco więcej. Ta pozycja jednak nieco mnie rozczarowała. Pomimo licznych plusów nie wzbudziła we mnie jakichś większych emocji. Czytało się ją szybko i przyjemnie, jednak nie skupiła na sobie mojej większej uwagi. Brakowało w niej nieco napięcia i tajemnic, nie takich pomiędzy samymi bohaterami, bo tych było pod dostatkiem, ale chodzi mi o takie pomiędzy bohaterami a czytelnikiem. Nie kręciło mnie to, iż mogę przewidzieć każdą następną sytuację. Jednak polecam tę historię już za sam pomysł na fabułę i niezwykle zmysłową okładkę. Ja osobiście jestem dość wybredna, więc uważam, że Wam przypadnie do gustu dużo bardziej.

"Tylko na chwilę" #NiePoDrodze
Życie dziewiętnastoletniej Lauren Sanders kończy się w chwili, w której giną jej rodzice, a ona całkiem przez przypadek staje się posiadaczką pendrive'a swojego ojca, który był znanym senatorem. Na urządzeniu znajdują się wszystkie brudy i dowody obciążające wielu polityków oraz kilkanaście wpływowych rodzin. Z tego powodu Lauren grozi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja toczy się wiele lat później i skupia się na losach Jaspera Tirony, czyli adoptowanego syna wcześniej wspomnianej pary. Jego dzieciństwo do pewnego momentu nie było usłane różami, jednak z pomocą Alicji życie małego Jaspera odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ma dach nad głową, kochających rodziców i siostrę, jednak pragnął też czegoś więcej. Chciał być taki, jak jego ojciec — okrutny i bezwzględny boss mafii, ale także głowa rodziny, którą zawsze stawia na pierwszym miejscu. Kostandin Tirona był dla syna inspiracją i wzorem do naśladowania, choć nigdy nie chciał, aby tak było. Pytanie tylko, czy ktoś, kto w głębi serca jest porządnym człowiekiem może stać się kimś takim jak Kostandin? Chyba że wydarzy się coś, co doprowadzi do tak drastycznej zmiany, jak na przykład utrata ukochanej kobiety. Jak na taki cios zareaguje Jesper Tirona? Czy mimo wszystko — a może właśnie dlatego — stanie się godnym następcą swojego ojca? Przekonajcie się sami!
Po raz kolejny dałam się porwać do brutalnego świata rodziny Tirona i po raz kolejny nie chciałam z niego wychodzić. Byłam niezwykle ciekawa, jakie przygody autorka zgotuje naszym bohaterom tym razem i nie mogę powiedzieć, że jestem zawiedziona. Fabuła intryguje już od pierwszych stron, a czas akcji przeskakuje pomiędzy teraźniejszością i przeszłością, więc postać Jaspera poznajemy bliżej z chwil, gdy jest jeszcze dzieckiem, a także dorosłym mężczyzną. W ten sposób poznajemy także źródło całej tej historii, gdzie rozpoczyna się walka o życie Amiyi Shalini — indyjskiej dziewczyny, której losy leżą w rękach jej ojca. Szczerze przyznam, iż nie miałam zbyt dużego pojęcia o kulturze indyjskiej i jej zasadach, jednak moja wiedza na ten temat nieco wzrosła po przeczytaniu tej książki. Bohaterowie po raz kolejny skradli moje serce i wywołali we mnie wiele emocji. Miło było zobaczyć co u Alicji i Kostandina „po tylu latach”. Z racji tego, że książka jest autorstwa Magdaleny Winnickiej, to nie mogło zabraknąć nieoczekiwanych zwrotów akcji i zakończenia wywołującego palpitacje serca. Miałam wiele różnych teorii dotyczących finału tej historii, jednak po raz kolejny okazało się, iż byłam bardzo daleko od prawdy. Polecam z całego serducha tym, którzy jeszcze nie znają tej historii!

Akcja toczy się wiele lat później i skupia się na losach Jaspera Tirony, czyli adoptowanego syna wcześniej wspomnianej pary. Jego dzieciństwo do pewnego momentu nie było usłane różami, jednak z pomocą Alicji życie małego Jaspera odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ma dach nad głową, kochających rodziców i siostrę, jednak pragnął też czegoś więcej. Chciał być taki, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przedpremierowa recenzja najnowszej książki Julii Brylewskiej pt. „Angry God” z cyklu #GodsOfLaw!
Ta historia zapowiada się równie cudowna, jak ta Hailey i Victora. Pochłonęłam tę książkę w niecałe sześć godzin i było mi cholernie mało. Zacznę może jednak od krótkiego opisu. Poznajemy młodą kobietę, świeżo upieczoną prawniczkę po studiach — Violet McMillan, która w hurtowych ilościach roznosi swoje CV po różnych kancelariach prawniczych z nadzieją, iż w końcu ktoś się odezwie. Aż pewnego dnia los, przypadek lub odrobina szczęścia sprawiają, iż Violet dostaje pracę w kancelarii jednego z najlepszych prawników w Nowym Jorku — Olivera Sanclair. Mężczyzna w oczach wielu ludzi urósł do rangi Boga — najlepszy w swoich fachu, tajemniczy i niedostępny dla zwykłych śmiertelników. Coś jednak sprawia, iż Oliver łamie jedną ze swoich zasad i zatrudnia w swojej kancelarii młodą i niedoświadczoną prawniczkę. Jednak nie zamierza ułatwiać jej życia. Pragnie udowodnić kobiecie, iż świat prawniczy to nie mrzonka i że ludzie obracający się w jego kręgu nie są bohaterami. Nie spodziewa się jednak, że brak wiary, jest najlepszą motywacją dla Violet, która nie poddaje się tak łatwo. Z czasem kobieta przekonuje się, że pod fasadą idealnego obrazu Olivera Sanclaira, jaki stworzyła w swojej głowie, kryje się wiele mroku, który być może powinna obejść szerokim łukiem. Jednak Violet McMillan nigdy nie robiła tego, co powinna...
Ja. Jestem. Zachwycona. Trylogia #Inferno wzbudziła we mnie niepohamowaną chęć na więcej twórczości Julii Brylewskiej, aż w końcu dostałam w swoje ręce „Angry God”, które zaspokoiło chyba wszystkie moje kubki czytelnicze, jakich potrzebowałam od dłuższego czasu. POWAŻNIE. Wiedziałam, że będzie to strzał w dziesiątkę i się nie pomyliłam. Przyznaję to z trudem, jednak na ten moment w mojej ocenie pierwsza część #GodsOfLow jest chyba nawet lepsza od #Inferno. Ale tak tylko o tyci tyci! Autorka po raz kolejny świetnie poprowadziła stworzoną przez siebie powieść w trzeciej osobie, nie ujawniając zbyt wielu szczegółów. Sprawnie poprowadziła każdy wątek i sprawiła, że zakochałam się w tej historii bezpowrotnie. Z małym zaskoczeniem odkryłam, jak wiele poczucia humoru wylewało się spomiędzy stron. Spodziewałam się raczej czegoś bardziej „poważnego”, jak w przypadku debiutanckiej trylogii autorki. Tymczasem uśmiech rzadko kiedy schodził mi z twarzy, a niekiedy nie potrafiłam się nawet powstrzymać od śmiechu. Zaimponował mi ogromny research na temat prawa, jaki musiała przygotować Julia na rzecz powieści. To nie jest pierwszy raz, kiedy widzę włożone serce i ciężką pracę w jej twórczościach, co ogromnie mi się podoba. Fabuła jest przesiąknięta emocjami, wciąga i intryguje już od pierwszych stron, to pewne. Przedstawia losy dwójki młodych ludzi, którzy pragnęli udowodnić światu, że są warci więcej, niż założyło społeczeństwo. Dążyli do obranego przez siebie celu i walczyli o to, na co zasługiwali. Autorka po raz kolejny stworzyła postacie silne, charakterne i tak bardzo rzeczywiste. Violet swoją niemal dziecięcą radością, ufnością i nadzieją na to, że świat nie jest jednak taki okrutny, jak mówią ludzie, rozpaliła w Oliverze płomyk, który zapewnił go, że pomimo braku przykładu i wzorca jest w stanie pokochać druga osobę. Oboje różnią się od siebie na każdy możliwy sposób, a mimo to, tak bardzo do siebie pasują. Iskry przeskakiwały pomiędzy nimi jak szalone, wdzierały się do serca i tliły w nim całą masę uczuć. Violet jest ambitna, pogodna, empatyczna, wyrozumiała i na swój sposób urocza. Nie dawała się stłamsić ojcu, nowemu pracodawcy i twardo stawiała na swoim. Wiedziała, czego pragnie i była zdeterminowana, aby po to sięgnąć. Zdumiewała mnie jej upartość i to, jak sprawnie pakowała się w kłopoty, po których i tak nie traciła swojej zawziętości. Sanclair natomiast jest facetem z zasadami. Nie znał słowa „przegrana” i nie tolerował słabości. Swoim opanowaniem, oziębłością i wyrafinowaniem niewątpliwie budził respekt wśród ludzi, a szczególnie wśród tych, którzy obracali się w jego kręgu. Wydawało się, że ma serce z kamienia, jednak jedna zadziorna kobieta sprawiła, że przez jego zbroję przedarło się trochę ciepłych uczuć. Zmiany w nim zachodziły stopniowo, niemal niezauważalnie, nienachalnie, za co ogromny plus. Z tą dwójką, jak i z pozostałymi bohaterami nie można się nudzić. Ta historia, podobnie, jak jej poprzedniczka nie obeszłaby się bez postaci drugoplanowych. Odegrali w życiu głównych bohaterów ogromną rolę. Ogromnie ich polubiłam i nie mogę doczekać się kontynuacji. Zakończenie wzbudziło we mnie żal i niedosyt, ale także wzruszenie. @booklover_52 napisała, że „Angry God” to książka, która rozpala zmysły i roztrzaskuje serca i ja się z nią bezapelacyjnie zgadzam. Julii Brylewskiej pragnę podziękować za kolejną wspaniałą książkę i niezwykle przyjemnie spędzony z nią czas. A Was zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Gwarantuję, że nie pożałujecie!

