-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant879
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: maj 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać132
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com/2018/07/bossman-vi-keeland.html
Kiedy Reese próbowała uciec z randki, poznała jego. Przystojny nieznajomy udzielił jej reprymendy, mówiąc o niej niekoniecznie w miły sposób. Niestety, przyjaciółka nie oddzwania, więc Reese wraca do swojej nudnej randki. Nim się orientuje, o co chodzi, ten sam nieznajomy przysiada się do jej stolika, udając, że znają się od dziecka. Opowiada zmyślone historyjki na ich temat. Kobieta nie pomyślałaby, że ta nudna randka może okazać się jeszcze ciekawa - i to z powodu obcego mężczyzny.
W między czasie szuka nowej pracy. Przystojny nieznajomy wciąż siedzi jej w głowie i nie przypuszczałaby, że znów go spotka. To Chase Parker. Jeden z najbogatszych ludzi, właściciel firmy i....jej przyszły szef. Nie tylko on wpadł jej w oko - to zadziałało w dwie strony. Reese za to jest uparta i nie chce wdawać się w biurowy romans. Czy uda jej się wytrwać w swoim postanowieniu?
Jest to moja druga pozycja tej autorki i znów świetnie się bawiłam! Wciągnęłam się w tę historię od pierwszej strony. Żałuję, że tak szybko skończyłam, ale nie mogłam się oderwać.
Nie skupiaj się na tym, co może się stać. Skupiaj się na tym, co jest teraz.
Reese jest ambitna. Zna swoją wartość i uważa, że zasłużyła na awans. Ale w jej poprzedniej firmie ważniejsza była rodzina właściciela i to ją irytowało. Dlatego też postanowiła zmienić pracę i wyszło jej to na dobre. Dopiero wtedy zauważyła, czego jej brakowało, że nie mogła dawać z siebie wszystkiego.
Chase bardzo się jej podoba i wiele ją kosztuje, by nie ulec pokusie. Oczywiście, w końcu się łamie i wcale jej się nie dziwię, bo też bym się złamała hehe. Jednak nie może być zbyt długo kolorowo.
Masz dwie ręce - jedną, by pomagać sobie, drugą, bu pomagać innym.
A Chase. Chase Parker to typowy przystojniak, który jest pewny siebie. Wie, czego chce i dąży do tego. Ma za sobą trudną przeszłość, której skutki odczuwał przez kilka lat. Dopiero kiedy spotkał Reese poczuł to coś - że czas ruszyć na przód. To, co mu się przytrafiło, jest okropne i szczerze mu współczułam. Bo przez te wydarzenia nagle zmienił zdanie i odrzucił Reese. Uważał, że nie zasługuje na nią. Czy ta historia będzie miała pozytywne zakończenie? Musicie przekonać się sami!
Strach nie powstrzyma śmierci. Ale zatrzyma życie.
Styl autorki jest prosty, łatwy w odbiorze. Czyta się bardzo dobrze, szybko. Dialogi między bohaterami są naturalne i zabawne. Humor jest świetny i nie mogę się doczekać, aż znów przeczytam coś tej autorki!
Będę za dziesięć minut. Jeśli nie, jeszcze raz przeczytaj tę wiadomość.
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com/2018/07/bossman-vi-keeland.html
Kiedy Reese próbowała uciec z randki, poznała jego. Przystojny nieznajomy udzielił jej reprymendy, mówiąc o niej niekoniecznie w miły sposób. Niestety, przyjaciółka nie oddzwania, więc Reese wraca do swojej nudnej randki. Nim się orientuje, o co chodzi, ten sam nieznajomy przysiada...
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
November poznajemy w chwili, kiedy postanawia wyjechać z Nowego Jorku do swojego ojca po tym, jak ktoś brutalnie na nią napadł. W tej podróży towarzyszy jej Beast - pies, który uratował jej wtedy życie (i zrobi to jeszcze nie jeden raz). Dziewczyna zostawia za sobą swoje przeszłe życie i matkę, z którą relacje były dość...ciężkie. Muszę przyznać, że kobieta jako matka zawiodła po całości. Nie interesowała się córką. Wszystko zwalała na nianię, a kiedy November coś nie wyszło, albo coś po prostu chciała, to źle się to kończyło. Toksyczna matka. Zostawia ją również z innego powodu, ale nie chcę tutaj za bardzo spojlerować.
Jej ojciec jest właścicielem klubu ze striptizem i to właśnie tam November ma pracować jako księgowa. Kiedy przychodzi poznać wszystkich pracowników, na sam koniec wpada na przystojnego ochroniarza, Asher'a, który okazuje się być typowym palantem, ale jak to mówią - nie oceniaj książki po okładce. W tym przypadku sprawdza się to bardzo. A mina Asher'a, kiedy dowiaduje się, co to za dziewczyna, jest bezcenna.
Nie mogło być inaczej - tę dwójkę ciągnie do siebie pod każdym względem, a dziewczyna jest oszołomiona mężczyzną. Jak dla mnie akcja dzieje się za szybko. Ja sama w życiu nie podjęłabym takich decyzji jak November, znając chłopaka dosłownie chwilę. Ale wiadomo, jest to fikcja literacka.
Nie brakuje tutaj seksu, Asher jest bardzo napalony i czasami te sceny są już po prostu nudne. Trochę za dużo. Żyją sobie razem, kilka razy ktoś nachodzi znowu November (nie będę się wdawać w szczegóły), znowu jest sielanka, a potem coś się wali. Typowy schemat, ale muszę przyznać, że nie pomyślałam o tej osobie, która mogła zagrażać jej życiu.
Nie wiem, czy będą kolejne części, ale muszę przyznać, że z chęcią poczytałabym o rodzeństwie Asher'a. Są to tacy typowi źli, przystojniacy, bad boys, łamacze serc. Coś w stylu Jay Crownover.
Postać Liz pojawia się od czasu do czasu, ale mało co wiemy (nowa przyjaciółka November).
Sama historia jest lekka, dość szybko się czyta. Co prawda ja sobie ją dawkowałam w rozdziałach, ale spokojnie można ją skończyć w jeden wieczór. Wątpię, żeby zapadła mi w pamięć na dłużej, ale kolejną część zamierzam przeczytać :)
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
November poznajemy w chwili, kiedy postanawia wyjechać z Nowego Jorku do swojego ojca po tym, jak ktoś brutalnie na nią napadł. W tej podróży towarzyszy jej Beast - pies, który uratował jej wtedy życie (i zrobi to jeszcze nie jeden raz). Dziewczyna zostawia za sobą swoje przeszłe życie i matkę, z którą relacje były...