Przedpremierowa recenzja najnowszej książki Julii Brylewskiej pt. „Angry God” z cyklu #GodsOfLaw!
Ta historia zapowiada się równie cudowna, jak ta Hailey i Victora. Pochłonęłam tę książkę w niecałe sześć godzin i było mi cholernie mało. Zacznę może jednak od krótkiego opisu. Poznajemy młodą kobietę, świeżo upieczoną prawniczkę po studiach — Violet McMillan, która w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że jestem mocno zawiedziona. Fabuła mnie zaciekawiła. Wciągnęłam się w tę historię i z zapartym tchem wyczekiwałam jej finału, a przede wszystkim odpowiedzi na pytanie; czym to jest? No ale wróćmy do początku. Narracja tej opowieści jest prowadzona przez cztery osoby; Bognę, Huberta, Niko i Blachę.
Bogna dwadzieścia lat wcześniej straciła córkę, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach i słuch o niej zaginął. Od tamtego czasu jej życie nieco się posypało, jednak wiara w to, iż odnajdzie ukochaną córkę, podtrzymywała ją przy życiu i zdrowych zmysłach.
Hubert jest bezdomnym byłym wojskowym, który przez jedną niefortunną sytuację został wyrzucony z wojska. Z uwagi na przeszłość nie ma co liczyć na stałe zatrudnienie, więc gdy w mieście roznoszą się wieści, iż zaginął chłopiec, mężczyzna postanawia dorwać porywacza.
Niko to jedenastoletni dzieciak, którego sytuacja w domu rodzinnym nie jest zbyt ciekawa. Matka pijaczka nie zwraca na niego uwagi, za to ojciec nadrabia to za nich oboje, tyle że pięściami. Chłopiec szczerze nienawidzi ojca i pragnie, aby ten zniknął z jego życia. Posiada instynkt, a może dar, dzięki któremu wyczuwa nadchodzące zło. Poczuł je także w momencie, gdy jego najlepszy przyjaciel Igor został uprowadzony.
Zostaje jeszcze Blacha — psychopatyczny mężczyzna poniekąd bezimienny, który wiele lat spędził w ośrodku psychiatrycznym. Pewnego dnia udaje mu się uciec, a w głowie pojawia mu się wiele chorych fantazji, które będzie mógł wcielić w życie. Nie wie tylko, że jest wyłącznie narzędziem w czyichś rękach. Albo czegoś...
Co łączy tę czwórkę? Odpowiedź jest prosta; czarna furgonetka.
Mamy doczynienia z historią z kategorii #horror. Czy ja bym ją do takiej zaliczyła? Nie. Pojawia się wątek kryminalny i fantasy, mamy psychopatę, ale nic poza tym. Czytałam książki, które z łatwością mogłyby się wpasować w tę kategorię, ale nie ta. Jak już wspomniałam na początku, fabuła jest intrygująca i wciągająca niemal do samego końca. Tajemnicze zniknięcia dzieci i czarna jak noc furgonetka, która skrywa w sobie wiele mroku. Muszę przyznać, że autor świetnie poprowadził tę historię. Ma lekki i przyjemny styl, dość ciekawie wykreował każdą z postaci i stworzył poniekąd magiczny klimat. Książka jest pełna sekretów, których nie lada wyzwaniem jest ich odkrycie. Trzyma w napięciu do samego końca, aż w końcu puszcza i... zostawia z niczym. Naprawdę. Takiego niedosytu nie miałam nigdy wcześniej. Pełna niecierpliwości i głodna prawdy brnęłam do zakończenia, które było takie... nijakie. Nie dowiedziałam się tego, czego chciałam. Jak dla mnie niektóre wątki nie zostały wyjaśnione do końca. Nie jestem fanką otwartych zakończeń, a właśnie do takich mogę zaliczyć finał tej książki. Recenzja jest krótka, ponieważ ciężko jest napisać mi cokolwiek więcej, nie zdradzając przy tym fabuły. Dość długo też z nią zwlekałam przez trudność w ocenie, jednak ostatecznie daję takie mocne 5/10.