Główną bohaterką jest Natalie, która w wieku dwudziestu siedmiu lat zostaje wdową. Aaron był wojskowym - nie wrócił z misji, która miała być jego ostatnią. Natalie jest załamana, bo Aaron nie tylko zostawił żonę, ale też małą córeczkę. Serce kobiety rozpadło się na milion kawałków. Nawet nie przyszłoby jej do głowy, że to Liam, najbliższy przyjaciel zmarłego męża, pozbiera je z powrotem.
Liam był jak zakazany owoc i choć z początku Natalie tego nie widziała, to leczył nie tylko jej duszę, ale i serce. A sam Liam był typowym przystojniakiem i w dodatku również wojskowym. Jego styczność z kobietą kończyła się zazwyczaj na jednej przelotnej przygodzie - tej łóżkowej. Z Natalie znał się od zawsze i to właśnie on postanowił jej pomóc się pozbierać. Z początku był tylko przyjacielem. Co raz więcej czasu spędzał z Lee i jej córką i zaczął rozumieć, że jest już to coś więcej niż przyjaźń - coś, co nie powinno mieć miejsca. Bo przecież chłopaki w wojsku wyznawali zasadę, że nie tykają żon innych.
Ta historia łamie serce, składa je na nowo i leczy tylko po to, by znów je złamać. Od początku do końca wciąga, ciężko jest ją odłożyć na bok na dłużej niż jeden dzień. Bohaterów się lubi i dość szybko się z nimi zaprzyjaźnia. A zakończenie przyprawia o zawał serca. Muszę przyznać, że autorka kończy ten tom w najgorszym momencie, jaki można sobie wyobrazić. Ba, nawet nie pomyślałabym o takim zakończeniu.
Główną bohaterką jest Natalie, która w wieku dwudziestu siedmiu lat zostaje wdową. Aaron był wojskowym - nie wrócił z misji, która miała być jego ostatnią. Natalie jest załamana, bo Aaron nie tylko zostawił żonę, ale też małą córeczkę. Serce kobiety rozpadło się na milion kawałków. Nawet nie przyszłoby jej do głowy, że to Liam, najbliższy przyjaciel zmarłego męża, pozbiera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Odcina się od wszystkiego, próbując zagłuszyć ból. Co wcale nie znaczy, że on znika. Można myśleć, że tak. Można mieć jedynie nadzieję na zamaskowanie go pozorami, że wszystko jest w porządku. Jednak ból ma to gdzieś. Wnika głęboko przez otwarte rany, przesącza się do wnętrza duszy i zżera od środka, jeśli mu na to pozwolisz.
To jeden z dwóch cytatów z książki, które zapadły mi w pamięć. Pierwszy tom kończy się w zaskakującym momencie i aż ma się ochotę udusić za to autorkę. Jak mogła to zrobić?! Dobrze, że odwlekałam kończenie pierwszej części. Czekanie na drugą nie było tak męczące. A okazało się jeszcze, że będę ją miała przed premierą.
W pierwszym tomie Corinne sprawia, że nasze serce rozpada się na milion kawałków. Czy w drugim tomie udaje jej się je złożyć na nowo?
Tak - choć niektórzy pewnie powiedzą, że po części, bo dotyka ich kolejna tragedia, ale po kolei. Przybliżone zostaje małżeństwo Natalie i Aarona oraz jego problemy. Okazuje się, że Natalie nie dostrzegała, a raczej nie chciała dostrzegać problemów, jakie były między nimi. Ich małżeństwo nie było idealne i uważam, że każde z nich tutaj było winne. Natalie nie mogła zajść w ciążę, co było też uwarunkowane przez chorobę. Nie potrafiła poradzić sobie z tą sytuacją. Za bardzo się na niej skupiała, obciążając tym samym Aaron'a, który z kolei uważał się przez to za beznadziejnego męża, ponieważ nie mógł dać jej tego, czego pragnęła i co powinien mężczyzna dać kobiecie. Odtrącała go od siebie, skupiając się na zajściu w ciążę. A kiedy przeżywała najgorszy dzień w swoim życiu, on po prostu ją zostawił. I zrobił gorsze rzeczy.
Wybacz sobie, Lee. Wszyscy podejmujemy różne decyzje, z których część nie jest najlepsza, ale ostatecznie nikt z nas nie jest idealny.
Nie polubiłam Aaron'a. Dla mnie to zwyczajny dupek, który do końca nie widział nic złego w swoich czynach i próbował namówić Natalie do powrotu do siebie, mimo że ta kochała już innego. Jasne, był to dla niego cios, bo Liam był jego najlepszym przyjacielem (a przecież swoich żon nie tykamy). Trochę gubił się w wyjaśnieniach, ale na szczęście Lee nie dała się omotać. Jej miłość do Liam'a kwitła i zniosła jego wyjazd, mimo że był dla niej trudny. Niestety, tym razem Liam'a dotknęła tragedia, bowiem jego matka zachorowała. Ale oprócz tego dotknęło ich szczęście, ale nie zdradzę jakie.
Brakuje mi tylko wyjaśnienia wątku związanego z ich misjami. Wiemy jedynie, że ciągle coś nie grało, pojawiały się jakieś kłopoty. Wspominane jest o tym i zostaje to ucięte, jak tylko Liam wraca do domu. Nie wiemy, o co tak naprawdę chodzi.
Druga część bardzo mi się podobała (co widać po długości tekstu) i szczerze polecam historię tych bohaterów. Jak zwykle autorka pokazuje, że nawet jeśli nasze serce rozpadnie się na milion kawałków, to z czasem uda się je pozbierać i wyleczyć.
Odcina się od wszystkiego, próbując zagłuszyć ból. Co wcale nie znaczy, że on znika. Można myśleć, że tak. Można mieć jedynie nadzieję na zamaskowanie go pozorami, że wszystko jest w porządku. Jednak ból ma to gdzieś. Wnika głęboko przez otwarte rany, przesącza się do wnętrza duszy i zżera od środka, jeśli mu na to pozwolisz.
To jeden z dwóch cytatów z książki, które...
Recenzja pochodzi z bloga https://www.whothatgirl.pl/2020/01/czekaam-na-ciebie-magdalena-krauze.html
Paulina skończyła 28 lat, ma kochanych rodziców (jedynaczka), przyjaciół oraz pracę, którą bardzo lubi. Jest szczęśliwa, niczego jej nie brakuje, choć czasami te samotne powroty do domu skłaniają ją do przemyśleń. Ale wiernie trwa w swoim postanowieniu, że gdzieś tam czeka na nią jej wymarzony facet, rycerz na białym koniu.
Jej idealne życie zaburza pojawienie się Igora – rozpoznaje go od razu. Ma być jej nowym szefem, a wspomnienia związane z jego osobą są pozytywne i negatywne. Licealny przystojniak, w którym się kochała, oraz głupi szczeniak, który ją wykorzystywał i przezywał. Sam Igor zaś jej nie poznaje, co wydaje się być dla niej wybawieniem. Tyle, że nie spodziewa się tego, że mężczyzna zacznie ją podrywać!
Igor również odnosi sukcesy zawodowe. Przenosi się z Warszawy do rodzinnej Legnicy. Jest przystojny, czarujący, ale i ambitny, wymagający i nie boi prosić się o pomoc swoich pracowników. Choć jest siebie pewny, to przy podrywaniu Pauli nie zachowuje się jak jaskiniowiec, czego z początku się spodziewałam, a czym mnie pozytywnie zaskoczył. Był po prostu normalny. Opiekuńczy, wyrozumiały. Ich relacja rozwija się naturalnie i powoli, co również było przyjemną niespodziankę. Nic tutaj nie goni, wszystko rozwija się swoim tempem.
Warto wspomnieć tutaj o innych bohaterach, m.in. o przyjaciółce Pauli, Malwinie, oraz koleżankach z pracy – Monice i Kaśce. Fajne jest to, że autorka każdej z nich poświęciła wystarczająco czasu. W ogóle nie odnosi się wrażenia, że któraś z nich jest tutaj na siłę, czy wydarzenia związane z nimi. Ba, one uczą nie tylko czytelnika, ale i samą Paulinę. Wszystkich bohaterów bardzo polubiłam.
Jest to debiut Magdaleny Krauze i jak na polski debiut jest on bardzo dobry! Bardzo pozytywny! Jak tak się zastanowię, to nie znalazłam tutaj żadnych wad – no może zakończenie, ale tylko i wyłącznie dlatego, że Autorka kończy w takim momencie, że człowiek ma ochotę rzucić książką i ukatrupić Autorkę :D
Styl, jakim została napisana ta książka, jest prosty i przyjemny w odbiorze. Narracja prowadzona jest z perspektywy Pauliny. Nie ma za długich opisów, czy bezsensownych dialogów. Wszystko jest naturalne i przemyślane. Pozostaje tylko wziąć się za drugi tom :D
Czekałam na ciebie to bardzo przyjemny romans na nudne wieczory. Mogę Was zapewnić, że będziecie zadowoleni z lektury!
Recenzja pochodzi z bloga https://www.whothatgirl.pl/2020/01/czekaam-na-ciebie-magdalena-krauze.html
Paulina skończyła 28 lat, ma kochanych rodziców (jedynaczka), przyjaciół oraz pracę, którą bardzo lubi. Jest szczęśliwa, niczego jej nie brakuje, choć czasami te samotne powroty do domu skłaniają ją do przemyśleń. Ale wiernie trwa w swoim postanowieniu, że gdzieś tam czeka...
Z wielką niecierpliwością czekałam na finał serii In Love, która ma szczególne miejsce w moim sercu. Muszę przyznać, że Deeply to idealnie zwieńczenie całości.
Zoey wraca do miasta, w którym w przeszłości stała jej się okropna krzywda. Nie chce, by ta dyktowała jej życie. Dziewczyna pragnie postawić na swoim, dlatego też zamieszkuje ze swoim starszym bratem.
Dylan kiedyś popełnił okropny błąd, który kosztował go wiele. Dlatego też przeniósł się do Seattle, by zacząć od nowa, ale w przeciwieństwo do Zoey, Dylan nie jest gotów, by wyjść z ukrycia.
To, co bardzo mi się tutaj podoba to fakt, że autorka skupiła się na prawdziwych uczuciach bohaterów. Pokazała, że traumy, które ich dotknęły, bardzo odcisnęły się na ich duszach. Wiele czasu zajęło im przetrawienie tego wszystkiego. Z każdą stroną kibicujemy zarówno Zoey, jak i Dylanowi. Pod tym względem dziewczyna jest odważniejsza od chłopaka. Myślę, że to też jest ważne, pokazanie, iż mężczyźni mają problem z radzeniem sobie z niektórymi przeżyciami, że też się czegoś wstydzą. Zazwyczaj takie zachowywanie było przypisywane do kobiet.
Nie znajdziemy tutaj nie wiadomo jakich uniesień seksualnych i to też bardzo mi się podoba, bo uważam, że w przypadku tej historii byłoby to nie na miejscu. Pierwsze skrzypce miały grać uczucie, walka z traumą, nauka nowego życia i tak też było.
Jestem oczarowana całą serią. Każdą część dawkowałam, nie potrafiłam przeczytać na raz, bo po prostu szkoda było mi się rozstawać z bohaterami. Wszystkich bardzo polubiłam, byli bardzo prawdziwi. Autorka świetnie przedstawiła ich przeżycia.
Deeply to historia dwójki poranionych dusz, dotkniętych tragicznymi wydarzeniami i walczących z własnymi demonami. Pełna dobrych i złych emocji, ale dająca nadzieję na lepsze jutro.
Idealne zwieńczenie całej serii!
Z wielką niecierpliwością czekałam na finał serii In Love, która ma szczególne miejsce w moim sercu. Muszę przyznać, że Deeply to idealnie zwieńczenie całości.
Zoey wraca do miasta, w którym w przeszłości stała jej się okropna krzywda. Nie chce, by ta dyktowała jej życie. Dziewczyna pragnie postawić na swoim, dlatego też zamieszkuje ze swoim starszym bratem.
Dylan kiedyś...
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
...jedyne, co się w życiu liczy, to miłość. To jest to, o co warto walczyć i za co warto umrzeć. To jedyna wartość, która decyduje o naszych poczynaniach i zmienia nasze losy*.
Amelia nie znosi swojego obecnego życia. Jej rodzina jest bogata, a co za tym idzie, mieszkają w rezydencji, pilnuje ich ochrona, uczęszcza do prywatnej i ekskluzywnej szkoły. Podporządkowana jest rodzicom, którzy zaplanowali jej całe życie, a nawet za nią wybrali kandydata na męża. Nic dziwnego więc, że ma dość takiego życia. Buntuje się, ale koniec końców i tak im ulega. Chce zaznać normalnego życia, więc przenosi się w tajemnicy na jakiś czas do publicznej szkoły. Przedstawia się jako Elka Malinowska i tak zaczyna brnąć w swoje kłamstwa.
Poznaje nowych ludzi, m.in. Roberta, którego nie potrafi odczytać. On sam ma za sobą swoją przyszłość i jak się później okazuje, wcale nie była kolorowa.