Przyznam szczerze, że jestem mocno zawiedziona. Fabuła mnie zaciekawiła. Wciągnęłam się w tę historię i z zapartym tchem wyczekiwałam jej finału, a przede wszystkim odpowiedzi na pytanie; czym to jest? No ale wróćmy do początku. Narracja tej opowieści jest prowadzona przez cztery osoby; Bognę, Huberta, Niko i Blachę.
Bogna dwadzieścia lat wcześniej straciła córkę, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Danny McGregor to świetnie zapowiadający się hokeista, który za cel obrał sobie dostanie się do NHL. Przeprowadza się do Minnesoty, gdzie zostaje napastnikiem w drużynie Lwów. Od tego momentu pragnie dać z siebie wszystko oraz skupić się na grze, jednak jego plany legają nieco w gruzach, gdy na drodze staje mu ciemnowłosa Lizzy — malarka o pięknym kolorze oczu. Dziewczyna od lat ucieka od swojej przeszłości, gdzie doznała wiele krzywd. Wraz z Dannym pojawia się nadzieja na lepszą przyszłość, jednak obraz wykonywany na zamówienie przywraca wiele złych wspomnień, a nadzieja, która zrodziła się w jej sercu, nieco gaśnie. Na szali zostaje postawiona przyszłość nie tylko Lizzy, ale także i Danny'ego. Tylko od nich zależy czy zagrają w jednej drużynie i odeprą atak, czy może pozwolą, aby zamierzchłe czasy ich pochłonęły.
Gdy dotarłam do końca książki, wyjątkowo poświęciłam czas na przeczytanie podziękowań. Jedne zwróciły moją szczególną uwagę, a są to podziękowania dla redaktor prowadzącej, w których Ania dziękuje jej za to, że nie wpadła w panikę, gdy ta „wywaliła do kosza dwieście stron książki”. „California Boy” czytałam kilka lat temu w serwisie #Wattpad, nie pamiętam nawet ile dokładnie i nie pamiętam może jakoś super tamtej wersji, jednak zdecydowanie teraz poznałam nieco inną historię. Tamta była... smutna. Tak cholernie. Jednak pamiętam, że byłam nią oczarowana i to się nie zmieniło, pomimo tak wielu, powiedziałabym nawet, że drastycznych zmian w wersji papierowej. Książki Ani od zawsze miały w sobie coś, co przyciągało moją uwagę. Może było to to, że zawierały w sobie tak wiele przyziemnych spraw i trudnych tematów. Albo to, że sprawiają wrażenie tak bardzo realnych, że ciężko uwierzyć, iż jest to fikcja. Albo ta pasja, która wylewa się spomiędzy stron i nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. To trzeba przyznać. Do hokeja i muzyki Ania przykłada się z głową i przede wszystkim sercem, a następnie przerzuca na kartki papieru na uciechę czytelników. Mój gust muzyczny wskoczył na właściwe tory dzięki #TLR! Ale do rzeczy. Fabuła książki w klimacie studenckim, przedstawia losy młodych ludzi, którzy, jakby nie patrzeć, dopiero wkraczają w dorosłe życie. Mają pasje, marzenia i cele. Postacie są pełni wad, wątpliwości i sprzeczności, ale posiadają także pełno zalet; są empatyczni, wyrozumiali i ambitni, starają się kierować sercem, a to wszystko składa się na to, iż sprawiają wrażenie naturalnych. Wątek miłosny rozpoczyna się spokojnie i zwróciłam uwagę na to, iż toczył się w ten sposób przez całą historię, pomimo kilku nieco burzliwych momentów. Mamy okazję patrzeć, jak relacja Danny'ego i Lizzy stopniowo się rozwija i w tym momencie przyczepię się do tego, iż brakło mi odrobiny chemii pomiędzy nimi. Być może składało się na to kilka rzeczy, jak na przykład trudne doświadczenia dziewczyny, ale nic nie poradzę na to, iż bardziej wydawali mi się zgranymi przyjaciółmi. Darzyli się troską, szacunkiem oraz wspierali się na każdym kroku, jednak miłość była znikoma. Pomimo to, jak to w każdym związku bywa, zaczynają się pojawiać schody i poniekąd bańka mydlana tej dwójki pęka. Muszą zmierzyć się z problemami dziewczyny, a te nie należą do łatwych. Autorka porusza ciężki temat, jakim jest depresja i samookaleczenie się, a także to, jak bardzo toksyczni mogą być dla nas bliscy i ile sił oraz czasu potrzeba, aby wywalczyć upragniony spokój i szczęście. Pomimo tego, książkę czyta się szybko i przyjemnie, przez lekki styl pisania autorki. Jak już wspomniałam niemal na starcie, cała historia przeszła drastyczne zmiany, a szczególnie zakończenie. Byłam przygotowana na pierwotną wersję, jednak zostałam mile zaskoczona, gdy zakończyła się w taki, a nie inny sposób i że nie będę musiała długo ubolewać nad finałem. Choć wattpadowy „California Boy” ogromnie mi się spodobał, to papierowy spodobał mi się bardziej.

Danny McGregor to świetnie zapowiadający się hokeista, który za cel obrał sobie dostanie się do NHL. Przeprowadza się do Minnesoty, gdzie zostaje napastnikiem w drużynie Lwów. Od tego momentu pragnie dać z siebie wszystko oraz skupić się na grze, jednak jego plany legają nieco w gruzach, gdy na drodze staje mu ciemnowłosa Lizzy — malarka o pięknym kolorze oczu. Dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie zakazane romanse z różnicą wieku? Jeśli tak, to myślę, że „Korepetytor” to książka dla Was.
Młoda dziewczyna, dużo starszy mężczyzna i ich relacja do szpiku przesiąknięta namiętnością i seksem w klimacie BDMS. Dacie się ponieść?
Isabella jest młodą dziewczyną studiującą prawo. Jej małym problemem są nadopiekuńczy rodzice, przez których nie może korzystać z życia tak, jak jej rówieśnicy. Może dlatego spotkany w sklepie erotycznym mężczyzna robi na niej takie wrażenie? W końcu nie jedna dziewczyna pragnie czuć się piękna i pożądana przez takiego mężczyznę jak Jason Hogan.
Isabella wyczuwa, że prokurator wyraźnie czegoś od niej chce i nie jest to związane z informacjami mogącymi pomóc w śledztwie dotyczącym młodego handlarza narkotyków. Każda ich wymiana spojrzeń wydaje się stąpaniem nad przepaścią. Z pewnością doświadczony prawnik mógłby przekazać młodej kobiecie swoją wiedzę. Jednak korepetycje, których zacznie jej udzielać, nabiorą innego znaczenia.
Z każdą stroną pozwalałam uwieść się tej historii coraz bardziej. „Korepetytor” to taki mały „odmóżdżacz” serwujący chwilę relaksu i wypieki na twarzy. Na palcach jednej ręki mogę wymienić ilość przeczytanych przeze mnie książek, w których można znaleźć dużą różnicę wieku pomiędzy bohaterami, więc przyjemnie spędziło mi się czas z tą opowieścią. Dla niektórych sceny erotyczne ukazane w tej historii wywołują dyskomfort, twierdzą, że jest to przedstawione zbyt intensywnie. Niektórzy stwierdzą, że jeszcze czegoś im brakuje. A dla całej reszty jest w sam raz. I ja zaliczam się do tej trzeciej grupy. Choć w świecie rzeczywistym oburzające by było, aby młoda dziewczyna spotykała się z kimś pokroju Jasona Hogana i zgadzała się na wszystko tak, jak Isabella, to jednak nie można nie przyznać, iż każda z czytelniczek lubi od czasu do czasu usiąść z tego typu książką i zatracić się w namiętnej historii bohaterów, choćby zapierały się nogami i rękami, że tak nie jest. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej. Fabuła jest intrygująca i zaskakująca. Opiera się na dość ciekawym wątku kryminalnym, a konkretnie na zatrzymaniu młodego chłopaka podejrzanego o handel narkotykami, w którym na początku zauroczona była Isabella. Jednak ten wątek zszedł na dalszy plan, gdy relacja głównych bohaterów się rozwinęła. Biorąc pod uwagę fakt, iż spodziewamy się kontynuacji, można założyć, iż autorka chciała rozłożyć ten wątek tak, aby toczył się on przez nie jedną część, a wszystkie. Tyle że nie zostało to zrobione jakoś specjalnie dobrze. Początek był dobry, naprawdę. Później ten wątek kryminalny ginął nieco pod wątkiem miłosnych uniesień, by na samym końcu przypomnieć nam o sobie z wielkim TA DAM! Samo zakończenie było dla mnie odrobinę niezrozumiałe, nawet gdy przeczytałam je dwukrotnie. Oczywiście przekaz do mnie dotarł, jednak zagubiłam się w wyjaśnieniach Isy. Były zamotane, zakręcone, tak jakby sama nie rozumiała, co mówi. Niestety nie jestem w stanie wyjaśnić tego tak, aby nie rzucić spoilerem. Przejdę do naszych bohaterów. Postać Isabelli została przedstawiona dość dobrze, myślę, że poniekąd wpasowała się w tłum irytujących nastolatek. Przez krótką smycz, na jakiej trzymali ją rodzice, sprawiała wrażenie grzecznej, ułożonej. Dla Jasona była usposobieniem niewinności i delikatności — kuszące połączenie. Postać Hogana była za to ucieleśnieniem, jak się można domyślić, bogatego i cholernie przystojnego dominanta. Opanowany, doświadczony i intrygujący, jednak pod tą skorupą dało się dojrzeć przejawy troski i czułości. Choć ich relacja kulała pod względem emocjonalnym, a ich związek nie miał racji bytu, to nakręcali swoją opowieść w formie erotycznej i zaborczej. Można dać minusa za wkurzającą osobowość Isabelli, jednak ja tego nie zrobię. Autorka w ten sposób przedstawiła różnicę wiekową bohaterów i uważam, że zrobiła to naprawdę dobrze. Można zauważyć dojrzałość w Jasonie oraz niedojrzałość w Isabelli, co jest świetnym kontrastem i potwierdzeniem, że tak miało to wyglądać. Całość oceniam bardzo dobrze, pomimo małych minusów. Wbrew pozorom podobała mi się ta historia i z przyjemnością sięgnę po kontynuację. Wam również polecam zatracić się w tej historii, być może odczujecie to inaczej niż ja.