Amelia miota się w swoich kłamstwach. W między czasie próbuje realizować plan ze swoim udawanym narzeczonym Igorem, który również ma dość takiego życia. Zgodzili się na tę całą szopkę, żeby móc się wyrwać z takiego życia. Układ miał przestać obowiązywać, kiedy któreś z nich się zakocha. Tyle, że i sam Igor pokazał swoją prawdziwą naturę.
Niestety Amelia przekonuje się, że cena bogactwa niesie za sobą wielu wrogów. I to niekoniecznie muszą być jej wrogowie. Przekonała się o tym dość boleśnie, ale nie chcę tutaj spojlerować.
Choć Amelia z początku wydawała mi się być irytująca, to z czasem ją polubiłam. Nie dziwiłam się jej zachowaniu, bowiem faktycznie była zamknięta w klatce. Rodzice kontrolowali, albo raczej próbowali ją kontrolować. Więcej uczuć dostawała od służby domu niż samych rodziców.
Igor za to był wkurzający. Zastanawiam się, czy faktycznie miał dość takiego życia, czy może jednak udawał przed dziewczyną, byleby zgodziła się na jego plan. To jak ją potraktował, kiedy zobaczył ją z Robertem, było nie do pomyślenia. I cóż, jego ojcu bardzo się podobało to, jakim był palantem. Po prostu świetnie.
A sam Robert? Robert bywał zagadką i wydaje mi się, że do końca jednak go nie rozgryzłam. Inny był przy przyjaciołach, a inaczej zachowywał się przy głównej bohaterce. Według mnie uczucie między nimi zbyt szybko się rozwinęło.
Samo zakończenie nie jest zadowalające. Napisane zostało tak, jakby teraz właśnie miało nastąpić. jest duży przeskok czasowy i powiem szczerze, że niekoniecznie mi się to spodobało. Wiemy jedynie, czy się wszystko ułożyło, czy też nie. Jednak jak na polską pozycję, jest naprawdę bardzo dobra!
Dziewczyna ze złotej klatki pokazuje, że pieniądze i bogactwo wcale nie dają szczęścia. Potrafią przyćmić prawdziwe wartości takie jak miłość, rodzicielstwo czy po prostu prawdziwe uczucia. Człowiek jest szczęśliwy wtedy, kiedy może pokazać prawdziwego siebie i nie musi ubierać fałszywej maski.
*Skazani na ból - Agnieszka Lingas - Łoniewska; muszę powiedzieć, że bardzo, albo bardzo mi sie spodobało to, że autorka nawiązała do tej książki i umieściła ten cytat. Bardzo dobrze wspominam tę książkę i chyba będę musiała do niej wrócić :)
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
...jedyne, co się w życiu liczy, to miłość. To jest to, o co warto walczyć i za co warto umrzeć. To jedyna wartość, która decyduje o naszych poczynaniach i zmienia nasze losy*.
Amelia nie znosi swojego obecnego życia. Jej rodzina jest bogata, a co za tym idzie, mieszkają w rezydencji, pilnuje ich ochrona, uczęszcza...
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
Pewnego dnia Sam wraca do domu i zastaje tam matkę wśród pudeł z alkoholem w ręku. Oznajmia jej (ot tak, po prostu), że się wyprowadzają do jej nowego partnera. A jest nim nie kto inny, jak ojciec najgorętszego rodzeństwa w mieście - braci Kade.
Mason i Logan są bogaci, popularni, przystojni, a co za tym idzie, nie jedna dziewczyna marzy o nich. Pomimo tego, że ich ojciec ma pieniądze, to bracia wolą uczęszczać do szkoły publicznej. Nie znają się z Sam, ale wkrótce się poznają, bowiem nowa partnerka ojca zamieszka ze swoją córką u nich w domu. Czy zdołają się wiecznie unikać? Czy sam oprze się ich urokowi?
Głównej bohaterce nie podoba się to, co wyprawia jej matka. Jakby nie patrzeć, wywróciła jej życie do góry nogami. Niestety, nie ma wyboru i musi iść za jej śladem. Sam według mnie jest dość ciężką osobą. Ogólnie ma wywalone na wszystko. Nie obchodzi ją to, co się dzieje wokół. Nie widziała tego, że przez dwa lata była oszukiwana przez najbliższe jej osoby. Nie widziała, czy nie chciała widzieć? Ciężko mi to stwierdzić. Ale kiedy prawda wychodzi na jaw, niezbyt się tym przejmuje. Tak to wygląda ze strony obcej osoby, bowiem w rzeczywistości przeżywa to na swój sposób. A żeby jakoś sobie poradzić z problemami, biega. I to dużo (mogłaby się tym zająć zawodowo).
Na początku, kiedy Sam wraz z matką wprowadza się do Kade'ów, ci się unikają. Mierzą się nawzajem, ale nie odzywają. Wszystkim to odpowiada, ale przecież nie mogłoby to trwać wiecznie. Koniec końców przekonują się do siebie. Ba, nawet zaczynają się lubić. Głównie dlatego, że Mason i Logan widzą, że Sam nie zależy na pieniądzach i nie wykorzystuje ich reputacji. Jak najdłużej próbowała ukrywać fakt, że Mason i Logan będą jej przyszywanymi rodzicami.
Pomimo takiego zachowania Sam mnie nie irytowała, choć obawiałam się, czy z czasem nie zacznie. "Nowe rodzeństwo" nie było jedyną nowinką w jej życiu. Życie rodzinne też zostało zachwiane, ale przyjęła to na klatę. Wszystkich wokoło denerwowało to, że Sam niczym się nie przejmuje. Chcieli jej dopiec, ale nigdy to nie wychodziło, bowiem olewała ich po całości. Jednak każdy ma swoje granice.
Logan to taki typowy śmieszek. Jak sam o sobie powiedział, to on jest od gadania, a Mason od bicia. Logan ma dobrą gadkę, potrafi odwrócić czyjeś słowa przeciwko tej osobie. Ma za sobą również historię miłosną, która odcisnęła na nim piętno i wciąż nie potrafi sobie z nią poradzić. Przez to też właśnie jest....puszczalski. Nie przesadzam, mówiąc tak o nim. Z resztą, przekonacie się sami w pewnym momencie tej książki.
Z kolei Mason to jego przeciwieństwo. Jest małomówny, ciężko odczytać, co myśli, kiedy się w Ciebie wpatruje. Ale jak już się odezwie, to potrafi zaskoczyć. Wydaje się być typowym mięśniakiem, który nie jest skłonny do okazywania uczuć. No i jak już wspomniałam, Mason jest od bicia. Nie wdaje się zbyt często w bójki, ale nie zawaha się to zrobić. Jedno jest pewne. Bracia się wspierają, mają złą sławę, ale z czasem chronią też Sam i traktują ją jak swoją.
Rodzice za to naszych bohaterów zawiedli po całości. Zwłaszcza na końcu, kiedy nie mogłam przestać się śmiać z parodii, jaka się zrobiła, ale nie będę opowiadać szczegółów. W każdym bądź razie, rodzicami byli kiepskimi.
Pewnie nikogo nie zdziwi, że Sam w końcu zakochuje się w jednym z braci. Jak myślicie, w którym? Motyw seksu i pożądania nie występuje tutaj na pierwszym miejscu, co bardzo mi się podobało. Choć potem dwójka dość często go uprawia, to jednak to tak nie przeszkadza.
Styl autorki jest lekki i przyjemny, co sprawia, że książkę pochłania się kartkę za kartką. Naprawdę wciągnęłam się w tę historię i śmiało mogę stwierdzić, że jest to pozycja, do której bym jeszcze wróciła.
Fallen Crest Akademia to nie tylko opowieść o miłości, która nie wypada. To także zwrócenie uwagi na zachowanie wśród młodzieży oraz na to, jak bardzo wśród nich liczą się plotki i opinie na temat innych osób.
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
Pewnego dnia Sam wraca do domu i zastaje tam matkę wśród pudeł z alkoholem w ręku. Oznajmia jej (ot tak, po prostu), że się wyprowadzają do jej nowego partnera. A jest nim nie kto inny, jak ojciec najgorętszego rodzeństwa w mieście - braci Kade.
Mason i Logan są bogaci, popularni, przystojni, a co za tym idzie, nie...
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Styl autorki nie jest trudny, jest prosty w odbiorze, przez co czyta się naprawdę szybko. Postaci również zasługują tutaj na plus. Lia z całą pewnością jest moją ulubienicą. Jak nie mam w zwyczaju czytać takich książek, tak bardzo się cieszę, że po nią sięgnęłam :)
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Styl autorki nie jest trudny, jest prosty w odbiorze, przez co czyta się naprawdę szybko. Postaci również zasługują tutaj na plus. Lia z całą pewnością jest moją ulubienicą. Jak nie mam w zwyczaju czytać takich książek, tak bardzo się cieszę, że po nią sięgnęłam :)
Pokaż mimo to
Był to mój reread tego tytułu, bowiem widziałam, że ma pojawić się kontynuacja. Prawda jest taka, że nic nie pamiętałam z tej książki. Obawiałam się, że to pewnie dlatego, że była beznadziejna. A tym czasem miło się zaskoczyłam, bowiem historia Lily skradła całe moje serce.
Lily otworzyła kwiaciarnię inną niż te, do których są przyzwyczajeni klienci. Ciemne kolory, odważne dekoracje…Dzięki nietypowemu podejściu osiągnęła sukces. Na swojej drodze ponownie spotkała Ryle’a, który na dobre skradł jej serce. Ich związek wydaje się być idealny, ale prawda, która się za nim kryje, jest całkowicie inna. Widzi to Atlas – chłopiec z przeszłości Lily, który kiedyś był jej bezpieczną przystanią…
Ta książka porusza bardzo ważny problem, jakim jest przemoc. Od samego początku czuć, że podane wydarzenia zostały opisane tak, jakby Autorka znała je z autopsji. Jak się potem okazuje, jest w tym ziarenko prawdy. Wszystko to czujemy każdą cząstką naszego ciała. Te dobre i te złe emocje.
Na nowo zakochałam się w bohaterach – Lily, Ryle i Atlas są tacy ludzcy, a ich emocje bardzo prawdziwe. Nie są idealnymi bohaterami, posiadają wady, jak każdy z nas. I choć w trakcie lektury przypominałam sobie te wszystkie wydarzenia, to jednak czułam się tak, jakbym czytała ją na nowo. Mam wrażenie, że tym razem urzekła mnie bardziej niż wcześniej.
Mało tego – rzadko kiedy zaznaczam cytaty w książkach. Tutaj to zrobiłam.
Powtórzę się, ale ta książka naprawdę skradła moje serce. Myślę, że w dużej mierze to zasługa Lily. Kontynuacja zamówiona, czekam na swój egzemplarz.
Był to mój reread tego tytułu, bowiem widziałam, że ma pojawić się kontynuacja. Prawda jest taka, że nic nie pamiętałam z tej książki. Obawiałam się, że to pewnie dlatego, że była beznadziejna. A tym czasem miło się zaskoczyłam, bowiem historia Lily skradła całe moje serce.
Lily otworzyła kwiaciarnię inną niż te, do których są przyzwyczajeni klienci. Ciemne kolory, odważne...
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
Na tę książkę natknęłam się u kogoś na blogu. Przeczytałam opinię i stwierdziłam, że z chęcią sama zapoznam się z historią. Zwłaszcza, że klimatem porównywana jest do Riverdale czy Pretty Little Liars (ja sama oglądam ten pierwszy serial, PLL mnie nie wciągnęło). I wiecie co? Wcale nie żałuję!
Pewnego popołudnia piątka uczniów liceum zostaje po lekcjach za karę. Myślałam, żeby zdradzić Wam, co takiego zrobili, ale stwierdziłam, że jednak nie, bo to też jest element całej tej układanki.
Można nawet powiedzieć, że ta piątka to takie stereotypy:
Bronwyn - kujonka, chce się dostać na Yale, nie łamie zasad
Addy - ślicznotka, dziewczyna popularnego chłopaka w szkole
Nate - diler, ma kuratora na karku
Cooper - sportowiec, gwiazda szkolnej drużyny
Simon - outsider, twórca aplikacji, która rozpowszechnia plotki o uczniach.
Niestety, tej kary nie przeżyją wszyscy. Simon umiera, a policja uznaje, że jego śmierć nie jest przypadkowa. Ba, uważa, że to czwórka pozostałych uczniów jest w to zamieszana. Bo jakby nie patrzeć, to rzekomo każdy miał motyw, tylko oni byli wtedy w tej sali. Czy faktycznie któryś z uczniów jest mordercą? A może zostali wrobieni?
Muszę przyznać, że książka bardzo mnie wciągnęła. Nie nudziłam się przy niej. Każdy z bohaterów reprezentował pewną "grupkę" ze szkoły. Każdy z nich miał też jakieś grzeszki na swoim koncie - nie zdradzę jakie, bo nie chcę psuć przyjemności z czytania.
Ciężko mi powiedzieć, kogo z bohaterów polubiłam najbardziej. Myślę, że wszystkich obdarzyłam sympatią tak samo. Podejrzewam, że większość może nie lubić Addy, która pozwalała, Jake - jej chłopak - narzucał jej swoje zdanie. Była troszeczkę marionetką w jego rękach.