Lubicie zakazane romanse z różnicą wieku? Jeśli tak, to myślę, że „Korepetytor” to książka dla Was.
Młoda dziewczyna, dużo starszy mężczyzna i ich relacja do szpiku przesiąknięta namiętnością i seksem w klimacie BDMS. Dacie się ponieść?
Isabella jest młodą dziewczyną studiującą prawo. Jej małym problemem są nadopiekuńczy rodzice, przez których nie może korzystać z życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hejka!
Kilka dni temu zapowiedziałam na #instastory, że możecie spodziewać się mojej recenzji książki C.J.Tudor pt. „Kredziarz”, więc dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym dowiecie się, czy warto sięgnąć.
Otóż „Kredziarz” to historia o piątce dzieciaków, którzy głodni przygód, szukają wrażeń jeżdżąc rowerami po rodzinnym angielskim miasteczku Anderbury i okolicznym lesie. Porozumiewają się własnym kodem w postaci kredowych ludzików narysowanych na ulicy lub innych poszczególnych miejscach. Pewnego dnia natrafiają na jeden tajemniczy kredowy znak, który prowadzi ich do ludzkich zwłok. Od tamtej chwili zmienia się wszystko w ich życiu. Trzydzieści lat później, Eddie — czyli chłopiec, którego narracja prowadzi tę historię, jak i jego dawni przyjaciele, dostają wiadomości napisane kodem, który wymyślili przed laty. Uważają, że to żart do momentu, gdy jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Do Eddiego dociera, że jedyną drogą do ocalenia siebie przed podobnym losem jest próba zrozumienia, co tak naprawdę stało się przed laty.
„W mrocznych zakamarkach ludzkiego umysłu kryją się najbardziej fascynujące koszmary i tajemnice”.
Przkonałam się o tym czytając tę książkę. Naprawdę. Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, jednak ja dość często to robię. W przypadku „Kredziarza” nie było inaczej — wiedziałam, że to będzie dobra książka i się nie pomyliłam. Czas akcji przeskakuje pomiędzy rokiem 1986 a 2016 i choć może fabuła nie wydaje się niebywale zawrotna i dynamiczna, to jednak ma w sobie tyle sekretów i wciągających wątków, że ciężko się oderwać. Autorka z dokładną precyzją prowadzi czytelnika przez książkę tak, aby ten nie rozwiązał zawczasu ani jednej zagadki. Odkrywa karty stopniowo, ale i to niewiele pomaga w rozstrzygnięciu wszystkich tajemnic, a według mnie stają się one wtedy jeszcze bardziej skomplikowane i trudne do odgadnięcia. Bywały momenty, że dałabym sobie rękę uciąć, że to właśnie ten czy ten bohater jest źródłem całej historii i teraz, w tym momencie, byłabym bez ręki, a nawet dwóch, ponieważ Tudor szybko sprowadzała mnie na ziemię nowymi na pozór niepasującymi do układanki wątkami, które tylko bardziej mąciły mi w głowie. Bohaterowie byli nad wyraz zwyczajni, a przynajmniej z pozoru. Ot, grupka dzieciaków szukająca wrażeń w sennym miasteczku, gdzie wszyscy wszystkich znają i wydawać by się mogło, że ciężko w takim miejscu o zachowanie tajemnicy. A jednak im się to udało. Aż przez okrągłe trzydzieści lat. „Każdy ma coś do ukrycia, a dzieci nie zawsze są niewinne”. To jedno zdanie wzmożyło moją czujność. Przypatrywałam się każdemu z pięcioosobowej paczki, składającej się z czterech chłopców i dziewczynki, jednak nie mogłam doszukać się niczego konkretnego. Jak na swój wiek (1986) przeżyli wiele niewyobrażalnych zdarzeń, których tajemnice upomniały się o odkrycie w dorosłym życiu, zabierając ze sobą kolejne trupy. Kim był Kredziarz? Kto stoi za wszystkimi zbrodniami? Dlaczego cała ta dramatyczna historia wraca do nich dopiero po takim czasie? Czy po trzydziestu latach mają jeszcze szansę, aby dowiedzieć się prawdy?
Zakończenie daleko odbiegało od moich wyobrażeń. Byłam zaskoczona, zniesmaczona i ogłupiała, gdy poznałam finał tej powieści. Gdy wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsce, poczęłam mentalnie pluć sobie w brodę za swoją ślepotę. Tak wiele odpowiedzi miałam cały czas przed nosem. Wystarczyło połączyć dwie kropki, aby odkryć zagadkę, której do samego końca nie odkryli bohaterowie. Mianowicie; kto zabrał głowę zamordowanej? Ja pozwoliłam, aby autorka skutecznie odwróciła moją uwagę od konkretów i wodziła za nos. A czy wy na to pozwolicie? Lubicie takie klimaty w książkach? Waszym zdaniem, który kryminał jest najlepszy? Dajcie znać!

Hejka!
Kilka dni temu zapowiedziałam na #instastory, że możecie spodziewać się mojej recenzji książki C.J.Tudor pt. „Kredziarz”, więc dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym dowiecie się, czy warto sięgnąć.
Otóż „Kredziarz” to historia o piątce dzieciaków, którzy głodni przygód, szukają wrażeń jeżdżąc rowerami po rodzinnym angielskim miasteczku Anderbury i okolicznym lesie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka dni temu miałam w końcu czas, aby sięgnąć po finałową część z cyklu #Inferno autorstwa Julii Brylewskiej i o maaamoooo, jakie to było piękne i smutne. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co zafundowała nam autorka. Ze łzami w oczach śledziłam losy Hailey i Victora, nie mogąc zrozumieć dlaczego spotkało ich to wszystko. Po wypadku na barki dziewczyny spadła odpowiedzialność za Sharman Enterprices, co było dla niej ogromną próbą i okazją do zmierzenia się z tym, z czym przez te wszystkie lata mierzył się Victor. Czy podoła temu zadaniu? Jednak nie tylko to było dla niej wyzwaniem. Sen z powiek spędzały jej pytania; czy odzyska mężczyznę, który skradł jej serce? Czy Victor wciąż będzie tym samym człowiekiem, jakim był przed wypadkiem? I najważniejsze; czy to naprawdę był wypadek? Czy jest cień podejrzenia, że ktoś zagraża Hailey i Victorowi?
Ta trylogia pochłonęła mnie bezwględnie. Pióro, styl i kreatywność Julii Brylewskiej to nieodłączny element udanej lektury. Każdą z części poprowadziła w trzeciej osobie z idealną perfekcją, gdyż tejemnice i napięcie nie opuszczały mnie nawet na moment. Stopniowo uchylała rąbka tajemnicy, starając się nie zdradzić zbyt wiele, przez co nie mogłam oderwać się od książki. Fabuła po raz kolejny była przesiąknięta emocjami, które wręcz wylewały się z pomiędzy stron, a ja bezsilnie pochłaniałam je niczym gąbka. Ogromnie ubolewałam nad tym, z czym musieli mierzyć się główni bohaterowie, a serce po raz kolejny krwawiło nad postacią Alfiego Meyera. To chyba jego lubiłam najbardziej. Owiany aurą tajemniczości, ubrany w czerń i mrok białowłosy mężczyzna, któremu od początku do końca towarzyszyła samotność. Był nikim więcej, jak skrzywdzonym przez los człowiekem. Chłopcem, który pragnął miłości, a gdy w końcu ją odnalazł, to została mu brutalnie odebrana. Był nizwykle intrygującą osobą, kryjącą wszystkie złe doświadczenia pod kpiarskim uśmieszkiem. Długo niezapomnę jego postaci. Victor nadal pozostał tym samym zamkniętym w sobie mężczyzną, jednak nie dało się nie zauważyć zmian. Porównując Victora z trzeciej części do tego z pierwszej, można zauważyć, że chłód, dystans i opanowanie zniknęły, albo raczej zmalały, choć sprawiał wrażenie pewnego siebie, to jednak nie umknęło mi jego zagubienie. Był w stanie sprzedać duszę samemu diabłu, byleby zapewnić Hailey szczęście i bezpieczeństwo. Jego upiory jednak wciąż domagały się sprawiedliwości i odkupienia win, więc koniec był bliski. Hailey ponownie mnie urzekła. Spotkałam się z wieloma damskimi postaciami, które były wykreowane napradwę świetnie, ale to właśnie Hailey pozostaje na piedestale tej niemal idealnej. Wydawała mi się niezwykle rzeczywista, biła od niej empatia i zrozumienie. Nie była typową płaczką i histeryczką, której się wszystko należy. Jej uczucia były szczere i namacalne, przedstawione w wyważony sposób. Pragnęła jedynie miłości, szczerości i spokoju, tymczasem została wplątana w tragiczną historię rodziny Sharmanów, a jej serce, choć pokiereszowane, wciąż biło z niezwykłą siłą dla Victora. Spotkała ją wielka krzywda ze strony jednej osoby, a ona do samego końca z szacunkiem, wyrozumiałością i bólem po stracie zadbała o kawałek przeszłości Victora. Była niezwykła.
"Sinner" to opowieść o miłości i nienawiści. O początkach i końcach. O zemście i przebaczeniu. O bólu, wyrzutach sumienia i stracie, która odcisnęła piętno na nie jednym sercu i odmieniła nie jedno życie. Przed przeszłością nie można uciec. Można ją zagłuszyć i udawać, że nie istnieje, jednak przyjdzie czas, w którym upomni się o swoje. Przekonał się o tym główny bohater, a wraz z nim osoba, którą kochał najbardziej.
@jbrylewska tej historii tak łatwo nie zapomnę. Dziękuję
A Wam, polecam z całego serca.

Kilka dni temu miałam w końcu czas, aby sięgnąć po finałową część z cyklu #Inferno autorstwa Julii Brylewskiej i o maaamoooo, jakie to było piękne i smutne. Kompletnie nie spodziewałam się tego, co zafundowała nam autorka. Ze łzami w oczach śledziłam losy Hailey i Victora, nie mogąc zrozumieć dlaczego spotkało ich to wszystko. Po wypadku na barki dziewczyny spadła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W ramach rozgrzewki chcę Wam zaproponować kubek, a najlepiej wiadro, pysznej i gorącej herbatki, kocyk oraz przeniesienie się na kilka chwil do Nowego Orleanu, gdzie pogoda rozpieszcza naszych bohaterów nieco bardziej. Poznajcie Magnolię Maison — silną kobietę z żelaznym charakterem i nerwami ze stali. Przez całe swoje życie miała pod górkę i każdego dnia była zmuszona walczyć o lepsze jutro. Po latach, gdy w końcu sprzedała swój nielegalny interes i odeszła z branży miała nadzieję na spokojne życie, jednak duchy przeszłości powróciły, by ją odzyskać. Moses Gaspard wyjechał z Nowego Orleanu piętnaście lat wcześniej przez Magnolię, a teraz wrócił, by ją odzyskać. Popełnił ogromny błąd i zamierzał go naprawić, jednak świetnie zdawał sobie sprawę, że kobieta nie wybaczy mu tak łatwo. Magnolia miała świadomość, że wszystko się zmieni. Musiała podjąć trudne decyzje, jednak trudniejsze będzie sprostanie ich konsekwencjom. Ktoś postanowił ją zabić. Ktoś postanowił ją zdobyć. Ktoś postanowił ją odzyskać. Tymczasem ona postanowiła przetrwać. Na własnych warunkach.
"- Szach i, kurwa, mat, mamuśka."
"Kreol" to niebanalna i wciągająca historia z dynamiczną akcją opowiadająca o drugiej szansie. Znajdziemy w niej wątek kryminalny, wzmianki o półświatku i nielegalne interesy, ale także wątek miłosny nasączony bólem, samotnością i złością. Jest to moja pierwsza styczność z twórczością Meghan March, choć o jej książkach słyszałam i czytałam wiele. To pierwsze spotkanie uważam za udane. Nawet bardzo. Autorka ma lekkie i spójne pióro, ciekawą wyobraźnię oraz przyjemny styl. Z wyczuciem łączy wątki i buduje napięcie. Książkę niemal pochłonęłam i z żalem odłożyłam drugą część na później. Ostatnimi czasu spotkałam się z kilkoma książkami, w których była mowa o seansach spirytystycznych i wróżbitach. To już bodajże trzecia historia z akcją w Nowym Orleanie, z dzielnicą francuską w tle i huraganem Katriną. I przyznam szczerze, że ciekawi mnie ta dzielnica za każdym razem, gdy o niej słyszę lub czytam. Bo choć nie wierzę w tego typu wróżby i inne takie, to są one dla mnie niezwykle ciekawe. Przypadek głównych bohaterów jest dość trudny. Momentami, jak dla mnie, nawet beznadziejny. Pomimo tego, że ich znajomość była krótka, przez piętnaście lat od rozstania nie byli w stanie o sobie zapomnieć, co było dość imponujące. Może się wydawać, że Magnolia bardziej ucierpiała po wyjeździe Mosesa, ponieważ została sama i sama musiała mierzyć się ze swoją codziennością. Jednak mężczyźnie również nie było łatwo. Starał się uporządkować wszystkie sprawy, aby nie narazić kobiety na niebezpieczeństwo, jak i spełnić się w wymarzonej roli gangstera. Nie sądził jednak, że będzie to trwało piętnaście długich lat. Choć Magnolia jest postacią niezwykle silną, charakterną, twardo stąpającą po ziemi i opanowaną, to jak każdy pragnęła bliskości, zrozumienia i kogoś, kto byłby przy niej na dobre i na złe. Kogoś, kto pokochałby ją pomimo wszystkich wad. Pragnęła odmienić swoje dotychczasowe życie na lepsze. Szczerze imponowała mi jej postać. Nie była typową bezbronną kobietą, która nie poradzi sobie bez faceta pod ręką. Mogę stwierdzić, że to raczej faceci nie poradziliby sobie bez niej. Lubię kobiece postacie właśnie w takim wydaniu. Często autorki nieświadomie zaniżają kobiecy intelekt stworzonymi przez siebie postaciami. Meghan March pokazała, że można napisać świetną historię, w której to kobieta ma przysłowiowe jaja. Z kolei Moses był intrygujący. Ciężko mi tak naprawdę napisać o nim coś więcej. Pragnął odzyskać utraconą przed wieloma laty miłość i dać jej to, czego tak bardzo pragnęła. Jednak, jak każdy, miał swoje tajemnice i demony, które zerkały zza rogu i czekały na dogodny moment, by się ujawnić. Takim momentem okazało się zakończenie. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam i jestem niezmiernie ciekawa, co się za tym kryje. Polecam!

W ramach rozgrzewki chcę Wam zaproponować kubek, a najlepiej wiadro, pysznej i gorącej herbatki, kocyk oraz przeniesienie się na kilka chwil do Nowego Orleanu, gdzie pogoda rozpieszcza naszych bohaterów nieco bardziej. Poznajcie Magnolię Maison — silną kobietę z żelaznym charakterem i nerwami ze stali. Przez całe swoje życie miała pod górkę i każdego dnia była zmuszona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niecałe trzy tygodnie temu swoją premierę miała książka Igi Daniszewskiej pt. "Szpilki z Wall Street" i jeeeny, jak świetnie mi się ją czytało. Spędziłam z Oliwią i Dylanem kilka krótkich godzin i bawiłam się naprawdę świetnie! Ich relacja opiera się na ciągłym doprowadzaniu drugiej strony do szewskiej pasji, bez której nie potrafiliby chyba żyć. Oliwia zdaje się, że jest kobietą seksowną, pewną siebie, nie daje sobie w kaszę dmuchać i zawsze stawia na swoim. Jej pasją jest doprowadzanie Dylana do granic wytrzymałości, jego złość dodaje jej energii. Natomiast jej słabością są szpilki. Szpilki, których stukot stał się marą senną Dylana. Jednak pod fasadą silnej i niezależnej kobiety kryje się także skrzywdzona dziewczyna, która przeszła przez spore bagno. Jeśli chodzi o Dylana Clarka, to jest mężczyzną, który w młodym osiągnął ogromny sukces pod postacią własnej firmy maklerskiej. Niezwykle ambitny, inteligentny, pewny siebie. Dla Oliwii arogancki i zgryźliwy kobieciarz. Oboje od przeszło dwóch lat drą ze sobą koty i gdy w normalnych okolicznościach dwoje ludzi by się rozeszło, tak Dylan nie może pozwolić sobie na zwolnienie Oliwii, pomimo jej zachowania, ponieważ jest kimś więcej niż wyłącznie jego prawą ręką. Mężczyzna widzi w niej ogromny potencjał i geniusz na równi z jego. To dzięki jej dobrym radom i trzymaniu ręki na pulsie, firma Dylana tak dobrze prosperuje. A może kryje się za tym coś jeszcze? Biurowy hate-love z dużą dawką humoru? Oczywiście! Uwielbiam tę dwójkę, ich słowne potyczki i robienie drugiej stronie na przekór. Bohaterowie drugoplanowi - choć nie ukazywali się zbyt często - również mieli duży wpływ na relację pomiędzy głównymi bohaterami. Całą historię czytało mi się niezwykle przyjemnie i szybko. Spodobał mi się styl autorki - jest lekki i prosty. Fabuła opiera się na wątku maklerskiego świata, w którym można było dobrze odczuć, iż @i.daniszewska ma pojęcie o czym pisze. Nie ma to jak dobre przygotowanie i reaserch! Doceniam takie rzeczy! W książce został poruszony pewien, dość delikatny temat, jakim jest granica w relacji pomiędzy kobietą a mężczyzną. Miał on duży wpływ na tę powieść i myślę, że jest także przydatny dla wielu osób, które nie miały wcześniej świadomości o czymś takim. Dla mnie był bardzo interesujący. Uważam, że wszystko w tej historii miało swoje miejsce, a już na pewno nie było na przymus popędzane. Zdecydowanie sięgnę po kolejne książki, jakie wyjdą z pod pióra Igi Daniszewskiej!
Jeden z lepszych debiutów, jakie miałam okazję wcześniej czytać!
Gorąco polecam!