Nate, pomimo tego, że wydaje się być tutaj czarnych charakterem (w końcu to diler), jest dobrym chłopakiem. To on miał największe jaja, by pomóc Simonowi w chwili śmierci. W dodatku, że tak powiem, ma ludzkie odruchy.
Cooper to szkolna gwiazda, wydaje się być dobrym przyjacielem. Bronwyn zaś jest ambitna. Cała czwórka sama musi udowodnić, że żadne z nich nie jest odpowiedzialne za śmierć Simona - nawet jeśli nie był lubiany przez wszystkich. Podejście policji w tej sprawie jest trochę chore, bowiem zamykają się tylko na jedną opcję.
No właśnie. Moim zdaniem Simon był outsiderem na własne życzenie. Publikował plotki na temat uczniów liceum. Czasami niektórzy sami się zastanawiali, skąd wiedział o ich grzeszkach. Ludzie nie chcieli go znać, nie chcieli się z nim kumplować. Ale sam Simon też nie był świetny.
Pojawia nam się również wątek miłosny, dwójka z podejrzanych zbliża się do siebie, ale nie powiem Wam, kto to taki :D Przyznam się jednak, że im kibicowałam!
Sam finał historii...Mógł być przewidywalny. Gdzieś z tyłu głowy miałam, że taki scenariusz może być prawdziwy, ale czytając kolejne strony, człowiek nie jest już tego taki pewien. Spodziewa się czegoś innego.
Styl autorki jest prosty i łatwy w odbiorze, przez co naprawdę szybko się czyta. Akcja nie biegnie ani za szybko, ani za wolno. Klimatem przypomina Riverdale, potrafi wciągnąć. Gorąco polecam, nie pożałujecie tego czasu, który spędzicie na czytaniu tej histori!
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com
Na tę książkę natknęłam się u kogoś na blogu. Przeczytałam opinię i stwierdziłam, że z chęcią sama zapoznam się z historią. Zwłaszcza, że klimatem porównywana jest do Riverdale czy Pretty Little Liars (ja sama oglądam ten pierwszy serial, PLL mnie nie wciągnęło). I wiecie co? Wcale nie żałuję!
Pewnego popołudnia...
Sięgając po tę książkę, koniecznie zaopatrzcie się w chusteczki. I to w dużą ilość, bowiem historia Leny i Nate’a jest przepełniona bólem i cierpieniem, ale w tym wszystkim znajdziecie również miłość, radość i szczęście.
Ta dwójka jest dla siebie pierwszą miłością. Niestety ich wspólny czas dobiega końca, z czego zdają sobie sprawę i postanawiają pozostały czas wykorzystać jak najlepiej się da. To Lena podejmuje decyzję, by dać sobie i mężowi ostatnie chwile szczęścia. Mało tego, w tej tragicznej sytuacji zaznają prawdziwego cudu, który ma pozostać z mężczyzną do końca jego dni.
Kiedy brałam się za czytanie, to muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, co dostałam. Nie sądziłam, że będzie to TAKA historia. Bolesna, ale pełna oddana. Mamy tutaj prawdziwą miłość, dwójkę ludzi, którzy są sobie tak bardzo oddani. Matko, pisząc te słowa mam łzy w oczach. Pomimo całego tego bólu to piękna historia i cieszę się, że Lena miała okazję zaznać szczęścia pod każdym względem. Podziwiam ją, bo podjęte przez nią decyzje były bardzo odważne. Jej mąż również był odważny, zgadzając się i przyjmując to, co dawała mu żona. Chciał, by była szczęśliwa. I jestem tego pewna, że byli. Oni wszyscy byli szczęśliwi.
Ciężko było oderwać się od lektury, choć potrzebowałam przerw, ze względu na emocje, które mi towarzyszyły. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia Leny i Nate’a, więc naprawdę możemy poczuć to, co czuli nasi bohaterowie.
Na koniec tylko zacytuję: „Wszystko. Odpowiedzią jest wszystko. Kobieta zrobi wszystko dla tych, których kocha. A póki kocha, jej słój będzie pełen”.
Sięgając po tę książkę, koniecznie zaopatrzcie się w chusteczki. I to w dużą ilość, bowiem historia Leny i Nate’a jest przepełniona bólem i cierpieniem, ale w tym wszystkim znajdziecie również miłość, radość i szczęście.
Ta dwójka jest dla siebie pierwszą miłością. Niestety ich wspólny czas dobiega końca, z czego zdają sobie sprawę i postanawiają pozostały czas wykorzystać...
Recenzja pochodzi z bloga: http://whothatgirl.blogspot.com/2018/05/bracia-slater-kane-i-aideen-lacasey.html
powiem Wam jedno - przepadłam!
Trzecia część zaczyna się wtedy, kiedy wszystkie dziewczyny postanawiają zrobić test ciążowy (z tego co wiem, to Keela tak się właśnie skończyła, ale mogę się mylić!). Wyniku jednak nie poznają, bowiem powstało małe zamieszanie, testy się pomieszały i nie wiedzą, do kogo należy ten POZYTYWNY test. Więcej sztuk zabrakło, więc Keela pojechała po kolejne. W między czasie, bohaterka tego tomu, Aideen nie potrafi wytrzymać - zwłaszcza, że znajduje jeszcze jeden test! Dziewczyna koniecznie chce znać odpowiedź, więc zabiera się za to ponownie. Tyle, że nie potrafi spojrzeć na rezultat. W dodatku dzwoni jej przyjaciółka, że Kane zasłabł i jest w szpitalu. Jedno wielkie zamieszanie.
Kane zemdlał, a w szpitalu się okazało, że cierpi na pewną chorobę - nic strasznego, jak o siebie zadba, to będzie normalnie żył. Tyle, że w leczeniu musi mu pomagać Aideen - a warto wspomnieć, że ta dwójka się nie znosi. Ciągle się kłócą, warczą na siebie - podejrzewam, że tak chyba jest od początku ich znajomości. No i skoro część ta nazywa się Kane a Aideen jest w ciąży, to pewnie już się domyślacie, że ojcem jest właśnie Kane. Ten, który bierze to, co chce. Czy nasza dwójka się dogada? Czy stanie im coś na drodze? Czy faktycznie się nie cierpią, czy to może tylko gra? Musicie się przekonać!
Naprawdę, nie pożałujecie. Dzisiaj przeczytałam recenzję na temat pierwszego tomu, który rzekomo nie był zachwycający. Nie mogę się doczekać, jak sama się przekonam, ale trzeci tom jak dla mnie jest genialny. Nie wiem, może to sprawka tej dwójki?