Niecałe trzy tygodnie temu swoją premierę miała książka Igi Daniszewskiej pt. "Szpilki z Wall Street" i jeeeny, jak świetnie mi się ją czytało. Spędziłam z Oliwią i Dylanem kilka krótkich godzin i bawiłam się naprawdę świetnie! Ich relacja opiera się na ciągłym doprowadzaniu drugiej strony do szewskiej pasji, bez której nie potrafiliby chyba żyć. Oliwia zdaje się, że jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ava Bailey od czterech lat jest żoną Mitchella — właściciela jednej z największych i najlepiej prosperujących firm ubezpieczeniowych w Londynie. Ona sama od kilku lat pomaga w ośrodku prowadzonym przez jej szwagra i jednocześnie przyjaciela. Małżeństwo Avy i Mitchella w ostatnim czasie przechodzi poważny kryzys, a pojawienie się braci Bennett, jedynie pogarsza sytuację, gdy Ava wdaje się w romans z jednym z nich. Mężczyzna wprowadza ją w zupełnie inny wymiar i pokazuje, co do tej pory traciła. Tylko co, jeśli wszystko, co uważała za rzeczywistość i w co tak uparcie wierzyła, było wyłącznie pętlą kłamstw?
Brakowało mi w ostatnim czasie takiej historii, która wciągnęłaby mnie bez reszty i zostawiła z wielkim „Co tu się odwaliło?” na twarzy. Agnieszka Siepielska właśnie mi to zafundowała. „Pętla kłamstw” pochłonęła mnie na kilka krótkich godzin i nim się obejrzałam, był już koniec. Na pozór zwykła historia nieudanego małżeństwa i gorącego romansu. Niczym niewyróżniająca się powieść, która serwuje przyjemnie spędzony wieczór. Może tak właśnie jest. Tyle tylko, że ta książka naprawdę ma w sobie coś, co nie pozwoliło mi się od niej oderwać. Ava wydaje się być zwykłą, młodą kobietą, która z poczucia wdzięczności tkwi w nieudanym i toksycznym związku. Bardzo trudno jest mi ją określić, często odnosiłam wrażenie, iż jest zagubiona i tak naprawdę nie rozumie co się wokół niej dzieje, szczególnie gdy na jej drodze pojawił się owiany aurą tajemniczości Mason, który zaczął udowadniać Avie, że zasługuje na coś więcej. Ich relacja była dynamiczna, jednak nie odczułam tego w jakiś negatywny sposób, być może przez to, że zostało to dobrze ujęte. W pewnym momencie zaczęły dziać się takie rzeczy, że zastanawiałam się, czy nie pominęłam stron. Nie rozumiałam tych wszystkich słów wypowiadanych przez bohaterów i ich zachowań, ba!, sama główna bohaterka tego nie rozumiała. Autorka skromnie dawkowała nam informacje, wzbudzała ciekawość i długo pozostawiała z niczym. Wielokrotnie probowałam rozszyfrować te wszystkie wskazówki rzucane od czasu do czasu, jednak było to niemożliwe. Zakończenie to totalny „mindfuck". To, co się tam stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania i pogruchotało moją nieco zbyt wybujałą wyobraźnię. Wydawało mi się, że wysunięcie wniosku, kto w tym wszystkim jest czarnym charakterem, jest proste — zbyt proste, jak się okazało. To kolejny dowód na to, że pozory mylą, a rzeczywistość często okazuje się wyłącznie iluzją. Ekscytująca, nieznająca słowa „nuda” i skomplikowana historia specyficznego trójkąta, która wbija w fotel swoją opowieścią. To książka z rodzaju tych, na których kontynuację odlicza się z niecierpliwością.
Gorąco polecam!

Ava Bailey od czterech lat jest żoną Mitchella — właściciela jednej z największych i najlepiej prosperujących firm ubezpieczeniowych w Londynie. Ona sama od kilku lat pomaga w ośrodku prowadzonym przez jej szwagra i jednocześnie przyjaciela. Małżeństwo Avy i Mitchella w ostatnim czasie przechodzi poważny kryzys, a pojawienie się braci Bennett, jedynie pogarsza sytuację, gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem przyszła kolej na najstarszego z braci — Declana, który po wyjeździe z rodzinnego Sugarloaf przeprowadził się do Nowego Yorku i został odnoszącym sukcesy biznesmenem. Teraz wraca, aby spełnić warunek zmarłego ojca i odziedziczyć spadek, jednak powrót w rodzinne strony wiąże się niestety z bolesnymi wspomnieniami, a jednym z nich jest Sydney Hastings — jego młodzieńcza miłość, którą z niewiadomych przyczyn Declan porzucił blisko dziesięć lat temu. Okazuje się bowiem, że ich uczucia niewygasły, ale czy Sydney będzie w stanie wybaczyć Declanowi? Czy on sam zdobędzie się na to, aby udowodnić jej, iż zasługuje na drugą szansę? I najważniejsze; czy nastoletnia miłość ma szansę przetrwać w dorosłym życiu? Przekonajcie się sami!
„- Jak brzmi jedna prawda o strzale?
- Celny drugi strzał wyznaczy właściwy kierunek”.
Ponownie pozwoliłam oczarować się kolejnemu Arrowoodowi i zatracić w jego historii. Declan, jako najstarszy z braci, wziął na siebie ogromną odpowiedzialność, jaką byli jego bracia już w młodym wieku i czytając tę historię łatwo wywnioskować, że zrobiłby dla nich wszystko. Poświęcił swój związek, zostawił kobietę, którą kochał i która kochała jego. Ze złamanym sercem wkroczył w nowy świat i osiągał kolejne sukcesy, choć podświadomie wiedział, iż nie jest to coś, czego tak naprawdę pragnął. Podobnie jak Connor, był wrażliwym i silnym facetem, czarującym i empatycznym. Dbał o dobro swoich bliskich, często zapominając o sobie. Zostawiając Sydney blisko dziesięć lat wcześniej, również kierował się jej dobrem. Być może nie wyszło mu to tak, jak tego oczekiwał i pomimo dobrych chęci i tak ją skrzywdził, łamiąc jej serce, to jednak nie zrobił tego celowo. Jeśli chodzi o Sydney, to była niezwykle silna i charakterna. Uwielbiam jej postać i uważam, że bez niej, ta seria byłaby zdecydowanie niekompletna. Nie tylko ze względu na Declana, ale i na pozostałych braci. Zresztą, nie tylko ona pełniła w ich życiu ważną funkcję. Z jednej strony potrafiła być miła i potulna, ale gdy przyszło co do czego, pokazywała pazury i walczyła o swoje. Była charakterna i zadziorna, a jednocześnie zabawna i kochana. Oboje przeszli długą i wyboistą drogę, by ponownie stanąć na swojej drodze. Choć byli dorośli, to liczne nieporozumienia, obawy i ucieczki sprawiały, że nie potrafili się odnaleźć i błądzili jak dzieci we mgle, co mogło wydawać się irytujące, jednak nie tak łatwo jest wrócić do tego, co było kiedyś. Oboje się zmienili, podobnie jak postrzegane przez nich różne rzeczy, co nie ułatwiało im zadania. Autorka przyjemnie poprowadziła tę serię, którą wręcz pochłonęłam. Akcja nie jest dynamiczna, nie zawiera niespodziewanych zwrotów akcji i scen, których pozazdrościłby sam Gideon Cross. To pełna miłości, bólu, poczucia straty i chęci bliskości książka, która skradnie nie jedno czytelnicze serce. Moje skradła.

Tym razem przyszła kolej na najstarszego z braci — Declana, który po wyjeździe z rodzinnego Sugarloaf przeprowadził się do Nowego Yorku i został odnoszącym sukcesy biznesmenem. Teraz wraca, aby spełnić warunek zmarłego ojca i odziedziczyć spadek, jednak powrót w rodzinne strony wiąże się niestety z bolesnymi wspomnieniami, a jednym z nich jest Sydney Hastings — jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Poznajcie historię Connora Arrowooda, który po ośmiu latach wraca do rodzinnego Sugarloaf, aby wraz z braćmi pochować znienawidzonego ojca. Miała to być szybka przeprawa przez wspomnienia, które uparcie pragnęli wyrzucić ze swojej głowy, jednak ojciec postanowił niszczyć im życie nawet po swojej śmierci. Każdy z braci miał spędzić na zaniedbanej rodzinnej farmie minimum pół roku, dopiero po spełnieniu tego warunku dostaną ją na własność. Co kryło się za ostatnią wolą ich ojca? Tego nie wiedział żaden z nich, podobnie jak tego, co miało wydarzyć się później.
„- Jak brzmi jedna prawda o strzale?
- Nie wypuścisz strzały, póki nie napniesz łuku.
- A dlaczego to takie ważne?
- Bo jeśli nie napniesz łuku, nigdy nie ruszy naprzód, a przeznaczeniem strzały jest lecieć przed siebie”.
Przed ośmioma laty jedna noc na zawsze odmieniła życie Connora. Żadnych imion. Żadnych obietnic. Tylko dwoje nieszczęśliwych ludzi, desperacko pragnących ukoić swój ból i żal. Ostatnim czego spodziewał się po kilkuletniej nieobecności w Sugarloaf, było ponowne spotkanie z kobietą, która tej jednej nocy osiem lat wcześniej ocaliła mu życie i która przez ten cały czas spędzała mu sen z powiek. Tym razem Connor nie miał zamiaru pozwolić jej tak łatwo odejść, jednak gdy głęboko skrywane tajemnice z przeszłości zaczęły wychodzić na światło dzienne, mężczyznę ogarnął strach, że w tym przypadku uczucia nie wystarczą.
Niebanalna, wciągająca i poruszająca historia o stracie, przemocy i wartościach rodzinnych. Autorka poruszyła naprawdę ciężki temat w tej części, a nawet w całej serii. Walka o swoje szczęście i lepsze jutro toczyła się w życiu bohaterów cały czas i nie pozwalała odetchnąć. Temat przemocy został ukazany z każdej strony, autorka zadbała o to, aby pokazać nam, jak traumatyczne przeżycia kształtują każdego człowieka z osobna oraz gdzie można znaleźć jego źródło. Connorowi jako pierwszemu przyszło się zmierzyć z przeszłością i nie spodziewał się tego, co dostanie w zamian za każdego siniaka zostawionego przez ojca. Pomimo traumatycznego dzieciństwa, wyrósł na dobrego człowieka, troskliwego i empatycznego. Wziął na siebie ogromną odpowiedzialność w postaci kobiety z dzieckiem, a jego relacja z braćmi była naprawdę wyjątkowa, pomimo tego, że uwielbiali sobie dogryzać. Postać Ellie uważam za odważną. W młodym wieku straciła najbliższe jej osoby, a przez poczucie samotności związała się z człowiekiem, który miał być jej bezpieczną przystanią, a zamiast tego okazał się zwykłym sadystą. Przez te kilka lat chroniła córeczkę na wiele różnych sposobów, aż jeden wieczór zmienił wszystko. Relacja pomiędzy tą dwójką przebiegała spokojnie, bez żadnych fanfarów i gorących scen, za to były namiętne uniesienia pełne miłości, oddania i zaufania. Oboje starali się nauczyć tych rzeczy od nowa, odbudować swoje życie i zaznać szczęścia. Każda z postaci miała w sobie niezwykłą charyzmę, różnili się niemal pod każdym względem, a jednak tworzyli jedną wielką rodzinę. Nie można było ich nie polubić. Styl autorki jest niezwykle przyjemny, stworzyła ciekawy pomysł na fabułę i swoich bohaterów, a te prawdy o strzale? Mistrzostwo. Nigdy nie wpadłabym na coś takiego i nie potrafiłabym stworzyć z tego tak wspaniałej historii. Pomimo trudnych tematów zawartych pomiędzy stronami, można znaleźć również dużą dawkę humoru, co najbardziej uwielbiam w książkach. Akcja toczyła się wręcz naturalnym tempem, nie wlokła się i nie pędziła na złamanie karku. Pochłonęłam tę historię niemal jednym tchem, a po przeczytaniu zakończenia pragnęłam jeszcze więcej.

Poznajcie historię Connora Arrowooda, który po ośmiu latach wraca do rodzinnego Sugarloaf, aby wraz z braćmi pochować znienawidzonego ojca. Miała to być szybka przeprawa przez wspomnienia, które uparcie pragnęli wyrzucić ze swojej głowy, jednak ojciec postanowił niszczyć im życie nawet po swojej śmierci. Każdy z braci miał spędzić na zaniedbanej rodzinnej farmie minimum pół...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Druga twarz Scordatto” z cyklu #ObliczaMroku to historia trzymająca w napięciu do ostatniej strony, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, zawiłych intryg, tajemnic, ale także gorących i namiętnych uniesień, które rozpalą wnętrze nie jednej czytelniczki. Autorka po raz kolejny wykazała się kreatywnością i stworzyła niebanalną i zakręconą historię dwójki ludzi, którzy mieli w sobie tyle ognia, że razem byliby w stanie spalić cały świat. Chantal Willard to młoda dziewczyna z pazurem, jakiego nie brakuje żadnej żeńskiej postaci stworzonej przez Agatę Polte, którą poznałam. Cięty język, zawziętość i dążenie do celu towarzyszyło nam przez całą książkę i nie zapowiadało się na to, aby w kolejnej części miało się coś zmienić. Ogromnie polubiłam Chantal, choć na początku określiłam ją jako lekkomyślną i dziecinną. To się zmieniło, gdy zagłębiłam się w tę książkę bardziej. „Rodzina ponad wszystko” i tego właśnie trzymała się Chantal. Chciała przysłużyć się własnej rodzinie, jednak gdzieś po drodze uświadomiła sobie, że w jej sercu zagościły także inne uczucia. Tymczasem Saverio Scordatto, to typowy #gangstaboy. Seksowny, arogancki, władczy. Boss jednej z chicagowskich rodzin mafijnych, który o swoją pozycję walczył długo i zaciekle. Wendeta była tym, co go napędzało. Odbudował swoje imperium i pomścił rodzinę, tym samym ostrzegając wrogów, iż nie podda się bez walki. On, podobnie jak Chantal, miał swoje zasady i dbał o rodzinę. Nie wybaczał kłamstwa i zdrady. Był brutalny i bezlitosny, ale miał swoje zasady. Chantal miała być jego zabezpieczeniem, zabawką. Jednak pełna tajemnic i pożądania gra, jakiej się podjęli, sprawiła, że granica pomiędzy wojną a pokojem się zatarła. Sęk w tym, że nie tylko oni pociągali za sznurki.
Przemyślana i dopracowana pod każdym kątem, nieprzewidywalna i zaskakująca, pełna pozorów, które mydliły oczy i nie pozwalały na prawidłową ocenę sytuacji. Ta historia nie zna słowa przypadek. Gdy tylko zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że przyjemnie spędzę z nią czas. Zakończenie wywołało we mnie wiele skrajnych emocji, nie byłam w stanie otrząsnąć się po tym, co zaserwowała nam autorka. Szykuje się ogromne polowanie, którego już nie mogę się doczekać 😈 Gorąco polecam! 🔥