Wszyscy tworzą jedną wielką rodzinę. Aideen jest trochę pyskata, potrafi rzucić dobrą ripostą, ale jest też bardzo rodzinna. Widać, że jest to dla niej jedna z ważniejszych wartości. Z początku obawia się tego, co to będzie. Uważa też, że przecież Kane wcale jej nie lubi. Ona jego też - tak, jasne, ehe. Ale chce donosić ciążę i wychować te dziecko. A termin porodu wypada w wyjątkowy dzień (nie zdradzę w jaki). Hormony dają jej popalić, ale wydaje mi się, że to tylko uwydatnia jej charakterek. Służy pomocą, o czym Kane niejednokrotnie się przekonuje. W dodatku Aideen nie ocenia go poprzez pryzmat wyglądu.
Bo Kane jest wielki, pokryty bliznami i każdy, kto go pierwszy raz widzi, bierze go za złego człowieka. Ale nie ta dziewczyna. Wie, że przeszedł przez piekło, a blizny to pozostałość przeszłości, która go tylko wzmocniła. Kane otwarcie przyznaje, że nie lubi ludzi. Ale przy Aideen jest inaczej i zaczyna uczyć się tych nowych uczuć. Chłopak ma za sobą trudną przeszłość i kiedy się o niej dowiedziałam, serce mnie bolało. Naprawdę przeszedł wiele, ale pod tym wszystkim znajduje się wspaniały człowiek. Kane chce brać udział w życiu dziecka, chce pomóc Aideen. Dokuczanie sobie to tak naprawdę ich sposób na pokazanie tego, że się lubią.
Wiadomo, kłócą się dalej, ale to też dlatego, że dziewczyna chce poznać jego przeszłość, a on nie do końca chce jej o tym opowiadać. W dodatku Aideen znajduje się w niebezpieczeństwie. Czy wszystko skończy się dobrze? Wybaczcie, że przerywam w takim momencie, ale naprawdę, musicie sami to przeczytać :D
Przez tę część przewijają się również pozostali bracia, ale koniec końców chyba to Damien zostanie moim ulubieńcem :D To taki czaruś, nawet jeśli dzieli ich odległość. A zakończenie, baaaaardzo mi się podobało :D Ci, co czytali, pewnie wiedzą już dlaczego :D
Recenzja pochodzi z bloga: http://whothatgirl.blogspot.com/2018/05/bracia-slater-kane-i-aideen-lacasey.html
powiem Wam jedno - przepadłam!
Trzecia część zaczyna się wtedy, kiedy wszystkie dziewczyny postanawiają zrobić test ciążowy (z tego co wiem, to Keela tak się właśnie skończyła, ale mogę się mylić!). Wyniku jednak nie poznają, bowiem powstało małe zamieszanie, testy...
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com/2018/07/kocham-tylko-tak-kate-sterritt.html
Emerson nie miała najłatwiejszego dzieciństwa. Mieszkała z matką, przyszywanym bratem i ojczymem. I muszę przyznać, że matka oraz jej starszy przyszywany brat, Trent, byli okropni. Trent jej dokuczał, potrafił dać z jej liścia przy jej matce, a ta nawet nie reagowała. Ba, potrafiła przyznać mu nawet rację. No i według niej dziewczynka w przyszłości powinna wyjść za kasiastego mężczyznę, tak będzie najlepiej.
"Są ludzie, którzy przez chwilę lub przez całe życie starają się podciąć ci skrzydła, podczas gdy inni pomagają ci w nauce latania."
W tym trudnym okresie poznała Merekiego - chłopaka, który lubił wędkować. Zaprzyjaźnili się i szybko stali się nie rozłączni. Mereki bronił ją przed innymi, a z czasem ta dwójka się zakochała w sobie. Mieli plany, by zaraz po szkole wyjechać na studia. Dopingował Emerson w sztuce, bowiem dziewczyna była artystką.
Ale wszystko się zmieniło, kiedy na nich ktoś napadł, a ją prawie zgwałcili. Od tego wydarzenia mija pięć lat. Nic nie jest takie jak było, a na drodze Emerson pojawia się Josh, który budzi w niej na nowo uczucia. Ale czy Emerson będzie w stanie porzucić Merekiego?
Musicie mi uwierzyć, że jeśli przeczytaliście ten opis, to nie do końca on mówi prawdę. Z tym na książce jest zupełnie tak samo. Wydaje mi się, że jest to celowy zabieg, ja go też zastosowałam, bo kiedy prawda wyszła na jaw byłam w szoku. I to mnie złamało.
"Jeśli zbudujesz wieżę życia z rzeczy, które cię uszczęśliwiają, twoje życie będzie pełne barw i światła, ale jeśli zlekceważysz swoje pasje i nie będziesz inwestować w odpowiednie rzeczy i odpowiednich ludzi, życie będzie płaskie i nudne. Będziesz żyć w ciemnościach."
Emerson jest zagubiona. Nie rozumie, co się stało, że między nią a Merekim nie jest tak jak dawniej. Czuje się samotna, a przecież wciąż go kocha tak jak kiedyś. To przecież on był jej pierwszym we wszystkim. Porzuciła sztukę, pracowała w różnych miejscach, a teraz piekła i dekorowała babeczki. Dzięki tej pracy poznaje Josh'a, bowiem jego matka jest klientką Emerson. Od pierwszej chwili między nimi iskrzy. Kobieta boi się swoich uczuć, uważa, że nie powinna, bo przecież ma miłość swojego życia. Ale Josh zaprasza ją na zajęcia ze sztuki terapeutycznej. A ona w końcu na nie się udaje. Tam powoli wraca do żywych, powoli otwiera się na nowo na sztukę. A Josh próbuje się z nią umówić.
Josh jest uparty i jeśli chodzi o Emerson to łatwo się nie poddaje. Coś w niej go intryguje. Kilka razy próbuje się z nią umówić, aż w końcu zrządzenie losu sprawia, że mu się udaje. Jest opiekuńczy, dużo potrafi wyczytać z zachowania czy gestów. Ciężko mu zrozumieć dziewczynę, bowiem ta raz się przed nim otwiera, by za chwilę na nowo zamknąć. Jednak ich uczucia zmierzają w tę samą stronę, ale czy Emerson będzie potrafiła podjąć właściwą decyzję?
A Mereki? Powiem szczerze, że go nie znosiłam. Zastanawiałam się, co takiego się stało w między czasie, że tak bardzo się zmienił? Nie odzywał się do Emerson, nie okazywał jej uczuć, przez większość dnia pracował. Potrafił ją ignorować. Był totalnym przeciwieństwem tego Merekiego z dzieciństwa. Jednak kiedy prawda wyszła na jaw, złamała mi serce. I niestety, nie zostało poskładane na nowo, bo się nie dało. Spojrzałam na tę historię zupełnie inaczej.
"Niczyje życie nie jest czarno-białe. Wszyscy mamy swoje szare strefy - niepewność, wady, niedoskonałości, tajemnice. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i w tym kryje się piękno."
Styl Kate Sterritt jest prosty i łatwy w odbiorze. Doskonale przedstawiła uczucia Emerson, z którymi musiała się zmierzyć. Nie zdarzyło mi się, bym kartkowała strony.
Pod koniec książki płakałam. Cała historia jest bardzo emocjonalna i do tej pory nie mogę przestać jej przeżywać. Kocham tylko tak pokazuje, że miłość może dawać, ale może również wiele odbierać.
"Myślę, że po niektórych stratach nie sposób jest dojść do siebie. Choćbym nie wiem, co robiła i jak się starała podążać do przodu, ból jest zbyt wielki i umysł nie pozwala, by serce wyzdrowiało."
Recenzja pochodzi z bloga http://whothatgirl.blogspot.com/2018/07/kocham-tylko-tak-kate-sterritt.html
Emerson nie miała najłatwiejszego dzieciństwa. Mieszkała z matką, przyszywanym bratem i ojczymem. I muszę przyznać, że matka oraz jej starszy przyszywany brat, Trent, byli okropni. Trent jej dokuczał, potrafił dać z jej liścia przy jej matce, a ta nawet nie reagowała. Ba,...
Rosie prowadzi własną audycję radiową, która ma wielu słuchaczy. Spełnia się jej marzenie, bowiem jej gośćmi mają być chłopcy z zespołu Scarlet Luck. Dziewczyna jest ich fanką od początku, a ich muzyka wiele dla niej znaczy. Niestety, spotkanie kończy się katastrofą. Zostaje przerwane, a w sieci wylewa się hejt na Rosie. Dochodzi do tego, że zostaje zaatakowana przez fanki na ulicy. Dlatego też zespół zaprasza ją na koncert, by pokazać wszystkim, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. Wtedy też Rosie znów staje przed Adamem – widzi w jego oczach ból. Jednocześnie zastanawia się, co takiego się stało, że ten nie pozwoli się nikomu dotknąć…
To była świetna historia, która poruszyła wiele ważnych problemów, chociażby właśnie jak hejt. Ataki paniki, ucieczka w alkohol, problem z akceptacją siebie…To tylko część tego wszystkiego. Autorka znakomicie poradziła sobie z przedstawieniem tych zagadnień. Bardzo dobrze oddała emocje, które towarzyszyły bohaterom.
Mało tego – akcja i wszystkie te wydarzenia płyną swoim tempem. Uczucia pojawiają się naturalnie. Muszę koniecznie też dodać, że praktycznie nie ma tutaj zbliżeń cielesnych, co jest rzadko spotykane, ale w tej historii jest to tak bardzo na miejscu. To po prostu piękne móc skupić się na uczuciach i na tym, co się dzieje między bohaterami. Naprawdę byłam zaciekawiona i żywo im kibicowałam, by sobie poradzili ze swoimi problemami.
Zakończenie z kolei trochę łamie serce – nie spodziewałam się go, na pewno też nie w takiej formie. Czytelnik ma ochotę od razu sięgnąć po kolejną część, a tym czasem musimy na nią poczekać.
Książka w dodatku jest przepięknie wydana i myślę, że książkowe sroki będą tutaj jak najbardziej zadowolone.
Całość wypada świetnie. Nie pozostaje mi nic innego jak dać pięć serduszek.
Polecam!
Rosie prowadzi własną audycję radiową, która ma wielu słuchaczy. Spełnia się jej marzenie, bowiem jej gośćmi mają być chłopcy z zespołu Scarlet Luck. Dziewczyna jest ich fanką od początku, a ich muzyka wiele dla niej znaczy. Niestety, spotkanie kończy się katastrofą. Zostaje przerwane, a w sieci wylewa się hejt na Rosie. Dochodzi do tego, że zostaje zaatakowana przez fanki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Recenzja pochodzi z bloga: http://whothatgirl.blogspot.com/2018/05/bracia-slater-kane-i-aideen-lacasey.html
Powyższa nowelka to tak naprawdę dopełnienie całej tej historii. Termin porodu Aideen jest coraz bliżej, a jej samej udziela się ten okres. Dziewczyna jest zmęczona tym wszystkim i wcale się jej nie dziwię. W dodatku ostatnie wydarzenia wciąż chodzą za nią i boi się przebywać sama nawet w pokoju. Co raz bardziej autorka zwraca uwagę na to, że Ryder coś ukrywa przed nimi wszystkimi. Już w poprzednim tomie były o tym wzmianki. Aideen próbuje dowiedzieć się Kane'a, czym jego brat się zajmuje, ale ten jest uparty i nic nie zdradza.
Pojawia się też Damien i o matko, to naprawdę jest mój ulubieniec! Nie mogę się doczekać, jak pojawi się część dotycząca jego osoby! To taki uroczy facet :D
No i co najważniejsze - policzki bolały mnie od śmiechu! Przez całą książkę śmiałam się jak nienormalna, autorka przedstawiła naprawdę zabawne wydarzenia i nawet nie dała nam chwili, by odetchnąć!
Aideen i Kane w końcu witają na świecie swoje dziecko - nie zdradzę płci, bo nasi bohaterowie sami uważali co innego, więc nie będę Wam zabierała radości z poznania odpowiedzi na to pytanie :) Poza tym to nie jedyni rodzice! Ktoś jeszcze będzie spodziewał się dziecka :)
Podsumowując oba tomy, jeśli chodzi o styl autorki, to dla mnie jest on bardzo dobry. Prosty, łatwy w odbiorze. Nie boi się używać ripost, dialogi między bohaterami są realne. I to, co bardzo mnie zaskoczyło, mało tutaj było seksu! W części Kane były może z dwie sceny? Albo jedna? Nawet nie pamiętam! W Aideen też było mało co. A byłam święcie przekonana, że będzie ich więcej. Szczerze Wam polecam i nie mogę się doczekać, jak sięgnę po poprzednie części :)
Recenzja pochodzi z bloga: http://whothatgirl.blogspot.com/2018/05/bracia-slater-kane-i-aideen-lacasey.html
więcej Pokaż mimo toPowyższa nowelka to tak naprawdę dopełnienie całej tej historii. Termin porodu Aideen jest coraz bliżej, a jej samej udziela się ten okres. Dziewczyna jest zmęczona tym wszystkim i wcale się jej nie dziwię. W dodatku ostatnie wydarzenia wciąż chodzą za nią i boi się...