„Druga twarz Scordatto” z cyklu #ObliczaMroku to historia trzymająca w napięciu do ostatniej strony, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, zawiłych intryg, tajemnic, ale także gorących i namiętnych uniesień, które rozpalą wnętrze nie jednej czytelniczki. Autorka po raz kolejny wykazała się kreatywnością i stworzyła niebanalną i zakręconą historię dwójki ludzi, którzy mieli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to historia dwójki kompletnie różnych od siebie ludzi. Majętnego, spełniającego się w świecie biznesu, aroganckiego i niemal pedantycznego Patricka oraz młodej, ubogiej materialnie, lecz z sercem na dłoni meksykanki Luisiny. Dwa różne i ścierające się ze sobą przy każdej okazji charaktery i poglądy na świat. Patrick nie widzi w ludziach niczego prócz zysku, ceni sobie spokój, ład i porządek, a myśl o żonie czy dziecku przyprawia go o ciarki. Natomiast Luisina w każdym widzi dobro, zawsze spieszy z pomocą, bardziej ceni sobie wartości rodzinne, niż majątkowe, cieszy się z małych rzeczy, gdyż wie, jak to jest nie mieć nic. Jeśli mam być szczera, to postać Patricka nie szczególnie przypadła mi do gustu. Jego postawa względem drugiego człowieka, a nawet zwierzęcia, troszkę mnie od niego odpychały, jednak wiem, że to wszystko nie wzięło się znikąd i że być może w kolejnej części autorka wyjawi nam jego sekrety. Miał niezwykłą smykałkę do interesów i jak się z czasem okazało — miał również serce oraz honor. Tymczasem jeśli chodzi o Luisinę, to była takim promyczkiem tej historii. Pomimo trudnych przeżyć, jakich doświadczyła w życiu, wciąż potrafiła docenić wszystko, co otrzymywała od losu, nie straciła wiary w ludzi, wręcz przeciwnie, jej postawa hardo pragnęła dostrzec dobro w każdym człowieku i zmienić świat na lepsze. Miała niestety niezwykły talent do pakowania się w kłopoty. Ta dziewczyna była w gorącej wodzie kąpana, przez co najpierw robiła, potem myślała, a jej niewyparzona buzia tylko pogarszała sytuację. Pomimo tego ogromnie polubiłam tę dziewczynę. Całość oceniam bardzo pozytywnie. To dopiero moja druga styczność z twórczością tej autorki i miłym zaskoczeniem było ponowne spotkanie postaci z książki „Zapisane w pamięci". Czytałam tę historię tak dawno, że na początku nie skojarzyłam postaci Patricka, aż do momentu, w którym pojawiła się wzmianka o Alexie. Styl pisania uważam za bardzo przyjemny, książkę niemal pochłonęłam, wciągnęła mnie w wyimaginowany świat Patricka i Luisiny i nie wypuściła do ostatniej strony, lecz przez zastój pisarki trochę mi się zwlekło z recenzją. Autorka przedstawiła Nowy Orlean w świetny, a nawet magiczny sposób. Spotkanie Luisiny z wróżką i jej mała „przepowiednia” były niezwykle intrygujące. Lubię, gdy autorzy przedstawiają nie tylko historie swoich bohaterów, ale także ich otoczenie, historię miasta, w których żyją, a szczególnie gdy robią to w taki sposób, jak Ewa Pirce. Zakończenie wbiło mnie w fotel, a raczej w poduszki. Przez kilka minut siedziałam z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w napis „CIĄG DALSZY NASTĄPI...” i z urywanym oddechem. Nie dowierzałam, że Ewa Pirce naprawdę skończyła w TAKIM momencie... Czekam z ogromną niecierpliwością i liczę na to, że niedługo dostanę ten ciąg dalszy.

Jest to historia dwójki kompletnie różnych od siebie ludzi. Majętnego, spełniającego się w świecie biznesu, aroganckiego i niemal pedantycznego Patricka oraz młodej, ubogiej materialnie, lecz z sercem na dłoni meksykanki Luisiny. Dwa różne i ścierające się ze sobą przy każdej okazji charaktery i poglądy na świat. Patrick nie widzi w ludziach niczego prócz zysku, ceni sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pełnych zawirowań zdarzeń Lisa stara się osiągnąć spokój i trzymać z daleka od kłopotów, jednocześnie wciąż szuka zabójcy swojego ojca i najlepszej przyjaciółki. Dziennik jej ojca, który w większości składa się z trudnych dla niej do rozwiązania szyfrów, nie wiele pomaga. Niedługo potem kobieta zostaje postawiona pod ścianą; musi wybrać pomiędzy własnym bratem a Jamesem i choć na początku odpowiedź jest oczywista, to z czasem Lisa orientuje się, iż jej relacja z postrachem Neapolu to coś więcej niż tylko układ. Tymczasem Moretti za wszelką cenę stara się umocnić swoją nieco nadszarpniętą pozycję, jednak wciąż rosnąca liczba wrogów, a także długo skrywane przez niego demony, które coraz częściej dają o sobie znać, skutecznie mu to uniemożliwiają. Jakiego wyboru dokona Lisa? Czy James będzie w stanie zapewnić im bezpieczeństwo? Z czym przyjdzie im się mierzyć?
Wyczekiwałam tej książki z zapartym tchem. Dopracowana pod każdym względem, nieznająca słowa „przypadek” i napisana tak lekkim piórem, sprawia, że czytelnik pragnie więcej i więcej. Ilość wątku mafijnego, jak i romansu, została dobrze wyważona, więc nie sądzę, aby ktoś narzekał na braki lub nadmiar obu tych rzeczy. Wszystko przebiegało naturalnie, nie było naciągane i wyssane z palca. Fabuła trzyma w napięciu i częstuje niejednym ciekawym zwrotem akcji, o czym szybko można się przekonać.
„- Nie żartuj. Całe tabuny kobiet na ciebie lecą, po co ci jakaś rozwrzeszczana, rozhisteryzowana wiedźma, która chowa się pod kołdrą jak małe dziecko, bo nic lepszego nie przychodzi jej do głowy. - Uśmiechnęła się zalotnie, nalała do jego kieliszka szampana i chwyciła go w dłoń. - Dobranoc. Wiem już wszystko, co chciałam — dodała na koniec i zniknęła w drzwiach balkonu.
- No właśnie, kobiet! Jeszcze żadna wiedźma na mnie nie leciała! - krzyknął za nią prześmiewczo.
- Kup jej miotłę, to może poleci.
- Nie wiem, czy Alfa Romeo je produkuje”.
Kiedyś na relacji @bloody_plan_by_ann przeczytałam, iż w drugiej części będzie więcej Lisy i Jamesa niż w „Skorpionie” i właśnie to dostałam. Relacja tej dwójki rozwijała się z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej. Ich docinki, słowne przepychanki i wspólnie spędzone chwile przyjemnie umilały mi czas. Nie uważam, aby charakter Jamesa zmienił się jakoś specjalnie. Wciąż pozostał bossem klanu Moretti, który panował nad całym Neapolem. Zimny i wyrachowany, a także dowcipny i niezwykle charyzmatyczny drań, którego nie da się nie polubić. Natomiast Lisa zrobiła się chyba bardziej zawzięta, niż była wcześniej. Niezmiennie dążyła do obranego przez siebie celu, nie bacząc na konsekwencje. Odważna, pewna siebie, niegrzesząca ciętym językiem wiedźma. Duet, który pokochała niejedna czytelniczka! Styl autorki wciąż pozostał lekki i przyjemny, więc historię niemal pochłonęłam. Polecam z całego serducha!

Po pełnych zawirowań zdarzeń Lisa stara się osiągnąć spokój i trzymać z daleka od kłopotów, jednocześnie wciąż szuka zabójcy swojego ojca i najlepszej przyjaciółki. Dziennik jej ojca, który w większości składa się z trudnych dla niej do rozwiązania szyfrów, nie wiele pomaga. Niedługo potem kobieta zostaje postawiona pod ścianą; musi wybrać pomiędzy własnym bratem a Jamesem...

więcej Pokaż mimo to